 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:16, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | Bo Ty rzeczywiście nie widzisz tego, co leży przed Tobą, więc - subiektywnie - dla Ciebie tego nie ma. |
Powtarzasz to samo, ale nadal nie wskazujesz na czym to „niewidzenie” polega. |
Ten pomysł na polemikę mnie rozbawił.
Oto miałbym definiować "niewidzenie". Pewnie jeślibym to - intuicyjnie raczej oczywiste - sformułowanie zdefiniował, to dostałym kolejne zadanie - np. definiowania, co to znaczy "subiektywnie", albo że kogoś "nie ma". Właściwie to przecież każdego słowa z mojej wypowiedzi gdzieś osobno nie zdefiniowałem...
Ojej! To jest dopiero wadliwość mojej argumentacji. Taki fundamentalny zarzut (a słowa "fundamentalny" też nie zdefiniowałem. ).
A nie mam jak się przed tym zarzutem bronić, bo rzeczywiście tego wszystkiego nie zdefiniowałem. Czyli fedor wygrał!
Zostałem totalnie przytłoczony mocą tej argumentacji, tylko leżę i kwiczę.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:31, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | Bo Ty rzeczywiście nie widzisz tego, co leży przed Tobą, więc - subiektywnie - dla Ciebie tego nie ma. |
Powtarzasz to samo, ale nadal nie wskazujesz na czym to „niewidzenie” polega. |
Ten pomysł na polemikę mnie rozbawił.
Oto miałbym definiować "niewidzenie". Pewnie jeślibym to - intuicyjnie raczej oczywiste - sformułowanie zdefiniował, to dostałym kolejne zadanie - np. definiowania, co to znaczy "subiektywnie", albo że kogoś "nie ma". Właściwie to przecież każdego słowa z mojej wypowiedzi gdzieś osobno nie zdefiniowałem... |
Czas wyciągnąć wniosek bardziej ogólny na temat buńczuczności, czy ogólniej postawy twardego narzucania woli wbrew wszystkiemu i wszystkim. Moją tezą tutaj jest: każda zaawansowana buńczuczność, jeśli ma pożywkę pod postacią trwania relacji/dyskusji w końcu PRZEKROCZY BARIERĘ ŚMIESZNOŚCI, stanie się groteskowa.
Z czego powyższe wynika?
- Wynika to z tego, ze buńczuczność immanentnie pozbawiona jest aspektu kontroli, buńczuczność jest "tylko w jedną stronę", tylko naciska, tylko się upiera, dominując aspekt obserwacji, kontroli, potencjalnej zmiany strategii. Buńczuczny działa "na wcisk, wszystko młotem, pałą, najtwardszą formą przymusu".
Aspekt kontroli - uwzględniania "za i przeciw", a nie tylko swojego "za", jest czymś istotowo przeciwnym buńczuczności.
Buńczuczność pełna zresztą nawet nie dba o śmieszność, bo ona się już tak odkleiła od rzeczywistości, już funkcjonuje tak głęboko we własnej bańce mentalnej, że choćby cały świat się z buńczucznego nabijał, to ten będzie do końca przekonany, że zwycięża.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:32, 08 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:31, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | Ten pomysł na polemikę mnie rozbawił.  |
To jest próba odwrócenia uwagi i wyśmiania zarzutu zamiast jego merytorycznego odniesienia się. Śmiech nie zastępuje dowodu ani nie wyjaśnia, na czym polega „niewidzenie”.
| Michał Dyszyński napisał: | Oto miałbym definiować "niewidzenie". Pewnie jeślibym to - intuicyjnie raczej oczywiste - sformułowanie zdefiniował, to dostałym kolejne zadanie - np. definiowania, co to znaczy "subiektywnie", albo że kogoś "nie ma". |
To jest absurdalna ucieczka w nieskończone definicje. Nikt nie wymaga dogłębnej ontologii słów, tylko wskazania konkretnego przykładu tego, co rzekomo „niewidzę”. Twoje tłumaczenie jest arbitralne i pozwala ci unikać obowiązku dowodu.
| Michał Dyszyński napisał: | | Właściwie to przecież każdego słowa z mojej wypowiedzi gdzieś osobno nie zdefiniowałem... |
To przyznanie się do braku precyzji, które w żadnym wypadku nie usprawiedliwia braku przykładów ani dowodów. Zamiast odpowiadać, tworzysz teatr słów i odwracasz uwagę.
| Michał Dyszyński napisał: | Ojej! To jest dopiero wadliwość mojej argumentacji. Taki fundamentalny zarzut (a słowa "fundamentalny" też nie zdefiniowałem. ). |
Wszystkie twoje "argumenty" są wadliwe z tego samego powodu – nie podajesz żadnych faktów ani konkretnych przykładów, a próbujesz ukryć tę lukę pod humorem i udawaną autoironią.
| Michał Dyszyński napisał: | A nie mam jak się przed tym zarzutem bronić, bo rzeczywiście tego wszystkiego nie zdefiniowałem. Czyli fedor wygrał! Zostałem totalnie przytłoczony mocą tej argumentacji, tylko leżę i kwiczę.  |
To jest jawne unikanie merytorycznego podejścia. Zamiast przedstawić choć jeden konkretny przykład, kontynuujesz teatr autoironii i wyśmiewania zarzutów. Nie przyznajesz się do braku argumentów, tylko je maskujesz. Twoja odpowiedź niczego nie dowodzi i nie obala ani jednego z moich zarzutów. Cały czas pozostajesz w roli kogoś, kto mówi „widzę przykłady”, ale nie ma odwagi ani zdolności ich przytoczyć. To jest czysta manipulacja narracją i ucieczka od odpowiedzialności
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:34, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | To jest jawne unikanie merytorycznego podejścia. Zamiast przedstawić choć jeden konkretny przykład, kontynuujesz teatr autoironii i wyśmiewania zarzutów. |
Merytoryczne podejście z Tobą próbowałem, ale je zawsze sabotowałeś. Teraz będzie coraz częściej (choć nie tylko, bo zamierzam wyciągnąć też i poważne wnioski) kabaret.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:36, 08 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:46, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Merytoryczne podejście z Tobą próbowałem, ale je zawsze sabotowałeś. |
To jest całkowicie bezzasadne twierdzenie. To ty nie dostarczyłeś ani jednego konkretnego przykładu, który miałby poprzeć twoje zarzuty o manipulację, mataczenie czy łamanie zasad. To nie ja sabotuję merytoryczną dyskusję – to ty systematycznie unikasz odpowiedzialności za własne słowa.
| Michał Dyszyński napisał: | Teraz będzie coraz częściej (choć nie tylko, bo zamierzam wyciągnąć też i poważne wnioski) kabaret.  |
To jest jawne przyznanie się do tego, że zamiast argumentować, planujesz kontynuować żonglowanie słowami, wyśmiewanie i tworzenie „kabaretu” z dyskusji. Nie chodzi tu o żadną powagę ani merytoryczną analizę, tylko o unikanie rzeczywistego wykazania swoich tez. Twój „kabaret” nie obala żadnego z moich zarzutów i pokazuje wyłącznie twoją niezdolność do przedstawienia choćby jednego dowodu
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:02, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | Teraz będzie coraz częściej (choć nie tylko, bo zamierzam wyciągnąć też i poważne wnioski) kabaret.  |
To jest jawne przyznanie się do tego, że zamiast argumentować, planujesz kontynuować żonglowanie słowami, wyśmiewanie i tworzenie „kabaretu” z dyskusji. Nie chodzi tu o żadną powagę ani merytoryczną analizę, tylko o unikanie rzeczywistego wykazania swoich tez. Twój „kabaret” nie obala żadnego z moich zarzutów i pokazuje wyłącznie twoją niezdolność do przedstawienia choćby jednego dowodu |
Tak. Masz rację. Teraz, gdy już utraciłem nadzieję na to, że odblokujesz w sobie intencję zrozumienia, co się do Ciebie pisze, dostosowałem się do tej nowej sytuacji i zamierzam podjąć w jakimś stopniu to, co od N postów uprawiasz - grę słów, retoryki, czepiania się pomijającego dociekanie sensu (bo sens tak rzadko w swoich odpowiedziach oferujesz, że straciłem cierpliwość). Ale ma być wesoło.
Co do rzekomych "zarzutów", to mógłbym uznać, że one w ogóle były, gdybyś wiedział, o czym napisałem. Ale Ty do znaczeń moich słów nie docierasz, tylko blokujesz się na słowach jako takich - czego wymownym symbolem jest szatkowanie cytatów na osobne zdania, które pozbawione wzajemnych związków gubią całościowy sens. Przykładem tu może być praktycznie prawie każda Twoja odpowiedź na moje posty.
A co do powagi - to traktowanie przez Ciebie dyskusji jest już od dawna tej powagi pozbawione, bo wciąż produkujesz sugestie, że Ty lepiej wiesz, co napisał oponent, niż to, co on jawnie twierdzi. Czyli to Ty zacząłeś od kabaretu w dyskusji; ja tylko dołączam do tej konwencji. Więc będzie wesoło.
| fedor, który przez ponad dziesięć lat bogatego piśmiennictwa na forum nigdy nie zaprezentował dowodu ze swojej strony napisał: | | pokazuje wyłącznie twoją niezdolność do przedstawienia choćby jednego dowodu |
Jeśli gdzieś kocioł mógł przyganiać garnkowi, to tutaj mamy kocioł tak osmalony sadzą, że po lekkim stuknięciu osunęłaby się chyba tona czarnego pyłu...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:06, 08 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:11, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Tak. Masz rację. Teraz, gdy już utraciłem nadzieję na to, że odblokujesz w sobie intencję zrozumienia, co się do Ciebie pisze, dostosowałem się do tej nowej sytuacji i zamierzam podjąć w jakimś stopniu to, co od N postów uprawiasz - grę słów, retoryki, czepiania się pomijającego dociekanie sensu (bo sens tak rzadko w swoich odpowiedziach oferujesz, że straciłem cierpliwość). Ale ma być wesoło. |
To nie jest żadne „dostosowanie się”, tylko ucieczka. Kiedy ktoś naprawdę ma argumenty, to ich używa – nie ogłasza, że będzie teraz „dla zabawy” odgrywał kabaret. Twój deklarowany „kabaret” to jedynie wygodne usprawiedliwienie, żeby dalej unikać odpowiedzi na pytania, które cię kompromitują. Próba zrzucenia swoich braków na moją rzekomą „niechęć do zrozumienia” jest tylko kolejnym unikowym manewrem, niczym więcej.
| Michał Dyszyński napisał: | | Co do rzekomych "zarzutów", to mógłbym uznać, że one w ogóle były, gdybyś wiedział, o czym napisałem. Ale Ty do znaczeń moich słów nie docierasz, tylko blokujesz się na słowach jako takich - czego wymownym symbolem jest szatkowanie cytatów na osobne zdania, które pozbawione wzajemnych związków gubią całościowy sens. Przykładem tu może być praktycznie prawie każda Twoja odpowiedź na moje posty. |
To typowa metoda, gdy ktoś nie potrafi wskazać ani jednego konkretnego przykładu – ucieka w ogólniki. Twierdzisz, że „nie dotarłem do znaczeń”, ale nie potrafisz pokazać choć jednego fragmentu, w którym rzekomo zgubiłem sens. Unikasz precyzji, bo precyzja zmusiłaby cię do pokazania konkretu – a tego właśnie konsekwentnie unikasz. Rozbijanie cytatów na fragmenty to metoda analizy, którą stosuje się wtedy, gdy rozmówca lawiruje i ukrywa się za mglistymi metaforami. Jeśli twoje wypowiedzi rozpadają się po rozłożeniu na części, to nie problem „szatkowania”, tylko problem ich jakości.
| Michał Dyszyński napisał: | A co do powagi - to traktowanie przez Ciebie dyskusji jest już od dawna tej powagi pozbawione, bo wciąż produkujesz sugestie, że Ty lepiej wiesz, co napisał oponent, niż to, co on jawnie twierdzi. Czyli to Ty zacząłeś od kabaretu w dyskusji; ja tylko dołączam do tej konwencji. Więc będzie wesoło.  |
To próba odwrócenia ról. To ty uciekasz w ironie, emotikonki i pseudo-psychologizowanie. To ty twierdzisz, że „wiesz lepiej”, co ja przeżywam, co widzę i czego nie widzę. To ty cały czas bawisz się w domorosłego diagnostę, żeby nie musieć odpowiadać na proste pytania. Przerzucanie odpowiedzialności jest tu tak oczywiste, że nawet twoje własne zdania wzajemnie się kompromitują – najpierw deklarujesz kabaret, a potem oskarżasz mnie o jego rozpoczęcie, licząc, że to pozwoli ci uniknąć wykazania czegokolwiek.
| Michał Dyszyński napisał: | fedor, który przez ponad dziesięć lat bogatego piśmiennictwa na forum nigdy nie zaprezentował dowodu ze swojej strony napisał:
pokazuje wyłącznie twoją niezdolność do przedstawienia choćby jednego dowodu
Jeśli gdzieś kocioł mógł przyganiać garnkowi, to tutaj mamy kocioł tak osmalony sadzą, że po lekkim stuknięciu osunęłaby się chyba tona czarnego pyłu...  |
To klasyczne „odbicie piłeczki”, gdy ktoś nie wie, jak wybrnąć z własnej bezradności. Zamiast przedstawić dowód – drwisz. Zamiast odpowiedzieć na rzecz – rzucasz metafory o kotłach i garnkach. Zamiast argumentować – uciekasz w szyderstwo. To nie jest argumentacja, tylko próba zasłonięcia pustki, którą zostawia fakt, że nie potrafisz poprzeć żadnego ze swoich zarzutów ani jednym konkretnym przykładem. Twoje porównania i śmieszki są tylko zasłoną dymną dla kompletnej niezdolności do merytorycznej odpowiedzi.
Twoja cała wypowiedź jest kolejną próbą odwrócenia uwagi od tego, że nie masz absolutnie żadnego dowodu, żadnego przykładu i żadnej spójnej argumentacji. Zamiast tego produkujesz obraźliwe insynuacje, unikowe deklaracje i coraz bardziej rozpaczliwe próby wmówienia mi, że odpowiedź na proste pytanie nie jest możliwa, bo rzekomo „nie rozumiem słów”. Nie przedstawiasz żadnej treści, nie bronisz żadnej tezy i nie potrafisz odpowiedzieć na najprostsze wezwanie: „pokaż jeden przykład”. Wszystko, co robisz, to ucieczka w słowotok, ironię i udawane poczucie wyższości, które ma zakryć brak merytoryki
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:30, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | Tak. Masz rację. Teraz, gdy już utraciłem nadzieję na to, że odblokujesz w sobie intencję zrozumienia, co się do Ciebie pisze, dostosowałem się do tej nowej sytuacji i zamierzam podjąć w jakimś stopniu to, co od N postów uprawiasz - grę słów, retoryki, czepiania się pomijającego dociekanie sensu (bo sens tak rzadko w swoich odpowiedziach oferujesz, że straciłem cierpliwość). Ale ma być wesoło. |
To nie jest żadne „dostosowanie się”, tylko ucieczka. |
W Twoich odpowiedziach co rusz coś nie jest tym, co się twierdzi, tylko czymś, co Ty raczysz ogłosić w ramach fedorowej nieomylności. Wyższe olśnienie fedorowe najwyraźniej mu wskazało, że to, co zadeklarowali inni ludzie jest dokładnie tym, co wymyśla fedor, a nie tym, co ludzie mieli w swojej intencji. Zaiste wielka jest moc epistemiczna fedora - tak władczy jest i wszechwiedzący...
| fedor, który przez ponad dziesięć lat bogatego piśmiennictwa na forum nigdy nie zaprezentował dowodu ze swojej strony napisał: | | Twoja cała wypowiedź jest kolejną próbą odwrócenia uwagi od tego, że nie masz absolutnie żadnego dowodu |
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:32, 08 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:08, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
Obserwując mentalne błędy fedora i innych buńczucznych, staram się wyciągnąć możliwie najciekawsze wnioski. Pierwszy wniosek byłby hipotezą, związaną z pytaniem: z czego, z jakich podstaw psychicznych się taka postawa buńczuczności bierze?...
Moją hipotezą główną tutaj byłoby: postawa buńczucznego ogłaszania "ja i tylko ja mam rację", zamiast rzeczywistego tej racji dociekania, bierze się z epistemicznej bezradności i niecierpliwości, w połączeniu z pragnieniem wywyższenia.
Buńczuczny dlatego jest buńczuczny, dlatego nie docieka zagadnień modelowo, tylko ogłasza jakieś tam stwierdzenia, jako posiadaną przez siebie rację, ponieważ:
- chce ten sukces ogłosić jako zwycięstwo nad ludźmi
- chce mieć swój sukces "na już"
- a wątpli w to, że uda mu się osiągnąć ów sukces metodami dociekania cierpliwie prawdy w żmudnym procesie rozważań, sprawdzeń, porównywania opcji, w celu osiągnięcia stanu najlepszego opisu spraw
- pragnie zaspokoić emocje walki, starcia, zaś gdyby musiał brać się mentalnie w karby, gdyby podchodził do spraw od strony intelektu, czyli KONTROLUJĄC EMOCJE, panując nad mentalnym chaosem, to musiałby włożyć w to znaczny dodatkowy wysiłek i energię. Nie dostałby też od instynktownych warstw osobowości szybkiej, doraźnej gratyfikacji, którą zapewnia starcie się w walce o dominację na polu osobowym.
Później tę postawę utrwalają jeszcze odruchy. Bo buńczuczny popada w pętlę dodatniego sprzężenia zwrotnego - oceniając swoje sukcesy na bazie paradygmatu, że metoda ogłaszania się zwycięzcą i mającym rację ma priorytet nad obiektywną weryfikacją owej racji, buńczucznemu "potwierdza się" to, co właśnie tak uznał. Bo jest sędzią we własnej sprawie - sędzią silnie stronniczym.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:23, 08 Gru 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:31, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | W Twoich odpowiedziach co rusz coś nie jest tym, co się twierdzi, tylko czymś, co Ty raczysz ogłosić w ramach fedorowej nieomylności. Wyższe olśnienie fedorowe najwyraźniej mu wskazało, że to, co zadeklarowali inni ludzie jest dokładnie tym, co wymyśla fedor, a nie tym, co ludzie mieli w swojej intencji. Zaiste wielka jest moc epistemiczna fedora - tak władczy jest i wszechwiedzący...  |
To kolejna próba ucieczki przed merytorycznym argumentem poprzez złośliwości i projekcję. Oskarżasz mnie o „nieomylność”, ale to ty konsekwentnie przypisujesz mi psychologiczne motywacje, których nie podałem, twierdzisz, że „wiem lepiej, co myślę niż ja sam”, i ustawiasz siebie jako jedynego, który rzekomo widzi prawdziwe znaczenia moich słów. To jest właśnie pozycja nieomylności. Piszesz o mojej „wszechwiedzy”, ale to ty stale deklarujesz, że wiesz, co „mam zablokowane”, co „widzę”, czego „nie widzę” i jakie są moje emocje. Zarzucasz mi dokładnie to, co sam robisz na każdym kroku – i robisz to po to, żeby nie dotknąć meritum.
Najważniejsze jest tu jedno: nadal nie odpowiedziałeś na proste, konkretne pytanie. Zamiast zmierzyć się z argumentem, generujesz kolejne ironie, emotikonki i insynuacje, bo tylko to zostało ci w miejsce merytoryki. Każda twoja odpowiedź coraz wyraźniej pokazuje, że unikasz konkretów, bo konkrety obnażyłyby pustość twoich zarzutów.
| Michał Dyszyński napisał: | | Obserwując mentalne błędy fedora i innych buńczucznych, staram się wyciągnąć możliwie najciekawsze wnioski. Pierwszy wniosek byłby hipotezą, związaną z pytaniem: z czego, z jakich podstaw psychicznych się taka postawa buńczuczności bierze?... |
Zaczynasz od tezy, która sama w sobie jest jedynie etykietą i próbą wartościowania rozmówcy, a nie analizą. Nazwanie kogoś „buńczucznym” nie jest argumentem, tylko próbą uprzedniego zdyskredytowania jego stanowiska, zanim w ogóle z nim się zmierzysz.
| Michał Dyszyński napisał: | | Moją hipotezą główną tutaj byłoby: postawa buńczucznego ogłaszania "ja i tylko ja mam rację", zamiast rzeczywistego tej racji dociekania, bierze się z epistemicznej bezradności i niecierpliwości, w połączeniu z pragnieniem wywyższenia. |
Ta „hipoteza” nie ma żadnego odniesienia do faktów. To nie opis, tylko diagnoza psychologiczna wyciągnięta z powietrza. Co więcej, ironią jest to, że to właśnie ty najczęściej stawiasz tezy bez dowodów, twierdzisz, że widzisz coś, czego rzekomo inni nie widzą, i nie umiesz wskazać żadnych przykładów na poparcie swoich zarzutów. Dokładnie ten schemat, który przypisujesz innym, realizujesz sam.
| Michał Dyszyński napisał: | Buńczuczny dlatego jest buńczuczny, dlatego nie docieka zagadnień modelowo, tylko ogłasza jakieś tam stwierdzenia, jako posiadaną przez siebie rację, ponieważ:
* chce ten sukces ogłosić jako zwycięstwo nad ludźmi
* chce mieć swój sukces "na już"
* a wątpli w to, że uda mu się osiągnąć ów sukces metodami dociekania cierpliwie prawdy w żmudnym procesie rozważań, sprawdzeń, porównywania opcji, w celu osiągnięcia stanu najlepszego opisu spraw
* pragnie zaspokoić emocje walki, starcia, zaś gdyby musiał brać się mentalnie w karby, gdyby podchodził do spraw od strony intelektu, czyli KONTROLUJĄC EMOCJE, panując nad mentalnym chaosem, to musiałby włożyć w to znaczny dodatkowy wysiłek i energię. Nie dostałby też od instynktownych warstw osobowości szybkiej, doraźnej gratyfikacji, którą zapewnia starcie się w walce o dominację na polu osobowym. |
To już nie jest hipoteza, tylko czysta fantazja, której jedyną funkcją jest ustawienie mnie w roli emocjonalnego, nieopanowanego i nieracjonalnego przeciwnika, a ciebie w roli „cierpliwego poszukiwacza prawdy”. To nie ma żadnego związku z rzeczywistością tej dyskusji. Gdybyś rzeczywiście kierował się „dociekaniem modelowym”, to pierwszą rzeczą byłoby podanie konkretnego przykładu na potwierdzenie swoich oskarżeń. Nie zrobiłeś tego nigdy. Cały ten opis służy ci do jednego: ucieczki przed odpowiedzialnością za własne słowa i przerzucenia winy na rzekome cechy psychiczne rozmówcy.
| Michał Dyszyński napisał: | | Później tę postawę utrwalają jeszcze odruchy. Bo buńczuczny popada w pętlę dodatniego sprzężenia zwrotnego - oceniając swoje sukcesy na bazie paradygmatu, że metoda ogłaszania się zwycięzcą i mającym rację ma priorytet nad obiektywną weryfikacją owej racji, buńczucznemu "potwierdza się" to, co właśnie tak uznał. Bo jest sędzią we własnej sprawie - sędzią silnie stronniczym. |
To opis, który pasuje idealnie do ciebie – nie do mnie. Ignorujesz prośby o przykład, deklarujesz, że je „widzisz”, choć nigdy ich nie podajesz, ogłaszasz swoją interpretację jako wyższą i prawdziwszą, a każdą próbę skonfrontowania twoich tez z faktami nazywasz „zamknięciem umysłu”. To klasyczna pętla autosugestii: jeśli coś postanowiłeś uznać za prawdę, to każda odpowiedź rozmówcy jest dla ciebie potwierdzeniem tej tezy.
Twoje wywody nie są analizą psychologiczną, tylko próbą zamaskowania braku argumentów poprzez nadanie rozmowie pozorów „głębszej refleksji”. W rzeczywistości to nic innego jak projekcja. Nie obaliłeś ani jednego mojego argumentu, nie wskazałeś ani jednego przykładu na poparcie swoich zarzutów, a zamiast tego budujesz wielopiętrowe narracje o stanie mojej psychiki. To nie jest dociekanie prawdy, tylko sposób na ucieczkę przed konfrontacją z treścią, której boisz się dotknąć, bo wiesz, że nie masz dla niej żadnej odpowiedzi
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:07, 08 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
Buńczuczność w głoszeniu jest czystą wolą właśnie głoszenia - deklaracji mocą samej deklaracji. Można to trochę porównać do wynaturzonych form marketingu, w których to, co się sprzedaje jest właściwie nieistotne, bo marketingowcy reklamują "produkt" w oderwaniu od tego, czy on czemuś służy, czy jest lepszy, czy gorszy, a nawet czym on właściwie jest - reklamują za pomocą odwoływania się do marzeń.
I tak samo buńczuczni o tym "produkcie" - omawianej idei nie mają nic spójnego, logicznego do powiedzenia, nie analizują jej, nie badają związków. Wystarczy im bowiem to, że "są w akcji przeciw oponentowi". To oponent - ściślej jego oskarżanie, krytykowanie - są treścią argumentacji. Czasem pojawi się jakaś szczątkowa postać nawiązania do idei, o którą buńczuczni deklaratywnie walczą, ale to najczęściej są oderwane od głównej linii dysputy wyskoki. Buńczucznych bowiem idee interesują... średnio. Buńczuczni walczą personalnie o swoją wyższość - to jest ich ten prawdziwy cel.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 5:40, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczność w głoszeniu jest czystą wolą właśnie głoszenia - deklaracji mocą samej deklaracji. Można to trochę porównać do wynaturzonych form marketingu, w których to, co się sprzedaje jest właściwie nieistotne, bo marketingowcy reklamują "produkt" w oderwaniu od tego, czy on czemuś służy, czy jest lepszy, czy gorszy, a nawet czym on właściwie jest - reklamują za pomocą odwoływania się do marzeń. |
To jest dokładnie to, co sam robisz. Twoje „deklaracje” o tym, że widzisz jakieś przykłady, że coś dostrzegasz, że masz „ramę mentalną” rozmówcy, są właśnie czystą wolą ich ogłoszenia – bez żadnej treści, bez konkretów, bez weryfikowalności. Zarzucasz innym to, czego sam się dopuszczasz. I tak jak w marketingu, o którym piszesz, nie przedstawiasz żadnego produktu – żadnego argumentu, żadnego przykładu, żadnego faktu. Tylko opowiadasz historię o tym, jak to „jest”, którą inni mają przyjąć na wiarę.
| Michał Dyszyński napisał: | | I tak samo buńczuczni o tym "produkcie" - omawianej idei nie mają nic spójnego, logicznego do powiedzenia, nie analizują jej, nie badają związków. Wystarczy im bowiem to, że "są w akcji przeciw oponentowi". To oponent - ściślej jego oskarżanie, krytykowanie - są treścią argumentacji. |
Twoje słowa są pozbawione podstaw, bo to właśnie oponenci konsekwentnie proszą cię o analizę, o przykład, o konkretny punkt sporny. Ty zaś za każdym razem uciekasz w psychologizowanie i diagnozy, odmawiając rzeczowego dialogu. Gdyby ktokolwiek tu ignorował idee i skupiał się wyłącznie na rozmówcy, to jesteś to właśnie ty – to ty non stop analizujesz czyjąś „ramę psychiczną”, „zamknięcie”, „postawę”, „emocjonalność”. Nie dotknąłeś żadnego meritum. Twoja własna narracja obnaża dokładnie twoje zachowania, nie innych.
| Michał Dyszyński napisał: | | Czasem pojawi się jakaś szczątkowa postać nawiązania do idei, o którą buńczuczni deklaratywnie walczą, ale to najczęściej są oderwane od głównej linii dysputy wyskoki. Buńczucznych bowiem idee interesują... średnio. Buńczuczni walczą personalnie o swoją wyższość - to jest ich ten prawdziwy cel. |
Jedyną osobą, która w rozmowie walczy personalnie, jesteś ty. Ktoś pyta cię o przykład. Ty odpowiadasz analizą czyjejś psychiki. Ktoś prosi o dowód. Ty piszesz o czyjejś rzekomej agresji. Ktoś prosi o wskazanie choć jednego cytatu potwierdzającego twoje zarzuty. Ty opowiadasz o czyichś „emocjach”, „ramach mentalnych”, „zamknięciu percepcji”. Ja cały czas jestem przy treści. Ty cały czas uciekasz w osobę.
Cały twój wywód to kolejna projekcja. Przypisujesz innym cechy, które są w rzeczywistości precyzyjnym opisem twojej własnej postawy. Próbujesz odwrócić role, bo nie masz żadnego argumentu poza psychologizowaniem. Jeśli naprawdę chcesz mówić o logice, ideach i analizie, zacznij od podstawowego kroku: przedstaw jeden przykład potwierdzający twoje zarzuty. Dopóki tego nie zrobisz, wszystko, co piszesz, będzie tylko samooszukiwaniem się w długich akapitach. To jest jeden wielki bełkot
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:50, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
Buńczuczny sam o "swojej" idei ma niewiele do powiedzenia. Najczęściej wystarczy mu slogan, obiegowe sformułowanie, może symbol. Bo buńczuczny jest zainteresowany czym innym - oskarżaniem oponentów:
- że to ONI czegoś tam w opisie idei nie dopełnili
- to IM stawia się zarzuty, że zrobili błąd
- to od NICH się wymaga absolutnej bezbłędności, może dowodliwości wszystkiego (nawet tego, ca dowodzeniu z zasady nie podlega).
"Ideą" (tą prawdziwą) buńczucznych jest bycie w natarciu na oponentów. Idee w sensie rozumienia spraw są tu jedynie pretekstami, aby być w walce, być w starciu, co chwila podkreślać "ja jestem lepszy, ty jesteś gorszy".
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:32, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczny sam o "swojej" idei ma niewiele do powiedzenia. |
Zarzucasz komuś brak treści, ale nie wskazujesz ani jednej sytuacji, w której rzekomo miałoby to miejsce. To czysta etykieta bez podstawy. Zamiast odnieść się do konkretnych argumentów, uciekasz w ogólne potępiające charakterystyki. W ten sposób nie obalasz żadnej idei, jedynie próbujesz przykleić rozmówcy wygodną dla siebie łatkę.
| Michał Dyszyński napisał: | | Najczęściej wystarczy mu slogan, obiegowe sformułowanie, może symbol. |
To powtórzenie poprzedniej tezy, ale nadal bez śladu jakiegokolwiek przykładu. Jeśli chcesz dowodzić, że ktoś operuje sloganami, pokaż choć jeden. Skoro tego nie robisz, widać że zarzut jest gołosłowny. To jedynie próba wywołania wrażenia, że rozmówca jest powierzchowny, choć nie potrafisz tego poprzeć żadnym cytatem.
| Michał Dyszyński napisał: | | Bo buńczuczny jest zainteresowany czym innym - oskarżaniem oponentów: |
Znowu insynuujesz motywacje zamiast odnieść się do treści. Nie pokazujesz, jakie to „oskarżenia” zostały postawione, ani czy były uzasadnione. To retoryczne obejście konieczności odpowiedzenia na argumenty: wystarczy przypisać rozmówcy złe intencje i już nie trzeba niczego tłumaczyć.
| Michał Dyszyński napisał: | | - że to ONI czegoś tam w opisie idei nie dopełnili |
To jest zwykłe odwrócenie uwagi. Jeśli ktoś wskazuje, że twoje twierdzenia nie mają pokrycia, to nie jest „buńczuczność”, tylko elementarny wymóg dyskusji. Jeżeli stawiasz zarzut, przedstaw dowód. Przedstawienie tego wymogu jako wady rozmówcy jest próbą uniknięcia odpowiedzialności za własne słowa.
| Michał Dyszyński napisał: | | - to IM stawia się zarzuty, że zrobili błąd |
Zarzuty pojawiają się wtedy, gdy ktoś popełnia błąd logiczny lub faktograficzny. Nie wystarczy się oburzyć — trzeba pokazać, że ten błąd nie został popełniony. Ty tego nie robisz. Po prostu ogłaszasz, że samo wskazanie błędu jest rzekomo cechą „buńczucznych”. To sposób, aby zdelegitymizować krytykę bez jej obalenia.
| Michał Dyszyński napisał: | | - to od NICH się wymaga absolutnej bezbłędności, może dowodliwości wszystkiego (nawet tego, ca dowodzeniu z zasady nie podlega). |
To klasyczna konstrukcja chochoła. Nikt nie wymaga „absolutnej bezbłędności”. Wymaga się jedynie tego, czego wymaga każda debata: uzasadnienia własnych twierdzeń. Twierdzisz, że wymaga się dowodów na rzeczy „niedowodliwe”, ale nie podajesz przykładu, co rzekomo miałoby być taką rzeczą. To kolejna nieprecyzyjna generalizacja użyta po to, by nie wskazać, gdzie konkretnie oczekiwanie dowodu było nieracjonalne.
| Michał Dyszyński napisał: | | "Ideą" (tą prawdziwą) buńczucznych jest bycie w natarciu na oponentów. |
Oto psychologizowanie w czystej formie. Nie analizujesz argumentów rozmówcy, tylko ogłaszasz, jaka rzekomo jest „prawdziwa idea” tego rozmówcy. Tym całkowicie unikasz merytoryki. Każdemu można przypisać ukrytą motywację, ale nie jest to argument — to retoryczna zasłona dymna, która ma zastąpić konieczność odpowiedzi na krytykę.
| Michał Dyszyński napisał: | | Idee w sensie rozumienia spraw są tu jedynie pretekstami, aby być w walce, być w starciu, co chwila podkreślać "ja jestem lepszy, ty jesteś gorszy". |
Zarzucasz rozmówcy to, co sam robisz w tej wypowiedzi: wartościujesz, kwalifikujesz, przypisujesz intencje i charakterologiczne cechy, zamiast odnieść się do faktów. Twierdzisz, że ktoś używa idei jako pretekstu, ale nie pokazujesz ani jednej sytuacji, w której miałoby to miejsce. To typowy mechanizm: nie musisz udowadniać własnych twierdzeń, jeśli najpierw przedstawisz oponenta jako kogoś niezdolnego do prowadzenia merytorycznej rozmowy. Tyle że to nadal nie jest argument, tylko próba moralnego ustawienia rozmówcy poniżej siebie.
Jeśli masz coś do obalenia, obal treść. Twoje wywody nie odwołują się do ani jednego faktycznego argumentu rozmówcy. Wszystko opiera się na insynuacjach i psychologizowaniu, które nie zastąpią merytorycznej odpowiedzi
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:17, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | Idee w sensie rozumienia spraw są tu jedynie pretekstami, aby być w walce, być w starciu, co chwila podkreślać "ja jestem lepszy, ty jesteś gorszy". |
Zarzucasz rozmówcy to, co sam robisz w tej wypowiedzi: wartościujesz, kwalifikujesz, przypisujesz intencje i charakterologiczne cechy, zamiast odnieść się do faktów. Twierdzisz, że ktoś używa idei jako pretekstu, ale nie pokazujesz ani jednej sytuacji, w której miałoby to miejsce. To typowy mechanizm: nie musisz udowadniać własnych twierdzeń, jeśli najpierw przedstawisz oponenta jako kogoś niezdolnego do prowadzenia merytorycznej rozmowy. Tyle że to nadal nie jest argument, tylko próba moralnego ustawienia rozmówcy poniżej siebie.
Jeśli masz coś do obalenia, obal treść. Twoje wywody nie odwołują się do ani jednego faktycznego argumentu rozmówcy. Wszystko opiera się na insynuacjach i psychologizowaniu, które nie zastąpią merytorycznej odpowiedzi |
Nie znajdziesz w moich sformułowaniach odniesienia do żadnego konkretnego rozmówcy. Ale niech będzie - wskażę rozmówcę. Wskażę go, potwierdzając zarzuty - wskazuję SIEBIE.
Myśląc o "buńczucznych" cały czas też odnoszę się do moich życiowych błędów. Był czas, gdy chciałem się wywyższać w różnych sytuacjach. I pewnie także dziś nie jestem od tej postawy całkowicie wolny. Gdy myślę o buńczucznych myślę też o swoich postawach, w których zamiast skupiać się na mechanizmach funkcjonalnych, zamiast analizować błędy, mam ciągoty do postawienia spraw na zasadzie "to ja mam rację, niech się oponenci zamkną i przyjmą to, co im ogłosiłem!". Ale też mam w swojej rodzinie osoby, które ustawiają dyskusję na zasadzie "nie wolno jest mi się sprzeciwiać".
Buńczuczni (także buńczuczność we mnie) na tym właśnie polega - na procedowaniu kwestii sprzeciwu, a potem organizowaniu na tym sprzeciwie jakiejś walki, agresji. Więc cały czas, gdy myślę o "buńczucznych", myślę też o swoich postawach.
Domyślam się, że po raz kolejny napiszesz na to, że to np. "nie jest żadna pokora". I będzie to prawda. Bo faktycznie u mnie to nie z chęci okazania pokory wynika to samoodniesienie się wobec idei buńczuczności. Tu nie o pokorę mi chodzi, lecz o SPRAWCZOŚĆ W MYŚLENIU. Buńczuczność postrzegam jako postawę niedojrzałości, postawę małego dziecka, które nie potrafiąc przyjąć rzeczywistości w prawdzie, ucieka w emocję "ale ja jestem wielki i wspaniały!".
Taka postawa jest jednak ESKAPIZMEM I ZANIECHANIEM działań w stronę poprawy sytuacji, czyli jest słabością. I ja tropię (w sobie) tę słabość, aby ją pokonać, a w efekcie stawać się mocniejszym. To wola mocy bardziej mną kieruje, niż pokora. Choć właściwie...
... to chyba w tym przypadku trudno ściśle wyznaczyć tu granicę pomiędzy pojęciami woli mocy i pokory. Bo może nawet coś w tym jest, że każda sensowna pokora zawiera ten aspekt samodoskonalenia, który później objawi się wzrostem mocy wewnętrznej.
Nie chcę być słaby. Dlatego analizuję buńczuczność, którą postrzegam jako podstawowy objaw duchowej słabości - jako eskapizm, jako brak mocy spojrzenia na siebie w prawdzie. To jest mój przykład i odniesienie do konkretu - do mnie bezpośrednio, do tego, który wiele błędów w życiu popełnił i teraz nieraz o nich myśli. Wstyd mi jest, gdy myślę o moich buńczucznych zachowaniach w przeszłości. Jakąś część tych postaw wyeliminowałem, ale nie uważam, abym był już doskonały w tej kwestii. Wciąż zamierzam kontrolować swoje odruchowe reakcje - czy czasem, zamiast twardo analizować zależności świata i mojej osoby nie rozklejam się mentalnie, nie kieruję się w stronę eskapistycznego ogłaszania się tym lepszym.
A może nawet teraz się takim ogłaszam?...
- Może... Nie wykluczam tego, przyglądam się moim emocjom, odczuciom. Ale tego, jakie one są, nie mogę bezpośrednio przedstawić na zewnątrz do sprawdzenia, do wglądu dla obserwatorów. Mogę coś zadeklarować - że może jestem taki, albo inny. Ale co będą warte takie moje deklaracje?...
- Właśnie tego więc chcę uniknąć - wyraźnej deklaratywności, że taki na pewno jestem, a inny nie jestem. Otóż przyznaję, że tak do końca nie mam prawa zamknąć tej sprawy, jaki jestem. Mogę szczerze zadeklarować CO TERAZ CZUJĘ, ale to nie będzie wykazaniem prawdy całościowej o mnie, to będzie tylko forma migawki - jakby "zdjęcie" moich odczuć, zatrzymanie ich w danej chwili i podanie jakiegoś opisu. Samej tej "prawdy rzeczy" tu nie przedstawiam - tylko opis.
Gdy patrzę na tę uporczywą wywyższającą się deklaratywność u różnych osób, rozpoznaję ją jako podobną do moich (dzisiaj uznawanych za żałosne, za objaw słabości) różnych zachowań. Nie zamierzam udawać, że stały się one objawem mocy. U mnie takie postawy są traktowane jako słabość, a u innych osób też za słabość je uważam. W sobie umiem tę słabość ustalać precyzyjniej. U innych osób słabość diagnozuję na podobieństwo własnych odczuć, czyli bardziej hipotetycznie. Ale jako hipoteza (nie absolutny fakt) dalej to jest słabość. Buńczuczność jest dla mnie ewidentnym objawem słabości - tak samo, gdy ja ją okazuję, jak i okazują ją inni ludzie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:00, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie znajdziesz w moich sformułowaniach odniesienia do żadnego konkretnego rozmówcy. |
To twierdzenie jest jedynie próbą uniknięcia odpowiedzialności za to, co napisałeś. Cała twoja wcześniejsza wypowiedź była właśnie o „rozmówcy”, który rzekomo jest buńczuczny, ustawia się wyżej, stosuje postawy dziecka i tak dalej. Nie ma znaczenia, że nie nazwałeś nikogo z imienia. Sformułowania są wyraźnie kierowane do konkretnej osoby, bo inaczej nie pisałbyś ich w odpowiedzi na argumenty. Chowanie się teraz za ogólniki niczego nie zmienia — treść była reakcją na czyjś pogląd, więc była adresowana.
| Michał Dyszyński napisał: | | Ale niech będzie - wskażę rozmówcę. Wskażę go, potwierdzając zarzuty - wskazuję SIEBIE. |
To jest klasyczny unik: zamiast odpowiedzieć na zarzut, udajesz, że w ogóle nie mówiłeś o nikim innym, tylko o sobie. Taki zabieg nie usuwa problemu, który został ci wskazany — bo w twojej wcześniejszej wypowiedzi wyraźnie stosowałeś psychologizowanie wobec rozmówcy. Teraz próbujesz przełączyć wszystko na „autoanalizę”, żeby rozbroić krytykę. To jednak niczego nie tłumaczy: sposób, w jaki pisałeś, ewidentnie zmierzał do przypisywania intencji i cech drugiej osobie, a nie sobie.
| Michał Dyszyński napisał: | | Myśląc o "buńczucznych" cały czas też odnoszę się do moich życiowych błędów. |
To stwierdzenie jest sprzeczne z kontekstem. Nie pisałeś o sobie, tylko reagowałeś na argumenty rozmówcy. Twoja wypowiedź pełna była prób zdyskredytowania oponenta poprzez etykietowanie jego rzekomej „buńczuczności”. Twierdzenie, że „cały czas myślałeś o swoich błędach”, jest jedynie próbą dopisania do wcześniejszej treści sensu, którego ona nie miała. Gdybyś pisał o sobie, nie konstruowałbyś wypowiedzi tak, jakbyś oceniał czyjeś nastawienie do rozmowy.
| Michał Dyszyński napisał: | | Był czas, gdy chciałem się wywyższać w różnych sytuacjach. I pewnie także dziś nie jestem od tej postawy całkowicie wolny. |
To wyznanie niczego nie wnosi do meritum, a tym bardziej nie odnosi się do zarzutu, który ci przedstawiono. Zarzut brzmiał: uciekasz w psychologizowanie zamiast odpowiadać na argumenty. Twoje wspomnienia o dawnych skłonnościach nie zmieniają tego, że właśnie to zrobiłeś. Próbujesz rozmyć uwagę czytelnika, przechodząc od konkretu do ogólnych wywodów o własnej naturze — tylko po to, by uniknąć odpowiedzialności za to, co napisałeś.
| Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczni (także buńczuczność we mnie) na tym właśnie polega - na procedowaniu kwestii sprzeciwu, a potem organizowaniu na tym sprzeciwie jakiejś walki, agresji. |
To powtórzenie tego samego schematu: definiujesz jakiś stan psychiczny, przypisujesz go innym, po czym doklejasz siebie jako alibi, jakby to czyniło cały zabieg nagle szlachetnym. Wciąż nie odpowiadasz na meritum. Wciąż nie wskazujesz ani jednego przykładu, ani jednego konkretu, ani jednego argumentu, który miałby potwierdzać twoje zarzuty wobec rozmówcy. Zamiast tego konstruujesz narrację o emocjach i motywacjach innych ludzi, którą po prostu ogłaszasz jako prawdziwą — bez dowodów. Samo to jest właśnie postawą „buńczuczną”, którą próbujesz piętnować.
| Michał Dyszyński napisał: | | Więc cały czas, gdy myślę o "buńczucznych", myślę też o swoich postawach. |
Powtarzasz to jak zaklęcie, ale nie zmienia to faktu, że twoja poprzednia wypowiedź była skierowana do rozmówcy, nie do ciebie. Twoje obecne autoanalizy nie mają mocy retroaktywnej. Nie możesz teraz udawać, że tak naprawdę krytykowałeś samego siebie, skoro odpowiadałeś na cudzy argument. To próba uniku, nie odpowiedzi.
| Michał Dyszyński napisał: | | Tu nie o pokorę mi chodzi, lecz o SPRAWCZOŚĆ W MYŚLENIU. |
Używasz wielkich słów, ale nie przekładasz ich na treść. „Sprawczość w myśleniu” nie polega na pisaniu długich deklaracji o własnej introspekcji, lecz na odniesieniu się do argumentów rozmówcy. Tego właśnie zabrakło — i to właśnie ci wykazano. Nie tłumaczy cię to, że ogłosisz teraz wyższą motywację własnych słów. Sprawczość w myśleniu wymaga konfrontacji z faktami, a ty od tej konfrontacji uciekasz w psychologizowanie.
| Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczność postrzegam jako postawę niedojrzałości, postawę małego dziecka, które nie potrafiąc przyjąć rzeczywistości w prawdzie, ucieka w emocję "ale ja jestem wielki i wspaniały!". |
I znowu: zamiast odpowiedzieć na argument, konstruujesz portret psychologiczny, który ma zdyskredytować drugą stronę. To dokładnie to, co ci zarzucono — i zamiast tego unikać, tylko to pogłębiasz. Im więcej definicji i metafor tworzysz, tym bardziej odsłaniasz, że wciąż nie pojawia się u ciebie żaden realny kontrargument wobec treści, którą krytykowałeś. Na tym polega problem: nie ma faktów, nie ma logiki, nie ma odniesienia do meritum. Jest tylko opis rzekomego stanu psychicznego oponenta.
| Michał Dyszyński napisał: | | Taka postawa jest jednak ESKAPIZMEM I ZANIECHANIEM działań w stronę poprawy sytuacji, czyli jest słabością. |
To ocena, ale wciąż bez pokazania, gdzie i u kogo miałaby mieć miejsce. Formułujesz tezy o słabościach innych ludzi bez najmniejszego wysiłku, by je uzasadnić. To jest sedno krytyki, którą ci przedstawiono: nie obalasz argumentów, tylko wystawiasz diagnozy. A diagnozy bez podstaw nie są ani psychologią, ani filozofią — są erystyką zastępującą merytorykę.
| Michał Dyszyński napisał: | | To wola mocy bardziej mną kieruje, niż pokora. |
Ta deklaracja nie zmienia niczego, bo nie odpowiada na zarzut, który leży na stole od początku. Możesz mówić o motywacjach, jakie chcesz sobie przypisać, ale fakty są takie, że w twojej wcześniejszej wypowiedzi nie było „woli mocy”, tylko unikanie konfrontacji z treścią. Rozbudowane opisy twoich intencji mają tylko zamazać ten prosty fakt.
| Michał Dyszyński napisał: | | ... to chyba w tym przypadku trudno ściśle wyznaczyć tu granicę pomiędzy pojęciami woli mocy i pokory. |
To zdanie doskonale podsumowuje cały twój wywód: niejasny, rozmyty, pozorujący głębię, ale niemający żadnego związku z meritum sprawy. Granicy nie da się wyznaczyć wyłącznie dlatego, że całe to przeciwstawienie zostało wymyślone tylko po to, by nie musieć wrócić do konkretu, który ci wskazano: zamiast odnieść się do argumentów rozmówcy, wkładasz mu w usta i głowę rzeczy, których nie powiedział ani nie zrobił. I próbujesz to przykryć filozoficznymi deklaracjami, które niczego nie wyjaśniają.
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie chcę być słaby. Dlatego analizuję buńczuczność, którą postrzegam jako podstawowy objaw duchowej słabości - jako eskapizm, jako brak mocy spojrzenia na siebie w prawdzie. |
Znów zaczynasz od deklaracji o własnej kondycji duchowej, zamiast odnieść się do treści, które podważyły twoje wcześniejsze wywody. Opisujesz własną słabość, własną buńczuczność, własny eskapizm — ale cały ten monolog nie ma absolutnie żadnego związku z faktem, że w dyskusji nie podałeś ani jednego konkretu uzasadniającego przypisywane rozmówcy cechy i motywacje. Mówienie o swoim „spojrzeniu na siebie w prawdzie” nie zmienia tego, że unikasz spojrzenia na meritum rozmowy.
| Michał Dyszyński napisał: | | To jest mój przykład i odniesienie do konkretu - do mnie bezpośrednio, do tego, który wiele błędów w życiu popełnił i teraz nieraz o nich myśli. |
To nie jest „konkret” w kontekście dyskusji. To jest jedynie anegdota o tobie, nie odpowiedź na zarzut, że twoja wcześniejsza krytyka była pozbawiona faktów. Rozmawiamy o tym, jak argumentujesz — nie o tym, jak wiele błędów popełniłeś. Autobiograficzne usprawiedliwienia nie zastąpią obowiązku wykazania, dlaczego przypisałeś rozmówcy coś, czego nie udowodniłeś.
| Michał Dyszyński napisał: | | Wstyd mi jest, gdy myślę o moich buńczucznych zachowaniach w przeszłości. |
To wyznanie emocjonalne, nie argument. Nie odpowiada na to, co ci wskazano: że w dyskusji stosujesz psychologizowanie zamiast analizy. Mówienie o wstydzie z przeszłości nie anuluje teraźniejszego błędu retorycznego. To tylko próba przesunięcia rozmowy z pola intelektualnego na emocjonalne.
| Michał Dyszyński napisał: | | Jakąś część tych postaw wyeliminowałem, ale nie uważam, abym był już doskonały w tej kwestii. |
To wciąż narracja o tobie, a nie o tym, co napisałeś wcześniej. Oceniasz swoje motywacje, swoje postawy, swoje odczucia — ale rozmówca wskazał ci błąd w samej strukturze argumentacji, nie w twojej biografii. Twoja „niedoskonałość” nie jest tu problemem. Problemem jest to, że w odpowiedzi na argumenty nie podałeś żadnych kontrargumentów, tylko diagnozy psychologiczne.
| Michał Dyszyński napisał: | | Wciąż zamierzam kontrolować swoje odruchowe reakcje - czy czasem, zamiast twardo analizować zależności świata i mojej osoby nie rozklejam się mentalnie, nie kieruję się w stronę eskapistycznego ogłaszania się tym lepszym. |
To zdanie samo o sobie przyznaje, że masz świadomość skłonności do eskapizmu — i mimo tej świadomości właśnie w niego uciekasz. Piszesz o „twardej analizie”, ale unikasz jej jak ognia. Zamiast sięgnąć po fakty, przykłady lub logiczne uzasadnienia, znów opisujesz swoje odruchy. Ta introspekcja jest wyłącznie dekoracją, która ma przesłonić brak merytorycznej odpowiedzi.
| Michał Dyszyński napisał: | | A może nawet teraz się takim ogłaszam?... |
Jeśli to rozpoznajesz, to dlaczego nie zatrzymasz tego mechanizmu? Świadomość własnej skłonności do eskapizmu nie usprawiedliwia tego, że kontynuujesz ten sam schemat w dyskusji. To pytanie retoryczne, które niczego nie wyjaśnia i nie wnosi żadnego odniesienia do rzeczywistego zarzutu: twoje słowa nie miały podstaw.
| Michał Dyszyński napisał: | | - Może... Nie wykluczam tego, przyglądam się moim emocjom, odczuciom. Ale tego, jakie one są, nie mogę bezpośrednio przedstawić na zewnątrz do sprawdzenia, do wglądu dla obserwatorów. |
To kolejny unik. Skoro przyznajesz, że twoje emocje są nieweryfikowalne, to dlaczego opierałeś na nich diagnozy dotyczące rozmówcy? Sam twierdzisz, że nikt nie może zajrzeć w twoją głowę — ale jednocześnie zachowujesz się tak, jakbyś ty mógł zajrzeć w cudzą. To jest wewnętrznie sprzeczne. Stawiasz sobie wyższy standard weryfikacji niż innym.
| Michał Dyszyński napisał: | | Mogę coś zadeklarować - że może jestem taki, albo inny. Ale co będą warte takie moje deklaracje?... |
Dokładnie: niewiele. I dlatego twoje wcześniejsze deklaracje dotyczące rzekomych emocji rozmówcy są równie niewiele warte. Mówisz o sobie, ale nie widzisz, że to samo odnosi się do twojego sposobu oceniania innych. Jeśli deklaracje o twoich stanach wewnętrznych są niewiarygodne, to tym bardziej niewiarygodne są deklaracje o cudzych.
| Michał Dyszyński napisał: | | - Właśnie tego więc chcę uniknąć - wyraźnej deklaratywności, że taki na pewno jestem, a inny nie jestem. |
Unikasz deklaratywności w odniesieniu do siebie, ale nie w odniesieniu do rozmówcy. Tu używasz słowa „uniknąć”, ale wcześniej wcale nie unikałeś: stwierdziłeś kategorycznie, że rozmówca kieruje się buńczucznością. To podwójny standard. Siebie oceniasz ostrożnie i hipotetycznie, innych — stanowczo i bez dowodów.
| Michał Dyszyński napisał: | | Otóż przyznaję, że tak do końca nie mam prawa zamknąć tej sprawy, jaki jestem. |
A mimo to rościłeś sobie prawo do zamykania sprawy, jacy są inni. To sedno problemu. Sam opisujesz ograniczenia własnego wglądu psychologicznego, a jednak wcześniej bez chwili zawahania przypisałeś rozmówcy motywacje, emocje i mechanizmy obronne. Twoja refleksja działa tylko na jedną stronę — na siebie. Nie stosujesz jej symetrycznie.
| Michał Dyszyński napisał: | | Gdy patrzę na tę uporczywą wywyższającą się deklaratywność u różnych osób, rozpoznaję ją jako podobną do moich (dzisiaj uznawanych za żałosne, za objaw słabości) różnych zachowań. |
Znów przerzucasz swoje własne doświadczenia na innych. Nie przedstawiasz dowodów, tylko analogie wzięte z twojej historii. Tyle że analogia nie jest dowodem, a twoje subiektywne podobieństwo nie uzasadnia przypisywania innym jakichkolwiek intencji. To cały czas ten sam problem: projektujesz na rozmówcę to, co znasz z siebie.
| Michał Dyszyński napisał: | | U mnie takie postawy są traktowane jako słabość, a u innych osób też za słabość je uważam. |
Uznajesz u innych to, co sam uznasz u siebie. To niczego nie dowodzi. To tylko zdradza, że traktujesz własne odczucia jako uniwersalną miarę rzeczywistości. Nie analizujesz zachowań innych osób, tylko dopasowujesz je do wzoru zaczerpniętego z twoich wspomnień. To nie jest argumentacja — to projekcja.
| Michał Dyszyński napisał: | | U innych osób słabość diagnozuję na podobieństwo własnych odczuć, czyli bardziej hipotetycznie. Ale jako hipoteza (nie absolutny fakt) dalej to jest słabość. |
Hipoteza nie jest faktem, a ty ją traktujesz jak fakt. Mówisz „hipotetycznie”, ale jednocześnie na podstawie tej hipotezy oceniasz rozmówcę i definiujesz jego motywacje. To nie jest ostrożne myślenie — to nadużycie. Hipoteza bez danych nie jest nawet hipotezą, tylko zgadywaniem. A zgadywaniem nie obala się niczyich argumentów.
| Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczność jest dla mnie ewidentnym objawem słabości - tak samo, gdy ja ją okazuję, jak i okazują ją inni ludzie. |
Powtarzasz ogólną tezę, ale nadal nie przedstawiasz ani jednego powodu, by uznać, że rozmówca w ogóle okazuje to, o czym piszesz. To, co „dla ciebie jest ewidentne”, nie staje się automatycznie prawdą. Ewidentność wymaga uzasadnienia. Nie zrobiłeś tego wcześniej, nie robisz tego teraz. Twoja linia obrony polega na tym, by rozprawiać o buńczuczności w ogóle, zamiast pokazać, gdzie i u kogo rzeczywiście wystąpiła
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 13:04, 09 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25600
Przeczytał: 103 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:08, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
|
Nieraz niebuńczuczni potrafią zrobić wiele krzywdy.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:18, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | Buńczuczność jest dla mnie ewidentnym objawem słabości - tak samo, gdy ja ją okazuję, jak i okazują ją inni ludzie. |
Powtarzasz ogólną tezę, ale nadal nie przedstawiasz ani jednego powodu, by uznać, że rozmówca w ogóle okazuje to, o czym piszesz. |
To w takim razie niniejszym odczepiam się od rozmówcy - fedora. Przyznaję, że nie siedzę w Jego głowie, nie wiem jak naprawdę z nim jest. Może u Niego funkcjonuje to zupełnie inaczej niż u mnie?...
- Nie mogę tego wykluczyć, a "wisi mi kalafiorem", czy fedorowi coś z moich odczuć zostanie przypisane, czy nie, bo to "nie mój cyrk i nie moje małpy".
Pragnienie okazania się przed kimś w ogóle traktuję (u siebie) jako rodzaj słabości, to nie czyjeś emocje mnie definiują, lecz to, kim rzeczywiście jestem. Może faktycznie niewystarczająco konsekwentnie odżegnywałem się od odniesień personalnych?...
- W sumie bowiem od początku taką intencję miałem, aby to nie kwestia jakiegoś sporu z kimś była tu istotna. To mnie od początku mało obchodziło, dalej mnie to mało obchodzi, bo tym prawdziwym celem jest moje samodoskonalenie, dociekanie moich błędów.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:47, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | To w takim razie niniejszym odczepiam się od rozmówcy - fedora. |
To jest czysto erystyczna sztuczka, nie argument. Nie możesz „odczepić się” od krytyki w ten sposób, bo nadal twoje wcześniejsze słowa wobec rozmówcy były skierowane i zawierały przypisywanie cech oraz motywacji, których nie udowodniłeś. Twoje „odczepienie się” niczego nie cofa i nie usuwa faktu, że w dyskusji popełniłeś błąd logiczny i retoryczny.
| Michał Dyszyński napisał: | | Przyznaję, że nie siedzę w Jego głowie, nie wiem jak naprawdę z nim jest. Może u Niego funkcjonuje to zupełnie inaczej niż u mnie?... |
To jest dokładne potwierdzenie zarzutu: sam przyznajesz, że nie masz żadnego dostępu do umysłu rozmówcy, więc twoje wcześniejsze diagnozy i oceny były całkowicie nieuprawnione. Twoje wcześniejsze twierdzenia o „buńczuczności” rozmówcy były wyłącznie projekcją, nie argumentem. Właśnie pokazujesz, że cały czas operowałeś w sferze przypuszczeń, a nie faktów, i próbujesz teraz zamienić to w gest „odczepienia się”.
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie mogę tego wykluczyć, a "wisi mi kalafiorem", czy fedorowi coś z moich odczuć zostanie przypisane, czy nie, bo to "nie mój cyrk i nie moje małpy". |
To jest jawne lekceważenie konsekwencji własnych słów. Przyznajesz, że to, co napisałeś, może zostać przypisane rozmówcy, ale jednocześnie zrzucasz odpowiedzialność. To jest mechanizm immunizacji: pokazujesz, że „nie twoja sprawa”, więc krytyka nie może ci zaszkodzić. To nie jest argument, to ucieczka od odpowiedzialności za własne słowa. W praktyce nie usuwa to żadnej z wcześniejszych sprzeczności i nadużyć sofistycznych, których się dopuściłeś.
| Michał Dyszyński napisał: | | Pragnienie okazania się przed kimś w ogóle traktuję (u siebie) jako rodzaj słabości, to nie czyjeś emocje mnie definiują, lecz to, kim rzeczywiście jestem. |
To jest deklaracja introspekcyjna, ale nie odnosi się do meritum: twoje wcześniejsze diagnozy wobec rozmówcy były właśnie tym, co rzekomo definiuje innych. Cały wywód polegał na ocenie cudzych postaw i motywacji, podczas gdy teraz odwracasz uwagę, mówiąc tylko o sobie. Przyznanie, że u ciebie wygląda to w taki sposób, nie naprawia błędu polegającego na przypisywaniu cudzych emocji i cech w sposób nieuzasadniony.
| Michał Dyszyński napisał: | | Może faktycznie niewystarczająco konsekwentnie odżegnywałem się od odniesień personalnych? |
„Może” to przyznanie się do niekonsekwencji po fakcie. Problem polega na tym, że cała twoja wcześniejsza pseudo-argumentacja bazowała na tych personalnych odniesieniach, które teraz próbujesz zbagatelizować. To rzekome "przyznanie" jest tylko manewrem sofistycznym i nie zmienia faktu, że twoje przypisania cech rozmówcy były nieuprawnione i wciąż są — bo nie można odczepić się od własnych słów retrospektywnie, używając ogólnikowych zwrotów.
| Michał Dyszyński napisał: | | W sumie bowiem od początku taką intencję miałem, aby to nie kwestia jakiegoś sporu z kimś była tu istotna. To mnie od początku mało obchodziło, dalej mnie to mało obchodzi, bo tym prawdziwym celem jest moje samodoskonalenie, dociekanie moich błędów. |
Twój „prawdziwy cel” samodoskonalenia nie zmienia faktu, że cała wcześniejsza wypowiedź wobec rozmówcy była pełna osądów i projektowania motywacji. Intencje nie zastępują argumentów ani faktów. To jest klasyczny sofizmat: przedstawiasz własną motywację jako tarczę chroniącą przed krytyką, ale nie naprawia to samej struktury błędnego rozumowania i nie usuwa przypisywania cudzych emocji, które wykazałem wcześniej.
Dyszyński stosuje klasyczny mechanizm sofistyczny: tworzy iluzję introspekcji i „samokrytyki”, żeby odwrócić uwagę od faktu, że w dyskusji przypisywał mi i innym cechy i motywacje bez żadnego uzasadnienia. Jego deklaracja odczepienia się ode mnie jest typowym manewrem immunizującym – wygląda na gest pokory i dystansu, ale w rzeczywistości nie kasuje wcześniejszych twierdzeń, które wciąż pozostają pełne projekcji i osądów
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:47, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: | | To w takim razie niniejszym odczepiam się od rozmówcy - fedora. |
To jest czysto erystyczna sztuczka, nie argument. Nie możesz „odczepić się” od krytyki w ten sposób, bo nadal twoje wcześniejsze słowa wobec rozmówcy były skierowane i zawierały przypisywanie cech oraz motywacji, których nie udowodniłeś. Twoje „odczepienie się” niczego nie cofa i nie usuwa faktu, że w dyskusji popełniłeś błąd logiczny i retoryczny. |
Nie cofnę tamtych słów, ani też nawet nie chcę ich cofać. Pragnę aby zostały - do zastanowienia. Nie były czynione w złej wierze, nie były obraźliwe. Nie uważam, abym popełnił w nich błąd, tylko podkreślam ich status - jako HIPOTEZ, jak projekcji tego, co wymodelowałem w znacznym stopniu z obserwacji znanych mi ludzi i samoobserwacji. Dodam też, że zniosłem wielokrotnie więcej oskarżeń z Twojej strony - oskarżeń jawnie niesprawiedliwych, życzeniowo czynionych i twardych w wymowie, więc można moje słowa O TYCH WŁAŚNIE NAPASTLIWOŚCIACH WOBEC MNIE CZYNIONYCH potraktować jako głos zwrotny - uczciwe wyjaśnienie, jak je odebrałem i co o tym myślę. Jako nieustannie napastliwy oponent, który z uporem neguje kolejne zdania z osobna wpraszałeś się pod moje uwagi, wpraszałeś, to jakąś ich (ograniczoną w znacznym stopniu) formę dostałeś. Poza tym przydajesz się nieraz jako ilustracja tego, o czym chcę tu napisać. Ale to już nie moja wina, że tak dobrze do tej ilustratywności się dopasowujesz, to Twój wybór.
Chcę też dołożyć jeszcze moje dwa motywy odrzucania buńczuczności
- symetryzm, czyli pragnienie, aby relacja nikogo nie wywyższała, ani nie poniżała, aby taką samą miarą mierzyć siebie i innych.
- i chyba jakaś forma empatii (z symetryzmem związana)
Odrzucam buńczuczność dlatego, że u jej podstaw leży dzielenie ludzi na lepszych i gorszych - na tych co mają władzę (noszą buńczuk) i tych podległych. Wszelka przemoc jest mi wstrętna. Władzę toleruję tylko w ściśle kontrolowanych okolicznościach - gdy jest poddawana kontroli i samoograniczona. Wywyższanie się zaś jest mi dziś po prostu wstrętne. To, że miałem wcześniej ku temu ciągoty, dziś wspominam ze wstydem.
Natomiast z braku chęci wywyższania wynika tu jeszcze jedno - nie jestem satysfakcjonującym partnerem do sporów o to, kto jest lepszy, z racji na to, że mogę za nic (może nawet z lekką wzgardą) oddać te potencjalne "lepszości". Nie przyjmuję zasad tej gry, moje emocje są odklejone od udowadniania tamtemu komuś lepszości. Jak chce się czuć lepszym, to niech się czuje. Nic mi do tego, nawet nie zamierzam myśleć o tym, czy to jest prawda czy fałsz w kontekście owej lepszości. W jakimś sensie zawsze da się komuś lepszość, albo gorszość przypisać, więc i teraz to można zrobić. Tylko, że to nie ma dla mnie żadnego emocjonalnego znaczenia.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:07, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie cofnę tamtych słów, ani też nawet nie chcę ich cofać. Pragnę aby zostały - do zastanowienia. |
To nie jest żaden argument, tylko świadome utrwalanie błędu. Fakt, że chcesz, aby błędne przypisania cech rozmówcy pozostały „do zastanowienia”, nie zmienia tego, że były one nieuzasadnione. Zachowujesz je celowo, licząc, że nadadzą pozór wagi twoim projekcjom. To jest erystyczne zagranie, które zamiast argumentu stosuje manipulację retoryczną. Przy okazji potwierdza to to, o czym pisałem, że twoje chwilowe rzekome odcięcie się od ocen innych było tylko kłamliwym manewrem z twojej strony, mającym na celu jedynie unieważnić krytykę i udawać pokorę, a nie rzeczywiste odcięcie się od czegokolwiek. Jesteś po prostu hipokrytą i potwierdza się to raz po raz na różnych odcinkach dyskusji z tobą. Gdybyś naprawdę wierzył w to, co sam napisałeś, że błędnie przypisywałeś jakieś cechy rozmówcy, to skasowałbyś swoje poprzednie posty lub usunął odniesienia do innych. Fakt, że nie chcesz tego teraz zrobić pokazuje, że jesteś kłamcą i całe to twoje kajanie się na pokaz, że niby nie odnosiłeś się do innych lub nie chciałeś się odnosić, to tylko przysłowiowy pic na wodę i fotomontaż.
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie były czynione w złej wierze, nie były obraźliwe. |
Twoja subiektywna intencja nie ma nic wspólnego z tym, czy popełniłeś błąd logiczny lub retoryczny. Błąd w argumentacji nie znika tylko dlatego, że niby nie miałeś złych zamiarów. To klasyczne sofistyczne mylenie intencji z poprawnością argumentacyjną.
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie uważam, abym popełnił w nich błąd, tylko podkreślam ich status - jako HIPOTEZ, jak projekcji tego, co wymodelowałem w znacznym stopniu z obserwacji znanych mi ludzi i samoobserwacji. |
Oznaczenie przypuszczeń czy projekcji słowem „hipoteza” nie zmienia faktu, że w dyskusji funkcjonowały one jako oceny rozmówcy i były przedstawiane w formie deklaratywnej. Hipoteza, która służy do przypisywania cudzych cech i motywacji, bez możliwości weryfikacji, nie jest argumentem tylko subiektywnym domysłem. To czysty sofizmat: nazywasz projekcję „hipotezą”, żeby nadać jej pozory naukowej lub merytorycznej wagi.
| Michał Dyszyński napisał: | | Dodam też, że zniosłem wielokrotnie więcej oskarżeń z Twojej strony - oskarżeń jawnie niesprawiedliwych, życzeniowo czynionych i twardych w wymowie, więc można moje słowa O TYCH WŁAŚNIE NAPASTLIWOŚCIACH WOBEC MNIE CZYNIONYCH potraktować jako głos zwrotny - uczciwe wyjaśnienie, jak je odebrałem i co o tym myślę. |
To klasyczny mechanizm relatywizacji własnej odpowiedzialności: zamiast przyznać, że twoje wcześniejsze twierdzenia były nieuzasadnione, przerzucasz winę na rozmówcę, w tym przypadku na mnie, i przedstawiasz własne przypisania jako „odpowiedź na napastliwość”. To jest sofistyczny zabieg: mieszanie własnych projekcji z reakcją na rzekome przewinienia drugiej strony, by uzasadnić własne błędy.
| Michał Dyszyński napisał: | | Jako nieustannie napastliwy oponent, który z uporem neguje kolejne zdania z osobna wpraszałeś się pod moje uwagi, wpraszałeś, to jakąś ich (ograniczoną w znacznym stopniu) formę dostałeś. |
To jawne odwracanie uwagi. Nie kwestionuję twojej osoby ani nie atakuję jej wprost, tylko wskazuję błędy w argumentacji. A mimo to przedstawiasz krytykę konstruktywną jako „napastliwość” i robisz z niej usprawiedliwienie dla własnych projektów, przypisując mi intencje, których nie było. To klasyczny sofistyczny zabieg: nie odpowiadasz na meritum, tylko moralizujesz wobec krytyka.
| Michał Dyszyński napisał: | | Poza tym przydajesz się nieraz jako ilustracja tego, o czym chcę tu napisać. Ale to już nie moja wina, że tak dobrze do tej ilustratywności się dopasowujesz, to Twój wybór. |
To jawne przerzucanie odpowiedzialności i odwracanie uwagi. Nie jestem „ilustracją” do twoich projektów psychologicznych — jestem rozmówcą, którego pożal się Boże "argumenty" analizuję. Próba przedstawienia mnie jako materiału ilustracyjnego to manipulacja sofistyczna, która nie odnosi się do meritum i nie unieważnia faktu, że twoje wcześniejsze przypisania były nieuzasadnione.
| Michał Dyszyński napisał: | | Chcę też dołożyć jeszcze moje dwa motywy odrzucania buńczuczności - symetryzm, czyli pragnienie, aby relacja nikogo nie wywyższała, ani nie poniżała, aby taką samą miarą mierzyć siebie i innych. |
To jest jedynie deklaracja intencji, nie argument. Samo pragnienie „symetryzmu” nie rozwiązuje problemu, że w poprzednich wywodach Dyszyński przypisywał rozmówcy cechy, których nie udowodnił. Mówienie o symetryzmie wygląda na próbę moralnego oczyszczenia własnych wcześniejszych projekcji, ale nie usuwa faktu, że już one istniały i były erystycznie podane jako fakty.
| Michał Dyszyński napisał: | | i chyba jakaś forma empatii (z symetryzmem związana) |
„Chyba” to przyznanie się do braku precyzji i pewności w wyjaśnianiu motywów. To pokazuje, że twoje twierdzenia są subiektywnymi wrażeniami, a nie argumentami. Próba ukrycia projekcji pod hasłem „empatia” to typowy sofistyczny manewr: przedstawia się własne oceny jako moralnie poprawne, żeby zamaskować brak faktycznych przesłanek.
| Michał Dyszyński napisał: | | Odrzucam buńczuczność dlatego, że u jej podstaw leży dzielenie ludzi na lepszych i gorszych - na tych co mają władzę (noszą buńczuk) i tych podległych. |
To jest definicja normatywna, nie dowód. Twierdzisz, że buńczuczność zawsze polega na dzieleniu ludzi na lepszych i gorszych, ale nie przedstawiasz żadnego przypadku ani dowodu, że każdy przypadek, o którym mówiłeś wcześniej, rzeczywiście miał takie cechy. To jest generalizacja oparta na własnej percepcji i projekcji, nie obiektywne stwierdzenie.
| Michał Dyszyński napisał: | | Wszelka przemoc jest mi wstrętna. Władzę toleruję tylko w ściśle kontrolowanych okolicznościach - gdy jest poddawana kontroli i samoograniczona. |
To jest subiektywna deklaracja moralna. Nie ma żadnego związku z krytyką logiczną wcześniejszych przypisań cech innym ludziom. Próba przerzucenia uwagi na własną wrażliwość na przemoc i władzę to sofistyczna taktyka: wygląda na introspekcję, ale nie naprawia faktu, że twoje wcześniejsze twierdzenia wobec rozmówcy były erystycznie i bezpodstawnie formułowane.
| Michał Dyszyński napisał: | | Wywyższanie się zaś jest mi dziś po prostu wstrętne. To, że miałem wcześniej ku temu ciągoty, dziś wspominam ze wstydem. |
Deklaracja wstydu nad własnymi błędami nie zmienia faktu, że w dyskusji nadal przypisywałeś innym cechy, których nie udowodniłeś. To jest typowa sofistyczna gra: przyznanie się do czegoś we własnej przeszłości tworzy pozór moralnej pokory, ale nie odpowiada na zarzut logiczny.
| Michał Dyszyński napisał: | | Nie jestem satysfakcjonującym partnerem do sporów o to, kto jest lepszy, z racji na to, że mogę za nic (może nawet z lekką wzgardą) oddać te potencjalne "lepszości". Nie przyjmuję zasad tej gry, moje emocje są odklejone od udowadniania tamtemu komuś lepszości. |
To jest kolejne erystyczne odwrócenie uwagi: zamiast odnosić się do krytyki przypisywania cech innym, Dyszyński skupia się na własnym dystansie do „gry o lepszość”. To nie jest argument, że wcześniejsze przypisania cech wobec rozmówcy były uzasadnione. To typowe przerzucenie odpowiedzialności i moralne podbudowanie własnego wywodu, które nie zmienia faktu, że jego wcześniejsze projekcje były nieudowodnione.
| Michał Dyszyński napisał: | | Jak chce się czuć lepszym, to niech się czuje. Nic mi do tego, nawet nie zamierzam myśleć o tym, czy to jest prawda czy fałsz w kontekście owej lepszości. |
To jest jawne przyznanie, że nie sprawdzasz prawdziwości przypisywanych innym cech ani motywacji. Właśnie pokazujesz, że twoje wcześniejsze twierdzenia wobec rozmówcy były oparte na własnej projekcji, a nie na faktach. Mówiąc „nie zamierzam myśleć o tym, czy to prawda czy fałsz” potwierdzasz, że wcześniej przypisywałeś innym cechy bez podstaw do ich weryfikacji.
| Michał Dyszyński napisał: | | W jakimś sensie zawsze da się komuś lepszość, albo gorszość przypisać, więc i teraz to można zrobić. Tylko, że to nie ma dla mnie żadnego emocjonalnego znaczenia. |
To jest przyznanie, że przypisywanie cech innym jest arbitralne i subiektywne. A więc wcześniejsze twierdzenia wobec rozmówcy były właśnie arbitralne i projekcyjne. Twoje tłumaczenie tego „brakiem emocjonalnego znaczenia” nie zmienia faktu, że to nadal były nieudowodnione przypisania, a ich status „hipotezy” czy „ilustracji” nie czyni ich argumentem merytorycznym
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 15:37, 09 Gru 2025, w całości zmieniany 4 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:29, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor, który nie okazuje na forum nawet cienia samokrytycyzmu napisał: | | To klasyczny mechanizm relatywizacji własnej odpowiedzialności: zamiast przyznać, |
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16432
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:41, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: |  |
To nie jest żaden argument, tylko reakcja pozbawiona treści merytorycznej. Emotikonem nie odwrócisz faktu, że manipulujesz i relatywizujesz własną odpowiedzialność. Zamiast przyznać, że przypisywałeś rozmówcy cechy i motywacje bez dowodów, próbujesz zrobić z siebie zaskoczonego lub urażonego. To jest sofistyczny unik, który nie usuwa błędów, które popełniłeś w poprzednich wypowiedziach.
Każda taka reakcja jest tylko próbą wytworzenia wrażenia, że coś zostało trafione, podczas gdy niczego nie obalasz. Twój brak merytorycznej odpowiedzi jasno pokazuje, że nie masz argumentów, by obronić swoje wcześniejsze projekcje i przypisania
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 15:48, 09 Gru 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25600
Przeczytał: 103 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:43, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | | fedor, który nie okazuje na forum nawet cienia samokrytycyzmu napisał: | | To klasyczny mechanizm relatywizacji własnej odpowiedzialności: zamiast przyznać, |  |
On po prostu jest "prawdziwym" katolikiem.
Ty też nie jesteś bardzo samokrytyczny.
Ciekawe, ze na forum tym nikt nie odpowiada mi na pytania o Boże Ciało. O niepokalanego poczęcia Matki Boskiej.
O dogmatach piszą dość pokrętnie jakby ich nie było faktycznie.
Gubię się jakoś w tym.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37724
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:00, 09 Gru 2025 Temat postu: |
|
|
| fedor napisał: | | Michał Dyszyński napisał: |  |
To nie jest żaden argument, tylko reakcja pozbawiona treści merytorycznej. |
To jest jak najbardziej argument, którego jednak zrozumieć nie możesz, bo masz wadliwą (bo bezkrytyczną wobec siebie, a nakierowaną na atak wobec osób zewnętrznych) epistemologię.
Ta argumentacja Cię mija i będzie mijała, bo nie ma się do czego zaczepić w Twoim umyśle, z racji na to, że masz zablokowaną zrównoważoną percepcję spraw - idee, dyskusję postrzegasz przede wszystkim pod kątem, jak je możesz użyć w personalnym ataku, a nie w rozumieniu, co one mogą same z siebie znaczyć. Z tego zaś wynika wniosek, że masz skrajnie skrzywioną perspektywę rzeczywistości.
Nie jestem jakoś urażony, raczej jest mi Ciebie żal, że dałeś się swoim słabościom mentalnym tak zepchnąć do narożnika. Dawałem Ci szczere sygnały, abyś był w stanie zdiagnozować swoje błędy, ale okazałeś się odporny. Takich jak Ty chyba uczy dopiero poważne cierpienie, rodzaj życiowej katastrofy. Dopiero wtedy pojawia się sygnał: może ja tu coś nie do końca poprawnie przyjąłem w moim życiu?...
Bez tego będziesz brnął w swoją zatwardziałość.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|