Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Buńczuczny ton, napastliwość, negowanie wszystkiego
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Samoocena - jak śfinie widzą Śfinię
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:31, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli ktoś sam przyznaje, że ten zestaw cech do niego pasuje, to już do niego jest wtedy pytanie: dlaczego do osoby, która wskazuje ogólny schemat, a nie osobę, ma pretensję o to, co de facto sam sobie przypisał?...

Nikt ci niczego nie „przypisał”. To ty przypisujesz ludziom arbitralne etykiety, a potem udajesz, że to oni sami je sobie narzucają, bo nie chcą milczeć wobec twoich intelektualnych skrótów. Ty nie przedstawiasz żadnego schematu – jedynie własne uprzedzenia owinięte w pseudoanalityczne słownictwo. I kiedy ktoś na to wskazuje, próbujesz odwrócić kota ogonem, zrzucając odpowiedzialność na rozmówcę. To nie jest analiza postaw, tylko zręcznie opakowana projekcja

Czytasz nieuważnie. Przypisuje sobie każdy sam moje uwagi!
Ty też je sobie przypisujesz, mimo że ja do Ciebie ich bezpośrednio nie przypisuję. Dlaczego je przypisujesz, a nawet czujesz się urażony?
- Jedynym sensownym wyjaśnieniem jest to, że:
1. Czujesz się nimi trafiony - czyli dotknięty - SAM ROZPOZNAŁEŚ, że to o Tobie
2. Przyznajesz, że są one zasadne ogólnie (bo jakby były chaotyczne i bez sensu, to byś je zwyczajnie zignorował).
Dla mnie te Twoje reakcje osobiste na moje ogólne uwagi, są (od dłuższego już czasu) dowodem trafności moich refleksji w danej sprawie. To, czy przy okazji negujesz czy nie, nie ma znaczenia, bo Ty i tak z zasady wszystko prawie negujesz, więc to nie jest różnicujące. Ale to, że sam się przyznajesz do ogólnikowych uwag jest znamienne i w znacznym stopniu potwierdzające, że uwagi są celne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:44, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czytasz nieuważnie. Przypisuje sobie każdy sam moje uwagi!

To jest właśnie ta twoja przewrotna "logika", w której próbujesz wmówić innym, że reakcja na twoje tezy jest równoznaczna z „przypisaniem sobie” cech, które sam arbitralnie zdefiniowałeś. To nie jest argument, tylko erystyczna sztuczka: stawiasz rozmówcę w sytuacji, w której każda odpowiedź zostaje przez ciebie przedstawiona jako „przyznanie się”. To może działać w rozmowie z kimś, kto nie umie logicznie odpierać manipulacji, ale nie zmienia faktu, że twój mechanizm jest całkowicie nieuczciwy.

Michał Dyszyński napisał:
Ty też je sobie przypisujesz, mimo że ja do Ciebie ich bezpośrednio nie przypisuję.

Nie „przypisuję sobie”, tylko pokazuję błędy twojego sposobu argumentowania. To, że krytykuję konstrukcję, nie oznacza, że utożsamiam się z nią. Krytyka cudzego schematu nie jest akceptacją tego schematu, i to że muszę ci to tłumaczyć, samo w sobie pokazuje, jak bardzo naciągasz znaczenia słów, byle tylko ustawić narrację po swojej stronie.

Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego je przypisujesz, a nawet czujesz się urażony?

To właśnie ty wprowadzasz emocjonalne etykiety tam, gdzie ich nie ma. Krytyka twojej "logiki" to nie „uraza”. To tylko krytyka twojej "logiki". To, że każdą polemikę interpretujesz emocjonalnie, mówi wyłącznie o twoim sposobie czytania cudzych słów. W moich wypowiedziach nie ma żadnych emocji, które mi wmawiasz – są tylko wskazania twoich błędów. Uznawanie polemiki za „urażenie” jest po prostu strategią, która pozwala ci nie mierzyć się z treścią argumentów.

Michał Dyszyński napisał:
- Jedynym sensownym wyjaśnieniem jest to, że:

1. Czujesz się nimi trafiony - czyli dotknięty - SAM ROZPOZNAŁEŚ, że to o Tobie

To nie jest „jedynym sensownym wyjaśnieniem”. To jest jedynym wyjaśnieniem, które pozwala ci utrzymać narrację, że masz rację. Tylko że to nie jest żadna logiczna konieczność. Wskazanie błędów twojego rozumowania nie świadczy o tym, że ktoś je „rozpoznał w sobie”, tylko o tym, że twoje argumenty są wadliwe. Gdyby twoje rozumowanie było poprawne, nie musiałbyś wprowadzać psychologicznych wtrętów typu „czujesz się trafiony”. To jest typowe przerzucanie odpowiedzialności: zamiast bronić swoich tez, próbujesz analizować rozmówcę. Nie ma to żadnej wartości merytorycznej.

Michał Dyszyński napisał:
2. Przyznajesz, że są one zasadne ogólnie (bo jakby były chaotyczne i bez sensu, to byś je zwyczajnie zignorował).

To jest "argument" skrajnie nielogiczny. Większość nonsensów, manipulacji, błędów logicznych i fałszów, jakie ludzie piszą w internecie, jest komentowana i prostowana – właśnie dlatego, że nie są zasadne. Twoja teza sprowadza się do tego, że „każda odpowiedź oznacza zgodę”, co jest absurdem. To, że ktoś odpowiada na fałszywą tezę, świadczy tylko o tym, że widzi w niej fałsz. Twoje wnioskowanie jest całkowicie odwrócone – nie różni się od powiedzenia „skoro mnie krytykujesz, to znaczy, że mam rację”.

Michał Dyszyński napisał:
Dla mnie te Twoje reakcje osobiste na moje ogólne uwagi, są (od dłuższego już czasu) dowodem trafności moich refleksji w danej sprawie.

To nie jest „dowód”, tylko twoje przetworzenie sytuacji tak, żeby zawsze wyjść zwycięsko. Tworzysz konstrukcję, w której jakakolwiek krytyka twojego modelu jest automatycznie przekształcana w argument na jego rzecz. To jest klasyczny mechanizm niefalsyfikowalności: twoja teoria utrzymuje się nie dlatego, że jest trafna, tylko dlatego, że nie dopuszczasz żadnej możliwości, w której mógłbyś się mylić.

Michał Dyszyński napisał:
To, czy przy okazji negujesz czy nie, nie ma znaczenia, bo Ty i tak z zasady wszystko prawie negujesz, więc to nie jest różnicujące.

To jest kolejna arbitralna etykieta, dodana bez związku z treścią. Wkładasz mi w usta motywacje, które sam sobie wymyślasz, ponieważ tak jest ci wygodnie. Nie analizujesz argumentów – analizujesz własne wyobrażenie rozmówcy. W ten sposób możesz z góry zdyskredytować każdą wypowiedź, niezależnie od jej treści. To jest czysta sofistyka, nie argumentacja.

Michał Dyszyński napisał:
Ale to, że sam się przyznajesz do ogólnikowych uwag jest znamienne i w znacznym stopniu potwierdzające, że uwagi są celne.

Nie ma żadnego „przyznania się”, jest tylko twoja interpretacja, którą sam sobie dopisujesz. Ty funkcjonujesz w układzie, w którym jakakolwiek krytyka twojej konstrukcji zostaje automatycznie odczytana jako „przyznanie racji”. To nie jest żaden dowód celności – to jest właśnie dowód tego, że tworzysz konstrukcję nieuczciwą intelektualnie, taką, w której nie da się odrzucić twojego schematu, bo każdy krok reakcji zostaje przemieniony w jego potwierdzenie. To nie logika – to mechanizm sekciarski, który uznaje każdą odpowiedź za dowód słuszności dogmatu


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 10:45, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:31, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ale to, że sam się przyznajesz do ogólnikowych uwag jest znamienne i w znacznym stopniu potwierdzające, że uwagi są celne.

Nie ma żadnego „przyznania się”, jest tylko twoja interpretacja, którą sam sobie dopisujesz. Ty funkcjonujesz w układzie, w którym jakakolwiek krytyka twojej konstrukcji zostaje automatycznie odczytana jako „przyznanie racji”. To nie jest żaden dowód celności – to jest właśnie dowód tego, że tworzysz konstrukcję nieuczciwą intelektualnie, taką, w której nie da się odrzucić twojego schematu, bo każdy krok reakcji zostaje przemieniony w jego potwierdzenie. To nie logika – to mechanizm sekciarski, który uznaje każdą odpowiedź za dowód słuszności dogmatu

To nie jest "jakakolwiek krytyka", z Twojej strony, tylko krytyka wyraźnie podkreślająca, że nawet bezosobowy charakter moich uwag już JEST DOTYKAJĄCY konkretnych ludzi. Gdybyś krytykował moje uwagi na zasadzie "tu jest taka nieścisłość, a tam inna", ale nie stawiał zarzutów o to, że one kogoś dotykają, to nie wnioskowałbym jak wyżej. Skoro jednak Ty aktem własnej decyzji (!) czujesz się dopisany do moich uwag, to jest to inna sytuacja, niż każda inna krytyka, a już na pewno nie "jakakolwiek krytyka".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:03, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To nie jest "jakakolwiek krytyka", z Twojej strony, tylko krytyka wyraźnie podkreślająca, że nawet bezosobowy charakter moich uwag już JEST DOTYKAJĄCY konkretnych ludzi.

Niczego takiego nie „podkreślam”. Wskazuję jedynie, że twoje generalizacje są nieuczciwe intelektualnie. Jeżeli opis jest wadliwy, arbitralny i zbudowany ze sprzecznych przesłanek, to krytykuję właśnie to — konstrukcję. To, że ty automatycznie przenosisz tę krytykę na poziom „dotykania konkretnych ludzi”, to wyłącznie twoje własne przeinaczenie. To ty mieszasz poziomy — ja mówię o "logice" twojego wywodu, a ty próbujesz wmówić, że mówię o emocjach, urażeniu czy osobach. To jest twoja narracja, nie moja.

Michał Dyszyński napisał:
Gdybyś krytykował moje uwagi na zasadzie "tu jest taka nieścisłość, a tam inna", ale nie stawiał zarzutów o to, że one kogoś dotykają, to nie wnioskowałbym jak wyżej.

Właśnie to robię — wytykam nieścisłości, błędy logiczne, arbitralność i samowolne rozciąganie twoich tez na rzeczy, które z nich nie wynikają. A to, że twoje schematy są nie tylko nielogiczne, ale i manipulacyjne, nie jest „zarzutem o dotykanie ludzi”, tylko stwierdzeniem faktu: tworzysz figury retoryczne, których nie można podważyć, bo każda próba podważenia zostaje przez ciebie obrócona w ich potwierdzenie. To nie jest psychologia, tylko opis twojej konstrukcji sofistycznej. To, że nie potrafisz tego rozróżnić, nie jest moim problemem.

Michał Dyszyński napisał:
Skoro jednak Ty aktem własnej decyzji (!) czujesz się dopisany do moich uwag, to jest to inna sytuacja, niż każda inna krytyka, a już na pewno nie "jakakolwiek krytyka".

To właśnie jest twoje największe przekłamanie: mieszasz krytykę treści z rzekomym „czuciem się dopisanym”. Ja nie „czuję się dopisany” — wskazuję, że twój model jest wadliwy, a ty uciekasz od tej krytyki, wciskając mi motywacje, których nigdzie nie wyraziłem. Nie dopisałem się do twoich uwag, tylko punktuję ich nielogiczność. To, że nie umiesz bronić swoich tez bez przenoszenia rozmowy na poziom psychologiczny, niczego nie mówi o mnie, a wszystko o tobie. Twój schemat działa tak: jeśli ktoś cię krytykuje, to „musi się czuć trafiony”, więc „sam przyznał, że to o nim”. To jest doskonała metoda, aby nigdy nie przyjąć żadnego zarzutu i nigdy nie zrewidować własnych błędów — ale to nie jest argumentacja, tylko immunizacja dogmatu przed falsyfikacją. To, że próbujesz to przedstawić jako „akt mojej decyzji”, jest po prostu kolejnym twoim przeinaczeniem i zmanipulowaniem


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 13:08, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:13, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Skoro jednak Ty aktem własnej decyzji (!) czujesz się dopisany do moich uwag, to jest to inna sytuacja, niż każda inna krytyka, a już na pewno nie "jakakolwiek krytyka".

To właśnie jest twoje największe przekłamanie: mieszasz krytykę treści z rzekomym „czuciem się dopisanym”. Ja nie „czuję się dopisany” — wskazuję, że twój model jest wadliwy, a ty uciekasz od tej krytyki, wciskając mi motywacje, których nigdzie nie wyraziłem.

Poczytaj dokładnie kilkanaście poprzednich swoich własnych postów, to się sam przekonasz, czy "nie wyraziłeś" w nich pretensji, że moje uwagi są dotykające osobiście. W końcu nawet ze dwa czy trzy posty poświęcić musiałem prostowaniu tego, że nie kieruję moich uwag personalnie (a jeśli na innym etapie o personalnym skierowaniu myślę, to także dodając siebie do listy).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:18, 05 Gru 2025    Temat postu:

Ale dodam jeszcze jedną uwagę o buńczuczności. Parę minut temu w kontekście myślenia o innym zagadnieniu związanym z ludzkimi postawami doszedłem do wniosku, że chciałbym pochwalić pewien rodzaj właśnie buńczuczności.
Bo jeśli "buńczuczny", to (pierwotnie w języku) ten kto ma władzę (bo nosi buńczuk), to chyba chciałbym poradzić niejednemu zastrachanemu, zdominowanemu przez różne samozwańcze władze nad nim "bądź bardziej buńczuczny". Buńczuczność nie jest w moich oczach zatem jednoznacznie czymś złym. Jest zła wtedy, gdy zawłaszcza postawy, gdy zza niej już nie wyziera refleksja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:30, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Poczytaj dokładnie kilkanaście poprzednich swoich własnych postów, to się sam przekonasz, czy "nie wyraziłeś" w nich pretensji, że moje uwagi są dotykające osobiście.

Jeszcze raz wracasz do tej samej manipulacji: utożsamiasz krytykę twojego sposobu budowania kategorii z rzekomym „poczuciem dotknięcia”. Jeśli wskazuję, że twoje etykiety są nieuczciwe, arbitralne albo intelektualnie krzywe, to znaczy tylko tyle: że twoje etykiety są nieuczciwe, arbitralne i krzywe. To, że ty nie umiesz przyjąć takiej krytyki bez dopisywania rozmówcy emocjonalnych motywacji, nie jest moją „pretensją”, tylko twoim własnym sposobem ucieczki od odpowiedzi. Sam fakt, że próbujesz robić z tego zarzut osobisty, tylko pokazuje, że wciąż nie odróżniasz analizy od projekcji.

Michał Dyszyński napisał:
W końcu nawet ze dwa czy trzy posty poświęcić musiałem prostowaniu tego, że nie kieruję moich uwag personalnie (a jeśli na innym etapie o personalnym skierowaniu myślę, to także dodając siebie do listy).

To, że musiałeś coś „prostować”, wynika wyłącznie z tego, że twoja własna narracja jest tak przeładowana sugestiami, aluzjami i zmyślonymi chochołami, że sam nie potrafisz odróżnić treści ogólnych od tych, które w praktyce są wymierzone personalnie. Zauważ, że ja nie mówię, że ty wskazujesz kogoś z nazwiska. Mówię, że budujesz kategorię tak, aby móc w każdej chwili wrzucić do niej rozmówcę, a gdy się broni — uznać to za potwierdzenie twojej diagnozy. Twoje „prostowania” są jedynie próbą zamaskowania faktu, że tak skonstruowana kategoria jest narzędziem erystycznym, a nie analizą. To, że dodajesz siebie do listy, niczego nie zmienia — to tylko ozdobnik, który ma stworzyć pozory bezstronności. Schemat, który stosujesz, działa w jedną stronę: każdy ruch rozmówcy interpretujesz jako potwierdzenie twojego modelu, a gdy wskazuje ci na jego nielogiczność, uciekasz do pseudopsychoanalizy. I dokładnie dlatego ta twoja konstrukcja nie jest argumentem, tylko pułapką sofistyczną — logicznie pustą, ale wygodną dla kogoś, kto nie chce poddać swoich tez faktycznej krytyce.

Michał Dyszyński napisał:
Ale dodam jeszcze jedną uwagę o buńczuczności. Parę minut temu w kontekście myślenia o innym zagadnieniu związanym z ludzkimi postawami doszedłem do wniosku, że chciałbym pochwalić pewien rodzaj właśnie buńczuczności.

Natychmiast sam z sobą wchodzisz w sprzeczność. Cały czas budowałeś „buńczuczność” jako zestaw cech negatywnych, korelujących ze sobą w jakiejś rzekomej psychicznej konfiguracji. Teraz nagle próbujesz chwalić jej „rodzaj”, choć wcześniej twierdziłeś, że mówisz o jednej, spójnej strukturze osobowościowej. Próbujesz pogodzić ogólnikowe potępienie z doraźnym wyjątkiem, aby nie wyjść na kogoś, kto sam dryfuje według własnych emocjonalnych potrzeb. Twoja definicja buńczuczności nie jest więc ani jednoznaczna, ani stabilna, ani logiczna. Zmieniasz ją ad hoc, zależnie od tego, czego akurat potrzebuje twoja narracja.

Michał Dyszyński napisał:
Bo jeśli "buńczuczny", to (pierwotnie w języku) ten kto ma władzę (bo nosi buńczuk), to chyba chciałbym poradzić niejednemu zastrachanemu, zdominowanemu przez różne samozwańcze władze nad nim "bądź bardziej buńczuczny".

Czyli w jednej chwili budujesz pseudopsychologiczną typologię opartą na rzekomych korelacjach cech, a w drugiej porzucasz to wszystko i wracasz do etymologii, aby wyrwać sobie z niej wygodny wyjątek. Gdy ci wygodnie — „buńczuczni” to ludzie agresywni, nieracjonalni, skupieni na ego. Gdy ci wygodnie inaczej — nagle buńczuczność staje się metaforą odwagi i przeciwstawienia się władzy. To nie jest analiza, tylko gięcie definicji według chwilowego zapotrzebowania. Używasz jednego słowa do oznaczania sprzecznych zjawisk i udajesz, że wszystko to spina jedna spójna „intuicja”. Nie spina. To jest zwykła niekonsekwencja i ekwiwokacja.

Michał Dyszyński napisał:
Buńczuczność nie jest w moich oczach zatem jednoznacznie czymś złym.

To zdanie tylko potwierdza chaos twojej koncepcji. Najpierw budujesz ją jako rozbudowaną negatywną kategorię osobowościową, łączącą agresję, powierzchowność, lęki, brak refleksji, autorytaryzm i niezdolność do analizy. Później, kiedy sam czujesz, że przesadziłeś i twoja karykatura zaczyna się sypać, nagle wprowadzasz „niejednoznaczność”. To jest dokładnie ten sam schemat, który stosowałeś wcześniej: kiedy twoje ogólniki spotykają się z krytyką, zamiast je doprecyzować, rozmywasz znaczenia tak, żeby były nie do uchwycenia. W rezultacie nie opisujesz niczego obiektywnego, tylko własne emocjonalne asocjacje.

Michał Dyszyński napisał:
Jest zła wtedy, gdy zawłaszcza postawy, gdy zza niej już nie wyziera refleksja.

To tylko kolejny wytrych. Twierdzisz teraz, że buńczuczność jest zła tylko wtedy, „gdy nie widać refleksji”. Tyle że w całym twoim wcześniejszym wywodzie buńczuczność była właśnie zdefiniowana przez brak refleksji. Teraz tworzysz kategorię „buńczuczności refleksyjnej”, która nie ma żadnego sensu, bo obala podstawę twojej wcześniejszej definicji. To jest zwyczajna próba ratowania własnej narracji przed jej całkowitym rozsypaniem. Zamiast przyznać, że twoja konstrukcja była zbyt arbitralna, zbyt sztywna i zbyt uprzedzona, próbujesz dodawać kolejne warstwy nieprecyzyjnych wyjątków, które finalnie sprawiają, że twoje pojęcie nie oznacza już niczego.

Cały twój wywód jest przykładem twojej niezdolności do utrzymania stałej definicji czegokolwiek. Najpierw tworzysz schemat obciążony tak wieloma negatywnymi cechami, że staje się karykaturą, a potem — kiedy konfrontacja z rzeczywistością zaczyna cię uwierać — próbujesz rozszczepić pojęcie na wersję „złą” i „dobrą”, jakby uratowało to wcześniejszy wywód. Nie uratowało. Obnażyło jedynie, że twoja kategoria nie opisuje realnych zjawisk, tylko twoje zmienne nastroje i wygodne reinterpretacje. Buńczuczność w twoim ujęciu nie jest żadnym typem osobowości, tylko słowem, które wyginasz dowolnie, zależnie od tego, jak chcesz ustawić rozmowę. I dlatego cały twój model rozjeżdża się na twoich własnych sprzecznościach, zanim jeszcze zdąży zostać przez kogokolwiek obalony


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 14:09, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:52, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jest zła wtedy, gdy zawłaszcza postawy, gdy zza niej już nie wyziera refleksja.

To tylko kolejny wytrych. Twierdzisz teraz, że buńczuczność jest zła tylko wtedy, „gdy nie widać refleksji”. Tyle że w całym twoim wcześniejszym wywodzie buńczuczność była właśnie zdefiniowana przez brak refleksji. Teraz tworzysz kategorię „buńczuczności refleksyjnej”, która nie ma żadnego sensu, bo obala podstawę twojej wcześniejszej definicji.

Traktuję cechy związane z postawami ludzkimi w pierwszym rzędzie FUNKCJONALNIE. Takie traktowanie oznacza, że narzucam sobie następujący schemat metodologiczny:
1. Odrywam rozumowanie o od konkretnych przypadków (odpersonalizowuję), szukam MODELU, który będzie już abstrakcyjny, a nie odnoszący się do tej, czy innej osoby.
2. W modelu konstruuję RELACJE, czyli właśnie też FUNKCJE, którą pełnią te czy inne moce psychiczne.
Teraz cecha "buńczuczność" w modelowaniu oznaczać będzie skupieniem się osobowości na funkcji wywyższania swojego ego nad inne, konkurencyjne. Z racji na to, że owo wywyższanie ego jest napędzane instynktem rywalizacji i instynktem stadnym, to jego rola w kształtowaniu osobowości bardzo często (z reguły) powoduje rodzaj przesterowania epistemicznego. Człowiek emocjonalnie reagujący ma problem z równoważeniem w sobie przeciwstawnych tendencji, więc jak mu owa buńczuczność silnie zacznie grać w emocjach, to osobowość będzie miała tendencję do buńczucznego traktowania wszelkich relacji ze światem. Wtedy jest ten błędny (epistemicznie) efekt, bo ta osobowość będzie miała tendencję do utożsamienia ogłaszania swojej racji i wywyższania się z rozwiązywaniem realnych problemów. Buńczuczność - czyli tu ogólniejsze silne akcentowanie swojej władzy i sprawczości - FUNKCJONALNIE wtedy degeneruje myślenie.
Ale teraz ostatnio pomyślałem też o drugiej stronie medalu - o tych, którzy zostali przez różne samozwańcze władze stłamszeni, którzy są zbyt potulni. Tym "kurs na buńczuczność" należałoby przywrócić, właczyć - wzniecić w nich bunt przeciwko dominacji. Oni do pełnej buńczuczności (tej ostatecznie złej) co prawda raczej nie dotrą mentalnie, ale to, co jest ich słabością, brakiem (bierność, niedostatki asertywności, nieumiejętność wyrażania swoich potrzeb i stawiania granic agresywnemu otoczeniu) może zostać w jakiś sposób pokonywane.

W moich analizach niewiele rzeczy jest czarno - białych, prawie nic nie jest tak absolutnie jednoznacznie złe, ani jednoznacznie dobre. Tu są tendencje, które tworzą układankę, w której zasadą jest patrzenie nie tylko na stan bezwzględny, ale też i na TENDENCJĘ. Buńczuczność w pełni się objawiająca, zawłaszczająca osobowość będzie czymś złym dla duchowości i świadomości. Jednak daleko posunięta rezygnacja z tych funkcji psychiki, jakie składają się na buńczuczność będzie słabością i błędem w przeciwną stronę.
Kluczem w opisie świadomości jest pojęcie RÓWNOWAGI.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:14, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Traktuję cechy związane z postawami ludzkimi w pierwszym rzędzie FUNKCJONALNIE. Takie traktowanie oznacza, że narzucam sobie następujący schemat metodologiczny:

1. Odrywam rozumowanie o od konkretnych przypadków (odpersonalizowuję), szukam MODELU, który będzie już abstrakcyjny, a nie odnoszący się do tej, czy innej osoby.
2. W modelu konstruuję RELACJE, czyli właśnie też FUNKCJE, którą pełnią te czy inne moce psychiczne.

Twoje deklaracje metodologiczne brzmią wzorcowo tylko na papierze, ale nie mają żadnego pokrycia w tym, co faktycznie robisz. Twierdzisz, że „konstruujesz model”, ale w rzeczywistości operujesz własnymi skojarzeniami ubranymi w wielkie słowa. Nie przedstawiasz żadnych kryteriów, żadnych definicji, żadnych mierzalnych relacji – jedynie płynne, dowolnie przesuwane metafory. To nie jest model, to jest publicystyczna impresja, którą udajesz teorię.

Michał Dyszyński napisał:
Teraz cecha "buńczuczność" w modelowaniu oznaczać będzie skupieniem się osobowości na funkcji wywyższania swojego ego nad inne, konkurencyjne.

I tu zaczyna się pierwsza podstawowa nieuczciwość. Wcześniej twierdziłeś, że buńczuczność jest ogólną, spójną kategorią powiązaną z szeregiem cech. Teraz arbitralnie wybierasz jedną z interpretacji – „wywyższanie ego” – i przedstawiasz ją jako definicję modelową, choć wcześniej swobodnie zmieniałeś znaczenie słowa zależnie od potrzeb. To nie jest porządkowanie pojęcia, tylko jego ponowne przepisanie, kiedy poprzednia wersja przestała ci pasować.

Michał Dyszyński napisał:
Z racji na to, że owo wywyższanie ego jest napędzane instynktem rywalizacji i instynktem stadnym, to jego rola w kształtowaniu osobowości bardzo często (z reguły) powoduje rodzaj przesterowania epistemicznego.

Tu tylko produkowane są kolejne założenia, niczym niepoparte. Nie wykazałeś, dlaczego ta cecha miałaby być powiązana z „instynktem stadnym”, ani dlaczego miałaby prowadzić do przesterowania epistemicznego. Po prostu wrzucasz do jednego worka słowa brzmiące naukowo i liczysz na to, że ich dźwięk zrobi za ciebie robotę dowodową. Nie robi. Jeśli budujesz model, to musisz uzasadniać relacje między elementami, a nie tylko je ogłaszać.

Michał Dyszyński napisał:
Człowiek emocjonalnie reagujący ma problem z równoważeniem w sobie przeciwstawnych tendencji, więc jak mu owa buńczuczność silnie zacznie grać w emocjach, to osobowość będzie miała tendencję do buńczucznego traktowania wszelkich relacji ze światem.

Nadal operujesz błędnym kołem: buńczuczność prowadzi do buńczucznego traktowania relacji. To nie jest wyjaśnienie, tylko tautologia. Każdy sensowny model potrzebuje zewnętrznych mechanizmów, a ty w kółko powtarzasz swoje własne założenie jako rzekomy wniosek.

Michał Dyszyński napisał:
Ale teraz ostatnio pomyślałem też o drugiej stronie medalu - o tych, którzy zostali przez różne samozwańcze władze stłamszeni, którzy są zbyt potulni. Tym "kurs na buńczuczność" należałoby przywrócić, właczyć - wzniecić w nich bunt przeciwko dominacji.

I tu rozjeżdża się wszystko, co powiedziałeś wcześniej. Jeżeli buńczuczność ma funkcję wywyższania ego kosztem innych, to nie może jednocześnie pełnić funkcji obrony przed dominacją. To są dwie różne dynamiki psychologiczne. Ale dla ciebie nie ma to znaczenia – słowo „buńczuczność” może oznaczać zarówno nadmiar ego, jak i jego niedobór, byle tylko pasowało do bieżącej potrzeby twojej narracji. Tak wygląda pojęcie całkowicie rozmyte. Zmieniasz je w zależności od tego, jak chcesz odegrać aktualną lekcję moralną.

Michał Dyszyński napisał:
W moich analizach niewiele rzeczy jest czarno - białych, prawie nic nie jest tak absolutnie jednoznacznie złe, ani jednoznacznie dobre.

To zdanie służy ci jako wygodna wymówka. Kiedy twoje definicje zaczynają sobie przeczyć, to zamiast je uporządkować, zasłaniasz się „niejednoznacznością świata”. Nie, tutaj nie chodzi o subtelność świata, tylko o niekonsekwencję twojego pojęcia. To, że rzeczywistość jest złożona, nie jest usprawiedliwieniem dla terminologicznego chaosu.

Michał Dyszyński napisał:
Kluczem w opisie świadomości jest pojęcie RÓWNOWAGI.

Słowo „równowaga” pojawia się tu tylko jako ozdobnik, bez żadnego związku z "logiką" twojego wywodu. Równowaga między czym a czym? Jak ją operacjonalizujesz? Jak ją rozpoznajesz? Niczego z tego nie definiujesz, bo nie chodzi ci o model – chodzi ci o to, żeby całość brzmiała na tyle wzniośle, by zamaskować brak spójności. To nie jest podsumowanie analizy, tylko sofistyczna mgła.

Cały twój wywód jest jedynie próbą doszycia filozoficzno-psychologicznej narracji do pojęcia, które sam wcześniej wypaczyłeś i w którym sam się pogubiłeś. Najpierw definiujesz buńczuczność jako destrukcyjną, potem jako przydatną, potem jako element równowagi, a na końcu jako cokolwiek, co akurat pasuje do twojej metafory emocjonalnej. Żaden model, żadna funkcjonalność, żadna równowaga nie ratują tego, że twoje pojęcie nie ma stałego znaczenia. A bez stałego znaczenia twoje „analizy” nie analizują niczego – są tylko opisem twoich bieżących odczuć, bezsensownym mieleniem słów, ubranym w pseudo-teoretyczny język, który ma sprawiać wrażenie spójności tam, gdzie jej nie ma


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 14:29, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:44, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Traktuję cechy związane z postawami ludzkimi w pierwszym rzędzie FUNKCJONALNIE. Takie traktowanie oznacza, że narzucam sobie następujący schemat metodologiczny:

1. Odrywam rozumowanie o od konkretnych przypadków (odpersonalizowuję), szukam MODELU, który będzie już abstrakcyjny, a nie odnoszący się do tej, czy innej osoby.
2. W modelu konstruuję RELACJE, czyli właśnie też FUNKCJE, którą pełnią te czy inne moce psychiczne.

Twoje deklaracje metodologiczne brzmią wzorcowo tylko na papierze, ale nie mają żadnego pokrycia w tym, co faktycznie robisz. Twierdzisz, że „konstruujesz model”, ale w rzeczywistości operujesz własnymi skojarzeniami ubranymi w wielkie słowa.

Twoje oceny moich (ale nie tylko moich) tekstów są skrajnie wypaczone potrzebą negowania i krytykanctwa. Przy czym piszę to nie po to, aby personalnie się "prztykać" z Tobą, ale raczej JAKO SPOSTRZEŻENIE FUNKCJONALNE.
Oczywiście tak można, tak się da - pisać komentarze z jedna GIGANTYCZNĄ INTENCJĄ KRYTYKANCTWA I NEGOWANIA.
Czy coś zaakceptowałeś w ostatnich czasach? Bodaj jeden post inny, niż własny...
A jeśli nawet gdzieś coś akceptująco potraktowałeś (w życiu), to tutaj tego nie widać. I piszę to też nie po to, aby się dobijać o akceptację, tylko trochę z pozycji obserwatora, który zaciekawił się interesującą okolicznością kontaktu z dyskutantem skrajnie negującym. Taki dyskutant, który i tak wszystko neguje, jest NIERÓŻNICUJĄCY, a więc też nieinformujący. Z góry wiadomo, że co by ktoś nie napisał, to się nie spodoba. Jak Ci chochlik (może skrypt) podstawił w miejsce cudzych tekstów Twoje własne, to też je równo negowałeś, nie patrząc na to, że parę godzin temu sam je napisałeś. A piszę to nie po to, aby się przekomarzać, wygrywać, tylko jako objaw, jako coś z czego staram się wyciągać wnioski.
Wiem, że u Ciebie po prostu NIE WYSTĘPUJE DRUGI ASPEKT ROZWAŻAŃ - AKCEPTACJA. Widać bardzo wyraźnie, że nie odbierasz postów inaczej, jak tylko od razu przystępując do negacji i krytykowania. Tymczasem w ten sposób blokujesz się na powierzchownej warstwie odbioru - bierąc pierwsze skojarzenie tekstu, automatycznie je negując i krytykując, za chwilę zamkniesz daną sprawę daną kwestię, bo masz wypełnioną swoją (jedyną?... A na pewno główną) intencję "skoro już została krytycznie potraktowana, to cel został osiągnięty, koniec kwestii".
Tymczasem ludzie piszący teksty miewają nie tylko twarde, jednoznaczne, absolutyzujące intencje, piszą nie tylko po to, aby stwierdzić tezę, przepychając ją inwazyjnie w myśli odbiorcy do "zaakceptowania bez wymówek". Ludzie piszą nie tylko z myślą prostackiego tak/nie, przyjąć/odrzucić tezę, lecz np. dla ogólnej refleksji, dla zbudowania tła kontekstowego i w wielu innych celach, których osoby sprowadzające wszystko do prostackiej dychotomii za/przeciw nigdy nie odkryją.
Nie obsługujesz w swoim odbiorze niczego poza pierwszym wrażeniem przekazu, formatowanym automatycznie do zanegowania pod pierwszym pretekstem, jaki Ci się nawinie, więc trudno się dziwić, że NIE DOSTRZEGASZ POWIĄZAŃ, po które należałoby się po prostu mentalnie schylić.
To, o czym piszesz w prawie każdym poście, że czegoś w czyichś argumentach "nie ma", w istocie tam bardzo często jest, tylko Ty nie zwracasz na to uwagi, bo wypełniasz tą dominującą misję, z którą piszesz - misję twardego negowania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:00, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:22, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Twoje oceny moich (ale nie tylko moich) tekstów są skrajnie wypaczone potrzebą negowania i krytykanctwa. Przy czym piszę to nie po to, aby personalnie się "prztykać" z Tobą, ale raczej JAKO SPOSTRZEŻENIE FUNKCJONALNE.

To standardowy manewr: zaczynasz od personalnego zarzutu, a potem udajesz, że to nie jest personalny zarzut, tylko „spostrzeżenie funkcjonalne”. Ta podwójna gra pozwala ci atakować rozmówcę, jednocześnie udając, że trzymasz się jakiejś abstrakcyjnej analizy. To tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za własne słowa.

Michał Dyszyński napisał:
Oczywiście tak można, tak się da - pisać komentarze z jedna GIGANTYCZNĄ INTENCJĄ KRYTYKANCTWA I NEGOWANIA.

I znowu to samo: nie odpowiadasz na konkretny zarzut dotyczący twojej metodologicznej niespójności, tylko przerzucasz rozmowę na rzekome „intencje” po mojej stronie. To klasyczne unikanie meritum. Nie jest istotne, jakie intencje mi przypisujesz. Istotne jest, że nie potrafisz obronić swoich definicji.

Michał Dyszyński napisał:
Czy coś zaakceptowałeś w ostatnich czasach? Bodaj jeden post inny, niż własny...

To, czy coś „akceptuję”, nie ma najmniejszego znaczenia dla prawdziwości lub fałszywości twoich tez. To czysta retoryczna zasłona dymna. Próba przeniesienia rozmowy z poziomu argumentów na poziom psychologicznej oceny rozmówcy to znak, że nie masz odpowiedzi na zarzut merytoryczny.

Michał Dyszyński napisał:
A jeśli nawet gdzieś coś akceptująco potraktowałeś (w życiu), to tutaj tego nie widać.

I znowu wracasz do mnie, do mojego rzekomego stanu emocjonalnego, zamiast odnieść się do prostego faktu: twoje pojęcie „buńczuczności” samo sobie przeczy. Ucieczka w diagnozowanie rozmówcy jest przezroczysta.

Michał Dyszyński napisał:
Taki dyskutant, który i tak wszystko neguje, jest NIERÓŻNICUJĄCY, a więc też nieinformujący.

To, co jest informujące lub nie, nie zależy od tego, jak często ktoś się z tobą zgadza, tylko od jakości argumentów. Ty odwracasz logikę: nie pytasz, czy zarzut jest trafny, tylko czy odpowiada twoim oczekiwaniom emocjonalnym. W ten sposób tworzysz sobie psychologiczną tarczę przed krytyką.

Michał Dyszyński napisał:
Jak Ci chochlik (może skrypt) podstawił w miejsce cudzych tekstów Twoje własne, to też je równo negowałeś, nie patrząc na to, że parę godzin temu sam je napisałeś.

Jak zwykle – anegdota zamiast argumentu. A nawet jeśli twoja opowieść byłaby prawdziwa, nie miałaby najmniejszego znaczenia dla kwestii, o którą tu chodzi. To kolejna próba odciągnięcia uwagi od faktu, że nie umiesz obronić swoich definicji, więc próbujesz podważyć mój sposób reagowania. Kompletnie poza tematem.

Michał Dyszyński napisał:
Wiem, że u Ciebie po prostu NIE WYSTĘPUJE DRUGI ASPEKT ROZWAŻAŃ - AKCEPTACJA.

Nie potrzebujesz mojej „akceptacji”. Jedyne, czego potrzebujesz, to spójnej definicji, której nadal nie potrafisz podać. Twoje próby przerabiania rozmowy na analizę moich stanów psychicznych są tylko zasłoną dla tego braku.

Michał Dyszyński napisał:
Nie obsługujesz w swoim odbiorze niczego poza pierwszym wrażeniem przekazu, formatowanym automatycznie do zanegowania pod pierwszym pretekstem, jaki Ci się nawinie, więc trudno się dziwić, że NIE DOSTRZEGASZ POWIĄZAŃ, po które należałoby się po prostu mentalnie schylić.

To czysta projekcja. Powołujesz się na jakieś „powiązania”, ale nigdy ich nie precyzujesz. Twój opis „modelu” to wyłącznie luźne metafory, a jedyne, co robisz w tej odpowiedzi, to przeramowanie rozmowy tak, by wyglądało, że krytyka wynika z mojej rzekomej psychiki, a nie z twojej oczywistej niespójności. To najbardziej banalna strategia obronna: skoro nie potrafisz obronić tez, próbujesz zdyskredytować krytyka.

Michał Dyszyński napisał:
To, o czym piszesz w prawie każdym poście, że czegoś w czyichś argumentach "nie ma", w istocie tam bardzo często jest, tylko Ty nie zwracasz na to uwagi, bo wypełniasz tą dominującą misję, z którą piszesz - misję twardego negowania.

Nie. To, czego „nie ma”, to twoich definicji, twojej konsekwencji i twojej logiki. Nie ma ich nie dlatego, że ich „nie dostrzegam”, tylko dlatego, że faktycznie ich nie ma. A twoje niekończące się diagnozy mojej „misji negowania” tylko pokazują, że nie umiesz przeprowadzić rozmowy na poziomie argumentów, więc uciekasz w psychologizowanie.

Cała twoja odpowiedź to jeden wielki unik. Nie bronisz ani jednego z punktów, które ci wykazałem: nie wyjaśniasz sprzeczności w swojej definicji buńczuczności, nie uzasadniasz rzekomych relacji, które sobie ogłosiłeś, nie porządkujesz własnego pojęcia, nie odnosisz się do wewnętrznej niespójności swojego modelu. Zamiast tego próbujesz przerobić rozmowę na ocenę mojego charakteru. To znaczy tylko tyle, że na poziomie merytorycznym nie masz żadnych argumentów, więc zostaje ci jedynie ucieczka w psychologiczne etykietowanie rozmówcy – dokładnie ten schemat, który próbujesz przypisać innym


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 16:24, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:11, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Twoje oceny moich (ale nie tylko moich) tekstów są skrajnie wypaczone potrzebą negowania i krytykanctwa. Przy czym piszę to nie po to, aby personalnie się "prztykać" z Tobą, ale raczej JAKO SPOSTRZEŻENIE FUNKCJONALNE.

To standardowy manewr: zaczynasz od personalnego zarzutu, a potem udajesz, że to nie jest personalny zarzut, tylko „spostrzeżenie funkcjonalne”. Ta podwójna gra pozwala ci atakować rozmówcę, jednocześnie udając, że trzymasz się jakiejś abstrakcyjnej analizy. To tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za własne słowa.

Rozumiem. Czyli ten komentarz sprawnie odbijający piłeczkę pozwala Ci już zignorować sam problem - że od lat nie napisałeś posta, który byłby w pełni. albo nawet w znacznej części akceptujący wypowiedzi oponenta.
Ten fakt, że tak właśnie się mentalnie sformatowałeś na właśnie odbijanie piłeczki i negowanie jak absolutny standard reakcji w dyskusji oczywiście jest o tyle szczelny, że nigdy nie będziesz w stanie przyjąć do wiadomości choćby drobnej sugestii typu: a gdybym tak przejrzał N ostatnich postów do oponentów w poszukiwaniu jakiejś akceptacji z mojej strony, to bym coś podobnego znalazł, czy nie znalazł?...
- Odbijanie piłeczki uczyniłeś ABSOLUTEM POLEMICZNYM, więc w tej metodologii oczywiście zawsze wygrasz, bo w miarę elokwentny, z cechą erudycji (czego Ci nie odmawiam) umysł zawsze sobie wymyśli pretekst do uznania takiego odbijania za zasadne. Więc to jest samograj, samopotwierdzająca się metoda - sprawdza się, bo ją po raz kolejny zastosowałeś, co "obiektywnie przecież znaczy", że metoda jest skuteczna... :rotfl:

A przecież nikt Cię nie zmusi do tego, abyś DOSTRZEGŁ, że jak masz coś, co działa identycznie zawsze i wszędzie niezależnie od tego, do czego to coś zastosowano, to znaczy, że owo coś NICZEGO NIE RÓŻNICUJE.
I takie są Twoje odpowiedzi - NIE RÓŻNICUJĄCE. Można swobodnie stawiać majątki przeciw orzechom, w zakładach, czy fedor w swojej odpowiedzi sformułuje coś ponad powód do negacji wypowiedzi oponenta (pretekst też jakiś zawsze wymyśli, choć potem powie np. może, że "to nie jest żaden pretekst, tylko sama prawda").
Mają tacy dyskutanci jak Ty swoje dobre strony - uświadamiają człowiekowi istotę rozumowania twórczego, rozwojowego, czyli będącego docieraniem do czegoś ponad własne nastawienia, założenia, uprzedzenia. Osoby sformatowane w myśleniu na samopotwierdzanie od pewnego poziomu mocy tego samopotwierdzania muszą wpaść w epistemiczną "czarną dziurę", czyli w przekonanie o swojej absolutnej racji, na które żaden argument nie jest w stanie zadziałać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 17:19, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:35, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Rozumiem. Czyli ten komentarz sprawnie odbijający piłeczkę pozwala Ci już zignorować sam problem - że od lat nie napisałeś posta, który byłby w pełni. albo nawet w znacznej części akceptujący wypowiedzi oponenta.

To nie jest odpowiedź na to, co napisałem. Znowu próbujesz przeramować dyskusję tak, by centrum problemu nie była twoja sprzeczna i nieuzasadniona konstrukcja, lecz moja rzekoma „nieakceptacja”. To ucieczka od meritum. Cały czas ignorujesz konkretny zarzut dotyczący tego, że stosujesz osobisty atak przebrany za obiektywną analizę. Zamiast odnieść się do tego, czy twoje poprzednie stwierdzenie było personalne, zmieniasz temat na moje domniemane nawyki. To klasyczny unik: przenosisz ciężar rozmowy z treści na psychologię, żeby nie musieć rozliczyć własnych słów.

Michał Dyszyński napisał:
Ten fakt, że tak właśnie się mentalnie sformatowałeś na właśnie odbijanie piłeczki i negowanie jak absolutny standard reakcji w dyskusji oczywiście jest o tyle szczelny, że nigdy nie będziesz w stanie przyjąć do wiadomości choćby drobnej sugestii typu: a gdybym tak przejrzał N ostatnich postów do oponentów w poszukiwaniu jakiejś akceptacji z mojej strony, to bym coś podobnego znalazł, czy nie znalazł?...

To zdanie jest znowu jedynie narracją o moich rzekomych stanach mentalnych. Nie odpowiadasz na żaden merytoryczny punkt. Niczego nie dowodzisz, jedynie ogłaszasz psychologiczną diagnozę, a diagnoza nie jest argumentem. Zamiast wykazać choć cień spójności swoich wcześniejszych twierdzeń, wprowadzasz historię o „formatowaniu mentalnym”. To jest czysta arbitralność: twierdzisz, że moja rzekoma postawa wyjaśnia wszystko, a w efekcie nie musisz bronić żadnego ze swoich założeń. To strategia, która pozwala ci uniknąć odpowiedzialności za strukturę własnych tez.

Michał Dyszyński napisał:
- Odbijanie piłeczki uczyniłeś ABSOLUTEM POLEMICZNYM, więc w tej metodologii oczywiście zawsze wygrasz, bo w miarę elokwentny, z cechą erudycji (czego Ci nie odmawiam) umysł zawsze sobie wymyśli pretekst do uznania takiego odbijania za zasadne. Więc to jest samograj, samopotwierdzająca się metoda - sprawdza się, bo ją po raz kolejny zastosowałeś, co "obiektywnie przecież znaczy", że metoda jest skuteczna...

To stwierdzenie nie tylko nie dotyczy meritum, ale również jest logicznie puste. Ogłaszasz, że każda moja odpowiedź jest rzekomym „odbijaniem piłeczki”, niezależnie od jej treści, czyli tworzysz model, w którym wynik jest z góry przesądzony. Tym samym unieważniasz możliwość jakiejkolwiek racjonalnej dyskusji, bo według twojej narracji każda krytyka jest automatycznie dowodem na istnienie postawy, którą sam arbitralnie przypisujesz. To hermetyczna konstrukcja: wszystko ma potwierdzić twoją tezę, ponieważ twoja teza została tak sformułowana, by była nieobalalna. Używasz jej dokładnie po to, by nie konfrontować się z wątkiem, od którego cała rozmowa zaczęła się pierwotnie — z faktem, że maskujesz personalny atak jako rzekomą analizę funkcjonalną.

Twoja odpowiedź w całości unika tematu, którego dotyczył mój zarzut. Wykazałem, że stosujesz personalny manewr przebrany za obiektywną obserwację. Zamiast odnieść się do tego, tworzysz narrację o mojej rzekomej mentalności, o jakichś absolutach polemicznych i o mojej reaktywności. Nie bronisz ani przez chwilę własnego ruchu retorycznego, który został ci wytknięty. Uciekasz od meritum, zastępując argument diagnozą, a to nie jest dyskusja, tylko próba zbudowania tarczy, która ma uniemożliwić rozliczenie cię z twoich własnych słów.

Michał Dyszyński napisał:
A przecież nikt Cię nie zmusi do tego, abyś DOSTRZEGŁ, że jak masz coś, co działa identycznie zawsze i wszędzie niezależnie od tego, do czego to coś zastosowano, to znaczy, że owo coś NICZEGO NIE RÓŻNICUJE.

Twoje stwierdzenie jest arbitralne i logicznie bezpodstawne. Próbujesz przedstawić rzekomy uniwersalny mechanizm negacji jako dowód na „brak różnicowania”, nie podając żadnej definicji tego, czym różnicowanie miałoby być ani żadnej metody, która pozwalałaby je mierzyć. Tworzysz fałszywą generalizację: fakt, że ktoś stosuje stałe kryterium krytyki, nie dowodzi, że jego argumenty nie różnicują przypadków merytorycznie. To całkowite pomieszanie pojęć i arbitralne przypisywanie intencji, które nie mają związku z faktycznym sposobem argumentowania.

Michał Dyszyński napisał:
I takie są Twoje odpowiedzi - NIE RÓŻNICUJĄCE. Można swobodnie stawiać majątki przeciw orzechom, w zakładach, czy fedor w swojej odpowiedzi sformułuje coś ponad powód do negacji wypowiedzi oponenta (pretekst też jakiś zawsze wymyśli, choć potem powie np. może, że "to nie jest żaden pretekst, tylko sama prawda").

To jest kolejna bezzasadna projekcja. Twierdzisz, że każda odpowiedź ma charakter negacji, niezależnie od jej treści, a następnie uznajesz to za dowód niezdolności do różnicowania. Tworzysz samopotwierdzający się argument, który nie jest ani weryfikowalny, ani logicznie spójny. Nie wykazujesz, że w konkretnych przypadkach moje argumenty nie odróżniają faktów od nieprawdziwych twierdzeń, tylko przyjmujesz arbitralnie, że każda krytyka jest „pretekstem do negacji”.

Michał Dyszyński napisał:
Mają tacy dyskutanci jak Ty swoje dobre strony - uświadamiają człowiekowi istotę rozumowania twórczego, rozwojowego, czyli będącego docieraniem do czegoś ponad własne nastawienia, założenia, uprzedzenia.

Tworzysz fałszywe kontrastowanie: z jednej strony przypisujesz mi absolutną negatywność i brak różnicowania, a z drugiej niby uznajesz „dobre strony” wynikające z mojego sposobu krytyki. To logiczna sprzeczność: albo krytyka uniwersalna jest szkodliwa i zafałszowuje dyskusję, albo jest konstruktywna. Twój "argument" nie rozróżnia tych przypadków i arbitralnie przypisuje mi obie cechy jednocześnie.

Michał Dyszyński napisał:
Osoby sformatowane w myśleniu na samopotwierdzanie od pewnego poziomu mocy tego samopotwierdzania muszą wpaść w epistemiczną "czarną dziurę", czyli w przekonanie o swojej absolutnej racji, na które żaden argument nie jest w stanie zadziałać.

To jest klasyczny przykład czystej spekulacji psychologicznej bez żadnego związku z merytoryczną rozmową. Tworzysz obraz „czarnej dziury epistemicznej” i przypisujesz go arbitralnie, nie przedstawiając ani dowodu, ani konkretnego przypadku, w którym moje argumenty byłyby faktycznie niezdolne do rozróżniania faktów od fałszu. Cała twoja konstrukcja opiera się na domniemanej mentalności, nie na analizie logiki czy treści moich odpowiedzi, co czyni ją całkowicie bezzasadną i nieobronną.

Twoja wypowiedź jest pełna ogólników, projekcji i samopotwierdzających się tez, które nie odnoszą się do merytorycznych argumentów. Nie wykazujesz żadnej niespójności w moich odpowiedziach, a jedynie przypisujesz mi arbitralnie cechy, które mają z góry dowodzić twojej tezy. Nie ma tu żadnej logiki ani dowodu, tylko retoryczna zasłona i próba stworzenia narracji, w której twoja opinia jest niekwestionowana


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 17:36, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:53, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Rozumiem. Czyli ten komentarz sprawnie odbijający piłeczkę pozwala Ci już zignorować sam problem - że od lat nie napisałeś posta, który byłby w pełni. albo nawet w znacznej części akceptujący wypowiedzi oponenta.

To nie jest odpowiedź na to, co napisałem.

To jest odpowiedź na to, co napisałeś, tylko się nie jesteś w stanie zorientować, na czym owa odpowiedź polega, ponieważ od razu się wziąłeś za negowanie i odbijanie piłeczki, a nie "połączyłeś mentalnych kropek" z mojej sugestii. Otóż to jest odpowiedź na Twoje pytanie dlatego, że WYJAŚNIŁA, iż rozumowanie z odpowiedzią w moim tekście było, tylko zostało przez Ciebie zignorowane.
To, że (nawet Biblia to punktuje) "patrzysz, a nie widzisz", to nie jest mój problem, ani wina, tylko Twój problem. Odpowiedź dostałeś, ale do jej zrozumienia należałby porzucić tę metodologię, którą sobie przyjąłeś za absolut: brania osobno każdego zdania z wypowiedzi oponenta, aby je zanegować, ogłaszając, czego to w niej nie ma i kwitując sprawę swoją wygraną". A to, że wyjaśnienie składa się z kilku zdań, albo to, że to o co ktoś tak oskarża oponenta, że "nie przedstawiłeś ...", jest trzy zdania dalej już miałoby się nie liczyć...
Masz bardzo szczelną metodologię udowadniania samemu sobie swoich racji - szatkujesz wypowiedź oponenta na frazy, które wyizolowane, same w sobie są mocno niekompletne (bo przecież kompletność powstaje dopiero jak się "połączy kropki", czyli zsyntetyzuje sens wielu zdań), aby potem tryumfalnie ogłaszać, czego to w nich nie ma, czego to głupi oponent nie uwzględnił...
W tej metodologii jest superłatwo wygrać, a Ty z nią będziesz oczywiście zawsze zwyciężał!
Dla mnie takie zwyciężanie byłoby jednak za łatwe. Ale jak masz taką ambicję, aby kompletnie niefalsyfikowalne, bazujące na błędnym kole sampotwierdzania podejście uczynić rdzeniem swojej satysfakcji z dyskusji - Twój wybór....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:17, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To jest odpowiedź na to, co napisałeś, tylko się nie jesteś w stanie zorientować, na czym owa odpowiedź polega, ponieważ od razu się wziąłeś za negowanie i odbijanie piłeczki, a nie "połączyłeś mentalnych kropek" z mojej sugestii.

To jest kompletnie bezsensowne i sprzeczne. Twierdzisz, że moja analiza jest niewłaściwa, bo nie połączyłem „mentalnych kropek”, ale nigdy nie definiujesz, czym te kropki są ani jak je logicznie łączyć. To czysta arbitralność: stawiasz własny wymysł narracyjny ponad merytoryczną analizę. Nie wykazujesz, że moje zarzuty wobec twojego personalnego manewru są błędne; zamiast tego tworzysz metafory, które nie mają żadnej mocy dowodowej.

Michał Dyszyński napisał:
Otóż to jest odpowiedź na Twoje pytanie dlatego, że WYJAŚNIŁA, iż rozumowanie z odpowiedzią w moim tekście było, tylko zostało przez Ciebie zignorowane.

Twierdzisz, że odpowiedź „wyjaśniła”, ale nie pokazujesz, w jaki sposób cokolwiek w twojej wypowiedzi faktycznie kontrargumentuje mój zarzut. Samo twierdzenie, że coś zostało „wyjaśnione”, nie jest argumentem. To powtarzanie narracji w stylu „jestem w porządku, więc nie masz racji”, co jest klasycznym błędem logicznym – argumentum ad verecundiam zamiast rzeczowej analizy.

Michał Dyszyński napisał:
To, że (nawet Biblia to punktuje) "patrzysz, a nie widzisz", to nie jest mój problem, ani wina, tylko Twój problem.

Znowu projekcja. Przypisujesz mi niezdolność zrozumienia jako cechę inherentną, zamiast wykazać, że moje zarzuty wobec twojego sposobu argumentowania są nietrafne. To nie jest merytoryczny dowód, tylko sofistyczna próba zdegradowania krytyki przez przerzucenie winy na krytyka.

Michał Dyszyński napisał:
Odpowiedź dostałeś, ale do jej zrozumienia należałoby porzucić tę metodologię, którą sobie przyjąłeś za absolut: brania osobno każdego zdania z wypowiedzi oponenta, aby je zanegować, ogłaszając, czego to w niej nie ma i kwitując sprawę swoją wygraną".

Twoja krytyka jest absurdalna, bo sama definiuje mój sposób analizy jako błąd, nie podając żadnych kryteriów ani alternatywnej metody, która byłaby logicznie poprawna. Cała twoja konstrukcja opiera się na twierdzeniu „musisz porzucić swoją metodologię”, nie dowodząc, że moja metoda w jakikolwiek sposób uniemożliwia wykrycie sprzeczności w twojej wypowiedzi. To arbitralne wymyślanie reguł, które mają zdyskredytować krytykę.

Michał Dyszyński napisał:
A to, że wyjaśnienie składa się z kilku zdań, albo to, że to o co ktoś tak oskarża oponenta, że "nie przedstawiłeś ...", jest trzy zdania dalej już miałoby się nie liczyć...

To jest zupełnie nieistotny zarzut. Wskazujesz na fragmentację mojej analizy jako problem, choć dokładnie w tej fragmentacji ujawniają się sprzeczności w twoim tekście. Oskarżanie mnie o „szatkowanie zdań” to klasyczna projekcja i próba odwrócenia uwagi od braku logiki w twojej wypowiedzi.

Michał Dyszyński napisał:
Masz bardzo szczelną metodologię udowadniania samemu sobie swoich racji - szatkujesz wypowiedź oponenta na frazy, które wyizolowane, same w sobie są mocno niekompletne (bo przecież kompletność powstaje dopiero jak się "połączy kropki", czyli zsyntetyzuje sens wielu zdań), aby potem tryumfalnie ogłaszać, czego to w nich nie ma, czego to głupi oponent nie uwzględnił...

To jest czysta projekcja i samopotwierdzająca się narracja. Przypisujesz mi celowe „udowadnianie racji”, jednocześnie ignorując, że twoje wypowiedzi są pełne niespójności i sprzecznych stwierdzeń. Nie argumentujesz, że moja metoda jest błędna w sensie logicznym; tworzysz narrację, w której wszystko, co robię, staje się automatycznie złe, co jest klasycznym błędem logicznym.

Michał Dyszyński napisał:
W tej metodologii jest superłatwo wygrać, a Ty z nią będziesz oczywiście zawsze zwyciężał! Dla mnie takie zwyciężanie byłoby jednak za łatwe. Ale jak masz taką ambicję, aby kompletnie niefalsyfikowalne, bazujące na błędnym kole sampotwierdzania podejście uczynić rdzeniem swojej satysfakcji z dyskusji - Twój wybór....

Twoja pseudo-argumentacja jest całkowicie arbitralna i sprzeczna. Po pierwsze, twierdzisz, że moja metoda jest „niefalsyfikowalna” i „błędnym kołem”, nie pokazując, w którym miejscu logika moich zarzutów jest fałszywa. Po drugie, sam tworzysz błędne koło, bo każdą moją analizę odrzucasz z góry jako część rzekomej „metodologii zwyciężania”, nie podejmując próby jej logicznego rozbicia. To dokładnie to, co krytykuję w twoich wcześniejszych wypowiedziach: budujesz samopotwierdzającą się narrację, w której twoje twierdzenia są zawsze prawdziwe, a każda krytyka automatycznie staje się błędna.

Twoja odpowiedź w całości jest jedną wielką projekcją i arbitralną narracją, która w żadnym miejscu nie odnosi się do meritum moich zarzutów. Tworzysz własne reguły gry, które mają z góry zapewnić ci „wygraną”, zamiast bronić konkretnych tez. Cała logika twojej wypowiedzi jest niekonsekwentna, nieudowodniona i pełna sprzeczności


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 18:22, 05 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:35, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To jest odpowiedź na to, co napisałeś, tylko się nie jesteś w stanie zorientować, na czym owa odpowiedź polega, ponieważ od razu się wziąłeś za negowanie i odbijanie piłeczki, a nie "połączyłeś mentalnych kropek" z mojej sugestii.

To jest kompletnie bezsensowne i sprzeczne. Twierdzisz, że moja analiza jest niewłaściwa, bo nie połączyłem „mentalnych kropek”, ale nigdy nie definiujesz, czym te kropki są ani jak je logicznie łączyć.

Definiuję, tylko Ty się o tym nie jesteś w stanie przekonać, bo nie łączysz kropek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:41, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Definiuję, tylko Ty się o tym nie jesteś w stanie przekonać, bo nie łączysz kropek.

To nie jest żadna definicja. To jedynie ponowne powtórzenie twojej narracji o „kropkach”, która sama w sobie nie ma treści poznawczej. Twierdzisz, że coś definiujesz, ale nie wskazujesz żadnych konkretnych elementów, żadnego kryterium, żadnej procedury łączenia, żadnych reguł, które pozwalałyby sprawdzić, czy twoje twierdzenie ma sens. Samo ogłoszenie „definiuję, tylko ty nie widzisz” nie jest ani definicją, ani argumentem, ani kontrargumentem. To wyłącznie deklaracja nieweryfikowalna, służąca jedynie temu, żeby uniknąć konfrontacji z faktem, że nie podałeś żadnej treści, którą można byłoby poddać analizie logicznej. W efekcie twoje stwierdzenie jest pustym ruchem sofistycznym, bo przerzuca odpowiedzialność za brak wyjaśnienia na rozmówcę, zamiast podać jakikolwiek merytoryczny opis tego, co rzekomo „zdefiniowałeś”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:18, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Definiuję, tylko Ty się o tym nie jesteś w stanie przekonać, bo nie łączysz kropek.

To nie jest żadna definicja.

STWIERDZASZ "To nie jest żadna definicja". W istocie jedyną motywacją, napędem, racją dla tego stwierdzenia (jak i pozostałych stwierdzeń), jest Twoja niezłomna wola stawiania na swoim i ignorowania tego, co traktujesz jako obce, inwazyjne.
A wiesz w czym jest problem?...
- Problem jest w tym, że MASZ TYLKO PIERWSZĄ INTUICJĘ, co jest wrogie, a co przyjazne. Masz tylko to swoje powierzchowne wrażenie, na którym poprzestajesz i utwierdzasz się w nim BOJĄC SIĘ łączyć kropki. To jest strategia obrony głównej emocji.
A co, jeśli TAM GŁĘBIEJ rzeczy się odwracają?...
A co, jeśli blokując głębsze spojrzenie rezygnujesz z tego, co jest tym prawdziwym rozwiązaniem?...
Co z tego, jeśli cała ta dominacyjno - rywalizacyjna otoczka nic nie znaczy?
A co jeśli okaże się, iż sprawy w głębi mają strukturę, której poznania Ty z góry się sam wyrzekłeś, bo wolałeś jeszcze raz poczuć tę satysfakcję z tytułu znowu zanegowania? Skoro zawsze się skupiasz na powierzchownej negacji i ogłoszeniach swojej wygranej, to nawet jeśli wskazałeś pretekst (w podobny sposób jak to było dziesiątki razy przy innych negacjach) dla tej negacji, to NIE WIESZ, CZY TO GŁĘBSZE NIE JEST WAŻNIEJSZE.
Oczywiście znowu możesz STWIERDZIĆ, a nawet stwierdzić z powtórzeniem tych wszystkich retorycznych opowieści o moim "braku dowodów", "braku merytorycznej analizy", "sofistyce", czy co tam jeszcze, ale te NAZWY, które używasz są POWIERZCHOWNE, one nie docierają do struktury, czyli niczego nie wyjaśniają, a jedynie robią wrażenie, że coś mogą znaczyć.
Nie wiesz przecież, czy skupienie się na tych kwiecistych określeniach, wachlowanie negacjami, atakowanie personalne i cała ta masa powtarzalnych wypowiedzi czasem nie jest stratą czasu, bo I TAK NIC Z TEGO DALEJ NIE BĘDZIE. A nie będzie, bo to do niczego nie prowadzi - jest reaktywne, a w najmniejszym stopniu nie jest twórcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:47, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
STWIERDZASZ "To nie jest żadna definicja". W istocie jedyną motywacją, napędem, racją dla tego stwierdzenia (jak i pozostałych stwierdzeń), jest Twoja niezłomna wola stawiania na swoim i ignorowania tego, co traktujesz jako obce, inwazyjne.

Nie, moja motywacja nie ma tu żadnego znaczenia, a twoja próba jej dopisania jest czystą ucieczką od faktów. Zdanie nie staje się definicją dlatego, że przypisujesz mi jakieś emocjonalne intencje. Staje się definicją, gdy spełnia warunki definicji. Twoje ich nie spełnia. Zatem nie jest definicją. Cała ta projekcja na temat mojej „woli stawiania na swoim” nie zastępuje logiki.

Michał Dyszyński napisał:
A wiesz w czym jest problem?... - Problem jest w tym, że MASZ TYLKO PIERWSZĄ INTUICJĘ, co jest wrogie, a co przyjazne. Masz tylko to swoje powierzchowne wrażenie, na którym poprzestajesz i utwierdzasz się w nim BOJĄC SIĘ łączyć kropki. To jest strategia obrony głównej emocji.

To nie jest argument, tylko psychologizowanie. Uciekasz od treści i doklejasz mi emocjonalne motywacje, które sam sobie wymyślasz. Nie pokazujesz, jakie „kropki” mam połączyć, nie pokazujesz, co rzekomo przeoczyłem, nie wskazujesz żadnej konkretnej treści. Tworzysz narrację o moim „strachu”, żeby ukryć fakt, że nie podałeś żadnej definicji, którą można byłoby ocenić.

Michał Dyszyński napisał:
A co, jeśli TAM GŁĘBIEJ rzeczy się odwracają?... A co, jeśli blokując głębsze spojrzenie rezygnujesz z tego, co jest tym prawdziwym rozwiązaniem?...

To są pytania retoryczne bez treści. Nie wskazujesz, co niby jest „głębiej”, nie opisujesz żadnej struktury, żadnego mechanizmu, żadnego sensu. Używasz tej mgły słownej tylko dlatego, że nie masz odpowiedzi merytorycznej na to, że twoja wypowiedź nie spełnia warunków definicji. Pytania „a co jeśli…” nie są argumentem.

Michał Dyszyński napisał:
Co z tego, jeśli cała ta dominacyjno - rywalizacyjna otoczka nic nie znaczy?

To jest absurdalna próba zmiany tematu. To ty tworzysz narrację o rywalizacji, dominacji i emocjach. Ja ci pokazuję, że nie podałeś definicji. Zamiast odnieść się do meritum, znów próbujesz przykleić mi psychologiczne łatki. Nie działa to jako argument, bo nie podważa ani jednego punktu mojej krytyki.

Michał Dyszyński napisał:
A co jeśli okaże się, iż sprawy w głębi mają strukturę, której poznania Ty z góry się sam wyrzekłeś, bo wolałeś jeszcze raz poczuć tę satysfakcję z tytułu znowu zanegowania?

Znów fantazjujesz na temat moich rzekomych emocji, bo nie jesteś w stanie wskazać żadnej „głębszej struktury”. Gdybyś miał taką strukturę, to byś ją opisał. Ty tylko sugerujesz jej istnienie, ale nigdy jej nie przedstawiasz. To czysta sofistyka: wskazujesz na coś, czego nie pokazujesz, a potem obwiniasz mnie za to, że tego nie widzę.

Michał Dyszyński napisał:
Skoro zawsze się skupiasz na powierzchownej negacji i ogłoszeniach swojej wygranej, to nawet jeśli wskazałeś pretekst (w podobny sposób jak to było dziesiątki razy przy innych negacjach) dla tej negacji, to NIE WIESZ, CZY TO GŁĘBSZE NIE JEST WAŻNIEJSZE.

To znowu nie jest argument. Nie wskazujesz, co niby jest „głębsze”. Twoja odpowiedź nie zawiera żadnej treści, którą można byłoby uznać za definicję czy logiczne rozumowanie. Przypisujesz mi „negację”, ale nie pokazujesz, gdzie niby się mylę. Tworzysz tylko narrację, w której moja krytyka jest zła z definicji, bo ci się tak podoba.

Michał Dyszyński napisał:
Oczywiście znowu możesz STWIERDZIĆ, a nawet stwierdzić z powtórzeniem tych wszystkich retorycznych opowieści o moim "braku dowodów", "braku merytorycznej analizy", "sofistyce", czy co tam jeszcze, ale te NAZWY, które używasz są POWIERZCHOWNE, one nie docierają do struktury, czyli niczego nie wyjaśniają, a jedynie robią wrażenie, że coś mogą znaczyć.

To nie są „nazwy”, tylko opis twojego sposobu argumentacji. Jeśli zarzucam ci brak dowodów, to dlatego, że ich nie przedstawiasz. Jeśli mówię o sofistyce, to dlatego, że ją stosujesz. To twój obowiązek wykazać, że moje zarzuty są fałszywe. Ty zaś tylko mówisz, że rzekomo są „powierzchowne”, ale nie potrafisz wskazać nawet jednego punktu, który byłby błędny.

Michał Dyszyński napisał:
Nie wiesz przecież, czy skupienie się na tych kwiecistych określeniach, wachlowanie negacjami, atakowanie personalne i cała ta masa powtarzalnych wypowiedzi czasem nie jest stratą czasu, bo I TAK NIC Z TEGO DALEJ NIE BĘDZIE. A nie będzie, bo to do niczego nie prowadzi - jest reaktywne, a w najmniejszym stopniu nie jest twórcze.

To już czyste odwrócenie rzeczywistości. To ty stosujesz kwieciste metafory, psychologizowanie, personalizowanie i narracje o „emocjach”, a nie ja. Ja od ciebie wymagam treści, logiki, definicji i argumentów. Ty na to odpowiadasz mgłą słowną. Mówisz, że nic z tego nie będzie, ale to właśnie brak merytorycznej treści w twoich wypowiedziach sprawia, że dyskusja stoi w miejscu. To nie jest wina mojego podejścia, tylko twojej ucieczki od logiki.

Twoja cała wypowiedź jest jednym wielkim unikaniem treści. Nie obalasz mojego zarzutu, że to, co napisałeś, nie jest definicją. Nie wykazujesz błędu w mojej analizie. Nie podajesz żadnej alternatywy. Zamiast tego produkujesz psychologizujące narracje, insynuacje o moich emocjach i pseudogłębokie pytania, które mają zastąpić argumenty. Nie działa to ani jako logika, ani jako kontrargument, ani jako cokolwiek sensownego. Dalej trzymasz się jedynie własnych metafor i wmawiasz mi emocjonalne motywacje, bo nie masz żadnego merytorycznego punktu zaczepienia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:07, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
STWIERDZASZ "To nie jest żadna definicja". W istocie jedyną motywacją, napędem, racją dla tego stwierdzenia (jak i pozostałych stwierdzeń), jest Twoja niezłomna wola stawiania na swoim i ignorowania tego, co traktujesz jako obce, inwazyjne.

Nie, moja motywacja nie ma tu żadnego znaczenia, a twoja próba jej dopisania jest czystą ucieczką od faktów. Zdanie nie staje się definicją dlatego, że przypisujesz mi jakieś emocjonalne intencje. Staje się definicją, gdy spełnia warunki definicji. Twoje ich nie spełnia. Zatem nie jest definicją. Cała ta projekcja na temat mojej „woli stawiania na swoim” nie zastępuje logiki.

Tak sobie to STWIERDZIŁEŚ. A uczciwie nie zbadałeś sprawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:14, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Tak sobie to STWIERDZIŁEŚ. A uczciwie nie zbadałeś sprawy.

To nie jest żaden argument, tylko znowu powtórzenie twojego ulubionego schematu: zamiast odnieść się do treści, zarzucasz mi brak „uczciwego zbadania”. Nie pokazujesz, co rzekomo miałem zbadać, czego nie zbadałem, ani jak miałaby wyglądać procedura tego „uczciwego badania”. To pusta deklaracja, która ma tworzyć pozór wyższości bez jakiejkolwiek merytoryki. Ja wskazałem konkretny fakt: twoje zdanie nie spełnia warunków definicji, bo nie zawiera ani zakresu, ani treści, ani kryterium. Ty na to nie odpowiadasz, tylko uciekasz w kolejną arbitralną etykietkę o mojej rzekomej nieuczciwości. Niczego w ten sposób nie wykazujesz, tylko potwierdzasz, że nie masz żadnego kontrargumentu i zastępujesz logikę insynuacją
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:38, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tak sobie to STWIERDZIŁEŚ. A uczciwie nie zbadałeś sprawy.

To nie jest żaden argument, tylko znowu powtórzenie twojego ulubionego schematu: zamiast odnieść się do treści, zarzucasz mi brak „uczciwego zbadania”. Nie pokazujesz, co rzekomo miałem zbadać,

Cały czas Ci pokazuję, ale jeśli Ty nie raczysz temu poświęcić swojej uwagi, to faktycznie dla Ciebie "to nie jest żaden argument". Konia można przyprowadzić do żłobu z wodą, ale się nie zmusić, aby zaczął pić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:00, 05 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Cały czas Ci pokazuję, ale jeśli Ty nie raczysz temu poświęcić swojej uwagi, to faktycznie dla Ciebie "to nie jest żaden argument". Konia można przyprowadzić do żłobu z wodą, ale się nie zmusić, aby zaczął pić.

To jest dokładnie ta sama zagrywka, którą powtarzasz w kółko: twierdzisz, że „coś pokazujesz”, ale nigdy tego nie wskazujesz. Nie podajesz żadnego konkretu, żadnego cytatu, żadnego fragmentu, w którym rzekomo wyjaśniasz swoje stanowisko. Używasz jedynie metafory o koniu po to, żeby przykryć własną bezradność wobec faktu, że nie masz żadnej treści merytorycznej. Ta metafora nie zastępuje argumentu, nie definiuje niczego, nie rozwiązuje sporu. To tylko sposób, żeby zasugerować, że problem leży po mojej stronie, gdy faktycznie nie jesteś w stanie wskazać ani jednego miejsca, w którym podałeś coś, co można byłoby uznać za definicję albo logiczny kontrargument. Twierdzisz, że mnie „przyprowadziłeś do żłobu”, ale nie jesteś w stanie wskazać, gdzie ten żłób miałby się znajdować. Nie możesz wskazać, bo on istnieje wyłącznie w twojej wyobraźni. Znowu unikasz meritum i chowasz brak treści za metaforą, która tylko jeszcze bardziej obnaża, że nie masz nic poza obrazkami i ogólnikami


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 1:10, 06 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37638
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:06, 05 Gru 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Cały czas Ci pokazuję, ale jeśli Ty nie raczysz temu poświęcić swojej uwagi, to faktycznie dla Ciebie "to nie jest żaden argument". Konia można przyprowadzić do żłobu z wodą, ale się nie zmusić, aby zaczął pić.

To jest dokładnie ta sama zagrywka, którą powtarzasz w kółko: twierdzisz, że „coś pokazujesz”, ale nigdy tego nie wskazujesz. Nie podajesz żadnego konkretu, żadnego cytatu, żadnego fragmentu, w którym rzekomo wyjaśniasz swoje stanowisko. i

Podaję, tylko Ty tego, co podaję nie próbujesz zrozumieć, a tylko z miejsca negujesz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:18, 06 Gru 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Podaję, tylko Ty tego, co podaję nie próbujesz zrozumieć, a tylko z miejsca negujesz.

To znowu ta sama pusta formułka, która niczego nie wyjaśnia i niczego nie dowodzi. Twierdzisz, że „podajesz”, ale nie jesteś w stanie wskazać ani jednego konkretu. Nie wskazujesz, co niby podałeś, w którym miejscu to zrobiłeś, jakie treści mam rzekomo rozumieć. Mówisz tylko, że „nie próbuję zrozumieć”, choć sam nie podajesz czegokolwiek, co można byłoby zrozumieć lub przeanalizować. To nie jest argument, to tylko kolejny sposób, aby zasłonić brak treści stwierdzeniem o mojej rzekomej postawie. Twierdzisz, że z miejsca neguję, ale ja neguję dlatego, że nie przedstawiasz żadnego merytorycznego materiału, który dałoby się rozpatrywać. Neguję pustkę, nie treść. To, że próbujesz przerzucić odpowiedzialność na mnie, nie zmienia faktu, że dalej nie pokazałeś nawet jednego fragmentu swojej rzekomej „definicji”, która miałaby spełniać jakiekolwiek kryteria logiczne. Twój pseudo-argument wciąż pozostaje czysto deklaratywny i kompletnie bezpodstawny


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 0:19, 06 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Samoocena - jak śfinie widzą Śfinię Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 22, 23, 24  Następny
Strona 23 z 24

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin