Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mord na Sprawiedliwym i jego Zmartwychwstanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 2062, 2063, 2064  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Więzienie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:35, 12 Maj 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
Ojej napisał:

Monika Jaruzelska
@Jaruzelska_M
Już jutro ( 07.05 ) nagrywamy rozmowę z Redaktorem Maciejem Maciakiem @dobrobytipokoj
kandydatem na prezydenta. Pytania do Gościa umieszczajcie dziś do godziny 22:00 w dziale SPOŁECZNOŚĆ na moim kanale YouTube:

interesująca przepowiednia:
ktoś chce Mentzena wystrugać na prezydenta.
Długo nie będziemy musieli czekać, zeby się przekonać.
druga ciekawostka:
z Krymem w 2014 było w porządku bo wojska rosyjskie - zielone ludziki już tam były - nie najechały z Rosji czyli rozumiem, że jeśli amerykanie opuszczą bazę w Guantanamo i zaczną realizować zadania na terenie Kuby - zabezpieczą jakieś referendum czy coś to Maciak nie będzie protestował.


Czyli rozumiesz, wodnisty. Chuja rozumiesz, ale Pan agronom nie bedzie protestowoł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:55, 26 Maj 2025    Temat postu:

Czyli przepowiednia nietrafiona, przepowiadacz słaby albo strugaczka byle jaka. No i jak to jest, że Maciak zebrał sto tysięcy podpisów na start a głosów 36 371 ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Parsifal




Dołączył: 10 Paź 2018
Posty: 384
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:04, 27 Maj 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
Czyli przepowiednia nietrafiona, przepowiadacz słaby albo strugaczka byle jaka. No i jak to jest, że Maciak zebrał sto tysięcy podpisów na start a głosów 36 371 ?


Podpis nie oznacza poparcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Parsifal




Dołączył: 10 Paź 2018
Posty: 384
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:30, 16 Cze 2025    Temat postu:

Powymieraliście dziady czy co?
Mowę Wam odjęło, a może boicie się ustawy o mowie nienawiści?
E nudą tu wieje.
Trzymajcie się, do następnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:03, 01 Paź 2025    Temat postu:

Wziełek lukłek co se nawijajo wef dziale SAMOOCENA i trafiłek na fest podsumowonie pisaniny dyszyńszczyka przez fedora.
Wezne to oprowie wef złote ramki i zdeponuje tutej, żeby późni w razie czego nie łazić het.
Nie mom UPROWNIEŃ, żeby cytowoć z tamtego działa jak trza, to odrysuje i wkleje odręcznie (ino wpisy fedora, w nich cytaty z dyszyńszczyka bedo tyż).
Ofkors, nieroz dawołek wyroz temu co sondze o dyszyńszczyku, że ón umi produkowoć ino STERTY FRAZESÓW, POPROWNIE DYSKUTOWOĆ INO ZE SWOJO SKARPETO itp. Ofkors, lapidarnie, drwino i szyderstfem musiołek sie obyć, bo wiedziołek, że dyszyńszczyk mi nie odpowi, tedy po co miołbym sie produkowoć. Ale mni więcy pisołek o tym somym co fedor tu. A tera nareszcie fedor przeoroł dyszyńszczyka wzdłuż i wszerz, wef dodatku tak KULTURALNIE, że JEDNOBITOWCE, które w pisaninie dyszyńszczyka widzioły COKOLWIEK CIEKAWEGO (wodnick_od_łupaszki, wtyka_buchalter_kubusiurafa_0,0036, se_miele itp.) nie zgónio już braku języka w gębie dyszyńszczyka (i ich) na NIEKULTURALNOŚĆ Pana agronoma.
Ofkors, JEDNOBITOWCE powinny tera dać odpór (KULTURALNY) fedorowi, bo inaczy bedzie, że fedor łobalajonc dyszyńszczyka (poniekont ałtoryteta JEDNOBITOWCÓW), łobalił ich samych toże.

:mrgreen:

Ofkors, zaro okoże sie, że żodyn JEDNOBITOWIEC nie mioł dyszyńszczyka za ałtoryteta, albo ino troche itp.
Bedo sie wypieroć dyszyńszczyka jakoby żaby błota.

:mrgreen:

CZAS START:

http://www.sfinia.fora.pl/samoocena-jak-sfinie-widza-sfinie,35/bunczuczny-ton-napastliwosc-negowanie-wszystkiego,28315.html#854943


Wysłany: Śro 16:03, 24 Wrz 2025 Temat postu: Re: Buńczuczny ton, napastliwość, negowanie wszystkiego Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Nie wskazuję imiennie, o kim tu myślę. Jeśli ktoś - przeczytawszy sam ten opis - jest w stanie dopasować konkretną osobę do ww. zachowań, to znaczy, że mój opis odpowiada tej rzeczywistości, bo do właściwego rozpoznania SAM PROWADZ


Do twoich zachowań prowadzi ten opis
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Śro 22:28, 24 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Dyszyński napisał:
Osobiście uważam, że jedyną szansą na to, aby powyższych postaw mimowolnie nie przyjmować, jest STAŁE ZADAWANIE SOBIE PYTAŃ: czy podobne zachowania nie wystąpiły u mnie w konkretnych przypadkach?


Tu od razu ujawnia się fundament całej twojej postawy: wieczne pytanie, nigdy odpowiedź. Ciągłe „zadawanie sobie pytań” brzmi dobrze, ale staje się u ciebie substytutem działania i odpowiedzialności. W praktyce to jest unikanie konfrontacji z faktami. Jeśli coś jest niewłaściwe — nazwij to, popraw i idź dalej. Ty natomiast celebrujesz swoje pytania, jakby same w sobie były wartością. To nie jest refleksyjność — to jest dryfowanie

Dyszyński napisał:
Staram się sobie to pytanie zadawać, bo wiem, że jeśli się zdam na bezwiedność, na automatyzm ocen, który będzie preferował uznania wygodne dla emocji rozstrzygnięcia, to grozi mi poważnie, że nie dostrzegę owych postaw, pomimo tego, że będę je przejawiał.


To brzmi jak głęboka analiza, ale jest to klasyczna próba zawieszenia odpowiedzialności. Z jednej strony twierdzisz, że jesteś świadomy ryzyka emocjonalnej deformacji oceny, a z drugiej… nic z tym nie robisz, poza „stawianiem sobie pytań”. Co więcej, sugerujesz, że problemem nie jest błąd, tylko niewidoczność błędu — więc znów wszystko się rozmywa w mglistych „groźbach” i „prawdopodobieństwach”. Przejmujesz estetykę refleksji zamiast przyjąć etykę odpowiedzialności

Dyszyński napisał:
Aby się tu bezwiednie samemu nie oszukiwać, za niezbędne uważam NARZUCENIE SOBIE REŻIMU, który będzie związany z pewną formą konkretności stawianych wymagań, ze spojrzeniem na to, co się piszę i egzaminowanie się pod kątem: jak by to było domyślnie odbierane.


Czyli twoim celem nie jest pisanie rzeczy słusznych, trafnych czy logicznie spójnych, tylko pisanie w taki sposób, „jak to będzie domyślnie odbierane”. To czyste PR-owe myślenie: nie chodzi o prawdę, tylko o „odbiór”. Jeśli ktoś chce faktycznie dojść do racjonalnych wniosków, nie może ustawiać całej komunikacji pod kątem potencjalnych reakcji tłumu. Albo piszesz to, co uważasz za sensowne, albo uprawiasz PR dla mas

Dyszyński napisał:
W przypadku mojej listy zachowań, zamieszczonej w pierwszym poście, powinienem chyba przyznać, iż różna ich aspekty u mnie wystąpiły.


Słowo klucz: „chyba”. To cała twoja postawa w pigułce. Nigdy niczego nie powiesz wprost. Zawsze zostawiasz sobie furtkę ucieczki, mglistości, nieokreśloności. Nie mówisz: „tak, to był błąd, nie powinienem tak robić” — tylko „chyba coś z tego u mnie wystąpiło”. Tylko że w realnym życiu tak się nie rozwiązuje problemów. Tego typu sformułowania to strategia unikowa, nie autorefleksja

Dyszyński napisał:
Sprawa szczególnie się komplikuje, gdy oponenci napierają, gdy sami stosują te manipulacje, a wtedy pozostawanie zawsze układnym i grzecznym, bywa odbierane jako nijakość wypowiedzi i niepewność w zakresie prezentowanego stanowiska.


Po raz kolejny — odpowiedzialność za twoje zachowanie zostaje przeniesiona na innych. „To nie ja, to oponenci”, „to nie moja wina, to ich presja”. Co to jest, jak nie duchowa i intelektualna dezercja? Jeśli twierdzisz, że twoje zasady są słuszne, to ich nie porzucasz, bo ktoś jest nieprzyjemny. A jeśli je porzucasz, to znaczy, że nie były głębokimi zasadami, tylko pozą. Nie ma tu miejsca na neutralne „ubrudzenie się”. Albo bierzesz odpowiedzialność za swoje zachowanie, albo nie. A ty chcesz symultanicznie uchodzić za ofiarę i moralny autorytet

Dyszyński napisał:
Wybieram zatem opcję pośrednią, w ramach której muszę uznać standard dyskusji stan daleki od idealnego z mojego punktu widzenia.


Czyli wybierasz kompromis bez kręgosłupa. Usprawiedliwiasz to „brakiem idealnych warunków”, co jest zupełnie banalną wymówką. Warunki zawsze są niedoskonałe. Pytanie brzmi: czy masz zasady, których nie porzucisz nawet pod presją, czy nie masz ich wcale. Ty wybierasz model „w pewnym sensie tak, a w pewnym nie”, bo chcesz mieć komfort miękkiego lądowania w każdej sytuacji. To nie jest elastyczność — to kapitulacja zapakowana w ładne słowa

Dyszyński napisał:
Czy ja sam nie będę miał poczucia niesmaku do samego siebie?… – Na pewno nieraz będę je miał, bo ubrudzony w jakimś stopniu będę.


To jeden z najbardziej kuriozalnych momentów twojej wypowiedzi. Otwarcie deklarujesz, że świadomie podejmujesz działania, które sam uznajesz za obrzydliwe, ale to robisz, bo… nie chcesz wyglądać źle? Czy zdajesz sobie sprawę, jak absurdalne jest to w kategoriach logiki etycznej czy intelektualnej? Robisz coś, co uważasz za błędne, tylko dlatego, że boisz się opinii innych. I nazywasz to jeszcze „pośrednią drogą”? To nie pośrednia droga. To rezygnacja z zasad w imię komfortu psychicznego

Dyszyński napisał:
Mam nadzieję, że znajdę jednak i takich obserwatorów dyskusji, którzy docenią mój styl dyskutowania i moje wartości.


A więc cały ten wielopiętrowy wywód, to ciągłe rozważanie „jak mnie odbiorą”, ta cała autorefleksyjna poza — wszystko to służy czemu? By znaleźć grupę ludzi, która cię pochwali. Szukasz poklasku, nie prawdy. Zamiast sformułować myśl, bronić jej, przedstawić argumenty i uznać konsekwencje, ty układasz wszystko tak, by spodobać się określonej grupie komentatorów. I to ma być poważne podejście do rozmowy?

Ten tekst nie jest przejawem pokory, ani uczciwości intelektualnej. To jest głęboko przemyślana, językowo sprawna i emocjonalnie miękka strategia samoobrony. Żadnych twardych deklaracji. Zero klarownych odpowiedzialności. Wszystko jest „może”, „chyba”, „częściowo”, „przy pewnych warunkach”. Ta mentalność uniku i rozmycia to klasyczny mechanizm, który nie prowadzi do głębi, tylko do stagnacji. Jeśli chcesz być traktowany poważnie, musisz zacząć pisać i działać jak ktoś, kto ponosi odpowiedzialność za to, co mówi. Na razie piszesz jak ktoś, kto całe życie ucieka przed ostrym światłem racjonalnej konfrontacji

Chcesz być „rozumiany”, „doceniony”, „niedostrzeżony jako agresor” – czyli chcesz wizerunku bez konsekwencji. Ale prawdziwa rozmowa, intelektualnie uczciwa, wymaga ryzyka: ryzyka bycia nieodebranym tak, jak byś sobie życzył. Ty nie jesteś gotowy na to ryzyko — więc zamiast wchodzić w realny dialog, produkujesz teksty, które są jedynie tautologicznymi kręgami autouzdrawiania

To nie jest dialog. To monolog do lustra
_________________
Apologetyka.info


@@@@@


Wysłany: Czw 4:49, 25 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Otwarcie deklaruję, że nie ma idealnego wyjścia, czyli że za standard uważam, iż są (trudne) wybory, które zawsze zostawią mi niedosyt.


Skoro od razu przyznajesz, że nie ma idealnego wyjścia i że większość wyborów pozostawia niedosyt, to po co w ogóle tworzyć z tego jakieś wielkie filozoficzne rozważania? To banał, który zna każdy zdrowo myślący człowiek. Nie ma w tym nic odkrywczego ani wnikliwego — tylko banał, który powtarzasz jak mantrę, żeby udawać, że rozumiesz świat lepiej niż inni

Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że tak jest uczciwiej, niż udawać przed sobą, że jakiś tam wybór, który i tak zrobię, po jego zrobieniu miałby mi anulować wszystkie przesłanki przeciw niemu.


No właśnie, robisz z tego problem, który wcale nie jest problemem, a normalnym stanem ludzkiego działania. To naturalne, że po dokonaniu wyboru skupiasz się na tym, co go usprawiedliwia, a nie na minusach — to mechanizm psychologiczny pozwalający funkcjonować bez wiecznego rozdarcia i frustracji. Próbujesz na siłę wywracać coś, co jest elementem zdrowego rozsądku i umiejętności radzenia sobie z konsekwencjami

Michał Dyszyński napisał:
Tak widzę ten świat, siebie w nim, całą rzeczywistość, że całkowicie jednoznacznych, satysfakcjonujących na 100% wyborów jest zdecydowana mniejszość. Większość jest wyborem opcji nieidealnej, czasem wręcz tzw. mniejszego zła.


Powtarzasz to jak mantrę, ale nie wnosisz nic poza powtórzeniem truizmu. To, że wybory często są trudne i wymagają kompromisu, nie jest żadną filozoficzną głębią, lecz elementarną oczywistością. Używasz tu słów „mniejsze zło” jak zaklęcia, ale nie robisz nic, by pokazać, jak ten bilans ma być rzetelnie dokonany, ani co decyduje o tym, że coś jest „mniejsze”. Taka powierzchowność i brak precyzji świadczy o braku realnej refleksji

Michał Dyszyński napisał:
Za największe zaś tu zło uważam… Oszukiwanie się! W szczególności właśnie to oszukiwanie się, iż skoro uznałem jakąś opcję za „moją”, to mam zapomnieć o wszystkim, co by ją mogło podważać, a wywyższać masywnie to, co miałoby ją potwierdzać.


Dyszyński właśnie przyznał, że sam siebie oszukuje

Michał Dyszyński napisał:
Zwykle jest tak, że gdy coś wybieram, to choć staram się wybrać opcję najlepszą, to jednak o tym, że jest ona najlepsza DECYDUJE BILANS PLUSÓW I MINUSÓW.


Twój „bilans plusów i minusów” to naiwne uproszczenie rzeczywistości. Życie nie jest sumą punktów na kartce papieru, gdzie można spokojnie zważyć zalety i wady każdej decyzji. W grę wchodzą emocje, wartości, kontekst, nieprzewidywalność i wiele innych czynników, które wywracają tę prostą kalkulację do góry nogami. To, że tak chętnie sprowadzasz życie do jakiegoś prostego rachunku, pokazuje, jak mało rozumiesz jego złożoność. Chcesz udawać intelektualistę, a tak naprawdę oferujesz powierzchowny, schematyczny i płytki sposób myślenia

Twoje rozważania nie są ani oryginalne, ani głębokie. Powtarzasz banały i oczywistości, które zna każdy, a w dodatku nie dostrzegasz naturalnych mechanizmów psychologicznych, które sam potępiasz, gdy nie pasują do twojej wizji. Twoja analiza jest pełna sprzeczności, uproszczeń i hipokryzji. Jeśli naprawdę chcesz być uczciwy wobec siebie i innych, to zacznij od poznania własnej psychiki i realiów życia, zamiast snuć na siłę filozofię z banałów

Dyszyński próbuje się mądrzyć, jakby odkrył Amerykę, a tak naprawdę rzuca truizmy na poziomie banału. Każdy zdroworozsądkowy człowiek, nawet ten najmniej wnikliwy, wie, że w życiu nie ma idealnych wyborów, a decyzje często wymagają kompromisów. To żadna rewelacja, tylko oczywistość, którą potwierdza codzienność. Po co więc robić z tego filozofię, jakby był to jakiś wyjątkowy i nowatorski pomysł? Co więcej, Dyszyński przyznaje, że często trzeba wybierać „mniejsze zło”, co jest dokładnie tym, co robi większość ludzi na świecie — a więc nic odkrywczego, nic nowego, nic inspirującego

Jednak najbardziej irytujące jest jego ujadanie na „oszukiwanie się” przez wybieranie i późniejsze zapominanie o minusach własnych decyzji. To jest kompletna hipokryzja i brak konsekwencji. Przecież naturalną rzeczą jest, że człowiek po podjęciu decyzji stara się ją obronić i racjonalizować, bo inaczej żyłby w ciągłym chaosie wątpliwości i niepewności. Jeśli Dyszyński tego nie rozumie, to znaczy, że albo nie zna podstaw psychologii, albo udaje, by zgrywać jakiegoś oświeconego myśliciela. Każdy normalny człowiek, niezależnie od poglądów, broni swoich wyborów i minimalizuje wewnętrzne sprzeczności, bo to jest mechanizm przetrwania psychicznego, a nie „oszukiwanie się” w sensie pejoratywnym

Poza tym, jego rozumienie bilansu plusów i minusów jest tak powierzchowne, że aż boli. Dyszyński nie uwzględnia, że decyzje nie są tylko sumą racji „za” i „przeciw” w abstrakcyjnej skali. W rzeczywistości kontekst, emocje, wartości, konsekwencje długoterminowe i wiele innych czynników wchodzi do gry, co czyni jego ujęcie trywialnym i płytkim. Próba sprowadzenia życia do prostego rachunku plusów i minusów to schematyczne, wręcz infantylne myślenie, które nie oddaje złożoności rzeczywistości

Trzeba jasno powiedzieć, że ta cała deklaracja „uczciwości” i „realizmu” Dyszyńskiego to tylko pozór intelektualnej pokory, pod którym kryje się wygodna postawa rozmywania odpowiedzialności. Skoro wszystko jest wyborem mniejszego zła i zawsze pozostaje niedosyt, to można usprawiedliwiać niemal wszystko i nie ponosić konsekwencji za żadne decyzje. To jest wygodne, ale destrukcyjne i prowadzi do paraliżu moralnego

Dyszyński przedstawia banały jako wielkie odkrycia, nie rozumie podstawowych mechanizmów psychologicznych, a jego wizja decyzji jest uproszczona, niekonsekwentna i pozbawiona realnego znaczenia. Jego wywód jest przykładem pseudointelektualnej pozerki, a nie rzetelnej analizy

Michał Dyszyński napisał:
Nie zrozumiałeś mojej intencji, gdy pisałem o tym, że myślę o tym, jak mnie ludzie odbiorą. Szukam nie poklasku, a W OGÓLE KRYTERIUM OCENY.


Rozjeżdżasz się totalnie. Mówisz, że nie szukasz poklasku, tylko kryterium oceny, a zaraz potem zajmujesz się wyłącznie tym, jak to twoje słowa zostaną odebrane przez innych. To jest dokładnie to samo, co szukanie poklasku, tyle że próbujesz to ładnie nazwać. Kryterium oceny bez odbioru nie istnieje, bo ocena jest zawsze subiektywna i opiera się na odbiorze. Więc albo masz świadomość, że przekazujesz coś pod publikę i oczekujesz ich reakcji, albo kłamiesz, że ci to nie gra roli

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli coś komunikuję, to zawsze czynię z myślą o odbiorze, czyli o tych ludziach, którzy będą interpretowali moje słowa. Nie piszę na publicznym forum wyłącznie dla samego siebie (nieraz dla samego siebie też, ale jednak jeśli w ogóle coś publikuję, to z myślą, że może ktoś to przeczyta).


Jasne, czyli jednak chcesz, żeby ktoś cię czytał i ocenił. Więc po co się teraz tłumaczysz, że nie zależy ci na poklasku? Kto tu nie rozumie własnych intencji, czy udajesz? Sam się gubisz w swoich argumentach i robisz z siebie koguta, który pieje, ale nie wie, o co mu chodzi

Michał Dyszyński napisał:
Z moich doświadczeń zaś mi wynika, że będzie niemal zawsze SZEROKIE SPEKTRUM ODBIORÓW. Do niektórych ludzi mój styl komunikowania się nie trafi nigdy, bo jest między nami za wielka różnica pojmowania i odczuwania danego zagadnienia. Są tacy, do których trafię częściowo, a są tacy, którzy uznają moje uwagi za wartościowe.


No właśnie, a ty sam tworzysz sobie alibi, że skoro odbiory będą różne, to możesz mówić co chcesz, a i tak zawsze będziesz miał rację, bo ktoś przecież "zrozumie cię dobrze". To zwykłe frajerstwo i unikanie odpowiedzialności za swoje słowa. Jeśli nie potrafisz trafić do wszystkich, to znaczy, że twój przekaz jest albo słaby, albo niejasny, albo po prostu śmieszny. Nie ma nic uniwersalnego w twojej przypowieści o siewcy – to tylko tani chwyt, którym chcesz przykryć fakt, że większość odbiorców cię oleje, bo nie masz nic wartościowego do przekazania

Michał Dyszyński napisał:
Ciekawy w tym kontekście jest nawet wkład z Biblii – znana przypowieść o siewcy, siejącym pszenicę, zaś ziarna trafiają na różną glebę – czasem żyzną, a czasem między ciernie, czy na glebę zbyt twardą, aby ziarno wykiełkowało. Choć domyślnie ta przypowieść odnosi się do słów samej Ewangelii, to uważam, iż jej wydźwięk jest uniwersalny – on dotyczy każdego komunikowania się, które ma wielu różnych odbiorców.


Podpierasz się Biblią jak jakimś autorytetem, ale to tylko świadczy o twoim braku oryginalności i wyobraźni. Nie potrafisz wyjść poza oczywistości i masz potrzebę przypinać się do znanych tekstów, żeby twoje brednie wyglądały na poważne. To, że coś jest "uniwersalne", nie oznacza, że masz coś wartościowego do powiedzenia. Biblii nie trzeba cytować, żeby zrozumieć, że ludzie inaczej odbierają komunikaty. To jest tak banalne, że aż żenujące, że musisz to specjalnie wyciągać jako argument

Michał Dyszyński napisał:
Pracując w zawodzie nauczyciela musiałem uwzględniać tę okoliczność w mojej pracy, starając się dostosowywać mój przekaz do możliwości mentalnych uczniów.


No właśnie – „musiałeś”, czyli robisz to z obowiązku, a nie z talentu czy przekonania. Nic dziwnego, że twoje teksty są tak ułomne i zamulone, skoro przyjmujesz to jak przykry obowiązek. Poza tym to, że uczysz, nie czyni cię automatycznie ekspertem w komunikacji. Wręcz przeciwnie – często nauczyciele mają tendencję do zapychania tekstu wodą i kliszami, żeby nie powiedzieć nic konkretnego

Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że naiwnością byłoby oczekiwanie, iż moi odbiorcy jakoś magicznie mieliby idealnie, a do tego wszyscy identycznie odbierać to, co sobie pomyślałem o danej sprawie, gdy opisywałem ją wymyślonymi przez siebie słowami. Będzie spektrum odbiorów.


To nie jest kwestia „magii”, tylko elementarnej jasności przekazu. Jeśli coś nie trafia do odbiorcy, to albo mówisz niejasno, albo twój temat jest dla ludzi nieistotny. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego rozmywania się w „spektrum odbiorów”. Albo jasno wyrażasz myśli, albo się kompromitujesz. A ty próbujesz ukryć swoje słabości za frazesami

Michał Dyszyński napisał:
Tu osobnym pytaniem jest, co właściwie jest moim CELEM, gdy np. coś opisuję tu na sfinii? - Przekonać do swojego stanowiska?… Częściowo tak. Ale nie za wszelką cenę.


No właśnie – czyli jednak chcesz przekonać, ale nie do końca. Co to za cel, który nie jest celem? Albo chcesz przekonać, albo nie. Takie wywody są tak samo bezsensowne, jak ktoś mówiący „Chcę schudnąć, ale nie zamierzam ograniczać jedzenia ani ćwiczyć”. Taka twoja argumentacja jest płaska i pozbawiona konsekwencji

Michał Dyszyński napisał:
Przekonywanie do mojego stanowiska wyznacza mi w jakiś sposób główną linię przekazu, to wokół niej moja argumentacja się kręci, a więc też i poprzednio na ten cel się powoływałem. Uważam, że jest to uczciwy cel, bo byłbym hipokrytą, jeślibym kierował słowa ku jakiejś publice, jednocześnie deklarując, iż na ich odbiorze zupełnie mi nie zależy.


Nagle pojawia się „uczciwość”, która do tej pory była ci obca. Co za hipokryzja, sam sobie przeczyć próbując. Przez cały czas mówisz, że nie zależy ci na poklasku, ale teraz twierdzisz, że zależy, bo inaczej byłbyś hipokrytą. To tylko pokazuje, że sam nie wiesz, co myślisz i piszesz

Michał Dyszyński napisał:
Jednak owo słowo „przekonywanie” do moich racji ma chyba nieco inny cel, niż większość ludzi to traktuje, a w szczególności chyba inny, niż spodziewałbym się u Ciebie.

No jasne, masz jakieś „inne” przekonywanie, bo ty to taki światowy i wyjątkowy filozof jesteś. Tylko nie wiesz, że większość ludzi rozumie to słowo normalnie – czyli chcesz ich przekonać, a nie tylko sobie pogadać. Ty za to się bawisz w intelektualne gimnastyki, żeby nie przyznać, że zależy ci na zwykłej manipulacji

Michał Dyszyński napisał:
Bo, w odróżnieniu od osób o silnie rywalizacyjnym, polemicznym, apologetycznym, a w szczególności NAPIERAJĄCYM stylu argumentacji moje przekonywanie mają z góry ustawione jeden podstawowy warunek. Ten warunek brzmi: ABSOLUTNIE, ale to naprawdę absolutnie nie chcę, aby uznano moje racje w trybie nieszczerości!


Człowieku, nie bądź śmieszny. Przekonywanie bez choćby odrobiny nacisku i presji to fikcja. Zawsze jest jakiś kontekst społeczny, interes czy emocje, które wpływają na odbiór. Twój idealistyczny, „nienachalny” styl jest albo naiwnością, albo zaklinaniem rzeczywistości. Nikt nie przekonuje bez jakiejkolwiek chęci nacisku, to po prostu niemożliwe

Michał Dyszyński napisał:
Inaczej mówiąc, nie godzę się na to, aby ktoś przyznał mi rację, z tego tytułu, że ja tego chciałem.


Jak to nie godzisz się? Cały twój wywód jest o tym, że chcesz, żeby ci przyznano rację, ale tylko jeśli będzie to szczere. To jest klasyczna sprzeczność. Przecież każdy przyznaje komuś rację z jakiegoś powodu — choćby dlatego, że chce coś zyskać albo unika konfliktu. Twoje „niegodzenie się” jest tylko pozą i pustym frazesem

Michał Dyszyński napisał:
To, że chcę kogoś przekonać, ten ktoś (w mojej intencji) powinien ZIGNOROWAĆ, a przy odbiorze moich słów SKUPIĆ SIĘ MAKSYMALNIE NA TYM, CO CZUJE ON SAM, w pełni swojej szczerości.


To jest kompletny absurd. Przekonywanie polega na wpływaniu na uczucia i myśli odbiorcy. Jak ktoś ma „ignorować”, że ty chcesz go przekonać? Jak ktoś ma się skupiać wyłącznie na sobie, ignorując twoje intencje? To przeczy całemu sensowi komunikacji. Albo się bawisz w jakieś intelektualne gierki, albo nie masz pojęcia, jak działa argumentacja

Michał Dyszyński napisał:
Jeśliby zaś ktoś by miał zamiar przyznać mi rację dlatego, że uważa, że to jest korzystne dla niego finansowo, albo prestiżowo, to też niech taki oszust spierdala, bo ja wzgardzę takim „uznaniem” przez niego moich racji.


Wszystko jasne, ty oczekujesz autentyczności, ale ignorujesz fakt, że ludzie to istoty społeczne i zawsze działają w jakimś interesie. Twoja wyższość moralna jest tylko pretensjonalnym gestem, który nijak się ma do realiów. W praktyce nikt nie rozstrzyga racji bez motywacji, więc jesteś po prostu oderwany od rzeczywistości

Michał Dyszyński napisał:
Jeślibym ja z kolei „przekonał” kogoś to moich racji w ten sposób, że napierałem na niego moją namolnością, groźbami, szantażami, okazaniem się ważnym, albo szanowanym, to niech ktoś tak motywowany do „przekonania się” do mnie spierdala i nie zawraca mi głowy, zaś ja sam wtedy powinienem też zamilknąć, już się nie odzywać, tylko sobie kamień młyński uwiesić na szyi i rzucić się w morze.


Czyli co, dopuszczasz tylko przekonywanie w stylu „proszę bardzo, pomyśl sobie sam”, a jak ktoś użyje siły argumentu albo statusu, to masz się od razu topić? No, gratuluję idealizmu. Nie zauważasz, że to czysta naiwność i zupełny brak zrozumienia, jak funkcjonują dyskusje. Jeśli chcesz przekonywać bez żadnej determinacji, to po prostu daj sobie spokój z publicznym pisaniem

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego robię co mogę, aby mój przekaz był NIENAMOLNY, aby zawsze otwarte były w nim obie opcje, bo to nie z powodu mojej presji mój odbiorca ma podjąć decyzję, lecz z powodu WŁASNEGO UCZCIWEGO INTELEKTUALNIE OSĄDU sprawy.


„Nienamolność” brzmi jak wymówka dla braku konsekwencji i zdecydowania. Jeśli chcesz przekonać, musisz w końcu zacząć naciskać, a nie mówić do odbiorców jak do przedszkolaków. Twój styl to tylko rozmywanie się i brak odwagi, by jasno postawić sprawę

Michał Dyszyński napisał:
Myślę, że zupełnie inaczej definiujemy nasze wygrane i porażki w dyskusji. Sądząc z tego, jak argumentujesz, Twoim sukcesem będzie sytuacja, gdy przekonasz kogoś nieustępliwością, twardością wypowiedzi, okazaniem się jako autorytet, któremu się nie odmawia, na którego słowa nie patrzy się krytycznie, tylko bez szemrania akceptuje, co zostało powiedziane.


Sposób, w jaki mnie obrażasz, to tylko znak, że nie masz nic do powiedzenia poza osobistymi wycieczkami. Owszem, skuteczna argumentacja wymaga zdecydowania i pokazania siły, bo tylko wtedy zmuszasz kogoś do zastanowienia się. Twój pasywno-uległy styl to recepta na bycie ignorowanym i ośmieszanym

Michał Dyszyński napisał:
Zaś Twoją porażką będzie sytuacja, w której ktoś krytycznie spojrzał na Twoje argumenty, a potem stwierdził, iż go nie przekonałeś.


Twoja „porażka” to nieudolna próba zmiany zdania innych bez realnych narzędzi perswazji. Krytyczne podejście do argumentów to naturalna rzecz i nie ma w tym nic złego. Problem jest taki, że ty nawet nie potrafisz swoich racji bronić przed krytyką

Michał Dyszyński napisał:
Moim zaś sukcesem będzie sytuacja, w której mój odbiorca, dzięki moim słowom UJRZAŁ W SZCZEROŚCI OMAWIANY PROBLEM W SPOSÓB GŁĘBSZY, LEPSZY, NIŻ GO WIDZIAŁ POPRZEDNIO.


Twoje wyobrażenie o „szczerości” i „głębi” to tylko pusta retoryka. Odbiorca nie jest twoim uczniem, któremu masz pokazać drogę do oświecenia. Jego prawo jest kwestionować i nie zgadzać się. Twoje samozachwyty są żenujące i pokazują, jak bardzo oderwałeś się od realiów dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli przy tym przyznał mi rację – byłoby fajnie. Jeśli zostanie przy innym zdaniu, to będzie drugie fajnie (choć może mniej przyjemne, mniej satysfakcjonujące). Byle tylko ów ktoś niczego w sobie nie zakłamał, byle nie czuł się zmuszony do nieszczerości, byle nie uległ pokusie kupczenia swoimi rozpoznaniami w imię zaspokojenie mojej próżności, mojego poczucia bycia autorytetem, czy też z podobnych powodów tylko skierowanych na inne osoby.


To, że „będzie fajnie”, jeśli ktoś się z tobą zgodzi lub nie – to jest taki poziom banału, że aż ręce opadają. Jednocześnie dramatyzujesz swoją próżność i autorytet jakbyś był wielką gwiazdą intelektu, podczas gdy w praktyce jesteś tylko kolejnym nudnym gadułą bez przekonujących argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Moją sromotną porażką jest zaś sytuacja, gdy odbiorca mojej argumentacji został skłoniony do NIESZCZEROŚCI w traktowaniu danej sprawy.


I tu właśnie tkwi twoja hipokryzja. Tak bardzo boisz się „nieszczerości” u innych, a sam przez cały tekst próbujesz się wyłączyć z naturalnej gry wpływów, nacisków i emocji, które towarzyszą każdej dyskusji. Twoja idealistyczna postawa jest naiwna i niepraktyczna

Michał Dyszyński napisał:
Uważam zatem, że o niebo lepsze jest szczere i uczciwe zaprzeczenie przez kogoś mojej argumentacji, niż nieszczere jej przyklaskiwanie.


Twoje słowa brzmią jak dziecięce marzenie. W rzeczywistości ludzie nie zawsze są tak idealistyczni

Michał Dyszyński napisał:
Nie zrozumiałeś mojej intencji, gdy pisałem o tym, że myślę o tym, jak mnie ludzie odbiorą. Szukam nie poklasku, a W OGÓLE KRYTERIUM OCENY. Jeśli coś komunikuję, to zawsze czynię z myślą o odbiorze, czyli o tych ludziach, którzy będą interpretowali moje słowa. Nie piszę na publicznym forum wyłącznie dla samego siebie (nieraz dla samego siebie też, ale jednak jeśli w ogóle coś publikuję, to z myślą, że może ktoś to przeczyta). Z moich doświadczeń zaś mi wynika, że będzie niemal zawsze SZEROKIE SPEKTRUM ODBIORÓW. Do niektórych ludzi mój styl komunikowania się nie trafi nigdy, bo jest między nami za wielka różnica pojmowania i odczuwania danego zagadnienia. Są tacy, do których trafię częściowo, a są tacy, którzy uznają moje uwagi za wartościowe.


Zacznijmy od tego, że Dyszyński wplata tu jakąś „nieskazitelną” intencję szukania kryterium oceny, a nie poklasku, co jest oczywistym zamaskowaniem próby zmiękczenia krytyki i podtrzymania własnej pozycji. Każdy, kto publikuje, tak naprawdę chce poklasku — to jest warunek nie do uniknięcia, bo jeśli nie zależałoby mu na pozytywnym odbiorze, to po co się w ogóle wysilać? Twierdzenie, że chodzi o „kryterium oceny” to erystyczny chwyt, mający na celu rozmycie celu komunikacji i zbudowanie pozoru obiektywizmu. Gdzie tu logika, skoro jednocześnie Dyszyński przyznaje, że styl jego komunikacji nie trafia do wszystkich, a mimo to nie kwestionuje swoich słów? To pokazuje zwykłe niezrozumienie samej istoty komunikacji — jeśli ktoś nie trafia do odbiorców, to nie jest to wina „różnicy pojmowania”, tylko ewidentna porażka w dostosowaniu przekazu, a nie żadne wyimaginowane „spektrum odbiorów”

Michał Dyszyński napisał:
Ciekawy w tym kontekście jest nawet wkład z Biblii – znana przypowieść o siewcy, siejącym pszenicę, zaś ziarna trafiają na różną glebę – czasem żyzną, a czasem między ciernie, czy na glebę zbyt twardą, aby ziarno wykiełkowało. Choć domyślnie ta przypowieść odnosi się do słów samej Ewangelii, to uważam, iż jej wydźwięk jest uniwersalny – on dotyczy każdego komunikowania się, które ma wielu różnych odbiorców.


Wyciąganie biblijnych przypowieści na poparcie własnej teorii o komunikacji to już poziom żenującej demagogii. Dyszyński próbuje tu zbudować fałszywą analogię, by wytłumaczyć własną niezdolność do przekonania wszystkich do swoich racji — to nie jest „uniwersalny wydźwięk”, tylko próba usprawiedliwienia własnej erystyki i potencjalnych porażek argumentacyjnych przez zawoalowane odwołanie do metafory, która niczego nie rozwiązuje

Michał Dyszyński napisał:
Pracując w zawodzie nauczyciela musiałem uwzględniać tę okoliczność w mojej pracy, starając się dostosowywać mój przekaz do możliwości mentalnych uczniów. Uważam, że naiwnością byłoby oczekiwanie, iż moi odbiorcy jakoś magicznie mieliby idealnie, a do tego wszyscy identycznie odbierać to, co sobie pomyślałem o danej sprawie, gdy opisywałem ją wymyślonymi przez siebie słowami. Będzie spektrum odbiorów.


Tu jawnie sprzeczasz się sam ze sobą. Z jednej strony mówisz, że dostosowujesz przekaz do możliwości odbiorców, z drugiej — że nie można oczekiwać, by wszyscy odbierali go jednakowo. Jeśli to prawda, to znaczy, że twoje „dostosowanie” jest powierzchowne i nic nie warte, bo to jak dostosować przekaz, który i tak jest odbierany bardzo różnie? To twój przekaz jest słaby, nie odbiorcy. W dodatku nazywanie „naiwnością” oczekiwania, że przekaz zostanie przyjęty choćby w większości, to kompletna rezygnacja z odpowiedzialności za własne słowa

Michał Dyszyński napisał:
- Przekonać do swojego stanowiska?… Częściowo tak. Ale nie za wszelką cenę.


Jak nie za wszelką cenę, skoro poświęcasz tyle miejsca na rozważania o tym, by nikt nie przyznawał ci racji z fałszu? To jest klasyczny paradoks: twierdzisz, że zależy ci na prawdzie, ale jednocześnie chcesz przekonać innych. To nie da się pogodzić bez erystyki — albo chcesz zwyciężyć, albo być „uczciwy”. Jeśli naprawdę ci zależało na prawdzie, to po co jeszcze kalkulować, kto i dlaczego ci przyzna rację? Twoja argumentacja to jedynie wykręt, by wyglądać na moralistę, a jednocześnie nie odpuścić polemiki

Michał Dyszyński napisał:
Mój warunek brzmi: ABSOLUTNIE, ale to naprawdę absolutnie nie chcę, aby uznano moje racje w trybie nieszczerości!


To tylko pusta deklaracja, która w praktyce oznacza, że jesteś wrażliwy na krytykę i nie potrafisz przyjąć, że ktoś mógł cię przekonać. Ustawiasz się w roli nieomylnego moralisty, który za wszelką cenę chce uniknąć krytycznej oceny swojej argumentacji. To nie jest postawa intelektualnie uczciwa, ale czysta erystyka maskująca strach przed prawdziwym dyskursem

Michał Dyszyński napisał:
Nie godzę się na to, aby ktoś przyznał mi rację, z tego tytułu, że ja tego chciałem. [...] Jeśli ktoś miałby przyznać mi rację dlatego, że chce mi tym zrobić przyjemność, to… NIECH SPIERDALA.


Słowem potwierdzasz, że twoja komunikacja to nie dialog, tylko scena, gdzie masz rolę, którą broniąc ego, wykluczasz wszelką sympatię, kompromis i współpracę. To hipokryzja, bo sam przecież oczekujesz, że ludzie czytający twoje słowa zaakceptują twoje racje – to jest próba manipulacji emocjonalnej pod pozorem „szczerości”. Takie podejście odstrasza każdego rozsądnego rozmówcę

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego robię co mogę, aby mój przekaz był NIENAMOLNY, aby zawsze otwarte były w nim obie opcje, bo to nie z powodu mojej presji mój odbiorca ma podjąć decyzję, lecz z powodu WŁASNEGO UCZCIWEGO INTELEKTUALNIE OSĄDU sprawy.


Kłamiesz w żywe oczy, bo każdy, kto zna choć trochę psychologię komunikacji, wie, że „nienamolność” i „otwarte opcje” to zwykle erystyczne sztuczki, które pozwalają trzymać kontrolę nad rozmową, nie dopuszczając do realnej wymiany myśli. W rzeczywistości tworzenie „otwartych opcji” jest często pozorem, pod którym kryje się brak konkretów i odpowiedzialności za swoje słowa

Michał Dyszyński napisał:
Sądząc z tego, jak argumentujesz, Twoim sukcesem będzie sytuacja, gdy przekonasz kogoś nieustępliwością, twardością wypowiedzi, okazaniem się jako autorytet, któremu się nie odmawia, na którego słowa nie patrzy się krytycznie, tylko bez szemrania akceptuje, co zostało powiedziane.


A więc sam przyznajesz, że moja metoda jest ci obca i że twoim ideałem jest raczej rozmowa bez walki, bez konfrontacji, oparta na wzajemnym szacunku i wolności wyboru. Ale to tylko zaklinanie rzeczywistości, bo każdy kto choć raz rozmawiał na trudne tematy, wie, że jeśli nie ma stanowczości i nieustępliwości, to rozmowa szybko rozmywa się w pustych słowach i braku konkretnych efektów

Michał Dyszyński napisał:
Moim zaś sukcesem będzie sytuacja, w której mój odbiorca, dzięki moim słowom UJRZAŁ W SZCZEROŚCI OMAWIANY PROBLEM W SPOSÓB GŁĘBSZY, LEPSZY, NIŻ GO WIDZIAŁ POPRZEDNIO.


Tylko że to jest jedynie wyidealizowana, naiwnie utopijna wizja, która nigdy nie sprawdza się w praktyce. W realnej dyskusji ludzie często nie chcą, nie mogą, albo nie potrafią „ujrzeć w szczerości” i „głębszym spojrzeniu” — to są kolejne mity, którymi okraszasz swoją erystykę, by wyglądać na człowieka ponad podziałami i manipulacjami, podczas gdy w rzeczywistości boisz się konfrontacji i prawdziwej krytyki.

W sumie całość twojej argumentacji to wyrafinowana gra na pozorach — udajesz, że szukasz prawdy i szczerości, a w praktyce jedynie bronisz swojej pozycji, unikając odpowiedzialności i krytyki, wciskając te same banały o „spektrum odbiorów” i „nienamolności”, które są zwykłym erystycznym gniotem bez pokrycia w rzeczywistości. To typowe dla liberałów kombinowanie na poziomie intelektualnego uników i maskowania własnych słabości pod płaszczykiem wielkiego ideału wolności i uczciwości. Nie przekonujesz, bo sam nie potrafisz sobie jasno odpowiedzieć na podstawowe pytanie — czy chcesz wygrać dyskusję, czy tylko być „uczciwym” na pokaz. I w tym tkwi twoja porażka

Michał Dyszyński napisał:
Właściwie to nawet wzmocniłbym ten mój warunek, który upoważnia uznanie przez kogoś moich racji za wartościowe – ja nie tylko nie godzę się tu na jawną nieszczerość, lecz nawet na jakąś formę ograniczenia swojego domyślnego krytycyzmu przy odbiorze moich słów.


Nie, Dyszyński, jesteś tu absolutnie niespójny i sprzeczny sam ze sobą. Twierdzisz, że nie zgadzasz się na „ograniczenie domyślnego krytycyzmu”, ale zaraz potem wykluczasz wszelkie próby „przyznania racji po łebkach”. Kto konkretnie ma decydować, co jest „po łebkach”, a co nie? To nie jest żadna obiektywna miara, tylko wywyższona i arbitralna ocena, którą sam sobie przypisujesz. A więc faktycznie wymuszasz formę swojej argumentacji na odbiorcy pod groźbą „nie satysfakcjonowania się” tym, co dostaje. To już nie jest szczery dialog, tylko manipulacja

Michał Dyszyński napisał:
Proszę, aby moje słowa potraktował KRYTYCZNIE. Choć myślę tu o krytycyzmie zrównoważonym – czyli też nieprzesadzonym, nie zamienionym w krytykanctwo, lecz krytycyzmie zbilansowanym, bezstronnym, czujnym, który RÓWNO WAŻY ZA I PRZECIW.


Co to za bezsensowne wywody? Wzywasz do krytycyzmu, ale sam przed chwilą odrzucasz możliwość, że ktoś mógłby przyznać ci rację, bo „nie chce ci zrobić łaski”? Żądasz, by twój krytycyzm był „zrównoważony”, ale przyjmujesz tylko taki, który tobie pasuje. Jesteś absolutnym tyranem własnego dyskursu, który żąda od innych tylko takiej krytyki, która pasuje do twojej wizji

Michał Dyszyński napisał:
Przyznawanie zaś mi racji pod presją, albo dla przypodobania się mi, będę traktował jako despekt wobec mnie – nawet w pobliżu znieważenia mnie, jako uczciwego intelektualnie partnera.


Czyli mówisz, że jeśli ktoś się zgadza z tobą, bo chce się przypodobać albo z korzyści, to jest to „znieważenie” ciebie? A co z twoją własną postawą? Czy nie jest to w rzeczywistości forma narcystycznego egoizmu? Żądasz od innych, by byli wobec ciebie absolutnie „uczciwi” i „szczerzy”, a sam nie dopuszczasz nawet możliwości, że ktoś może inaczej spojrzeć na sprawę, albo że twój sposób wymuszania formy dyskusji jest ograniczający i toksyczny. Jesteś jak wyrocznia, której wolno jedynie mówić, a innym nie wolno reagować inaczej niż według twoich zasad

Michał Dyszyński napisał:
Na identycznej zasadzie traktuję też – zwrotnie – przekaz od strony ludzi. To z szacunku dla tych ludzi, którzy mi coś starają się powiedzieć, daję im swój szczery krytycyzm, nie zapewniam żadnej „taryfy ulgowej”, bo tylko taka postawa wg mnie oznacza, że potraktowałem ich słowa poważnie, a nie zignorowałem ich znaczenia, aby mieć ich tylko z głowy, nie potraktowałem ich "na odczepnego".


Szanujesz tylko wtedy, gdy inni zgadzają się z tobą i przyjmują twoje zasady? Nie ma w tym żadnego prawdziwego szacunku, tylko egocentryczne dyktowanie, jak ludzie mają myśleć i reagować. To jest dokładnie ten rodzaj aroganckiej postawy, której sam tak nienawidzisz u innych

Michał Dyszyński napisał:
W podobny sposób traktuję też moją relację z Bogiem – Jemu też staram się dać to coś, co uważam za mentalnie najlepsze – moją szczerość, uczciwość w potraktowaniu Jego Osoby, i Jego Słów.


Tu wychodzi cała hipokryzja twojej narracji. Mówisz, że jesteś szczery i uczciwy wobec Boga, ale nie potrafisz być szczery i uczciwy wobec ludzi, skoro dyktujesz im, jak mają odbierać i przyznawać ci rację. Nie, Dyszyński, ta twoja „szczerość” to po prostu zakamuflowana forma manipulacji i żądania absolutnej kontroli nad tym, co inni mają myśleć. Nie potrafisz przyjąć, że ludzie mogą mieć odmienne zdanie i że to nie jest „nieszczerość”, tylko po prostu inny punkt widzenia

Twoja erystyka nie jest wcale uczciwym dialogiem, ale wymuszaniem swojego autorytetu i ograniczaniem prawdziwej wolności dyskusji. Nie licz na to, że ktokolwiek potraktuje cię poważnie, jeśli będziesz dalej uprawiał tę „dyskursywną dyktaturę”
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Czw 14:17, 25 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Ja nie mam opisywanego wyżej problemu z niepewnością. Może dlatego, że ja w ogóle nie postrzegam mojego życia, ani nawet dyskusji jako walki, w której koniecznie trzeba kogoś pokonać, albo wykazać, że się jest wyżej, albo określić decyzję jako ostateczną, najlepszą. Zwyczajnie do niczego mi to nie jest potrzebne.


Zacznijmy od podstaw: sam fakt, że deklarujesz brak potrzeby „wygrywania” w dyskusji, nie jest żadnym argumentem, tylko opisem własnych preferencji. Po drugie – samo zaprzeczenie istnienia potrzeby wygrywania... nie znosi realnej obecności tej potrzeby. Bardzo często to właśnie ci, którzy obsesyjnie mówią o „niewalce”, „niezwyciężaniu” i „czystości intencji”, działają w najbardziej narcystycznym i ukrycie dominacyjnym trybie – tylko z innej flanki. Twoja metoda nie jest pozbawiona rywalizacji – ona jest po prostu zakamuflowana i ubrana w moralistyczny język samopodziwu

Deklaratywny pacyfizm epistemiczny nie jest równoznaczny z rzeczywistym wyzbyciem się ambicji intelektualnej dominacji – to często strategiczna ucieczka od odpowiedzialności za własne twierdzenia. Jeśli nie bronisz swoich tez jakby od nich coś zależało, to po co w ogóle je głosisz? Po co tworzysz rozbudowaną narrację o własnym podejściu do poznania, jeśli zarazem twierdzisz, że „nie zależy ci” na tym, jak zostaniesz odebrany? To wewnętrzna sprzeczność

Michał Dyszyński napisał:
Mój obraz mentalny rzeczywistości jest chłodno – analityczny. Można by go w uproszczeniu (!) rozumieć tak, że każde moje przekonanie ma swoją liczbę, która opisuje jego wiarygodność, użyteczność, klarowność na skali od 0 do 1 [...]


Z pozoru wygląda to jak przykład „epistemicznego probabilizmu”, ale w praktyce to jedynie próba wprowadzenia pseudo-matematycznego pozoru ścisłości do procesu poznawczego, który i tak jest subiektywny i nieprzejrzysty. Twoje skale 0–1 są arbitralne. Co oznacza, że klarowność przekonania wynosi np. 0,459? Na jakiej podstawie przypisujesz dokładnie taką liczbę, a nie inną? Jakie masz narzędzie pomiaru? Gdzie jest metodologia?

Tworzysz pozór obiektywizmu, ale bez żadnej formalnej walidacji. To czysty subiektywizm opakowany w technokratyczną narrację. Przypomina to dziecięcą zabawę w „grywalizację poznania” – iluzję, że można zapanować nad prawdą przez liczby. Tymczasem liczby, które tworzysz, są jedynie projekcją twojego wewnętrznego odczucia. To nie jest „chłodno-analityczne”, to jest emocjonalne i arbitralne, tylko z doklejonym sufiksem „-0,893”

Co więcej – robisz to, co wielu ludzi z nadmierną potrzebą kontroli poznawczej: fetyszyzujesz liczby jako substytut bezpieczeństwa epistemicznego, mimo że nie mają one żadnej rzeczywistej mocy wyjaśniającej. To nie jest analityczne, to jest udawana precyzja

Michał Dyszyński napisał:
U mnie prawie nic w ocenach nie jest zero-jedynkowe, tylko zawsze w odcieniach szarości, w stopniach pośrednich.


To kolejna maska: kult "szarości" jako forma ucieczki od podejmowania twardych stanowisk. Takie podejście często podszyte jest lękiem przed pomyłką, nie – jak próbujesz to przedstawiać – dojrzałością. Nie ma nic dojrzałego w unikaniu konkluzji. W wielu realnych sytuacjach życia – także poznawczych – trzeba podjąć decyzję: tak lub nie, działać lub nie działać, uznać coś za prawdę lub fałsz. „Odcienie szarości” mogą być pożyteczne w analizie, ale bezużyteczne w działaniu. Człowiek, który nie potrafi podjąć ryzyka stanowiska, nie poznaje naprawdę – on się tylko kręci wokół siebie

Michał Dyszyński napisał:
U mnie dominuje jeden cel – POZNANIE. Dla tego poznania poświęcam inne cele, które wielu ludzi chyba wciąż w dyskusjach traktuje priorytetowo – np. cel wykazania swojej przewagi nad oponentem.


Problem w tym, że twoje rzekome „poznanie” jest całkowicie autoreferencyjne – nie odwołujesz się do niczego poza samym sobą. Poznanie bez kryterium zewnętrznego to tylko introspekcja. Możesz sobie wmawiać, że masz szlachetny cel, ale jeśli cały system ocen oparty jest wyłącznie o twoje własne przekonania, to nie jest poznanie – to samopotwierdzający się system przekonań

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli nawet mi to zarzucisz (tak jak co chwila mi coś zarzucasz), to wiedz, iż ja nieustannie właśnie o tym myślę, wciąż SAM stawiam sobie ten problem przed oczy i testuję się pod kątem, czy np. nie robię czegoś bardziej dla lansu [...]


To już czysta autokreacja. Próbujesz ubrać swoje ego w szaty duchowego krytycyzmu, ale to dalej jest narracja o sobie – to nie dialog, to monolog. Twoje „ciągłe testowanie siebie” staje się tylko kolejnym sposobem na podtrzymanie własnej wyjątkowości. Mówisz: „nie jestem próżny – bo ciągle sprawdzam, czy nie jestem próżny”. To błędne koło

Michał Dyszyński napisał:
Unikam jak ognia ocen skrajnych, traktując je jako z zasady błędne [...]. Traktuję skrajność ocen jako niedojrzałość.


To kolejna dogmatyczna teza – i w dodatku samoobalająca się. Twierdzisz, że każda skrajna ocena jest błędna – a to jest właśnie… skrajna ocena. Ironia twojego stanowiska polega na tym, że próbujesz dogmatycznie narzucić relatywizm jako jedyną dojrzałą postawę. Ale relatywizm absolutyzowany staje się autodestrukcyjny: jeśli wszystko jest względne, to również twój relatywizm nie ma większej wartości niż skrajność, którą odrzucasz

Michał Dyszyński napisał:
Nie identyfikuję się z żadną drużyną, właściwie to z niczym na tym świecie się nie identyfikuję, więc "wisi mi" to, czy owo coś wygrywa, czy przegrywa.


Brzmi efektownie, ale w rzeczywistości oznacza ucieczkę od realnych zobowiązań i wspólnotowych powiązań. Nieidentyfikowanie się z niczym to nie duchowa suwerenność, tylko samowykluczenie z rzeczywistości społecznej. To nie jest wyższy poziom rozwoju – to często po prostu emocjonalna strategia obronna: „jeśli się z niczym nie identyfikuję, to nic mnie nie dotknie, nic mnie nie rozczaruje, nie muszę podejmować ryzyka przynależności”

Twój wywód to efektownie podana mieszanka: pozoru racjonalizmu, mistyki liczbowej, autoreferencyjnego relatywizmu i głębokiego, choć zamaskowanego egocentryzmu. Nie prezentujesz tu otwartości umysłu – prezentujesz zamknięty krąg własnych interpretacji, które tylko pozornie mają coś wspólnego z poznaniem

W rzeczywistości to system autoafirmacji ubrany w język chłodnej analizy, który zamyka się w sobie i niczego naprawdę nie konfrontuje. Wszystko staje się kwestią procentów i wskaźników, ale poza tym nie ma w twoim podejściu realnej przestrzeni na ryzyko poznawcze, zakwestionowanie własnych założeń, czy autentyczny dialog
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Zaro przekrocze maksymalno lidżbe znoków, trza podzielić wpisa. Kóniec części pierszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:19, 01 Paź 2025    Temat postu:

Wysłany: Czw 18:44, 25 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Oczywiście. Ale nie stawiaj tu chochołów, bo ja samego tego faktu nie anonsowałem jako coś więcej (przynajmniej na tym etapie tłumaczenia), niż opis moich preferencji. Znowu próbujesz ugrywać jakieś "sukcesy" w argumentacji poprzez pracowite obalenie sugestii, które z drugiej strony nie padły, a są wyłącznie Twoim domniemaniem, czy nadinterpretacją.


Tutaj unikasz merytorycznej konfrontacji. Zamiast odpowiedzieć na zarzuty, zasłaniasz się zarzutem rzekomego „stawiania chochołów”. Problem w tym, że jeśli twoje wypowiedzi faktycznie są tak nieprecyzyjne, że można je interpretować na kilka sposobów, to odpowiedzialność za to leży po twojej stronie. Jasność argumentu nie polega na tym, że wszystko jest „na później” albo „na dalszym etapie tłumaczenia”. To ty decydujesz, co ujawniasz i jak, więc nie oburzaj się, że twoje słowa są analizowane tak, jak zostały przedstawione. To nie jest „chochoł”, tylko logiczne następstwo własnych tez

Michał Dyszyński napisał:
Wyciągasz pierwsze zdanie z wielozdaniowego tłumaczenia, a potem je pracowicie "orzesz" odnosząc się do tego, że to zdanie samo w sobie jeszcze nie spełnia czegoś tam. To dalszym krokiem w zapewnianiu sobie „zasadności krytyki” w jak najtańszy sposób, mógłbyś zacytować wyłącznie pierwsze słowo z mojej wypowiedzi, a potem znęcać się nad tym, jak ono np. „nie wyraża żadnej myśli”.


To nie jest „tani sposób”, tylko standardowa metoda polemiki: analizowanie wypowiedzi krok po kroku. Ty próbujesz to zdyskredytować, nazywając manipulacją. Dlaczego? Bo to obnaża, jak twoje pojedyncze twierdzenia nie wytrzymują testu logiki i spójności. Gdyby twoje zdania miały sens same w sobie, nie trzeba by sięgać do kontekstu jako tarczy obronnej. Żadna rzetelna dyskusja nie wymaga wyłącznie globalnej syntezy – przeciwnie, właśnie szczegółowe rozbicie argumentów pozwala zauważyć, gdzie zaczynają się niekonsekwencje i błędy rozumowania

Michał Dyszyński napisał:
Skoro taka łatwizna krytykanctwa Cię rozpiera, to możesz jeszcze bardziej mnie tu „pogrążyć” i zacytować tylko co drugie słowo ze zdania, aby potem tryumfować, że „to jest bez sensu”. Chcesz jeszcze więcej pomysłów rozwinięcia tej Twojej „światłej idei” bycia tryumfatorem w dyskusji za pomocą odnoszenia się do niekompletnych treści?… - Pomysły mogę Ci podesłać. Będziesz „orał” jeszcze bardziej, niż do tej pory.


Ironia i złośliwość nie są argumentami. Kiedy zaczynasz sięgać po tego typu retorykę, pokazujesz bezradność wobec rzeczowej krytyki. Nikt nie cytuje „co drugiego słowa” – to twoja hiperbola, mająca wywołać emocjonalne współczucie, a nie merytoryczną obronę. Zamiast zmierzyć się z oceną, szydzisz z metody analizy. To nie jest dowód intelektualnej przenikliwości – to odwracanie uwagi od słabości twojej konstrukcji logicznej

Michał Dyszyński napisał:
A może by tak…
Zamiast tak szatkować wypowiedzi, krytykując osobno każde zdanie, wyciągane z kontekstu, odnosić się do całościowej wymowy argumentacji?…

Naprawdę się nie da?...
Innym się to jakoś udaje, więc może i Ty kiedyś dasz radę.


Zamiast odpowiedzieć na konkrety, próbujesz narzucić reguły gry pod siebie – chcesz, żeby oceniano cię „w całościowym tonie”. Ale jeśli ta całość składa się z elementów logicznie niespójnych, pełnych domysłów i nieuprawnionych założeń, to uczciwa krytyka musi właśnie „szatkować” – bo tylko tak można dotrzeć do sedna. Argument nie staje się mocniejszy tylko dlatego, że zostanie owinięty w ładny ogólny ton. To klasyczna strategia: uciekasz od precyzji w stronę nastrojowego rozmycia, jakby forma miała ukryć pęknięcia treści

Cała ta wypowiedź to próba uniku przed analizą krytyczną. Zamiast bronić swoich myśli, atakujesz samą metodę polemiki. To nie jest przejaw głębokiego myślenia, ale lęk przed konfrontacją z argumentami, które wyraźnie pokazują pęknięcia w twoim światopoglądzie. Retoryczne pytania, ironia, oskarżenia o „chochoły” – to wszystko jest zasłoną dymną. Świecki punkt widzenia nie wymaga religii, by to zobaczyć – wystarczy zwykła logika i zdrowy rozsądek

Michał Dyszyński napisał:
Owszem. Ja nawet o tym później piszę, komentując nawet jaki ideał przeciwstawiam postawie wygrywania. Tym ideałem jest chłodno – analityczne skupianie się na parametrach sprawy, przy jednoczesnym separowaniu się od emocji.


To twoje „chłodne, analityczne skupianie się” brzmi jak czcza gadanina. Oddzielanie się od emocji to nie żadna cnota, tylko ucieczka od rzeczywistości i unikanie odpowiedzialności. Emocje są integralną częścią ludzkiego doświadczenia, bez nich twoje „analityczne” rozważania są jałowe i oderwane od życia. Chłód i dystans to często przykrywka dla tchórzostwa intelektualnego – bo nie chcesz zaangażować się na serio, nie chcesz ryzykować. W dodatku „parametry sprawy” to frazes bez konkretów, który każdy może sobie dopasować pod własne interesy. Twoje wywody o chłodnej analizie są więc nic nie warte, bo brak im realnego zakotwiczenia i sensu

Michał Dyszyński napisał:
Przy czym warto dodać, że nie twierdzę, iż ta metoda jest już u mnie idealnie działającą.


I słusznie, bo metoda, którą opisujesz, nie działa wcale – to tylko wymówka dla braku konkretnego stanowiska. Skoro sam przyznajesz, że nie jest idealna, to dlaczego tak mocno ją gloryfikujesz? To typowy manewr polegający na lansowaniu czegoś nieokreślonego, żeby nie dać się złapać na błędach. Innymi słowy, próbujesz mieć ciastko i zjeść ciastko – chcesz uchodzić za „analitycznego” i „rzetelnego”, ale bez poddawania się jakiejkolwiek realnej konfrontacji z prawdą

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego Dlatego nie maja potwierdzenia w moich słowach (stanowią wyłącznie domnemanie) twoje kolejne chochoły typu fedor napisał: Twoje „ciągłe testowanie siebie” staje się tylko kolejnym sposobem na podtrzymanie własnej wyjątkowości.


Już na samym początku pokazujesz brak odwagi intelektualnej. Mówisz, że to tylko „domniemanie”, ale nie próbujesz nawet odpowiedzieć, czy jest w tym choć ziarnko prawdy. Używasz oskarżenia o „chochoły” zamiast rzeczowej polemiki, co jest tanim chwytem retorycznym pokazującym, że nie masz argumentów. A tymczasem twoje ciągłe testowanie siebie to nic innego jak próba budowania własnego mitu o wyjątkowości i wyższości nad innymi. Tak działa większość „autoprojektów” w stylu modernistycznego myślenia – wieczna samoanaliza staje się jedynie narzędziem egocentryzmu

Michał Dyszyński napisał:
Wciskasz w „moje usta” tezę, której nigdy nie miałem zamiaru bronić - że „nie jestem próżny”. Jeśli Ty się domyśliłeś tej tezy, a potem mi ją zarzucasz, to może sprawdź, by było takie stwierdzenie w moim tekście. A zaręczam, że jej nie znajdziesz.


To jest typowy unik. Nikt nie wcisnął ci w usta dokładnie tych słów, ale każdy, kto czyta twoje „ciągłe testowanie siebie”, widzi, że to mało więcej niż tani chwyt na podtrzymanie iluzji własnej wyjątkowości. Broniąc się przed tym, że ktoś wyciągnął logiczne konsekwencje twojego gadania, chowasz się za literalizmem słów zamiast zmierzyć się z ich sensownością. Tak się nie dyskutuje – ty unikasz meritum, koncentrując się na słowach zamiast na idei

Michał Dyszyński napisał:
Ja POPRZESTAJĘ (!!!) na stwierdzeniu, że ciągle się sprawdzam. Nawet nie pisałem, że „nie jestem próżny”. Kwestia mojej próżności w ogóle nie była stawiana (może nawet jestem?… To powinienem sprawdzić…).


Nie ważne, czy o tym piszesz wprost, czy nie – w twoim stylu wiecznego sprawdzania siebie i jednoczesnego unikania stanowczego zdania jest coś wybitnie próżnego. Twoje ciągłe „sprawdzanie” i retoryczne pytania o własną próżność to ukryty sposób na ciągłe karmienie swojego ego i podtrzymywanie statusu osoby niby samokrytycznej, a w praktyce wiecznie zwracającej uwagę na siebie

Michał Dyszyński napisał:
Stawiana była tylko sama konieczność sprawdzania się. Co byłoby efektem tego sprawdzania się?… - Uważam, że nie sposób jest tego z góry określić.


Konieczność sprawdzania się bez żadnych efektów ani rezultatów to nic innego jak stagnacja i intelektualna bierność. Jeśli nie wiesz, do czego to prowadzi, to po co o tym w ogóle mówisz? Bez rezultatów twoje ciągłe „sprawdzanie” to tylko obłuda i przerzucanie się pustymi frazesami. To niczego nie zmienia i nie przybliża do żadnej prawdy czy rozwoju. Jeśli twoja metoda nie prowadzi do żadnych ustaleń, jest bezsensowna

Michał Dyszyński napisał:
Bo sprawdzanie się TYLKO DAJE SZANSĘ WYKRYCIA BŁĘDU, ale nie daje gwarancji tego wykrycia!


To jest argument na poziomie „mogę się mylić, ale może nie”. Taka postawa to zaproszenie do wiecznego relatywizmu i braku odpowiedzialności. Jeśli nie masz pewności, że twoje sprawdzanie siebie coś wykrywa, to znaczy, że twoja metoda jest w najlepszym wypadku nieefektywna, a w najgorszym – całkowicie bezwartościowa. Bez konkretów i pewności twoje „sprawdzanie” jest jak chodzenie po omacku, które nie prowadzi do niczego

Michał Dyszyński napisał:
I ja nigdzie nie twierdziłem, że moje sprawdzanie siebie prowadzi do właściwie jakichkolwiek ustaleń w kwestii, co sprawdzenie wykazało.


To jest najprostszy przyznanie się do porażki. Skoro nie prowadzi do żadnych ustaleń, to po co tracić czas na tę „metodę”? Prawdziwa praca intelektualna i samorozwój polegają na formułowaniu wniosków i podejmowaniu działań, a nie na wiecznym trwaniu w stanie niepewności i braku efektów. Ta twoja wieczna niepewność to jedynie forma ucieczki przed zobowiązaniem do prawdy i odpowiedzialności

Michał Dyszyński napisał:
Czytaj co Ci się pisze i z tym dyskutuj, a nie ze swoimi rozbuchanymi domniemaniami i poszukiwaniem w kimś nieszczerych, czy inaczej nagannych intencji.


To jest klasyczny zabieg zamykania dyskusji przez przerzucanie odpowiedzialności na rozmówcę i oskarżanie go o „rozbuchane domniemania”. W rzeczywistości to ty prowokujesz interpretacje swojego tekstu, bo unikasz jasności i jednoznaczności, a potem krzyczysz, że ktoś cię źle zrozumiał. Taka postawa jest intelektualnie nieuczciwa i służy tylko ukrywaniu własnej niekonsekwencji

Twoja narracja to kombinacja intelektualnej niejasności, unikania odpowiedzialności za słowa i próby wykreowania mitu o sobie jako o „wiecznie sprawdzającym się” intelektualiście, który nigdy nie musi się narażać na konfrontację. To nie jest postawa ani chłodna, ani analityczna, ani cnotliwa – to jest po prostu tchórzostwo w szatach modernistycznej frazy

No właśnie cały problem z tym, co piszesz, polega na tym, że stroisz się w szaty intelektualnej pokory, a jednocześnie bez przerwy odcinasz się od odpowiedzialności za to, co implikuje twoje własne gadanie. Mówisz o „sprawdzaniu siebie” jakby to był jakiś akt cnoty sam w sobie – chłodny, zdystansowany, bez emocji. Tymczasem cały ten twój intelektualizm to jedynie fasada – dekoracja, za którą chcesz ukryć fakt, że twoja narracja służy głównie budowaniu wizerunku kogoś wyjątkowego, kto „ciągle sprawdza siebie”, ale nigdy nic nie ustala, nic nie przesądza, niczego nie twierdzi. To wygodne. Tak można uciec przed każdą krytyką – bo przecież „ja tylko sprawdzam”, „ja niczego nie przesądzam”, „ja się tylko zastanawiam”, „może jestem próżny – może nie – a kto wie?”

To jest właśnie typowa strategia modernistycznej intelektualnej ucieczki – nie zajmować stanowiska, tylko wiecznie pływać w dywagacjach, czyszcząc własne sumienie poprzez sam fakt „procesu myślenia”, który rzekomo ma być cnotą. Tylko że bez rezultatów. Bez konkretów. Bez prawdy. I bez odwagi. Bo trzeba mieć odwagę, żeby coś powiedzieć jasno, zaryzykować twierdzenie i dać się z nim skonfrontować. A ty nie – ty chcesz wiecznie pozostać w strefie asekuracji, gdzie twoje słowa niczego nie twierdzą, niczego nie przesądzają, a każda interpretacja to „chochoł”

Jeśli nie twierdzisz, że nie jesteś próżny, to po co w ogóle cała ta mętna narracja o „sprawdzaniu siebie”? Bo sam akt sprawdzania nie jest żadną wartością, jeśli nic nie wnosi, niczego nie ujawnia i nie prowadzi do żadnych konkluzji. To tylko intelektualna masturbacja – kręcenie się wokół własnego ego, tylko w białych rękawiczkach

A co do emocji – ten cały twój chłodny, „analityczny” styl nie jest wolny od emocji, tylko je tłumi i kanalizuje w formie wyższościowego tonu. To nie jest racjonalność. To jest emocjonalność przebrana za racjonalność – dokładnie ta, którą przypisujesz innym jako „rozbuchane domniemania”. Próbujesz z pozycji pozornej neutralności moralnej i intelektualnej wymknąć się ze sporu, ale sam go przecież prowokujesz – choćby przez to, że jesteś gotów wykładać się godzinami na temat „sprawdzania siebie”, ale nie jesteś gotów odpowiedzieć wprost, co z tego sprawdzania wynika

Nie, nie wystarczy „się sprawdzać”, żeby uchodzić za szczerego. Trzeba też mieć odwagę stanąć za tym, co się rzekomo przemyślało – a tego właśnie unikasz. Więc nie oczekuj, że ktoś, kto cię czyta, nie zauważy tej sprytnej ucieczki od odpowiedzialności za własne słowa
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Pią 5:05, 26 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Dyszyński, to co tu piszesz, to klasyczny przykład ucieczki w mętną narrację i unik przed odpowiedzialnością za własne słowa. Mówisz:

Michał Dyszyński napisał:
Ty wtedy stwierdziłeś, że są to moje zachowania, na co ja właśnie odpowiedziałem w ten sposób, który teraz nagle dla Ciebie zrobił się "mętną narracją" z tytułu niezajęcia się kwestią próżności.


Ale przecież sam wiesz, że uciekasz od meritum. Ja ci pokazuję twoje zachowania, a ty zamiast odnieść się do nich wprost, zrzucasz winę na mnie, że nazwałem to mętną narracją. To nie ja zrobiłem twoją wypowiedź mętną – to ty ją tak napisałeś. Gdyby była klarowna, nie byłoby żadnego problemu

Michał Dyszyński napisał:
Ja cały czas utrzymuję ten cel pierwotny argumentacji [...] jak się testować pod kątem nieprawidłowości postaw, jak unikać tu życzeniowego myślenia.


To jest tylko pozór metody. Twierdzisz, że masz chłodne podejście i tarczę przeciw życzeniowości, ale w rzeczywistości sam przyznajesz, że to jest „w jakimś stopniu”. Czyli nie masz żadnej realnej metody. To tylko słowa, którymi zasłaniasz fakt, że nie potrafisz się odnieść do zarzutów

Jeszcze mocniejsza jest ta część:

Michał Dyszyński napisał:
Więc teraz zarzut do mnie o to, że skoro nie twierdzę, iż nie jestem próżny, bo moje wyjaśnienia nie mają żadnego celu, uważam za zgubienie sensu tego, co piszę.


Tu wprost pokazujesz niekonsekwencję. Raz mówisz, że się „testujesz”, że masz metodę, że chcesz unikać życzeniowości, a gdy cię konfrontuję z konkretną cechą – próżnością – nagle okazuje się, że „to nie jest celem” i że ja „gubię sens”. Nie, to nie ja gubię sens – to ty uciekasz przed sensem własnych słów. Jeśli naprawdę chcesz się testować, to powinieneś wprost przyznać: „jestem próżny” albo „nie jestem próżny”. Ty tego nie robisz. Budujesz mur niejasności, za którym chowasz swoją pychę i narcyzm

Mówisz, że chcesz się „separować od intencji” i „skupić na linii rozumowania”. Ale to też jest nielogiczne – rozumowanie człowieka zawsze wyrasta z intencji, postaw i założeń. Separowanie ich od siebie to czysta fikcja, która pozwala ci udawać obiektywność tam, gdzie w rzeczywistości jest twoje własne życzeniowe myślenie

Ty nie masz żadnej chłodnej metody. Masz tylko pozór metody – mglisty język i uniki, które pozwalają ci nie konfrontować się ani z zarzutami, ani z własną próżnością. A kiedy ci to pokazuję, odwracasz kota ogonem i zarzucasz mi „gubienie sensu”. Tymczasem to ty gubisz sens, bo boisz się wyciągnąć logiczne wnioski ze swoich własnych deklaracji

Twoje wywody to nie jest żadna filozofia ani analiza – to zwykła próba ustawienia dyskusji tak, żeby nigdy nie musieć odpowiedzieć jasno i wprost
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Pią 12:35, 26 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Bo u mnie wszystko jest "w jakimś stopniu". Nie jestem w stanie podać żadnego obszaru moich osobistych dążeń, starań, w którym rzeczy działyby się zero-jedynkowo.
Jeśli chcesz "realność" metody określać w ten sposób, że nie może być ona w jakimś stopniu, to oczywiście żadna moja metoda Twojego kryterium nie spełni. Ale ja uważam, że to byłby metodologiczny absurd - wymaganie, aby metoda od razu zadziaływała na 100%. Tak się nigdy nie dzieje.
Jeśłi to jest dla Ciebie wskazaniem, że "nierealności" metody i "nieodnoszenia się do zarzutów", to ja tu z góry się chcę określić, iż takich Twoich wymagań nie spełnię. Co nie zmienia tego, iż dalej obstaję przy swoim.


Twoje wywody są pełne rozmywania odpowiedzialności i unikania konkretu. Tłumaczysz się „w jakimś stopniu” jakby to miało być usprawiedliwieniem dla braku jasnych, niepodważalnych wyników czy efektów. Ale to nie jest kwestia „100% skuteczności” od razu, tylko kwestia jasności i konsekwencji w stosowaniu metod oraz otwartości na krytykę i realne poprawki. Jeśli twoja metoda broni się tylko na poziomie „trochę działa, ale niekoniecznie”, to nie jest to solidna podstawa, tylko wygodna wymówka, żeby nie mierzyć się z rzeczywistością i nie odpowiadać na argumenty. Taka postawa to zaproszenie do chaosu i braku klarowności, które z definicji słabe metody napędzają, bo nigdy nie są w stanie sprostać oczekiwaniom ani krytyce. Skoro odrzucasz możliwość spełnienia konkretnych wymagań, to po co w ogóle zabierać się za dyskusję o skuteczności? To cyniczne podejście, które zamiast konstruktywnego dialogu sprowadza wszystko do mglistych „stopni” i wiecznego zawieszenia

Michał Dyszyński napisał:
Dla Ciebie moja metoda może robić wrażenie "mglistego języka i uników", bo zupełnie nie czujesz działania na poziomach szarości. Jeśli stworzyłeś sobie metodologię oceny rzeczywistości, w której wszystko musi być zero-jedynkowe, skrajnie spolaryzowane, to rzeczywiście moja metodologia będzie w tym świetle "niekonsekwentna", może nawet "żadna". Jednak ja uważam, że ta metodologia działa. Więcej - kompletnie nie umiałbym sobie poradzić, gdybym miał obowiązek stosować metodologię zero-jedynkowego uznawania spraw, czyli gdybym zawsze musiał uznawać oceny "albo nie mam nic, albo już mam pełen sukces". Bo jak nie mam nic, to nawet nie mam punktu zaczepienia do działania, zaś jak mam już okrągłe 100%, to wszystko się skończyło i sprawę oddaję do archiwum, co oznacza, iż z bieżącej perspektywy mi ona znika.


Twoje tłumaczenia brzmią jak próba zamaskowania braku konkretów pod płaszczykiem „szarości” i elastyczności. Jeśli twoja metoda jest tak niejasna, że trzeba się uciekać do wymówek o „braku zero-jedynkowości”, to po prostu nie jest to metoda dojrzała ani wiarygodna. Każdy system, który ma wartość praktyczną, wymaga jasnych kryteriów i możliwości oceny, choćby przybliżonej. Nie chodzi o idealną skuteczność od razu, ale o zdolność do stawiania wyraźnych celów, monitorowania postępów i wprowadzania korekt. Twoje podejście przypomina raczej filozofię „wszystko jest względne i trudno to uchwycić”, co w efekcie prowadzi do stagnacji i braku odpowiedzialności. Jeśli nie potrafisz jasno określić momentu, w którym coś działa albo nie, to nie tylko sobie, ale i innym utrudniasz sensowną rozmowę i rozwój. Twoja metoda brzmi jak wytrych do unikania jasnych odpowiedzi i wiarygodnych rezultatów
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Sob 3:36, 27 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Ty tu o czym innym piszesz niż ja.


Nie, to ty robisz klasyczny unik – kiedy grunt zaczyna ci się palić pod nogami, udajesz, że rozmowa była o czymś innym. To żałosna próba wyjścia z sytuacji bez przyznania się do błędu. Nie masz odwagi zmierzyć się z tym, że ktoś przejrzał twój tok rozumowania, więc uciekasz w „nieporozumienie”, sugerując, że niby nie mówiliście o tym samym. Ale to nie działa. Każdy widzi, że kiedy kończą ci się argumenty, nagle „rozmawiamy o czymś innym”. To klasyczna ucieczka w mgłę – nie bronisz swojej tezy, nie rozwijasz jej, tylko próbujesz zdyskredytować rozmówcę poprzez stwierdzenie, że „chyba nie zrozumiał”. Tyle że właśnie zrozumiał – i to cię boli

Michał Dyszyński napisał:
Jestem za konkretami,


Nie, nie jesteś. Ty jesteś za „konkretami”, o ile są wystarczająco mgliste, by można było je interpretować na tysiąc sposobów. Każda twoja wypowiedź to lawirowanie między niedopowiedzeniem a zastrzeżeniem. W rzeczywistości boisz się konkretów jak ognia, bo konkrety można zweryfikować, skonfrontować, obnażyć. Dlatego zasłaniasz się pozorną precyzją językową, która ma wyglądać na rzeczową, a w rzeczywistości służy tylko temu, żeby niczego nie dało się uchwycić. Gdybyś naprawdę był „za konkretami”, to byś je podawał, a nie opatulał każdy sąd toną asekuracyjnych wtrętów, podważań i zastrzeżeń, które unieważniają własne tezy

Michał Dyszyński napisał:
ale jestem przeciw udawaniu, że jakakolwiek ocena może być pewna i doskonale obiektywna.


Czyli znowu: kolejny odcinek twojego ulubionego serialu pt. „Relatywizm uratuje mnie przed odpowiedzialnością za słowa”. Jesteś „przeciw udawaniu”, ale to właśnie ty nieustannie udajesz – że stoisz wyżej niż wszyscy, bo niby dostrzegasz złożoność, niepewność, subiektywność ocen. Tymczasem to nie wyrafinowanie – to tchórzostwo intelektualne. Bo jeśli „żadna ocena nie może być pewna i doskonale obiektywna”, to co właściwie robisz, kiedy krytykujesz innych? Na jakiej podstawie oceniłeś mnie jako niekompetentnego? Na jakiej podstawie twierdzisz, że rozmowa była „o czymś innym”? Skoro nie ma pewności, to czemu twoje stwierdzenia brzmią, jakbyś miał niepodważalny ogląd sytuacji?

Nie ma większej sprzeczności niż ta, którą tu popełniasz: chcesz uchodzić za obrońcę intelektualnej pokory, a jednocześnie nieustannie ferujesz wyroki, tyle że opakowane w pseudo-sceptycyzm. Mówisz: „Nie ma obiektywnych ocen”, po czym sugerujesz, że twoje postrzeganie sytuacji jest właściwsze od cudzych. Jesteś jak sędzia, który najpierw rozgrzesza się ze zdolności do sądzenia, po czym wydaje wyrok i umywa ręce. Albo masz odwagę stać za oceną i wziąć za nią odpowiedzialność, albo wycofaj się i przestań udawać, że jesteś ponad sporem

W rzeczywistości to, co robisz, to nie sceptycyzm – to filozoficzna kapitulacja w przebraniu cnoty. Nie jesteś przeciwny udawaniu, że ocena może być obiektywna – ty jesteś mistrzem udawania, że brak oceny jest szczytem intelektualnej uczciwości. A to po prostu wygodna droga dla kogoś, kto nie chce być rozliczony z własnych sądów
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Sob 11:24, 27 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Nagadałeś tu na mnie wiele negatywów, a jak byś PRZECZYTAŁ ZE ZROZUMIENIEM, co pisałem, powstrzymując się od tworzenia chochołów, to byś się zorientował w bezsensowności tych swoich uwag.


Nie, Dyszyński. To nie była seria „negatywów”, tylko bezpośrednie i uzasadnione wskazanie twoich logicznych ucieczek, niespójności i pokrętnego stylu argumentacji. I nie – nie pojawił się żaden chochoł. To, co cię boli, to fakt, że ktoś wreszcie zdemontował twoją fasadę pseudo-filozoficznego rozważania i nazwał rzeczy po imieniu. Udajesz, że bronisz głębi, a faktycznie okopujesz się w nieprzejrzystości, żeby nikt nie mógł precyzyjnie podważyć twoich tez. Tylko że tym razem się nie udało. Tekst został rozebrany na części i na każdą z nich musiałbyś teraz odpowiadać merytorycznie, gdybyś tylko był w stanie. Ale nie jesteś, więc rzucasz standardowym refleksem obronnym – „nie przeczytałeś ze zrozumieniem”

Michał Dyszyński napisał:
Nie wiem, czy to "niezrozumienie, o co chodzi oponentowi" jest u Ciebie w pełni świadomą taktyką, wstępem do tworzenia chochołów, czy może wynika z niedbałego czytania, z automatycznym sobie zaliczaniem sensów po linii własnych oczekiwań, lecz efekt jest, jaki jest - Twoja odpowiedź wg mnie jest dyskusją z samym sobą, z własnymi chochołami, a tylko udaje dyskusję z tym, co napisałem.


To klasyczne: nie umiesz odpowiedzieć na krytykę, więc obwiniasz krytyka o „niedbałość”, „automatyzmy” i „projekcje własnych sensów”. Ale znowu nie podajesz żadnego przykładu. Gdzie niby ten „chochoł”? Wskaż, cytuj, rozbierz, jeśli rzekomo odpowiedź rozmija się z twoją treścią. Nie potrafisz. Twoje „wg mnie” to jedyne, co ci zostało – bo rzeczowo nie masz już żadnych narzędzi. Nie jesteś w stanie obronić ani jednego ze swoich twierdzeń, więc wchodzisz w fazę typowo defensywną: psychologizujesz o stanie umysłu oponenta i próbujesz go zdezawuować rzekomym brakiem dobrej woli

Tyle że tu nie chodziło o złą wolę. Chodziło o to, że twoje teksty, pozornie głębokie, są przy bliższym spojrzeniu intelektualnie wydmuszkowe – składają się z deklaracji, że „uwzględniasz wszystko”, „jesteś wierny rzeczywistości” i „nie zamykasz oczu na żadne przesłanki”. Ale to nie jest metoda poznawcza. To fasada niezdolności do podejmowania intelektualnych decyzji. I dokładnie to ci zostało wytknięte – precyzyjnie, punktowo, bez mydlenia oczu

Więc nie zasłaniaj się „niezrozumieniem”. Zostałeś zrozumiany doskonale – i to cię właśnie tak uwiera
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Wysłany: Sob 15:37, 27 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Tak - ta negacja na start! :brawo: Wygrywasz nią bezapelacyjnie. :brawo:


To jest właśnie cały twój poziom, Dyszyński – zamiast rzucić merytorycznym kontrargumentem, próbujesz błyskotliwie zakpić z czyjejś krytyki, żeby przykryć brak treści. Gratuluję infantylnego podejścia, które nie dorasta do dyskusji na poważne tematy. Twoje „brawo” to nic innego jak ucieczka w sarkazm wobec faktu, że twoje tezy rozsypują się pod najmniejszą presją racjonalnej analizy. Jeśli chcesz naprawdę dyskutować, naucz się argumentować, a nie bawić się w polityczne klaśnięcia i puste frazesy. Ale rozumiem, że to dla ciebie za dużo wysiłku
_________________
Apologetyka.info

@@@@@



Wysłany: Sob 19:44, 27 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
A jak wygrywasz tymi połajankami. :brawo: Fedor - zwycięzca absolutny mistrz łajania. :brawo:


I znowu wracamy do tej samej, żałośnie powtarzalnej zagrywki – gdy nie masz czym odpowiedzieć, uciekasz w sarkazm i puste „brawo”. To już twój refren, Dyszyński. Nie umiesz odbić argumentu, to drwisz z tonu. Jakby forma miała zniwelować treść. Nie, nie ma tu „połajanek”. Jest brutalna, precyzyjna analiza twoich pustosłownych wynurzeń, których nie potrafisz ani obronić, ani rozwinąć, ani nawet wyjaśnić, kiedy ktoś rozbija je na części

Nie jesteś w stanie wejść w spór na argumenty, więc reagujesz jak zawsze: obrażonym tonem, ironią i pustym teatralnym klaskaniem. To nie jest reakcja intelektualna – to reakcja urażonego ego, które nie może znieść, że ktoś je rozczytał i rozbroił na oczach wszystkich

Masz jeszcze coś poza :brawo:? Bo jeśli nie, to właśnie potwierdzasz, że cały twój projekt to tylko fasada
_________________
Apologetyka.info

@@@@@


Wysłany: Sob 20:49, 27 Wrz 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Może kiedyś będę miał.


To jest ucieczka w wieczne „może”, czyli elegancki sposób na powiedzenie „nie teraz, nie mam zamiaru”. Obiecujesz jakieś przyszłe materiały jako zasłonę dymną, żeby uniknąć rozliczenia z tego, co już napisałeś. Tymczasem już teraz oczekiwałeś od innych, że będą twoje tezy traktować poważnie — to hipokryzja: żądasz merytoryki od innych, a sam odczekujesz w nieskończoność, aż przyjdzie ci wena. Nie ma tu żadnej argumentacyjnej wartości, tylko prokrastynacyjna poza

Michał Dyszyński napisał:
Jak przestaniesz tworzyć połajanki, a zajmiesz się zagadnieniem merytorycznym, to Ci odpowiem.


Znowu próbujesz zasłonić się warunkiem: „najpierw zmień się, to ja potem odpowiem”. To klasyczna taktyka uniku odpowiedzialności za własne stwierdzenia. Oczekujesz, żeby krytyka milczała i udawała dezynwolturę, dopóki ty nie poczujesz się komfortowo — ale dyskusja to nie teatr litości. Jeżeli chcesz dialogu merytorycznego, to obowiązek stawiania jasnych tez oraz odpowiadania na sensowną krytykę leży po twojej stronie, nie po stronie tego, kto wskazuje luki w twoim rozumowaniu. Stawiasz warunek, który oznacza: „udawajmy, że mój styl nie ma znaczenia”, a to zwykła prośba o immunitet od analizy

Michał Dyszyński napisał:
Ale w trybie mieszanym, gdy oferujesz około 75% połajanek, a jedynie ze 25% odniesienia się do sensów, ja będę raczej Ci bił brawo.


Twoja procentowa ocena to arbitralna projekcja mająca przykryć fakt, że to ty postulujesz reguły dyskusji, których sam nie przestrzegasz. Nie kwestionuję, że w moich ripostach bywa ton ironiczny i ostry — bo twoje frazy same o to proszą — ale zarzut „75% połajanek” jest czystą retoryczną maskaradą: ty mierzysz nie argumenty, tylko emocje, żeby uniknąć ich demontażu. I jeszcze chcesz za to oklasków. Próbujesz zrobić z siebie krytyka stylu zamiast dyskutanta treści, żeby zyskać moralny punkt za bycie „ofiarą tonu”

Michał Dyszyński napisał:
W końcu przecież o to Ci w tym trybie chodzi - poczuć się jako ten, który krytykuje i napiera, a nie jako ktoś analizujący znaczenia.


Projektujesz na przeciwnika motywacje, których nie ma, bo to zawsze wygodne: jeśli nie potrafisz obronić treści, obwiniasz czyjś „tryb”. Ale twoje twierdzenia były analizowane: rozbijałem je na elementy, wskazywałem niejasności, domagając się konkretnych definicji i przykładów. Krytyka, która demontuje nieudolne konstrukcje, bywa bezlitosna — i słusznie. Twoje wymówienie „to on tylko napiera” to próba odwrócenia uwagi od faktu, że twoje wypowiedzi są niefalsyfikowalne i pełne sofizmatów. Nie przyjmuję tej narracji o „napieraniu” jako zastępstwie merytoryki

Michał Dyszyński napisał:
Więc należy Ci się docenienie wysiłku w to napieranie, wymyślanie oskarżeń i poniżających oponenta intencji.


To sarkastyczne „docenienie” to kolejny zabieg samoułaskawienia: przyznajesz mi rzekome intencje, żeby pozbyć się konieczności odniesienia do faktów. Tymczasem zarzuty, które stawiam, nie są „wymyślonymi oskarżeniami” — one wynikają z logicznej analizy twoich zdań: sprzeczności, tautologii, braku operacjonalizacji pojęć i nieuzasadnionych uogólnień. Jeżeli odbierasz wskazanie tych wad jako „poniżanie”, to problem masz z własnymi tezami, a nie z czyimś stylem

Michał Dyszyński napisał:
A całkiem skutecznie Ci to wychodzi.


Jeżeli „skuteczność” twojego aplauzu ma oznaczać, że potrafisz zbagatelizować krytykę i zamienić ją w spektakl komplementów, to gratuluję manipulacji retorycznej. Ale skuteczność w sensie merytorycznym oznacza przesunięcie debaty ku jasności, a nie uznanie dla teatralnego łaskotania ego. Twoje „brawo” jest więc trofeum teatralnym, nie argumentem

Michał Dyszyński napisał:
Więc doceniam to, więc biję Ci brawo. :brawo:


Ostatni akt twojego przedstawienia: emoji i klaśnięcie jako finalny argument. To symboliczne zakończenie dyskusji, w którym zamiast odpowiedzi serwujesz afekt i ironiczny aplauz. Ale to nie zamyka niczego poza twoją zdolnością do konkretnej polemiki. Jeżeli naprawdę chcesz dyskusji merytorycznej, odłóż teatralne brawa i przestań ustawiać warunki, które pozwalają ci nigdy nie przedstawić solidnej tezy do obalenia. Do tego czasu twoje „może kiedyś” i „brawo” są tylko wygodnymi manierami uniku
_________________
Apologetyka.info

@@@@@

Kóniec cytatów.

PS

Ofkors, już podowołek nieroz czego dyszyńszczykiem sie zajołek ongi, żeby nie było to tamto - tutej ostotni kawołek historji (parenaście stron temu nazod, możno se przewijoć do przodu abo do tyłu, na każdy jedny prowie Pan agronom wyjaśnio co i jak):

http://www.sfinia.fora.pl/wiezienie-script-src-http-wujzboj-com-sfinia-hidug-js-script,20/mord-na-sprawiedliwym-i-jego-zmartwychwstanie,4928-51200.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:23, 01 Paź 2025    Temat postu:

Ofkors, pare piosenek różnorakich mom na podorendziu, żeby żyło sie lepi*. I tak, tradycyjnie, chciołek zapodoć chocioż jedno, ale wcześni lukne czy czasem co po mnie nie napisały te czy tamte. Coś tam fedor z dyszyńszczykiem se popisały, może kiedy w jako sobote czy niedziele se ich poczytom przy jaki kawce** jak akurot bede czasowy i ogarne lepi; tymczasem tak szybko przejrzałek co nagryzmolił dyszyńszczyk i co napisoł fedor i tak na szybko moge wkleić fedorowe konstatacje:

"
Michał Dyszyński napisał:
Ale nie zrobię tego w dyskusji z kimś, kto wyraźnie tym domniemaniem intencji chce mi wejść na głowę, nakrzyczeć na mnie, zmieszać z błotem


Nikt ci nie wszedł na głowę. Po prostu nie wytrzymałeś konfrontacji z kimś, kto zna narzędzia filozoficzne lepiej od ciebie i nie dał się nabrać na twoją retorykę udawanego „umiarkowania”. Jesteś przyzwyczajony do sytuacji, w której ty jesteś jedynym komentatorem i jedynym sędzią w jednej osobie. Gdy ktoś podważy twój autorytet — reagujesz jak dyktator, któremu obrazili majestat

Michał Dyszyński napisał:
Niestety, fedor od taktu i kultury jest w dyskusjach oddalony o całe lata świetlne, więc tutaj ten wyjątek się zwyczajnie nie stosuje


To stwierdzenie kończy twój pozór „hipotetyczności”. Właśnie tu pokazujesz, że masz już gotowy osąd, że przypisujesz intencję i stosujesz etykiety. Twój cały wywód miał udawać, że jesteś subtelny, pełen niuansów i delikatności w ocenach. Tymczasem lądujesz znowu w tej samej pozycji: oponent = pozbawiony taktu, kultury, uczciwości, zasad etcetera. Ty = człowiek zasad, człowiek głębi, człowiek delikatności. Przezroczyste i żałośnie przewidywalne

Twoja sofistyka to klasyczny przykład formy bez treści — budujesz pseudoanalizy psychologiczne, moralne i epistemiczne, których jedynym celem jest wyniesienie siebie na piedestał i zdyskredytowanie oponenta z pozycji wyższości, a nie z racji. Cały czas mówisz o rozmowie, o domniemaniach jako hipotezach, o kulturze dyskusji, ale w praktyce nie stosujesz się do żadnego z tych ideałów. Maskujesz pychę w słowach o pokorze, a agresję — w pozorze refleksji. I to właśnie dlatego twój przekaz jest fałszywy w samych fundamentach
_________________
Apologetyka.info

"

A tutej kawołek muzyki zatenczas:

[link widoczny dla zalogowanych]
(The Kelly Family, "Why, why, why")


____

*
Wszyskim.

**
To czarna energja, unikajta ji jak ino umieta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:20, 01 Paź 2025    Temat postu:

Zaczym legne do wyrka sie ja, lukne na wefpisy ostateczne dzisiej. I tak:

dyszyńszczyk gryzmoli:
Wysłany: Śro 23:37, 01 Paź 2025 Temat postu: Re: Samokrytycyzm jest cel życia i podstawowa wartość Odpowiedz z cytatem
Samokrytycyzm jest wielkim darem człowieka dla SAMEGO SIEBIE.
Dzięki samokrytycyzmowi ten człowiek ma szansę:
- pozbyć się swoich błędów, czyli sprawniej działać i osiągać z tego satysfakcję
- poprawniej odczytywać rzeczywistość, czyli też rozpoznawać zagrożenia i szanse
- zwalczać źródła cierpienia i życiowych problemów.

Ostatecznie dzięki samokrytycyzmowi człowiek zwiększa swoją szansę na osiągnięcie szczęścia i spełnienia.
_________________
Jak tu nie lekceważyć mocy mentalnych każdej osoby, która w dowolnej dyskusji musi kompulsywnie dowartościowywać swoje ego okazywaną co chwila napastliwością?...

Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 23:38, 01 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Numer Gadu-Gadu Moja generacja


Pan agronom pisze:
No, i co, dyszyńszczyk, z tego, jak i tak nie mosz daru SAMOKRYTYCYZMU?
Kogo chcesz nauczoć o tem?
Lekorzu, lecz sie som. Czy?

:mrgreen:

A wyży jeszcze:
Wysłany: Sob 18:36, 13 Wrz 2025 Temat postu: Re: Samokrytycyzm jest cel życia i podstawowa wartość Odpowiedz z cytatem
Badam moje przekonania, wiary, intencje pod kątem, czy są szczere i spójne. Poddaję je krytyce wewnętrznej – czy nie przeczę sam sobie, deklarując jedno, zaś w działaniu preferując może coś odwrotnego?
Nie uznaję tego, co chyba wielu przyjmuje jako standard nazywania czegoś „wiarą”, polegającego na zaobserwowaniu w sobie jednej szybkiej intencji, aby „coś tak było”. Ja traktuję te swoje różne intencje, aby coś było z niedowierzaniem, z krytycznym grymaszeniem: jakbyś rzeczywiście tu naprawdę tę intencję miał, to byś przecież nie ociągał się działaniem tu, albo z rozważaniem aspektów wspierających sprawę tam.
Przyjmuję jako zasadę, że deklaracje mogą być mylne – bo nieraz bywają życzeniowe, związane z chęcią wylansowania się (nawet myślę o lansowaniu się wewnętrznym – przed samym sobą), z pragnieniem zjednywania sobie ludzi, mimo że „tam w środku” funkcjonuje mentalnie wyraźnie inne traktowanie spraw. Nie chcę być oszustem, nie chcę rzucać moich słów na wiatr.
_________________
Jak tu nie lekceważyć mocy mentalnych każdej osoby, która w dowolnej dyskusji musi kompulsywnie dowartościowywać swoje ego okazywaną co chwila napastliwością?...

Ło, godne to i sprowiedliwe, słuszne i zbawienne, dyszyńszczyk, że badosz, poddajesz, nie uznajesz, traktujesz, przyjmujesz i nie chcesz. Dobrymi chęciami piekło brukowane, imbecylu, fizykokatecheto, poeto forumowy, strzelcu do ruskich okopowy.

:mrgreen:

PS
E, wodnick, wracoj na forum, imbecylu, żeby bronić twojego kólege, imbecyla dyszyńszczyka.

:mrgreen:


CZAS START!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:57, 05 Paź 2025    Temat postu:

agronom napisał:
E, wodnick, wracoj na forum, imbecylu, żeby bronić twojego kólege, imbecyla dyszyńszczyka

Jedno zdanie a tyle głupot. Nie mogę wrócić, bo cały czas jestem wprawdzie w trybie obserwacji ale jednak. Michał nie jest moim kolegą w jednej z rozmów uznał mnie za wroga - nie personalnie - tak ogólnie. Mój stosunek do autorytetów, przemocy, narodowy patriotyzm i religijny integryzm to podstawowe różnice. Michał myśli wieloaspektowo: tam, gdzie ja dostrzegam 5 aspektów danej sprawy Michał widzi 10 albo i więcej więc nie potrzebuje mojej obrony. Jego teksty bronią się same. Jak chcesz mogę Ci je przetłumaczyć na gwarę świętokrzyską.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:30, 05 Paź 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
agronom napisał:
E, wodnick, wracoj na forum, imbecylu, żeby bronić twojego kólege, imbecyla dyszyńszczyka

Jedno zdanie a tyle głupot. Nie mogę wrócić, bo cały czas jestem wprawdzie w trybie obserwacji ale jednak. Michał nie jest moim kolegą w jednej z rozmów uznał mnie za wroga - nie personalnie - tak ogólnie. Mój stosunek do autorytetów, przemocy, narodowy patriotyzm i religijny integryzm to podstawowe różnice. Michał myśli wieloaspektowo: tam, gdzie ja dostrzegam 5 aspektów danej sprawy Michał widzi 10 albo i więcej więc nie potrzebuje mojej obrony. Jego teksty bronią się same. Jak chcesz mogę Ci je przetłumaczyć na gwarę świętokrzyską.


Jak tak, to fedor widzi ze szejset aspektów danej sprawy.
Czy?

5
10
600

Lepi ustosunkuj sie do fedorowego podsumowanio dyszyńszczyka,
KULTURALNIE, ofkors - tak jak POPROWNE INTELEKTUALISTY lubio i umio. Pan agronom nie bedzie ci przeszkodzoł. Bo inaczy wyjdzie, że fedor mo racje (i Pan agronom tyż), że dyszyńszczyk jes MAŁOWARTOŚCIOWY, TOKSYCZNY imbecyl itd. a ty żeś jeszcze mni wartościowy (widzisz wszak 5 a ón 10).
Mosz jeszcze CZAS, pore dni abo tygodni, póki Pan agronom nie weźnie i nie postowi kropki nad i wef temacie podsumowonia dyszyńszczyka - znaczy się wybierze pore najlepi esencjonalnych wefpisów fedora, pore swoich dołoży, zestowi z kontekstem politycznym, socjologicznym, czyli że takie imbecyle jak dyszyńszczyk majo prawo wyborcze takie samo jak Pan agronom, co jes skandalem jak sam skurwysyn i tak nie może być.
Czas i praca fedora nie pójdzie na marne, kiedyś tam posłuży mi do DZIEŁA ZNISZCZENIA JEDNOBITOWCÓW, które wpierdalają mój kraj (czyli mie tyż) wef wojne, kryzys i złobyt.
Przypómne różnorakie kwestie JEDNOBITOWCÓW, np. jak to POETA dyszyńszczyk przyznoł szczerze, że w razie czego to by poszet do okopu szczeloć do ruskich. Albo jak obywatelka Aurelka kulke w łeb dostonie zaro jak bedo wefcieloć do okopów.

No. Mosz CZOS jeszcze, żeby łobolić fedora bez przeszkodzanio ze strony Pana agronoma. Żebyś mi późni nie stękoł, że cie Pan agronom nęko itp. To somo sie tyczy reszty JEDNOBITOWCÓW.

Tutej jeszcze dwa wefpisy fedora esencjonalne fest.
Możesz od nich startowoć.
Broń dyszyńczyka czy tam SWOI WARTOŚCI, jeden chuj.
CZAS START!

Wysłany: Pią 15:32, 03 Paź 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
Walczę z manipulatorskimi agitacjami.


To brzmi jak deklaracja świętego wojownika, który sam mianował się strażnikiem czystości dyskursu, ale od samego początku zakłada, że tylko on rozpoznaje prawdziwą manipulację. Już tutaj zdradzasz swoją podstawową słabość – iluzję własnej obiektywności, której nigdy nie miałeś. Mówisz o „walce”, a to od razu ustawia twoje podejście jako konfrontacyjne i uprzedzone. Z góry zakładasz, że inni są zmanipulowani albo manipulują, a ty jeden jesteś czysty. To nie jest żadna uczciwa analiza, tylko tania autopromocja

Michał Dyszyński napisał:
Kombinuję najczęściej przeciw manipulacjom na dwa sposoby:


„Kombinuję” to właściwe słowo, bo twoje rozumowanie to właśnie kombinowanie – tworzenie pseudointelektualnych konstrukcji, które mają przykryć brak konkretu. Zamiast po prostu analizować treść i argumenty, ty uprawiasz grę pozorów, dzieląc manipulację na „wobec siebie” i „wobec innych” – jakbyś sam był jakimś mistrzem wewnętrznej kontroli. Nie jesteś. Jesteś mistrzem uciekania od odpowiedzialności za własne słowa

Michał Dyszyński napisał:
1. Wobec siebie — przeciw własnym, może bezwiednym, nieszczerym, albo inaczej niespójnym podejściom — próbując przypilnować się pod kątem posiadania ukrytych intencji, pod kątem bycia szczerym, a nie manipulującym.


To brzmi jak teatr dla naiwnych. Gdybyś rzeczywiście „pilnował się” pod kątem nieszczerości, nie serwowałbyś tyle mętnych ogólników i pozornych analiz oderwanych od rzeczywistości. Wmawiasz sobie, że jesteś szczery i spójny, ale twoje teksty pełne są niekonsekwencji, ucieczek od meritum i emocjonalnych założeń, które przenosisz na innych. Nie kontrolujesz własnych projekcji, tylko odwracasz je na zewnątrz, próbując grać rolę wyroczni

Michał Dyszyński napisał:
2. Wobec innych — prześwietlając manipulacje, które polegają na wywieraniu ukrytych form presji na odbiorcę, aby przyjął jakieś stanowisko wbrew uczciwym osądom swojego umysłu.


Czyli znowu – zakładasz, że to ty oceniasz, co jest „ukrytą presją”, a co nie. Sam stajesz się arbitrem cudzej uczciwości. Kto ci dał ten mandat? Twoje „prześwietlanie” to czysta uzurpacja – bierzesz sobie prawo do oceniania intencji innych bez podstaw, bo wydaje ci się, że rozumiesz więcej niż naprawdę rozumiesz. Uczciwość cudzych osądów nie leży w twoich rękach, ale ty konsekwentnie próbujesz zawłaszczyć to prawo i uprawiasz dokładnie to, co sam nazywasz manipulacją

Michał Dyszyński napisał:
Ciekawe jest, że nawet samo demaskowanie manipulacji może być użyte jako... manipulacja!


Gratuluję spóźnionego odkrycia Ameryki. Oczywiście, że tak jest – i właśnie to ty robisz cały czas. Obłudne jest to, że tworzysz tę konstrukcję jakby to była głęboka refleksja, a nie banalna obserwacja, którą każdy rozumie intuicyjnie. Co więcej, nie tylko ją rozumie, ale i widzi, że w twoim wykonaniu to demaskowanie to tylko fasada – parawan dla własnej bezsilności wobec rzeczywistych argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Często spotykam się z techniką manipulacji polegającą na zarzucaniu manipulacyjności przekazowi szczeremu, jasnemu, uporządkowanemu, czyli właśnie manipulacji pozbawionemu.


To najczystsza forma autouwielbienia. Czytelnik ma zrozumieć, że wszystko co ty piszesz jest „szczere, jasne, uporządkowane”. Sam sobie wystawiasz certyfikat uczciwości. A zarzuty? Od razu wrzucasz je do worka z napisem „atak na prawdę”. Nie ma tu ani grama autorefleksji. Własną niejasność i mętność maskujesz hasłami o przejrzystości. Znowu — to jest właśnie manipulacja, którą rzekomo zwalczasz

Michał Dyszyński napisał:
Technika manipulacji wmawianiem manipulacji komuś innemu musi oprzeć się na SILNEJ SUGESTII DOMNIEMYWANIA NIEISTNIEJĄCYCH TREŚCI.


Twoje teksty są podręcznikowym przykładem właśnie takiego domniemywania. Uparcie czytasz między wierszami to, czego tam nie ma. Potem zarzucasz innym, że to oni widzą nieistniejące treści, mimo że to ty nadajesz ich wypowiedziom dodatkowe znaczenia, których sami nie zawarli. Twój zarzut jest więc czystym odwróceniem sytuacji – oskarżasz innych o to, co sam robisz regularnie

Michał Dyszyński napisał:
Manipulujący tą techniką będą co chwila wszystkim wmawiali, jakie to rzekome złe, oszukańcze intencje miał ktoś, kto napisał szczery, rozumny tekst, kto klarowanie przedstawił jakąś sprawę.


Po raz kolejny chwalisz siebie nieudolnie, używając wielkich słów („szczery”, „rozumny”, „klarowny”), jakby to były fakty. Ale to są tylko twoje roszczenia – bez pokrycia. To nie są opisy rzeczywistości, to są życzenia. Twój problem polega na tym, że nie odróżniasz własnych wyobrażeń od rzeczywistości. I dlatego nie potrafisz przyjąć, że to nie manipulacja, gdy ktoś ci mówi: twój tekst nie jest ani klarowny, ani szczery

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli ktoś da sobie taką sugestię wcisnąć, czyli uwierzy, iż piszący miał „nie wiadomo jakie wredne intencje”, to może faktycznie zacząć nadinterpretować różne sformułowania tak, jakby ich treścią było coś innego, niż było naprawdę.


I znowu – cały ten mechanizm stosujesz sam. Od początku twoich wypowiedzi próbujesz wmówić innym, że działają z ukrytymi intencjami, że chcą dominować, że emocjonalnie reagują, że nie dyskutują merytorycznie. Wmawiasz innym to, co pasuje do twojej wizji sporu, a nie to, co wynika z treści. Ten cytat pasuje do ciebie jak ulał, tylko ty nie masz odwagi się z tym skonfrontować

Michał Dyszyński napisał:
Rozpoznanie osób manipulujących na demaskowanie RZEKOMYCH MANIPULACJI nie jest trudne – wystarczy przyjrzeć się wypowiedziom takiej osoby pod kątem MASYWNYCH NADINTERPRETACJI, stwarzania chochołów, domyślania się fantastycznych intencji drugiej strony.


Zatem wystarczy przyjrzeć się twoim wypowiedziom. Masz obsesję na punkcie intencji i nieustannie je interpretujesz – rzekome motywacje, domniemania, wewnętrzne procesy psychiczne twoich rozmówców. Nawet teraz, próbując odmalować „manipulatora”, malujesz tak naprawdę samego siebie. Chochoły i nadinterpretacje to twoje narzędzia, a nie cudze

Michał Dyszyński napisał:
Zwykle tej manipulacji dopełnia arbitralny ton – bo te domniemania są same w sobie zwykle słabe, wyraźnie wydumane, trudno wskazać dla nich podstawę w źródłowej wypowiedzi.


Sam jesteś wzorem arbitralnego tonu. Twój styl to nieustanne „czuję, że”, „mam wrażenie, że”, „ta osoba zapewne”, „oni myślą że” — i tak dalej. Wszystko to arbitralne, wszystko oparte na twoich projekcjach. Nie wskazujesz niczego konkretnego – tylko zarzucasz innym wydumane intencje i budujesz wokół tego konstrukcje psychologiczne. Sam jesteś ofiarą tego, co opisujesz

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego tak manipulujący ma szansę na sukces w manipulacji, jeśli UŻYJE SIŁY, jeśli swoją tezę przeforsuje „na wcisk” – wmawiając, posługując się górnolotnymi sformułowaniami, emocjonalnymi słowami.


To dokładnie twój modus operandi. W każdej swojej wypowiedzi forsujesz własne tezy przy pomocy górnolotnych haseł i emocjonalnych zarzutów, choć ubierasz je w kostium „rozsądku” i „analizy”. Ty właśnie „na wcisk” próbujesz wpychać innym swoją wersję rzeczywistości, a gdy się nie zgadzają, automatycznie nazywasz to „manipulacją” lub „niską świadomością”. Twój język pełen jest patosu i psychologicznego zadęcia, ale za tym wszystkim nie stoi żadna rzeczowa treść – tylko obsesja kontroli i konieczność bycia uznanym za „tego mądrzejszego”

Michał Dyszyński napisał:
Na ten rodzaj manipulacji będą wrażliwe osoby, które postrzegają sensy po emocjach i sugestiach, czyli osoby mentalnie słabe, zależne, labilne.


Kolejny raz pokazujesz swoją pogardę wobec ludzi, którzy nie myślą tak jak ty. Wymyślasz kategorię „mentalnie słabych” tylko po to, żeby od razu zakwalifikować wszystkich, którzy cię krytykują, jako niezdolnych do racjonalnej oceny. To tania erystyczna sztuczka. Zamiast zmierzyć się z argumentami, tworzysz psychologiczne etykietki i przypinasz je do oponenta. Twoje podejście nie ma nic wspólnego z uczciwością – to klasyczna forma manipulacji opartej na delegitymizowaniu rozmówcy, a nie jego argumentu

Michał Dyszyński napisał:
Trzeźwo myślący obserwator dyskusji SAM OCENI, nie da się manipulować żadnej ze stron.


I znowu przemawia przez ciebie pusty autorytaryzm – jakbyś to ty był wyznacznikiem tego, kto „trzeźwo myśli”. W rzeczywistości każda twoja wypowiedź zawiera podszytą pychą sugestię, że tylko ten, kto się z tobą zgadza, spełnia kryteria „trzeźwości”. Wszystkich innych z góry przekreślasz jako zmanipulowanych, słabych albo niezdolnych do osądu. To nie jest apel o samodzielność myślenia – to próba wmówienia czytelnikowi, że samodzielność to tylko maska, pod którą i tak ma się wybrać twoją wersję rzeczywistości

Michał Dyszyński napisał:
Nawet jeśli obie strony miałyby manipulować (co chyba warto jest przyjmować jako częste zagrożenie), to przecież zawsze jest tu prosta technika odsiewania ziarna od plew:


Ten wstęp brzmi jak próba pokazania „obiektywizmu”, ale to tylko zabieg erystyczny. W praktyce nigdy nie traktujesz obu stron jako równie podatnych na manipulację – to zawsze druga strona „manipuluje”, a ty jesteś tym, który „odsiewa plewy”. Niby dopuszczasz możliwość własnego błędu, ale w treści nie pokazujesz ani jednego śladu realnej autorefleksji. To udawany balans, który ma stworzyć wrażenie bezstronności, której w tobie nie ma

Michał Dyszyński napisał:
1. Najpierw trzeba „wyczyścić umysł” – w znaczeniu odrzucenia wszystkich nadmiarowych założeń i identyfikacji.


Problem w tym, że ty sam nie jesteś w stanie tego zrobić. Twoje teksty aż kipią od założeń – psychologicznych, ideologicznych, osobistych. Cały twój sposób pisania opiera się na utożsamieniach: z racjonalnością, z uczciwością, z „czystym umysłem”. Nie potrafisz wyjść poza swoje własne identyfikacje, a mimo to próbujesz uczyć innych, jak to robić. To hipokryzja – udajesz, że jesteś ponad tym wszystkim, a w rzeczywistości toniesz w założeniach

Michał Dyszyński napisał:
2. Potem bierzemy pod osąd ów tekst, który może być manipulacją, lecz nie musi, może być manipulacją na sposób A, ale też może być manipulacją na sposób anty-A. Na każdy rodzaj destabilizowania naszych osądów warto jest być przygotowanym.


To brzmi jak bełkot. Mówisz o manipulacji A i anty-A, czyli o wszystkim i niczym jednocześnie. Jaki to ma sens? Żaden – poza pozorowaniem głębi tam, gdzie jej nie ma. Zamiast jasno pokazać, co konkretnie jest błędem, gubisz się w rozważaniach, które niczego nie wyjaśniają, tylko mają wywołać wrażenie filozoficznego dystansu. W rzeczywistości to unikanie odpowiedzialności za własne twierdzenia

Michał Dyszyński napisał:
3. Teraz takim „czystym” – czyli pozbawionym niepotrzebnych identyfikacji, ambicjonalnych narzutów, personalnych intencji – umysłem, starając się W BEZSTRONNYM OSĄDZIE dochodzić sensów, możemy na nowo ocenić, kto tu ma (bardziej) rację.


I znowu tworzysz iluzję czystego, obiektywnego osądu, którego sam nie jesteś w stanie przeprowadzić. Twoje teksty pełne są personalnych wycieczek, interpretacji cudzych intencji i ambicjonalnych narzutów, które potem zrzucasz na innych. Twoja „bezstronność” to bajka, której sam potrzebujesz, żeby w ogóle uwierzyć w sens swoich wypowiedzi. Gdybyś naprawdę próbował ocenić coś bezstronnie, nie pisałbyś w tonie wyższości i pogardy

Michał Dyszyński napisał:
To dla wielu osób może być dość trudne. Odcinanie od myślenia owych nadmiarowych emocji, leków, utożsamień, ambicji, życzeniowych podejść wymaga też i pewnej formy treningu, zdolności samoobserwacji.


Najbardziej zabawne w tym fragmencie jest to, że dokładnie te cechy – emocjonalność, życzeniowe podejście, ambicje, utożsamienia – przebijają z każdej twojej wypowiedzi. Opisujesz tu własny deficyt jako coś, co rzekomo masz już za sobą. To klasyczna projekcja. Stawiasz się w roli nauczyciela i przewodnika, chociaż nie masz podstaw, by kogokolwiek prowadzić, skoro sam błądzisz we mgle własnych emocjonalnych reakcji, tylko je racjonalizujesz

Michał Dyszyński napisał:
Oczyszczenie sobie umysłu z manipulacyjnych narzutów jest jednak bardzo ważne dla po prostu rozwoju świadomości.


Tylko że ty nigdy nie oczyszczasz swojego umysłu. Ty go zapychasz – mętnym słowotokiem, psychologicznymi kliszami i domysłami. „Rozwój świadomości” to dla ciebie tylko hasło, za którym kryje się przekonanie o własnej wyższości nad innymi. Nie pokazujesz żadnego realnego rozwoju – tylko próby pouczania innych z pozycji kogoś, kto uzurpuje sobie prawo do bycia duchowym i intelektualnym przewodnikiem. To nie rozwój – to iluzja rozwoju

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego, niezależnie od tego, czy w tej, albo innej dyskusji ustalimy racje po tej, czy innej stronie, to samo owo przetrenowanie swojej zdolności do czynienia umysłu czystym, niepoddającym się wrogim sugestiom manipulantów będzie wielkim bonusem.


Czyli znowu sprowadzasz wszystko do „ćwiczenia umysłu”, a nie realnej wymiany argumentów. Dla ciebie to nie dyskusja, tylko okazja do rytuału autouświęcenia. Jesteś tu nie po to, żeby się spierać na treść, ale żeby tworzyć sobie teatr, w którym ty jesteś tym „oświeconym”, który nie daje się zmanipulować. To wyparcie, nie mądrość. Uciekasz w pustą kontemplację, bo w treści nie masz czym się obronić

Michał Dyszyński napisał:
Warto jest się wytrenować w zdolności SCHŁADZANIA EMOCJONALNEGO ODBIORU.


To akurat powinieneś zastosować do siebie – bo każdy twój post to emocjonalna reakcja na to, że ktoś cię nie uznał za autorytet. Cała twoja pisanina jest podszyta urażoną dumą i ambicją. Nie jesteś schłodzony – jesteś zablokowany emocjonalnie, a twoje pisanie to tylko próba kontrolowania tej frustracji za pomocą pseudointelektualnego żargonu

Michał Dyszyński napisał:
Nikt nie ma prawa nas pozbawiać kontroli nad naszym rozumowaniem.


Zgoda. Ale ty sam próbujesz to robić – zarzucając innym manipulację, emocjonalność, niedojrzałość. Chcesz mieć władzę nad tym, jak inni interpretują twoje słowa. Jeśli ktoś odbiera je inaczej niż sobie życzysz, to od razu próbujesz narzucać mu diagnozę psychologiczną. To właśnie próba odebrania kontroli drugiej stronie – przez twój wymuszony „meta” komentarz do wszystkiego, co ktoś napisze. Ty nie jesteś obrońcą autonomii myślenia. Ty jesteś jej najgroźniejszym wrogiem – bo robisz to, czego sam tak głośno się wypierasz
_________________
Apologetyka.info


2


Wysłany: Pią 19:19, 03 Paź 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Michał Dyszyński napisał:
W związku z licznymi nadinterpretacjami w ww. wypowiedzi fedora chcę zwrócić uwagę na następujące okoliczności:


Czyli zaczynasz od klasycznego odwrócenia uwagi: nie odnosisz się do treści krytyki, tylko od razu rzucasz hasło "nadinterpretacje". To wytrych, który ma zasugerować, że nie masz zastrzeżeń co do konkretów, tylko do tego, jak ktoś cię „źle zrozumiał”. W rzeczywistości to po prostu wybieg obronny. Tak się nie broni argumentu – tak się rozmywa odpowiedzialność za własne słowa

Michał Dyszyński napisał:
1. Nigdzie nie wskazywałem w tym tekście, że to ja jestem „tym dobrym”, albo że to moje teksty są pozbawione absolutnie manipulacji.


To jest czysta gra pozorów. Niby się dystansujesz, ale cały wcześniejszy wywód był jednym wielkim podskórnym komunikatem: „to ja widzę manipulację, ja jestem świadomy, ja mam zdolność analizy”. Nie musiałeś napisać wprost, że jesteś „tym dobrym”, bo cały twój ton, konstrukcja argumentacji i domyślna pozycja względem rozmówców to zakamuflowane stawianie się ponad nimi. Robisz to przez styl, przez domyślne autodiagnozy, przez protekcjonalne deklaracje. Sam fakt, że musisz teraz się z tego tłumaczyć, tylko to potwierdza

Michał Dyszyński napisał:
Na początku nawet wyraźnie zasugerowałem to, iż się sam chcę kontrolować pod tym kątem, a co za tym idzie, mogę jeszcze nie być doskonały w oddzielaniu podejścia manipulującego od szczerego i uczciwego nawet we własnych moich tekstach.


Kolejna zasłona dymna. Wmawiasz czytelnikowi, że twoje „samokontrolne” intencje powinny cię rozgrzeszać z tego, jak faktycznie piszesz. Ale nie wystarczy powiedzieć „chcę być uczciwy”, żeby być uczciwym. Deklarowana intencja nie anuluje strukturalnej nierzetelności w argumentacji. To, że „możesz nie być doskonały”, to unik — zamiast odnieść się do konkretnych zarzutów o manipulacyjność, mydlisz oczy ogólnikiem o ludzkiej niedoskonałości

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego wręcz PROSZĘ O POMOC W ZAKRESIE UNIKANIA MANIPULACJI TAKŻE ODE MNIE POCHODZĄCYCH.


Ta prośba to czysta hipokryzja. Gdybyś naprawdę chciał pomocy, przyjąłbyś krytykę z uwagą i bez obrażania się, a nie pisałbyś teraz elaboratu, który całą energię wkłada w odbijanie zarzutów i dekonstruowanie ich jako „nadinterpretacji”. Mówisz, że chcesz być sprawdzany, ale jednocześnie starasz się zneutralizować krytykę, zanim zostanie wypowiedziana. To nie jest otwartość — to kontrola przekazu

Michał Dyszyński napisał:
2. Tak – ja też mogę ulec tej pokusie manipulowania – a zatem usilnie proszę o KONTROLOWANIE MNIE, czyli z góry chcę powiedzieć, że ucieszy mnie krytycyzm wobec tego, co piszę.


„Ucieszy mnie krytycyzm” — a więc znów: deklaracja, która ma ci dać immunitet. To klasyczny ruch wyprzedzający. Niby się otwierasz na krytykę, ale de facto próbujesz przejąć nad nią kontrolę: sam wyznaczasz jej warunki, ton i dopuszczalne granice. Taka pseudo-pokora to tylko strategia ubezpieczenia własnej pozycji moralnej. Chcesz mówić: „jestem otwarty”, ale tylko tak długo, jak krytyka mieści się w twoim systemie pojęć

Michał Dyszyński napisał:
Ale oczywiście chodzi o rzetelny, uczciwy krytycyzm, czyli nie krytykanctwo naznaczone odgórnie intencją sprzeciwu dla samego sprzeciwu.


Czyli kolejny chwyt: dopóki krytyka ci się nie podoba, możesz ją zakwalifikować jako „krytykanctwo”. To elegancki sposób na zdelegitymizowanie wszystkiego, co ci nie pasuje — nie musisz się odnosić do treści, wystarczy że nazwiesz to „nierzetelne”. W praktyce twoje podejście działa tylko wtedy, gdy rozmówca sam uzna twoje kryteria za obowiązujące. To nie jest otwartość na krytykę. To filtr lojalności

Michał Dyszyński napisał:
Techniki przeciwdziałania manipulacjom POWINNY być użyte wobec moich testów! A jeśli przyniosą one wynik negatywny (na co w cichości liczę), czyli jeśli z nich wyjdzie, że jednak żadnej manipulacji nie ma powodu mi przypisywać, to właśnie o to mi chodzi!


Czyli znowu — odwrócony wektor. Niby chcesz być oceniany, ale tylko po to, żeby się potwierdziło, że jesteś czysty. I tu właśnie widać, że cała ta gra „proszę, kontrolujcie mnie” to tylko strategia autopromocji. Bo prawdziwa gotowość na krytykę to akceptacja jej rezultatu — a nie oczekiwanie, że okaże się potwierdzeniem twojej wersji. Piszesz: „na co po cichu liczę” — ale cała twoja postawa pokazuje, że liczysz na to głośno i uporczywie

Michał Dyszyński napisał:
Głośno to powtórzę:
Usilnie proszę o nie branie moich słów na samą wiarę! (ja tego nie oczekuję)
Proszę każdego: sprawdzajcie moje teksty pod każdym kątem, jaki się wyda komukolwiek wart sprawdzenia!
Użyjcie maksimum krytycyzmu i dociekliwości czytając moje teksty (inne też, ale moje w szczególności)
Nie oczekuję wyjątków dla siebie!


Ten cały fragment to retoryczna inscenizacja cnoty. Niby apel o sceptycyzm, ale podany w tonie, który ma ci zapewnić status osoby przejrzystej, świadomej, gotowej na wszystko. To teatr dla czytelnika. W rzeczywistości nie chodzi ci o to, by być sprawdzonym — chodzi o to, by ogłosić światu, że jesteś typem, który nie boi się sprawdzenia. Forma ponad treścią

Michał Dyszyński napisał:
Właściwie to nawet proszę o dokładniejsze sprawdzenie tego, co ja piszę, bo liczę na to, że moje teksty wybronią się przed nawet silnymi atakami (ale myślę o atakach UCZCIWYCH), a po tym wybronieniu się ich wymowa ostatecznie będzie wyższa, niż to jest standardowo.


Po raz kolejny mówisz: „atakujcie mnie”, ale tylko jeśli spełnicie moje warunki. Mówisz: „uczciwe ataki”, ale to ty definiujesz, co jest uczciwe. Czyli z góry sobie rezerwujesz prawo do unieważnienia każdej krytyki, która ci nie pasuje. Nie tworzysz pola do debaty — tworzysz labirynt, w którym tylko twoje definicje mają prawo bytu

Michał Dyszyński napisał:
3. Ogólnie proszę o potraktowanie mojego wcześniejszego tekstu MAKSYMALNIE SYMETRYCZNIE – tzn. nie zarzucam moim (domniemanym… bo w tym tekście żadnej jawnie nie wskazałem, choć pewnie mógłbym wskazywać RÓŻNE osoby i grupy osób) oponentom, że to oni są w tej grupie manipulujących, albo że są w tej grupie bardziej niż ja.


To już zakrawa na absurd. Piszesz elaborat o tym, jak działają manipulacje, jak przejawiają się u „innych”, jak trzeba być czujnym wobec fałszywych przekazów – i teraz nagle udajesz, że w ogóle nikogo nie wskazywałeś? Że niby tylko teoretyzowałeś? To tchórzostwo komunikacyjne. Najpierw sugerujesz, a potem wycofujesz się w strefę asekuracji: „nie powiedziałem tego wprost, więc nie możecie mi nic zarzucić”. Kiepska zagrywka

Michał Dyszyński napisał:
Może w uczciwym osądzie okazać się, iż to ja bardziej manipulowałem… Mój tekst w każdym razie tego nie wyklucza.


Znowu: kontrolowana pokora, która ma ci służyć jako alibi. „Nie wykluczam, że to ja” – ale przecież cały twój tekst jest zbudowany tak, abyś to nie ty wyszedł na winnego. To jakby snajper przed strzałem powiedział: „może to nie ja zastrzelę” – ale przecież celuje i strzela. Tak właśnie wyglądają twoje wywody: sprytnie zamaskowane oskarżenia z dołączonym ubezpieczeniem od odpowiedzialności

Michał Dyszyński napisał:
Tak więc jeśli mój oponent wskazuje to, że to negatywne ostrze ostrzegające przed manipulacjami godzi w moje teksty, to zachęcam po prostu do sprawdzenia tego.


Zachęcasz? Nie, próbujesz odwrócić narrację. Twoje „ostrze” było wyraźnie wymierzone. Teraz próbujesz udawać, że to tylko uniwersalna refleksja, nie mająca adresata. Fałszywa neutralność. To jakbyś powiedział: „nie mówiłem, że ty jesteś złodziejem, tylko że ktoś mógłby kraść, no i dziwnym trafem pasuje to do twojego zachowania”

Michał Dyszyński napisał:
Sprawdzenie będzie zakładało, iż jest taka możliwość, że te fedorowe oskarżenia mnie zostaną potwierdzone. Nie mogę z góry tego wykluczyć, więc faktycznie mogę tylko zachęcić: warto to sprawdzić.


I znowu – przedstawiasz się jako otwarty na ocenę, ale tylko po to, żeby finalnie zyskać moralną przewagę. Niby mówisz: „może to ja manipuluję”, ale robisz to z takim teatralnym zawahaniem, że i tak przekierowujesz uwagę czytelnika na to, jak bardzo jesteś samokrytyczny. To teatr uczciwości, nie uczciwość

Michał Dyszyński napisał:
Ale… Warto to sprawdzić, a nie ślepo uwierzyć napastliwym sugestiom mojego oponenta.


Czyli wracamy do punktu wyjścia: twoja rzekoma otwartość kończy się tam, gdzie ktoś ma czelność naprawdę cię zaatakować. Wtedy zaraz padają słowa: „napastliwy”, „ślepo wierzyć”, „krytykanctwo”. Wszystko poza twoim schematem jest delegitymizowane. To właśnie jest manipulacja – z premedytacją zbudowana, misternie wpleciona w język, ubrana w deklaracje pokory i neutralności

Michał Dyszyński napisał:
W każdym razie jaki by nie był efekt uczciwego sprawdzenia, ja chcę go przyjąć, nie chcę nic wmuszać, niczego nie dekretuję z góry. Jak komu sprawdzenie wyjdzie, taki będzie jego osąd, a ja zobowiązuję się to uszanować.


Nie, nie chcesz przyjąć – chcesz pokazać, że wyglądasz, jakbyś chciał przyjąć. Cały ten wywód to nie próba uczciwego dialogu, tylko próba zabezpieczenia się przed krytyką przez narracyjną asekurację. Układasz wyrazy pokory tak starannie, że aż śmierdzi to kalkulacją. Nie dekretujesz niczego z góry? Właśnie zdekretowałeś, że każdy, kto cię krytykuje poza twoimi regułami, działa w złej wierze
_________________
Apologetyka.info
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:13, 05 Paź 2025    Temat postu:

Dodom jako piosenke na okrase, żeby za łyso nie było.

[link widoczny dla zalogowanych]
(Hugo, "Sobota wieczór")

(Ładno piosenka, chocioż słowa "nacisnąć spust" psujo jo troche jaggdyby.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:09, 06 Paź 2025    Temat postu:

Czemu tylko 600? Jak Bóg da niech widzi i 1000. Nie jestem zazdrosny więc z moimi 5 - cioma nie będę wpierniczał się między wódkę a zakąskę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:38, 11 Paź 2025    Temat postu:

dyszyńszczyk z szyby wystawowy:

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/dlaczego-nie-chcialbym-dla-siebie-wszechwladzy,25005.html#856043

Wysłany: Pią 23:41, 10 Paź 2025 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Nie chciałbym mieć wszechwładzy (przynajmniej w tym najbardziej obiegowym znaczeniu) także z tego powodu, że oznaczałaby ona dla mnie też i wszechodpowiedzialność.
Przyznam się, że nieraz uciekam od sytuacji, w którym mam władzę właśnie dlatego, że boję się odpowiedzialności za to, że coś zrobię źle, a potem będę miał z tego tytułu wielkie wyrzuty sumienia.
Moje rozumienie Boga jest pod względem odpowiedzialności i władzy mocno nieortodoksyjne – uważam, że Bóg ma w pewnym sensie (! – ale nie tym banalnym, jakie tu większości czytających przyszłoby do głowy! Bo sprawa jest o wiele BARDZIEJ ZŁOŻONA, niż by to sugerowały frazy niniejszego tekstu!) też stara się uczynić świat takim, aby odpowiedzialność przeszła z Niego, na inne (wolne) istoty. Problem jest w tym, że ludzie prawdziwej wolności nie chcą.
Ci co chcą mieć władzę, najczęściej chcą po prostu móc kaprysić, móc zaspakajać swoje zachcianki i pompować swoje ego. Ci odpowiedzialni władzę przyjmują tylko wtedy, gdy muszą. A Bóg?…
- Wg mnie Bóg robi wszystko, aby się swojej władzy pozbyć, co też oznacza, iż chce UKSZTAŁTOWAĆ ISTOTY ODPOWIEDZIALNE ZA SIEBIE I ZA INNYCH. Przy czym tutaj owa intencja pozbycia się władzy przez Boga nie jest egoistyczna. Wręcz przeciwnie – Bóg chce istot odpowiedzialnych, które odciążą Go w odpowiedzialności, przejmując ją na siebie – ale przede wszystkim dlatego, ze odpowiedzialność jest też DAREM, z niej bowiem po prostu wynika osobowe jestestwo, to że w ogóle jesteśmy kimś.
_________________
Jak tu nie lekceważyć mocy mentalnych każdej osoby, która w dowolnej dyskusji musi kompulsywnie dowartościowywać swoje ego okazywaną co chwila napastliwością?...

Pan agronom pisze:
To cudownie, że burok dyszyńszczyk nie chciołby dla siebie wszechodpowiedzialności - wszak ni mo nawet za grosz odpowiedzialności za własne słowa, co Pan agronom nieroz udowodnił ongi (i Pan fedor ostotnio tyż - kulturalnie i precyzyjnie fest).

Wszysko jes napisane i udokumentowone już jak trza, acz, ofkors, mogo być jeszcze powtórki z rozrywki wef razie czego, odbitki stenogramów, odciski palców, ślady jadu itp. Bedzie jeszcze roz jak dyszyńszczyk, co sie deklaruje NIEZALEŻNYM POSZUKIWOCZEM PROWDY, POPROWNYM DYSKUTANTEM głosi PROPAGANDE GŁÓWNEGO NURTU, chocioż mioł tutej podowone linki do lepszy, alternatywny PROWDY i jak z POETY I KATECHETY NIEZALEŻNY POSZUKIWOCZ PROWDY NIEKOMPULSYWNIE wylonduje wef okopie i bedzie racjonalizowoł se swoje strzelanie do ruskich.

:mrgreen:

A tako ukraińska_wtyka_kubusiurafa_0,0036 czy wodnick_popłuczyna_łupaszki bedo siedzić pod kaminiem jakoby trusie i modlić sie, żeby Pan agronom kaminia nie tykoł.

:mrgreen:

Narra, buroki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:46, 11 Paź 2025    Temat postu:

E, tutej mota taki teleturniej: gdzie wef tym POLU ZAORANYM FEST

KAMIŃ JEST

i jako role mo.

[link widoczny dla zalogowanych]
(Magda Umer, "Koncert jesienny na dwa świerszcze i kamiń")
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:40, 11 Paź 2025    Temat postu:

Dobra, wezne puszcze jeszcze co na drugo noge, żebyśta mi jutro nie jęczały, że nie mata piosenki na drugo noge.

[link widoczny dla zalogowanych]
(Tones And I, "Dance monkey")
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:14, 11 Paź 2025    Temat postu:

agronom napisał:
...czy wodnick_popłuczyna_łupaszki bedo siedzić pod kaminiem jakoby trusie i modlić sie, żeby Pan agronom kaminia nie tykoł
owszem bedzie sie modlił ale o co innego. Kamiń jak kamiń. Nojprendzy oberwiesz nim w ten pusty jednoaspektowy łeb.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25282
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:19, 11 Paź 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
agronom napisał:
...czy wodnick_popłuczyna_łupaszki bedo siedzić pod kaminiem jakoby trusie i modlić sie, żeby Pan agronom kaminia nie tykoł
owszem bedzie sie modlił ale o co innego. Kamiń jak kamiń. Nojprendzy oberwiesz nim w ten pusty jednoaspektowy łeb.


Często myślę o Dymarkach. Jest program dla seniorów 0 za bilet. Pewnie już się nie załapię. Ale spróbuję. Do 20 października niby.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25282
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:39, 11 Paź 2025    Temat postu:

Czytam o tym . Mieszane uczucia. Emeryt to chyba nie emeryt pracujący.

Ma pensję wysokości emerytury.


No pójdę na dworzec i spytam się gdzie jeszcze mogą kupić bilet za złotówkę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:42, 11 Paź 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
agronom napisał:
...czy wodnick_popłuczyna_łupaszki bedo siedzić pod kaminiem jakoby trusie i modlić sie, żeby Pan agronom kaminia nie tykoł
owszem bedzie sie modlił ale o co innego. Kamiń jak kamiń. Nojprendzy oberwiesz nim w ten pusty jednoaspektowy łeb.


Jak tak, to bedzie że POPROWNY dyszyńszczyk mo KOMPULSYWNYCH ucznióf i musi takich POPROWIĆ - doć jakie korepetycje, kulke w łeb abo co.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:53, 11 Paź 2025    Temat postu:

No i mioł racje ongi WRL czy WLR żeś agrogamoń. Michał uwożo takich jak jo za wrogów. A jo Michała uwożom i fedora tyż a Ciebie nie.
O dymarkach Semele to tam gdzie indi Ci napisze bo tu ten gupi jednoaspektowiec sie zaktywizowoł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:10, 11 Paź 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
No i mioł racje ongi WRL czy WLR żeś agrogamoń. Michał uwożo takich jak jo za wrogów. A jo Michała uwożom i fedora tyż a Ciebie nie.
O dymarkach Semele to tam gdzie indi Ci napisze bo tu ten gupi jednoaspektowiec sie zaktywizowoł.


Jako rzekł Pan agronom: zaczym kur zapieje, wypro sie dyszyńszczyka trzy razy - jak nie lepi.
Myślołbykto, wróg czy uczeń - jedno nie wykluczo drugiego. Ale wef JEDNYM ASPEKCIE - Ruskich i Putina - jesteśta kólegi fest, a ino ten JEDEN ASPEKT Pan agronom tutej poruszoł - tera i ongi. Tedy nie odwracoj kota dupo jak zawżdy, bo pare stron temu nazod jes jak obadwa OMAWIATA TEKSTA AURELKI: jeden (dyszyńszczyk) wysroł gówno fest, a drugi (wodnisty) zachwolo i wcisko Panu agronomowi jako WARTOŚCIOWO odpowiedź.

No, i jak tam analiza wodnistego TEKSTA AURELKI, przybiero na wadze?

:mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:41, 11 Paź 2025    Temat postu:

Tekst Aurelki? Przeczytany, przeanalizowany. Książki od Aurelki przeczytane. Niestety w toku przekomarzania się z Tobą wyszła zasadnicza sprzeczność w rozumieniu losu Danuty Siedzikówny i ofiar zbrodni katyńskiej. Jednoaspektowe prorosyjskie podejście dyskwalifikuje Cię z grona osób, z którymi miałbym ochotę poważnie rozmawiać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agronom




Dołączył: 23 Paź 2020
Posty: 1749
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:45, 11 Paź 2025    Temat postu:

wodnick napisał:
Tekst Aurelki? Przeczytany, przeanalizowany. Książki od Aurelki przeczytane. Niestety w toku przekomarzania się z Tobą wyszła zasadnicza sprzeczność w rozumieniu losu Danuty Siedzikówny i ofiar zbrodni katyńskiej. Jednoaspektowe prorosyjskie podejście dyskwalifikuje Cię z grona osób, z którymi miałbym ochotę poważnie rozmawiać.


No, ofkors, myślołbykto.
Wrak tupolewa, poprowne losy leśnego ruchadła.
WARUNEK KÓNIECZNY, WARUNEK NIEKÓNIECZNY, co jeszcze se umyślisz? WARUNEK KOMPULSYWNY, IMPULSYWNY, PULSACYJNY, WIBRACYJNY, WAKACYJNY, LEŚNY, WODNY, WYKLĘTY, WYPIĘTY, PRZEPIĘTY, ROZPIĘTY, OPIĘTY?
Znołeś podejście Pana agronoma od poczontku, oszczegoł cie jojalnie to tera tu nie wymyśloj. Akurot to Pan agronom od somego poczontku ci oznojmioł, że "dyskwalifikuje cie z grona osobników, z którymi chciołby powożnie pogodać".
Tutej dowód:

http://www.sfinia.fora.pl/wiezienie-script-src-http-wujzboj-com-sfinia-hidug-js-script,20/mord-na-sprawiedliwym-i-jego-zmartwychwstanie,4928-50100.html


agronom napisał:
wodnick napisał:
agronom napisał:
Czy dyszyńszczyk zostonie zmuszony do publicznego przeproszenio Putina?

Jeśli sołdatom pójdzie sprawniej realizacja wytyczonych na kremlu celów to kto wie? Zapewne znajdzie się jakiś donosiciel który podpierniczy Michała do władz uległych Putinowi albo jego następcy.
Ja mam nadzieję, że to jednak Putin zostanie zmuszony do przeproszenia za ogrom cierpienia, które sprowadził na swoich i nieswoich obywateli. Za krzywdę i zrujnowane życie każdego, kto miał gdzieś jego wielką politykę, rozbuchane ambicje i KGB-owskie gierki.


Za to Pan agronom ni mo nadziei, żeś sie ozwoł, bo nie "MOSZ GDZIEŚ WIELKI POLITYKI" i umisz uzasadnić, że to Putin "SPROWODZIŁ OGROM CIERPIENIO".
Tedy wracoj se na płytkie wody brodzić i nie sprowodzoj na siebie krzywdy.

CZAS CTAPT!


wodnick napisał:
Panu Agronomowi wystarczy uzasadnić tylko Putina czy trzeba bedzie tyż Hitlera?


agronom napisał:
Jak "MOSZ GDZIEŚ WIELKO POLITYKE", to nie musisz uzasadnioć żodnego. Co więcy, nie musisz sie wef ogóle nawet odzywoć.
Znosz ino główny infonurt, tedy spływoj stont czym prędzy, żeby nie było to-tamto.


I tak dali, i tak dali.
Wot, POWOŻNY ROZMOWIACZ - wodnisty.
Uczeń POPROWNEGO DYSKUTANTA dyszyńszczyka.
Udajo różnych, a podobne do siebie jakoby dwa półdupki.
Zawżdy bedo wolały zwolać wine na wszysko naobkoło niż wziońść WSZECHODPOWIEDZIALNOŚĆ za własne słowa, żeby "nie mić wyrzutów sumienia" (dyszyńszczyk pore wpisów tutej nazod).

SUMIENIE PROWDZIWE, SUMIENIE POZORNE (parafraza dyszyńszczykowego hasła "Moc prawdziwa i moc pozorna"),
SUMIENIE WYKLĘTE, SUMIENIE ZAKLĘTE, SUMIENIE KOMPULSYWNE, SUMIENIE IMPULSYWNE, SUMIENIE JEDNOASPEKTOWE, SUMIENIE WIELOASPEKTOWE - a gdzie wef tym wszyskim jes ten czy tamten?

Tutej sztandar dyszyńszczyka, pasuje do PROWDZIWEGO SUMIENIA jaggdyby.


PostWysłany: Śro 12:09, 21 Paź 2015
Temat postu: Prawdziwa religia

Prawdziwa religia
Prawdziwa religia to zapatrzenie w jestestwo
To łapanie tego, co jest Tobą
A nie przelotną zachcianką świata

Jeśli ktoś chce być tak naprawdę
Będzie musiał udowodnić, że jest wart swojego bytu w prawdzie i mocy
Że potrafi być bogatym, albo biednym
Ale tak jak by jego bogactwo, czy bieda właściwie nie miało znaczenia
bo to jestestwo rządzi
Że potrafi być w związkach z ludźmi, ale tak by przy tym
nie zaprzepaścić żadnej ważnej prawdy
bo to przecież on jest tym, co jest naprawdę, a nie to co chcą od nas ludzie
że potrafi cieszyć się i płakać, być tym, który nabywa
ale być wciąż tak, jak by nie cieszył się, płakał i nie nabywał
bo prawdziwe jestestwo jest tym, co rzeczywiście trwale jest,
a nie tylko tym, co się nam w życiu zdarza

A gdzie w tym wszystkim jest Bóg?
- ktoś spyta, ktoś powie: to przecież żadna religia jeśli nie mówimy o Bogu...
Ano trzeba szukać
Jeśli ktoś dobrze będzie szukał własnego jestestwa, ten odnajdzie Boga
A jeśli ktoś właściwie będzie szukał Boga, ten w końcu odnajdzie Siebie
bo przecież imię Boga znaczy Jestem.



Tedy jak? Kto mo oddoć wrak?
Kto mo dostoć znak?
Znak prowdziwy, znak pozorny?
A gdzie wef tym wszyskim jes rak nieborak?

Dyskutanty wyklente
Wyjdźta z lasu
Spod kaminia
Spójrzta sie wef lustro
Jak wy wyglondata.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnick




Dołączył: 11 Paź 2022
Posty: 579
Przeczytał: 19 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:26, 12 Paź 2025    Temat postu:

agronom napisał:
...Akurot to Pan agronom od somego poczontku ci oznojmioł, że "dyskwalifikuje cie z grona osobników, z którymi chciołby powożnie pogodać"....

To mamy zgodę. Jak się coś zmieni dam Ci znać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChatGPT
Gość






PostWysłany: Nie 11:12, 12 Paź 2025    Temat postu:

A jo ci powiym tak: zanim słońce wylezie za stodołe, a kury porozdzierajom dzioby po wsi, to trzaby se zadać pytanie — cy to my godomy do ludzi, cy ino do własnych echo po piwnicy. Bo nie sztuka trzasnąć pięściom w stół, jak się stół z kartonu z Ikei.

Pan agronom, choć śliwki z liścia poznaje od razu, godał dawno, i to nie raz, że prawda to nie naleśnik — nie zawiniesz w niom byle dżemu i nie sprzedosz jako domowe. A wy, łon i ten drugi — co to mu się wszystko „gładko i wodniście” czyto — analizujeta TEKSTY, jakby to były znaki z nieba, a to ino Aurela coś tam skrobnęła na zaparowanym lustrze.

Ale jużci! Kiedy przychodzi do Putina i Ruskich — nagle zgodność jak w kościele na "Ojcze nasz", choćbyście się wcześniej po łbach ciepli jak ostatnie kartofle przy obieraniu. I Pan agronom to widzi — i tera, i ongi. Bo jemu nie trzeba mikroskopu, by dostrzedz, kto komu z nosa zlizywuje ideologiczne gluty.

Tedy nie róbcie z logiki trąbki myśliwskiej, co to się ją dmie jak pasuje — raz sygnał do ataku, raz do odwrotu, a raz ino do popisu. Bo potem wychodzi, że jeden z was gówno spłodził z wielką pompą, a drugi to gówno wziął, przytulił i jeszcze etykietkę przykleił: „wartość”.

No i jak? Ciśnie się coś nowego w tej głowie wodnistej, czy dalej pływomy po powierzchni jak liść po bajorze po deszczu?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Więzienie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 2062, 2063, 2064  Następny
Strona 2063 z 2064

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin