Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawdziwa radość
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:55, 10 Lut 2023    Temat postu: Prawdziwa radość

Co to jest prawdziwa radość?
Czy chrześcijanie mogą żyć tak, by dążyć ku takiej postawie skoro Jezus głosił np. tak:
"Błogosławieni, którzy się smucą.."
"Błogosławieni cisi.."
"Biada wam, którzy się teraz śmiejecie.."

A może chodzi o to, że prawdziwej radości nie można osiągnąć na ziemii i jest ona obieca dopiero w kolejnym życiu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31255
Przeczytał: 91 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:45, 11 Lut 2023    Temat postu: Re: Prawdziwa radość

Kruchy04 napisał:
Co to jest prawdziwa radość?
Czy chrześcijanie mogą żyć tak, by dążyć ku takiej postawie skoro Jezus głosił np. tak:
"Błogosławieni, którzy się smucą.."
"Błogosławieni cisi.."
"Biada wam, którzy się teraz śmiejecie.."

A może chodzi o to, że prawdziwej radości nie można osiągnąć na ziemii i jest ona obieca dopiero w kolejnym życiu?

Ciekawe pytanie, ciekawy wątek.
Zgodziłbym się z Twoja diagnozą, że religia chrześcijańska kreśli obraz szczęścia, które spełni się dopiero w przyszłym życiu.
Choć można też tak traktować to przesłanie, że cierpienie, trud bólu na start życia są niezbywalne. Kto się przez nie nie "przebije", ten zwyczajnie nie wypełni misji życiowej. Ale niewykluczone jest, że można tę misję cierpienia dopełnić na Ziemi za życia. Wtedy jakieś jego lata (końcowe) człowiek przeżyłby w pokoju wewnętrznym, mając w sobie królestwo boże.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21583
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:10, 11 Lut 2023    Temat postu:

Jezus przyszedł aby pocieszać.

Czy pocieszył??

A może przyszedł aby zawalczyć Czy zawalczył. ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:26, 12 Lut 2023    Temat postu:

Artykuł do analizy.

Cytat:
O tym, dlaczego przyjemność jest podła, a radość wspaniała


- W perspektywie chrześcijańskiej jedyną drogą do radości jest czynienie tego, co wartościowe, a nie tego, co przyjemne. Radość jest zarezerwowana dla tych, którzy kierują się miłością i odpowiedzialnością, czyli którzy zapominają o sobie po to, by stać się darem dla innych. Jedynym bowiem źródłem radości jest miłość. Największą radość przeżywają ci, którzy najbardziej kochają. Właśnie dlatego radość pojawia się nie wtedy, gdy jej szukamy, lecz wtedy, gdy szukamy Boga, który kocha i który uczy kochać. Chrześcijaństwo nie obiecuje nam radości łatwej, lecz radość prawdziwą. Właśnie dlatego chrześcijaństwo prawdziwie jest religią radości - pisze ks. Marek Dziewiecki.
Ks. Marek Dziewicki - "Zwykłym językiem o niezwykłym chrześcijaństwie"

Jednym z najbardziej absurdalnych mitów na temat chrześcijaństwa jest twierdzenie, że jest to religia cierpiętnictwa, która zabrania — a przynajmniej przeszkadza — człowiekowi cieszyć się życiem doczesnym. Najbardziej skrajną wersją tego mitu jest twierdzenie, że to Bóg zsyła nam krzyże i cierpienia. Dosyć często spotykam ludzi, którzy mówią o swoim żalu do Boga za to, że — w ich przekonaniu — to właśnie Bóg zesłał im różne krzyże, na które nie zasłużyli, na przykład śmierć kogoś bliskiego, nieuleczalną chorobę, tragiczny wypadek czy inne nieszczęścia.

Powyższy mit jest absurdalny z tego oczywistego powodu, że chrześcijaństwo to religia radości. Syn Boży przyszedł do nas nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, ale po to, by Jego radość w nas była i by radość nasza była pełna (por. J 15, 11). Chrześcijaństwo głosi światu, że Bóg nie tylko jest miłością, ale że Bóg jest też radością. A być radością to coś nieskończenie więcej niż tylko przeżywać radość. Boża radość to nie chwilowy nastrój, ale sposób istnienia tych, którzy trwają w miłości. Bóg przynosi nam radość właśnie dlatego, że przynosi nam miłość, która jest jedynym źródłem radości.

Chrześcijaństwo przypomina światu o tym, że Bóg nie jest krzyżem. Krzyż wymyślili ludzie, którzy mieli władzę, i to ci ludzie, którzy uważali siebie za cywilizowanych. Bóg, który jest miłością i radością, zaskoczył nas zupełnie, gdyż ukochał nas aż do tego stopnia, że nie tylko przyjął ludzkie ciało, ale też ludzki krzyż: symbol zbrodni, hańby i okrucieństwa. Pozwolił przybić się do krzyża nie dlatego, że pragnął cierpieć, lecz wyłącznie dlatego, że pragnął nauczyć nas kochać. Bóg świetnie wie o tym, że kto kocha, ten ma radość, jakiej ten świat ani mu dać, ani zabrać nie może. To nie Bóg zsyła człowiekowi krzyże i cierpienia, lecz to człowiek skazuje Boga na krzyż! W świetle tego faktu podwójnie błędne jest „pobożne” powiedzenie, że kogo Bóg kocha, temu krzyże zsyła. To krótkie powiedzenie zawiera w sobie aż dwie herezje, czyli dwa twierdzenia sprzeczne z Pismem Świętym: że Bóg nie wszystkich ludzi kocha i że tym, których kocha, zsyła cierpienie. Tymczasem chrześcijaństwo z niezachwianą pewnością głosi prawdę o tym, że Bóg kocha wszystkich i że nikomu nie zsyła ani zawinionego, ani niezawinionego cierpienia. Jedyne, co Bóg nam zsyła, to swojego Syna, czyli pełną Prawdę i nieodwołalną Miłość.

Wielu ludzi — także wśród chrześcijan — stawia następujące pytanie: skoro to nie Bóg zsyła ludziom krzyże, to dlaczego cierpimy i skąd się bierze niewinne cierpienie? Pytanie to jest całkiem zasadne i nurtuje ono ludzi wszystkich czasów i każdego pokolenia. Odpowiedź, jakiej na to pytanie udziela chrześcijaństwo, jest konkretna i jednoznaczna: głównym źródłem cierpienia na Ziemi jest człowiek. Nasze cierpienie bywa po pierwsze ceną za miłość: za miłość małżeńską, rodzicielską, kapłańską, za miłość odpowiedzialnego wychowawcy i wiernego przyjaciela, za miłość patrioty i człowieka sprawiedliwego, za miłość człowieka, który wprowadza pokój, który przebacza, który kocha nawet nieprzyjaciół, który staje się dla innych ludzi bezinteresownym darem z samego siebie, który kocha tak, jak Chrystus nas pierwszy pokochał. W każdym z tych przypadków cierpienie jest ceną za naśladowanie Chrystusa i nawet wtedy, gdy wprowadza nas na drogę krzyżową, to nasze życie nie przestaje być drogą błogosławieństwa. Cena za miłość bywa szczególnie bolesna wtedy, gdy kochamy tych, którzy nas nie kochają i których trudno kochać.

Po drugie cierpienie bywa ceną za nasz grzech. Tak było w przypadku syna marnotrawnego z przypowieści Jezusa. Ów syn sam sobie zsyłał cierpienia jako nieuchronny skutek popełnianych przez siebie błędów. Cierpienie, którego doświadczamy na skutek popełnianego przez nas zła, jest nam potrzebne po to, byśmy mogli się zastanowić i zmienić dotychczasowy sposób życia. Niestety, nie wszyscy wyciągają wnioski z cierpienia, które sami sobie zadają. Wtedy cierpienie zaczyna być dramatycznie bolesne jak w przypadku alkoholizmu, narkomanii, przestępczości, zdrad małżeńskich, rozwodów, zabijania nienarodzonych czy ludobójstwa.

Po trzecie cierpienie bywa czasami ceną za naszą naiwność. Dzieje się tak wtedy, gdy pozwalamy się krzywdzić przez innych ludzi. Gdy cierpimy dlatego, że kochamy, to warto płacić taką cenę, gdyż radość jest wtedy większa. Gdy cierpimy dlatego, że błądzimy, to cierpienie daje nam szansę na refl eksję, mobilizację i nawrócenie. Gdy natomiast cierpimy dlatego, że pozwalamy się krzywdzić, to takie cierpienie w niczym nam nie pomaga i powinno nas ono mobilizować do przezwyciężenia własnej naiwności czy własnego poczucia bezradności wobec naszego krzywdziciela.

Po czwarte bywa i tak, że cierpimy zupełnie bez udziału naszej winy, na przykład na skutek jakiejś nieuleczalnej — i niezawinionej przez nas! — choroby albo na skutek jakiegoś kataklizmu przyrody, choćby z powodu powodzi, która zniszczyła nam cały dobytek. W takim przypadku cierpienie pozostaje tajemnicą, ale i wtedy możemy być całkowicie pewni, że to nie Bóg zesłał nam takie doświadczenie i że to nie On winien jest naszego cierpienia. Zwykle za niewinnym cierpieniem jednego człowieka kryje się wina drugiego człowieka. W takich przypadkach najczęściej zdajemy sobie z tego sprawę, mimo to wolimy atakować niewinnego Boga niż naszego rzeczywistego krzywdziciela. W głębi serca wiemy bowiem, iż Bóg nigy nie zrobi nam krzywdy, a krzywdziciel może skrzywdzić nas ponownie wtedy, gdy powiemy mu o złu, które nam wyrządził, albo gdy upomnimy się o zadośćuczynienie.

W kontekście niewinnego cierpienia pojawia się poważna wątpliwość: skoro Bóg nie chroni nas przed niewinnym cierpieniem, to albo nas nie kocha, albo nie jest wszechmocny. Na tak postawiony problem chrześcijaństwo odpowiada stanowczo: Bóg kocha nas i jest wszechmocny, jednak używa swej wszechmocy jedynie na sposób miłości. A to znaczy, że nie steruje „ręcznie” naszym losem na sposób wprawdzie życzliwego, ale dyktatora. Oczywiście Bóg mógłby użyć swej wszechmocy po to, by nie pozwolić jakiemuś bandycie, aby mnie uderzył, czy sprawić, by pijany kierowca na mnie nie najechał samochodem. Gdyby jednak Bóg to czynił, wtedy sterowałby światem w taki sposób, że stalibyśmy się jedynie marionetkami w Jego ręku. Musiałby odbierać wolność nie tylko innym ludziom, ale również mnie, gdyż przecież mnie też zdarza się, że — świadomie czy niechcący — zadaję cierpienie innym niewinnym ludziom. I to najczęściej tym, których najbardziej kocham.

Bóg nie steruje światem ręcznie, ale też nie pozostaje obojętny na nasze cierpienie. Czyni wszystko, byśmy ustrzegli się cierpienia. Daje nam przykazania, które chronią nas przed krzywdą i cierpieniem. Wskazuje nam optymalną drogę życia, a zatem życie w miłości i prawdzie, właśnie po to, byśmy już tu, na ziemi, żyli długo i szczęśliwie. Więcej jednak uczynić już nie może, jeśli ma naprawdę szanować naszą wolność i naszą godność osoby. Skoro chrześcijaństwo jest religią radości i skoro Bóg czyni wszystko, aby nasza radość była pełna, to w takim razie dlaczego w chrześcijaństwie tak ważny jest krzyż — symbol straszliwego cierpienia? Otóż symbolem chrześcijaństwa nie jest jakikolwiek krzyż, a wyłącznie krzyż Chrystusa, gdyż krzyż ten — i tylko ten! — stał się miejscem szczególnego objawienia nieodwołalnej miłości Boga do człowieka. Zbawienie nie przyszło przez krzyż. Czasem używamy wprawdzie w chrześcijaństwie tego sformułowania, ale jest ono jedynie skrótem myślowym. Zbawienie przyszło nie przez krzyż, ale przez miłość niewinnego Boga-Człowieka, którego grzeszny człowiek przybił do krzyża.

Odtąd krzyż jest wyrazem tajemnicy, która jest większa niż sam krzyż. A jednocześnie pozostaje on znakiem niepokojącym, bo dla nas ambiwalentnym. Krzyż Chrystusa nie jest przecież tym samym co krzyż złoczyńców, którzy razem z Nim zostali ukrzyżowani. Święty Paweł miał świadomość tego, że ukrzyżowany Chrystus przez jednych ludzi będzie uznany za głupstwo, a przez innych — za zgorszenie. Krzyżem Chrystusa gorszą się ci, którzy marzą o przemocy miłości, czyli o zwycięstwie dobra nad złem kosztem wolności i godności człowieka. Bóg tak „kochający” rzeczywiście nigdy by się nie pozwolił ukrzyżować. Ale też nie byłby Bogiem, który jest miłością. Z kolei krzyż Chrystusa uważają za głupstwo ci, którzy lekceważą miłość Boga do człowieka. Oni szydzą z Ukrzyżowanego, gdyż są wyznawcami znacznie mniejszej „miłości”. Głoszą „miłość” na miarę ich własnego serca oraz ich własnych aspiracji, a zatem „miłość” niewierną i wygodną, która w rzeczywistości jest ich zamaskowanym egoizmem.

Chrześcijaństwo jest religią twardego realizmu. Nie ukrywa przed wyznawcami Chrystusa tego, że w realiach doczesności nikt z nas nie uniknie cierpienia. Jednocześnie chrześcijaństwo przypomina nam o tym, że cierpienie nigdy nie może być celem ani sensem naszego życia. Może być jedynie ceną za coś większego od cierpienia. Prawdę tę ilustruje sytuacja sportowca, który podejmuje wielki wysiłek fi zyczny i narzuca sobie żelazną dyscyplinę. Nie czyni jednak tego dlatego, że tęskni za cierpieniem, lecz wyłącznie dlatego, że ma nadzieję na zwycięstwo w zawodach. Pokonując ból i zmęczenie, już w czasie wyczerpującego treningu cieszy się perspektywą przyszłego zwycięstwa nad samym sobą i nad własnymi ograniczeniami. U zawodnika, który pierwszy wbiega na metę, grymas bólu przemienia się w uśmiech zwycięstwa.

Chrześcijaństwo nie tylko tajemnicę cierpienia wyjaśnia nam w realistyczny sposób. W równie realistyczny sposób ukazuje nam ono drogę do trwałej i niezawodnej radości. Każdy z nas marzy o trwaniu w radości, gdyż życie w smutku i cierpieniu staje się bolesnym ciężarem. Mamy też drugie marzenie: pragniemy osiągnąć radość w łatwy sposób. To drugie marzenie jest niebezpieczne, gdyż może prowadzić do tego, że pomylimy radość z przyjemnością, a to oddali nas od szczęścia. Mamy też trzecie pragnienie: chcemy zagwarantować sobie radość własną mocą, tak jak możemy zapewnić sobie na przykład wykształcenie czy emeryturę.

Chrześcijaństwo jest drogą do niezawodnej radości i dlatego uczy nas odróżniać radość od przyjemności. Kto bowiem myli radość z przyjemnością, ten popełnia tak wielki błąd, jakby mylił życie ze śmiercią. Przyjemność jest osiągalna dla wszystkich ludzi, a radość jest osiągalna tylko dla niektórych. Aby doznać chwili przyjemności, wystarczy się najeść, wyspać albo zaspokoić jakiś popęd. Do takich zachowań zdolny jest każdy człowiek. Przyjemność jest zatem pospolita, a radość — arystokratyczna. Druga różnica polega na tym, że przyjemność można osiągnąć wprost. Wystarczy sięgnąć po smaczną potrawę czy zostać przytulonym przez kogoś, kto nas kocha, aby natychmiast doświadczyć chwili przyjemności. Tymczasem radość nie jest osiągalna wprost. Jest konsekwencją szlachetnego życia opartego na miłości, prawdzie i odpowiedzialności. Z tego właśnie względu ktoś, kto szuka radości, ten jej nie znajdzie, gdyż skupia się wtedy na własnych potrzebach, a tym samym staje się niezdolnym do tego, by kochać i by stawiać sobie wysokie wymagania. Natomiast człowiek, który wymaga od siebie szlachetnego postępowania, odkrywa ku swojemu zaskoczeniu, że doświadcza coraz większej radości.

Trzecia różnica polega na tym, że przyjemność jest krótkotrwała, jak na przykład poczucie sytości po posiłku. Co więcej, szukanie przyjemności za wszelką cenę prowadzi do przykrych doznań, a nawet do życiowych tragedii. Przykładem są ludzie, którzy dla chwili przyjemności seksualnej zdradzają małżonka i łamią własną przysięgę albo popadają w jakąś śmiertelną chorobę. Podobnie ci, którzy dla chwili przyjemności nadużywają alkoholu czy sięgają po narkotyk, doznają dramatycznego cierpienia i wchodzą na drogę stopniowej agonii. Tymczasem radość życia jest trwała. Nie opuszcza nas nawet wtedy, gdy przeżywamy trudności, niepokoje czy bolesne nastroje.

Czwarta różnica płynie z faktu, że szukając przyjemności, zawężamy nasze pragnienia i aspiracje, tymczasem człowiek radosny potrafi ochronić w sobie najpiękniejsze aspiracje, pragnienia i ideały. Chrześcijaństwo przypomina nam o tym, że ludzie, którzy nie szukają w życiu niczego więcej, lecz tylko przyjemności, znajdują się w rozpaczliwej sytuacji. Jest przecież wyrazem rozpaczy to, że człowiek nie ma większych aspiracji niż zaspokojenie potrzeb cielesnych czy rozładowanie popędu. Początkowo taki człowiek nie zdaje sobie sprawy z własnego położenia i z własnej rozpaczy. Jednak z każdym dniem staje się coraz bardziej powierzchowny, egoistyczny i zniewolony. Nie potrafi już mądrze myśleć ani dojrzale kochać. Doświadcza coraz większego rozgoryczenia i — zamiast radości — odczuwa coraz bardziej dotkliwą pustkę.

W perspektywie chrześcijańskiej jedyną drogą do radości jest czynienie tego, co wartościowe, a nie tego, co przyjemne. Radość jest zarezerwowana dla tych, którzy kierują się miłością i odpowiedzialnością, czyli którzy zapominają o sobie po to, by stać się darem dla innych. Jedynym bowiem źródłem radości jest miłość. Największą radość przeżywają ci, którzy najbardziej kochają. Właśnie dlatego radość pojawia się nie wtedy, gdy jej szukamy, lecz wtedy, gdy szukamy Boga, który kocha i który uczy kochać. Chrześcijaństwo nie obiecuje nam radości łatwej, lecz radość prawdziwą. Właśnie dlatego chrześcijaństwo prawdziwie jest religią radości.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Nie 21:37, 12 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 40 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:54, 12 Lut 2023    Temat postu:

Wreszcie jakiś ludzki temat Kruchego, nie atakujący Boga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:04, 12 Lut 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Wreszcie jakiś ludzki temat Kruchego, nie atakujący Boga


Przesadzasz.
Poza tym, to co Ty odbierasz jako "atak" to ja widzę jako normalną dyskusję na temat zasadności jakichś konceptów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 40 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:06, 12 Lut 2023    Temat postu:

Tak odbieram np. twój stosunek do fragmentu z "Adwokata diabła"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:13, 12 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Andy72 napisał:
Wreszcie jakiś ludzki temat Kruchego, nie atakujący Boga


Przesadzasz.
Poza tym, to co Ty odbierasz jako "atak" to ja widzę jako normalną dyskusję na temat zasadności jakichś konceptów.


Przy czym od lat nie jesteś w stanie podać żadnych kryteriów oceny zasadności czegokolwiek. Tak sobie tylko pleciesz bez celu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:38, 12 Lut 2023    Temat postu:

Cytat:
W perspektywie chrześcijańskiej jedyną drogą do radości jest czynienie tego, co wartościowe, a nie tego, co przyjemne. Radość jest zarezerwowana dla tych, którzy kierują się miłością i odpowiedzialnością, czyli którzy zapominają o sobie po to, by stać się darem dla innych. Jedynym bowiem źródłem radości jest miłość. Największą radość przeżywają ci, którzy najbardziej kochają. Właśnie dlatego radość pojawia się nie wtedy, gdy jej szukamy, lecz wtedy, gdy szukamy Boga, który kocha i który uczy kochać. Chrześcijaństwo nie obiecuje nam radości łatwej, lecz radość prawdziwą. Właśnie dlatego chrześcijaństwo prawdziwie jest religią radości


Przyjemność potraktowana została jako przeszkoda w drodze do radości. Ale czy nie jest tak, że wszystko tu i tak sprowadza się do przyjemności? Dlaczego chcemy dążyć do radości? Bo to jest przyjemne. Kochać kogoś też wiąże się z przyjemnością. Przyjemność jest wartością więc nie ma sensu wyrzucanie jej poza nawias wartości.

Cytat:
Jednym z najbardziej absurdalnych mitów na temat chrześcijaństwa jest twierdzenie, że jest to religia cierpiętnictwa, która zabrania — a przynajmniej przeszkadza — człowiekowi cieszyć się życiem doczesnym.


Chciałbym zobaczyć chociaż jeden cytat, gdzie Jezus nauczał, aby cieszyć się życiem doczesnym, aby się rozwijać, kształcić, podążać za pasjami itd. Nie, Jezus naucza w NT, aby nienawidzić swojego życia.

Cytat:
Najbardziej skrajną wersją tego mitu jest twierdzenie, że to Bóg zsyła nam krzyże i cierpienia. Dosyć często spotykam ludzi, którzy mówią o swoim żalu do Boga za to, że — w ich przekonaniu — to właśnie Bóg zesłał im różne krzyże, na które nie zasłużyli, na przykład śmierć kogoś bliskiego, nieuleczalną chorobę, tragiczny wypadek czy inne nieszczęścia.


Są pewne wersety w Biblii, które właśnie wskazują na Boga jako tego odpowiedzialnego za wszystko, co się przydarza w życiu człowieka.
Np.
Pan kieruje krokami człowieka. Księga Przysłów 20,24.

Pan zaś odrzekł: «Kto dał człowiekowi usta? Kto czyni go niemym albo głuchym, widzącym albo niewidomym, czyż nie Ja, Pan? Wj 4,11.

Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam Pwt 32,39.

Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko. Iż 45,7.

Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście? Lm 3, 38.

Itd.

Więc dlaczego ten ksiądz uważa, że to jest mit, że "Bóg zsyła nam krzyże i cierpienia"?
Generalnie chrześcijanie bardzo różnią się w swoich interpretacjach.

Nie wiadomo jak problem rozstrzygnąć i nie wiadomo nawet po, co mielibyśmy go rozstrzygać.
Generalnie takie rozmyślania, co jest prawdą na temat Boga mogą prowadzić do przygnębienia, frustracji, lęków itd., bo człowiek nie jest wstanie tego rozstrzygnąć, a odczuwać może niepokój, że ktoś inny może mieć rację.

Cytat:
Powyższy mit jest absurdalny z tego oczywistego powodu, że chrześcijaństwo to religia radości. Syn Boży przyszedł do nas nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, ale po to, by Jego radość w nas była i by radość nasza była pełna (por. J 15, 11). Chrześcijaństwo głosi światu, że Bóg nie tylko jest miłością, ale że Bóg jest też radością. A być radością to coś nieskończenie więcej niż tylko przeżywać radość. Boża radość to nie chwilowy nastrój, ale sposób istnienia tych, którzy trwają w miłości. Bóg przynosi nam radość właśnie dlatego, że przynosi nam miłość, która jest jedynym źródłem radości.


Kupa nic nie znaczącej teorii. Jak to wygląda w praktyce to o czym tu jest wyżej? Jak się tego wszystkiego doświadcza?

Cytat:
Chrześcijaństwo przypomina światu o tym, że Bóg nie jest krzyżem. Krzyż wymyślili ludzie, którzy mieli władzę, i to ci ludzie, którzy uważali siebie za cywilizowanych. Bóg, który jest miłością i radością, zaskoczył nas zupełnie, gdyż ukochał nas aż do tego stopnia, że nie tylko przyjął ludzkie ciało, ale też ludzki krzyż: symbol zbrodni, hańby i okrucieństwa. Pozwolił przybić się do krzyża nie dlatego, że pragnął cierpieć, lecz wyłącznie dlatego, że pragnął nauczyć nas kochać.


Żebym mógł uznać, że to jest dowód na to, że Bóg "nas ukochał" to musiałoby być zrozumiale, dlaczego wcielenie i śmierć na krzyżu jest czymś ważnym, co mi to daje, że Bóg się pojawił w postaci człowieka i dał się zabić?

Cytat:
W kontekście niewinnego cierpienia pojawia się poważna wątpliwość: skoro Bóg nie chroni nas przed niewinnym cierpieniem, to albo nas nie kocha, albo nie jest wszechmocny. Na tak postawiony problem chrześcijaństwo odpowiada stanowczo: Bóg kocha nas i jest wszechmocny, jednak używa swej wszechmocy jedynie na sposób miłości. A to znaczy, że nie steruje „ręcznie” naszym losem na sposób wprawdzie życzliwego, ale dyktatora. Oczywiście Bóg mógłby użyć swej wszechmocy po to, by nie pozwolić jakiemuś bandycie, aby mnie uderzył, czy sprawić, by pijany kierowca na mnie nie najechał samochodem. Gdyby jednak Bóg to czynił, wtedy sterowałby światem w taki sposób, że stalibyśmy się jedynie marionetkami w Jego ręku. Musiałby odbierać wolność nie tylko innym ludziom, ale również mnie, gdyż przecież mnie też zdarza się, że — świadomie czy niechcący — zadaję cierpienie innym niewinnym ludziom. I to najczęściej tym, których najbardziej kocham.


To zasługuje chyba na osobny temat. Ciekawa sprawa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 40 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:46, 12 Lut 2023    Temat postu:

Na osi przyjemność - radość
z jednej strony mamy jednosekundowy orgazm,
z drugiej sens, smak całego życia:
„Życie jest jak uczta. Jestem już przy serach, a zapewniam was, że one także są wyborne.“ — Jan XXIII
(We Włoszech sery podawane są na końcu posiłku.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:02, 12 Lut 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Wreszcie jakiś ludzki temat Kruchego, nie atakujący Boga


Przecież to tylko wstęp do ataku na Boga i pretekst do kolejnych bluźnierstw. Jaki ty naiwny. Na razie on atakuje Boga. Potem Bóg zaatakuje jego:

"Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego" (Hbr 10,31)

Kruchy04 napisał:
Są pewne wersety w Biblii, które właśnie wskazują na Boga jako tego odpowiedzialnego za wszystko, co się przydarza w życiu człowieka.
Np.
Pan kieruje krokami człowieka. Księga Przysłów 20,24.

Pan zaś odrzekł: «Kto dał człowiekowi usta? Kto czyni go niemym albo głuchym, widzącym albo niewidomym, czyż nie Ja, Pan? Wj 4,11.

Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam Pwt 32,39.

Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko. Iż 45,7.

Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście? Lm 3, 38.

Itd.


Czytanie Biblii po jehowicku, czyli absolutyzowanie każdego zdania. To takie typowe dla wszystkich sekciarzy


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 22:07, 12 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 40 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:07, 12 Lut 2023    Temat postu:

Zazwyczaj atakował Boga w pierwszym poście otwierającym wątek,
tutaj można jeszcze pogadać,
to nie naiwność, raczej pochwała i zachęta do nie bluźnienia,
choć może to mała manipulacja z mojej strony :oops:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21583
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:05, 13 Lut 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Zazwyczaj atakował Boga w pierwszym poście otwierającym wątek,
tutaj można jeszcze pogadać,
to nie naiwność, raczej pochwała i zachęta do nie bluźnienia,
choć może to mała manipulacja z mojej strony :oops:


Co powinni robić ateiści na forach? Najlepsza odpowiedź: powinno ich nie być. :wink: :)
Andy co powinni pisać ateiści aby teiści byli zadowoleni?
Wielu poetów, pisarzy "atakowało" Boga jako twórcę świata na ktorym jest zło.

Znany wszystkim Tadeusz Różewicz:
Niewiara głęboka jak wiara
„Oczywiście jestem niewierzący, niepraktykujący” – przyznawał Różewicz[7], ale to jeszcze nie powód, by nazwać go ateistą. Było to miano, które sam poeta stanowczo odrzucał. W wierszu „jest taki pomnik” poeta przedstawia się, w rozmowie z „Dobrym Papieżem Janem XXIII”, jako Tadeusz Juda z Radomska, „o którym mówią/ że jest «ateistą»”, co Różewicz kwituje pytaniem retorycznym skierowanym: „jaki tam ze mnie ateista”. A w jednym z ostatnich swoich wierszy („*** obraz na ścianie”) przyznaje:

myślę od pięćdziesięciu lat
o wierszu
„przebudzenie ateisty”
nie cierpię tego słowa
przecież to nie ma sensu

Autor „Ocalonego” wyraźnie chce się odciąć od pojęcia ateisty, ma bowiem świadomość, że jest ono w polskim dyskursie religijnym bardzo silnie nacechowane. Przez całe dziesięciolecia słowo „ateista” było synonimem komunisty i wroga Kościoła (taka postawa określana była często także mianem bezbożnictwa). Ateizm Różewicza nie jest tego typu. To nie jest jakieś programowe bycie bez Boga. Nie jest to również odrzucenie wiary i Kościoła, które motywowane byłoby względami ideowymi. W przypadku poety ateizm oznacza nie zanegowanie wiary, lecz – jak później zobaczymy – jej utratę. Ten proces nie dokonuje się poprzez wyjście z obszaru religijnego doświadczenia, poprzez wykroczenie poza „kredowe koło / pełne ciemności i światła / zamknięte doskonałe”[8]. Tym kołem jest życie, o którym autor mówi, że „to ostatni Bóg, który nie umarł”. Nie można wyjść poza problem Boga tak, jak nie można wyjść poza życie i przyjąć wobec niego neutralną i obojętną postawę. Koniec cytatu. "Wieź"

Istnieje mniemanie, że ateista i teista muszą być do siebie wrogo nastawieni. Ja myślę, że tak być nie musi.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 4:16, 13 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:48, 15 Lut 2023    Temat postu: Re: Prawdziwa radość

Kruchy04 napisał:
Co to jest prawdziwa radość?


U ciebie jest to bardzo precyzyjnie określone: siusiu, kupka, papu i kopulacja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:46, 16 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zgodziłbym się z Twoja diagnozą, że religia chrześcijańska kreśli obraz szczęścia, które spełni się dopiero w przyszłym życiu.


Czasem się zastanawiam, czy gdyby wszyscy ludzie na ziemi jednomyślnie i uczciwie (najlepiej w tym samym czasie) zaczęli prosić Boga, aby się ujawnił, bo wszyscy jednomyślnie zgadzają się, żeby już skończyła się ziemska pielgrzymka, i żeby już to Jego królestwo przyszło, to ciekawe, czy by się Bóg pokazał. :)

Wracając do tematu..
Każda religia coś tam kreśli, coś obiecuje, czymś stara się zachęcić. Musi być jakaś nagroda inaczej komu chciałoby się wierzyć? To są proste mechanizmy, które ateiści już dobrze rozgryźli.
Pytanie, ile trzeba energii, poświęcenia jeszcze trzeba od siebie dać, aby tę wiarę w sobie przez całe życie podtrzymywać.

Dlaczego po tej drugiej stronie już miałoby być wieczne szczęście? Że niby umieramy i pstryk już jesteśmy w krainie miodem płynącej? Ludzie z tego świata odchodzą o bardzo różnej osobowości, zakładam, że większość z bardzo pogmatwaną emocjonalnie oraz psychicznie osobowością. Skoro tu nie potrafimy być dla siebie dobrzy to dlaczego miałoby to się zmienić w jakimś niebie?

Cytat:
Choć można też tak traktować to przesłanie, że cierpienie, trud bólu na start życia są niezbywalne.


Np. po to, aby stać się jeszcze gorszym człowiekiem niż wtedy, gdyby tego cierpienia i trudu nie było? Chyba możemy spokojnie założyć, że są ludzie, którzy dociśnięci cierpieniem i bólem ich osobowość zmienia się na gorsze i np. potrafią tylko krzywdzić innych. Twój Bóg wymyślił ten świat, aby człowiek stał się lepszym, mądrzejszym, dojrzalszym, tak? No to słabo to wychodzi.

Cytat:
Kto się przez nie nie "przebije", ten zwyczajnie nie wypełni misji życiowej.


Czy, ktoś pytał mi się o zdanie, czy ja chcę brać udział w jakiejś misji życiowej? Każdy z nas wtrącony jest tu na siłę, w jakąś dziwną i niezrozumiała grę, której zasady rozumie chyba tylko Stwórca. To znaczy on WIE, co i jak, a my możemy tylko ślepo WIERZYĆ, że to chodzi o to i tamto. I tak jest, co religia to inny wymysł na temat tego, po co nas stworzył Bóg, choć podobieństwa też będą.

Cytat:
Wtedy jakieś jego lata (końcowe) człowiek przeżyłby w pokoju wewnętrznym, mając w sobie królestwo boże.


A to, to do czego potrzebne? Ja bym wolał mieć w sobie dużo sił i witalności, i żeby człowieka nic na starość nie łupało. No bo, co Ci po tym, że będziesz mieć w sobie "królestwo boże"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21583
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:40, 16 Lut 2023    Temat postu:

Królestwo Boże mozesz Kruchy traktować jak metaforę spokoju ducha.
Starości nie unikniesz i nie przewidzisz jaka będzie.
Jezus zamienił wodę w wino. Nie widzę go jako cierpiętnika.
Ukrzyżowali go. Nie on pierwszy i nie ostatni.

Ale dla chrześcijan jest Bogiem.

Jesli nie jesteś chrześcijaninem, nie musisz przyjmowac tej nowiny.

Ale czuję, że coś Ciebie nurtuje...(?)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:29, 16 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
No to słabo to wychodzi


Słabo to wychodzą twoje próby mądrzenia się, że urządziłbyś świat lepiej od Boga. Jedyne co jak do tej pory wymyśliłeś to utopijne światy w stylu maszyny Nozicka, w których to światach w zasadzie nie następuje żaden rozwój jednostki. Pouczając Boga, z zewnątrz przedstawiasz komiczny obraz mrówki, która próbuje pouczać Newtona w kwestii równań różniczkowych

PS Michał ci nie odpisze bo on regularnie przegapia wpisy na forum kierowane do niego, gubi się


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 10:32, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31255
Przeczytał: 91 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:41, 16 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Zgodziłbym się z Twoja diagnozą, że religia chrześcijańska kreśli obraz szczęścia, które spełni się dopiero w przyszłym życiu.


Czasem się zastanawiam, czy gdyby wszyscy ludzie na ziemi jednomyślnie i uczciwie (najlepiej w tym samym czasie) zaczęli prosić Boga, aby się ujawnił, bo wszyscy jednomyślnie zgadzają się, żeby już skończyła się ziemska pielgrzymka, i żeby już to Jego królestwo przyszło, to ciekawe, czy by się Bóg pokazał. :)

Wracając do tematu..
Każda religia coś tam kreśli, coś obiecuje, czymś stara się zachęcić. Musi być jakaś nagroda inaczej komu chciałoby się wierzyć? To są proste mechanizmy, które ateiści już dobrze rozgryźli.
Pytanie, ile trzeba energii, poświęcenia jeszcze trzeba od siebie dać, aby tę wiarę w sobie przez całe życie podtrzymywać.

Dlaczego po tej drugiej stronie już miałoby być wieczne szczęście? Że niby umieramy i pstryk już jesteśmy w krainie miodem płynącej? Ludzie z tego świata odchodzą o bardzo różnej osobowości, zakładam, że większość z bardzo pogmatwaną emocjonalnie oraz psychicznie osobowością. Skoro tu nie potrafimy być dla siebie dobrzy to dlaczego miałoby to się zmienić w jakimś niebie?

Trochę podzielam z Tobą te wątpliwości. Sam sobie to pytanie zadaję.
Ale jednocześnie mam świadomość, że i tak nie widzę innej drogi, jak owo przebicie się naszej osobowości ku świadomości, właśnie poprzez te zmagania z twardą materią świata.
Nie na wszystko mam odpowiedź. I to jest ten przypadek, w którym nie wiem, jak to miałoby być. To jest też ten przypadek, w którym dochodzę do wniosku, że jednak katolicka teologia jest niekompletna, że brakuje tu kluczowych informacji na temat tego, jak Bóg miałby sobie poradzić z duszami mocno pogubionymi. Nie wiem, jak sobie Bóg z tym poradzi, czasem mam wrażenie, że nikt nie da sobie z tym rady...
Wtedy jednak mówię sobie: to, że nie znam rozwiązania, nie oznacza, iż mogę orzekać, iż tego rozwiązania nie zna świadomość przewyższająca mnie w sposób, którego nawet nie jestem w stanie określić. Ostatecznie wierzę, że Bóg da sobie radę także i z (niejednym) tym, co ja bym już skreślił jako niemożliwe.

Kruchy04 napisał:
Wracając do tematu..
Każda religia coś tam kreśli, coś obiecuje, czymś stara się zachęcić. Musi być jakaś nagroda inaczej komu chciałoby się wierzyć? To są proste mechanizmy, które ateiści już dobrze rozgryźli.
Pytanie, ile trzeba energii, poświęcenia jeszcze trzeba od siebie dać, aby tę wiarę w sobie przez całe życie podtrzymywać.

Ciekawy problem poruszyłeś - podtrzymywania wiary (i energii w tym kontekście). Rozumiem, że pytasz bardziej retorycznie, nie oczekując ode mnie odpowiedzi. A ja zgadzam się, że problem jest.
Jedyne co tu mogę podać jako swoje stanowisko to chyba to, że uważam, iż każdy przypadek jest indywidualny. Nie ma tu jednego sposobu na potraktowanie wszystkich wiar. Wręcz chyba niektóre wiary powinny upaść, nie powinny być już "podtrzymywane" (nie twierdzę tu: które), bo to nie miałoby sensu. Może właśnie o to chodzi, aby upadły bezsensowne wiary, a wzmocniły się te sensowne.

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Kto się przez nie nie "przebije", ten zwyczajnie nie wypełni misji życiowej.


Czy, ktoś pytał mi się o zdanie, czy ja chcę brać udział w jakiejś misji życiowej? Każdy z nas wtrącony jest tu na siłę, w jakąś dziwną i niezrozumiała grę, której zasady rozumie chyba tylko Stwórca. To znaczy on WIE, co i jak, a my możemy tylko ślepo WIERZYĆ, że to chodzi o to i tamto. I tak jest, co religia to inny wymysł na temat tego, po co nas stworzył Bóg, choć podobieństwa też będą.

Gdzieś kiedyś się spotkałem z określeniem: gdy już spotkasz się z Bogiem, gdy opadną liczne zasłony aktualnego świata, to ZROZUMIESZ.
Nie uważam, aby warto było ślepo wierzyć. Wręcz jestem przeciw ślepej postaci wiary.
Trochę o tym pisałem tu: http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/wiary-silna-slepa-udawana,22503.html

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Wtedy jakieś jego lata (końcowe) człowiek przeżyłby w pokoju wewnętrznym, mając w sobie królestwo boże.


A to, to do czego potrzebne? Ja bym wolał mieć w sobie dużo sił i witalności, i żeby człowieka nic na starość nie łupało. No bo, co Ci po tym, że będziesz mieć w sobie "królestwo boże"?

Też bym wolał mieć siłę i witalność. Ale też jestem przekonany, że "królestwo boże" jest tu lepszą opcją. Mając je, całe to łupanie to drobiazg. A bez niego, nawet w pełnej witalności i w silach, będzie co najwyżej znośnie. Ja tam stawiam na królestwo boże.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:46, 17 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Gdzieś kiedyś się spotkałem z określeniem: gdy już spotkasz się z Bogiem, gdy opadną liczne zasłony aktualnego świata, to ZROZUMIESZ.


spotkanie z Bogiem, heh.
Totalnie sobie tego nie potrafię wyobrazić.
A nawet jeśli zrozumiem, to czy to oznacza, że Go polubię, zaufam? Bóg podobno jest miłością, ale miłość ma sens tylko w kontekście relacji. Ja nie mam z Nim relacji.
Jak mam zaufać komuś nieskończenie potężniejszemu ode mnie? Skąd mam pewność, że nie zostanę ogłupiony przyjemnymi doznaniami, aby poczuć się wspaniale w spotkaniu Boga? W tej układance nie będzie mnie, bo za co ja mam kochać Boga? Co ja mam z Nim wspólnego? Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli..
Bez sensu. Głupie pytania. Nie odpowiadaj mi na nie.

Michał, za dużo z tym Bogiem jest problemów. Pytania gonią pytania, a odpowiedzi nie ma na czym budować. Na tę chwilę nauka nie daje żadnych pozytywnych przesłanek, że będzie jakieś "spotkanie", i że w ogóle jest jakaś dalsza egzystencja. Biorąc to pod uwagę plus wiele argumentów na nieistnienie Boga, można spokojnie przyjąć, że gadamy o niczym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:28, 17 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Gdzieś kiedyś się spotkałem z określeniem: gdy już spotkasz się z Bogiem, gdy opadną liczne zasłony aktualnego świata, to ZROZUMIESZ.


spotkanie z Bogiem, heh.
Totalnie sobie tego nie potrafię wyobrazić.
A nawet jeśli zrozumiem, to czy to oznacza, że Go polubię, zaufam? Bóg podobno jest miłością, ale miłość ma sens tylko w kontekście relacji. Ja nie mam z Nim relacji.
Jak mam zaufać komuś nieskończenie potężniejszemu ode mnie? Skąd mam pewność, że nie zostanę ogłupiony przyjemnymi doznaniami, aby poczuć się wspaniale w spotkaniu Boga? W tej układance nie będzie mnie, bo za co ja mam kochać Boga? Co ja mam z Nim wspólnego? Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli..
Bez sensu. Głupie pytania. Nie odpowiadaj mi na nie


Jakimi "przyjemnymi doznaniami"? Spotkanie z Bogiem to będzie dla ciebie wyjątkowo potworna trauma. Skończysz w piekle za te wszystkie bluźnierstwa jakie tu wypisujesz przeciw Bogu od lat. Bóle nowotworowe to będą przy tym jak orgazm

Kruchy04 napisał:
Michał, za dużo z tym Bogiem jest problemów. Pytania gonią pytania, a odpowiedzi nie ma na czym budować. Na tę chwilę nauka nie daje żadnych pozytywnych przesłanek, że będzie jakieś "spotkanie", i że w ogóle jest jakaś dalsza egzystencja. Biorąc to pod uwagę plus wiele argumentów na nieistnienie Boga, można spokojnie przyjąć, że gadamy o niczym.


Żadnych argumentów na nieistnienie Boga nie masz poza zbiorem swoich bredni i urojeń. Jedną z takich bredni jest twoje urojenie, że nauka cokolwiek ci przeciw Bogu może dostarczyć. A tymczasem prawdopodobieństwo jej twierdzeń o świecie jest zerowe:

"Głównie za sprawą wysiłków K.R. Poppera okazało się jednak, że niezależnie od dostępnych świadectw empirycznych wszystkie teorie mają zerowe prawdopodobieństwo. Konsekwencją tego jest sąd, że wszystkie teorie są nie tylko w takim samym stopniu nieudowodnialne, ale i nieprawdopodobne"

[link widoczny dla zalogowanych]

I to tyle w kwestii twoich bredni, naiwny biedaku


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 3:03, 17 Lut 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 951
Przeczytał: 23 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:55, 17 Lut 2023    Temat postu: Re: Prawdziwa radość

Kruchy04 napisał:
Co to jest prawdziwa radość?
Czy chrześcijanie mogą żyć tak, by dążyć ku takiej postawie skoro Jezus głosił np. tak:
"Błogosławieni, którzy się smucą.."
"Błogosławieni cisi.."
"Biada wam, którzy się teraz śmiejecie.."

A może chodzi o to, że prawdziwej radości nie można osiągnąć na ziemii i jest ona obieca dopiero w kolejnym życiu?


Można osiągnąć prawdziwą radość. Nie mylić z krótkotrwałą wesołkowatością.

Jednym z owoców ducha Bożego jest radość.

Jeżeli żyjemy zgodnie z wolą Boga , możemy prosić żeby udzielił nam radości.

Natomiast owocem ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, życzliwość, dobroć, wiara, łagodność, panowanie nad sobą ( Galatów 5:22,23)


Duch święty może nam pomóc wypracować nie tylko te dziewięć przymiotów. Jest więcej cech, które trzeba rozwinąć, żeby stać się dojrzałym chrześcijaninem i „włożyć na siebie nową osobowość, stworzoną w zgodzie z wolą Bożą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21583
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:46, 17 Lut 2023    Temat postu:

A wierzyciecie w ducha Bożego?

Czy tam świętego??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 951
Przeczytał: 23 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:32, 18 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
A wierzyciecie w ducha Bożego?

Czy tam świętego??


Jeżeli w Piśmie Świętym pisze że istnieje duch święty ( moc Boga ) , dlaczego mam nie wierzyć ?

Ziemia była bezkształtna i pusta, a nad otchłanią wód panowała ciemność. Nad wodami przemieszczała się czynna siła Boża ( Rodzaju 1:2)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:11, 20 Lut 2023    Temat postu:

Widzę, że wirtualny nieboszczyk jeszcze próbuje podskakiwać w agonii i na swoim blogu próbuje się pultać. Ciekawe, że tutaj nie ma odwagi wychylić łba. Zaoramy więc tego trolla tutaj:

Kruchy04 napisał:
Kiedyś w Biblii Bóg kazał zabijać wrogów Izraela z małymi dziećmi i zwierzętami włącznie. Apologeci religijni dwoją się i troją, aby obronić obraz Boga, który wyłania się z Biblii. Czy apologetyczne argumenty są przekonywujące? Czy możemy zasadnie stwierdzić, że Bóg Biblii jest zły w ramach własnych kryteriów?

Nad tym wszystkim spróbujmy zastanowić się w oparciu o poniższy tekst:

Cytat:
Ateiści twierdzą, że można nazywać Boga „mordercą” ponieważ w Starym Testamencie nakazywał On czasami Izraelowi zbrojny podbój innych terytoriów lub miast. W niniejszym tekście krótko wykażę, że nazywanie Boga „mordercą” jest bezzasadną obelgą, która jest pomyleniem pojęć i pomieszaniem kategorii, co jest typowym błędem i manipulacją u ateistów.


Zarzut ateistów składa się z kilku błędnych założeń, które są milcząco przemycane jako manipulacja. Pierwszym takim założeniem jest sugestia, że podbijane miasta lub ludy były krystalicznymi niewiniątkami. Nie jest to prawdą. Ktoś, kto formułuje taki zarzut obnaża tylko swoją ignorancję historyczną i nieznajomość ówczesnego kontekstu kulturowego. Poziom barbarzyństwa jaki panował w ówczesnym starożytnym świecie był nie do wyobrażenia sobie dla nas współczesnych. Najazdy, grabieże, gwałty i wybijanie w pień całych społeczności było wtedy na porządku dziennym. Nie traktowano tego negatywnie ale traktowano to jako zupełną normalność i codzienność, a wręcz jako obowiązek i sprawę honoru. Aby zobrazować jakie zdziczenie moralne panowało w ówczesnym świecie wystarczy wspomnieć choćby o tym, że składanie dzieci w ofierze u sąsiadów Izraela było zupełną normalką (por. 2 Krl 23,10; Jr 32,35). Żyjąc w takich warunkach Izrael musiał się bronić. Prawo do samoobrony było mu przydzielone przez Boga jako zupełnie naturalna konsekwencja okoliczności, w których Izrael się znajdował. Tym bardziej, że to właśnie z Izraela miał wyjść Mesjasz. Bóg jak najbardziej miał prawo bronić swego ludu i uciekać się do bezwzględnych środków gdy było to konieczne.


Natomiast dla współczesnego laickiego humanisty (materialisty i naturalisty) życie doczesne jest najwyższą wartością bo w żadne inne życie on nie wierzy. Jest to drugie założenie na podstawie którego ateista negatywnie ocenia Boga. Zdaniem ateisty Bóg nie ma prawa odbierać nikomu życia. Założenie to jest jednak zupełnie bezpodstawne ponieważ dla ateistycznego materialisty życie ludzkie nie powinno mieć żadnej wartości bo to tylko zbieg okoliczności. Z jego punktu widzenia człowiek to tylko przypadkowy zlepek komórek, taki sam jak na przykład śliwka. Nie ma nic negatywnego w zmiażdżeniu śliwki. Konsekwentny ateista nie powinien widzieć żadnej różnicy między zmiażdżeniem śliwki i zabiciem człowieka. Przecież jedno i drugie to dla niego zaledwie przypadkowy zlepek komórek. Dopiero etyka religijna nadaje człowiekowi wartość i znacząco odróżnia go od czegoś takiego jak śliwka.
...

Całość tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]

Najpierw rozbieramy, a potem może jakieś uwagi typu ogólnego.

Cytat:
Pierwszym takim założeniem jest sugestia, że podbijane miasta lub ludy były krystalicznymi niewiniątkami.


Argument bez znaczenia. Morderstwo mordercy nadal jest morderstwem


To jak policjant zabija mordercę to jest też mordercą? O czym ty znowu majaczysz? Tak sobie tylko to arbitralnie stwierdziłeś. Proszę o podstawę dla stwierdzenia skąd taka irracjonalna kupa ateistycznego białka jak ty widzi cokolwiek negatywnego w morderstwie i jak odróżni morderstwo od zasadnego odebrania życia. Skoro Bóg jest właścicielem wszelkiego życia to nie ma żadnego sensu stwierdzenie, że "morduje". Po prostu odbiera to co do niego należy. Nie można być złodziejem własnego portfela

Kruchy04 napisał:
Po drugie, zarzucane jest ateistom sugerowanie, że inne ludy niż Izrael były "krystalicznie czyste", a jednocześnie apologeta robi to samo z Izraelem. Izrael miał prawo do samoobrony (tylko im Bóg dał takie prawo, inni się nie mieli prawa bronić) i właśnie dlatego zaatakował JAKO PIERWSZY Kananejczyków??
:shock:


A kto mówi, że Izrael był "krystalicznie czysty". Obalasz jak zwykle chochoły, których nie ma w tekście. Skoro Izrael był wybrany przez Boga i miał z niego wyjść Mesjasz to jak najbardziej wystarczyło to z punktu widzenia Boga, że miał prawo do samoobrony. Nic też nie wiadomo o tym, że Izrael był tak samo zdziczałym narodem jak otoczenie. Skoro już od Abrahama Bóg prowadził swój lud to można jak najbardziej uznać, że Izrael kierował się już inną moralnością

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Ktoś, kto formułuje taki zarzut obnaża tylko swoją ignorancję historyczną i nieznajomość ówczesnego kontekstu kulturowego.


Uwaga, ateiści nie znają kontekstu historycznego.
Kontekst historyczny - w książce, w której izraelici mordują ludzi, izraelici napisali, że to byli źli ludzie.


Bezpodstawne stwierdzenie gimboateisty. Tak, dokładnie tak. Ateiści są ignorantami w kwestiach historii starożytnej. Również i z tego powodu są właśnie bardzo często ateistami - z powodu swej ignorancji. Wystarczy poczytać ciebie i anbusia, chociażby

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Natomiast dla współczesnego laickiego humanisty (materialisty i naturalisty) życie doczesne jest najwyższą wartością bo w żadne inne życie on nie wierzy.


Nieuprawnione założenie - bycie ateistą nie oznacza traktowania życia "doczesnego" jako najwyższej wartości.


Co nie zmienia tego, że tak właśnie to życie traktujecie. Gdybyście tak życia nie traktowali to nie czepiałbyś się Boga o to, że odbiera komuś życie. Sam sobie przeczysz ale to norma u ciebie

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Założenie to jest jednak zupełnie bezpodstawne ponieważ dla ateistycznego materialisty życie ludzkie nie powinno mieć żadnej wartości bo to tylko zbieg okoliczności.


To, że coś jest przypadkiem nie oznacza, że nie ma wartości. Np. poznałem moją dziewczynę przez przypadek, ale bardzo sobie cenię ten przypadek


A kogo to obchodzi. Z punktu widzenia twojego ateistycznego światopoglądu jesteście tylko przypadkowym zlepkiem pyłu gwiezdnego i nie ma to żadnego znaczenia co ty sobie cenisz. Z punktu widzenia twojego ateistycznego światopoglądu jesteście tylko zwierzętami i zdechniecie oboje jak zwierzęta, zamieniając się w padlinę i na powrót stając się ponownie pyłem gwiezdnym. Gdzie wtedy będzie to co tu uznajesz za "wartość"? Nigdzie. Bo nigdy nie istniało to co ty uznajesz za "wartość" i to tylko twoja iluzja pyłu gwiezdnego. Powyższy zarzut pozostaje zatem w mocy i nie odparłeś go. To, że cenisz sobie "przypadek" dzięki któremu poznałeś swoją dziewczynę ma pod względem obiektywnym taką samą wartość jak to, że wczoraj zerżnąłeś ją w kakao. W obu przypadkach jest to pozbawione jakiegokolwiek znaczenia

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Nie ma nic negatywnego w zmiażdżeniu śliwki.


Zmiażdżenie śliwki nie powoduje cierpienia. Zmiażdżenie człowieka powoduje


A co to ma za znaczenie, że coś powoduje "cierpienie"? Znowu żadnego. Jeśli jesteś tylko przypadkowym zlepkiem pyłu gwiezdnego to "cierpienie" nie ma żadnej obiektywnej wartości. Po prostu istnieje i już. Czy rzeka cierpi gdy wysycha? W twoim darwinowskim światopoglądzie "cierpienie" to tylko impuls elektryczny w twoim mózgu. Nie ma żadnej różnicy między tym impulsem i takim samym impulsem w twoim mózgu, który nakłania cię do oddania moczu. Jedno i drugie to tylko impuls elektryczny, który nie ma żadnego moralnego znaczenia

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Dla Boga nasze życie doczesne to tylko środek do celu a nie cel sam w sobie.


W takim razie Bóg nie jest wszechmogący


"W takim razie"? I z czego to "w takim razie" ci wynika, irracjonalna kupo ateistycznego białka? Bo jak zwykle brak wynikania. Coś sobie arbitralnie palnąłeś bez sensu i siedzisz zadowolony ze swej głupoty

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Bóg wie, że przywróci nam nasze życia w przyszłym świecie.


To po co nas tu trzyma? Lubi patrzeć jak się wzajemnie mordujemy i umieramy na malarię?


Trzyma nas tu choćby po to abyśmy wzrastali duchowo i rozwijali się przez trudności, wykazywali się ofiarnością względem siebie, żebyśmy żyli w jakikolwiek inny sposób niż bezmyślne białko podłączone do maszyny Nozicka, z którego to podłączenia nic sensownego dla jakiegokolwiek rozwoju nie wynika. Jest ci to od lat tłumaczone ale jesteś tak permanentnie tępy, że nic do ciebie nie dociera. Dlatego przez całe życie jesteś tylko infantylnym gimboateistą. Poziom jakiegokolwiek twojego rozwoju jest równy dokładnie zeru. A jeśli chodzi o morderców to zostaną surowo osądzeni

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Jezus mówi, że Bóg jest Bogiem żywych, a nie Bogiem umarłych, bo tacy jak Abraham, Izaak, Jakub i Mojżesz wciąż dla Niego żyją (Łk 20,38).


Argument kołowy, czyli sofizmat


O czym ty znowu majaczysz? Gdzie tu jest jakaś "kołowość"? Odpisujesz bezmyślnie byle co i byle jak, byleby tylko cokolwiek odpisywać. No ale trudno ci się dziwić bo w sumie nic innego nie umiesz

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Aby zobrazować jakie zdziczenie moralne panowało w ówczesnym świecie wystarczy wspomnieć choćby o tym, że składanie dzieci w ofierze u sąsiadów Izraela było zupełną normalką


Ale w ST, jest też np. opis zabijania niemowlaków ostrzem miecza przez Saula z rozkazu Pana (wytępienie Amalekitów).


No i co z tego? Te niemowlaki w końcu dorosłyby i zaczęłyby składać w ofierze dzieci. Wtedy też byś ich bronił? Dlatego Bóg postanowił ukrócić to od razu i miał do tego pełne prawo. Stalin i Hitler też kiedyś byli niemowlakami

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Żyjąc w takich warunkach Izrael musiał się bronić.


Putinowska argumentacja. On też "tylko się broni". Naziści i komuniści też usprawiedliwiali swoje zbrodnie retoryką "eliminacji zła" itd.


Produkujesz już tylko sofistyczny bełkot bo nic innego nie umiesz. Z tego, że sobie porównałeś Boga do Putina nie wynika nic więcej niż to, że jesteś idiotą. Ja mogę sobie porównać ciebie do Hitlera i kto mi zabroni. Tobie też nikt nie zabroni

Kruchy04 napisał:
Cytat:
To Bóg dał każdemu życie i odbiera jedynie to co do Niego należy.


Bóg jest wszechmogący może osiągnąć w tej rzeczywistości dowolny cel, nadać jej dowolną formę albo doprowadzić do dowolnych zdarzeń. Ergo - każde odebranie życia przez Boga jest jedynie jego kaprysem, jego wolą, a więc innymi słowy Bóg zabija dla zabawy.


Końcowy wniosek nie wynika tu w żaden sposób z żadnej wcześniejszej przesłanki. Jak zresztą każdy wniosek w twoim jednym wielkim bełkocie

Kruchy04 napisał:
Argument o byciu dawcą życia jest też absurdalny. Jeśli zakładam hodowlę psów to nie oznacza, że mam prawo je zakatować na śmierć bo miałem taki kaprys. A ja jestem tylko nieidealnym człowiekiem, co dopiero, gdy takie decyzje podejmuje nieskończenie dobre bóstwo, które może chyba wszystko


Fałszywa analogia. Nie jesteś Stwórcą psów, co najwyżej ich hodowcą. Obowiązują cię więc inne zasady niż Stwórcę. Znowu nie byłeś w stanie wyprodukować nic poza sofistyką. Poza tym twoja umysłowość względem umysłowości Boga to jak umysłowość mrówki względem umysłowości Newtona. Ocenianie przez ciebie planów moralnych Boga przypomina właśnie pouczenia mrówki, która próbuje uczyć Newtona jak pisać równania różniczkowe. Masz mikroskopijną wiedzę o całym Wszechświecie i próbujesz pouczać Boga jak ma Wszechświat urządzać. Stworzyłeś kiedyś jakiś wolny Wszechświat i urządziłeś go lepiej niż ten Wszechświat? Pokaż taki Wszechświat

Kruchy04 napisał:
Cokolwiek Bóg chce osiągnąć przez mord może uzyskać bez niego, ergo każdy mord dokonany przez Boga jest nieuprawniony (bo jest zbędny).


Znowu tylko sofistyka i same arbitralne stwierdzonka z dupy. Po pierwsze nie wykazałeś nigdzie, że Bóg jest "mordercą". Tak sobie tylko Go nazwałeś ale nic z tego nie wynika. Po drugie, nadal nie wykazałeś różnicy między zabijaniem i mordowaniem. Analiza wszystkich okoliczności gdzie Bóg odbiera życie wskazuje, że nigdy On nie morduje. Nie można "mordować" jeśli jest się właścicielem życia. To absurd. Taki sam absurd jak to, że ty jako irracjonalny zlepek atomów i kupa białka możesz w ogóle ferować jakieś oceny moralne w stosunku do Boga. I taki sam absurd jak cały twój gimboateistyczny światopogląd

Kruchy04 napisał:
----

Tu też pojawia się problem cierpienia. Już na wstępie tego artykułu jest chochoł według, którego ateista nazywa Boga mordercą - jakby miało chodzić o to, że użycie tego słowa jest niewłaściwe. Podczas gdy ateista mówi po prostu, że Bóg jest zły, nawet według swoich Biblijnych standardów.


Produkujesz już tylko kolejne bezsensy. Bóg nie jest "zły" wedle biblijnych standardów bo nie ma najmniejszego sensu oceniać Boga standardami, które są dla ludzi, a nie dla Boga. Hodowca chomików nie musi się stosować do zasad jakie daje chomikom. To nonsens. Bóg postępuje według własnych zasad. A ty jesteś tylko irracjonalną kupą ateistycznego białka i nie masz żadnych podstaw do wydawania osądów moralnych, zwłaszcza wobec własnego Stwórcy. Garnek nie będzie uczył garncarza jak robić garnki bo to jest nonsens, który już tylko powielasz

Kruchy04 napisał:
I jakiekolwiek teodycee nie zdają się bronić przed gradem ateistycznych racji.


Wszystkie teodycee już dawno odparły ateistyczne zarzuty. A ateistyczni sekciarze nie mają żadnych podstaw do ocen moralnych bo irracjonalna kupa białka nie jest moralna w żaden sposób. Kłania się gilotyna Hume'a

Kruchy04 napisał:
Bóg Biblii według własnych standardów, które podał w Biblii jest zły (niemoralny). Pada więc pytanie, czy to co nakazuje Bóg jest naprawdę moralnie dobre, czy są to tylko widzimisię, które Bóg może łamać. Bo jeśli są to tylko widzimisię no to dlaczego uznać Boga za dobrego, a jeśli Bóg mówi o tym, co jest naprawdę dobre, to dlaczego uznać Boga za dobrego?
Nie ma podstaw, oprócz arbitralnego stwierdzenia, że Bóg jest dobry, bo tak, albo bo sam tak o sobie mówi


Powielasz od nowa te same bezsensy. Bóg nie jest "zły" wedle biblijnych standardów bo nie ma najmniejszego sensu oceniać Boga standardami, które są dla ludzi, a nie dla Boga. Hodowca chomików nie musi się stosować do zasad jakie daje chomikom. To nonsens. Bóg postępuje według własnych zasad. A ty jesteś tylko irracjonalną kupą ateistycznego białka i nie masz żadnych podstaw do wydawania osądów moralnych, zwłaszcza wobec własnego Stwórcy. Garnek nie będzie uczył garncarza jak robić garnki bo to jest nonsens, który już tylko powielasz

Kruchy04 napisał:
Problemem nie jest, że Bóg "morduje", tylko, że dopuszcza do cierpienia, którego mógłby uniknąć z racji swojej omnipotencji.


Nie masz żadnego dowodu na to stwierdzenie. Kolejne stwierdzenie z dupy. Po pierwsze, jako irracjonalna kupa ateistycznego białka nie możesz nawet stwierdzić, że cokolwiek "złego" jest w cierpieniu. To nonsens bo w twoim darwinowskim świecie rzeczy po prostu dzieją się i są obojętne, ani złe, ani dobre. W twoim darwinowskim światopoglądzie stwierdzenie, że cierpienie jest złe jest bełkotem, takim samym bełkotem jak stwierdzenie, że "cierpienie jest 'prokqorkgrqkgokrhpoqhopqtkhopw". A po drugie, Plantinga już dawno wykazał na sylogizmach logicznych, że nie ma żadnej sprzeczności między cierpieniem i istnieniem dobrego Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]

Kruchy04 napisał:
Jeśli Bóg istnieje, to jest tylko i wyłącznie jego zasługą to, że na przykład zwierzęta są skonstruowane są tak, że muszą się nawzajem zjadać, by żyć, dlaczego wszyscy nie żyjemy na fotosyntezę? Nie byłoby to możliwe?


Miliony razy było ci już tłumaczone, że obecny kształt świata przyrody jest światem powstałym w wyniku zepsucia i upadku. Po przywróceniu jedności z Bogiem świat taki nie będzie i przed upadkiem też taki nie był. Miliony razy było ci to tłumaczone ale twoja tępota jest bezkresna

Kruchy04 napisał:
To, że Bóg wymyślił sobie jakiś plan zbawienia ludzkości przez testowanie ich w tym okrutnym świecie również jest zbędne, to tylko jakieś jego widzimisię - dochodzenie do celu po trupach. I to do celu, który Bóg sam sobie postawił i nikt go do tego nie zmuszał.


Znowu same arbitralne stwierdzenia. Mrówka próbuje uczyć Newtona równań różniczkowych i jak urządzać należy świat. A jak zapytacie tego gimbusa jak lepiej urządziłby świat od Boga to jedyne co jest w stanie zaproponować to maszyna Nozicka, która nie prowadzi do żadnego rozwoju. Jesteś jak wypisz wymaluj ten ateista ze słów Baraka Lurie:

"Bezbożność to trzydziestopięcioletni mężczyzna, który nadal mieszka w domu swojej matki, nie płaci czynszu i nie szuka pracy. Można go zobaczyć siedzącego przez cały dzień nad grami komputerowymi, czasami zaćpa z przyjaciółmi albo w samotności. Nieustannie skarży się na świat - ten sam świat, który dał mu schronienie, zdrowie, jedzenie, rozrywkę i wolność" (Barak Lurie, Ateizm zabija, Warszawa 2020, s. 135)

Kruchy04 napisał:
Więc z racji tego wszystkiego, Bóg chrześcijański, jest po prostu zly, niezależnie od tego jaką nagrodę po tym wszystkim dla niektórych przygotował.


Arbitralne stwierdzenie z twojej dupy, do którego nie masz żadnych podstaw i które wynika jedynie z twojego pomieszania pojęć, błędów w myśleniu, pomieszania kategorii i rozumowania na podstawie fałszywych analogii, co wykazałem wielokrotnie wyżej


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 15:58, 22 Lut 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:04, 22 Lut 2023    Temat postu:

Kontynuujemy kopanie nieboszczyka:

Kruchy04 napisał:
Fragment pewnej dyskusji pomiędzy teistą i ateistą:

T: "co to znaczy być dobrym, czy złym, człowiekiem, skoro w darwinowskim doborze naturalnym liczy sie tylko przetrwanie lepiej dostosowanych. Innymi słowy, nie ma sensu mówić ateiście co jest dobre, a co złe, jeśli on nie wierzy że pomiędzy tymi dwoma pojęciami nie istnieje żadna zasadnicza różnica."

A: "A co Ty chcesz osiągnąć? Umrzeć czy przetrwać? To, że po śmierci zgaśnie światło i nie będzie nic poza najedzonymi robakami wokół Twojej trumny jest tak nieprawdopodobne, że musisz swoje przetrwanie przenieść gdzieś indziej. Podziwiam tą wolę istnienia. Przecież nawet Ty jesteś wzorcowym modelem doboru naturalnego, chcesz przetrwać za wszelką cenę i uważasz, że Twoja koncepcja jest najlepszym przystosowaniem do osiągnięcia życia gdzieś tam obok "pana z nikąd"."

Odpowiedź dająca do zastanowienia no i całkiem celna riposta.


Rzeczywiście "celna riposta". Odpowiedź gimboateisty kompletnie nie na temat (klasyczne red herring) i do tego jakieś bajanie. Zarzut teisty nawet nie muśnięty. Nadal leży na stole nieodparty


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 7:35, 23 Lut 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin