Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nowy dowód na istnienie Boga
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krofa




Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:47, 16 Sty 2008    Temat postu:

Radosław napisał:
Poczytaj sobie o teorii mnoogości, to jest dopiero odlotowa dziedzina.


Czytałam conieco. Pozdrawiam i przepraszam, jeśli
Cię uraziłam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:57, 19 Sty 2008    Temat postu:

Radek napisał:
w dowodzie chodzi o to, że nie możesz w niego wątpić inaczej jak uznając istnienie Boga, ponieważ takie uznanie jest mimo wszystko aprioryczne i oparte o czysta spekulację, oznacza to ujawnienie tego, co już z konieczności się zakłada nawet jak sie tego nie uświadamia. Aby obalić ów dowód i to o co w nim chodzi musiałbyś pokazać jak inaczej można sensownie wątpić w demona, otóż można zignorować pytanie ale to oznacza poddanie się.

Wątpię w demona w trywialny sposób: stwierdzam, że nie ma takiego czegoś i kropka. Twierdzisz, że to niemożliwe. Pokaż jakikolwiek problem, który bierze się ze stwierdzenia: takiego demona NIE MA. Oczywiście poza problemem, że to obala twój dowód :D.

Radek napisał:
Aby obalić ów dowód i to o co w nim chodzi musiałbyś pokazać jak inaczej można sensownie wątpić w demona, otóż można zignorować pytanie ale to oznacza poddanie się.

Nie pozostawiłeś mi zbyt wiele do wykazywania. Sam bowiem przecież wykazałeś, że założenie "nie mogę wątpić w zwodniczego demona" jest błędne. Bowiem wykazałeś, że jeśli ten demon istnieje, to NIE JEST zwodniczy. Czyli nie dość, że DA SIĘ wątpić w istnienie takiego zwodniczego demona, to jeszcze na dodatek jest to wątpienie SŁUSZNE....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:18, 12 Lut 2008    Temat postu:

Cytat:
Radek napisał:
w dowodzie chodzi o to, że nie możesz w niego wątpić inaczej jak uznając istnienie Boga, ponieważ takie uznanie jest mimo wszystko aprioryczne i oparte o czysta spekulację, oznacza to ujawnienie tego, co już z konieczności się zakłada nawet jak sie tego nie uświadamia. Aby obalić ów dowód i to o co w nim chodzi musiałbyś pokazać jak inaczej można sensownie wątpić w demona, otóż można zignorować pytanie ale to oznacza poddanie się.

Wątpię w demona w trywialny sposób: stwierdzam, że nie ma takiego czegoś i kropka.
Od kiedy kategoryczne stwierdzenie i odmowa odpowiedzina pytanie, oraz przejscie całego rozumowania czy istnieje demon zwodziciel jest wątpieniem?!
Cytat:
Twierdzisz, że to niemożliwe. Pokaż jakikolwiek problem, który bierze się ze stwierdzenia: takiego demona NIE MA. Oczywiście poza problemem, że to obala twój dowód
Skąd to wiesz? Jest on przypuszczalnie na tyle potęzny bo czemu nie miałby być taki, że im bardziej jesteś czegos pewien to tym bardziej cie zwiódł.
Cytat:
Radek napisał:
Aby obalić ów dowód i to o co w nim chodzi musiałbyś pokazać jak inaczej można sensownie wątpić w demona, otóż można zignorować pytanie ale to oznacza poddanie się.

Nie pozostawiłeś mi zbyt wiele do wykazywania. Sam bowiem przecież wykazałeś, że założenie "nie mogę wątpić w zwodniczego demona" jest błędne.
Ale ja nie zakładam, ja pytam czy... . Twoja odmowa przejscia całego rozumowania jest irracjonalna.
Cytat:
Bowiem wykazałeś, że jeśli ten demon istnieje, to NIE JEST zwodniczy.
Nie tylko, wykazałem również, że wyłącznie przyjęcie istnienia realnego, nie zwodzącego demona jest jedynym możliwym oddaleniem pytania czy on istnieje.
Cytat:
Czyli nie dość, że DA SIĘ wątpić w istnienie takiego zwodniczego demona
Na podstawie czego?

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Wto 22:20, 12 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
1KOR13




Dołączył: 11 Gru 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konstancin - Jeziorna

PostWysłany: Pią 14:35, 15 Lut 2008    Temat postu:

Radosław napisał:
Założenie sceptyczne umożliwiające radykalne wątpienie w celu znalezienia absolutnej pewności
1. Wątpię we wszystko co można wątpić.
2. Wysuwam hipotezę demona zwodziciela, który jest potężzny i zrobi wszystko aby zwodzić.
3. Jeśli ma być czymś absolutnie warunkującym a w tym wypadku jest tak, muszę uznać go za realnego.
4. Póty myślę, że ja myślę zwieść mnie nie może, przerwy w myśleniu nie są tu ważne, bo myślenie jest tym samym nie zależnie od tego czego ono dotyczy.
5. Są więc dwa byty ja i jakiś zwodziciel
6. Moge zapytać czy robi to świadomie?
7. Jeśli nie to istnieje coś innego, co go warunkuje, wyznacza relacje może on z nieznanych mi przyczyn wmawiać, że to coć, co warunkuje istnieje.
8. Jest więc świadomym, nie potrafię bowiem wskazać czemu miałby być podporządkowany.
9. Jeśli jest świadomym to znaczy, że istnieje coś, co sprawia, że coś nie pozwala mu zwodzić tak doskonale, iż nie da sie odróżnić fałszu od prawdy a można wątpić na podstawie przypuszczenia o jego istnieniu aby coś takiego było.
10. A więc to on wyznacza co jet prawdą a co fałszem a więc nie kłamie, bo to, co zostało by nazwane zostanie kłamstwem będzie wynikało z tego, co on wyznaczy jako prawdę.
11. A więc jest Bogiem.


Mam pewne uwagi do tego rozumowania:
1. nie zwątpiłeś w realność swojego istnienia - założyłeś, że nie możesz zwątpić w siebie, w istnienie czegoś takiego, jak "ja" - a równie dobrze także i Ty możesz być złudzeniem;
2. nie uzasadniłeś, dlaczego w punkcie 2. wysunąłeś hipotezę zwodziciela; choć rozumiem, że głównie tego dotyczy dyskusja z moimi przedmówcami, to jednak ciągle nie jest to dla mnie jasne;
3. w istocie z cech, jakie nadałeś demonowi, nie wynika jeszcze, że jest Bogiem, a przynajmniej nie jest choćby trochę zbliżony do Boga chrześcijańskiego; może on być równie dobrze po prostu pewną mocą warunkującą Twoje poznawanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:22, 16 Lut 2008    Temat postu:

Radek napisał:
Od kiedy kategoryczne stwierdzenie i odmowa odpowiedzina pytanie, oraz przejscie całego rozumowania czy istnieje demon zwodziciel jest wątpieniem?!

Nie rozumiem gramatyki tego pytania.

Powtarzam: wątpię w demona w trywialny sposób, a mianowicie stwierdzając, że nie ma takiego czegoś i kropka. Jeśli takie stwierdzenie nie prowadzi do sprzeczności (a nie prowadzi, jak sam pokazujesz - bo przyjmując istnienie takiego zwodzciela dochodzisz do wniosku, że takiego zwodziciela być nie może), to jest ono w stu procentach możliwe do przyjęcia. To natychmiast pozbawia twoje rozumowanie jakichkolwiek podstaw. To zamyka krytykę dowodu.

wuj napisał:
Bowiem wykazałeś, że jeśli ten demon istnieje, to NIE JEST zwodniczy.
Radek napisał:
Nie tylko, wykazałem również, że wyłącznie przyjęcie istnienia realnego, nie zwodzącego demona jest jedynym możliwym oddaleniem pytania czy on istnieje.

Przykro mi, ale wyprowadziłeś to z założenia, że istnienie tego demona trzeba przyjąć. Nie trzeba więc tutaj wchodzić w szczegóły rozumowania; błędność założenia wyjściowego nieodwracalnie rozkłada dowód na nim oparty.

Możesz spróbować przeformułować dowód tak, by nie trzeba było zakładać istnienia takiego demona. Jeśli potrafisz przedstawić go w postaci dwóch ścieżek:

1. Przyjmujemy istnienie takiego demona => dochodzimy do istnienia niezwodzącego demona;

2. Przyjmujemy nieistnienie takiego demona => dochodzimy do istnienia niezwodzącego demona,

to będzie o czym rozmawiać. Dokąd rozpatrujesz tylko jedną z tych ścieżek (pierwszą), dotąd twój dowód leży ze względów formalnych: jest błędny w pierwszej linijce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:03, 08 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Radek napisał:
Od kiedy kategoryczne stwierdzenie i odmowa odpowiedzina pytanie, oraz przejscie całego rozumowania czy istnieje demon zwodziciel jest wątpieniem?!

Nie rozumiem gramatyki tego pytania.
Nie rozumiem nie zrozumienia.
Cytat:
Powtarzam: wątpię w demona w trywialny sposób, a mianowicie stwierdzając, że nie ma takiego czegoś i kropka.
To nie jest wątpienie ponieważ zamiast stanu niepewności masz stan pewności w wyniku pewnego aktu psychicznego, jest to tak zwane dogmatyczne rozwiązanie problemu sceptycyzmu, czyli "nie bo nie".
Cytat:
Jeśli takie stwierdzenie nie prowadzi do sprzeczności (a nie prowadzi, jak sam pokazujesz - bo przyjmując istnienie takiego zwodzciela dochodzisz do wniosku, że takiego zwodziciela być nie może),
Nie całkiem, dochodzę do wniosku, że to coś. co arbitralnie ustala prawdę względem mnie nie jest zwodzicielem lecz wyznacznikiem, stwórcą prawdy. A to, ze coś względem nas prawdę kształtuje niezależnie od nas wiemy z doświadczenia.
Cytat:
Radek napisał:
Nie tylko, wykazałem również, że wyłącznie przyjęcie istnienia realnego, nie zwodzącego demona jest jedynym możliwym oddaleniem pytania czy on istnieje.

Przykro mi, ale wyprowadziłeś to z założenia, że istnienie tego demona trzeba przyjąć.
Jarku gdzie masz w pytaniu: "Czy istnieje cos, co z siebie może uczynić wszystkie twoje sądy fałszywymi" założenie jakiekolwiek na temat tego czegoś? )przez bycie swiadomym rozumiem działanie z siebie- takie jest bowiem janprostsze, siegajace starożytności rioozumienie tego terminu).

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Sob 22:04, 08 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:05, 09 Mar 2008    Temat postu:

Radek napisał:
Od kiedy kategoryczne stwierdzenie i odmowa odpowiedzina pytanie, oraz przejscie całego rozumowania czy istnieje demon zwodziciel jest wątpieniem?!
wuj napisał:
Nie rozumiem gramatyki tego pytania.
Radek napisał:
Nie rozumiem nie zrozumienia.

Po prostu nie jestem w stanie przetłumaczyć tego pytania na zrozumiałe dla mnie, i problem pojawia się już na poziomie rozbioru gramatatycznego. Napisz to innymi słowami.

wuj napisał:
Powtarzam: wątpię w demona w trywialny sposób, a mianowicie stwierdzając, że nie ma takiego czegoś i kropka.
Radek napisał:
To nie jest wątpienie ponieważ zamiast stanu niepewności masz stan pewności w wyniku pewnego aktu psychicznego, jest to tak zwane dogmatyczne rozwiązanie problemu sceptycyzmu, czyli "nie bo nie".

Nawet gdyby tak było, to wystarczy to w zupełności, by usunąć grunt pod nogami twojemu rozumowaniu. Spróbuj poprowadzić je dalej przy założeniu, że takiego demona po prostu NIE MA...

Radek napisał:
dochodzę do wniosku, że to coś. co arbitralnie ustala prawdę względem mnie nie jest zwodzicielem lecz wyznacznikiem, stwórcą prawdy.

Co oznacza, że założenie istnienia takiego demona jest błędne. Nie wynika z tego w żaden sposób, że istnieje anty-demon, czyli osobowy stwórca prawdy.

Radek napisał:
to, ze coś względem nas prawdę kształtuje niezależnie od nas wiemy z doświadczenia.

Bynajmniej. To jest założenie fałszywości solipsyzmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Budyy




Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 1735
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 11:28, 10 Kwi 2008    Temat postu: Dowód na krasnoludki

Założenie sceptyczne umożliwiające radykalne wątpienie w celu znalezienia absolutnej pewności
1. Wątpię we wszystko co można wątpić.
2. Wysuwam hipotezę krasnoludka oszukańca, który jest potężzny i zrobi wszystko aby oszukiwać.
3. Jeśli ma być czymś absolutnie warunkującym a w tym wypadku jest tak, muszę uznać go za realnego.
4. Póty myślę, że ja myślę zwieść mnie nie może, przerwy w myśleniu nie są tu ważne, bo myślenie jest tym samym nie zależnie od tego czego ono dotyczy.
5. Są więc dwa byty ja i jakiś oszukaniec
6. Moge zapytać czy robi to świadomie?
7. Jeśli nie to istnieje coś innego, co go warunkuje, wyznacza relacje może on z nieznanych mi przyczyn wmawiać, że to coć, co warunkuje istnieje.
8. Jest więc świadomym, nie potrafię bowiem wskazać czemu miałby być podporządkowany.
9. Jeśli jest świadomym to znaczy, że istnieje coś, co sprawia, że coś nie pozwala mu oszukiwać tak doskonale, iż nie da sie odróżnić fałszu od prawdy a można wątpić na podstawie przypuszczenia o jego istnieniu aby coś takiego było.
10. A więc to on wyznacza co jet prawdą a co fałszem a więc nie kłamie, bo to, co zostało by nazwane zostanie kłamstwem będzie wynikało z tego, co on wyznaczy jako prawdę.
11. A więc jest NadKrasnoludkiem.


Ot Tyle samo sensu ma mój dowód jak i Twój?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:35, 10 Kwi 2008    Temat postu:

Mój drogi Buddy myślałem, że potrafisz rozróżniać formalną i materialną część pojęcia, jeśli łacinnik mówi Deus, Anglik God, to nie znaczy, że ma coś innego na myśli niż my mówiąc Bóg. Ponadto nawet gdyby krasnale istniały realnie nie traktowalibyśmy ich poważnie, wyszedł więc z ciebie sekret wszystkich ateistów-scjentystów nie idzie im o dowody, tylko o to, że nie chcą pewnych rzeczy poważnie traktować nie jako z góry, niestety istnieje inna odmiana ateistów takich jak Nietzsche, co mówiąc o "śmierciach Boga" itp, tyle patosu tu wlała, że nikt z niego nie zrobi krasnoludka- taka przypadłość ludzkiej natury, że im szybciej ogranicza zakres tego, co sensowne tym rychlej zaczyna rozróżniać sensowne i bezsensowne sensowności (patrz. Ziemiński "Śmierć, nieśmiertelność, sens życia. Egzystencjalny wymiar filozofii Ludwiga Wittgensteina": .
Cytat:
Radek napisał:
to, ze coś względem nas prawdę kształtuje niezależnie od nas wiemy z doświadczenia.

Bynajmniej. To jest założenie fałszywości solipsyzmu.
Niech ci będzie ale ja jako solipsysta rozpoznaję oczywista sprzeczność solipsyzmu i tłumaczyć ci tego nie muszę bo inaczej nie byłbym solipsystą, a jak ty jesteś solipsysta to idx na grzyby nie masz, co debatowac ze swą świadomością, wystarczy, że musisz w jakiś dziwaczny sposób przedsatawiać wszystko inne od twego wnętrza jako część twego wnętrza, wyjaśniać owe różnice wewnętrzne o ile nie jesteś leniwy etc.
Cytat:
Radek napisał:
dochodzę do wniosku, że to coś. co arbitralnie ustala prawdę względem mnie nie jest zwodzicielem lecz wyznacznikiem, stwórcą prawdy.

Co oznacza, że założenie istnienia takiego demona jest błędne. Nie wynika z tego w żaden sposób, że istnieje anty-demon, czyli osobowy stwórca prawdy.
Tylko dlaczego to założenie jest błędne, jesli poważnie potraktować wątpliwość, pytanie czy nie moze on istnieć, to okaże się, że jedynym gwarantem jest tu właśnie ktos owemu demonowi równosilny, a co to będzie to może i zależy od tego czy zgodzimy się zostać solipsystami czy realistami.
Cytat:
wuj napisał:
Powtarzam: wątpię w demona w trywialny sposób, a mianowicie stwierdzając, że nie ma takiego czegoś i kropka.
Radek napisał:
To nie jest wątpienie ponieważ zamiast stanu niepewności masz stan pewności w wyniku pewnego aktu psychicznego, jest to tak zwane dogmatyczne rozwiązanie problemu sceptycyzmu, czyli "nie bo nie".

Nawet gdyby tak było, to wystarczy to w zupełności, by usunąć grunt pod nogami twojemu rozumowaniu. Spróbuj poprowadzić je dalej przy założeniu, że takiego demona po prostu NIE MA...
Co tu znaczy, ze go po prostu nie ma, a) dogmatycznie wykluczam wychodzenie poza sferę zmysłową, b) jestem antydemonem, c) istnieje antydemon?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:07, 13 Kwi 2008    Temat postu:

"Po prostu go nie ma" znaczy, że uznaję go nieistniejącego, wymyślonego. Mogę przy tym zarówno utrzymywać, że tak jest i jest to oczywiste (bezkrytyczny dogmatyzm), lub zakładać, że tak jest i zdawać sobie przy tym sprawę z tego, że jest to założenie. Nie ma znaczenia, które stanowisko przyjmę, bowiem w obu przypadkach twój dowód upada. Ty potrzebujesz dla celów swojego dowodu, by demon został uznany za istniejącego. Ponieważ nie ma powodu, by uznać demona za istniejącego, sprawa się zamyka już na samym początku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:06, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:

PostWysłany: Nie 17:07, 13 Kwi 2008 Temat postu:
"Po prostu go nie ma" znaczy, że uznaję go nieistniejącego, wymyślonego.
Na jakiej podstawie?
Cytat:
Mogę przy tym zarówno utrzymywać, że tak jest i jest to oczywiste (bezkrytyczny dogmatyzm),
Czyli bez uzasadnienia.
Cytat:
lub zakładać, że tak jest i zdawać sobie przy tym sprawę z tego, że jest to założenie.
Czyli dalej na upartego.. .
Cytat:
Nie ma znaczenia, które stanowisko przyjmę, bowiem w obu przypadkach twój dowód upada. Ty potrzebujesz dla celów swojego dowodu, by demon został uznany za istniejącego. Ponieważ nie ma powodu, by uznać demona za istniejącego, sprawa się zamyka już na samym początku.
Mi wystarczy, że dalej będę natrętnie pytał o niego lub jak wolisz bez ozdobników o to czy coś nie może uczynic wszystkich twoich stwierdzeń fałszywymi lub juz to robi i na tej podstawie odrzucić twoją filozofię aż sie uporasz z tym sceptycznym problemem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:27, 17 Kwi 2008    Temat postu:

Uznaję go za wymyślonego na takiej samej podstawie, na jakiej uznaję za wymyślonego demona, który ma różowy ogon i fruwa nad moim komputerem a tak poza tym jest całkowicie niewidzialny. Po prostu mi demon ten "wisi" i wywalam go do kosza na mocy arbitralnej decyzji.

To wystarczy, żeby odebrać podstawy twojemu rozumowaniu.

Powód jest zresztą obojętny. Mogę tak zrobić, bo mi mama kazała. Mogę tak zrobić, bo mam dzisiaj taki humor. Mogę tak zrobić, bo mi taki demon nie pasuje do reszty poglądów, a jego istnienia uzasadnić nie potrafię. Ważne właśnie jest to, że nie potrafię uzasadnić jego istnienia. Mogę więc w to istnienie wątpić; WIĘCEJ, mogę to istnienie zupełnie odrzucić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:49, 17 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
Uznaję go za wymyślonego na takiej samej podstawie, na jakiej uznaję za wymyślonego demona, który ma różowy ogon i fruwa nad moim komputerem a tak poza tym jest całkowicie niewidzialny. Po prostu mi demon ten "wisi" i wywalam go do kosza na mocy arbitralnej decyzji.
To ja na mocy tak samo arbitralnej decyzji pytam czy może one istnieć i oczekują racjonalnej a nie irracjonalnej odpowiedzi. A jak nie widzisz różnicy miedzy cechą czerwonego ogona a cecha zwodzenia i czynienia fałszywymi wszystkich twoich wypowiedzi to trudno. Różnica jest tu jednak taka, iż owym demonem z czerwonym ogonem nie przejmujesz się niezależnie od tego czy by istniał czy nie. A tym czasem Bogiem (czyli takimi "demonem") istniejącym bądź nie przejmują się wszyscy nawet ateiści skoro (ale nie tylko dlatego) sięgaja po patetyczny język śmierci Boga.
Cytat:
To wystarczy, żeby odebrać podstawy twojemu rozumowaniu.
Nie wystarczy, nie traktujemy wszystkich naszych myśli równoważnie nawet jesli wychodzą poza doświadczenie.
Cytat:
Powód jest zresztą obojętny. Mogę tak zrobić, bo mi mama kazała. Mogę tak zrobić, bo mam dzisiaj taki humor. Mogę tak zrobić, bo mi taki demon nie pasuje do reszty poglądów, a jego istnienia uzasadnić nie potrafię. Ważne właśnie jest to, że nie potrafię uzasadnić jego istnienia. Mogę więc w to istnienie wątpić; WIĘCEJ, mogę to istnienie zupełnie odrzucić.
Możesz tez torturować swoich oponentów tym pytaniem, bo pytając nie zakładasz jego istnienie lecz jedynie dopuszczasz. Jest ona tym bardziej zasadną metodą, że wszyscy ateiści orzekają coś o nim, a to, że jest jeden, albo że jako niepoznawalny to nic nie można o nim orzec, albo jak Protagoras, iż poznaniu bogów przeszkadza niewidzialność i krótkość życia ludzkiego i pewno żyją w swoim świecie. Argumentują tez tacy jak Dawkins, iż bogowie ze strachu dziecięcego są poczęci. A pytanie o demona zwodziciela pokazuje aprioryczność owych rozumowań. Niech mi udowodnią, że mój demon z strachów a nie z bardziej radykalnego wątpienia poczęty a to czy ktoś dogmatycznie go odrzuci albo z błahego powodu odrzuci mi zwisa, ja chcę pytać radykalnie. Bo sceptyczne radykalizmy nie starzeją sie nigdy w przeciwieństwie do na przykład takiego skromnego, okrojonego, przestarzałego demonka zwodziciela w postaci Humeowego służącego, co złośliwie łudzi nas w kwestii powiązania przyczyn i skutków! Ludzie zawsze mniej lub mocniej używali sceptycznych argumentów nie mają więc obroby przed ich radykalizacją, zresztą każda radykalizacja sceptyczna prowadzić łatwo może do samo obalenia, ale człowiek właśnie wątpiąc raz w prawdomówność tego, co dają zmysły, innym razem w wiarygodność swej świadomości posuwał się w poznaniu i rozwoju.

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Czw 22:56, 17 Kwi 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Budyy




Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 1735
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:06, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Radosław napisał:
Mój drogi Buddy myślałem, że potrafisz rozróżniać formalną i materialną część pojęcia, jeśli łacinnik mówi Deus, Anglik God, to nie znaczy, że ma coś innego na myśli niż my mówiąc Bóg. Ponadto nawet gdyby krasnale istniały realnie nie traktowalibyśmy ich poważnie, wyszedł więc z ciebie sekret wszystkich ateistów-scjentystów nie idzie im o dowody, tylko o to, że nie chcą pewnych rzeczy poważnie traktować nie jako z góry, niestety istnieje inna odmiana ateistów takich jak Nietzsche, co mówiąc o "śmierciach Boga" itp, tyle patosu tu wlała, że nikt z niego nie zrobi krasnoludka- taka przypadłość ludzkiej natury, że im szybciej ogranicza zakres tego, co sensowne tym rychlej zaczyna rozróżniać sensowne i bezsensowne sensowności (patrz. Ziemiński "Śmierć, nieśmiertelność, sens życia. Egzystencjalny wymiar filozofii Ludwiga Wittgensteina": .


Mój drogi Radosławie. Odróżniam to doskonale i nie o krasnoludnki czy cokolwiek innego tu szło ale o sposób konstruowania dowodu. Dowód który może udowanidać wszystko co w danej chwili udowodnić chcemy to żaden dowód a zwykłe chciejstwo.

Ale w jednym masz rację - nie chcę wielu rzeczy poważnie traktować i patrzę na to z góry. Musze zastosować jakiś filtr aby nie wdawać się w dyskusję z każdym kto ma jakiś absurd do udowodnienia. Ty też nie chciałbyś dyskutować z kimś kto by twierdził, że Elvis wciąż żyje albo że za wielką bramą jest świat Narni. Dlatego jak widzę tego typu dowód na istnienie boga to sorki bez urazy mogę to potraktować tylko ironią.

Twój dowód nawet w porównaniu do niezbyt sensownego dowodu onologicznego wydaje się absurdalny nie mówiąc już dowodzie z objawień które mają namiastkę prawdziwości. Wujzbuj wykazał Ci absurdalność twego dowodu w 1 zdaniu dlatego też nie chciałem się powtarzać i młócić tego samego. Zrobiłem więc małą ironię do Twojego dowodu.

pzdr
bez odbioru
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:08, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
Mój drogi Radosławie. Odróżniam to doskonale i nie o krasnoludki czy cokolwiek innego tu szło ale o sposób konstruowania dowodu. Dowód który może udowadniać wszystko co w danej chwili udowodnić chcemy to żaden dowód a zwykłe chciejstwo.
Ale z pomocą tego typu konstrukcji nie udowodnisz wszystkiego, wręcz przeciwnie, stanowi on właśnie najlepszy argument przeciw dowodzeniom na temat Presleya itp, wystarczy bowiem z potęgować owe predykaty, które przypisuje się jemu czy krasnoludkom a wyjdzie ci to, co sie przypisuje Bogu, wykorzystując zaś to, ze nie może on zwodzić będąc złośliwym demonem, wykluczamy wszelkie rozumowania typu pośredniego, an przykład o Presleyu. I możesz sobie teraz wycofywać się, że wcale ci nie szło o krasnoludki itp, ale wiesz wyznaję taką mądrą filozoficzna zasadę, język cię zdradza, a życzliwy (oczekiwany) jego odbiór u innych jest jedynie postulatem, o czym łatwo się można przekonać śledząc dzieje humanistyki. Mówisz chciejstwo, w kontekście masz zapewne robienie przez ludzi bogów ale pewnie nawet nie przypuszczasz, że pojęcie robienia współcześnie stało się rodzajem fetyszu, można do niego mieć całkiem inny stosunek niż dziś (widać to świetnie w debacie Sokratesa z Trazymachem w I księdze platońskiego "Państwa" gdzie bynajmniej nie jest główną osią sporu to czy ludzie robią, wymyślają bogów lecz kwestia natury władzy), choćby taki jaki mieli dawni, co anonimowo tworzyli lub pod cudzym, wielkim nazwiskiem. Pomijam wyskakujące jak z pudełka pytanie o zależność człowieka od świata. Oraz to, że filozofia jako taka gdy sie ja uprawia zawiesza ową odczuwalną na co dzień różnicę między doświadczeniem a myśleniem, to znaczy w imię myślenia doświadczalność przestaje dominować, staje sie narzędziem Dzieje się to też w innych sferach kultury, na przykład jak to określaja estetycy quasiprzestrzeń przestrzeń którą ukazuje przedstawienie teatralne. Bo chyba nie jest sensownie powiedzieć duch Hamleta ukazał się po trzecim kichnięciu widza obok. Chiociaż nic by nie przeszkadzało gdyby odbyło sie to po trzecim kichnięciu jednego z błaznów w sztuce Szekspira.
Cytat:
Ale w jednym masz rację - nie chcę wielu rzeczy poważnie traktować i patrzę na to z góry
Zapomniałeś dodać deklaratywnie, wszyscy zresztą deklaratywnie tak twierdzą, w swej osobności mniemają, że mogą tak postępować ale faktycznie tak nie robią, w rzeczywistości gdzie widać ich wszystkie gesty i słychać słowa, gdzie ten i ów się spotyka, inny się niemal instynktownie miarkuje wśród ludzi o odmiennych poglądach, bądź o mniemaniach jemu nieznanych; ktoś skrywa bądź łagodzi swoje racje i poglądy widząc, że coś odmiennego komuś szczęście albo jaką poprawę w życiu przynosi a jeśli zło (nie jakieś wyspekulowane) może z racji swej dobroci zechcieć komuś los poprawić, inszy się przejmuje kimś od siebie odmiennym mimo, iż związek w który wchodzi wydaje się absurdem albo wydawał mu się takim- wygląda to całkiem inaczej nieprawdaż? Tego typu deklaracje są więc dobre dla mediów, medioholików bądź pustelników.
Cytat:
Musze zastosować jakiś filtr aby nie wdawać się w dyskusję z każdym kto ma jakiś absurd do udowodnienia.
Potrzeba tego filtru jest sztuczną potrzebą generowaną przez media. Jak nie wierzysz sprawdź sobie ile poza internetem spędzasz czasu na dyskusje czysto intelektualne, spekulatywne etc, oraz czy nie używasz bardziej naturalnych środków okolicznościowych gdy nie chcesz już dyskutować albo wolałbyś o czymś innym, okazuje sie, że po ową postawę ja będę patrzył z góry bo muszę, wcale nie trzeba sięgać.
Cytat:
Ty też nie chciałbyś dyskutować z kimś kto by twierdził, że Elvis wciąż żyje albo że za wielką bramą jest świat Narni.
niekoniecznie, zakładasz, że ludzie czują w podobnych kontekstach te same emocje co ty. Tymczasem takie filozofie a zarazem nurty kulturowe jak egzystencjalizm, czy filozofia dialogu, historiozofia uznały taką postawę za bezzasadną, uroszczenie podmiotu, rodzaj przemocy, (szkoła frankfurcka) być może konieczność ale konieczność tragiczną etc.
Cytat:
Dlatego jak widzę tego typu dowód na istnienie boga to sorki bez urazy mogę to potraktować tylko ironią.
Bez urazy ale ironia jest pojęciem filozoficznym, filozoficznie, retorycznie uwikłanym, jeśli ma być rozumiana jako coś dobrego a nie pojmowana jako choćby przewrotność, trzeba mieć ku temu pewne predyspozycje w postaci czystości intencji, żeby zaś w ogóle mówić o jej możliwości przy zetknięciu się umownie mówiąc laickości i religii trzeba zgodzić się na jakiś rodzaj zatarcia różnicy między jednym a drugim, w sposób egzystencjalny masz to w "Dżumie" Alberta Camusa (słowa doktora Reux skierowane do biskupa "teraz nas nawet Bóg nie podzieli", mogłyby równie dobrze wyjść z innych ust wyrażając to samo w innej szacie: "Teraz nawet twoja niewiara..."), inny sposób to uznanie za nieważną dana tematykę albo uznanie metafizycznej równoważności stanowisk.
Cytat:
Twój dowód nawet w porównaniu do niezbyt sensownego dowodu onologicznego wydaje się absurdalny
Użyłeś ciekawej figury retorycznej mającej przekierować argument o bezsensowności na twierdzenie o absurdalności mojego rozumowania, niestety dalej poruszasz sie po polu minowym nietzschezjańskiej armii metafor. Liczne rzeczy absurdalne nas przejmują, być może jest czymś nieadekwatnym mówienie, że absurdy nas nie obchodzą, jak wskazują na to analizy Kierkegaarda ("Bojaźń i drżenie") są to raczej rzeczy niezrozumiałe od których nie można odwrócić swego wzroku. Zresztą i to jest ważniejsze poczucie granicy absurdalności bywa różne u różnych ludzi nawet w tych samych czasach żyjących, po drugie zmieniało się ono mocno na przestrzeni czasu i będzie zmieniać, można to ominąć dla mnie tylko bawiąc się w historiozofię. Słowo absurd oznacza podobnie jak wszystkie "niewypowiedzialne", "tajemne" etc, zmianę sposobu mówienia, odwołanie się do jakiegoś aspektu używania języka, emocji, wspólnych wyobrażeń i kodów kulturowych etc.
Cytat:
e mówiąc już dowodzie z objawień które mają namiastkę prawdziwości.
Prawdziwa nieprawda? Pół prawdy to całe kłamstwo.
Cytat:
Wujzbuj wykazał Ci absurdalność twego dowodu w 1 zdaniu dlatego też nie chciałem się powtarzać i młócić tego samego.
Niczego nie wykazał.
Cytat:
pozdr
bez odbioru
Wyrocznia, co to nawet o schludne cytowanie nie dba się odezwała. :grin:

Pozdr.


Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Pią 23:34, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:14, 23 Kwi 2008    Temat postu:

wuj napisał:
Uznaję go za wymyślonego na takiej samej podstawie, na jakiej uznaję za wymyślonego demona, który ma różowy ogon i fruwa nad moim komputerem a tak poza tym jest całkowicie niewidzialny. Po prostu mi demon ten "wisi" i wywalam go do kosza na mocy arbitralnej decyzji.
Radek napisał:
To ja na mocy tak samo arbitralnej decyzji pytam czy może one istnieć i oczekują racjonalnej a nie irracjonalnej odpowiedzi.

Niezależnie od tego, czego oczekujesz, mamy jako doświadczalnie ustalony fakt, że wcale nie muszę przyjmować istnienia tego demona. Mogę w istnienie tego demona wątpić, mogę nawet to istnienie odrzucić. Wszystkie te trzy podejścia (przyjęcie istnienia, wątpienie w istnienie, odrzucenie istnienia) są tak samo dopuszczalne i w tym samym stopniu racjonalne (albo, jeśli wolisz, w tym samym stopniu irracjonalne).

Ty dla swojego dowodu potrzebujesz konieczności przyjęcia, że taki demon istnieje. Wobec faktu doświadczalnego wspomnianego w powyższym akapicie, twój dowód upada już na samym początku.

Radku, to NIE jest to samo, co "wątpię, więc jestem"!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:55, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
wuj napisał:
Uznaję go za wymyślonego na takiej samej podstawie, na jakiej uznaję za wymyślonego demona, który ma różowy ogon i fruwa nad moim komputerem a tak poza tym jest całkowicie niewidzialny. Po prostu mi demon ten "wisi" i wywalam go do kosza na mocy arbitralnej decyzji.
Radek napisał:
To ja na mocy tak samo arbitralnej decyzji pytam czy może one istnieć i oczekują racjonalnej a nie irracjonalnej odpowiedzi.

Niezależnie od tego, czego oczekujesz, mamy jako doświadczalnie ustalony fakt, że wcale nie muszę przyjmować istnienia tego demona.
Wątpienie nie jest wyrazem żadnego przyjmowania, ja wątpię w to, że taki demon nie istnieje, wątpienie w istnienie demona jest tu zwykłą żonglerką słowną mającą przemycić emocjonalna niechęć do tematu jako oddalenie pytania.
Cytat:
Ty dla swojego dowodu potrzebujesz konieczności przyjęcia, że taki demon istnieje. Wobec faktu doświadczalnego wspomnianego w powyższym akapicie, twój dowód upada już na samym początku.
Wystarczy, że jedyną konsekwentną możliwością odrzucenia pytania o niego jest wprowadzenie czegoś w strukturze ontologicznej mu równoważnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:11, 01 Maj 2008    Temat postu:

wuj napisał:
Niezależnie od tego, czego oczekujesz, mamy jako doświadczalnie ustalony fakt, że wcale nie muszę przyjmować istnienia tego demona.
Radek napisał:
Wątpienie nie jest wyrazem żadnego przyjmowania, ja wątpię w to, że taki demon nie istnieje, wątpienie w istnienie demona jest tu zwykłą żonglerką słowną mającą przemycić emocjonalna niechęć do tematu jako oddalenie pytania.

Nie wiem, o co ci chodzi. Ogłosiłeś jakieś twierdzenie jako pewnik; co więcej, uczyniłeś to za pomocą zdania o niezrozumiałej dla mnie treżci.

wuj napisał:
Ty dla swojego dowodu potrzebujesz konieczności przyjęcia, że taki demon istnieje. Wobec faktu doświadczalnego wspomnianego w powyższym akapicie, twój dowód upada już na samym początku.
Radek napisał:
Wystarczy, że jedyną konsekwentną możliwością odrzucenia pytania o niego jest wprowadzenie czegoś w strukturze ontologicznej mu równoważnego.

Po pierwsze, nie tyle o odrzucenie pytania chodzi, ile o udzielenie na to pytanie odpowiedzi przeczącej: nie, nie uznaję istnienia takiego demona.

Natrualnie, jeśli ktoś odrzuca jedną podstawę ontologiczną, to musi przyjąć inną. Jak rozumiem, twierdzisz teraz, że dla twojego dowodu wystarczy w miejsce demona przyjąć dowolną strukturę ontologiczną rzeczywistości? Innymi słowy, nie jest to dowód "z demona zwodziciela", tylko dowód "z czegokolwiek, co stanowi podstawę tego, co jest"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:10, 14 Maj 2008    Temat postu:

Cytat:
wuj napisał:
Niezależnie od tego, czego oczekujesz, mamy jako doświadczalnie ustalony fakt, że wcale nie muszę przyjmować istnienia tego demona.
Radek napisał:
Wątpienie nie jest wyrazem żadnego przyjmowania, ja wątpię w to, że taki demon nie istnieje, wątpienie w istnienie demona jest tu zwykłą żonglerką słowną mającą przemycić emocjonalna niechęć do tematu jako oddalenie pytania.

Nie wiem, o co ci chodzi. Ogłosiłeś jakieś twierdzenie jako pewnik; co więcej, uczyniłeś to za pomocą zdania o niezrozumiałej dla mnie treżci.
Nie rozumiem, jakie twierdzenia przyjąłem? Od początku pytam się czy może istnieć coś, co czyni każde zdanie, które uznajesz za prawdziwe fałszywym i każde zdanie uznane przez ciebie za fałszywe prawdziwym. Niech twój światopogląd składa sie z zdań: x, y, z, q, -s, -p. Ów hipotetyczny obiekt jeśli istnieje czyni, że gdybyś wiedział o jego istnieniu musiałbyś uznać, że równie dobrze mógłbyś uznać, że: -x, -y, -z, -q, s, p.
Cytat:
wuj napisał:
Ty dla swojego dowodu potrzebujesz konieczności przyjęcia, że taki demon istnieje. Wobec faktu doświadczalnego wspomnianego w powyższym akapicie, twój dowód upada już na samym początku.
Radek napisał:
Wystarczy, że jedyną konsekwentną możliwością odrzucenia pytania o niego jest wprowadzenie czegoś w strukturze ontologicznej mu równoważnego.

Po pierwsze, nie tyle o odrzucenie pytania chodzi, ile o udzielenie na to pytanie odpowiedzi przeczącej: nie, nie uznaję istnienia takiego demona.
Ale ja sie nie pytam czy istnieje, ja sie pytam czy nie istnieje, negacja negacji oznacza potwierdzenie (--p=p jest tautologią), jeśli zaś odpowiesz tak nie istnieje, to ja cię znów mogę zapytać czy istnieje demon zwodziciel? Odpowiesz nie. W obu wypadkach chodzi jednak o to samo a ty dajesz sprzeczne odpowiedzi, ujawniając przy tym wtórność negacji, która stanowi w tym wypadku (w twoim użyciu) jedynie beztreściowy ozdobnik, skrywający zapewne niechęć do tematu. Podam życiowy przykład, "Czy Janek poszedł do szkoły?", "Czy Janek nie poszedł do szkoły?" W obu wypadkach idzie o iście Janka do szkoły, słówko "nie" jest tu bez znaczenia, nie bez znaczenia jest zaś to czy Janek poszedł czy nie poszedł do szkoły (do dwóch pytań masz dwie możliwe, takie same odpowiedzi, nie cztery), podobnie z istnieniem demona zwodziciela. Jeśli uważasz, że pytanie jest już zakładaniem, to samo pytanie o Boga powinno dowodzić założenie jego istnienia i pytanie okazuje sie z góry pozbawione sensu. Podobnie pytając o to czy Kowalska poszła na zakupy, wedle twej postawy, oznaczało by, że już założyliśmy, iż Kowalska poszła na zakupy. A więc pytanie jest niepotrzebne! Co najwyżej jest retoryka albo szukamy potwierdzenia w sensie przytakiwania. Udowodnij, że pytania są jednocześnie założeniami tego o co idzie w pytaniu a unieważnisz pytanie jako takie. Czymś innym też kontekst w którym może być postawione pytanie, na przykład istnienie czegoś, Kowalskiej albo chodzenie na zakupy, a czym innym przedmiot pytania.

Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Śro 22:54, 14 Maj 2008, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:58, 19 Maj 2008    Temat postu:

Radek napisał:
Od początku pytam się czy może istnieć coś, co czyni każde zdanie, które uznajesz za prawdziwe fałszywym i każde zdanie uznane przez ciebie za fałszywe prawdziwym. Niech twój światopogląd składa sie z zdań: x, y, z, q, -s, -p. Ów hipotetyczny obiekt jeśli istnieje czyni, że gdybyś wiedział o jego istnieniu musiałbyś uznać, że równie dobrze mógłbyś uznać, że: -x, -y, -z, -q, s, p.

Pytanie raczej, jakie są konsekwencje założenia, że dany hipotetyczny obiekt istnieje. Bo istnieć to MOŻE wszystko, również latająca krowa produkująca fioletową czekoladę.

W przypadku twojego obiektu X, jak i w przypadku dowolnego hipotetycznego obiektu, można założyć "X istnieje". Wtedy mamy problem, bo przyjmując to założenie musimy na jego mocy odrzucić to założenie. To chaos, więc jeśli interesuje nas światopogląd spójny, to założenie istnienia obiektu X odrzucamy.

Odrzuciliśmy więc istnienie obiektu X. I co dalej?

Radek napisał:
to ja cię znów mogę zapytać czy istnieje demon zwodziciel?

Nie istnieje. I co dalej?

Radek napisał:
dajesz sprzeczne odpowiedzi

Sprzeczne z czym? Z założeniem, że taki obiekt istnieje? Sprzeczność z właściwościami jakiegoś obiektu Y ma jakiekolwiek znaczenie jedynie w teorii uznającej obiekt Y za istniejący. Spójność wewnętrzną teorii sprawdza się nie na podstawie zgodności tej teorii z innymi teoriami, lecz na podstawie braku sprzeczności pomiędzy jej własnymi twierdzeniami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wuk.




Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Radzyń Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:20, 15 Lip 2008    Temat postu:

Może stary:

Znaczenie symboli i reguły dowodzenia:
1.MADyxz=y movetur ab x ad z
2.MVxz=x movetur ab z
def. MV.MVxz<>Ey MADxyz (E jest zamiast greckiego epsilon, bo nie mam na klawiaturze, tak samo dalej)
3.uy= y movetur
def. u.Ey<>ExEy MADyxz
4.Mx=x est primum movens
5.Dx=x est Deus
6.ACxy=x est in actu relate ad y
7.POxy=x est in potentia ad y
8.def. Rn.R1=R^\/k(Rk+1=Rk;R)
9.def. R*.R*XY<>En Rn xy
10.e=esse (istnienie)
11.vy=y est in motu (y staje się bytem)
def. v.vy<>Ex MADyxe
12.MOyx=y movetur ab x (x przyczynia się do powstawania y)
(#-"nieprawda, że")

Dowód (kurysywą tekst św. Tomasza, pogrubionym formalizacja):

1. Certum est enim et sensu constat, aliqua moveri in hoc mundo
Ey vy (Realizują się pewne zjawiska w tym świecie)

2. Omne autem quod movetur, ab alio movetur
\/x \/y (MOyx -> x#y) (twierdzenie T1);

3. Nihil enim movetur nisi secundum quod est in potentia ad illud ad quod movetur.
\/x \/y (MOyx->POye) (ontol. ad . T1)

4. Movet autem aliquid secundum quod est actu
\/x \/y (MOyx ->ACxe) (ontol. ad. T1)

5. Movere enim nihil aliud est quam educere aliquid de potentia in actum.
\/x \/y (MOyx<->MADyxe) (def. MO)

6. de potentia autem non potest aliquid reduci in actum, nisi per aliquid ens in actu
\/x \/y (MOyx ->POye ^ACxe)(bo 3 i 4)

7. Non autem est possibile ut idem sit simul in actu at potentia secundum idem
~Ex (POxe^ACxe) (ontol. ad T1)

8. Impossibile est ergo quod, secundum idem et eodem modo, aliquid sit movens et motum, vel quod moveat seipsum
~Ex MOxx (bo 6 i 7)

9. omne ergo quod movetur ab alio moveri
\/x \/y (MOyx -> x#y) (tw. T1, bo 8)

10. Si ergo id a quo movetur, moveatur, oportet et ipsum ab alio moveri; et illud ab alio
\/x \/y [MOyx ->vx->x#y^Ez (MOxz^z#x) (ontol. ad T2)

11. Hic autem non est procedere in infinitum
\/y [vy->Ex(MO*yx^x#y^~vx)] (ontol. ad T2)

12. quia sic non esset qliquod promum movens
MO*e Inf <-> \/x \/y (MO*yx^x#y->vx) (def. inf.)

13. et per consequens nec aliquod aliud movens
MO* e Inf -> ~Ey vy (ontol. ad T2)

14. quia moventia secunda non movent nisi per hoc quo sunt mota a primo movente
Mx<->Ey (MO*yx^x#y^~vx)

15. Ergo necesse est devenire ad aliguod primum movens, quod a nullo movetur
Ex Mx (T2, bo 13, 1, 12, 14)

16. et hoc omnes intelligunt Deum
Dx<->Mx

Formalizacja za E. Nieznańskim (Studia Philophiae Christianae 1/2006) str. 27 i nast.)

Więcej w J.M. Bocheński "Gotes Dasein und Wesen. Logische Studien zur Summa Theologia" Munchen 2003
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:18, 16 Lip 2008    Temat postu:

Proszę przetłumacz łacinę na polski. A najlepiej załóż osobny wątek dla omawiania tego dowodu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wuk.




Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Radzyń Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:53, 16 Lip 2008    Temat postu:

Nikt go nie zechce omawiać. Jedynym człowiekiem, którego znam, a który chciał to omawiać tj. skrytykować jest prof. Jan Woleński, agnostyk podobno. Twierdzi on, że istnieje "negatywne zdanie egzystencjalne" o treści: "nie istnieje takie x, że x jest Bogiem", co podobno ma dowodzić, że bez założenia istnienia Boga, nie da się udowodnić istnienia Boga. Woleński to jest głowa (jego "Epistemologia" jest wybitna) ale uważam takie twierdzenia za nieporozumienie. Każde dowodzenie logiczne opiera się przecież stwierdzeniu wynikania wniosku z przesłanek. Przesłanki nie mogą zatem z góry wykluczyć istnienia Boga. W konsekwencji możliwość istnienia Boga jest zawarta w przesłankch implicite, bo inaczej wcale by z nich nie mogło wynikać. Przesłankami są pewne fakty (u Ciebie przeświadczenia podmiotu) a na fakty nie mamy wpływu.
Nawet tomiści nie chcą tego. Krąpiec woli pseudologikę z Port Royal, twierdzi, że między zakresem a treścią pojęcia jest odwrotna proporcjonalność, stąd konieczność analogii bytu. To fałsz jest, co już Arystoteles udowodnił. Na tym cała jego metafizyka stoi. Mówię to jako były zwolennik.
Gogacz bredzi o "realnej nietożsamości bytu i niebytu" jako kryterium prawdy. Rozpacz. Heglista uważajacy się za realistę.
Maryniarczyk spłodził dzieło o metodzie metafizyki. Koszmarnym językiem wywodzi w nim, że tomistyczno-lubelską teorię bytu każdy zalążkowo nosi w swojej głowie, jak nie przymierzając logikę.
Także sam muszę się uczyć zastosowań logiki w filozofii, bo to nikogo zupełnie nie obchodzi, łącznie z profesorami, którym za to płacą. Ostatnim, którego to obchodziło był Bocheński, ale nawet jego "Gotes Dasain und Wessen" z 2003 roku mimo, że jest gotowy polski przekład, nie chcą wydać. Dominikanie wolą teraz autorutety w stylu o. Hejmo.


Ostatnio zmieniony przez Wuk. dnia Śro 8:58, 16 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:26, 21 Lip 2008    Temat postu:

Aksjomat: Żadne pytanie nie jest założeniem, ani wyrazem jakiegoś założenia, o ile jest (za Ajdukiewiczem) pytaniem rozstrzygnięcia, istnieje rozłączne pole odpowiedzi potwierdzających i przeczących.

Pytanie wersja I: Czy istnieje demon zwodziciel
Wuj. Nie istnieje.
Pytanie wersja II: Czy nie istnieje demon zwodziciel
Wuj: Tak- dodanie "nie istnieje" będzie zwykłą parafrazą powtórzeniem pytania. Formuła Jarka: Nie, nie istnieje- jest niepoprawna ponieważ negacja negacji oznacza potwierdzenie a w ten sposób da się czytać tę odpowiedź. I do tego biłem, w swym uporze na jedno pytanie tyle, że inaczej wyrażone odpowiedziałeś sprzecznie.

jak widać pytanie tu sformułowane pozwala na udzielenie dwóch odpowiedzi, tak lub nie, gdyby to były dwa różne pytania, możliwych odpowiedzi (zakładając, że są to pytania rozstrzygnięcia- czyli takie, którym odpowiadają rozłączne zbiory- w tym wypadku 1 elementowe) byłoby cztery.

Jest nonsensem przyjąć, że jakiejkolwiek pytanie omawianego tu rodzaju cokolwiek zakłada, ponieważ oznaczałoby to, że czemuś w naszej głowie, co jest jedno, przysługują cechy sprzeczne. Pytając o to samo raz ujmujemy jakąś nieistność a raz jakąś istność, która są z sobą tożsame.

Czy istnieje demon zwodziciel?= Czy nie istnieje demon zwodziciel? Możemy przyjąć, że negacja w tym pytaniu jest jedynie ozdobnikiem- przykład ujawnia, że negacja ma jedynie charakter funktora a nie jest wyrażeniem jak każde inne.

Cytat:
Od początku pytam się czy może istnieć coś, co czyni każde zdanie, które uznajesz za prawdziwe fałszywym i każde zdanie uznane przez ciebie za fałszywe prawdziwym. Niech twój światopogląd składa sie z zdań: x, y, z, q, -s, -p. Ów hipotetyczny obiekt jeśli istnieje czyni, że gdybyś wiedział o jego istnieniu musiałbyś uznać, że równie dobrze mógłbyś uznać, że: -x, -y, -z, -q, s, p.

Pytanie raczej, jakie są konsekwencje założenia, że dany hipotetyczny obiekt istnieje. Bo istnieć to MOŻE wszystko, również latająca krowa produkująca fioletową czekoladę.
Nie zgadzam się na zawężenie pytań sensownych do takich, które mają konsekwencje, ponieważ zbyt wiele ciekawych pytań ma zerowe bądź prawie zerowe znaczenie jeśli idzie o konsekwencje, wiele pytań jeszcze nie ma jasno widocznych konsekwencji, więc co innego niż posiadanie konsekwencji pociaga do ich stawiania.

Cytat:

PostWysłany: Pon 23:58, 19 Maj 2008 Temat postu:
Radek napisał:
Od początku pytam się czy może istnieć coś, co czyni każde zdanie, które uznajesz za prawdziwe fałszywym i każde zdanie uznane przez ciebie za fałszywe prawdziwym. Niech twój światopogląd składa sie z zdań: x, y, z, q, -s, -p. Ów hipotetyczny obiekt jeśli istnieje czyni, że gdybyś wiedział o jego istnieniu musiałbyś uznać, że równie dobrze mógłbyś uznać, że: -x, -y, -z, -q, s, p.

Pytanie raczej, jakie są konsekwencje założenia, że dany hipotetyczny obiekt istnieje. Bo istnieć to MOŻE wszystko, również latająca krowa produkująca fioletową czekoladę.

W przypadku twojego obiektu X, jak i w przypadku dowolnego hipotetycznego obiektu, można założyć "X istnieje". Wtedy mamy problem, bo przyjmując to założenie musimy na jego mocy odrzucić to założenie. To chaos, więc jeśli interesuje nas światopogląd spójny, to założenie istnienia obiektu X odrzucamy.

Odrzuciliśmy więc istnienie obiektu X. I co dalej?
Nie rozumiem, napisz to jaśniej, bo wydaje mi się, że zrobiłes jakiś skrót myślowy. Nie wiem do czego pasuje owo mienie problemu, do przyjęcia dowolnego obiektu czy czego?
Cytat:
Radek napisał:
to ja cię znów mogę zapytać czy istnieje demon zwodziciel?

Nie istnieje. I co dalej?
Dlaczego nie istnieje? Co gwarantuje, że nie istnieje? Jeśli powiesz nie ma czegoś takiego, nie ma sensu abyś sie wypowiadał.
Cytat:

PostWysłany: Pon 23:58, 19 Maj 2008 Temat postu:
Radek napisał:
Od początku pytam się czy może istnieć coś, co czyni każde zdanie, które uznajesz za prawdziwe fałszywym i każde zdanie uznane przez ciebie za fałszywe prawdziwym. Niech twój światopogląd składa sie z zdań: x, y, z, q, -s, -p. Ów hipotetyczny obiekt jeśli istnieje czyni, że gdybyś wiedział o jego istnieniu musiałbyś uznać, że równie dobrze mógłbyś uznać, że: -x, -y, -z, -q, s, p.

Pytanie raczej, jakie są konsekwencje założenia, że dany hipotetyczny obiekt istnieje. Bo istnieć to MOŻE wszystko, również latająca krowa produkująca fioletową czekoladę.

W przypadku twojego obiektu X, jak i w przypadku dowolnego hipotetycznego obiektu, można założyć "X istnieje". Wtedy mamy problem, bo przyjmując to założenie musimy na jego mocy odrzucić to założenie. To chaos, więc jeśli interesuje nas światopogląd spójny, to założenie istnienia obiektu X odrzucamy.

Odrzuciliśmy więc istnienie obiektu X. I co dalej?

Radek napisał:
to ja cię znów mogę zapytać czy istnieje demon zwodziciel?

Nie istnieje. I co dalej?

Radek napisał:
dajesz sprzeczne odpowiedzi

Sprzeczne z czym? Z założeniem, że taki obiekt istnieje? Sprzeczność z właściwościami jakiegoś obiektu Y ma jakiekolwiek znaczenie jedynie w teorii uznającej obiekt Y za istniejący. Spójność wewnętrzną teorii sprawdza się nie na podstawie zgodności tej teorii z innymi teoriami, lecz na podstawie braku sprzeczności pomiędzy jej własnymi twierdzeniami.
Metateorie nie istnieją nie mogą istnieć?

Do WUKA:

Czy można dotrzeć- na prywatny użytek- do owego tłumaczenia?


Ostatnio zmieniony przez Radosław dnia Pon 20:29, 21 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bol999




Dołączył: 02 Maj 2008
Posty: 3306
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PIEKŁO z klimatyzacja
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:35, 22 Lip 2008    Temat postu:

Bardzo naukowa dyskusja, żywcem wyrwana z Uniwersytetu von Dupenszwanca.
Równie dobrze pasuje tu dialog;
"Antek, dlaczego nie jesteś (a może jesteś) wielbłądem?
Dupku, odpowiem Ci jak usłyszę dlaczego nie urodziłeś się (a może urodziłeś sie) nietoperzem z gumowym butem na głowie." :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin