Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy agnostyk może być buddysta ?
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wodnik42




Dołączył: 30 Sty 2007
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:09, 04 Kwi 2007    Temat postu: Czy agnostyk może być buddysta ?

Jest to niejako kontynuacja dyskusji w watku: Dlaczego Wuj nie jest sceptykiem lecz dogmatykiem ??

patrz: http://www.sfinia.fora.pl/viewtopic.php?p=36415#36415
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:11, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Moze. Czemu mialby nie moc?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sher Khan




Dołączył: 28 Kwi 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 7:06, 29 Kwi 2007    Temat postu:

Agnostyk może być buddystą, gdyż buddyzm nie odnosi się do boga czy bogów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:04, 01 Maj 2007    Temat postu:

Zgadza się.

Wodnik pyta jednak również o taki agnostycyzm, który wuja - czyli mnie, hehe - prowadzi do wiary w Boga. Mnie prowadzi do katolicyzmu, a katolicyzm opiera sie na WIERZE w Boga (co jest rownowazne agnostycyzmowi: katolik WIERZY, ale scislego dowodu prawdziwosci swojej wiary podac nie moze). Mozna sie zapytac, czy buddyzm rowniez pasuje do tego schematu, czy tez raczej jest gnostyczny juz u swoich podstaw.

Buddyzm jest jednak nie tyle gnostyczny, ile doswiadczalny: opiera sie na osobistym doswiadczeniu. Na powaznym potraktowaniu tego doswiadczenia, a nastepnie na zinterpretowaniu tego doswiadczenia w pewien specyficzny sposob. To jest jak najbardziej zgodne z agnostycznym spojrzeniem na swiat: nie wiemy, ale bierzemy pod uwage to, co doznajemy, i na podstawie tego budujemy sobie nasz stosunek do naszych doznan, wybieramy sobie cel w zyciu, oraz sposob, w jaki bedziemy do tego celu dazyli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Nie 17:41, 20 Maj 2007    Temat postu:

Wujzboj napisał:
Wodnik pyta jednak również o taki agnostycyzm, który wuja - czyli mnie, hehe - prowadzi do wiary w Boga.
A mnie w zupełnie przeciwną stronę. Jak widać agnostycyzm agnostycyzmowi nierówny (w sensie: nietożsamy).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:46, 24 Maj 2007    Temat postu:

Oczywiście. Agnostycyzm to nie ideologia, lecz pierwszy skutek logicznego myślenia. Sama logika nie wystarczy do tego, by zbudować światopogląd.

Naturalnie, moim zdaniem KONSEKWENTNY agnostycyzm prowadzi do wiary w Boga; przyczyny tego dopatruję się w naturze człowieka. Ale o tym rozmawiamy już chyba w innym wątku. I chyba dobrze, bo ten wątek jest raczej o agnostycyzmie w kontekście buddyzmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radosław




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1722
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:55, 16 Cze 2007    Temat postu:

Nie, poprostu z agnostycyzmu wynika dowolność, opiera się on bowiem na rgumentach jednej i drugiej strony, dlatego wcale nie jest dobrym czy logicznym punktem wyjścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:10, 18 Cze 2007    Temat postu:

Radku... Dowolnosc wynika z naszych mozliwosci poznawczych, a nie z tej czy innej ideologii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
9741




Dołączył: 12 Wrz 2007
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:03, 25 Cze 2008    Temat postu:

Sher Khan napisał:
Agnostyk może być buddystą, gdyż buddyzm nie odnosi się do boga czy bogów.


Filozofia buddyjska nie odnosi się, aczkolwiek buddyzm będący religią już tak (jak najbardziej występuje kult boga, patrz buddyzm tybetański), a tym samym filozofia traktująca o buddyźmie religijnym także odnosi się nie tylko do boga, ale także do piekieł, nieb, grzechu, ble ble ble.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
9741




Dołączył: 12 Wrz 2007
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:05, 25 Cze 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Radku... Dowolnosc wynika z naszych mozliwosci poznawczych, a nie z tej czy innej ideologii.


Dokładnie tak... warto, aby nie-agnostycy rozumieli, że agnostycyzmu nie można podważyć chociażby włąśnie dlatego, że nie jest światopoglądem opartym o tezy aprioryczne jak inne, lecz wynika z faktu bezsilności teoriopoznawczej podmiotu percepcyjnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:55, 25 Wrz 2008    Temat postu:

9741 napisał:
Filozofia buddyjska nie odnosi się, aczkolwiek buddyzm będący religią już tak (jak najbardziej występuje kult boga, patrz buddyzm tybetański),

Fakt, że w naukach buddyjskich jest mowa o bogach nie oznacza, iż mamy w nim do czynienia z kultem Boga. Fakt, iż praktykujący buddysta zwraca się o pomoc do buddów i bodhisattvów nie oznacza, iż traktuje ich jako bogów.
Czy mógłbyś przedstawić swą wiedzę na temat kultu Boga w buddyzmie tybetańskim (którym? w Tybecie mamy kilka szkół, które różnią się od siebie)? Na czym ją opierasz?
9741 napisał:
a tym samym filozofia traktująca o buddyźmie religijnym także odnosi się nie tylko do boga, ale także do piekieł, nieb, grzechu

Czy słyszałeś o prawie karmy? Jest to pojęcie absolutnie kluczowe jeśli chodzi o buddyzm. Zachęcam do lektury poniższego fragmentu pracy 'Buddyzm' powstałej wewnątrz Misji Buddyjskiej 'Trzy Schronienia":
Cytat:
Podobnie jak wszystko to, co istnieje, nie zostaliśmy stworzeni przez jakąś nadprzyrodzoną istotę, ale rodziliśmy się już wcześniej nieskończoną ilość razy i poprzez nagromadzone uczynki, które Budda nazywa przyczyną, możliwe jest obecne życie każdego z nas, co jest skutkiem wcześniejszej przyczyny. Ogólnie nazywane jest to prawem przyczyny i skutku. Oprócz przyczyny i skutku niezbędne są warunki, które umożliwiają wcześniej powstałym przyczynom rozwinięcie się w ostateczny skutek. Można to porównać do nasienia drzewa owocowego. Samo nasienie nie jest owocem, ale zawsze ma tę możliwość, zdolność stania się owocem, gdy warunki na to pozwolą. Warunkami w tym przypadku są gleba, woda, powietrze, światło słoneczne i ciepło. Gdy wsadzimy nasienie do ziemi i otrzyma ono wszystko to, co jest niezbędne do rozwoju, wtedy wykiełkuje zeń roślina, która wyrośnie i jako drzewo wyda owoce, zawierające nowe nasiona. Nasze narodziny jako ludzi są połączeniem wielu sprzyjających warunków. Podstawową siłą napędową i energią, która przejawia się w postaci nowo narodzonego życia, jest samo pragnienie życia. Śmierć w tym przypadku nie jest kresem czy końcem tego pragnienia.

Po śmierci cała nagromadzona pamięć i doświadczenie zebrane za życia stają się nasieniem – przyczyną, która sprawi, że gdy pojawią się znowu sprzyjające warunki, ponownie narodzimy się. To, czy rodzimy się w rodzinie biednej czy zamożnej, czy jako Polacy, Rosjanie, Egipcjanie, czy też jako członkowie jakiegokolwiek innego narodu, tak jak i wszystkie inne warunki, na które nie mamy bezpośredniego wpływu, zależy od naszych wcześniejszych uczynków, czyli od tego wszystkiego, co robiliśmy, mówiliśmy, myśleliśmy i czuliśmy.

Prawo przyczyny i skutku nie jest jednak przypieczętowanym losem, wobec którego człowiek jest bezradny. Jest to zmienny i dynamiczny proces. Gdyby tak nie było, duchowe wyzwolenie stałoby się prawie niemożliwe, a duchowa praktyka – pozbawiona sensu i celu. Ostatecznie naszym własnym wyborem jest to, czy stajemy się zwykłymi członkami społeczeństwa, czy też szlachetnymi, a nawet świętymi ludźmi, czy też egoistami, oszustami, tyranami bądź przestępcami.

Tak więc nasze działania mogą być złe, dobre lub neutralne i zawsze stają się nasionami, które przy odpowiednich warunkach w przyszłości dojrzeją, dając określone skutki. Przyszłe skutki w buddyzmie oznaczają to, co zdarzy się jeszcze w obecnym życiu, w następnym lub w dalszych żywotach.

Czasami ludzie czynią większe lub mniejsze zło i uchodzą przed negatywnym skutkiem swoich działań, ale buddyści wierzą, że nikt nie jest w stanie uniknąć zapłaty za zło, którego się dopuścił. Podobnie ma się z czynami dobrymi i szlachetnymi, które nawet jeśli nie są w obecnym życiu odpłacane dobrem, to ich wartość nigdy nie przeminie bezpowrotnie.

Prawo przyczyny i skutku jest bezosobowe i niepodważalne. Oznacza to, że nie istnieje żadna nadprzyrodzona istota, stwórca czy bóg, który ocenia i osądza nas lub poddaje próbie w różnych sytuacjach, po czym wydaje oceny i wyroki. Zgodnie z Nauką Buddy taka sytuacja nigdy nie miała, nie ma i nie będzie mieć miejsca. Sami tworzymy nasz świat i to, czy wybudujemy dla siebie niebo, piekło czy jakiekolwiek inne miejsce, zależy od każdego z nas.

Często pytamy, czy istnieje niebo i piekło? Co dzieje się po śmierci? Czy zawsze rodzimy się jako ludzie? Otóż wszystko zależy od przyczyn, które tworzymy naszymi działaniami, mową, myślami i uczuciami.

Po śmierci następuje okres, kiedy to doświadczamy różnych stanów, odczuwanych mniej lub bardziej intensywnie. Po tym możliwe są ponowne narodziny, ale czasami mija dłuższy czas, zanim dojrzeją do tego przyczyny i warunki. Miejsce ponownych narodzin i otoczenie, w którym się rodzimy, również zależą od wcześniejszych przyczyn.

Zasadniczo, dla zwykłych żywych istot istnieje sześć możliwości ponownych narodzin.

Najmniej przyjemną jest ta, gdy z powodu złych czynów podlegamy nieustającym cierpieniom, i z pewnością możemy nazwać to piekłem.

Druga, niewiele lepsza możliwość, to świat głodnych duchów – skutek chciwości, skąpstwa i wiecznych żądz, które targały nami za życia. Te przyczyny sprawiają, że po śmierci zamieniamy się w głodne duchy, cierpiące niemożliwy do zaspokojenia głód i pragnienie.

Jeśli popadniemy w kompletne otępienie i zanikną w nas zwykłe ludzkie odruchy, na przykład z powodu świadomego nadużycia alkoholu, narkotyków lub z powodu gnuśnego, leniwego życia, to po śmierci zostaniemy wciągnięci do świata istot pozbawionych ludzkich doznań – w tym przypadku – zwierząt.

Ludzie zazdrośni, gniewni i agresywni, wyżywający się w wojnach i walkach, będą kontynuowali dalej takie istnienie w świecie walk i wojen.

Ludzie, którzy nie popadną w żadną z powyższych kategorii, będą powracać do świata ludzi.

Ludzie-anioły, oddani dobru, pójdą tam, gdzie żyją niebiańskie istoty, czyli do nieba. Dobro ich uczynków nigdy nie stworzy dla nich krainy cierpienia.

Należy tu dodać, że podobnie jak ludzkie życie, żadna z tych sześciu ewentualności nie trwa wiecznie. Gdy przyczyny, dla których narodziliśmy się w którejkolwiek z wyżej wymienionych krain istnienia, dobiegną końca, również nasze życie tam zakończy się i udamy się gdzie indziej, cały czas zgodnie z przyczynami, które zasialiśmy wcześniej. Na przykład niebo i piekło nie są końcowymi przystankami ani ostatecznym miejscem pobytu. Gdy „piekielne” przyczyny wyczerpią się, istnienie związane z tą krainą dobiega końca. To samo tyczy się nieba.

(...)

Buddyjskie pojęcie grzechu nie istnieje w oderwaniu od prawa przyczyny i skutku. Mówienie sobie, że jest się złą osobą, i upadanie na duchu to duży błąd, ponieważ nikt nie jest w sposób absolutny zły czy dobry. W buddyzmie skrucha oznacza świadome wyrażenie błędu i postanowienie nieczynienia zła. Jakkolwiek głęboko byśmy nie upadli, zawsze możemy powstać i godnie żyć dalej.

(...)

Siakiamuni Budda nie jest odkupicielem naszych grzechów. Budda jako Nauczyciel pokazał i wytyczył drogę ku duchowemu Oświeceniu, które jest jedynym możliwym zbawieniem. Każdy sam musi dokonać tego wysiłku, choć nie oznacza to, że trzeba przejść takie same koleje losu co Siakiamuni Budda. W każdym przypadku duchowa droga zależy od naszych indywidualnych uwarunkowań. Ale też nie jesteśmy zupełnie pozostawieni sami sobie. Mądrość i współczucie Buddy są niezmierzone. Jako ludzie zawsze możemy liczyć na pomoc w życiu, praktyce i we wszystkim, co robimy, ze strony tego, który kocha nas najbardziej. Gdy szukamy pomocy i wsparcia Buddy, one zawsze przychodzą w sposób niezrozumiały dla zwyczajnie myślących ludzi.

W buddyzmie prawdziwym zbawieniem jest duchowe Oświecenie i przebudzenie. Zbawienie, Oświecenie i przebudzenie – są różnymi określeniami tego samego stanu, stanu Buddy. Stan Buddy jest jedyną prawdziwą rzeczywistością i jako ludzie mamy rzadką okazję urzeczywistnienia go. Raz osiągnąwszy stan Buddy, nie możemy już popaść w niższe stany istnienia. Wówczas wszystkie trucizny, znajdujące się w naszym umyśle i sercu, zostają przemienione w mądrość, współczucie i nieograniczoną wiedzę.

Niektórzy ludzie mogą powiedzieć, że jest to ideał piękny, ale dla zwykłego człowieka bardzo trudny do osiągnięcia. W przeszłości jednak wielu ludzi z całkowitym powodzeniem podjęło drogę, którą wskazali Siakiamuni Budda i niezliczeni inni Buddowie. Osoby, które osiągnęły duchowe Oświecenie, powodowane współczuciem ślubują potem aktywnie pomagać ludziom i wszystkim innym istotom na drodze do stanu Buddy i pełnego wyzwolenia. Wszystkich traktują z tym samym uczuciem miłości i ciepła. Aby w naszym życiu odczuć tę pomoc i wsparcie, należy się otworzyć na ich mądrość i współczucie. Jednakże tak, jak nawet najbardziej kochający rodzice nie są w stanie pomóc małemu dziecku cierpiącemu w złym śnie i samo musi się obudzić, tak i nam – jeśli nie wykazujemy najmniejszej choćby woli duchowego przebudzenia – nawet najwyższe współczucie Buddy i innych oświeconych istot niewiele może pomóc.


Podkreślenia w tekście pochodzą ode mnie.

Pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Lugalbanda dnia Czw 11:12, 25 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:28, 25 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
katolicyzm opiera sie na WIERZE w Boga (co jest rownowazne agnostycyzmowi: katolik WIERZY, ale scislego dowodu prawdziwosci swojej wiary podac nie moze). Mozna sie zapytac, czy buddyzm rowniez pasuje do tego schematu, czy tez raczej jest gnostyczny juz u swoich podstaw.

Buddyzm jest jednak nie tyle gnostyczny, ile doswiadczalny: opiera sie na osobistym doswiadczeniu. Na powaznym potraktowaniu tego doswiadczenia, a nastepnie na zinterpretowaniu tego doswiadczenia w pewien specyficzny sposob. To jest jak najbardziej zgodne z agnostycznym spojrzeniem na swiat: nie wiemy, ale bierzemy pod uwage to, co doznajemy, i na podstawie tego budujemy sobie nasz stosunek do naszych doznan, wybieramy sobie cel w zyciu, oraz sposob, w jaki bedziemy do tego celu dazyli.


Buddyzm również opiera się na wierze - chodzi tu o wiarę w Przebudzenie Buddhy Siakjamuniego i przedstawione przez niego Cztery Szlachetne Prawdy
[link widoczny dla zalogowanych]
oraz Ośmioaspektową Ścieżkę
[link widoczny dla zalogowanych]
Praktykowanie buddyzmu bez zaufania do nauk i wiary w ich prawdziwość jest niemożliwe.
Doświadczenie, które jest celem praktyk buddyjskich nie może być (wedle nauk buddyjskich) 'interpretowane', bo samo w sobie jest wyjściem poza wszelkie interpretacje i percepcją ostatecznej rzeczywistości. Doświadczenie to zresztą nie jest celem samym w sobie lecz środkiem - środkiem służącym do opuszczenia samsary.

Skądinąd, również katolicyzm jest 'doświadczalny' w pewnym sensie - przesuwa wprawdzie weryfikację prawd wiary poza próg śmierci, ale buddyzm też nie obiecuje łatwych i szybkich efektów praktyki. Zacytuję tu wietnamskiego mistrza Thich Tien Tam:

Cytat:
(...) in the Buddhist world view, the probability of eliminating all delusions of views and escaping Birth and Death in one lifetime of cultivation is nil. After all, even Sakyamuni underwent eons of ribirth as exemplified in the Jataka Tales. This is also the case with Amitabha Buddha and the Bodhisattva Maitreya - the Buddha of the future who is cultivating right now in the Tusita Heaven.


Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:38, 25 Wrz 2008    Temat postu:

Lugalbanda napisał:
Doświadczenie, które jest celem praktyk buddyjskich nie może być (wedle nauk buddyjskich) 'interpretowane', bo samo w sobie jest wyjściem poza wszelkie interpretacje i percepcją ostatecznej rzeczywistości. Doświadczenie to zresztą nie jest celem samym w sobie lecz środkiem - środkiem służącym do opuszczenia samsary.

Każde doświadczenie jest interpretowane, podobnie jak każda droga jest przebywana. Doświadczenie jest interpretowane prawidłowo wtedy, jeśli prowadzi podróżnego do ostatecznej rzeczywistości.

Odwołując się do nieco innego wątku o buddyzmie: właśnie dlatego święte księgi buddyjskie są nic nie warte, oraz właśnie dlatego ich wartość jest tak ogromna, że nie sposób jej przecenić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:08, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Każde doświadczenie jest interpretowane, podobnie jak każda droga jest przebywana. Doświadczenie jest interpretowane prawidłowo wtedy, jeśli prowadzi podróżnego do ostatecznej rzeczywistości.

Nie bez przyczyny dodałem w nawiasie 'wedle nauk buddyjskich' - jeśli patrzymy się na to 'od wewnątrz' buddyzmu - nie ma tu miejsca na nasze prawidłowe lub też błędne interpretacje gdyż nie ma podmiotu interpretującego. Oto jak ujmuje to Visuddhimagga:

Cytat:
"Mere suffering is, not any sufferer is found
The deeds exist, but no performer of the deeds:
Nibbana is, but not the man that enters it,
The path is, but no wanderer is to be seen.

No doer of the deeds is found,
No one who ever reaps their fruits,
Empty phenomena roll on,
This view alone is right and true.

No god, no Brahma, may be called,
The maker of this wheel of life,
Empty phenomena roll on,
Dependent on conditions all."

Jeśli natomiast patrzymy się na to z zewnątrz - sprawa wygląda tak jak napisałeś.

wujzboj napisał:
Odwołując się do nieco innego wątku o buddyzmie: właśnie dlatego święte księgi buddyjskie są nic nie warte, oraz właśnie dlatego ich wartość jest tak ogromna, że nie sposób jej przecenić.


Święte księgi buddyjskie są dla buddysty nic nie warte (bezużyteczne), dopiero w momencie gdy przejdzie on ścieżkę do końca - urzeczywistni stan buddy. Dopóki ścieżką kroczy - są mu niezbędne. Można tu użyć znanej analogii z łodzią i rzeką - po przepłynięciu rzeki łódź staje się zbędna i możemy ją porzucić - porzucanie łodzi podczas przeprawy nie jest jednak rozsądne.

Podobnie zresztą, jak mniemam, ma się sprawa z Biblią dla katolika - nie chcę się tu wypowiadać za osoby kompetentne w tej sprawie, ale podejrzewam, że (zakładając prawdziwość wiary katolickiej) dla katolika, który dostał się już do nieba, ewangelie nie posiadają już większej wartości - po cóż miałby studiować i rozważać pisma dane ludziom, by prowadzić ich poprzez życie doczesne, gdy osiągnął już wieczność i cieszy się ciągłym przebywaniem w bliskości Boga?


Ostatnio zmieniony przez Lugalbanda dnia Pią 8:08, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:53, 26 Wrz 2008    Temat postu:

Lugalbanda napisał:
Święte księgi buddyjskie są dla buddysty nic nie warte (bezużyteczne), dopiero w momencie gdy przejdzie on ścieżkę do końca - urzeczywistni stan buddy. Dopóki ścieżką kroczy - są mu niezbędne.

O to właśnie mi chodzi. Księgi nie mówią o "prawdzie". Księgi mówią o drodze.

Która to droga, jak zauważyłeś w innym miejscu, może zależeć od człowieka.

Lugalbanda napisał:
jeśli patrzymy się na to 'od wewnątrz' buddyzmu - nie ma tu miejsca na nasze prawidłowe lub też błędne interpretacje gdyż nie ma podmiotu interpretującego.

Kiedy rozmawiasz z kimkolwiek (nawet ze sobą!), kiedy formułujesz jakiekolwiek myśli, wspominasz, nauczasz - wtedy jesteś NA ZEWNĄTRZ. Jesteś bowiem podmiotem w kontakcie z podmiotami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:27, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Kiedy rozmawiasz z kimkolwiek (nawet ze sobą!), kiedy formułujesz jakiekolwiek myśli, wspominasz, nauczasz - wtedy jesteś NA ZEWNĄTRZ. Jesteś bowiem podmiotem w kontakcie z podmiotami.

No więc właśnie można to nawet potraktować jako kryterium autentyczności Przebudzenia w buddyzmie - jeśli jest miejsce na jakiekolwiek 'interpretacje' tego doświadczenia - jeśli występuje w nim doświadczający podmiot i to co jest doświadczane, to na pewno chodzi nie o to. :)

Pisząc 'od wewnątrz buddyzmu' i 'z zewnątrz buddyzmu' miałem na myśli teoretyzowanie czy też spekulacje na temat Przebudzenia z pozycji buddysty oraz z pozycji nie-buddysty.


Ostatnio zmieniony przez Lugalbanda dnia Pią 9:28, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:46, 26 Wrz 2008    Temat postu:

Nie da się o Przebudzeniu mówić bez podmiotu i bez interpretacji. Nie da się o niczym tak mówić. I nikt tak nie mówi. Nawet Budda tego nie robi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:29, 26 Wrz 2008    Temat postu:

Nie twierdzę, że da się o tym tak mówić. Jest to jedna z przyczyn, dla których prawdziwi mistrzowie buddyjscy nie mówią o swoich doświadczeniach podczas praktyki oraz upominają swoich uczniów, by między sobą o tym nie rozmawiali (cokolwiek się w ich praktyce pojawi).
Polemizuję z Twoim stanowiskiem, że Przebudzony buddysta 'interpretuje swoje doświadczenie' a nawet z tym, że w jakikolwiek sposób je 'traktuje'. Napisałeś:
Cytat:
Buddyzm jest jednak nie tyle gnostyczny, ile doswiadczalny: opiera sie na osobistym doswiadczeniu. Na powaznym potraktowaniu tego doswiadczenia, a nastepnie na zinterpretowaniu tego doswiadczenia w pewien specyficzny sposob.

Polemizuję z tą tezą gdyż, zgodnie z naukami buddyjskimi, prawdziwe Oświecenie nie da się oceniać ni interpretować z pozycji dualizmu 'ja-nie ja' czy choćby z pozycji istnienia 'ja'. Skoro 'nie ma' interpretującego, to gdzie interpretacja i jaka?

To co należy poważnie traktować w buddyzmie, to z pewnością nauki, które ku Oświeceniu prowadzą. Samo zaś Oświecenie wymyka się jakimkolwiek opisom tworzonym z pozycji istot nieoświeconych czy też tworzonych językiem zrozumiałym przez nieoświeconych.


Ostatnio zmieniony przez Lugalbanda dnia Pią 12:35, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:15, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wuj napisał:
Jest to jedna z przyczyn, dla których prawdziwi mistrzowie buddyjscy nie mówią o swoich doświadczeniach podczas praktyki oraz upominają swoich uczniów, by między sobą o tym nie rozmawiali (cokolwiek się w ich praktyce pojawi).

Dokładnie.

Lugalbanda napisał:
Polemizuję z Twoim stanowiskiem, że Przebudzony buddysta 'interpretuje swoje doświadczenie' a nawet z tym, że w jakikolwiek sposób je 'traktuje'.

OK.

wuj napisał:
Buddyzm jest jednak nie tyle gnostyczny, ile doswiadczalny: opiera sie na osobistym doswiadczeniu. Na powaznym potraktowaniu tego doswiadczenia, a nastepnie na zinterpretowaniu tego doswiadczenia w pewien specyficzny sposob.
Lugalbanda napisał:
Polemizuję z tą tezą gdyż, zgodnie z naukami buddyjskimi, prawdziwe Oświecenie nie da się oceniać ni interpretować z pozycji dualizmu 'ja-nie ja' czy choćby z pozycji istnienia 'ja'. Skoro 'nie ma' interpretującego, to gdzie interpretacja i jaka?

Po pierwsze, w jakiejkolwiek wypowiedzi zawsze jest podmiot, czyli zawsze jest i interpretujący i interpretacja.

Po drugie, buddyzm nie jest nihilizmem. Nie istnieje podmiot w sensie takim, w jaki rozumieją go ludzie identyfikujący się ze swoimi doznaniami, ze swoją drogą, z rzeką. Istnieje natomiast Nienarodzony. To ocean, do którego prowadzi każda rzeka. To nie jest ani nic, ani nic niezrozumiałego; sens oceanu możesz postrzec nawet wkładając rękę do rzeki.

Oświecenie wymyka się opisom, bo opisy są zawsze robione w języku "suchego" świata, a nie w "języku" oceanu, do którego rzeka prowadzi, a nawet nie w języku rzeki. I dlatego też buddyzm jest doświadczalny: Przebudzenia nie poznasz z książek ani od mistrzów duchowych, musisz go doświadczyć, żeby w ogóle wiedzieć, o czym mowa. Książki i mistrzowie mogą cię co najwyżej zachęcić, pokazać przystań, nauczyć kierować taką łodzią, którą udało im się sklecić. Ale nawet już włożyć rękę do rzeki musisz sam. Jeśli nigdy tego nie zrobiłeś, zrozumieć czegokolwiek nie masz najmniejszych szans, a księgi i mistrzowie mogą cię łatwo zwieść. Mistorzwie są bowiem tak samo ślepi, jak księgi. Nie widzą, czy twoja łódź płynie, czy ty ją niesiesz po brzegu, idąc pod prąd.

A po trzecie... Po trzecie to dopiero później, kiedy dojdziemy do porozumienia w tych kwestiach :D


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Pią 13:16, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:51, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:

Po pierwsze, w jakiejkolwiek wypowiedzi zawsze jest podmiot, czyli zawsze jest i interpretujący i interpretacja.

Po drugie, buddyzm nie jest nihilizmem. Nie istnieje podmiot w sensie takim, w jaki rozumieją go ludzie identyfikujący się ze swoimi doznaniami, ze swoją drogą, z rzeką. Istnieje natomiast Nienarodzony. To ocean, do którego prowadzi każda rzeka. To nie jest ani nic, ani nic niezrozumiałego; sens oceanu możesz postrzec nawet wkładając rękę do rzeki.

Tak. Buddyzm nie jest nihilizmem. To zawsze warto podkreślać - np. cytując znany komentarz Mistrza Hsuan Hua do Sutry Serca:
Cytat:
Wonderful existence is no existence; it is true emptiness. Therefore, it is said, “True emptiness does not obstruct wonderful existence, and wonderful existence does not obstruct true emptiness. True emptiness is wonderful existence, and wonderful existence is true emptiness.”


wujzboj napisał:
Oświecenie wymyka się opisom, bo opisy są zawsze robione w języku "suchego" świata, a nie w "języku" oceanu, do którego rzeka prowadzi, a nawet nie w języku rzeki. I dlatego też buddyzm jest doświadczalny: Przebudzenia nie poznasz z książek ani od mistrzów duchowych, musisz go doświadczyć, żeby w ogóle wiedzieć, o czym mowa. Książki i mistrzowie mogą cię co najwyżej zachęcić, pokazać przystań, nauczyć kierować taką łodzią, którą udało im się sklecić. Ale nawet już włożyć rękę do rzeki musisz sam. Jeśli nigdy tego nie zrobiłeś, zrozumieć czegokolwiek nie masz najmniejszych szans,

Do tego miejsca zgoda, ale z poniższym:
Cytat:
a księgi i mistrzowie mogą cię łatwo zwieść. Mistrzowie są bowiem tak samo ślepi, jak księgi. Nie widzą, czy twoja łódź płynie, czy ty ją niesiesz po brzegu, idąc pod prąd.

już zgody nie ma. Wykwalifikowany nauczyciel pełni we wszystkich tradycjach buddyjskich (a w zen w sensie szczególnym) rolę wyjątkową - większość praktyk buddyjskich jest bez nauczyciela praktycznie niemożliwa. Nauczyciel nic za praktykującego nie 'załatwi', jest jednak niezastąpionym drogowskazem, który przekazuje i ochrania nauki Buddy.

Do czego jednak zmierzasz? (Z tym, że jądrem buddyzmu jest doświadczenie nie polemizuję.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:50, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wuj napisał:
księgi i mistrzowie mogą cię łatwo zwieść. Mistrzowie są bowiem tak samo ślepi, jak księgi. Nie widzą, czy twoja łódź płynie, czy ty ją niesiesz po brzegu, idąc pod prąd.
Lugalbanda napisał:
zgody nie ma. Wykwalifikowany nauczyciel pełni we wszystkich tradycjach buddyjskich (a w zen w sensie szczególnym) rolę wyjątkową - większość praktyk buddyjskich jest bez nauczyciela praktycznie niemożliwa. Nauczyciel nic za praktykującego nie 'załatwi', jest jednak niezastąpionym drogowskazem, który przekazuje i ochrania nauki Buddy.

Nie widzę sprzeczności z tym, co powiedziałem. Nauczyciel jest drogowskazem, którego trudno zastąpić. Lecz drogowskazem jest ślepym, bo zawsze, gdy porozumiewa się z uczniem - czyli i wtedy, gdy obserwuje i ocenia jego postępy - jest podmiotem w relacji do podmiotu.

Powiem to może inaczej, w postaci pytania: nauczyciel ochrania nauki Buddy, ale gdzie jest Budda ochraniający tę ochronę, aby nie stała się złudna?

Lugalbanda napisał:
Do czego jednak zmierzasz?

Jak na razie, tylko do wyjaśnienia, o co chodzi w pierwszym poście.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Pią 14:51, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:04, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:

Nie widzę sprzeczności z tym, co powiedziałem. Nauczyciel jest drogowskazem, którego trudno zastąpić. Lecz drogowskazem jest ślepym, bo zawsze, gdy porozumiewa się z uczniem - czyli i wtedy, gdy obserwuje i ocenia jego postępy - jest podmiotem w relacji do podmiotu.

Gdyby rzeczywiście było to tak proste, to nie istniałyby przekazy nauk ani nikt nie mógłby potwierdzić niczyjego Oświecenie ani jego stopnia. No ale to znów tak wygląda z pozycji buddysty - z pozycji nie-buddysty masz oczywiście rację.
wujzboj napisał:

Powiem to może inaczej, w postaci pytania: nauczyciel ochrania nauki Buddy, ale gdzie jest Budda ochraniający tę ochronę, aby nie stała się złudna?

Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Na ten moment mogę udzielić najwyżej takiej:
[link widoczny dla zalogowanych]
wujzboj napisał:

Jak na razie, tylko do wyjaśnienia, o co chodzi w pierwszym poście.

Pytałem zasugerowany konstrukcją Twojego poprzedniego postu:
wujzboj napisał:
A po trzecie... Po trzecie to dopiero później, kiedy dojdziemy do porozumienia w tych kwestiach


Jeśli chodzi o kwestie 'czy agnostyk może być buddystą' odpowiem ze swej strony, że celem buddyzmu nie jest poznanie lecz opuszczenie samsary.

Pozdrawiam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:02, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wuj napisał:
Nie widzę sprzeczności z tym, co powiedziałem. Nauczyciel jest drogowskazem, którego trudno zastąpić. Lecz drogowskazem jest ślepym, bo zawsze, gdy porozumiewa się z uczniem - czyli i wtedy, gdy obserwuje i ocenia jego postępy - jest podmiotem w relacji do podmiotu.
Lugalbanda napisał:
Gdyby rzeczywiście było to tak proste, to nie istniałyby przekazy nauk ani nikt nie mógłby potwierdzić niczyjego Oświecenie ani jego stopnia. No ale to znów tak wygląda z pozycji buddysty - z pozycji nie-buddysty masz oczywiście rację.

Raczej gdyby to NIE było tak proste, to nie istniałyby przekazy nauk. A co do potwierdzenia Oświecenia... Oświecenie nie wymaga, by ktoś je potwierdzał, a wszelakie klasyfikacje są drogowskazami, które można odczytać dobrze lub źle.

Nawiasem mówiąc: załóż, proszę, że mówię z pozycji buddysty. Jak rozumiem, z takiej samej pozycji mówisz i ty?

wuj napisał:
nauczyciel ochrania nauki Buddy, ale gdzie jest Budda ochraniający tę ochronę, aby nie stała się złudna?
Lugalbanda napisał:
Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Na ten moment mogę udzielić najwyżej takiej:
[link widoczny dla zalogowanych]

To nie jest jednak odpowiedź na pytanie, gdzie jest ten Budda. Ale odpowiedź na to pytanie jest już w nim zawarta. To PYTANIE powinno wyjaśnić, jak to jest możliwe, że uczeń może nie zabłądzić, chociaż jego nauczyciel nie widzi, którędy uczeń idzie.

OK. Wyobraź sobie, że dostałeś od nieznajomego pocztę z przepisem na nieznaną ci potrawę i z prośbą, żebyś ewentualnie przesłał przepis dalej. Nieznajomy nie widzi, co przyrządzasz. Spamu każdy dostaje zaś masę. Gdzie jest więc i na czym polega gwarancja, że ktokolwiek zacznie potrawę przygotowywać? Gdzie jest i na czym polega gwarancja, że przygotuje ją i oceni sensownie? Gdzie jest i na czym polega gwarancja, że przepis nie kłamie? Gdzie jest Budda gwarantujący autentyczność przekazu?

Lugalbanda napisał:
celem buddyzmu nie jest poznanie lecz opuszczenie samsary.

Co do tego to nie ma żadnych wątpliwości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lugalbanda




Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:32, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:

Raczej gdyby to NIE było tak proste, to nie istniałyby przekazy nauk. A co do potwierdzenia Oświecenia... Oświecenie nie wymaga, by ktoś je potwierdzał, a wszelakie klasyfikacje są drogowskazami, które można odczytać dobrze lub źle.

Przekaz nauk jest gwarancją udzieloną od linii nauczycieli sięgającej do Buddy Siakjamuniego, mówiącą że dany nauczyciel naucza prawdziwej Dharmy Buddy. Można, rzecz jasna, wierzyć w prawdziwość tych linii lub nie.
wujzboj napisał:

Nawiasem mówiąc: załóż, proszę, że mówię z pozycji buddysty. Jak rozumiem, z takiej samej pozycji mówisz i ty?

Mogę tak założyć, choć zauważyłem, że deklarujesz się jako katolik więc naturalne wydawało mi się do tej pory założenie, że podchodzisz do tematu jako neutralny obserwator.
wuj napisał:

To nie jest jednak odpowiedź na pytanie, gdzie jest ten Budda.

Jest. Angielskojęzyczny artykuł na wikipedii ujmuje to bardziej wprost:
Cytat:
Briefly the doctrine says that a Buddha has three kayas or bodies: the nirmanakaya or created body which manifests in time and space; the sambhogakaya or body of mutual enjoyment which is an archetypal manifestation; and the Dharmakaya or reality body which embodies the very principle of enlightenment and knows no limits or boundaries.


wuj napisał:

Ale odpowiedź na to pytanie jest już w nim zawarta. To PYTANIE powinno wyjaśnić, jak to jest możliwe, że uczeń może nie zabłądzić, chociaż jego nauczyciel nie widzi, którędy uczeń idzie.

Wydaje mi się, że formułujesz to pytanie nieco tendencyjnie, bo zakładasz w nim, jak rozumiem, że nauczyciel 'nie widzi' gdzie podąża uczeń i potwierdza jego rozwój bądź prowadzi go 'po omacku'.
Kolejna sprawa to fakt, że Budda nie istnieje w zrozumiały dla nas sposób lecz wymyka się określeniom istnieje-nie istnieje. Dodam, iż buddyzm uznaje za błędny nie tylko pogląd nihilistyczny lecz również eternalistyczny, sugerujący istnienie jakiegoś niezmiennego pierwiastka w istotach, który niezmienny pozostaje również po śmierci.
wuj napisał:

Gdzie jest Budda gwarantujący autentyczność przekazu?

Autentyczność przekazu gwarantuje ciąg przekazów sięgający Siakjamuniego.

Doświadczenie głębokością równe temu, które osiągnął Siakjamuni nie wymagałoby potwierdzenia. Tylko takie.


Ostatnio zmieniony przez Lugalbanda dnia Pią 19:24, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:31, 26 Wrz 2008    Temat postu:

wuj napisał:
Raczej gdyby to NIE było tak proste, to nie istniałyby przekazy nauk. A co do potwierdzenia Oświecenia... Oświecenie nie wymaga, by ktoś je potwierdzał, a wszelakie klasyfikacje są drogowskazami, które można odczytać dobrze lub źle.
Lugalbanda napisał:
Przekaz nauk jest gwarancją udzieloną od linii nauczycieli sięgającej do Buddy Siakjamuniego, mówiącą że dany nauczyciel naucza prawdziwej Dharmy Buddy. Można, rzecz jasna, wierzyć w prawdziwość tych linii lub nie.

Nie chodzi o prawdziwość linii, lecz o to, że każdy nauczyciel jest podmiotem, a nie Nienarodzonym, oraz mówi do podmiotów, a nie do Nienarodzonego. Gdyby więc prawdziwość linii była tym gwarantem, można by w ogóle uznać, że zachodzi tylko przekaz interpretacji - a interpretacja może zostać zupełnie wykrzywiona już w jednym pokoleniu.

Gdzie jest więc ten Budda?

wuj napisał:
To nie jest jednak odpowiedź na pytanie, gdzie jest ten Budda.
napisał:
Jest. Angielskojęzyczny artykuł na wikipedii ujmuje to bardziej wprost:

Lugalbanda napisał:
Briefly the doctrine says that a Buddha has three kayas or bodies: the nirmanakaya or created body which manifests in time and space; the sambhogakaya or body of mutual enjoyment which is an archetypal manifestation; and the Dharmakaya or reality body which embodies the very principle of enlightenment and knows no limits or boundaries.

Chyba się nie rozumiemy. Wyobraź sobie, że jesteś moim mistrzem. Ja, żeby upewnić się, czy prawidłowo mnie nauczasz, proszę cię, abyś pokazał mi tego Buddę, który gwarantuje, że mogę zaufać twojej nauce. Gdzie jest ten Budda, Lugalbando?

Lugalbanda napisał:
zakładasz w nim, jak rozumiem, że nauczyciel 'nie widzi' gdzie podąża uczeń i potwierdza jego rozwój bądź prowadzi go 'po omacku'.

Nic nie zakładam. Nie widzisz, dokąd podążam, bo kiedy patrzysz, interpretujesz. Gdzie jest Budda gwarantujący, że interpretujesz prawidłowo?

Lugalbanda napisał:
Autentyczność przekazu gwarantuje ciąg przekazów sięgający Siakjamuniego.

Ciąg interpretacji nie może niczego gwarantować. Gdzie jest Budda gwarantujący, że są to prawidłowe interpretacje?

Lugalbanda napisał:
Doświadczenie głębokością równe temu, które osiągnął Siakjamuni nie wymagałoby potwierdzenia. Tylko takie.

A skąd to wiesz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin