Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rodzaje wiar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14128
Przeczytał: 32 tematy


PostWysłany: Czw 14:31, 30 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jak chcesz zaobserwować uzasadnienia dla tez światopoglądowych - etycznych, filozoficznych?

A ktoś cię zmusza, by uznać, że dana etyka albo filozofia jest obowiązująca?
Generalnie jest jakiś przymus, by na każde pytanie mieć odpowiedź? Ja nie wiadomo, to nie wiadomo.

Cytat:
jeśli zamierzasz jakoś w pełni zabezpieczyć się przed uzasadnieniem idiotyzmu
(...) marzysz ciągle o uzasadnieniu absolutnym
(...) ateista nigdy się nie nauczy - nawet jak werbalnie zaakceptuje, że jakaś postać wiary jest potrzebna
(...) zażąda uzasadnienia niepodważalnego

Trzy rzeczy są pewne na świecie: śmierć, podatki i to, że Michał nigdy nie pojmie, że nikt tu nie zamierza się W PEŁNI zabezpieczać przed uzasadnianiem idiotyzmów.
Stąd znowu pierdolenie - bo inaczej nie mogę tego nazwać - że moja argumentacja opiera się na buncie wobec nieprzewidywalności świata i wymaganiu 100% gwarancji.
Już ci pisałem, że to bzdury, ale ty wiesz lepiej. I przynajmniej masz temat do dyskusji.

Cytat:
Irbisol napisał:
Czyli można chlapnąć cokolwiek i to coś nie podlega uzasadnieniu - to trzeba przyjąć. Nie jesteś w stanie wyodrębnić jakiekogolwiek obietywizmu z jakiegokolwiek stwierdzenia, więc dla ciebie dowolna bzdura jest tak samo uzasadniona, jak wiara w to, że chodnik się nie zapadnie.
Ty naprawdę tego nie odróżniasz..

Problem dobrych i złych uzasadnień jest stary jak świat. I jak do tej pory go nie rozwiązano.
(...) nie ma żadnej uniwersalnej metody odseparowania jednych od drugich

Czyli potwierdzasz to, co napisałem wyżej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:39, 30 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Ja odpowiem, ale SOBIE.
Co bym nie odpowiedział Tobie, to i tak zrobisz z tym, co zechcesz. Ja nie przeskoczę Twojego przebudzenia się do podmiotowości w rozumieniu, jakie uznałem.
Ale powiem: oczywiście, że jest tak, iż wiara A jest dla mnie tą jedyną sensowną. Ona buduje moją osobowość, ona mi w ogóle do czegos może posłużyć. Wiara w krasnoludki po prostu NIE MA ZNACZENIA. Podobnie jak nie ma znaczenia wiara w gnomy, czy czajniczek na orbicie.
Moja wiara w Boga została dowartościowana właśnie tym, że z jej pomocą POWSTAJE SYSTEM ODNIESIEŃ JAK MAM TRAKTOWAĆ SIEBIE, LUDZI, PRAWDĘ. Wiara w krasnoludki jest TYLKO wiarą w krasnoludki.
Dlatego wiarę w krasnoludki odrzucam WCZEŚNIEJ - nie na etapie weryfikacji - lecz znaczne wcześniej, na pytaniu: czy w ogóle warto jest nią się zajmować?
O krasnoludki więc nawet nie chce mi się pytać (robię to tutaj w trybie czysto roboczym tylko dlatego, że stanowi ona odniesienie w dyskusji, której tematem prawdziwym jest ta druga wiara - wiara w Boga).


Napisać mu wyraźnie, że nie o to chodzi jakie przedmiot wiary ma dla niego znaczenie, a on i tak pół posta o tym napisze.

Michał Dyszyński napisał:

Ale tu oczywiście znam Twoją odpowiedź - powiesz: a jak zweryfikuję moję wiarę w Boga?
Ja na to odpowiem: nie wiem!
(...)


Czyli jak się można było spodziewać. Spośród dwóch wiar:

Wiara A: Po śmierci zostanę zbawiony lub potępiony przez boga, którego syn został przybity do krzyża ok 2000 lat temu.
Wiara B: Można gdzieś spotkać prawdziwe krasnoludki.

Lepszość wiary A polega tylko i wyłącznie na tym jakie ma dla Ciebie znaczenie.

Michał Dyszyński napisał:

Nie ma obowiązku weryfikowania światopoglądu. Nawet nie ma szans na zweryfikowanie światopoglądu. I ja się z tym pogodziłem. Jak ktoś chce, abym ja zweryfikował (swój, czy czyjś) światopogląd, to się tylko z politowaniem na to żądanie uśmiecham. :)


Światopoglądy można weryfikować, np. pod kątem ich spójności, sensowności, podstawności przy danych założeniach. Zrozumiałe dlaczego takiej weryfikacji się boisz.


Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Czw 14:40, 30 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:41, 30 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie ma obowiązku weryfikowania światopoglądu. Nawet nie ma szans na zweryfikowanie światopoglądu. I ja się z tym pogodziłem. Jak ktoś chce, abym ja zweryfikował (swój, czy czyjś) światopogląd, to się tylko z politowaniem na to żądanie uśmiecham. :)


Światopoglądy można weryfikować, np. pod kątem ich spójności, sensowności, podstawności przy danych założeniach. Zrozumiałe dlaczego takiej weryfikacji się boisz.

Ja nie znam takiej metody weryfikowania światopoglądów w większości przypadków - czyli z wyjątkiem światopoglądów z ewidentną sprzecznością, czy inną ewidentną wadą. Jako tako przemyślany światopogląd jest wg mnie nie do ruszenia inaczej, jak tylko "oj, już mi się ten światopogląd przestał podobać".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:07, 30 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie ma obowiązku weryfikowania światopoglądu. Nawet nie ma szans na zweryfikowanie światopoglądu. I ja się z tym pogodziłem. Jak ktoś chce, abym ja zweryfikował (swój, czy czyjś) światopogląd, to się tylko z politowaniem na to żądanie uśmiecham. :)


Światopoglądy można weryfikować, np. pod kątem ich spójności, sensowności, podstawności przy danych założeniach. Zrozumiałe dlaczego takiej weryfikacji się boisz.

Ja nie znam takiej metody weryfikowania światopoglądów w większości przypadków - czyli z wyjątkiem światopoglądów z ewidentną sprzecznością, czy inną ewidentną wadą. Jako tako przemyślany światopogląd jest wg mnie nie do ruszenia inaczej, jak tylko "oj, już mi się ten światopogląd przestał podobać".


Pierwsza wada Twojego światopoglądu jaka rzuca się w oczy to to, że dla Ciebie wiara w Boga jest lepsza od wiary w krasnoludki, tylko dlatego że jest Ci psychicznie potrzebna, a wiara w krasnoludki już nie. Z osobą o takim światopoglądzie nie ma o czym rozmawiać w kwestii zasadności przedmiotu jej wiary, bo dla niej wystarczającym powodem zasadności jest potrzeba psychiczna. Pachnie zaburzeniem psychicznym.
O niespójnościach lub nonsensownościach poglądów że świat ma osobowego stwórcę można by porozmawiać, ale z kimś normalnym.


Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Czw 23:30, 30 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:52, 30 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie ma obowiązku weryfikowania światopoglądu. Nawet nie ma szans na zweryfikowanie światopoglądu. I ja się z tym pogodziłem. Jak ktoś chce, abym ja zweryfikował (swój, czy czyjś) światopogląd, to się tylko z politowaniem na to żądanie uśmiecham. :)


Światopoglądy można weryfikować, np. pod kątem ich spójności, sensowności, podstawności przy danych założeniach. Zrozumiałe dlaczego takiej weryfikacji się boisz.

Ja nie znam takiej metody weryfikowania światopoglądów w większości przypadków - czyli z wyjątkiem światopoglądów z ewidentną sprzecznością, czy inną ewidentną wadą. Jako tako przemyślany światopogląd jest wg mnie nie do ruszenia inaczej, jak tylko "oj, już mi się ten światopogląd przestał podobać".


Pierwsza wada Twojego światopoglądu jaka rzuca się w oczy to to, że dla Ciebie wiara w Boga jest lepsza od wiary w krasnoludki, tylko dlatego że jest Ci psychicznie potrzebna, a wiara w krasnoludki już nie. Z osobą o takim światopoglądzie nie ma o czym rozmawiać w kwestii zasadności przedmiotu jej wiary, bo jej jedynym kryterium zasadności jest potrzeba psychiczna. Pachnie zaburzeniem psychicznym.
O niespójnościach lub nonsensownościach poglądów że świat ma osobowego stwórcę można by porozmawiać, ale z kimś normalnym.

Dla mnie akurat normalnością jest realizm.
Ten to realizm podpowiada mi, że cokolwiek bym nie przyjął ostatecznie zrobię to i tak zgodnoscią z moją psychiką.
Ja rozumiem, że część osób ma z kolei potrzebę psychiczną poczucia się lepszymi, bo innych arbitralnie uznają za mających "zaburzenia psychiczne". De facto pogląd takich ludzi TEŻ będzie wynikał z tego, że ostatecznie mieli w daną stronę potrzebę psychiczną dowalenia komuś.
Ja nie neguję, że w tym co robię jest zawarty aspekt potrzby. Nawet określę tę potrzebę jako POTRZEBĘ SENSOWNOŚCI POGLĄDÓW. Tak, tę potrzebę mam i nią się kieruję, bo jestem człowiekiem, mam świadomość, że mój umysł funkcjonuje celowo, a potrzeby są właśnie mechanizmem celowościowym.

U Kolegi z kolei dostrzegam inną potrzebę - wykazania swojej wyższości nad innymi. Bo jak się nazwie cudze potrzeby "zaburzeniem psychicznym", zaś własne jakoś słowami bardziej kojarzącymi się z czymś obiektywnym, może "logicznym", to już się taki ktoś poczuje lepiej, wyższy, mądrzejszy, logiczniejszy.
Tymczasem i tak mechanizm realnie będzie taki sam - u podstaw przyjęcia czegoś będzie jakaś forma zapewnienia zgodności pomiędzy umysłem, a tym co zewnętrzne. I sterować tym będzie sam ów umysł - właściwością o nazwie (do wyboru): potrzeba, sensowność spojrzenia, rozum, spójność myślenia i obrazowania. Jak zwał, tak zwał BO ZAWARTOŚĆ I TAK BĘDZIE ZAWSZE TA SAMA. Tą zawartością jest właśnie ZAPEWNIENIE INTERFEJSU UMYSŁ - DOZNANIA, a dalej spójnego celowego funkcjonowania tego umysłu. Nazwa "potrzeba" jest tu dobra, jak każda inna - jeśli się rozumie co się za nią kryje, jaki MECHANIZM FUNKCJONUJE.
Kolega nie myśli mechanizmami, tylko emocjami (taka Jego potrzeba). Koledze wydaje się najwyraźniej, że jak przydusi przeciwdyskutanta jakimś oskarżeniem (choroba psychiczna), zdeprecjonuje go, to w ogóle coś będzie z tego miał.
Może i będzie z resztą miał - zaspokojoną potrzebę emocji przywalania innym. Ale intelektualnie kolega nie posuwa się ani o milimetr.

Jeśli zaś chodzi o kwestię potrzeb, widzianą przez pryzmat UCZCIWOŚCI INTELEKTUALNEJ, to akurat ukrywanie przed sobą tego, że ostatecznie umysł musi zadecydować tym, co ma (nie tym czego nie ma), tym co go tworzy (a nie tym co domniemane, ale się nobliwie, czy "obiektywnie" nazywa) dla mnie jest dołożeniem mataczenia. Jest też ukrywaniem przed sobą jednej prawdziwej potrzeby, używanie jej rozumowaniach, choć BEZ ŚWIADOMOŚCI, że ona jakąś tam potrzebą rzeczywiście jest.
Podsumowując: kolega łatwo oskarża. Pewnie dlatego, że LUBI oskarżać. Pewnie dlatego, że ma potrzebę oskarżania. I może potrzebę czucia z tego powodu się lepszym.

Brakuje zaś koledze BEZSTRONNOŚCI SPOJRZENIA, wyzwolenia się od tej emocji przywalenia komuś w imię WIDZENIA JAK JEST. Dla mnie akurat też jest potrzebą wyzwolenie się od emocji przywalenia komuś. Dlatego staram się widzieć sprawy FUNKCJONALNIE - czystą analizą jak to działa, nie zaś od razu wartościując, aby samemu móc się uznać za lepszego.
Ja akurat taką potrzebę/cel myśli/paradygmat rozumowy w sobie mam. Kolega ma potrzebę przeciwną - szybko ocenić - negatywnie, poniżająco (choroba psychiczna), poczuć się jak ten co zadaje ciosy. Tym samym daje też kolega jawny dowód tego, jak potrzebom uległ, a także, że wyzwolić się od zaspakajania tej potrzeby kolega raczej nie ma szans (to nie pierwszy raz, gdy kolega tak atakuje).

Powiem szczerze - chętnie bym koledze zapewnił MAKSIMUM ZASPOKOJENIA JEGO POTRZEBY PRZYWALENIA. Żeby się maksymalnie ucieszył, jak to tego nazwał pejoratywnie tak, a innego siak. Aby się tak POCZUŁ jako ten co tak mocno dowala wszystkim, co tak pomiata, co tak dopierdzielil, że ha. Niechby tak miał sobie, skoro mu tak zależy. Mi tam nie zależy, bo takiej agresywnej potrzeby nie mam, traktuję innych z tą potrzebą za MENTALNIE NIEDOJRZAŁYCH. Ale oni muszą się przekonać w końcu SAMI, że za każdym razem NIC NIE ZYSKALI. Ulżyli sobie na chwilę i nic... Zupełnie nic się nie stało. Czyli bez sensu było. Nie wiem ile razy to by musieli przeżyć, aby w końcu załapać, że to do niczego nie prowadzi, że ta ich potrzeba jest jałowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:11, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Dla mnie akurat normalnością jest realizm.
Ten to realizm podpowiada mi, że cokolwiek bym nie przyjął ostatecznie zrobię to i tak zgodnoscią z moją psychiką.
Ja rozumiem, że część osób ma z kolei potrzebę psychiczną poczucia się lepszymi, bo innych arbitralnie uznają za mających "zaburzenia psychiczne". De facto pogląd takich ludzi TEŻ będzie wynikał z tego, że ostatecznie mieli w daną stronę potrzebę psychiczną dowalenia komuś.
Ja nie neguję, że w tym co robię jest zawarty aspekt potrzby. Nawet określę tę potrzebę jako POTRZEBĘ SENSOWNOŚCI POGLĄDÓW. Tak, tę potrzebę mam i nią się kieruję, bo jestem człowiekiem, mam świadomość, że mój umysł funkcjonuje celowo, a potrzeby są właśnie mechanizmem celowościowym.

U Kolegi z kolei dostrzegam inną potrzebę - wykazania swojej wyższości nad innymi. Bo jak się nazwie cudze potrzeby "zaburzeniem psychicznym", zaś własne jakoś słowami bardziej kojarzącymi się z czymś obiektywnym, może "logicznym", to już się taki ktoś poczuje lepiej, wyższy, mądrzejszy, logiczniejszy.
Tymczasem i tak mechanizm realnie będzie taki sam - u podstaw przyjęcia czegoś będzie jakaś forma zapewnienia zgodności pomiędzy umysłem, a tym co zewnętrzne. I sterować tym będzie sam ów umysł - właściwością o nazwie (do wyboru): potrzeba, sensowność spojrzenia, rozum, spójność myślenia i obrazowania. Jak zwał, tak zwał BO ZAWARTOŚĆ I TAK BĘDZIE ZAWSZE TA SAMA. Tą zawartością jest właśnie ZAPEWNIENIE INTERFEJSU UMYSŁ - DOZNANIA, a dalej spójnego celowego funkcjonowania tego umysłu. Nazwa "potrzeba" jest tu dobra, jak każda inna - jeśli się rozumie co się za nią kryje, jaki MECHANIZM FUNKCJONUJE.
Kolega nie myśli mechanizmami, tylko emocjami (taka Jego potrzeba). Koledze wydaje się najwyraźniej, że jak przydusi przeciwdyskutanta jakimś oskarżeniem (choroba psychiczna), zdeprecjonuje go, to w ogóle coś będzie z tego miał.
Może i będzie z resztą miał - zaspokojoną potrzebę emocji przywalania innym. Ale intelektualnie kolega nie posuwa się ani o milimetr.

Jeśli zaś chodzi o kwestię potrzeb, widzianą przez pryzmat UCZCIWOŚCI INTELEKTUALNEJ, to akurat ukrywanie przed sobą tego, że ostatecznie umysł musi zadecydować tym, co ma (nie tym czego nie ma), tym co go tworzy (a nie tym co domniemane, ale się nobliwie, czy "obiektywnie" nazywa) dla mnie jest dołożeniem mataczenia. Jest też ukrywaniem przed sobą jednej prawdziwej potrzeby, używanie jej rozumowaniach, choć BEZ ŚWIADOMOŚCI, że ona jakąś tam potrzebą rzeczywiście jest.
Podsumowując: kolega łatwo oskarża. Pewnie dlatego, że LUBI oskarżać. Pewnie dlatego, że ma potrzebę oskarżania. I może potrzebę czucia z tego powodu się lepszym.

Brakuje zaś koledze BEZSTRONNOŚCI SPOJRZENIA, wyzwolenia się od tej emocji przywalenia komuś w imię WIDZENIA JAK JEST. Dla mnie akurat też jest potrzebą wyzwolenie się od emocji przywalenia komuś. Dlatego staram się widzieć sprawy FUNKCJONALNIE - czystą analizą jak to działa, nie zaś od razu wartościując, aby samemu móc się uznać za lepszego.
Ja akurat taką potrzebę/cel myśli/paradygmat rozumowy w sobie mam. Kolega ma potrzebę przeciwną - szybko ocenić - negatywnie, poniżająco (choroba psychiczna), poczuć się jak ten co zadaje ciosy. Tym samym daje też kolega jawny dowód tego, jak potrzebom uległ, a także, że wyzwolić się od zaspakajania tej potrzeby kolega raczej nie ma szans (to nie pierwszy raz, gdy kolega tak atakuje).

Powiem szczerze - chętnie bym koledze zapewnił MAKSIMUM ZASPOKOJENIA JEGO POTRZEBY PRZYWALENIA. Żeby się maksymalnie ucieszył, jak to tego nazwał pejoratywnie tak, a innego siak. Aby się tak POCZUŁ jako ten co tak mocno dowala wszystkim, co tak pomiata, co tak dopierdzielil, że ha. Niechby tak miał sobie, skoro mu tak zależy. Mi tam nie zależy, bo takiej agresywnej potrzeby nie mam, traktuję innych z tą potrzebą za MENTALNIE NIEDOJRZAŁYCH. Ale oni muszą się przekonać w końcu SAMI, że za każdym razem NIC NIE ZYSKALI. Ulżyli sobie na chwilę i nic... Zupełnie nic się nie stało. Czyli bez sensu było. Nie wiem ile razy to by musieli przeżyć, aby w końcu załapać, że to do niczego nie prowadzi, że ta ich potrzeba jest jałowa.


Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:20, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.

Widzisz! Znowu się rozładowałeś, bo przywaliłeś. Sukces! :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:22, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.

Widzisz! Znowu się rozładowałeś, bo przywaliłeś. Sukces! :brawo:


Tak Dyszyński, pewnie tak było.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:24, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.

Widzisz! Znowu się rozładowałeś, bo przywaliłeś. Sukces! :brawo:


Tak Dyszyński, pewnie tak było.

Cieszę się. Znowu wygrałeś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:36, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.

Widzisz! Znowu się rozładowałeś, bo przywaliłeś. Sukces! :brawo:


Tak Dyszyński, pewnie tak było.

Cieszę się. Znowu wygrałeś.


Co to za sztuka wygrać z kimś kto nie ma żadnych argumentów. Ale już wiadomo że pod względem zasadności, wiarę w krasnoludki od wiary w boga przybitego do krzyża nie różni nic, poza tym że jedna jest Ci potrzebna, a druga nie. Według Twoich własnych kryteriów, ktoś kto wiary w boga przybitego do krzyża nie potrzebuje, ma rację że ten bóg nie istnieje, jeśli tego żeby nie istniał potrzebuje i w to wierzy. To jest sprzeczność, ale nie ma sensu podnoszenie tutaj tej oczywistości. To tak jak tłumaczenie schizofrenikowi że jego urojenie jest tylko urojeniem, bez szans na powodzenie.


Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Pią 0:50, 31 Sty 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:11, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Dyskusja z kimś kto nie potrafi rozumowo uzasadnić dlaczego jego wiara jest lepsza od wiary w krasnoludki nie ma sensu. Kropka.
Możesz sobie insynuować, zarzucać, stosować ad personam, niczego to nie zmienia. Jesteś intelektualnym zerem.

Widzisz! Znowu się rozładowałeś, bo przywaliłeś. Sukces! :brawo:


Tak Dyszyński, pewnie tak było.

Cieszę się. Znowu wygrałeś.


Co to za sztuka wygrać z kimś kto nie ma żadnych argumentów. Ale już wiadomo że pod względem zasadności, wiarę w krasnoludki od wiary w boga przybitego do krzyża nie różni nic, poza tym że jedna jest Ci potrzebna, a druga nie. Według Twoich własnych kryteriów, ktoś kto wiary w boga przybitego do krzyża nie potrzebuje, ma rację że ten bóg nie istnieje, jeśli tego żeby nie istniał potrzebuje i w to wierzy. To jest sprzeczność, ale nie ma sensu podnoszenie tutaj tej oczywistości. To tak jak tłumaczenie schizofrenikowi że jego urojenie jest tylko urojeniem, bez szans na powodzenie.

Tak, masz rację, że wiara w przybitego do krzyża jest mi potrzebna. Tylko, że - jak się spodziewasz - nie masz zielonego pojęcia DO CZEGO jest mi ta wiara potrzebna.
Obstawiam, że powielasz standardowy ateistyczny mem, w ramach którego, potrzebą moją tutaj jest jakieś zamataczenie strachu przed śmiercią, czy może posiadania jakiejś grupy "swoich w wierze".
Spodziewam się, że po prostu nie analizowałeś nigdy tego, jakimi torami przebiega Twoje myślenie, a w szczególności jaką rolę i jakie potrzeby je wyznaczają. Obstawiam - przynajmniej sądząc z Twoich poprzednich wypowiedzi - że masz tu prosty obraz, w którym potrzeba występuje tylko w tej strywializowałeś postaci, jak ją negatywnie przedstawiłeś. Zapewne nie zastanawiałeś się nad dynamicznym charakterem rozumowania, nad tym jak kształtuje je celowość, a z nią dalej właśnie takie aspekty jak wiara, potrzeba, wątpliwość, niejasność. Dla Ciebie to, czego nie rozumiesz, robi się "urojeniem". Więc miej sobie takie spojrzenie. Lepiej Ci z nim będzie - prościej, bez zbędnych pytań, z przeświadczeniem o własnej wyższości. Lepiej i przyjemniej Ci będzie, więc nawet już nie piszę dalej, aby Ci nie psuć komfortu. :pidu:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:12, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Tak, masz rację, że wiara w przybitego do krzyża jest mi potrzebna. Tylko, że - jak się spodziewasz - nie masz zielonego pojęcia DO CZEGO jest mi ta wiara potrzebna.
Obstawiam, że powielasz standardowy ateistyczny mem, w ramach którego, potrzebą moją tutaj jest jakieś zamataczenie strachu przed śmiercią, czy może posiadania jakiejś grupy "swoich w wierze".
Spodziewam się, że po prostu nie analizowałeś nigdy tego, jakimi torami przebiega Twoje myślenie, a w szczególności jaką rolę i jakie potrzeby je wyznaczają. Obstawiam - przynajmniej sądząc z Twoich poprzednich wypowiedzi - że masz tu prosty obraz, w którym potrzeba występuje tylko w tej strywializowałeś postaci, jak ją negatywnie przedstawiłeś. Zapewne nie zastanawiałeś się nad dynamicznym charakterem rozumowania, nad tym jak kształtuje je celowość, a z nią dalej właśnie takie aspekty jak wiara, potrzeba, wątpliwość, niejasność. Dla Ciebie to, czego nie rozumiesz, robi się "urojeniem". Więc miej sobie takie spojrzenie. Lepiej Ci z nim będzie - prościej, bez zbędnych pytań, z przeświadczeniem o własnej wyższości. Lepiej i przyjemniej Ci będzie, więc nawet już nie piszę dalej, aby Ci nie psuć komfortu. :pidu:


Idąc Twoją logiką, jeżeli zakładasz że mam potrzebę wierzyć i wierzę że jesteś wariatem, to to że jesteś wariatem jest zasadnym poglądem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:42, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Tak, masz rację, że wiara w przybitego do krzyża jest mi potrzebna. Tylko, że - jak się spodziewasz - nie masz zielonego pojęcia DO CZEGO jest mi ta wiara potrzebna.
Obstawiam, że powielasz standardowy ateistyczny mem, w ramach którego, potrzebą moją tutaj jest jakieś zamataczenie strachu przed śmiercią, czy może posiadania jakiejś grupy "swoich w wierze".
Spodziewam się, że po prostu nie analizowałeś nigdy tego, jakimi torami przebiega Twoje myślenie, a w szczególności jaką rolę i jakie potrzeby je wyznaczają. Obstawiam - przynajmniej sądząc z Twoich poprzednich wypowiedzi - że masz tu prosty obraz, w którym potrzeba występuje tylko w tej strywializowałeś postaci, jak ją negatywnie przedstawiłeś. Zapewne nie zastanawiałeś się nad dynamicznym charakterem rozumowania, nad tym jak kształtuje je celowość, a z nią dalej właśnie takie aspekty jak wiara, potrzeba, wątpliwość, niejasność. Dla Ciebie to, czego nie rozumiesz, robi się "urojeniem". Więc miej sobie takie spojrzenie. Lepiej Ci z nim będzie - prościej, bez zbędnych pytań, z przeświadczeniem o własnej wyższości. Lepiej i przyjemniej Ci będzie, więc nawet już nie piszę dalej, aby Ci nie psuć komfortu. :pidu:


Idąc Twoją logiką, jeżeli zakładasz że mam potrzebę wierzyć i wierzę że jesteś wariatem, to to że jesteś wariatem jest zasadnym poglądem.

DLA CIEBIE to będzie zasadny pogląd. Ty nie masz tu nic innego, jak tylko swoje przekonanie, więc musisz na nim bazować. Alternatywnie musiałbyś uznać CZYJEŚ przekonanie -ale wtedy już w ogóle masz chaos, bo są miliardy ludzi na świecie, zatem - po przyjęciu jako zasady, że się przyjmuje poglądy cudze - będziesz miał tylko chaos, bo każdy kto przyjdzie i zażąda od Ciebie przyjęcia jego poglądu będzie musiał zostać zaakceptowany. To już chyba lepszą opcją jest, żeby DAĆ SAMEMU SOBIE DECYZJĘ.

Oczywiście jest pytanie: a jak jest obiektywnie?
- A to jest inne pytanie. NIe da się na nie odpowiedzieć z góry.

Prawda jest taka, że MĄDRY PODMIOT POZNAJĄCY ostatecznie będzie powoli rezygnował z tej wszechwładzy swojego uznania czegoś. Czyli jeśli jesteś mądry, to się będziesz (szczególnie mając własne doświadczenia z własnymi, zbyt szybko przyjętymi przekonaniami) już jakoś ostrożny w uznawaniu wyłącznie samego siebie. Powoli zaczniesz dopuszczać/rozważać/rozpatrywać poglądy z zewnątrz, szczególnie jeśli pochodzą od osób, z którymi czujesz pewną wspólnotę myśli, które jakoś przekonują CIEBIE, iż ich wnioski są z jednej strony podobne do Twoich, a z drugiej czasem zaskakujące Cię jakąś formą trafności - pokazujące coś, co gotów jesteś DOBROWOLNIE uznać, choć samo Ci do głowy nie wpadło. Tak więc ostatecznie (jak zechcesz!) to Ty sam przyjmiesz postulat synchronizowania z innymi swoich poglądów, dogadywania się z nimi co lepsze, a co gorsze itp.
I to jest dopiero poprawna ścieżka:
- wciąż jesteś na szczycie, wciąż to Ty rządzisz, jesteś panem i władcą
- ale jesteś WŁADCĄ OŚWIECONYM.
Władca oświecony stara się oddać swoim podwładnym (tutaj potencjalnym współpracownikom zewnętrznym w poszukiwaniu prawdy, która ostatecznie SAM przyjmiesz) jak najwięcej prerogaty - oni pracują, oni się starają. Czysty zysk.

Oczywiście władca nieoświecony na to nie pójdzie - on zawsze musi rządzić, on zawsze musi udowadniać, że jest mocniejszy, goni za tą swoją absolutną władzą i nie popuści na milimetr. Taka ambicja...

Podsumowując:
Ostatecznie w rozsądnym układzie, celem jest zrzeczenie się jakiejś części arbitralności w uznawaniu. Ale będzie to częściowe zrzeczenie się władzy nad uznaniem prawdy - częściowe oddanie prerogatyw, nie abdykacja całkowita. Władcą się pozostaje, czyli gdy to co niższe zaczyna objawiać jakieś konflikty, gdy maszynka poznania nie jest w stanie się zgrać, to wtedy władca przejmuje inicjatywę na zasadzie: skoro pogodzić się tam nie potraficie, to ja zarządzam tak, a tak - wszak teraz i tak jest chaos, a ja tu mam głos ostateczny, więc własne widzimisię stawiam wyżej, niż wasze chaotyczne spory.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:07, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

DLA CIEBIE to będzie zasadny pogląd. Ty nie masz tu nic innego, jak tylko swoje przekonanie, więc musisz na nim bazować. Alternatywnie musiałbyś uznać CZYJEŚ przekonanie -ale wtedy już w ogóle masz chaos, bo są miliardy ludzi na świecie, zatem - po przyjęciu jako zasady, że się przyjmuje poglądy cudze - będziesz miał tylko chaos, bo każdy kto przyjdzie i zażąda od Ciebie przyjęcia jego poglądu będzie musiał zostać zaakceptowany. To już chyba lepszą opcją jest, żeby DAĆ SAMEMU SOBIE DECYZJĘ.

Oczywiście jest pytanie: a jak jest obiektywnie?
- A to jest inne pytanie. NIe da się na nie odpowiedzieć z góry.

Prawda jest taka, że MĄDRY PODMIOT POZNAJĄCY ostatecznie będzie powoli rezygnował z tej wszechwładzy swojego uznania czegoś. Czyli jeśli jesteś mądry, to się będziesz (szczególnie mając własne doświadczenia z własnymi, zbyt szybko przyjętymi przekonaniami) już jakoś ostrożny w uznawaniu wyłącznie samego siebie. Powoli zaczniesz dopuszczać/rozważać/rozpatrywać poglądy z zewnątrz, szczególnie jeśli pochodzą od osób, z którymi czujesz pewną wspólnotę myśli, które jakoś przekonują CIEBIE, iż ich wnioski są z jednej strony podobne do Twoich, a z drugiej czasem zaskakujące Cię jakąś formą trafności - pokazujące coś, co gotów jesteś DOBROWOLNIE uznać, choć samo Ci do głowy nie wpadło. Tak więc ostatecznie (jak zechcesz!) to Ty sam przyjmiesz postulat synchronizowania z innymi swoich poglądów, dogadywania się z nimi co lepsze, a co gorsze itp.
I to jest dopiero poprawna ścieżka:
- wciąż jesteś na szczycie, wciąż to Ty rządzisz, jesteś panem i władcą
- ale jesteś WŁADCĄ OŚWIECONYM.
Władca oświecony stara się oddać swoim podwładnym (tutaj potencjalnym współpracownikom zewnętrznym w poszukiwaniu prawdy, która ostatecznie SAM przyjmiesz) jak najwięcej prerogaty - oni pracują, oni się starają. Czysty zysk.

Oczywiście władca nieoświecony na to nie pójdzie - on zawsze musi rządzić, on zawsze musi udowadniać, że jest mocniejszy, goni za tą swoją absolutną władzą i nie popuści na milimetr. Taka ambicja...

Podsumowując:
Ostatecznie w rozsądnym układzie, celem jest zrzeczenie się jakiejś części arbitralności w uznawaniu. Ale będzie to częściowe zrzeczenie się władzy nad uznaniem prawdy - częściowe oddanie prerogatyw, nie abdykacja całkowita. Władcą się pozostaje, czyli gdy to co niższe zaczyna objawiać jakieś konflikty, gdy maszynka poznania nie jest w stanie się zgrać, to wtedy władca przejmuje inicjatywę na zasadzie: skoro pogodzić się tam nie potraficie, to ja zarządzam tak, a tak - wszak teraz i tak jest chaos, a ja tu mam głos ostateczny, więc własne widzimisię stawiam wyżej, niż wasze chaotyczne spory.


Jak wydajnie muszą działać mechanizmy obronne żeby zakryć ewidentną ułomność swojego myślenia i bezpodstawność swojej wiary.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:19, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

DLA CIEBIE to będzie zasadny pogląd. Ty nie masz tu nic innego, jak tylko swoje przekonanie, więc musisz na nim bazować. Alternatywnie musiałbyś uznać CZYJEŚ przekonanie -ale wtedy już w ogóle masz chaos, bo są miliardy ludzi na świecie, zatem - po przyjęciu jako zasady, że się przyjmuje poglądy cudze - będziesz miał tylko chaos, bo każdy kto przyjdzie i zażąda od Ciebie przyjęcia jego poglądu będzie musiał zostać zaakceptowany. To już chyba lepszą opcją jest, żeby DAĆ SAMEMU SOBIE DECYZJĘ.

Oczywiście jest pytanie: a jak jest obiektywnie?
- A to jest inne pytanie. NIe da się na nie odpowiedzieć z góry.

Prawda jest taka, że MĄDRY PODMIOT POZNAJĄCY ostatecznie będzie powoli rezygnował z tej wszechwładzy swojego uznania czegoś. Czyli jeśli jesteś mądry, to się będziesz (szczególnie mając własne doświadczenia z własnymi, zbyt szybko przyjętymi przekonaniami) już jakoś ostrożny w uznawaniu wyłącznie samego siebie. Powoli zaczniesz dopuszczać/rozważać/rozpatrywać poglądy z zewnątrz, szczególnie jeśli pochodzą od osób, z którymi czujesz pewną wspólnotę myśli, które jakoś przekonują CIEBIE, iż ich wnioski są z jednej strony podobne do Twoich, a z drugiej czasem zaskakujące Cię jakąś formą trafności - pokazujące coś, co gotów jesteś DOBROWOLNIE uznać, choć samo Ci do głowy nie wpadło. Tak więc ostatecznie (jak zechcesz!) to Ty sam przyjmiesz postulat synchronizowania z innymi swoich poglądów, dogadywania się z nimi co lepsze, a co gorsze itp.
I to jest dopiero poprawna ścieżka:
- wciąż jesteś na szczycie, wciąż to Ty rządzisz, jesteś panem i władcą
- ale jesteś WŁADCĄ OŚWIECONYM.
Władca oświecony stara się oddać swoim podwładnym (tutaj potencjalnym współpracownikom zewnętrznym w poszukiwaniu prawdy, która ostatecznie SAM przyjmiesz) jak najwięcej prerogaty - oni pracują, oni się starają. Czysty zysk.

Oczywiście władca nieoświecony na to nie pójdzie - on zawsze musi rządzić, on zawsze musi udowadniać, że jest mocniejszy, goni za tą swoją absolutną władzą i nie popuści na milimetr. Taka ambicja...

Podsumowując:
Ostatecznie w rozsądnym układzie, celem jest zrzeczenie się jakiejś części arbitralności w uznawaniu. Ale będzie to częściowe zrzeczenie się władzy nad uznaniem prawdy - częściowe oddanie prerogatyw, nie abdykacja całkowita. Władcą się pozostaje, czyli gdy to co niższe zaczyna objawiać jakieś konflikty, gdy maszynka poznania nie jest w stanie się zgrać, to wtedy władca przejmuje inicjatywę na zasadzie: skoro pogodzić się tam nie potraficie, to ja zarządzam tak, a tak - wszak teraz i tak jest chaos, a ja tu mam głos ostateczny, więc własne widzimisię stawiam wyżej, niż wasze chaotyczne spory.


Jak wydajnie muszą działać mechanizmy obronne żeby zakryć ewidentną ułomność swojego myślenia i bezpodstawność swojej wiary.

Twoje natomiast działają przewidywalnie - po prostu nie odnosisz się do meritum, a zaczynasz domniemania w kwestii personalnej.
Ten schemat obserwuję już od wielu dyskusji - jak się w naszej dyskusji pojawia trudniejszy do przełknięcia temat, to przekierowujesz uwagę na moją skromną osobę, wzmacniając emocje napastliwością. Jak widać działa bardzo skutecznie, bo emocje rozświetlą Ci się poczuciem "ale mu przygadałem, wygrałem", a niewygodna kwestia odchodzi na plan dalszy.
Przyznam, że ja kiedyś też miewałem takie ciągoty, do ukrywania trudności z odpowiedzią w emocjach. Gdy to zrozumiałem, a do tego uznałem do za rodzaj oszukiwania się, wtedy sobie sam narzuciłem "kaganiec" na tę reakcję - po prostu twardy zakaz odskakiwania w personalne wątki, gdy coś trudnego się pojawia. To oczywiście wymaga dyscypliny. Wymaga też tego minimum dojrzałości, polegającej na dozwoleniu sobie na "przegraną", na możliwość uznania swojego błędu. Zbyt ambitni nie użyją tej metody, bo sama myśl o tym, że mieliby oddać pole zaleje im emocje takim przerażeniem, złością i masą innych negatywnych emocji, że nie odpuszczą.
Ty też -pewnie znowu wygrasz. Taką właśnie metodą, jak teraz opisałem "wygrasz" (cudzysłów odnosi się do mojego traktowania dyskusji, dla Ciebie tu cudzysłowu nie ma, Ty po prostu będziesz górą zaliczając sobie kolejny sukces).
Widzisz. I znowu mnie zmiażdżyłeś w tej dyskusji. :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:34, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Twoje natomiast działają przewidywalnie - po prostu nie odnosisz się do meritum, a zaczynasz domniemania w kwestii personalnej.
Ten schemat obserwuję już od wielu dyskusji - jak się w naszej dyskusji pojawia trudniejszy do przełknięcia temat, to przekierowujesz uwagę na moją skromną osobę, wzmacniając emocje napastliwością. Jak widać działa bardzo skutecznie, bo emocje rozświetlą Ci się poczuciem "ale mu przygadałem, wygrałem", a niewygodna kwestia odchodzi na plan dalszy.
Przyznam, że ja kiedyś też miewałem takie ciągoty, do ukrywania trudności z odpowiedzią w emocjach. Gdy to zrozumiałem, a do tego uznałem do za rodzaj oszukiwania się, wtedy sobie sam narzuciłem "kaganiec" na tę reakcję - po prostu twardy zakaz odskakiwania w personalne wątki, gdy coś trudnego się pojawia. To oczywiście wymaga dyscypliny. Wymaga też tego minimum dojrzałości, polegającej na dozwoleniu sobie na "przegraną", na możliwość uznania swojego błędu. Zbyt ambitni nie użyją tej metody, bo sama myśl o tym, że mieliby oddać pole zaleje im emocje takim przerażeniem, złością i masą innych negatywnych emocji, że nie odpuszczą.
Ty też -pewnie znowu wygrasz. Taką właśnie metodą, jak teraz opisałem "wygrasz" (cudzysłów odnosi się do mojego traktowania dyskusji, dla Ciebie tu cudzysłowu nie ma, Ty po prostu będziesz górą zaliczając sobie kolejny sukces).
Widzisz. I znowu mnie zmiażdżyłeś w tej dyskusji. :brawo:


Tak Dyszyński, to ja uciekam od trudnych dla mnie do przełknięcia kwestii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:39, 31 Sty 2020    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Twoje natomiast działają przewidywalnie - po prostu nie odnosisz się do meritum, a zaczynasz domniemania w kwestii personalnej.
Ten schemat obserwuję już od wielu dyskusji - jak się w naszej dyskusji pojawia trudniejszy do przełknięcia temat, to przekierowujesz uwagę na moją skromną osobę, wzmacniając emocje napastliwością. Jak widać działa bardzo skutecznie, bo emocje rozświetlą Ci się poczuciem "ale mu przygadałem, wygrałem", a niewygodna kwestia odchodzi na plan dalszy.
Przyznam, że ja kiedyś też miewałem takie ciągoty, do ukrywania trudności z odpowiedzią w emocjach. Gdy to zrozumiałem, a do tego uznałem do za rodzaj oszukiwania się, wtedy sobie sam narzuciłem "kaganiec" na tę reakcję - po prostu twardy zakaz odskakiwania w personalne wątki, gdy coś trudnego się pojawia. To oczywiście wymaga dyscypliny. Wymaga też tego minimum dojrzałości, polegającej na dozwoleniu sobie na "przegraną", na możliwość uznania swojego błędu. Zbyt ambitni nie użyją tej metody, bo sama myśl o tym, że mieliby oddać pole zaleje im emocje takim przerażeniem, złością i masą innych negatywnych emocji, że nie odpuszczą.
Ty też -pewnie znowu wygrasz. Taką właśnie metodą, jak teraz opisałem "wygrasz" (cudzysłów odnosi się do mojego traktowania dyskusji, dla Ciebie tu cudzysłowu nie ma, Ty po prostu będziesz górą zaliczając sobie kolejny sukces).
Widzisz. I znowu mnie zmiażdżyłeś w tej dyskusji. :brawo:


Tak Dyszyński, to ja uciekam od trudnych dla mnie do przełknięcia kwestii.

Tak sądzę. Bo komentarza merytorycznego z wytknięciem jakiegokolwiek błędu w moim rozumowaniu nie byłeś w stanie wyprodukować. Jedyną (!) Twoją odpowiedzią było zagłębienie się w domniemania psychologiczne na temat drugiej strony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 5601
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:43, 31 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Tak sądzę. Bo komentarza merytorycznego z wytknięciem jakiegokolwiek błędu w moim rozumowaniu nie byłeś w stanie wyprodukować. Jedyną (!) Twoją odpowiedzią było zagłębienie się w domniemania psychologiczne na temat drugiej strony.


Masz rację Dyszyński, żadnego błędu nie wytknąłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin