 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:53, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy obalania bzdur i manipulacji Hryniewicza i innych pluszowych heretyków cytowanych w tym wątku
Na poprzedniej stronie tego wątku są wcześniejsze odcinki tej polemiki
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Możemy o nich mówić w świetle tego, jaki jest Bóg, do którego zmierzamy. On jest naszym kresem. On jest naszą przyszłością. On jest naszą nadzieją. On jest tym, który ma ogarnąć wszystko i być „wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28). Nasze widzenie tych spraw i wydarzeń zależy od naszego obrazu Boga. Jeżeli Bóg jest Mądrością i Miłością (bynajmniej nie miłością naiwną, płytką, tylko Miłością najmądrzejszą!), jeżeli jest to Bóg, któremu możemy nadać miano największego Pedagoga świata, Lekarza ludzkości – to możemy ufać, że Jego pedagogia nie zawodzi. W przeciwnym razie cała ekonomia stworzenia i zbawienia ponosiłaby wielką i trudną do zrozumienia porażkę. Wystarczy choćby jedna istota niespełniona i zatracona, żeby mówić o niepowodzeniu Bożego planu. |
Ten fragment to sedno herezji apokatastazy w najczystszej postaci. Hryniewicz przedstawia Boga nie jako Sędziego sprawiedliwego, ale jako terapeutę, którego „plan zbawienia” byłby rzekomo klęską, jeśli chociaż jedna dusza byłaby potępiona. To absurdalna, emocjonalna wizja zbawienia, całkowicie sprzeczna z Objawieniem. Pismo Święte i Magisterium Kościoła nie pozostawiają cienia wątpliwości: potępienie wieczne jest realną możliwością i jest konsekwencją wolnego, świadomego odrzucenia Boga. Chrystus mówi wyraźnie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25,41). Czy Jezus „poniósł klęskę”, wypowiadając te słowa? Czy Bóg „przegrał”, ustanawiając sąd, w którym oddziela się pszenicę od kąkolu (Mt 13,24-30)? Absolutnie nie. To nie Bóg ponosi porażkę, lecz człowiek, który w swej pysze i zatwardziałości wybiera piekło
Hryniewicz wprowadza fałszywą opozycję między miłością Boga a Jego sprawiedliwością. Tymczasem katolicka wiara uczy, że obie te cechy są w Bogu doskonale zharmonizowane. Bóg nie może zaprzeczyć samemu sobie – nie może zbawić duszy, która się świadomie zamknęła na łaskę. Zbawienie nie jest automatyczne, nie jest efektem „najlepszej pedagogii” Boga, lecz owocem współpracy łaski i wolnej woli człowieka. Hryniewicz próbuje ukryć swoją herezję pod językiem emocji i filozoficznego sentymentalizmu, ale w rzeczywistości podważa Ewangelię, w której Chrystus jasno naucza, że wielu pójdzie drogą zatracenia (Mt 7,13-14)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mam nadzieję na to, że najlepszy Bóg i najmądrzejszy Pedagog jest Pedagogiem najskuteczniejszym, że potrafi przezwyciężyć to, co dla nas jest paradoksem i antynomią. Wierzę, że potrafi leczyć to, co nam wydaje się nieuleczalne; że potrafi odnaleźć to, co wydaje się definitywnie zatracone. Trzeba snuć nasze refleksje z wielkim zaufaniem do mądrości, dobroci i pedagogii Boga. Wierzę, że nadzieja naprawdę nie zawodzi! |
To nie jest już tylko teologiczna nieścisłość — to perfidna deformacja chrześcijańskiej nadziei. Hryniewicz nadaje nadziei wymiar absolutny, który przekracza granice Objawienia, czyniąc z niej pretekst do zanegowania sądu i piekła. Tymczasem katolicka nadzieja jest cnotą teologalną zakorzenioną w Objawieniu, a nie filozoficzną projekcją dobrych chęci. To nie „nasza” nadzieja zbawia – zbawia Chrystus, który sądzi i nagradza lub potępia według sprawiedliwości. Święty Paweł nie mówi, że nadzieja ocali Szatana, lecz że ci, którzy trwają w Chrystusie, będą zbawieni (Rz 8,24; 2 Tm 4,8). Twierdzenie, że Bóg „zawsze odnajduje to, co definitywnie zatracone”, podważa powagę wolnej woli i jest sprzeczne z nauką o nieodwołalności decyzji potępionych duchów, jak naucza KKK 393: „Nieodwołalny charakter wyboru podjętego przez anioły, nie będące uwarunkowane czasem, jak ludzie, oznacza, że ich grzech nie może być odpuszczony”
To, co Hryniewicz nazywa „nadzieją”, jest w rzeczywistości emocjonalną iluzją oderwaną od prawdy Objawionej. Mówi on o „paradoksie” i „antynomii”, ale nie ma tu żadnego paradoksu: jest wybór – niebo albo piekło – i są konsekwencje. Ewangelia nie głosi zbawienia Szatana, lecz triumf Chrystusa nad nim. Nauka Kościoła nie zostawia miejsca na „terapię po śmierci” dla demonów. Przekonanie Hryniewicza, że Bóg musi wszystkich „wyciągnąć”, bo inaczej przegrał, to bluźnierstwo wobec sprawiedliwości i świętości Boga. To herezja. To herezja
Wywody Hryniewicza są całkowicie nie do pogodzenia z katolicką wiarą. Jego koncepcja „zbawienia wszystkich” – ludzi, demonów, a nawet materii – to czysta apokatastaza, potępiona przez Sobór Konstantynopolitański II (553 r.). Jego poglądy zacierają różnicę między łaską a grzechem, między sprawiedliwością a bezprawiem, między niebem a piekłem. Mimo pozorów erudycji, teologicznej głębi i ciepła języka, Hryniewicz rozwadnia Ewangelię aż do jej zaprzeczenia. Nie głosi Dobrej Nowiny, lecz tanią imitację – miłosierdzie bez pokuty, zbawienie bez nawrócenia, nadzieję bez prawdy
To nie jest teologia. To duchowe zatrucie
To nie jest miłosierdzie. To jego karykatura
To nie jest chrześcijaństwo. To nowoczesna herezja ubrana w sutannę
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Będę się cieszył, że w nowej rzeczywistości, przerastającej nasze wyobrażenia, Bóg potrafił pojednać ofiary z tymi, którzy ludzkie życie uczynili gehenną. |
To twierdzenie zakłada, że po śmierci i sądzie ostatecznym możliwa jest ponowna pojednawcza relacja między ofiarami a tymi, którzy poważnie zgrzeszyli — w tym, że mogliby zostać „oczyszczeni” i uczestniczyć w pełni życia chrześcijańskiego. Taka wizja koliduje z nauką Kościoła, który naucza, że ci, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego bez pokuty, zostają na zawsze oddzieleni od Boga w piekle (KKK 1035, 1034). Pojęcie wiecznego potępienia oznacza brak możliwości pojednania po decyzji ostatecznej. Nie ma w Objawieniu zapowiedzi, że ofiary i ci, którzy uczynili gehennę, zostaną pojednani jeśli świadomie odrzucili Boga. Jezus mówi: „Odejdźcie ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i aniołom jego.” (Mt 25,41) — to nie jest figurką, to jest literalna zapowiedź wiecznego oddzielenia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Być może nie pojmujemy tego za życia, bo mamy zbyt wielkie i zbyt bolesne urazy, ale po drugiej stronie – wierzę – przebacza się inaczej, łatwiej, mając więcej rozeznania, więcej światła oraz więcej mądrości. |
To zdanie sugeruje, że po śmierci Bóg umożliwia przebaczenie i uzdrowienie nawet tym, którzy za życia odrzucili Go, i że ulepszone poznanie po śmierci zmienia sytuację. Kościół naucza inaczej: po śmierci następuje sąd szczegółowy (Particular Judgement) i decyzja ostateczna co do przeznaczenia wiecznego. KKK 1021 mówi: „Każdy człowiek po śmierci doznaje sądu indywidualnego (‘particular judgement’), w którym dokonuje się jego wieczny los: niebo — jeśli jest doskonałe zjednoczenie z Bogiem przez wiarę i łaskę — lub wieczne potępienie, jeśli się odwrócił od Boga.” Nie ma miejsca na późniejsze ‘ulepszone’ rozeznanie, które mogłoby zmienić decyzję potępionych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg szuka tego, kto się zagubił, a kogo my skłonni jesteśmy nazywać „potępionym”. |
Tak – Bóg szuka ludzi, zachęca do nawrócenia (Jezus powiedział: „Nie chcę śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył.” – Ez 18,23; Ez 33,11). Ale nauka Kościoła także naucza, że w moment śmierci decyzja człowieka jest ostateczna i jeśli ktoś umiera w stanie grzechu śmiertelnego bez pokuty, zostaje potępiony na wieki. Boża inicjatywa może trwać do końca życia ziemskiego; nie jest jednak dozwolone twierdzić, że Bóg może zrewidować decyzję potępionych po śmierci czy po sądzie ostatecznym. Tego Kościół nie naucza
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ze strony Boga jest to kara terapeutyczna, która ma prowadzić do uleczenia chorej wolności. Ogień jest symbolem oczyszczenia. Kara wyczerpująca się w samej negatywności karania prowadzi do nikąd. Jest pozbawiona sensu. Jako taka byłaby niegodna Boga. Sensem kary jest jej cel leczniczy, pedagogiczny i rehabilitacyjny. |
Ta koncepcja oznacza, że kara piekielna ma charakter terapeutyczny, że celem jest nawrócenie po śmierci. Kościół odrzuca takie ujęcie w tych przypadkach, w których wolna wola została ostatecznie zatrzaśnięta. Ojciec Święty i Magisterium w Katechizmie mówią, że ogień piekielny jest wieczny („ogień wieczny”) — nie jest on jedynie symbolem oczyszczenia po śmierci tak, by wszyscy zostali w końcu uzdrowieni. KKK 1035: „Nauka Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność.” Kara – trwała i ostateczna – nie służy tylko do leczenia. Wolna wola osoby potępionej została ostatecznie utracona w sensie relacji z Bogiem. To nie jest „kara terapeutyczna” w sensie przyszłej rehabilitacji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Stąd przymiotnik „wieczny”. W starożytnej grece określał on rzeczywistość, której końca, patrząc w przyszłość, nie sposób dojrzeć. |
To tłumaczenie etymologiczne może być poprawne co do „aionios” w grece w pewnych kontekstach, ale Kościół nie bazuje wyłącznie na etymologii, lecz na Objawieniu i Tradycji. KKK 1035 i dokumenty soborowe uczą, że „wieczny” (eternus) oznacza rzeczywisty bez końca — permanentną, ostateczna rzeczywistość. Nie można ograniczać znaczenia „wiecznego piekła” do tylko że „końca nie sposób dojrzeć” – znaczenie teologiczne jest jasne: bez końca
| Wacław Hryniewicz napisał: | | inne Kościoły w swoim nauczaniu także opowiadają się za tradycyjną interpretacją wypowiedzi Biblii o Gehennie w sensie wiecznej, czyli nieskończonej kary. |
To zdanie akceptuję jako potwierdzenie, że istnieje tradycyjny nauk, ale samo w sobie nie obala herezji — przyznaje, że są Kościoły trzymające się nauki o wiecznej karze. To jest dokładnie to, czego domaga się Magisterium Kościoła Katolickiego — że piekło jest rzeczywistością, a kara wieczna. Tym samym Hryniewicz sam tu przeczy pozostałym swym tezom, które twierdzą, że można liczyć na zbawienie wszystkich
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Pewne orzeczenia Kościoła czekają na reinterpretację. |
Takie twierdzenie jest wprost sprzeczne z naturą Magisterium Kościoła. Orzeczenia dogmatyczne i definicje soborów są wiążące i nie podlegają reinterpretacji wbrew ich literalnemu znaczeniu. Jeśli jakiś sobór definiował wieczność piekła (np. Sobór Trydencki 14 sesja, Kanon 5), to to jest niezmienne. Nie wolno wiernie katolikowi twierdzić, że sądy dogmatyczne „czekają na reinterpretację” — to jest herezja modernizmu / relatywizmu religijnego, który podważa nieomylność Magisterium w sprawach wiary i moralności
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Obrońcy nauki o wieczności piekła wynoszą wręcz ideał ludzkiej, stworzonej wolności tak wysoko, że sam Bóg jest wobec niego bezradny. Szanuje do końca zły wybór człowieka i dlatego nie ma wyjścia z sytuacji, bo w momencie śmierci następuje krystalizacja woli człowieka. Tymczasem inna intuicja, powtarzana w ciągu wieków, mówi o tym, że Bóg nie odważyłby się dać nam takiego daru, którego nie mógłby w nas ocalić. |
Kościół katolicki rzeczywiście naucza, że wolna wola jest podstawą odpowiedzialności: człowiek ma wybór — i wolność może odrzucić Boga. Ale to odrzucenie jest poważne i może być ostateczne; Bóg nie jest „bezradny” w sensie bycia słabym, lecz szanuje wolność człowieka. To, że Bóg daje wolność, nie znaczy, że może obrócić zło dokonane przez wolną wolę w dobro bez zgody tej wolnej woli. Krystalizacja woli przy śmierci to klasyczne nauczanie: decyzja ostateczna. Kościół naucza, że po śmierci człowieka nie ma możliwości zmiany tej decyzji (KKK 1021, 1051). Twierdzenie, że Bóg nie dałby daru, którego nie może ocalić, zakłada, że każda dusza musi być zbawiona, co jest apokatastazą i jest odrzucone przez Kościół (Sobór Konstantynopolitański II, 553)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wolność może podlegać terapii i uzdrowieniu. |
Tak – to prawda, że wolność może być leczona podczas życia ziemskiego przez łaskę, sakramenty, nawrócenie. Ale Kościół nie akceptuje tezy, że po śmierci czy po sądzie ostatecznym następuje jakaś „terapia” dla tych, którzy świadomie i całkowicie odrzucili Boga. Po śmierci decyzja jest ostateczna — wolność nie podlega już terapii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycyjna eschatologia stawia barierę miłosierdziu Bożemu. Uczy ona, że miłosierdzie rozciąga się tylko do momentu śmierci człowieka, a po śmierci pozostaje już tylko sprawiedliwość. Tradycja Wschodu chrześcijańskiego jest bardziej elastyczna i przedłuża proces dojrzewania, leczenia ludzkiej wolności także na drugą stronę życia. Bóg nie rezygnuje ze swojego daru. Potrafi go od wewnątrz leczyć i przeobrażać. |
Tradycyjna eschatologia katolicka faktycznie naucza, że śmierć kończy możliwość życiowego nawrócenia, a że po śmierci przychodzi sąd indywidualny (KKK 1021). Powtarzanie idei, że Wschód jest „bardziej elastyczny” i że wolność może się leczyć po śmierci, to przekroczenie granic doktryny katolickiej. Kościół wschodni może mieć różne akcenty duszpasterskie, ale doktrynalnie katolicka nauka o sądzie, potępieniu wiecznym i ostateczności wyboru po śmierci jest jasna. Twierdzenie, że Bóg kontynuuje terapię po śmierci dla potępionych, jest herezją apokatastazy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg oddziałuje na ludzką wolę nie swoją wszechmocą (wtedy by ją zniszczył!), lecz przez uniżenie i ofiarną miłość swojego Syna. Ma takie argumenty do przekonania stworzonej wolności, jakich my nie znamy po tej stronie życia. |
Kościół Katolicki naucza, że Bóg jest wszechmocny i że przez Chrystusa ofiarę, łaskę i działanie Ducha Świętego daje skuteczne środki zbawienia, ale nigdy nie narusza wolności. To prawda, że Bóg działa przez miłość i uniżenie. Jednak cecha „argumentów” po śmierci, by przekonać potępionych — to jest twierdzenie nadwyraz spekulatywne i sprzeczne z nauką, iż po śmierci nie ma już możliwości zmiany — sąd indywidualny jest definitywny
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadzieja na ocalenie demonów żyje w tradycji chrześcijańskiej. Głosili ją wielcy Ojcowie Kościoła wschodniego, tej miary co Grzegorz z Nyssy oraz Izaak Syryjczyk. |
To, że pewni Ojcowie Kościoła — jak Grzegorz z Nyssy — rozważali apokatastazę w pewnych dziełach jest faktem historycznym. Jednak Kościół katolicki potępił idee, które zakładają, że wszyscy zostaną zbawieni, włączając demony. W publicznym i oficjalnym nauczaniu dogmatycznie potępiono apokatastazę (np. Sobór Konstantynopolitański II (553), kanony Tradycji, Katechizm). Każde wyrażenie nadziei, że demony mogą zostać zbawione po ich definitywnym upadku, sprzeczne jest z tym, co Kościół jasno i wielokrotnie stwierdza: że ich decyzja jest ostateczna
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To, co się dokonało w śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu jest obietnicą dla wszechświata, dla wszystkich istot, dla całego kosmosu, także dla tego materialnego i nieożywionego. |
Chrystus swoją śmiercią i zmartwychwstaniem odkupuje ludzi — istoty rozumne, zdolne do grzechu i nawrócenia. Kościół nie naucza, że materia nieożywiona czy zwierzęta otrzymują zbawienie w tym samym sensie co człowiek. Istnieje proroctwo i obraz pokoju całej stworzonej rzeczywistości (np. Rz 8,19‑22), ale to nie oznacza, że materia otrzyma świadomość i zrozumienie by uczestniczyć w osobistym zbawieniu. Zbawienie dotyczy rozumnych dusz. Materia zostanie odnowiona, ale nie ma zbawienia zwierząt czy materii w tym sensie, jaki Hryniewicz sugeruje
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trzeba się modlić tak, jak serce dyktuje, bez wymyślania specjalnych formułek. |
Modlitwa spontaniczna i autentyczna ma miejsce w życiu duchowym — ale doktryna Kościoła nie pozwala, by modlitwa zmieniała dogmatyczne prawdy. „Tego, co serce dyktuje” nie może zastąpić Objawienia i Tradycji. Modlitwa nie jest narzędziem do próby zmiany niezmiennych prawd wiary. To twierdzenie sugeruje indywidualny relatywizm w sprawach wiary i interpretacji eschatologicznych. Kościół naucza, że prawdy o piekle, sądzie i wieczności są objawione i nie podlegają subiektywnym interpretacjom
| Wacław Hryniewicz napisał: | | krzywdy i cierpienia przesłaniają oczy człowieka. |
To zdanie samo w sobie jest prawdziwe — krzywdy i cierpienie mogą zaciemniać ludzki osąd i utrudniać zrozumienie prawdy. Ale Hryniewicz używa tej prawdy jako uzasadnienia by odrzucić jasne nauczanie o potępieniu i karze wiecznej — to jest argument emocjonalny, nie teologiczny. Prawdziwa odpowiedź nie polega na ukrywaniu prawdy z powodu bolesnych doświadczeń, ale na afirmacji prawdy Objawienia nawet w cierpieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jezus potrafił wybaczyć swoim oprawcom: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Usprawiedliwia wręcz ludzką niewiedzę, głupotę, religijne zacietrzewienie, ignorancję. |
Tak — Jezus uczy miłosierdzia, i to że niewiedza może złagodzić winę. Ale Kościół naucza też, że wolna, świadoma odmowa Bożej łaski (grzech śmiertelny) nie może być usprawiedliwiona przez niewiedzę jeśli człowiek miał możliwość poznać prawdę. Usprawiedliwienie niewiedzy nie oznacza, że grzechy śmiertelne staną się nieszkodliwe albo że ktoś, kto świadomie i dobrowolnie odrzucił Boga, może uniknąć wiecznego potępienia przez „większe światło po śmierci” — na to nie ma obietnicy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie wychowywani przez tresurę, bici w dzieciństwie, oddają zło w późniejszym życiu. Coś się w nich załamało, zatracili zdolność współczucia i rozumienia innych. Widać to na przykładzie tyranów XX wieku. Wszyscy to ludzie bici: i Hitler, i Stalin, i Ceauşescu, i Mao Tse-tung. Jedno pokolenie przygotowuje zło drugiemu pokoleniu. Przebaczać jest rzeczą naprawdę trudną, ale tego uczy mądrość Ewangelii. |
Takie przyczyny mogą wpływać na kondycję moralną i odpowiedzialność człowieka, mogą ograniczać stopień winy, ale nie eliminują wolnej woli ani automatycznie nie usprawiedliwiają ludzi w sposób, by byli „potępionymi” bez własnego świadomego i wolnego udziału. Kościół naucza, że grzech śmiertelny wymaga pełnej wiedzy i pełnej zgody — jeżeli to jest obecne, wina jest wielka. Warunki środowiskowe mogą łagodzić winę, ale nie zmieniają definitywności wyboru. Nie można twierdzić, że z powodu traum i wychowania wszyscy, którzy zgrzeszyli, będą ostatecznie zbawieni
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli wziąć poważnie ewolucyjną perspektywę wyłaniania się gatunków i powstania człowieka, to śmierć była jeszcze przed pojawieniem się człowieka. |
Kościół dopuszcza badanie naukowe pochodzenia ciała, genetyki, ewolucji biologicznej, ale zawsze zachowuje prawdę Objawienia: że śmierć jako skutek grzechu pierworodnego weszła do świata człowieka, że pierwsza śmierć ludzi była konsekwencją grzechu. Katechizm (KKK 390‑398) wyjaśnia, że grzech pierworodny spowodował, że śmierć stała się częścią ludzkiego losu. To, że śmierć istniała biologicznie jako proces życia stworzenia, zanim pojawił się człowiek fizycznie – to jest kwestia nauk biologicznych – ale Kościół nie zgadza się z ujęciem, że ludzka śmierć, jako duchowe oddzielenie od Boga, nie pochodziłaby z grzechu. Nie można więc używać teorii ewolucji jako argumentu dla ograniczenia doktryny o grzechu pierworodnym i duchowym znaczeniu śmierci
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Sąd nie jest żadnym widowiskiem. Dokonuje się wewnątrz istoty rozumnej. Ma ona tyle światła wewnątrz, że osądza siebie w spotkaniu z tą światłością promieniującą, którą jest Bóg. |
To metaforyczne ujęcie może brzmieć pięknie, ale Kościół naucza, że sąd po śmierci będzie realny, osobowy, dokonany przez Boga, przy pełnym objawieniu spraw. Sąd nie jest tylko „wewnętrznym doświadczeniem” ani tylko symboliczny, lecz rzeczywisty. KKK 1022: „Ciało i dusza ponownie podejdą do Sądu Ostatecznego (Paruzja), i wówczas będą wszyscy osądzeni sprawiedliwie przez Chrystusa.” To nie może być zredukowane do subiektywnego oświecenia wewnątrz duszy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli Bóg jest Mądrością i Miłością (bynajmniej nie miłością naiwną, płytką, tylko Miłością najmądrzejszą!), jeżeli jest to Bóg, któremu możemy nadać miano największego Pedagoga świata, Lekarza ludzkości – to możemy ufać, że Jego pedagogia nie zawodzi. |
To zdanie brzmi – emocjonalnie i poetycko – ale sugeruje, że Boska pedagogia musi skutecznie zbawić wszystkich, że Boża miłość i mądrość nie mogą dopuścić, by ktokolwiek pozostał potępiony, bo byłoby to „niepowodzeniem Bożego planu”. To jest herezja apokatastazy, bo wprowadza absolutystyczną pewność, że nikt nie zostanie potępiony, albo że Bóg naprawi wszystko. Kościół naucza, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich, ale daje wolność, której nadużycie przez człowieka może prowadzić do wiecznego potępienia (1 Tm 2,4; 2 P 3,9; KKK 1036). Boża pedagogia jest pełna miłosierdzia, ale nie zmienia zdolności człowieka odrzucić miłość Bożą na zawsze
Poglądy Hryniewicza w tych zdaniach to apokatastaza w odmiennych wariantach, relatywizacja doktryny o wieczności potępienia, próba zmiany nauki Kościoła poprzez nadmiernie optymistyczną wizję Bożej pedagogii i miłosierdzia. Kościół Katolicki naucza:
Piekło istnieje, jest wieczne, nieodwołalne dla tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego bez pokuty (KKK 1034‑1035)
Apokatastaza – doktryna, że wszyscy, nawet demony i potępieni, zostaną zbawieni – została potępiona przez Kościół, między innymi Sobór Konstantynopolitański II (553) i późniejsze dokumenty
Po śmierci następuje sąd indywidualny, decyzja duchowa jest definitywna (KKK 1021)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie trzeba traktować soborowego dekretu o ekumenizmie jako ostatniego słowa ze strony naszego Kościoła. |
Dokumenty Soboru Watykańskiego II (takie jak Unitatis redintegratio) należą do autentycznego Magisterium Kościoła, choć nie są nieomylne ex cathedra. Nie oznacza to jednak, że można dowolnie je relatywizować. Ich interpretacja musi dokonywać się w ciągłości z Tradycją, a nie w duchu zmiany paradygmatu. Sugerowanie, że potrzebne są dalsze „ustalenia” może otwierać furtkę do doktrynalnego chaosu i błędnego rozumienia rozwoju doktryny jako zmiany jej treści (potępionej np. przez Piusa X w Pascendi)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W Kościele rzymskokatolickim wciąż funkcjonuje przekonanie, że w nim zawarta jest cała 'pełnia łaski i prawdy' oraz 'pełnia zbawczych środków', podczas gdy u innych chrześcijan są tylko owe 'elementy'. Sformułowania te zdradzają urzeczowione rozumienie prawdy. |
To nie jest „przekonanie” Kościoła, tylko doktryna wyrażona przez Sobór Watykański II (Lumen gentium 8): „Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim”, a w innych wspólnotach są obecne tylko „elementy uświęcenia i prawdy”. Prawda nie jest subiektywna ani personalistyczna w opozycji do dogmatu — Chrystus jest Prawdą, ale ta Prawda została powierzona Kościołowi i jest obiektywna, możliwa do wyrażenia w doktrynie. Sugerowanie, że Kościół katolicki nie ma „pełni prawdy” to relatywizm i sprzeciw wobec nauczania Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Święcenie kobiet to nie koniec świata! To tylko koniec pewnej tradycji w chrześcijaństwie. |
To zdanie zawiera rażącą herezję. Święcenie kobiet nie jest „tradycją”, którą można zmienić, ale nauką o ustanowieniu sakramentu kapłaństwa przez Chrystusa. Jan Paweł II w Ordinatio Sacerdotalis (1994) stwierdził:
„Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom i że orzeczenie to należy uznać za ostateczne przez wszystkich wiernych Kościoła”
To zamknięta kwestia, a jej kwestionowanie to herezja przeciwko sakramentowi święceń
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie wszystko w chrześcijaństwie jest ewangeliczne. |
Choć można rozumieć to zdanie jako odniesienie do historycznych nadużyć, jego brzmienie jest bardzo niebezpieczne. Może być rozumiane tak, jakby cała Tradycja Kościoła nie była zakorzeniona w Ewangelii
W rzeczywistości Tradycja apostolska jest równoważnym źródłem Objawienia obok Pisma Świętego (por. Dei Verbum 9). To, co nie jest ewangeliczne, jest ludzkim nadużyciem, nie Tradycją. Trzeba odróżnić grzechy ludzi Kościoła od nauczania Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | JNa szczęście zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma dzisiaj ekumenii powrotu do jakiegoś konkretnego Kościoła, od którego inni odeszli. |
To zaprzeczenie tradycyjnego rozumienia ekumenizmu, które zakłada, że pełna jedność chrześcijan dokonuje się w Kościele katolickim – nie jako kompromis między wyznaniami, ale przez powrót do jedności wiary
Sobór Watykański II nie zrezygnował z tej zasady. W Unitatis redintegratio 3 czytamy:
„Ten święty zamiar pojednania wszystkich chrześcijan w jedności jednego i jedynego Kościoła Chrystusowego przekracza siły i zdolności ludzi”
Zatem owszem — chodzi o powrót do jedności z Kościołem katolickim, który jest Kościołem Chrystusowym. Obecna terminologia „wspólna droga” nie znosi tej prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli ktoś przychodzi do nas z innego Kościoła, to cieszymy się i nie widzimy w tym żadnej zdrady. Wręcz przeciwnie, traktujemy to jako wydarzenie nawrócenia i dojścia do prawdy |
To jest prawdziwe — i… stoi w sprzeczności z wcześniejszymi wypowiedziami Hryniewicza. Skoro uznajemy, że konwersja do Kościoła katolickiego to dojście do prawdy, to logicznie wynika z tego, że inne wspólnoty tej pełni prawdy nie mają.
Nie można jednocześnie głosić, że „wszyscy mają swoją prawdę”, a potem mówić, że ktoś „przyszedł do prawdy”. To sprzeczność, która zdradza relatywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Niektóre Kościoły dopracowały się bogactwa dzięki temu, że każdy na swój sposób odczytywał Ewangelię. |
Nie można usprawiedliwiać herezji i podziałów twierdzeniem, że „dopracowały się bogactwa”. Prawda objawiona jest jedna. Inne interpretacje Pisma Świętego, które przeczą dogmatom, nie są bogactwem, tylko błędami.
Owszem, Kościół uznaje, że w niektórych wspólnotach chrześcijańskich są „ziarna prawdy” i że Duch Święty działa tam, gdzie ludzie szukają Boga – ale to nie oznacza równoważności doktrynalnej
„Kościół nie jest po to, aby rekrutować jak największą liczbę wiernych dla samego siebie, lecz żeby pokazywać ludziom Dobrą Nowinę”
To fałszywe przeciwstawienie. Kościół ma obowiązek misyjny – „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19)
Kościół nie „rekrutuje” — on głosi zbawienie w Chrystusie i zaprasza wszystkich do jedności. Oddzielanie tego od faktu przynależności do Kościoła to fałszowanie misji Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zwraca się uwagę na to, że trzeba dążyć do jedności w „pojednanej różnorodności”. Jak jednak pojednać przeciwieństwa w doktrynie? Czy muszą one wzajemnie się wykluczać? Jedno przeciwieństwo może zawierać głęboką intuicję, odmienną od tej, która jest w drugim przeciwieństwie. Dlatego mówi się coraz częściej o „zróżnicowanym konsensusie”. |
To typowa sofistyka, która wprowadza zamęt: zamiast jasnego rozróżnienia między prawdą a błędem, próbuje przedstawić sprzeczności doktrynalne jako „bogactwo” czy „różnorodność”
W rzeczywistości doktryny sprzeczne nie mogą być równocześnie prawdziwe. Jeżeli na przykład Kościół katolicki naucza, że Eucharystia jest realną, substancjalną obecnością Ciała i Krwi Chrystusa (transsubstancjacja), a Kościół reformowany twierdzi, że jest to jedynie symbol — to są to doktryny wykluczające się. Nie można ich pojednać „zróżnicowanym konsensusem”, chyba że kosztem prawdy
Kościół naucza jasno:
„Nie ma bowiem wiary bez prawdy” (Fides et ratio, Jan Paweł II, 1998).
Jedność bez prawdy jest fałszywym pokojem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycja chrześcijańska ma w sobie wymiar ciągłości, ale ma także momenty zerwania ciągłości i odejścia od wiekowych doktryn czy praktyk. |
To bardzo niebezpieczna wypowiedź. Kościół nigdy nie może „zerwać” z doktryną — może ją rozwijać (organicznie, wg zasady hermeneutyki ciągłości), ale nie zmieniać ani odrzucać
Sobór Watykański I (1870), konstytucja Dei Filius, uczy:
„Znaczenie dogmatów świętej matki Kościoła zawsze należy zachowywać, a nigdy od niego nie odstępować pod pozorem głębszego rozumienia”
Zerwanie z wiekowymi doktrynami to propozycja modernizmu, który został jednoznacznie potępiony przez Kościół (np. Pius X, Pascendi). Wiara nie podlega zmianom jak opinie społeczne
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie ma dzisiaj ekumenii powrotu do jakiegoś konkretnego Kościoła, od którego inni odeszli. Przy tym poglądzie obstaje jeszcze chyba tylko oficjalna doktryna prawosławia. |
Nieprawda — takie stanowisko jest nadal obowiązujące w Kościele katolickim, choć wyraża się je dziś delikatniejszym językiem
Sobór Watykański II (w Unitatis redintegratio) naucza:
„Do pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim przyłączają się ci, którzy w Duchu Świętym przez chrzest i wyznanie wiary wchodzą do tego Ciała”
Papież Pius XI w Mortalium animos (1928) jasno potępił ideę „wspólnego Kościoła” bez powrotu do prawdy katolickiej. Papież Benedykt XVI również mówił wyraźnie, że Kościół katolicki jest Kościołem Chrystusowym i inne wspólnoty tylko uczestniczą w elementach tej rzeczywistości. Sugerowanie, że „nikt już tak nie myśli” to manipulacja
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie wierzący bronili swojego rozumienia prawd wiary i swojej wizji Kościoła. Wcześnie przyjęto strategię wyłączania heretyków ze wspólnoty wierzących. Nie tolerowano tych, którzy głosili błędne poglądy. Potępiano ich na każdym z wczesnych soborów. |
To zdanie może brzmieć jak historyczna obserwacja, ale w kontekście wywiadu ma wyraźny negatywny wydźwięk wobec potępiania herezji, jakby było czymś niewłaściwym
Tymczasem Kościół miał obowiązek potępiać herezje — tak naucza Pismo Święte i Tradycja. Św. Paweł w Liście do Galatów pisze:
„Gdyby ktoś głosił wam Ewangelię inną niż tę, którą otrzymaliście — niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8)
Potępienia herezji (na przykład ariańskiej, nestoriańskiej, monofizytyzmu i tak dalej) były aktem miłości do prawdy, nie „nietolerancją”. Głoszenie błędów doktrynalnych prowadzi dusze na potępienie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli ktoś znajduje sens bycia w innym Kościele to przecież nie staje się ateistą. Nadal wierzy w tego samego Boga i Jezusa Chrystusa. Nie można go traktować jako zdrajcy. |
To wypowiedź z jednej strony słuszna jako ludzka życzliwość, ale z drugiej — fałszywa teologicznie, jeśli sugeruje, że nie ma różnicy między Kościołami. Z punktu widzenia wiary katolickiej, pełnia środków zbawienia znajduje się tylko w Kościele katolickim. Wiara poza Kościołem może być prawdziwa, ale jest pozbawiona pełni łaski i sakramentów. Nie nazywamy takich osób „zdrajcami”, ale musimy jasno powiedzieć: odejście z Kościoła to błąd obiektywny, nawet jeśli subiektywnie jest usprawiedliwione. Głoszenie inaczej to fałszywy irenizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kościół nie jest po to, aby rekrutować jak największą liczbę wiernych dla samego siebie, lecz żeby pokazywać ludziom Dobrą Nowinę. Niech zobaczą Chrystusowe przesłanie w całym jego uniwersalizmie! |
Znowu fałszywa alternatywa. Kościół ma obowiązek misyjny — nie „dla siebie”, ale dla zbawienia ludzi. Głoszenie Dobrej Nowiny łączy się nierozerwalnie z zaproszeniem do Kościoła, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Oddzielanie głoszenia Ewangelii od przynależności do Kościoła to sprzeczność z misją powierzoną przez Chrystusa. Kościół nie „rekrutuje”, ale pragnie zbawienia wszystkich ludzi i wie, że Chrystus działa sakramentalnie w Kościele katolickim
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kościół nie jest po to, aby rekrutować jak największą liczbę wiernych dla samego siebie, lecz żeby pokazywać ludziom Dobrą Nowinę. Niech zobaczą Chrystusowe przesłanie w całym jego uniwersalizmie! |
To zdanie przedstawia fałszywą dychotomię. Kościół nie „rekrutuje” wiernych z egoistycznych pobudek — prowadzenie dusz do Kościoła jest istotą głoszenia Dobrej Nowiny, ponieważ to właśnie w Kościele katolickim znajduje się pełnia środków zbawienia (por. Lumen Gentium, 14)
Misja Kościoła nie polega na pokazywaniu Ewangelii w sposób „uniwersalistyczny”, czyli rozmyty, bez zobowiązania i konkretu — ale na prowadzeniu do zbawienia poprzez wiarę, chrzest i trwanie w Kościele. Sam Chrystus powiedział:
„Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16,16)
Kościół nie jest dekoracją dla Ewangelii – jest narzędziem zbawienia ustanowionym przez samego Chrystusa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wizja chrześcijaństwa będzie jeszcze bardziej skomplikowana, jeśli dołączymy do tego wzajemne pretensje dwóch najstarszych Kościołów chrześcijańskich: rzymskokatolickiego i prawosławnego, które uważają, że każdy z nich jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa. |
To zdanie sugeruje, że wierne trwanie przy tożsamości Kościoła Chrystusowego to tylko „pretensje”. Tymczasem nie jest to pycha ani partykularyzm, lecz akt wierności wobec Objawienia. Kościół katolicki, zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego II (Lumen gentium, 8), naucza, że Kościół Chrystusowy trwa („subsistit in”) w Kościele katolickim. To znaczy: nie rości sobie „pretensji”, lecz opiera to twierdzenie na historycznej i teologicznej ciągłości z Kościołem apostolskim. Fałszywe przedstawianie tej świadomości jako „sporu” lub „przestarzałego myślenia” to forma relatywizmu eklezjologicznego, sprzeczna z prawdą katolicką
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dzisiaj, po kilkunastu stuleciach, dialog z tzw. Kościołami przedchalcedońskimi, które nie przyjęły orzeczeń Soboru Chalcedońskiego (451), pokazuje, że choć różniliśmy się w terminologii i sposobie wyrażania prawd, to różnice nie są w rzeczy samej tak wielkie, jak to zakładano. To są dziejowe nieporozumienia. |
To rażące umniejszenie poważnych różnic doktrynalnych. Sobór Chalcedoński określił prawdę o dwóch naturach w jednej Osobie Chrystusa — dogmat niepodlegający zmianie. Kościoły niechalcedońskie (np. ormiański, koptyjski, syryjski) odrzuciły ten dogmat, więc przez wieki uznawano je za heretyckie (monofizytyzm). To nie były „nieporozumienia”, lecz rzeczywiste błędy chrystologiczne, prowadzące do rozbicia jedności wiary. Współczesne zbliżenia teologiczne mogą wskazywać na zbliżenie pojęć, ale dogmat Soboru Chalcedońskiego nie podlega rewizji. Próba relatywizacji tych różnic to modernistyczny zacieranie granic między prawdą a błędem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli ktoś przychodzi do nas z innego Kościoła, to cieszymy się i nie widzimy w tym żadnej zdrady. Wręcz przeciwnie, traktujemy to jako wydarzenie nawrócenia i dojścia do prawdy. |
To jedyne zdanie w tej serii, które jest zgodne z doktryną katolicką — choć tylko częściowo. Faktycznie, Kościół cieszy się, gdy ktoś odnajduje pełnię prawdy w Kościele katolickim. Jednak nie wolno stosować tej samej logiki w drugą stronę, jakby przejście katolika do wspólnoty protestanckiej było czymś neutralnym lub równoważnym. Kościół naucza: świadome opuszczenie wiary katolickiej jest grzechem ciężkim (por. KKK 2089 – herezja, apostazja, schizma). Jeśli Hryniewicz przyznaje radość z nawrócenia do Kościoła katolickiego, ale jednocześnie odmawia oceny odwrotnej sytuacji, popada w wewnętrzną sprzeczność i relatywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Sąd historii i samego Boga w największym stopniu będzie dotyczył ludzi najbardziej odpowiedzialnych za Kościół. Tak bywało, że najwyższe instancje przyczyniały się najbardziej do utwierdzania podziałów. |
Tu Hryniewicz sugeruje, że winę za podziały chrześcijaństwa ponoszą głównie władze Kościoła — co jest niesprawiedliwym uproszczeniem. Fakty historyczne wskazują, że heretyckie ruchy często miały charakter oddolny, a ich odrzucenie przez Kościół było obroną depozytu wiary, nie aktem wrogości. Gdyby nie obrona ortodoksji przez „najwyższe instancje” (sobory, papieży), wiara katolicka zostałaby rozmyta lub zniszczona. Oskarżanie Kościoła o podziały to odwracanie odpowiedzialności. Heretycy, którzy świadomie odrzucali dogmaty, nie mogą być usprawiedliwiani tylko dlatego, że nie było „dialogu”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Plemię chrześcijan jest kłótliwe, to prawda! Konsekwencją jest dawanie światu antyświadectwa i zgorszenie. |
To zdanie jest emocjonalne i demagogiczne. Sugeruje, że wierne trzymanie się prawdy doktrynalnej to kłótliwość, a obrona ortodoksji to „antyświadectwo”
Tymczasem święty Paweł pisał:
„Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, przekonuj, upominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością i umiejętnością” (2 Tm 4,2)
Nie można rezygnować z prawdy, aby uniknąć zgorszenia. Prawdziwe zgorszenie to herezja, relatywizm, rozmycie tożsamości Kościoła — a nie jego wierność Chrystusowi
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W ekumenizmie nie chodzi o zamazywanie różnic ani o ich ukrywanie, ale o ich przezwyciężanie i wzajemne ubogacanie się Kościołów w prawdzie i miłości. |
Pozornie piękne zdanie, jednak pomija jedno fundamentalne kryterium — prawda musi pozostać nienaruszona. Nie można mówić o „wzajemnym ubogacaniu się” tam, gdzie jeden z uczestników odrzuca dogmaty wiary. Kościół katolicki naucza, że prawda jest jedna i niezmienna. Ekumenizm katolicki to dialog mający na celu przywrócenie jedności w prawdzie, a nie kompromis na zasadzie „różnice są równie ważne”. Bez uznania podstawowych dogmatów i sakramentów nie ma prawdziwej jedności. W przeciwnym razie ekumenizm staje się synkretyzmem, a to sprzeczne jest z misją Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ekumenizm nie jest procesem, który prowadzi do stworzenia nowej religii, ale do lepszego wzajemnego rozumienia i wspólnej modlitwy, która może prowadzić do pełnej jedności w Chrystusie. |
Zgadza się, że celem nie jest „nowa religia”. Jednak rzeczywistość pokazuje, że wiele ruchów ekumenicznych — jeśli odrzucają wyraźne wymagania wiary katolickiej — prowadzi do rozmycia doktryny i relatywizmu. Wielu protestanckich teologów i wspólnot ekumenicznych odrzuca między innymi dogmaty o Trójcy, Eucharystii czy sakramentach. Bez powrotu do pełni prawdy katolickiej, „pełna jedność” pozostaje pobożnym życzeniem, a nie realnym celem. Ekumenizm jest więc procesem trudnym i wymagającym nie tylko dialogu, ale i nawrócenia oraz uznania autorytetu Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ważne jest, byśmy potrafili razem mówić o wierze, dzielić się doświadczeniem duchowym i wzajemnie się wspierać, nawet jeśli nie zgadzamy się co do niektórych kwestii doktrynalnych. |
To podejście jest dobre jako forma dialogu kulturalnego i relacji międzyludzkich, ale nie zastąpi jedności w prawdzie. Wielu katolików może chętnie dzielić się doświadczeniem wiary, ale nie można zgodzić się, by różnice doktrynalne pozostały nierozwiązane pod hasłem „wzajemnego wsparcia”. Takie traktowanie różnic prowadzi do eklezjalnego rozmycia, które może zagrażać duszom, gdy prawda zostaje przesunięta na dalszy plan
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Musimy być świadomi, że ekumenizm to przede wszystkim duchowa droga pokory, cierpliwości i otwartości na działanie Ducha Świętego. |
Zgoda, duchowa postawa pokory i otwartości jest kluczowa. Jednak pokora nie oznacza kompromisu z błędem, a cierpliwość nie jest usprawiedliwieniem zaniedbań w obronie prawdy. Otwartość na Ducha Świętego musi być połączona z wiernością Objawieniu i Tradycji Kościoła, bo tylko Duch Święty prowadzi do całej prawdy (Jn 16,13). Ekumenizm bez tej wierności staje się tylko ludzkim przedsięwzięciem, które może prowadzić do zgorszenia i zamieszania
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że w przyszłości Kościoły chrześcijańskie znajdą wspólny język i znów będą jednością, jak to było na początku. |
To piękne marzenie, ale nierealne bez powrotu do pełnej prawdy katolickiej. Kościół od początku nauczał jednej, niezmiennej wiary. Jedność nie może polegać na obniżaniu standardów ani na tworzeniu nowej, zredukowanej formy chrześcijaństwa. Powrót do jedności to powrót do wierności Chrystusowi i Jego nauce, jaką przekazał Apostołom. Bez tego „wspólny język” pozostanie utopią, a rozłam będzie trwał dalej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nawet jeśli formalnie nie jesteśmy w jedności, to możemy tworzyć prawdziwe wspólnoty na poziomie życia codziennego i modlitwy, co jest ważnym elementem jedności duchowej. |
Tworzenie wspólnot życia codziennego i modlitwy jest wartościowe jako wyraz chrześcijańskiej miłości i wzajemnego szacunku. Jednak jedność duchowa bez jedności w wierze i sakramentach jest tylko częściowa i niepełna. Sobór Trydencki wyraźnie naucza, że prawdziwa wspólnota Kościoła opiera się na wspólnocie w prawdziwej wierze i sakramentach (Sessio 7, De ecclesia). Tymczasem bez pełnej jedności w tych podstawach mamy raczej „wspólnoty duchowe” o charakterze luźnym, które nie gwarantują zbawienia i pełnej łączności z Chrystusem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Podziały w Kościele są wynikiem historycznych nieporozumień i różnic językowych, które można przezwyciężyć dzięki dialogowi i wzajemnemu zrozumieniu. |
Oczywiście, że wiele podziałów ma swoje korzenie w historycznych okolicznościach i różnicach kulturowych. Jednak główne przyczyny rozłamów to nie tylko nieporozumienia językowe, ale również odrzucenie prawdy wiary, np. odrzucenie autorytetu papieża, zmiany w doktrynie dotyczącej sakramentów, czy protestancka odrzucająca tradycję. Dialog i wzajemne zrozumienie są ważne, ale bez powrotu do prawdy wiary, rozdział pozostanie trwały
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W dzisiejszych czasach Kościół powinien bardziej skupić się na świadectwie życia i miłości niż na różnicach doktrynalnych. |
Świadectwo życia i miłości jest kluczowe dla autentyczności Kościoła, ale nie może zastąpić prawdy doktrynalnej. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 85) wyraźnie mówi, że „wiara jest osobistym aktem ludzkim”, ale też „wymaga wierności wobec całej prawdy, którą Bóg objawił”. Świadectwo bez prawdy prowadzi do relatywizmu i rozmywania wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ekumenizm wymaga od nas otwartości na reformę i przemianę wewnętrzną Kościoła katolickiego, by móc spotkać się z innymi Kościołami na równych zasadach. |
Kościół katolicki zawsze jest otwarty na reformę, ale tylko w ramach wierności Objawieniu i Tradycji. „Spotkanie na równych zasadach” nie może oznaczać rezygnacji z roli Papieża jako Następcy Piotra i głowy Kościoła, co jest kluczowe dla jedności. W przeciwnym razie doprowadziłoby to do rozmycia hierarchicznego i apostolskiego charakteru Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie powinniśmy bać się różnic, bo to one są bogactwem Kościoła i jego ewangelizacyjnego potencjału. |
Różnorodność kulturowa i rytualna jest rzeczywiście bogactwem Kościoła, które Kościół katolicki akceptuje i pielęgnuje. Jednak różnice doktrynalne, które podważają fundamenty wiary — nie są bogactwem, lecz zagrożeniem. Kościół nie może traktować sprzeczności w nauce jako coś pozytywnego. Rozwiązaniem nie jest akceptacja tych różnic, lecz ich korekta i powrót do prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycja chrześcijańska ma w sobie wymiar ciągłości, ale ma także momenty zerwania ciągłości i odejścia od wiekowych doktryn czy praktyk. |
Zerwanie ciągłości w doktrynie czy praktykach Kościoła to nie jest coś pozytywnego ani dopuszczalnego. Prawdziwa Tradycja katolicka jest ciągła i niezmienna w swych podstawowych prawdach — jak naucza Kościół od czasów apostolskich
Zmiany doktrynalne czy odejścia od nauki Kościoła nie mogą być uznane za autentyczną tradycję, lecz raczej za herezję lub innowacje
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Święcenie kobiet to nie koniec świata! To tylko koniec pewnej tradycji w chrześcijaństwie. |
To zdanie jest herezją i stoi w wyraźnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego. Papież Jan Paweł II w Ordinatio Sacerdotalis (1994) jednoznacznie stwierdził, że Kościół nie ma uprawnienia do udzielania święceń kobietom, a kwestia ta została rozstrzygnięta raz na zawsze. Nie jest to kwestia tradycji do „zmiany”, ale doktryny objawionej i niezmiennej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli sprawa pochodzi od Boga to nie pomogą nawet największe sprzeciwy… |
To banał, że jeśli coś pochodzi od Boga, to trwa niezależnie od sprzeciwu ludzi. Jednak z punktu widzenia katolickiego, święcenie kobiet nie pochodzi od Boga, gdyż Kościół nie otrzymał takiego objawienia, a jego Tradycja i Magisterium jasno tego zakazują
Dlatego próba wprowadzenia tego jest sprzeczna z wolą Bożą, a nie jej wyrazem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trzeba spojrzeć na dzieje chrześcijaństwa bardziej krytycznie, spokojnie i z większą życzliwością dla siebie nawzajem. |
Krytyczne spojrzenie i życzliwość są cnotami, ale nie mogą prowadzić do relatywizmu czy bagatelizowania różnic doktrynalnych.
Wartość ekumenizmu polega na tym, że wszyscy powinni dążyć do prawdy w miłości, a nie do kompromisów, które osłabiają wiarę
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie należą do Boga, nie są kościelnym folwarkiem. |
To tylko pół prawdy, bo w tym samym czasie Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, którego członkami są wierni łączący się z Nim poprzez sakramenty i naukę Kościoła
Posłuszeństwo Kościołowi i przynależność do niego są konieczne dla zbawienia, co nie jest sprzeczne z tym, że wszyscy należą do Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Proces ten nie odbywa się bez oporów pewnych środowisk, które wszędzie dostrzegają zagrożenie dla własnej tożsamości wyznaniowej. Bronią tej tożsamości tak, że staje się ona wręcz pewnego rodzaju idolem. |
Obrona tożsamości wiary i doktryny nie jest bałwochwalstwem ani tworzeniem idola, ale wyrazem wierności prawdzie objawionej
Przywiązanie do prawdziwej wiary to nie grzech, lecz cnota. Trzeba odróżnić zdrową obronę prawdy od fanatyzmu — jednak żadna prawdziwa tożsamość Kościoła nie jest „idolem”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Najważniejszym osiągnięciem Soboru Watykańskiego II w sprawie ekumenizmu jest zmiana nastawienia do innych Kościołów. |
To stwierdzenie jest poprawne, ale warto przypomnieć, że Sobór nie zniósł nauki o jedynym, prawdziwym Kościele Chrystusowym, którym jest Kościół katolicki
Dialog i szacunek dla innych wspólnot nigdy nie mogą prowadzić do rozmywania nauki o wyłącznym posłannictwie Kościoła katolickiego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W ekumenicznej encyklice „Ut unum sint” Jan Paweł II także pyta: „Quanta est nobis via?” – Jak długa przed nami droga? |
Jan Paweł II w Ut unum sint podkreślał, że prawdziwa jedność może zostać osiągnięta jedynie na podstawie pełnej zgodności z nauką Kościoła katolickiego
Nie jest to jedność w dowolnym kompromisie, ale w prawdzie objawionej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli ktoś znajduje sens bycia w innym Kościele to przecież nie staje się ateistą. |
To prawda — jednak Kościół katolicki naucza, że pełnia środków zbawienia znajduje się tylko w Kościele katolickim
Wiara w Boga to podstawa, ale zbawienie wymaga także jedności z Kościołem Chrystusowym, co podkreśla św. Paweł i Sobory
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kościół nie jest po to, aby rekrutować jak największą liczbę wiernych dla samego siebie, lecz żeby pokazywać ludziom Dobrą Nowinę. |
Zgadza się, ale Kościół ma też misję pozyskiwania dusz dla Chrystusa i wprowadzania ich w pełnię życia w Kościele
Ewangelizacja i rozszerzanie Kościoła to nakaz Chrystusa — a nie sprzeczność z pokazywaniem Dobrej Nowiny
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli pytamy: „Dokąd zmierzasz, ekumenio?” to odpowiadam: „Zmierza ona w dobrym kierunku”. |
Ekumenizm może mieć dobre intencje, ale prawdziwy kierunek musi być zgodny z nauką Kościoła katolickiego
Jeśli dążenie do jedności prowadzi do relatywizowania prawdy lub porzucenia podstawowych dogmatów, to taki kierunek nie jest dobry
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Święcenie kobiet to nie koniec świata! To tylko koniec pewnej tradycji w chrześcijaństwie. |
To stwierdzenie jest poważnym błędem
Kościół katolicki naucza, że kapłaństwo jest ustanowione przez Chrystusa dla mężczyzn, a próby święcenia kobiet są niezgodne z Bożym planem (por. Ordinatio Sacerdotalis Jana Pawła II)
Nie jest to kwestia zwykłej tradycji, ale nienaruszalnego nauczania
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli sprawa pochodzi od Boga to nie pomogą nawet największe sprzeciwy. |
Zgadza się, ale w przypadku święceń kobiet Kościół jasno stwierdza, że nie pochodzą one od Boga, dlatego odrzuca takie praktyki
Nie można stawiać na równi prawdziwe Boże objawienie z praktykami ludzkimi, które są sprzeczne z nauką
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycja chrześcijańska ma w sobie wymiar ciągłości, ale ma także momenty zerwania ciągłości i odejścia od wiekowych doktryn czy praktyk. |
Tu mamy poważny problem
Wiara katolicka jest nierozdzielnie związana z nieprzerwaną tradycją Apostolską, a odrzucanie wiekowych doktryn i praktyk bez ważnego uzasadnienia jest herezją.
Tradycja nie może być poddawana swobodnym zmianom
CDN
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 8:53, 22 Wrz 2025, w całości zmieniany 4 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:57, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniego wpisu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wielu ludzi nie rozumie procesu rozbicia chrześcijaństwa i sensu podziałów. Skoro wierzycie w jednego Boga, to dlaczego wciąż tak się kłócicie? |
Podziały są konsekwencją grzechu i ludzkiego uporu wobec prawdy
Jednak odpowiedź na podziały nie jest relatywizm ani ekumenizm, który rozmywa prawdę, lecz powrót do jedności w prawdzie katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dzięki ekumenii nasze chrześcijaństwo może być pełniejsze. Nie staję się uboższym katolikiem przez to, że otwieram się na ludzi innego wyznania, że potrafię przyjąć i asymilować wartości, którymi ktoś inny żyje bardziej intensywnie w swojej relacji do Boga i ludzi. Dzięki ekumenii wzbogacam się wewnętrzne. Ważne jest świadectwo naszego życia. Wtedy młodym ludziom będzie łatwiej przekonać się do ekumenii. Popatrzą innym okiem na trudne dzieło pojednania Kościołów. Nie będzie to indoktrynacja, lecz siła zwyczajnego promieniowania postawy otwartości i wrażliwości na innych. Człowiek zapala się od człowieka tak, jak zapala się światło świecy od świecy w Noc Paschalną. Bogu dzięki, że obecnie w chrześcijaństwie bardziej akcentuje się wartość osobistego świadectwa niż samą rolę nauczania. W dobie dewaluacji słowa pisanego i mówionego, także magisterium Kościoła powinno uważniej słuchać ludzi i od nich się uczyć. |
Wypowiedź Hryniewicza, choć brzmi ładnie i nowocześnie, jest w istocie zaprzeczeniem katolickiej doktryny o jedności i prawdziwości Kościoła. Ekumenizm, rozumiany jako otwieranie się na „wartości” innych wyznań i asymilowanie ich, nie może być brany bezkrytycznie, gdyż prowadzi do rozmycia prawdy objawionej przez Chrystusa i przekazanej Kościołowi. Święty Jan Paweł II w encyklice Ut Unum Sint podkreślał, że pełna jedność musi opierać się na prawdzie i pełnym uznaniu nauczania Kościoła Katolickiego. Nie można zatem mówić, że katolik „nie staje się uboższym”, gdy przyjmuje błędne nauki czy praktyki innych wyznań, gdyż to zaprzecza konieczności obrony prawdy wiary. Natomiast kładzenie większego nacisku na „świadectwo życia” niż na nauczanie magisterium jest niebezpieczne i prowadzi do relatywizmu. Kościół nie może „uczyć się od ludzi” w kwestiach doktrynalnych, bo Magisterium jest Strażnikiem prawdy objawionej. Ewangelia jasno ostrzega przed fałszywymi nauczycielami i zwodniczymi ideami (Mt 7,15). Kościół jest uczniem Chrystusa, ale także Jego wiernym nauczycielem. Nie może być to jednak samowolne „uczenie się” od współczesnych ludzi, lecz wierne przekazywanie nauki Chrystusa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Każdy z nas jest tylko uczniem. Kościół to najlepsze miejsce, aby powiedzieć młodym ludziom, że wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa. Niech dorosłym nie wydaje się, że wszystko zrobili i są chrześcijanami w stu procentach. Przez całe życie człowiek jest tylko uczniem próbującym realizować wskazania Ewangelii. Kategoria bycia uczniem obowiązuje w chrześcijaństwie wszystkich, także papieża, biskupów, duchowieństwo. W wychowywaniu młodych ludzi do ekumenii powinna ona stać się bardziej nośna i w dobrym sensie tego słowa zaraźliwa. |
Owszem, wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa, lecz jest to prawda zupełnie wypaczona przez Hryniewicza, gdyż on przedstawia ją jako narzędzie do podważania autorytetu i nauczania Kościoła, zwłaszcza w kwestii doktrynalnej. Kościół katolicki naucza, że papież, biskupi i kapłani mają władzę nad Kościołem w oparciu o ustanowienie przez Chrystusa (Mt 16,18-19; Łk 10,16), a nie są oni równi wiernym w kwestii prawdy objawionej. Bycie „uczniem” nie oznacza, że można dowolnie zmieniać naukę Kościoła czy odrzucać Magisterium. Wręcz przeciwnie, wymaga całkowitej posłuszności wobec nauki, którą Kościół przekazuje od Chrystusa. Wychowanie do ekumenii nie może być synonimem relatywizmu ani lekceważenia prawdy katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tym bardziej, gdy coraz częściej mamy do czynienia z sekularyzmem wojującym, który widzi szkodliwość religii. Często nie bez winy nas, ludzi religijnych, nie bez winy chrześcijan. |
Hryniewicz ponownie przerzuca winę na katolików, zamiast przypomnieć o obowiązku świętości i nieskazitelnego życia, które ma być światłem dla świata (Mt 5,14-16). Winą za „wojujący sekularyzm” jest przede wszystkim odrzucenie Boga i Ewangelii, a nie tylko „błędy ludzi religijnych”. Kościół jest powołany do świętości i jasnego głoszenia prawdy, nie do kompromisów, które mogą być przyczyną zamieszania i utraty wiary. Kategoryczne potępienie błędów, a nie rozmywanie nauki, jest prawdziwą odpowiedzią na współczesne zagrożenia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Co było przyczyną największego konfliktu między Wschodem a Zachodem – polityka! W roku 1204 krzyżowcy zdobyli i barbarzyńsko złupili Konstantynopol. Niesłusznie łączymy datę schizmy ze wspomnianym wcześniej rokiem 1054. Jest to przede wszystkim data symboliczna. |
Hryniewicz próbuje zredukować przyczyny schizmy do polityki, ignorując zasadnicze kwestie dogmatyczne i eklezjologiczne, które doprowadziły do rozłamu. Schizma w 1054 roku była nie tylko polityczna, ale przede wszystkim teologiczna — spory o prymat papieża i dogmat o Filioque (Pochodzenie Ducha Świętego). Próba pomniejszania znaczenia roku 1054 jest próbą usprawiedliwienia schizmy, co stoi w sprzeczności z nauką Kościoła, który naucza, że pełnia Kościoła istnieje tylko w jedności z Biskupem Rzymu (Sobór Trydencki, dz. 6, kanon 1). Złupienie Konstantynopola w 1204 jest potępione przez Kościół, ale to nie zmienia faktu, że przyczyną rozłamu było odejście od prawowiernej jedności i prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jesteśmy nadal świadkami dramatycznej sytuacji ekumenicznej w relacjach z prawosławiem. Z jego strony pojawiają się wciąż zarzuty, że potwierdzenie prawa grekokatolików do istnienia jest odczytywane jako pretekst, czy wręcz zachęta do umacniania aktywności tych Kościołów. |
Tu Hryniewicz tonuje spór, ale w rzeczywistości istnienie Kościołów unickich (greckokatolickich) jest zgodne z doktryną katolicką i zatwierdzone przez papieży. Jednak samo uznanie ich istnienia nie może oznaczać rezygnacji z prawdy o prymacie papieża i jedności Kościoła. Grekokatolicy mają pełne prawo do istnienia i zachowania swojej tradycji, ale nie mogą zrywać z jednością z Rzymem ani promować postaw dwuznacznych, które podważają jedność Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W dialogu z prawosławiem problem tzw. unii nie będzie rozwiązany bez uporania się najpierw z zagadnieniem papieskiego prymatu. Początki unii trzeba rozumieć na tle eklezjologii, która uczyła, że bez jedności z papieżem nie ma prawdziwego Kościoła; prawdziwym i jedynym Kościołem Jezusa Chrystusa jest Kościół rzymskokatolicki i poza tym Kościołem nie ma zbawienia. |
Tutaj Hryniewicz rzuca sprzeczne światło, bo z jednej strony potwierdza katolicką prawdę o jedności z papieżem jako warunku bycia prawdziwym Kościołem, a z drugiej sugeruje, że dzisiaj można tej prawdy nieco rozluźnić („patrzymy na te sprawy w świetle pełniejszej eklezjologii”), co jest jawnie sprzeczne z nieomylnością nauczania Kościoła, który jednoznacznie naucza Extra Ecclesiam nulla salus. Nie ma i nie może być „pełniejszej” eklezjologii, która podważa dogmaty o prymacie i jedności. Papieski prymat jest fundamentem jedności Kościoła i żadne kompromisy w tej kwestii nie są dopuszczalne
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kwestii prozelityzmu nie można rozpatrywać w oderwaniu od historii wzajemnych stosunków, zwłaszcza w XX wieku, po rewolucji bolszewickiej. Do czasu Soboru Watykańskiego II w Kościele rzymskokatolickim podtrzymywano iluzję nawrócenia wszystkich chrześcijan odłączonych, w tym także prawosławnych. |
Tłumaczenie problemu prozelityzmu „iluzją nawrócenia” jest tutaj próbą usprawiedliwienia konieczności misyjnej działalności Kościoła. Kościół ma obowiązek głosić Ewangelię i wzywać do nawrócenia, bo jest jedynym prawdziwym Kościołem, w którym jest pełnia środków zbawienia (Sobór Trydencki). Działania misyjne nie są grzechem, a jedynie realizacją misji, jaką dał Chrystus: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19). Historyczne konteksty i błędy polityczne nie mogą usprawiedliwiać zaniedbań czy rezygnacji z prawdy o misji Kościoła
Wywody Hryniewicza są przesycone ekumenicznym relatywizmem i niekonsekwencją, które w ostatecznym rozrachunku podważają jedność i prawdziwość Kościoła katolickiego, a przez to zagrażają zbawieniu dusz. Obrona doktryny musi być twarda, bezkompromisowa i oparta na Magisterium Kościoła oraz Piśmie Świętym, które jednoznacznie głosi prawdę o jedynym, świętym, katolickim i apostolskim Kościele (KKK 811-870)
Dobrze, oto pierwsza część analizy i bezlitosnej krytyki Hryniewicza. Będę cytował dokładnie i od razu po cytacie punkt po punkcie rozbijał jego błędy i herezje, bez żadnej łagodności
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Powtarzał, że powinniśmy być „bardziej chrześcijanami niż katolikami”, w przeciwnym razie będą wciąż mnożyły się konflikty. |
To zdanie jest wprost sprzeczne z nauką Kościoła. Kościół katolicki nie jest jednym z wielu chrześcijaństw, lecz jedynym prawdziwym Kościołem założonym przez Chrystusa (Mt 16,18-19; J 6,53-56). Bycie „bardziej chrześcijaninem niż katolikiem” to bicie piany ekumenicznego relatywizmu, który rozmywa prawdę Objawienia i prowadzi do herezji. Katolicyzm nie jest jedną z opcji, lecz pełnią Chrystusowego Kościoła. Każda próba wywyższenia abstrakcyjnej „chrześcijańskości” ponad katolicyzm jest herezją modernizmu i fałszuje depozyt wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Logika prawosławnej synodalności powinna przenikać się z bardziej centralistyczną logiką eklezjologii rzymskokatolickiej i ją korygować. |
Hryniewicz tutaj lekceważy prawdę o prymacie papieża, który został jasno potwierdzony na Soborze Watykańskim I (Pastor Aeternus). Prymat i nieomylność papieża to dogmaty, które nie mogą być „korygowane” przez synodalność. Próba podważenia prymatu papieża i łączenia go z „synodalnością” to ukryty błąd schizmy i relatywizmu doktrynalnego. Kościół nie jest demokracją czy federacją kościelnych ciał, lecz instytucją założoną przez Chrystusa z najwyższym autorytetem papieskim
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Innym darem dla nas może być misteryjno-mistyczne bogactwo Kościoła prawosławnego. To, że Wschód lepiej potrafi „zagubić się w Bogu” może być lekarstwem na aktywizm Zachodu. |
Sformułowanie „zagubić się w Bogu” jest niejasne i może sprzyjać mistycyzmowi bez rozeznania, co jest groźne dla wiary. Kościół katolicki ostrzega przed takimi postawami, które mogą prowadzić do duchowego rozproszenia i zaniedbania racjonalnego rozumienia Objawienia. Mistyka bez prawdy jest herezją. Kościół wschodni nie jest wzorem dla katolików w tym względzie, jeśli proponuje odchodzenie od rozumu i dogmatu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Łacinnicy podważyli ważność sakramentów sprawowanych przez chrześcijan wschodnich nie będących w jedności z papieżem. |
To stwierdzenie Hryniewicza jest nieścisłe i wprowadza w błąd. Kościół katolicki uznaje ważność sakramentów Kościołów prawosławnych, które zachowują apostolską sukcesję i prawidłową formę (por. Sobór Watykański II, Unitatis Redintegratio, nr 15). Kościół nie naucza, że te sakramenty są nieważne z powodu braku jedności z papieżem. Nieuprawnione jest też twierdzenie, że Kościół „zakazał” udziału w tych sakramentach z powodu ich nieważności – są to środki dyscyplinarne, a nie doktrynalne zaprzeczenia ważności. Wprowadzenie w tę kwestię fałszywych informacji jest manipulacją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrystus nie potępiał ludzi błądzących. Potrafił ich rozumieć i cieszył się z nawrócenia człowieka. |
Hryniewicz tu sprytnie przemilcza naukę Kościoła o piekle i potępieniu wiecznym. Chrystus jasno nauczał o istnieniu piekła i wiecznym potępieniu dla grzeszników (Mt 25,41-46; Mk 9,43-48). Owszem, miłował grzeszników i pragnął ich nawrócenia, ale nie znosił grzechu i potępiał go stanowczo. Próba wyeliminowania wiecznego potępienia z Bożej sprawiedliwości to herezja apokatastazy, której Kościół stanowczo się sprzeciwia (Katechizm KK 1035-1037). Boże miłosierdzie nie znosi Jego sprawiedliwości
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg jest Miłością… Jeżeli jest Miłością, to jest najlepszym Ojcem i najlepszym lekarzem… Bóg nie pozostawia istoty stworzonej na Jego obraz i podobieństwo w stanie ostatecznego zatracenia i zagubienia. |
To jest jawne zaprzeczenie dogmatu o wiecznym piekle i sprawiedliwości Bożej. Pismo Święte i Tradycja uczą, że Bóg szanuje wolność człowieka, ale jeżeli człowiek świadomie i trwałe odrzuca Boga, wybiera wieczne potępienie (Mt 25,46). Twierdzenie, że Bóg „nie pozostawia w stanie ostatecznego zatracenia”, to apokatastyczna herezja, która umniejsza Boży autorytet i sprawiedliwość. Miłość Boża nie jest bezkrytyczna i nie likwiduje konsekwencji wolnego wyboru człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dzisiaj słowo „miłość” przypomina także o tolerancji… Pozytywnie rozumiana tolerancja jest „harmonią w zróżnicowaniu”… Warto popatrzeć na tę „cnotę umożliwiającą pokój”. |
Hryniewicz nadużywa pojęcia tolerancji, które w nauce Kościoła musi być rozumiane w kontekście prawdy i dobra. Tolerancja nie oznacza akceptacji grzechu ani relatywizmu moralnego. Sobór Watykański II i Katechizm KK wskazują, że prawda jest obiektywna i musi być głoszona odważnie. Tolerancja jako „akceptacja wszystkiego” prowadzi do herezji moralnej i fałszywego ekumenizmu, który neguje konieczność nawrócenia i odrzuca Boży autorytet
Cały tekst Hryniewicza jest pełen relatywizmu, ukrytych herezji (apokatastaza, antydogmatyczna synodalność, antyprymat papieski), manipulacji historycznych i zniekształceń katolickiej doktryny o Bożej sprawiedliwości i miłości. Jest to tekst, który zamiast budować prawdziwą jedność Kościoła w prawdzie, prowadzi do rozmycia wiary i podporządkowania jej oczekiwaniom ludzi, co jest całkowicie sprzeczne z katolicką nauką
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W Kościele rzymskokatolickim wciąż funkcjonuje przekonanie, że w nim zawarta jest cała „pełnia łaski i prawdy” oraz „pełnia zbawczych środków”, podczas gdy u innych chrześcijan są tylko owe „elementy”. Sformułowania te zdradzają urzeczowione rozumienie prawdy.” |
To nie jest „urzeczowione” rozumienie prawdy, lecz dogmat Kościoła katolickiego potwierdzony m.in. przez Sobór Trydencki i Sobór Watykański II (Unitatis Redintegratio 3). Kościół katolicki jest „pełnią” Kościoła Chrystusowego (Efezjan 1,22-23). Inne wspólnoty chrześcijańskie posiadają „elementy” prawdy i środków zbawczych, ale są nimi tylko w ograniczonym zakresie i nie mają pełnej jedności z Kościołem ustanowionym przez Chrystusa. Próba zdeprecjonowania tej „pełni” to zaprzeczenie objawionej prawdy i ekumeniczny relatywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tymczasem Prawda ma charakter personalistyczny. Dla chrześcijanina jest nią przede wszystkim Chrystus. On sam powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). |
To prawda, że Chrystus jest Prawdą (J 14,6), ale Kościół katolicki jest ciałem Mistycznym Chrystusa, depozytariuszem Objawienia i prawdy osobowej Chrystusa. Odnoszenie prawdy wyłącznie do osoby Chrystusa bez rozpoznania Jego instytucjonalnego Kościoła jest fragmentaryczne i prowadzi do protestanckiego indywidualizmu, odrzucającego autorytet Kościoła.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadal borykamy się z określeniem samej wizji jedności do jakiej mają dążyć chrześcijanie. |
W Kościele katolickim wizja jedności jest jasna i objawiona: pełna jedność w wierze, sakramentach i pod prymatem papieża (sobór Trydencki, Vat. II). Jakiekolwiek próby „nowych wizji” jedności, które ignorują ten dogmat, są herezją ekumenizmu relatywistycznego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Proces ten nie odbywa się bez oporów pewnych środowisk, które wszędzie dostrzegają zagrożenie dla własnej tożsamości wyznaniowej. Bronią tej tożsamości tak, że staje się ona wręcz pewnego rodzaju idolem. To z kolei uniemożliwia rzeczywisty postęp w dialogu. |
To stwierdzenie fałszywie obarcza winą Kościół katolicki i wiernych, którzy bronią prawdy wiary i integralności Kościoła. Obrona depozytu wiary to nie idolatria, lecz wierność Chrystusowi. Postępowanie przeciw prawdzie w imię „postępu” to modernistyczna herezja.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycja chrześcijańska ma w sobie wymiar ciągłości, ale ma także momenty zerwania ciągłości i odejścia od wiekowych doktryn czy praktyk. Nie wszystko w chrześcijaństwie jest ewangeliczne. |
To stwierdzenie jest sprzeczne z nauką Kościoła o nieomylności Magisterium i o depozycie wiary przekazywanym nieprzerwanie. Kościół nie odszedł od prawdy i doktryny. Odejścia od prawdy nazywa się herezją i schizą (np. Reformacja). Mówienie o „momentach zerwania” podważa dogmatyczną ciągłość Kościoła katolickiego i wprowadza relatywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | większą życzliwością dla siebie nawzajem. Wszystkie sporne sprawy trzeba rozważać w duchu cierpliwego i wytrwałego dialogu, a nie konfrontacji. |
Dialog jest ważny, ale nie może być prowadzeniem kompromisu na szkodę prawdy. Kościół naucza, że prawda jest nienegocjowalna i należy ją bronić nawet w konfrontacji. Unikanie konfrontacji w sprawach wiary jest ryzykowne i może prowadzić do herezji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kościoły dopracowały się pewnego bogactwa dzięki temu, że każdy na swój sposób odczytywał Ewangelię. |
To fałszywe i prowadzi do relatywizmu. Ewangelia ma jedno prawdziwe i autorytatywne odczytanie, które zapewnia Kościół katolicki pod przewodnictwem papieża i biskupów w jedności z nim. Różne interpretacje prowadzą do herezji i schizmy, co Kościół odrzuca
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli popatrzymy na dzieje Reformacji, dostrzeżemy pragnienie wewnętrznej odnowy Kościoła i obrony ducha Ewangelii. Nie była to niestety epoka dialogu. Logika potępień wyznaczyła nowy bieg wydarzeń, które prowadziły siłą rzeczy do powstania odrębnych Kościołów. |
Reformacja była herezją i odrzuceniem autorytetu Kościoła. „Pragnienie odnowy” nie usprawiedliwia schizmy. Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem, więc „odrębne Kościoły” to wspólnoty w stanie błędu i rozłamu. Mówienie o „logice potępień” jako przyczynie schizmy to zafałszowanie prawdy, bo potępienie herezji jest wyrazem obrony wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Często Kościoły traktują ludzi jak swoją własność. Kościół nie jest po to, aby rekrutować jak największą liczbę wiernych dla samego siebie, lecz żeby pokazywać ludziom Dobrą Nowinę. |
Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa i pasterską wspólnotą, do której należy prowadzić dusze. Mówienie, że „rekrutowanie” to coś złego, jest nieporozumieniem. Kościół ma obowiązek zbawienia dusz i prowadzenia ich do pełni prawdy. „Pokazywanie” Dobrej Nowiny bez nawrócenia i przyjęcia Kościoła to fałszywe chrześcijaństwo
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tak bywało, że najwyższe instancje przyczyniały się najbardziej do utwierdzania podziałów. |
Choć w historii Kościoła zdarzały się błędy ludzi, Kościół jako instytucja i jej nauka pozostają nieomylne w wierze i moralności (Sobór Watykański I). Odpowiedzialność za podziały leży przede wszystkim po stronie tych, którzy odrzucili jedność w prawdzie (np. reformatorzy). Takie uogólnienia podważają autorytet Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Każdy z nas jest tylko uczniem. Kościół to najlepsze miejsce, aby powiedzieć młodym ludziom, że wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa. Niech dorosłym nie wydaje się, że wszystko zrobili i są chrześcijanami w stu procentach. Przez całe życie człowiek jest tylko uczniem próbującym realizować wskazania Ewangelii. |
To prawda w kontekście duchowym, jednak Kościół naucza, że w pełni można osiągnąć świętość (Łk 1,45) i pełne zjednoczenie z Chrystusem. Nie jest to usprawiedliwienie grzechu czy relatywizmu, lecz wezwanie do świętości. Konieczne jest zachowanie nauki Kościoła w całej pełni
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W roku 1204 krzyżowcy zdobyli i barbarzyńsko złupili Konstantynopol. Niesłusznie łączymy datę schizmy ze wspomnianym wcześniej rokiem 1054. Jest to przede wszystkim data symboliczna O wiele gorsze dla wzajemnych relacji były późniejsze wydarzenia. |
Rok 1054 to rzeczywista data schizmy wielkiej między Kościołem Wschodnim a Zachodnim, potwierdzona historycznie przez wzajemne ekskomuniki. Zdobycie Konstantynopola w 1204 to tragiczne wydarzenie, ale nie jest to samo co schizma. Rozmywanie granic tych faktów prowadzi do mylenia prawdy historycznej i teologicznej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trzeba mieć więcej empatii dla drugiej strony, umieć postawić siebie na miejscu drugiego. Jest to niezbędny warunek dialogu. (...) Trzeba uczyć się trudnej umiejętności wzajemnego zrozumienia i zaufania. |
To ważne w relacjach międzyludzkich, jednak w sprawach wiary nie można iść na kompromis z herezją. Dialog musi odbywać się na fundamencie prawdy, a nie tylko „empatii” czy „zaufania”. Inaczej grozi to rozmyciem depozytu wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Słowa „Bóg jest Miłością” skłaniają do refleksji, jaką wizję Boga głosiliśmy w ciągu wieków. To dwukrotnie powtórzone zdanie św. Jana (1 J 4,8.16), szczególnie czczonego w tradycji Kościoła wschodniego brzmi jak ogromne wezwanie do podniesienia oczu i zdania sobie sprawy, jaki jest naprawdę Bóg chrześcijan, jak nas traktuje, jak potrafi leczyć, jakim jest pedagogiem. Jeżeli jest Miłością, to jest najlepszym Ojcem i najlepszym lekarzem. |
Bóg jest Miłością, ale ta Miłość jest nieodłącznie połączona z Jego sprawiedliwością i świętością (Rz 11,22). Ignorowanie tej równowagi prowadzi do herezji apokatastazy, która neguje piekło i wieczne potępienie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Pozytywnie rozumiana tolerancja jest „harmonią w zróżnicowaniu”, akceptacją inności drugiego człowieka, uszanowaniem jego odrębności, sumienia, prawa do bycia sobą, do własnej drogi. To przecież druga strona medalu, którym jest miłość. |
Tolerancja w Kościele katolickim oznacza szacunek dla osoby, ale nie dla błędu. Błędy moralne i doktrynalne nie mogą być akceptowane. Prawdziwa miłość wymaga wskazywania prawdy i wezwania do nawrócenia (Ga 6,1)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg jest Miłością, najlepszym i najbardziej skutecznym lekarzem i pedagogiem. Potrafi przekonywać i pociągać od wewnątrz, nie gwałcąc ludzkiej wolności. Niech nie lękają się obrońcy wolności! Wolność jest Jego darem. Szanuje ją bardziej niż to sobie możemy wyobrazić. Bóg nie pozostawia istoty stworzonej na Jego obraz i podobieństwo w stanie ostatecznego zatracenia i zagubienia. To wyraz Jego najwyższego szacunku dla wolności zagubionej i chorej. Jak nikt z ludzi potrafi On leczyć i przeobrażać naszą chorą wolność. Największy Pedagog świata ma wiele zrozumienia dla naszych grzechów, błędów i podziałów. |
Jest to apokatastyczna herezja, przecząca doktrynie o wiecznym piekle i Bożej sprawiedliwości. Wolność jest darem, ale jeśli człowiek trwa w odmowie Boga, może wybrać potępienie wieczne (Mt 25,46). Kościół naucza, że Bóg jest miłosierny, ale też sprawiedliwy. Twierdzenie, że Bóg „nie pozostawia” nikogo w zatraceniu, zaprzecza nauce Objawienia i tradycji Kościoła (Katechizm 1035-1037)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dla mnie gehenna (termin "piekło" jest tworem późniejszym) jest przejściem człowieka przez oczyszczenie, które wiąże się z ogromnym cierpieniem. Gehenna ma więc sens pedagogiczny i rehabilitacyjny. W tej kwestii reprezentuję inną linię tradycji chrześcijańskiej, niż ta, którą głosi Kościół. Mówiąc o wiecznej męce, przyznajemy, że obok Królestwa Bożego miałaby trwać paralelna rzeczywistość. A przecież taki dualizm byłby fiaskiem Bożego planu. Nie może być podziału na arystokratów cnoty, żyjących z Bogiem, i na wieki potępionych grzeszników. Kara ma sens wtedy, gdy daje nadzieję na wybawienie. W wyznawanej przeze mnie koncepcji czyściec jest niepotrzebny, bo to gehenna jest momentem, w którym Bóg okazuje nam miłosierdzie i daje szansę poprawy. Podkreślam jednak, by nie traktować tego jak taniej amnestii polegającej na tym, że każdemu w jednej chwili wszystko się wybacza. Każdy musi sam doświadczyć swojego cierpienia. |
Hryniewicz wypowiada herezję przeciwko jednoznacznemu nauczaniu Kościoła o piekle jako rzeczywistości wiecznej i nieodwołalnej dla tych, którzy umierają w stanie grzechu ciężkiego bez pokuty. Termin „piekło” nie jest „tworem późniejszym” lecz znajduje swoje mocne podstawy w Piśmie Świętym i Tradycji. Jezus Chrystus wielokrotnie nauczał o rzeczywistości wiecznego potępienia (Mt 25,46: „I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”). Próba zredukowania piekła do „przejścia przez oczyszczenie” i odrzucenie tradycyjnej nauki o czyśćcu jako stanu czasowego oczyszczenia jest błędna i sprzeczna z definicjami Magisterium Kościoła, które potwierdza istnienie dwóch odmiennych rzeczywistości: czyśćca — czasowego oczyszczenia — oraz piekła — wiecznej kary
Ponadto Hryniewicz wprowadza fałszywe rozumienie Bożego planu, sugerując, że wieczne potępienie oznacza „dualizm”, czyli fiasko Bożego zamiaru. Tymczasem Kościół naucza, że wolna wola człowieka, zaakceptowana przez Boga, pozwala na wybór odrzucenia Jego miłości, a to pociąga za sobą konsekwencje wiecznego potępienia (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1033-1037). Nie ma tu mowy o żadnym „dualizmie”, lecz o sprawiedliwości Bożej i szacunku dla wolności człowieka
Koncepcja Hryniewicza pomijająca czyściec jako odrębny stan i sprowadzająca wszystko do jednej „gehennej” fazy jest sprzeczna z wielowiekową nauką Kościoła, która wyraźnie oddziela stan oczyszczenia od kary wiecznej piekła. Kara ma sens nie tylko jako „nadzieja na wybawienie”, ale także jako sprawiedliwa odpłata za grzechy, które zostają odrzucone przez łaskę Bożą — co jest zgodne z Bożą sprawiedliwością i miłosierdziem
Ostatecznie teza Hryniewicza, że każdy otrzymuje szansę poprawy nawet po śmierci (czyściec jest „niepotrzebny”), jest sprzeczna z nauką Kościoła, który jednoznacznie stwierdza, że po śmierci następuje nieodwołalny sąd (Katechizm, 1021) i nie ma możliwości nawrócenia po śmierci
Wacław Hryniewicz fałszywie przedstawia Boży plan zbawienia, lekceważy dogmaty Kościoła i prowadzi wiernych na manowce herezji o „piekle jako przejściu”, a nie jako rzeczywistości wiecznej i nieodwołalnej, co jest nie do przyjęcia w prawdziwej wierze katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie odczuwam lęku przed „strasznym Sądem Bożym” – jak go określa tradycja chrześcijańskiego Wschodu. Wierzę, że Bóg rozumie nas lepiej niż my siebie. Że gotów jest nie tylko wybaczać, ale i zdumiewać. |
Tu pojawia się problem bagatelizowania Bożego Sądu, który jest momentem sprawiedliwego osądzenia człowieka za jego czyny. Nie chodzi o to, że Bóg ma „rozumieć nas lepiej” w sensie, że można się od niego spodziewać nadmiernej pobłażliwości, lecz że On jest Święty i sprawiedliwy, a Jego Sąd jest ostateczny i pełen prawdy. Strach i bojaźń Boża są ważnym elementem życia duchowego, który prowadzi do pokuty. Przekonanie, że można być spokojnym, bo „Bóg zdumiewa”, może prowadzić do fałszywego poczucia bezpieczeństwa i lekceważenia grzechu.
| Newsweek o Hryniewiczu napisał: | | Ksiądz profesor przez wiele lat głosił w swych publikacjach nadzieję na zbawienie wszystkich ludzi bez wyjątku, nawet największych oprawców. |
To jest klasyczny błąd herezji powszechnego zbawienia (apokatastasis). Kościół katolicki naucza, że zbawienie jest darem, który trzeba przyjąć wolą i wiarą, i że jest możliwe potępienie wieczne tych, którzy odrzucają Boga. Powszechne zbawienie wszystkich ludzi przeczy nauce o sprawiedliwości Bożej i wolnej woli człowieka, który może wybrać potępienie. Nie ma gwarancji zbawienia dla każdego, bo człowiek może świadomie i trwale odrzucić łaskę Bożą
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W wyznawanej przeze mnie koncepcji czyściec jest niepotrzebny, bo to gehenna jest momentem, w którym Bóg okazuje nam miłosierdzie i daje szansę poprawy. |
To stwierdzenie jest sprzeczne z nauką Kościoła. Czyściec istnieje jako miejsce (stan) oczyszczenia przed wejściem do nieba dla tych, którzy umierają w stanie łaski, lecz nadal muszą odpokutować za skutki swoich grzechów. Gehenna (piekło) natomiast jest miejscem potępienia wiecznego, a nie okazją do poprawy. W piekle nie ma możliwości zmiany, gdyż dusza jest definitywnie odłączona od Boga. Mieszanie tych dwóch pojęć to poważne mylenie i prowadzenie wiernych na manowce
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Każdy musi sam doświadczyć swojego cierpienia. |
Nie można zgodzić się na dowolność w tym stwierdzeniu bez wyjaśnienia, że cierpienie duszy po śmierci jest konsekwencją własnych decyzji moralnych i nie jest „nauczką” dającą możliwość poprawy, jeśli mówimy o wiecznym potępieniu. Kara ma sens wtedy, gdy istnieje wolność wyboru w życiu doczesnym – po śmierci jej nie ma
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Śmierć jest Paschą, czyli przejściem do nowego życia i nowego świata Bożego, którego po tej stronie nie widzimy. |
Choć metafora Paschy (przejścia) jest częściowo słuszna, to należy zaznaczyć, że śmierć nie jest sama w sobie zbawieniem czy wstępem do raju. Jest przejściem do sądu, a potem do stanu wiecznego, który może być niebem albo piekłem. Bez właściwej łaski i stanu duchowego człowiek po śmierci może trafić do potępienia. Śmierć nie „automatycznie” oznacza nowe życie w Bogu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mam kontakty z ludźmi niewierzącymi... „Jeśli tak chcesz i uważasz to za słuszne, idź swoją drogą do końca, bo ostatecznej weryfikacji po tej stronie nie ma”. |
Tutaj można odczytać postawę obojętności co do zbawienia i prawdy. Kościół naucza, że należy wszystkich nawoływać do nawrócenia i wiary, bo jest to jedyna droga do zbawienia. Mówienie „idź swoją drogą” bez zachęty do zmiany i nawrócenia jest sprzeczne z misją Kościoła i prowadzi do zaniechania duszpasterskiego obowiązku
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara byłaby zatem jakąś szczególną intensyfikacją rozumu. |
Wiara to przede wszystkim dar Boży, działanie łaski i akt wolnej woli człowieka, który zawierza Bogu. Choć rozum może ją wspierać, to nie jest ona jedynie „rozumowym wglądem” czy intensyfikacją poznania. Jest to przede wszystkim zawierzenie się i poddanie się prawdzie objawionej przez Boga, które często wykracza poza rozum
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję tyranom, którzy w tak okropny sposób – dotyczy to Stalina, Hitlera i innych – odpłacali milionom ludzi za pomocą narzędzi, jakie daje władza, za swoistą gehennę, którą przechodzili w dzieciństwie. To oczywiście nie usprawiedliwia ich zaślepienia obłędną ideologią oraz bestialskich okrucieństw popełnianych w imię tej ideologii. Współczuję im gehenny pośmiertnej. Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. To kara uzdrawiająca i naprawcza, inaczej byłaby niegodnym Boga odwetem. Na to wskazuje wiele tekstów w Biblii – wystarczy właściwie je rozumieć. |
Nauczanie Kościoła katolickiego jasno wskazuje, że piekło jest stanem wiecznym dla tych, którzy umierają w stanie grzechu ciężkiego, świadomie odrzucając Boga i Jego miłosierdzie (KKK 1033-1037). Nadzieja na powszechne zbawienie, czyli że wszyscy zostaną ostatecznie zbawieni, jest teologiczną spekulacją, a nie pewnikiem. Miłosierdzie Boże jest wielkie, ale nie jest sprzeczne z wolnością człowieka, który może dobrowolnie odrzucić łaskę zbawienia. Idea „kary naprawczej” po śmierci, która prowadzi do ostatecznego zbawienia wszystkich, podważa prawdę o wolności wyboru i ostatecznej odpowiedzialności człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, iż Bóg jest wielką przyszłością człowieka. Jest Bogiem osobowym. [...] Wiele z nich poniesiemy na drugą stronę życia, gdyż odpowiedzi ze wszech miar zadowalających nie znajdujemy. |
Wiara chrześcijańska opiera się na objawieniu, które zostało przekazane w Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła. Choć rzeczywiście wiele tajemnic Boga pozostaje dla nas niepojętych, to jednak Bóg udzielił nam pewnych i niezmiennych prawd wiary. „Uczona niewiedza” nie może być usprawiedliwieniem dla niedookreśloności wiary czy rozmywania podstawowych prawd, które są fundamentem zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję ich losowi w tym stanie, który Jezus nazywał gehenną. [...] Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. |
Katechizm Kościoła podkreśla, że piekło jest stanem wiecznym, a jego definitywność wynika z dobrowolnego odrzucenia Boga przez człowieka (KKK 1035). Zaprzeczanie temu jest sprzeczne z nauką Kościoła i może prowadzić do fałszywej nadziei, która bagatelizuje rzeczywistość wiecznego potępienia. Jezus ostrzegał wielokrotnie przed wieczną karą dla grzeszników, dlatego nie można traktować piekła jako „kary uzdrawiającej”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie mam przekonania do spekulacji o ciemnej stronie Boga. Wiem, że wyznawcy niektórych religii mówią chrześcijanom: „Wasz Bóg jest zbyt dobry, On jest przecież także Niszczycielem”. [...] Sądzę, że jeżeli niszczy, to tylko zło, ale potrafi ocalać winowajców, bez zadawania gwałtu ludzkiej wolności. |
Bóg jest zarówno miłością, jak i sprawiedliwością. Jego sprawiedliwość obejmuje także gniew wobec zła, co jest wyraźnie ukazane w Biblii i uznawane przez Kościół. Próba ukazania tylko łagodnej, „miłującej” strony Boga bez uznania sprawiedliwej kary i gniewu może prowadzić do nierzetelnego obrazu Boga. Jednocześnie Kościół naucza, że Bóg szanuje wolność człowieka i wymaga od niego odpowiedzi na łaskę – zbawienie nie jest automatyczne, ale zależy od przyjęcia Bożego miłosierdzia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Osobiście stałem się pokorniejszy. [...] Dziś nawet dostępna nam wiedza jest tak rozczłonkowana, istnieje tak wiele specjalizacji, iż nie jesteśmy w stanie stworzyć wielkiej syntezy. Warto się w tym względzie uczyć od tzw. teologii negatywnej, na Wschodzie chrześcijaństwa częściej dochodzącej do głosu w myśleniu o Bogu i świecie niż na Zachodzie. XV-wieczny myśliciel Mikołaj z Kuzy nie bez racji mówił o tzw. docta ignorantia – uczonej niewiedzy. |
Choć teologia negatywna (apofatyczna) jest elementem chrześcijańskiej tradycji, nie może zastępować pewnej wiedzy o Bogu, którą objawił Kościół. Uznawanie „uczonej niewiedzy” za podstawę podejścia do Boga może prowadzić do relatywizmu i zredukowania prawd wiary do nieokreślonego mistycyzmu. Kościół podkreśla, że znamy Boga przede wszystkim przez Jego Objawienie, które nie jest pełne poznanie, ale jest pewne i prawdziwe.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara otwiera nam horyzonty, których nawet nie przeczuwamy w czysto ludzkiej percepcji. Wierzę, iż Bóg jest wielką przyszłością człowieka. Jest Bogiem osobowym. [...] Wiele z nich poniesiemy na drugą stronę życia, gdyż odpowiedzi ze wszech miar zadowalających nie znajdujemy. |
Wiara chrześcijańska opiera się na prawdzie objawionej i daje konkretne odpowiedzi na pytania o sens życia i śmierci. Chociaż wiele tajemnic pozostaje, nie powinniśmy przedstawiać wiary jako głównie „horyzontu niedopowiedzeń”. Takie ujęcie może osłabiać fundamenty wiary i prowadzić do subiektywizmu.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję ich losowi w tym stanie, który Jezus nazywał gehenną. [...] Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. To kara uzdrawiająca i naprawcza, inaczej byłaby niegodnym Boga odwetem. |
Katechizm Kościoła wyraźnie naucza, że piekło jest stanem wiecznym i definitywnym (KKK 1035). Koncepcja kary „naprawczej” po śmierci, która ostatecznie prowadzi do zbawienia wszystkich, jest sprzeczna z nauką Kościoła i relatywizuje powagę ludzkiego grzechu i wolności. Bóg jest miłosierny, ale także sprawiedliwy, a Jego sąd jest ostateczny.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję tyranom, którzy w tak okropny sposób – dotyczy to Stalina, Hitlera i innych – odpłacali milionom ludzi [...] Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. |
Sympatia czy współczucie wobec tych, którzy popełnili zło, nie może prowadzić do zaprzeczania wiecznemu wymiarowi kary piekielnej. Nauka Kościoła wskazuje, że sprawiedliwość Boża jest ostateczna, a piekło to wieczne potępienie.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | [...] Jezus nazywał gehenną. [...] Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. To kara uzdrawiająca i naprawcza, inaczej byłaby niegodnym Boga odwetem. Na to wskazuje wiele tekstów w Biblii – wystarczy właściwie je rozumieć. |
Takie interpretacje są niezgodne z katolicką doktryną. Biblia rzeczywiście mówi o miłosierdziu, ale również wyraźnie mówi o wiecznym potępieniu. Próba zmiany tego na „karną terapię” wypacza objawioną prawdę i może prowadzić wiernych na manowce.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję im gehenny pośmiertnej. [...] Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. To kara uzdrawiająca i naprawcza, inaczej byłaby niegodnym Boga odwetem. |
Piekło jest stanem nieodwracalnym i stanowi konsekwencję dobrowolnego odrzucenia Bożej miłości i łaski. Kościół naucza, że jest ono „wieczne” (KKK 1035). To, że kara jest sprawiedliwa i boża, nie stoi w sprzeczności z Jego miłością.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bałbym się mówić, że w Bogu istnieje chęć odwetu. [...] Osobiście nie mam przekonania do spekulacji o ciemnej stronie Boga. [...] Sądzę, że jeżeli niszczy, to tylko zło, ale potrafi ocalać winowajców, bez zadawania gwałtu ludzkiej wolności. |
Bóg jest sprawiedliwy i czasami jest nazywany sędzią i niszczycielem zła. Nie jest to sprzeczne z Jego miłością, lecz stanowi wyraz Jego świętości i sprawiedliwości. Pomijanie tej strony Boga może zafałszować obraz Bożej natury.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zmartwychwstanie to cud zdumiewającej przemiany. Nie wskrzeszenie, czyli powrót do ziemskiego życia [...] Wierzę, że jest przejściem do świata lepszego i piękniejszego. [...] To przejście zaczyna się dla nas wraz z wydarzeniem śmierci. [...] Wtedy zrozumiem, że śmierć to nie rozpadnięcie się w nicość, że przez śmierć przechodzi się do ostatniej rzeczywistości, którą nazywamy Nowym Światem i Królestwem Boga. |
Zmartwychwstanie to fundamentalna prawda wiary: nie tylko duchowa przemiana, ale realne zmartwychwstanie ciała, które nastąpi w dniu sądu ostatecznego. Redukowanie go do symbolicznej przemiany lub wyłącznie duchowego przejścia wypacza katolicką naukę. Wiara katolicka naucza o ciele i duszy jako nierozłącznych, które będą zjednoczone w chwale zmartwychwstania.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | [...] Ludzie boją się śmierci, bo to czy tamto w ich życiu się powikłało, [...] Na chrześcijanach spoczywa obowiązek kształtowania pedagogii nadziei, a jest ona trudniejsza od pedagogii strachu. Zmartwychwstanie to nasze wspólne oczekiwanie ostatecznego spełnienia życia. Ta prawda wszystkim daje nadzieję. |
Rzeczywiście, chrześcijaństwo głosi nadzieję i zwycięstwo życia nad śmiercią, jednak nie może to odbywać się kosztem prawdy o sądzie, grzechu i karze. Nadzieja nie powinna zamieniać się w fałszywy optymizm, który pomija realność wiecznego potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że Bóg rozumie nas lepiej niż my siebie. Że gotów jest nie tylko wybaczać, ale i zdumiewać. Zetknięcie z przyszłym światem jest sferą wielkiego zdumienia. Nie sięgają tam ludzkie wyobrażenia – stąd nasza ciekawość. |
Bóg jest nieskończenie mądrzejszy od nas i Jego miłość przekracza nasze pojmowanie, co jest prawdą ortodoksyjną. Jednak warto podkreślić, że nasza wiedza o Bogu nie powinna opierać się wyłącznie na "zdumieniu" i niedopowiedzeniach, ale na objawieniu Bożym, które daje nam pewne i nieomylne prawdy wiary. Niedopuszczalne jest więc rozmywanie prawdy o Bogu do czystych doświadczeń mistycznych bez odniesienia do Pisma Świętego i Tradycji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wielu rzeczy w naszym życiu tu i teraz nie poznamy. Śmierć i to co po niej pozostaje dla nas sferą zaskoczenia. |
Śmierć i życie po niej nie są tajemnicą, którą człowiek pozostaje zdumiony bez nadziei. Kościół naucza jasno o niebie, piekle i czyśćcu, które są rzeczywistościami poznanymi przez objawienie. Tajemnica nie oznacza więc braku prawdy, ale aspekt transcendencji, którą objawienie pozwala poznać, nie pozostawiając człowieka w niepewności
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Doświadczenie śmierci klinicznej – zstępowania w ciemność – wewnętrznie mnie wzbogaciło. Staram się teraz być bardziej otwarty, życzliwy i przyjazny dla innych, lepiej ich rozumieć. |
Osobiste doświadczenia, nawet bardzo głębokie, nie mogą być podstawą doktryny wiary. Wiara chrześcijańska opiera się na Objawieniu, a nie na indywidualnych przeżyciach, które mogą być subiektywne i mylące. Budowanie nauki o śmierci na podstawie doświadczeń śmierci klinicznej nie jest zgodne z katolickim nauczaniem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że śmierć jest Paschą, czyli przejściem do nowego życia i nowego świata Bożego, którego po tej stronie nie widzimy. |
To prawda, że śmierć jest przejściem do życia wiecznego, ale Kościół naucza także o sądzie szczegółowym zaraz po śmierci oraz o istnieniu czyśćca, jako oczyszczenia przed pełnią życia z Bogiem. Śmierć nie jest jedynie tajemniczym "przejściem" bez dalszych konsekwencji, lecz momentem odpowiedzialności za całe życie człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jest coś zastanawiającego w tym, że istniejemy. Leibnizowskie pytanie: „Dlaczego coś jest, a nie raczej nic” ciągle pojawia się na horyzoncie naszego myślenia. |
To pytanie filozoficzne jest istotne, ale katolicka wiara odpowiada na nie jednoznacznie: Bóg jest przyczyną bytu wszystkiego, co istnieje. Nie wolno jednak zawężać wiary do czysto filozoficznych spekulacji, które niekoniecznie prowadzą do prawdy objawionej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Gdy wierzę, myślę jednocześnie, że w śmierci przechodzę w rzeczywistość nową, niepoznawalną i niedotykalną po tej stronie życia. Jako wierzący mogę się jednak tylko dzielić swoim doświadczeniem wiary i nadziei. |
Prawdziwa wiara opiera się na objawionych prawdach o życiu wiecznym, które Kościół przekazuje wiernym, a nie na jedynie subiektywnych doświadczeniach. Zostawianie przyszłego życia jako "niepoznawalnego" może prowadzić do agnostycyzmu względem tego, co jest jasno objawione
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wspólnie z niewierzącymi jestem uczestnikiem wielkiej przygody życia. Wierzę, że to życie przemienia się, że dokonuje się w nim metamorfoza, że idziemy w kierunku nieznanego. |
Katolicka wiara wyraźnie stawia granicę między wierzącymi a niewierzącymi, którzy odrzucają Boże objawienie. Wspólnota życia z niewierzącymi jest możliwa na ziemi, ale zbawienie wymaga wiary w Chrystusa. Nie można mówić o jakiejś wspólnej „przygodzie” życia duchowego bez uznania prawdy objawionej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara otwiera nam horyzonty, których nawet nie przeczuwamy w czysto ludzkiej percepcji. Wierzę, iż Bóg jest wielką przyszłością człowieka. Jest Bogiem osobowym. Często pytamy, dlaczego jednak dopuszcza zło i dlaczego tyle cierpienia w świecie. Nosimy w sobie te pytania. Wiele z nich poniesiemy na drugą stronę życia, gdyż odpowiedzi ze wszech miar zadowalających nie znajdujemy. |
Zło i cierpienie są owocem grzechu pierworodnego i wolnej woli człowieka, o czym jasno naucza Kościół. Chociaż nie wszystko poznajemy w doczesnym życiu, to objawienie daje odpowiedzi, które są pewne. Pozostawianie tych pytań bez odpowiedzi, a nawet sugerowanie, że są nierozstrzygalne, może wprowadzać w błąd i osłabiać wiarę
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mówił On o wielkiej męce, przez którą trzeba przejść wskutek ogromu cierpienia zadanego innym i zmarnowanego życia własnego, tak często nie tylko ze swojej winy. |
Bóg nie wymaga męki za cudze grzechy, ale każdy ponosi odpowiedzialność za własne czyny. Nauka o cierpieniu jako „koniecznym przejściu” nie powinna być utożsamiana z relatywizowaniem winy osobistej czy z nauką o zbawczym cierpieniu, które ma sens tylko w kontekście Chrystusa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Współczuję im gehenny pośmiertnej. Mam nadzieję, że nie jest ona stanem definitywnym i wiecznym. To kara uzdrawiająca i naprawcza, inaczej byłaby niegodnym Boga odwetem. Na to wskazuje wiele tekstów w Biblii – wystarczy właściwie je rozumieć. Wcześnie zaczęło zacierać się w świadomości chrześcijan pojęcie kary naprawczej i terapeutycznej. Dominował lęk przed piekłem kształtujący pedagogię strachu. Pedagogia nadziei została zepchnięta na margines. Nic dziwnego, że ludzie boją się śmierci, bo kojarzy im się ze strasznym sądem, wieczną karą i surowym Bogiem. |
Nauka Kościoła o piekle jako stanie wiecznego potępienia jest jednoznaczna i nie pozwala na relatywizowanie wieczności kary. Piekło jest dobrowolnym, ostatecznym odrzuceniem Boga i nie jest karą „naprawczą”. Koncepcja „kary uzdrawiającej” w piekle sprzeciwia się jasnemu nauczaniu o wiecznym potępieniu dusz, które się od Boga odwróciły. Nadzieja powinna opierać się na miłosierdziu Bożym, ale nie kosztem prawdy o sądzie ostatecznym
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bałbym się mówić, że w Bogu istnieje chęć odwetu. To uczucie znane nam, ludziom. Niektórzy mistycy byli przekonani, że kiedy przypisujemy Bogu odpłatę i odwet, jest to po prostu bluźnierstwo, najczęściej nieświadome. |
Bóg jest sprawiedliwy i sprawiedliwość Jego nie jest ludzką zemstą czy odwetem, ale świętym sądem. W Piśmie Świętym wielokrotnie mówi się o Bożej karze dla grzeszników, co jest prawdziwym sądem, a nie „odwetem” w ludzkim rozumieniu. Odrzucanie Bożej sprawiedliwości jako „odwetu” prowadzi do fałszywego pojęcia o Bogu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | My, ludzie tej ziemi, znamy tylko własną krzywdę i stratę. A tam, przed obliczem Boga, ofiary łatwiej przebaczają, bo same doświadczają wielkiej miłości. Intensywność tego przeżycia jest w stanie przeważyć pamięć o doznanej w ziemskim życiu krzywdzie. Nawet największej. |
Kościół naucza, że przebaczenie jest zawsze darem łaski, który musi być podjęty dobrowolnie i wymaga nawrócenia. Nie jest gwarantowane „po tamtej stronie” dla wszystkich, bo przecież jest wieczny sąd, gdzie dusza ostatecznie wybiera dobro lub zło. Nie ma automatyzmu przebaczenia w życiu pośmiertnym
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Boską cechą jest moc zbawiania, ocalania tych, którzy się zatracili, niepozostawiania ich własnemu losowi. Śmierć niewinnego Jezusa jest apelem, ostrzeżeniem na całe ludzkie dzieje, by innych nie krzyżować i nie zamieniać ich życia w udrękę. |
Jezus Chrystus przyszedł zbawić wszystkich, lecz zbawienie wymaga przyjęcia Jego łaski. Kościół naucza, że ci, którzy się trwale odwracają od Boga, pozostają w stanie zatracenia. Zbawienie nie jest automatyczne, a nauka o powszechnym zbawieniu (apokatastaza) jest sprzeczna z dogmatem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że jest przejściem do świata lepszego i piękniejszego. To przejście zaczyna się dla nas wraz z wydarzeniem śmierci. Sam zmartwychwstawszy, będę mógł dopiero wówczas pojąć, czym jest zmartwychwstanie Chrystusa i co oznacza ono dla wszystkich ludzi. Wtedy zrozumiem, że śmierć to nie rozpadnięcie się w nicość, że przez śmierć przechodzi się do ostatniej rzeczywistości, którą nazywamy Nowym Światem i Królestwem Boga. |
Zmartwychwstanie i życie wieczne są rzeczywistościami, które Kościół wyraźnie objawia. Wierni nie powinni traktować tego jako niepoznawalnego czy przyszłego dopiero do zrozumienia po śmierci. Kościół naucza, że dzięki wierze i łasce możemy już teraz uczestniczyć w życiu wiecznym w nadziei, a nie pozostawać w niepewności co do ostatecznego losu
W wywiadzie Hryniewicz wyraża wiele myśli, które wypaczają prawdziwe nauki Kościoła o sądzie, piekle, czyśćcu i zbawieniu. Szczególnie niebezpieczna jest idea powszechnego zbawienia, odrzucenie czyśćca, oraz bagatelizowanie strachu i bojaźni Bożej. Tego rodzaju poglądy mogą prowadzić wiernych na manowce i osłabiać ortodoksyjną wiarę katolicką
| Grzegorz Kramer napisał: | Chodzi za mną cały dzień Ewangelia na dziś (Mt 25, 31-46). Opis sądu na końcu naszego świata jest zdumiewający i zaskakujący. Jezus nie zadał ani jednego pytania o praktyki religijne. To przedziwne z punktu widzenia współczesnego katolika, który w ciągu swojej życiowej formacji kościelnej słyszy o konieczności robienia wielu rzeczy związanych z liturgią i sakramentami.
Na końcu Jezus zapyta mnie o najważniejszy sakrament (widzialny znał niewidzialnej łaski) - drugiego człowieka. O to jak traktowałem Boga w drugim człowieku. Szczególnie tym wykluczonym, takimi za Jego czasów byli: chorzy, biedni, więźniowie. Nie zapyta mnie o różańce, Msze, spowiedzi, rekolekcje. One są oczywiście ważne, bo są środkami do spotkania Boga, do zobaczenia Go w drugim, ale nie są przedmiotem sądu. |
Choć Ewangelia Mateusza 25,31-46 rzeczywiście kładzie nacisk na miłość i troskę o bliźniego jako znak autentycznej wiary, to jednak twierdzenie, że Jezus nie zadaje pytań o praktyki religijne czy sakramenty, jest uproszczeniem i może prowadzić do błędnego rozumienia katolickiej doktryny. Kościół uczy, że sakramenty są realnymi środkami łaski, które umacniają naszą relację z Bogiem i umożliwiają prawdziwe uczestnictwo w życiu Kościoła. Są one nie tylko „środkami do spotkania Boga”, ale integralną częścią zbawczego działania Chrystusa. Przemilczenie ich w opisie sądu nie oznacza, że są one nieistotne lub nie będą przedmiotem oceny.
Ponadto, katolicka teologia podkreśla, że życie duchowe, w tym praktyki religijne, sakramentalne i modlitwa, są wyrazem i wyznacznikiem naszej miłości do Boga i bliźniego. Bez nich nie możemy w pełni realizować nauki Jezusa. Tak więc, pomijać je jako mniej ważne względem miłości bliźniego prowadzi do fałszywego rozumienia zbawienia i życia chrześcijańskiego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Niedawno w wywiadzie dla kwartalnika wydawanego przez Księży Pijarów (“eSPe" 64/2003) zapytano mnie, jaka byłaby moja reakcja, gdybym w niebie spotkał Hitlera, Stalina i “tych wszystkich ludzi, których powszechnie uważa się za wcielenie diabła". Odpowiedziałem: “Będę się cieszył, że Bóg jest tak wielki, tak dobry, tak łaskawy, tak mądry, że potrafi pojednać tych ludzi, których uważamy za tyranów, którzy położyli się cieniem na życiu milionów ludzi. Będę się cieszył, że w nowej rzeczywistości, przerastającej nasze wyobrażenia, Bóg potrafił pojednać ofiary z tymi, którzy ludzkie życie uczynili gehenną. Nie będzie to dla mnie powodem do zgorszenia. Wręcz przeciwnie, myślę już teraz, że stanowi to tym większy powód do sławienia Boga. Być może nie pojmujemy tego za życia, bo mamy zbyt wielkie i zbyt bolesne urazy, ale po drugiej stronie - wierzę - przebacza się inaczej, łatwiej, mając więcej rozeznania, więcej światła oraz więcej mądrości". |
Nie sposób zgodzić się z takim stanowiskiem, ponieważ stoi ono w sprzeczności z nauką Kościoła na temat sprawiedliwości Bożej i ostatecznego losu grzeszników. Biblia i Tradycja jasno uczą, że osoby, które umierają w stanie grzechu ciężkiego, nie będą zbawione (por. Mt 25,41 – potępienie wieczne; Ap 20,10 – wieczne męki szatana i jego popleczników). Twierdzenie, że Bóg „pojedna wszystkich”, w tym największych tyranów i zbrodniarzy, jest herezją powszechnej apokatastazy – nauki odrzuconej przez Kościół, która głosi, że wszyscy ludzie ostatecznie zostaną zbawieni
Kościół naucza, że Boże miłosierdzie jest wielkie, ale nie jest sprzeczne ze sprawiedliwością. Osoby, które świadomie i dobrowolnie odrzucają Bożą miłość i nie nawracają się, ponoszą wieczną karę. Nadzieja na pojednanie po śmierci nie oznacza gwarancji zbawienia dla wszystkich. Radość z możliwości pojednania tyranów bez wyraźnej nauki o prawdzie sądu Bożego i konsekwencjach grzechu prowadzi do fałszywej i niebezpiecznej doktryny
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ofiary i przestępcy muszą kiedyś stanąć twarzą w twarz. Każdy dostrzeże zło, które wyrządził lub którego doznał. Bóg jest pierwszym, który wybacza widząc objawy skruchy i żalu ze strony człowieka. Możemy jedynie przeczuwać, że bez okazanej wszystkim dobroci Boga i Jego woli przebaczenia, spotkanie ofiar i przestępców nie prowadziłoby do pojednania, lecz raczej do gniewu, chęci odpłaty i domagania się kary dla winowajców. |
Twierdzenie Hryniewicza, że to przede wszystkim "dobroć Boga" i Jego "wola przebaczenia" decydują o pojednaniu, jest oczywiste i prawdziwe w pewnym sensie, lecz pomija fundamentalny wymiar sprawiedliwości Bożej. Bóg jest nie tylko miłosierny, ale i sprawiedliwy, co Kościół podkreśla jednoznacznie (por. Psalm 89,15; Rz 2,5-11). W świetle prawdy katolickiej nie można rozpatrywać Bożego miłosierdzia w oderwaniu od Jego sprawiedliwości. Jest herezją myśleć, że Bóg toleruje zło lub je pomija. Wręcz przeciwnie, grzech musi zostać potępiony i ukarany, jeśli nie ma skruchy i prawdziwej pokuty. Wieczne potępienie jest realnym i nieodłącznym aspektem Bożego wymiaru sprawiedliwości (Mt 25,46; Ap 20,15). Hryniewicz w tym fragmencie unika tego fundamentalnego wymiaru, redukując Boże sądy do wyłącznie „dobroci” i „przebaczenia” w sposób, który prowadzi do relatywizacji grzechu i karności, co jest jawną herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jako grzeszne istoty jesteśmy skłonni do oskarżania innych i usprawiedliwiania samych siebie. Czy ofiary byłyby gotowe do przebaczenia i nie potępiania winowajców za zło, które im wyrządzili? Kto zdoła jednak odmówić pojednania w obliczu dobroci i przebaczenia ze strony Boga? Można mieć nadzieję, iż Boże miłosierdzie potrafi przezwyciężyć wszelki opór do przebaczenia. |
Owszem, człowiek jest grzeszny i skłonny do ułomności, ale z tego nie wynika, że Boże prawo czy moralność mają się dostosowywać do ludzkiej słabości. Hryniewicz popełnia tu typowy błąd antropocentryzmu i moralnego relatywizmu, forsując ideę, że przebaczenie jest kwestią ludzkiego „pragnienia” i „gotowości” – co jest błędne. Kościół naucza, że Boże miłosierdzie jest zawsze dostępne dla skruszonych, ale także podkreśla, że bez prawdziwej pokuty i żalu nie ma przebaczenia (Łk 13,3; J 8,11). Ponadto, nie ma mowy o tym, że Boże przebaczenie jest arbitralne lub zależne od „nadziei” ludzi – jest ono dziełem łaski, ale pod warunkiem prawdziwego nawrócenia. Hryniewicz umniejsza znaczenie Bożej suwerenności i wymagań moralnych, co jest zaprzeczeniem nauki katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tylko ofiary mogą jednak przebaczyć przestępstwa wobec nich popełnione. Boże przebaczenie nie zwalnia od przebaczenia ze strony ludzi, lecz wciąż do niego przynagla. |
Kościół naucza, że przebaczenie Boże jest podstawą wszelkiego pojednania, ale człowiek również ma obowiązek przebaczać innym (Mt 6,14-15). Jednak Hryniewicz tu zdaje się podkreślać bardziej „wolność” ofiar w przebaczaniu, zapominając, że miłość i przebaczenie są przede wszystkim darem Bożym, który zobowiązuje chrześcijanina do naśladowania Chrystusa. Ta wypowiedź jest niejasna i może prowadzić do fałszywego przekonania, że Boże przebaczenie jest w jakiś sposób ograniczone lub zależne od ludzkiego przebaczenia, co jest sprzeczne z katolickim rozumieniem łaski i sakramentów. Boże miłosierdzie nie jest uwarunkowane ludzkimi emocjami czy decyzjami, choć angażuje wolność człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Samo przebaczenie nie jest jeszcze pojednaniem. Potrzeba czegoś więcej, aby wejść do Bożego świata miłości i pokoju. Pojednanie nie może dokonać się, obrazowo mówiąc, ponad głowami ludzi. Potrzebny jest aktywny współudział ze strony człowieka, będący odpowiedzią na zaproszenie ze strony Boga, aby wejść do Jego Królestwa. Bóg działa od wewnątrz na wolność ludzi, przeobraża ich oraz ich wzajemne relacje. Nie jesteśmy jednak tylko bezwolnymi i biernymi przedmiotami Bożego oddziaływania. Konieczny jest dobrowolny współudział w dziele pojednania, abyśmy byli zdolni wzajemnie cieszyć się obecnością innych. |
To zdanie brzmi prawdziwie, ale jest to truizm bez uwzględnienia kluczowych elementów doktryny. Hryniewicz nie odnosi się do tego, że Boże działanie jest absolutnie pierwsze i konieczne, a ludzkie współdziałanie jest odpowiedzią na łaskę, a nie czymś równorzędnym czy niezależnym. Kościół naucza, że bez łaski Bożej człowiek nie jest zdolny do dobra (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2003-2005), a jej odrzucenie jest grzechem. Hryniewicz tymczasem zbyt mocno eksponuje „wolność człowieka” i „dobrowolny współudział”, co prowadzi do niebezpiecznego subiektywizmu i zaniża autorytet łaski, która jest konieczna do zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ostateczne i powszechne pojednanie między ludźmi jest warunkiem wejścia do Królestwa Bożego. Prawdziwie społeczne pojednanie między ofiarami i przestępcami decyduje o przejściu ze świata grzechu do świata sprawiedliwości i pokoju. Proces uzdrowienia ludzkich relacji ma ze swej natury charakter społeczny, a nie tylko indywidualny. Przyjęcie Bożego daru terapii i przeobrażenia musi iść w parze z przyjęciem innych ludzi tak, jak ich przyjmuje sam Stwórca. Apostoł zachęcał: “przygarnijcie siebie nawzajem tak, jak i Chrystus przygarnął was ku chwale Boga" (Rz 15,7). |
Hryniewicz przekręca priorytety zbawienia, które w Kościele są jasne: ostateczne pojednanie z Bogiem jest warunkiem wejścia do Królestwa Bożego, a to jest podstawą wszelkiego prawdziwego pojednania społecznego i miłości braterskiej. Jego zdanie jakoby „społeczne pojednanie” było warunkiem przejścia do Królestwa, a nie owocem pojednania z Bogiem, jest błędne i niezgodne z nauką katolicką. Kościół naucza, że zbawienie jest łaską Bożą, którą przyjmujemy przez wiarę i sakramenty, a pojednanie między ludźmi jest owocem tej łaski (Ef 2,13-16). Błędne jest więc przesuwanie centrum na relacje społeczne, pomijając Boże miłosierdzie i sakramentalną rzeczywistość pojednania, jaką jest spowiedź i Eucharystia
Podsumowując, cały fragment Hryniewicza przejawia zbyt duże podkreślanie ludzkiego udziału i „dobroci” Boga bez wyraźnego zaakcentowania Bożej sprawiedliwości, suwerenności i konieczności prawdziwej pokuty oraz łaski. Jego podejście prowadzi do rozmycia fundamentalnych prawd wiary, jak wieczne potępienie, realna kara, autorytet Kościoła i nadrzędność Bożej woli nad ludzkimi emocjami czy oczekiwaniami. Jest to klasyczny przykład herezji łagodzącej Boże wymagania i stawiającej człowieka ponad Bogiem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Boży sąd jest wydarzeniem społecznym, zmierzającym do przywrócenia powszechnego pokoju, owego szalom, o którym mówią eschatologiczne proroctwa Biblii Hebrajskiej. Boży sąd osiągnie swój cel, kiedy wszyscy, przynagleni przez Świętego Ducha, uznają swoje własne grzechy i doświadczą wyzwolenia od winy - kiedy każdy uzna, iż inni uczynili to samo. |
Hryniewicz popełnia tutaj kardynalny błąd, sprowadzając Boży sąd wyłącznie do wymiaru społecznego i wzajemnego uznawania win oraz przebaczania między ludźmi. Boży sąd, zgodnie z nauką Kościoła, jest przede wszystkim aktem sprawiedliwości Bożej, który rozstrzyga o wiecznym losie każdej duszy (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1038-1041). Sąd Ostateczny nie jest jedynie społecznym wydarzeniem pojednania, ale osobistym rozliczeniem każdego człowieka z jego życia i relacji z Bogiem. Pomijanie wiecznego wymiaru tego sądu i redukowanie go do wyłącznie ludzkich relacji jest herezją, która neguje prawdę o nieśmiertelności duszy, piekle i nieprzemijającej karze za grzechy. Biblia jasno naucza, że każdy człowiek stanie przed Bożym tronem i otrzyma zasłużoną nagrodę lub karę (2 Kor 5,10; Ap 20,11-15). Hryniewicz zatem wypacza znaczenie Bożego sądu, zmieniając go w idealistyczną utopię społeczną, co jest sprzeczne z katolicką doktryną
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Gdy to nastąpi, każdy człowiek wyzwolony z mocy grzechu - dostrzegłszy taką przemianę w innych - nie będzie skłonny potępić innych, ale przebaczy swoim winowajcom. |
Taka wizja jest utopijna i nierealistyczna w świetle ludzkiej grzeszności i nauki Kościoła. Kościół nie naucza, że wszyscy ludzie w ostatecznym rozrachunku wzajemnie sobie wybaczą i przebaczą, ignorując wieczne konsekwencje grzechu. Przeciwnie, Biblia mówi o wiecznym potępieniu tych, którzy umrą w stanie grzechu śmiertelnego bez skruchy (Mt 25,46; Mk 9,43-48). Hryniewicz pomija istnienie piekła jako realnej i wiecznej kary oraz zasadę sprawiedliwości Bożej, która wymaga ukarania grzechu. Nie można utożsamiać przebaczenia między ludźmi z Bożym sądem i uznać, że z tego wynika brak potępienia. Taka myśl to herezja relatywizująca powagę grzechu i Bożej sprawiedliwości
CDN
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:02, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniego wpisu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wszyscy zrozumiemy, iż ziemskich, “teraźniejszych cierpień nie można stawiać na równi z mającą nastąpić chwałą, która zostanie w nas objawiona" (Rz 8,18) w nowym świecie miłości, sprawiedliwości i pokoju. |
Cytat ten jest oczywiście prawdziwy i pochodzi z Pisma Świętego, lecz Hryniewicz manipuluje tym, by usprawiedliwić swoją wizję pomijającą rzeczywistość piekła i wiecznej kary. Chrześcijańska eschatologia uczy, że po sądzie ostatecznym nastąpi wieczne zjednoczenie z Bogiem w niebie dla zbawionych oraz wieczne oddzielenie i kara dla potępionych (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1035-1037). Nie można zatem redukować cierpień ziemskich do przesłanki pomijającej wieczne konsekwencje ludzkich wyborów. Proroctwa o „nowym świecie miłości, sprawiedliwości i pokoju” dotyczą Królestwa Bożego, które jest udziałem tych, którzy pozostali wierni Bogu, a nie uniwersalnej amnestii dla wszystkich. Hryniewicz zatem de facto neguje prawdę o piekle i wiecznym sądzie, co jest jednoznaczną herezją apokatastazy
Wywód Hryniewicza w tym fragmencie jest rażąco sprzeczny z nauką Kościoła katolickiego i Pismem Świętym. Redukuje Boży sąd do czysto społecznego zjawiska, neguje wieczne potępienie, relatywizuje Bożą sprawiedliwość i sprowadza eschatologię do idealistycznej wizji powszechnego przebaczenia, co jest herezją fundamentalną i prowadzi do fałszywego rozumienia zbawienia oraz ostatecznego losu dusz ludzkich
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dar wolności jest darem dla wieczności, dla osiągnięcia ostatecznego celu istnienia w świecie Bożym. Niezniszczalność obrazu Bożego w człowieku domaga się ostatecznego otwarcia na wieczność. Tylko wolność urzeczywistniona w dobrej decyzji osiąga ostateczne spełnienie - jest ocalona, czyli zbawiona. Jak długo wolność stworzona odrzuca Boga, nie może osiągnąć swej ostatecznej celowości, dla której została stworzona. Pozostaje w stanie niezgody ze swoją wewnętrzną celowością. Czyn zły jest aktem niespełnienia i wewnętrznego rozdarcia. Żadna zła decyzja wolności nie jest w stanie urzeczywistnić jej właściwej natury, stworzonej dla nieskończoności. Złe decyzje wolności - to stan choroby wymagającej leczenia. Wolność chora, zaślepiona i zniewolona nie przestaje jednak być darem Boga. Przyzywa ona Uzdrowiciela i Wyzwoliciela (od starożytności nazywano Chrystusa Lekarzem - Christus Medicus). Chodzi o przyzywanie bez słów, w samych głębiach bytu stworzonego, wynikające z ontycznej pamięci bycia jedynie stworzeniem. |
Wypowiedź Hryniewicza brzmi na pierwszy rzut oka zgodnie z nauką Kościoła, ale kryje w sobie poważne niekonsekwencje i błędy, które trzeba bezwzględnie wykazać. Kościół rzeczywiście naucza, że wolność jest darem Bożym i że człowiek został stworzony do życia wiecznego w zjednoczeniu z Bogiem (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1730-1731). Jednak już twierdzenie, że decyzje negatywne są „tymczasowe” i że wolność ludzka „pozostaje w procesie terapii i przeobrażenia tak długo” dopóki... sugeruje, że ostateczne potępienie może nie być wieczne, a ludzkie wybory negatywne są jedynie przejściowe – to jest właśnie herezja apokatastazy, której Kościół stanowczo się sprzeciwia. Wolność ludzka ma moc przyjęcia lub odrzucenia Boga, i te decyzje mają ostateczne skutki. Decyzja odrzucenia Boga, jeśli jest świadoma i trwała, prowadzi do wiecznego potępienia (Katechizm KK 1033-1037). Hryniewicz próbuje przedstawiać wybór przeciw Bogu jako tymczasowy, co jest zaprzeczeniem objawionej prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wolność to dar dramatyczny. Ludzkie “tak" i “nie" względem Boga nie mają tego samego charakteru ostateczności. Nie można ich traktować jako paralelnych możliwości wyboru, odznaczających się taką samą cechą ostateczności i definitywności. Prawdziwie wieczna może być tylko decyzja za Bogiem. Decyzje negatywne są tymczasowe, eoniczne (greckie słowo aion oznacza wiek, długi okres czasu), ale nie wieczne w tym sensie, jak wieczny jest tylko Bóg. Respektuje On wolne decyzje stworzonej wolności. Nikogo nie przymusza. |
Tutaj Hryniewicz odchodzi od nauki Kościoła w sposób rażący. Kościół katolicki jednoznacznie naucza, że decyzje wolnościowe człowieka mogą mieć charakter wieczny — i to zarówno te dobre, jak i złe. W szczególności odrzucenie Boga prowadzi do wiecznego potępienia, a nie do jakiegoś „tymczasowego” stanu oczyszczenia czy powrotu do Boga. Przekonanie, że negatywne decyzje są jedynie „eoniczne” i mają charakter przejściowy, jest klasycznym błędem herezji apokatastazy, potępionej wielokrotnie przez Kościół, między innymi przez św. Grzegorza z Nyssy, św. Tomasza z Akwinu oraz Sobór Trydencki. Katolicka doktryna podkreśla także, że wolność ludzka musi być szanowana przez Boga, jednak to nie oznacza, że zło nie zostanie ukarane ostatecznie, ani że człowiek pozostaje w nieskończonym „procesie terapii”
Nie istnieje żadne katolickie nauczanie, które pozwalałoby na pomijanie wieczności piekła lub negowanie definitywności ludzkich decyzji negatywnych. Wręcz przeciwnie, Święte Pismo mówi wyraźnie o wiecznej karze dla tych, którzy odrzucają Boga (Mt 25,46; Ap 20,10-15)
Hryniewicz tu bezwstydnie promuje apokatastazę, fałszując i zaniżając naukę Kościoła o wolności, grzechu, zbawieniu i potępieniu. Jego myślenie sprowadza dramatyczną powagę wolności i jej ostateczne skutki do jedynie czasowego, „terapeutycznego” procesu, co jest zaprzeczeniem wiecznego wymiaru zbawienia i potępienia, a tym samym fundamentalną herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wolność pozostaje w procesie terapii i przeobrażenia tak długo, dopóki dar Boży nie osiągnie swej ostatecznej celowości. |
To stwierdzenie Hryniewicza jest jawnym zaprzeczeniem katolickiej doktryny o ostatecznym i nieodwołalnym charakterze ludzkich decyzji względem Boga. Kościół naucza, że wolność człowieka, choć rzeczywiście dar Boży, nie jest w nieskończonym „procesie terapii” aż do ostatecznego spełnienia – przeciwnie, wolność ludzka może dokonać ostatecznego, trwałego wyboru zbawienia lub potępienia. Taka decyzja jest definitywna i nieodwracalna (Katechizm Kościoła Katolickiego 1033-1037). Hryniewicz próbuje przedstawić wolność jako nieustannie „terapeutyzowaną” i „przeobrażaną” aż do osiągnięcia jakiegoś ostatecznego celu, co oznacza, że według niego potępienie jest jedynie chwilowe i odwracalne – to jest heretycka herezja apokatastazy. Nauka Kościoła jest niezmienna: jeśli człowiek w swojej wolności odrzuca Boga i trwa w tym stanie bez skruchy aż do śmierci, ponosi wieczną karę. Nie ma żadnego „procesu” po śmierci, który zmieniałby ten fakt (Hbr 9,27; Mt 25,46). Hryniewicz fałszuje zatem katolicką prawdę o wolności i zbawieniu, wprowadzając w błąd i propagując herezję, która została potępiona już w pierwszych wiekach Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wstydliwa dla Kościoła zachodniego data gwałtu na Bizancjum była przez wieki starannie wymazywana z jego historycznej pamięci lub bezkrytycznie usprawiedliwiana łacińską ideologią teologiczną (Kościół rzymski jako mater et magistra wszystkich innych chrześcijan). Winą za zaistnienie schizmy obarczano Greków, nie uznających prymatu Kościoła rzymskiego. Zgoła inaczej sprawy te wyglądają w oczach chrześcijan prawosławnych. W wydarzeniach roku 1204 widzą oni coś najgorszego, co mogło spotkać Bizancjum z rąk Łacinników. Prawosławny historyk Nicolas Zernov pisał: “Złupienie Konstantynopola jest jednym z największych nieszczęść, jakie zapisały dzieje chrześcijaństwa. (...). W przeciągu trzech dni ludzkość straciła niezliczoną ilość arcydzieł sztuki, Kościół swą jedność, a cesarstwo siły niezbędne do stawienia czoła azjatyckim najeźdźcom. Zaniknęło ostatecznie poczucie łączności między Wschodem i Zachodem, które dotąd jeszcze przetrwało mimo tylu ciosów i przejść, i zdołało się oprzeć tylu próbom rozłamu. Odtąd nie można było mówić o Grekach i Łacinnikach jako o członkach tego samego Kościoła". |
Hryniewicz posługuje się tu retoryką nacechowaną jednostronnym oskarżeniem Kościoła Zachodniego, przedstawiając wydarzenia czwartej krucjaty jako wyłącznie „gwałt na Bizancjum” i wstydliwy sekret, który miał być przez wieki „starannie wymazywany” z pamięci Kościoła. Takie ujęcie jest nie tylko historycznie spłycone, lecz przede wszystkim służy antykatolickiej narracji, która umniejsza złożoność przyczyn schizmy i trwania podziału między Wschodem a Zachodem. Kościół katolicki nie zaprzecza tragedii złupienia Konstantynopola, jednak nie można tego wydarzenia sprowadzać do prostego obrazu agresji bez uwzględnienia kontekstu politycznego, religijnego i społecznego tamtych czasów. Hryniewicz też manipuluje, sugerując, że Zachód jednoznacznie obarcza Greków za schizmatyczny rozłam, podczas gdy rzeczywistość historyczna wskazuje na wzajemne winy i napięcia, które miały głębokie korzenie w różnicach doktrynalnych i politycznych, jak np. kwestia prymatu papieża, filioque, czy różnice w liturgii i teologii. Kościół katolicki w ostatnich dekadach, poprzez dialog ekumeniczny, oficjalnie wyraził skruchę i żal za czyny, które przyczyniły się do rozłamu, m.in. przez wypowiedzi papieży od Jana Pawła II po Franciszka, które podkreślają chęć pojednania i wzajemnego zrozumienia
Niestety, Hryniewicz przedstawia prawosławny punkt widzenia jako absolutny i niekwestionowalny, co jest wyrazem jego niechęci do katolickiej tożsamości i prawdy o Kościele. Złupienie Konstantynopola nie oznaczało „zaniku Kościoła jako jedności” w sensie rzeczywistym i trwałym, bo Kościół katolicki jest mistycznym ciałem Chrystusa, które przetrwało wszelkie próby podziału, co jasno wyznaje Kościół w swym Credo i potwierdza Tradycja. Hryniewicz wypacza tu również prawdę eklezjologiczną, umniejszając rolę prymatu papieskiego jako fundamentu jedności Kościoła, który jest zgodny z nauką soborów i Ojców Kościoła. Jego ton jest nacechowany retoryką antykatolicką, która w rzeczywistości służy osłabianiu autorytetu Kościoła i usprawiedliwianiu schizmy oraz odstępstwa od prawdziwej jedności w Chrystusie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jezus błogosławił dzieci, ale ich nie chrzcił - błogosławił, a nie potępiał i przeklinał. Nigdy nie mówił o ich skazaniu na potępienie czy wieczne (!) przekleństwo z powodu jakiegoś grzechu. Wręcz przeciwnie: “Kto przyjąłby jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Jeśli zaś ktoś zgorszyłby jednego z tych najmniejszych, którzy wierzą we Mnie, byłoby lepiej dla niego, aby zawieszono mu u szyi kamień młyński i wrzucono go w głębinę morską" (Mt 18,5-6). W słowach tych zakazuje wręcz myślenia o skazaniu dziecka na potępienie. |
Hryniewicz świadomie wypacza i manipuluje prawdą objawioną. Fakt, że Jezus błogosławił dzieci i nie mówił bezpośrednio o ich potępieniu, nie oznacza automatycznie, że dzieci są wolne od skutków grzechu pierworodnego ani że nie potrzebują chrztu. Jezus w swoim nauczaniu i praktyce ustanowił chrzest jako sakrament oczyszczenia z grzechów, w tym pierworodnego (J 3,5; Mt 28,19). Sam Kościół podtrzymuje niezmiennie od czasów Apostołów, że chrzest jest konieczny do zbawienia (Katechizm Kościoła Katolickiego 1257). Jezus nie wypowiedział się wprost o potępieniu dzieci, bo objawienie rozwijało się stopniowo, a Kościół pod kierunkiem Ducha Świętego głosi tę prawdę konsekwentnie. Interpretowanie błogosławieństwa dzieci jako zaprzeczenia potrzeby chrztu to jawna herezja, która umniejsza istotę sakramentu i powagę grzechu pierworodnego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo nie przejęło się do głębi tym ewangelicznym przesłaniem. Poszło raczej w kierunku teologicznej dyskwalifikacji dziecka i negatywnej oceny jego pełnego człowieczeństwa. Wspomniane słowa Jezusa przytaczano przede wszystkim po to, aby uzasadnić konieczność chrztu niemowląt i małych dzieci dla ich zbawienia. Nie dbano natomiast o to, aby konsekwentnie rozwijać przyjazne dziecku myślenie i troskę o jego właściwe wychowanie. Nie uczono szacunku dla dziecka i całego okresu dzieciństwa, tak bardzo ważnego dla późniejszego rozwoju. Na obronę praw dziecka trzeba było czekać aż do czasów współczesnych. Tymczasem innym słowom Jezusa, zwłaszcza w sporach kościelnych o władzę i prymat, poświęcano nieproporcjonalnie dużo uwagi. Czy ten fakt nie zastanawia? |
Ta wypowiedź jest pełna cynizmu i fałszu. Kościół katolicki od zawsze nauczał o wielkiej godności każdego człowieka, w tym dzieci, stworzonych na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,27). Sakrament chrztu niemowląt nie jest aktem dyskwalifikacji dziecka, lecz jest odpowiedzią na Boże objawienie o grzechu pierworodnym i konieczności łaski Bożej do zbawienia. Kościół zawsze troszczył się o wychowanie dzieci i ich duchowy rozwój, a prawo do życia i godności dzieci jest jednym z fundamentalnych nauk Kościoła. Zarzut Hryniewicza, że Kościół skupiał się na „sporach o władzę i prymat” zamiast na szacunku dla dzieci, jest nie tylko nieuczciwy, ale także ignoruje liczne świadectwa świętości i troski o najmłodszych w historii Kościoła. To hipokryzja godna potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Na całości zagadnienia zaważyła nauka o grzechu pierworodnym, głęboko zakorzeniona w tradycji augustyńskiej. W świetle rozwijanej przez teologów doktryny o konieczności chrztu do zbawienia, dzieci nie ochrzczone zasługują na karę wiecznego potępienia. |
Hryniewicz bezczelnie wypacza naukę Kościoła o grzechu pierworodnym i chrzcie. Kościół naucza, że grzech pierworodny jest rzeczywistością, od której chrzest oczyszcza (KKK 405-406, 1250-1251). Jednak Kościół nie uczy, że wszystkie nieochrzczone dzieci automatycznie idą do piekła — istnieje nadzieja Bożego miłosierdzia i możliwość, że Bóg zbawi niewinne dzieci, które nie mogą same wyznać wiary (KKK 1261). Niemniej, twierdzenie Hryniewicza, że nauka o grzechu pierworodnym była „głęboko zakorzeniona w tradycji augustyńskiej” i że dzieci bez chrztu zasługują na piekło, jest zafałszowaniem i uproszczeniem. Augustyn podkreślał powagę grzechu pierworodnego, ale Kościół rozwijał tę naukę wraz z objawieniem i łaską Bożą, pozostawiając miejsce dla Bożego miłosierdzia wobec dzieci
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W dziejach chrześcijaństwa szerzyła się istna “mania chrzczenia", widoczna również w wysiłkach misyjnych Kościoła, szczególnie w obliczu częstych faktów wczesnej śmierci dzieci. Co gorsza, szafowano takimi hasłami jak “chrzest albo śmierć", a w konsekwencji siłą zmuszano, zwłaszcza Żydów, do przyjęcia chrztu. |
To oszczerstwo wobec Kościoła i jego misji ewangelizacyjnej. Kościół nigdy nie nakładał chrztu przemocą jako zasady, a takie jednostkowe, skrajne przypadki nie mogą być podstawą do fałszywego i krzywdzącego uogólnienia całej historii Kościoła. Ewangelizacja zawsze powinna odbywać się w duchu miłości i wolności, zgodnie z nauką Chrystusa (Mt 28,19-20). Zarzuty o „manię chrzczenia” i stosowanie siły to typowe manipulacje mające na celu podważenie prawdziwej misji Kościoła i Jego sakramentów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nietrudno zauważyć, że takie przekonania i postawy są sprzeczne z nauczaniem i postępowaniem Jezusa. Kształtują one w ludziach wierzących wypaczony obraz Boga. Nie sposób się dziwić, że wielu traciło wiarę w Jego dobroć i miłość. Jawił się On im jako bezlitosny wręcz Moloch. |
To jest czysta herezja i bluźnierstwo wobec Boga. Jezus Chrystus jest wcielonym Bogiem Miłości i Miłosierdzia (J 3,16; 1 J 4,8). Nauka Kościoła o grzechu, potrzebie chrztu i Bożej sprawiedliwości nie zmienia tego fundamentalnego faktu. Hryniewicz świadomie miesza prawdę z fałszem, przedstawiając Boga jako tyrana i okrutnika, co jest jawnym znieważeniem i bluźnierstwem wobec Objawienia. Prawdziwe nauczanie Kościoła zawsze ukazuje Boga jako pełnego miłosierdzia, lecz również sprawiedliwego Sędziego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Perspektywę najbardziej właściwą daje jedynie nadzieja powszechnego zbawienia. To ona uczy, że zarówno ci, którzy nigdy nie mieli historycznej sposobności odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa, jak i wcześnie umierające, nie ochrzczone dzieci, zostaną zbawieni dzięki dobroci i łaskawości Boga. Chrystus żył, cierpiał, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla części ludzkości. To On zbawia wszystkich mocą Bożego Ducha, który działa w całym świecie. |
Tu Hryniewicz jawnie propaguje herezję apokatastazy i powszechnego zbawienia bez konieczności przyjęcia wiary i łaski Bożej przez sakramenty. Kościół katolicki potępia takie nauki jako fałszywe i sprzeczne z Pismem Świętym oraz Tradycją (KKK 1037, 1051). Zbawienie jest darem dla tych, którzy wolą Boga i żyją zgodnie z Jego wolą; nikt nie jest zbawiony automatycznie tylko dlatego, że jest człowiekiem (Łk 13,3; Ap 20,15). Twierdzenie, że wszyscy zostaną zbawieni bez wyjątku, relatywizuje Bożą sprawiedliwość i neguje prawdę o wiecznym potępieniu, co jest jawnym odstępstwem od wiary katolickiej
Hryniewicz w swych wypowiedziach nie tylko nie broni wiary katolickiej, lecz aktywnie ją podważa, głosząc herezje, które Kościół wielokrotnie potępił jako fałszywe i niebezpieczne dla dusz
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jezus błogosławił dzieci, ale ich nie chrzcił - błogosławił, a nie potępiał i przeklinał. Nigdy nie mówił o ich skazaniu na potępienie czy wieczne (!) przekleństwo z powodu jakiegoś grzechu. Wręcz przeciwnie: “Kto przyjąłby jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Jeśli zaś ktoś zgorszyłby jednego z tych najmniejszych, którzy wierzą we Mnie, byłoby lepiej dla niego, aby zawieszono mu u szyi kamień młyński i wrzucono go w głębinę morską" (Mt 18,5-6). W słowach tych zakazuje wręcz myślenia o skazaniu dziecka na potępienie. |
Hryniewicz, wprowadzając fałszywy dychotomiczny obraz, próbuje odwrócić rzeczywistość i zminimalizować powagę grzechu pierworodnego i konieczność chrztu jako środka zbawienia ustanowionego przez Chrystusa. Jezus błogosławił dzieci, to prawda, ale błogosławieństwo to nie jest zamiennikiem sakramentu chrztu, który ustanowił jako konieczny do zbawienia (J 3,5; Mk 16,16). Nigdzie w Piśmie Świętym nie ma obietnicy, że dzieci pozostaną poza stanem łaski bez chrztu. Wręcz przeciwnie, Kościół od zawsze nauczał, że grzech pierworodny skaził całą ludzkość, a chrzest jest konieczny do jego odpuszczenia. Lekceważenie tej prawdy prowadzi do herezji. Wskazywanie jedynie na brak potępienia dzieci przez Jezusa jest wybiórczym i fałszywym argumentem, pomijającym całość objawienia i Tradycji.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo nie przejęło się do głębi tym ewangelicznym przesłaniem. Poszło raczej w kierunku teologicznej dyskwalifikacji dziecka i negatywnej oceny jego pełnego człowieczeństwa. Wspomniane słowa Jezusa przytaczano przede wszystkim po to, aby uzasadnić konieczność chrztu niemowląt i małych dzieci dla ich zbawienia. Nie dbano natomiast o to, aby konsekwentnie rozwijać przyjazne dziecku myślenie i troskę o jego właściwe wychowanie. Nie uczono szacunku dla dziecka i całego okresu dzieciństwa, tak bardzo ważnego dla późniejszego rozwoju. |
Ta manipulacja Hryniewicza jest godna potępienia. Nauka Kościoła o chrzcie niemowląt nie jest "dyskwalifikacją dziecka" ani zaprzeczeniem jego człowieczeństwa, lecz wyrazem pełnej troski o zbawienie tych najmniejszych, którzy sami nie mogą jeszcze wyrazić swojej wiary. To nie "mania chrzczenia", ale głęboka świadomość konsekwencji grzechu pierworodnego i konieczności udziału w życiu łaski Bożej od pierwszych chwil życia. Wychowanie i szacunek dla dziecka nigdy nie były sprzeczne z doktryną, a rozwijanie ich to zadanie duszpasterzy i rodziców, a nie zarzut wobec nauki Kościoła.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Na całości zagadnienia zaważyła nauka o grzechu pierworodnym, głęboko zakorzeniona w tradycji augustyńskiej. W świetle rozwijanej przez teologów doktryny o konieczności chrztu do zbawienia, dzieci nie ochrzczone zasługują na karę wiecznego potępienia. |
Hryniewicz wprowadza kłamliwy i niekatolicki obraz Kościoła, sugerując, że nauka o grzechu pierworodnym i konieczności chrztu oznacza automatyczne potępienie dzieci nieochrzczonych. Kościół naucza, że o losie tych dzieci można mieć nadzieję, że zostaną zbawione przez Boże miłosierdzie (Katechizm Kościoła Katolickiego 1261). Nigdy jednak nie można lekceważyć sakramentu chrztu, który jest bramą do życia wiecznego. Próba zrelatywizowania tego przez Hryniewicza jest jawnym sprzeciwem wobec doktryny katolickiej.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | w dziejach chrześcijaństwa szerzyła się istna “mania chrzczenia", widoczna również w wysiłkach misyjnych Kościoła, szczególnie w obliczu częstych faktów wczesnej śmierci dzieci. Co gorsza, szafowano takimi hasłami jak “chrzest albo śmierć", a w konsekwencji siłą zmuszano, zwłaszcza Żydów, do przyjęcia chrztu. |
Takie oskarżenia są absolutnie bezpodstawne i służą jedynie szkalowaniu Kościoła. Niezaprzeczalne jest, że w historii ludzkiej zdarzały się błędy i nadużycia, ale pomijać należy fundamentalne znaczenie łaski i miłości Bożej w sakramentach Kościoła. Kościół nigdy nie nauczał przymusu nawrócenia, lecz wolność wyboru Boga i zbawienia. Używanie takich argumentów przez Hryniewicza to tani chwyt mający podważyć autorytet Kościoła i wzbudzić nieuzasadnioną nieufność wobec jego nauki.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nietrudno zauważyć, że takie przekonania i postawy są sprzeczne z nauczaniem i postępowaniem Jezusa. Kształtują one w ludziach wierzących wypaczony obraz Boga. Nie sposób się dziwić, że wielu traciło wiarę w Jego dobroć i miłość. Jawił się On im jako bezlitosny wręcz Moloch. |
To bezczelne wypaczenie nauki Jezusa przez Hryniewicza. Jezus Chrystus jest Miłością i Miłosierdziem samym, a Jego nauka i działanie ukazują pełnię miłości Boga do człowieka, także w nauce o sprawiedliwości i karze. Pomijanie prawdy o piekle i wiecznym potępieniu jest herezją apokatastazy, którą Kościół zdecydowanie odrzuca. Obraz Boga jako „Molocha” to nieuczciwe i bluźniercze przekręcenie rzeczywistości, które szkodzi wierze i naraża dusze na niebezpieczeństwo błędu.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Perspektywę najbardziej właściwą daje jedynie nadzieja powszechnego zbawienia. To ona uczy, że zarówno ci, którzy nigdy nie mieli historycznej sposobności odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa, jak i wcześnie umierające, nie ochrzczone dzieci, zostaną zbawieni dzięki dobroci i łaskawości Boga. Chrystus żył, cierpiał, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla części ludzkości. To On zbawia wszystkich mocą Bożego Ducha, który działa w całym świecie. |
Hryniewicz głosi herezję apokatastazy, depcząc pod nogami naukę Kościoła o realnej możliwości potępienia wiecznego i konieczności osobistej odpowiedzi na Boże wezwanie. Nadzieja na powszechne zbawienie nie jest nauką katolicką, lecz herezją, którą Sobór Trydencki i papieże potępili. Bóg rzeczywiście zbawia wszystkich, którzy z Nim współpracują, ale nie jest zbawcą bezwarunkowym, nie łamie wolności człowieka, a wieczne potępienie jest konsekwencją trwałego odrzucenia łaski. To stanowisko jest podstawą katolickiej doktryny o piekle, nie zaś utopijna wizja bezpiecznego „pluszowego Boga”, który zrywa z prawdą objawioną i sprawiedliwością Bożą
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Rany Jezusa są ranami naszego świata i jego dramatycznych dziejów. (...) Nie sposób oddzielić wiary od momentów tragicznych niepewności, cierpienia i bólu. Wierzyć to być w drodze, doświadczać także czasu upadku, poczucia winy, słabości, zmęczenia, kryzysu i milczenia Boga. |
To stwierdzenie Hryniewicza jest na pierwszy rzut oka zrozumiałe jako opis egzystencjalnych doświadczeń człowieka wierzącego, jednak zawiera poważne niebezpieczeństwa teologiczne, które trzeba bezlitośnie obnażyć. Po pierwsze, choć prawdą jest, że życie wierzącego nie jest wolne od cierpienia i prób, to twierdzenie, że wiara polega na doświadczeniu „milczenia Boga” i „kryzysu” może prowadzić do zgubnej dychotomii między Bogiem a Jego łaską. Kościół katolicki naucza jasno, że Bóg jest niezmienny, wszechmocny i miłosierny, a Jego obecność i działanie są nieustanne, nawet jeśli człowiek tego nie dostrzega. Prawdziwa wiara to zaufanie do Boga w każdym momencie, także w cierpieniu, a nie zawieszenie lub oczekiwanie na milczenie. To nie Bóg milczy, lecz człowiek często nie rozumie Jego działania. Mówi o tym św. Jan Paweł II w encyklice „Fides et Ratio” oraz papież Benedykt XVI w „Spe Salvi”. U podstaw katolickiej wiary jest przekonanie o Bożej obecności i zbawczym działaniu w historii, nawet gdy cierpienie jest niewytłumaczalne. Hryniewicz zdaje się nieświadomie podważać tę prawdę, co prowadzi do podważenia zaufania do Boga jako stałego punktu odniesienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wielu ludzi naszego czasu doświadcza w swoim życiu nieobecności i ukrywania się Boga. W jakiejś mierze i pewnych momentach jest to chyba doświadczenie wszystkich wierzących. Powierzchowna i płytka religijność nie jest w stanie kształtować rzeczywistej głębi doświadczenia Boga. Jego ukrywanie się wymaga z naszej, ludzkiej strony pokory i szacunku dla tajemnicy. Tak wiele tragedii i dramatów w świecie zdaje się świadczyć o milczeniu Boga, łącznie z ziemskim losem Jezusa z Nazaretu. Tak wiele grzechów w samym Kościele staje się dla niewierzących poważnym argumentem przeciwko wierze. |
Tutaj Hryniewicz prezentuje błędną i niebezpieczną koncepcję Boga, którą można nazwać „Bogiem ukrywającym się” do tego stopnia, że wiara staje się ciągłym poszukiwaniem i niepewnością. Kościół katolicki naucza natomiast, że Bóg jest obecny zawsze, nawet jeśli jest to trudne do percepcji przez człowieka z powodu grzechu, który zaciemnia duchowe widzenie. Nie jest prawdą, że „tak wiele tragedii zdaje się świadczyć o milczeniu Boga” — to jest interpretacja subiektywna i tendencyjna, która może wzmacniać wątpliwości, zamiast umacniać wiarę. Kościół uczy, że Bóg jest źródłem wszelkiego dobra, a zło i cierpienie wynikają z wolnej woli człowieka i konsekwencji grzechu pierworodnego (Katechizm Kościoła Katolickiego, 310-311). Nie można usprawiedliwiać milczenia Boga jako jakiegoś stałego stanu, bo to podważa Jego naturę jako Ojca, który troszczy się o swoje dzieci i nie opuszcza ich (Ps 23,4; Mt 28,20). Z kolei odpowiedzialność za grzechy Kościoła, choć realna i poważna, nie jest powodem, dla którego Bóg „milczy”, lecz raczej wezwaniem do pokuty i nawrócenia. Przedstawianie tego jako argumentu przeciw wierze jest błądzeniem, które prowadzi do dezorientacji duchowej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Są oczywiście wśród wierzących, zwłaszcza młodych chrześcijan, liczni „paschalni entuzjaści”, którym wszystko może wydawać się łatwe i jasne. Przejawia się to zwłaszcza podczas dużych zgromadzeń. Jednakże ta bezkrytyczna łatwość i nieskomplikowana lekkość wiary niemal w rytmie „Alleluja” może okazać się zwodnicza i na dłuższą metę szkodliwa. Bolesnych konsekwencji takiej postawy doświadcza się często później w trudnych okolicznościach życia. Nie jest rzeczą łatwą usłyszeć spokojny i cichy głos Boga we własnym wnętrzu pośród głośnych i radosnych okrzyków. Obce wydaje się wtedy pojęcie wiary zranionej. |
Wypowiedź ta próbuje zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo powierzchownej wiary, co samo w sobie nie jest błędem. Jednak Hryniewicz wprowadza wątek „wiary zranionej”, która sugeruje, że wiara powinna być doświadczeniem bólu i kryzysu, jakby to było coś koniecznego, a nawet pożądanego. To sprzeczne z katolickim rozumieniem wiary jako daru Ducha Świętego, który umacnia i prowadzi do pokoju serca (Rz 14,17). Wiara nie jest przede wszystkim „trudnym doświadczeniem”, ale drogą do Boga, która może mieć momenty próby, ale nie powinna być zdominowana przez niepewność i zwątpienie. Kościół zachęca do radosnej i pełnej ufności wiary, jak naucza to np. św. Tomasz z Akwinu czy św. Augustyn. Pomysł, że wiara powinna być „zraniona”, aby była prawdziwa, jest niedopuszczalny i może prowadzić do duchowego pesymizmu i rozczarowania, co jest dalekie od apostolskiego nauczania
Hryniewicz w tych fragmentach wprowadza niebezpieczne relatywizacje doświadczenia wiary, które mogą zniszczyć fundamentalne zaufanie do Boga, a przez to zniekształcić katolicką naukę o Bożej obecności i miłości. Jego koncepcja „milczącego Boga” i „wiary zranionej” balansuje na granicy herezji, bo de facto kwestionuje Bożą wszechmoc i dobroć oraz stałość Jego objawienia. Kościół katolicki zaś naucza o Bogu, który jest blisko swojego ludu, niezależnie od doświadczeń ludzkich, i zachęca do ufnej, świadomej i radosnej wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie mam nic przeciwko temu, aby te dwa nurty istniały w chrześcijaństwie. Pytam jedynie, dlaczego infernaliści tak zaciekle zwalczają nurt, który nazywam „nadziejnym”. Dlaczego tyle potępień? Choćby to z dekretu dla Jakobitów z 1442 r. unijnego Soboru Florenckiego (dekret podkreśla, że nikt z ludzi istniejących poza Kościołem katolickim nie może stać się uczestnikiem życia wiecznego – wyliczeni są poganie, Żydzi, heretycy i schizmatycy). Ilu ludzi wycierpiało z tego powodu w ciągu stuleci! No bo pedagogia strachu w wydaniu oficjalnej doktryny jest tylko na krótką metę skutecznym środkiem troski o tzw. ortodoksję, a ta jakże często przeradza się w destrukcyjne doktrynerstwo. Niszczy wiarę ludzi. I wpycha ich w niewiarę, agnostycyzm lub ateizm. Pedagogia nadziei jest trudniejsza. Wymaga bardziej dojrzałej wiary, do której trzeba wierzących wychowywać. Spojrzenie wstecz w historię chrześcijaństwa pokazuje, że pedagogia strachu przynosiła na długą metę straszliwe straty. |
Hryniewicz w tym fragmencie prezentuje fundamentalny błąd i herezję, którą można określić jako rezygnację z prawdy o wiecznym piekle i sprawiedliwym potępieniu grzeszników. Postulat, by Kościół zrezygnował z nauki o piekle i potępieniu na rzecz „pedagogii nadziei”, jest nie do przyjęcia i sprzeczny z nieomylnością Magisterium Kościoła. Dekret Soboru Florenckiego jest niepodważalnym wyrazem katolickiej doktryny o konieczności zbawienia w Kościele (extra Ecclesiam nulla salus) oraz o realnym potępieniu tych, którzy odrzucają prawdę objawioną. Nie można lekceważyć tego nauczania, tłumacząc je jako „pedagogię strachu”, ponieważ prawda o piekle i sądzie Bożym jest częścią integralnego nauczania Jezusa Chrystusa (por. Mt 25,46; Mk 9,43-48; Ap 20,10-15)
Hryniewicz bagatelizuje bolesną, lecz prawdziwą naukę o konsekwencjach grzechu, co prowadzi do zgubnego relatywizmu i fałszywej nadziei. Kościół nie ma prawa dostosowywać prawdy o zbawieniu i potępieniu do „wymagań” ludzi czy współczesnej mentalności. To ludzie mają się dostosować do Bożej prawdy, a nie prawda do ludzi, jak uczył papież Benedykt XVI i św. Jan Paweł II. „Pedagogia strachu” nie jest tu żadnym wymysłem Kościoła, lecz realistycznym ostrzeżeniem o skutkach odrzucenia Boga
Trzeba też przypomnieć, że Kościół zawsze nauczał, iż nie wszyscy ludzie potępieni, a Bóg, który jest miłosierny, pragnie zbawienia wszystkich (1 Tm 2,4), jednakże uszanowanie wolnej woli człowieka i sprawiedliwości Bożej oznacza, że nie można lekceważyć konsekwencji świadomego odrzucenia prawdy. Odrzucenie nauki o wiecznym piekle to herezja, sprzeczna z wielowiekowym Magisterium i Pismem Świętym
Hryniewicz swoją krytyką i nawoływaniem do rezygnacji z „pedagogii strachu” na rzecz „pedagogii nadziei” de facto wprowadza fałszywą naukę, która może prowadzić wiernych na manowce herezji i zwątpienia, tym samym czyniąc im poważną szkodę duchową. W Kościele nie ma dwóch równoprawnych „nurtów” – jest jedna prawda objawiona i jej wierne przekazywanie, niezależnie od tego, czy jest to dla współczesnego świata wygodne, czy nie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg dał się wykluczyć ze świata. Pozwolił zawiesić się na krzyżu. Jawił się oczom ludzi jako słaby i pozbawiony mocy działania. Może to jest właśnie jedyny sposób, w jaki Bóg jest z nami w ciągu wieków? Wydarzenie śmierci Jezusa pokazało z całą oczywistością, że mamy do czynienia z Bogiem, który potrafi się wycofać i pomniejszyć. Nie jest to Bóg natrętny, który ludziom przeszkadza i konkuruje z nimi w dziejach świata. Nie rozkazuje, lecz zaprasza do wzajemności. Aby pozostawić człowiekowi przestrzeń wolności, ogranicza swoją wszechmoc. Bóg w Chrystusie "umniejszył samego siebie przyjąwszy postać sługi" (Flp 2, 7). Jest to niezwykła intuicja mówiąca o Bogu nie językiem doskonałości i pełni, ale przy pomocy kategorii rezygnacji, pozbawienia się i ogołocenia. Boska pełnia nie wyklucza zdolności do umniejszenia. |
Hryniewicz w tym fragmencie wprowadza niebezpieczne myślenie, które może łatwo zdegenerować się w fałszywe rozumienie Bożej natury i atrybutów. Stwierdzenie, że Bóg "potrafi się wycofać" i "ogranicza swoją wszechmoc" jest sprzeczne z dogmatyczną prawdą o niezmienności i wszechmocy Boga (por. KKK 268, 270). Bóg nie jest ograniczony, ani nie rezygnuje z własnej mocy – Jego wszechmoc jest absolutna i wieczna. Co więcej, dogmat o kenozie (wylaniu samego siebie) w Chrystusie nie oznacza, że Bóg jako taki traci swoją moc czy istotę, lecz że w wcieleniu Słowo Boże dobrowolnie przyjęło ludzką naturę i poddało się ograniczeniom ludzkiego bytu, nie utracając przy tym swojej boskości (Sobór Chalcedoński, 451 rok)
Pomysł, że Bóg jest "wycofany" lub "pozbawiony mocy" w historii świata, prowadzi do deizmu, a nawet do pojęcia „pluszowego Boga”, który nie działa aktywnie w świecie, co jest sprzeczne z całym Objawieniem i nauką Kościoła o Bożej opatrzności (por. Rz 8,28; KKK 302-308). Bóg jest Panem historii i nieustannie działa w świecie, nie rezygnując z kontroli nad dziejami
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie wierzący łączą zazwyczaj pojęcie Boga z ideą pełni i doskonałości. Pełnia wyklucza wszelki brak, zaś idea umniejszenia i ogołocenia (gr. kénosis) wyraża pewien stan dobrowolnie wybrany. Chrystus uniżył samego siebie, pozbawił się należnej Mu chwały i mocy, aby znaleźć się blisko ludzi, w pobliżu nicości i poczucia opuszczenia. Trzeba w tym dostrzec niezwykłą głębię Boskiego zamysłu. Pełnia implikuje bogactwo, obfitość i moc. Ogołocenie i pustka wyrażają wolę wyjścia naprzeciw, upodobnienia, czyli tajemnicę miłości. Bóg przekracza sam siebie w stronę ludzkości ruchem odwrotnym. Staje się Bogiem pokornym, niejako usuwającym się w cień. To nie jest Bóg w całej swojej pełni i mocy, który przytłaczałby i porywał człowieka swoją wielkością. Jest to Bóg zdolny do wycofania się i umniejszenia samego siebie. W ten sposób może oczekiwać dobrowolnej odpowiedzi swojego stworzenia. |
Tutaj Hryniewicz podaje kłamliwe rozumienie kenozy, które jest używane do twierdzenia, że Bóg „nie jest w pełni Bogiem” w czasie swojej obecności w świecie. Kenoza w nauce Kościoła oznacza, że Słowo Boże przyjęło ludzką naturę i poddało się jej ograniczeniom, nie tracąc nic ze swej boskiej istoty i mocy (Sobór Chalcedoński; KKK 464). Boska natura Chrystusa pozostaje pełna i niezmienna, podczas gdy ludzka natura podlega ograniczeniom czasu, przestrzeni i cierpienia. To, że Bóg w Chrystusie uniżył się, nie oznacza, że zrezygnował z boskości ani że „wycofał się” z działania czy mocy
Interpretowanie kenozy jako „usuwania się w cień” czy „wycofania się” jest fałszywe i prowadzi do błądzenia, które oddziela Bożą wszechmoc od Jego działania na świecie, co jest sprzeczne z Objawieniem i tradycją Kościoła. Bóg nie oczekuje od człowieka „dobrowolnej odpowiedzi” na zasadzie nieobecności czy słabości, ale wezwał do nawrócenia i życia w pełnej komunii z Nim (Mt 28,19-20)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie jest to Bóg "apatyczny", lecz biorący dyskretnie udział w dziejach świata i cierpieniach ludzi. Zbrodnie i cierpienia ludzkości sięgają w same Jego głębie. Ojciec Jezusa Chrystusa nie jest zimnym i obojętnym bóstwem, lecz miłującą Osobą zdolną do najgłębszych relacji. |
Hryniewicz próbuje tutaj złagodzić swoją tezę o „wycofującym się” Bogu, jednak dalej utrzymuje błędne pojęcie Boga jako „dyskretnego uczestnika” cierpień, co jest sprzeczne z pełnym, aktywnym i suwerennym działaniem Boga w historii (por. Iz 45,7; Ps 139,7-12). Bóg nie jest biernym obserwatorem, lecz Wszechmogącym, który dopuszcza zło z powodu wolności stworzenia, ale sam jest źródłem wszelkiego dobra i sprawiedliwości (Rz 8,28; Hbr 1,3). Mówienie, że Bóg „się wycofuje”, lub jest tylko „dyskretnym” uczestnikiem cierpienia, prowadzi do fałszywego teizmu lub nawet panteizmu, który zaciera różnicę między Stwórcą a stworzeniem
Wszystkie te poglądy są sprzeczne z nauką Kościoła i prowadzą do relatywizacji i osłabienia prawdy o Bogu jako wszechmocnym, niezmiennym, a zarazem kochającym Stwórcy, który w pełni działa w historii i nie ustaje w dążeniu do zbawienia ludzi. Hryniewicz reprezentuje tu myślenie heretyckie, które podważa podstawowe atrybuty Boga i prawdziwe rozumienie wcielenia Chrystusa oraz Jego zbawczej misji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Na swojej historycznej drodze Piękno to przeszło przez dramat umniejszenia, milczenia, bezsilności i upokorzenia. Chrystus, uosobione piękno Boga, ocala świat zstępując do infernum ludzkiej winy i beznadziejności. Jest to jednak Piękno, które odniesie ostateczny triumf. Prawdziwe piękno, nieodłączne od autentycznej miłości i siły oddania. Odwaga Boga zdumiewa! Miłość, światłość, mądrość i moc Zbawiciela potrafią wyzwalać w sercach ludzi odpowiedź wiary, zaufania i nadziei. To On jest zbawiającym świat pięknem Boga |
Wacław Hryniewicz, choć porusza ważne tematy o Bożym Pięknie i ostatecznym triumfie Chrystusa, jednak ucieka się do pewnej niejasności i dwuznaczności. Mówienie, że Piękno Boże przeszło przez "umniejszenie", "milczenie" czy "bezsilność" może sugerować niebezpieczne zniekształcenie prawdy o wszechmocnym i niezmiennym Bogu. Chrystus rzeczywiście zstąpił do piekieł (infernum) – co Kościół potwierdza (Symbol Apostolski, KKK 633) – ale Jego zstąpienie nie oznaczało utraty mocy czy piękna Bożego. Wręcz przeciwnie, zstąpienie Chrystusa było aktem zwycięstwa nad śmiercią i szatanem, a nie świadectwem "bezsilności". Podkreślanie dramatyzmu „bezsilności” Boga może prowadzić do fałszywej teologii, która osłabia wiarę w realną Bożą moc i sprawczość
Autentyczna miłość, moc i mądrość Boga nie są czymś odłączonym od Jego działania, lecz stanowią Jego istotę, przez którą dokonało się i dokonuje zbawienie świata (J 1,14; Kol 1,19-20). Kościół zawsze uczy, że Bóg jest wszechmocny, a Jego miłość jest także siłą, która pokonuje grzech i śmierć. Hryniewicz tutaj jest bliski prawdy, ale jego język może wprowadzać w błąd, jeśli interpretowany jako ograniczenie Bożej wszechmocy
Używanie pojęć takich jak „umniejszenie” czy „bezsilność” Boga bez jasnego i precyzyjnego odróżnienia ludzkiej natury Chrystusa od Jego boskiej istoty może rodzić błędne wnioski i jest bardzo ryzykowne teologicznie. Trzeba pilnować, by nie rozmywać nauki o pełni i niezmienności Bożej natury, która jest fundamentem wiary katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kto ma nadzieję nie musi już teraz wiedzieć wszystkiego. Wystarczy, kiedy nadzieja budzi w nim przeświadczenie, że w rękach Boga jest dobra przyszłość człowieka. |
Wacław Hryniewicz zdaje się tutaj umniejszać znaczenie prawdy i rozumu w życiu chrześcijanina, co prowadzi do niebezpiecznego relatywizmu. Nadzieja jest cnotą teologiczną, która opiera się na wierze i prawdzie objawionej przez Boga, nie na nieokreślonym, subiektywnym "przeświadczeniu". Kościół naucza, że nadzieja jest cnotą „ustanawiającą ufność w obietnicę zbawienia” (Katechizm Kościoła Katolickiego 1817), a ta obietnica jest oparta na pewnych i niezmiennych prawdach objawionych, a nie na niepewnych przekonaniach czy sentymentach
Sugestia, że „nie trzeba wiedzieć wszystkiego”, może być nadużyta na rzecz ignorowania czy odrzucania trudnych prawd wiary, co jest sprzeczne z duchowym obowiązkiem wiernych, by dążyć do poznania prawdy (J 8,32). Nadzieja bez wiedzy i pełnego zaufania do Bożej objawionej prawdy łatwo przeradza się w sentymentalizm lub fałszywy optymizm, który nie jest fundamentem wiary katolickiej
Ponadto, Kościół jasno naucza o istnieniu prawdy obiektywnej, którą trzeba poznawać i przyjmować, aby nadzieja była prawdziwa i mocna (1 Tm 4,16). Bóg nie jest jedynie dobrym życzeniem na przyszłość, ale jest rzeczywistością, która wymaga przyjęcia całej prawdy objawionej, nawet jeśli jest ona trudna czy wymaga walki
W skrócie, nadzieja chrześcijańska jest nierozerwalnie związana z wiarą w prawdę Bożą i nie może być redukowana do wygodnego, niepełnego „przeświadczenia” o przyszłości
| Wacław Hryniewicz napisał: | | On jest Sędzią rozumiejącym i miłującym ludzi. Nie przychodzi, aby porażać strachem, lecz aby szukać zagubionych, przemieniać, ocalać i zbawiać. |
Wacław Hryniewicz wypowiada się tutaj w tonie niepełnej i nieostrej teologii sądu Bożego, którą należy stanowczo odrzucić jako sprzeczną z katolicką doktryną. Kościół naucza, że Jezus Chrystus jest Sędzią sprawiedliwym i miłosiernym, lecz Jego sąd jest zarówno miłością, jak i prawdą (KKK 1038). Sąd Boży nie jest wyłącznie łagodnym szukaniem i zbawianiem bez konsekwencji, ale ostatecznym rozliczeniem, które może przynieść potępienie wieczne dla tych, którzy dobrowolnie odrzucili łaskę i zbawienie (Mt 25,31-46)
Zaprzeczanie prawdzie o wiecznym potępieniu i minimalizowanie wymiaru sprawiedliwości Bożej na rzecz wyłącznie „miłości” i „zrozumienia” jest herezją, ponieważ fałszuje pełnię prawdy objawionej przez Pismo Święte i Tradycję. Jezus mówił jasno o piekle jako o rzeczywistości wiecznej (Mt 25,46), a Kościół powtarza tę naukę w Katechizmie (KKK 1035-1037). Miłość Boga nie znosi sprawiedliwości ani odpowiedzialności człowieka za grzechy
Pasterz, który głosi tylko „miłość” bez „sądu”, prowadzi wiernych na manowce, obiecując zbawienie bez pokuty i nawrócenia. To nie jest pełna Ewangelia, lecz fałszywa nadzieja, która może doprowadzić dusze do zguby. Jezus nie przyszedł wyłącznie „szukać i zbawiać” w sposób bezwarunkowy, lecz wzywa do nawrócenia, do przyjęcia Jego nauki i życia w prawdzie, a brak tego oznacza utratę zbawienia
W skrócie, nauka Hryniewicza jest zmanipulowanym i niekompletnym obrazem Bożego sądu, który ignoruje wieczną rzeczywistość piekła i pełny wymiar sprawiedliwości Bożej, co jest sprzeczne z nauką Kościoła
| Marek Rosłoń SJ napisał: | | Z Biblii ukazuje się raczej obraz Boga, którego pragnieniem jest być w bliskości ze swym stworzeniem, by nie być Bogiem samotnym. I On zaprasza nas do tej bliskości. I to, co się rozegra między tym zaproszeniem, a wolnością człowieka to jest jakiś etyczny dramat wiary. I myślę - choć jest to moje osobiste przekonanie - że i Bóg i człowiek stoją przed jakąś niepewnością. Człowiek myśli: jest, a może nie jest; a Bóg myśli: przyjmie, czy odepchnie. |
Marek Rosłoń SJ tutaj przedstawia obraz Boga całkowicie sprzeczny z nauką Kościoła Katolickiego i Biblią, de facto wchodząc na grunt herezji redukującej Boga do istoty podległej ludzkiej niepewności i emocjom. Bóg Wszechmocny, wieczny, nieskończenie mądry i niezmienny nie jest istotą podległą „niepewności” ani „wahania się”, jak sugeruje Hryniewicz. Taka antropomorfizacja Boga sprowadza Go do poziomu stworzenia, co jest herezją (KKK 211)
Bóg w swojej istocie jest absolutnie pewny, nieskończenie mądry i doskonały, a Jego plan zbawienia jest nieomylny i wieczny (Iz 46,9-10; Ps 33,11). To, co On „myśli”, nie jest niepewnością, lecz doskonałym, wiecznym zamysłem, który obejmuje wolność człowieka, lecz nie jest przez nią determinowany w sposób przypadkowy
Przedstawienie relacji Boga i człowieka jako „etycznego dramatu” w sensie niepewności Bożej jest fałszywe i godzi w istotę Bożej wszechwiedzy i wszechmocy. Prawda o Bogu jest taka, że to człowiek jest podmiotem wyboru — może przyjąć lub odrzucić Boga, ale Bóg sam w sobie nigdy nie jest w stanie niepewności czy braku pełnej kontroli nad historią zbawienia
To nie Bóg „stoi przed niepewnością”, lecz człowiek, którego wolność jest testowana w tym świecie. Bóg zna każdą duszę i jej decyzje odwiecznie, co jest fundamentem pewności Jego sądu i łaski (Ps 139,1-6). Tak więc Hryniewicz, sugerując „niepewność” Boga, zaprzecza Jego naturze jako Nieomylnego, Wszechwiedzącego Stwórcy i Odkupiciela
Jest to wywód nie do pogodzenia z katechizmem i Pismem Świętym, a tym samym z katolicką ortodoksją
Ten fragment jest pełen bardzo poważnych błędów teologicznych, które należy bezwzględnie obalić, gdyż wypaczają podstawy wiary katolickiej i prawdy o Bogu, Sądzie Ostatecznym i sprawiedliwości Bożej
Po pierwsze, stwierdzenie, że „istotą religii nie jest osądzanie” i że „Bóg nie przychodzi, by osądzić, ale by zbawić” jest półprawdą, która w praktyce wypacza prawdę o Bożym Sądzie. Katolicka nauka jednoznacznie naucza, że Sąd Ostateczny jest integralną i konieczną częścią zbawienia i życia wiecznego. Bez sądu nie byłoby sprawiedliwości, a prawda o Bogu jako Sędzim jest nieodłączna od Jego miłości (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1038-1041). Św. Paweł nie neguje sądu, przeciwnie – przypomina, że Chrystus jest Sędzią (Rz 14,10; 2 Kor 5,10). Fakt, że Chrystus wstawia się za nami, nie znosi odpowiedzialności i sądu. To Bóg miłosierny i sprawiedliwy zarazem, który nie lekceważy ani grzechu, ani wolności człowieka
Po drugie, przedstawienie „sprawiedliwości” jako jedynie „ładnego słowa dla tych, którzy pragną zemsty” jest bluźnierczym uproszczeniem. Sprawiedliwość w ujęciu biblijnym i katolickim to porządek, prawda i należyte zadośćuczynienie – bez nich nie ma pokoju ani miłości prawdziwej. Bóg jest sprawiedliwy, a Jego sprawiedliwość jest święta i nienaruszalna (Ps 89,14; Iz 30,18). Nie jest to żadna ludzka zemsta, lecz doskonały i prawdziwy porządek moralny
Po trzecie, gloryfikowanie bezwarunkowego wybaczenia bez nawrócenia i pokuty prowadzi do herezji fałszywej „miłości”, która umniejsza powagę grzechu i konieczność podjęcia odpowiedzialności za swoje czyny. Prawdziwa miłość Boga objawia się nie tylko w przebaczeniu, ale także w wezwaniu do nawrócenia i przemiany (Mk 1,15; Dz 17,30-31). Miłosierdzie nigdy nie oddziela się od sprawiedliwości (Rz 2,5-11)
Po czwarte, sugestia, że Bóg „przekona każdego” miłością i że wszyscy ostatecznie będą zbawieni, to apokatastyczna herezja. Kościół katolicki jednoznacznie odrzuca naukę o ostatecznym zbawieniu wszystkich ludzi bez względu na wolny wybór i odpowiedzialność moralną (KKK 1037, Sobór Trydencki). Piekło i wieczna separacja od Boga istnieją realnie jako konsekwencja dobrowolnego odrzucenia Bożej łaski
Wreszcie, zestawienie refleksji Alberta Camusa z nauką katolicką w takim duchu prowadzi do rozmywania prawdy o grzechu, sądzie i zbawieniu. Camus to filozof egzystencjalny i ateista, którego „upadek” nie jest teologicznym autorytetem. Przedstawianie jego myśli jako odpowiedzi na Ewangelię jest błędem metodologicznym i doktrynalnym
Tekst ten miesza prawdę o miłości i miłosierdziu Boga z fałszywą herezją relatywizującą Bożą sprawiedliwość i sąd, co jest niedopuszczalne i sprzeczne z katolicką doktryną
| Marek Rosłoń SJ napisał: | | Z Biblii ukazuje się raczej obraz Boga, którego pragnieniem jest być w bliskości ze swym stworzeniem, by nie być Bogiem samotnym. I On zaprasza nas do tej bliskości. I to, co się rozegra między tym zaproszeniem, a wolnością człowieka to jest jakiś etyczny dramat wiary. I myślę - choć jest to moje osobiste przekonanie - że i Bóg i człowiek stoją przed jakąś niepewnością. Człowiek myśli: jest, a może nie jest; a Bóg myśli: przyjmie, czy odepchnie. |
To jest herezja. Bóg nie jest bytem niepewnym, nie stojącym wobec człowieka w drżącej niepewności, czy ten Go przyjmie. Bóg jest wszechwiedzący, wszechmocny i niezmienny (Mdr 1,13; Jak 1,17). Jego miłość nie podlega wahaniom, nie jest w żaden sposób zależna od kaprysów ludzkich. Wolność człowieka jest prawdziwa, ale Bóg nie „myśli” w ludzkim sensie, ani nie przeżywa wewnętrznej niepewności. Jego wola jest niezmienna i nieomylna (Ps 115,3; Iz 46,10). To, co Rosłoń tu przedstawia, jest antropomorfizacją Boga i zaprzeczeniem Jego boskiej doskonałości i wszechwiedzy
| Tomasz Terlikowski napisał: | | "Upadek" Alberta Camus może być czytany z Listem do Rzymian. Oba te teksty przypominają - przynajmniej mi - że wbrew temu, co się nam czasem wydaje, to nie sąd, osądzanie jest istotą religii, że istotą religijności nie jest wiara w to, że ktoś nas osądzi, bo akurat doświadczenie osądzania przez innych mamy wszystkich. I są to sądy często ostateczne, nie znoszące usprawiedliwienia, nie dopuszczające łaski. |
Terlikowski wprowadza tu fałszywe rozumienie religii i chrześcijaństwa. Istotą religii, a zwłaszcza wiary chrześcijańskiej, jest prawda o Bogu, który jest sprawiedliwym Sędzią świata (Rz 14,10; 2 Kor 5,10). Sąd Boży jest fundamentem nadziei i sprawiedliwości, a nie czymś do odrzucenia. Kościół jednoznacznie naucza, że wszyscy ludzie będą sądzeni, a sąd ten nie jest ludzkim wyrokiem, ale Bożą sprawiedliwością i miłością (Katechizm Kościoła Katolickiego 1038-1041). Próba relegowania sądu na rzecz subiektywnego doświadczenia ludzkich osądów jest niebezpiecznym relatywizmem i redukcją objawionej prawdy Bożej do poziomu ludzkich emocji i sądów
| Tomasz Terlikowski napisał: | | "...religie mylą się od chwili, gdy zaczynają moralizować i zasypywać przykazaniami. Nie potrzeba Boga, żeby wymyślić winę czy karać. Wystarczą do tego bliźni, wspomagani przez nas. Mówił pan o Sądzie Ostatecznym. Z całym szacunkiem, ale pozwoli pan, że się rozesmieję. Czekam nań że spokojem: poznałem to, co najgorsze, ludzkie wyroki. Dla nich nie ma okoliczności łagodzących, nawet dobra wola jest poczytywana za zbrodnię" - mówi tu Camus sędzia-pokutnik. I to są, przynajmniej dla mnie, najbardziej wstrząsające słowa tej książki. |
Tutaj Terlikowski przyjmuje postawę antykatolicką, wręcz herezję, sugerując, że moralność oparta na przykazaniach jest zbędna i że Sąd Ostateczny jest czymś śmiesznym czy nieistotnym. Kościół katolicki naucza, że Dekalog i przykazania Boże są podstawą moralności, a ich zanegowanie to powrót do grzechu i anarchii moralnej (KKK 2052-2082). Sąd Boży nie jest ludzkim wyrokiem pozbawionym łaski, ale pełnym sprawiedliwości i miłosierdzia aktem Boga (Ps 96,13; Mt 25,31-46). Lekceważenie Sądu Ostatecznego podważa fundament zbawienia i prowadzi do herezji
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Odpowiedzią na niej, realną nadzieją w świecie, który - co by nie mówić - bywa dokładnie taki jak ten opisany w "Upadku" są inne słowa, słowa św. Pawła z Listu do Rzymian. "Kto będzie oskarżał wybranych Boga? Bóg jest Tym, który usprawiedliwia. Kto potępi? Chrystus jest Tym, który umarł, więcej, zmartwychwstał, jest po prawicy Boga i wstawia się za nami." (Rz 8, 33-34) - przypomina Paweł. |
Niewątpliwie święty Paweł podkreśla rolę Chrystusa jako Wstawiennika, ale Hryniewicz pomija kluczowy kontekst: usprawiedliwienie wymaga wiary, pokuty i uświęcenia (Rz 6,1-4; 1 Kor 6,9-11). Nie można z tego cytatu wyciągnąć wniosku o pełnym automatycznym zbawieniu wszystkich, niezależnie od stanu ducha i życia moralnego. Kościół naucza, że nikt nie może być pewny zbawienia bez życia w łasce uświęcającej (KKK 2090-2093). Wstawiennictwo Chrystusa nie likwiduje odpowiedzialności człowieka
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Istotą chrześcijaństwa nie jest osądzanie, nie jest skazywanie, ale przebaczenie, przygarnięcie, Krzyż. Bóg jest radykalnie inny od nas. On nie przychodzi, by osądzić, ale by zbawić. I to jest cała nowość Ewangelii. |
Terlikowski tu zupełnie ignoruje naukę Kościoła. Chrystus przyszedł zbawić, ale również sądzić (J 5,22-29). Sąd Boży i sprawiedliwość nie są sprzeczne z przebaczeniem, ale są jego nieodłącznym tłem (Rz 2,5-11). Próba przedstawienia chrześcijaństwa wyłącznie jako „miłosierdzia bez sądu” jest herezją pelagiańską czy też semi-pelagiańską, która lekceważy ciężar grzechu i konsekwencje moralne. Krzyż jest zapowiedzią sądu i zwycięstwa nad grzechem, ale nie likwiduje wymogu sprawiedliwości
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Czas gdy Bóg staje się człowiekiem, a dokładniej, gdy objawia to światu, to dobry moment, by samemu stać się bardziej człowiekiem. |
Ta myśl jest abstrakcyjna i niepoparta Pismem Świętym ani Magisterium. Bóg, stając się człowiekiem w osobie Jezusa Chrystusa, objawił swoją Boskość i dokonał dzieła zbawienia. Człowieczeństwo nie jest projektem do własnej realizacji przez człowieka bez Boga, lecz wymaga łaski i uświęcenia (J 15,5; Flp 2,5-8). Terlikowski tu nie rozumie relacji między naturą ludzką a Boską i myli ją z filozoficznym humanizmem
| Grzegorz Kramer napisał: | | Za dużo w tym świecie Ciemności, by na końcu Miłość nie zwyciężyła. Tak, na końcu Bóg powie ostatnie słowo, będzie nim: Miłość. A na samym końcu Bóg przekona tych, którzy dziś mówią, że trzeba spełnić warunki. Przekona każdego. Przekona Miłością jakiej na tym świecie nie widzieliśmy. |
To jest jawna herezja apokatastyczna. Kościół naucza, że nie wszyscy zostaną zbawieni (KKK 1037). Nie istnieje gwarancja, że wszyscy zostaną „przekonani” i zbawieni, jeśli dobrowolnie odrzucą łaskę Bożą. Piekło jest rzeczywistością wieczną i jest wynikiem odrzucenia Boga (Mt 25,41; Ap 20,10-15). „Przekonanie każdego” i powszechne zbawienie jest błędną nauką, potępioną wielokrotnie przez Kościół (Sobór Trydencki, Pius IX, papieże XX wieku)
| Ks Grzegorz Kramer napisał: | | "Sprawiedliwość" to tylko ładne słowo dla tych, którzy pragną zemsty. Prawdziwa sprawiedliwość to wybaczenie. |
Fałsz i herezja. Sprawiedliwość Boża to nie jest zemsta, lecz prawda, porządek moralny i świętość (Ps 89,14). Wybaczenie jest konieczne i ważne, ale nie likwiduje sprawiedliwości (Rz 3,25-26). Próba sprowadzenia sprawiedliwości do „łagodnej litości” pozbawia ją treści i podważa Bożą świętość. Bóg jest doskonałą sprawiedliwością i miłością jednocześnie
Powyższe cytaty, choć pozornie pięknie brzmiące na poziomie emocjonalnym i filozoficznym, są pełne poważnych błędów teologicznych, relatywizujących kluczowe prawdy wiary katolickiej o Bogu, sądzie, grzechu i zbawieniu. Warto sięgnąć do Katechizmu Kościoła Katolickiego i Ojców Kościoła, by bronić prawdy bez kompromisów
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
W dzisiejszej Ewangelii (J 10,27-30) jest napisane, że owce słuchają Jego głosu. Jednak by słuchać Jego głosu, trzeba najpierw posłuchać swojego. Trzeba się wsłuchać w swoje serce, w swoje tęsknoty i historie. To ważne, by później nie oszukiwać samego siebie, mówiąc o tym, co z nas pochodzi jako o głosie Boga.
|
Nie, to jest herezja. Pismo Święte nie nakazuje słuchać „swojego serca” jako drogi do poznania Boga. Wręcz przeciwnie, Jeremiasz 17,9 ostrzega: „Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i zepsute – któż je pozna?” Człowiek z natury ma zmysły i myśli skażone grzechem, więc nie może ufać własnym uczuciom i „tęsknotom” jako autorytetowi. Słuchać trzeba Słowa Bożego i Ducha Świętego, nie swoich emocji. Sam Jezus mówi, że owce słuchają Jego głosu – to On jest prawdziwym przewodnikiem, a nie nasze subiektywne „ja”
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
To także ważne, żeby odkryć, że choć wiele potrafię, w swoim życiu zrobić sam, to jednak dochodzę do momentu, w którym potrzebuję Zbawiciela.
|
Tu się zgadzam, że człowiek potrzebuje Zbawiciela, ale nie można zapominać, że z Łaski Bożej człowiek zostaje usprawiedliwiony i uświęcony nie tylko wtedy, gdy do tego dojdzie, ale przez codzienne życie w łasce sakramentów i posłuszeństwie Bogu
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
To też dobry przyczynek, by poradzić sobie ze swoją modlitwą. Wielu z nas często spowiada się z dwóch rzeczy: z emocji, w których pojawia się złość i gniew oraz z tego, że nie odmawiamy pacierza rano i wieczorem. Może warto zrezygnować z wierszyków rano i wieczorem, a znaleźć czas w ciągu dnia, na przykład kwadrans, w ciszy, by posłuchać tego, co się w nas dzieje. Zobaczyć te swoje (różne) emocje, nie by oceniać, ale widzieć, z czego się biorą, jak je przeżywam i jak mogę je przeżyć twórczo.
|
To jest zbytnie poleganie na subiektywizmie i emocjach, co może prowadzić do herezji. Modlitwa nie jest „wsłuchiwaniem się w siebie”, ale przede wszystkim rozmową z Bogiem, adoracją i posłuszeństwem Jego słowu. Św. Paweł przestrzega przed „uczuciową” religijnością, która oddala od prawdziwej wiary (Rz 10,17). Nie można lekceważyć roli tradycyjnych modlitw i sakramentów, które są źródłem łaski i siły
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Jezus, mówi w taki sposób, że chce się za Nim iść. Owce słuchają Mojego głosu i idą za Mną i daję im życie wieczne. Żyć wiecznie to nic innego, jak zacząć żyć naprawdę już tu, na Ziemi, pełnią swoich możliwości i pragnień. To jest sposób życia, w którym człowiek żyje życiem Boga. To jest sposób życia, który nazwalibyśmy życiem pełnią.
|
To błędna interpretacja życia wiecznego. Życie wieczne to nie spełnianie swoich pragnień i „pełnia możliwości” na ziemi, lecz uczestnictwo w wiecznej szczęśliwości z Bogiem po śmierci, bez grzechu i cierpienia (J 17,3; 1 J 5,11). Pełnia życia tu na ziemi nie polega na samorealizacji według własnych pragnień, ale na życiu zgodnym z wolą Bożą i świętości (Mt 5,48)
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Pasterz nasuwa inny obraz - owczarni. Jezus mówi, że owcom, które idą za Nim i słuchają Jego głosu nic nie grozi i nikt ich nie może wyrwać z Jego ręki. Te słowa pokazują, że jest jakaś siła na zewnątrz. Zły, nasze zranienia, kompleksy, grzechy, piekło.
|
Zgoda, że Zły istnieje i działa przeciwko człowiekowi, a piekło jest prawdziwym miejscem wiecznej kary (Mt 25,41; Mk 9,43-48). Jednak sugerowanie, że piekło „może zacząć się tu i teraz” jako stan wewnętrzny jest nadużyciem i przesunięciem doktryny Kościoła. Piekło jest rzeczywistością wieczną i osobową, nie tylko metaforą czy stanem emocjonalnym
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Owczarnia to nic innego, jak miejsce azylu, miejsce bezpieczeństwa, w którym można się rozwijać, zadawać pytanie, nie o to, co złego zrobiłem, ale jak mogę kochać bardziej siebie i innych.
|
Kochać „bardziej siebie” jest sprzeczne z nauką Kościoła, który naucza pokory i miłości bliźniego ponad własne pragnienia (Mk 12,31; Mt 16,24). Samolubna miłość do siebie jest źródłem grzechu i egoizmu, a nie cnót. Owczarnia to przede wszystkim miejsce zbawienia i świętości, a nie „komfortu” emocjonalnego
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Ta owczarnia to może być obraz naszej relacji z Bogiem. Zobaczcie, to nie jest przecież tak, że tylko owca uczy się swojego pasterza. Również pasterz uczy się swojej owcy. Jej zwyczajów, jej wyborów, tego jaki ma charakter. Tak, z jednej strony Bóg wszystko wie, ale z drugiej na poziomie relacji i miłości, jest nas ciekawy, lubi patrzeć jak się zmieniamy, jak nabieramy poczucia bezpieczeństwa. On lubi zachwycać się tym, jak się rozwijamy, a to pozwala nam właśnie na bycie kimś, kto nie jest tylko produktem, który na końcu życia ma spełniać normy wejścia do Nieba, ale może żyć wiecznym życiem, które jest pełne dynamizmu.
|
To jest poważne wypaczenie teologii! Bóg jest Wszechwiedzący i Wszechmocny (Ps 147,5), nie uczy się niczego od stworzenia, bo wie wszystko z góry. Twierdzenie, że Bóg „uczy się” czegoś od człowieka jest heretyckie i podważa Jego atrybuty. Człowiek nie jest „produktem”, lecz stworzeniem powołanym do świętości i wieczności przez łaskę. Życie wieczne to nie tylko „pełnia dynamizmu”, ale przede wszystkim życie w Bogu, wolne od grzechu i śmierci
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Nie wiem na ile owce są tego świadome, ale od ich wsłuchiwania się w Pasterza zależy ich życie. To jest coś na serio, to nie jest zabawa, chwilowa przygoda. To jest być albo nie być. Owce chodzą ze swoim pasterzem. Chodzić za Jezusem nie znaczy, że go małpuję. Myślę, że szliśmy nieraz za kimś górskim szlakiem. Jest łatwiej, toruje nam drogę, ale stawiamy kroki po swojemu. Kiedy chcemy dokładnie iść jego śladem, łatwo się wywrócić, czasem jego kroki będą za długie albo za krótkie. Trzeba znaleźć swój styl. On idzie pierwszy, nie by mam świat przysłaniać, ale by nas chronić. Jest dobrym pasterzem.
|
„Iść za Jezusem” w nauce Kościoła oznacza naśladować Go w świętości, posłuszeństwie i pełnieniu Jego woli (Mt 16,24; 1 P 2,21). Nie ma mowy o „szukaniu własnego stylu” czy „stawianiu kroków po swojemu”, co jest zaproszeniem do subiektywizmu i relatywizmu moralnego. Chrystus jest drogą prawdy i życia – nie da się Go „dostosować” do własnych upodobań (J 14,6)
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Świetnie to pokazuje II czytanie, które mówi o tłumie, który wybielił swoje szaty we Krwi Baranka. Obraz paradoksu, bo jak można coś wybielić we krwi? Doświadczenie nam pokazuje, że jest odwrotnie, jak coś się skrwawi, to trudno to doprać. Ale właśnie takie jest chrześcijaństwo, relacja z Bogiem, pełna paradoksów.
|
To jest prawdziwe i zgodne z doktryną. Krew Chrystusa ma moc oczyszczenia (1 J 1,7; Ap 7,14). Jednak podkreślanie „paradoksów” nie może być wymówką dla niejasności i dowolności w wierze. To jest prawda objawiona i nie podlega subiektywnym interpretacjom
| ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Bóg daje nam wolność do rozwoju, do kochania, do życia bez lęku. By mieć to życie, trzeba słuchać. A w słuchaniu nie chodzi przecież o siedzenie w ławce szkolnej, w ciszy ze strachu przed złym nauczycielem, ale chodzi o przytulenie się i słuchanie szeptu, Tego który kocha, dla którego już nie jesteśmy barankami, ale kimś kogo On kocha. Bo, kiedy się kogoś kocha, to chce się go słuchać.
|
Wolność to dar Boży, ale nigdy nie jest wolnością do odrzucania prawdy lub buntu. Słuchanie Boga wymaga pokory i posłuszeństwa, nie „przytulenia się” do subiektywnych doznań. Kościół naucza, że „baranki” to nie poniżające określenie, ale wyraz bliskości i bycia w opiece Boga (J 21,15-17). Prawdziwa miłość do Boga przejawia się przez wierność Jego przykazaniom, a nie przez emocjonalne uniesienia
Podsumowując: tekst ks. Grzegorza Kramera miesza prawdę z niebezpiecznymi błędami i subiektywnym duchowym relatywizmem, który może prowadzić do herezji i rozmywania nauki Kościoła katolickiego
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 0:17, 08 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|