Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A gdybym to ja był Bogiem?
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:35, 18 Paź 2009    Temat postu: A gdybym to ja był Bogiem?

Gdybym ja był Bogiem wszechmogącym to planowałbym stworzenie swiata tak:

Po pierwsze powód. Cóż, zrobiłbym to z powodu samotności i - co tu dużo mówić - swego rodzaju próżności. Głupio tak tkwić samemu w swoim towarzystwie. Bóg też istota społeczna, też potrzebuje innych. No i ta próżność - co mi po moich dobrych intencjach jak nikt autonomiczny ich nie widzi? Dalej: Jak skonstruować istoty inteligentne? Ludzie by mieli taką samą konstrukcję co teraz tzn dałbym im możliwość podejmowania decyzji samodzielnie, czyli autonomię. Nie wiedziałbym co zrobią póki tego nie zrobią, więc świadomie ograniczyłbym swą wszech-wiedzę. To podstawa.

Jak dany człowiek by umarł to bym go sądził. Zły - do piekła dobry - do nieba. Niebo bym urządził tak że by mieli fajne życie z wszelkimi wygodami i reset umysłu co 50 lat żeby nie popadali w depresję i żeby się nie zanudzili faktem wieczności (wszak ich umysły nie są równe memu i nie są dostosowane do życia wiecznego). W niebie też by mieli wolną wolę, ale jakby za bardzo broili to bym ich zrzucał do piekła na jakiś czas. Piekło to byłoby zwykłe dość dolegliwe więzienie, ale każdego po odpokutowaniu puszczałbym z powrotem do nieba. Nawet Hitler mógłby trafić do nieba tylko z początku długo by siedział, za grzechy ziemskie, ale sądzę iż by zrozumiał ze robił źle i jednak stał się dobry a i inni by mu wybaczyli. W końcu to zaświaty, co nie? No i wiedzieliby już wtedy wszyscy że ja istnieję i gwarantuję 100% skuteczna sprawiedliwość poparta realną władzą, więc nie ma co strzelać fochów i iść na noże z tymi których się na ziemskim padole jakoś nie lubiło. Trza się wreszcie jakoś ułożyć, dogadać.

Problem byłby z tymi o niskim IQ i z niezrównoważonymi psychicznie, za często powodowaliby burdy. Rozwiązałbym to tak że w niebie wszyscy byliby dostrajani intelektem do najwyższych standardów moralnych i etycznych (np takich jakie prezentował Jezus) - nie tracąc wolnej woli i własnego jestestwa oczywiscie. To by na starcie wyeliminowało większość kłótni. Co z miłością w niebie? Mogliby kochać siebie nawzajem dalej, nie ma problemu. Seksu by nie potrzebowali, zanikłby ten instynkt u wszystkich bo i nie ma potrzeby przedłużania gatunku, więc i pewnie oblicze miłości trochę by się zmieniło.

Nie potrzebowałbym wysyłać syna by umierał za ich ziemskie grzechy. To by było bez sensu. Mają wolną wolę to grzeszą - normalka, było do przewidzenia, wkalkulowane w koszty. Bym wysłał syna to by mi go jeszcze zabili, po co ryzykować? Nie produkowałbym żadnych świętych ksiąg pełnych dziwactw umożliwiających wielorakie interpretacje - kolejny nonsens - i tak wszystko przeinaczą albo, co gorsza, potworzą religię co będzie się opierać na tym że niektórzy będą w sposób nieuprawniony twierdzić że mają większą wiedzę o mnie i moich planach niż inni - by zdobyć nad nimi władzę! To by było już z gruntu głupie i nieodpowiedzialne dawać im możliwość czynienia zła z moim imieniem na ustach! Zresztą, mając wolną wolę sami pewnie sprokurują taką szopkę, no ale wtedy ja nie będę mieć z tym nic wspólnego. Winnych się po prostu ukarze po śmierci wg standardowej procedury.

Miałbym pewne dylematy. Co zrobić z tymi którzy nigdy się nie narodzą? Wszak kiedy plemnik dociera do komórki jajowej to miliony innych się marnują, a z nich przecież też powstaliby pełnowartościowi ludzie, wspaniali poeci, naukowcy, święci... Tymczasem rodzi się jeden na miliardy z możliwych, cholera. Odtworzyć w niebie wszystkich potencjalnie nienarodzonych (tak jak odtwarzałbym np zmarłe noworodki czy wyskrobane płody)? Ale myślę że po prostu olałbym to traktując to jako naturalną kolej rzeczy wynikającą z niedoskonałej struktury świata fizycznego.

Abstrahując od tego że nie mogę być Bogiem, chciałem zapytać jak wasze zwykłe ludzkie ziemskie poczucie sprawiedliwości, moralność i logika ocenia to co napisałem? Byłoby OK? Jakieś uwagi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:07, 18 Paź 2009    Temat postu: Re: A gdybym to ja był Bogiem?

comrade napisał:
Abstrahując od tego że nie mogę być Bogiem, chciałem zapytać jak wasze.... logika ocenia to co napisałem? Byłoby OK? Jakieś uwagi?

Nawet gdybys mogl byc tym kims o kim napisales nie bylbys Bogiem, tylko kolejnym skrojonym na ludzka miare bozkiem-supermanem a'la Jahwe, Zeus, Odyn itp, itd.

Jesli chcialbys byc prawdziwym Bogiem, a nie jego marna ludzka imitacja jak w chrzescijanstwie, judaizmie czy islamie, musialbys zalozyc, ze jako prawdziwy a nie podrabiany Bog jestes samowystarczalny i samo Twoje istnienie sprawia Ci pelna i idealna satysfakcje. Marne i smieszne ludziki wyrzynajace sie w nic nie znaczacym we wszechswiecie Ukladzie Slonecznym w walce o wladze, kopulacje i zarcie nie bylyby Ci do niczego potrzebne, poza tym ze nie bylby Ci do niczego potrzebne (sam dla siebie jestes potrzeba i jej spelnieniem), jako Twoje dzielo byliby wrecz Twoja obraza.
Natomiast mimo wszystko zakladajac ich istnienie jako Bog stwarzajacy swiat a wiec i logike i moralnosc musialbys stac ponad nimi, inaczej logika i moralnosc by ograniczala Twoja moc, wiec nie moglbys byc Wszechmocnym, ergo znow stalbys sie bozkiem-supermanem. Biorac to wszystko pod uwage jako Bog:
- nie jestes ograniczony ani logika ani moralnoscia
- czlowiek, jako stworzony przez Ciebie, nie jest wolny, a jest na Twojej lasce i nielasce
- nie jestes ani dobry, a niz zly (bo jestes ponad moralnoscia)
- jako Bog mozesz wszystko, w tym (pardoksalnie) zakonczyc swe istnienie (wiec moze tak byc, ze Bog byl kiedys, ale go juz nie ma)


Ostatnio zmieniony przez mat dnia Nie 19:11, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 19:30, 18 Paź 2009    Temat postu:

Zgoda. Niejawne założenie jakie poczyniłem to takie że byłbym Bogiem niedoskonałym, ułomnym, a nawet - cierpiącym (np. samotność). Zgadzam się że doskonała istota nie musiałaby nic tworzyć z żadnego powodu. Akt stworzenia czegoś poza sobą musi wynikać z jakiejś niedoskonałości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:47, 18 Paź 2009    Temat postu:

comrade napisał:
Zgoda. Niejawne założenie jakie poczyniłem to takie że byłbym Bogiem niedoskonałym, ułomnym, a nawet - cierpiącym (np. samotność). Zgadzam się że doskonała istota nie musiałaby nic tworzyć z żadnego powodu. Akt stworzenia czegoś poza sobą musi wynikać z jakiejś niedoskonałości.

Ot co, tyle ze niedoskonaly Bog przestaje byc Bogiem a staje sie zwyklym ulomnym bozkiem typu Jahwe, gdzie ludzie sa szczurami w jego kosmicznym laboratorium w ktorym sprawdza, jak bedziemy pokonywac trudnosci. Jak np. zniesiemy kleski zywiolowe, jak bedziemy znosic choroby typu raka czy AIDSa, jak sie zachowamy wobec gulagow czy kacetow, jak na nas zadziala bomba atomowa czy bron chemiczna (gaz) albo biolgiczna (waglik) albo tasiemiec-bablowiec, ktorego larwy umieszczaja sie w mozgu ludzkim.
Bogu Prawdziwemu zadni wyznawcy NIE sa po prostu potrzebni. Bog to Istota IDEALNA, "sama dla siebie". Nie potrzebuje wiec ani religii, ani wyznawcow, ani kosciola, ani kleru. Ale wytlumacz to tepym katolom :)


Ostatnio zmieniony przez mat dnia Nie 19:52, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31305
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:29, 18 Paź 2009    Temat postu:

comrade napisał:
Zgoda. Niejawne założenie jakie poczyniłem to takie że byłbym Bogiem niedoskonałym, ułomnym, a nawet - cierpiącym (np. samotność). Zgadzam się że doskonała istota nie musiałaby nic tworzyć z żadnego powodu. Akt stworzenia czegoś poza sobą musi wynikać z jakiejś niedoskonałości.

Taki doskonały Bóg, który niczego nie pragnie, nie ma żadnego powodu, aby coś robić - taki Bóg nie miałby powodu również istnieć.
Tu mamy problem z definicją świadomości, bo jeśli jednak istnienie świadomości miałoby być prawem nadrzędnym, to trzeba byłoby ją wyposażyć właśnie w "ułomność" pragnień, poczucia piękna, dobra itp. W każdym razie jakieś uczucia.
CZy to jest niedoskonałość?...
To już kwestia definicji. Dla mnie wydobycie z bezosobowości, przejście do stanu bycia KIMŚ określonym, a więc odczuwającym, pragnącym w pewien sposób, to jest raczej dowodem wielkości. Choć rozumiem, że dla istoty gnębionej przez niespełnienie i ograniczenia uleganie uczuciom i pragnieniom (choćby pragnieniom dobra i kontaktu z kimś innym) może wydawać się słabością.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:32, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:08, 20 Paź 2009    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Taki doskonały Bóg, który niczego nie pragnie, nie ma żadnego powodu, aby coś robić - taki Bóg nie miałby powodu również istnieć.


Zgadzam się z tym :)

Cytat:

Tu mamy problem z definicją świadomości, bo jeśli jednak istnienie świadomości miałoby być prawem nadrzędnym, to trzeba byłoby ją wyposażyć właśnie w "ułomność" pragnień, poczucia piękna, dobra itp. W każdym razie jakieś uczucia.


I z tym. Dodam jeszcze inne "ułomności" takie jak: ścisłe związanie z ciałem a więc poczucie upływu czasu, nieprzystosowanie do trwania w wieczności i w innym wymiarze a jedynie do ziemskiego tu i teraz.

Cytat:

CZy to jest niedoskonałość?...
To już kwestia definicji. Dla mnie wydobycie z bezosobowości, przejście do stanu bycia KIMŚ określonym, a więc odczuwającym, pragnącym w pewien sposób, to jest raczej dowodem wielkości. Choć rozumiem, że dla istoty gnębionej przez niespełnienie i ograniczenia uleganie uczuciom i pragnieniom (choćby pragnieniom dobra i kontaktu z kimś innym) może wydawać się słabością.


Tak jak piszę, wszelkie pragnienia biorą się z naszych ograniczeń a więc z niedoskonałości. Gdybym był nieograniczony to niczego bym nie pragnął, prawda? Więc powyższe napisałem zakładając że Bóg jest trochę niedoskonały.

Całość tego problemu chciałem pokazać przewrotnie: czy niedoskonały człowiek może zaproponować lepsze, ciekawsze, bardziej sprawiedliwe i bardziej zrozumiałe reguły świata, życia, itd. niż te rzekomo wytworzone przez Boga? Bo wychodzi na to że może! Cóż za paradoks.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:29, 20 Paź 2009    Temat postu:

Rozumowanie Conrada jest zawodne, odsyłam do dialogu Platona "Gorgiasz", Sokrates sie tam spiera z Kaliklesen, który uważa, że ciągłe dążenie i niemożność ostatecznego spełnienia, jest czymś lepszym od stanu błogotrwania z szczesciem i innymi wartościami w przysłowiowej beczce.

A o to, co ja bym zrobił, gdbym był Bogiem, byłbym bytem pełnym z siebie zadowolonego, szczęsnego nadmiaru, po nietzscheańsku bycie swe bezustannie przelewałbym w tworzenie. Stworzyłbym masę światów, wysyłałbym tam masę mesjaszt różnym gatunkom, nawet pewnym inteligentnym modliszkom, które wychodowałem, gdzieś w jednym z nieskończonej liczby wszechświatów. A żeby sobie pozwolić na lepszą zabawę, to jeszcze zdałbym się na procesy losowe....., ewentualne zabawienie się w zbawianie czegoś nizszego od człowieka, nie stanowiłoby dla mnie rpoblemu. Oczywiście ukryłbym przed ewentualnymi zainteresowanymi ten stan rzeczy. Zawsze są potrzebni ateisci, żeby sposmiać z ich pseudorozumowań, wiedział to nawet ateista Lem, skoro napisał opowiadanie o "matrixach", padon o uczonym, co sobie całe światy tworzył w skrzynakch, takie swiaty w których były nawet jego wierne kopie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 10:04, 21 Paź 2009    Temat postu:

Jeśli niedoskonały człowiek powie: na miejscu Boga nie dopuściłbym do tego by tsunami zabiło 200 tysięcy osób - to na mój rozum jest to zdanie, które świadczy że człek ten ma większą ilość współczucia i empatii niż rzekomo superdoskonały Bóg. Odpowiedzi, że zabrał ich do siebie i tam mają lepiej - są już mocno podejrzane, bo to nie Bóg ich zabrał tylko tsunami, które zdarza się niezależnie od tego czy Bóg interweniuje czy nie. Chyba że Bóg celowo wywołał tsunami żeby zabić ludzi :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:44, 21 Paź 2009    Temat postu:

Jasne, bez tsunami ludzie by nie umierali, logika ateisty... .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:01, 21 Paź 2009    Temat postu:

Dobra uwaga, co za różnica z pkt Boga jak giną jego twory ?
Tym bardziej że sam tworzył mechanizm który odpowiada ich na śmierć reakcją.
No i do tego Bóg wie co jest po śmierci, tzn to jego fantasmagoria czy coś się wydarzy czy się raczej dla tworu nie wydarzy już nic.


Ostatnio zmieniony przez Superstar dnia Śro 17:36, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:21, 21 Paź 2009    Temat postu:

Radosław napisał:
Jasne, bez tsunami ludzie by nie umierali, logika ateisty... .

Chyba jest roznica miedzy spokoja smiercia ze starosci, a utopieniem, zmiazdzeniem czy zrobieniem z kogos kaleki na cale zycie w tym takze dzieci. No chyba, ze katolskiej 'logice' takiej roznicy nie ma, ale jak ktos oddaje hold przed okrutnym bozkiem Jahwe, to wcale sie nie dziwie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:09, 21 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:

Chyba jest roznica miedzy spokoja smiercia ze starosci, a utopieniem, zmiazdzeniem czy zrobieniem z kogos kaleki na cale zycie w tym takze dzieci. No chyba, ze katolskiej 'logice' takiej roznicy nie ma, ale jak ktos oddaje hold przed okrutnym bozkiem Jahwe, to wcale sie nie dziwie.


No dobra wygadałeś się..., a teraz powiedz jaka jest różnica między jednym a drugim, gdy człowieka już nie ma. A jeśli żyje w nieskończoność, to jak wiesz, odjęcie paru chwil nieskończoności nijak owej nieskończoności nie zmienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 19:18, 21 Paź 2009    Temat postu:

Radosław napisał:
Jasne, bez tsunami ludzie by nie umierali, logika ateisty... .


Umieraliby, ale tsunami to tragedia której Bóg mógłby zapobiec i nikt nawet by nie zauważył. Mógłby zrobić taki trik. Ja bym zrobił. Wychodzi na to że mam wyższe standardy moralne niż wszechmocny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 19:20, 21 Paź 2009    Temat postu:

Radosław napisał:
Cytat:

Chyba jest roznica miedzy spokoja smiercia ze starosci, a utopieniem, zmiazdzeniem czy zrobieniem z kogos kaleki na cale zycie w tym takze dzieci. No chyba, ze katolskiej 'logice' takiej roznicy nie ma, ale jak ktos oddaje hold przed okrutnym bozkiem Jahwe, to wcale sie nie dziwie.


No dobra wygadałeś się..., a teraz powiedz jaka jest różnica między jednym a drugim, gdy człowieka już nie ma. A jeśli żyje w nieskończoność, to jak wiesz, odjęcie paru chwil nieskończoności nijak owej nieskończoności nie zmienia.


No to po co komu (a zwłaszcza wszechmocnemu) czyjekolwiek życie doczesne, jeśli ważna jest tylko owa nieskończoność?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:54, 21 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
No to po co komu (a zwłaszcza wszechmocnemu) czyjekolwiek życie doczesne, jeśli ważna jest tylko owa nieskończoność?
Poczucie limitu wpływa stymulująco na istoty skończone, są one wtedy bardziej skłonne do nasladowania bezustannie twórczej, boskiej natury. Bóg oczywiście mógł w inny, w mniej okrężny sposób uzyskać ten efekt ale tak czy inaczej wcześniej, wcześniej czy później racją ostatecznego uzasadnienia jest boska wola, nie ma niczego innego na czym możnaby się oprzeć, a ta wola musiała jakoś wybra z perspektywy stworzeń zawsze ten wybór będzie mógł się wydac arbitralnym.
Cytat:
Radosław napisał:
Jasne, bez tsunami ludzie by nie umierali, logika ateisty... .



Umieraliby, ale tsunami to tragedia której Bóg mógłby zapobiec i nikt nawet by nie zauważył. Mógłby zrobić taki trik. Ja bym zrobił. Wychodzi na to że mam wyższe standardy moralne niż wszechmocny.
Nijak tego nie widzę, zwyczajnie masz stracha przed śmiercią więc się skupiasz na jakimś mało przyjemnym sposobie umierania.

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Śro 19:56, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 20:26, 21 Paź 2009    Temat postu:

[quote="Radosław"]
Cytat:
No to po co komu (a zwłaszcza wszechmocnemu) czyjekolwiek życie doczesne, jeśli ważna jest tylko owa nieskończoność?
Poczucie limitu wpływa stymulująco na istoty skończone, są one wtedy bardziej skłonne do nasladowania bezustannie twórczej, boskiej natury. Bóg oczywiście mógł w inny, w mniej okrężny sposób uzyskać ten efekt ale tak czy inaczej wcześniej, wcześniej czy później racją ostatecznego uzasadnienia jest boska wola, nie ma niczego innego na czym możnaby się oprzeć, a ta wola musiała jakoś wybra z perspektywy stworzeń zawsze ten wybór będzie mógł się wydac arbitralnym.
Cytat:



Wciąż bez sensu, bo przecież koniec końców rzekomo jesteśmy nieśmiertelni i nieskończeni. Po śmierci Bóg nas wskrzesi i nagle przestaniemy odczuwać wszelkie limity, więc po co Bogu ta szopka tu na dole? Same nonsensy.

Cytat:
Cytat:

Umieraliby, ale tsunami to tragedia której Bóg mógłby zapobiec i nikt nawet by nie zauważył. Mógłby zrobić taki trik. Ja bym zrobił. Wychodzi na to że mam wyższe standardy moralne niż wszechmocny.
Nijak tego nie widzę, zwyczajnie masz stracha przed śmiercią więc się skupiasz na jakimś mało przyjemnym sposobie umierania.


Nie mam stracha, po prostu uważam że mam wyższe standardy moralne niż Bóg i przekonaj mnie że tak nie jest. Uważam że przedwczesne odchodzenie ludziów z doczesności jest złe, moralnie naganne i nieetyczne - z punktu widzenia kogoś, kto może temu zapobiec. Bóg może zapobiec tsunami, więc Bóg narusza moje ludzkie standardy etyczne. Ja bym ich nie naruszył na jego miejscu, więc ograniczone istoty zwane ludźmi odczułyby mniej cierpienia w doczesności. Proste jasne i logiczne, wytłumaczone łopatologicznie. Stawiam też inne pytanie: jak czułbyś się na miejscu Boga zapobiegając tsunami? Ja bym czuł że zrobiłem kawał dobrej roboty. Bóg się musi czuć inaczej, może czułby się jakoś źle z tym że zapobiegł? Nie jesteśmy chyba na jego obraz i podobieństwo, bo za dużo tu widzę elementarnych różnic w sferze etycznej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:40, 21 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Wciąż bez sensu, bo przecież koniec końców rzekomo jesteśmy nieśmiertelni i nieskończeni. Po śmierci Bóg nas wskrzesi i nagle przestaniemy odczuwać wszelkie limity, więc po co Bogu ta szopka tu na dole? Same nonsensy.
Zarówno teizm jak i ateizm mówi o smierci jako tajemniczej transformacji. Móiwie o tym na przykład tu:
[link widoczny dla zalogowanych]
A więc twój argument jest chybiony ponieważ "byc nieśmiertelnym" ytraktujemy czysto formalnie jako negację "bycia śmiertelnym". Ty zaś oczywiście o tym, że taką transformację defacto głoszą zarówno jedni i drudzy zapomniałeś, ponieważ jak wszyscy dysputujący o tych sprawach, kierujesz się motywem "byle wierzyć" lub "byle nie wierzyć".
Cytat:
Nie mam stracha, po prostu uważam że mam wyższe standardy moralne niż Bóg i przekonaj mnie że tak nie jest. Uważam że przedwczesne odchodzenie ludziów z doczesności jest złe, moralnie naganne i nieetyczne - z punktu widzenia kogoś, kto może temu zapobiec. Bóg może zapobiec tsunami, więc Bóg narusza moje ludzkie standardy etyczne. Ja bym ich nie naruszył na jego miejscu, więc ograniczone istoty zwane ludźmi odczułyby mniej cierpienia w doczesności. Proste jasne i logiczne, wytłumaczone łopatologicznie. Stawiam też inne pytanie: jak czułbyś się na miejscu Boga zapobiegając tsunami? Ja bym czuł że zrobiłem kawał dobrej roboty. Bóg się musi czuć inaczej, może czułby się jakoś źle z tym że zapobiegł? Nie jesteśmy chyba na jego obraz i podobieństwo, bo za dużo tu widzę elementarnych różnic w sferze etycznej.
Miarą dobra nie jest przyjemność, podobnie przyjemność i przykrość nie są kryteriami realności. Przypominam też, że istniał taki ateista jak Fryderyk Nietzsche, filozof sto razy większy od ciebie (przynajmniej na razie), proponuję byś sie zapoznał z jego krytyka nowotestamentowego Boga i pochwałą starego testamentu. .Jak to zrobisz, może pojmiesz czemu nie robisz na mnie żadnego wrażenia swoimi wywodami.

Ponadto twoje kryteria moralne to czysta gdybyologia, doświadczenie zaś, doświadczenie niekoniecznie intersubiektywne jest mocniejsze od gdybania, czego przykład odnotowałem tu:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Śro 20:45, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:53, 21 Paź 2009    Temat postu:

Radosław napisał:
No dobra wygadałeś się..., a teraz powiedz jaka jest różnica między jednym a drugim, gdy człowieka już nie ma. A jeśli żyje w nieskończoność, to jak wiesz, odjęcie paru chwil nieskończoności nijak owej nieskończoności nie zmienia.

Taka, ze zabijanie badz czynienie z ludzi kalek (w tym z dzieci) poprzez katastrofy naturalne (tsunami, trzesienia ziemi itd), sprawia im niepotrzebne czesto niezmierzone cierpienie (jak to sie ma do rzekomo milosiernego boga?). Zreszta zawsze sam mozesz sprobowac jak to jest, dzisiaj przed snem usmarz sobie reke na piekarniu/kuchence. Nie przejmuj sie, odjecie paru chwil z nieskonczonosci nijak owej nieskonczonosci nie zmienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:59, 21 Paź 2009    Temat postu:

Oprócz wiecznego Boga może istnieć wieczna materia. Wieczny świat ducha, obok wiecznego świata materii. Of course, nie wiemy nic o prawach rządzących tą materią, ale jej wieczność znaczy, że istnieje na prawach niezależnych od woli świata duchowego. Materia woli nie ma, więc jeśli ktoś tu podjął intencjonalne działania pochodziły one ze świata ducha. Pojawienie się powiązań między duchem i materią, mogło zainicjować przenikanie ducha do materii. Efekt byłby zależny od praw rządzących światem materii. Jako, że jest to obszar nieświadomy, wiecznie niezależny od ducha, są tu procesy pozbawione woli, przedstawiające się w formie logicznych przyczynowo-skutkowych związków. To całkiem fajny obraz, można by zrobić z niego ciekawe opowiadanie s-f. Przeciskający się duch mógłby stworzyć i Boga i świadome życie, które byłoby uwikłane w pozbawione woli, wyniszczające je procesy. A co chciałby Bóg?

A co Bóg mógłby?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:00, 21 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Radosław napisał:
No dobra wygadałeś się..., a teraz powiedz jaka jest różnica między jednym a drugim, gdy człowieka już nie ma. A jeśli żyje w nieskończoność, to jak wiesz, odjęcie paru chwil nieskończoności nijak owej nieskończoności nie zmienia.

Taka, ze zabijanie badz czynienie z ludzi kalek (w tym z dzieci) poprzez katastrofy naturalne (tsunami, trzesienia ziemi itd), sprawia im niepotrzebne czesto niezmierzone cierpienie (jak to sie ma do rzekomo milosiernego boga?). Zreszta zawsze sam mozesz sprobowac jak to jest, dzisiaj przed snem usmarz sobie reke na piekarniu/kuchence. Nie przejmuj sie, odjecie paru chwil z nieskonczonosci nijak owej nieskonczonosci nie zmienia.
A czy ja powiedziałem, że należy świadomie zadawać sobie niepotrzebny ból? Po pierwsze jak w wprowadzasz zmienną typu nieskończoność po smierci, to nie wiesz czy nie był on ptrzebny. Ale nie będąc panem owej nieskończoności nie mogę prawomocnie sprawić, aby w niej samookalecznie się było przydatne z jaikiegoś powodu. Przypominam tez matowi, że największe bożyszcza ateizmu zawsze hłosiły, iż religia wzięła się z poczucia braku, nieszczęść, cierpeń? To jak, to samo przemawia za byciem ateistą i powoduje, że ludzie nimi nie są? Osobliwa dialektyka typowa dla ateistów.

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Śro 21:02, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:25, 21 Paź 2009    Temat postu:

Radosław napisał:
Przypominam też, że istniał taki ateista jak Fryderyk Nietzsche, filozof sto razy większy od ciebie (przynajmniej na razie), proponuję byś sie zapoznał z jego krytyka nowotestamentowego Boga i pochwałą starego testamentu. .Jak to zrobisz, może pojmiesz czemu nie robisz na mnie żadnego wrażenia swoimi wywodami.

A powinny robic, bo katole stanowczo zaprzeczaja jakoby Jahwe byl tym starotestamentowym bogiem-despota o ktorym pisal Nietzsche (filozof sto razy wiekszy od ciebie), a wierza w boga-sw.mikolaja i niczym kriszonowcy powtarzaja mantre "Bog jest miloscia".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:40, 21 Paź 2009    Temat postu:

Mówisz zapewne tych katolikach z tego forum, to jest taki ateizm, co się lubi ubierać w werbalny kostium religii. Ale ponieważ początek twej wypowiedzi nie jest zbyt jasny, to nie wiem, czy nie masz czasem na myśi tegoż:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:48, 21 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:

Zarówno teizm jak i ateizm mówi o smierci jako tajemniczej transformacji. Móiwie o tym na przykład tu:
[link widoczny dla zalogowanych]
A więc twój argument jest chybiony ponieważ "byc nieśmiertelnym" ytraktujemy czysto formalnie jako negację "bycia śmiertelnym". Ty zaś oczywiście o tym, że taką transformację defacto głoszą zarówno jedni i drudzy zapomniałeś, ponieważ jak wszyscy dysputujący o tych sprawach, kierujesz się motywem "byle wierzyć" lub "byle nie wierzyć".


Mój ateizm nie mówi nic o śmierci jako o tajemniczej transformacji, nie głoszę nic takiego. Wypraszam sobie.

Cytat:

Miarą dobra nie jest przyjemność, podobnie przyjemność i przykrość nie są kryteriami realności. Przypominam też, że istniał taki ateista jak Fryderyk Nietzsche, filozof sto razy większy od ciebie (przynajmniej na razie), proponuję byś sie zapoznał z jego krytyka nowotestamentowego Boga i pochwałą starego testamentu. .Jak to zrobisz, może pojmiesz czemu nie robisz na mnie żadnego wrażenia swoimi wywodami.


Helloł, ja nie mówiłem co jest kryterium realności, ja "tylko" stwierdziłem że mam wyższe standardy moralne niż wszechmocny. I większość ludzi zgodzi się z tym bo ich moralność jest podobna do takiej jak ja to opisałem. Chrzanię co napisał wielki filozof Nietzsche, ja tu napisałem parę oczywistych rzeczy, banałów wręcz.

Cytat:

Ponadto twoje kryteria moralne to czysta gdybyologia, doświadczenie zaś, doświadczenie niekoniecznie intersubiektywne jest mocniejsze od gdybania, czego przykład odnotowałem tu:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ja tylko powiedziałem że jeśli można komuś pomóc i ocalić go przed śmiercią to moje kryteria moralne etykietkują to jako 'dobro' i uznają że jest to działanie pożądane, natomiast zaniechanie jest działaniem niepożądanym i nazywamy to złem. Można się z tym nie zgadzać i nazywać gdybologią, ale ja wolę powszechne referendum w społeczeństwie. Tak postawiony problem wygra większością głosów, bo ludzie jakoś wolą uniknąć śmierci w tsunami jeśli ktoś może im w tym pomóc. Niesamowite, że wiara w Boga prezentującego tak niskie standardy moralne też wygrywa większością głosów w społeczeństwie. Nigdy tego nie mogłem zrozumieć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:19, 22 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Mój ateizm nie mówi nic o śmierci jako o tajemniczej transformacji, nie głoszę nic takiego. Wypraszam sobie.
Cytat:
Twój pogląd podobnie jak w przypadku każdego innego ateisty, brzmi: nie istnieję po smierci i nawet tego nie wiem- z punktu widzenia świadomości jest to tajemnicza transformacja, czy ci się to pooba czy niem, nie potrafii ona sobie tego sensownie przedstawić, zobrazować, równie dobrze mógbyś opowiadac, że bedziesz Tantalem. Pomyliłeś więc swój pogląd z moja jego interpretacją. Jakbyś zajrzał do linka, nie musiałbym ci łopatologicznie tłumaczyć o co mi chodzi.
Cytat:
ja nie mówiłem co jest kryterium realności, ja "tylko" stwierdziłem że mam wyższe standardy moralne niż wszechmocny. I większość ludzi zgodzi się z tym bo ich moralność jest podobna do takiej jak ja to opisałem
W takim razie twoja moralność jest czystą fantasmagorią dziecka, które uważa, że może się w tych kwestiach nie liczyć z doświadczeniem, A jesli idzie o większośc i argumentację z większości, to przypominam, że na swiecie większość stanowią religiańci.

Mniejszym ch., dyskusje z tobą, żyj sobie w swoich oczywistościach i ciasnawym nierozumieniu innych, świata- nierozumieniu, które wynika własnie z owych naiwnych oczywistiości typu: ludzie faktycznie chcą tylko dobra, dobro jest tożsame z przyjemnością; chwila nie może być zrekompensowana przez wieczność; to, co ujawnia się w dyskursie w żaden sposób nie zniekształca podmiotów biorących udział w dyskursie, przez narzucenie im pewnych idoli i waryunków formalnych etc... .


Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Czw 22:26, 22 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Johnny99




Dołączył: 10 Wrz 2009
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:14, 23 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Niesamowite, że wiara w Boga prezentującego tak niskie standardy moralne też wygrywa większością głosów w społeczeństwie. Nigdy tego nie mogłem zrozumieć.


To jest właśnie największy problem w dyskusjach z ateistami. Nie spotkałem jeszcze ANI JEDNEGO, który nie spełniałby poniższych punktów:

1) miał swoje własne, osobne wyobrażenie Boga;
2) nie dał się w żaden sposób przekonać, że to jego wyobrażenie Boga może być a) błędne, b) inne niż innych wierzących, lub większości wierzących. To zasada, którą zaczynam uważać za regułę - nie jest możliwe przekonanie ateisty, że jego wyobrażenie Boga może być niewłaściwe lub niepełne. Jest to niewykonalne. Ateista zawsze będzie uważał, że próbuje się go w ten sposób wkręcić lub oszukać.
3) z 2 wynika 3 - podstawową rzeczą, jakiej ateista nie rozumie, jest to, że inni ludzie mają inne wyobrażenie o Bogu. Skoro nie można Boga rozumieć inaczej, niż rozumie go ateista, to oznacza to albo że wierzący rozumieją go tak samo, jak rozumie go ateista ( a zatem są głupi, niedokształceni, działają absurdalnie wierząc w Boga o " tak niskich standardach moralnych " itd. ), albo że wierzący rozumieją go inaczej, czyli, oczywiście, błędnie ( co wynika ze zdania 2 ).
4) efektem tego niezrozumienia jest niewypowiedziany najczęściej wniosek, że gdyby wierzący zgodzili się rozumieć Boga tak, jak rozumie go ateista, nie wierzyliby w niego. Ten wniosek jest najczęściej słuszny. Rzeczywiście, gdyby wierzący przedstawiali sobie Boga tak, jak przedstawiają sobie go ateiści, z całą pewnością wierzący by nie byli ( poza jakimiś wyjątkowymi przypadkami ).

Bardzo lubię porównywać to ze sporem między kreacjonistami a ewolucjonistami. Oglądając wykłady amerykańskich kreacjonistów, i próbując wczuć się w ich sposób rozumienia kwestii, od razu odnosi się wrażenie, że ktoś, kto wierzy w coś tak bzdurnego jak ewolucja musi być jakiś niepoważny, a dowody jakie przedstawiają ewolucjoniści również są niepoważne. To jest identyczny mechanizm jaki działa wtedy, gdy ateista wygłasza kwestie typu: " jak można wierzyć w Boga o tak niskich standardach moralnych ! ". Jeżeli ktoś uważa, że np. buddyzm sprowadza się do " bicia pokłonów, kręcenia młynkiem, i wycia mantr " ( zasłyszane nie tak dawno ), to jest oczywiste, że buddystów w życiu nie zrozumie, i nadal będzie żył w przeświadczeniu, że pokaźna liczba ludzi na świecie żyje w oparach absurdu. Dla niektórych to dość przyjemne przeświadczenie, i pewnie dlatego bardzo trudno jest z nich je wykorzenić.


Ostatnio zmieniony przez Johnny99 dnia Pią 11:28, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin