Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Życie bez pragnień
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:09, 09 Sty 2022    Temat postu: Życie bez pragnień

W religiach, choć ogólniej w systemach filozoficznych przewija się wątek ludzkich pragnień. Pragnienia, których nie możemy zaspokoić stają się źródłem frustracji, cierpienia. Dlatego pojawia się postulat wyrzeczenia się pragnień. W Biblii jest następujący fragment:
Ewangelia Jana 4 napisał:
(13) W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. (14) Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. (15) Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać.

W buddyjskiej tradycji motyw wyrzeczenia się pragnień, przywiązań też jest bardzo silny (chyba silniejszy, niż w chrześcijaństwie).

Warto by zadać więc pytanie: czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?

Tu od razu pojawia się problem z przeżyciem. Bo jak ktoś przestanie odczuwać pragnienie napicia się i zjedzenia czegoś, to jest duża szansa, że umrze z głodu, bądź odwodnienia organizmu. Więc można by złagodzić wymaganie wyrzeczenia się pragnień do postaci, w której zostawiamy te pragnienia, które są wymagane do przeżycia. Czy wyrzeczenie się tych pozostałych pragnień byłoby korzystne?...
Tu znowu natrafimy na problem - ale żeby jeść, trzeba na to zarobić. Więc znowu trzeba zrobić modyfikację w pragnieniach - do postaci, w której dopuścimy jakąś formę minimalnych pragnień związanych z możliwością zarobienia pieniędzy i zakupu podstawowych produktów (także opłacenia mieszkania). Powiedzmy zatem, że te pragnienia też w jakiejś tam postaci dopuścimy, aby uzyskać człowieka, który funkcjonuje fizycznie w tym świecie (alternatywą jest przeniesienie się do ciepłych krajów i tam życie z tego, co dadzą ludzie - są tacy asceci). Bez względu na metodę, ostatecznie zostanie nam chyba następujący obraz życia takiego człowiek: człowiek trwa na tym świecie, nie umiera.
Ale nie ma osobistego powodu do jakiegokolwiek działania, podejmowania aktywności jakiegokolwiek rodzaju.
Czy takie życie ma sens?
Bo może to jest tylko wegetacja bez sensu... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 16:43, 09 Sty 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5509
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:23, 09 Sty 2022    Temat postu: Re: Życie bez pragnień

Michał Dyszyński napisał:
Warto by zadać więc pytanie: czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?

Wtedy przestałby też pragnąć kontynuacji swojego istnienia, co niechybnie prowadziłoby do jego rychłej śmierci.

Michał Dyszyński napisał:
Więc można by złagodzić wymaganie wyrzeczenia się pragnień do postaci, w której zostawiamy te pragnienia, które są wymagane do przeżycia.

Wtedy byłby nieodróżnialny od żaby.

Michał Dyszyński napisał:
Czy takie życie ma sens?

Moje zdanie w tej sprawie znasz już od dawna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:32, 09 Sty 2022    Temat postu: Re: Życie bez pragnień

MaluśnaOwieczka napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czy takie życie ma sens?

Moje zdanie w tej sprawie znasz już od dawna.


Ja kiedyś sobie zaaplikowałem osobisty eksperyment psychologiczny - próbę wygaszenia pragnień. Uważam, że w znacznym stopniu cel swój zrealizowałem. Jaki był efekt?
Efektem była mocno niefajna PUSTKA EMOCJONALNA, OBOJĘTNOŚĆ i przeświadczenie, że moja egzystencja totalnie straciła sens, że równie dobrze mógłbym nie istnieć. A chyba nawet lepiej byłoby nie istnieć...

Ale w religiach kwestia ta się przewija.
Więc może problemem jest jakieś mylące sformułowanie?
Może chodzi o inny rodzaj braku pragnień, niż ten, który ja sobie zaaplikowałem?...

Myślę, że w wielu przypadkach tak właśnie może być. W szczególności może być tak, że części piszących o pozbyciu się pragnień, chodziło nie o pozbycie się pragnień wszystkich, ale wyłącznie tych toksycznych, niespełnialnych?... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5509
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:20, 09 Sty 2022    Temat postu: Re: Życie bez pragnień

Michał Dyszyński napisał:
A chyba nawet lepiej byłoby nie istnieć...

Co Ty nie powiesz ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:52, 30 Sty 2023    Temat postu:

Kiedyś trafiłam na taki kanał, gdzie są ludzie, którzy rzucili wszystko i mieszkają w samochodach, camperach, a jest tam nawet facet, który zdecydował się mieszkać w jaskini :)

https://www.youtube.com/@PeaceLoveandOm/videos


ale myślę, że z tymi pragnieniami niekoniecznie chodzi o wpadanie w skrajności i prowadzenie ascetycznego życia, ale o osiąganie wolności wewnętrznej, wolności od przywiązań, od życia na pokaz, od wyścigu szczurów, od konsumpcjonizmu itp. Myślę, że można prowadzić życie proste i skromne, w granicach zdrowego rozsądku, tak żeby nie zostać uznanym za wariata :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:15, 31 Sty 2023    Temat postu:

Hill napisał:
ale myślę, że z tymi pragnieniami niekoniecznie chodzi o wpadanie w skrajności i prowadzenie ascetycznego życia, ale o osiąganie wolności wewnętrznej, wolności od przywiązań, od życia na pokaz, od wyścigu szczurów, od konsumpcjonizmu itp. Myślę, że można prowadzić życie proste i skromne, w granicach zdrowego rozsądku, tak żeby nie zostać uznanym za wariata :)

Ja myślę, że jest bardzo duży bałagan w intencjach, przekonaniach, ideach wyrzeczenia się pragnień. Nakładają się tu różne mądrości (wschodu i zachodu), albo i pseudomądrości, życiowe zawody i rozterki. Ci, co musieli się pogodzić z jakimiś swoimi nierealnymi marzeniami, ale ciężko to przecierpieli będą nieraz chętnie głosili swoją "życiową mądrość" jak to trzeba się umieć wyrzec pragnień.
Zdecydowana większość z nich nie próbowała jednak wyrzec się pragnień tak w ogóle i tak do końca. Nie próbowali, nie zakosztowali stanu, w którym rzeczywiście zablokowaliby w sobie pragnienie typu: wstać z łóżka, zjeść, położyć się, iść, siąść, stać itd. - wszystko tak samo obojętne.
Gdy nie ma pragnień, a obojętność przenika całe myślenie i odczuwanie człowieka, wtedy z nicości się wyłania, a potem wali jak bejsbolem po łbie: ale czemu ja jeszcze trwam w istnieniu?!!! :shock:
Po co mi ta każda następna sekunda odczuwania świata, te nowe odczucia, które są mi totalnie obojętne, ale przez swoją inwazyjność stają się czystą szykaną?...
Po co trwać, jeśli nic dla nas nie ma znaczenia, czyli jeśli każda rzecz, która się zdarza, każde odczucie jakiego doznajemy jest takie samo jak to poprzednie - tak samo nawet nie próbujemy go ocenić, przyrównać do czegokolwiek w umyśle. Bo po co to przyrównywać, jeśli i tak nie mamy celu, jeśli ten akt rozpoznania - przyrównania jest tak bardzo nadmiarowy, tak bardzo bez sensu?...
Ten stan na pewno nie jest przyjemny. Nie jest też wyzwoleniem od niczego, ani do niczego. Ten stan można opisać krótko jako: beznadziejny bezsens, wręcz zaprzeczenie bytu świadomości jako takiego.

Dlatego ja, doświadczenie to mając za sobą cenię sobie różne pragnienia. Oczywiście nie wszystkie są warte, aby je mieć; zaś wiele jest toksycznych, prowadzących do złych doświadczeń i złego życia. Jednak to nie jest tak, że wyzbycie się pragnień w ogóle cokolwiek w tym źle załatwi.

Ja to wiążę z tym fragmentem Biblii.
Łukasza Ewaneglista w swojej Ewangelii 11, cytując słowa Jezusa napisał:
(20) A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. (21) Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. (22) Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. (23) Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. (24) Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. (25) Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. (26) Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni.

Płytko myślący ateiści (choć pewnie i wielu chrześcijan tylko z nazwy) traktuje Biblię jako tylko bajkowe frazy bez głębszego sensu. Bo czasem trzeba może i trochę wnikliwości, aby dociec intencji, ale jak się ją już dostrzeże, to naprawdę wiele cennych myśli się zaczyna do głowy cisnąć.
W opisanym fragmencie (przynajmniej ja tak go rozumiem, a nie upieram się, że inne interpretacje nie są na pewno słuszne) pokazane jest co się dzieje, z człowiekiem, który po usunięciu jakiegoś zła (złego ducha - można go rozumieć bezpośrednio, ale też i symbolicznie, jako np. nałóg, złe życiowe nawyki, towarzystwo itp.), które go gnębiło spoczął na laurach, nie doskonalił się, odpuścił sobie. To jest ten "wymieciony i przyozdobiony dom". Taka jest też ludzka osobowość bez dobrych (!) pragnień - ona tylko czeka na swoje demony, które nie zamieszkały "dom ludzkiego serca" będą chciały zasiedlić.
Człowiek nie powinien pozbywać się dobrych pragnień. Wręcz przeciwnie - dobre pragnienia trzeba w sobie rozwijać, troszczyć się o nie. Bo jak ich nie będzie, jak zaniechamy rozwoju, aktywności w dobrą stronę i skupimy się na odcinaniu kuponów od czegoś tam w życiu, to czeka nas porażka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:00, 31 Sty 2023    Temat postu:

Pragnienia są bardzo różne. Dla jednej osoby bedzie to nowa otomana i firanki, dla innej spacer po lesie i dobra książka.

Brak pragnień to ojaw depresji. Lub jakiejś traumy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 5:19, 31 Sty 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Człowiek nie powinien pozbywać się dobrych pragnień. Wręcz przeciwnie - dobre pragnienia trzeba w sobie rozwijać, troszczyć się o nie. Bo jak ich nie będzie, jak zaniechamy rozwoju, aktywności w dobrą stronę i skupimy się na odcinaniu kuponów od czegoś tam w życiu, to czeka nas porażka.


Tutaj pewnie są różne szkoły, bo np. w buddyzmie oni mają trochę inne podejście do tego i jak się nie mylę chodzi o wyzbywanie się wszelkich pragnień ogólnie, ale to już wynika z ich filozofii i nie wiem czy jest realne, by taki stan osiągnąć.
Natomiast według mnie chodzi bardziej o wyzbywanie się grzechów w rozumieniu chrześcijańskim, które zatruwają umysł, powodują zniewolenie wewnętrzne, odciągają od Boga albo tą relację blokują sprawiając, że człowiek bardziej skupia się na sprawach przyziemnych niż na duchowości.

Myślę, że w dzisiejszym świecie to jest dobrze widoczne, często się słyszy takie powiedzenie, że pieniądze mogą człowieka zepsuć i faktycznie czasami tak się dzieje. Człowiek, który nie ma mocnego kręgosłupa moralnego, nie posiada wolności wewnętrznej, staje się coraz bardziej nieprzyjemny w relacjach, wyniosły, unoszący się pychą, pazerny i im więcej ma, tym bardziej wydaje mu się, że ma za mało. To taki jeden przykład, ale jest wiele innych, gdzie niezdrowe pragnienia i dążenie do ich realizowania sprawia, że pod kątem moralnym człowiek się stacza i przede wszystkim jest tym zniewolony.


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Wto 5:20, 31 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:05, 31 Sty 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Człowiek nie powinien pozbywać się dobrych pragnień. Wręcz przeciwnie - dobre pragnienia trzeba w sobie rozwijać, troszczyć się o nie. Bo jak ich nie będzie, jak zaniechamy rozwoju, aktywności w dobrą stronę i skupimy się na odcinaniu kuponów od czegoś tam w życiu, to czeka nas porażka.


Tutaj pewnie są różne szkoły, bo np. w buddyzmie oni mają trochę inne podejście do tego i jak się nie mylę chodzi o wyzbywanie się wszelkich pragnień ogólnie, ale to już wynika z ich filozofii i nie wiem czy jest realne, by taki stan osiągnąć.
Natomiast według mnie chodzi bardziej o wyzbywanie się grzechów w rozumieniu chrześcijańskim, które zatruwają umysł, powodują zniewolenie wewnętrzne, odciągają od Boga albo tą relację blokują sprawiając, że człowiek bardziej skupia się na sprawach przyziemnych niż na duchowości.

Buddyzmy są różne, sporów w łonie tej religii (a może niereligii) jest dostatek. Są odłamy całkiem bliskie myśleniu chrześcijańskiemu, a inne dość mocno "wschodnie", czyli od naszej filozofii odległe.
Z tymi ostatnimi (też z resztą nie wszystkimi, ale konkretną częścią) ja osobiście polemizuję w tym wątku. Właśnie z tymi, którzy by sugerowali, że można pozbyć się pragnień i...
dalej żyć inaczej niż jako psychicznie chora jednostka. Żeby zjeść jajko trzeba mieć pragnienie zjedzenia jajka, a nawet żeby nie zjeść jajka, choć kiszki marsza grają trzeba...
mieć pragnienie nie jedzenia owego jajka mimo głodu. :shock:
Nie mieć pragnień może co najwyżej kamień, albo próżnia, bo ona nie ma niczego, co miałaby chronić w jakiejś tam postaci.

Istotą świadomości jest okazywanie się (swojej tożsamości) w kontekście doznań, zdarzeń i pamięci wcześniejszych doznań i zdarzeń. Jeśli ktoś niczego nie okazuje, jeśli nie ma w nim żadnej dążności (czyli też i pragnienia), to automatycznie wtapia się w tło, czyli NIE MA GO.
Oczywiście, jeśli ktoś i tak ciągle cierpi, to niebycie może być dla niego stanem jak najbardziej pożądanym. Nie zmieni to jednak faktu, iż to pożądanie znowu będzie...
pragnieniem. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:48, 01 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Buddyzmy są różne, sporów w łonie tej religii (a może niereligii) jest dostatek. Są odłamy całkiem bliskie myśleniu chrześcijańskiemu, a inne dość mocno "wschodnie", czyli od naszej filozofii odległe.
Z tymi ostatnimi (też z resztą nie wszystkimi, ale konkretną częścią) ja osobiście polemizuję w tym wątku. Właśnie z tymi, którzy by sugerowali, że można pozbyć się pragnień i...
dalej żyć inaczej niż jako psychicznie chora jednostka. Żeby zjeść jajko trzeba mieć pragnienie zjedzenia jajka, a nawet żeby nie zjeść jajka, choć kiszki marsza grają trzeba...
mieć pragnienie nie jedzenia owego jajka mimo głodu. :shock:
Nie mieć pragnień może co najwyżej kamień, albo próżnia, bo ona nie ma niczego, co miałaby chronić w jakiejś tam postaci.

Istotą świadomości jest okazywanie się (swojej tożsamości) w kontekście doznań, zdarzeń i pamięci wcześniejszych doznań i zdarzeń. Jeśli ktoś niczego nie okazuje, jeśli nie ma w nim żadnej dążności (czyli też i pragnienia), to automatycznie wtapia się w tło, czyli NIE MA GO.
Oczywiście, jeśli ktoś i tak ciągle cierpi, to niebycie może być dla niego stanem jak najbardziej pożądanym. Nie zmieni to jednak faktu, iż to pożądanie znowu będzie...
pragnieniem. :rotfl:



Znalazłam taką rozmowę na temat pragnień, jak widać u nich to jest powiązane z ich filozofią, wiarą w reinkarnację, a ich celem jest to, żeby już się nie odradzać ponownie w ciele fizycznym, więc tutaj różnimy się jako chrześcijanie w wierzeniach, świadczy o tym poniższa wypowiedź mówiąca o pragnieniu swojej dalszej egzystencji:

"Przez całe nasze życie, pełne pragnień i przywiązania, zwłaszcza zaś wtedy, gdy pragniemy swojej dalszej egzystencji, stwarzamy potężną energię, która pcha nas do ponownych narodzin. A kiedy się odradzamy, znów mamy ciało — ciało podatne na zranienia i choroby, jak już mówiliśmy. Ciało, które się męczy, które starzeje się, a w końcu — umiera. W taki oto sposób przywiązanie prowadzi do ponownych narodzin, a ponowne narodziny do fizycznego cierpienia."


Natomiast po części to buddyjskie podejście może być dobre pod kątem pscyhologicznym, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku i bez wpadania w skrajności, o których piszesz.

Cytat:

"Druga Szlachetna Prawda mówi, iż przyczyną wszelkiego cierpienia jest przywiązanie. Gdy przyjrzymy się cierpieniu mentalnemu, szybko zauważymy, w jaki sposób jest ono tworzone przez przywiązanie. Gdy pragniemy czegoś, czego nie możemy zdobyć, jesteśmy rozczarowani i sfrustrowani. Gdy nastawiamy się, że ktoś spełni nasze oczekiwania, lecz tak się nie dzieje, odczuwamy zawód i złość. Gdy chcemy, aby inni lubili nas, a mimo to nie lubią — czujemy się zranieni. Nawet jeśli pragniemy czegoś, co jest osiągalne, to także nie zawsze prowadzi do zadowolenia, bowiem szybko odczuwamy znudzenie tą rzeczą, tracimy zainteresowanie i zaczynamy chcieć czegoś innego. Mówiąc wprost, Druga Szlachetna Prawda uczy, że otrzymanie tego, czego się chce, nie gwarantuje szczęścia — zamiast bez końca walczyć o zaspokajanie swoich pragnień, postaraj się raczej zmodyfikować swoje „chcenie”. Pragnienie odbiera nam bowiem zadowolenie i radość."


"PYTANIE: No dobrze, ale jeśli całkowicie wyzbędziemy się pragnień, to nigdy niczego nie zdobędziemy, ani nie osiągniemy.

ODPOWIEDŹ: Prawda, lecz Buddha nauczał, iż powinnyśmy przestać to robić dopiero, gdy nasze pragnienia i przywiązanie, nasze ciągłe niezadowolenie z tego, co mamy i dążenie, by posiadać wciąż więcej i więcej — sprawiają, że cierpimy. Przypominał, że należy odróżniać to, co potrzebujemy, od tego, co chcemy; by dążyć do zaspokojenia potrzeb, zaś nad zachciankami pracować. Nauczył nas, że nasze potrzeby mogą zostać zaspokojone, w przeciwieństwie do pragnień, które są niczym bezdenna przepaść. Pewne potrzeby są zasadnicze, pozostałe pragnienia winny z czasem zostać rozpuszczone. Na dobrą sprawę, jaki jest cel życia? Nieustanne dążenie ku czemuś, czy bycie szczęśliwym tu i teraz?"



"Trzecia Szlachetna Prawda mówi, że cierpienie może zostać przezwyciężone, zaś szczęście — osiągnięte. Jest to prawdopodobnie najważniejsza spośród Czterech Szlachetnych Prawd, ponieważ Buddha upewnił nas w ten sposób, że prawdziwe szczęście i zadowolenie są możliwe. Kiedy wyzbywamy się nieprzynoszącego nam żadnej korzyści przywiązania i uczymy się jak żyć z dnia na dzień, kiedy uczymy się jak odczuwać radość, zamiast nieustannie pragnąć czegoś więcej, gdy uczymy się jak cierpliwie znosić niedogodności, które przynosi życie, gdy nie ma w nas lęku, nienawiści czy gniewu — wtedy właśnie stajemy się szczęśliwi i wolni. Wtedy -i tylko wtedy – stajemy się zdolni, by żyć w pełni. Ponieważ nie jesteśmy już dłużej opętani myślami o zaspokajaniu własnych samolubnych pragnień, przekonujemy się, że mamy mnóstwo czasu, by nieść pomoc innym. Stan ten zwany jest Nibbāną."


Link do całej rozmowy: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:43, 01 Lut 2023    Temat postu:

Hill napisał:
"Druga Szlachetna Prawda mówi, iż przyczyną wszelkiego cierpienia jest przywiązanie...."


"PYTANIE: No dobrze, ale jeśli całkowicie wyzbędziemy się pragnień, to nigdy niczego nie zdobędziemy, ani nie osiągniemy.

ODPOWIEDŹ: Prawda, lecz Buddha nauczał, iż powinnyśmy przestać to robić dopiero, gdy nasze pragnienia i przywiązanie, nasze ciągłe niezadowolenie z tego, co mamy i dążenie, by posiadać wciąż więcej i więcej — sprawiają, że cierpimy. Przypominał, że należy odróżniać to, co potrzebujemy, od tego, co chcemy; by dążyć do zaspokojenia potrzeb, zaś nad zachciankami pracować. Nauczył nas, że nasze potrzeby mogą zostać zaspokojone, w przeciwieństwie do pragnień, które są niczym bezdenna przepaść. Pewne potrzeby są zasadnicze, pozostałe pragnienia winny z czasem zostać rozpuszczone. Na dobrą sprawę, jaki jest cel życia? Nieustanne dążenie ku czemuś, czy bycie szczęśliwym tu i teraz?"



"Trzecia Szlachetna Prawda mówi, że cierpienie może zostać przezwyciężone, zaś szczęście — osiągnięte. "

Czyli mamy dość wyraźną zgodność, tylko użycie innej nomenklatury. W tym tekście mamy rozróżnienie: potrzeby (związane z chęciami słusznymi) vs pragnienia (z tymi, które niosą cierpienie, bo są związane z przywiązaniami). W chrześcijaństwie (i judaizmie) te "złe" pragnienia określane są z kolei bardziej terminem "żądza".
Ale w sumie przecież bardziej chodzi o wyrażenie już konkretnej treści, niż skupianie się na tym, jakich słów użyto.
Ja pomiędzy te żądze, a te odczucia chęci, które związane są z realizacją słusznych potrzeb wcisnął jeszcze coś trzeciego - pragnienia tymczasowo akceptowalne, a nawet czasowo słuszne. Pragnienie poznania czegoś takim właśnie na przykład jest, że prowadzi ono do słusznego działania. Z drugiej strony po poznaniu prawdy, która jest dla nas cenna, pragnienie zanika, bo zostało zrealizowane, a skutki - pozytywne - człowiek zaliczył.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:25, 15 Lip 2023    Temat postu:

Tu ciekawy opis związany z mistyką chrześcijańską

„Bóg sam w sobie jest czystym dobrem”, mówi Eckhart, „dlatego nie zamieszka nigdzie indziej, jak tylko w czystej duszy. Tam On może się wylać: w to może całkowicie wpłynąć. Czym jest czystość? Chodzi o to, że człowiek powinien był odwrócić się od wszystkich stworzeń i skierować swoje serce tak całkowicie na Czyste Dobro, że żadne stworzenie nie jest dla niego pociechą, że nie pragnie niczego, co stworzone, z wyjątkiem tego, co może w nim pojąć Czyste Dobro, którym jest Bóg. I tak mało, jak jasne oko może znieść w sobie coś obcego, tak niewiele dusza czysta może znieść w sobie cokolwiek, jakąkolwiek plamę na sobie, która stoi między nią a Bogiem. Dla niej wszystkie stworzenia są czyste, by się nimi cieszyć; gdyż raduje się wszystkimi stworzeniami w Bogu, a Bogiem we wszystkich stworzeniach”.

„Do tego wszystkie stworzenia są czyste, by się nimi cieszyć!” To nie jest popularna koncepcja mistyka; co przypisuje mu, w obliczu takich przykładów, jak św. Franciszek, św. Mechtylda z Magdeburga, Rolle, Suso i niezliczonych innych, serdeczny lęk przed rzeczami naturalnymi. Zbyt wiele przykładów przesadnej ascezy — jak choćby niefortunna historia o świętym Proboszczu z Ars, który odmówił powąchania róży z obawy przed grzechem — podtrzymywało w tym względzie wulgarne wierzenia; ponieważ na ogół zapomina się, że chociaż większość mistyków praktykowała ascezę jako środek do celu, wszyscy asceci nie są mistykami. Cokolwiek by się nie działo z innymi zaprzeczającymi zmysłom, prawdą jest, że dusza wielkiego mistyka, mieszkająca na wysokich poziomach rzeczywistości, z oczami utkwionymi w świecie transcendentalnym, jest w stanie połączyć z doskonałością dystansu tę intensywną i niewinną radość z rzeczy naturalnych, jako zasłon i naczyń boskości, która wynika z widzenia „wszystkich stworzeń w Bogu i Boga we wszystkich stworzeniach”. „Kto zna i kocha szlachetność Mojej Wolności – powiedział głos Boga do Mechthildy z Magdeburga – nie może znieść kochania Mnie samego, musi kochać także Mnie w stworzeniach”. Ta wszechogarniająca miłość jest charakterystyczna dla oświecenia, które wynika z wiernego wytrwania na Drodze Oczyszczającej; ponieważ wniosek „błogosławieni czystego serca” nie jest jedynie poetyckim stwierdzeniem. Kroniki mistycyzmu dowodzą, że jest to prawo psychologiczne.

Jak zatem rozwiązać tę sprzeczność: że mistyk, który ogłosił fundamentalną konieczność „porzucenia wszystkich stworzeń”, znajduje je jednak czyste, by się nim cieszyć? Odpowiedź na zagadkę leży w starożytnym paradoksie ubóstwa: że prawdziwą wolnością cieszymy się tylko w odniesieniu do takich rzeczy, których ani nie posiadamy, ani nie pragniemy. „Abyś we wszystkim miał przyjemność, w niczym nie szukaj przyjemności. Abyś wiedział wszystko, staraj się nie wiedzieć nic. Abyś mógł posiąść wszystko, staraj się nie posiadać niczego. . . . W oderwaniu duch odnajduje spokój i ukojenie, gdyż niczego nie pożąda, nic go nie męczy uniesieniem i nic nie przygnębia go przygnębieniem, ponieważ stoi w centrum własnej pokory. Gdy tylko czegoś zapragnie, natychmiast się tym męczy”.

To nie miłość, lecz pożądanie — przypadek zaborczy, sam pokarm jaźni — zatruwa relację między jaźnią a światem zewnętrznym i „natychmiast męczy” duszę. Dziel świat na „mój” i „nie mój”, a standardy są nierealne ustawione, roszczenia i pragnienia zaczynają niepokoić umysł. Jesteśmy niewolnikami własnej własności.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:05, 15 Lip 2023    Temat postu:

Hill napisał:
... prawdziwą wolnością cieszymy się tylko w odniesieniu do takich rzeczy, których ani nie posiadamy, ani nie pragniemy. „Abyś we wszystkim miał przyjemność, w niczym nie szukaj przyjemności. Abyś wiedział wszystko, staraj się nie wiedzieć nic. Abyś mógł posiąść wszystko, staraj się nie posiadać niczego. . . . W oderwaniu duch odnajduje spokój i ukojenie, gdyż niczego nie pożąda, nic go nie męczy uniesieniem i nic nie przygnębia go przygnębieniem, ponieważ stoi w centrum własnej pokory. Gdy tylko czegoś zapragnie, natychmiast się tym męczy”.

To nie miłość, lecz pożądanie — przypadek zaborczy, sam pokarm jaźni — zatruwa relację między jaźnią a światem zewnętrznym i „natychmiast męczy” duszę. Dziel świat na „mój” i „nie mój”, a standardy są nierealne ustawione, roszczenia i pragnienia zaczynają niepokoić umysł. Jesteśmy niewolnikami własnej własności.

[link widoczny dla zalogowanych]

Wydaje się, że intuicja faktycznie może jakoś "wymodelować" co nieco tę ideę. Przy czym ja chyba innych nieco słów użyłbym w opisie, trochę mniej sugerujących sprzeczność. Można by w tym kontekście mówić chyba o PRAGNIENIACH DELIKATNYCH I CZUŁYCH, NIE NARZUCAJĄCYCH.
Pragnienia tego rodzaju uwzględniają wolność istot zewnętrznych, a nawet autonomię świata zewnętrznego w tym, co już stworzyło jakieś piękno, czy inne wartości.
Toksyczne pragnienia tylko pragną, żądają, nie dopuszczają odmowy, ani nawet negocjacji. Toksyczna intencja jest PRZECIW ludziom, wartościom, ona żywi się dominacją, aż do przekroczenia granicy niszczenia, krzywdzenia, kłamania.
Można by chyba w tym kontekście mówić o delikatnym oczekiwaniu, o pragnieniu tworzenia dobra dokonywanego w harmonii ze światem, a w szczególności z istotami na tym świecie czującymi, świadomymi. Ta delikatność nie niesie nudy, czy bierności, jest w niej też pełne napięcia oczekiwanie, jest trwała intencja, ale nie w prostackim stylu, lecz w połączeniu ze WZROSTEM ROZUMIENIA i subtelności odczuwania.
Intencja pragnienie w twórczym i perspektywicznym stylu jest otwarta na skryte głębiej wartości, pokłady dobra i piękna.
W tym różni się ona od prostackiej żądzy, która chciałaby tylko tego czegoś, co jej przemożna emocja, połączona często z dążeniem ku władzy niewolącej inne istoty narzuciła. Nie chodzi zatem o to, aby nie mieć żadnych pragnień, lecz aby jakoś opanować pragnienia chaotyczne, nieperspektywiczne, ignorujące głębsze sensy, wartości, długofalowe cele, dobro innych istot.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 4:52, 16 Lip 2023    Temat postu:

Michał myślę, że chodzi tu o oczyszczenie, wewnętrzne ogołocenie się z różnych przyziemnych potrzeb, pragnień, poza tym co konieczne (jedzenie, spanie itp.), po to, żeby stawiać na duchowość i coraz bardziej otwierać się na Boga, stąd te różne posty, ascezy, samoumartwianie się u świętych i mistyków. Zresztą to w innych kulturach podobnie wygląda, że ludzie stawiający na duchowość odzierają się z materializmu, cielesności i dążą do jak największej wolności pod tym względem, oczywiście w miarę naszych ludzkich możliwości
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:02, 16 Lip 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał myślę, że chodzi tu o oczyszczenie, wewnętrzne ogołocenie się z różnych przyziemnych potrzeb, pragnień, poza tym co konieczne (jedzenie, spanie itp.), po to, żeby stawiać na duchowość i coraz bardziej otwierać się na Boga, stąd te różne posty, ascezy, samoumartwianie się u świętych i mistyków. Zresztą to w innych kulturach podobnie wygląda, że ludzie stawiający na duchowość odzierają się z materializmu, cielesności i dążą do jak największej wolności pod tym względem, oczywiście w miarę naszych ludzkich możliwości


A maly samochodzik warto mieć czy raczej oddać na zlomowiec? :wink: :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:10, 16 Lip 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał myślę, że chodzi tu o oczyszczenie, wewnętrzne ogołocenie się z różnych przyziemnych potrzeb, pragnień, poza tym co konieczne (jedzenie, spanie itp.), po to, żeby stawiać na duchowość i coraz bardziej otwierać się na Boga, stąd te różne posty, ascezy, samoumartwianie się u świętych i mistyków. Zresztą to w innych kulturach podobnie wygląda, że ludzie stawiający na duchowość odzierają się z materializmu, cielesności i dążą do jak największej wolności pod tym względem, oczywiście w miarę naszych ludzkich możliwości

Ja tu widzę trochę inny motyw (może dodatkowo, bo nie neguję i tego Twojego, choć pytanie jest o proporcje) - ten, że uporządkowana osobowość nie generuje nadmiarowych potrzeb. Chodzi mi w szczególności te potrzeby biorące się z ambicji, niespełnienia. Ludzie duchowo ustabilizowani nie potrzebują nikomu specjalnie nic udowadniać, nie są podatni na pochlebstwa, nie targają nimi frustracje, które stanowią rodzaj niezaspokojonego pragnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pon 10:15, 17 Lip 2023    Temat postu: Re: Życie bez pragnień

Michał Dyszyński napisał:
W religiach, choć ogólniej w systemach filozoficznych przewija się wątek ludzkich pragnień. Pragnienia, których nie możemy zaspokoić stają się źródłem frustracji, cierpienia. Dlatego pojawia się postulat wyrzeczenia się pragnień. W Biblii jest następujący fragment:
Ewangelia Jana 4 napisał:
(13) W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. (14) Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. (15) Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać.

W buddyjskiej tradycji motyw wyrzeczenia się pragnień, przywiązań też jest bardzo silny (chyba silniejszy, niż w chrześcijaństwie).

Warto by zadać więc pytanie: czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?

Tu od razu pojawia się problem z przeżyciem. Bo jak ktoś przestanie odczuwać pragnienie napicia się i zjedzenia czegoś, to jest duża szansa, że umrze z głodu, bądź odwodnienia organizmu. Więc można by złagodzić wymaganie wyrzeczenia się pragnień do postaci, w której zostawiamy te pragnienia, które są wymagane do przeżycia. Czy wyrzeczenie się tych pozostałych pragnień byłoby korzystne?...
Tu znowu natrafimy na problem - ale żeby jeść, trzeba na to zarobić. Więc znowu trzeba zrobić modyfikację w pragnieniach - do postaci, w której dopuścimy jakąś formę minimalnych pragnień związanych z możliwością zarobienia pieniędzy i zakupu podstawowych produktów (także opłacenia mieszkania). Powiedzmy zatem, że te pragnienia też w jakiejś tam postaci dopuścimy, aby uzyskać człowieka, który funkcjonuje fizycznie w tym świecie (alternatywą jest przeniesienie się do ciepłych krajów i tam życie z tego, co dadzą ludzie - są tacy asceci). Bez względu na metodę, ostatecznie zostanie nam chyba następujący obraz życia takiego człowiek: człowiek trwa na tym świecie, nie umiera.
Ale nie ma osobistego powodu do jakiegokolwiek działania, podejmowania aktywności jakiegokolwiek rodzaju.
Czy takie życie ma sens?
Bo może to jest tylko wegetacja bez sensu... :think:

Tłumaczyłem to wielokrotnie, jak widać bezskutecznie. Wszystko sprowadza się do jednego błędu, a mianowicie, do błędnej generalizacji i zbyt ogólnego pojmowania pragnień. Jak się pragnie nowego iPhona, zrównuje go z pragnieniem wody, to nie dziwne, że po odrzuceniu pragnień, niewiele zostaje. Umysł ma dualną naturę, i pragnienia problematyczne wywodzą się ze świadomej jaźni. W większości pragnienia te pokrywają się z naturalnymi zachowaniami podświadomymi, jak chociażby wspomniane pragnienie picia, ale jest wiele takich, które są kompletnie oderwane od naturalnego działania. Takie zachcianki są tym, co należy adresować, a nie potrzeby fizjologiczne. Jak zobaczysz w telewizji, że Lewandowski ma Ferrari, i też zapragniesz, to wygenerujesz sobie problem w sferze emocjonalnej. Doświadczenie jest ciągłym przepływem, w którym dokonujemy decyzji. To, że pozbędziemy się motywatora decyzji, w postaci zachcianek, nie znaczy, że żadnych decyzji nie będziemy podejmować. Teraz pojawia się pytanie, jak skuteczne będą te decyzje, podjęte bez intencji? Wszystko zależy od tego, jaki sobie postawimy cel, a więc jakie będziemy mieli intencje. A skoro nie będziemy się kierować intencjami, to problem nie zachodzi.

Cytat:
"czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?"

W twoim rozumowaniu jest sprzeczność, bo odrzucając pragnienia, nie możesz oczekiwać korzyści. Ty chciałbyś uzyskiwać korzyści, nie mając oczekiwań. I tak jak rzeczywistość może ci robić prezenty, tak samo ich oczekiwanie jest właśnie intencją, a więc pragnieniem. Jak się nie obrócisz, to z tyłu dupa. Jedynym sposobem jest puścić kierownicę i jechać bez trzymanki. Wiem, nie jest to łatwe i wymaga olbrzymiej odwagi, żeby się na to zdecydować, ale jak się zrozumie, że taka decyzja jest też częścią procesu pragnień i oczekiwań, to może się okazać, że niczego nie trzeba robić, bo wszystko gra i buczy.
Taki tryb może nie być dla każdego, ale warto jest przynajmniej zreflektować na sferę pragnień, którą się nosi na plecach, i jaki ma wpływ na nasze samopoczucie.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 10:19, 17 Lip 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:20, 17 Lip 2023    Temat postu:

Z powodu upału post mój poszedł sile bujać.

Życie bez pragnień to jest śmierć Michał.

Bywa, że starsi ludzie nawet nie czują pragnienia. Musisz im wodę podac na siłę. Albo dać kroplówkę.

Michał w jakiej Ty zonie żyjesz?

😪😘
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:52, 17 Lip 2023    Temat postu: Re: Życie bez pragnień

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W religiach, choć ogólniej w systemach filozoficznych przewija się wątek ludzkich pragnień. Pragnienia, których nie możemy zaspokoić stają się źródłem frustracji, cierpienia. Dlatego pojawia się postulat wyrzeczenia się pragnień. W Biblii jest następujący fragment:
Ewangelia Jana 4 napisał:
(13) W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. (14) Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. (15) Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać.

W buddyjskiej tradycji motyw wyrzeczenia się pragnień, przywiązań też jest bardzo silny (chyba silniejszy, niż w chrześcijaństwie).

Warto by zadać więc pytanie: czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?

Tu od razu pojawia się problem z przeżyciem. Bo jak ktoś przestanie odczuwać pragnienie napicia się i zjedzenia czegoś, to jest duża szansa, że umrze z głodu, bądź odwodnienia organizmu. Więc można by złagodzić wymaganie wyrzeczenia się pragnień do postaci, w której zostawiamy te pragnienia, które są wymagane do przeżycia. Czy wyrzeczenie się tych pozostałych pragnień byłoby korzystne?...
Tu znowu natrafimy na problem - ale żeby jeść, trzeba na to zarobić. Więc znowu trzeba zrobić modyfikację w pragnieniach - do postaci, w której dopuścimy jakąś formę minimalnych pragnień związanych z możliwością zarobienia pieniędzy i zakupu podstawowych produktów (także opłacenia mieszkania). Powiedzmy zatem, że te pragnienia też w jakiejś tam postaci dopuścimy, aby uzyskać człowieka, który funkcjonuje fizycznie w tym świecie (alternatywą jest przeniesienie się do ciepłych krajów i tam życie z tego, co dadzą ludzie - są tacy asceci). Bez względu na metodę, ostatecznie zostanie nam chyba następujący obraz życia takiego człowiek: człowiek trwa na tym świecie, nie umiera.
Ale nie ma osobistego powodu do jakiegokolwiek działania, podejmowania aktywności jakiegokolwiek rodzaju.
Czy takie życie ma sens?
Bo może to jest tylko wegetacja bez sensu... :think:

Tłumaczyłem to wielokrotnie, jak widać bezskutecznie.

Tu się zgadzam. Ciągle ciekaw jestem Twojego poglądu na tę sprawę, a nie rozumiem jego istoty. Bo jak dla mnie chyba masz problem albo ze znalezieniem słów w języku, które by potrafiły przekazać Twoją intencję, albo sam jeszcze tej intencji sobie nie wyłoniłeś i efekt jest tak jak widać, czyli że piszesz w stylu: to jest trochę tak, a trochę owak, a tak naprawdę to jeszcze może siak, a w ogóle to winny jest tu oponent, który nie zrozumiał...

Gdybyś sobie przymknął tę furtkę, w ramach której skarżenie się na oponenta, który nie rozumie Twoich światłych myśli, to może miałbyś większą motywację SKUPIANIA SIĘ NA LEPSZYM PRZEKAZIE.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sprawa nie jest banalna. Mamy w języku polskim kilka słów, które da się użyć w tym kontekście: pragnienie, intencja, chęć, życzenie, tendencja, cel, uświadomienie sobie potrzeb, sama potrzeba, wola, nawet żądza. Na start ludzie komunikujący się z użyciem tych słów używają ich intuicyjnie, czyli mocno nieporządnie, każdy po swojemu. Ja, z perspektywy osoby, która ma jakaś swoją linię rozdziału znaczeń pomiędzy tymi pojęciami, też będą używał tych pojęć zgodnie z moim wyczuciem, erudycją, historią używania języka w rodzinie, czy ogólnie komunikowaniu się. Każdy tak ma. Połajanki dla dyskutanta z przeciwka, który ośmiela się pojęcia i słowa rozumieć zgodnie z tym, co jego intuicja i rozumienie podpowiadają, mogą może jakoś "zrobić dobrze" ego kogoś, kto połajanki do dyskusji wprowadza, jednak merytorycznie nie pchają dyskusji. Jest prosta piłka: albo się umiesz skomunikować z drugą stroną, albo nie. Albo przedstawiasz sprawę jasno, albo gmatwasz sprawy. Zrzucanie winy na drugą stronę na zasadzie "ja tu nie czynię błędów, bo błędy są zawsze po przeciwnej stronie, która złośliwie nie rozumie, co jej tu klaruję" ja traktuję z kolei bliżej niedojrzałości, niż miałbym wziąć je za dobrą monetę.

Szczerze próbuję się dowiedzieć, co konkretnie proponujesz, ale mam z tym problem, bo według mnie nie rysujesz wyraźnie granic dla używanych pojęć, nie wyłaniasz ich precyzyjnie.
Banjankri napisał:
]Jak się pragnie nowego iPhona, zrównuje go z pragnieniem wody, to nie dziwne, że po odrzuceniu pragnień, niewiele zostaje. Umysł ma dualną naturę, i pragnienia problematyczne wywodzą się ze świadomej jaźni. W większości pragnienia te pokrywają się z naturalnymi zachowaniami podświadomymi, jak chociażby wspomniane pragnienie picia, ale jest wiele takich, które są kompletnie oderwane od naturalnego działania. Takie zachcianki są tym, co należy adresować, a nie potrzeby fizjologiczne. Jak zobaczysz w telewizji, że Lewandowski ma Ferrari, i też zapragniesz, to wygenerujesz sobie problem w sferze emocjonalnej. Doświadczenie jest ciągłym przepływem, w którym dokonujemy decyzji. To, że pozbędziemy się motywatora decyzji, w postaci zachcianek, nie znaczy, że żadnych decyzji nie będziemy podejmować. Teraz pojawia się pytanie, jak skuteczne będą te decyzje, podjęte bez intencji? Wszystko zależy od tego, jaki sobie postawimy cel, a więc jakie będziemy mieli intencje. A skoro nie będziemy się kierować intencjami, to problem nie zachodzi.

Przykłady luźno akceptuję, ale BRAKUJE MI TEZY, jasnego PODZIAŁU.
Czuję tu sugestię, jakby jakaś (? ciągle nie wiem jaka, na jakiej zasadzie się odróżniająca) część tego, co można określić pragnieniem, intencję, motywacją (co tam jeszcze, wiele słów podobnie opisujących można by tu użyć) była przez Ciebie akceptowana, a ta druga już nie, bo ona tylko będzie burzyć harmonię i szczęście w człowieku. Sam taką ścieżkę też raczej przyjmuję. Kluczowe jest pytanie: JAK ODRÓŻNIAMY (przykłady mi tego nie wyjaśniły) już bardziej praktycznie konkretnie, te pragnienia/intencje, jakie są akceptowane od tych "złych"?...

Banjankri napisał:
Cytat:
"czy byłoby korzystnie dla człowieka, gdyby on tak przekształcił swoje myślenie i odczuwanie, że przestałby odczuwać pragnienia?"

W twoim rozumowaniu jest sprzeczność, bo odrzucając pragnienia, nie możesz oczekiwać korzyści. Ty chciałbyś uzyskiwać korzyści, nie mając oczekiwań. I tak jak rzeczywistość może ci robić prezenty, tak samo ich oczekiwanie jest właśnie intencją, a więc pragnieniem. Jak się nie obrócisz, to z tyłu dupa. Jedynym sposobem jest puścić kierownicę i jechać bez trzymanki. Wiem, nie jest to łatwe i wymaga olbrzymiej odwagi, żeby się na to zdecydować, ale jak się zrozumie, że taka decyzja jest też częścią procesu pragnień i oczekiwań, to może się okazać, że niczego nie trzeba robić, bo wszystko gra i buczy.
Taki tryb może nie być dla każdego, ale warto jest przynajmniej zreflektować na sferę pragnień, którą się nosi na plecach, i jaki ma wpływ na nasze samopoczucie.

W ogóle nie potrafię podpiąć Twojej uwagi pod znaczenia, które chciałem umieścić w moim poście. Wyczytujesz z mojego tekstu intencje, których ja nie miałem zamiaru sugerować. Nie piszę tu o jakimś (ogólnym) odrzuceniu pragnień. Zwracam uwagę na to, że pragnienia są ze sobą skonfliktowane. Korzyści zatem też są skonfliktowane ze stratami.
Ścisłej zaś, jako może już jako o formie rozwiązania problemu, myślę nie o odrzuceniu a raczej o MĄDRYM SKONFIGUROWANIU PRAGNIEŃ, intencji, życzeń, dalej korzyści, satysfakcji.

Spróbuję to zilustrować przykładem skrajnym aż do niemożliwości - jeśli ktoś ma bardzo wielkie pragnienie, aby polecieć na Ganimedesa, to zapewne go - przy aktualnym stanie techniki ludzkości - nie zrealizuje. Będzie więc pragnął na próżno, będzie się frustrował. Jeśli ktoś ma pragnienie, aby sobie siąść na tarasie z filiżanką kawy w ręku, to jest spora szansa (o ile nie zachodzą osobne nietypowe okoliczności typu, że jest to człowiek sparaliżowany, albo zamknięty w więzieniu na dożywocie), że swoje pragnienie zrealizuje. Z drugiej strony mamy to napięcie pomiędzy satysfakcją, a łatwością dostępu, które jednak preferuje zadania trudniejsze, jako te bardziej cenne emocjonalnie, powodujące iż trudno jest człowiekowi odczuwać satysfakcję z przeżywania na przykład codzienności, jaka się nam zdarza.

To by jakoś chyba warto było w sobie SKONFIGUROWAĆ. Podkreślam to słowo "skonfigurować", bo właśnie uważam, że błędnym podejściem jest tu skrajność, czyli traktowanie sprawy na zasadzie wszystko, albo nic. Wierzę, że można się z swoimi emocjami, intencjami, chęciami, nawet instynktami "wewnętrznie dogadać" na tyle, że dana jednostka z jednej strony nie będzie się frustrowała z powodu tego, że oto ma jakąś bardzo silna chęć osiągnięcia czegoś praktycznie nieosiągalnego, ale też z drugiej strony nie odbędzie się to kosztem totalnego emocjonalnego marazmu, czyli rezygnacji ze wszystkich oczekiwań, pragnień, życzeń, marzeń (w skrajnym przypadku rezygnacji z pragnień podstawowych typu pożywianie się).
Wbrew pozorom nie uważam, aby to zagadnienie było łatwe, nawet już na poziomie rozdziału pragnień typu fizjologicznego od jakichś tam ambicji na drugim biegunie. Bowiem nawet fizjologiczne pragnienia też nie są dopuszczane absolutnie do realizacji (nie wypróżniamy się kiedy nam przyjdzie na to impuls, niczym krowa, bo byśmy sobie zanieczyścili bieliznę). Właściwie wszystkie pragnienia są jakoś uwikłane w możliwości realizacji, nasza zdolność kontroli, nasze emocje, cele.
Jest pytanie: czy da się to ładnie sformułować?
JAK NAZWAĆ ZGRABNIE tę ideę odróżniania tych pragnień, a z nimi też tego napięcia pomiędzy niezrealizowaniem, a intencją w sposób harmonijny dla poczucia satysfakcji, szczęścia, harmonii życia?...
Pewnie można by o tym napisać nie jedną książkę. Bo sprawa prostą nie jest. A temu skomplikowaniu sprawy nie jest winien oponent, który złośliwie (albo i ze swojej bezdennej głupoty) nie chce uznać wspaniałości paru zdań, które ten czy ów napisał jako komentarz.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:59, 17 Lip 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pon 13:58, 17 Lip 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Gdybyś sobie przymknął tę furtkę, w ramach której skarżenie się na oponenta, który nie rozumie Twoich światłych myśli, to może miałbyś większą motywację SKUPIANIA SIĘ NA LEPSZYM PRZEKAZIE.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sprawa nie jest banalna. Mamy w języku polskim kilka słów, które da się użyć w tym kontekście: pragnienie, intencja, chęć, życzenie, tendencja, cel, uświadomienie sobie potrzeb, sama potrzeba, wola, nawet żądza. Na start ludzie komunikujący się z użyciem tych słów używają ich intuicyjnie, czyli mocno nieporządnie, każdy po swojemu. Ja, z perspektywy osoby, która ma jakaś swoją linię rozdziału znaczeń pomiędzy tymi pojęciami, też będą używał tych pojęć zgodnie z moim wyczuciem, erudycją, historią używania języka w rodzinie, czy ogólnie komunikowaniu się. Każdy tak ma. Połajanki dla dyskutanta z przeciwka, który ośmiela się pojęcia i słowa rozumieć zgodnie z tym, co jego intuicja i rozumienie podpowiadają, mogą może jakoś "zrobić dobrze" ego kogoś, kto połajanki do dyskusji wprowadza, jednak merytorycznie nie pchają dyskusji. Jest prosta piłka: albo się umiesz skomunikować z drugą stroną, albo nie. Albo przedstawiasz sprawę jasno, albo gmatwasz sprawy. Zrzucanie winy na drugą stronę na zasadzie "ja tu nie czynię błędów, bo błędy są zawsze po przeciwnej stronie, która złośliwie nie rozumie, co jej tu klaruję" ja traktuję z kolei bliżej niedojrzałości, niż miałbym wziąć je za dobrą monetę.

Stwierdziłem fakt, bez konretnego wskazania winnego, a ty poleciałeś jakbym ci matkę gazetą zabił.

Michał Dyszyński napisał:
Czuję tu sugestię, jakby jakaś (? ciągle nie wiem jaka, na jakiej zasadzie się odróżniająca) część tego, co można określić pragnieniem, intencję, motywacją (co tam jeszcze, wiele słów podobnie opisujących można by tu użyć) była przez Ciebie akceptowana, a ta druga już nie, bo ona tylko będzie burzyć harmonię i szczęście w człowieku. Sam taką ścieżkę też raczej przyjmuję. Kluczowe jest pytanie: JAK ODRÓŻNIAMY (przykłady mi tego nie wyjaśniły) już bardziej praktycznie konkretnie, te pragnienia/intencje, jakie są akceptowane od tych "złych"?...

Praktyka istnieje, jej zasady są proste, i brzmią następująco:
"Jak tylko uświadomisz sobie intencję do kierowania swoją uwagą, porzuć tę intencję."
Nie ma potrzeby definiowania barier i rozróżniania, które intencje są dobre, a które złe. Zresztą każdy jest inny, więc stworzenie takiech barier byłoby skazane na uogólnienia i pomyłki. Metoda schodzi poziom niżej i nie ocenia treści, a samą intencję do kierowania uwagą.

Michał Dyszyński napisał:
Wierzę, że można się z swoimi emocjami, intencjami, chęciami, nawet instynktami "wewnętrznie dogadać" na tyle, że dana jednostka z jednej strony nie będzie się frustrowała z powodu tego, że oto ma jakąś bardzo silna chęć osiągnięcia czegoś praktycznie nieosiągalnego, ale też z drugiej strony nie odbędzie się to kosztem totalnego emocjonalnego marazmu, czyli rezygnacji ze wszystkich oczekiwań, pragnień, życzeń, marzeń (w skrajnym przypadku rezygnacji z pragnień podstawowych typu pożywianie się).

Tak to funcjonujesz na co dzień, tylko to dogadywanie się jest jednostronne. Jak chcesz się faktycznie dogadać, to musisz poznać drugą stronę, a nie tylko zgadywać, co byłoby dla niej dobre. Nie ma innego wyjścia jak najpierw poznać, w pełni, tę drugą perspektywę. Problem w tym, że dla tej drugiej strony, kryteria, które cię interesują, nie mają sensu. Nie dogadujesz się między dwoma typami, którzy widzą różnie kolory, a między jednym, co widzi, a drugim, co słyszy. Argument fajnego doznania koloru czerwonego, kompletnie nie trafi do drugiej strony.
Co więcej, trzeba się zastanowić, czym jest intencja i jaki ma wpływ na tę drugą stronę jestestwa. Intencja jest pragnieniem, aby było inaczej niż jest, co automatycznie przeradza się w nięchęć do tego jak jest, po to, aby się zmobilizować do działania. Tłumacząc to na działanie tych dwóch stron, powiedziałbym, że pierwsza strona uprzykrza czas tej drugiej, używając do tego stresu, troski, i innych form dyssatysfakcji. Konia z rzędem temu, kto przekona tę drugą stronę, że to co dla niej złe, jest tak naprawdę dobrze.

Cytat:
Bowiem nawet fizjologiczne pragnienia też nie są dopuszczane absolutnie do realizacji (nie wypróżniamy się kiedy nam przyjdzie na to impuls, niczym krowa, bo byśmy sobie zanieczyścili bieliznę).

Jak te mechanizmy powstawały, nie było bielizny.

Cytat:
JAK NAZWAĆ ZGRABNIE tę ideę odróżniania tych pragnień, a z nimi też tego napięcia pomiędzy niezrealizowaniem, a intencją w sposób harmonijny dla poczucia satysfakcji, szczęścia, harmonii życia?...

Harmonia jest tylko jedna, twierdzenie że jest ich wiele, jest oszukiwaniem samego siebie.

Cytat:
Pewnie można by o tym napisać nie jedną książkę. Bo sprawa prostą nie jest. A temu skomplikowaniu sprawy nie jest winien oponent, który złośliwie (albo i ze swojej bezdennej głupoty) nie chce uznać wspaniałości paru zdań, które ten czy ów napisał jako komentarz.

Nigdy nie zrozumiesz istoty problemów egzystencjalnych, jak będziesz patrzył na nie przez pryzmat włąsnych kompleksów. Twoja nadwrażliwość ci nie pomaga, bo nie piszesz wierszy, tylko dyskusje filozoficzne na forum.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pon 14:00, 17 Lip 2023    Temat postu:

Semele napisał:

Bywa, że starsi ludzie nawet nie czują pragnienia. Musisz im wodę podac na siłę. Albo dać kroplówkę.

Musisz, bo się nie możesz pogodzić z ich śmiercią. To nie problem ich pragnień, a twoich.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:14, 17 Lip 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Pewnie można by o tym napisać nie jedną książkę. Bo sprawa prostą nie jest. A temu skomplikowaniu sprawy nie jest winien oponent, który złośliwie (albo i ze swojej bezdennej głupoty) nie chce uznać wspaniałości paru zdań, które ten czy ów napisał jako komentarz.

Nigdy nie zrozumiesz istoty problemów egzystencjalnych, jak będziesz patrzył na nie przez pryzmat włąsnych kompleksów. Twoja nadwrażliwość ci nie pomaga, bo nie piszesz wierszy, tylko dyskusje filozoficzne na forum.

Rozumiem, że jak takie coś ogłosisz, jak sobie mnie - oponenta tak niżej zepchniesz, to Ci się ego ucieszy, a może w Twoim mniemaniu i to co wcześniej pisałeś (na Tobie znanej zasadzie) "stanie się bardziej zasadne". W dobrej dyskusji takie uwagi by się nie pojawiały, bo one nie służą klarowaniu samej sprawy.

Banjankri napisał:
Cytat:
JAK NAZWAĆ ZGRABNIE tę ideę odróżniania tych pragnień, a z nimi też tego napięcia pomiędzy niezrealizowaniem, a intencją w sposób harmonijny dla poczucia satysfakcji, szczęścia, harmonii życia?...

Harmonia jest tylko jedna, twierdzenie że jest ich wiele, jest oszukiwaniem samego siebie.

Bardzo arbitralne stwierdzenie. Nie bardzo widzę podstawy dla jego zasadności. Ale może się mylę... Póki co jednak mamy tylko samo to stwierdzenie i nic poza nim.


Banjankri napisał:
Cytat:
Bowiem nawet fizjologiczne pragnienia też nie są dopuszczane absolutnie do realizacji (nie wypróżniamy się kiedy nam przyjdzie na to impuls, niczym krowa, bo byśmy sobie zanieczyścili bieliznę).

Jak te mechanizmy powstawały, nie było bielizny.

Tak. Ale też chcę zwrócić uwagę na wniosek: tu nic nie jest wcale proste!

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czuję tu sugestię, jakby jakaś (? ciągle nie wiem jaka, na jakiej zasadzie się odróżniająca) część tego, co można określić pragnieniem, intencję, motywacją (co tam jeszcze, wiele słów podobnie opisujących można by tu użyć) była przez Ciebie akceptowana, a ta druga już nie, bo ona tylko będzie burzyć harmonię i szczęście w człowieku. Sam taką ścieżkę też raczej przyjmuję. Kluczowe jest pytanie: JAK ODRÓŻNIAMY (przykłady mi tego nie wyjaśniły) już bardziej praktycznie konkretnie, te pragnienia/intencje, jakie są akceptowane od tych "złych"?...

Praktyka istnieje, jej zasady są proste, i brzmią następująco:
"Jak tylko uświadomisz sobie intencję do kierowania swoją uwagą, porzuć tę intencję."
Nie ma potrzeby definiowania barier i rozróżniania, które intencje są dobre, a które złe. Zresztą każdy jest inny, więc stworzenie takiech barier byłoby skazane na uogólnienia i pomyłki. Metoda schodzi poziom niżej i nie ocenia treści, a samą intencję do kierowania uwagą.

Gdybym tak sobie odgórnie to zarządził w umyśle, to utraciłbym prawo zapanowania (w końcu TO TEŻ JEST INTENCJA) nad swoim zwieraczem, gdy akurat siedzę na wytwornym bankiecie. Więc jak dla mnie ten Twój przepis z porzucaniem intencji jest prostą drogą do chaosu życiowego, bo właściwie to należałoby każdej najmniejszej zachciance, każdemu rozproszeniu ze strony przejściowej emocji, może drobnego przestraszenia się ulegać.

To, żeby nie walić kupy w majty, gdy się ją czuje w kiszce stolcowej też jest intencją!
Nie zarysowałeś tej kluczowej myśli - jak wprowadzić w życie radę porzucania intencji, a jednocześnie ZACHOWAĆ BODAJ MINIMUM KONTROLI nad sobą.
To już nawet zwierzęta są w stanie zarządzać intencjami, umieją nie zanieczyszczać miejsca swojego pobytu odchodami.
ODRÓŻNIASZ te intencje do oponowania, a nie "natychmiastowego ich porzucenia"?
Czy nie odróżniasz, bo to "jakoś tam" się robi?...
Dasz tu jakąś w miarę konkretną radę?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:41, 17 Lip 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pon 15:07, 17 Lip 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Rozumiem, że jak takie coś ogłosisz, jak sobie mnie - oponenta tak niżej zepchniesz, to Ci się ego ucieszy, a może i to co wcześniej pisałeś (na Tobie znanej zasadzie) stanie się bardziej zasadne. W dobrej dyskusji takie uwagi by się nie pojawiały, bo one nie służą klarowaniu samej sprawy.

Nic mi się nie ucieszy, bo ja wyjściowo nie mam z tym żandych problemów. Nie biorę takich kwestii do siebie, tak jak ty. W dobrej dyskusji takie uwagi się pojawiają, są nawet jej fundmentem, ale rozmówcy wiedzą jak sobie z nimi radzić i jakie jest ich miejsce. Udawanie, że problemu nie ma i być nie może, nie jest nigdy dobrym rozwiązaniem.

Cytat:
Bardzo arbitralne stwierdzenie. Nie bardzo widzę podstawy dla jego zasadności. Ale może się mylę... Póki co jednak mamy tylko samo to stwierdzenie i nic poza nim.

Nieprawda. Poza nim, jest jeszcze wszystko to, do czego się odniosłeś, lub nie.
Cytat:
Tak. Ale też chcę zwrócić uwagę na wniosek: tu nic nie jest wcale proste!

A co to znaczy, że coś jest proste? Co komplikuje rzeczy? Zastanów się, a może okaże się, że jest prostsze niż myślałeś, może nawet banalnie proste, wręcz oczywiste.

Cytat:
Gdybym tak sobie odgórnie to zarządził w umyśle, to utraciłbym prawo zapanowania (w końcu TO TEŻ JEST INTENCJA) nad swoim zwieraczem, gdy akurat siedzę na wytwornym bankiecie.

Nawet jeśli by tak było, to widać wyraźnie, że to chęć balowania na wytwornych bankietach jest tym, co generuje problem. Z jednej strony problemem jest to, że ci się srać chce, z drugiej, że ci się chce balować. Ja zawsze stawiam fizjologię na pierwszym miejscu. Lepsze to niż dańcować ze ściśniętymi pośladami, bo kto wie, jak to się może skończyć.

Cytat:
Więc jak dla mnie ten Twój przepis z porzucaniem intencji jest prostą drogą do chaosu życiowego, bo właściwie to należałoby każdej najmniejszej zachciance, każdemu rozproszeniu ze strony przejściowej emocji, może drobnego przestraszenia się ulegać.

Ciekawym jest ta alienacja do samego siebie, którą tu widzimy. Ewidentnie wskazuje na dualizm, no bo skoro ustracisz prawo do zapanowania, to na czyją rzecz? Kto je przejmie? Jak nie będziesz intencjonalnie zmieniał biegów, to kto będzie je zmieniał? Cnota. Tak to się kiedyś nazywało. Doprowadzenie działania do persfekcji tak, że nie trzeba go już kontrolować. Kiedyś to było celem życia. Tak przy okazji, fragmen świetnego serialu, w którym ta idea zotała pięknie opisana.
https://youtu.be/f7NpHoiqh5c
Polecam.

Cytat:
Nie zarysowałeś tej kluczowej myśli - jak wprowadzić w życie radę porzucania intencji, a jednocześnie ZACHOWAĆ BODAJ MINIMUM KONTROLI nad sobą.

Tym od zawsze zajmuje się podświadość, która latami uczyła się tego co, i jak robić. Jakimś cudem, przez pół wieku, przegapiłeś ten fakt.

Cytat:
To już nawet zwierzęta są w stanie zarządzać intencjami, umieją nie zanieczyszczać miejsca swojego pobytu odchodami.

Ja, pozbywając się świadomych intencji pozostaje na poziomie dużo wyższym, niż zwierzęta, nawet te domowe. No ale tobie gwarantować tego nie mogę. Ludzie ogólnie są przerażeni tym, że musieliby oddać kontrolę samym sobie. Dziwne, ale prawdziwe.

Cytat:
ODRÓŻNIASZ te intencje do oponowania, a nie "natychmiastowego ich porzucenia"?
Czy nie odróżniasz, bo to "jakoś tam" się robi?...
Dasz tu jakąś w miarę konkretną radę?...

Nie ma takiej potrzeby. Moja podświadomość jest nie tylko zdolna skutecznie funkcjonować w społeczeństwie, ale i jest o wiele lepsze w tym od świadomości. Widzisz, ja nie oddaję kontroli prymitywnej, wręcz zwierzęcej części siebie, która nasra sąsiadowi na wycieraczke, po czym go pogryzie. Moja podświadomość jest mistyczna i doskonała sama w sobie. Jeżeli ty więzisz w sobie zwierze, to może lepiej niech tak pozostanie. Faktycznie może lepiej zastanów się, o ile możesz sobie wydłużyć smycz.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 15:12, 17 Lip 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:23, 17 Lip 2023    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Nie zarysowałeś tej kluczowej myśli - jak wprowadzić w życie radę porzucania intencji, a jednocześnie ZACHOWAĆ BODAJ MINIMUM KONTROLI nad sobą.

Tym od zawsze zajmuje się podświadość, która latami uczyła się tego co, i jak robić. Jakimś cudem, przez pół wieku, przegapiłeś ten fakt.

Cytat:
To już nawet zwierzęta są w stanie zarządzać intencjami, umieją nie zanieczyszczać miejsca swojego pobytu odchodami.

Ja, pozbywając się świadomych intencji pozostaje na poziomie dużo wyższym, niż zwierzęta, nawet te domowe. No ale tobie gwarantować tego nie mogę. Ludzie ogólnie są przerażeni tym, że musieliby oddać kontrolę samym sobie. Dziwne, ale prawdziwe.

Cytat:
ODRÓŻNIASZ te intencje do oponowania, a nie "natychmiastowego ich porzucenia"?
Czy nie odróżniasz, bo to "jakoś tam" się robi?...
Dasz tu jakąś w miarę konkretną radę?...

Nie ma takiej potrzeby. Moja podświadomość jest nie tylko zdolna skutecznie funkcjonować w społeczeństwie, ale i jest o wiele lepsze w tym od świadomości. Widzisz, ja nie oddaję kontroli prymitywnej, wręcz zwierzęcej części siebie, która nasra sąsiadowi na wycieraczke, po czym go pogryzie. Moja podświadomość jest mistyczna i doskonała sama w sobie. Jeżeli ty więzisz w sobie zwierze, to może lepiej niech tak pozostanie. Faktycznie może lepiej zastanów się, o ile możesz sobie wydłużyć smycz.

To po prostu się różnimy tym, że ja nie mam takiej superpodświadomości. Ale...
Przyznam, że jednak nie do końca jestem w stanie uwierzyć, że aż taką wspaniałą podświadomość Ty jeden posiadasz. Taka podświadomość, która by zawsze skutecznie Ci podpowiadała, co masz robić - od tego, co napisać w mailu do szefa, poprzez decyzję o zakupie odkurzacza, aż do banalnej kwestii, czy walić kupę w bieliznę, bo się akurat "zachciało". Jeśli nie jesteś jakimś magiem, czy inną postacią nadającą się do sfilmowania przez Marvela, to raczej byłbym skłonnym zastanawiać się, czy nie naciągasz swoich rozpoznań w ten sposób, iż to co w istocie decydujesz w oparciu o pojęcie, idee językowe, rozumowanie, przypisujesz owej niezwykłej postaci Twojej podświadomości.

Oczywiście u mnie też podświadomość działa, współpracując z rozumowaniem dyskursywnym. Jednak daleki jestem od poświęcania tego drugiego w imię oddania całości swojej osoby we władanie czegoś, co nie ujawnia swoich reguł, czego nie da się przenalizować i ocenić. Może, gdybym kiedyś odkrył iż rzeczywiście taka superpodświadomość się u mnie uruchomiła, gdybym mógł się przekonać o jej dobrych skutkach w działaniu, to bym jej bardziej zaufał. Jak na razie nie widzę w mojej podświadomości takiej wartości i mocy, więc działam w sposób, który uważam za bardziej sensowny, czyli włączam do gry kontrolę, rozumowanie, modelowanie, logikę. I nawet chyba jest to w jakiś sposób fajne. Tak jak lubię grywać w szachy, czy inne rozrywki czysto umysłowe, tak też i użycie intelektu do pozostałych zadań życiowych nie tylko mnie nie boli, ale bywa źródłem przyjemności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 31 tematów


PostWysłany: Pon 16:56, 17 Lip 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To po prostu się różnimy tym, że ja nie mam takiej superpodświadomości. Ale...
Przyznam, że jednak nie do końca jestem w stanie uwierzyć, że aż taką wspaniałą podświadomość Ty jeden posiadasz. Taka podświadomość, która by zawsze skutecznie Ci podpowiadała, co masz robić - od tego, co napisać w mailu do szefa, poprzez decyzję o zakupie odkurzacza, aż do banalnej kwestii, czy walić kupę w bieliznę, bo się akurat "zachciało". Jeśli nie jesteś jakimś magiem, czy inną postacią nadającą się do sfilmowania przez Marvela, to raczej byłbym skłonnym zastanawiać się, czy nie naciągasz swoich rozpoznań w ten sposób, iż to co w istocie decydujesz w oparciu o pojęcie, idee językowe, rozumowanie, przypisujesz owej niezwykłej postaci Twojej podświadomości.

Bo ty ciągle myślisz, że superspodświadomość to coś, co zaspakaja doskonale wszystkie zachcianki świadomości. Tak nie jest. Aby ocenić czy to co napisałeś w mailu do szefa jest dobre, potrzebujesz obiektywnych kryteriów, a i tak ocena będzie subiektywna. Nie mam podświadomości, która napisze maila do szefa tak, że bez słowa przeleje mi milion dolarów, chociaż bliższa jest temu, niż moje świadome pisanie, co też było dla mnie zaskoczeniem. Miałem przyjemność rozmawiać z szefami wielokrotnie i widziałem jak radzi sobie z tym podświadomość. Bez porównania lepiej.
Normalnie ludzie mają odwrócone role w głowie. Za pana uznają świadome ego, a za sługę podświadomość, kiedy powinno być zupełnie odwrotnie.

Cytat:
Oczywiście u mnie też podświadomość działa, współpracując z rozumowaniem dyskursywnym. Jednak daleki jestem od poświęcania tego drugiego w imię oddania całości swojej osoby we władanie czegoś, co nie ujawnia swoich reguł, czego nie da się przenalizować i ocenić.

Po prostu nie wierzysz, że coś co nie opiera się o logiczne reguły, może być skuteczniejsze. To coś jest tobą, a te reguły to twory cywilizacji. Ufasz im bardziej niż sobie, często swoim kosztem. Nie tylko masz niską samoocenę, ale jak widać powyżej, wątpisz w prawo do pewności innych.

Cytat:
Może, gdybym kiedyś odkrył iż rzeczywiście taka superpodświadomość się u mnie uruchomiła, gdybym mógł się przekonać o jej dobrych skutkach w działaniu, to bym jej bardziej zaufał. Jak na razie nie widzę w mojej podświadomości takiej wartości i mocy, więc działam w sposób, który uważam za bardziej sensowny, czyli włączam do gry kontrolę, rozumowanie, modelowanie, logikę.

I tu masz rację, która jednak postrzymuje cię przed sprawdzeniem. Chciałbyś przejechać się samochodem, ale obawiasz się, że będzie zbyt szybki i się rozbijesz, dlatego sobie nie pozwalasz. Ten dylemat od tysięcy lat jest wałkowany i powstały różne metody, aby obejść ograniczenia sterującej woli. Jak nagle wyłączyć kontrolę, tak żeby zobaczyć co tam jest pod spodem, kiedy sam sobie na to nie chcesz pozwolić? Da się, na wiele sposobów, z czego żaden nie jest łatwy. Tym praktycznie od początku do końca zajmuje się buddyzm.


Cytat:
I nawet chyba jest to w jakiś sposób fajne. Tak jak lubię grywać w szachy, czy inne rozrywki czysto umysłowe, tak też i użycie intelektu do pozostałych zadań życiowych nie tylko mnie nie boli, ale bywa źródłem przyjemności.

Zwłaszcza jak ktoś cie tak w szachy pociśnie, albo walniesz gafę, że potem godzinami nie możesz jej rozchodzić.
Czy "superpodświadomość" jest fajna? Nie ma nic lepszego na tym świecie, i mówię to bez wahania.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 16:59, 17 Lip 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin