 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:01, 30 Cze 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Pryncypialnie odrzucam akceptowanie czegokolwiek mającego światopoglądowy wydźwięk, jeśli powodem ku temu miałaby być emocjonalna presja.
Mogę ulec emocji, ale jedynie w kwestiach personalnych - na zasadzie empatii.
Natomiast presyjny charakter przekazu w kwestiach intelektualnych, światopoglądowych traktuję jako fałsz z definicji.
Jeśli ktokolwiek w dyskusji (o intelektualnym charakterze) zaczyna pogrywać groźbami, epitetami, oskarżeniami personalnymi, to ja - w zasadzie już nawet nie potrzebując żadnych dodatkowych uzasadnień - jestem w sobie odgórnie zobligowany do potraktowania słów takiej osoby jako domyślnie kłamliwych, wynikających z intencji manipulacji.
Taką mam odgórną zasadę.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:05, 01 Lip 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Po wielu dziesiątkach lat kontaktowania się z ludźmi okazujacymi mi niechęć, albo brak zaufania, przyjąłem zasadę, że jeśli ktoś mi nawet jeden raz okaże taką niechęć, nieuzasadniony wiedzą brak zaufania, to będzie zakwalifikowany do grona osób, z którą RACZEJ NIE INICJUJĘ rozmowy, nie mówię, co mi leży na sercu, nie zagaduję, a co najwyżej odpowiadam - możliwie zwięźle formułując myśl - na zadane mi pytania. Bo skoro komuś moje słowa nie odpowiadają, czemu daje wyraz niechętną reakcją, a mi też rozmowa z kimś jawnie niechętnym sprawia głównie przykrość, to po co mielibyśmy się nawzajem męczyć?...
Życie mnie nauczyło, że niechętnych z nastawienia osób po prostu najczęściej nie sposób jest udobruchać. Większość z takich osób reagowała bardzo niechętnie, wręcz często prowokacyjnie na moje próby okazywania życzliwości, czasem wręcz podkładania się im (z intencją: niech się poczują lepiej, skoro mają takie trudne emocje...). Ale nic nie daje, takie osoby w większości wciąż są przepełnione złością, gniewem, wciąż okazują niechęć. Więc już z mojej strony wychodzenia naprzeciw nim nie należy się raczej spodziewać - jak mają, jak okazują, tak niech mają. Ja się usuwam, dla dobra obojga stron.
W rzeczywistości nieraz podejmuję drugą, trzecią, czasem piątą i siódmą próbę okazania życzliwości nawet pomimo okazania mi niechęci. Ale to już będzie
- po pierwsze na zasadzie okazanej mojej łaski (domyślnie moja życzliwość im się bowiem nie należy).
- a po drugie, na najmniejsze okazanie mi niechęci, z zasady staram się wycofywać z tej życzliwości, której ktoś docenić nie umie.
Przy czym nie okazuję agresji, nie kontruję niechęci swoją niechęcią; tylko się usuwam z układu, dbając najbardziej o to, aby na przyszłość raczej unikać kontaktu z niechętnymi mi rozmówcami.
W internecie robię częstsze wyjątki, bo tutaj jest większa bariera odległości i czasu (nie od razu padają odpowiedzi), więc mam tu większą tolerancję. Poza tym wymówką dla mnie dla podtrzymania kontaktu jest sytuacja, gdy temat dyskusji, czy nieszabllonować jego ujęcia mnie wyraźnie zaciekawia. Wtedy mogę czasem przeboleć nawet chamskie wobec mnie zachowania. Ale to musi być naprawdę ciekawy temat.
Mam zwyczaj szanować postawę niechęci wobec mnie. Tak jak i ja nie przepadam za niektórymi osobami, a wtedy wolę ich unikać, tak samo gdy ktoś nie przepada za mną, to ja to staram sie uszanować, nie narzucać takiej osobie, która na pewno ma bardziej atrakcyjnych dla siebie partnerów do kontaktów wzajemnych, więc moja osoba będzie dla nich jedynie zawalidrogą życiową.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:14, 01 Lip 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:28, 03 Lip 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Od jakiegoś czasu "poluję" na pojawiające się we mnie pragnienia, emocje, ambicje, które by miały powiększać moją ważność, wywyższać mnie, czynić lepszym od kogokolwiek, jak i łączyć z tą, czy inną grupą ludzi. Nawet "niewinne" pragnienia akceptacji, albo bycia lubianym traktuję z domieszką autocenzury. Plan jest taki, aby ZYSKAĆ SUWERENNOŚĆ umysłu nad tego rodzaju pragnieniami.
Myślenie poprawne, obiektywne powinno być niezależne od poszukiwania wywyższenia społecznego, akceptacji - myślenie MA BYĆ W SOBIE I NIEZALEŻNE, czyli jego obiektywizm powinien być najwyższą wartością.
Nie oznacza to, że zupełnie chcę porzucić aspekt akceptacji w kontaktach z ludźmi, ale raczej to, że chcę od odseparować od MYŚLENIA DĄŻĄCEGO KU OBIEKTYWIZMOWI. W trybie kontaktu empatycznego, emocjonalnego wspomniane ambicje i pragnienia gdzieś tam naturalnie się objawiały, będą "przeciekały", to mentalnego obrazu.
Z zasady zatem stawiam swoją osobę na pozycji samotności, niezależności. Tak ma być, że cennym jest nawet bycie z lekka odrzucanym, wzgardzonym, zlekceważonym. Bo jak człowiek się do tego stanu nie przyzwyczai, to będzie podlegał ciśnieniu oszukiwania swoich rozpoznań tak, aby zaspokajać owe pragnienia społeczne. A zakłamywanie czegokolwiek w rozpoznaniach jest grzechem podstawowym, do którego nie chcę dopuścić.
Jak "poluję", na te uczucia?
- Blokując aktywności, które miałyby ku spełnianiu się prowadzić
- Ganiąc się za każdą próbę ulegania im
- Stawiając sprawy tak, jakby moje ego, moja osoba była zupełnie nieistotna w danym kontekście.
- Drobiazgowo rozliczając się z obserwowanych emocji, w celu przynajmniej obserwacji tych niechcianych uczuć, a najlepiej po ich zaobserwowaniu "ubicie ich", jeśli zaś się nie da, to przynajmniej "minięcie", przekierowanie na boczny tor.
- Wchodząc świadomie w takie sytuacje życiowe, które raczej prowadzą w stronę samotnictwa, alienacji od przeżywania kontaktów społecznych, nie te kontakty zintensyfikują.
- Analizując wpływy pragnień społecznych na rozpoznania, badając te wpływy, próbując świadomie nimi zarządzać (a w żadnym wypadku nie przyjmować wygodnej perspektywy, w ramach której, skoro nie chcę, aby emocje społeczne wpływały na moje rozpoznania, to z tytułu samego tego niechcenia mogę sobie odpuścić problem czy/jak się ten wpływ objawia).
- Stawiając przed sobą perspektywę: Michale, jesteś sam! I tak jest dobrze, tak ma pozostać!
- W pewien sposób "lubując się" w tych negatywnych wobec mnie sygnałach, jakie nieraz dostarczają mi ludzie. Jeśli ktoś okazuje mi brak akceptacji, to ja nie tylko nie zamierzam wypierać tego, że mi akceptacji odmówiono, ale wręcz w sobie rozwinę tego uświadomienie, uznam, iż ów stan jest trwały, a więc mam przynajmniej z tą osobą "z głowy" problem zabiegania o jej względy, czy przejmowania się jej opinią o mnie.
Robię tu oczywiście wyjątek dla mojej rodziny, znajomych, ale też czuwając, aby te kontakty nie wpływały na obiektywizm moich osądów. Poza tym to podejście z założenia ma nie wpływać na moją sympatię do ludzi, a jedynie na rozpoznania obiektywnych aspektów rzeczywistości. Ludzi dalej lubię, niektórych kocham, wszystkich staram się szanować. Ale nie dopuszczam do tego, aby owe uczucia zaburzały mi postrzeganie.
Mając obiektywizm i dystans wobec podległości społecznych jako cel, żywię nadzieję, że nie stoczę się na pozycje zakłamywania zbrodni, krzywdy w imię jakiejś "naszości", w imię wywyższenia narodu, "obrony interesów" itp. itd. Bo jeślibym miał zostać zbrodniarzem w sposób, który pokazał np. hitleryzm, a teraz który odżywa w putinowskiej - nazistowskiej Rosji, prowadząc do usprawiedliwiania zabijania, to lepiej byłoby mi się nie narodzić, albo lepiej byłoby mi jak najszybciej zakończyć moje życie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:24, 03 Lip 2025, w całości zmieniany 6 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:17, 30 Lip 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Przez większość życia dawałem w znacznym stopniu sobą manipulować. Od jakiegoś czasu mówię manipulowaniu mną DOŚĆ!
Jak tylko zaczynam się orientować, że ktoś ze mną "pogrywa", czyli wprowadza nadmiarowe elementy emocjonalne, albo w dyskusji sabotuje sprawne dochodzenie do konkluzji, czy w inny sposób nie trzyma się tematu, a wyraźnie robi "dziwne zwody", to ja szybko tracę cierpliwość do takiego kogoś i umieszczam go w mentalnej szufladce: trol - manipulant, a więc nie spodziewać się po kontaktach z kimś takim wiele poza byciem przez taką osobą wymęczonym, sfrustrowanym. Wtedy zwykle ograniczam swój kontakt z kimś podobnym.
Moje wymagania wobec dyskutantów ostatnio wzrosły, ale i określiły się - nie bawię się sam w rozgrywanie emocji, ani nie mam ochoty w grach tego rodzaju uczestniczyć (mogą pojawiać się czasem wyjątki, ale będą szczególne sytuacje). Pogrywanie ze mną prowokacjami, kontrolowanymi napastliwościami, rzucaniem mi (np. w dyskusjach) kłód pod nogi będzie przeze mnie odebrane po prostu negatywnie. Kiedyś próbowałem takim ludziom, co w podobny sposób postępują, tłumaczyć niewłaściwość takiego podejścia, ale od jakiegoś czasu już pogodziłem się z tym, że ta ich postawa nie jest przypadkowa.
Skąd się biorą tacy manipulanci?
- Trochę z frustracji, czasem z samotności, z pragnienia wykazania sobie "mogę sobie pokaprysić i sprawdzić się, czy umiem kogoś dotknąć emocjonalnie". Więc tłumaczenie, że postępują niewłaściwie wobec takich osób nie przynosi efektu - oni tacy są, bo CHCĄ TACY BYĆ. Ich problemem od początku jest niezdolność do uczciwego (czyli bez manipulacji) stawiania spraw. Oni bowiem sami są (nawet i wobec własnych myśli i rozpoznań) przeżarci duchem manipulacji i zakłamania. I to w tym jest główna przyczyna - że sami przed sobą nie są w stanie utrzymać się wymogach prawdy (tutaj prawdy rozumianej, jako pozostawanie możliwie blisko toku rozumowania obiektywnego, unikającego pokusy, aby zbiegać do jakichś wcześniejszych przypadkowo polubionych rozstrzygnięć).
Jak ktoś przed sobą ciągle mataczy, sam siebie manipuluje, aby "wyszło to, co mu się emocjonalnie intuicyjnie nasunęło", to przecież i na zewnątrz taki będzie. Efektem jego rozumowań będzie chaos, brak trwałych odniesień, brak prawdziwości rozumianej jako "to, co się sprawdza, bo jest niezależne od widzimisiów".
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:38, 03 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Staram się nie zajmować się sobą, nie procedować (jałowo) swojej osoby, jej ego. Kombinuje jakby tu w pewnym sensie "usunąć siebie". Problem w tym, że dotykam tu jakiejś formy absurdu. Nie mam jak "wyrzucić siebie z układanki", jeśli wyrzucający to przecież też ja...
Mogę co najwyżej wyrzucać siebie z pewnych zewnętrznych układów - np. z relacji z ludźmi. Mogę unikać spotkań towarzyskich, a wtedy przynajmniej "będzie mnie mniej" w tych relacjach, które ludzie między sobą tworzą i procedują. Mogę nie mówić o sobie - jak indywidualności, tylko się zwracać ku formom bezosobowym typu "znane jest", "stosuje się". Jednak ciągle to ja - ten obserwator tam będzie, czyli celu nie osiągnę, zaś te uniki wyglądają bardziej na moją hipokryzję, niż na zbliżanie się do celu.
Na razie nie widzę tu rozwiązania...
Mogę ewentualnie przyjąć takie postawy jak:
- nie poszukiwać zainteresowania u nikogo
- nie starać się wywierać na nikim wrażenia emocjonalnego
- blokować różne bezwiedne próby okazywania się wobec świata, skupiając się na samym wnętrzu.
Ale nie potrafię blokować strumienia świadomości - wiecznie oceniającego, wiecznie pytającego...
Ale dlaczego w ogóle chcę "usuwać siebie"?
- Chyba główną moją motywacją jest pragnienie, aby "nie być jak tamci", czyli aby nie powielać błędów, które mnie dotknęły od pewnych osób. W szczególności chodzi mi o błąd typu BEZWIEDNE PRZENIESIENIE KWESTII MERYTORYCZNYCH NA SPÓR PERSONALNY.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:51, 03 Sie 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:20, 03 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | Ale dlaczego w ogóle chcę "usuwać siebie"?
- Chyba główną moją motywacją jest pragnienie, aby "nie być jak tamci", czyli aby nie powielać błędów, które mnie dotknęły od pewnych osób. W szczególności chodzi mi o błąd typu BEZWIEDNE PRZENIESIENIE KWESTII MERYTORYCZNYCH NA SPÓR PERSONALNY. |
Chociaż właściwie nie - ta powyższa nie jest jednak główną motywacją.
Ważniejszą motywacją jest tu pragnienie, aby NIE ŻYĆ NA JAŁOWYCH OBROTACH, bo chodzi bardziej o SKUPIENIE SIĘ NA CELU, niż jakieś procedowanie swojej osoby. Przynajmniej gdy o czymś myślę, to nie chcę, aby moje ja mi w docieraniu do istoty i sensu bruździło. Tamten motyw "aby nie być jak tamci" w istocie też wziął się z obserwacji jałowości tych desperackich prób wypromowania siebie, zdobywania uznania itp. Karmienie swojego ego jest puste, pozbawione perspektyw. Ego i tak nigdy się nie zaspokoi, ono zawsze będzie dla siebie chciało więcej i więcej.
Więc próbuję porzucać swoje ego, a skupiać się na zadaniu, na zewnętrznym celu. Wtedy idę do przodu, wtedy moje życie nie jest jałowe.
Domyślam się, że dla części czytających powyższe słowa, zawarte w nich deklaracje będą się jawiły jako niewiarogodne. Jest grupa ludzi tak silnie mentalnie związana z walką o ego, że oni sobie nie wyobrażają, że można tego nie chcieć. Prędzej zarzucą hipokryzję tym, którzy deklarują, iż ego nie karmią, niż uwierzą w szczere jego odrzucenie. Czy nie mają oni jednak jakiejś części racji?
- Tu chyba nigdy nie będę pewien, czy coś się w owej materii obrony mojego ego przed moją analityczną uwagą nie ukryło. Być może jakiś (ale przynajmniej kontrolowany) pierwiastek ego powinien się znaleźć w każdej zdrowej osobowości?...
Jeśli zatem ktoś nawet nie wierzy w to, że sam (w mniejszym albo większym stopniu) tę walkę o zepchnięcie impulsów ego ja w swoim rozwoju osobowym dokonałem, to jedno chyba tu powinni oni zaakceptować: sam fakt, że mam świadomość, iż to ego jest czynnikiem niebezpiecznym dla rozwoju, że przynajmniej jakieś starania w stronę kontroli impulsów ego stały się moimi przymiarkami. Oczywiście zawsze można tu powiedzieć, że nie mam w tym względzie np. "żadnych osiągnięć". I ja nawet takie przekonanie chyba chcę zaakceptować. Nie było bowiem celem pisania tego posta przekonywanie kogokolwiek, jak to ja opanowałem "wyższy poziom rozwoju w zakresie kontroli ego", ale miałem ten cel, aby ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA SAM PROBLEM. Nawet jeśli moje osiągnięcia na prywatnej niwie samorozwoju są mizerne (albo żadne), to zagadnienie tutaj zostało postawione. A ja czuję, że to o to w istocie mi chodziło, więc mój cel został osiągnięty.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 22:30, 03 Sie 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:38, 05 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Pod pewnym względem jestem chyba inny, niż duża część ludzi (nie potrafię teraz oszacować jak wielki jest to odsetek ludzkich charakterów). Chodzi mi spontaniczną reakcję na powtarzalność bodźców, sytuacji, rutynowość działań.
Ja chyba jakoś z urodzenia jestem uczulony na dużą powtarzalność - męczy mnie ona, "wykręca mi emocje i myśli". Odkryłem w sobie tę właściwość jeszcze w czasie mojego studiowania, gdy w ramach praktyk studenckich przyszło mi uczestniczyć jako obserwator w lekcji fizyki prowadzonej przez nauczyciela w jednej z warszawskich szkół. Nauczyciel prowadził tę lekcję całkiem poprawnie, nie mam do niego właściwie zastrzeżeń. Jednak patrząc na to, jak on wykłada swój temat, psychicznie bardzo się męczyłem. Męczyło mnie to, że ja to wszystko znam, co on mówi do uczniów, a ja to znane muszę jeszcze raz "konsumować".
Mam chyba umysł z zasady poszukujący. Oznacza to, iż spontanicznie ten umysł chce stawiać pytania w stylu "co dalej z tego wynika?", "czego tu brakuje?", "jaka jest alternatywa dla tego, co dany opis prezentuje?" itp. Będąc zmuszony po postu jeszcze raz odbierać to, co znałem doskonale, mój umysł zaczynał "wariować" - wyszukiwał nieistniejące dziury w przekazie, ciągle stawiał mi pytania: ale po co to? Co z tym dalej, skoro to już dawno masz rozwiązane?... W każdym razie mocno się męczyłem psychicznie samą tą okolicznością, że sytuacja wymusiła na mnie inwazyjną powtarzalność.
Potem zorientowałem się, że ów problem ze znoszeniem powtarzalności ma u mnie szersze tło. Ja w ogóle źle się czuję w większości powtarzalnych okoliczności:
- nie lubię muzyki o powtarzalnych schematach (np. muzyki klubowej, prostych meledii disco)
- rzadko oglądam wielokrotnie te same filmy, rzadko czytam wielokrotnie tę samą książkę
- nie wracam wspomnieniami do starych zdarzeń tak często jak wielu moich znajomych
- "nie przepadam" za powtarzalnymi rytuałami
- źle znoszę kontakt z ludźmi "powtarzającymi w kółko swoje"
itp. itd.
Zauważyłem też u siebie efekt paradoksalnego, ujemnego "utrwalania materiału". W "teorii nauczania" (przynajmniej w naiwnych wersjach) powtarzanie materiału jest traktowane jako utrwalanie owego materiału, jako coś pozytywnego dla uczenia się. Ale ja zauważyłem, że to działa tylko do pewnego poziomu, powyżej której dalsze powtórzenia czegoś, co już zostało przez umysł przyswojone, będą negatywnie wplywały na rozumienie spraw, będą blokowaly rozwój modelowania danego problemu.
Przynajmniej u mnie bardzo wyraźnie ów efekt występuje, co zresztą chyba mogę wyjaśnić, dzięki analizie własnych odczuć. U mnie ten efekt paradoksalnego, ujemnego efektu "utrwalania materiału" w nadmiernej ilości powtórzeń wynika z tego, ze mój umysł - gdy jest poddawany kolejnym epizodom kontaktu z tym samym - mimowolnie zaczyna traktować przekazywaną treść, jako zawierającą zaprzeczenie poprzednich ustaleń, czyli niejako podważa to, czego się wcześniej nauczyłem. W efekcie mój pozytywny stosunek do wcześniej zgromadzonej wiedzy słabnie, wręcz zaczyna się zamieniać w swoje przeciwieństwo. Bo mój umysł sączy mi w tle sugestię: tu musi być "coś nie tak", "skoro jeszcze raz mi to każą analizować, to znaczy, że w pierwotnej wiedzy kryje się błąd, co też oznacza, że to jest wadliwa wiedza".
I ogólnie powtarzalność dla mnie (od pewnego poziomu, bo nie mówię tu o całkowitym moim uczuleniu na powtarzalność, lecz na uczuleniu od pewnej ilości i typu owych powtórzeń) jest czymś często przykrym, nawet niszczącym moje rozumienie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 9:07, 11 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
W moim stosunku do ludzi jestem nieco dziwny, bo lubię ludzi, choć jednocześnie... wolę się trzymać na dystans od większości. Z sympatią obserwuję różne ludzkie próby działania, doskonalenia się, ale raczej nie chcę w tym bezpośrednio uczestniczyć. Ot, mogę od czasu do czasu zaistnieć w czyichś życiowych zdarzeniach, ale wolę, aby nie było za dużo interakcji. Sam najbezpieczniej czuję się z samym sobą w swoim świecie myśli, zaś ludzkie emocje nie rozpraszają, nieraz frustrują tym, że są takie niekontrolowalne, chaotyczne.
To może nieraz zmylić tych ludzi, którzy poznają życzliwy stosunek ludzi do siebie po okazywanej chęci kontaktu. Ja prawie nie szukam kontaktu z ludźmi, mimo że ich lubię, szanuję. Może nawet trochę obawiam się, iż kontakt zepsuje mi część tego dobrego nastawienia wobec osoby, którą sobie w umyśle tak ubrałem w pozytywne wyobrażenia, że mogę ją po swojemu lubić. Lubię ludzi na dystans, bo to mi pozwala też często wierzyć, że są one sympatyczniejsze, niż okazałyby się w realnym życiu.
Poza tym jest tu też i ten problem, że mam na tyle umysł wpatrzony w rzeczywistość idei, iż odbywa się to wpatrzenie chyba trochę kosztem chęci kontaktów interpersonalnych. Mam się czym zająć, nie nudzę się, bo myślę o ideach, a to myślenie daje mi jakąś formę satysfakcji. Przez to nie poszukuję już tej innej formy satysfakcji - tej związanej z kontaktami personalnymi.
Pewnie to by można mi postawić jako zarzut - że trochę wolę mieć ludzi na dystans, aby tworzyć sobie w umyśle ich wyidealizowane instancje, a przez to łatwiej jest mi ich lubić.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:53, 11 Sie 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:56, 16 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Najczęstszym chyba pytaniem, jakie sobie zadaję, jest: jaki popełniłem błąd?
Rzadko pytam się o to, w czym jestem dobry, co mi się udało? A nawet jeśli coś - ROBOCZO - uznaję za swój sukces, to po stwierdzeniu tego i tak przejdę za chwilę do pytania: ale co by tu jeszcze dało się poprawić?...
To, że niejako na co dzień żyję, obcuję ze swoją własną błędnością (w części świadomością grzeszności), wadliwością powoduje też, iż jestem w znacznym stopniu odporny na pewien rodzaj zewnętrznej napaści mentalnej na mnie.
Jest taki typ ludzi, który wciąż wyszukuje w otaczającym ich świecie, a szczególnie ludziach okazji do oskarżeń, napaści, krytykanctwa. Oni to nieraz i mnie napadają, wskazując na coś, co u mnie okazało się wadliwe, a potem tryumfują: o to! Michale! Tu zrobiłeś błąd!
Jednak moja wewnętrzna reakcja na to będzie: oczywiście! To jest kolejny mój błąd! Zgadzam się tu z tobą! Przecież:
- sam już dawno to też odkryłem
- dawno już wziąłem pod uwagę tego konsekwencje
- a w ogóle to jest naturalne i oczywiste, że ciągle jakieś błędy w sobie znajduję, więc niczym mnie nie zaskoczyłeś wskazując na nie
- poza tym - więcej - ja już pracuję od jakiegoś czasu nad owym błędem, więc nie ma co się nad tym teraz roztkliwiać - sprawa jest bowiem w toku.
I owi oskarżyciele, którzy (nie ma się tu co oszukiwać, to jest ich najczęstsza, choć niekoniecznie uświadamiana motywacja z takiego oskarżania) liczyli na to, że się "mentalnie pożywią" moją przykrością, rozterka, czasem cierpieniem z tytułu uświadomienia sobie swojej niedoskonałości, nagle się przekonują, że ich strategia po prostu nie działa. Oni nie pożywią się moimi negatywnymi emocjami, nie będą mieli prawa zaliczyć sobie swojej sprawczości z tytułu sprawienia mi przykrości, bo dla mnie takie wskazywanie błędów to normalka, to tryb, w którym funkcjonuję na co dzień.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:58, 16 Sie 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:02, 22 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Semele w innym wątku nazwała mnie "fobikiem".
| Semele napisał: | | Nie wiem. Jesteś chyba fobikiem. Tak jak nieczynny owca. Jednak owca mial fiksację na dwóch osobach. A nawet początkowo na jednej też fobiczce. Ty masz rozszerzenie😊🙂😉 |
Tak w pierwszym odbiorze nie uważam owo określenie za trafione. "Fobia", czyli jakaś forma lęku, nie jest chyba czymś, co mi jakoś mocno doskwiera. A przynajmniej w porównaniu z większością znanych mi ludzi nie uważam, abym miał tych lęków znacząco więcej. Ale - wedle swojej ogólnej zasady, aby nie odrzucać tak do końca niczego mi sugerowanego, szczególnie jeśliby to miało się okazać trafnym wskazaniem moich słabości - spróbuję się wcisnąć odczuciami w ten gorset lękowy, w to bycie "fobikiem". Czego się boję?...
Oczywiście lęki mają jakieś konteksty, więc tu chyba nie chodzi o jakieś powszechne lęki, typu np. lęk przed śmiercią, albo torturami.Jeślibym się dopatrywał ze strony Semele kontekstu, to może (z racji na wcześniejsze monity o spotkania w realu) chodziło jej może o to, czy boję się kontaktów bezpośrednich z ludźmi. No więc - pytam się siebie, swoich odczuć - Michale, czego się boisz (już nie stawiam pytania CZY się boję, a od razu przechodzę do kwestii, CZEGO się boję, czyli stawiam sobie zadanie znalezienie czegokolwiek na tej linii) gdy spotykasz się z ludźmi?...
Po przeanalizowaniu swoich odczuć, mojego "wewnętrznego odzewu" na perspektywę spotkania z kimś, znalazłem dwa powody do lęku:
1. Boję się NUDY, jakiej dość często doznaję w kontaktach z ludźmi, gdy ci mi ciągle do ucha gadają, gadają, gadają, zaś tematyka tego, co mówią jest wysoce dla mnie nieinteresująca. Wtedy ja zagryzam zęby z frustracji, aby tylko przetrwać, albo waham się, czy nie być bardziej asertywnym i uciec od takiego typowego gaduły.
2. Boję się napastliwości, agresywności personalnej sformułowań. Przy czym nie jest to tak zupełnie "strach", bo przecież też raczej mnie nikt nie zmusi do tego, abym w razie czego po prostu nie zrezygnował z kontaktu z napastliwym w słowach człowiekiem (wyjąwszy te rzadkie sytuacje, gdy rzeczywiście nie mam takiej możliwości), co jest to obawa, że znowu znajdę się w niefajnej sytuacji, z której nie do końca będę wiedział, jak się wyplątać.
Dlatego z zasady unikam zarówno nudziarzy, jak i większości ludzi, którzy byli wobec mnie napastliwi.
Przyszedł mi (to jest aktualizacja) także punkt 3 do tej listy - czego się obawiam w kontaktach z ludźmi:
3. Obawiam się, że spotkam człowieka, który mnie będzie chciał uwikłać w jakieś zobowiązania wobec niego, który odbierze mi wolność, a może zacznie cisnąć o to, abym robił to, co on by może chcial. Nie lubię tej gry w narzucanie sobie zobowiązań - sam jej nie stosuję wobec innych (nie narzucam się), ale też i unikam sytuacji, gdy stanę się jej obiektem.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:24, 22 Sie 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:56, 25 Sie 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
W wątku "metoda epistemiczna" http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/metoda-epistemiczna,21455.html#851795 opisałem zasady traktowania przeze mnie dyskusji:
| MD napisał: | W moim przypadku podejście polegać więc będzie na tym, że gdy myślę o konkretnej sprawie, rozwiązaniu jakiegoś problemu (także kwestii w dyskusji), to blokuję takie tematy jak:
- czy mnie ludzie lubią, czy nie lubią, kto mnie lubi, a kto nie
- czy jestem od kogoś lepszy, czy gorszy
- czy może mam do kogoś pretensję/żal, czy nie
- jakie towarzyskie okoliczności przechodzą mi może koło nosa
- czy zostałem potraktowany przez kogoś personalnie pozytywnie, czy negatywnie.
itp.
Aby zrealizować taką strategię mentalnego skupiania się na zadaniu, a nie na sobie, nie na swoich emocjach, niezbędna jest jakaś postać dyscypliny wewnętrznej, skupienia się. I staram się w sobie owo skupienie na tym co jest merytoryczne trenować, odrzucam emocjonalne "pierdoły", gdy myślę o konkretnej sprawie, problemie, zagadnieniu. |
Gdy myślę o "sprawach", ideach, filozoficznych zagadnieniach z zasady banuję wszystkie tematy osobiste za wyjątkiem tych, które mogą być PRZYKŁADEM W SPRAWIE. Wtedy odrzucam rozważania o reszcie życiowych okoliczności, z kim się spotkam, co jadłem, co lubię, a czego nie znoszę. Odrzucam i z niechęcią traktuje porównywanie się wizerunkowe, identyfikację z jakąś grupą, bycie z jednymi przeciw innym. To ma nie mieć znaczenia, a jeślibym nawet został jakoś wmanewrowany w dyskusję właśnie o tym, to moim celem staje się jak najszybsze wyplątywanie się z tego.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:52, 16 Wrz 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Może dla tych, co czytają moje (przyznaję LICZNE) posty i wątki tu na sfinii wyda się niewiarygodne, ale od dawna mam raczej potrzebę wycofania się, niż potrzebę wzbudzania zainteresowania. W „realu” raczej się chowam przed ludźmi, nie chcę zawracać im głowy, siedzę raczej w domu, a nie wychodzę „do ludzi”.
Ale nawet tu w sieci, na sfinii jest pewien niuans w moim publikowaniu, który pewnie większość obserwatorów przeoczyła, albo uznała za nieistotny, a który też sprawia, iż niekoniecznie mam intencję wzbudzania zainteresowania, a może nawet najchętniej bym się po prostu „gdzieś schował”. Przy czym owo „schowanie się” jest w szczególnym sensie – chciałbym się schować w sensie wiązania mnie ze zbiorowościami, strukturami, powinnościami i zobowiązaniami, a w szczególności ROSZCZENIAMI, OCZEKIWANIAMI.
To wynika z tego, że choć trochę chciałbym być dla ludzi ważny, może też doceniony, ale ja tej formie docenienia mnie stawiam pewien podstawowy warunek: nie toleruję wikłania mnie w manipulacje i przymus.
Jeśli ktoś tak stawia relację ze mną, że próbuje mi coś narzucać, zakłamywać to, co czuję, czynić zakładnikiem swoich frustracji, to ja mu odpowiem „lepiej poszukaj sobie innej ofiary, bo ja się na to nie piszę”.
Mam swój cel – porządkowanie mojej osobowości. Aby ów cel realizować, staram się usuwać z mojego życia chaos. Raczej skupiam się na mniejszej liczbie odniesień wewnętrznych, raczej dbam o to, aby było ilościowo mniej, a jakościowo silniej, głębiej, spójniej. Dlatego niechętnie dopuszczam do siebie nowych partnerów, którzy chcieliby zrzucać na mnie swoje życiowe frustracje. Byłem już w życiu wykorzystywany jako śmietnik dla lęków, frustracji, potrzeby wyrażania złości. Nie spodobała mi się ta rola bycia owym śmietnikiem. Teraz robię wszystko, aby zamiast śmietnika, zamiast chaosu kierować się w stronę porządku, świadomości, kontroli rozumu nad tym, co się dzieje wokół mnie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:08, 19 Wrz 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Z zasady traktuję swoje wypowiedzi, ale też i słowa kierowane do mnie przez innych POWAŻNIE. Myślę, że traktuję je o wiele poważniej niż średnia, a już szczególnie mocno biorę sobie do serca wszelkie sugestie, że się komuś z czymś narzucam. Tu już nawet drobna uwaga, że się narzucam, że ktoś mnie nie akceptuje, ma dużą szansę stać się impulsem do MOŻLIWIE NAJDALEJ POSUNIĘTEGO WYCOFANIA SIĘ Z RELACJI Z DANĄ OSOBĄ.
Bo uważam, że skoro jest na tym świecie ponad 8 mld ludzi, to naprawdę nie ma powodu, aby osoby do siebie niedopasowane męczyły się nawzajem swoją obecnością, czy zajmowaniem komuś myśli bądź odczuć.
Jestem zwolennikiem strategii towarzyskiej, w której panuje wolność, a także prawo do dopasowywania się. Nie mam obowiązku kontynuować relacji z kimś, kto mi sam sygnalizuje, że jesteśmy razem niedopasowani. Wręcz bardzo szybko taką relację staram się uciąć, aby samemu "zwolnić swoje towarzyskie zasoby", a jednocześnie drugiej stronie dać tę wolność poszukiwania sobie bardziej adekwatnego partnera.
Tu wyjątkiem są może rodzinne zobowiązania (w szczególności więzi rodzicielskie, albo np. akt małżeński). Te zobowiązania staram się szanować, choć ten szacunek też nie jest absolutny, ma swoje granice. Ale już względem osób, które nie są w układzie rodzinnym, obowiązuje wg mnie wręcz rodzaj obowiązku nienarzucania się. Tak więc już relatywnie drobna sugestia, że się komuś narzucam jest przeze mnie odbierana poważnie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:42, 21 Wrz 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
|
Świadomie nie kupuję towarów klasy premium (oczywiście ile mam wybór), ani rzeczy, które miałyby podkreślać mój prestiż.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:49, 28 Wrz 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Okazywanie silnej pewności co do swoich przekonań, wygłaszanie autorytatywnym tonem słów traktuję domyślnie jako pozerstwo. Świat jest bowiem bardzo skomplikowany, pełen złożoności, więc najczęściej nie ma podstaw ku temu, aby być czegokolwiek do końca pewnym, zaś separowanie się od percepcji alternatyw dla swoich przekonań uważam za dowód ograniczoności umysłu osoby, która taką postawę przejawia. Jakieś wyjątki od tego traktowanie czasem dopuszczam, ale będą one rzadkie.
Dlatego okazywanie wobec mnie pewności siebie i autorytaryzmu przynosi raczej odwrotny skutek od zamierzonego, ja odbiorę takę retorykę jako objaw niekompetencji, wręcz głupoty, a nie jako głos prawdziwego autorytetu.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 14:50, 28 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:31, 29 Wrz 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
|
Przestałem łowić emocje, akceptacje, polubienia ze strony ludzi. Był czas, że mi na nich zależało, ale ich nie dostawałem, albo dostawałem je w formie, której nie za bardzo chciałem. Dziś praktycznie uciąłem sobie większość typowych oczekiwań względem ludzi (nie wszystkie, ale niewiele ich zostało). Traktuję ludzkie opinie, stosunek do mnie na zasadzie "jak będzie, tak będzie, nie warto o to zabiegać, bo nawet gdybyś to dostał, to i tak zapewne byłoby to coś innego, niż to na czym ci, Michale, zależy".
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:24, 03 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Argumentowanie wmawianiem komuś (rzekomych) intencji uważam jednoznacznie za formę manipulacji w dyskusji, a także za silnie poniżenie wiarygodności, reputacji wmawiającego. Z drugiej strony...
... Uważam, że warto jest śledzić swoje intencje. Czasem można się zastanowić, czy ów wmawiający nam intencje nie miał jakieś cząstki racji. Ale...
Jest ogromna różnica pomiędzy zastanowieniem się nad potencjalną intencją w naszych rozumowaniach, ocenianiem siebie pod jakimś kątem z ZACHOWANIEM KONTROLI NAD OCENAMI UMYSŁU, a uleganie presji wmawiającego, który przy tym najczęściej będzie próbował wzbudzić poczucie winy, osłabić samokontrole u tych, którym coś wmawia, aby potem samemu tę kontrolę (władzę) sprawować.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:34, 20 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Gram ze sobą rodzaj mentalnej gry - zabawy, polegającej na zanegowaniu swojego własnego znaczenia w swoich oczach tak głęboko, jak tylko dotrę do możliwości negowania.
Negowanie swojego znaczenia na pierwszym poziomie relatywnie prosto się realizuje odbierając sobie prawo do bycia uznanym przez ludzi. Można założyć sobie, że dla nikogo nie jest się istotnym, co jest o tyle nieraz łatwe, że co niektórzy ludzie sami próbują mi dać do zrozumienia jak to jestem dla nich niemiły, albo jak to mnie nie akceptuję. Wtedy wystarczy tylko podchwycić ich sugestię, prowadząc ją dalej - uznając: to jest koniec, separujemy się od siebie, nie ma nas dla siebie.
Ale ciekawszy jest poziom bardziej wewnętrzny - jak negować samego siebie dla samego siebie?...
- Do tego trzeba wyłonić podmiot i przedmiot, czyli negującego i to co jest negowane. Negując negującego popada się w sprzeczność, więc to nie zadziała. Można jedynie negować wybrane aspekty występując z roli jakiegoś centralnego zarządzającego. Można np. negować swoje prawa do czegoś, negować emocje, negować marzenia i pragnienia.
Bardziej skomplikowane (a nie wiem, czy wykonalne) jest odmawianie sobie prawa do decyzji. Tutaj właśnie integryzm próbuje dokonać tej sztuki, że próbując wmówić, iż człowiek "nie powinien nic od siebie" stawia człowieka na pozycji, w której negowanie wikła się w nieskończone pętle negowania negowanego negowanego negowanego... Dlatego integryzm w swojej negacji jest nieskuteczny. Ostatecznie psychika przed taką negacja buntuje się na poziomie nieświadomym, a potem pogrąża się w chaotyczne próby udawania przed sobą, że uznania sprzeczne wzajemnie są w istocie zgodne - jest to pogrążanie się w chaosie zakłamania.
Dziś uważam, ze do końca zanegować siebie nie ma jak, bo zawsze musi jednak pozostać "ten negujący", którego negowanie musimy ostatecznie uznawać, aby samo negowanie nie okazało się nieskuteczne. Można więc negować swoje emocje, swoje prawa do bycia uznanym, można odmawiać sobie szacunku tak ludzi, jak i własnego. Można negować pomniejsze rozpoznania na jakiejś zasadzie dziwnej przekory, ale ostatecznie na takiej strategii myślenie się wykłada, bo już przestaje się orientować "po której właściwie jeszcze jest stronie".
Po zanegowaniu siebie odpowiednio głębokim osobowość ostatecznie może wrócić w teizmie - to Bóg przywraca człowiekowi godność i sens. Ale tu myli się ten, kto by uważał, że owo przywrócenie ma cokolwiek wspólnego z ortodoksją religijną, czyli że Bóg człowieka przywraca do znaczenia jakimś aktem swojej władzy. To przywrócenie nie jest bowiem dokonywane władczością, lecz tkliwą miłością.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 22:36, 20 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:32, 23 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
W swoim odrzuceniu bardzo wielu typowych społecznych gier jestem chyba już prawie dziwakiem. I mam tego pełną świadomość.
Narzucam sobie pewien własny ideał traktowania ludzi, w którym to ideale nie ma miejsca na nawet "niewinne" towarzyskie prowokacje, różne formy przekomarzanek, psychicznych "podszczypywań", małych kłamstewek, które wprowadzają ciekawy fermencik do relacji międzyludzkich. Ale już mi te prowokacyjne gry na tyle zbrzydły, na tyle się pragnę skupić na wpatrywaniu się w niezakłóconą zabawianiem się emocjonalnym prawdę rzeczy, że chyba wolę być tym dziwakiem. Wiem, że dla wielu przez to pewnie będę nudziarzem, albo smutasem. Trudno. Jest coś za coś...
Nie gram w te różne społeczne gry także dlatego, że nie przyłączam się do chóralnych hejtów i oskarżeń, a z drugiej strony nie znoszę towarzystw wzajemnej adoracji. Cenię sobie uprzejmość, ale nie lubię ani nadskakiwania, ani wyszukanych form grzecznościowych, ani tego całego bon ton.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:45, 23 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:28, 29 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Do jakiegoś czasu mam nietypowy cel w relacjach z ludźmi - OGRANICZAM SWÓJ EMOCJONALNY WPŁYW.
Nie bardzo to mi się udaje, bo im bardziej ja moje emocje względem ludzi wycofuję, im bardziej staram się okazywać postawę neutralną...
Tym bardziej uparcie ludzie we mnie owych emocji poszukują, próbują je wydobyć na wierzch, dokopać się do nich. Paradoksalny efekt...
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:43, 29 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | Do jakiegoś czasu mam nietypowy cel w relacjach z ludźmi - OGRANICZAM SWÓJ EMOCJONALNY WPŁYW.
Nie bardzo to mi się udaje, bo im bardziej ja moje emocje względem ludzi wycofuję, im bardziej staram się okazywać postawę neutralną...
Tym bardziej uparcie ludzie we mnie owych emocji poszukują, próbują je wydobyć na wierzch, dokopać się do nich. Paradoksalny efekt...  |
Natura ludzka jest przekorna. Gdy się ukrywasz, to typową reakcją będzie "co on tam ukrywa? Muszę to zobaczyć!". Więc im bardziej chcesz się ukryć, tym większą stanowisz zagadkę. A im bardziej się narzucasz, tym bardziej stajesz się niczym reklama - odbiorcy zaczynają unikać tego, co się tak inwazyjnie wciska.
Choć te reguły nie działają idealnie. Niektórzy mają reakcję paradoksalną - np. zamiast być przekornymi, jak wszyscy pozwalają ukrywającym się ukrywać. Czasem trafiają się i tacy, którzy pracowicie wysłuchują i wypatrują tych, którzy im się narzucają. Ale te reakcje (nieprzekorne) będą raczej w mniejszości.
Ja mam zasadę, aby walczyć z udawaniem, a szczególnie z udawaniem przed samym sobą. Nawet jeśli reakcja przekory się u mnie pojawia, to wymuszam na sobie doprowadzenie jej do poziomu neutralnego - tak jakby trochę była, a trochę była swoim przeciwieństwem. Staram się nie reagować na przekorę przekorą, a na emocje emocjami. Bo tak byłbym sterowalny przez innych, manipulowano by mną. Moja zasada jest inna:
Najpierw staram się wszystko ujrzeć w układzie możliwie NEUTRALNYM - takim, w którym niczego od nikogo nie chce, niczego nie oczekuję, nie mam odgórnego zdania, pragnień, celów, emocji.
Dopiero gdy zneutralizuję większość rozpoznawanych przeze mnie nastawień, ukrytych założeń, ruszam z decyzjami dalej...
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:45, 29 Paź 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
| Semele skomentowała w http://www.sfinia.fora.pl/blog-semele,108/komenty-do-wpisow-michala,28421.html#857777 mój wcześniejszy post w pewien sposób merytorycznie napisał: | | Cytat: | Do jakiegoś czasu mam nietypowy cel w relacjach z ludźmi - OGRANICZAM SWÓJ EMOCJONALNY WPŁYW.
Nie bardzo to mi się udaje, bo im bardziej ja moje emocje względem ludzi wycofuję, im bardziej staram się okazywać postawę neutralną...
Tym bardziej uparcie ludzie we mnie owych emocji poszukują, próbują je wydobyć na wierzch, dokopać się do nich. Paradoksalny efekt...  |
Niczego nie wycofujesz. Cały czas coś Ciebie boli.
Piszesz...jeśli to Tobie wystarczy to masz forum.
Czyli
TWÓJ pamiętnik..  |
Na taki komentarz aż "prosi się" odpowiedzieć, choć ta merytoryczność nie jest może idealna, jest "w pewien sposób", ale jednak sposób na tyle ciekawy, na tyle podnoszący pewne istotne kwestie, że dorzucę tu moją odpowiedź.
Czy mnie coś "boli"?...
- Właściwie to... wszystko mnie boli. Czasem mam wrażenie, że cały jestem jednym wielkim bólem.
Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że "niczego nie wycofuję", bo wycofałem się z naprawdę bardzo wielu rzeczy. Tylko, że tego, z czego się wycofałem, nie widać, bo ...
się właśnie z tego wycofałem, więc nie ma CO zobaczyć. Widać zaś to, CO ZOSTAŁO, czyli będzie zawsze to właśnie to, z czego się nie wycofałem.
Ale staram się wciąż z czegoś wycofywać, zmieniać się, reagować. Jeśli coś uznam za JAŁOWE, pozbawione szans na budowanie lepszej przyszłości mojego umysłu, to będę próbował się z tego wymiksować.
Czasem na trochę od tej zasady odstępuję, gdy muszę koniecznie na coś bieżąco zareagować, może pomóc komuś. Ale dbam, aby mnie nie zatrudniano w roli wiecznie spełniającego czyjeś zachcianki.
Co tu jest ciekawe?
- Chyba najciekawsze jest właśnie to, że ludzie odnoszą wrażenie o tym, co się dzieje w innych ludziach po tym, co mogę dostrzec. Więc - tak jak tu u mnie - widzą to, co zostało, a nie to, z czego ktoś zrezygnował, co ograniczył, czego już nie przejawia. To się ujawni tylko czasem - gdy ktoś (z zewnątrz) odczuje bardzo silną potrzebę tego czegoś, a wciąż nie będzie mu to okazywane. Ale samo z siebie to komuś nawet na myśl nie przejdzie. Patrząc w ludziach na to, co okazali, często będziemy mieli fałszywą perspektywę.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:48, 29 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:35, 13 Lis 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
W dyskusji kwestię lubienia mnie staram się traktować jako nieobecną i nieistotną. Dyskutuję nie po to aby mnie lubiano. Nie zastanawiam się w ogóle, czy partner w dyskusji mnie lubi. Nie interpretuję czyichś wypowiedzi w kontekście lubienia mnie.
Podobnie jest w drugą stronę - nieistotne jest dla mnie w wypowiedziach, czy kogoś lubię.
Wręcz miałbym do siebie pretensję, gdybym zaczął się jakoś przejmować tym, czy mnie lubią, czy nie lubią w dyskusji. Lubienie jest tematem na inną okazję, niż dyskusje filozoficzne (ewentualnie mogą być osobnym wątkiem stricte stworzonym jako "o lubieniu"). A w pozostałych dyskusjach kwestia lubienia i nielubienia jest kompletnie odfiltrowywana i ignorowana.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 12:18, 13 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:02, 13 Lis 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Tak teraz sobie pomyślałem, że wyjątkowym, naprawdę rzadko spotykanym uznaniem wobec osób jest NADZIEJA, ŻE KTOŚ OKAŻE SIĘ ROZUMNY, ale przede wszystkim KOMUNIKATYWNY, w znaczeniu nie uciekający w obrażanie się, złość, udawanie innego niż się jest, oskarżanie. Na tym forum na pewno wuj i katolikus są w obszarze tej nadziei, ale tak w ogóle spośród moich znajomych, to naprawdę o niewielu ludziach myślę, że w obliczu jakiejś trudniejszej kwestii poruszonej w dyskusji nie doświadczę reakcji wyparcia, a potem emocjonalnego odrzucenia i złości, albo obrażania się, nawet jeśli poruszane kwestie są nienapastliwie, niepersonalnie wyrażane.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 17:07, 13 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37512
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:06, 18 Lis 2025 Temat postu: Re: Michał o sobie |
|
|
Sam siebie się nieraz pytam: czy dobrze znoszę krytykę?...
- Mam taką zasadę, że DOPÓKI KRYTYKA JEST RZECZOWA, dopóty MAM OBOWIĄZEK JĄ ŻYCZLIWIE POTRAKTOWAĆ, czyli znieść ją z godnością, z wdzięcznością.
Z tym jest problem, bo rzadko która krytyka wobec mnie może być uznana za rzeczową. Typowa krytyka (niestety, ta nierzeczowa) polega na stwierdzeniu w stylu: ty taki jesteś!
Oczywiście są różne odmiany - np. ty jesteś taki ... (zamiast kropek mogą być różne stwierdzenia) - głoszone arbitralnie, na zasadzie "masz bezwarunkowo przyjąć moją ocenę, bo ja - oskarżający - nie wyjaśniam niczego, nie tłumaczę podstaw, jestem zamknięty na dyskusję o podstawach i przesłankach - po prostu JA OGŁASZAM MÓJ WYROK".
Ogłaszanie wyroków oceniających mnie arbitralnie nie traktuję jako rzeczową krytykę, tylko jako próbę wywarcia emocjonalnego nacisku, jako zachowanie dominacyjne.
I z założenia (bez potrzeby uzasadniania sobie tutaj wewnętrznie, bo absolutnie przeważająca część doświadczeń życiowych tę regułę mi potwierdza) taką "krytykę" spuszczam do mentalnego kibla jako bezwartościową z merytorycznego punktu widzenia, a świadczącą jedynie o niedojrzałości krytykującego.
Poza tym taka arbitralna forma krytyki, która po prostu stwierdza coś złego na mój temat, nie wyjaśniając, nie dbając o sens, tylko ogłaszając swój wyrok, skłania mnie do uznania, iż - skoro dana osoba mnie negatywnie traktuje, nie wskazując dyskutowalnych sposobów na naprawdę owej niechętnej relacji - najwyraźniej się nie dobraliśmy, więc lepiej będzie jeśli każdy pójdzie w swoją stronę. Krótko mówiąc jest to sygnał do separacji wzajemnej.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|