Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co z informacjami?..
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:05, 23 Wrz 2021    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To, czy "Michał ma parcie na szkło" ani odrobinę nie zmienia tego, czy Michał w tym co napisał nie ma racji.

I tą myślą się pocieszaj. Zrozum, że ja w dupie mam twoje racje, bo gardzę formą dyskusji jaką reprezentujesz, niezależnie od jej wartości merytorycznej. I nie interesuje mnie to, jak sobie to zracjonalizujesz. Weź sobie tę swoją rację, i onanizuj się nią w tych tematach, w których sam ze sobą dyskutujesz.

Dotarło?

Twoje prawo tak sprawy i życie traktować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:13, 24 Wrz 2021    Temat postu:

@ Banjankri: Wpierw chcę docenić twoje dogłębne, raczej trudne dla osób z tzw. zachodniej cywilizacji poznanie i znajomość buddyzmu- jego najtrudniejszych, zarazem podstawowych założeń. Jednak mam kilka dalszych pytań… Co uważasz za niezłudzenia? Czy tylko same doznania? „Poza” czasem, „poza” przestrzenią, nawet „poza” podmiotem? Doznania nienazwane, nieokreślone? Czy wg ciebie nie ma nic „prawdziwego”, poza śunjatą, która jest jak gdyby pustką, lecz raczej bliżej jej do energii próżni, która może być nieskończona [potencjalnie]? Jeśli tak, to co ciebie np. motywuje do jakiegokolwiek działania? Czyżby tylko chęć podsuwania innym pomysłu, że ich cierpienie, ale również np. radość są właściwie iluzjami, do których nie powinno się przywiązywać wagi? Ale przecież to są właśnie twoje albo/i ich doznania, a raczej odczucia, emocje. Rozróżniasz „beznamiętne” doznania, od wywoływanych nimi [niektórymi z nich przynajmniej] odczuć? Idąc jeszcze dalej: czy uważasz, że psychika to „zbędny balast” człowieka? Jeśli każde pojęcie, czyli nazwane i interpersonalnie ustalone wyobrażenie (konwencja, jak to nazwałeś) jest iluzją- z czym się poniekąd zgadzam, ale tylko „w ramach dziwnej konwencji światopoglądowej”- to jak w sumie żyć w tak iluzorycznej niby to rzeczywistości?! Jak ty, jakoby wierząc w to, co tu prezentujesz, dajesz rady funkcjonować w tym świecie? I, szczególnie, po co, dlaczego, skoro to „wymysły”?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Sob 7:42, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Co uważasz za niezłudzenia? Czy tylko same doznania? „Poza” czasem, „poza” przestrzenią, nawet „poza” podmiotem? Doznania nienazwane, nieokreślone?

Istnienie jest złudzeniem, nie ważne czego. Ja wiem o co chcesz spytać, ale nie możesz tego zrobić bez użycia istnienia, a ja nie mogę odpowiedzieć, bez użycia istnienia. Nie ma też potrzeby jakoś obchodzić tego problemu.
Cytat:

Czy wg ciebie nie ma nic „prawdziwego”, poza śunjatą, która jest jak gdyby pustką, lecz raczej bliżej jej do energii próżni, która może być nieskończona [potencjalnie]?

W sutrze serca jest taki fragment, który mówi o tym, że pusta jest pełnią a pełnia jest pustką. Innymi słowy, pustka nie jest jakimś tam ukrytym aspektem, i to dzięki niej powstają formy.
Cytat:

Jeśli tak, to co ciebie np. motywuje do jakiegokolwiek działania? Czyżby tylko chęć podsuwania innym pomysłu, że ich cierpienie, ale również np. radość są właściwie iluzjami, do których nie powinno się przywiązywać wagi?

Nic mnie nie motywuje, bo ja sam jestem określany właśnie motywacją. Nie ma czegoś takiego, jak "ja", które ma motywację. A co w takim razie mnie określa? To co akurat w danym momencie mnie motywuje do stawania się kimś. Innymi słowy, nie ma żadnej ostatecznej motywacji, celu, który kształtuje całe moje życie.
Nie ma we mnie też chęci podsuwania innym pomysłów, po prostu tak się złożyło, że uczestniczę w dyskusji. Jest taki fragment w diamentowej sutrze, który mówi, że "przyrzekam uwolnić wszelkie istoty, mimo że żadna istota nie zostanie wyzwolona". Nie ma nikogo przywiązanego do iluzji, jest tylko iluzja.
Cytat:

Idąc jeszcze dalej: czy uważasz, że psychika to „zbędny balast” człowieka?

Dla uproszczenia, nie będę brał pod uwagę tego, co napisałem wyżej o "ja". Psychika nie jest zbędna, wręcz przeciwnie, jest bardzo przydatna z perspektywy istnienia. To właśnie użyteczność daje jej "siłę". Problem w tym, że nie ma ostatecznego efektu. Wszystkie efekty mają naturę istnienia, a więc są nietrwałe. W ostatecznym rozrachunku, istnienie\świadomość\psychika są pewnego rodzaju "zbędnym balastem", mimo że tymczasowo, są bardzo użyteczne.
Cytat:

Jeśli każde pojęcie, czyli nazwane i interpersonalnie ustalone wyobrażenie (konwencja, jak to nazwałeś) jest iluzją- z czym się poniekąd zgadzam, ale tylko „w ramach dziwnej konwencji światopoglądowej”- to jak w sumie żyć w tak iluzorycznej niby to rzeczywistości?! Jak ty, jakoby wierząc w to, co tu prezentujesz, dajesz rady funkcjonować w tym świecie? I, szczególnie, po co, dlaczego, skoro to „wymysły”?

Realność jest jedynie punktem odniesienia. Jego miejsce zajmuje "wymysł" i spełnia dokładnie tę samą rolę.
Jak ja daję rade funkcjonować w świecie, w którym istnienie jest tymczasowo użyteczną iluzją? Przede wszystkim nie gonię za fatamorganą. Tak jak wcześniej pisałem o tym, że "ja" jest określane motywacją, to ten aspekt pogoni za iluzjami, nie określa mojego istnienia. Nie znaczy to, że nie ma żadnych pragnień, a to, że są tylko te tymczasowe. Co za tym idzie, nie ma pragnienia odnalezienia takiego istnienia, które będzie wieczne. To raz na zawsze rozwiązuje wszelkie problemy egzystencjalne usuwając potencjalne przyczyny dyssatysfakcji.
"Po co?", "dlaczego?".. ostatecznie po nic, dla niczego, w danym momencie po coś, dla czegoś ulotnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:38, 25 Wrz 2021    Temat postu:

@ Banjankri: Być może wszystkie, czy przynajmniej większość światopoglądów [chociaż niektóre raczej nie, jak np. oparty na chrześcijaństwie] są „obarczone” tym, iż opierają się- niektóre częściowo tylko- na „trickach psychologicznych”, mających za przyczynę chęć- niekiedy nieuświadomioną do końca- poradzenia emocjonalnie z niepojętym, z trudnościami i przeciwnościami w życiu, z brakiem sensu w nim. Jednak w twoim, głęboko buddyjskim, poglądzie na życie, na świat wyraźnie zachodzi taki psychologiczny wybieg: Nic nie jest trwałe, nie istnieje prawda obiektywna, więc nie ma się czym „zajmować”, nie zawracać sobie [tym] głowy; a z drugiej strony- jak napisałeś- zajmujesz się takimi ułomnymi motywacjami, pragnieniami, może też popędami- tym żyjesz jakoby. Czy nie widzisz sprzeczności w takim przeciwstawnym wewnętrznie poglądzie, podejściu?!
Ponadto, raczej nie kierujesz się w życiu tylko chwilowymi zachciankami [chociaż być może, iż byś tak chciał], bo np. masz dziecko, którym nie zajmujesz się tylko niekiedy i od niechcenia, masz chyba też partnerkę, w miarę stałą pracę i t. p.- co sprawia, że funkcjonujesz w jako takiej ciągłości życia tego. Być może uważasz, iż jest to tobie narzucone "z zewnątrz"; ale chyba sam z siebie nie porzuciłbyś, ot, tak sobie, pracy, a tym bardziej dziecka, hm? Nie będę już tutaj w unikał, co psychologia [klasyczna, zachodnia] twierdzi o takich osobowościach dysocjacyjnych…
Kolejna sprawa, to, że sam używasz określeń, zwrotów typu:
Cytat:
Nic mnie nie motywuje, bo ja sam jestem określany właśnie motywacją. Nie ma czegoś takiego, jak "ja", które ma motywację. A co w takim razie mnie określa? To co akurat w danym momencie mnie motywuje do stawania się kimś. Innymi słowy, nie ma żadnej ostatecznej motywacji, celu, który kształtuje całe moje życie.
Napisałeś w tym fragmencie niby nie o sobie, a jednak o sobie. Rozumiem, że za pomocą języka takiego, polskiego [i wielu innych] nie daje się tego opisać inaczej. Ale jednak znów "meandrujesz", próbując opisać coś, co jakoby odrzucasz…
Jak już napisałem, faktycznie raczej nie kierujesz się w swoim postępowaniu tylko chwilowymi zachciankami? Skąd więc biorą się twoje motywacje? Jakiej są natury? Czy może zachowujesz się jednak, jak oportunista skrajny?
Cytat:
Jest taki fragment w diamentowej sutrze, który mówi, że "przyrzekam uwolnić wszelkie istoty, mimo że żadna istota nie zostanie wyzwolona". Nie ma nikogo przywiązanego do iluzji, jest tylko iluzja.
Czemu, po co przyrzekać [sobie też] coś, o czym wiadomo jakoby z góry, iż spełnić się nie da?:Think:I czym jest w tych rozważaniach istota, czym są istoty? Złudzeniami, które należy uwolnić od nich samych? Być może…
A na ile ty traktujesz tę całą iluzję [życia] poważnie? Czy jest dla ciebie obojętne, czy doznajesz, czy nie? Sam kiedyś też pisałem na tym forum, iż ego, świadomość jest być może tylko "workiem" bez kształtu, bez nawet granic, w którym "kotłują się" przeżycia, odczucia; ale nie będę tego rozwijać na razie, przynajmniej nie w tym wątku raczej.

A teraz może najważniejsza sprawa: Czy wg ciebie, a także wedle buddyzmu, sunyata nie jest właśnie tą ostateczną prawdą, niby to pustą pełnią, czy nie jest trwała, wieczna ["poza czasem, poza przestrzenią"], czy to właśnie nie jest główne, a w sumie jedyne istnienie?:Think:I jak dzięki śunjacie powstają formy??


Teraz powrócę jednak do tematu tego wątku. Chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to raczej dość czcze gdybanie, ponieważ niczego nie można stwierdzić poza świadomością. Ano, właśnie: Czy relacje, oddziaływania, informacje mogą zachodzić jednak poza świadomościami? Wg mnie tego nie wiadomo po prostu: wobec czego nie ma "zakazu", aby będzlenie będzliło. Aczkolwiek opcja z Wszechświadomością wydaje się o wiele racjonalniejsza [biorąc pod uwagę różne inne przesłanki również].


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Sob 14:14, 25 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Sob 14:25, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Ty uważasz, że światopogląd powinien być oparty o jakąś konkretną postawę, najlepiej niesprzeczną. W ten sposób ją konkretyzujesz i staje się formą, czymś w co chcesz się wpasować. Ja nie mam takich priorytetów.
Nie uważam też, że jeżeli nie ma niczego trwałego, to niczym nie należy się zajmować. Wręcz przeciwnie, można zajmować się wszystkim. Jesteś wolny "od" wszystkiego i "do" robienia wszystkiego, nie będąc skrępowanym oczekiwaniami.
Ignorancja polega na oszukiwaniu samego siebie. Udając, że istnieje jakaś ostateczna prawda, coś za czym warto gonić, formujemy się w "goniącego" i ta intencja nas definiuje i ukierunkowuje. W buddyzmie mówią na to karma, która jest przyczyną nawykowego stawania się, w nadziei na zmaterializowanie samego siebie. To tworzy wieczne poczucie niekompletności i dyssatysfakcji.
Jest takie stara buddyjska mądrość “Yajnadatta thought he had lost his head. When he ceased from his frantic looking for it, he had nothing further to seek.”
Jeżeli nie potrafisz odpuścić wszystkiego, bo potrzebujesz jakiejś wartość, dlaczego nie może nią być wolność? Wolność od bycia i do bycia. Pustka nie jest jakąś nihilistyczną nicością, a wolnością od i do formy. Nie wiem po co szarpać się w wiecznej gonitwie o nie wiadomo co, kiedy wolność od tej wiecznie dyssatysfakcjonującej gonitwy jest zawsze dostępna. I nie chodzi o żadne skończenie ze sobą, a pogodzenie się ze skończonością swojego iluzorycznego bytu. Oczywiście, można czekać z tym do śmierci, bo wtedy specjalnie innego wyboru nie będzie, tylko po co? Po co nieść te ciężary aż do końca, tylko po to, aby i tak je wszystkie puścić? I nie chodzi mi o uwierzenie, bo sam jestem niedowiarkiem. Nie lubię wierzyć, że jakoś tam będzie, wolę zrozumieć dlaczego tak jest i tak się składa, że odpowiedź leży w fundamentalnym aspekcie, jakim jest istnienie. Na każdym kroku, w każdej sekundzie widzisz iluzoryczność istnienia, problem w tym, że nie patrzysz na nie, tylko przez nie.

PS> był edit, więc dopiszę dalej:
Cytat:
Być może uważasz, iż jest to tobie narzucone "z zewnątrz"; ale chyba sam z siebie nie porzuciłbyś, ot, tak sobie, pracy, a tym bardziej dziecka, hm?

Porzucenie było by takim samym kierowaniem się istnieniem, tylko o przeciwnym zwrocie.

Cytat:
Napisałeś w tym fragmencie niby nie o sobie, a jednak o sobie. Rozumiem, że za pomocą języka takiego, polskiego [i wielu innych] nie daje się tego opisać inaczej. Ale jednak znów "meandrujesz", próbując opisać coś, co jakoby odrzucasz…

Nie pozostaje mi nic, tylko mieć nadzieję, że mimo błędności języka, poprawnie to odczytasz.
Cytat:

Jak już napisałem, faktycznie raczej nie kierujesz się w swoim postępowaniu tylko chwilowymi zachciankami? Skąd więc biorą się twoje motywacje? Jakiej są natury? Czy może zachowujesz się jednak, jak oportunista skrajny?

Pytasz mnie o to, czy moja postawa pasuje do takiej, czy innej formy. Nie wiem, bo właśnie tego nie robię, nie staram się w nic wpasować, z własnymi projekcjami siebie włącznie.


Cytat:
Czemu, po co przyrzekać [sobie też] coś, o czym wiadomo jakoby z góry, iż spełnić się nie da?:Think:I czym jest w tych rozważaniach istota, czym są istoty?

Chodzi o wyzwolenie od przeświadczenia iluzorycznego istnienia. Można to traktować zupełnie bezosobowo, jako rozwiązanie zapętlonej informacji.

Cytat:
Czy jest dla ciebie obojętne, czy doznajesz, czy nie?

Nie ma czegoś takiego jak "ja" oderwany od doznań, które doznaje.

Cytat:
A teraz może najważniejsza sprawa: Czy wg ciebie, a także wedle buddyzmu, sunyata nie jest właśnie tą ostateczną prawdą, niby to pustą pełnią, czy nie jest trwała, wieczna ["poza czasem, poza przestrzenią"], czy to właśnie nie jest główne, a w sumie jedyne istnienie?:Think:I jak dzięki śunjacie powstają formy??

Sunjata to wolność. Bez wolności nic się nie może uformować.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 14:39, 25 Wrz 2021, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:32, 25 Wrz 2021    Temat postu:

@ Banjankri: Na razie nie będę wnikał w sferę bardziej psychologiczną i skupię się tylko na dwóch kwestiach. Również dlatego, żeby z tego tematu, wątku nie zrobił się wątek o buddyzmie zanadto. A więc: Jak oraz dlaczego z pustki wyłaniają się formy, w jaki sposób dzięki sunyata tworzą się byty? Oraz: Jak rozumieć, że bez wolności nic nie daje się uformować? Czyż formy nie są ograniczone, czy jakakolwiek forma nie jest swego rodzaju zniewoleniem, ustaleniem się oddziaływań, relacji, praw?
I jak sprawdzić, czy przeświadczenie, że wszystko jest iluzją, nie jest iluzją również??
:think:


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Sob 16:28, 25 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Nie 8:27, 26 Wrz 2021    Temat postu:

Cytat:
Jak oraz dlaczego z pustki wyłaniają się formy

Domniemywam, że chcesz odpowiedzi z "Boskiej" perspektywy niezależnego arbitra, bo inaczej sam byś sobie sprawdził. Widzisz, możesz do problemu podejść na sposób wschodni, lub zachodni. U nas fenomenologia jest dość młodą i słabo znaną dziedziną, która nie miała wystarczającego wpływu na kulturę myślenia. Mimo to, spróbuj sam świadomie przejechać się tym rowerkiem, którym cały czas jeździsz. No bo cały czas twoja świadomość wyłania formy i to twoja intencja się do tego przyczynia. Pustka nie jest gdzieś tam, na zewnątrz, w przestrzeni między atomami. Jest dokładnie tam gdzie twoja świadomość, czyli w miejscu, którego nigdy nie opuściłeś.

Cytat:
Oraz: Jak rozumieć, że bez wolności nic nie daje się uformować? Czyż formy nie są ograniczone, czy jakakolwiek forma nie jest swego rodzaju zniewoleniem, ustaleniem się oddziaływań, relacji, praw?

Na te pytania również należy patrzeć ze swojej perspektywy. Jeżeli poobserwujesz, to zauważysz pewien mechanizm oparty o wysiłek, napięcie i stres. Będzie całe spektrum od zupełnej wolności, do absolutnego skupienia w danym obiekcie. Pobaw się tym mechanizmem i zobacz jak dochodzi do formowania i co się dzieje z formacją, jak skupienie jest rozluźniane.
Innymi słowy, zanim zaczniesz szukać odpowiedzi z Boskiej perspektywy, zobacz jak działa "twoja" aparatura pomiarowa.

Cytat:
I jak sprawdzić, czy przeświadczenie, że wszystko jest iluzją, nie jest iluzją również??

Oczywiście, że jest i dość łatwo to sprawdzić, bo to przeświadczenie jest tak samo nietrwałe i zanika jak tylko przestaniesz je "karmić" uwagą. To wszystko o co pytasz, to podstawy mindfulness (nie mylić z modną obecnie korpo medytacją). Obserwuj jak fenomeny powstają, trwają i zanikają, jakie są mechanizmy sterujące tym aktem, co odgrywa rolę i jak wygląda punkt wyjściowy i punk końcowy.

Zastanów się, dlatego jesteś zainteresowany Boską perspektywą a nie swoją? Z jakiego powodu uważasz, że twoja nie jest właściwa. Po co ci inna, jeśli zawsze, od początku do końca, masz tylko swoją? Jeżeli uważasz, że prawda jest gdzieś tam, jakąś poprawną perspektywą, to nawet jeżeli masz w tym rację, to będziesz ją musiał przyjąć. Założyć maskę, która kiedyś i tak opadnie. Po co się oszukiwać? Co ma ci ta prawda dać?

Dla ciebie tylko twoja perspektywa jest prawdziwa, wszytko inne jest zaadoptowane, udawane. Zrozumienie tego, to wolność od gonitwy za wyimaginowaną prawdą. Po czym poznasz swoją perspektywę? Po tym, że nie będziesz musiał się spinać, żeby ją uzyskać. Nie będzie jakąś tam formacją do uzyskania wysiłkiem, a rezultatem kompletnego braku chęci zmiany. Tylko tak uzyskasz perspektywę, która nie jest przekłamana, a przez to, że narzędziem przekłamania jest pustka, jest praktycznie nieograniczone. Możesz chcieć być kim/czym chcesz. To pragnienie stawania się, podparte jest tym, czym już udało ci się stać, tzn. tym czym zdaje ci się, że jesteś, bez wysiłku. Wpojoną wiedzą, którą już nabyłeś. Zdaje się, że możesz tak kontynuować dalej, stając się czymś więcej, a jak uda ci się znaleźć prawdę, to i może prawdą się staniesz. Właśnie dlatego tak ważne jest powrócenie do początku i sprawdzenie kim naprawdę się jest bez wysiłku. Jak spróbujesz i ci się uda, to zobaczysz, że bez wysiłku nie jesteś nikim. Wszystko co o sobie wiesz, opierasz o przeświadczenia wymagające wysiłku. Żeby nie było tak łatwo, jest jeszcze wysiłek nawykowy. Zachowania i wiesza często powtarzane, stają się nawykowe, dlatego zdają się "być" bez wysiłkowe. Takim nawykiem jest tak zmiana biegów, jak i twoje ego, twoja persona. Po to właśnie mindfulness, żeby wpuścić świadomość w te ciemne zakamarki i uwolnić wszelkie napięcia, która nie są normalnie uświadomione, a które aktywnie przyczyniają się do konstrukcji fenomenów, jak na przykład "ja".
Posprawdzasz, rozluźnisz i zobaczysz jak wyglądasz naprawdę, bez udawania, bez chęci stawania się kimś\czymś innym niż jesteś. Jak ci się uda, to zrozumiesz, że wszystko jest udawane i nie będziesz musiał niczego udawać, nawet siebie. Dzisiaj twoje ja to konstrukt, który próbujesz upodobnić do konceptu Boga, zaimplementowany przez kulturę zachodu i rozbudowywany przez cale życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:40, 28 Wrz 2021    Temat postu:

@ Banjankri: Przeczytałem powyższy wpis już kilka razy, zastanawiałem się nad jego treścią. Jesteś jedną z niewielu osób na tym forum, która pisze dość sensownie, „prawdziwie”, spójnie- takie ma poglądy. Ale nie bardzo jestem w stanie zrozumieć wszystkiego tego, co napisałeś; a może zbytniej głębi i niuansów się w tym doszukuję…
Jeszcze wczoraj, gdy o tym rozmyślałem, to przyszły mi do głowy dwa spostrzeżenia, których aktualnie nie daję rady sobie przypomnieć. Tak to jest, że m. in. z powodu nerwicy i swoistego rodzaju depresji [czy raczej melancholijnego usposobienia] mam trochę problemów z pamięcią, z koncentracją i t. p. Ale to nie temat na te sprawy.
Więc teraz spróbuję „stricte ad vocem” podyskutować; tak, jak to obecnie „widzę”.
Cytat:
Domniemywam, że chcesz odpowiedzi z "Boskiej" perspektywy niezależnego arbitra, bo inaczej sam byś sobie sprawdził.
Tak, to jest mój „kompleks Boga”, którym zatruwam sobie życie, choć wiem właściwie, że tego „nie przeskoczę”…
Cytat:
Pustka nie jest gdzieś tam, na zewnątrz, w przestrzeni między atomami. Jest dokładnie tam gdzie twoja świadomość, czyli w miejscu, którego nigdy nie opuściłeś.
Nie wiem, czy prawidłowo to rozumiem, ale dość często miewam „pustkę w głowie”. Najbardziej chyba wówczas, gdy śpię nieświadomie, głęboko. I wówczas jak gdyby faktycznie nie ma niczego, ani nikogo, nawet mnie.
Cytat:
Pobaw się tym mechanizmem i zobacz jak dochodzi do formowania i co się dzieje z formacją, jak skupienie jest rozluźniane.
Przestaje mnie cokolwiek obchodzić, a raczej zanika.
Cytat:
Obserwuj jak fenomeny powstają, trwają i zanikają, jakie są mechanizmy sterujące tym aktem, co odgrywa rolę i jak wygląda punkt wyjściowy i punk końcowy.
No, raczej tak, jak opisujesz: rolę odgrywa m. in. poziom uwagi, skupienia. Ale to zależy jeszcze o jakich fenomenach mowa. Bo występują również takie, które na moja „moc umysłu”, czyli na moje wyobrażenia nie reagują, choćbym nie wiem jak się na nich skupiał- pozostają raczej niezmienne, a nie takie, jakie bym chciał, aby były; zbiór takich fenomenów nazywa się rzeczywistością…
Cytat:
Zastanów się, dlatego jesteś zainteresowany Boską perspektywą a nie swoją? Z jakiego powodu uważasz, że twoja nie jest właściwa. Po co ci inna, jeśli zawsze, od początku do końca, masz tylko swoją?
Ponieważ pragnę wiedzieć wszystko; a to dlatego, że jeśli wiem coś, nawet sporo, ale nie wszystko, to tak, jakbym nie wiedział niczego, bo wszystko to może być błędne, nieprawdziwe albo niepełną prawdą. A niepełna prawda, to żadna prawda, to fałsz [oraz tzw. gówno prawda].
Cytat:
Co ma ci ta prawda dać?
Wszystko! Ponieważ bez tego, bez niej nie mam niczego, nawet istnienia. Nie wiem czym/kim jestem, nie wiem, jak żyć, po co żyć, nie wiem, czym jest istnienie i t. p. Jak już napisałem poprzednio: bez tego właśnie jestem niczym/nikim- nie!, nawet tym nie jestem, bo właśnie, ani jestem, ani nie jestem. To raczej jakby piekło [mentalne].
Cytat:
Dla ciebie tylko twoja perspektywa jest prawdziwa, wszytko inne jest zaadoptowane, udawane. Zrozumienie tego, to wolność od gonitwy za wyimaginowaną prawdą.
Perspektywę można dość dowolnie zmieniać. Moja perspektywa wyznacza moje granice pojmowania, ale tylko w danym stanie, chwili- z tym się zgodzę. Natomiast nie jest prawdziwa, nigdy [dotychczas przynajmniej]! Dlaczego tak uważam? Bo zauważam, iż nie jest spójna wewnętrznie [w danym zakresie pojmowania] oraz, że się zmienia i poszerza. Stąd wiem, że jest „zakłamana” i niepełna; więc nie może być prawdziwa. A Prawda nie jest przeze mnie, ani przez ludzi wyimaginowana- ktoś [Wszechświadomość] lub coś [będzlenie] nam ją narzuca.
Co do pozostałej treści twego wpisu, to wydaje mi się, że- pomimo, iż większość tego, co tam napisałeś uważam za słuszne- bez wysiłku zupełnie jest się nikim właśnie, nawet się nie jest. A to dlatego, że samo podtrzymywanie aktywności (samo)świadomości wymaga pewnego napięcia psychicznego [psychosomatycznego]. Mógłbym tu podawać przykłady takich stanów- jak choćby fazy głębokiego snu, „bez pamięci”- w których jakoby brak zupełnie napięcia psychicznego albo jest poniżej pewnego poziomu, dlatego nie ma tam nawet niczego, nie ma bycia [może to stan bliski sunyaty], ale mam nadzieję, że bez tego już rozumiesz mnie prawidłowo, co do tej kwestii. Tak więc bez wysiłku jestem nikim. Co do braku chęci zmiany, to w może nawet dużej mierze tak miałem i chyba jeszcze mam przez część życia mego. Ale od urodzenia zmieniamy się „bezwolnie” psychosomatycznie- więc jest to niemożliwe, aby się nie zmieniać. Zresztą znowu, bez zmian nie ma istnienia, nie ma nawet nikogo, ponieważ istniejemy poprzez doznania, a doznawanie wymaga i wysiłku wewnętrznego i zmian właśnie „na zewnątrz”.
W jeszcze innym kontekście, to uważam, iż na początku rodzimy się bestiami [demonami], podobnymi do zwierząt, czy może bardzie do evangelionów pod względem psychiki. Ale to wątek nie o tym.

Podsumowując, to albo się staję [ciągle inny] albo mnie nie ma. A poza mną- pomimo, iż ego, to raczej tylko wyobrażenie „worka doznań, przeżyć”- nie ma niczego dla mnie, bo moja perspektywa, to właśnie ten „worek”, zbiór doświadczeń. Co nie znaczy, że poza tą perspektywą nie istnieje pełna, czyli Wszechświadomość albo/i będzlenie.

Może coś jeszcze miałem tu napisać, co do tych kwestii, ale już mi to uleciało z pamięci i nie mam czasu aktualnie więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Wto 10:08, 28 Wrz 2021    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Tak, to jest mój „kompleks Boga”, którym zatruwam sobie życie, choć wiem właściwie, że tego „nie przeskoczę”…

To nie jest twój kompleks, a sposób w jaki myślenie ukształtowała cywilizacja judeo-chrześcijańska. Wpływ religii monoteistycznej na perspektywę, którą przyjmujemy od najwcześniejszych lat życia.

Piotr Rokubungi napisał:
Nie wiem, czy prawidłowo to rozumiem, ale dość często miewam „pustkę w głowie”. Najbardziej chyba wówczas, gdy śpię nieświadomie, głęboko. I wówczas jak gdyby faktycznie nie ma niczego, ani nikogo, nawet mnie.

Nie szukaj pustki jako obiektu, bo jej nie znajdziesz. Odpuść, a zobaczysz, że wszytko możesz odpuścić, czyli wszytko jest puste.

Cytat:
Przestaje mnie cokolwiek obchodzić, a raczej zanika.

Teraz zaobserwuj, czy to cię niepokoi, czy coś cię odpycha od takiego zobojętnienia.

Cytat:
No, raczej tak, jak opisujesz: rolę odgrywa m. in. poziom uwagi, skupienia. Ale to zależy jeszcze o jakich fenomenach mowa. Bo występują również takie, które na moja „moc umysłu”, czyli na moje wyobrażenia nie reagują, choćbym nie wiem jak się na nich skupiał- pozostają raczej niezmienne, a nie takie, jakie bym chciał, aby były; zbiór takich fenomenów nazywa się rzeczywistością…

A co się z nimi dzieje, jak przestajesz się na nich skupiać?

Cytat:
Ponieważ pragnę wiedzieć wszystko; a to dlatego, że jeśli wiem coś, nawet sporo, ale nie wszystko, to tak, jakbym nie wiedział niczego, bo wszystko to może być błędne, nieprawdziwe albo niepełną prawdą. A niepełna prawda, to żadna prawda, to fałsz [oraz tzw. gówno prawda].

Stajesz na palcach, żeby dosięgnąć nieskończoności. Dyssatysfakcja gwarantowana.
Rozumiejąc, że wszytko jest puste, znasz wszystko.

Cytat:
Wszystko! Ponieważ bez tego, bez niej nie mam niczego, nawet istnienia. Nie wiem czym/kim jestem, nie wiem, jak żyć, po co żyć, nie wiem, czym jest istnienie i t. p. Jak już napisałem poprzednio: bez tego właśnie jestem niczym/nikim- nie!, nawet tym nie jestem, bo właśnie, ani jestem, ani nie jestem. To raczej jakby piekło [mentalne].

Kiedyś pewien pijaczek powiedział, że wyzwolenie jest ostatnim rozczarowaniem ego.

Cytat:
Natomiast nie jest prawdziwa, nigdy [dotychczas przynajmniej]! Dlaczego tak uważam? Bo zauważam, iż nie jest spójna wewnętrznie [w danym zakresie pojmowania] oraz, że się zmienia i poszerza. Stąd wiem, że jest „zakłamana” i niepełna; więc nie może być prawdziwa. A Prawda nie jest przeze mnie, ani przez ludzi wyimaginowana- ktoś [Wszechświadomość] lub coś [będzlenie] nam ją narzuca.

Prawda jest brakiem udawania, oszukiwania siebie jakąś wyimaginowaną prawdą. Innymi słowy, prawda niczego nie potrzebuje, więc przekonanie, że musisz coś zrobić, żeby ją uzyskać, jest kompletnie błędne.
Cytat:

Tak więc bez wysiłku jestem nikim.

Czyli ty i cała prawda (czy wiedza) oparta o twój wysiłek jest iluzoryczna, ulotna, sfabrykowana. Dlaczego tak bardzo się nią przejmujesz? Przecież to ewidentnie jest łapanie wiatru w polu. Jest takie ładne stwierdzenie w języku polskim, "odpuść sobie". Problem w tym, że ma dwa znaczenia. Jedno to poddanie się, zrezygnowanie z czegoś, a drugie to dosłownie odpuszczenie sobie, które wskazuje na pewien mechanizm wewnętrznego nacisku na siebie. Ile takich wewnętrznych nacisków wywieramy i jaki to ma wpływ na nasze samopoczucie? Można z tego niezłą maszynę tortur zrobić.
W pewnym momencie dotarło do mnie, że trzeba być skończonym debilem, żeby samemu sobie krzywdę robić. I tłumaczenie że muszę teraz cierpieć, poświęcać się dzisiaj, żeby czuć się dobrze w przeszłości, jest pokłosiem chrześcijańskiego męczeństwa. Ludzie zdolni do ciągłych poświęceń, myślący z perspektywy (w interesie) pana (Boga), to doskonały budulec społeczeństwa niewolniczego.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 12:32, 28 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 3:07, 29 Wrz 2021    Temat postu:

Zanim odniosę się do treści najnowszego twego tu wpisu, to uzupełnię jeszcze mój poprzedni wpis o dwie kwestie, o których pisząc wówczas, zapomniałem.
Napisałeś poprzednio, że pustka jest, dotyczy świadomości [człowieka]. Trochę dalej w tym samym wpisie twoim poprzednim napisałeś, że ta/taka pustka nie jest nikim. Czy nie jest to ze sobą sprzeczne? Bo wg mnie raczej tak.
Jeśli chodzi o to, żeby „oczyścić” świadomość z wszelkich wyobrażeń, nawet z wyobrażenia własnej świadomości, własnej osoby, to uważam, iż może być to [prawie?] możliwe, lecz dopiero „poza” świadomością, w innych strefach psychiki [prawdopodobnie najbardziej w nieświadomości, z czego- z natury rzeczy- nie będzie się jednak sprawy sobie zdawało; chyba, że gdzieś na pograniczu, np. w przedświadomości- jako pewien kompromis: niepełne „oczyszczenie”, ale uświadomione]. Chodzi mi [również] o to w tym, iż nawet „gołe” doznania i odczucia nie mogą być raczej pozbawione zupełnie przeczucia, czy nawet przeświadczenia, że jednak są „czyjeś”, związane z podmiotem, choćby „luźno” tylko, ale jednak. I w ogóle, jeśli odczuwamy, przeżywamy cokolwiek, jeśli doznajemy i te doznania rozpoznajemy, czyli je określamy, to przede wszystkim wyobrażamy je sobie; czyli nie mogą to być w takim razie zupełnie „nagie” doznania, pozbawione całkowicie treści [jakby to chyba wujzboj określił]. Co skutkuje tym, że świadomość nie może być zupełnie pusta chyba, że w takich sytuacjach, gdy zostaje/staje się „wyłączona”. Lecz nie da się jej „wyłączyć” poprzez myślenie o tym, gdyż jest to w sobie sprzeczne, ponieważ jeśli wiem, jeśli odczuwam, że myślę, to jestem świadomy [tego] wówczas.
Co do mindfulness, to- jeśli prawidłowo zrozumiałem- wcale nie jest to oczyszczanie myśli, opróżnianie świadomości, a raczej właśnie skupianie się usilne, tyle, że na jednym [np. na oddechu]- czyli jest to wypieranie innych myśli jedną „natrętną”, którą wypełniamy świadomość, co wiąże się ze sporym wysiłkiem właśnie, z umocnieniem i „przywiązaniem” uwagi…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 4:12, 29 Wrz 2021    Temat postu:

Cytat:
To nie jest twój kompleks, a sposób w jaki myślenie ukształtowała cywilizacja judeo-chrześcijańska. Wpływ religii monoteistycznej na perspektywę, którą przyjmujemy od najwcześniejszych lat życia.
Ale ja o czym innym raczej; źle to zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że sam chciałbym być, jak „bóg”, czyli wszechwiedzący i omnipotentny; bo inaczej, to nie wiem, jak żyć, jak postępować, a wszystko jest trudne i poniekąd beznadziejne…
Cytat:
Nie szukaj pustki jako obiektu, bo jej nie znajdziesz.
Tak, chyba rozumiem to bardziej coraz.
Cytat:
Odpuść, a zobaczysz, że wszytko możesz odpuścić, czyli wszytko jest puste.
Nawet życie, nawet miłość, czy może nienawiść, nawet relacje, pracę, odżywianie się, nawet oddychanie odpuścić?:think:Dobra, więc napiszę wprost: Odpuściłem bardzo wiele, jak raczej mało kto. I dlatego [choć to bardziej psychologicznie skomplikowane] jestem właśnie nikim; beznadziejnym samotnym nierobem z poczuciem totalnej klęski, z nerwicą i depresją, tzw. przegrywem. Właśnie dlatego, że odpuściłem sobie wszelkie starania, zabieganie o cokolwiek, po dawnym załamaniu psychicznym, w którym ciagle tkwię…
Cytat:
Teraz zaobserwuj, czy to cię niepokoi, czy coś cię odpycha od takiego zobojętnienia.
Otóż prawie mnie od tego stanu nie odpycha [już], niestety! Tkwię w takim beznadziejnym [niemal] marazmie od lat i jakoby dobrze mi z tym!:fuj:
Cytat:
A co się z nimi dzieje, jak przestajesz się na nich skupiać?
Wówczas zanikają; ale nie znikają. Krzesło w moim pokoju, na które aktualnie nie patrzę ani nie jest dla mnie ważne, zanika w mej świadomości; ale pojawia się, gdy tylko na nie spojrzę, choćby mnie to w danym momencie rozpraszało [od innych wyobrażeń, o których właśnie myślę] albo nawet chciałbym, aby go tam nie było- to nie znika, a znowu, nadal jest właśnie tam!
Cytat:
Stajesz na palcach, żeby dosięgnąć nieskończoności. Dyssatysfakcja gwarantowana.
Rozumiejąc, że wszytko jest puste, znasz wszystko.
To prawda. Też uważam, że zarówno pustka, jak i pełnia charakteryzują się głównie nierozróżnialnością, całkowitą jednolitością. Ale jest jedna bardzo zasadnicza „wada”, „ułomność” ludzka: nie potrafimy znać czegokolwiek naprawdę, ponieważ..nie jest tak, ani to, co pomyślimy/wymyślimy! Nie wiemy właśnie dlaczego „kątem” świadomości widzimy przykładowo krzesło, chociaż uwagę skupiamy zupełnie na czymś innym w tym momencie! Stąd raczej prosty wniosek, iż rzeczywistość wymyśla ktoś inny [coś innego?] dla nas i za nas!..
Aczkolwiek może być jeszcze inaczej: To relacje [w fizykalnym ujęciu: oddziaływania] są podstawą wszystkiego. Tylko, jakiej natury te relacje? Czy możliwa jest emergencja do tego stopnia, że z relacji energetycznych, z przepływów energii tworzy się raczej inna, nowa jakość, jaką jest świadomość? A może świadomość, to [też tylko] rodzaj energii, której nie rozpoznaliśmy [jeszcze?] „z zewnątrz”, metodami naukowymi?.. To jest poniekąd sedno tego tematu, zapoczątkowanego przeze mnie. Ale potem będę jeszcze do tego powracać raczej.
Cytat:
Kiedyś pewien pijaczek powiedział, że wyzwolenie jest ostatnim rozczarowaniem ego.
To może być prawda. Ale znowu powtórzę: Jak po czymś takim „się podnieść”, wiedząc, że wszystko jest próżne, całe istnienie? Czym uzasadnić wówczas jakikolwiek wysiłek?
Cytat:
Prawda jest brakiem udawania, oszukiwania siebie jakąś wyimaginowaną prawdą. Innymi słowy, prawda niczego nie potrzebuje, więc przekonanie, że musisz coś zrobić, żeby ją uzyskać, jest kompletnie błędne.
Czy rozumieć to tak, że dla każdej osoby prawdą jest to, co się jej w danej chwili wydaje? I to jest właśnie ta „ostateczna” prawda? Czyli, że nie ma żadnej jednej prawdy, tylko chwilowe prawdy, różne dla różnych osób, zależne od konkretnych sytuacji?
Jeśli tak, to brak w tym spójności [O czym pisałeś już]. A co za tym idzie postępować można zupełnie dowolnie. Jednak i tak byłyby pewne konsekwencje, niezależne od nas. I to byłaby również prawda- narzucona! Ale przez kogo, przez co?? Przez prawa fizyki, biologii i t. p.? Przecież to nie są „nasze” prawa, zasady, nie przez nas wymyślone, pomyślane, wyobrażone! Bo nie ulegają naszej woli, naszej uwadze.
Cytat:
W pewnym momencie dotarło do mnie, że trzeba być skończonym debilem, żeby samemu sobie krzywdę robić.
A jakie ma to znaczenie, skoro ty nie istniejesz, a krzywda nie jest prawdziwa?! Przecież tak należy rozumieć chyba to niemal wszystko, co napisałeś tu…

Podsumowując: Z wieloma twoimi poglądami się zgadzam; z niektórymi częściowo. Ale uważam jednak, że się zagalopowałeś w tym i zafiksowałeś na idei „nieważności wszystkiego”, nawet siebie. Jednak czynisz wciąż wiele, żeby łatwo przetrwać, a nawet obawiasz się bólu, niewygód, trudności… Wg mnie jest to trochę ucieczka w osobowość typu dysocjacyjnego. Być może jest to reakcja twoja na dawniejsze przeciążenie stresem, przepracowywanie się i t. p…


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Śro 4:17, 29 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Śro 8:49, 29 Wrz 2021    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Nawet życie, nawet miłość, czy może nienawiść, nawet relacje, pracę, odżywianie się, nawet oddychanie odpuścić?:think:Dobra, więc napiszę wprost: Odpuściłem bardzo wiele, jak raczej mało kto. I dlatego [choć to bardziej psychologicznie skomplikowane] jestem właśnie nikim; beznadziejnym samotnym nierobem z poczuciem totalnej klęski, z nerwicą i depresją, tzw. przegrywem. Właśnie dlatego, że odpuściłem sobie wszelkie starania, zabieganie o cokolwiek, po dawnym załamaniu psychicznym, w którym ciagle tkwię…

Ciężko mi wchodzić w problemy psychiczne przez posty na forum internetowym. Nie wiem, czy odpuszczałeś, ze względu na brak siły, czy intencjonalnie. Coś jest ewidentnie zrąbane, tylko nie wiadomo jaką rolę w tym wszystkim odgrywa twoja racjonalizacja. Wygląda na to, że jest odpowiedzią na problemy już istniejące, które mogę być tak błahe jak niewłaściwa dieta i higiena snu, które stanowią przytłaczającą większość przyczyn problemów psychicznych.

Cytat:
Otóż prawie mnie od tego stanu nie odpycha [już], niestety! Tkwię w takim beznadziejnym [niemal] marazmie od lat i jakoby dobrze mi z tym!

Skoro piszesz "niestety" "dobrze mi z tym!", to mamy ewidentny konflikt wewnętrzny. Twoje dwie półkule się nie dogadują. Na szczęście tamta niema odpuściła, a nie przejęła kontrolę, bo wtedy by ci odwaliło, jak kiedyś mojemu ojcu. Niesamowitym widokiem było widzieć w jego spojrzeniu "zwierzątko", które tłamszone od 60 lat, nagle uzyskało władzę (na 4 dni).

Cytat:
Wówczas zanikają; ale nie znikają. Krzesło w moim pokoju, na które aktualnie nie patrzę ani nie jest dla mnie ważne, zanika w mej świadomości; ale pojawia się, gdy tylko na nie spojrzę, choćby mnie to w danym momencie rozpraszało [od innych wyobrażeń, o których właśnie myślę] albo nawet chciałbym, aby go tam nie było- to nie znika, a znowu, nadal jest właśnie tam!

Właśnie tam się pojawia. Jego istnienie, w twojej świadomości, nie jest trwałe. To jest ta obserwacja, do której potrzebujesz skupienia w mindfulness. Ludzie myślą, że to praktyka do trenowania skupienia, kiedy ona służy wyzwoleniu od skupienia, bo wyjawia nietrwałość istnienia i beznadziejność wkładania wysiłku w fabrykowanie i tworzenie czegoś, co jest ulotne.

Cytat:
Ale jest jedna bardzo zasadnicza „wada”, „ułomność” ludzka: nie potrafimy znać czegokolwiek naprawdę, ponieważ..nie jest tak, ani to, co pomyślimy/wymyślimy!

Jest jedna taka rzecz, chociaż nie jest rzeczą. To wolność. Jeśli przyjrzysz się swojemu codziennemu doznaniu, zauważysz dwie warstwy "zniewolenia". Pierwsza, o której zresztą piszesz, niejako narzucona z zewnątrz. Druga, to pewnego rodzaju podporządkowanie się, ale i wykorzystanie przestrzeni, która jest nam dana. Innymi słowy, można powiedzieć, że w klatce fizykalności, mamy pełną wolność mentalną. Jeżeli będziesz się przyglądał dokładniej, zauważysz że ta fizyczna klatka ma swój odpowiednik mentalny, którym jest istnienie. Tak jakby przez te kraty płynął prąd, który sami generujemy. Zanim zderzysz się z kratami, kopnie cię prąd, który sam, właśnie po to, żeby uchronił cię od zderzenia z kratą. Ten prąd, to jest rzeczywistość. Ponieważ nie masz wszechwiedzy, i nie wiesz gdzie sobie powiedzieć stop, robisz to na czuja, wiec z definicji twoja rzeczywistość jest mniejsza niż klatka. Żyjesz w swego rodzaju kokonie, który ma kształt tego, na co sobie nie pozwalasz. Ten wewnętrzny konflikt nas definiuje jako osoby, a "ja" jest strażnikiem tej klatki. Człowiek potrafi sobie poradzić z bólem, na tyle, na ile potrafi to jego ciało. To z czym sobie kompletnie nie radzi, to ten kokon, w którym się dusi. Kokon zbudowany z mentalnej projekcji istnienia. I tak, bardzo przydatnym jest mieć takie ograniczenia przy przechodzeniu przez drogę, ale w obszarach niematerialnych jest to kompletnie niepotrzebnym stresem, a jest to wymiar, w którym spędzamy większość życia.

Cytat:
To może być prawda. Ale znowu powtórzę: Jak po czymś takim „się podnieść”, wiedząc, że wszystko jest próżne, całe istnienie? Czym uzasadnić wówczas jakikolwiek wysiłek?

Takie myślenie wynika z przeświadczenia, że to ty (twoje ja) jest źródłem działania. Nie jest. Twoje "ja" jest niczym innym jak projekcją, iluzorycznym modyfikatorem zachowań, nie ich źródłem. Pozwól sobie działać. To "zwierzątko", które zniewolone siedzi w środku, ma nieskończone zasoby energii. Wystarczy je uwolnić. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy jemu "sobie" nie ufamy. Czasem to jest nawet uzasadnione. Jak masz złą karmę, to będziesz działał w oparciu o nią. Dość łatwo to sprawdzić, bo wyjawia się po alkoholu. Klatka się rozmywa, kontrola jest trudniejsza, i z człowieka wychodzi jego karma. Są ludzie, którzy są agresywni po alkoholu, są tacy, którzy są szczerzy, mili, zabawni... To po prostu widać. I dlatego też ludzie lubią pić, żeby móc spuścić trochę ciśnienia, bo po trzeźwemu się boją. Oczywiście, nie jest to rozwiązaniem, wręcz generuje jeszcze większe problemy, ale pokazuje naturę danej osoby.

Cytat:
Czy rozumieć to tak, że dla każdej osoby prawdą jest to, co się jej w danej chwili wydaje? I to jest właśnie ta „ostateczna” prawda? Czyli, że nie ma żadnej jednej prawdy, tylko chwilowe prawdy, różne dla różnych osób, zależne od konkretnych sytuacji?

Można powiedzieć, że są dwie prawdy. Jedna PRAWDA jest zawsze wszechobecna (bo nieprawdziwe rzeczy nie istnieją), a druga jest tym co nam się wydaje, że jest. Pierwsza PRAWDA jest kompletnie bezużyteczna, druga prawda jest użyteczna, choć błędna. Szukanie użytecznej prawdy absolutnej jest skazane na porażkę.

Cytat:
A jakie ma to znaczenie, skoro ty nie istniejesz, a krzywda nie jest prawdziwa?! Przecież tak należy rozumieć chyba to niemal wszystko, co napisałeś tu…

Ja pisałem, że istnienie jest puste, iluzoryczne, anie że ja nie istnieję. Dyssatysfakcja (cierpienie) nie wymaga prawdziwości, bo jest wydawaniem się, a nie PRAWDĄ. Gdyby cierpienie było prawdziwe, to by nie było od niego wyzwolenia. Jeśli ból jest kratą, to cierpienie/stres jest prądem, którym razimy siebie, żeby nie poczuć bólu. Jest udawane w konkretnym celu i cały jego sens opiera się o udawanie właśnie.
Cytat:

Ale uważam jednak, że się zagalopowałeś w tym i zafiksowałeś na idei „nieważności wszystkiego”, nawet siebie.

"Ważność" określa się na podstawie punktu odniesienia, którym u ciebie jest?
Cytat:
Jednak czynisz wciąż wiele, żeby łatwo przetrwać, a nawet obawiasz się bólu, niewygód, trudności… Wg mnie jest to trochę ucieczka w osobowość typu dysocjacyjnego. Być może jest to reakcja twoja na dawniejsze przeciążenie stresem, przepracowywanie się i t. p…

Dalej czynie wiele, bo jest to wymuszone przez innych. Wola potrafi przechodzić z osoby na osobę, więc albo musiałbym się odizolować, albo wypierać czyjąś wolę, co bym mnie definiowało na nowo. Lepiej poddać wolę, i pozwolić iluzjom manifestować się dowolnie. To, że iluzje/istnienia są puste, nie znaczy, że trzeba je wypierać. To, że "ja" jest iluzją, nie znaczy, że trzeba się go pozbyć. Myśląc, że "ja" jest prawdziwe, próbuje się cały świat zamienić w prawdę (żeby był po mojej myśli), a jak ci się nie udaje, zaczynasz walczyć z samym sobą.
Wiedząc, że "ja" jest iluzoryczne, nie ma z kim walczyć. Nie walczysz ze światem, ze swoimi myślami, ze swoimi uczuciami. Jesteś od nich wolny. Wolny do bycia naturalnie szczęśliwym, a na to wystarczy sobie pozwolić. Bądź dobry dla siebie, kochaj siebie, bo to jest właśnie PRAWDA. Blokowanie tej miłości jest tym, co zabiera chęci i siłę. Wieczna walka z samym sobą, uzasadniana tym, że jesteś taki a nie inny, zrobiłeś, to czy tamto. Jebać te durne projekcje, które tylko wysysają chęci do życia...


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 9:02, 29 Wrz 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:56, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Banjnkri


Cytat:
Wola potrafi przechodzić z osoby na osobę,



Cud mniemany...

Zrób tak aby Twoja wola przeszła na mnie....


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 11:57, 30 Wrz 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Czw 11:59, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Właśnie pokazałaś, że przeszła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:01, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Banjankri napisał:
Właśnie pokazałaś, że przeszła.


słabo to czuję :) :wink:


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 20:16, 09 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Czw 12:02, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Właśnie sama to robisz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:14, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Banjankri napisał:
Właśnie sama to robisz.


edytowany


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 20:17, 09 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:16, 30 Wrz 2021    Temat postu:

opisz to....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:31, 30 Wrz 2021    Temat postu:

Edytowany

Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 15:33, 30 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 4:12, 01 Paź 2021    Temat postu:

@ Banjankri:
Raczej było i jest tak poniekąd wciąż, że- co do tego masz raczej rację, co do ogólnych „mechanizmów” psychiki- nie chciałem właśnie odpuścić bardzo; nie będę tutaj przedstawiał mojej własnej „autopsychoanalizy”, ale od tego właśnie „zwariowałem”- tzn. tak bardzo chciałem być nadczłowiekiem, że tak mnie wyczerpała niemożność realizacji tego, iż się załamałem i „stwierdziłem”, że muszę być nikim, skoro nie potrafię być naj-.
Niewłaściwa dieta oraz nieprawidłowy sen, to faktycznie bardzo ważne, szkodzące sprawy w życiu. Jednak część problemów psychologicznych miewa podłoże, przyczyny wyłącznie psychicznej natury jednak- tak, jak w moim przypadku raczej.

Co to znaczy „zwierzątko” w tym kontekście. To, gdy ktoś postępuje bardziej zgodnie z popędami własnymi?:think:
Cytat:
Właśnie tam się pojawia.
Ale co się pojawia? Nie rozumiem.:think:
A teraz znów do sedna tego tematu powróćmy: Rozumiem i zgadzam się, że każde wyobrażenie [ty nazywasz to istnieniem, szczególnie te trwające dłużej wyobrażenia- i słusznie w sumie] jest nietrwałe i ulotne. Dzięki twoim tekstom tu chyba jeszcze dobitniej to zrozumiałem. Ale- właśnie!- to nie do końca tak; nie dzieje się tak z każdym wyobrażeniem! Tu zarysowuje się właśnie- być może nieco nieprawdziwa- granica pomiędzy fikcją, a tzw. rzeczywistością. Bo dlaczego- jak to już w poprzednim i nie tylko wpisie przedstawiłem- nie doznaję [zmysłowo?] w ten sam sposób smoka, choć sobie go usilnie wyobrażam, natomiast wcale nie myśląc o suficie i tak go widzę np. leżąc u siebie na kanapie? Co prawda, np. to na co patrzę, czy patrzyłem jakiś czas temu, lecz się wcale na tym nie skupiam [sufit z przykładu, czy krzesło] faktycznie jest gdzieś bardziej na skraju mej świadomości, lecz nie znika zupełnie z pola widzenia, choćbym bardzo był skupiony na innych rzeczach, sprawach, wyobrażeniach zupełnie. Powtórzę więc jeszcze, po raz chyba ostatni już tu, że tzw. rzeczywistość- choć być może nie istnieje bez uwagi, bez skupienia świadomości człowieka- jest nam narzucana z góry; być może nie istnieje bez naszego udziału, ale będzli! A mi aktualnie chodzi przede wszystkim o odkrycie tego czynnika, który narzuca ludziom rzeczywistość, stabilizuje ją niezbyt lub wcale poniekąd zależnie od nas, od ludzkich wyobrażeń [które z tą rzeczywistością niezgodne nazywa się fantazjami]. I jako taki czynnik „pasuje mi” Wszechświadomość [Bóg], ewentualnie będzlenie „per se” (niejako „ex nihilo- ex będzlenie”).

Następnie napisałeś w tamtym wpisie twoim, do którego się tu odnoszę, trochę podobne treści do moich. Z tą głównie różnicą, iż ja tzw. rzeczywistość postrzegam bardziej, jako tę klatkę zewnętrzną, a raczej nie jako ten bardziej wewnętrzny „płot, ogranicznik z prądu”. A dokładniej ujmę to tak: Te wewnętrzne ograniczenia, to- powiedzmy- istnienie ludzkich wyobrażeń; ta zewnętrzna klatka, to prawa fizyczne, a nieco „szerzej”, to albo wyobraźnia nadrzędna! silniejsza! Wszechświadomości albo będzlenie [z tym, że będzlenie może być „rzeczywistością pośrednią” pomiędzy Wszechświadomością, a ludzką możliwością postrzegania i interpretacji, czyli możliwościami i granicami wyobraźni człowieka]. Dalej treść twego wpisu zmierza, „zahacza” trochę o podstawy psychoanalizy… Następnie znów się nie zgodzę, co do tego, że mało czasu- nawet tego „mentalnego” [a czy istnieje inny?!]- spędzamy w świecie tzw. materialnym. Przynajmniej na jawie, czyli w świadomości co rusz doświadczamy materialności, fizykalnosci, będzlenia, które wywołuje dane, jednak ustalone, trwałe, powtarzające się wyobrażenia [doświadczamy tej „klatki” właśnie z twego wpisu]!
W dalszej treści znów powracasz jakoby do czegoś, co jest podstawami psychologii, szczególnie psychoanalizy Freuda. To „twoje zwierzątko”, to popędy [pierwotne?], to id wg Freuda. Czy sugerujesz, czy nawet zalecasz, aby dać się temu „ponieść”? Tak na codzień? W relacjach międzyludzkich też? Bo wg mnie jest w tym uzasadnione działanie superego [ueber-ich, po niemiecku, co- nomen omen- można przyrównać do Uebermensch; ale to na marginesie tylko], gdzie ego jest „zrównoważeniem”, kompromisem pomiędzy energią [psychiczną] pragnień id, a energią superego.
Cytat:
Można powiedzieć, że są dwie prawdy. Jedna PRAWDA jest zawsze wszechobecna (bo nieprawdziwe rzeczy nie istnieją), a druga jest tym co nam się wydaje, że jest. Pierwsza PRAWDA jest kompletnie bezużyteczna, druga prawda jest użyteczna, choć błędna. Szukanie użytecznej prawdy absolutnej jest skazane na porażkę.
Zgadzam się z tym, aczkolwiek znów nie w pełni. (Tu musiałem przerwać pisanie, a w tej chwili nie wiem, już nie pamietam co miałem napisać odnośnie tego.:shock: Ale kiedyś chyba sobie jeszcze przypomnę i powrócę do tego.)
Cytat:
Myśląc, że "ja" jest prawdziwe, próbuje się cały świat zamienić w prawdę (żeby był po mojej myśli), a jak ci się nie udaje, zaczynasz walczyć z samym sobą.
Wiedząc, że "ja" jest iluzoryczne, nie ma z kim walczyć. Nie walczysz ze światem, ze swoimi myślami, ze swoimi uczuciami. Jesteś od nich wolny. Wolny do bycia naturalnie szczęśliwym, a na to wystarczy sobie pozwolić. Bądź dobry dla siebie, kochaj siebie, bo to jest właśnie PRAWDA. Blokowanie tej miłości jest tym, co zabiera chęci i siłę.
W tych słowach jest bardzo dużo racji. Bardzo pasują, jako opis mego sposobu rozumowania i przyczyn moich emocjonalnych zaburzeń. Chociaż podobne treści słyszałem już i czytałem kilka przynajmniej razy w życiu swoim, to rozmyślając o tych z twego wpisu jeszcze bardziej to do mnie dotarło i poczułem chęć zmiany na tak, jak to przedstawiłeś. Może nie na pozwalanie sobie na wszystko, ale poniekąd na nieobarczanie siebie tak bardzo. Dzięki za to [mistrzu]!:wink:
Jednak znów się nieco nie zgodzę i coś dodam od siebie: Otóż ja niezbyt zgadzam się wciąż na to, aby funkcjonować w iluzji, żyć złudzeniami. I chciałbym „wznieść ponad to” nie tylko siebie, ale chyba całą ludzkość. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to mało realistyczne, że samych siebie raczej „nie przeskoczymy”, to jednak wciąż to „drążę” raczej… I nie chodzi mi o to, aby odkryta Prawda Uniwersalna (Absolutna) była użyteczna, bo to faktycznie nie ta kategoria, to raczej „inny świat”. Lecz zależy mi [jeszcze wciąż] na tym, abyśmy poznając tę Prawdę poznali czym jesteśmy [naprawdę!] i jakie jest nasze prawdziwe znaczenie, nasze role; choćbyśmy nadal mieli- przynajmniej przez jakiś czas- uczestniczyć w tej „rzeczywistości” wyobrażeń w dużej mierze narzuconych nam, w tej grze iluzji, niby to chwilowych, niepowiązanych przeżyć…
Aczkolwiek dopuszczam możliwość, że nie ma takowej Prawdy Uniwersalnej- jak to chyba napisałeś już wcześniej, iż są tylko te niejako pozbawione sensu i continuum doznania, odczucia, wyobrażenia, bez nawet ich interpretacji, która jest już „nadawaniem urojonego istnienia”. Jednak w takiej opcji, wersji ontologii też należałoby chyba pokusić się o zrozumienie pochodzenia tych doznań albo przynajmniej o zrozumienie ich „natury”, mechanizmów funkcjonowania takowych…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pią 8:34, 01 Paź 2021    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Powtórzę więc jeszcze, po raz chyba ostatni już tu, że tzw. rzeczywistość- choć być może nie istnieje bez uwagi, bez skupienia świadomości człowieka- jest nam narzucana z góry; być może nie istnieje bez naszego udziału, ale będzli! A mi aktualnie chodzi przede wszystkim o odkrycie tego czynnika, który narzuca ludziom rzeczywistość, stabilizuje ją niezbyt lub wcale poniekąd zależnie od nas, od ludzkich wyobrażeń [które z tą rzeczywistością niezgodne nazywa się fantazjami]. I jako taki czynnik „pasuje mi” Wszechświadomość [Bóg], ewentualnie będzlenie „per se” (niejako „ex nihilo- ex będzlenie”).

Nie wierzę, znaczy nie wychodzę w obszary, które są poza doznaniem. Powiedzmy, że nie wiem i uważam, że wszelkie spekulacje na ten temat są skazane na nieweryfikowalność.

Cytat:
To „twoje zwierzątko”, to popędy [pierwotne?], to id wg Freuda. Czy sugerujesz, czy nawet zalecasz, aby dać się temu „ponieść”?

Dla uproszczenia powiem, że ty jesteś tym zwierzątkiem, a cała twoja persona jest racjonalizacjom. To co sugerowałem, to odsunąć wszelkie konceptualizacje, zdjąć z siebie psychospołeczny kaftan i pozwolić sobie być sobą.
Cytat:

Otóż ja niezbyt zgadzam się wciąż na to, aby funkcjonować w iluzji, żyć złudzeniami. I chciałbym „wznieść ponad to” nie tylko siebie, ale chyba całą ludzkość.

I uważasz, że możesz to zrobić zamykając się w koncepty? No właśnie o wolności od tych iluzji mówię.
Czym byłeś przed swoimi narodzinami, jak nie wolnością od wszelkiej formy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:11, 01 Paź 2021    Temat postu:

Piotr Rokubungi,

Hej, zobaczyłem, że „piorą Ci mózg na Nicość”, więc stwierdziłem, że czas się tu zarejestrować. Coby dodać jeszcze głos Chrześcijański.

Czasami jak się wczytujesz co piszą o tego typu organizacjach, to ma się wrażenie, że ich motto powinno brzmieć „żyjemy w piekle, bez możliwości śmierci, ciągle się odradzamy w tym piekle i chcemy umrzeć, więc pozbawimy się rozróżniania czegokolwiek od czegokolwiek, może żeby nie rozróżniać cierpienia od braku cierpienia, aż w końcu znikniemy rozumowo, co za ulga, duchowe samobójstwo”.

Do tego nie wiem kto chce dotrzeć do stanu w którym Piekło będzie nierozróżnialne od Nieba. Wiem za to kto może chcieć, żeby ludzie tego chcieli.

Piotr Rokubungi napisał:

Ale ja o czym innym raczej; źle to zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że sam chciałbym być, jak „bóg”, czyli wszechwiedzący i omnipotentny; bo inaczej, to nie wiem, jak żyć, jak postępować, a wszystko jest trudne i poniekąd beznadziejne…


Do czego potrzebna jest wiedza?
Może, żeby wiedzieć co dalej zrobić.
Bo się boisz, że popełnisz błąd?
Strach taki jest od Złego.
Paraliżuje czyny, "nie możesz czynić woli Bożej", życie odpływa, cel osiągnięty.
Chyba, że to sumienie hamuje Cię gdy czynisz zło.

W Katolicyzmie ten problem rozwiązuje Duch Święty.
Podpowiada. Jak mu zaufasz to możesz hipotetycznie osiągać efekty Wszechwiedzy (dobre decyzje) nawet nie posiadając Jej.

Wszechwładza (np. tworzenie i niszczenie słowem/myślą) mogłaby teoretycznie skończyć się tak w rękach nieumiejętnego czy złego, że byś "miał zły nastrój" i zażyczyłbyś sobie by Świat przestał istnieć, włącznie z Tobą i by się stało. Albo ktoś by zniknął i byś żałował. Po co Ci taka władza w rękach?
Bóg steruje Światem tak by osiągnąć najlepszy cel. Nawet ten, ku któremu ludzie nie wiedzą, że zmierzają.
Poza tym mogłoby się skończyć dla Ciebie Ogrójcem i Krzyżem i innymi przykrościami. Reflektujesz?

Wszechwiedza może oznaczać, że znasz wszystkie okrucieństwa Świata jakie mogłyby się wydarzyć tak jakby się wydarzyły na Tobie samym i na innych. Ja bym podziękował. To, że nie mamy Wszechwiedzy może być łaską.

Za to z Bogiem może być tak, że jak pomyślisz coś złego co ma trwałe konsekwencje negatywne, wystąpi "error mocy". Admin zabrał uprawnienia. To jak pistolet co wypala tylko w to co złe, a w dobro wycelowane się zacina.

Jeżeli strach idzie dalej i boisz się, że cokolwiek nie zrobisz, to i tak nie będziesz "szczęśliwy" (czy jaką tam wartość), bo to "niemożliwe", to rozwiązanie masz tutaj:

Marek 9
21 Jezus zapytał ojca: «Od jak dawna to mu się zdarza?» Ten zaś odrzekł: «Od dzieciństwa. 22 I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!». 23 Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». 24 Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»

Jeżeli nawiążesz kontakt z Bogiem to będzie "nadawał Ci cel".

Cytat:

Tak, chyba rozumiem to bardziej coraz.


Jak "rozumiesz bardziej pustkę", to może Ci się zacząć dziać gorzej w głowie, bo tam nie bardzo jest co rozumieć. "Pustka" nie ma elementów, części składowych, nie przeanalizujesz Jej zanadto, bo to jest Nic.
Nie szukaj pustki bo już ją w pewnym sensie znalazłeś.
To jest to klasyczne Nic.

Jeżeli będziesz próbował znaleźć w czymś coś czego tam nie ma i wmówić sobie, że tam jest, to możesz dostać ostrej choroby psychicznej.

Lepiej szukaj Boga.
Zacznij od czytania Biblii, najpierw Nowy Testament, potem Stary Testament. Szukaj żywej osoby, która mówi zagadkami.

I już masz jakiś cel w życiu. :)
Jak nie będziesz miał pomysłu co zrobić to poczytaj Biblię.

Cytat:

Nawet życie, nawet miłość, czy może nienawiść, nawet relacje, pracę, odżywianie się, nawet oddychanie odpuścić?:think:Dobra, więc napiszę wprost: Odpuściłem bardzo wiele, jak raczej mało kto.


Nie odpuszczaj dobrego. Odpuść zło.
Życie z dobrem, bez zła jest lepsze niż życie bez zła i bez dobra. Bez dobra i zła, możliwe, że zostaje "Nic". Czyli forma śmierci duchowej.

Cytat:

I dlatego [choć to bardziej psychologicznie skomplikowane] jestem właśnie nikim


To Kłamstwo. Kłamstwo jest od Szatana.
Kłamstwa często kryją się w interakcji zaburzonej psychiki i niewłaściwych definicji słów.
Jesteś "kimś".
Co więcej możesz być "synem Boga".

Mateusz 5
9 Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

Cytat:

beznadziejnym


Jest nadzieja w Bogu.

Cytat:

samotnym


To się może zmienić.

Cytat:

nierobem


Zmierzamy do Nieba, do "nieróbstwa". A raczej do robienia tego co miłe. Nikt nie chce cierpieć w nieskończoność jak mu się ostro głowa nie przekręciła. Jeżeli nie masz motywacji do życia, to robienie będzie przymusem. I nie dziwo, że się nie chce robić, jak nie ma po co.
W tym Świecie pracujemy z Miłości aby zabrać innych do Nieba, uratować od Piekła. Z takim celem uzyskasz motywację do pracy.

Cytat:

z poczuciem totalnej klęski


Nie jest totalna klęska. Wszystko może się odmienić z Bogiem.

Ezechiel 33
10 Ty, o synu człowieczy, mów do domu Izraela: Powiadacie tak: "Zaprawdę, nasze przestępstwa i grzechy nasze ciążą na nas, my wskutek nich marniejemy. Jak możemy się ocalić?"
11 Powiedz im: Na moje życie! - wyrocznia Pana Boga. Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?

Cytat:

z nerwicą i depresją
tzw. przegrywem


Da się wyleczyć.
A "przegryw" to co?

Cytat:

Właśnie dlatego, że odpuściłem sobie wszelkie starania, zabieganie o cokolwiek, po dawnym załamaniu psychicznym, w którym ciagle tkwię…


Tak się może kończyć urwanie kontaktu z Bogiem.
Z Bogiem jest inaczej. Będzie lepiej z czasem.

Cytat:

Otóż prawie mnie od tego stanu nie odpycha [już], niestety! Tkwię w takim beznadziejnym [niemal] marazmie od lat i jakoby dobrze mi z tym!


Zawróć do życia. Nie jest Ci dobrze. Może nie wierzysz, że może być lepiej. Jest to kłamstwo.
Czy dawanie szczęścia innym daje Tobie szczęście?

Cytat:

Wówczas zanikają; ale nie znikają. Krzesło w moim pokoju, na które aktualnie nie patrzę ani nie jest dla mnie ważne, zanika w mej świadomości; ale pojawia się, gdy tylko na nie spojrzę, choćby mnie to w danym momencie rozpraszało [od innych wyobrażeń, o których właśnie myślę] albo nawet chciałbym, aby go tam nie było- to nie znika, a znowu, nadal jest właśnie tam!


Nie radzę bawić się w sugestie autohipnotyczne i inne podobne. Szukanie sensu w bezsensie może być zwyczajnym objawem separacji od Boga. Jak się nie ma człowiek na czym oprzeć to szuka oparcia w "byle czym" i mózg się zaplątuje jeszcze bardziej.

Cytat:

To prawda. Też uważam, że zarówno pustka, jak i pełnia charakteryzują się głównie nierozróżnialnością, całkowitą jednolitością.


Nie. Pełnia składa się z części, np. z samochodu i jabłka. "Pustka" nie ma elementów składowych. Inaczej łamałaby swoją definicję.
Tym samym "składanie się z części" jest cechą odróżniającą.
Nie jedyną.

Cytat:

Ale jest jedna bardzo zasadnicza „wada”, „ułomność” ludzka: nie potrafimy znać czegokolwiek naprawdę, ponieważ..nie jest tak, ani to, co pomyślimy/wymyślimy!


Wyjątkiem jest sytuacja gdy Wszechmogący Wszechwiedzący da nam Prawdę. Wtedy możemy ją mieć jako dar.

Ten co stworzył wszystko co zostało stworzone, wie co zrobił. Więc sam definiuje co istnieje a co nie istnieje, poprzez choćby akt stwórczy tej rzeczy lub brak tego aktu.

Jak zrobił to wie, że zrobił i wie jak zrobił, więc sam zna Prawdę, bo jest Jej twórcą. Jeżeli stworzył "jabłko" to zna prawdę o tym, że "jabłko istnieje" bo sam je zrobił. To co niestworzone też zna jako Wszechwiedzący.

Cytat:

Nie wiemy właśnie dlaczego „kątem” świadomości widzimy przykładowo krzesło, chociaż uwagę skupiamy zupełnie na czymś innym w tym momencie! Stąd raczej prosty wniosek, iż rzeczywistość wymyśla ktoś inny [coś innego?] dla nas i za nas!..


Bóg.
Do tego są złe duchy i dobre duchy, które podpowiadają dobrze lub źle. Jak Cię oszukają złe duchy, że to co mówią jest Twoim głosem, może Ci się źle stać z głową. Nie ufaj głosom, które mówią byś zrobił coś złego.

Cytat:

Aczkolwiek może być jeszcze inaczej: To relacje [w fizykalnym ujęciu: oddziaływania] są podstawą wszystkiego. Tylko, jakiej natury te relacje?


Może duchowe?
Skoro Bóg jest Miłością i oczekuje by ludzie się "kochali" nawzajem to widać takich oczekuje relacji.

Cytat:

Czy możliwa jest emergencja do tego stopnia, że z relacji energetycznych, z przepływów energii tworzy się raczej inna, nowa jakość, jaką jest świadomość?


Wszystko jest możliwe, ale wydaje się mało sensowne.
Jak połączysz determinizm fizyki czasoprzestrzennej z decyzyjnością duszy ludzkiej?
Chyba, że chcesz iść w "decyzje to iluzja" i załapać jakąś "fazę psychotyczną".

Cytat:

A może świadomość, to [też tylko] rodzaj energii, której nie rozpoznaliśmy [jeszcze?] „z zewnątrz”, metodami naukowymi?.. To jest poniekąd sedno tego tematu, zapoczątkowanego przeze mnie. Ale potem będę jeszcze do tego powracać raczej.


Słowa to etykiety rzeczywistości.
Istotne jest znaczenie słowa, a nie co jest przypisane jakiemu słowu. Próba posługiwania się słowami/pojęciami o nieokreślonej definicji otwartej na nieustanną zmianę kończyć się może niestabilnością,niespójnością umysłu.

Cytat:

To może być prawda. Ale znowu powtórzę: Jak po czymś takim „się podnieść”, wiedząc, że wszystko jest próżne, całe istnienie? Czym uzasadnić wówczas jakikolwiek wysiłek?


Gdyby to było realne (a nie samozwańcze) "opróżnienie się z rozróżnień" to opróżniasz się z moralności i ze zdolności decydowania czy warto bardziej jeść cyz oddychać czy nie. "Duchowe samobójstwo". Bez celu nie ma uzasadnienia. W Nicości nie ma celu. Jakby był, to nie byłaby Nicość. Dążysz w kierunku pozbawienia się jeszcze bardziej motywacji niż do tej pory. Zawróć.

Są dwa sposoby, by przestać cierpieć jakie teraz wpadają mi do głowy.
Wchodzisz w interakcję z cierpieniem. Aby ta interakcja przestała trwać możesz unicestwić cierpienie albo Siebie.
Proponuję dołączyć się do dzieła unicestwiania cierpienia a nie Siebie. W Niebie jest wydaje się milej niż w Nicości.

Cytat:

Czy rozumieć to tak, że dla każdej osoby prawdą jest to, co się jej w danej chwili wydaje? I to jest właśnie ta „ostateczna” prawda? Czyli, że nie ma żadnej jednej prawdy, tylko chwilowe prawdy, różne dla różnych osób, zależne od konkretnych sytuacji?
Jeśli tak, to brak w tym spójności [O czym pisałeś już]. A co za tym idzie postępować można zupełnie dowolnie. Jednak i tak byłyby pewne konsekwencje, niezależne od nas. I to byłaby również prawda- narzucona! Ale przez kogo, przez co?? Przez prawa fizyki, biologii i t. p.? Przecież to nie są „nasze” prawa, zasady, nie przez nas wymyślone, pomyślane, wyobrażone! Bo nie ulegają naszej woli, naszej uwadze.


Szukasz Boga, ale może sam o tym nie wiesz.

Jan 18
37 Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu».
38 Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?»

Jana 14
5 Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?»
6 Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

Może ten co tworzy Prawdę, nie tylko ją zna, ale ją definiuje.
Zna Prawdę o istnieniu wszystkiego, sam wszystko tworzył. I raczej nie zapomniał co stworzył.

My jako nie-Stwórcy możemy Prawdę otrzymać tylko jako dar łaski, miłosierdzia.

My możemy wiedzieć tylko to co otrzymamy.
Proś o więcej.

Cytat:

A jakie ma to znaczenie, skoro ty nie istniejesz, a krzywda nie jest prawdziwa?! Przecież tak należy rozumieć chyba to niemal wszystko, co napisałeś tu…


Nie ma spójności.
Nie ma też znaczenia czy coś jest Prawdą czy Fałszem, nie ma znaczenia czy ktoś zrobi Ci krzywdę, nie ma znaczenia czy ktoś taki z Tobą rozmawia czy nie. Nie ma też znaczenia czy podążasz tą drogą do Nicości czy nie. Nie ma znaczenia czy trafisz do Nieba czy do Piekła. Nie masz znaczenia Ty. Nie ma Miłości, Prawdy, Nadziei.

To jest droga do Nicości i prędzej Cię śmierć zastanie niż ją osiągniesz.

A droga do Boga jest drogą Wiary, Nadziei, Miłości, Prawdy. Dobroci.

Co wolisz: Nicość czy Niebo?

Cytat:

Ale uważam jednak, że się zagalopowałeś w tym i zafiksowałeś na idei „nieważności wszystkiego”, nawet siebie. Jednak czynisz wciąż wiele, żeby łatwo przetrwać, a nawet obawiasz się bólu, niewygód, trudności… Wg mnie jest to trochę ucieczka w osobowość typu dysocjacyjnego. Być może jest to reakcja twoja na dawniejsze przeciążenie stresem, przepracowywanie się i t. p…


Droga nie rozróżniania niczego od niczego oznacza, że nie ma znaczenia co mówisz, robisz, myślisz, czujesz. Wyciągnij wnioski.

1 Tymoteusz 2
1 Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi:
2 za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością.
3 Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga,
4 który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:13, 02 Paź 2021    Temat postu:

Banjankri:
Cytat:
PostWysłany: Sob 15:25, 25 Wrz 2021 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Ty uważasz, że światopogląd powinien być oparty o jakąś konkretną postawę, najlepiej niesprzeczną. W ten sposób ją konkretyzujesz i staje się formą, czymś w co chcesz się wpasować. Ja nie mam takich priorytetów.
Nie uważam też, że jeżeli nie ma niczego trwałego, to niczym nie należy się zajmować. Wręcz przeciwnie, można zajmować się wszystkim. Jesteś wolny "od" wszystkiego i "do" robienia wszystkiego, nie będąc skrępowanym oczekiwaniami.


To aby to stwierdzić trzeba aż być buddystą???

Oczekiwaniami swoimi czy innych na przykład partnera...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 10:16, 02 Paź 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:26, 04 Paź 2021    Temat postu:

@ Banjankri:
Na nieweryfikowalność na pewno; w związku z tym jest to raczej „po próżnicy”. Ale być może nie do końca, zważywszy, że wnioskowanie indukcyjne w miarę się sprawdza, nierzadko daje dobre rezultaty, przynajmniej w naukach przyrodniczych…

Ale bycie sobą oznacza właśnie „ego sum”; nie da się być sobą, bez bycia osobą, czyli ego. Ten „psychospołeczny kaftan”, jak to nazwałeś, określa właśnie tożsamość osoby konkretnej. Ja raczej rozumiem, o co ci z tym wszystkim chodzi, ale raczej przesadzasz co do tego i stawiasz trochę sztuczną, wydumaną granicę tam, gdzie wcale nie ma takiej ostrej granicy. Często bywam taki „nijaki” albo nawet „dziki” niekiedy, ale to wcale nie pomaga żyć w tym świecie, szczególnie w tej cywilizacji, w takim społeczeństwie- pomimo, że nierzadko sam czuję się z tym dobrze raczej. Jednak- jak sam to opisałeś w odniesieniu do ciebie- inni ludzie niejako nie pozwolą nikomu być nikim…

Niezupełnie- raczej chcę właśnie ponad koncepty „się wznieść”, sięgnąć poza granice wyobraźni; lecz, aby to nie było zupełnie od (nad)rzeczywistości oderwane, aby nie było kompletnym chaosem i niejako szaleństwem, to nie da rady nie odnosić się do wyobrażeń, idei, konceptów, hipotez…

A czym byłem przed urodzeniem [się]? Tego nie wiem; nie wiem, czy w ogóle wówczas byłem. Ale przypuszczam właśnie, że byłem „rozmyty” we Wszechświadomości, faktycznie chyba bez ograniczeń formy/funkcji/relacji…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:56, 04 Paź 2021    Temat postu:

@ TS7: Nieco niechętnie, ale przeczytałem cały twój wpis. Jednak ze szczegółami jego treści nie mam ani teraz czasu, ani raczej ochoty dyskutować; tym bardziej, że niejednokrotnie były te tematy, kwestie „wałkowane” już na tym forum i nie tylko. Napiszę tyle tylko: Znam nieco chrześcijaństwo, jak i buddyzm. Niemało z tego, co napisałeś doświadczyłem i uważam za słuszne twoje opisy. W chrześcijaństwie jest wiele prawdy, moim zdaniem; w innych ideologiach i religiach też- oczywiście są też takie, w których niewiele jest słuszności, ale w większości tych bardziej rozpowszechnionych, mniej lub bardziej, ale niemało jest słuszności wg mnie. Jednak żadna z istniejących pośród ludzi ideologii [w tym religii] nie jest w pełni prawidłowa. A ja szukam „prawidłowości prawdziwych”. Nie zamierzam w pełni „zaufać” jakiejś konkretnej np. religii dlatego np. że zostałem w takiej wychowany, czy dlatego, że ktoś kiedyś siłą/sprytem narzucił, iż te pisma są „święte”, a inne nie. A chrześcijaństwo jest od swych początków już trochę sfałszowane. Natomiast buddyzm jest zbyt „dowolny”, zbyt różnorodny, ponieważ podzielił się na odmienne nurty, rodzaje. Nie wiem, czy ciebie akurat tym nie „wystraszę”, ale chyba najwiecej elementów zbieżnych z moim światopoglądem obecnym dostrzegam w kabale, szczególnie luriańskiej…

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Pon 0:58, 04 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin