 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:49, 02 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Niedawno w wywiadzie dla kwartalnika wydawanego przez Księży Pijarów (“eSPe" 64/2003) zapytano mnie, jaka byłaby moja reakcja, gdybym w niebie spotkał Hitlera, Stalina i “tych wszystkich ludzi, których powszechnie uważa się za wcielenie diabła". Odpowiedziałem: “Będę się cieszył, że Bóg jest tak wielki, tak dobry, tak łaskawy, tak mądry, że potrafi pojednać tych ludzi, których uważamy za tyranów, którzy położyli się cieniem na życiu milionów ludzi. Będę się cieszył, że w nowej rzeczywistości, przerastającej nasze wyobrażenia, Bóg potrafił pojednać ofiary z tymi, którzy ludzkie życie uczynili gehenną. Nie będzie to dla mnie powodem do zgorszenia. Wręcz przeciwnie, myślę już teraz, że stanowi to tym większy powód do sławienia Boga. Być może nie pojmujemy tego za życia, bo mamy zbyt wielkie i zbyt bolesne urazy, ale po drugiej stronie - wierzę - przebacza się inaczej, łatwiej, mając więcej rozeznania, więcej światła oraz więcej mądrości". |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | Ofiary i przestępcy muszą kiedyś stanąć twarzą w twarz. Każdy dostrzeże zło, które wyrządził lub którego doznał. Bóg jest pierwszym, który wybacza widząc objawy skruchy i żalu ze strony człowieka. Możemy jedynie przeczuwać, że bez okazanej wszystkim dobroci Boga i Jego woli przebaczenia, spotkanie ofiar i przestępców nie prowadziłoby do pojednania, lecz raczej do gniewu, chęci odpłaty i domagania się kary dla winowajców. Jako grzeszne istoty jesteśmy skłonni do oskarżania innych i usprawiedliwiania samych siebie. Czy ofiary byłyby gotowe do przebaczenia i nie potępiania winowajców za zło, które im wyrządzili? Kto zdoła jednak odmówić pojednania w obliczu dobroci i przebaczenia ze strony Boga? Można mieć nadzieję, iż Boże miłosierdzie potrafi przezwyciężyć wszelki opór do przebaczenia. Tylko ofiary mogą jednak przebaczyć przestępstwa wobec nich popełnione. Boże przebaczenie nie zwalnia od przebaczenia ze strony ludzi, lecz wciąż do niego przynagla.
Samo przebaczenie nie jest jeszcze pojednaniem. Potrzeba czegoś więcej, aby wejść do Bożego świata miłości i pokoju. Pojednanie nie może dokonać się, obrazowo mówiąc, ponad głowami ludzi. Potrzebny jest aktywny współudział ze strony człowieka, będący odpowiedzią na zaproszenie ze strony Boga, aby wejść do Jego Królestwa. Bóg działa od wewnątrz na wolność ludzi, przeobraża ich oraz ich wzajemne relacje. Nie jesteśmy jednak tylko bezwolnymi i biernymi przedmiotami Bożego oddziaływania. Konieczny jest dobrowolny współudział w dziele pojednania, abyśmy byli zdolni wzajemnie cieszyć się obecnością innych. Ostateczne i powszechne pojednanie między ludźmi jest warunkiem wejścia do Królestwa Bożego. Prawdziwie społeczne pojednanie między ofiarami i przestępcami decyduje o przejściu ze świata grzechu do świata sprawiedliwości i pokoju. Proces uzdrowienia ludzkich relacji ma ze swej natury charakter społeczny, a nie tylko indywidualny. Przyjęcie Bożego daru terapii i przeobrażenia musi iść w parze z przyjęciem innych ludzi tak, jak ich przyjmuje sam Stwórca. Apostoł zachęcał: “przygarnijcie siebie nawzajem tak, jak i Chrystus przygarnął was ku chwale Boga" (Rz 15,7). |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Boży sąd jest wydarzeniem społecznym, zmierzającym do przywrócenia powszechnego pokoju, owego szalom, o którym mówią eschatologiczne proroctwa Biblii Hebrajskiej. Boży sąd osiągnie swój cel, kiedy wszyscy, przynagleni przez Świętego Ducha, uznają swoje własne grzechy i doświadczą wyzwolenia od winy - kiedy każdy uzna, iż inni uczynili to samo. Gdy to nastąpi, każdy człowiek wyzwolony z mocy grzechu - dostrzegłszy taką przemianę w innych - nie będzie skłonny potępić innych, ale przebaczy swoim winowajcom. Wszyscy zrozumiemy, iż ziemskich, “teraźniejszych cierpień nie można stawiać na równi z mającą nastąpić chwałą, która zostanie w nas objawiona" (Rz 8,18) w nowym świecie miłości, sprawiedliwości i pokoju. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 0:58, 02 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:02, 02 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Dar wolności jest darem dla wieczności, dla osiągnięcia ostatecznego celu istnienia w świecie Bożym. Niezniszczalność obrazu Bożego w człowieku domaga się ostatecznego otwarcia na wieczność. Tylko wolność urzeczywistniona w dobrej decyzji osiąga ostateczne spełnienie - jest ocalona, czyli zbawiona. Jak długo wolność stworzona odrzuca Boga, nie może osiągnąć swej ostatecznej celowości, dla której została stworzona. Pozostaje w stanie niezgody ze swoją wewnętrzną celowością. Czyn zły jest aktem niespełnienia i wewnętrznego rozdarcia. Żadna zła decyzja wolności nie jest w stanie urzeczywistnić jej właściwej natury, stworzonej dla nieskończoności. Złe decyzje wolności - to stan choroby wymagającej leczenia. Wolność chora, zaślepiona i zniewolona nie przestaje jednak być darem Boga. Przyzywa ona Uzdrowiciela i Wyzwoliciela (od starożytności nazywano Chrystusa Lekarzem - Christus Medicus). Chodzi o przyzywanie bez słów, w samych głębiach bytu stworzonego, wynikające z ontycznej pamięci bycia jedynie stworzeniem. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Wolność to dar dramatyczny. Ludzkie “tak" i “nie" względem Boga nie mają tego samego charakteru ostateczności. Nie można ich traktować jako paralelnych możliwości wyboru, odznaczających się taką samą cechą ostateczności i definitywności. Prawdziwie wieczna może być tylko decyzja za Bogiem. Decyzje negatywne są tymczasowe, eoniczne (greckie słowo aion oznacza wiek, długi okres czasu), ale nie wieczne w tym sensie, jak wieczny jest tylko Bóg. Respektuje On wolne decyzje stworzonej wolności. Nikogo nie przymusza. Wolność pozostaje w procesie terapii i przeobrażenia tak długo, dopóki dar Boży nie osiągnie swej ostatecznej celowości. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:51, 02 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Wstydliwa dla Kościoła zachodniego data gwałtu na Bizancjum była przez wieki starannie wymazywana z jego historycznej pamięci lub bezkrytycznie usprawiedliwiana łacińską ideologią teologiczną (Kościół rzymski jako mater et magistra wszystkich innych chrześcijan). Winą za zaistnienie schizmy obarczano Greków, nie uznających prymatu Kościoła rzymskiego. Zgoła inaczej sprawy te wyglądają w oczach chrześcijan prawosławnych. W wydarzeniach roku 1204 widzą oni coś najgorszego, co mogło spotkać Bizancjum z rąk Łacinników. Prawosławny historyk Nicolas Zernov pisał: “Złupienie Konstantynopola jest jednym z największych nieszczęść, jakie zapisały dzieje chrześcijaństwa. (...). W przeciągu trzech dni ludzkość straciła niezliczoną ilość arcydzieł sztuki, Kościół swą jedność, a cesarstwo siły niezbędne do stawienia czoła azjatyckim najeźdźcom. Zaniknęło ostatecznie poczucie łączności między Wschodem i Zachodem, które dotąd jeszcze przetrwało mimo tylu ciosów i przejść, i zdołało się oprzeć tylu próbom rozłamu. Odtąd nie można było mówić o Grekach i Łacinnikach jako o członkach tego samego Kościoła". |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:31, 02 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Jezus błogosławił dzieci, ale ich nie chrzcił - błogosławił, a nie potępiał i przeklinał. Nigdy nie mówił o ich skazaniu na potępienie czy wieczne (!) przekleństwo z powodu jakiegoś grzechu. Wręcz przeciwnie: “Kto przyjąłby jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Jeśli zaś ktoś zgorszyłby jednego z tych najmniejszych, którzy wierzą we Mnie, byłoby lepiej dla niego, aby zawieszono mu u szyi kamień młyński i wrzucono go w głębinę morską" (Mt 18,5-6). W słowach tych zakazuje wręcz myślenia o skazaniu dziecka na potępienie. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo nie przejęło się do głębi tym ewangelicznym przesłaniem. Poszło raczej w kierunku teologicznej dyskwalifikacji dziecka i negatywnej oceny jego pełnego człowieczeństwa. Wspomniane słowa Jezusa przytaczano przede wszystkim po to, aby uzasadnić konieczność chrztu niemowląt i małych dzieci dla ich zbawienia. Nie dbano natomiast o to, aby konsekwentnie rozwijać przyjazne dziecku myślenie i troskę o jego właściwe wychowanie. Nie uczono szacunku dla dziecka i całego okresu dzieciństwa, tak bardzo ważnego dla późniejszego rozwoju. Na obronę praw dziecka trzeba było czekać aż do czasów współczesnych. Tymczasem innym słowom Jezusa, zwłaszcza w sporach kościelnych o władzę i prymat, poświęcano nieproporcjonalnie dużo uwagi. Czy ten fakt nie zastanawia? |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Na całości zagadnienia zaważyła nauka o grzechu pierworodnym, głęboko zakorzeniona w tradycji augustyńskiej. W świetle rozwijanej przez teologów doktryny o konieczności chrztu do zbawienia, dzieci nie ochrzczone zasługują na karę wiecznego potępienia. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | w dziejach chrześcijaństwa szerzyła się istna “mania chrzczenia", widoczna również w wysiłkach misyjnych Kościoła, szczególnie w obliczu częstych faktów wczesnej śmierci dzieci. Co gorsza, szafowano takimi hasłami jak “chrzest albo śmierć", a w konsekwencji siłą zmuszano, zwłaszcza Żydów, do przyjęcia chrztu.
Nietrudno zauważyć, że takie przekonania i postawy są sprzeczne z nauczaniem i postępowaniem Jezusa. Kształtują one w ludziach wierzących wypaczony obraz Boga. Nie sposób się dziwić, że wielu traciło wiarę w Jego dobroć i miłość. Jawił się On im jako bezlitosny wręcz Moloch. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Perspektywę najbardziej właściwą daje jedynie nadzieja powszechnego zbawienia. To ona uczy, że zarówno ci, którzy nigdy nie mieli historycznej sposobności odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa, jak i wcześnie umierające, nie ochrzczone dzieci, zostaną zbawieni dzięki dobroci i łaskawości Boga. Chrystus żył, cierpiał, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla części ludzkości. To On zbawia wszystkich mocą Bożego Ducha, który działa w całym świecie. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:51, 02 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | Krótko przed swoją wizytą w Watykanie (28 czerwca - 2 lipca 2004), podczas pobytu w Austrii, patriarcha Bartłomiej I mówił w Wiedniu i w Grazu o smutnym dziedzictwie wydarzeń 1204 r., które pozostawiły w prawosławnych głęboką i trwałą nieufność wobec Zachodu. Podkreślał, że prymat papieski w swojej dotychczasowej formie jest nie do przyjęcia dla Kościoła prawosławnego. Wizyta Patriarchy w Watykanie miała upamiętnić 40. rocznicę historycznego spotkania Pawła VI z Atenagorasem I w Jerozolimie.
W czasie audiencji Jan Paweł II wspomniał o rzezi w Konstantynopolu przed 800 laty: “Nie sposób i dziś, po upływie ośmiu wieków, nie podzielać oburzenia i bólu, jakie natychmiast okazał na wiadomość o tym, co się wydarzyło, papież Innocenty III. Po tak długim czasie możemy bardziej obiektywnie oceniać tamte wydarzenia, choć jesteśmy świadomi, jak trudno jest dociekać pełnej prawdy historycznej (...). Módlmy się zatem razem, aby Pan historii oczyścił naszą pamięć z wszelkich uprzedzeń i uraz, i pozwolił, byśmy wolni szli drogą wiodącą do jedności". Patriarcha odpowiedział: “Dlatego też szczerze i mozolnie szukamy sposobów, by dalej prowadzić dialog będący jedyną - na razie - drogą komunii między naszymi Kościołami".
Nie uszło uwagi prawosławnych to, co Jan Paweł II powiedział o reakcji swego poprzednika, Innocentego III, na wieść o rzezi i grabieży Konstantynopola. Uważają oni, iż Papież pominął w tych słowach samo sedno problemu. Historycy są dzisiaj zgodni co do tego, że Innocenty III zganił wprawdzie okrucieństwo krzyżowców i potępił popełnione w stolicy wschodniego chrześcijaństwa zbrodnie, ale ich sukces uznał szybko za swoje własne osiągnięcie, które przyćmiło dążenia jego poprzedników. Porównał ich do uczniów Jezusa, którzy daremnie trudzili się całą noc nad połowem ryb; sytuacja zmieniła się, kiedy za radą zmartwychwstałego Jezusa zarzucili sieć w określonym miejscu (por. J 21,6). Podobnie on, papież, również zarzucił sieć w imię Boże i złowił wielkie mnóstwo ryb. Jak Piotr pociągnął za sobą innych uczniów, aby udali się na połów, tak on sprowadził Kościół grecki do posłuszeństwa względem stolicy rzymskiej, kiedy krzyżowcy zastąpili cesarstwo wschodnie cesarstwem łacińskim. Widział w tym początek posłusznego zjednoczenia wszystkich Kościołów z Rzymem (Ep. VII, 203).
Świadczą o tym listy i instrukcje średniowiecznego papieża. Przebieg krucjaty nie był w jego oczach przypadkowym wydarzeniem, lecz wyraźnym zrządzeniem Bożej Opatrzności. Sam Bóg posłużył się krzyżowcami (sanctificati Domino!) jako narzędziem i nawet z ich okrucieństw popełnionych w Konstantynopolu wyzwolił dobro, gdyż urzeczywistniła się upragniona jedność Kościoła, zgodna z jego oczekiwaniami. Dzięki Opatrzności wybiła godzina nawrócenia Greków do rzymskiej wiary, tak iż odtąd będą wypowiadać Credo wraz z Filioque, a Eucharystię sprawować z chlebem nie kwaszonym (Ep. VII, 153-154). W liście do greckiego cesarza Teodora I Laskarisa (1204-1222) rezydującego w Nicei, papież pisał o zdobyciu Konstantynopola jako narzędziu Opatrzności Boga, który ukarał Greków z powodu ich nieposłuszeństwa Rzymowi i grzechu rozdarcia całodzianej szaty Chrystusa. Oto teraz mają sposobność stać się, dla własnego dobra, dobrymi poddanymi Stolicy Świętej i łacińskiego cesarza Konstantynopola (Ep. XI, 47).
Teologia Opatrzności głoszona przez Innocentego III była całkowicie sprzeczna z apokaliptycznymi odczuciami ówczesnych Greków. W zdobyciu i grabieży Konstantynopola przez krzyżowców widzieli oni raczej spełnienie proroczych słów Pisma: “Boże, poganie wtargnęli do Twego dziedzictwa, zbezcześcili Twoją świątynię (...). Rzucili ciała Twoich sług na żer ptakom (...). Przelali ich krew, jak wodę..." (Ps 79, 1-3). |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:12, 03 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Rany Jezusa są ranami naszego świata i jego dramatycznych dziejów. (...) Nie sposób oddzielić wiary od momentów tragicznych niepewności, cierpienia i bólu. Wierzyć to być w drodze, doświadczać także czasu upadku, poczucia winy, słabości, zmęczenia, kryzysu i milczenia Boga. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | Wielu ludzi naszego czasu doświadcza w swoim życiu nieobecności i ukrywania się Boga. W jakiejś mierze i pewnych momentach jest to chyba doświadczenie wszystkich wierzących. Powierzchowna i płytka religijność nie jest w stanie kształtować rzeczywistej głębi doświadczenia Boga. Jego ukrywanie się wymaga z naszej, ludzkiej strony pokory i szacunku dla tajemnicy. Tak wiele tragedii i dramatów w świecie zdaje się świadczyć o milczeniu Boga, łącznie z ziemskim losem Jezusa z Nazaretu. Tak wiele grzechów w samym Kościele staje się dla niewierzących poważnym argumentem przeciwko wierze.
Są oczywiście wśród wierzących, zwłaszcza młodych chrześcijan, liczni „paschalni entuzjaści”, którym wszystko może wydawać się łatwe i jasne. Przejawia się to zwłaszcza podczas dużych zgromadzeń. Jednakże ta bezkrytyczna łatwość i nieskomplikowana lekkość wiary niemal w rytmie „Alleluja” może okazać się zwodnicza i na dłuższą metę szkodliwa. Bolesnych konsekwencji takiej postawy doświadcza się często później w trudnych okolicznościach życia. Nie jest rzeczą łatwą usłyszeć spokojny i cichy głos Boga we własnym wnętrzu pośród głośnych i radosnych okrzyków. Obce wydaje się wtedy pojęcie wiary zranionej. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 22:58, 03 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:16, 03 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie mam nic przeciwko temu, aby te dwa nurty istniały w chrześcijaństwie. Pytam jedynie, dlaczego infernaliści tak zaciekle zwalczają nurt, który nazywam „nadziejnym”. Dlaczego tyle potępień? Choćby to z dekretu dla Jakobitów z 1442 r. unijnego Soboru Florenckiego (dekret podkreśla, że nikt z ludzi istniejących poza Kościołem katolickim nie może stać się uczestnikiem życia wiecznego – wyliczeni są poganie, Żydzi, heretycy i schizmatycy). Ilu ludzi wycierpiało z tego powodu w ciągu stuleci! No bo pedagogia strachu w wydaniu oficjalnej doktryny jest tylko na krótką metę skutecznym środkiem troski o tzw. ortodoksję, a ta jakże często przeradza się w destrukcyjne doktrynerstwo. Niszczy wiarę ludzi. I wpycha ich w niewiarę, agnostycyzm lub ateizm. Pedagogia nadziei jest trudniejsza. Wymaga bardziej dojrzałej wiary, do której trzeba wierzących wychowywać. Spojrzenie wstecz w historię chrześcijaństwa pokazuje, że pedagogia strachu przynosiła na długą metę straszliwe straty. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:20, 05 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg dał się wykluczyć ze świata. Pozwolił zawiesić się na krzyżu. Jawił się oczom ludzi jako słaby i pozbawiony mocy działania. Może to jest właśnie jedyny sposób, w jaki Bóg jest z nami w ciągu wieków? Wydarzenie śmierci Jezusa pokazało z całą oczywistością, że mamy do czynienia z Bogiem, który potrafi się wycofać i pomniejszyć. Nie jest to Bóg natrętny, który ludziom przeszkadza i konkuruje z nimi w dziejach świata. Nie rozkazuje, lecz zaprasza do wzajemności. Aby pozostawić człowiekowi przestrzeń wolności, ogranicza swoją wszechmoc. Bóg w Chrystusie "umniejszył samego siebie przyjąwszy postać sługi" (Flp 2, 7). Jest to niezwykła intuicja mówiąca o Bogu nie językiem doskonałości i pełni, ale przy pomocy kategorii rezygnacji, pozbawienia się i ogołocenia. Boska pełnia nie wyklucza zdolności do umniejszenia. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie wierzący łączą zazwyczaj pojęcie Boga z ideą pełni i doskonałości. Pełnia wyklucza wszelki brak, zaś idea umniejszenia i ogołocenia (gr. kénosis) wyraża pewien stan dobrowolnie wybrany. Chrystus uniżył samego siebie, pozbawił się należnej Mu chwały i mocy, aby znaleźć się blisko ludzi, w pobliżu nicości i poczucia opuszczenia. Trzeba w tym dostrzec niezwykłą głębię Boskiego zamysłu. Pełnia implikuje bogactwo, obfitość i moc. Ogołocenie i pustka wyrażają wolę wyjścia naprzeciw, upodobnienia, czyli tajemnicę miłości. Bóg przekracza sam siebie w stronę ludzkości ruchem odwrotnym. Staje się Bogiem pokornym, niejako usuwającym się w cień. To nie jest Bóg w całej swojej pełni i mocy, który przytłaczałby i porywał człowieka swoją wielkością. Jest to Bóg zdolny do wycofania się i umniejszenia samego siebie. W ten sposób może oczekiwać dobrowolnej odpowiedzi swojego stworzenia. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie jest to Bóg "apatyczny", lecz biorący dyskretnie udział w dziejach świata i cierpieniach ludzi. Zbrodnie i cierpienia ludzkości sięgają w same Jego głębie. Ojciec Jezusa Chrystusa nie jest zimnym i obojętnym bóstwem, lecz miłującą Osobą zdolną do najgłębszych relacji. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:38, 05 Maj 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Na swojej historycznej drodze Piękno to przeszło przez dramat umniejszenia, milczenia, bezsilności i upokorzenia. Chrystus, uosobione piękno Boga, ocala świat zstępując do infernum ludzkiej winy i beznadziejności. Jest to jednak Piękno, które odniesie ostateczny triumf. Prawdziwe piękno, nieodłączne od autentycznej miłości i siły oddania. Odwaga Boga zdumiewa! Miłość, światłość, mądrość i moc Zbawiciela potrafią wyzwalać w sercach ludzi odpowiedź wiary, zaufania i nadziei. To On jest zbawiającym świat pięknem Boga |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Miłość jest tą siłą, która w końcu zwycięża. |
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Program na całe życie - miłować i wybaczać ze względu na zmartwychwstanie Chrystusa. Słowa niełatwe do realizacji, ale jakże ważne dla każdego, kto chce być uczniem Chrystusa! |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:12, 20 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
| ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Kto ma nadzieję nie musi już teraz wiedzieć wszystkiego. Wystarczy, kiedy nadzieja budzi w nim przeświadczenie, że w rękach Boga jest dobra przyszłość człowieka. |
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25486
Przeczytał: 108 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:23, 21 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
| Katolikus napisał: | | ks. Wacław Hryniewicz napisał: | | Kto ma nadzieję nie musi już teraz wiedzieć wszystkiego. Wystarczy, kiedy nadzieja budzi w nim przeświadczenie, że w rękach Boga jest dobra przyszłość człowieka. |
|
A jeśli ktoś nie wierzy w Boga?
Co wtedy ksiądz Hryniewicz mówi?
Co mówi wtedy Jezus?
Zyjemy w innych światach katolikusie. Może łączyć nas tylko miłość.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 2:25, 28 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 4:09, 28 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
| ks. prof. Wacław Hryniewicz napisał: | | On jest Sędzią rozumiejącym i miłującym ludzi. Nie przychodzi, aby porażać strachem, lecz aby szukać zagubionych, przemieniać, ocalać i zbawiać. |
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:39, 03 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
| Cytat: | | Z Biblii ukazuje się raczej obraz Boga, którego pragnieniem jest być w bliskości ze swym stworzeniem, by nie być Bogiem samotnym. I On zaprasza nas do tej bliskości. I to, co się rozegra między tym zaproszeniem, a wolnością człowieka to jest jakiś etyczny dramat wiary. I myślę - choć jest to moje osobiste przekonanie - że i Bóg i człowiek stoją przed jakąś niepewnością. Człowiek myśli: jest, a może nie jest; a Bóg myśli: przyjmie, czy odepchnie. |
Marek Rosłoń SJ
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:47, 02 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
| Katolikus napisał: | Tym razem nie ks. Hryniewicz, ale Tomasz Terlikowski i ks. Grzegorz Kramer. Warto więc zamieszczam.
| Tomasz Terlikowski napisał: | "Upadek" Alberta Camus może być czytany z Listem do Rzymian. Oba te teksty przypominają - przynajmniej mi - że wbrew temu, co się nam czasem wydaje, to nie sąd, osądzanie jest istotą religii, że istotą religijności nie jest wiara w to, że ktoś nas osądzi, bo akurat doświadczenie osądzania przez innych mamy wszystkich. I są to sądy często ostateczne, nie znoszące usprawiedliwienia, nie dopuszczające łaski.
"...religie mylą się od chwili, gdy zaczynają moralizować i zasypywać przykazaniami. Nie potrzeba Boga, żeby wymyślić winę czy karać. Wystarczą do tego bliźni, wspomagani przez nas. Mówił pan o Sądzie Ostatecznym. Z całym szacunkiem, ale pozwoli pan, że się rozesmieję. Czekam nań że spokojem: poznałem to, co najgorsze, ludzkie wyroki. Dla nich nie ma okoliczności łagodzących, nawet dobra wola jest poczytywana za zbrodnię" - mówi tu Camus sędzia-pokutnik. I to są, przynajmniej dla mnie, najbardziej wstrząsające słowa tej książki.
Odpowiedzią na niej, realną nadzieją w świecie, który - co by nie mówić - bywa dokładnie taki jak ten opisany w "Upadku" są inne słowa, słowa św. Pawła z Listu do Rzymian. "Kto będzie oskarżał wybranych Boga? Bóg jest Tym, który usprawiedliwia. Kto potępi? Chrystus jest Tym, który umarł, więcej, zmartwychwstał, jest po prawicy Boga i wstawia się za nami." (Rz 8, 33-34) - przypomina Paweł.
Istotą chrześcijaństwa nie jest osądzanie, nie jest skazywanie, ale przebaczenie, przygarnięcie, Krzyż. Bóg jest radykalnie inny od nas. On nie przychodzi, by osądzić, ale by zbawić. I to jest cała nowość Ewangelii. Camus uświadamia z ogromną siłą. |
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Czas gdy Bóg staje się człowiekiem, a dokładniej, gdy objawia to światu, to dobry moment, by samemu stać się bardziej człowiekiem. |
| ks. Grzegorz Kramer napisał: | | Za dużo w tym świecie Ciemności, by na końcu Miłość nie zwyciężyła. Tak, na końcu Bóg powie ostatnie słowo, będzie nim: Miłość. A na samym końcu Bóg przekona tych, którzy dziś mówią, że trzeba spełnić warunki. Przekona każdego. Przekona Miłością jakiej na tym świecie nie widzieliśmy. |
|
Ponownie ks. Grzegorz Kramer:
| Cytat: | "Sprawiedliwość" to tylko ładne słowo dla tych, którzy pragną zemsty.
Prawdziwa sprawiedliwość to wybaczenie. |
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:31, 11 Mar 2025 Temat postu: |
|
|
Nadziejna wypowiedź Michała Dyszyńskiego z innego wątku:
| Cytat: | Te zła, które życia stawia na naszej drodze, są testem dla rozumu i woli. A ów test jest dobry, jeśli (!) prowadzi do nawrócenia się (niekoniecznie nawrócenia na religię, nawrócenia rozumianego pierwotnie - jako zmianę myślenia, w którym porzuca się błędy).
Zło nie jest substancją. Zło nie jest czymś jednolitym na zawsze. Zło "pękni" pod potęgą dobra, które powstaje w ludzkich umysłach. I to na tym właśnie przede wszystkim polega ZWYCIĘSTWO CZŁOWIEKA NAD SZATANEM, zapowiedziane w Księdze Rodzaju, że choć wąż będzie czyhał na "piętę" (symbol "tego, co z tyłu", tego zapóźnionego, tego co z zasady zostaje za nami, gdy podążamy do przodu), to ostatecznie wąż przegra. Bo każde postawione przez węża zło człowiek ostatecznie zmieni na dobro. Może nie zmieni tego w jednym życiu, jednym pokoleniu, czy nawet jednym tysiącleciu, ale w całościowej perspektywie wszystkie ludzkie zła będą karlały, topniały, wysychały, aż w ich miejscu pojawi się dobro. I to dobro będzie właśnie dlatego, tak spektakularne, tak wspaniałe, tak świadczące o zwycięstwie człowieka (i w konsekwencji Boga, który jest tegoż człowieka Stwórcą), ze nie było żadną łatwizną, nie było wzięciem oczywistej, wystawionej na oczy opcji, lecz właśnie było twardą, heroiczną walką ze słabością, rozpaczą, gniewem, egoizmem, niezrozumieniem, lenistwem itp. itd. |
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 20:32, 11 Mar 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37542
Przeczytał: 85 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:09, 12 Mar 2025 Temat postu: |
|
|
| Katolikus napisał: | Nadziejna wypowiedź Michała Dyszyńskiego z innego wątku:
| Cytat: | Te zła, które życia stawia na naszej drodze, są testem dla rozumu i woli. A ów test jest dobry, jeśli (!) prowadzi do nawrócenia się (niekoniecznie nawrócenia na religię, nawrócenia rozumianego pierwotnie - jako zmianę myślenia, w którym porzuca się błędy).
Zło nie jest substancją. Zło nie jest czymś jednolitym na zawsze. Zło "pękni" pod potęgą dobra, które powstaje w ludzkich umysłach. I to na tym właśnie przede wszystkim polega ZWYCIĘSTWO CZŁOWIEKA NAD SZATANEM, zapowiedziane w Księdze Rodzaju, że choć wąż będzie czyhał na "piętę" (symbol "tego, co z tyłu", tego zapóźnionego, tego co z zasady zostaje za nami, gdy podążamy do przodu), to ostatecznie wąż przegra. Bo każde postawione przez węża zło człowiek ostatecznie zmieni na dobro. Może nie zmieni tego w jednym życiu, jednym pokoleniu, czy nawet jednym tysiącleciu, ale w całościowej perspektywie wszystkie ludzkie zła będą karlały, topniały, wysychały, aż w ich miejscu pojawi się dobro. I to dobro będzie właśnie dlatego, tak spektakularne, tak wspaniałe, tak świadczące o zwycięstwie człowieka (i w konsekwencji Boga, który jest tegoż człowieka Stwórcą), ze nie było żadną łatwizną, nie było wzięciem oczywistej, wystawionej na oczy opcji, lecz właśnie było twardą, heroiczną walką ze słabością, rozpaczą, gniewem, egoizmem, niezrozumieniem, lenistwem itp. itd. |
|
Tak mi przyszło jeszcze do głowy, abo dokomentować zagadnienie testu.
Dlaczego mam być przez nasze życie testowani?...
- NIejeden powie: a ja wcale tego nie chcę - być testowanym. Chcę mieć przyjemne życie, chcę aby nic mi nie doskwierało, a nie aby Bóg, czy inne okoliczności wymuszały na mnie jakieś okazanie się, albo jeszcze coś wymuszało na mnie doskonalenie się, jakieś rodzenie na nowo.
A jednak ten test jest ważny, wręcz niezbywalny. Dlaczego?
- Bo bez niego W OGÓLE NIE WIEMY, KIM JESTEŚMY, bez testu pozostaniemy NIEOKREŚLENI.
Istota nieokreślona, po wyczerpaniu się (mechanizm wysycania, habituacji) prostych, wbudowanych źródeł przyjemności i satysfakcji ZDEGRADUJE SIĘ, DOTRZE DO "MENTALNEJ ŚCIANY". Proste przyjemności i wbudowane satysfakcje, w końcu się pokonfliktują, osobowość zacznie się sypać. Dopiero WYBUDOWANA OSOBOWA SPOJNOŚĆ - czyli stworzenie poprawnego "centrum decyzyjnego", które w pewnym minimalnym stopniu zna siebie, rozumie i czuje zasady, w ramach których funkcjonuje jej postrzeganie i satysfakcja, będzie w stanie osiągać trwałe spełnienie i satysfakcję.
Jest to stawanie się sobą - coś, co każdy musi wykonać osobiście (czyli nie zadziałałoby tu wlanie tu jakiegoś wzorca myślowego przez moce zewnętrzne), to każdy sam musi się przekonać, kim jest, kim się stał - musi poczuć, że jest, gdzie są granice jego sprawczości, rozumienia, odpowiedzialności.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3424
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:34, 11 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
| ks. Grzegorz Kramer napisał: | W dzisiejszej Ewangelii (J 10,27-30) jest napisane, że owce słuchają Jego głosu. Jednak by słuchać Jego głosu, trzeba najpierw posłuchać swojego. Trzeba się wsłuchać w swoje serce, w swoje tęsknoty i historie. To ważne, by później nie oszukiwać samego siebie, mówiąc o tym, co z nas pochodzi jako o głosie Boga. To także ważne, żeby odkryć, że choć wiele potrafię, w swoim życiu zrobić sam, to jednak dochodzę do momentu, w którym potrzebuję Zbawiciela. To też dobry przyczynek, by poradzić sobie ze swoją modlitwą. Wielu z nas często spowiada się z dwóch rzeczy: z emocji, w których pojawia się złość i gniew oraz z tego, że nie odmawiamy pacierza rano i wieczorem. Może warto zrezygnować z wierszyków rano i wieczorem, a znaleźć czas w ciągu dnia, na przykład kwadrans, w ciszy, by posłuchać tego, co się w nas dzieje. Zobaczyć te swoje (różne) emocje, nie by oceniać, ale widzieć, z czego się biorą, jak je przeżywam i jak mogę je przeżyć twórczo. Zobaczcie, wtedy wiemy, co w nas jest, mniej ranimy siebie i innych, a to wszystko może się przeradzać w naszą rozmowę z Bogiem, o tym, co naprawdę przeżywamy, a nie o naszych pobożnych życzeniach i mówieniu wierszyków.
Jezus, mówi w taki sposób, że chce się za Nim iść. Owce słuchają Mojego głosu i idą za Mną i daję im życie wieczne. Żyć wiecznie to nic innego, jak zacząć żyć naprawdę już tu, na Ziemi, pełnią swoich możliwości i pragnień. To jest sposób życia, w którym człowiek żyje życiem Boga. To jest sposób życia, który nazwalibyśmy życiem pełnią.
Pasterz nasuwa inny obraz - owczarni. Jezus mówi, że owcom, które idą za Nim i słuchają Jego głosu nic nie grozi i nikt ich nie może wyrwać z Jego ręki. Te słowa pokazują, że jest jakaś siła na zewnątrz. Zły, nasze zranienia, kompleksy, grzechy, piekło. Można pójść w racjonalizację i mówić, że to wszystko wymysły Kościoła, że to takie straszaki na niegrzeczne dzieci. Można. Jednak, kto z nas nie przeżywa smutku, opuszczenia, kompleksów i zranień? A piekło? Można o nim myśleć, podobnie jak o życiu wiecznym jako o pewnej idei na przyszłość. Jednak piekło może zacząć się już tu i teraz. Kiedy przestajemy szanować zasady, kiedy przestajemy wsłuchiwać się w siebie i drugiego, wtedy zaczyna się piekło na ziemi.
Owczarnia to nic innego, jak miejsce azylu, miejsce bezpieczeństwa, w którym można się rozwijać, zadawać pytanie, nie o to, co złego zrobiłem, ale jak mogę kochać bardziej siebie i innych. Ta owczarnia to może być obraz naszej relacji z Bogiem. Zobaczcie, to nie jest przecież tak, że tylko owca uczy się swojego pasterza. Również pasterz uczy się swojej owcy. Jej zwyczajów, jej wyborów, tego jaki ma charakter. Tak, z jednej strony Bóg wszystko wie, ale z drugiej na poziomie relacji i miłości, jest nas ciekawy, lubi patrzeć jak się zmieniamy, jak nabieramy poczucia bezpieczeństwa. On lubi zachwycać się tym, jak się rozwijamy, a to pozwala nam właśnie na bycie kimś, kto nie jest tylko produktem, który na końcu życia ma spełniać normy wejścia do Nieba, ale może żyć wiecznym życiem, które jest pełne dynamizmu. Nie wiem na ile owce są tego świadome, ale od ich wsłuchiwania się w Pasterza zależy ich życie. To jest coś na serio, to nie jest zabawa, chwilowa przygoda. To jest być albo nie być. Owce chodzą ze swoim pasterzem. Chodzić za Jezusem nie znaczy, że go małpuję. Myślę, że szliśmy nieraz za kimś górskim szlakiem. Jest łatwiej, toruje nam drogę, ale stawiamy kroki po swojemu. Kiedy chcemy dokładnie iść jego śladem, łatwo się wywrócić, czasem jego kroki będą za długie albo za krótkie. Trzeba znaleźć swój styl. On idzie pierwszy, nie by mam świat przysłaniać, ale by nas chronić. Jest dobrym pasterzem. Świetnie to pokazuje II czytanie, które mówi o tłumie, który wybielił swoje szaty we Krwi Baranka. Obraz paradoksu, bo jak można coś wybielić we krwi? Doświadczenie nam pokazuje, że jest odwrotnie, jak coś się skrwawi, to trudno to doprać. Ale właśnie takie jest chrześcijaństwo, relacja z Bogiem, pełna paradoksów. Bóg daje nam wolność do rozwoju, do kochania, do życia bez lęku. By mieć to życie, trzeba słuchać. A w słuchaniu nie chodzi przecież o siedzenie w ławce szkolnej, w ciszy ze strachu przed złym nauczycielem, ale chodzi o przytulenie się i słuchanie szeptu, Tego który kocha, dla którego już nie jesteśmy barankami, ale kimś kogo On kocha. Bo, kiedy się kogoś kocha, to chce się go słuchać. |
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:09, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Sprzeczne z Biblią i nauką Kościoła pluszowe herezje Hryniewicza i innych heretyków piętrzą się tu aż pod same niebiosa. Wszystko to teraz po kolei zaoram, tak samo jak zaorałem po kolei wszystkie bzdury i manipulacje Dyszyńskiego w wątku o integrystach:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-975.html#852213
Tutaj zrobię dokładnie to samo z Hryniewiczem i innymi pluszowymi heretykami cytowanymi w tym wątku, takimi jak Terlikowski, Kramer, Rosłoń itd.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Próbowałem, cały czas próbuję, rozumieć i pokazywać to, w co wierzę całkiem naturalnie, bez nacisków. Świetlane oblicze Boga. Bo to, co z Nim zrobiono, jest przerażające. |
Od samego początku ks. Hryniewicz błędnie zakłada, że Bóg objawiony przez Tradycję i Pismo Święte został „zdeformowany” przez chrześcijan. To klasyczny zabieg heretycki — przeciwstawienie „prawdziwego Boga” jakiejś „religii zniekształconej przez ludzi”. Kościół jednak nie wymyślił Boga — objawił Go sam Bóg w Chrystusie, a jego oblicze jest zarówno miłosierne, jak i sprawiedliwe. Przerażające nie jest to, co „zrobiono z Bogiem”, ale to, co robi się dziś z objawieniem, próbując podporządkować je ludzkim sentymentom i gustom
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo. To my, chrześcijanie, wciąż mówimy o Bogu, który karze, straszy, rejestruje. |
Tak, bo Bóg jest także Sędzią. Tak objawił się On w Piśmie Świętym, zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Chrystus mówi o ogniu piekielnym, o zewnętrznych ciemnościach, o „płaczu i zgrzytaniu zębów”. Święty Paweł ostrzega przed gniewem Bożym, a Apokalipsa ukazuje Sędziego, który „przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Jeśli ks. Hryniewicz nie chce takiego Boga, to nie chce Boga Objawienia, lecz własnej, subiektywnej projekcji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wielu myślicieli za punkt wyjścia, fundament refleksji o Bogu, bierze sprawiedliwość. To błąd. Bo fundamentem jest miłość. |
Fałszywa alternatywa. To nie „albo sprawiedliwość, albo miłość”. Bóg jest jednocześnie nieskończenie sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Ustawienie tych dwóch przymiotów przeciwko sobie to herezja sentymentalizmu, która z Boga czyni biernego starca pozbawionego woli i majestatu. Miłość bez sprawiedliwości staje się karykaturą miłości — przymilną, pobłażliwą czułostkowością
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czemu nie? Nie mam nic przeciwko [kobietom-kapłanom]. Jeśli tyle wyznań chrześcijańskich, Kościoły protestanckie, Kościół starokatolicki, już je dopuszcza? Opierają się tylko katolicyzm i prawosławie. |
Czyli autorytet Tradycji, magisterium i nieomylnego nauczania Kościoła nie mają znaczenia? Jeśli coś robią heretyckie wspólnoty oderwane od sukcesji apostolskiej, to i my mamy iść za nimi? To właśnie jest duch herezji: porzucenie posłuszeństwa Objawieniu na rzecz „ducha czasów”. Kościół naucza niezmiennie i definitywnie, że nie ma władzy, by udzielać święceń kapłańskich kobietom. Jan Paweł II zamknął dyskusję: definitive tenendum. Próby jej otwierania są aktem buntu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tak jak je rozumiemy, [piekło] nie istnieje. Ale uwaga: nie ma to nic wspólnego z zawołaniem „Hulaj dusza, piekła nie ma”. |
To, co Hryniewicz nazywa „nowym odczytaniem” piekła, to nic innego jak czysta herezja apokatastazy, potępiona już przez Sobór Konstantynopolitański II (553 r.) i jednoznacznie odrzucona przez Katechizm Kościoła Katolickiego. Piekło istnieje i jest wieczne, co wyraźnie głosi Chrystus. Nie ma w Piśmie Świętym ani w Tradycji ani jednego słowa na temat jego „oczyszczającego” charakteru. To wymysł gnostyków i nowoczesnych teologów, którym bardziej zależy na sympatiach liberalnych niż na wierności Ewangelii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W każdym człowieku jest coś, co może się okazać pierwszym włóknem ocalenia. |
To pobożne życzenie, które przeczy nauce o grzechu śmiertelnym i sądzie szczegółowym. Jeżeli człowiek umiera w stanie grzechu ciężkiego, bez żalu doskonałego lub sakramentalnego rozgrzeszenia, idzie na wieczne potępienie. Bóg nie zbawia człowieka „na siłę” przez „włókna dobra” — zbawia przez łaskę, której człowiek musi odpowiedzieć w wolności. Inaczej byłoby to pogwałcenie wolności i sprawiedliwości
| Wacław Hryniewicz napisał: | | ...stawiając rzecz radykalnie: o ocaleniu nawet dla Hitlera, Stalina i innych tyranów. |
To już nie tylko błąd, to bluźnierstwo. Usprawiedliwianie potworów historii w imię rzekomej „miłości Boga” to pogarda dla ich ofiar i zatamowanie sprawiedliwości. Chrystus mówi jasno: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny”. Czyżby ks. Hryniewicz wiedział lepiej niż Zbawiciel? Czy wyobraża sobie, że Bóg nie zna granicy zła, nie rozróżnia między katem a ofiarą? To fałszywa nadzieja, która nikogo nie zbawia, a wielu zwodzi
| Wacław Hryniewicz napisał: | | ...piekło jest jak siarka w „Odysei”, używane do oczyszczania... |
To nie Ewangelia, to pogańska mitologia. Porównywanie objawionych prawd wiary do obrazów literackich to nie teologia — to erystyka. Gehenna, jak uczy Kościół, jest stanem wiecznego oddzielenia od Boga, nie tymczasowym procesem oczyszczania. Tę rolę pełni czyściec, a nie piekło. Próba rehabilitacji piekła jako „przejścia do czegoś lepszego” to jawne zaprzeczenie słów Chrystusa i Tradycji apostolskiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Powtarzam: Bóg jest wielkim artystą, który kocha swoje dzieło. Jeśli taki zły pomyślał dla swojego dzieła koniec, jak nas uczą, to pytam: po co było stwarzać świat...? |
To kolejny bunt wobec Boga. Bo to nie Bóg „pomyślał zły koniec”, lecz człowiek go wybiera. Piekło nie jest dziełem Boga — jest konsekwencją ludzkiej wolności. Kto gardzi łaską, ten ponosi konsekwencje. Kto grzeszy ciężko i nie pokutuje, ten odrzuca miłość Boga. I to nie Bóg jest temu winien. Pytanie „po co stwarzał?” w ustach księdza katolickiego, który zna dogmat o wolności człowieka i o grzechu, jest wyrazem pychy i zatraty sensu teologii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zbawienie jest nadzieją kosmiczną i uniwersalną. A nawet multiwersalną... |
To już nie jest chrześcijaństwo, to science fiction. Udzielanie zbawienia psom, kotom i multiwersom to odejście od Objawienia na rzecz fantazji. Zbawienie odnosi się do ludzi — posiadających duszę nieśmiertelną, rozumną i wolną. Zwierzęta mogą być odnowione w nowym stworzeniu, ale nie „zbawione” w sensie teologicznym. Przypisywanie im udziału w zbawieniu to baśń, nie teologia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | „... Zapomnijmy o tym. O zadośćuczynieniu zastępczym męką i śmiercią Jezusa. … Bóg, który jest dobrem i pięknem, miałby być obrażonym majestatem?! … Wierzę, że przez ukrzyżowanie samego siebie Bóg chciał wprowadzić w ludzkie dzieje całkiem nową, zupełnie nieznaną energię osobową. (…) Miłość, energia pozytywna, potrafi zmieniać innego człowieka.” |
On odrzuca tradycyjne rozumienie zadośćuczynienia zastępczego, mówiąc, że „Bóg, który jest dobrem i pięknem” nie mógłby być „obrażonym majestatem”, co rzekomo fałszywie przedstawia logika klasyczna. Twierdzi, że śmierć Chrystusa to nie zadośćuczynienie w klasycznym sensie, lecz pewna nowa „energia osobowa”.
To jest oto co Kościół naucza jasno: Ofiara Chrystusa ma charakter zadośćuczynienia — On sam ofiarował się za grzechy świata; to nie tylko obraz, metafora czy „energia osobowa”, ale skuteczny czyn Boży, w którym Jezus bierze na siebie winę i karę za grzechy ludzi, aby otworzyć drogę do pojednania. Jeżeli zadośćuczynienie zastępcze zostało odrzucone, porzuca się centralną część chrystologii i soteriologii katolickiej. To jest herezja negująca naukę, że Chrystus, jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, ofiarował się „na krzyżu” dla zbawienia ludzi
| Wacław Hryniewicz napisał: | | „… Być może pytań o cierpienie i zło udałoby się uniknąć, gdyby ewolucja w swym rozwoju zrealizowała alternatywny wariant, w którym człowiek byłby istotą albo bardziej doskonałą, albo przynajmniej mniej wrażliwą? … Czy należy do Boga kierować pretensje, że nie określił takich praw rozwoju …” |
On sugeruje, że Bóg mógł stworzyć świat inaczej, w którym nie byłoby cierpienia, zła czy dramatów. A skoro tego nie uczynił, to być może powinien był—co brzmi jak zarzut wobec Bożego planu, mądrości i sprawiedliwości. Taka postawa zakłada, że ludzkie wyobrażenie dobra i sprawiedliwości ma być standardem dla Boga
Kościół naucza, że Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie dobry; że działa w historii przez wolność stworzeń i że grzech, cierpienie mają swoje miejsce jako wynik wolności, upadku i ograniczeń stworzenia. To, że Bóg nie stworzył stworzenia tak doskonałego, by było odporne na cierpienie, nie jest błędem Boga ani dowodem na niesprawiedliwość, lecz wynika z tajemnicy wolności, próby i zbawienia. Zarazem Bóg daje środki zbawienia i łaski, by cierpienie i zło przynosiły sens
| Wacław Hryniewicz napisał: | | „Czyli istnieje możliwość, że najważniejszą zdobyczą ludzkości jest braterstwo? … Wielu duchownych … w imię strasznego, karzącego Boga sadysty śmieje się ze mnie, ale nikt mnie nie zmusi, bym przestał głosić nadzieję silniejszą od lęku.” |
On stawia braterstwo, nadzieję jako najwyższe wartości, przeciwko lękowi, karze, sądowi. Wyrzeka się nauki o Bożym sądzie i karze („straasznego, karzącego Boga sadysty”) jako czegoś złego
Kościół natomiast naucza, że lęk, sąd i kara mają swoje miejsce w Objawieniu. Jezus wielokrotnie ostrzega o sądzie, woła o nawrócenie, mówi o ogniu, o gehenna, o ogniu nieugaszonym. To nie jest wymysł ludzi, lecz część objawionego przesłania. Negowanie tego jest sprzeczne z nauką katolicką
| Wacław Hryniewicz napisał: | | „Po śmierci spotkam bliskich? … Absolutnie. I wszystkim, których pan kocha i którzy kochają pana, proszę powiedzieć to samo: spotkamy się, będziemy razem. … Zbawienie jest nadzieją kosmiczną i uniwersalną. A nawet multiwersalną …” |
On pragnie nadziei, która zbawia nawet złoczyńców (np. Hitlera), która jest uniwersalna, multiwersalna, zakłada, że spotkamy wszystkich po śmierci, że zbawienie jest ostatecznie dla wszystkich
To jest apokatastaza: pogląd, że wszyscy zostaną zbawieni. Ten pogląd został potępiony przez tradycję Kościoła jako sprzeczny z nauką Objawienia — Sobór Konstantynopolitański II potępił apokatastazę. Nauczanie Katechizmu Kościoła Katolickiego stwierdza jasno, że Ci, którzy umrą w stanie grzechu śmiertelnego i nie pokutują, natychmiast po śmierci schodzą do piekła, gdzie cierpią kary wieczne — zarówno kara utraty (separacji od Boga), jak i kara męki (zmysłowa)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | „… Wszystko ma być nowe ‒ to dlaczego miałaby pozostać męka absurdalna, która do niczego nie prowadzi? … Nie ma mowy o starym piekle! …” |
On odrzuca ideę piekła tradycyjnego, wiecznego, mówiąc, że „męka absurdalna”, która do niczego nie prowadzi, jest sprzeczna z nadzieją i że piekła „starego” nie powinno być
Kościół naucza, że piekło ma charakter definitywny. Nie ma możliwości, by dusza potępiona została potem zbawiona — to byłoby sprzeczne z Bożą sprawiedliwością i wolnością człowieka. Piekło nie jest „uporządkowaną lekcją” do przejścia, lecz stanem wiecznego oddzielenia od Boga wolnie wybranym przez duszę, jeśli ona odrzuca Bożą łaskę aż do końca. Katechizm Kościoła Katolickiego 1035: „Nauka Kościoła afirmuje istnienie piekła i jego wieczność”
W całym tym fragmencie ks. Hryniewicz buduje swój pogląd na tzw. „nadzieję uniwersalną”, twierdząc, że boska miłość nie pozwala na wieczne potępienie nikogo — albo przynajmniej że taka wizja jest bardziej godna Boga piękna i dobroci. Ale Kościół naucza, że boska miłość i miłosierdzie nie znoszą sprawiedliwości oraz że wolność człowieka może doprowadzić do definitywnego odrzucenia Boga — co jest potępieniem wiecznym. Nie ma sprzeczności między miłością Boga a istnieniem piekła — to ludzie przez wybór mogą je przyjąć
Ks. Hryniewicz wygłosił herezję apokatastazy (czyli przekonanie, że wszyscy zostaną ostatecznie zbawieni lub że piekło nie istnieje w sensie wiecznego potępienia). Sprzeciwia się też tradycyjnej doktrynie o zadośćuczynieniu zastępczym, o karze, o sądzie, co Kościół naucza jako dogmaty. Jego propozycja: dostosować naukę do ludzkich uczuć i potrzeb — to de facto relatywizacja prawdy objawionej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg jest dobrym, wielkim artystą, który kocha własne dzieło i któremu na nim zależy. |
Błąd Hryniewicza polega na trywializowaniu istoty Boga, sprowadzając Jego transcendencję do poziomu „artysty”, który jedynie „kocha swoje dzieło”. Bóg jest Stwórcą wszystkiego, a Jego miłość jest doskonała, lecz nie jest to romantyczne uczucie artysty wobec swego dzieła, tylko święta, wszechmocna i sprawiedliwa miłość, która wymaga posłuszeństwa i sprawiedliwości. Jego troska o stworzenie nie eliminuje konsekwencji grzechu, ani nie znosi kary za odrzucenie łaski. Tak uczy Pismo Święte i Kościół: „Bóg jest miłością” (1 J 4,8), ale też „Bóg jest sprawiedliwy” (Rz 3,26). To nie jest wymysł ludzki, lecz prawda objawiona
| Wacław Hryniewicz napisał: | | A ja wciąż dostrzegam i głoszę niesłychaną życzliwość Boga do własnego dzieła. Ten, który się cieszy z początków, wierzę, że będzie się cieszył też ze zwieńczenia. |
Głoszenie samej „życzliwości” bez sprawiedliwości i prawdy prowadzi do fałszywej nadziei i zaniedbania rzeczywistości grzechu i kary. Kościół naucza, że Bóg cieszy się ze zbawienia ludzi, ale to nie znaczy, że wszyscy zostaną zbawieni bez względu na ich wybór. „Nie wszyscy, którzy mówią do mnie: Panie, Panie! wejdą do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto pełni wolę Ojca” (Mt 7,21). Nadzieja na zbawienie nie może zastąpić prawdy o piekle
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wielu myślicieli za punkt wyjścia, fundament refleksji o Bogu, bierze sprawiedliwość. To błąd. Bo fundamentem jest miłość. |
Hryniewicz tu nie tylko kłamie, ale i sprowadza Boga do emocjonalnego ideału, lekceważąc Jego sprawiedliwość. Miłość bez sprawiedliwości jest fałszywa. Miłość Boża wymaga prawdy i ukarania zła. Papież Benedykt XVI przypomina, że „miłość bez prawdy byłaby miłością sentymentalną i nieprawdziwą”. Kościół nie może oddzielić sprawiedliwości od miłości, bo jest to nierozdzielne w naturze Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg woła o miłość. |
To prawda, ale Bóg woła też do pokuty i nawrócenia. Miłość bez nawrócenia prowadzi do potępienia. „Jeśli kto nie narodzi się na nowo z wody i Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5). Hryniewicz wybiórczo podkreśla miłość, pomijając konieczność świętości i pokuty
| Wacław Hryniewicz napisał: | | by Boga poznać, trzeba się posługiwać nie tylko umysłem, ale też sercem. |
Prawda. Jednak Hryniewicz uprawia tu duchową subiektywność. Poznanie Boga wymaga rozumu i wiary, a nie „serca” w sensie emocjonalnym czy subiektywnym. Tradycja Kościoła i Święci podkreślają, że wiara jest cnotą rozumną, która wymaga intelektu i łaski
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bo serce to pojęcie biblijne. Wskazujące ośrodek duchowy, który jednoczy różne siły człowieka: emocje, wyobraźnię, umysł. Umysł musi zstąpić do serca, a serce ma wstąpić w rozum. |
Taka ezoteryczna mieszanka jest obca tradycji katolickiej i przypomina mistyczne synkretyzmy. Kościół naucza hierarchię rozumu i woli, a nie jakieś spirale „serca” i „umysłu”. Człowiek powinien kierować się rozumem i wolą, rozum z kolei musi być oświecony przez wiarę
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bardzo długo - mówi papieżowi o. Ronchi - Kościół głosił wiarę ulepioną z lęku. Wszystko obracało się wokół paradygmatu winy i kary zamiast rozwoju i pełni. |
To oszczerstwo i herezja. Kościół nigdy nie nauczał wiary „ulepionej z lęku”, lecz z miłości i prawdy. Lęk Boży jest „początkiem mądrości” (Prz 9,10), a nie czymś negatywnym. Hryniewicz pomniejsza wagę grzechu i kary, które są realne i poważne, by usprawiedliwić swoją herezję.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Lęk zrodził się w Adamie, ponieważ nie potrafił sobie nawet wyobrazić miłosierdzia i jego owocu, czyli radości. Z lęku rodzi się chrześcijaństwo smutne, Bóg bez radości. |
Hryniewicz błędnie interpretuje upadek i naturę chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie jest „smutne” – jest pełne radości, która pochodzi z prawdy, nie z lekceważenia kary. Ponadto lęk Boży nie jest oznaką braku wiary czy radości, lecz zdrowym szacunkiem wobec Boga.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | stworzył dzieło z miłości |
To prawda, ale ta miłość nie wyklucza sprawiedliwości i kary. Hryniewicz traktuje miłość Boga jak sentymentalny ideał, co zaprzecza nauce Kościoła o grzechu i potępieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | I my też, mówiąc o sprawiedliwości Bożej, stosujemy nasze ograniczone kryteria, naszą ograniczoną domyślność nieograniczonej istoty Boga i warunków, w jakich ludzie działają. |
To prawda, że ludzie nie pojmują Bożych planów w pełni, ale nie mogą sobie pozwalać na arbitralne zmiany i negowanie prawdy objawionej, jak to czynił Hryniewicz
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Przyjęcie syna marnotrawnego może zostać wytłumaczone przez miłosierną miłość. Bo, jak mówi List św. Jakuba, "miłosierdzie odnosi triumf nad sądem". Narzuca sprawiedliwości swoje prawa. Jest ponad nią. |
Hryniewicz fałszuje sens tego wersetu. Miłosierdzie zwycięża nad sądem wtedy, gdy człowiek przyjmuje łaskę pokuty i nawrócenia. Nie oznacza to jednak likwidacji sprawiedliwości Bożej ani zaprzeczenia piekłu. Jego twierdzenie, że miłosierdzie jest ponad sądem, jest herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę w miłość jako najwyższy atrybut Boga, bo On "jest miłością". Więc siłą rzeczy nie wierzę w zły koniec stworzenia. |
To próba nadania fałszywej „pewności” wbrew nauce Kościoła. Bóg jest miłością, ale jest też sprawiedliwy. Nie można ignorować prawdy o wiecznym potępieniu grzeszników, którzy odrzucają Boże miłosierdzie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dla artysty, który kocha swoje dzieło, cierpienie nie może być tępe i sadystyczne. Nie może być niekończącym się odwetem za grzechy. |
Bóg nie jest artystą, a kara Boża nie jest sadystycznym odwetem, lecz sprawiedliwą konsekwencją odrzucenia Jego miłości. Tak naucza Kościół i Pismo Święte. Hryniewicz próbuje wypaczyć prawdę, by usprawiedliwić herezję apokatastazy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W każdym człowieku jest coś, co może się okazać pierwszym włóknem ocalenia. |
To prawda, ale nie oznacza to automatycznego zbawienia wszystkich ludzi. Człowiek musi przyjąć łaskę, nawrócić się i żyć wiarą. Nie można zanegować konsekwencji odrzucenia Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo pachnie siarką, choć powinno mieć zapach nadziei. |
Hryniewicz zbywa realność piekła, które jest nauczane w Kościele jako realne miejsce potępienia. Chrześcijaństwo ma nadzieję, ale nigdy nie neguje piekła i sądu ostatecznego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bez przerwy przywołujemy Janową Apokalipsę jako powszechny straszak. Powinniśmy się bać. Powinniśmy żyć w przerażeniu tym, co nas spotka. |
To fałszywe przedstawienie nauki Kościoła. Apokalipsa jest ostrzeżeniem, ale także zapowiedzią zwycięstwa Chrystusa. Lęk Boży jest cnotą, nie „straszakiem”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tymczasem w końcówce Apokalipsy jest mowa o "niebie nowym i ziemi nowej", o "otarciu łez", o drzewie życia i jego liściach "do leczenia narodów". |
To prawda, ale dotyczy to zbawionych, a nie potępionych. Kościół naucza o dwóch stanach ostatecznych: niebie i piekle
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ale owszem, żeby człowiek niepojednany z Bogiem i innymi ludźmi przeszedł do nowego życia, musi przejść gehennę. Cierpienie sensowne. Celowe. Integrujące go z całym stworzeniem. |
Tutaj Hryniewicz miesza prawdę z błędem. Czyściec istnieje, ale jest to stan przejściowy, a nie wieczny. Gehennę rozumianą jako wieczne cierpienie, Kościół naucza jako realne potępienie. Nie można „uładniać” piekła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg jest wielkim artystą, który kocha swoje dzieło. |
Powtórzenie mitu artysty nie wzmacnia prawdy. To obraz heretycki i sprzeczny z nauką Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeśli taki zły pomyślał dla swojego dzieła koniec, jak nas uczą, to pytam: po co było stwarzać świat, który nie jest w stanie przebić się do swojego ostatecznego przeznaczenia? |
To pytanie jest herezją apokatastazy, która neguje prawdę o wiecznym potępieniu. Bóg stworzył ludzi z wolną wolą, która dopuszcza możliwość odrzucenia zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | nikt, kto kocha, nie chce kochać nieszczęśliwie. A jak mógłby być szczęśliwy, gdyby jego dzieło było skazane na potępienie, na rozpad? |
Bóg kocha wolność człowieka. Nie może więc zmusić nikogo do zbawienia. Wieczne potępienie jest skutkiem wolnego odrzucenia miłości Bożej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zwolennikom wiecznego piekła trzeba by kiedyś powiedzieć dobitnie: "Wy nie zdajecie sobie sprawy z tego, co mówicie. Wyobraźcie sobie, że jesteście zbawieni, ale ci, którzy cokolwiek znaczyli w waszym życiu albo znaczyli w nim bardzo wiele, cierpią na wieki". |
To wzbudzanie fałszywego litościwego współczucia, które nie jest prawdziwym współczuciem, ale źle pojmowaną emocjonalnością. Kościół naucza, że potępienie jest skutkiem wolnego wyboru grzechu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W ten sam sposób pęknięty świat, świat podzielony na ostatecznie zbawionych i ostatecznie potępionych, byłby cierpieniem dla samego Boga |
Bóg znosi cierpienie grzechu, ale jest sprawiedliwy i da każdemu to, co mu się należy. Nie „cierpi” jak człowiek, to antropomorfizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiemy więc, że będzie pięknie - ale jak dokładnie? Jedyne, co możemy powiedzieć, to to, że będzie to zdumiewająca nowość. Niespodzianka. |
To jest prawda. Kościół pozostawia szczegóły eschatologii tajemnicą, ale prawda o sądzie i wieczności jest niezmienna
| Wacław Hryniewicz napisał: | | to nie jest bunt przeciwko Bogu, tylko pewność nadziei co do Jego artystycznego geniuszu i pedagogicznej skuteczności. |
Pewność „artystycznego geniuszu” to herezja i lekceważenie prawdy o grzechu, sądzie i karze. Nadzieja musi być zbudowana na Objawieniu, nie na wizji humanistycznej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg, który jest dobrem i pięknem, miałby być obrażonym majestatem?! |
Bóg jest nieskończenie święty, a grzech jest obrazą Jego majestatu. To jest podstawowa prawda katolicka. Hryniewicz stara się to umniejszyć
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Naczyniono całe mnóstwo mitów zbawczych, gdzie Chrystus bierze na siebie wszystkie grzechy. Gdzie Bóg skupia na nim swój gniew, bo niby śmierć Chrystusa była konieczna, żeby pojednać Go z gniewliwym ojcem. Mówiono, że Chrystus musiał spłacić okup szatanowi, który trzymał ludzi w niewoli. Jezus, Maria! Zapomnijmy o tym. |
Kościół katolicki naucza rzeczywiście, że Chrystus przez śmierć na krzyżu pojednał świat z Bogiem, ale nie jest to „mit”, lecz prawda wiary. Próby odrzucenia tej prawdy są herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Męka i ukrzyżowanie to również krzyk Jezusa o inny model istnienia i postępowania człowieka. To próba magnetycznego przyciągnięcia ludzi do naśladowania w miłości. |
Ale to nie wyklucza ofiary przebłagalnej za grzechy. Obie prawdy się uzupełniają w nauce Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wtedy pojmę z całą oczywistością, że Bóg był zawsze blisko, choć ukryty przed moimi oczyma, że jest dobry, miłosierny, wielki i święty. |
Bóg jest zawsze blisko człowieka, lecz jednocześnie jest sprawiedliwy i święty, co Hryniewicz tutaj pomija
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dostrzeże w mgnieniu oka wszystkie jasne i ciemne strony swego życia. |
Ale należy podkreślić, że ten sąd jest ostateczny i nieodwracalny.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Spotkanie z Bogiem jest oczyszczającym sądem dla człowieka. Nie bez powodu porównać je trzeba do przejścia „jakby przez ogień" (1 Kor3,15). |
Tu pojawia się problem: choć sąd jest oczyszczający dla niektórych (czyśćcowych), to dla innych będzie sądem potępiającym – Hryniewicz unika tego jasnego nauczania Kościoła o wiecznym potępieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W spotkaniu tym doświadczymy nie tylko lęku, ale również nieskończonej miłości i miłosierdzia swego Sędziego. |
Ale nie oznacza to, że wszyscy będą zbawieni lub że nie będzie kary wiecznej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ten, który kazał przebaczać „aż siedemdziesiąt siedem razy" (Mt 18,22), czyli zawsze - sam jest Bogiem przebaczającym. |
To nauka Ewangelii, lecz nie neguje sprawiedliwości Bożej i konsekwencji grzechu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ten, który nawoływał do miłosierdzia - sam jest Bogiem miłosiernym: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny" (Łk 6,36). |
Boże miłosierdzie nie znosi sprawiedliwości (Rz 11,22), a wieczne potępienie jest konsekwencją odrzucenia miłosierdzia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadaje to chrześcijańskiej wierze w ostateczne spełnienie świata pogodny ton nadziei i zaufania. |
Tu Hryniewicz przesuwa akcent w stronę nadziei aż do negacji sądu wiecznego i piekła – co jest herezją. Nadzieja nie likwiduje rzeczywistości potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Człowiek umierając powraca do „domu Ojca", w którym jest „mieszkań wiele" (J 14,2). |
Prawda, ale tylko dla zbawionych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ponieważ Sędzią jest Chrystus, samo słowo „sąd" staje się wyrazem nadziei. |
To jest błędna interpretacja. Sąd jest sprawiedliwością, która dla wielu oznacza potępienie. Nie można pomijać tego aspektu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Sąd nie jest celem sam w sobie. Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. |
To jest herezja – sąd jest także wymierzeniem sprawiedliwości. Dla tych, którzy odrzucili łaskę, celem sądu jest potępienie wieczne
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jego celem nie jest jedynie sprawiedliwa „odpłata" ze strony Boga, lecz ocalenie „jakby przez ogień" i ostateczne spełnienie życia. |
Ale Kościół naucza także o wiecznym potępieniu, które nie jest ocaleniem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jest w tym spotkaniu tajemnica oczyszczenia i wyzwolenia. |
Ale nie dla wszystkich – jest też wieczne potępienie
| Hryniewicz napisał: | | Sąd nie jest celem sam w sobie. Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. |
Hryniewicz fałszywie i niezgodnie z katolicką doktryną przedstawia sąd Boży jako coś, co ma jedynie „ukierunkowanie na zbawienie człowieka”. Kościół jasno naucza, że sąd Boży to moment, w którym każda dusza otrzymuje ostateczny wyrok — zbawienie lub potępienie. To nie jest jedynie jakaś „nadzieja” na zbawienie, lecz surowa, sprawiedliwa i ostateczna decyzja, której konsekwencje trwają wiecznie. Próba złagodzenia tego fundamentalnego wymiaru sądu prowadzi do relatywizmu moralnego i negacji wiecznego potępienia, co jest jawnie sprzeczne z Pismem Świętym (Mt 25,46), Tradycją i Katechizmem Kościoła Katolickiego
| Hryniewicz napisał: | | Jego celem nie jest jedynie sprawiedliwa „odpłata” ze strony Boga, lecz ocalenie „jakby przez ogień” i ostateczne spełnienie życia. |
Tutaj Hryniewicz wkracza na niebezpieczną ścieżkę herezji universalizmu, czyli fałszywej nadziei, że ostatecznie wszyscy zostaną zbawieni. Kościół jednoznacznie naucza, że chociaż Bóg pragnie zbawienia wszystkich (1 Tm 2,4), to jednak wieczne potępienie jest realne i możliwe dla tych, którzy świadomie odrzucają łaskę Boga (Mk 9,43-48). „Ocalenie jakby przez ogień” odnosi się do czyśćca, który jest czasowym oczyszczeniem, a nie do wszystkich ludzi czy dusz skazanych na wieczne potępienie. Hryniewicz wypacza tę podstawową prawdę, podważając sprawiedliwość Boga i realność piekła
| Hryniewicz napisał: | | Ponieważ Sędzią jest Chrystus, samo słowo „sąd” staje się wyrazem nadziei. |
To fałszywe i lekceważące uproszczenie, które ignoruje realny i straszny wymiar Bożego sądu. Owszem, Chrystus jest Sędzią, ale Jego sąd będzie dla wielu potępiający. Kościół i Pismo Święte (Ap 20,11-15) uczą, że sąd Boży to nie tylko nadzieja, lecz także przerażający moment rozstrzygnięcia o wiecznym losie człowieka. Próba przedstawienia sądu jako wyłącznie „wyrazu nadziei” to manipulacja i osłabianie biblijnego nauczania o konsekwencjach grzechu
| Hryniewicz napisał: | | Nadaje to chrześcijańskiej wierze w ostateczne spełnienie świata pogodny ton nadziei i zaufania. |
Wypowiedź ta może sugerować, że wszyscy ostatecznie będą zbawieni, co jest klasyczną herezją universalizmu. Kościół katolicki naucza, że ostateczne spełnienie świata to Królestwo Boże, lecz nie każdy człowiek do niego wejdzie (Mt 7,13-14). Bagatelizowanie realności potępienia i nadmierne akcentowanie „pogodnego tonu nadziei” jest poważnym wypaczeniem doktryny i zniewagą dla sprawiedliwości Bożej. Nie można zignorować prawdy o wiecznym potępieniu, która jest integralną częścią nauki Kościoła
| Hryniewicz napisał: | | Spotkanie z Bogiem jest oczyszczającym sądem dla człowieka. Nie bez powodu porównać je trzeba do przejścia „jakby przez ogień" (1 Kor 3,15). |
W tym miejscu pojawia się subtelna herezja. Hryniewicz zdaje się sugerować, że sąd pośmiertny jest oczyszczający dla każdego, co może być zrozumiane jako universalizm. 1 Kor 3,15 odnosi się do czyśćca, który jest przejściowym stanem dla dusz przeznaczonych do zbawienia, lecz nie wszyscy ludzie trafiają do czyśćca — niektórzy idą na wieczne potępienie. Pojęcie sądu jako „oczyszczenia” nie może być rozciągane na wszystkich, ponieważ Kościół naucza o realnym i wiecznym potępieniu dla grzeszników odrzucających Boga
| Hryniewicz napisał: | | W spotkaniu tym doświadczymy nie tylko lęku, ale również nieskończonej miłości i miłosierdzia swego Sędziego. |
Jednak Kościół naucza, że Boża miłość i miłosierdzie nie zwalniają człowieka od sprawiedliwości i konsekwencji grzechu
| Hryniewicz napisał: | | Ten, który kazał przebaczać „aż siedemdziesiąt siedem razy" (Mt 18,22), czyli zawsze - sam jest Bogiem przebaczającym. |
Ale przebaczenie Boga nie jest automatyczne, wymaga skruchy i nawrócenia.
| Hryniewicz napisał: | | Ten, który nawoływał do miłosierdzia - sam jest Bogiem miłosiernym: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). |
Hryniewicz zdaje się upraszczać tę prawdę, jak gdyby Boże miłosierdzie wykluczało sąd i karę
| Hryniewicz napisał: | | Bóg nie wymaga od swych stworzeń niczego, czego sam nie czyni i nie urzeczywistnia ponad wszelką miarę. |
Ale należy pamiętać, że Boża sprawiedliwość jest równie ważna jak miłosierdzie i musi być uwzględniana
| Hryniewicz napisał: | | Dobroć, miłosierdzie i miłość Boga jest największą tajemnicą zaskoczenia i zdumienia człowieka w momencie jego śmierci i spotkania z nową rzeczywistością. |
Tu pojawia się pewna niedopowiedzialność: Hryniewicz pomija naukę o wiecznym potępieniu, które jest nieodłączną częścią spotkania z Bogiem podczas sądu
| Hryniewicz napisał: | | Tajemnica, którą jest każdy człowiek, spotyka się z nieogarnioną tajemnicą Boga. |
Jednak Hryniewicz nie zaznacza, że konsekwencje tego spotkania mogą być wieczne.
| Hryniewicz napisał: | | Wypowiedzi o Chrystusie jako Sędzi świata mówią również, iż On sam, Jego życie i nauka są decydującym kryterium sądu. Miarodajna jest Jego postawa wobec ludzi i wrażliwość na ich potrzeby. |
Tak, ale ocena nie opiera się jedynie na wrażliwości Chrystusa wobec ludzkich potrzeb, lecz przede wszystkim na przestrzeganiu Jego przykazań i wierności Bożemu prawu
| Hryniewicz napisał: | | Liczą się nie słowa, ale przede wszystkim czyny (zob. Mt 7,21-23; 25,31-46). |
To zgodne z nauką katolicką
| Hryniewicz napisał: | | Sędzią człowieka jest Ten, który sam „przeszedł dobrze czyniąc" (Dz 10,38). Nadaje to chrześcijańskiej wierze w ostateczne spełnienie świata pogodny ton nadziei i zaufania. |
Tu pojawia się poważne zniekształcenie. Hryniewicz zdaje się sugerować, że sąd Chrystusa jest wyłącznie pełen „pogodnego tonu nadziei”, co jest niedorzeczne wobec nauki o wiecznym potępieniu i sprawiedliwości Bożej. Chrystus jako Sędzia jest także tym, który odrzuca grzeszników i potępia ich na wieki (Mt 25,41-46). Bagatelizowanie tego aspektu prowadzi do herezji
| Hryniewicz napisał: | | Człowiek umierając powraca do „domu Ojca", w którym jest „mieszkań wiele" (J 14,2). |
To prawda, ale należy podkreślić, że dom Ojca jest dostępny dla tych, którzy pozostają wierni Jego przykazaniom
| Hryniewicz napisał: | | Bóg jest Bogiem wiernym i miłującym człowieka. |
To prawda, nikt tego nie neguje
| Hryniewicz napisał: | | Ponieważ Sędzią jest Chrystus, samo słowo „sąd” staje się wyrazem nadziei. |
Powtórzenie wcześniejszej herezji. Sąd jest także momentem wiecznego rozstrzygnięcia, a nie tylko wyrazem nadziei. Ta wypowiedź bagatelizuje realność potępienia
| Hryniewicz napisał: | | Do istoty sądu należy wgląd w prawdę o własnym życiu. W godzinie sądu dana mi zostanie łaska dostrzeżenia w życiu wszelkiego dobra, które teraz staje się spełnieniem całego jestestwa. |
To prawda, ale nie można zaniedbywać nauki o wiecznym rozdzieleniu zbawionych i potępionych
| Hryniewicz napisał: | | Sąd nie jest celem sam w sobie. Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. |
To zdanie jest herezją universalizmu. Kościół naucza, że sąd nie jest tylko formą pomocy do zbawienia, ale ostatecznym rozstrzygnięciem, które może oznaczać potępienie wieczne. Nie każdy zostanie zbawiony
| Hryniewicz napisał: | | Z powodu poczucia winy może on być przeżyciem bolesnym i oczyszczającym. Jego celem nie jest jedynie sprawiedliwa „odpłata” ze strony Boga, lecz ocalenie „jakby przez ogień” i ostateczne spełnienie życia. |
Tu znów widać wpływ uniwersalizmu, pomijający naukę o wiecznym potępieniu. „Ocalenie jakby przez ogień” odnosi się do czyśćca, a nie do wszystkich ludzi
| Hryniewicz napisał: | | Wyrazem nadziei jest to, że moje życie kończy się i zaczyna na nowo w spotkaniu z Chrystusem, Sędzią i Zbawcą w jednej osobie. Jest w tym spotkaniu tajemnica oczyszczenia i wyzwolenia. |
Oczyszczenie i wyzwolenie są dostępne dla tych, którzy są zbawieni, ale jest też prawda o wiecznym potępieniu, którą Hryniewicz pomija
Hryniewicz wprowadza w swojej wypowiedzi elementy herezji uniwersalizmu, bagatelizuje realność potępienia i sprowadza sąd Boży do wyłącznie „nadziei” i „oczyszczenia”, co jest sprzeczne z katolicką doktryną o sprawiedliwości, sądzie i wiecznym losie człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Fakt ateizmu powinien przynaglać ludzi wierzących do rewizji wielu wyobrażeń o Bogu, które skłaniają do negacji Jego istnienia. Uszanujmy przekonania niewierzących, kiedy szczerze mówią o niemożliwości wiary w świecie takim, jaki znamy z własnego doświadczenia. |
Wacław Hryniewicz w swojej herezji jawnie proponował rewizję prawdziwego, katolickiego obrazu Boga tylko dlatego, że ateizm istnieje i jest obecny w świecie. To haniebne fałszowanie Bożego Objawienia! Bóg nie jest przedmiotem do dostosowywania czy "rewizji" pod wpływem niewiary ludzi. Prawda o Bogu jest absolutna, niezmienna i nie podlega ludzkiemu kaprysowi ani modzie intelektualnej. Apostoł Paweł w Liście do Rzymian jasno naucza, że to niewiara ludzi jest źródłem odrzucenia prawdy o Bogu, nie zaś błąd w Jego Objawieniu (Rz 1,18-20)
Hryniewicz chce nas przekonać, że mamy "uszanować" ateizm, co jest kolejnym zaprzeczeniem misji Kościoła, który ma nawracać i oświecać dusze, a nie paktować z niewiarą i relatywizować Objawienie. Kościół, jak naucza Sobór Watykański II, stoi na straży prawdy, która nie podlega kompromisom (Const. Dei Verbum 8). Uszanowanie osób niewierzących to jedno, ale uszanowanie ich fałszywych przekonań jest sprzeczne z misją ewangelizacji
Hryniewicz podważa fundament wiary, czyniąc z Boga obiekt ludzkich "wyobrażeń" i oczekiwań, co jest herezją antropocentryzmu, sprzeczną z Bożą transcendencją i niezmiennością, potwierdzoną przez Tradycję i Magisterium Kościoła. Bóg nie jest dziełem naszych doświadczeń ani przekonań, lecz rzeczywistością objawioną raz na zawsze i niezmienną
| Wacław Hryniewicz napisał: | W większości religii ludzie wierzący łączą pojęcie Boga z ideą wszechmocy, wszechwiedzy, pełni i doskonałości. Tymczasem miarodajne dla chrześcijan dzieje i śmierć Jezusa z Nazaretu pokazują, że Bóg nie zatrzymał biegu wydarzeń. Nie przeciwstawił się woli ludzi. Nie wstrząsnął światem przez cudowną interwencję, która mogłaby zapobiec Jego okrutnej śmierci na krzyżu. Jawił się oczom ludzi jako słaby i pozbawiony mocy działania. Moc swoją okazał jednak w zmartwychwstaniu Chrystusa, które chrześcijanie świętują jako największe zwycięstwo nad śmiercią - nie jest więc bezradny wobec zła i ludzkiej winy
Już to wydarzenie pokazało, że mamy do czynienia z Bogiem, który potrafi się wycofać i pomniejszyć. Nie jest to Bóg natrętny, który ludziom przeszkadza i konkuruje z człowiekiem w dziejach świata. |
Wacław Hryniewicz w tym fragmencie obnaża swą heretycką ignorancję i fundamentalne niezrozumienie boskiej natury i działania Boga w historii zbawienia. Twierdzenie, że Bóg "nie zatrzymał biegu wydarzeń" i "jawił się jako słaby i pozbawiony mocy działania" jest ohydnym zaprzeczeniem Jego wszechmocy i doskonałości. Bóg Wszechmogący, który stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie, nie zatrzymał śmierci na krzyżu, bo to była część Jego zbawczej woli, nie wymuszona przez ludzi. To nie słabość, lecz najwyższa moc i miłość – dobrowolne przyjęcie cierpienia i śmierci dla zbawienia świata
Bóg nie jest „bezradny wobec zła”, lecz przeciwnie – przez krzyż i zmartwychwstanie zniszczył moc grzechu i śmierci, zwyciężając je definitywnie (por. Kol 2,15). To jest prawdziwa Wszechmoc, nie jakaś fasadowa interwencja
Kłamliwa teza o "wycofaniu się" Boga i „pomniejszeniu” Jego istoty to herezja apokatastazy i antropolatrii, sprowadzająca Boga do poziomu ludzkiego słabego bytu, podporządkowanego ludzkim oczekiwaniom. Kościół naucza jednoznacznie, że Bóg jest niezmienny, wszechmogący i wszechwiedzący (Sobór Laterański IV, dekret „De fide catholica” 1513). Jego działanie jest zawsze doskonałe, a Jego miłość nie wycofuje się ani nie ulega kaprysom człowieka
Hryniewicz sprowadza Boga do wygodnej dla siebie idei „nieinwazyjnego towarzysza” ludzi, co jest jawnym zaprzeczeniem prawdziwej natury Boga i Jego zbawczej misji. Bóg nie konkuruje, lecz władczo i miłosiernie prowadzi historię ku ostatecznemu triumfowi dobra, a Jego wszechmoc jest fundamentem chrześcijańskiej nadziei, a nie „słabością”. Taka herezja nie może mieć miejsca w katolickim nauczaniu i jest odrzucana przez Magisterium Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Aby pozostawić ludziom przestrzeń darowanej wolności, Bóg ogranicza swoją wszechmoc. Może stać się w pewnym sensie także "wszech-słaby". Oto jeden z paradoksów. Rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew zwykł mawiać, że pod pewnym względem Bóg jest słabszy od policjanta na ulicy. To nie jest Bóg, który przytłacza człowieka. Powołując świat do istnienia, sam wystawił siebie na ryzyko wolnego wyboru ze strony istot rozumnych oraz ich jakże często zgubnych decyzji. |
Tutaj Wacław Hryniewicz przedstawia herezję, która podważa fundamentalną prawdę o wszechmocy i niezmienności Boga. Twierdzenie, że Bóg „ogranicza swoją wszechmoc” lub staje się „wszech-słaby”, jest niczym innym jak absurdem sprzecznym z nauczaniem Kościoła. Wszechmoc Boga nie jest czymś, co może być „ograniczone” przez wolę stworzenia. To stworzenie jest poddane Bogu, a nie odwrotnie
Boska wszechmoc jest pełna i niezmienna, co jednoznacznie potwierdza Sobór Watykański I (Pastor Aeternus), który naucza, że Bóg jest wszechmocny i może wszystko, co jest możliwe do wykonania, zgodne z Jego naturą. Bóg nie jest ograniczony przez wolność człowieka, lecz udziela jej ze swojej wszechmocy, pozostając zawsze Panem dziejów i wszystkiego, co istnieje.
Teza, że Bóg jest „słabszy od policjanta”, jest absurdalnym porównaniem, które ma na celu umniejszenie boskiej majestatyczności i potęgi. W rzeczywistości to Bóg jest Panem, który panuje nad wszystkim i nikomu nie jest „podporządkowany”
Hryniewicz zdaje się popierać ideę, że Bóg jest bezradny wobec złych decyzji ludzi, co jest herezją przeciwko Bożej opatrzności i sprawiedliwości. Katolicka wiara naucza, że Bóg, choć szanuje wolną wolę człowieka, nigdy nie traci kontroli nad światem, a Jego wszechmoc i mądrość nie są nigdy ograniczane przez ludzkie wybory. Wszelkie działania ludzi są w końcu wpisane w Boży plan zbawienia
Wacław Hryniewicz głosi herezję, umniejszając prawdziwą wszechmoc Boga, co jest nie do przyjęcia w wierze katolickiej i sprzeczne z Objawieniem, Tradycją i nauczaniem Magisterium Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Człowiek wierzący nie zamyka się w samotnym i rozpaczliwym milczeniu. Wierzy mimo wszystko w dobroć i życzliwą obecność Boga. Mówi do Niego i przyzywa Go na różne sposoby. Stawia Mu pytania, nie godzi się ze złem, czyni Mu wyrzuty, skarży się, prosi, spiera się z Nim. Czyż nie zastanawia fakt, że wołanie i skarga osaczonego przez zło człowieka nieustannie rozlegają się w Psalmach? W ten sposób ten, kto wierzy, także zmaga się z Bogiem z powodu zła. Wyraża przez to swoją nadzieję, że Stwórca nie pozostanie obojętny. Jest w tej postawie mądrość zaufania i nadziei, które stanowią istotę jego wiary. |
Hryniewicz tutaj zdaje się opisywać coś, co z pozoru może wyglądać na prawdę, lecz jego ujęcie jest pełne niejasności, które prowadzą do niebezpiecznych błędów. Owszem, Pismo Święte pokazuje, że święci wołają do Boga, wyrażają swoje cierpienia i pytania, co jest wyrazem prawdziwej relacji człowieka z Bogiem. Jednak Hryniewicz, w swojej tendencyjnej interpretacji, przemienia ten dialog w wyraz wątpliwości i nawet buntu wobec Boga, co może sugerować, że Bóg jest jakimś odległym, nieobecnym lub obojętnym bytem
Kościół katolicki uczy, że wiara nie polega na ciągłym "zmaganiu się" z Bogiem w sensie konfliktu, lecz na pełnym zaufaniu i poddaniu się Jego woli, nawet w obliczu cierpienia i zła (por. Hi 1-42, List do Hebrajczyków 11). Psalmy lamentacyjne wyrażają ludzkie emocje, ale też ostateczne zaufanie do Boga, który zawsze działa dla zbawienia swoich wiernych
Nie można zapominać, że wiara katolicka odrzuca herezję apokatastazy i fałszywej nadziei, które próbują uczynić z Boga bytu biernego czy nawet milczącego wobec zła. Bóg jest zawsze obecny, wsłuchuje się w modlitwy, a Jego działanie jest doskonałe, choć często niezrozumiałe dla ludzkiego rozumu
Hryniewicz wprowadza fałszywy obraz Boga, który jest jak gdyby nieobecny lub bezsilny wobec zła, co jest zaprzeczeniem Jego wszechmocy, sprawiedliwości i miłosierdzia. Prawdziwa wiara nie jest tylko "zmaganiem się" z Bogiem, ale przede wszystkim pełnym zaufaniem i oddaniem się Jego świętej woli, co wielokrotnie podkreśla Tradycja i Magisterium Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | W obliczu zła nie tylko ludzie niewierzący mają więc w swoim osamotnieniu prawo do kontestacji i spierania się na temat Boga. Może właśnie na tym polega pewna solidarność wierzących z ateistami we wspólnym dzieleniu ludzkiej doli. W pewnych momentach razem odkrywamy, że jesteśmy do siebie bardzo podobni. Trzeba dostrzec rzeczywistość ludzkiego krzyku, skargi i bólu
Pod ciężarem cierpienia wszyscy pytamy: dlaczego taki los? Różnica jest ta, że człowiek wierzący nie posuwa się do negacji samego istnienia Boga, choć i on często ma poczucie absurdalności świata wydanego złu, pomimo swojej wiary w dobrego Stwórcę. Dlatego czeka na wyjaśnienia ze strony swojego Boga. Pyta Go i przyzywa. Nie jest osamotniony. Biblia przekonuje, że ten Bóg jest po jego stronie i z nim w walce ze złem. |
Wacław Hryniewicz w tej wypowiedzi pod płaszczykiem rzekomej „solidarności” i ludzkiej wspólnoty próbuje zrównywać wiarę z ateizmem, co jest jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła i zdradza jego niebezpieczny relatywizm. Wierzący nie mogą i nie powinni szukać „solidarności” z ateistami w ich negacji Boga, bo to podważa fundament wiary i ośmiesza prawdę Objawienia
W rzeczywistości prawdziwa wspólnota człowieka z Bogiem różni się od ateistycznego braku wiary diametralnie. Kościół naucza, że „nie ma zbawienia poza Kościołem” (Sobór Trydencki) i że jedynie wiara w Boga, a nie negacja Jego istnienia, jest drogą do życia wiecznego. Próba zrównania wierzących z ateistami w cierpieniu prowadzi do zgubnego fałszu, jakoby wiara była tylko jednym z wariantów ludzkiego doświadczenia, a nie prawdą objawioną
Hryniewicz uznaje za „normalne” poczucie absurdu wobec zła u człowieka wierzącego, sugerując, że nawet on potrzebuje „wyjaśnień” od Boga, jakby wiara była czymś niepełnym lub niewystarczającym. To lekceważenie prawdziwego daru wiary i zaufania Bogu, który jest wszechmocny i sprawiedliwy
Prawda jest taka, że Bóg nie jest „po stronie” człowieka w sensie partnerskim czy symetrycznym, lecz jest Panem i Sędzią, który miłosiernie prowadzi zbawienie tych, którzy Mu ufają, a potępia grzech i zło (Rz 12,19; Hbr 12,29). Wiara to nie ucieczka od pytania o zło, ale pewność, że Bóg ma władzę nad nim i że na końcu zwycięży sprawiedliwość
Hryniewicz w swojej wypowiedzi miesza prawdę z fałszem, czyniąc z wiary niemal ludzką emocję czy „postawę”, a nie żywą relację z Bogiem, co jest herezją, która godzi w fundament katolicyzmu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tym, co odpycha od wiary i nadziei, jest często nadmierna pewność siebie ze strony wierzących. Trudno przebić się przez taki pancerz pewności, który czyni człowieka niewrażliwym na odmienną sytuację duchową ludzi szukających, wątpiących lub niewierzących. Słowa i czyny ludzi opancerzonych swoją pewnością tracą wówczas przekonującą moc. Nie są wyrazem rzeczywistego czucia-wespół z innymi. |
Wacław Hryniewicz kolejny raz ujawnia swój fałszywy, relatywistyczny sposób myślenia, próbując osłabić katolicką pewność wiary, która jest fundamentem zbawienia. Jego zarzut o „nadmiernej pewności siebie” wierzących to nic innego jak próba podważenia nieomylnego Objawienia Bożego i autorytetu Kościoła, który stoi na straży prawdy
Pewność wiary nie jest pychą ani ignorancją, lecz owocem Ducha Świętego, który daje nam poznanie i zaufanie do prawdy Bożej (por. 1 Kor 2,14-16). To nie jest „pancerz”, ale zbroja duchowa, która chroni przed herezjami i błędami (Ef 6,10-18). Właśnie ta pewność jest tym, co czyni Kościół mocnym i wiarygodnym świadkiem prawdy
Hryniewicz zdaje się sugerować, że wierzący powinni się wstydzić swojej wiary albo ją „ugrzecznić” tak, by nie „ranić” wątpiących czy niewierzących, co jest zaprzeczeniem misyjnego powołania Kościoła, które jest wezwaniem do nieustannego głoszenia prawdy – nawet jeśli jest ona niewygodna (Mt 28,19-20)
Jego teza o „braku rzeczywistego czucia-wespół z innymi” jest fałszywa i zmanipulowana. Prawdziwy katolik współczujący i modlący się za grzeszników nie traci jednak nigdy pewności co do prawdy objawionej, a jego zadaniem jest prowadzić ludzi do zbawienia, nie zaś ugadzać się z błędem
Hryniewicz, chcąc „zmiękczyć” naukę Kościoła pod naciskiem świata, wprowadza podstępną herezję relatywizmu i oportunizmu, która prowadzi do rozmycia wiary i ostatecznej utraty zbawienia. Kościół nigdy nie może iść na kompromis z prawdą, a katolicka pewność wiary to jej fundament, bez którego cała religia traci sens i moc
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Piekło nie jest obozem koncentracyjnym. To stan duchowy, a nie miejsce w zaświatach |
Twierdzenie, że piekło jest wyłącznie „stanem duchowym”, a nie również realnym miejscem, przeczy stałemu nauczaniu Kościoła katolickiego. Sobór Laterański IV (1215) stwierdził wyraźnie o istnieniu piekła jako realnej rzeczywistości, w której dusze potępionych są karane zaraz po śmierci. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 1035) mówi: „Nauka Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, zstępują natychmiast po śmierci do piekła, gdzie cierpią męki, ‘ogień wieczny’.” Wypowiedź Hryniewicza jest próbą rozmycia tej prawdy i uczynienia z niej jedynie metafory
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Przeciwstawiamy się jedynie doktrynie o wieczności tego stanu. Takie stanowisko jest wyrazem nadziei, że nikt nie może dobrowolnie odrzucać Boga na zawsze. |
To jest klasyczna herezja apokatastazy, potępiona już w V wieku przez Synod Konstantynopolitański II (553), który odrzucił naukę Orygenesa, zakładającą powszechne zbawienie, nawet szatanów. Nauczanie Chrystusa w Ewangelii św. Mateusza 25,46 jest jednoznaczne: „I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.” To ten sam przymiotnik – „wieczna” (gr. aiónios) – opisuje zarówno życie zbawionych, jak i karę potępionych. Odmowa uznania wieczności piekła równa się podważeniu słów samego Jezusa i jest sprzeczna z definitywnym nauczaniem Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W zastosowaniu do grzesznych ludzi owo starannie dobrane w Ewangelii słowo kólasis oznacza ich ukaranie, ale z określonym celem pedagogicznym i terapeutycznym... |
Interpretacja „kólasis aiónios” jako „terapeutycznego karania” jest wypaczeniem tekstu Pisma Świętego. Hryniewicz próbuje podporządkować Bożą sprawiedliwość pedagogicznym celom, jakby kara mogła być tylko środkiem poprawczym, a nie sprawiedliwą odpłatą. Tymczasem Bóg jest nie tylko Miłosierdziem, ale i Sprawiedliwością. Już prorok Daniel mówi: „Wielu zaś, co śpią w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie i wiecznej odrazie.” (Dn 12,2). Wieczna hańba nie jest pedagogiką, tylko sprawiedliwą odpłatą
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie istnieje wieczność piekła rozumiana jako zła nieskończoność i trwanie bez końca. |
Tu ujawnia się jawne podważenie Objawienia, a także tradycyjnego nauczania Kościoła. Święty Jan Paweł II nauczał: „Piekło to ostateczna konsekwencja samego siebie, dramatyczny wybór człowieka, który definitywnie odrzuca miłość Boga. [...] Jest to stan ostatecznego oddalenia się od Boga.” (Katecheza, 28 lipca 1999). Hryniewicz natomiast zdaje się twierdzić, że człowiek nie jest w stanie odrzucić Boga na zawsze — a to zaprzeczenie wolności, którą sam tak rzekomo broni
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie ma w nikim, nawet w najbardziej zatwardziałym człowieku, takiej przeszkody do zbawienia, której Bóg nie zdołałby przezwyciężyć. |
Taka wizja unicestwia realność wolnej woli człowieka. Miłość Boga nie jest gwałtem na wolności stworzenia. Jezus mówi w Ewangelii: „Jeśli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.” (J 8,24) i „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie... lecz ten, kto pełni wolę Ojca Mojego” (Mt 7,21). Istnieje granica między miłością a sprawiedliwością. Bóg nie zbawia człowieka wbrew jego uporowi. Św. Tomasz z Akwinu jasno nauczał: „Bóg nie odmawia nikomu swej łaski, ale kto ją wzgardzi, sam siebie potępia.” (Suma teologiczna, I–II q. 109, a. 1)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z każdym grzesznikiem dzieje się chyba ostatecznie tak jak z Szawłem na drodze do Damaszku. |
To wysoce błędna analogia. Szaweł nawrócił się za życia, a nie po śmierci. Kościół uczy niezmiennie, że po śmierci człowiek nie ma już możliwości zmiany swojej decyzji moralnej: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27). Twierdzenie, że po śmierci istnieje możliwość zbawienia lub „terapeutycznego ognia”, to formuła protestancko-pogańska, sprzeczna z nauką o ostateczności wyboru i sądu szczegółowego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jest to aprioryczne założenie, wynikające z takiej koncepcji śmierci, która wyklucza zmianę podjętych w życiu decyzji. |
To jawne podważenie dogmatu o stanie duszy po śmierci. Sobór Florencki (1439) nauczał: „Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, natychmiast zstępują do piekła, gdzie są karane karami piekielnymi.” Nie ma tu miejsca na „proces dojrzewania po śmierci”. Ks. Hryniewicz dopuszcza herezję post-mortem nawrócenia, która zaprzecza decyzyjności życia doczesnego jako etapu próby
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli odrzucamy Boga w ziemskim życiu, czynimy tak z jakiegoś powodu… Człowiek może myśleć, iż jest to postawa racjonalna, podyktowana poczuciem ludzkiej godności. |
To relatywizacja grzechu i usprawiedliwienie buntu wobec Boga. Tymczasem grzech to nie problem „warunków życia” ani „braku świadomości”. To świadome, dobrowolne odrzucenie Bożej łaski. Tłumaczenie tego traumy z dzieciństwa czy „niejasnością sytuacji” to droga do subiektywizmu moralnego, który otwiera furtkę do zniesienia odpowiedzialności wiecznej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uniwersalizm nadziei przekonuje, że jako istoty rozumne, myślące i wolne wszyscy zdołają dokonać w końcu właściwego odkrycia. |
To konsekwentna kontynuacja herezji apokatastazy. Chrystus wielokrotnie ostrzegał, że wielu pójdzie drogą zguby (Mt 7,13), a „wielu jest wezwanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14). Wypowiedzi Hryniewicza zaprzeczają temu – głosi on ewangelię wygodną dla ucha, całkowicie spaczoną. To konsekwentna kontynuacja herezji apokatastazy. Chrystus wielokrotnie ostrzegał, że wielu pójdzie drogą zguby (Mt 7,13), a „wielu jest wezwanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14). Wypowiedzi Hryniewicza zaprzeczają temu – głosi on ewangelię wygodną dla ucha, całkowicie sprzeczną z ostrzeżeniami Zbawiciela, który nie mówił o jakiejś „uniwersalnej nadziei”, lecz o ciasnej bramie i wąskiej drodze, którą podąża niewielu. Chrystus nie pozostawił złudzeń co do rzeczywistej możliwości potępienia. A skoro On sam powiedział, że są tacy, którzy „idą na zatracenie”, to twierdzenie, że „wszyscy w końcu odkryją prawdę” i się nawrócą, jest zaprzeczeniem Jego słów
Pismo Święte wcale nie pozostawia miejsca na apokatastazę. W przypowieści o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19-31) mowa jest o przepaści, której nie można przekroczyć. A św. Paweł w 2 Tes 1,9 mówi wprost: „Jako karę poniosą wieczną zagładę z dala od oblicza Pana i od chwały Jego mocy.” – to wieczna zagłada, nie czasowa, nie terapeutyczna, ale ostateczna. Tymczasem Hryniewicz przedstawia Boga, który jakby nie potrafił uszanować wolnej woli stworzenia i miałby przymusić wszystkich do zbawienia, nawet tych, którzy świadomie odrzucają Jego łaskę. To nie jest wizja Boga biblijnego, lecz Bóg uczyniony na obraz ludzkiego sentymentalizmu
Dalej, autor wypacza sens kary Bożej, przedstawiając ją jako środek terapeutyczny, narzędzie pedagogiczne. A przecież Sobór Laterański IV stwierdza wyraźnie o potępionych: „wszyscy, których zły koniec życia znajdzie w grzechu śmiertelnym, zstępują natychmiast po śmierci do piekła, gdzie będą karani karami różnymi”. Tu nie ma mowy o żadnym czasowym cierpieniu w celu oczyszczenia. Hryniewicz wypacza także sens terminu „wieczny” (gr. aiōnios), próbując zasugerować, że chodzi o intensywność lub długość, nie o nieskończoność. Tymczasem Ewangelia (Mt 25,46) używa tego samego słowa na określenie „życia wiecznego” i „kary wiecznej” – logiczna spójność języka wymaga, by obie rzeczywistości miały ten sam wymiar czasowy. Jeśli kara nie jest wieczna, to i życie nie byłoby wieczne
Cały wywód Hryniewicza buduje alternatywną soteriologię, w której to Bóg musi uratować wszystkich, nawet wbrew ich wolnej woli. Twierdzenie, że człowiek „nie będzie skłonny do odrzucenia Bożego daru” zakłada, że wolność w praktyce znika – że nie ma takiego stanu, w którym człowiek może trwać wiecznie w buncie. To sprzeczne z nauką Kościoła, która jasno mówi o możliwości potępienia jako realnej i trwałej. Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 1035) naucza: „Nauka Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, zstępują natychmiast po śmierci do piekła, gdzie cierpią męki piekła, ogień wieczny. (...) Potępienie polega na wiecznym oddzieleniu od Boga”
Prawdą nie jest to, że człowiek „na pewno się nawróci”, ale że może się nawrócić – i póki żyje, Bóg czeka. Ale Hryniewicz przekracza tę granicę: nie tylko pozwala mieć nadzieję, ale tworzy teologiczną doktrynę, że wszyscy się kiedyś nawrócą, że piekło jest puste lub czasowe, że nawet po śmierci można się oczyścić z grzechu ciężkiego. Tym samym odrzuca całą moralną powagę życia ziemskiego, śmierci i sądu. Jego nauka, choć opakowana w piękne słowa, jest całkowitym przekręceniem nauki Ewangelii, Ojców Kościoła i Magisterium
To nie jest „nadzieja” – to zdrada prawdy, pod płaszczykiem emocjonalnego komfortu. Nauczanie Chrystusa jest wymagające, ostre i radykalne – nie daje gwarancji „happy endu” dla każdego, lecz ostrzega: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13,3). Próba złagodzenia tej prawdy, rozmycia dramatycznego wyboru między zbawieniem a potępieniem, to poważna herezja, która może uśpić sumienia. Kto głosi, że piekło się kiedyś skończy, nie tylko sprzeciwia się Ewangelii – podważa autorytet samego Chrystusa
| Wacław Hryniewicz napisał: |
W ciągu całego ziemskiego życia trwa nasz eksperyment z Bogiem. Przedłuża się również po jego drugiej stronie. Bolesne konsekwencje własnych decyzji rozproszą w końcu te iluzje, które skłaniały nas do odrzucenia Boga, i staną się wołaniem o pomoc płynącym z głębi ludzkiego ducha. Dla Boga wystarczy najmniejszy gest zwrotu ze strony zagubionej istoty, aby doprowadzić ją do pojednania i ocalenia.
|
Hryniewicz, mówiąc o „eksperymencie z Bogiem” trwającym także po śmierci, wprowadza jawne herezje. Kościół jasno naucza, że po śmierci następuje sąd szczegółowy, a dusza otrzymuje swój wieczny los (Hebr 9,27). Nie ma „przedłużenia eksperymentu” czy „wołania z głębi ducha” po śmierci. To zaprzeczenie wiecznego wymiaru życia pozagrobowego i realności piekła. Tu Hryniewicz odwraca porządek Boży do góry nogami, pomniejszając wagę ostatecznego rozstrzygnięcia po życiu ziemskim
CDN
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 9:12, 22 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:15, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniej polemiki z Hryniewiczem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Jeżeli odrzucamy Boga w ziemskim życiu, czynimy tak z jakiegoś powodu. Może to być na przykład fałszywe wyobrażenie o Nim wyniesione z tradycyjnej religijności własnego środowiska. Mogą to być głębokie urazy wyniesione już z wczesnego dzieciństwa. Może to być przekonanie o Jego nieistnieniu lub Jego wrogości wobec ludzkiego szczęścia. Człowiek może myśleć, iż jest to postawa racjonalna, podyktowana poczuciem ludzkiej godności. Wszystkie argumenty za istnieniem Boga nie dają nam, ludziom istniejącym w czasie, pełnej oczywistości. Wiara musi pozostać wiarą.
|
Twierdzenie Hryniewicza, że ludzkie odrzucenie Boga może być usprawiedliwione przez „fałszywe wyobrażenia” czy „głębokie urazy”, jest niebezpiecznym usprawiedliwianiem grzechu i odrzucenia Prawdy. Kościół naucza, że każdy człowiek ma naturalne prawo i zdolność poznać Boga przez rozum i objawienie (Rz 1,20). Fałszywe wyobrażenia są wynikiem grzechu i upadku, a nie powodem do odrzucenia Boga. Wiara nie jest „kaprysem” ani subiektywnym wyborem, lecz łaską i obowiązkiem (Hbr 11,6). Hryniewicz sprowadza prawdę do subiektywnych odczuć, co jest relatywizmem, a więc herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dziś lepiej rozumiemy różne motywy przemawiające za ateizmem. Pytamy jednak o to, czy możliwą jest rzeczą odrzucać Boga przez całą wieczność, nie mając ku temu żadnego motywu, kiedy wszystko wskazuje na to, że przyjęcie oferty zbawienia byłoby największym dobrem. Uzasadniona jest nadzieja, że Bóg powstrzyma nas od tego rodzaju ewentualności. Jeśli jest Przyjacielem ludzi, prawdziwym Philánthropos, jak sławi Go tradycja wschodnia, ocali nas wszystkich od niebezpieczeństwa irracjonalnej wolności.
|
To jawne bluźnierstwo i herezja – stwierdzać, że możliwe jest, aby człowiek wiecznie odrzucał Boga, tylko „bez powodu”, a Bóg „powstrzyma nas wszystkich” od potępienia. Kościół naucza, że człowiek ma wolną wolę, którą może świadomie odrzucić Boga na zawsze (J 3,36; Mt 25,41). Nie ma żadnej gwarancji „ocalenia wszystkich”. Sobór Trydencki potępia taką iluzję: „Kto mówi, że po upływie życia ziemskiego dusza może się nawrócić, ten niech będzie wyłączony z łaski” (Dz. Sob. Trid., sesja VI, kanon 6). Hryniewicz obala katolicką naukę o wiecznym piekle i wolności człowieka, by sądzić, że Bóg jest ograniczony przez nasze słabości
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Błogosławione granice wolności
Bóg nigdy nie cofa swojej oferty zbawienia. Kto jej nie przyjął, nadal zachowuje możliwość zmiany swojej decyzji. Pozostajemy zawsze wolni do przyjęcia daru zbawienia. W świecie Bożym nie ma pośpiechu. Cierpliwość Boga nie zna granic. Miłując swoje stworzenia, nigdy się od nich nie odwraca. Nigdy nie przestanie pociągać ich ku sobie i przywracać im prawdziwą wolność wyboru. Nie bez powodu nazywamy Go nie tylko Stwórcą, ale także Zbawicielem i Lekarzem. To Jego prawda ocala nas od ekstremalnej, irracjonalnej i bezsensownej wolności niszczącej ostateczną celowość naszego istnienia. Z tego punktu widzenia jest rzeczą zgoła nieprawdopodobną, aby człowiek mógł odrzucić Boga na zawsze.
|
Ten fragment jest czystą herezją apokatastazy. Bóg cofa swoją ofertę zbawienia wraz ze śmiercią – ostateczne rozstrzygnięcie nie jest kwestią dalszej „możliwości zmiany”. Nauka Kościoła jest nieugięta: po śmierci nie ma już nawrócenia (Hbr 9,27). Kto odrzucił Boga w życiu, podlega wiecznemu potępieniu (Mt 25,46). Nie ma „cierpliwości bez granic” w kwestii zbawienia po śmierci – to mit. Przypisywanie Bogu takiej cierpliwości to ignorowanie prawdy o sądzie ostatecznym. Hryniewicz zmiękcza Boży sąd, by dostosować go do ludzkiej wygody i lęku przed potępieniem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nadzieja uczy o dobrej przemianie i ostatecznym pojednaniu ze Stwórcą. Jedni dochodzą do celu szybciej, droga innych jest bardziej wydłużona i bolesna. Cierpienie skłania do skruchy i przezwyciężenia oporu. Konsekwencje grzechu stają się środkiem terapeutycznym, gdyż odsłaniają rzeczywistość oddzielenia od samego źródła szczęścia. Pozwalają dostrzec bezsens własnych złudzeń, które prowadziły do podejmowania złych decyzji życiowych, ze szkodą dla siebie i innych ludzi.
|
Oto perfidne pomniejszanie rzeczywistości wiecznego piekła i sądu. Hryniewicz sprowadza konsekwencje grzechu do „środka terapeutycznego” i cierpienia, jakby wszystko było kwestią procesu, a nie wiecznego rozstrzygnięcia. Kościół jasno naucza, że grzech ciężki bez pokuty pociąga za sobą wieczne potępienie (Mt 25,46; Rz 6,23). Ból piekła nie jest terapią, ale wiecznym stanem utraty Boga. Hryniewiczowi brakuje zdecydowania i prawdziwej bojaźni Bożej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
To, czego człowiek nie jest w stanie naprawić, może uczynić Bóg, jak mówi o tym wiara w zmartwychwstanie umarłych. Nie zapobiega On zbrodniom, morderstwom czy samobójstwom w świecie ludzkim. Tragedia Holocaustu jest tego najbardziej wymownym przykładem. Nie pozwala On wszakże człowiekowi całkowicie unicestwić drugiego, wraz z ciałem i duszą. Takiej wolności, a raczej swawoli, na szczęście nikt nie posiada. Bóg nie pozwala również, aby człowiek całkowicie zniszczył możliwość przyszłego szczęścia w drugim człowieku i w samym sobie. Są to dobroczynne i błogosławione granice wolności, która nam, ludziom, przeradza się w swawolę - granice wynikające z miłości i troski Boga o ostateczne dobro wszystkich Jego stworzeń.
|
Hryniewicz tu propaguje mit o rzekomej „granicy wolności”, która chroni od wiecznego unicestwienia. To sprzeczne z nauką Kościoła o piekle jako wiecznym oddzieleniu od Boga (Mt 25,41). Człowiek może odrzucić Boga na zawsze, a konsekwencją jest wieczne potępienie duszy. Bóg nie musi „zapobiegać” wszystkiemu – daje wolność, a konsekwencje grzechu są surowe i ostateczne. Przekonanie, że Bóg „nie pozwala” na całkowite unicestwienie duszy to kłamstwo i fałszywa nadzieja. To nie „swawola”, lecz wolny, odpowiedzialny wybór człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wierzę, że Bóg nie traci kontroli nad biegiem ludzkich dziejów. Niech pamiętają o tym ci, którzy w ślad za Chrystusem powołani są do tego, aby szukać, a nie potępiać poranionych przez życie ludzi. Najpierw trzeba jednak zatroszczyć się o nawrócenie własnego serca, aby w poszukiwaniu Boga było zdolne do otwarcia, rozumienia inności, przyjazne ludziom i życzliwe, a nie ciasne i nienawistne.
|
Tu Hryniewicz podszywa się pod chrześcijańskie wezwanie do miłości, ale zapomina, że prawda bez kompromisu i potępienie grzechu to również obowiązek. Kościół nie nakazuje potępiać ludzi, ale grzech tak (2 Tm 4,2). Otwieranie serca na „inność” nie może oznaczać rezygnacji z prawdy czy tolerowania herezji. Brak zdecydowanego potępienia błędów prowadzi do rozmycia wiary i upadku moralnego Kościoła
Wacław Hryniewicz głosił herezje apokatastazy, które depczą katolicką naukę o wiecznym piekle, nieodwołalnym sądzie po śmierci, wolności człowieka i Bożej sprawiedliwości. Jego relatywizm, pomniejszanie kary piekielnej i stawianie Bożej miłości ponad prawdą są błędne i szkodliwe. Katolicka doktryna jest nieugięta i stoi w całkowitej sprzeczności z tymi tezami. Każdy wierny musi te wypowiedzi odrzucić jako herezję i fałsz
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Piekło nie jest obozem koncentracyjnym. To stan duchowy, a nie miejsce w zaświatach
|
Hryniewicz tu próbuje rozmyć rzeczywistość piekła, które Kościół jednoznacznie naucza jako miejsce wiecznego potępienia, a nie jakiegoś „stanu duchowego”. Katechizm Kościoła Katolickiego (§1035) mówi o piekle jako „wiecznym wykluczeniu z jedności z Bogiem i ze świętymi”. To jest rzeczywistość, a nie symbol. Twierdzenie, że piekło to tylko „stan” to klasyczna herezja apokatastazy i relatywizmu. Pieśń o tym, że piekło nie jest miejscem, jest pomniejszaniem prawdy, odwracaniem nauki Chrystusa (Mt 25,41) i ucieczką od bolesnej prawdy o wiecznym potępieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Obdarzeni wolnością doświadczamy skutków swoich złych decyzji, często niezmiernie bolesnych i tragicznych. Nadzieja uczy, że cierpliwa miłość Boga okaże się ostatecznie zwycięska.
|
Hryniewicz miesza sprawy – wolność człowieka nie wyklucza realności kary za grzech ciężki, czyli piekła. Ból piekła nie jest tylko „skutkiem złych decyzji”, to jest kara wieczna (Mt 25,46). A owa „cierpliwa miłość Boga”, która miałaby ostatecznie zwyciężyć wszystkich, to apokatastaza potępiona przez Kościół. Pan Bóg nie łamie wolności człowieka, nie zmusza do nawrócenia po śmierci, a wieczne potępienie jest realne (Sobór Trydencki, kanon 6)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
''Przeklęci'' mają oczyścić się w ogniu skruchy i wyrzutów sumienia.
|
To jawna herezja. Przeklęci, czyli potępieni, nie oczyszczają się po śmierci – ich los jest ostateczny i nieodwołalny (Hbr 9,27). Kościół rozróżnia czyściec i piekło – w czyśćcu dusze się oczyszczają, w piekle nie ma takiej możliwości, bo jest to wieczne potępienie (Katechizm §1033-1035). Twierdzenie Hryniewicza sprzeczne jest z nauką Kościoła i zdradza błąd apokatastazy
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ich obecny stan jest nie do pogodzenia z Jego Królestwem.
|
To oczywiste i zgodne z katolicką nauką, ale tu jest sprytnie wpleciona niekonsekwencja: skoro stan jest „nie do pogodzenia”, to skąd ta „nadzieja oczyszczenia po śmierci”? Hryniewicz sam sobie zaprzecza. Kościół mówi jasno: kto jest w piekle, nie może być pojednany z Bogiem (Mk 9,43-48)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Inna kara, nawet tylko dopuszczona przez Boga, nie byłaby godna Jego miłości i miłosierdzia względem ludzi, także tych zatraconych i ''przeklętych''.
|
Hryniewicz tu podważa Bożą sprawiedliwość i prawo do ukarania grzesznika. Kościół naucza, że Boża miłość nie stoi w sprzeczności ze sprawiedliwością (Rz 2,6). Piekło jest konsekwencją dobrowolnego odrzucenia Boga, a nie „niesprawiedliwą karą”. Twierdzenie, że „inna kara nie byłaby godna miłości Boga” to próba wybielania grzechu i grzesznika, co jest herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Piekło nie jest karnym obozem koncentracyjnym. To stan wewnętrznej pustki i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka, w jego rozdartym i zbuntowanym człowieczeństwie. Niebo i piekło są przede wszystkim stanem duchowym, a nie konkretnym miejscem w zaświatach.
|
Już to przerabialiśmy – powtarzanie tego mitu nie zmienia prawdy. Piekło jest prawdziwym miejscem, jak uczy Kościół, a nie tylko „stanem duchowym”. Biblia mówi o „jeziorze ognia” (Ap 20,14-15) – dosłownie miejscu kary, a nie abstrakcyjnym stanem ducha. Próba „uproszczenia” piekła to bezczelne wypieranie się prawdy i oszukiwanie wiernych
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Kiedy człowiek nie oczyścił się i nie wyzwolił od zła, wówczas doświadcza w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia. Tę pustkę przeżywa jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''. Piekielne cierpienie opisane zostało w symbolicznych obrazach biblijnych, zaczerpniętych głównie z terminologii apokaliptycznej, których nie należy rozumieć w sensie dosłownym. Jest to w gruncie rzeczy opis intensywnego cierpienia z powodu nieurzeczywistnionej miłości, wyraz świadomości własnej winy i pozbawienia się szczęścia.
|
To nie jest „symboliczny” czy „metaforyczny” opis – Kościół naucza o piekle jako o rzeczywistej karze, wiecznej i dosłownej (Katechizm §1035). Redukowanie cierpienia piekielnego do „wewnętrznego rozdwojenia” to fałsz i próba osłodzenia potępienia, sprzeczna z objawieniem. To lekceważenie mocy Bożego sądu i rzeczywistości piekła. Hryniewicz tu gra na emocjach i robi z Boga fałszywego „kochającego przyjaciela”, który nie wymierza sprawiedliwości
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Opowieść o świecie ma nie tylko dobry początek: ''A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre'' (Rdz 1,31). Ma ona również obietnicę dobrego końca: ''aby Bóg był wszystkim we wszystkich'' (1 Kor 15,28). On jako najbardziej twórczy Artysta miłuje dobrą historię i dobre zakończenie.
|
To prawda, ale Hryniewicz wykorzystuje te cytaty, by zasłonić swoje herezje apokatastazy. Kościół naucza, że ostateczne „być wszystkim we wszystkich” nie oznacza unicestwienia kary piekła czy zniesienia wiecznego potępienia. Sobór Watykański II w Konstytucji o Kościele („Lumen Gentium”) mówi o dwóch stanach ostatecznych – niebo i piekło – które pozostają wieczne. Hryniewicz manipuluje cytatami, by kreować fałszywą nadzieję zbawienia dla wszystkich, co jest fałszywe i szkodliwe
Hryniewicz w tym tekście kolejny raz obala naukę Kościoła na temat piekła, wprowadzając relatywizm, osłabiając realność kary wiecznej, mieszając symbolikę z literalizmem, a przede wszystkim podważając Bożą sprawiedliwość i władzę sądu. Jego herezje są nie do przyjęcia i każdemu katolikowi należy się odważne, jasne ich odrzucenie. Piekło jest miejscem i stanem wiecznego potępienia, a nie żadną „wewnętrzną pustką” czy „symboliką”. To nie jest filozofia wygodna dla człowieka, ale prawda objawiona
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Milczenie betlejemskiej nocy otacza tajemnicę przyjścia Zbawiciela na świat. Boga czci się także milczeniem, a nie tylko słowami, które zawsze pozostaną nieadekwatne i niewystarczające. [...] Bóg ukrywa swoje oblicze. Chrześcijanin wierzy, że zostało ono odsłonięte w cudzie Wcielenia, przyjścia Boga w osobie Jezusa Chrystusa, w Jego życiu i Jego Ewangelii. Przeczuwa głębię tej rzeczywistości, choć nie potrafi jej do końca wyrazić.
|
To, że Bóg „ukrywa swoje oblicze”, jest fałszywym i zwodniczym uproszczeniem, które prowadzi do dezintegracji prawdziwej wiary. Bóg nie jest „pluszowym”, niedostępnym duchem, który cichutko się ukrywa przed człowiekiem, by dać miejsce na „wędrówkę w mroku wiary”. Biblia przecież mówi jasno, że Bóg objawił się całkowicie i jednoznacznie w osobie Jezusa Chrystusa (Hbr 1,1-3), a Jego Słowo jest światłem, które rozprasza ciemności (J 1,4-5). „Ukrywanie” Bożego oblicza nie jest dowodem Bożej tajemnicy, lecz herezją służącą podważaniu jasnego i jednoznacznego objawienia. Ksiądz Hryniewicz próbuje rozmyć klarowność Bożego objawienia, co jest sprzeczne z nauką Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Chrześcijańskie święto Bożego Narodzenia głosi, że Bóg wszedł w dzieje świata jako Dziecko, wzrastał i spełnił swoje posłannictwo, by pozostawić w nim dobrą nowinę o życiu, które ma swój dalszy ciąg. [...] Nadzieja nadaje ludzkiemu istnieniu jego niepowtarzalną głębię i zakorzenienie w przyszłości.
|
Tutaj ksiądz Hryniewicz nie kontestuje prawdy, ale już w dalszej części swojego rozumowania zaczyna ją wypaczać, upraszczając nadzieję do jedynie „ludzkiej” i „doczesnej” perspektywy, przez co zaniedbuje pewne doktrynalne prawdy o sądzie ostatecznym, niebie i piekle. Kościół naucza, że życie wieczne to rzeczywistość absolutna i wieczna, a nie tylko „nadzieja na coś nowego”. Papież Pius XII w encyklice Humani Generis potwierdza, że wiara katolicka naucza o istnieniu wiecznego szczęścia i wiecznej kary (por. Katechizm KK 1035-1037). Redukowanie życia wiecznego do jakiejś „nadziei” pozbawia naukę Kościoła solidnych podstaw i godzi w jedną z podstawowych prawd wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wiara wymaga jednak zdolności rozumienia ludzkich obaw i oporów. Nie dziwmy się, gdy komuś zabraknie siły ducha do trwania w nadziei i zawierzeniu. Błędem byłoby wówczas natarczywie obalać jego wątpliwości przy pomocy różnych argumentów. Często bywa tak, że potrzebujemy przede wszystkim dobrego świadectwa wierzących, świadectwa szlachetności i zrozumienia, świadectwa życzliwej obecności i przyjaznej bliskości.
|
Ta pozorna tolerancja i miękkość w stosunku do wątpiących służy w rzeczywistości rozmywaniu prawdy i akceptacji herezji. Katolik nie ma prawa tolerować czy „rozumieć” zwątpienia, które neguje podstawy wiary, zwłaszcza zaprzeczenie prawdzie o piekle czy wiecznym sądzie. Prawda nie jest negocjowalna, a Papież Jan Paweł II wielokrotnie przestrzegał przed „relatywizmem wiary” i koniecznością jasnego głoszenia niezmiennych prawd. Zgoda na słabości duchowe nie może przeradzać się w legalizację błądzenia i herezji
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Tomáš Halik, czeski filozof i myśliciel religijny, opisuje, jak głębokie wrażenie wywarło na nim bardzo osobiste wyznanie niewiary przyjaciela w życie przyszłe. [...] Człowiek ten zaznał tak wiele bólu i rozczarowań w swoim dotychczasowym życiu, że po prostu wygasła jego zdolność zawierzenia.
|
To, że ktoś pod wpływem cierpienia zaprzecza prawdzie, nie znaczy, że prawda przestaje być prawdą. Jest to stara pułapka herezji: sprowadzić prawdę Bożą do „emocji” i „doświadczeń”, które można odrzucić. Biblia wyraźnie uczy, że Bóg jest prawdą i Jego obietnice są stałe niezależnie od ludzkich wahań i słabości (Pwt 32,4; Hbr 6,18). „Nieugięta rozpacz” Bertrand Russella i podobne nihilistyczne filozofie są z gruntu sprzeczne z objawioną prawdą. Ksiądz Hryniewicz usprawiedliwia tu brak wiary, czyniąc z niej cnotę lub coś „normalnego”, co jest zbrodnią przeciwko nauce Kościoła i zdrowemu rozsądkowi
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wiara chrześcijanina jest nie do pomyślenia bez trudnej zdolności zaufania i zawierzenia zawrotnym obietnicom Boga. [...] Skłonny jestem myśleć, że wątpliwości w odniesieniu do Boga i obietnicy życia wiecznego są normalną częścią ludzkiego losu - częścią doświadczenia, którego wszyscy doznajemy w poczuciu własnej przygodności i ograniczoności.
|
Kościół nigdy nie naucza, że wątpliwości są „normalne” i mają przysługiwać jakiejś specjalnej cześć. Wątpliwości to przeszkoda do pokonania, grzech nieufności wobec Boga, który jest wszechmocny i wierny (Ps 27,14). Apostołowie i święci przezwyciężali swoje wątpliwości mocą łaski i wiary, a nie usprawiedliwiali ich czy gloryfikowali. Trwanie w wątpieniu i niedowierzaniu to droga do utraty zbawienia, a nie „doświadczenie” wiary. Stawiać to jako normę to fałsz i niebezpieczeństwo dla wiernych
Ksiądz Hryniewicz prowadzi do herezji „pluszowego Boga” — Boga tajemniczego i nieuchwytnego, który nie wymaga od nas jasnej wiary, ani nie objawia nam niepodważalnej prawdy o wiecznym sądzie i piekle. Jego rozumowanie jest pełne sprzeczności, odrzuca autorytet Kościoła i Pisma Świętego, relatywizuje prawdę i usprawiedliwia zwątpienie i niedowierzanie jako coś normalnego. Jest to nie do przyjęcia i należy stanowczo przeciwstawić się temu fałszowi, broniąc całym sobą niezmiennej nauki Kościoła katolickiego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg nikogo nie rani |
To stwierdzenie jest całkowicie fałszywe i sprzeczne z objawioną prawdą Kościoła oraz Pismem Świętym. Bóg jest wszechmocny i sprawiedliwy, a Jego sprawiedliwość nie pozwala na bezkarność grzechu. Przypomnę choćby przykład potopu, plagi egipskie, karanie Izraela za odstępstwo — to są jasne i niepodważalne dowody, że Bóg karze za grzechy. Próba przedstawienia Boga jako kogoś, kto „nikogo nie rani”, to fałsz zakamuflowany pod fałszywą czułością, który bagatelizuje Boży sąd i Jego świętość. To banalizowanie Bożej sprawiedliwości jest typowym błędem współczesnej teologii liberalnej, która chce ukryć piekło i konsekwencje grzechu. Bóg, który nie rani, to w rzeczywistości fałszywy bożek wymyślony przez Hryniewicza, a nie prawdziwy Bóg Trójjedynty, przed którym należy się bać i pokutować
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tym, co odpycha wielu od wiary, jest nadmierna pewność siebie i nietykalność. Trudno przebić się przez taki pancerz pewności, który czyni człowieka niewrażliwym na odmienną sytuację duchową ludzi szukających, wątpiących lub niewierzących. Słowa i czyny ludzi opancerzonych swoją pewnością tracą wówczas swoją wiarygodność. Nie są wyrazem rzeczywistego czucia wespół z innymi. |
Tu Hryniewicz demaskuje swoją słabość — próbuje zwalczać prawdziwą, mocną wiarę, nazywając ją „pancerną pewnością”, tym samym deprecjonując świętą wiarę Apostołów i męczenników. Prawdziwa wiara, oparta na Objawieniu, jest pewna, bo fundamentem jest sam Bóg i Jego nierozerwalna prawda, a nie ludzkie kaprysy czy emocje. Uczucia czy „czucie wespół” to nie kryterium prawdy, lecz subiektywna emocjonalność, którą Hryniewicz wywyższa ponad Bożą naukę. Takie podejście to herezja antropocentryzmu — to człowiek jest tu punktem odniesienia, a nie Bóg i Jego Objawienie. Nie ma miejsca na miękką, relatywistyczną wiarę, która traci swoje światło dla wygody czy „wrażliwości” innych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | A przecież możliwa jest taka pewność wiary i nadziei, która nie chroni i nas samych przed pokusą niewiary i beznadziejności. Możliwa jest taka pewność nadziei, która nie odbiera zdolności do rozumienia niewiary innych, a wręcz przeciwnie - która uzdalnia do czucia wespół i pogłębia poczucie solidarności. |
Ta próba wyidealizowania „pewności” bez stanowczości i bez twardej wiary to typowa iluzja modernizmu. Wiara ma być silna, bo ma być oparta na prawdzie, a nie „uczuciu solidarności” z niewiernymi. Nie można mieszać prawdy z pobłażaniem grzechowi czy bezbożności. Czucie wespół to słodkie frazesy, które zubażają doktrynę. Człowiek ma się dostosować do Prawdy, a nie Prawda do człowieka i jego nastrojów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Słowa zbytniej pewności mogą ranić i zabijać zaufanie. Bóg nikogo nie rani. |
Ponownie to kłamstwo, które ma tuszować prawdę o Bożej sprawiedliwości i piekle. Bóg może i karze, a karanie jest Jego świętym prawem. Bóg „nie rani” tylko w wyobrażeniu Hryniewicza, które przeczy nauce Kościoła. W rzeczywistości Boża kara jest sprawiedliwą odpłatą za grzechy, a ignorowanie tego prowadzi do herezji apokatastazy, którą głosił Hryniewicz, wypierając piekło
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jak przekonywał żydowski filozof Abraham J. Heschel, to "ukrywający się Bóg, a nie Bóg ukryty. On czeka, by Go odkryć, by Go dopuścić do życia każdego z nas". |
Odwołanie się do filozofa żydowskiego, choć ciekawe, nie jest argumentem autorytatywnym dla katolickiej wiary. Bóg nie jest „ukrywający się” w sensie, że celowo się ukrywa, ale woli być poznany przez objawienie i wiarę, a nie tylko przez filozoficzne spekulacje. Taka gmatwająca i dwuznaczna definicja Boga prowadzi do niepewności, podczas gdy Kościół uczy o Bogu objawionym i pewnym. Ponadto, Heschel nie jest autorytetem katolickim, więc jego opinie nie mogą przeczyć nauce Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Często rozmyślam o tym, co o wierze i niewierze napisał przed czterema laty Leszek Kołakowski: "Prawomocność niewiary wspierana jest codziennie przez nienawiść i pychę tych wiernych, których do nienawiści i pychy wzywają źli kapłani. Nawet orzeczenia doktrynalne, choć niepodobna je o takie niegodziwości obwiniać, mogą sprzyjać przechowywaniu pychy. (...) Wiemy, oczywiście, że prawomocność niewiary wyraża się także nieraz przez głos ludzi pychą naładowanych, o nieomylności własnej przeświadczonych; takich ludzi mentalność jest wielce podobna do mentalności fanatyków religijnych; zwykle też nie wiedzą oni nic prawie o Chrześcijaństwie i jego historii, czyli o historii europejskiej kultury; bo i po cóż czas tracić na słuchanie bajek? (...) Wiara jest prawomocna. Niewiara jest prawomocna. Nie są to jednak dwa sprzeczne wzajem korpusy doktrynalne, dwa zbiory twierdzeń, ale raczej przeciwstawne postawy umysłowe i moralne. Mniemam, że obie są potrzebne naszej kulturze" ("Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi", Kraków 2002). |
Przede wszystkim przywoływanie herezji i relatywizmu Leszka Kołakowskiego jako autorytetu w kwestiach wiary jest nie tylko błędem, ale wręcz bluźnierstwem wobec prawdziwej nauki Kościoła. Ktoś, kto głosi, że niewiara jest „prawomocna” na równi z wiarą, wchodzi na teren herezji. Kościół katolicki naucza jasno, że wiara jest jedyną drogą do zbawienia (por. J 14,6). Nie istnieje prawomocność niewiary, bo niewiara jest grzechem ciężkim, który oddziela człowieka od łaski Bożej. Pomysł, że „obie postawy są potrzebne kulturze”, to relatywizm moralny i intelektualny, który podważa fundamenty chrześcijaństwa. To jawne zaprzeczenie, że prawda jest jedna i niezmienna. Hryniewicz tym samym legitimizuje herezję i apostazję, co jest nie do zaakceptowania
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Słucham z uwagą tych, którzy przyznają się do ateizmu. Marian Przełęcki pisał niedawno: "Nie jestem bynajmniej pewny, że Bóg nie istnieje, gdyż dla pewności takiej nie widzę wystarczającej racji. I ja zatem nie dysponuję "niewątpliwą wiedzą" o tym, że Bóg nie istnieje. (...) Hipoteza nieistnienia Boga jest dla mnie "dostatecznie prawdopodobna" - prawdopodobna bardziej niż jej negacja, czyli hipoteza istnienia Boga. W wyborze między tymi hipotezami skłaniam się więc do hipotezy ateistycznej jako lepiej uzasadnionej od hipotezy teistycznej. Z tej racji sądzę, że mogę się uważać za ateistę raczej niż agnostyka" ("Przegląd Filozoficzny" nr 1, 2006). |
Przywoływanie takich opinii świadczy o niebezpiecznej tendencji Hryniewicza do gloryfikowania sceptycyzmu i ateizmu, co jest sprzeczne z katolicką wiarą. Ateizm nie jest "prawdopodobny" ani "równoprawny" z wiarą; jest odrzuceniem Boga i prawdy. Przypomina to ciche wspieranie herezji, gdyż Kościół jednoznacznie naucza, że wiara jest konieczna do zbawienia (por. Katechizm Kościoła Katolickiego 846). Hryniewicz, odwołując się do poglądów ateistycznych filozofów, podważa dogmaty i zaneguje podstawową prawdę o Bogu, co jest niedopuszczalne i szkodliwe
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Autentyczna wiara i nadzieja nie ranią innych. Nie mam powodu ani prawa, by zarzucać niewierzącym ślepotę i brak zmysłu Boga. Moja wiara w Jego istnienie nie daje mi podstaw do poczucia wyższości. Szanuję przekonania niewierzących. Wciąż pamiętam, że nie wszyscy uwierzyli w cud Bożego Narodzenia. Bóg nie jest skory do karania za niedowierzanie i niewiarę. |
Hryniewicz znowu wciela się w fałszywego nauczyciela, który niszczy prawdę o piekle i Bożej sprawiedliwości. Prawdziwa wiara katolicka nie jest kompromisem ani bezradnym tolerancjonizmem, lecz stanowczym nauczaniem prawdy. Szacunek dla osoby niewierzącej nie oznacza zgody na jej herezję ani nie pozwala na odrzucenie konieczności nawrócenia. Bóg w Biblii jest jednoznacznie przedstawiony jako sprawiedliwy sędzia, który karze grzech (por. Mt 25,46; Ap 20,10-15). Zaprzeczanie karze za niewiarę to otwarta herezja apokatastazy. To lekceważenie Bożego sądu i obietnicy wiecznego potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara nie jest widzeniem ani wiedzą. W odniesieniu do ostatecznych losów człowieka i świata jesteśmy skazani na język metafor, przez które niełatwo przebić się do samej rzeczywistości. Trzeba umieć wyznać swoją niewiedzę. |
To herezja sceptycyzmu i agnostycyzmu, którą Hryniewicz propagował. Wiara jest rzeczywistym i pewnym aktem umysłu opartym na Bożym Objawieniu, a nie tylko metaforą czy niepewnością. Kościół naucza, że wiara to „silne przekonanie o prawdach, które Bóg objawił” (Sobór Trydencki). Mówienie o „niewiedzy” i metaforach podważa pewność Objawienia i kładzie się cieniem na autorytet Kościoła. W ten sposób Hryniewicz rozmywa istotę wiary i czyni ją niedefiniowalną i subiektywną, co prowadzi do jej relatywizacji i w konsekwencji do apostazji
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg nikogo nie rani |
Ta fraza jest tak fałszywa, że aż razi w oczy każdego, kto zna naukę Kościoła i Pismo Święte. Bóg jest sprawiedliwym sędzią, który potępia grzech i wymierza sprawiedliwość — zarówno w życiu doczesnym, jak i wiecznym. Jego sprawiedliwość pociąga za sobą karę, a nie tylko bezkarne miłosierdzie. To, że Bóg karze grzech i potępia grzeszników, jest nienegocjowalnym dogmatem. Kościół naucza, że piekło istnieje jako wieczna kara za grzechy popełnione bez skruchy (Katechizm KK 1033-1037). Twierdzenie, że „Bóg nikogo nie rani”, to ohydna herezja, zaprzeczająca prawdzie o wiecznym potępieniu i Bożej sprawiedliwości. Nie ma w tym żadnego miejsca dla „pluszowego Boga”, który tylko kocha i nigdy nie wymierza kary. Taka wizja Boga jest dziecinna, fałszywa i niezgodna z Objawieniem. Hryniewicz usiłuje przedstawiać Boga jako bezsilnego wobec zła i grzechu, który nigdy nie wymierza kary, co prowadzi do demoralizacji i wypaczenia prawdziwej religii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trudno przebić się przez taki pancerz pewności, który czyni człowieka niewrażliwym na odmienną sytuację duchową ludzi szukających, wątpiących lub niewierzących. Słowa i czyny ludzi opancerzonych swoją pewnością tracą wówczas swoją wiarygodność. Nie są wyrazem rzeczywistego czucia wespół z innymi. |
Hryniewicz tutaj całkowicie odwraca porządek, w którym to prawda powinna być niezmienna i pewna, a ludzie mają obowiązek do niej się dostosować, nawet jeśli jest to trudne i wymaga pokory. To, co nazywa „pancerną pewnością”, jest niczym innym jak nieugiętą wiernością prawdzie Objawienia i Kościoła. To ludzie mają się otworzyć na prawdę, a nie prawda na kaprysy ludzi. Hryniewicz tu miesza fałszywy humanizm z prawdziwą wiarą, wskutek czego rozmywa granice między prawdą a relatywizmem. Jego postawa to antyteza katolickiej odwagi i stanowczości, które są wymagane do obrony wiary i moralności w świecie pełnym herezji i błędów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | A przecież możliwa jest taka pewność wiary i nadziei, która nie chroni i nas samych przed pokusą niewiary i beznadziejności. Możliwa jest taka pewność nadziei, która nie odbiera zdolności do rozumienia niewiary innych, a wręcz przeciwnie - która uzdalnia do czucia wespół i pogłębia poczucie solidarności. |
Tu Hryniewicz ponownie miesza wiarę z fałszywą tolerancją i ekumenicznym zamętem. Prawdziwa pewność wiary nie jest sprzeczna z odrzuceniem herezji i błędu. Wiara nie „uzdalnia” do uznawania niewiary za coś normalnego czy godnego szacunku jako prawdy, lecz do wezwania niewierzących do nawrócenia. Solidarność z niewierzącymi nie polega na usprawiedliwianiu ich błędów, lecz na miłości, która prowadzi do wskazania im drogi do zbawienia. Hryniewicz tutaj rozmywa granice prawdy, dając fałszywe pozory „tolerancji”, która w rzeczywistości jest herezją relatywizmu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Słowa zbytniej pewności mogą ranić i zabijać zaufanie. Bóg nikogo nie rani. |
Nie, słowa prawdy, nawet jeśli bolą, są słowami zbawienia. Kościół naucza, że napominanie jest aktem miłości i troski o duszę. Wypieranie się Bożej sprawiedliwości i kar jest grzechem wobec prawdy i przyczynia się do zguby dusz. Ktoś, kto twierdzi, że „Bóg nikogo nie rani”, odwraca porządek Boży i niszczy prawdziwe rozumienie sprawiedliwości Bożej. To herezja, która karmi ludzi fałszywą nadzieją i prowadzi do potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tym, co odpycha wielu od wiary, jest nadmierna pewność siebie i nietykalność. Trudno przebić się przez taki pancerz pewności, który czyni człowieka niewrażliwym na odmienną sytuację duchową ludzi szukających, wątpiących lub niewierzących. Słowa i czyny ludzi opancerzonych swoją pewnością tracą wówczas swoją wiarygodność. Nie są wyrazem rzeczywistego czucia wespół z innymi. |
Oto klasyczna herezja relatywizmu i zmiękczania prawdy, którą propagował Hryniewicz. Zamiast wołać do nawrócenia i bezkompromisowo bronić prawdy objawionej, atakuje tych, którzy trwają na niej mocno, nazywając ich „nadmiernie pewnymi siebie”. Kościół nie może ani nie powinien dostosowywać się do kaprysów czy wątpliwości ludzi. Prawda jest jedna, a wierni mają obowiązek ją przyjąć, nawet gdyby ich miała to kosztować życie. To, że ktoś ma „pancerz pewności” to nie wada, lecz zaleta — taka pewność jest darem Ducha Świętego i opoką, na której Kościół stoi od dwóch tysięcy lat. Hryniewicz odwraca tu porządek: to ludzie mają się dostosować do Boga, a nie Bóg do ludzi
| Wacław Hryniewicz napisał: | | A przecież możliwa jest taka pewność wiary i nadziei, która nie chroni i nas samych przed pokusą niewiary i beznadziejności. Możliwa jest taka pewność nadziei, która nie odbiera zdolności do rozumienia niewiary innych, a wręcz przeciwnie - która uzdalnia do czucia wespół i pogłębia poczucie solidarności. |
Hryniewicz tu fałszuje katolickie pojęcie nadziei i solidarności. Wiara i nadzieja nie polegają na uznaniu niewiary za coś równorzędnego czy zasługującego na zrozumienie, lecz na prowadzeniu ludzi do zbawienia przez prawdę i nawrócenie. Solidarność chrześcijańska nie polega na aprobacie grzechu i błędu, lecz na miłości, która wymaga także upomnienia i wskazywania drogi do Boga. Próba „zrozumienia niewiary” i nadmiernego jej tolerowania prowadzi jedynie do zguby dusz i zaprzecza misji Kościoła jako nauczyciela prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Słowa zbytniej pewności mogą ranić i zabijać zaufanie. Bóg nikogo nie rani. |
Bóg karze grzech, a Jego sprawiedliwość bywa dla grzesznika doświadczeniem boleśnie raniącym, prowadzącym jednak do oczyszczenia i zbawienia. Przedstawianie Boga jako istoty, która „nikogo nie rani”, jest zaprzeczeniem Bożego sądu i kary, która czeka grzeszników trwających w niepokuciu — prawdy głoszonej przez Pismo Święte (Mt 25,41-46) i potwierdzonej przez Kościół. Hryniewicz próbuje „miękkością” Boga zastąpić sprawiedliwość Bożą, co jest herezją prowadzącą do zatracenia wiecznego zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jak przekonywał żydowski filozof Abraham J. Heschel, to "ukrywający się Bóg, a nie Bóg ukryty. On czeka, by Go odkryć, by Go dopuścić do życia każdego z nas" |
Hryniewicz sięga po źródła judaizmu, ale jego cytat wprowadza w błąd. Bóg w Objawieniu jest nie tylko ukrywający się, ale przede wszystkim objawiający się w sposób jednoznaczny i pełny w Jezusie Chrystusie. Nie jest Bóg „ukrywający się” w sposób, który usprawiedliwiałby ignorancję czy zaniedbanie wiary, lecz objawia się tym, którzy Go szukają z pokorą. To, że ktoś Go nie dostrzega, często wynika z jego grzechu i zatwardziałości serca, a nie z jakiegoś mistycznego „ukrywania się” Boga. Hryniewicz przesuwa odpowiedzialność z człowieka na Boga, co jest nie do przyjęcia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara jest prawomocna. Niewiara jest prawomocna. Nie są to jednak dwa sprzeczne wzajem korpusy doktrynalne, dwa zbiory twierdzeń, ale raczej przeciwstawne postawy umysłowe i moralne. Mniemam, że obie są potrzebne naszej kulturze |
To jądro herezji Hryniewicza: uznanie niewiary za coś „prawomocnego” i potrzebnego obok wiary. Kościół katolicki naucza, że wiara jest konieczna do zbawienia (por. Mk 16,16; Hbr 11,6). Niewiara nie jest żadną „postawą moralną”, lecz grzechem ciężkim, który odsuwa człowieka od Boga. W żaden sposób niewiara nie może być uznana za „prawomocną” ani „potrzebną” — jest natomiast tragedią dla duszy i złem moralnym. Hryniewicz tu relatywizuje prawdę, co jest nie do przyjęcia i sprzeczne z Magisterium Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Autentyczna wiara i nadzieja nie ranią innych. Nie mam powodu ani prawa, by zarzucać niewierzącym ślepotę i brak zmysłu Boga. Moja wiara w Jego istnienie nie daje mi podstaw do poczucia wyższości. Szanuję przekonania niewierzących. |
Jest to ewidentne wypaczenie ewangelicznej miłości i prawdy. Chrześcijaństwo naucza miłości i szacunku dla osoby ludzkiej, ale nigdy nie rezygnuje z upomnienia grzeszników i nawoływania do nawrócenia. Nie jest akceptacją „niewiary” jako prawdy czy równorzędnej wartości, lecz nieustannym wzywaniem do uznania Boga. Prawda nie jest „obrażaniem”, lecz zbawieniem — zamilknięcie wobec herezji i grzechu to zdrada prawdy i dusz. Twierdzenie, że „nie mam prawa zarzucać niewierzącym ślepotę”, jest próbą ukrycia prawdy i zanegowania misji Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg nie jest skory do karania za niedowierzanie i niewiarę. |
To całkowita herezja i zaprzeczenie nauce Pisma Świętego oraz Tradycji. Bóg jest miłosierny, ale także sprawiedliwy — potępienie wieczne jest nauką dogmatyczną, potwierdzoną na Soborze Trydenckim i wielokrotnie przez papieży. Niedowierzanie i trwała niewiara w Boga, niepołączone z nawróceniem, są powodem potępienia. Każde dziecko Kościoła wie, że „kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16). Hryniewicz zmiękcza tę prawdę, prowadząc dusze na manowce
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiara nie jest widzeniem ani wiedzą. W odniesieniu do ostatecznych losów człowieka i świata jesteśmy skazani na język metafor, przez które niełatwo przebić się do samej rzeczywistości. Trzeba umieć wyznać swoją niewiedzę. Nie jest to wszakże niewiedza całkowita, pozbawiająca zdolności orientacji, dokąd idziemy. |
Hryniewicz tu jawnie umniejsza katolicką definicję wiary, redukując ją do „języka metafor” i „niewiedzy”. To próba rozwodnienia prawdy wiary do jakiegoś subiektywnego poczucia, podczas gdy Kościół naucza, że wiara to „bezwarunkowe zawierzenie Bogu i przyjęcie prawd objawionych” (Sobór Trydencki, Dekret o wierze). Wiara jest prawdziwym poznaniem Boga, choć przez wiarę, a nie zmysły, i to poznaniem realnym, a nie metaforycznym. Hryniewicz deprecjonuje ten akt poznania, sprowadzając go do „niewiedzy”, co jest fałszywe i nie do przyjęcia. Wiara jest pełna pewności w tym, co Bóg objawił, choć nie jest widzeniem beatyficznym – to różnica, którą Hryniewicz celowo zaciera
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Liczne teksty biblijne są wyraźnymi nośnikami obietnicy przyszłego życia. Teksty Pisma głoszą prawdę nie tylko o Bożym Narodzeniu, ale również o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Ukazują powszechny zasięg tych wydarzeń. Mówią także o nowym świecie Bożym, ale z dużą dyskrecją: "To, czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9: por. Iz 64,3). Bożych obietnic nie odsyła się do krainy baśni i tworów ludzkiej wyobraźni. |
Owszem, Boże obietnice są pewne i niepodważalne, jednak Hryniewicz używa ich, by podkreślić „dyskrecję” i niedopowiedzenie, które ma rzekomo usprawiedliwiać jego niedookreśloność i wątpliwości. Tymczasem Kościół naucza jasno o niebie, piekle i czyśćcu – to prawdy objawione, nie „metaforyczne” czy „dyskretne”. Hryniewicz wybiela zamazywanie jasności tych prawd, co jest kolejnym aktem herezji. Wiara katolicka nie pozostawia miejsca na niepewność wobec ostatecznych rzeczy, bo objawienie jest jasne i pewne
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Niewiedza nie stoi na przeszkodzie wierze i nadziei. Wręcz przeciwnie, czyni je jeszcze bardziej potrzebnymi. Wiara wymaga zdolności zawierzenia Bogu. Jeśli Mu zaufałem, to wierzę, że nie pozwoli mi zapaść się w nicość na zawsze. |
To pusty frazes i fałszywe usprawiedliwianie niewiary. Wiara katolicka nie jest „zdolnością zawierzenia” wyjętą z kontekstu, lecz aktem poznania prawdy objawionej. A to, że „Bóg nie pozwoli zapaść się w nicość” to prawda, lecz Kościół uczy, że zapaść się w nicość znaczy potępienie wieczne. Hryniewicz próbuje ukryć przed czytelnikiem rzeczywistość piekła i Bożej sprawiedliwości, czyniąc z nadziei tylko mglistą pociechę. Takie fałszywe „zaufanie” jest tylko niebezpiecznym złudzeniem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Fiodor Dostojewski pisał w "Biesach": "Bóg jest mi potrzebny chociażby dlatego, że jest to jedyna istota, którą kochać można wiecznie. (...) Pan Bóg nie zechce popełnić niesprawiedliwości i zgasić płomienia miłości do Niego, który w moim sercu rozgorzał. A cóż jest droższe od miłości? Miłość jest wyższa od bytu, miłość jest ukoronowaniem bytu, więc byt musi się przez nią ukorzyć. Jeżeli ukochałem Boga i rozradowałem się miłością ku Niemu, czyż to możliwe, aby zgasił On i mnie, i moją radość? Jeśli jest Bóg, to i ja jestem nieśmiertelny". |
Hryniewicz sięga po sentencje rosyjskich myślicieli, by zbudować swój mizerny teologiczny fundament, ignorując przy tym dogmaty Kościoła. To mistyczne frazesy, które nie zastąpią wiary opartej na Objawieniu. Miłość do Boga musi być połączona z posłuszeństwem Jego prawu. Boża sprawiedliwość i możliwość wiecznego potępienia nie są tu brane pod uwagę, co obala całkowicie racjonalność i pełnię katolickiej nadziei
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Milczenie betlejemskiej nocy otacza tajemnicę przyjścia Zbawiciela na świat. Bóg jest i pozostanie niepojęty. Niepojęte są dla żyjących na ziemi również Jego obietnice dotyczące przyszłego świata. |
To jest celowe ukrywanie prawdy, którą Kościół daje wiernym, by ich umocnić, a nie osłabić. Bóg jest rzeczywiście „niepojęty” w swojej istocie, ale objawił się jasno w Chrystusie i przez Kościół dał ludziom pewne i jasne prawdy o zbawieniu, niebo, piekle i sądzie ostatecznym. Tajemnica nie jest wymówką dla niedookreśloności czy wątpliwości, lecz zaproszeniem do wiary i ufności. Hryniewicz zmiękcza tę prawdę do poziomu mglistych metafor, czyniąc z wiary coś niejasnego i niepewnego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijanin wierzy, że Bóg wszedł w "trudy wieków", o których pisał Russel, i jest obecny w osiągnięciach ludzkiego geniuszu. Patrzy na rzeczywistość oczyma nadziei. |
To kolejny przykład sekularyzującej interpretacji wiary. Wprowadzenie „trudów wieków” i ludzkiego geniuszu do boskiej działalności to swoista próba wytłumaczenia prawd wiary na ludzkie, świeckie sposoby, które zacierają transcendencję i potęgę Boga. Chrześcijańska nadzieja nie polega na „patrzeniu oczyma nadziei” na świat z perspektywy filozofii czy nauki, ale na wierze w obietnice Boże objawione w Ewangelii. Takie „rozumowanie” jest zamazaniem prawdy i prowadzi do relatywizmu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nawet jednak bez tego dodatkowego światła w postaci objawienia nadzieja wydaje się racjonalną postawą wobec życia. |
Tu Hryniewicz jawnie odrzuca konieczność Objawienia dla prawdziwej nadziei, co jest herezją sprzeczną z nauką Kościoła. Nadzieja chrześcijańska jest oparta na Objawieniu i wierze, a nie na „racjonalnej postawie”. Takie stawianie „nadziei” ponad wiarą i objawieniem jest sprzeczne z katolickim Magisterium
Wacław Hryniewicz, nie żyjący już dziś, nie pierwszy raz miesza naukę Kościoła z własnymi, często sprzecznymi interpretacjami. Jego wypowiedzi celowo zacierają granicę między wiarą a niewiarą, pewnością a wątpliwością, prawdą a subiektywizmem, by zbudować wizję religii przystosowanej do współczesnego relatywizmu i sceptycyzmu. Jest to nie do przyjęcia i wymaga stanowczego odrzucenia jako sprzeczne z Objawieniem, nauką papieży i soborów oraz zdrową logiką. Wiara katolicka nie jest „językiem metafor” ani „racjonalną postawą” bez Objawienia, lecz żywym, pewnym kontaktem z Bogiem objawionym w Jezusie Chrystusie. Wszystko, co od tego odbiega, prowadzi do zguby duchowej
Hryniewicz cały ten wywód stawia na głowie katolicką naukę o prawdzie, karze, wierze i zbawieniu. Jego „miękka” wizja Boga to herezja apokatastazy i relatywizmu, która zagraża duszom, osłabia Kościół i depcze święte Pismo. Prawda jest jedna, niezależna od kaprysów ludzi, a Kościół ma obowiązek jej bronić z bezkompromisową stanowczością
| Wacław Hryniewicz napisał: | Ustanie śmiech niedowierzania
W obliczu Bożych tajemnic trzeba umieć w porę zamilknąć i czekać z ufnością na ich spełnienie. Chrześcijanin nie jest wyznawcą sceptycyzmu, choć i on doświadcza wątpliwości. Nie jest również człowiekiem oferującym tanie pocieszenia. Ponad "wiedzieć" przedkłada zdolność cierpliwego oczekiwania. O wielu wymiarach istnienia nie wiemy. Trzeba umieć czekać. Nasza wiara i nadzieja mają kształt czujnego oczekiwania - nawet pośród lęku przed zawierzeniem obietnicom. Nie śmiejmy się jak Abraham i Sara, że obietnica jest zbyt wielka i zbyt niewiarygodna! Biblijna Sara nie przyznaje się do swego sceptycznego śmiechu: "zaparła się mówiąc: 'Wcale się nie śmiałam'" - bo ogarnęło ją przerażenie (Rdz 18,15). Być może i my dzisiaj zamknęliśmy się w swym niedowierzaniu z powodu doznanych rozczarowań. Uważamy, że wielkie oczekiwania nie są już na miejscu. Często wypieramy się także swojego śmiechu, który jest objawem lęku przed zawierzeniem. |
To, co Hryniewicz przedstawia jako pokorne oczekiwanie w milczeniu, jest w istocie wycofaniem się z jasnego świadectwa wiary. To nie jest biblijna postawa Maryi, która „zachowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu” (Łk 2,19), ale raczej zachęta do biernego agnostycyzmu ubranego w pobożne szaty. Kościół nie uczy, że wiara jest biernym czekaniem – przeciwnie, jest czynnym zaangażowaniem w życie w łasce i głoszenie prawdy. Hryniewicz stawia tu niedowierzanie jako coś naturalnego, niemal akceptowalnego, usprawiedliwiając ludzką słabość w miejsce wzywania do pokuty, do nawrócenia, do walki z grzechem niewiary. Fałszywa pokora jego słów maskuje ducha sceptycyzmu i braku przekonania. Nie trzeba milczeć wobec Bożych tajemnic, jeśli Bóg je objawił. A objawił jasno i wyraźnie – poprzez Jezusa Chrystusa, który nie mówił w przypowieściach, gdy ogłaszał sąd i życie wieczne, piekło i niebo. Apostołowie nie „czekali w milczeniu”, lecz głosili z mocą, gotowi oddać życie. Hryniewicz sprzedaje luksusowy wariant chrześcijaństwa w wersji minimalistycznej, zredukowanej do duchowej melancholii i pesymizmu podszytego poetyckością
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ten, który przyszedł na świat w ciszy betlejemskiej groty, zaprosi kiedyś osobiście już nie tylko pasterzy i mędrców jak w dniu narodzenia, ale dosłownie wszystkich: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni" (Mt 11,28). Co znaczą te słowa? Przyjdźcie także wszyscy utrudzeni zmaganiem myśli i niepokojem serca. Wszyscy wątpiący i poszukujący. Wszyscy, którym wiara w sens życia i losów świata przychodzi z największą trudnością. Wszyscy, którzy nie potraficie uwierzyć... |
To wyjęcie fragmentu Ewangelii z jego kontekstu i naciągnięcie go do własnej teologii inkluzywizmu i apokatastazy. Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni” – tak, ale dalej mówi: „uczcie się ode Mnie”, „weźcie moje jarzmo”, „moje jarzmo jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. To wezwanie do nawrócenia, nie do biernej kontemplacji własnych wątpliwości. To nie jest oferta dla tych, którzy chcą trwać w niewierze i poszukiwaniu – to wezwanie, by wyjść z niewiary! Wacław Hryniewicz manipuluje Słowem Bożym, by włączyć do grona „przyjętych” również tych, którzy trwają w buncie, w wątpliwościach, w sceptycyzmie. To subtelne, ale zgubne. Chrystus nie przyszedł tylko, by pocieszyć serca, ale by wezwać do nawrócenia: „Pokutujcie i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15). Słowa te nie są wygodne, ale są prawdą – i to właśnie przed nimi Hryniewicz się cofa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | "Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?" (Rdz 18,14). To pytanie zostało postawione wszystkim pokoleniom ludzkim. Dwukształtna odpowiedź przyszła dopiero po wiekach: "Dla Boga nie ma nic niemożliwego", "To, co jest niemożliwe u ludzi, jest możliwe u Boga" (Łk 1,37; 18,27). Bóg spełnia swoje obietnice równie nieprawdopodobne jak sam cud Wcielenia i przyjścia Chrystusa na świat. Być może i my usłyszymy kiedyś słowa wyrzutu: "Śmialiście się z moich obietnic, wy, ludzie małej wiary. Zwiódł was duch sceptycyzmu. Baliście się zawierzenia. A oto cud się spełnił na waszych oczach". Dopiero wtedy ustanie wielość słów i śmiech niedowierzania. Zamieni się w radość i szczęśliwy śmiech spełnienia. Nie z woli naszej ani z naszego pragnienia, ale z woli Tego, dla którego wszystko jest możliwe. |
Hryniewicz kończy ten fragment efekciarską retoryką, mającą wzbudzać wzruszenie, ale nie daje tu żadnej realnej treści teologicznej. Cytuje Pismo, lecz jak zawsze – wyrywa wersety z kontekstu, używając ich jako fundament pod swoje życzeniowe teologie. Owszem, „dla Boga nie ma nic niemożliwego”, ale nie oznacza to, że Bóg złamie swoją własną sprawiedliwość. To nie oznacza, że piekło zniknie, że wszyscy zostaną zbawieni, niezależnie od swoich wyborów. Tego Bóg nigdy nie obiecał. Chrystus mówi: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny” (Mt 25,41). Bóg jest wierny swoim obietnicom, ale także wierny swoim groźbom – bo jedno i drugie wypływa z Jego świętości. Hryniewicz głosi złudną nadzieję, której nie wspiera Objawienie. To, co on nazywa „śmiechem spełnienia”, będzie dla wielu – według słów Pisma – „płaczem i zgrzytaniem zębów” (Mt 13,42). Święty Jan Apostoł mówi: „Kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18). Tego głosu Hryniewicz nie cytuje – bo całkowicie obala jego konstrukcję teologiczną
Wacław Hryniewicz konsekwentnie buduje obraz Boga zgodny nie z Objawieniem, lecz z ludzkimi pragnieniami i lękami. Jego teologia to nie głoszenie prawdy, lecz uspokajanie sumień kosztem prawdy. Jego słowa są miękkie, poetyckie, sentymentalne – ale zawierają w sobie jadowitą herezję: że być może nie trzeba się nawracać, że być może zbawienie czeka każdego, kto tylko ma „wewnętrzne zmagania”. To jest zdrada Ewangelii. Nie ma w niej miejsca na „wątpiącą nadzieję” i „milczące oczekiwanie” w opozycji do jasnego wezwania: „Wchodźcie przez ciasną bramę… bo szeroka jest droga, która wiedzie do zguby” (Mt 7,13). Kto to zamilcza, ten nie głosi Chrystusa – głosi siebie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Boga czci się także milczeniem, a nie tylko słowami, które zawsze pozostaną nieadekwatne i niewystarczające. |
Ten fragment pięknie brzmi, ale jest pełen niebezpiecznej herezji. Uważanie, że milczenie może być formą czci Boga, a słowa są „zawsze niewystarczające”, prowadzi do minimalizacji przesłania Objawienia i misji Kościoła. Kościół nie tylko milczy — On głosi. Jezus Chrystus nie zostawił nam wyłącznie ciszy, lecz kazanie, nakaz głoszenia Ewangelii, ustanowienie sakramentów, Pismo Święte. Słowa są nie tylko potrzebne — są narzędziem zbawienia. Jeśli uznamy, że słowa są „zawsze niewystarczające”, to zniszczymy sens homilii, katechezy, nauki Kościoła. Objawienie Boże zawiera słowa, historie, prawdy — a nie tylko milczenie. Kościół katolicki naucza, że Objawienie jest prawdziwe, że zawiera sensy jasne i konkretne, że wierni mają obowiązek je słuchać i przyjmować. Twierdzenie, że czczenie jest przede wszystkim milczeniem, jest subtelną formą fideizmu i relatywizmu: że prawda objawiona nie może być wyrażona słowem, więc jej treść można rozmywać lub ignorować
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wędrówka w mroku wiary |
Określenie „wędrówka w mroku wiary” sugeruje, że wiara ma być doświadczeniem nieustannego braku jasności, niepewności — a to jest sprzeczne z nauką Kościoła, która mówi, że wiara jest pewnością tych prawd, które Bóg objawił. Katechizm stwierdza: „Wiara jest pewna. Jest bardziej pewna niż wszelka ludzka wiedza, ponieważ opiera się na samym słowie Boga, który nie może zmylić”
Nie można czynić ze „ciemności” warunku koniecznego wiary — wiara nie jest stanem wiecznego wahania, lecz aktem poznania Bożego Objawienia i zawierzenia. Owszem — mogą być mroki, wątpliwości, próby — ale one nie definiują istoty wiary. Hryniewicz zdaje się przedstawiać je jako normę duchową, co prowadzi do usprawiedliwiania letniości i zaniedbania wyraźnego głoszenia prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg ukrywa swoje oblicze. Chrześcijanin wierzy, że zostało ono odsłonięte w cudzie Wcielenia, przyjścia Boga w osobie Jezusa Chrystusa, w Jego życiu i Jego Ewangelii. Przeczuwa głębię tej rzeczywistości, choć nie potrafi jej do końca wyrazić. |
Z jednej strony jest tu prawda — że oblicze Boga odsłoniło się w Chrystusie, że Jezus jest Objawieniem Ojca — ale z drugiej strony Hryniewicz używa tego jako pretekstu do uzasadnienia ograniczenia poznania Bożego do „przeczuć” i metafory. Chrześcijanin może i musi wyrażać prawdę o Bogu jasno, bo Objawienie zawiera nie tylko przeczucia, ale także konkretne prawdy, dogmaty — Trójca Święta, Wcielenie, zbawienie, sąd, życie wieczne. Te prawdy nie są tylko „nie do końca wyrażalne” — są one przekazywane Kościołowi jako rzeczywistość, którą należy wierzyć, nauczać i chronić. Ograniczanie wiary do przeczucia minimalizuje Objawienie i sprowadza je do emocjonalnego doznania, co szkodzi i jest sprzeczne z Magisterium
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg wszedł w dzieje świata jako Dziecko, wzrastał i spełnił swoje posłannictwo, by pozostawić w nim dobrą nowinę o życiu, które ma swój dalszy ciąg. |
Tak, Chrystus wszedł w dzieje świata, był Dzieckiem, wzrastał, nauczał, cierpiał, zmartwychwstał — to centralna prawda wiary. Ale Hryniewicz, jak w dalszym ciągu w jego myśleniu, używa tego, by podkreślić „dalszy ciąg” życia jako coś, co może być otwarte i niejasne, zamiast mocno i jednoznacznie potwierdzać to, co Kościół objawił: życie po śmierci — niebo, piekło, czyściec. Kościół nie pozwala pozostawiać życia wiecznego w sferze domysłów czy metafor — Katechizm i sobory nauczają jasno o sądzie ostatecznym, wiecznej nagrodzie i wiecznej karze
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dziecko jest symbolem obietnicy i nadziei. Wraz z narodzinami człowieka rodzi się nadzieja na coś nowego i nieprzewidywalnego. |
Symbolika dziecka i nadziei może działać poetcznie, ale w wierze nie wystarcza. Nieprzewidywalność nie jest kryterium prawdy. Obietnica Boża, jeśli jest prawdziwa, jest pewna — nawet jeśli jej pełne dopełnienie nie jest przez nas w pełni pojmowane. Kościół naucza, że obietnice Boże są wierne (2 Kor 1,20), iż Bóg jest wierny swa przysiąg (Hebr 10,23). Nie ma u Boga nieprzewidywalności co do zbawienia tych, którzy wiernie żyją i trwają w łasce — ale są też konsekwencje dla tych, którzy odrzucają wiarę. Hryniewicz używa języka, który otwiera furtkę dla apokatastazy lub mniej rygorystycznej wizji wiecznego potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jako Nauczyciel z Nazaretu uczył, żeby nie ograniczać perspektywy życia do doczesności. Sednem Jego przesłania jest nadzieja na spełnienie się obietnicy życia, które nie zna końca. |
Tak, Chrystus naucza o Królestwie Bożym, o życiu wiecznym — to jest sedno wiary. Ale Hryniewicz umniejsza wagę nauczania Chrystusa o piekle, sądzie, karze — tworzy klimat, w którym przeważa nadzieja bez proporcjonalnego nauczania o konsekwencjach odrzucenia Bożej łaski. Kościół naucza, że życie wieczne jest darem, ale jest warunkowane: wiara, sakramenty, posłuszeństwo Bożej woli. Nie wystarczy pragnienie „życia, które nie zna końca”, trzeba iść drogą, którą Chrystus wskazał
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadzieja nadaje ludzkiemu istnieniu jego niepowtarzalną głębię i zakorzenienie w przyszłości |
Tak, nadzieja jest cnotą teologiczną — Kościół naucza, że nadzieja pozwala spojrzeć dalej niż to, co widać tu i teraz. Ale jeśli nadzieja staje się tylko abstrakcją, nadzwyczajnym pragnieniem bez silnego zakorzenienia w Objawieniu i moralnym życiu, to jest fałszywą nadzieją. Nadzieja zakorzeniona w Bożych obietnicach wymaga konkretnych działań, pokuty, nawrócenia, życia w łasce. Hryniewicz — jak w całym swoim wywodzie — wydaje się hołdować nadziei bez wymagań, która mierzy ludzi tylko tym, co czują albo jak bardzo są zdolni do metafory i przeczucia, zamiast oceniania ich według Bożych standardów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mądrość życia to coś więcej niż stoicki spokój i obojętność w obliczu przemijania czasu. To przeciwieństwo poczucia beznadziejności, daremności, bezsensu dziejów i własnego życia. Życie ludzkie zmierza do czegoś większego niż ono samo. Mądrość chrześcijańskiej nadziei przeciwstawia się rozumieniu ludzkich dziejów w optyce jednowymiarowej. Uczy ona, że ludzkie życie i działanie mają swój niezniszczalny sens i znaczenie dla przyszłości w nowym świecie Bożym. Przypomina, że nasz świat zanurzony jest w innej rzeczywistości, której potrzebę odczuwamy w sobie samych. |
To brzmi pięknie i brzmi jak filozofia, ale Kościół nie może pozwolić, by prawda zbawienia została opacznie zinterpretowana jako pocieszenie dla sentimentalnych. Mądrość chrześcijańska nie polega na pocieszaniu się ideami, lecz na życiu, które jest świadectwem, na wierze, która prowadzi do zbawienia albo do potępienia. Istnieje „inna rzeczywistość” — Królestwo Boże — ale to nie znaczy, że człowiek może zrezygnować z jasnych wymagań moralnych, z nauki Kościoła, z konieczności wyznania wszystkich prawd Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uczy go trzeźwości i większego zrozumienia dla tych, którzy nie są w stanie uwierzyć. |
Empatia i zrozumienie dla słabości człowieka jest cnotą, ale nie może się przerodzić w akceptację niewiary jako czegoś równorzędnego apostolstwu prawdy. Trzeźwość serca nie oznacza rezygnacji z głoszenia całej prawdy, z małych i dużych poświęceń wymaganych od wiernych. Kościół wzywa do miłości, ale ta miłość objawia się także przez odważne przypominanie o prawdzie, wzywając do nawrócenia. Brak tej odwagi to zdrada zadań Pana
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Autentyczna wiara wymaga szczerości i uczciwości. Trzeba przyznać się przed samym sobą, że i w mojej wierze jest wiele cieni i mroków. |
Tak, pokora jest cnotą, i wyznawanie wątpliwości może być dobrym początkiem duchowego wzrostu. Ale kiedy mówisz „wiele cieni i mroków”, musisz jednocześnie uznać, że te cienie nie mogą być pretekstem do zanegowania prawd wiary, piekła, Bożej sprawiedliwości. Kościół naucza, że wierni nie mają szukać wygodnych cieni, lecz światła Objawienia, które daje pewność. Wiara nie jest zbiorowiskiem zdań, wśród których można wybierać wygodne wersje — jest „wewnętrznie konieczna” i „pewna” w tym, co Bóg objawił. Katechizm jasno mówi: „Wiara jest pewna” i „wiara, choć zawiera prawdy, które mogą być dla nas trudne, jest oparta na słowie Boga, który nie może zwieść”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zaufanie i zawierzenie nie wykluczają zmagania myśli i pytań, które nas nawiedzają. |
Prawda — człowiek wierzący może mieć wątpliwości, może zadawać pytania, może zmagać się z cierpieniem i niewygodą. Ale te zmagania nie mogą prowadzić do zniesienia wymogów Objawienia, do pomniejszania piekła, do zaprzeczania nauce papieży i soborów. Zaufanie i zawierzenie wymagają jednocześnie poddania się Objawieniu: przyjęcia, że Bóg mówi i wymaga. Kto odrzuca lub ignoruje to, co Bóg objawił, ale zachowuje „niewygodne pytania”, ten odchodzi od prawdziwej wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tajemnica przyszłego życia jest większa, niż to możemy teraz zrozumieć, przeczuć i wyobrazić sobie. Nadal będą przychodziły momenty niepewności i niedowierzania. Taka jest przygoda drogi wiodącej tam, gdzie jeszcze nas nigdy nie było. Jesteśmy teraz ludźmi drogi, a nie spełnienia. |
Tak, tajemnica przyszłego życia przekracza naszą pełną zdolność pojmowania — ale to nie usprawiedliwia odrzucenia lub pomniejszania prawdy o wiecznym sądzie i karze. Droga wiary wymaga jasności: Kościół naucza o życiu wiecznym, o piekle, o czyśćcu — a nie zostawia wiernych w permanentnej niepewności jako normie. Tajemnica nie jest zapowiedzią religijnych niuansów; jest wyzwaniem, by wzrastać, by trwać, by wierzyć całym sercem, nawet wtedy, gdy nie rozumiemy wszystkiego. Twierdzenie, że jesteśmy „ludźmi drogi, a nie spełnienia” staje się niebezpieczne, jeśli prowadzi do tego, że prawda o przyszłym spełnieniu zostanie zanegowana lub zepchnięta na margines
Wacław Hryniewicz swoim stylem próbuje przekonać, że prawdziwa wiara to ciągłe mgliste oczekiwanie, metafory, przeczucia, zmagania i milczenie; stąd wychodzi wersja wiary bez zobowiązań, bez jasności, bez kary, bez sądu — wersja, która w istocie jest zaprzeczeniem objawionej katolickiej nauki. Prawda Chrystusa i Kościoła wymaga jasności, stanowczości, wymagania nawrócenia, wiary jako pewności objawionych prawd (Katechizm 157: „Wiara jest pewna”). To, co Hryniewicz przedstawia jako wartość, jest w gruncie rzeczy kompromisem z herezją i relatywizmem
CDN
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:30, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniej polemiki z Hryniewiczem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Boga czci się także milczeniem, a nie tylko słowami, które zawsze pozostaną nieadekwatne i niewystarczające. |
To brzmi ładnie, ale jest błędem — milczenie może być formą modlitwy czy pokory, ale to słowa Objawienia są fundamentem kultu i nauki Kościoła. Bóg przemówił w Piśmie Świętym, we własnym Objawieniu, w kazaniach, sakramentach — te słowa są „adekwatne” w tym sensie, że przekazują prawdy niezbędne do zbawienia. Mówienie, że słowa są „zawsze niewystarczające”, zmniejsza wartość Objawienia i Kościoła jako nauczyciela — skoro słowa stały się niewystarczające, to czy w ogóle mamy obowiązek wierzyć to, co Kościół naucza? To prowadzi do relatywizmu, gdzie prawda staje się czymś subiektywnym, bo i tak słowa będą „niewystarczające”
CDN
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wędrówka w mroku wiary |
Wiara katolicka to nie permanentna ciemność, lecz pewność tych prawd, które Bóg objawił. Kościół nie naucza, że wierny ma być skazany na życie w „mroku” jako normę — są próby, pokusy, cierpienia, ale jest też jasność: przykazania, objawione prawdy. Kto promuje „ciemnosc” jako coś fundamentalnego, tym samym pomniejsza znaczenie nauczania Bożego, dogmatów, Katechizmu, sakramentów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg ukrywa swoje oblicze. Chrześcijanin wierzy, że zostało ono odsłonięte w cudzie Wcielenia, przyjścia Boga w osobie Jezusa Chrystusa, w Jego życiu i Jego Ewangelii. Przeczuwa głębię tej rzeczywistości, choć nie potrafi jej do końca wyrazić. |
Tak, część jest prawdziwa — Bóg objawił się w Chrystusie, Ewangelii. Ale Hryniewicz używa tego zdania, by podkreślić, że odsłonięcie jest niepełne i ciągle niedające się w pełni wyrazić — co może prowadzić do wniosku, że dogmaty, oficjalne nauczanie Kościoła, są tylko „przeczuciami”, a nie rzeczywistością, którą trzeba przyjąć całkowicie i bezpieczenie. Objawienie Boże jest kompletne w tych prawdach, które Kościół przekazuje — nie są to przeczucia, lecz autentyczne prawdy, wymagające wiary i posłuszeństwa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg wszedł w dzieje świata jako Dziecko, wzrastał i spełnił swoje posłannictwo, by pozostawić w nim dobrą nowinę o życiu, które ma swój dalszy ciąg. |
Prawda: Bóg stał się człowiekiem, Jezus żył, nauczał, cierpiał, zmartwychwstał, zostawiając dobrą nowinę. Ale „dalszy ciąg” życia — jeśli to oznacza, że każdy po prostu automatycznie ma pewność zbawienia, że konsekwencje ludzkiego wyboru, grzechu, odrzucenia Bożej łaski są niejako opcjonalne — to jest sprzeczne z nauką Kościoła. Kościół zawsze nauczał, że zbawienie wymaga wiary, sakramentów, życia w łasce; że istnieje wieczne potępienie dla tych, którzy uporczywie odrzucają Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dziecko jest symbolem obietnicy i nadziei. Wraz z narodzinami człowieka rodzi się nadzieja na coś nowego i nieprzewidywalnego. |
Symbole i metafory są użyteczne, ale nie zastępują oceny teologicznej. Nadzieja nie może opierać się na „nieprzewidywalności” — nadzieja chrześcijańska jest zakorzeniona w Bożych obietnicach, w pewności Objawienia. „Nieprzewidywalne” jako idea może prowadzić do niejasności, przymykania oczu na naukę o sądzie, piekle. Katolicyzm naucza, że Bóg jest wierny przysiągniętym obietnicom, a Jego sprawiedliwość wymaga odpowiedzialności
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jako Nauczyciel z Nazaretu uczył, żeby nie ograniczać perspektywy życia do doczesności. Sednem Jego przesłania jest nadzieja na spełnienie się obietnicy życia, które nie zna końca. |
To jest prawda. Jezus naucza, że życie nie kończy się śmiercią, że Królestwo Boże ma wieczny charakter. Ale Hryniewicz zdaje się sugerować, że to „życie bez końca” jest czymś bardzo otwartym, być może nawet warunkowym tylko w pragnieniu — co może osłabiać sens oczekiwania sądu i potępienia. Katolicka doktryna jasno mówi, że życie wieczne — zarówno w niebie, jak i potępienie — są rzeczywistością dla tych, którzy wiernie przyjęli łaskę lub ją odrzucili
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadzieja nadaje ludzkiemu istnieniu jego niepowtarzalną głębię i zakorzenienie w przyszłości |
Nadzieja jest piękną cnotą teologiczną i Kościół jej naucza jako konieczną do zbawienia. Ale gdy nadzieja jest oderwana od prawdy — czyli możliwości odejścia od Boga, kary wiecznej — staje się iluzją, a nie nadzieją. Kościół ostrzega przed fałszywa nadzieją, która nie bierze pod uwagę Bożego sądu
Na potwierdzenie: Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że wiara jest pewna (KKK 157).
W skrócie: Hryniewicz używa metafor, niedomówień i pięknych uczuć, by ukryć lub osłabić jasne nauczanie katolickie o prawdzie, karze i sądzie. Każde zdanie jego, które mówi, że prawda jest częściowa, że milczenie jest równie wartościowe jak nauka, że życie wieczne jest tylko nadzieją metaforyczną — to prowadzi do heretyckiej relatywizacji prawdy. Chcesz, żebym przytoczył soborowe i papieskie dokumenty, które jednoznacznie potępiają apokatastazę i nauczenie, że wszyscy będą zbawieni?
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tajemnica przyszłego życia jest większa, niż to możemy teraz zrozumieć, przeczuć i wyobrazić sobie. Nadal będą przychodziły momenty niepewności i niedowierzania. Taka jest przygoda drogi wiodącej tam, gdzie jeszcze nas nigdy nie było. Jesteśmy teraz ludźmi drogi, a nie spełnienia. |
Hryniewicz tu chce, byśmy uznali, że życie przyszłe, sąd, niebo, piekło — to coś, co zawsze musi pozostać w sferze „przeczuć”, niepewności; że wiara to ciągła droga bez spełnienia pewności. To jest sprzeczne z objawioną prawdą katolicką — Kościół naucza, że niektóre prawdy przyszłego życia są objawione i pewne. Katechizm mówi wyraźnie, że istnieje piekło, wieczna kara dla tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego bez pokuty
Nie jest więc prawdą, że wierzący zawsze musi żyć w permanentnej niepewności co do podstawowych elementów wiary — objawienie ofiaruje pewność w kwestiach takich jak istnienie Boga, życie wieczne, zmartwychwstanie, sąd ostateczny. Hryniewicz przez retorykę „drogi” i „tajemnicy” chce usprawiedliwić relatywizm — by prawdy były traktowane jako niedomówienia, a nie jako jasne wymagania. To zdrada tradycji, która naucza, że wiara opiera się na objawieniu, że prawda została dana ludziom, a nie jest tylko poszukiwaniem przez mrok
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wątpliwości w odniesieniu do Boga i obietnicy życia wiecznego są normalną częścią ludzkiego losu - częścią doświadczenia, którego wszyscy doznajemy w poczuciu własnej przygodności i ograniczoności. Rzeczywistość przekraczająca nasze ludzkie doświadczenia jest po prostu niewyobrażalna, a w konsekwencji niewyrażalna. Niełatwo żyć ze stałym poczuciem nieuchwytności, zawodności naszych pojęć i wyobrażeń. Zawodzą nawet najbardziej wyszukane teorie teologiczne. |
Tak, ludzie mogą mieć wątpliwości, ograniczenia poznania, poczucie tajemnicy — to nie jest problem i Kościół to uznaje. Ale twierdzenie, że obietnica życia wiecznego czy Bóg mogą być czymś co do czego nie możemy mieć pewności ani oparcia w objawieniu, to jest krok w kierunku apokatastazy i relatywizmu. Objawienie Boże nie jest „nietrwałymi teoriami teologicznymi” — to konkretne modlitwy, sakramenty, prawdy przekazywane przez Pismo i Tradycję, potwierdzane przez Sobory i Magisterium. Katechizm mówi, że wiara jest pewna (KKK 157)
Tak więc wątpliwości są do zniesienia, do pokonania, do uzdrowienia przez łaskę — nie mogą stać się normą, dla której prawda staje się względna
Dodatkowe dokumenty, które potwierdzają obalenie tez Hryniewicza:
Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1033: „Zmarły w stanie grzechu śmiertelnego, bez pokuty i bez przyjęcia Bożej miłości, pozostaje na zawsze odłączony od Boga … To stan nazywamy piekłem.” To jednoznacznie zaprzecza idei, że Bóg „nikogo nie rani” w sensie, że nie istnieje wieczne potępienie
Katechizm, nr 157: „Wiara jest pewna. Jest bardziej pewna niż wszelka ludzka wiedza, ponieważ opiera się na samym słowie Boga, który nie może zmylić.” To obala tezy, że wiara ma być głównie metaforą, przeczuciem, że prawda w wierze jest nieadekwatna lub niepewna
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Boga czci się także milczeniem, a nie tylko słowami, które zawsze pozostaną nieadekwatne i niewystarczające. |
Milczenie może mieć miejsce w modlitwie, kontemplacji, spokojnej adoracji, ale tu Hryniewicz stara się postawić milczenie obok lub ponad słowem, jak gdyby słowa były zasadniczo wadliwe — „niewystarczające”. To jest niebezpieczne, bo Kościół nie może funkcjonować bez słowa: Ewangelii, Słowa Bożego, nauki, liturgii, katechezy. Objawienie Boże przekazuje się przez słowo — to przez słowa Chrystusa i Apostołów, przez Pismo Święte i Tradycję. Kościół naucza, że to Słowo jest żywe i skuteczne. Jeśli zaczniemy twierdzić, że słowa są zawsze niewystarczające, to wypaczamy istotę Objawienia i nauczania, czyniąc je opcjonalnym lub tylko symbolicznym. Kościół w Katechizmie naucza, że Objawienie Boże „stanowczo, wiernie i bezbłędnie nauczać prawdy, którą Bóg chciał, aby została przekazana Pismu Świętemu dla naszego zbawienia” (Sobór Watykański II, Dei Verbum)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wędrówka w mroku wiary |
To zdanie przedstawia „wędrówkę w mroku” jakby była esencją wiary. Ale Kościół nie naucza, że wiara to ciągłe życie w mroku — istnieje częściowe poznanie prawd, pewność co do istotnych prawd Objawienia (np. istnienia Boga, życia po śmierci, zmartwychwstania, sądu, nieba i piekła). Taka pewność (supernatural certitude) jest w wierze katolickiej możliwa dzięki wierze i łasce Bożej. Katechizm stwierdza, że kto umiera w stanie grzechu śmiertelnego bez skruchy, „natychmiast po śmierci” dusza jego „schodzi do piekła” i doświadcza wiecznego odłączenia od Boga — to pokazuje, że pewne rzeczy po śmierci nie pozostają w mroku
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg ukrywa swoje oblicze. Chrześcijanin wierzy, że zostało ono odsłonięte w cudzie Wcielenia, przyjścia Boga w osobie Jezusa Chrystusa, w Jego życiu i Jego Ewangelii. Przeczuwa głębię tej rzeczywistości, choć nie potrafi jej do końca wyrazić. |
To zdanie miesza prawdę z niebezpieczną półprawdą. Tak — Bóg odsłonił się w Chrystusie i jesteśmy wezwani, by to objawienie przyjąć. Ale Hryniewicz sugeruje, że odsłonięcie jest częściowe i że nigdy nie możemy w pełni wyrazić tej prawdy, co może prowadzić do twierdzenia, że dogmaty, dogmatyczne nauki (np. Trójcy, Wcielenia, sądu, piekła) są tylko „przeczuciami”, niepewnymi metaforami. Tymczasem Magisterium Kościoła stwierdza, że wierni mają obowiązek wierzyć naukom dogmatycznym jako prawd objawionych, jako prawd pewnych, choć tajemniczych (np. Sobór Nicejski, Sobór Chalcedoński, Sobór Watykański I i II) — one nie są zależne od ludzkich „przeczuć”, lecz od objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg wszedł w dzieje świata jako Dziecko, wzrastał i spełnił swoje posłannictwo, by pozostawić w nim dobrą nowinę o życiu, które ma swój dalszy ciąg. |
To jest akceptowalna część — Chrystus wszedł w historię, był Dzieckiem, nauczał, spełnił misję zbawienia. Ale jeśli „dobrą nowinę o życiu, które ma swój dalszy ciąg” oznacza niedookreśloność co do sądu, kary, wiecznego potępienia — to jest błąd. Kościół jasno naucza, że życie wieczne i wieczne oddzielenie od Boga wynikające z grzechu są rzeczywistością. KKK 1034, 1035: istnienie piekła i jego wieczności jest potwierdzone
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dziecko jest symbolem obietnicy i nadziei. Wraz z narodzinami człowieka rodzi się nadzieja na coś nowego i nieprzewidywalnego. |
Symbole i metafory są dopuszczalne i pomocne, ale nie mogą zastąpić jasnego nauczania. „Nieprzewidywalność” nie może stać się podstawą teologii, bo Bóg objawił pewne rzeczy, i one nie są nieprzewidywalne — np. że grzech ciężki bez skruchy prowadzi do wiecznej separacji od Boga. Nadzieja chrześcijańska nie jest polem „mogę mieć nadzieję, że” bez podstaw — jest oparta na obietnicach Bożych, na zmartwychwstaniu, na nauce Chrystusa i Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jako Nauczyciel z Nazaretu uczył, żeby nie ograniczać perspektywy życia do doczesności. Sednem Jego przesłania jest nadzieja na spełnienie się obietnicy życia, które nie zna końca. |
To prawda, że Chrystus nauczał o życiu, które nie zna końca — ale Kościół nie pozostawia tej nauki w bajkach czy symbolach; wierni mają wiedzieć, co się naucza: sąd, piekło, niebo. KKK 1033-1037 mówią wprost: „Nauczanie Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nadzieja nadaje ludzkiemu istnieniu jego niepowtarzalną głębię i zakorzenienie w przyszłości |
Tak, nadzieja to cnota teologiczna — ale nadzieja nie może być zamiennikiem dla wiedzy objawionej i obowiązku moralnego. Nadzieja zakłada prawdę i wymaga postępowania zgodnego z wiarą. Kościół ostrzega przed nadzieją fałszywą, która pomija Boże wymagania albo karę. Nadzieja bez nauki moralnej, sakramentów i nawrócenia prowadzi do łatwego relatywizmu, gdzie każdy robi, co chce
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uczy go trzeźwości i większego zrozumienia dla tych, którzy nie są w stanie uwierzyć. |
Miłość, współczucie i zrozumienie są wartościowe, ale nie mogą prowadzić do relatywizacji prawdy czy rezygnacji z wymagań Objawienia! Trzeba pomagać niewierzącym, nawoływać ich do nawrócenia, nie usprawiedliwiać ich niewiary jako czegoś normalnego. Kościół w nauczaniu mówi, że grzech niewiary (tzw. ateizm, apostazja) jest poważny i wymaga naprawy — błędy te nie są czymś, co można tylko „rozumieć”, ale co trzeba zwalczać nauką, modlitwą, świadectwem
Każde zdanie Hryniewicza, które zachęca do przyjmowania niepewności jako normy, minimalizuje znaczenie Objawienia, Boga jako sędziego, wiecznego potępienia — to herezja w kontraście do nauki Katolickiej. Kościół jest jasny: piekło istnieje, Boży Sąd istnieje, grzech ciężki wymaga skruchy i opamiętania. Wszystko to jest potwierdzone w Katechizmie, dokumentach Magisterium i Pismie Świętym
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mądrość życia to coś więcej niż stoicki spokój i obojętność w obliczu przemijania czasu. To przeciwieństwo poczucia beznadziejności, daremności, bezsensu dziejów i własnego życia. |
To zdanie samo w sobie nie budzi kontrowersji, ale trzeba zauważyć subtelne przesunięcie: Hryniewicz zaczyna mówić o „mądrości życia” w sposób całkowicie naturalistyczny, jakby dało się ją określić bez odniesienia do Objawienia. Mądrość chrześcijańska nie polega tylko na przezwyciężeniu bezsensu, ale na przyjęciu Bożego porządku, Bożego prawa i zbawczego planu Chrystusa. Ucieczka przed „beznadziejnością” nie jest celem samym w sobie — celem jest wieczne zbawienie, a nie duchowy komfort
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Życie ludzkie zmierza do czegoś większego niż ono samo. Mądrość chrześcijańskiej nadziei przeciwstawia się rozumieniu ludzkich dziejów w optyce jednowymiarowej. |
Znów — pozornie słuszne, ale bezpiecznie nieokreślone. Co to znaczy „coś większego”? Czym jest ta „wielowymiarowość”? Te niejasne ogólniki mają efekt rozmywania konkretnych prawd wiary: sądu, nieba, piekła, czyśćca. Prawda jest taka, że życie ludzkie zmierza ku wieczności — w niebie lub w piekle. To nie jest poetycka metafora, tylko dogmat. Hryniewicz, unikając konkretnych odniesień do grzechu, łaski, kary i nagrody, buduje teologię na intuicji zamiast na Objawieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uczy ona, że ludzkie życie i działanie mają swój niezniszczalny sens i znaczenie dla przyszłości w nowym świecie Bożym. |
To stwierdzenie może być niebezpieczne, jeśli „niezniszczalny sens” traktujemy jako coś niezależnego od wiary, łaski i stanu duszy. W rzeczywistości sens ludzkiego życia może zostać tragicznie zaprzepaszczony przez grzech ciężki, niewiarę, zatwardziałość serca. Nie każde życie w praktyce osiąga swoje powołanie do zbawienia. Nauka o piekle jest przypomnieniem, że nie wszystko prowadzi automatycznie do „nowego świata Bożego”. Jezus mówił wyraźnie: „Wąska jest droga, która prowadzi do życia, a mało jest tych, którzy ją znajdują” (Mt 7,14)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Przypomina, że nasz świat zanurzony jest w innej rzeczywistości, której potrzebę odczuwamy w sobie samych. |
Tutaj pojawia się typowa dla Hryniewicza próba oparcia teologii na subiektywnym „odczuwaniu potrzeby”. Owszem, człowiek ma naturalne pragnienie Boga, jak uczy św. Augustyn: „niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie” — ale to nie znaczy, że odczucia i intuicje wystarczą jako fundamenty prawdy. Objawienie nie zależy od naszych emocji. A jeśli ktoś nie odczuwa tej „potrzeby”? Czy wtedy rzeczywistość nadprzyrodzona znika? Oczywiście, że nie. Prawda nie zależy od subiektywnych stanów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Angielski filozof Bertrand Russel, usiłując usprawiedliwić, dlaczego nie jest chrześcijaninem. Pisał, że "człowiek jest produktem przyczyn pozbawionych uprzedniej wizji celu". |
Przywołanie Russella ma tu wywołać kontrast między nadzieją a nihilizmem. Ale Hryniewicz znów nie podważa błędu Russella wprost, tylko sugeruje emocjonalną niechęć do „beznadziejności”. Problem w tym, że bez jasno zdefiniowanego celu nadprzyrodzonego — zbawienia lub potępienia — nie ma autentycznej nadziei, tylko marzenie. Chrześcijaństwo nie jest odczuciem, lecz odpowiedzią na prawdę objawioną przez Boga. Russell się mylił, bo negował istnienie celu — Hryniewicz też się myli, bo nie chce tego celu nazwać
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z wywodów filozofa przebija poczucie beznadziejności. Nic nie rozjaśnia zamkniętego horyzontu jego myślenia. |
To stwierdzenie jest trafne jako diagnoza, ale niestety Hryniewicz nie proponuje w zamian jasnej doktryny katolickiej. Co „rozjaśnia” horyzont? Objawienie, sakramenty, łaska uświęcająca, nauka o zbawieniu i sądzie — tego brakuje w jego alternatywie. Jeśli nie podaje się konkretu, lecz tylko „nadzieję na coś”, to człowiek dalej pozostaje w ciemności, tylko o cieplejszym zabarwieniu.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To już nie sceptycyzm, ale wręcz naturalistyczny dogmatyzm. Nie dowiadujemy się, skąd ta pewność pochodzi. Wiadomo, że nie z badań nauk empirycznych, które nie pretendują przecież do udzielania odpowiedzi na tzw. pytania ostateczne. |
Słusznie — nauka nie odpowiada na pytania ostateczne. Ale błąd Hryniewicza polega na tym, że i teologia (w jego wersji) przestaje odpowiadać na nie z autorytetem. Wypowiedzi o sądzie, zbawieniu, piekle czy niebie są w jego ujęciu zredukowane do poetyckich obrazów. Tymczasem Kościół naucza z Boskim autorytetem — nie tylko „wierzymy, że Bóg jest miłością”, ale też „wierzymy, że będzie sąd, kara i nagroda”. Takiej odwagi doktrynalnej brakuje Hryniewiczowi
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uważa się, że idea Boga jest przestarzała, że religia to złudne pocieszenie, przesąd i urojenie. Jesteśmy sami na świecie i musimy trwać w naszej tragicznej kondycji bez iluzji. W sumie pozostaje jedynie "nieugięta rozpacz" jako alternatywa dla nadziei. |
To są cytaty z ateistów, ale Hryniewicz zestawia je z chrześcijaństwem w sposób, który nie daje odpowiedzi, tylko wzbudza emocje. Problem nie polega na tym, że „zostaje rozpacz”, tylko że alternatywą musi być konkretna, objawiona nadzieja — zakorzeniona w wierze, łasce i posłuszeństwie. Jeśli zostawimy człowieka z wyborem między „rozpaczą” a „nadzieją, którą sobie sam ułoży”, to wybierze fałsz. Chrystus przyniósł nie poetycką nadzieję, ale rzeczywiste Zbawienie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z wywodów filozofa przebija poczucie beznadziejności. Nic nie rozjaśnia zamkniętego horyzontu jego myślenia. |
Tak — w filozofii agnostycyzmu czy nihilizmu często widzimy puste horyzonty i beznadziejność. Ale Hryniewicz nie kontruje tego twardą prawdą Objawienia — nie mówi, że Chrystus wypełnia horyzont jasnością sądu, życia wiecznego, piekła, ale raczej sugeruje, że „nic nie rozjaśnia”. To jest cyniczna perspektywa. Katolicka doktryna przeciwnie — życie wieczne, sąd, zagrożenie piekła są jasne w Piśmie Świętym i tradycji (np. Mt 25:41-46; Mk 9:48). Kościół nie nawołuje do permanentnego pesymizmu, lecz do nadziei w Chrystusie, jednocześnie przypominając że ludzie sami wybierają wieczne losy.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To już nie sceptycyzm, ale wręcz naturalistyczny dogmatyzm. Nie dowiadujemy się, skąd ta pewność pochodzi. Wiadomo, że nie z badań nauk empirycznych, które nie pretendują przecież do udzielania odpowiedzi na tzw. pytania ostateczne. |
Tu Hryniewicz stawia sceptycyzm jako normę, a pewność jako coś podejrzanego i źle zakotwiczonego. Ale Kościół uczy, że pewność wiary (przynajmniej co do podstawowych prawd Objawienia) pochodzi od Boga przez Objawienie i jest przekazywana przez Kościół. Badania empiryczne nie są jedynym źródłem pewności — Objawienie jest istotnym źródłem, zwłaszcza jeśli chodzi o wieczne życie, sąd. Dokumenty soborowe i katechizm mówią jasno, że pewność co do niektórych prawd objawionych jest dostępna wierzącym, choć nie mamy wiedzy co do stanu wiecznego każdego człowieka — ale istnienie nieba, piekła, sądu — to prawdy objawione.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Autentyczna wiara wymaga szczerości i uczciwości. Trzeba przyznać się przed samym sobą, że i w mojej wierze jest wiele cieni i mroków. |
Ta pokora — przyznawanie się do cieni i mroków — jest chrześcijańskim elementem życia duchowego. Ale Hryniewicz używa tego, by uczynić te „mroki” niemal normą, by usprawiedliwiać brak jasności w kluczowych kwestiach (piekło, sąd, Boża sprawiedliwość). Kościół naucza, że choć wierni mogą doświadczać ciemności wiary, wątpliwości, są jednak zobowiązani do wzrastania w poznaniu prawdy, do trwania w Objawieniu, do przyjęcia nauk, nawet gdy są trudne. Nie można z pokory uczynić usprawiedliwienia dla braku akceptacji nauk Bożych.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zaufanie i zawierzenie nie wykluczają zmagania myśli i pytań, które nas nawiedzają. |
To stwierdzenie jest prawdziwe — każdy wierzący może mieć pytania, zmagać się z wątpliwościami. Ale Hryniewicz zdaje się przekraczać tę prawdę, czyniąc z tych zmagań współrzędną wierze i pewności Objawienia. Zmagania myśli nie mogą być pretekstem do odrzucenia lub pomniejszania prawd Objawionych, ani do unikania wezwania do nawrócenia i do jasnego życia wg Bożego prawa. Wiara wymaga określenia — słowa Boże, przykazania, dogmaty — a nie pozostawiania wiernych w permanentnej niepewności
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tajemnica przyszłego życia jest większa, niż to możemy teraz zrozumieć, przeczuć i wyobrazić sobie. Nadal będą przychodziły momenty niepewności i niedowierzania. Taka jest przygoda drogi wiodącej tam, gdzie jeszcze nas nigdy nie było. Jesteśmy teraz ludźmi drogi, a nie spełnienia. |
Prawda, że tajemnica przyszłego życia przekracza ludzką zdolność pełnego poznania i pojmowania. Ale Kościół naucza, że pewne elementy tej tajemnicy zostały jasno objawione — sąd, niebo, piekło, wieczna nagroda lub kara. Droga wiary obejmuje także spełnienie — beatyfikację w niebie — nie jest tylko trwaniem w drodze bez celu. Hryniewicz, przez ciągłe akcentowanie drogi i niepewności, zrywa z tradycją nauczycielską, która przekazuje konkretne prawdy jako wierne do przyjęcia, nie tylko jako metafory czy nadzieje
Dokumenty potwierdzające fakty katolickie, które obalają herezje apokatastazy i relatywizmu, jakie Hryniewicz sugeruje
Katechizm Kościoła Katolickiego 1035: „Nauczanie Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność”. To jasny kontrapunkt dla idei, że Bóg „nikogo nie rani” lub że nie ma wiecznego potępienia
KKK 1033: definiuje, że „umrzeć w stanie grzechu śmiertelnego, bez skruchy i bez przyjęcia Bożej miłości, to pozostać na zawsze odłączonym od Boga – to stan nazywamy piekłem”
Nauczanie o pewności wiary: „Certitude” w katechizmie i dokumentach soborowych — wiara co do prawd objawionych może być pewna; przesunięcie ku subiektywnym przeczuciom czy niepewności nie może być zastępczym autorytetem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie wierzy w to, że świat składa się jedynie z niezliczonej ilości atomów krążących bez żadnego celu. Wierzy natomiast, że świat jest wyrazem stwórczej miłości Boga, Jego mądrości i mocy. Jego nadzieja sięga w przyszłość samego Stwórcy. |
To, że Hryniewicz odrzuca materialistyczny świat bez celu, jest słuszne; jednak sam nie przedstawia konkretnej wizji Boga jako Sędziego, jako tego, który wymaga nawrócenia i który sądzi. Mówi o Stwórcy i nadziei, ale unika konfrontacji z Bożą sprawiedliwością. Chrystus mówił również o nagrodzie i karze (por. Mt 25:31‑46) — nie wystarczy wierzyć, że świata nie ogarnia tylko pusty materializm; trzeba przyjąć Objawienie, które zawiera naukę o sądzie, piekle i możliwości potępienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijanin nie jest wyznawcą sceptycyzmu, choć i on doświadcza wątpliwości. |
Tak, doświadczenie wątpliwości jest częścią ludzkiej kondycji, ale nie może być uznawane za normę, która usprawiedliwia odrzucenie prawd wiary. Wątpliwości muszą być przezwyciężane przez łaskę, przez poznanie Objawienia, przez naukę Kościoła, przez sakramenty. Hryniewicz często stawia wątpliwość jako wartość samą w sobie, co prowadzi do relatywizmu: jeśli „wiara” zawsze zawiera wątpliwość, to prawda staje się względna i niepewna
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ten, który przyszedł na świat w ciszy betlejemskiej groty, zaprosi kiedyś osobiście już nie tylko pasterzy i mędrców jak w dniu narodzenia, ale dosłownie wszystkich: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni" (Mt 11,28). Co znaczą te słowa? Przyjdźcie także wszyscy utrudzeni zmaganiem myśli i niepokojem serca. Wszyscy wątpiący i poszukujący. Wszyscy, którym wiara w sens życia i losów świata przychodzi z największą trudnością. Wszyscy, którzy nie potraficie uwierzyć... |
To jest manipulacja kontekstem z Jezusa. „Przyjdźcie wszyscy utrudzeni” oznacza wezwanie do nawrócenia, odpoczynku w Chrystusie, do podjęcia ciężaru Chrystusowego, a nie przyzwolenie na trwałą niewiarę jako formę bytu chrześcijanina. Jezus nie mówi: „Przyjdźcie, a możecie pozostać w waszych wątpliwościach, sceptycyzmie i braku jasności co do ostatecznych prawd” — on daje słowa zbawienia, nakazuje wiarę, odrzucenie grzechu. Hryniewicz używa tego wezwania, by usprawiedliwić ludzkie słabości i niejasności, zamiast wzywać do czystości, do przyjęcia prawdy objawionej
Następnie: Dokumenty Kościoła jednoznacznie obalają tezy Hryniewicza o tym, że Bóg „nikogo nie rani”, że prawdy Objawienia są tylko metaforami lub że wszyscy mają nadzieję bez względu na wybory. Na przykład Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) § 1035 mówi wyraźnie: „Nauczanie Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Natychmiast po śmierci dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, schodzą do piekła…”
To stoi w jawnej sprzeczności z ideą apokatastazy (że wszyscy ostatecznie będą zbawieni) i z wizją Boga, który nie rani
Także KKK § 1033‑1034 mówią, że do piekła trafiają ci, którzy trwali w grzechu śmiertelnym bez skruchy, że Jezus mówił o ogniu nieugaszonym, sądzie ostatecznym, oddzieleniu
Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) § 1035 mówi: „Nauczanie Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Natychmiast po śmierci dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego zstępują do piekła, gdzie cierpią kary piekła , ‘ognia wiecznego’. Największą karą piekła jest wieczne oddzielenie od Boga, w którym sam człowiek mógłby posiadać życie i szczęście, do których został stworzony i ku którym pragnie”
W KKK § 1033‑1034: Kościół naucza, że kto umiera w stanie grzechu śmiertelnego bez pokuty, zostaje oddzielony od Boga na zawsze; Jezus wielokrotnie ostrzega przed Gehenna, „ognem nieugaszonym”, „wiecznym ogniem” dla tych, którzy trwają w niewierze i odrzuceniu
Kościół potępia teorie apokatastazy (ideę, że na końcu wszyscy będą zbawieni), m.in. przez dokumenty magisterialne, Sobory, zwyczajną naukę Kościoła, która uważa apokatastazę za sprzeczny z Objawieniem. Przykładowo – artykuł „Yes, Hell Is Still Eternal” podkreśla, że Kościół wielokrotnie odrzucał apokatastazy jako błąd
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie wierzy w to, że świat składa się jedynie z niezliczonej ilości atomów krążących bez żadnego celu. Wierzy natomiast, że świat jest wyrazem stwórczej miłości Boga, Jego mądrości i mocy. Jego nadzieja sięga w przyszłość samego Stwórcy. |
To stwierdzenie, choć brzmi pozytywnie, niesie ukryte niebezpieczeństwo: Hryniewicz odsuwa od siebie część Objawienia, która mówi o karze, o wiecznym sądzie dla tych, którzy dobrowolnie trwają w grzechu i niewierze. Mówi o nadziei, o miłosnej wizji świata — ale pomija, albo stara się uczynić mniej dotkliwą, rzeczywistość piekła. Jednocześnie, doktryna Kościoła podkreśla, że nadzieja chrześcijańska nie oznacza gwarancji zbawienia dla wszystkich — istnieje możliwość wiecznego potępienia. Hryniewicz w swoich wypowiedziach zdaje się oscylować wokół idei, że nieraz wszyscy mogą być zbawieni, co jest sprzeczne z KKK 1035 i innymi dokumentami
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijanin nie jest wyznawcą sceptycyzmu, choć i on doświadcza wątpliwości. |
To prawda, że wierzący może mieć wątpliwości — Kościół tego nie zakazuje. Ale jeśli wątpliwości stają się normą, jeśli Hryniewicz używa ich, by relatywizować naukę Kościoła lub zmniejszać wagę prawd objawionych (np. o piekle), to jest to sprzeczne z tym, czego Kościół naucza — że prawdy objawione muszą być przyjęte z całej siły wiary, nawet, gdy trudne. W doktrynie katolickiej nie ma przyzwolenia na traktowanie prawd objawienia jako tylko „możliwe”, „nadzieja”, „przeczucie” — są to prawdy, które Kościół określa jako konieczne do zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ten, który przyszedł na świat w ciszy betlejemskiej groty, zaprosi kiedyś osobiście już nie tylko pasterzy i mędrców jak w dniu narodzenia, ale dosłownie wszystkich: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni" (Mt 11,28). Co znaczą te słowa? Przyjdźcie także wszyscy utrudzeni zmaganiem myśli i niepokojem serca. Wszyscy wątpiący i poszukujący. Wszyscy, którym wiara w sens życia i losów świata przychodzi z największą trudnością. Wszyscy, którzy nie potraficie uwierzyć... |
Hryniewicz używa tego wezwania Jezusa, by sugerować, że nawet niewierzący bez wiary mogą być przyjęci bez konieczności realnego nawrócenia lub opamiętania. Ale kontekst Ewangelii i nauka Kościoła wskazują, że wezwanie to prowadzi do zawierzenia, do przyjęcia Chrystusa; nie jest obietnicą, że sam akt „przyjścia” bez wiary będzie wystarczający. Jezus mówi: „Pokutujcie i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Apostołowie głosili, że wiara musi być wyznana, sakramenty przyjęte, grzechy odpuszczone. Nie ma u Hryniewicza równoległej wizji konsekwencji odrzucenia tego wezwania — co jest sprzeczne z nauką Kościoła.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tajemnica przyszłego życia jest większa, niż to możemy teraz zrozumieć, przeczuć i wyobrazić sobie. Nadal będą przychodziły momenty niepewności i niedowierzania. Taka jest przygoda drogi wiodącej tam, gdzie jeszcze nas nigdy nie było. Jesteśmy teraz ludźmi drogi, a nie spełnienia. |
Tak, istnieje tajemnica w aspekcie, co dokładnie będzie po śmierci, jaki będzie stan zmartwychwstania, jakie bóle stanie dusza potępionych — pewne rzeczy pozostają tajemnicą. Ale Kościół naucza, że niektóre prawdy dotyczące przyszłego życia są pewne i objawione: istnienie nieba, piekła, sądu ostatecznego, wiecznej kary za odrzucenie Bożej łaski. Wychwalanie niepewności jako stałego stanu prowadzi do zamazania tych prawd, osłabienia moralnej odwagi i może w efekcie prowadzić do herezji apokatastazy — że na końcu wszyscy będą zbawieni, co Kościół potępia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | wątpliwości w odniesieniu do Boga i obietnicy życia wiecznego są normalną częścią ludzkiego losu - częścią doświadczenia, którego wszyscy doznajemy w poczuciu własnej przygodności i ograniczoności. Rzeczywistość przekraczająca nasze ludzkie doświadczenia jest po prostu niewyobrażalna, a w konsekwencji niewyrażalna. Niełatwo żyć ze stałym poczuciem nieuchwytności, zawodności naszych pojęć i wyobrażeń. Zawodzą nawet najbardziej wyszukane teorie teologiczne. |
To wszystko prawda, jeśli mówimy o ludzki warunku, o cierpieniu wątpliwości, o ograniczoności. Ale Hryniewicz używa tego, by relativizować, by uczynić niepewność czymś co legalizuje odłożenie lub odrzucenie kluczowych prawd Objawienia — to jest nie do przyjęcia według nauki Kościoła. Wierni mają obowiązek katolickiej ortodoksji: przyjąć Objawienie, uczestniczyć w sakramentach, żyć zgodnie z Ewangelią. Nie wystarczy moralność, intuicja czy metafora. Kościół w Katechizmie 1033‑1036 jasno stwierdza realność kar za grzech śmiertelny, realność piekła i wieczności kary
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Autentyczna wiara wymaga szczerości i uczciwości. Trzeba przyznać się przed samym sobą, że i w mojej wierze jest wiele cieni i mroków. |
Tak, szczerość i uznanie własnych ograniczeń są cnotami. Ale kiedy te „cienie i mroki” stają się podstawą twierdzenia, że prawdy Objawienia nie są obowiązkowe lub że ich niepewność jest normą — wtedy przekracza się granicę zdrowej teologii. Kościół wymaga, by wierni przyjmowali całe Objawienie — także te części, które są trudne, wymagające, bolesne — ponieważ one są prawdziwe. „Cienie” nie mogą być pretekstem do redefinicji prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zaufanie i zawierzenie nie wykluczają zmagania myśli i pytań, które nas nawiedzają. |
To stwierdzenie jest dopuszczalne — nikt nie zaprzecza, że myślenie, pytania, wątpliwości mogą występować; są częścią duchowego życia. Ale zmagania umysłu nie mogą prowadzić do odrzucania Bożych wymagań, prawdy Objawienia, nauki Kościoła. Objawienie zawiera treści jasne — istnienie Boga, sąd, karę, nagrodę, etc. — i wierni są wezwani do ich przyjęcia i fabuły moralnego życia zgodnie z nimi
Hryniewicz często operuje metaforą, uczuciem, poetyckim językiem i ideami „drogi”, „tajemnicy”, „milczenia” i „nadziei”, które są atrakcyjnie humanistyczne. Ale te idee, gdy zostają oderwane od jasnego nauczania Kościoła o piekle, sądzie, Bożej sprawiedliwości, stają się nośnikami herezji apokatastazy, relatywizmu i błędnej antropologii. Kościół katolicki naucza, że Boże Objawienie jest pełne, że pewne prawdy dotyczące przyszłego życia są jasne, że istnieje wieczne potępienie dla tych, którzy odrzucają łaskę, że piekło jest prawdziwą i wieczną rzeczywistością
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Judasz ma raczej kiepską markę. W słowniku synonimów znajdziemy go w jednym haśle z "łotrem" i "sprzedawczykiem".
W niektórych regionach zachował się nawet zwyczaj palenia kukły Judasza. To się jakoś ludziom dziwnie układa, że trzeba się odegrać na Judaszu, żeby lepiej świętować misterium zbawienia.
Co więcej, również w liturgicznych tekstach kościelnych, zwłaszcza w liturgii wschodniej, kiedy już przychodzi Wielki Tydzień, to Judasz jest wciąż piętnowany, najczęściej jako uczeń zdrajca kryjący swoje podstępne działanie, "wiarołomny", "niewierny", "bezbożny", "pozbawiony łaski" i "niewdzięczny", który opuścił swego Mistrza i związał się z diabłem. Zwłaszcza teksty Wielkiego Czwartku oraz wielkopiątkowego nabożeństwa Męki Pańskiej pełne są tego rodzaju inwektyw. Teksty te upraszczają i spłycają, a nawet zafałszowują jego wizerunek.
W świetle liturgicznej poezji wielkotygodniowej w Kościele wschodnim głównym winowajcą jest Judasz, a nie przywódcy żydowscy. W porównaniu z jego zdradą wyrok śmierci wydany przez Sanhedryn oraz wina kapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszy wydaje się nieporównanie mniejsza. Prawosławna ikona Sądu Ostatecznego umieszcza Judasza w jeziorze ognistym na łonie Szatana (odpowiednik "łona Abrahama" w sferze zbawienia).
Tymczasem według Ewangelii Judasza spisanej przez gnostyków on nie jest żadnym zdrajcą.
Nie zdradził, ale uczynił to, czego chciał sam Jezus, na Jego własną prośbę. Był Jego odważnym uczniem, towarzyszem i wiernym pomocnikiem. Miał swój udział w zbawieniu świata. Wydając Jezusa na śmierć, Judasz pomaga Przyjacielowi pozbyć się śmiertelnego ciała, wyzwolić się z więzienia cielesności. Jest wręcz bohaterem. Tylko on był godny usłyszeć słowa objawienia od Jezusa. I to jest właśnie gnostycka Dobra Nowina o zbawieniu. Jezus mówi do Judasza: "Ty ofiarujesz człowieka, który mnie przyobleka", czyli pozwolisz mi pozbyć się cielesnej powłoki. Judasz umożliwia powrót Jezusa do prawdziwego Boga, do "wielkiego i nieskończonego Królestwa". |
Cała ta narracja Hryniewicza jest bezczelną herezją i obrazą objawionej Prawdzie. Judasz Iskariota był zdrajcą, co jasno i jednoznacznie potwierdzają wszystkie kanoniczne Ewangelie oraz nauka Kościoła katolickiego. Przedstawianie go jako „odważnego ucznia” i „bohatera” to jawne wypaczenie prawdy, tak sprzeczne z Pismem Świętym, że aż trudno uwierzyć, iż ktoś mógł to wypowiedzieć z pozycji kapłana. Ewangelia Jana (13,27) wyraźnie mówi, że szatan wszedł w Judasza, czyniąc go narzędziem zła. Jezus nazywa go „przyjacielem”, ale nie po to, aby gloryfikować jego zdradę, lecz by wskazać tragiczną ironię i bolesną prawdę jego upadku
Gnostyckie fałszywe nauki, które Hryniewicz tu promuje, były potępione już przez Kościół w pierwszych wiekach i przez św. Ireneusza („Adversus Haereses”) wyraźnie nazwane fałszywymi i heretyckimi. Gnostycyzm jest herezją zaprzeczającą prawdziwemu człowieczeństwu Chrystusa i Jego ofierze. Judasz nie „pomaga Chrystusowi” w zbawieniu, lecz jest narzędziem szatana i swojego własnego potępienia
Biblia jednoznacznie mówi, że Judasz popełnił zdradę i popełnił samobójstwo z poczucia winy (Dz 1,16-20), co jest symbolem wiecznego potępienia. Kościół od wieków naucza, że jest on przykładem zdrady i zła, które spotyka człowieka odwracającego się od Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Kim według gnostyków był sam Jezus?
Według nich w swoim ziemskim posłannictwie Jezus nie miał w pełni rzeczywistego ciała ludzkiego. Dlatego jako istota Boska mógł przybierać różne postacie. To wyjaśnia zagadkowe słowa zaraz na początku Ewangelii Judasza, że często ukazywał się swoim uczniom nie w swojej własnej postaci, lecz jako dziecko nieskażone fałszywą mądrością materialnego świata. Dziecko jest symbolem czystości i niewinności. Gnostycy wierzyli, że tylko Chrystus był wcieleniem absolutnej czystości, mądrości i wiedzy. Zauważmy: w kanonicznych Ewangeliach Jezus również stawia dziecko za wzór postępowania: "Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios. (...) Kto przyjąłby jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mt 18,3-5). |
Ta gnostycka herezja o „ciele duchowym” lub „pozornym ciele” Chrystusa jest jednoznacznie potępiona przez Kościół katolicki. Sobór Chalcedoński (451 r.) wyraźnie określił, że Jezus Chrystus jest jedną osobą w dwóch naturach: boskiej i ludzkiej, prawdziwie Bogiem i prawdziwym człowiekiem, mającym ciało i duszę jak każdy z nas. Twierdzenie, że Chrystus nie miał prawdziwego ciała, jest herezją znaną jako doketyzm i gnostycyzm
Sam fakt, że Chrystus umarł i zmartwychwstał, jest dowodem na prawdziwość Jego człowieczeństwa. Gnostycka interpretacja „dziecka” jako symbolu czystości jest manipulacją, bo choć Jezus mówi o nawróceniu się i staniu jak dziecko, to nie ma to nic wspólnego z fałszywą wizją Jego ciała czy istoty
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Judasz, który nie zdradził - to jest zupełnie sprzeczne z ortodoksyjną doktryną chrześcijańską.
To wynika z odmiennej wizji Boga, Chrystusa, zbawienia i człowieka w gnostycyzmie. Jezus nie należy do Boga tego stworzonego świata. Jego Bóg jest Bogiem większym, transcendentnym, niepojętym. Jezus jest Jego Synem. Materialny świat, pełen ciemności, nędzy i cierpienia, jest domeną niższego Władcy, który powołał go do istnienia. Świat ten jest miejscem złym, z którego trzeba uciekać, opuścić więzienie ciała należącego do stwórcy tego świata. Umierając, wracamy do niebiańskiego domu, do Królestwa Boga Samoistnego - Królestwa "Niewidzialnego Wielkiego Ducha", z którego zstąpiliśmy i do którego wrócimy. Zbawieni będą tylko ci, co mają pierwiastek boski w sobie, iskrę boskości. Oni nie należą do "tego pokolenia" śmiertelnych ludzi skazanych tylko na doczesność, ale do "Tamtego Pokolenia" - do Królestwa Niebios. Ich dusze zostaną zabrane i będą żyć wiecznie. Duch jest siłą ożywiającą ciało, dającą życie.
U tych ludzi, którzy należą jedynie do sfery doczesnej, umiera nie tylko ciało, ale również dusza. W Ewangelii Judasza Jezus mówi: "Nie można siać ziarna na skale i zbierać jego plonu". Bez iskry boskości wewnątrz nie ma dalszego życia w sferze ducha. Gnostycyzm neguje prawdę o zmartwychwstaniu ciała.
W ten sposób gnostycy kwestionowali ortodoksyjną naukę o zbawieniu.
W zróżnicowanych systemach myśli gnostyckiej podstawowym problemem jest ignorancja, a nie grzech. Zbawienie nie dokonuje się przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, ale przez objawienie sekretnej wiedzy (gr. gnosis), której On udziela. Trzeba żyć tą wiedzą pochodzącą z bezpośredniego oświecenia. Prawdziwy Ojciec wszechświata jest Bogiem wewnętrznym, niepotrzebującym pośredników. |
Wszystkie te twierdzenia to jaskrawa herezja, którą Kościół potępił już od samego początku. Gnostycka wizja świata jako więzienia materii, zła stworzenia i wroga człowieka jest zaprzeczeniem biblijnej prawdy o stworzeniu dobrym (Rdz 1). Jezus Chrystus przyszedł nie po to, by uciekać od świata, ale by go zbawić (J 3,16)
Sobór nicejski (325 r.) i chalcedoński (451 r.) jednoznacznie potwierdzają, że Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Zbawienie dokonuje się przez ofiarę krzyża, a nie przez tajemną wiedzę, jak chcą gnostycy
W Katechizmie Kościoła Katolickiego (nn. 1990-1991) czytamy, że grzech pierworodny i grzechy osobiste są realne i niszczą relację człowieka z Bogiem, a zbawienie jest darem łaski Bożej przez Jezusa Chrystusa, a nie rezultatem ezoterycznej wiedzy
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Na czym więc polega gnostycka idea zbawienia?
Nie chodzi o wyzwolenie z grzechu i złożenie przebłagalnej ofiary. Zbawienie polega na tym, że człowiek wyzwala się z ograniczeń i więzów tego świata. W tym sensie Judasz dopomógł Chrystusowi, był bowiem Jego uczniem najbardziej pojętnym i bliskim Mu, uczniem umiłowanym (w kanonicznych Ewangeliach jest nim św. Jan). Można było powierzyć mu tajemnice i on je rozumiał. Judasz to wręcz wzór ucznia - człowiek, który jest gotów poświęcić samego siebie i narazić się na wielkie cierpienie. Jezus przygotował go do tego czynu: "Staniesz się trzynastym, będziesz przeklinany przez inne pokolenia (...). W dniach ostatnich będą przeklinać twoje wstąpienie do świętego Pokolenia. (...) Gwiazda wskazująca drogę jest twoją gwiazdą". |
Tego rodzaju bluźniercze rozumowanie jest zbrodnią wobec Prawdy i Chrystusa. Judasz nie był bliskim i umiłowanym uczniem, lecz zdrajcą, który dla pieniędzy sprzedał swojego Pana. Ewangelie nie zostawiają miejsca na żadne interpretacje tego faktu. Poświęcenie się i cierpienie w imię złej zdrady to cyniczne fałszerstwo
Kościół potępił takie herezje już na soborach i w pismach Ojców Kościoła (św. Ireneusz, św. Augustyn). Przypominam, że w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nn. 675-677) mowa jest o rzeczywistej obecności Chrystusa, o Jego prawdziwej ofierze i o konieczności pokuty, a nie o jakimś „tajemnym” wyzwoleniu z materii i od grzechu przez gnostycką wiedzę
Wreszcie, Hryniewicz z całym swoim gnostyckim zacięciem stawia fałszywe pytania i przekręca fakty, aby zniszczyć fundamenty wiary chrześcijańskiej. Jego herezje są nie do przyjęcia i muszą być stanowczo odrzucone przez każdego, kto ceni tradycyjną, katolicką naukę o Chrystusie, zbawieniu i Kościele
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Było sporo prób ukazania Judasza w bardziej pozytywnym świetle. Judasz nie był zdrajcą jedynie z chciwości. Wybór Judasza na apostoła nie był przypadkiem ani błędem. Jezus wziął na siebie odpowiedzialność za los Judasza, aby spełniło się Pismo (J 17,12; Dz 1,16). Judasz był obecny obok Chrystusa w dziele zbawienia. Trzeba szukać głębszego sensu jego obecności, pytając o rolę Złego Ducha, który wszedł w jego życie. Judasz swoim czynem przyczynił się do chwały Jezusa (J 13,31). Mógł być ofiarą błędnej ideologii mesjańskiej, próbował nakłonić Jezusa do wkroczenia na drogę mocy i cudu. Judasz nie trzeba usprawiedliwiać, tylko Bogu znane były jego rzeczywiste intencje. Jezus prosił o przebaczenie dla wszystkich, którzy "nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34).
Ewangelia Judasza jest apokryfem — pismem nieuznanym przez Kościół, które przekazuje treści niezgodne z prawdziwą wiarą, m.in. rozdziela Boga na dobrego i złego, a los Judasza przedstawia w świetle wywyższenia i wniebowstąpienia. Śmierć Jezusa nie jest potrzebna do odpuszczenia grzechów, lecz wyzwoleniem z ciała. Jezus śmieje się z celowości modlitwy uczniów, bo czczą "swojego boga" a nie prawdziwego. Ewangelia Judasza to krytyka doktryny i praktyk ortodoksyjnego chrześcijaństwa.
W kanonicznych Ewangeliach Judasz jest surowo oceniany: Jan nazywa go "złodziejem" (J 12,6) i "diabłem" (J 6,70), Mateusz powtarza słowa Jezusa, że lepiej byłoby, gdyby Judasz się nie narodził. Jezus nazwał Judasza "synem zatracenia" (J 17,12). Jednak słowa te niekoniecznie oznaczają wieczne potępienie — "zatracenie" może mieć inny sens.
Kościół nigdy nie potępił Judasza imiennie, ale milczy o jego zbawieniu czy potępieniu. Kościół wyraża ekskluzywną naukę, że poza Kościołem nie ma zbawienia, co jest drastyczne i przerażające. Judasz nie ma na co liczyć. Wyrastaliśmy w duchu niechęci i duchowej agresji podsycanej przez Kościół.
|
Ta cała pseudoteologiczna konstrukcja, którą snuł Hryniewicz, to obłęd i herezja wymieszana z gnostyckim błaznowaniem. Po pierwsze, próba rehabilitacji Judasza jako „ofiary” czy „niezrozumianego” ucznia, który „przyczynił się do chwały Jezusa”, jest sprzeczna z nauką Kościoła, Pismem Świętym i zdrowym rozsądkiem. Judasz był zdrajcą, zdrajcą świadomym i zdradą zaplanowaną — nie przypadkiem ani Bożą „misią”, tylko wyborem potępionym przez samego Jezusa i potwierdzonym przez wszystkie Ewangelie. Jezus nazwał Judasza „synem zatracenia” (J 17,12) — co oznacza potępienie, nie „mgliste zatracenie” czy „możliwą rehabilitację”. Jan, który nie owijał w bawełnę, nazwał go „diabłem” (J 6,70) i „złodziejem” (J 12,6). To nie są metafory do reinterpretacji, tylko jasne świadectwa prawdziwej natury Judasza
Ewangelia Judasza, będąca apokryfem i dziełem gnostyckim, celowo fałszuje obraz Boga i zbawienia, wprowadzając dualizm heretycki — rozdzielenie Boga na „dobrego” i „złego”, jakiego odrzucił sobór nicejski i cały Kościół od zarania dziejów. Jest to nie tylko herezja, ale bluźnierstwo wobec jedności Boga, którą objawił Chrystus. W tym apokryfie Judasz zostaje bezczelnie wyniesiony ponad innych apostołów, a śmierć Jezusa zredukowana do filozofii platońskiej — jako „wyzwolenie z więzienia ciała”. To deprawacja prawdziwej wiary katolickiej, która naucza, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są centralnym aktem zbawienia ludzkości
Hryniewicz bezczelnie miesza tradycję Kościoła z gnostyckim myśleniem, by „obronić” Judasza i jednocześnie negować wieczne potępienie — które jest doktryną nienaruszalną (Mt 25,41; Ap 20,10). Zbawienie nie jest arbitralne, a grzech zdrady apostoła nie jest „błędnym wyborem” czy „niezrozumieniem”. To świadome odejście od Boga
Nie można też przyjmować, że „Kościół milczy o potępieniu Judasza” — Kościół naucza o wiecznym potępieniu dla grzechów śmiertelnych, a zdrada Judasza, prowadząca do śmierci Chrystusa, jest najwyższym grzechem. Sobory jednoznacznie potwierdziły, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”, ale wbrew cynicznym wypowiedziom Hryniewicza, jest to wyraz prawdy o jedynym dostępie do zbawienia przez Chrystusa i Jego Kościół, a nie „straszliwa odwaga wyrokowania”
Wreszcie, absurdalna teza, że Jezus śmiał się z modlitw uczniów, bo „czczą złego boga”, to czysta herezja gnostycka, całkowicie sprzeczna z nauką o Bogu Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Jezus jest Bogiem prawdziwym, a Jego Kościół jest wspólnotą prawdziwej wiary i modlitwy
Wszystko to jest jedną wielką herezją, której nauczanie Hryniewicz nieświadomie, a może i świadomie, propagował. Takie fałszywe nauki trzeba nie tylko obalać, ale stanowczo potępiać. Judasz to zdrajca, potępiony za swoją zdradę, a Ewangelia Judasza to gnostycki falsyfikat sprzeczny z wiarą katolicką i Biblią
CDN
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 8:05, 22 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:34, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniego wpisu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Jakie znaczenie ma Ewangelia Judasza dla chrześcijaństwa? Czy jest tylko kolejnym apokryfem, na który można machnąć ręką i włożyć między bajki?
Myślę raczej, że to niepowtarzalne wyzwanie powinno skłonić nas do głębszego odczytywania mądrości kanonicznych Ewangelii, a w tym także tajemnicy Judasza i losu wszystkich innych "synów [i córek!] zatracenia". Jak skłonić chrześcijan, żeby, mając Ewangelie kanoniczne przed oczyma, życzliwiej spojrzeli także na Judasza?
Pogłębiajmy nasze rozumienie zbawienia. Jaki jest nasz Bóg? Czy naprawdę jest miłością, Bogiem nie tylko sprawiedliwym, ale również dobrym i miłosiernym? Czy Jego miłość jest całkowicie bezradna wobec daru wolności?
Nigdy nie przeczyłem, że istnieje rzeczywista możliwość zatracenia - zatracenia, które Jezus nazywał Gehenną i przed nim ostrzegał. Tradycyjna doktryna uwieczniła pojęcie kary. W rzeczywistości kara godna Boga to kara naprawcza i terapeutyczna. Sugeruje to m.in. samo pojęcie kólasis w przypowieści o Sądzie Ostatecznym (Mt 25,46), słowo przejęte z sadownictwa (okrzesywanie, czyli przycinanie dzikich pędów roślin owocowych, winorośli lub migdałów, aby nie zdziczały). Kara, która do niczego nie prowadzi i wyczerpuje się w negatywności samej odpłaty, byłaby czymś uwłaczającym mądrości i dobroci Stwórcy, najlepszego Pedagoga i Lekarza, który obdarzył nas dramatycznym darem wolności. On potrafi ten dar ocalić, chorą wolność pociągnąć ku sobie i przemienić, nie zadając jej gwałtu. Bóg nie chce radować się tylko z ograniczoną liczbą wybranych. Przypisujemy Mu nasze ludzkie myśli i uczucia odwetu, kiedy myślimy o wiecznej karze i wiecznym zatraceniu. O zatraceniu oczywiście dla innych!
Wynika stąd, że przypowieści Jezusa nie wolno traktować z przymrużeniem oka.
Z przypowieści przebija przekonanie, że Bóg miłuje tych, którzy się zagubili. Będzie ich szukał tak długo, "aż znajdzie". Przejmujące jest owo "aż znajdzie"! To rzeczywiście zdumiewająca mądrość Boga, jakże niepodobna do naszej przezorności ludzkiej! Bóg zatraca poczucie logiki: bo kto zostawia 99 owiec i szuka jednej zagubionej?! Człowiek obawia się większej utraty. Nie chce ryzykować. Bóg nie zna tych lęków. Jego postępowanie jest dlatego tak niepojęte dla ludzkiego umysłu. Będzie szukał zagubionych, będzie pociągał ku sobie. Wrócą w końcu do Niego wszystkie marnotrawne dzieci. Śmierć nie stanowi dla Niego ostatecznej granicy w docieraniu do chorej wolności stworzeń rozumnych. Jego łaska nie jest jedynie czasową ofertą, lecz wiecznym zaproszeniem do uczestnictwa w życiu, którego tajemnicę zna tylko On sam.
Pisał Ksiądz kiedyś, że historia Judasza jest źle przedstawiona w Kościele, zafałszowana.
Tak, ponieważ niesłusznie zapomina się o tym, że Judasz stał się po wydaniu Jezusa człowiekiem skruszonym. Tylko Mateusz Ewangelista, sam będąc celnikiem, który miał swoje grzeszki na sumieniu, dostrzegł, że Judasz, "pożałowawszy" (Mt 27,3: metameletheis), zwrócił srebrniki i zrozpaczony powiesił się. Już tutaj widać, że w tradycyjnych osądach popełniano błąd, nie biorąc poważnie pod uwagę świadectwa Mateuszowej Ewangelii. Motyw skruchy i żalu oraz jego śmierć to wyraz solidarności z Tym, którego ukrzyżowano. Chciał chyba umierać razem ze swoim Mistrzem. Tak to odczytuję.
Chrześcijaństwo wcześnie zarzuciło pojęcie kary naprawczej (gr. kólasis) i opowiedziało się za karą odwetową, karą odpłaty (gr. timoria). Tymczasem we wczesnych pismach Ojców Kościoła jest często mowa o karze leczniczej, terapeutycznej. Warto przypomnieć fakt godny uwagi ze względu na bliskość czasową w stosunku do powstania Ewangelii Judasza. Otóż Klemens Aleksandryjski zwany chrześcijańskim gnostykiem (zm. ok. 212) pisał w swoich "kobiercach" (VII,102,5): "Bóg nie karze w sensie odpłaty [nie mści się] - pomsta bowiem jest oddaniem złego - owszem, karze ku pożytkowi karanych, zarówno ich wspólnemu, jak indywidualnemu". To rozumienie kary "godnej Boga" stopniowo zanikło w Kościele, zostało wypchnięte ze świadomości, nadając zgoła inny kierunek rozwojowi chrześcijańskiej nauki o sprawach ostatecznych.
Judasz jest przedstawiany wręcz jako straszak. Są teorie, że wcale nie istniał, tylko został wymyślony "ku przestrodze"...
Trudno zweryfikować tego rodzaju teorie. Zabieg czysto pedagogiczny wydaje mi się mało prawdopodobny. Istnieje w Kościele obawa, że łaskawsze słowo o Judaszu może być zachętą do grzeszenia ("Hulaj dusza, piekła nie ma!"). Więc niech lepiej zostanie taki czarny typ, mroczny symbol zdrady. Warto jednak uprzytomnić sobie, że w rzeczywistości Judasz odegrał dosyć drugorzędną rolę, wskazując miejsce nocnego przebywania Jezusa wraz z uczniami w ogrodzie Getsemani. Znając Jego twarz, zainteresowani sami mogli to wyśledzić. Szpiegów nigdzie nie brakuje.
Czy obok tekstów "piekielnych" są w Nowym Testamencie również wypowiedzi dające nadzieję na ocalenie wszystkich?
Kościół skupił się w swoim nauczaniu na tych fragmentach w Biblii, które mówią o "nie gasnącym ogniu", o "męce wiecznej" i "wiecznej zgubie", a zapomniał o całym szeregu tekstów dających nadzieję. Czy wystarczająco zrozumieliśmy sens słowa "wieczny" w odniesieniu do Gehenny, o której mówił Jezus? Wiadomo, że samo pojęcie piekła (infernum) w sensie wieczności kary pojawiło się później.
Zaryzykuję stwierdzenie, że tekstów dających nadzieję na ocalenie wszystkich jest w Nowym Testamencie chyba nawet więcej niż tekstów infernalnych. Co oznacza wielka wizja końca dziejów naszkicowana przez apostoła Pawła, która głosi, że wszystko zmierza dzięki Chrystusowi do tego, "aby Bóg był wszystkim we wszystkich" (1 Kor 15,28; tu i poniżej wyróżnienie moje - W.H.)? Nie wolno osłabiać uniwersalizmu słów mówiących o tym, że Bóg wywyższył Chrystusa ponad wszystko i "obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano w niebiosach, na ziemi i pod ziemią i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca" (Flp 2,9-11). Bóg jest tym, który wyzwala nie przemocą, ale pociąga ku sobie swoją miłością i swoją prawdą, swoim dobrem i pięknem. W Ewangelii według św. Jana Jezus mówi: "Wolą zaś Tego, który Mnie posłał, jest to, abym nie utracił nikogo z tych, których Mi dał (...). A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie" (J 6,39; 12,32). Niesłychana obietnica! W Ewangelii św. Mateusza Jezus przypomina, że "nie chce wasz Ojciec, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych najmniejszych" (Mt 18,14). Ta sama przejmująca myśl!
Ewangelia Judasza może niektórych zbulwersować.
Są nurty fundamentalistyczne w Kościele, w których Biblię interpretuje się literalnie, dosłownie, jako każde słowo natchnione bezpośrednio przez Boga. W oczach takich chrześcijan Ewangelia Judasza będzie bluźnierstwem. Nie zdziwiłbym się, słysząc, że to sam Szatan pomógł odkryć ten manuskrypt, aby siać zamęt w umysłach i sercach ludzi...
Czy Kościół rehabilituje Judasza? Takie pojawiły się pogłoski przed publikacją apokryfu. Watykan jednak wydał dementi.
Kościół nie zdobędzie się chyba na tego rodzaju krok. Ale chciałbym się mylić. Skoro usunięto z mszału rzymskiego wielkopiątkową modlitwę za "perfidnych Żydów", to może kiedyś choć trochę łaskawiej spojrzymy na Judasza, także nazywanego złym i perfidnym Żydem.
Oczywiście, że nasza chrześcijańska wizja Boga jest inna niż nauka gnostyków. Judasz nie zostanie za swój czyn pochwalony. Ale pytajmy: czy Jezus nie przebaczył swojemu uczniowi tak, jak to uczynił wobec skruszonego łotra na krzyżu? Rehabilitacja mogłaby przynajmniej polegać na tym, żeby nie posługiwać się beztrosko Judaszem jako symbolem wszystkiego, co najgorsze. Osłońmy tę tragiczną postać większym miłosierdziem!
Już Dante umieścił go "w sercu piekła"
No właśnie, do takich stereotypów prowadziła nas również wielka literatura. U nas, w sztuce Huberta Rostworowskiego, Judasz miał sklepik i podkradał ze wspólnej sakiewki. Po prostu chciwy Żyd. Trzeba mieć odwagę spojrzeć inaczej.
Ale teologowie uczą, że do ostatniej chwili życia można się nawrócić.
Teologowie pooddzielali przymioty Boga, twierdząc, że Jego miłosierdzie trwa tylko do śmierci, kiedy to zapada ostateczna decyzja, a do głosu dochodzi Boska sprawiedliwość. W chrześcijańskim nurcie nadziei na zbawienie wszystkich śmierć nie jest ostateczną granicą. Po drugiej stronie życia trwają nadal dzieje człowieka z Bogiem i możliwe jest nawrócenie. W tej perspektywie także wizja Sądu Ostatecznego jest inna, bardziej wewnętrzna, jakże odmienna od tej, którą często tak drastycznie ukazywano w malarstwie ikonograficznym.
Mówi się m.in. o wadze, na którą anioł kładzie ludzkie grzechy.
Przecież to są tylko ludzkie wyobrażenia! Św. Jan Apostoł uczy, że "Bóg jest światłością" (1 J 1,5). Ta światłość nas ogarnie. Człowiek osądzi sam siebie, gdy Boża prawda na wskroś go przeniknie.
|
Wacław Hryniewicz zmarł, ale pozostawił po sobie garść herezji i błędów, które nie tylko zaprzeczają jasno objawionej prawdzie Kościoła katolickiego, ale także podkopują fundamenty wiary w Boga sprawiedliwego i miłosiernego według Pisma Świętego, Tradycji i Magisterium. Ewangelia Judasza, którą próbuje wynieść do rangi ważnej dla chrześcijaństwa, to w rzeczywistości gnostycki apokryf, heretycki tekst odrzucany przez Kościół od wieków. Przypisywanie mu znaczenia lub podważanie autorytetu kanonicznych Ewangelii to jawne lekceważenie natchnienia Bożego i zdrada depozytu wiary (por. 2 Tym 1,13-14)
Teza Hryniewicza, że należy „żyć bardziej życzliwie” względem Judasza, który według niego skruszył, jest fałszywa i sprzeczna z jasnym świadectwem Pisma. Judasz nie tylko zdradził Chrystusa, ale jego akt jest jednoznacznie potępiony. Jego „skrucha” opisana w Mt 27,3 jest wyraźnie potępiana przez Kościół jako samobójstwo bez prawdziwego nawrócenia i pojednania z Bogiem (KKK 2282). Samobójstwo nie jest wyrazem pokuty ani skruchy, lecz grzechem przeciwko życiu. Nie ma tu miejsca na „solidarność” z Chrystusem czy usprawiedliwienie
Hryniewicz fałszywie interpretuje naukę o karze, usiłując zastąpić wieczną karę wieczną karą „naprawczą” lub „terapeutyczną”. To herezja apokatastazy, która została potępiona przez Kościół od IV wieku (Sobór Konstantynopolitański II, 553 r.). Kara wieczna istnieje jako sprawiedliwa odpłata za odrzucenie Boga i trwa wiecznie, gdyż dusza w stanie grzechu śmiertelnego nie może się zbawić (Mt 25,46; Mk 9,43-48; KKK 1035-1037). Próba zredukowania piekła do „przycinania pędów” jest absurdalna i przeczy sensowi wieczności kary
Hryniewicz błędnie uważa, że Bóg powinien dostosować się do człowieka i jego pojęć o miłosierdziu, a nie człowiek do nauki Kościoła. To przejaw antropolatrii, która stawia stworzenie ponad Stwórcę i niszczy porządek prawdy objawionej. Bóg jest Panem, a nie człowiek, i Jego sądy nie podlegają ludzkiemu kaprysowi (Rz 9,20-21)
Jego próby podważania autorytetu tradycji Kościoła i magisterium, jakoby „Chrześcijaństwo zarzuciło pojęcie kary naprawczej” na rzecz „kary odwetowej”, są fałszywe i wyjęte z kontekstu. Ojciec Klemens Aleksandryjski, choć wczesny Ojciec Kościoła, nigdy nie negował wieczności kary, a jego wypowiedzi były w pełni podporządkowane objawieniu. Interpretowanie jego słów jako poparcia dla herezji apokatastazy jest nadużyciem
Pomysł, że Judasz był tylko „drugorzędną” postacią i że jego zdrada nie była decydująca, to zamach na prawdę Ewangelii. To właśnie Judasz, przez swoją zdradę, doprowadził do ukrzyżowania Chrystusa (J 13,2-30). Wypieranie się odpowiedzialności Judasza to próba rewizji objawionej prawdy
Tzw. „nadzieja na ocalenie wszystkich” to herezja, sprzeczna z jasnym nauczaniem Kościoła, który głosi, że zbawienie jest darmowym darem, ale wymaga wolnej odpowiedzi człowieka, a odrzucenie Boga prowadzi do wiecznego potępienia (KKK 1037). Cytaty z Pisma Świętego o „Bogu wszystkim we wszystkich” czy o pociąganiu wszystkich do Chrystusa nie oznaczają ocalenia wszystkich ludzi, lecz ostateczne zwycięstwo Chrystusa i ustanowienie Jego panowania nad światem. Nie można wyciągać z tego wniosków o uniwersalnym zbawieniu, które jest sprzeczne z tekstami mówiącymi o piekle i wiecznej karze
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ksiądz od lat głosi tezę, że piekło nie jest wieczne, że wszyscy będziemy zbawieni. Z ambony raczej tego nie usłyszymy.
|
Twierdzenie, że piekło nie jest wieczne i że wszyscy zostaną zbawieni, to jaskrawa herezja apokatastazy, potępiona przez Kościół. Biblia jasno naucza o wiecznym potępieniu: „I pójdą ci na karę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25,46). Kościół od wieków podtrzymuje naukę o wieczności piekła, co potwierdzają sobory i Magisterium (np. Sobór w Konstantynopolu II 553 roku). Głoszenie powszechnego zbawienia jest zaprzeczeniem sprawiedliwości Bożej i sprzeniewierzeniem się prawdzie Ewangelii
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Są duchowni, którzy prywatnie piszą mi w listach, że się ze mną zgadzają, choć nie odważą się tego wypowiadać publicznie, bo to może utrudnić im życie. Znam przypadki, gdy wysoki rangą duchowny potrafił powiedzieć szeregowemu księdzu: "Proszę nie angażować się w te sprawy i nie popierać takich poglądów, bo to może zaszkodzić księdzu w karierze kościelnej!".
|
Argument autorytetu czy nacisków hierarchii nie zwalnia od prawdy. Prawda nie jest względna ani zależna od „karier” duchownych. Kościół nie jest miejscem kompromisów z herezją ani wygodnickich adaptacji. Przypomina się słowa św. Pawła: „Niech będzie przeklęty, kto głosi wam inną Ewangelię!” (Ga 1,9). Wierność nauce Kościoła wymaga odwagi i przeciwstawienia się modom i presjom, a nie ulegania im
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Sam słyszę nieraz słowa świętego oburzenia: Co? Stalin, Hitler? Z nimi razem w niebie?
|
Pytanie retoryczne Hryniewicza jest cynicznym odwróceniem rzeczywistości. Nie, Hitler i Stalin nie będą w niebie, jeśli nie pokutowali i nie nawrócili się szczerze. Sprawiedliwość Boża jest nieomylnie sprawiedliwa i nie zostawia zła bez kary. „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych” (Łk 20,38), a ci, którzy odrzucają Jego miłość i prawdę, pozostają poza zbawieniem. Zbawienie nie jest dostępne dla wszystkich z automatu; wymaga wiary, pokuty i nawrócenia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dla równowagi mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowana większość tych, którzy do mnie piszą, podziela nadzieję na powszechność zbawienia. Mam listy od więźniów, polityków, zakonnic, ludzi młodych i starszych, od nauczycieli i ludzi różnych innych zawodów, którym w tej perspektywie łatwiej odzyskać wiarę w dobrego i miłosiernego Boga.
|
Nie liczba wierzących w jakąś herezję decyduje o jej prawdziwości. Prawda jest jedna i nie zależy od popularności. Kościół uczy, że wiara w wieczne potępienie jest konieczna do zbawienia (KKK 1035-1037). Uproszczenie i zmiana prawdy na „łatwiej wierzyć w dobrego Boga” to herezja antropolatryczna, gdzie to człowiek ustala, co jest dla niego wygodne, a nie Bóg objawia prawdę
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Były też donosy na Księdza... Owszem, pisano listy protestacyjne i do rektora KUL-u, i do wiadomości księdza prymasa. Wielu wierzącym trudno pogodzić się z perspektywą powszechnego zbawienia. Usiłuję to rozumieć. Zaraz pojawia się sprzeciw: jak to, wszystko, czego uczyłem się na religii, teraz ma być w Kościele nieważne? To po co się trudzimy i zabiegamy o zbawienie? Do głosu dochodzą chyba jakieś bardzo głęboko sięgające frustracje religijne. Człowiek, który stara być cnotliwy, nie potrafi czy wręcz nie chce wybaczyć człowiekowi, który pobłądził.
|
Tutaj Hryniewicz manipuluje emocjami i próbuje wmówić, że sprzeciw wobec herezji to „frustracje religijne”. Kościół nigdy nie uczył, że zbawienie jest łatwe i że można lekceważyć grzech i pokutę. Przeciwnie, św. Paweł mówi wyraźnie, że trzeba „pracować nad własnym zbawieniem z bojaźnią i drżeniem” (Flp 2,12). Nauka o piekle i potępieniu jest częścią prawdy, którą trzeba przyjąć, niezależnie od tego, czy się komuś podoba czy nie
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Więc wierzy Ksiądz, że Judasz jest w niebie? I Hitler?
|
To pytanie retoryczne i przewrotne, które nie ma podstaw w rzeczywistości wiary katolickiej. Kościół naucza, że zbawienie wymaga nawrócenia i wiary (Mk 16,16). Jeśli Judasz i Hitler nie przyjęli prawdziwego nawrócenia, nie mogą być w niebie. Hryniewicz, zamiast klarownie mówić o konieczności pokuty i łaski, rozmywa prawdę w odpowiedzi na to pytanie redaktora, by wcisnąć fałszywą nadzieję
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wieczności wystarczy, żeby każdy winowajca mógł imiennie wyznać winy i prosić ofiary swoich złych czynów o przebaczenie. Starczy jej zwłaszcza dla okrutnych tyranów w dziejach ludzkości. Św. Grzegorz z Nyssy (IV w.) i św. Izaak Syryjczyk (VII w.) głosili z całym przekonaniem nadzieję na pojednanie z Bogiem także szatana i nie zostali potępieni przez Kościół.
|
Hryniewicz błędnie interpretuje naukę Kościoła, mieszając legendy i niekanoniczne wypowiedzi z prawdziwą doktryną. Apokatastaza, czyli ostateczne pojednanie wszystkich stworzeń, została potępiona przez Kościół na Soborze w Konstantynopolu II (553 r.). Nie ma żadnej prawomocnej nadziei na zbawienie szatana czy potępionych dusz. Twierdzenie o „nieskończonej wieczności na pokutę” to iluzja i sprzeczność z nauką o śmierci duchowej potępionych
| Wacław Hryniewicz napisał: |
W wizji nowego świata ukazanej w Apokalipsie, którą kojarzymy zazwyczaj z kataklizmami i karami, czytamy, że Bóg "czyni wszystko nowe" (Ap 21,5). Naprawdę wszystko? A zdumiewające słowa, że do niebieskiego Jeruzalem "królowie ziemi wniosą swoją chwałę" (21, 24) - królowie, którzy we wcześniejszych rozdziałach są symbolem okrucieństwa i podłości? Co się z nimi stało? Musieli przejść przez wielką mękę w "jeziorze ognia", symbolu oczyszczenia. Po co w nowym świecie "drzewo życia", którego liście służą "do leczenia narodów" (22,2)? Powiedziano także, że tam "nic już nie będzie obłożone klątwą" (22,3). Co robimy ze wstrząsającym proroctwem Apokalipsy o Tym, który "przychodzi wraz z obłokami, i ujrzy Go wszelkie oko, i ci, którzy Go przebili. I opłakiwać Go będą wszystkie plemiona ziemi" (Ap 1,7)? To przecież zapowiedź powszechnej skruchy i żalu z powodu dramatu ukrzyżowania Niewinnego. Jak pojmujemy dziękczynną pieśń "wszelkiego stworzenia, które jest w niebie, i pod ziemią, i na morzu" (Ap 5,13)?
|
Hryniewicz fałszuje interpretację Apokalipsy, próbując z niej uczynić dowód na apokatastazę. „Wszystko nowe” nie oznacza, że grzech i potępienie zostaną zniwelowane. To zapowiedź odnowienia stworzenia, nie zaś wymazania konsekwencji grzechu i wiecznej sprawiedliwości. „Jezioro ognia” to symbol wiecznej kary (Ap 20,10), a nie „oczyszczenia”. Drzewo życia i uzdrowienie narodów odnosi się do całkowitego zbawienia tych, którzy przyjęli łaskę, a nie potępionych. Apokalipsa jednoznacznie mówi o wiecznym sądzie, a nie o powszechnym pojednaniu po śmierci
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Przypisuje mi się, że neguję samo istnienie piekła i głoszę, że "piekło jest puste". W takim ujęciu pojmuje się piekło jako miejsce, a to przecież przede wszystkim stan infernalny, stan negacji czy buntu, wyrosły w samym wnętrzu istoty stworzonej. Przeciwstawiam się jedynie doktrynie wiecznego piekła w dualistycznej eschatologii, nauki o ostatecznych losach świata, wraz z jej wizją rozdartego na zawsze stworzenia Bożego.
|
Piekło jako rzeczywistość i wieczna kara jest dogmatem Kościoła, a nie „dualistyczną eschatologią”. Katechizm (KKK 1035-1037) wyraźnie naucza, że piekło to realne miejsce i stan wiecznego oddzielenia od Boga spowodowany przez własny wybór człowieka. Redukowanie piekła do „stanu buntu” to herezja relatywizująca prawdę i lekceważąca powagę Bożego sądu. Piekło to nie tylko metafora, lecz realne potępienie
| Wacław Hryniewicz napisał: |
W moim rozumieniu wieczne piekło byłoby straszliwą porażką Boga jako Stwórcy, Pedagoga, Lekarza i Zbawiciela. To byłoby również swoiste piekło dla Niego samego. Nie wierzę w to, że ludzie zbawieni mogliby cieszyć się pełnią szczęścia, wiedząc, że ktoś z ich najbliższych lub znajomych skazany jest na wieczne męczarnie. Bóg musiałby dokonać swoistej "lobotomii", czyli operacji usunięcia z pamięci zbawionych wszelkiego wspomnienia o tych, z którymi łączyło ich tak wiele w życiu ziemskim.
|
Ta opinia Hryniewicza to wyraz całkowitego niezrozumienia natury Boga i Jego sprawiedliwości. Piekło nie jest porażką Boga, lecz konsekwencją wolnej woli człowieka, który odrzuca Jego miłość (J 3,18). Bóg nie jest „pedagogiem” zmuszającym do swojego „dostosowania się”, lecz najwyższą Prawdą i sprawiedliwością. Wypieranie wiecznego piekła, bo „psuje szczęście zbawionych”, jest zbrodnią przeciwko prawdzie i łasce. Biblia i tradycja pokazują, że szczęście w niebie jest pełne, ponieważ wszyscy tam obecni są uświęceni i wolni od wszelkiego zła
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ewangelia Judasza nie jest dla mnie zaskoczeniem ani zgorszeniem. Nie podważa mojego zaufania do Ewangelii kanonicznych, ich nieprzemijającej mądrości i piękna. Chrześcijaństwo kryje w sobie wielki i twórczy potencjał nadziei, którą trzeba odkrywać wciąż na nowo. Nie bójmy się tego trudu!
|
Tu Hryniewicz ujawnia swój problem z nieliczeniem się z autorytetem Kościoła. Ewangelia Judasza to tekst gnostycki i herezja, odrzucona przez Kościół jako fałszywa i szkodliwa. Przyjmowanie jej choćby „bez zgorszenia” jest zagrożeniem dla wiary i zamachem na prawdę objawioną. Kościół ustanowił kanon Pisma Świętego jako nienaruszalny fundament wiary — nie wolno go podważać. Próby „twórczego odkrywania nadziei” poza autorytetem Kościoła to droga do herezji i duchowego zamętu
Ks. Hryniewicz swoim nauczaniem odszedł od prawdziwej wiary katolickiej, szerząc herezje apokatastazy i relatywizmu doktrynalnego. Jego poglądy są sprzeczne z nauką Biblii, papieży, soborów i katechizmu
| Katolikus napisał: |
Jezus nie chodził strasząc piekłem i groźnym Bogiem. Do ludzi miał prosty i przemieniający przekaz: "nikt ciebie nie potępił i ja ciebie nie potępiam".
|
To zdanie jest zarówno wybiórcze, jak i całkowicie fałszywe w swojej sugestii. Jezus ostrzegał przed piekłem bardzo często i bardzo wyraźnie. Sam mówił:
„Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28).
I dalej: „Jeśli twoje oko jest ci powodem grzechu, wyłup je... lepiej jest dla ciebie wejść do Królestwa Bożego jednookim, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła” (Mk 9,47)
Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19–31) zawiera obraz człowieka cierpiącego w ogniu piekielnym – to słowa samego Chrystusa. To nie Kościół „wymyślił piekło”, lecz Jezus sam go nauczał, ku przestrodze
Zacytowane „nikt ciebie nie potępił” to wyrwane z kontekstu słowa Jezusa do kobiety cudzołożnej, które bezpośrednio po nich zawierają najważniejszy nakaz:
„Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,11)
Nie było to przyzwolenie na grzech, lecz wezwanie do nawrócenia. Zignorowałeś tę drugą część zdania, co stanowi nieuczciwą manipulację
| Katolikus napisał: |
Założona przez Niego "organizacja" naucza, że:
twoje sumienie jest instancją najwyższą (nikomu nie wolno zmuszać cię do tego, byś uwierzył w coś wbrew sobie ani byś czynił to, czego nie chcesz).
*"...Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa." KKK 1778
*"Jest ważne, by każdy wszedł w siebie, ażeby usłyszeć głos swojego sumienia i za nim pójść. To poszukiwanie głębi wewnętrznej jest tym bardziej konieczne, że życie często sprawia, iż uchylamy się od wszelkiej refleksji, zastanowienia się lub wejścia w siebie" KKK 1779
*"Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie. Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane." KKK 1790
|
Tu posługujesz się wybiórczym cytowaniem Katechizmu Kościoła Katolickiego, przemilczając jego najistotniejsze uzupełnienie: że sumienie musi być uformowane zgodnie z prawdą objawioną przez Boga i nauką Kościoła. KKK 1790, który cytuje, sam mówi, że sumienie może być w ignorancji, a więc może się mylić. Dalej, KKK 1783 mówi:
„Sumienie musi być uformowane i rozwinięte. (…) Kształcenie sumienia jest zadaniem na całe życie”
Sumienie nie jest wyrocznią nieomylności – jest zdolnością osądu moralnego, ale tylko wtedy jest godne zaufania, gdy jest podporządkowane Bożej prawdzie. Mówienie, że „sumienie jest instancją najwyższą”, bez dopowiedzenia, że ta instancja może być zepsuta, to fałszowanie doktryny Kościoła
W przeciwnym razie Hitler, Stalin, aborcjoniści i wszyscy zbrodniarze mogliby się usprawiedliwiać tym, że działali zgodnie ze swoim sumieniem.
Ale jak naucza św. Paweł:
„Sumienie może być napiętnowane” (1 Tm 4,2)
albo
„Bóg poddał ich przewrotnemu myśleniu, aby czynili to, co nie przystoi” (Rz 1,28)
Sumienie jest podporządkowane Bogu, nie odwrotnie
| Katolikus napisał: |
masz świadomie kształtować swoje życie dokonując głębokiej refleksji nad własną naturą, codziennym postępowaniem, jakością moralną konkretnego czynu, którego zamierzasz dokonać lub dokonałeś.
|
Owszem, człowiek powinien reflektować nad swoim życiem, ale nie w oderwaniu od obiektywnej prawdy objawionej. Hryniewicz znów prowadzi do subiektywizmu moralnego – czyli herezji modernistycznej, którą jasno potępił papież św. Pius X w Pascendi Dominici Gregis
Rozważanie moralności czynu nie może się odbywać tylko we własnym wnętrzu – bez odniesienia do prawa Bożego i nauczania Kościoła. Przeciwnie, człowiek „nie jest miarą wszechrzeczy” (por. KKK 1954), lecz podlega prawu naturalnemu i Boskiemu
W tej wypowiedzi fałszujesz obraz Jezusa, instrumentalnie traktujesz sumienie, manipulujesz cytatami z Katechizmu i promujesz antropocentryczne pojmowanie moralności, gdzie człowiek, nie Bóg, staje się ostateczną instancją. Takie podejście to klasyczna herezja modernizmu – „synteza wszystkich herezji” (św. Pius X). Nauka Kościoła nie polega na „miłych interpretacjach”, lecz na wierności Ewangelii. Jezus nie przyszedł, by głaskać grzeszników, ale aby ich nawracać i zbawiać:
„Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28,19-20)
A jednym z tych przykazań jest: "Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie" (Łk 13,3)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Kościół nie może bać się zmiany … Jeżeli coś jest potrzebne dzisiaj Kościołowi, to odwaga uczenia się, uczenia się od wielu środowisk i ludzi. … Nie trzeba się bać poruszenia i zmiany w Kościele. … Novum w Kościele może być błogosławieństwem.”
|
Hryniewicz tu lansował ideę, że Kościół powinien ulegać nowym modom, środowiskom i presji czasu – że zmiana i nowum są same w sobie dobre. To jest błąd modernistyczny: pomieszanie prawdy objawionej z duchem przemijalności kulturowej. Kościół nie może zmieniać istoty doktryn, dogmatów wiary – to, co zostało objawione przez Chrystusa, jest niezmienne (por. Mt 16,18-19; Mt 28,20). Magisterium, Sobory i papieże wielokrotnie potwierdzali, że prawdy wiary nie podlegają demokratycznemu czy kulturowemu przekształceniu. Modernizm został jednoznacznie potępiony przez Piusa X w Pascendi Dominici Gregis
Zmiana może dotyczyć metod duszpasterskich, języka, sposobu komunikacji – ale nie treści wiary. Jeśli ktoś zaczyna twierdzić, że doktryna o piekle, o sądzie ostatecznym, o grzechu – to są rzeczy, które Kościół „może dostosować”, to znaczy, że odszedł od katolickiej wierności wobec Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Franciszek … mówi językiem prostym. … Myślę, że w tej zmianie jest jakiś palec Boży … Benedykt miał odwagę … Franciszek podjął dialog …”
|
Tu Hryniewicz gloryfikuje prostotę, dialog ze światem, odchodzenie od elitarnych metod – jakoby prosty język i otwarte dialogowanie ze wszystkimi usprawiedliwiało zmianę doktryny lub relatywizację pewnych aspektów wiary. To, że papież używa prostego języka (co samo w sobie nie jest błędem) nie oznacza, że prawdy wiary są elastyczne. Magisterium Kościoła jest zobowiązane do wyrażania prawdy jasno, ale nie do redefinicji tej prawdy. Jeśli Hryniewicz uważa, że „palec Boży” oznacza zmianę tego, co zostało jednoznacznie objawione i potwierdzone, to popełnia błąd: interpretacja objawienia nie może przeczyć objawieniu. Każda próba interpretacyjna, która by pomniejszała wieczność piekła lub karę Bożą jako realną i wieczną, stanowi sprzeniewierzenie się wierze katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Gdy czytaliśmy tę adhortację, ogromne wrażenie zrobiły na nas liczne cytaty z listów biskupów … Wyraźny znak jakiejś decentralizacji.”
|
Desentralizacja może brzmieć atrakcyjnie, ale Kościół katolicki ma strukturę hierarchiczną, z Ojcem Świętym jako następcą św. Piotra, biskupami w jedności z nim, z soborami, z Tradycją – to nie jest demokracja ani pluralizm, w którym każdy ma prawo „zmienić” doktrynę czy je negocjować. Uznawanie „licznych cytatów biskupów” (pluralizm biskupów) jako znak, że można redefiniować doktrynę, to ignorowanie, że biskupi są zobowiązani do zachowania prawdy wiary – i że Sobór, papież i Magisterium mają władzę nad tym, co jest de fide. Nie chodzi o to, żeby zbierać cytaty, tylko aby trzymać się tego, co Kościół oficjalnie uznał. Hryniewicz tutaj miesza religijną estetykę dialogu z zasadą, że doktrynalna prawda jest relatywna
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Franciszek woła: ‘Nie uciekajmy od Zmartwychwstania!’ … Gdy w naszym myśleniu pójdziemy jedynie za św. Faustyną, to cofniemy się do Augustyna, który uczył, że większość ludzkości zostanie potępiona … W encyklice Spe salvi … ‚Mogą być ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania … Straszna perspektywa … takich ludzi już nie można uleczyć … to jest to, na co wskazuje słowo piekło’.”
|
Tu Hryniewicz cytuje papieży, by pokazać że nawet w tradycyjnym nauczaniu są „ciemne strony” – perspektywa wiecznego potępienia, ludzi którzy nie mogą być uleczoni, etc. Ale potem używa tych cytatów, by wzbudzić lęk i sugerować, że tradycyjne „infernalizm” (wiara w wieczne piekło) rani, i by to odrzucać. To sprzeczność – bo sam cytuje papieży potwierdzających prawdę o wiecznym potępieniu. Papież Benedykt XVI w Spe Salvi mówi wyraźnie, że piekło jest realne i nieskończone, że to coś na co wskazuje słowo „piekło”. Nie ma tu miejsca na zaprzeczanie tej nauce. Jeśli ktoś powie „Mogą być ludzie … całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy …”, to nie jest dopuszczalny margines do twierdzenia „wszyscy będą zbawieni”, bo Kościół naucza inaczej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Jan Paweł II w Przekroczyć próg nadziei przypomniał o tych, którzy głosili apokatastasis … zachęcił teologów … do konfrontowania się z tradycją, która przyjęła się jako dominująca … także tej głoszącej nadzieję zbawienia dla wszystkich.”
|
To manipulacja: pamiętanie o historycznych pisarzach, którzy mieli różne poglądy (jak Orygenes) oraz zachęcanie do badań teologicznych nie oznacza, że Kościół przyznaje prawdziwość herezji apokatastazy. Orygenes – choć miał wielkie zasługi – został potępiony za specyficzne swoje poglądy apokatastyczne. Kościół nie pozwala na przyjęcie apokatastazy jako prawdy. Tradycja dominująca i Magisterium ustalają, co jest prawdą wiary. Zachęta do dyskusji w obrębie teologii nie zmienia tego, że wierni muszą trzymać się dogmatów
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„W jednej z porannych homilii papież Franciszek komentował przypowieść o sądzie nad narodami. Nie mówił o ostatecznym rozdzieleniu dobrych i złych. Skupił się na ukazaniu miłosierdzia. To jego klucz: Bóg się nie męczy przebaczając … Szukajmy nowych dróg … tradycji alternatywnej. … Infernaliści twierdzą … To błędne myślenie.”
|
Papież może akcentować miłosierdzie – to prawda i to jest dobra część nauczania (por. Mt 5–7, Mt 25: miłosierne uczynki). Ale miłosierdzie nie usuwa sprawiedliwości. Sąd Boży będzie, i będzie ostateczne rozdzielenie: Mt 25,31-46: owce i kozły. Jezus nie mówi „wszyscy będą zbawieni”. To jest sprzeczne z Jego nauką. Kościół zawsze nauczał, że ci, którzy umierają w stanie grzechu ciężkiego bez skruchy, idą do wiecznej kary (KKK 1035–1037)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Życie wieczne … prawo wzrastania. Fascynuje mnie teologia wschodnia. … dlaczego z życia wiecznego zrobiliśmy skamielinę? … Bóg jest tak niepojęty, że nigdy nie może nastąpić zastój w miłości … Infernaliści twierdzą, że powinien być ścisły paralelizm między wiecznym życiem a wieczną męką. To błędne myślenie.”
|
To, że miłość Boga i poznawanie mogą wzrastać w życiu wiecznym dla zbawionych – to jest prawda katolicka (np. święci ciągle będą poznawać Boga, kontemplować, chwalić Go). Ale Hryniewicz tu miesza to z tezą, że wieczne potępienie nie istnieje albo że będzie jakaś możliwość „zmiany” po śmierci – to sprzeczne z dogmatem. Dogmat katolicki: piekło jest wieczne, kara jest nieodwracalna dla tych, którzy świadomie i trwałe odrzucili Boga (KKK 1035). Nie ma nauczania, że po śmierci dusza potępiona może zostać zbawiona. Dodatkowo, paralelizm między wiecznym życiem a wieczną męką nie jest „błędnym myśleniem” – Kościół uznaje, że wieczna kara i wieczne szczęście równocześnie istnieją w doktrynie. To nie oznacza, że są „tak samo” – ale równocześnie
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Smakować życie, cieszyć się … Nie wolno jednak zapominać o pięknie życia i potrzebie radości …”
|
To, że chrześcijanin ma prawo i powinien doświadczać radości, piękna, dobra – to jest prawda. Ale Hryniewicz stawia to jako kontrast do teologii cierpienia, ascezy, pokuty – sugerując, że tradycyjna nauka Kościoła o cierpieniu, karze, grzechu i konsekwencjach jest jakaś złowroga, smutna i psychologicznie szkodliwa. To nieprawda, że Kościół uczy jedynie lęku i grozy. Ale też nie jest prawdą, że Kościół powinien złagodzić lub zamazać prawdy, które są trudne – bo prawda nie jest zależna od odczuć. Dobrymi metodami duszpasterskimi może być troska, miłosierdzie, prosty język – ale nie kosztem rezygnacji z prawdy
Hryniewicz miesza piękne idee – dialog, prosty język, miłosierdzie, radość – z herezją apokatastazy i relatywizacji doktryn. Używa autorytetów papieskich na poparcie tych swoich tez, lecz jednocześnie ignoruje ich fragmenty, które stoją w sprzeczności z jego nadzieją na powszechne zbawienie. Kościół naucza, że doktryny de fide (wieczne piekło etc.) są niezmienne, że Magisterium i Sobory nie są instancją, która „zmienia dogmaty” według potrzeb czasu czy kultury. Każde twierdzenie, że „Kościół musi iść za duchem czasu” w sensie zmieniania doktryn, to modernizm – potępiony i sprzeczny z Tradycją
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Kościół nie może bać się zmiany … Jeżeli coś jest potrzebne dzisiaj Kościołowi, to odwaga uczenia się, uczenia się od wielu środowisk i ludzi. … Nie trzeba się bać poruszenia i zmiany w Kościele. To nie jest rzeczywistość immobilna oraz nieskłonna do poszukiwania. Novum w Kościele może być błogosławieństwem.”
|
Hryniewicz w tym fragmencie zdradza swój sedno modernizmu: prawda nie jest czymś stałym, objawienie jest otwarte na reinterpretację według „duchów czasu”. On odrzuca Prawdę jako niezmienną, co jest wprost sprzeczne z nauką Chrystusa i Magisterium. Jezus powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mt 24,35). Kościół wielokrotnie potwierdzał, że dogmaty wiary są niezmienne: na przykład Sobór Watykański I, konstytucja Dei Filius; papież Pius X w encyklice Pascendi Dominici Gregis potępił modernizm jako błędną wizję zmieniającego się dogmatu. Hryniewicz ignorował, że nowum (novum) w metodzie duszpasterskiej może i powinno być adaptowane, ale nie nowum w prawdzie wiary. Jeśli przez zmiany Hryniewicz miał na myśli zmianę doktryn – to był to bunt przeciw Tradycji, błędny i herezja
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Franciszek … mówi językiem prostym. … Myślę, że w tej zmianie jest jakiś palec Boży … Benedykt miał odwagę … Franciszek podjął dialog … ”
|
On używa papieża Franciszka jako przykrywki dla swych rewolucyjnych idei, jakby prostota języka i dialog ze światem uzasadniały zmianę doktryny. To jest manipulacja językowa. Papież może głosić Ewangelię prostym językiem, ale nie ma prawa zmieniać tego, co Kościół zawsze nauczał. Papież Benedykt XVI ostrzegał przed błędem, by traktować nauczanie Kościoła jako coś, co można elastycznie modyfikować; mówił że hermeneutyka ciągłości jest jedyną dopuszczalną drogą. Hryniewicz jawnie lekceważy to, co Benedykt XVI wielokrotnie podkreślał: że ciągłość w wierze jest obligatoryjna, że prawdy de fide nie są do negocjacji
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Gdy czytaliśmy tę adhortację, ogromne wrażenie zrobiły na nas liczne cytaty z listów biskupów … Wyraźny znak jakiejś decentralizacji.”
|
Hryniewicz domagał się decentralizacji, jakby Kościół miał być luźnym konglomeratem równych opinii, gdzie biskupi dowolnie interpretują prawdę. To jest zdrada struktury Kościoła ustanowionej przez Chrystusa: św. Piotr, apostolska sukcesja i jedność z Rzymem. Magisterium naucza, że biskupi są w jedności z Rzymem, i że sobory powszechne z papieżem na czele są gwarantami prawdy (KKK 880–892). To decentralizacja nie może oznaczać relatywizacji. Jeśli „decentralizacja” ma oznaczać, że prawda dogmatyczna może być poddana głosowaniu lub lokalnym tradycjom – to Hryniewicz godzi w fundament Kościoła katolickiego
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Franciszek woła: ‘Nie uciekajmy od Zmartwychwstania!’ … Gdy w naszym myśleniu pójdziemy jedynie za św. Faustyną, to cofniemy się do Augustyna, który uczył, że większość ludzkości zostanie potępiona … W encyklice Spe salvi … ‚Mogą być ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy … Tych ludzi już nie można uleczyć … (…) to jest to, na co wskazuje słowo piekło’.”.
|
Hryniewicz cytował fragmenty nauczania papieskiego, które potwierdzają prawdę o wiecznym potępieniu, a potem je ignorował lub bagatelizował, jakby były jedynie przeszkodą w jego tezie. To jest jawna niekonsekwencja – papieże wielokrotnie potwierdzali, że piekło jest realne i wieczne (Benedykta XVI Spe Salvi). Nie może być mowy, by Kościół jednocześnie głosił prawdę o karze wiecznej i pozwalał wierzyć, że piekła nie ma. Albo prawda, albo herezja. Hryniewicz wybrał herezję, próbując zachować resztkę „nadziei”, kosztem jasnego Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Jan Paweł II w Przekroczyć próg nadziei przypomniał o tych, którzy głosili apokatastasis … zachęcił teologów … do konfrontowania się z tradycją, która przyjęła się jako dominująca w Kościele, w odwołaniu do innych tradycji, także tej głoszącej nadzieję zbawienia dla wszystkich.”
|
Przypomniał historyczne głosy, ale Kościół nigdy apokatastazy nie przyjął. Orygenes został za swoje poglądy apokatastyczne potępiony. Papież Jan Paweł II nie powiedział, że apokatastaza jest możliwa. On jedynie zauważył, że temat był dyskutowany, ale Magisterium zawsze utrzymało naukę, że są dusze potępione wiecznie. To, że Hryniewicz próbuje wyciągnąć z tej zachęty wnioski o możliwości apokatastazy – jest fałszowaniem jego intencji i nauki Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„W jednej z porannych homilii papież Franciszek komentował przypowieść o sądzie nad narodami. Nie mówił o ostatecznym rozdzieleniu dobrych i złych. Skupił się na ukazaniu miłosierdzia. To jego klucz: Bóg się nie męczy przebaczając … Szukajmy nowych dróg … tradycji alternatywnej. … Infernaliści twierdzą … To błędne myślenie.”
|
Franciszek może zaznaczać miłosierdzie, ale nie może zaprzeczać, że Jezus mówił o ostatecznym sądzie. Apokalipsa 20,11-15; Mt 25,31–46 mówią jasno o oddzieleniu owiec od kozłów, o wiecznej karze dla tych, którzy zrobią zło. Hryniewicz lekceważy to, co jest jasnością Objawienia. Mówi o „alternatywnej tradycji” jakby tradycja zawierała sprzeczności, co nie jest możliwe: Kościół definiuje, co jest tradycją prawdziwą i de fide. Jeśli ktoś twierdzi, że może istnieć tradycja alternatywna do prawdy wiecznej, to jest albo herezja, albo relatywizm religijny
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Życie wieczne … prawo wzrastania. Fascynuje mnie teologia wschodnia. … dlaczego z życia wiecznego zrobiliśmy skamielinę? … Bóg jest tak niepojęty, że nigdy nie może nastąpić zastój … Infernaliści twierdzą, że powinien być ścisły paralelizm między wiecznym życiem a wieczną męką. To błędne myślenie.”
|
On miesza dwie rzeczy: prawdę, że zbawieni będą wzrastać w świętości, poznawaniu i miłości – z herezją, że wieczna męka nie jest wieczną karą lub że potępieni mogą mieć „czas przemieniony” lub być uleczani po śmierci. To jest bezczelne fałszowanie doktryny. Magisterium jasno naucza (KKK 1035–1037) że stan wiecznej męki jest wieczny dla dusz potępionych, że kara jest nieodwracalna. To, że coś w życiu wiecznym będzie procesem wzrostu – nie oznacza, że wszystko może być zmienione. Hryniewicz próbował używać teologii wschodniej jako kozła ofiarnego, żeby podważyć łacińską doktrynę sądu wiecznego. To jest niekonsekwentne i sprzeczne
| Wacław Hryniewicz napisał: |
„Smakować życie, cieszyć się … Nie wolno jednak zapominać o pięknie życia i potrzebie radości …”
|
To naiwność, by sądzić, że radość i piękno mogą być paradygmatem, który ogranicza lub osłabia prawdę o grzechu, karze, potępieniu. Jezus nie przyszedł, byśmy żyli w rozczulaniu nad sobą i wygodzie, ale byśmy nosili krzyż i byli gotowi zapłacić cenę. Św. Tomasz z Akwinu, Cała Tradycja męczyła się z ideą, że radość może być ignorowana, ale nigdy nie była ujmowana jako ważniejsza od prawdy i sprawiedliwości Bożej. Hryniewicz chciał, by Kościół był bardziej „wygodny”, „radościowy”, niż prawdziwy. To jest zdrada powołania Kościoła do bycia Świadkiem prawdy, nawet jeśli boli
Hryniewicz popełniał fundamentalną sprzeczność: jednocześnie cytował papieży, tradycję, teologów, ale próbował nadać temu kolor zmian, możliwości herezji, apokatastazy. Kościół nie jest elastyczną ideologią. Prawda Objawienia nie jest modą. Jeśli ktoś się od niej odwraca – taki jak Hryniewicz – głosi herezję i prowadzi dusze do zguby
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Idę któregoś dnia ulicą, z naprzeciwka idzie dziewczyna, niemalże mijamy się, a ona mówi mi prosto w twarz: "Niech będzie przeklęty Sobór Watykański II!". Tacy ludzie, pouczeni przez fundamentalistów, uważają, że Sobór wprowadził zbyt dużo zmian, zamieszał w głowach, obudził podejrzliwość wobec tradycyjnej doktryny. Często słyszymy pytanie o hermeneutykę ciągłości czy zerwania. Sądzę, że nie może być mowy o pełnej ciągłości.
|
To zdanie demaskuje, czym naprawdę była teologia Hryniewicza: wypowiedzeniem posłuszeństwa nie tylko Soborowi Watykańskiemu II, ale i całemu Magisterium, które ten sobór odczytuje w świetle hermeneutyki ciągłości. Papież Benedykt XVI, którego Hryniewicz zaledwie wymienia, a którego stanowiska wyraźnie ignoruje, mówił wprost: Sobór Watykański II należy odczytywać w ciągłości z Tradycją, a nie jako zerwanie. Jeśli Hryniewicz twierdzi, że nie ma pełnej ciągłości — to znaczy, że uznaje istnienie herezji w samym soborze, lub że odrzuca dotychczasowe nauczanie. Obie opcje są niemożliwe w Kościele katolickim. Tradycja nie jest negocjowalna. Sobór nie ma władzy głosić sprzecznych doktryn — a sugerowanie inaczej, jak robił to Hryniewicz, jest sabotażem Kościoła i zdradą wiary katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
"Zerwanie" rozumiem jako brak ciągłości (discontinuity), a więc jako zdecydowane odejście od pewnych głoszonych przez wieki poglądów. Wystarczy, jeśli się przyjrzymy, czego przez wieki Kościół nauczał choćby o wolności religijnej, o innych wyznaniach i religiach, o możliwości zbawienia. Sobór we Florencji głosił: możesz krew przelać dla Chrystusa, rozdać mienie swoje ubogim, ale jeżeli przed śmiercią nie znajdziesz się w Kościele rzymskokatolickim, nie możesz być zbawiony.
|
Hryniewicz, przywołując Sobór Florencki, nie rozumiał elementarnego faktu: że Kościół nauczał i nadal naucza, że nie ma zbawienia poza Kościołem, a wszelkie rozwinięcia tej doktryny (jak u Soboru Watykańskiego II czy u papieża Piusa XII w Mystici Corporis) nie są jej zaprzeczeniem, lecz pogłębieniem. „Nie może być zbawiony ten, kto nie chce wejść do Kościoła lub w nim trwać” (Sobór Florencki). To prawda trwała. Dziś Kościół dopowiada, że ktoś może być związany z Kościołem nieformalnie, przez chrzest pragnienia czy przez życie w łasce — ale nigdy poza Ciałem Chrystusa. Hryniewicz myli więc formę z treścią. A sugerowanie, że Sobór Watykański II odrzucił wcześniejsze nauczanie — to jawne bluźnierstwo wobec Ducha Świętego, który prowadzi Kościół cały czas i nie przeczy sam sobie. Jeśli Kościół nauczał kiedyś czegoś jako objawionego, to nie może dziś nauczać czegoś odwrotnego. Hryniewicz podważał tę niezmienność, przez co sam siebie ustawił poza granicami ortodoksji
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Niektórzy na ten wywód odpowiedzą, że wolą mieć za sobą 1900 lat niezmiennego (i nieomylnego) nauczania Kościoła niż 50 lat jakiegoś podejrzanego modernizmu.
|
I słusznie odpowiedzą. Hryniewicz chciał ironizować, ale w ten sposób tylko odsłonił głębię błędu własnego myślenia. To nie jest wybór między tradycją a nowoczesnością — to wybór między wiarą katolicką a jej zafałszowaniem. Kościół przez 1900 lat nauczał, że Objawienie zostało zakończone wraz ze śmiercią ostatniego Apostoła (por. Sobór Watykański I, Dei Filius), i że do jego skarbnicy nie wolno nic dodawać ani nic usuwać. Tymczasem Hryniewicz sugerował, że przez większość historii Kościół się mylił, a dopiero nowoczesna „refleksja” przywraca mu światło. To jest typowy postmodernistyczny mesjanizm, pełen pychy. Nie wolno wybierać „podejrzanego modernizmu” zamiast nauki Kościoła — bo modernizm został jednoznacznie potępiony jako suma wszystkich herezji (Pius X, Pascendi). Hryniewicz flirtował z tą herezją bez opamiętania
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dlaczego zatem w dokumentach soborowych jest cytowanych tyle tekstów ojców Kościoła? To wskazuje na pewną ciągłość, ale uwzględniającą błędy popełniane w ciągu wieków. Było ich wiele, o czym świadczą przeprosiny i rozliczenie z przeszłością dokonane przez Jana Pawła II …
|
Fałszywa logika. Hryniewicz stosował tu nieuczciwe zestawienie: skoro papież przepraszał za błędy ludzi Kościoła, to znaczy, że również doktryna Kościoła może być błędna. To kłamstwo. Jan Paweł II nigdy nie przepraszał za nauczanie Kościoła, ale za ludzkie grzechy — na przykład nadużycia Inkwizycji, krucjaty bez rozeznania, prześladowania. Kościół odróżnia grzechy ludzi Kościoła od nauczania Kościoła. Dogmaty i prawdy wiary są nieomylne, jeśli zostały ogłoszone ex cathedra lub przez niezmienne nauczanie zwyczajne. Hryniewicz insynuuje, jakoby błąd doktrynalny był czymś normalnym w historii Kościoła — co przeczy obietnicy Chrystusa: „Duch Prawdy was poprowadzi do całej prawdy” (J 16,13). Jeżeli Hryniewicz w to nie wierzył, to nie wierzył już w sam Kościół katolicki
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dlaczego mamy się bać tych, którzy przewodzą nam w Kościołach? Oni też są nie tylko nauczycielami, ale także uczniami.
|
Hryniewicz uprawiał tani sentymentalizm. Hierarchia w Kościele nie jest wymysłem ludzi, tylko ustanowieniem Bożym: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). Biskupi są sukcesorami Apostołów i mają urząd nauczycielski, a nie uczniowski wobec ludu. Oczywiście, każdy człowiek uczy się przez całe życie — ale to nie znaczy, że świeccy mogą „korygować” biskupów w prawdach wiary. To kolejny przejaw protestantyzującej mentalności Hryniewicza. Nauczanie nie należy do „wspólnoty uczącej się”, lecz do Magisterium Kościoła, które jako jedyne jest stróżem depozytu wiary (1 Tm 3,15). Twierdzenie, że każdy „jest tylko uczniem”, to podważanie autorytetu hierarchii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W Kościele słyszy się często, że przez przełożonego przemawia Bóg... Ale czy on sam posłuchał Pana Boga do końca? Czy jest pewny, że przez niego przemawia Bóg? Czy to jest tylko jego własna percepcja w danej chwili, w danej sytuacji? Mówię wtedy: słuchajmy Ewangelii. |
Hryniewicz podważa autorytet przełożonych w Kościele, wątpiąc, że Bóg naprawdę przemawia przez nich, a zamiast tego stawia na „własną percepcję” i „słuchanie Ewangelii” według własnego widzimisię. To bezczelne odrzucenie Bożego ustanowienia hierarchii Kościoła, gdzie Bóg jasno przekazał: „Kto was słucha, mnie słucha” (Łk 10,16). Odwieczna Tradycja i Magisterium Kościoła potwierdzają, że przez przełożonych przemawia sam Bóg, gdy ci pozostają w jedności z Papieżem i soborowym nauczaniem. Podważanie tego to herezja, odwracanie się od woli Bożej i sianie zamętu wśród wiernych.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiem, że Jezus jest dla nas przykładem posłuszeństwa, uległości ojcu. Ale to jest posłuszeństwo radosne, mimo że Jego los będzie tak trudny. On musi pójść do końca, jak Dobry Pasterz oddać swoje życie "za owce" (J 10,15). Po co? Ojciec każe Mu spełnić zbawczą misję, aby uzdrowić ludzkość. |
Hryniewicz próbuje wybielić Boże prawo i karę, przedstawiając posłuszeństwo Chrystusa jako „radość” i wyłącznie pozytywny akt, unikając prawdy, że Boży sąd i sprawiedliwość są realne i surowe. Jezus przyszedł spełnić wolę Ojca, także tę, która obejmowała sprawiedliwe ukaranie grzechu przez Ofiarę na krzyżu (Hbr 10,5-10). Uległość Chrystusa nie była powierzchownym „radościowym” posłuszeństwem, lecz heroicznym aktem pełnym bólu, ofiary i sprawiedliwości. Próba uproszczenia tego na „radosne posłuszeństwo” jest wypaczeniem sensu Odkupienia.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg nie posługuje się przemocą. On przyciąga, zaprasza, pociąga na różne sposoby, aby wolność wychować, przemienić i ją ocalić, żebyśmy nie podejmowali tragicznych decyzji, które zniszczą nas samych i innych. |
To brednie sprzeczne z Biblią i Tradycją! Bóg jest suwerenny Sędzią, który karze grzech, także przez przemoc i sąd (Wj 32,27-28; Pwt 13,15). Zapomina Hryniewicz o Bożej sprawiedliwości, której nie można zredukować do łagodnego „przyciągania”. Bóg dopuszcza karę, aby ukarać grzech i obronić swą świętość (Rdz 6,13; Ps 7,12-14). Fałszywa jest jego wizja „przemiany wolności” bez realnej kary i sądu, bo bez sprawiedliwości nie ma prawdziwego zbawienia.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To nie obrażony Bóg ojciec wydał Jezusa na śmierć, aby dać się w ten sposób, za cenę krwi, przebłagać. Jezus nie jest ofiarą dla zadośćuczynienia Bogu za grzechy świata. |
To jest bluźniercze odrzucenie dogmatu o zadośćuczynieniu! Kościół od zawsze naucza, że Jezus Chrystus jest Ofiarą doskonałą, złożoną na przebłaganie za grzechy (Rz 3,25; Hbr 9,26-28). Hryniewicz nie rozumie ani nie chce przyjąć prawdziwej natury ofiary Chrystusa, czego dowodem jest jego herezja i sprzeciw wobec Tradycji. Odrzuca fundamenty zbawienia, prowadząc wiernych na manowce fałszu.
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli już chcemy posługiwać się kategorią ofiary, powiedzmy na odwrót: to on, Jezus, jest ofiarą złożoną przez Boga ojca "dla nas i dla naszego zbawienia" (słowa z Credo nicejsko-konstantynopolitańskiego). |
Przestawianie prawdy na głowę i mieszanie pojęć to typowa sztuczka heretyków. Prawda jest taka, że Jezus – druga Osoba Trójcy – przyjął ludzką naturę i złożył się na ofiarę z własnej woli i posłuszeństwa Ojcu (J 10,18; Hbr 10,5-10). To nie „Bóg Ojciec składa ofiarę”, lecz Syn jest Ofiarą, co jest jasne w całej Tradycji Kościoła, m.in. w naukach św. Tomasza z Akwinu i soborów. Fałsz i zamęt – nic więcej!
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Owszem, są w historycznych księgach Starego Testamentu teksty okrutne i przerażające. Wiele z nich mówi o nakazie Boga, aby Izraelici wytępili podbijane ludy Kanaanu... Bibliści wyjaśniają, że są to jedynie późniejsze interpretacje, inspirowane prymitywną jeszcze wizją Boga plemiennego. |
Hryniewicz bezczelnie neguje Bożą wszechwiedzę i wszechmoc, sugerując, że Stary Testament zawiera „późniejsze interpretacje” i błędne wizje Boga. To heretyckie podważanie Objawienia. Kościół naucza, że cała Biblia jest natchniona przez Ducha Świętego i nie może zawierać błędu (sobór watykański II, Dei Verbum). Odrzucanie tej prawdy oznacza wypieranie się Bożego Objawienia i prowadzi do relatywizmu religijnego.
| Przeprowadzający wywiad z Wacław Hryniewicz napisał: | | Pewien mądry ksiądz powiedział kiedyś, że wprawdzie przełożony bywa czasem głupi, ale w perspektywie ostatecznej ma zawsze rację, jest głosem Boga. |
Ta „mądrość” to cyniczna próba zmiękczenia krytyki wobec nieposłuszeństwa i herezji w Kościele. Kościół nie naucza, że każdy przełożony zawsze ma rację bez względu na swoje czyny. Wręcz przeciwnie, posłuszeństwo ma granice – „Posłuszeństwo Bogu, a nie ludziom” (Dz 5,29). Kto naucza inaczej, podważa samą istotę chrześcijańskiego posłuszeństwa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Posłuszeństwo powinno się kierować dialogiem... Posłuszeństwo w dialogu – to posłuszeństwo naszych czasów, gdzie jest respekt dla osoby ludzkiej, gdzie szanuje się prawa człowieka. |
To laickie i nowoczesne rozumienie posłuszeństwa, nie mające nic wspólnego z katolicką Tradycją. Posłuszeństwo w Kościele to wierność Bogu, a nie „dialog z przełożonymi” czy „respekt dla praw człowieka” w sensie świeckim. Prawdziwy katolik wie, że nie można posłusznie akceptować herezji czy błędów pod pretekstem „dialogu” czy „praw człowieka”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mam wyrzec się wolności wyboru i pójścia za świętym Grzegorzem z Nyssy, Izaakiem Syryjczykiem oraz innymi wielkimi postaciami w dziejach chrześcijaństwa? |
Hryniewicz próbuje wmówić, że święci mieli sprzeczne poglądy i wolno wybierać, komu się wierzy, co jest absurdalne. Święci zawsze byli wierni Magisterium Kościoła, a jeśli mieli różnice w interpretacji, nie przeczyło to dogmatom. On jednak fałszuje tradycję, by uzasadnić własne herezje i nieposłuszeństwo
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Święci Wschodu i Zachodu miewali zresztą różne poglądy. Ich nauka nie jest bynajmniej monolitem... Istnieje w tradycji chrześcijańskiej wyraźny konflikt interpretacji. |
Konflikt interpretacji nie może dotyczyć dogmatów, które są niezmienne i określone przez Kościół. Hryniewicz stara się stworzyć fałszywe wrażenie, że prawda katolicka to tylko opinie, a to herezja. Kościół od zawsze nauczał, że dogmaty są niezmienne, a wierność im jest obowiązkiem każdego wiernego (Sobór Trydencki)
CDN
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:37, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czy rzeczywiście słuchamy, co On mówi do Kościołów dzisiaj, tutaj i teraz? [...] Nie bez powodu tradycja wschodnia nazywa Jezusa Miłośnikiem ludzi (phildnthropos, ćelovekolubiec). Pomniejszył i uniżył samego siebie po to, żeby pociągnąć i przeobrazić ludzką wolność. |
Hryniewicz nadużywa cytatów, by przedstawić Chrystusa jako jedynie „miłośnika ludzi” i przykład wolności, pomijając Jego boską naturę, sąd i niezmienną prawdę objawioną. Takie ujęcie jest spłycające i heretyckie, bo pomija pełnię zbawienia przez Chrystusa jako Boga-Człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Papież Franciszek w Evangelii gaudium przypomina o istnieniu ekumenicznej idei "hierarchii prawd" (Dekret o ekumenizmie, 11). Zważajcie na to, co jest najważniejsze, a co mniej ważne; co jest rdzeniem naszej wiary, a co jest peryferyjne. |
Hryniewicz zdaje się gloryfikować „ekumenizm” i „hierarchię prawd”, która może prowadzić do rozmycia dogmatów. Kościół nie zezwala na relatywizację prawd wiary, a każdy kompromis z herezją to zdrada. Hierarchia prawd nie pozwala na zanegowanie ani umniejszenie żadnego dogmatu objawionego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijaństwo jest rozbite na tysiące Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich... Światowa Rada Kościołów już liczy ponad 350 Kościołów. |
Hryniewicz gloryfikuje rozbicie Kościoła i fałszywą jedność ekumenizmu. Kościół Katolicki jest jeden, święty, powszechny i apostolski (Credo). Rozbicie to efekt herezji i odrzucenia prawdy, a nie coś do chwalebnej dumy. Ekumenizm bez nawrócenia i powrotu do prawdy jest fałszem i nieprawością
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Franciszek mówi o sobie jako o "biskupie Rzymu". [...] Czy nie można pomyśleć o innych strukturach kościelnych w postaci wielu patriarchatów? Byłby to krok wielce znaczący także dla pojednania chrześcijan. |
Pomysł rozbicia Kościoła na wiele patriarchatów to wezwanie do podziału i osłabienia jedności. Kościół katolicki jest jeden i nie może być dzielony na „scentralizowane patriarchaty”. Tego typu postulaty to herezja, która podważa zwierzchność papieską ustanowioną przez Chrystusa (Mt 16,18-19)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czy nauczanie papieża Franciszka będzie pomocne także dla innych Kościołów? Razem szukajmy lepszego - ultra chrześcijaństwa. Tylko dialog jest drogą, choć to droga trudna i wymagająca nawrócenia Kościołów ku sobie nawzajem. |
Hryniewicz gloryfikuje ekumeniczny dialog ponad wiernością prawdzie. Prawdziwe nawrócenie polega na powrocie do jednego, świętego, powszechnego Kościoła i jego nauki, nie na rozmywaniu prawd dla „ultra chrześcijaństwa” według ludzi. Taki „dialog” to pułapka modernizmu i liberalizmu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Dzielą nas coraz bardziej zagadnienia bioetyczne, problem święcenia kobiet oraz ich awansu do posługi biskupiej, kwestia homoseksualizmu i błogosławienia par homoseksualnych. Jakże to trudna sytuacja! |
Hryniewicz próbuje bagatelizować powagę tych herezji, choć Kościół jasno naucza, że żadne z tych błędów nie mogą być zaakceptowane (Katechizm, Tradycja). Przyzwolenie na to oznacza porzucenie świętości Kościoła i zaproszenie duchowego upadku
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Papież Franciszek ma w sobie dużo poznania serdecznego. Zdradza to jego cały styl bycia, pełen ludzkiego ciepła oraz spontanicznej serdeczności. |
Styl bycia to za mało, by usprawiedliwić naukę odbiegającą od Tradycji. Katolicyzm opiera się na prawdzie, a nie na „serdeczności”. Przebaczenie i miłość nie oznaczają relatywizmu czy kompromisu z herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | Wiara i nadzieja nie powinny ranić
Tym, co odpycha od wiary i nadziei, zwłaszcza ludzi młodych, to nadmierna pewność siebie i nietykalność ludzi wierzących. Jak mówił Edelman, dotknąć ich, to zaraz się obrażają. Autentyczna wiara i nadzieja nie ranią innych. |
Choć wiara powinna być pełna miłości, nie można zapominać, że prawda często bywa trudna i konfrontacyjna. Wiara nie zawsze jest „miła” ani pozbawiona napięć, ponieważ wzywa do przemiany i nawrócenia. To naturalne, że prawdziwe przekonania religijne mogą spotykać się z oporem lub krytyką, a nie z bezkrytyczną akceptacją. Wiele świętych i nauczycieli Kościoła podkreślało, że prawdziwa wiara nie boi się trudnych pytań i czasem może wywoływać niepokój, ponieważ mówi o grzechu, sprawiedliwości i konieczności nawrócenia. Twierdzenie, że autentyczna wiara „nie rani”, pomija tę złożoność i wydaje się upraszczać realia duchowe
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie mam powodu ani prawa, by zarzucać niewierzącym ślepotę, brak zmysłu Boga. Moja wiara w Jego istnienie nie daje mi podstaw do poczucia wyższości. |
Katolicka nauka wyraźnie naucza, że niewiara jest pewnego rodzaju duchową ślepotą, nie dlatego, by wywyższać się nad innych, ale by troszczyć się o ich dobro i zbawienie. To, że ktoś nie wierzy, nie jest kwestią neutralną, lecz poważnym odstępstwem od prawdy, które wymaga naprawy. Poczucie wyższości nie jest celem wiary, lecz nie oznacza to, że należy unikać wskazywania na błędy lub że prawda staje się względna z powodu obawy przed urażeniem czyjegoś ego. Ewangelizacja i krytyka błędów to wyraz miłości i troski, nie pychy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Leszek Kołakowski pisał: „Wiara jest prawomocna, niewiara jest prawomocna. Nie są to jednak dwa sprzeczne korpusy doktrynalne, dwa zbiory twierdzeń, ale raczej przeciwstawne postawy umysłowe i moralne. Mniemam, że obie są potrzebne naszej kulturze”. |
To stwierdzenie odzwierciedla relatywistyczne podejście, które stoi w sprzeczności z katolickim nauczaniem. Wiara i niewiara nie są równoważnymi czy „potrzebnymi” elementami kultury w tym samym sensie. Wiara jest drogą do prawdy i zbawienia, a niewiara jest oddzieleniem od Boga i prawdy. Kultura potrzebuje prawdy, a nie relatywizmu, który rozmywa wyraźne granice między dobrem a złem czy prawdą a fałszem. Kościół nie akceptuje „prawomocności” niewiary jako wartościowej samej w sobie, lecz traktuje ją jako wyzwanie do nawrócenia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg jest i pozostanie niepojęty. Jest Bogiem, który ukrywa swoje oblicze. Niepojęte są dla żyjących na ziemi również Jego obietnice dotyczące zapowiedzi przyszłego świata. |
Bóg jest wprawdzie nieskończony i niepojęty w całej swojej istocie dla ludzkiego rozumu, ale dał się poznać i objawił się ludziom w sposób jasny i konkretny, szczególnie w Jezusie Chrystusie. To, że Bóg „ukrywa swoje oblicze”, nie oznacza, że jest niedostępny ani że nie można Go poznać. Objawienie Boże jest jednoznaczne i daje pewność zbawienia. Zapowiedzi przyszłego świata w Biblii nie są tylko mglistą nadzieją, ale konkretnymi obietnicami, które są fundamentem chrześcijańskiej wiary i nadziei
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Biblijne zapowiedzi nowych niebios i nowej ziemi pozostaną w sferze nadziei i wielkiego milczenia. Boga czci się także milczeniem. |
Zapowiedzi biblijne dotyczące nowych niebios i nowej ziemi są pewną i radosną nadzieją, a nie tylko „milczącą” tajemnicą. Kościół naucza, że te obietnice są pewnym celem historii zbawienia i duchowym umocnieniem wiernych. Kult Boga nie sprowadza się do milczenia, ale do aktywnej modlitwy, uwielbienia, ofiary i uczestnictwa w sakramentach. Milczenie może być formą pobożności, ale nie może zastępować wyraźnego i świadomego wyznawania wiary i czci
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Człowiek nadziei ma wyostrzone poczucie wielkiego dystansu pomiędzy tym, co mówimy, a samą rzeczywistością ostateczną. |
Rzeczywiście, ludzki umysł nie jest w stanie objąć całej pełni Boga ani rzeczywistości ostatecznej, jednak wiara katolicka nie traktuje tego dystansu jako przeszkody, lecz jako motywację do zaufania Bogu i życia zgodnego z Objawieniem. Rzeczywistość ostateczna została częściowo objawiona i może być realnie uczestniczona przez sakramenty i łaskę Bożą. Wiara zatem nie oddala nas od prawdy, lecz przybliża ją, umożliwiając duchowe uczestnictwo w niej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Chrześcijanin wierzy, że Bóg wszedł w trudy i zmagania ludzkich dziejów, jest obecny w osiągnięciach ludzkiego geniuszu. Jest nie tylko „coś”, nie tylko siła, ale jest „Ktoś”. |
To prawda, że Bóg jest Osobą, a nie tylko bezosobową siłą, i że uczestniczy w historii człowieka, jednak Jego obecność to przede wszystkim zbawcza obecność w Jezusie Chrystusie, a nie tylko inspiracja dla ludzkich dokonań. Redukowanie Boga do jakiegoś „ducha” obecnego w osiągnięciach ludzi pomija istotę Objawienia i relacji osobowej, jaką Bóg nawiązuje z człowiekiem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ludzie średniowieczni mówili: Ubi amor, ibi oculus – gdzie miłość, tam oko. Pascal pisał przejmująco o roli serca. „Zdumienie stawia nas wobec pytań ostatecznych, które nigdy nie przestaną nawiedzać naszych myśli i serc. To te pytania decydują o tym, czy religia jest czymś żywym i ważnym w życiu człowieka”. To właśnie mądrość czyni człowieka uważnym także w sprawach religii, która nie poddaje się tylko prawom ścisłej logiki. Jest także sferą tego, co niewyrażalne. |
Wiara katolicka łączy rozum i uczucia, ale nie może opierać się wyłącznie na „zdumieniu” czy „mądrości serca”. Religia jest oparta na objawionej prawdzie, która ma swoje podstawy w rozumie i objawieniu Bożym. Prawda wiary nie jest sprzeczna z logiką, lecz z nią współdziała. Sfera niewyrażalna istnieje, ale nie może być powodem do subiektywizmu lub niejasności w wierze
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Mamy tak podstawowe pojęcia, jak wiara, dobro, prawda, piękno, nadzieja, miłość, mądrość, zbawienie – one przekraczają granice definicji słów, to są słowa pierwotne, mające coś z boskości. |
Te pojęcia są istotne i głębokie, ale Kościół naucza, że można je poznawać i definiować przez objawienie i rozum. Nie są one jedynie mglistymi czy niedefiniowalnymi pojęciami, lecz mają konkretne znaczenie w teologii i życiu duchowym. Bez jasności co do ich znaczenia łatwo popaść w zamieszanie i subiektywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie dziwmy się, że dzięki samemu rozumowi nie potrafimy znaleźć odpowiedzi na pytania ostateczne. Pozostaje nam racjonalnie zaufać mądrości zdumienia, mądrości wiary i nadziei, mądrości umysłu i serca. |
Rozum sam nie wystarcza do poznania Boga, ale wiara nie polega na „zaufaniu zdumieniu” czy uczuciom, lecz na zawierzeniu objawieniu Bożemu i nauce Kościoła, które dają pewność i fundament prawdy. Wiara to nie mistycyzm bez podstaw, lecz żywa relacja z Bogiem oparta na poznaniu i prawdzie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że świat odsyła nas do czegoś, co jest poza nim – do ukrytej w nim prawdy, do niewidzialnego sensu i celu. Ten sens i cel jest zazwyczaj tylko dyskretną aluzją rzeczywistości widzialnej w kierunku ukrytego znaczenia, leżącego poza zasięgiem bezpośredniego doświadczenia i pojmowania. |
Kościół naucza, że świat jest stworzeniem Boga i w jego porządku można rozpoznać prawdę i sens życia. Sens ten nie jest jedynie „dyskretną aluzją”, lecz jest jasno objawiony przez Boga w Piśmie Świętym i tradycji Kościoła. Oczywistość tego celu i sensu jest dostępna przez rozum i wiarę, a nie pozostaje tajemnicą nie do ogarnięcia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Właśnie ta dyskrecja, cichość i niepozorność tej aluzji sprawiają nam tak wiele trudności w wierze. Prorok Eliasz przekonuje się, że Bóg nie jest ani w żywiołach wichru, ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu, ale w szmerze łagodnego powiewu (1 Krl 19, 11-13). |
To prawda, że Bóg objawił się Eliaszowi w „szmerze łagodnego powiewu”, co podkreśla Jego osobową i delikatną obecność. Jednak to objawienie nie jest jedyną formą poznania Boga. W Jezusie Chrystusie Bóg objawił się w pełni i jasno, a Kościół przekazuje tę prawdę w sposób jednoznaczny, nie pozostawiając wątpliwości co do Jego natury i woli
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kto zastanawia się nad tymi sprawami, dochodzi do przekonania, że źródłem najgłębszych intuicji nie jest samo dyskursywne myślenie, ale przede wszystkim odczucie niezwykłości, zdumienia (o którym mówił także ateista Dworkin), wrażliwość na tajemnicę, świadomość istnienia tego, co niewyrażalne. |
Źródłem prawdziwej wiary nie są intuicje czy uczucia, lecz objawienie Boże i nauka Kościoła. Intuicje mogą być mylące i subiektywne, dlatego wiara musi opierać się na pewnym fundamencie, którym jest przekaz prawdy objawionej. Ateizm Dworkina nie może być podstawą do formułowania prawd religijnych, gdyż stoi w sprzeczności z samą wiarą
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie można poznać głębokiej prawdy naszego życia bez racjonalnej ufności w istnienie tajemnicy. Dojrzała wiara to trwanie przy tajemnicy większej niż my sami. Cierpliwe trwanie. |
Wiara to nie tylko cierpliwe trwanie przy tajemnicy, ale świadome przyjęcie prawdy objawionej przez Boga i życie zgodne z nią. Tajemnica jest ważna, ale nie może być powodem do niejasności, relatywizmu lub duchowej bierności. Dojrzała wiara to również poznanie, zaufanie i działanie zgodne z Bożą wolą
Wacław Hryniewicz w swoim tekście jak zwykle miesza i wypacza prawdę wiary katolickiej pod pozorem „miłości” i „pokory”, co tylko maskuje jego herezje i niekonsekwencje. Po pierwsze, sugeruje, że wiara nie powinna ranić, jak gdyby prawda Ewangelii mogła być zawsze wygodna i akceptowalna dla każdego bez żadnego sprzeciwu. To herezja laicyzmu i fałszywego ekumenizmu, który stawia na pierwszym miejscu „dobrą atmosferę” zamiast prawdę. Kościół nie obiecuje, że wiara będzie komfortowa, ale że jest prawdą prowadzącą do zbawienia, nawet jeśli będzie budzić opór i cierpienie — „nie sądźcie, aby świat was miłował” (J 15,18). Prawdziwa wiara zawsze jest dla kogoś „kamieniem obrazy” (Mt 21,42), a nie „niezraniającą łagodnością”
Następnie Hryniewicz próbuje wmówić, że nie można nikomu zarzucać „ślepoty” czy niewiary, bo to byłoby przejawem pychy, a on sam ma „pokorę” i „brak wyższości”. To przeciwstawia nauczaniu Chrystusa, który mówił wyraźnie, że niewiara jest grzechem, a ślepotę duchową trzeba wytykać (Łk 6,39; J 3,18). Święci Papieże, jak św. Pius X, czy sobory Kościoła zawsze wzywali do nawrócenia i wskazywali na błąd jako zagrożenie. Wiara jest rzeczywiście nadzieją, ale bez prawdy nie ma zbawienia. Cytat Kołakowskiego o „równej prawomocności” wiary i niewiary to herezja relativizmu, która zaprzecza doktrynie Kościoła: „Kto nie wierzy, nie będzie zbawiony” (Mk 16,16)
Hryniewicz następnie idealizuje „tajemniczość Boga” i mistyczne milczenie jako jakąś ostateczną formę pobożności. Kościół katolicki jednak naucza, że Bóg jest Objawieniem i poznawalny, choć przez łaskę, a nie tylko „milczeniem” i „tajemnicą”. W Biblii Bóg objawia się w pełni w Chrystusie (Hbr 1,1-3), a nie pozostaje „niepojęty” i „ukryty” bez końca. Prorok Eliasz usłyszał Boży głos nie w mglistym zdumieniu, ale w wyraźnym „szmerze łagodnego powiewu”, który wskazuje na konkretny objawiony sens i wolę Boga — nie na „rozmytą tajemnicę” jak chciałby Hryniewicz
Następnie Hryniewicz gloryfikuje „zdumienie”, „uczucia” i „odczucie niezwykłości” jako źródło prawdy. To droga na manowce! Kościół naucza, że wiara jest „nadzieją tego, czego się nie widzi” (Hbr 11,1), ale nie jest ani uczuciem, ani subiektywnym „zdumieniem”, lecz pewnością i zawierzeniem objawieniu Bożemu, przekazanemu przez Kościół. Subiektywne uczucia są zawodnym przewodnikiem — Pismo Święte i Tradycja są naszym pewnym fundamentem
Cała ta narracja Hryniewicza to idealistyczny mistycyzm odcinający się od jasnego, niezmiennego nauczania Kościoła, czyniący z wiary mglistą „tajemnicę”, a z rozumu i Objawienia — niepewny „dyskurs”, a z prawdy — „aluzję”. Wacław Hryniewicz gra tu na modnej duchowości „dialogu” i „pokory”, ale w istocie zanegował hierarchię prawd, konieczność jednoznacznej wiary i obowiązek głoszenia prawdy — co jest zdradą depozytu wiary katolickiej. Dojrzała wiara to nie „cierpliwe trwanie przy tajemnicy”, ale pełne przyjęcie Chrystusa, Jego nauki, i posłuszeństwo Kościołowi, który jest strażnikiem prawdy i przewodnikiem na drodze zbawienia
Wacław Hryniewicz już zmarł, ale pozostawił po sobie herezje, które nie tylko wprowadzają zamęt i rozmywają istotę wiary, ale są zaprzeczeniem katolickiej nauki o prawdzie, zbawieniu i objawieniu Bożym. Kościół nie może i nie będzie milczeć wobec takich fałszywych interpretacji, które prowadzą do relatywizmu, rozmywania depozytu wiary i zatracenia prawdziwej nadziei, jaką jest Jezus Chrystus — jedyna droga do zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Niektóre oficjalne wypowiedzi Kościoła mówią o śmierci jako karze za grzech Adama. Według nich, człowiek został stworzony dla nieśmiertelności, lecz przez swój upadek ściągnął śmierć nie tylko na samego siebie, lecz również na całą potomność. Interpretacja ta przysparza dzisiaj sporo trudności. Nauki przyrodnicze podkreślają ścisły związek między człowiekiem a resztą przyrody. Dlaczego tylko człowiek miałby nie podlegać prawu stawania się i przemijania, które rządzi całym światem przyrody? Trudno zresztą i z innych względów uznać szansę przeżycia na ziemi ludzkości stale rosnącej w liczbę, bez zmiany pokoleń. Śmierć zdaje się należeć do samej egzystencji ludzkiej, niezależnie od grzechu i upadku |
Twierdzenie, że śmierć jest tylko naturalną częścią egzystencji ludzkiej, oderwaną od pierwotnego grzechu, to próba rozmycia podstawowej prawdy wiary. Śmierć jako kara za grzech pierworodny nie jest arbitralnym wymysłem, lecz dogmatem potwierdzonym przez Objawienie i Tradycję Kościoła. Natura człowieka nie zakłada śmierci, lecz nieśmiertelność – to jest podstawa nadziei chrześcijańskiej. Uleganie „naukowym” argumentom o cyklu życia i śmierci u zwierząt i roślin nie tłumaczy tajemnicy grzechu i jego konsekwencji dla ludzkiej duszy. Człowiek jest istotą duchową, stworzony na obraz Boga, co odróżnia go od reszty stworzenia, dlatego też jest na śmierć ukarany tylko ze względu na swoje świadome wybory. Próba podporządkowania prawdy wiary logice ewolucyjnej lub biologicznej to niebezpieczne rozmywanie Objawienia, prowadzące do ateizacji i relatywizmu. Śmierć nie jest konieczną częścią bytu ludzkiego, lecz skutkiem oddzielenia od Boga – źródła życia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Już św. Ireneusz uczył, że Bóg, kierując się miłosierdziem, odsunął człowieka od drzewa życia. Wygnania z raju nie należy jednak, według niego, traktować jako kary. Było ono raczej wyrazem Bożego zmiłowania. Dzięki śmierci człowiek nie pozostanie na zawsze przestępcą, a grzech i zło nie będą rzeczywistością nieskończoną i nieuleczalną. |
Interpretacja św. Ireneusza, która próbuje ukazać śmierć jako „dar” czy „zmiłowanie”, jest tu brutalnie wyrywana z kontekstu i wykorzystywana do relatywizacji rzeczywistości grzechu i kary. Śmierć jako narzędzie Bożego miłosierdzia, które „powstrzymuje przestępstwo”, jest czytana wybiórczo, by tłumaczyć i usprawiedliwiać tragiczny stan upadku. W rzeczywistości śmierć jest konsekwencją grzechu, a nie jakimś łagodnym rozwiązaniem. Bóg nie chce śmierci człowieka, lecz że ten się na nią skazał – i nie ma tu miejsca na banalizowanie czy reinterpretacje, które podważają ciężar upadku i konsekwencji grzechu pierworodnego
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jest to niezwykle śmiała interpretacja wypowiedzi biblijnych, warta uważnej medytacji. Śmierć przerywa ciąg grzesznego życia człowieka i wyzwala go do pełnego życia dla Boga. Bez niej zło panowałoby wszechwładnie na świecie, nabierając wręcz cech koszmarnej nieśmiertelności. |
To brednie, które godzą w fundamenty wiary. Śmierć nie jest wyzwoleniem, lecz karą. Przedstawianie jej jako formy „miłosierdzia” jest kolejnym przykładem moralnej dezorientacji. Śmierć nie kończy grzechu – grzech trzyma człowieka w niewoli śmierci duchowej, a samo odejście z tego świata jest momentem ostatecznego rozliczenia. Mówienie o śmierci jako o „wyzwoleniu” to próba wymazania dramatyzmu grzechu i jego destrukcyjnej siły. Zło nie „panowałoby wszechwładnie” bez śmierci? To absurd. Panowanie grzechu jest właśnie tym, co śmierć przyniosła w konsekwencji oddzielenia od Boga. Nie wolno tu mieszać i relatywizować kary, która jest sprawiedliwym owocem grzechu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Inni Ojcowie Kościoła także uważali, że życie bez końca w doczesnych warunkach byłoby iście diabelskim koszmarem. Miłując swoje stworzenia Stwórca nie dopuszcza do uwiecznienia tego stanu życia, które prędzej czy później musiałoby okazać się nie do zniesienia. Śmierć jest zatem dobrodziejstwem. |
Próba przedstawiania śmierci jako „dobrodziejstwa” czy „miłosierdzia” jest nie do przyjęcia. Życie wieczne w doczesności to idea odrażająca tylko dla tych, którzy nie rozumieją prawdziwej natury życia i zła. Kościół nie uczy, że śmierć jest czymś dobrym czy pożądanym, lecz że jest konsekwencją upadku i przekleństwem. To nie śmierć jest darem, ale życie wieczne w Bogu. Nazywanie śmierci „dobrodziejstwem” to przewrotność, która bagatelizuje dramat grzechu i skutki oddzielenia od Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Coraz więcej teologów różnych wyznań słusznie dystansuje się od mówienia o śmierci jako karze za grzech. Ewolucyjne rozumienie świata zakłada obecność śmierci jako czynnika regulującego jego rozwój od początku. |
Teza o „ewolucyjnym rozumieniu świata” i z tego wynikającym „naturalnym charakterze śmierci” to zamach na prawdę Objawienia. Ewolucja jako teoria naukowa nie może być narzędziem do reinterpretacji doktryny wiary. Odejście od nauczania Kościoła to zdrada prawdy i cofanie się w wierze. Śmierć to kara i efekt grzechu, nie naturalny proces biologiczny, który miałby być neutralny moralnie. Takie tezy są groźne i podważają cały sens zbawienia i odkupienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Następstwem grzechu nie jest sam fakt czasowego ograniczenia życia ludzkiego, lecz bolesny sposób doświadczania obecności i nieuchronności śmierci jako mrocznej i destrukcyjnej siły. |
To zniwelowanie całego ciężaru kary za grzech pierworodny. Grzech pierworodny pociąga za sobą nie tylko lęk czy złe odczucia wobec śmierci, ale samą śmierć – jako rozdzielenie duszy od ciała, czyli rzeczywisty koniec życia na ziemi. Redukowanie tego do „bolesnego doświadczenia” i „lęku” to znów relatywizacja i rozmycie prawdy, z którą wierni powinni się mierzyć. Kościół naucza jasno: śmierć jest konsekwencją grzechu, a nie jedynie jego emocjonalnym odbiciem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Lękiem napełnia nie tyle sama śmierć, ile raczej myśl o sądzie Bożym i losach pośmiertnych, ukazywanych ongiś bardzo drastycznie przez eschatologię strachu. |
To usprawiedliwianie lęku wobec śmierci, który jest naturalną i zasłużoną reakcją człowieka wobec kary i oddzielenia od Boga. Nie ma tu nic do złagodzenia ani reinterpretacji. Sąd Boży jest rzeczywistością sprawiedliwą i konieczną, a eschatologia „strachu” to prawdziwy obraz ludzkiego losu, jaki niosą Pismo i Tradycja. Próba ukrywania tej prawdy to działanie przeciwko duchowemu zdrowiu wiernych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nawet ludziom pełnym wiary i oddania nie przychodzi łatwo oswojenie się z myślą o śmierci. Śmierć samego Jezusa nie była łatwą i „piękną śmiercią”. Można w tym widzieć Jego głęboką solidarność z ludzkim losem. |
Prawda, śmierć Jezusa była tragicznym cierpieniem i symbolem odkupienia. Jednakże nie można tego wykorzystywać, by minimalizować dramat śmierci czy przedstawiać ją jako cokolwiek innego niż owoc grzechu, karę i przejście do życia wiecznego, które jest celem i sensem chrześcijaństwa. Śmierć Chrystusa jest aktem miłości i odkupienia, a nie pretekstem do reinterpretowania kary Bożej jako czegoś mniej dotkliwego
Tezy Hryniewicza to niebezpieczne zacieranie granic między prawdą Objawienia a współczesnymi koncepcjami, które osłabiają fundamenty wiary. Śmierć jest karą za grzech i faktem, który nie da się sprowadzić do naturalnego zjawiska czy „dobra”. Tylko twarde i wierne trzymanie się nauki Kościoła pozwala zachować zdrową i pełną prawdy perspektywę na ten podstawowy dogmat
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Jezus przychodzi na świat w ubóstwie i uniżeniu. Staje po stronie ubogich, bezimiennych, cierpiących i pozbawionych ludzkiej godności.
|
Twierdzenie, że Jezus „stawia się po stronie ubogich” brzmi jak sentymentalna fraza, która spłyca Jego boską misję do społecznego aktywizmu. Jezus jest przede wszystkim Bogiem-Człowiekiem, który przyszedł zbawić grzeszników – to Jego główne zadanie, a nie angażowanie się w ideologie klasowe czy społeczne podziały. Bóg nie ogranicza się do jednej grupy społecznej; On zbawia wszystkich ludzi bez wyjątku (1 Tym 2,4). Ubóstwo i uniżenie Jezusa nie oznaczają, że wchodzi On w jakąkolwiek walkę klasową, lecz wypełnienie proroctw i planu zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Credo nicejsko-konstantynopolitańskie głosi, że Syn Boży „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Wierzymy, że jest On w pełni człowiekiem, że dokonane przez Niego dzieło wyzwolenia prowadzi ludzkość do ostatecznego przeobrażenia w Królestwie Boga. Wyznajemy, że życie wszystkich ludzi nabiera dzięki temu nowego sensu. Wielka radość z Bożego Narodzenia łączy się z obietnicą prawdziwego pokoju opartego na nowych relacjach między ludźmi.
|
Tutaj Hryniewicz podaje oczywistą prawdę wiary katolickiej, ale natychmiast zaczyna ją wykrzywiać, wprowadzając fałszywą eklezjologię i socjalną utopię. „Ostateczne przeobrażenie” nie jest skutkiem jakiejkolwiek ideologii pokoju społecznego, lecz rezultatem Bożego sądu i nowego stworzenia, które nie ogranicza się do „nowych relacji między ludźmi”, lecz przede wszystkim do pojednania człowieka z Bogiem przez Chrystusa (2 Kor 5,18-21). Pojęcie „nowych relacji” służy tu raczej zatarciu jedyności zbawczej roli Kościoła i Ewangelii na rzecz mglistych idei społecznych
| Wacław Hryniewicz napisał: |
LUDZIE „NIEDOTYKALNI” [...] Wielu Dalitów poszukuje sposobu odzyskania swojej ludzkiej godności. Znajdują ją w chrześcijaństwie, dzięki wierze w Ewangelię Jezusa Chrystusa. To ona przynosi im w doświadczalny i uchwytny sposób prawdę o ich wartości i godności. Ci „niedotykalni” ludzie zostają głęboko „dotknięci” przez wiarę w Chrystusa – wbrew wszelkim konwencjom, regułom i prawom kastowym.
|
Hryniewicz nie rozumie czym jest prawdziwa godność człowieka według katolickiej nauki – jest ona dana przez stworzenie na obraz i podobieństwo Boże, a nie przez kontekst społeczny czy ideologiczny. Chrześcijaństwo nie jest narzędziem emancypacji społecznej, lecz drogą do zbawienia duszy. Podkreślanie „dotknięcia” wiary jako wyzwolenia od kasty brzmi jak zamiana Ewangelii na ideologię społeczną. W tym samym duchu Hryniewicz zrównuje tajemnicę zbawienia z jakimś protestem społecznym, co jest jawną herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wiara w Chrystusa i Jego Ewangelię przynosi wyzwolenie. „Niedotykalny” człowiek jest w szczególny sposób „dotknięty” poprzez chrzest, a zwłaszcza dzięki Eucharystii. Pogardzani ludzie doświadczają i przeżywają sercem, jak bardzo głęboko Bóg w swojej bezwarunkowej miłości wchodzi w ich ciała i ich ludzki los.
|
Takie traktowanie sakramentów jako narzędzi „doświadczania” godności w ciele i losie, to kolejna pomyłka Hryniewicza. Sakramenty święte są przede wszystkim środkami uświęcenia duszy, a nie jakimiś społecznymi czy psychologicznymi terapiami. Eucharystia nie jest obrzędem walki z kastą, ale pamiątką ofiary Chrystusa, obecnością Jego Ciała i Krwi. Hryniewicz sprowadza świętość do poziomu jakiegoś mistycznego „dotyku” i doświadczenia, co jest redukcjonizmem, który nie ma nic wspólnego z katolicką teologią sakramentów
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Indyjscy teologowie znaleźli własny sposób na wyrażanie tego wyzwalającego doświadczenia. Zarysowali pewien nowy sposób interpretacji prawdy o wcieleniu Boga w Jezusie Chrystusie. Jej punktem wyjściowym jest samo życiowe doświadczenie „niedotykalnych”. W świetle tej interpretacji, wcielenie jest zdumiewająco oryginalnym sposobem Boga, w jaki przekroczył On własną niedotykalność. Nie mógł i nie chciał doświadczać braku relacji i bólu, wynikających z faktu niedotykalności. Znalazł iście boski sposób jej przełamania – stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie. Odkrywamy dzięki temu ze zdumieniem, że Bóg jest bytem komunijnym, istniejącym w relacji. W ten boski sposób inspiruje i umożliwia nasz ludzki eksodus – wyjście z przeżywanej sytuacji niedotykalności, ze stanu zniewolenia i degradacji.
|
Tutaj pojawia się jawna herezja i manipulacja: Hryniewicz i jego azjatyccy rozmówcy stawiają doświadczenie społeczne (kastowe wykluczenie) jako punkt wyjścia do interpretacji prawdy o Wcieleniu, co jest herezją redukcjonizmu teologicznego. Wcielenie to nie kwestia „przełamania niedotykalności” Boga, lecz tajemnica wcielenia Syna Bożego, który jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem z istoty swojej, aby zbawić ludzkość (Jan 1,14). Bóg nie był „niedotykalny” ani odosobniony, jest Trójcą w jedności, więc twierdzenie, że musiał „przekroczyć swoją niedotykalność” jest nonsensowne i sprzeczne z Tradycją Kościoła. Ponadto przedstawianie Wcielenia jako sposobu na społeczne wyzwolenie z systemu kastowego sprowadza zbawienie do problemów społecznych, co jest błędem fundamentalnym i herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: |
To, jak chrześcijanie azjatyccy myślą o Wcieleniu, nam również daje do myślenia. Jest coś zaskakująco prostego i głębokiego w tej interpretacji. To swoisty rodzaj teologii narratywnej, bliskiej życiu, nieodwołującej się do utartych kategorii filozoficznych.
[...]
Czy nie jest to wyzwanie dla klasycznej teologii? Stajemy w obliczu zgoła innej umiejętności interpretacji, innego sposobu głoszenia prawdy o Wcieleniu i wyciągania z niej wniosków dla życia. Ewangelia ma zaiste moc wyzwalającą!
|
Podkreślanie, że teologia może być „nieodwołująca się do utartych kategorii filozoficznych”, jest w rzeczywistości atakiem na Tradycję Kościoła i na dogmaty, które są niezmienne. Teologia nie jest produktem narracji czy subiektywnych doświadczeń, lecz nauką objawioną i strzeżoną przez Kościół. Próba zbudowania „nowej interpretacji” prawdy o Wcieleniu według kryteriów „życiowego doświadczenia” i „mocy wyzwalającej” to przewrotna herezja odrzucająca objawioną prawdę i zamieniająca ją na ideologię społeczną. To niedopuszczalne i musi być zdecydowanie potępione
| Wacław Hryniewicz napisał: |
ODWIECZNA BOSKA TĘSKNOTA [...] Wcielenie jest urzeczywistnieniem tej boskiej tęsknoty, wynikającej stąd, że z natury swej jest On odwieczną miłością i niepojętą dla nas wolnością.
[...]
Nie chce być Niedotykalnym, samotnym w swojej szczęśliwości. Wcielenie sięga rzeczywiście w wieczność Boga.
|
Hryniewicz miesza pojęcia transcendencji Boga z ludzkimi kategoriami i emocjami, jak „tęsknota” i „samotność”. Bóg jest nieskończenie szczęśliwy w Trójcy Świętej, nie jest samotny ani niedotykalny w negatywnym sensie. Jego „tęsknota” jest antropomorfizmem i projekcją ludzkich emocji, których nie należy przypisywać Bogu. Wcielenie nie powstało z „tęsknoty” czy pragnienia kontaktu w ludzkim rozumieniu, lecz jest wolnym planem zbawienia ustanowionym przez Trójcę Świętą odwiecznie. Hryniewicz po raz kolejny redukuje tajemnicę Boga do ideologii emocjonalnej i psychologicznej, co jest nie do przyjęcia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Jezus Chrystus nazwany został w Credo „Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości”. Chrześcijanin odkrywa w Nim niepowtarzalne i niezawodne źródło oświecenia, różne od wszelkich ziemskich iluminacji. Od Niego uczymy się prawdy o wzajemnej współzależności – inni nas potrzebują, a my sami również potrzebujemy życzliwości i pomocy innych. Wolność została nam dana jako dar służący wzrastaniu w tym, co dobre, szlachetne i piękne. Kto przyjmuje z wdzięcznością dar swojego człowieczeństwa, przyjmuje tym samym Chrystusa. Patrząc na Jego zaufanie do Boga i miłość do ludzi, uczymy się nie wątpić w sens własnego życia.
|
Na koniec Hryniewicz tonie w banałach i idealistycznych frazesach, które niczego nie dowodzą. Współzależność i wzajemna pomoc nie są istotą chrześcijaństwa, ale wynikają z naturalnej moralności. Wolność człowieka jest darem, ale bez łaski Bożej i prawdziwej wiary prowadzi do grzechu i zatracenia. Przyjęcie człowieczeństwa to nie to samo co przyjęcie Chrystusa — wiele osób jest człowiekiem, ale nie jest zbawionych ani nie mają w Nim życia wiecznego. To fałszywe ekumeniczne i ideologiczne podejście Hryniewicza prowadzi do rozmycia prawdziwej wiary i zamiany jej na światowe wartości
Ksiądz Wacław Hryniewicz przedstawiał poglądy pełne zafałszowań, socjologizmu i ideologicznego uproszczenia wiary katolickiej. Jego herezje i mylące teologiczne wytłumaczenia muszą zostać stanowczo potępione. Wchodził na teren, na którym prawda objawiona została wyraźnie ujęta przez Sobory i Ojców Kościoła, a on ją rozmywał, czyniąc z Chrystusa narzędzie społecznej emancypacji, a Wcielenie sprowadzając do „przełamania niedotykalności”. To bluźniercze wypaczenie Ewangelii i katolickiej doktryny
| Wacław Hryniewicz napisał: |
– Tajemnice związane z narodzeniem Jezusa są siłą rzeczy pełne ciepła. Ludzkie życie, które się rodzi, jest wielką obietnicą. To życie będzie można obserwować, ono jest w jakiejś mierze sprawdzalne, zrozumiałe. Śmierć już jest większą tajemnicą, stawia nas wobec nieznanego. Tonacja zmienia się radykalnie. Doświadczenie cierpienia jest znane każdemu człowiekowi, ale Wielki Piątek to jakby wielka przegrana życia. Ta tajemnica wymyka się ludzkim dociekaniom. Pytamy, co się właściwie stało w życiu Kogoś, kto miał ocalać, a z ludzkiego punktu widzenia ponosi klęskę? Doświadczenie śmierci wymyka się naszej percepcji. Widzimy czyjąś śmierć, ale od wewnątrz jej nie znamy. Ona jest dla nas tajemnicą. Jeżeli posuniemy dalej – jak serial – te odcinki ludzkiego życia, to pojawia się pytanie, co się stało w Wielką Noc? Teologia poetycka zawarta w orędziu paschalnym mówi bardziej głosem uniesienia aniżeli chłodnych rozważań. Jest to pochwała styku tego, co widzialne, z niewidzialnym, zetknięcia się ciemności nocy ze światłem, które rozjaśnia wszystko. Ta teologia mówi za pomocą paradoksów o tym, co się dokonało, ale jest bezpośrednio nieuchwytne. Poznajemy tylko częściowo, przez wiarę.
|
Ksiądz Hryniewicz w swojej wypowiedzi od samego początku nurza się w mistycznej mgławicy, którą próbuje usprawiedliwić niejasność i brak konkretu prawdy o Zmartwychwstaniu. Twierdzi, że Wielki Piątek jest „wielką przegraną życia” z ludzkiego punktu widzenia, jakby sam Bóg w Jezusie poniósł porażkę. To herezja samej logiki i wiary: Jezus nie przegrał śmierci, On ją zwyciężył! Apostoł Paweł wyraźnie naucza, że Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród umarłych (1 Kor 15,20), a śmierć nie ma nad Nim władzy (Rz 6,9). Podkreślanie tajemnicy i paradoksu nie może usprawiedliwiać zamazywania obiektywnej prawdy o Zmartwychwstaniu jako fakcie historycznym i rzeczywistym, a nie tylko „uniesieniu” czy „poetyckiej teologii”.
Jezus nie jest postacią z „teologii poetyckiej” – to Bóg-człowiek, który zmartwychwstał „w ciele” (J 20,27), co jest podstawą naszej wiary i nadziei. Mówienie o „częściowym poznaniu” i konieczności opierania się wyłącznie na wierze nie powinno przesłaniać jasno objawionej prawdy. Biblia i Tradycja jednoznacznie naucza o realnym Zmartwychwstaniu, nie o niedookreślonym, poetyckim uniesieniu.
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Konkretem jest Osoba. Wydarzenie zmartwychwstania dotknęło konkretnej Osoby. To jest wydarzenie jednorazowe, rzeczywiste, niezwykłe, otwierające jakąś przestrzeń, której nie znamy. Są znaki tego, co się dokonało: pusty otwarty grób oraz obecność naznaczona wielokrotnym ukazaniem się Chrystusa. Ale to są tylko znaki. O tym, czym jest zmartwychwstanie, i ty, i ja dowiemy się wtedy, kiedy go doświadczymy w sobie. Wcześniej niemożliwe jest doświadczenie zmartwychwstania w całej prawdzie, intensywności i głębi. Tu ujawnia się najbardziej paradoks naszej wiary. Częściowo poznajemy, reszta jest obietnicą.
|
Po pierwsze – skoro „konkretem jest Osoba” i wydarzenie jest rzeczywiste, to dlaczego Hryniewicz sprowadza je do znaku i tajemnicy doświadczanej dopiero „w sobie”? To jest jawne minimalizowanie obiektywnej prawdy i sprowadzanie Zmartwychwstania do subiektywnego przeżycia, co otwiera drzwi do relatywizmu i herezji apokatastazy, w której ostateczne zbawienie jest zagadką dla każdego, a nie pewnym faktem. Kościół naucza, że zmartwychwstanie Jezusa jest faktem historycznym, który potwierdzają świadkowie (Dz 1,3), i który ma skutki dla całej ludzkości. Nie jest to tylko „obietnica” ani „częściowe poznanie”, ale konkretna prawda wiary, fundament naszego zbawienia.
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Po tej stronie życia wydaje się nam, że Wielka Sobota jest pełna milczenia Boga, ale to milczenie skrywa coś, co się dokonuje w wymiarach dla nas niedostępnych. Mówimy w wyznaniu wiary: „zstąpił do piekieł”, do otchłani, do królestwa śmierci. Teologia szuka różnych wątków z tym związanych. Akcentuje realizm śmierci Jezusa, Jego solidarność z umarłymi. Idzie jeszcze dalej. Mówi o wejściu w świat tych, którzy znajdują się w stanie oddzielenia od Boga. Hans Urs von Balthasar – jeden z wielkich teologów XX wieku – rozwijał myśl, że Jezus zstępuje do otchłani nie w całym majestacie i potędze, jak bohater, ale jako uniżony, jako ktoś, kto utożsamia się z każdym grzesznikiem.
|
Tutaj ks. Hryniewicz posuwa się do niebezpiecznej antropoidolatrii, sugerując, że Bóg powinien zejść do piekieł jako uniżony i udręczony, aby „utożsamić się z grzesznikiem”. To błędne pojmowanie Bożej natury! Bóg jest wszechmocny, niepokonany, nie potrzebuje ani „ukochanej pokory”, ani „uniżenia” rozumianego w kategoriach słabości. To człowiek powinien nawrócić się do Boga, a nie Bóg dostosowywać swoją naturę do słabości ludzkich emocji. W teologii katolickiej zstąpienie do piekieł jest aktem zwycięstwa nad śmiercią i szatanem, a nie wyrazem „słabości” czy „utraty majestatu”.
Sobór Trydencki i Katechizm Kościoła (KKK 634-637) mówią jasno: zstąpienie do piekieł jest triumfem i wyzwoleniem sprawiedliwych, a nie pokornym poddaniem się. Hryniewicz miesza tu pojęcia i zaciera Boży majestat.
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Zmartwychwstały nie jest zjawą lub duchem, ma ciało. To mocno akcentują ewangeliczne opisy. Jakie jest to ciało po zmartwychwstaniu?
– Ciało pełni wielką rolę komunikacyjną. Jest pośrednikiem w kontakcie człowieka ze światem. Uczestniczy w tajemnicy całej osoby ludzkiej. To nie jest tylko materia, sztucznie doczepiona do wymiaru duchowego. Św. Paweł w Liście do Koryntian nazywa ciało po zmartwychwstaniu „ciałem duchowym” (1 Kor 15,44). Tu jest cała tajemnica. Jak można połączyć ducha z materią, tak aby ciało stało się duchowe, przemienione energią Bożego Ducha?
|
To akurat jest zgodne z nauką Kościoła. Jednak Hryniewicz snuje dalej nieokreślone dywagacje o „tajemnicy materii”, „niedostępnych wymiarach” i porównaniach do fizyki kwantowej, co jest niepotrzebnym i mylącym filozofowaniem, mającym zamazać klarowność objawienia. Katolicka wiara zna tajemnicę ciała zmartwychwstałego i nie potrzebuje pseudonaukowych wywodów, aby ją wyjaśnić. W ten sposób Hryniewicz unika konkretnego przedstawienia prawdy i miesza ją z modną współczesną nauką, co rozmywa katolicką doktrynę.
| ksiądz Tomasz Jaklewicz napisał: |
To uduchowienie zbawienia powoduje także, że niebo wydaje się mało interesujące. Bezcielesna, czysto duchowa wieczność nie pociąga.
|
To zdanie pokazuje fundamentalny błąd Jaklewicza, który przeprowadza wywiad z Hryniewiczem. Katolicka wiara naucza, że niebo to pełnia życia z Bogiem, a nie jakiś „nudny” stan bezcielesny. Zmartwychwstanie ciała jest integralną częścią zbawienia (KKK 997-1001). Bezcielesność w sensie rozumianym przez niego jest herezją gnostycką, odrzucającą ciało i materialność świata jako coś złego. Kościół naucza, że ciało i dusza zostaną zjednoczone i przemienione w chwale. To, że „młodzi mówią, że niebo jest nudne”, nie może być powodem do reinterpretacji prawdy wiary. To raczej zadanie katechezy i formacji, aby nauczyć, czym jest prawdziwe szczęście w niebie
Wacław Hryniewicz w swojej wypowiedzi miesza prawdę z mglistymi metaforami i niejasnymi teoriami, które prowadzą do relatywizmu, antropoidolatrii i podważenia obiektywnej prawdy o Zmartwychwstaniu i wiecznym życiu. Jego herezje stoją w sprzeczności z Biblią (np. 1 Kor 15), Magisterium Kościoła (Sobór Trydencki, Katechizm), tradycją katolicką oraz żelazną logiką, która nie pozwala traktować Boskiego Zbawiciela jako „przegranego”, ani zamieniać obiektywnego faktu Zmartwychwstania w subiektywne „doświadczenie” przyszłe. Jego nauczanie prowadzi do pomieszania porządku Bożego i ludzkiego oraz do niebezpiecznego rozmycia istoty wiary
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Bóg nie żywi nienawiści do grzesznego człowieka. Jego miłość trwa nadal. Czy nie odnosi ona w końcu zwycięstwa? Bóg nie odmawia swej miłości nikomu. Swą łaskawość okazuje dobrym i złym. Na tym polega właśnie Jego doskonałość. Mt 5, 45-48.
|
Hryniewicz w swojej wypowiedzi miesza prawdę z herezją, tworząc fałszywy obraz Boga. Oczywiście Bóg nie jest bytem nienawistnym, jednak stwierdzenie, że Jego miłość trwa „nadal” i zawsze zwycięża wbrew jasno podanym w Piśmie Świętym prawdom o wiecznym potępieniu, jest karygodnym nadużyciem i zaprzeczeniem objawionego przez Kościół nauczania. Pismo Święte mówi wyraźnie o wiecznym sądzie i piekle jako realnej rzeczywistości (Mt 25,46: „I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”). Miłość Boża nie oznacza, że wszyscy będą zbawieni – to herezja apokatastazy, która została odrzucona przez Sobór Laterański IV oraz Tradycję Kościoła. Miłość Boga jest niezmierzona, ale wolność człowieka jest rzeczywista – człowiek może odrzucić tę miłość i tym samym wybrać potępienie na własne życzenie. Hryniewicz fałszywie podaje, że Bóg nie odmawia swej miłości nikomu, pomijając wolność ludzką i fakt, że odrzucenie Bożej miłości przez grzesznika jest właśnie powodem potępienia. Przypisywanie Bogu „łaskawości” wobec złych, rozumianej jako automatyczne zbawienie czy brak wiecznego potępienia, jest herezją sprzeczną z nauczaniem Kościoła. Wreszcie, powołanie się na Mt 5,45-48, gdzie Jezus mówi o miłości do nieprzyjaciół i o słońcu, które świeci na złych i dobrych, jest całkowicie wyjęte z kontekstu i fałszuje sens tych słów. Jezus mówi tu o codziennej trosce Boga o świat materialny i o wezwanie do miłości bliźniego, a nie o zanegowaniu piekła czy wiecznego sądu. Hryniewicz próbuje przekręcić te słowa, by promować swoją wizję „pluszowego” Boga, który „zawsze wybacza i nigdy nie potępia”, co jest sprzeczne z nauką Soboru Trydenckiego, Katechizmem Kościoła Katolickiego (KKK 1035-1037) i pismami św. Augustyna czy św. Tomasza z Akwinu, którzy jasno mówią o istnieniu piekła i realnej karze za grzechy odrzucone
Hryniewicz nie rozumiał, że prawdziwa miłość Boga nie jest miękka i sentymentalna, ale święta i sprawiedliwa. Boża miłość wzywa do nawrócenia i przynosi sprawiedliwość – dlatego istnieje kara za grzech, bo Bóg nie może tolerować grzechu wiecznie. To nie jest sprzeczność, lecz pełnia Bożej miłości i sprawiedliwości, która prowadzi do zbawienia lub potępienia w zależności od wolnej decyzji człowieka. Taka jest prawda, której Hryniewicz brutalnie się wypierał
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wielokrotnie wyrażał Ksiądz pogląd, że sami chrześcijanie ponoszą odpowiedzialność za odchodzenie ludzi od Boga. Na czym polega ta wina?
Czasem można ponosić winę za coś, co było czynione z dobrymi intencjami. Wina chrześcijan przybiera również takie oblicze. Wiele rzeczy w głoszeniu Dobrej Nowiny stawało się nieraz nośnikiem przesłania, które z dobrem nie miało wiele wspólnego. Raczej z groźbą, ze strachem, ze złą nowiną. Radosna Nowina — bo przecież tak też można tłumaczyć greckie euangelion — zbyt często w ustach chrześcijan przerażała. Pytanie o odpowiedzialność samego chrześcijaństwa jest złożone.
|
Hryniewicz próbuje zrzucić odpowiedzialność za odchodzenie ludzi od Boga na samych wiernych, twierdząc, że winą chrześcijan jest straszenie ludzi piekłem i serwowanie „złej nowiny”. To jest jawne wypaczenie prawdy. Kościół nie jest odpowiedzialny za odrzucenie prawdy przez człowieka, lecz człowiek ponosi winę za swój wybór grzechu i nieprzyjęcia Bożego miłosierdzia. Piotr w Dziejach Apostolskich 20,26-27 jasno mówi, że apostołowie mieli obowiązek „głosić całą radę Bożą”, nie tylko przyjemne aspekty, ale i ostrzeżenia. Nie ma mowy o ukrywaniu prawdy ani dostosowywaniu Ewangelii do ludzkich kaprysów. To Hryniewicz herezją zakłamuje, że „strach” jest czymś złym, podczas gdy jest on owocem bojaźni Bożej, fundamentem prawdziwej pokuty (Prz 1,7)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Trzeba by chyba zacząć od wizji Boga, jaką w ciągu dziejów oferowało ludziom chrześcijaństwo. To jest dziejowa wina, która rozkłada się na całe stulecia. Oczywiście, w ciągu historii obraz Boga w chrześcijaństwie stopniowo się zmieniał. Każda epoka miała swoje wyobrażenia, co wiązało się z konkretnymi warunkami, w jakich żyli ludzie. Niemniej w niektórych okresach wyobrażenia te stawały się wizją zatrważającą. Widziano Boga jako bezwzględnie sprawiedliwego, wyważającego moralną jakość ludzkich czynów, niemal arytmetycznego w swoim nagradzaniu czy karaniu.
|
To nie Bóg się zmieniał, lecz Hryniewicz cynicznie próbuje wmówić, że nauka Kościoła o Bogu była niestabilna i zmienna, co jest herezją relatywizmu objawienia. Sobór Watykański II (Dei Verbum 4) uczy, że Bóg jest niezmienny. To ludzie czasem błędnie rozumieli prawdę, lecz sama prawda o Bogu jako sprawiedliwym i miłosiernym pozostaje wieczna i niezmienna. Przedstawianie Boga jako „bezwzględnego sędziego” to manipulacja – Kościół naucza, że Bóg wymierza sprawiedliwość według prawdy i miłości (Ps 89,15). Hryniewicz próbuje zdyskredytować prawo moralne, na którym opiera się Boża sprawiedliwość, co jest jawnym sprzeciwem wobec katolickiej doktryny
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Z jednej strony głoszono Go jako Miłość, ale z drugiej często robiono niemal wszystko, aby temu zaprzeczyć. Bóg miłości i miłosierdzia przybierał oblicze surowego moralisty, sędziego, wymierzającego grzesznikom ciężkie kary, czyhającego na najdrobniejsze potknięcie człowieka, niewahającego się całe rzesze ludzi posyłać do piekła. Stawiano ludziom przed oczy wzniosłe ideały moralne, a na straży ich przestrzegania umieszczano bezwzględnego Boga groźby i kary. Religia, która stawia ludziom niebotyczne wzorce moralne i maksymalistyczne wymagania, często osiąga skutek przeciwny. Ludzie nie wytrzymują ciężarów na nich nałożonych, a w końcu dostrzegają, że niektóre obciążenia nie mają głębszego sensu, że są po prostu bezzasadne. Stróże zasad takiej religijności z kolei reagują na to negatywnie, mnożą zakazy, nakazy, ostrzeżenia i groźby. Nad wszystkim stawiają Boga z sankcją wiecznego piekła.
|
Hryniewicz uprawia tu demagogię i heretyckie rozmydlanie prawdy. Bóg jest sprawiedliwy, co nie oznacza „bezwzględności” w potocznym, negatywnym sensie, ale realizację świętej sprawiedliwości. To, że grzech zasługuje na karę, jest jasnym i niepodważalnym nauczaniem Kościoła (Rz 6,23). Ewangelia nie boi się stawiać przed ludźmi wysokich wymagań, bo jest drogą do świętości (Mt 5,48). Przedstawianie tego jako „maksymalistycznych wymagań” czy „bezzasadnych obciążeń” to forma herezji modernistycznej, która odrzuca Boże prawo na rzecz ludzkiego wygodnictwa. Groźba piekła jest nie tylko prawdą objawioną (Mk 9,43-48), ale i koniecznym elementem Bożego sądu. Nie można jej usuwać pod pretekstem „nieprzystępności” dla człowieka
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ale w końcu to Ewangelia stawia przed nami wielkie wymagania: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48)
To zostało powiedziane w kontekście miłosierdzia. Słońce dla wszystkich, deszcz dla wszystkich — naśladujcie swojego Ojca, który ma dla wszystkich wyrozumienie. U Łukasza jest to jeszcze wyraźniejsze: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (6, 36). O jaką doskonałość chodziło ewangeliście? Odpowiedź na to znajdziemy u samego Mateusza, który nawiązując do proroka Ozeasza, dwukrotnie wkłada w usta Jezusa znane nam już słowa: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (9, 13; por. 12, 7).
|
Hryniewicz herezją jest interpretacja tych słów jako negacji Bożych wymagań moralnych i standardów świętości. Ewangelia wzywa do doskonałości (Mt 5,48) – a ta doskonałość to nie jest „miłosierdzie bez sprawiedliwości”, ale pełne wypełnienie prawa Bożego, które obejmuje zarówno miłość, jak i sprawiedliwość (Rz 13,10). Cytaty o miłosierdziu nie znoszą kary za grzech, lecz wskazują na konieczność nawrócenia i współczucia wobec bliźnich. Hryniewicz fałszuje znaczenie „miłosierdzia” na „bezkarność” i „łagodność” przeciwstawioną sprawiedliwości, co jest sprzeczne z nauką Kościoła (KKK 1822-1823). Miłosierdzie nie jest usprawiedliwieniem dla grzechu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Tymczasem „doskonałość” rozumiano w sensie moralnego perfekcjonizmu. Można dać się owładnąć obsesją perfekcjonizmu, a w istocie rzeczy pozostać daleko od ducha Ewangelii.
To znaczy?
Choćby w szczególny sposób łącząc Boską doskonałość ze stanem monastycznym czy duchownym. Wręcz identyfikując ją z tym, co dziewicze i związane z celibatem, gdy tymczasem to, co świeckie, nie mogło być doskonałe i święte. Mówiliśmy już o tym... Ileż tragedii pociągnęła za sobą obsesja perfekcjonizmu, ile wynaturzeń! Perfekcjonizm łatwo staje się pułapką dla ludzi. Wyjść poza to, co ludzkie, stać się „jak Bóg” (Rdz 3, 5). To brzmi jak pierwsza pokusa w raju. Stawiano nieraz karkołomne ideały — wyrzeczenia, ascezy, odrzucenia świata, co w końcu prowadziło do moralnej trwogi, bo było niemożliwe do zrealizowania. Zapędzano ludzi niemalże w angelizm.
|
Tutaj Hryniewicz dokonuje jawnego relatywizmu moralnego i odrzuca drogę świętości, na którą powołuje Kościół. Doskonałość w wierze nie jest „obsesją” ani „perfekcjonizmem”, lecz wezwaniem do naśladowania Boga w Jego miłości i świętości (1 P 1,15-16). Monastycyzm i celibat są charyzmatami Kościoła, nie fanatyzmem czy przejawem „angelizmu” (który jest błędem polegającym na negowaniu ludzkiej natury). Ewangeliczne ideały ascezy służą do wzrostu duchowego i nie są przeszkodą, lecz pomocą. Wskazywanie na tragedie wynikające z braku równowagi jest prawdą, ale Hryniewicz wykorzystuje ją do podważenia całego systemu moralnego Kościoła, co jest błędem. Wskazywanie na „pierwszą pokusę w raju” i zestawianie jej z dążeniem do świętości jest manipulacją i wypaczeniem
Główne błędy w wypowiedzi Hryniewicza to:
Relatywizowanie i podważanie niezmiennej natury Boga i prawdy objawionej
Fałszywe przeciwstawianie Bożej miłości i sprawiedliwości
Bagatelizowanie roli kary za grzech i konsekwencji moralnych
Wypaczanie znaczenia doskonałości chrześcijańskiej i świętości
Redukowanie Ewangelii do „miłości bez wymagań” i „miłosierdzia bez sprawiedliwości”.
Atak na tradycyjne nauczanie Kościoła o ascezie, celibacie i moralności
Jeśli chcesz, mogę przygotować jeszcze bardziej szczegółowe omówienie poszczególnych cytatów lub pomóc sformułować własną polemikę na ich podstawie
Wypowiedź Hryniewicza to klasyczny przykład manipulacji i fałszowania prawdy objawionej przez Kościół, przeplatany subiektywnymi i błędnymi interpretacjami. Przede wszystkim kłamstwem jest zarzut, że chrześcijaństwo przez wieki przedstawiało Boga w sposób „zatrważający”, jako bezwzględnego sędziego czy oprawcę, co miało doprowadzić do „odchodzenia ludzi od Boga”. To bluźniercze uproszczenie i bezczelne wypaczenie nauczania Kościoła. Prawda jest taka, że Bóg jest zarówno sprawiedliwy, jak i miłosierny (Ps 85,11; Rz 11,22). To nie „obrazy Boga” tworzone przez ludzi czy „okresy historyczne” zmieniają Jego naturę – Bóg jest niezmienny, jak podkreśla Sobór Watykański II (Dei Verbum 4)
Twierdzenie, że Kościół „zapominał”, iż Bóg jest miłością, jest herezją samej w sobie. Kościół od wieków głosi jednocześnie sprawiedliwość i miłosierdzie Boga. Ignorowanie tego faktu jest ignorancją i celowym wypaczeniem. W rzeczywistości Kościół naucza, że bez sprawiedliwości nie ma miłości prawdziwej, a bez miłosierdzia sprawiedliwość byłaby okrutna (św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu). To Bóg wyznacza standardy moralne, a nie ludzie, a Jego sądy nie są „arytmetyczne”, lecz święte i absolutne (Pwt 32,4)
Hryniewicz całkowicie fałszuje sens Ewangelii, gdy sugeruje, że wymagania moralne Kościoła są „niebotyczne” i „bezsensowne”. Ewangelia wzywa do świętości i doskonałości (Mt 5,48), ponieważ Bóg jest doskonały i pragnie, aby ludzie szli Jego drogą. Ten „perfekcjonizm” to nie jest jakiś fanatyzm, lecz droga świętości, którą przeszli wszyscy święci Kościoła. Porównywanie tego do „obsesji”, a nawet „angelizmu”, jest typowym herezjarchicznym zabiegiem, mającym zdyskredytować wymagania Boże
Jego lekceważenie roli moralności w życiu chrześcijańskim i usprawiedliwianie „odrzucenia świata” jest powrotem do herezji pelagianizmu i gnostycyzmu. Celibat i życie monastyczne są darami Kościoła, ustanowionymi przez Chrystusa, a nie jakimś fanatyzmem. Twierdzenie, że świętość dotyczy tylko duchownych lub „dziewiczych” jest fałszem i herezją, sprzecznym z nauczaniem św. Pawła, który nawoływał wszystkich do świętości (1 Tes 4,7; 1 Kor 1,2)
Hryniewicz zupełnie pomija, że duchowa dyscyplina, wyrzeczenia i asceza są narzędziami pomagającymi wzrastać w świętości, a nie „pułapką” czy źródłem trwogi. To twierdzenie jest zwykłym podważaniem autorytetu Kościoła i relatywizmem moralnym, który prowadzi do upadku duchowego
Jego krytyka „strachu” i „groźby” jest typowym wypaczeniem Ewangelii. Strach przed wiecznym potępieniem jest uzasadniony i jest elementem bojaźni Bożej (Prz 9,10; Hbr 10,31), która jest początkiem mądrości. To, że Hryniewicz usiłuje zastąpić tę prawdziwą bojaźń fałszywym sentymentalizmem i „miłością bez konsekwencji”, to skandaliczne wypaczenie Ewangelii, które niszczy dusze wiernych i prowadzi do zguby
Wreszcie, powołanie się na fragmenty Pisma Świętego o miłosierdziu i doskonałości jest karykaturalne, gdy jest oderwane od pełnego nauczania Kościoła o grzechu, pokucie i sądzie ostatecznym (KKK 1036-1041). Prawdziwa doskonałość to nie jest rezygnacja z wymagań moralnych, lecz ich realizacja z pomocą łaski Bożej
W sumie, Hryniewicz powtarza fałszywą herezję, która przedstawia Boga jako miękkiego, „pluszowego” opiekuna, który nigdy nie karze i nie wymaga nawrócenia, co jest sprzeczne z nieomylną Tradycją Kościoła i Pismem Świętym. Jego relatywizm moralny i antydoktrynalne wypowiedzi należy stanowczo potępić i odrzucić
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Właśnie tak określano stan monastyczny — życie anielskie, stan najdoskonalszy z możliwych... Anioły na ziemi! Wyrzeczenie się świata i jego radości... Tymczasem opisani w Biblii aniołowie nie gardzą zwyczajnymi radościami ludzi (gościna u Abrahama), są blisko ludzkich spraw, pomagają w odnalezieniu drogi życia (anioł Rafał doprowadza Tobiasza i Sarę do małżeństwa). Stawianie angelicznych ideałów, idących w parze z nieufnością do świata i do ludzkiego ciała, traktowanego jako siedlisko grzechów, prowadziło do tego, że ludzie nie byli w stanie uporać się z tym ideałem. W końcu kierowali agresję przeciwko sobie samym. Nie potrafili zdobyć się na akceptację siebie. Akceptacja wymaga pogodzenia się z tym, jakim się jest, chociaż człowiek zdaje sobie sprawę, że powinien dążyć do czegoś lepszego. |
Hryniewicz swymi słowami bezczelnie bagatelizuje świętość i powołanie życia zakonnego, które jest ukoronowaniem naśladowania Chrystusa i życiem w doskonałym nawróceniu i oddaniu się Bogu. Przekręca sens angeliczności, sprowadzając ją do „radości ludzkich”, zupełnie pomijając, że aniołowie są duchowymi istotami służącymi Bogu i nie są ułomni, jak ludzie, a ich czystość i doskonałość są wzorem dla ludzi. Zamiast przyjąć tę prawdę, Hryniewicz fałszuje ją, twierdząc, że wyrzeczenie się świata i ciała jest czymś nienaturalnym, co prowadzi do samozniszczenia, ignorując naukę Kościoła, który jasno naucza, że wyrzeczenie się grzechu i rzeczy światowych jest konieczne do zbawienia (Mt 16,24; Łk 9,23). W dodatku ignoruje wielowiekową tradycję monastycyzmu, który był kolebką świętości i największych świętych Kościoła, a nie jakimś niezdrowym fanatyzmem. To zwykła herezja pelagiańska i modernistyczna herezja przyjmująca relatywizm i humanizm zamiast prawdy Bożej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Zatem miłosierdzia Bóg chce, nie zaś ofiary... Jezus w Ewangelii według Mateusza dodaje do słów o miłosierdziu i ofierze znamienne polecenie: „Idźcie i nauczcie się zrozumieć” (9, 13). Religie prześcigały się w składaniu ofiar. Już w Starym Przymierzu pojawiają się ostrzeżenia. (...) Warto sięgnąć do Księgi Izajasza, gdzie Bóg mówi: „Co mi po mnóstwie waszych ofiar? (...) Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców...”. Czynienie dobra jest najważniejsze. |
Tu Hryniewicz bezczelnie wypacza prawdę o ofierze Chrystusa i ofiarach składanych przez Kościół. Bóg wcale nie odrzuca ofiary jako takiej, lecz odrzuca fałszywe i puste rytuały bez przemiany serca (Iz 1,11-17). Nie rozumie lub udaje, że nie rozumie, że ofiara Chrystusa jest jedyną i doskonałą ofiarą, która gładzi grzechy i która jest kontynuowana w Eucharystii (Hbr 10,10-14). Pomija, że miłosierdzie bez sprawiedliwości to fałsz i herezja — Boża sprawiedliwość wymaga kary za grzech, którą wypełnił Chrystus. Ignorowanie tego prowadzi do herezji abolicjonizmu grzechu i kary. Działa tu jak typowy modernista, który zaniża Bożą sprawiedliwość i wymaga pokory
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli Bóg wymaga angelicznego perfekcjonizmu, to musi być Tym, który skutecznie będzie stał na straży jego przestrzegania. (...) Syn bierze na siebie ogrom ludzkich win i niemal przejmuje na siebie całe piekło odrzucenia. To jest swoisty odwet Boga. Taka jest cena ludzkiego grzechu. (...) Niedaleko stąd do sankcji ostatecznej — wiecznego piekła. |
Hryniewicz tu śmiesznie próbuje zrzucić odpowiedzialność za piekło na Boga, który według niego „mści się” na człowieku i Synu Bożym. To bluźnierstwo. Piekło jest wiecznym oddaleniem od Boga — konsekwencją wolnego wyboru człowieka, nie „odwetem” Boga. To człowiek wybiera siebie poza Bogiem, a nie Bóg skazuje na piekło. To jasna nauka Kościoła, wyrażona w Katechizmie (KKK 1033-1037). Przypisywanie Bogu sadystycznej zemsty jest herezją i obrazą Najświętszej Trójcy
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Perfekcjonizm w końcu przeradzał się w jurydyzm bądź legalizm. (...) Wieczne szczęście czy potępienie uzależniano — na przykład — od kilku gramów zjedzonego czy niezjedzonego mięsa w dniu postu. |
Hryniewicz tu świadomie zniekształca katolickie nauczanie o moralności i świętości. Kościół nie zmienia Prawa Bożego, a dyscyplina pokutna i post są wyrazem świętości i posłuszeństwa Bogu. To nie „przekraczanie kilku gramów mięsa” decyduje o potępieniu, lecz odrzucenie Boga, grzech ciężki i brak pokuty. Obraz Kościoła jako okrutnego sędziego jest kłamstwem. Kościół wzywa do nawrócenia i miłosierdzia, jak naucza Papież Jan Paweł II (Evangelium Vitae) i inni. Hryniewicz promuje relatywizm i relaksację moralną
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:39, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniego wpisu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Również dlatego rodził się bunt przeciw takiemu Bogu, który przeraża, napawa strachem i lękiem. (...) Ileż świadectw na to zebrał w swoich książkach Jean Delumeau! (...) Bóg, który z jakąś niewiarygodną konsekwencją wygasza ludzką radość, optymizm i śmiech. |
To kłamstwo i fałsz. Bóg jest Miłością i źródłem prawdziwej radości (1 J 4,8; Ps 16,11). Strach przed Bogiem jest bojaźnią Bożą — początkiem mądrości (Ps 111,10) i nie oznacza lęku paraliżującego, ale szacunek wobec świętości Boga. Hryniewicz wyzywa Boga na nieludzkiego potwora, co jest bluźnierstwem i herezją
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Malarstwo chrześcijańskie nadawało temu wyobrażeniu przerażającą wymowę. Biblijna symbolika słowa Bożego, które potrafi dotrzeć — niczym miecz obosieczny — do najgłębszych głębi ludzkiego serca, przekształciła się w Bożą zemstę, karę i groźbę. (...) mówi Ksiądz o religijnych nerwicach... |
Hryniewicz fałszuje symbole biblijne i zamienia Słowo Boże w narzędzie lęku i paraliżu duchowego. Ostrzeżenia biblijne są dla nawrócenia i zbawienia, nie dla siania strachu. Twierdzenie, że religia jest źródłem nerwic jest herezją i bluźnierstwem przeciw Kościołowi, który jest Matką i Nauczycielką. To nie religia jest winna, lecz grzech i herezja fałszująca jej oblicze
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nauczanie jakiejś sekty? O nie, tu chodzi o Kościół katolicki. (...) Kościół rzadko uczy ludzi samodzielnego i odważnego myślenia. Mają słuchać autorytetu. |
To podłe oszczerstwo wobec Kościoła katolickiego, który zachęca do rozumu, rozważania i wiary zrozumiałej (Sobór Watykański II, Dei Verbum). Krytykowanie Kościoła jako ciemiężcy rozumu jest fałszywe i nieuczciwe. Hryniewicz tutaj ujawnia swój modernistyczny i antykatolicki stosunek
| Wacław Hryniewicz napisał: | | I chyba żadnemu głosicielowi takiej wizji nawet jeden włos nie spadł z głowy, zresztą, dzięki Bogu. Zastanawia fakt, że przetrwała w katolicyzmie pedagogia strachu. (...) Przy takiej interpretacji pozostaje ziarno pedagogii strachu. |
Hryniewicz fałszywie oskarża Kościół o pedagogię strachu, która jest jedynie przez niego wyimaginowanym tworem. Kościół naucza prawdy o piekle, grzechu pierworodnym i sądzie ostatecznym, bo tak jest objawione przez Boga w Piśmie Świętym i Tradycji. To nie jest „pedagogia strachu”, ale nauka prawdziwa i konieczna dla zbawienia. Odrzucenie tej prawdy to zaprzeczenie Ewangelii
Hryniewicz od początku do końca głosi herezje typowe dla modernizmu: relatywizuje prawdę Bożą, sprowadza świętość do ludzkiej psychologii, kwestionuje konieczność wyrzeczenia i pokuty, przedstawia Boga jako surowego tyrana lub sadystę, a religię jako źródło nerwic i lęku. Jego wypowiedzi ignorują jasne nauczanie Kościoła o zbawieniu, grzechu, ofierze Chrystusa, miłosierdziu i sprawiedliwości. Przedstawia fałszywy obraz Boga, który rzekomo wymaga „angelicznego perfekcjonizmu”, co według niego prowadzi do rozpaczy i samookaleczenia, a następnie obarcza Boga odpowiedzialnością za karę, zamiast podkreślić odpowiedzialność człowieka za własne decyzje. Podkreśla także rzekomą niezdolność Kościoła do rozwijania wolności myślenia i krytykuje tradycyjne nauki jako powodujące strach i nerwice, co jest zwykłym oszczerstwem. W ten sposób jego poglądy są nie do pogodzenia z katolicką ortodoksją, ponieważ odrzucają podstawowe prawdy wiary i przedstawiają Boga w niezgodny z Objawieniem sposób. Taka interpretacja prowadzi do relatywizmu moralnego, zamazywania prawdy o grzechu i sądzie ostatecznym oraz negacji roli Kościoła jako nauczyciela prawdy i przewodnika ku zbawieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Skąd bierze się to przywiązanie do pedagogii strachu?
Ona służyła jako narzędzie potrzebne do wstrząśnięcia człowiekiem, doprowadzenia go do opamiętania i nawrócenia. Nie przeczę, że wstrząs czasami jest potrzebny, ale czy na dłuższą metę jest to przemiana skuteczna? W to wątpię. Strach nie jest w stanie na trwałe przemienić człowieka. Należałoby co najwyżej mówić o inicjacyjnej funkcji lęku. Ten etap może jest czasami potrzebny w życiu człowieka, żeby zdał sobie sprawę, wręcz przeraził się tym, co czyni. Ale nie można na nim pozostać; to nie może być jedyny biegun religijności. Inicjacja winna iść dalej, prowadzić głębiej — do samego rdzenia religijności. Ku religijności bardziej bezinteresownej, szlachetniejszej. Lęk nie jest najgłębszym czy najbardziej właściwym fundamentem moralności.
|
To stanowisko jest rażąco błędne i demagogiczne. Przede wszystkim, tzw. „pedagogia strachu” nie jest ludzkim wymysłem, lecz wynika bezpośrednio z Objawienia. Chrystus wielokrotnie ostrzegał przed piekłem i przed sądem, posługując się obrazami ogniem wiecznym i płaczem zgrzytających zębów (por. Mt 13,42; 25,41). Twierdzenie, że strach nie przemienia, to podważanie Bożych środków działania. Psalm mówi: „Początek mądrości — bojaźń Pańska” (Ps 111,10), a nie „bezinteresowna religijność”. Ta „bezinteresowna religijność”, do której wzywał Hryniewicz, to mglista utopia, oderwana od realiów upadłej natury ludzkiej. Święty Paweł nie miał żadnych złudzeń: „Z bojaźnią i drżeniem starajcie się o własne zbawienie” (Flp 2,12). Usiłowanie wykreślenia z życia duchowego bojaźni Bożej to czysta herezja sentymentalizmu i fałszywego mistycyzmu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Tu Kościół ma jeszcze wiele do zrobienia. Wierzę, że Kościół przyszłości będzie się nadal uczył mądrości Ewangelii, że potrafi nadrobić zapóźnienia i jednostronne odczytanie jej przesłania. Jesteśmy wspólnotą uczniów, którzy popełniają błędy.
|
To zdanie ukazuje głęboki brak zrozumienia istoty Kościoła. Kościół nie jest stowarzyszeniem uczniów, którzy „uczą się na błędach”. Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa (por. Kol 1,24), filarem i podporą prawdy (1 Tm 3,15), a jego nauczanie dogmatyczne jest nieomylne w sprawach wiary i moralności. Owszem, poszczególni członkowie Kościoła — nawet duchowni — mogą błądzić, ale Kościół jako taki nie błądzi w swym Magisterium. Twierdzenie, że Kościół ma „nadrobić zapóźnienia”, to echo modernistycznej tezy o „rozwijaniu dogmatu”, potępionej przez Piusa X jako przejaw ewolucjonizmu religijnego. Ewangelia nie potrzebuje uaktualnień, bo jest wieczna i niezmienna
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Kościołowi wciąż grozi oddalanie się od ducha Radosnej Nowiny. Niebezpieczeństwo polega na czynieniu z niej narzędzia zastraszenia człowieka. Nie ma innego wyjścia — Kościół musi podejmować wysiłek poddawania korekcie swojej doktryny.
|
To już jawna herezja. Kościół nie może i nie powinien „korygować” swojej doktryny, ponieważ prawda objawiona została przekazana raz na zawsze (por. Jud 1,3) i nie podlega rewizji ani negocjacjom. Chrystus powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24,35). To, co Kościół przekazuje w imieniu Chrystusa, ma tę samą wagę i autorytet. Głoszenie prawdy o sądzie i piekle nie jest „straszeniem ludzi”, tylko głoszeniem pełnej Ewangelii. Kto głosi tylko miłosierdzie, a przemilcza sprawiedliwość — wypacza całą Ewangelię
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wciąż nie ma odwagi powiedzieć, że pewne doktryny wywierały negatywny wpływ na ludzkie życie. Jest jeszcze dużo lęku w stosunku do sprostowań doktrynalnych.
|
Tutaj Hryniewicz oskarża Kościół o tchórzostwo i ukrywanie błędów. To retoryka buntownika, nie ucznia Chrystusa. Kościół ma obowiązek strzec depozytu wiary, a nie korygować go pod dyktando emocji i opinii publicznej. Doktryny katolickie nie są oceniane według tego, czy są „przyjemne” lub „negatywnie wpływają” na życie — one są prawdziwe, ponieważ pochodzą od Boga. Prawda rani tylko tych, którzy nie chcą się nawrócić
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Z etycznego punktu widzenia już lepiej widzimy, że Kościół zawiódł, że posługiwał się siłą i przemocą w głoszeniu Ewangelii, że nie zawsze w pełni ufał sile i mocy samej prawdy.
|
To klasyczne bicie w pierś nie swoje. Kościół jako instytucja głosząca Ewangelię nigdy nie opierał się na przemocy, choć jednostki mogły nadużywać swojej pozycji. Kościół nie „zawiódł”, bo nie może zawieść — jest prowadzony przez Ducha Świętego. Św. Jan Paweł II mówił jasno: „Wiara nie jest owocem przekonywania, lecz działania łaski” — ale to nie znaczy, że należy unikać mówienia prawdy o karze i grzechu. Trzeba głosić całą Ewangelię, a nie tylko jej wygodne części
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Postuluje Ksiądz pożegnanie się z Bogiem o groźnym czy przerażającym obliczu. Ale przecież to sama Biblia tak właśnie Go przedstawia. Można by mnożyć fragmenty mówiące o Bogu tworzącym wręcz zło. Na przykład u Izajasza Bóg mówi: „Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, daję pomyślność, ale i stwarzam zło” (45, 7).
|
I tutaj Hryniewicz sam sobie przeczy — przyznaje, że Pismo Święte objawia Boga jako sprawiedliwego Sędziego, a jednocześnie postuluje zerwanie z tym obrazem. To oznacza postulat odrzucenia Słowa Bożego. Tekst z Iz 45,7 — jak już wcześniej wskazano — nie mówi o złu moralnym, lecz o nieszczęściach jako formach Bożej kary. Ten fragment jest dowodem na Bożą Opatrzność, nie na okrucieństwo. Próba rozmycia tego przez filtr nowoczesnej „wrażliwości” to dowód braku wierności Objawieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dla mnie cały Stary Testament to próba usprawiedliwienia podbojów izraelskich i popełnionych przy tym zbrodni.
|
To zdanie jest bluźniercze. Stary Testament to nie jest „propaganda podboju”, lecz natchnione Słowo Boże. Sobór Trydencki jasno orzekł, że wszystkie księgi Pisma Świętego są natchnione (DS 1501) i nie mogą zawierać błędu w kwestii zbawienia. To, że Bóg działał przez historię Izraela — również przez jego wojny i sądy — to wyraz Jego pedagogii zbawczej. Redukowanie Objawienia do polityki etnicznej to herezja
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Bardzo mi się podoba uwaga Orygenesa, że greccy filozofowie wstydziliby się takiego myślenia. Takie teksty biblijne są nie do pomyślenia w ustach Platona lub Arystotelesa. Oni bez Objawienia mieli lepsze rozumienie Boga niż Izraelici z Objawieniem.
|
To już herezja skrajna: stawianie Platona i Arystotelesa — pogan — nad objawioną religię izraelską, której Bóg sam się objawił. Orygenes, na którego powołuje się Hryniewicz, został potępiony za swoje błędy, m.in. za duchowe oderwanie od litery Pisma, co prowadziło do arbitralnej interpretacji. Dla katolika autorytetem jest Objawienie, nie filozofia grecka. Choć filozofia może służyć teologii, nie może jej podważać. Porównanie Arystotelesa do proroków to obraza dla Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wiem, że u późniejszych proroków jest lepiej. Może i pod wpływem greckim?
|
To kolejne oskarżenie Boga o ułomność, tym razem perfidnie ukryte pod pseudonaukowym płaszczykiem historycznego rozwoju. Sugerowanie, że „późniejsi prorocy” zaczęli rozumieć Boga lepiej „może pod wpływem greckim”, to jakby powiedzieć, że grecka filozofia uczyła Boga lepiej niż sam Bóg objawił się prorokom. To zaprzeczenie fundamentalnej zasady: to nie człowiek objawia Boga, lecz Bóg objawia się człowiekowi. Stąd też rozwój Objawienia nie wynika z napływu kultury hellenistycznej, ale z zamysłu Bożego, który pedagogicznie prowadził lud wybrany do pełni Objawienia w Jezusie Chrystusie (por. Hbr 1,1-2). Stawianie ludzkiej filozofii ponad Objawienie to czysty racjonalizm — już potępiony choćby przez Leona XIII w Aeterni Patris
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ogromnie dużo czasu straciłem, żeby odnaleźć wspomniany tekst Orygenesa.
|
Stracony czas — i słusznie, skoro jego owocem jest cytowanie autora, który został jednogłośnie potępiony za swoje poglądy m.in. przez II Sobór Konstantynopolitański w 553 r. Orygenes miał niektóre trafne intuicje, ale jego metoda interpretacji Pisma — oparta na całkowitym odrzuceniu sensu dosłownego — została uznana za niebezpieczną. Powrót do Orygenesa jako autorytetu w rozstrzyganiu o sensie Pisma jest świadomym porzuceniem Tradycji katolickiej, która rozwijała się w oparciu o regułę wiary, nie o elitarne filozoficzne „wyczucia”
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wiadomo, że Orygenes nawoływał do duchowego rozumienia Pisma. Litera Biblii potrafi zabijać, uśmiercać wiarę w człowieku. Trzeba zatem podejść do tych tekstów inaczej.
|
To herezja w czystej postaci: przeciwstawianie „ducha” literze Pisma, jakby dosłowne znaczenie tekstu natchnionego było przeszkodą w wierze. Święty Tomasz z Akwinu wyraźnie nauczał, że sens dosłowny jest fundamentem każdego innego sensu (Suma Teologiczna, I, q. 1, a. 10). Słowa Pisma, choć czasem trudne i wstrząsające, są święte — i nie „uśmiercają wiary”, lecz wychowują do zbawienia (2 Tm 3,16). To nie litera Pisma jest problemem, tylko ludzkie serce, które nie chce przyjąć trudnej prawdy o grzechu, karze i świętości Boga. Pseudo-duchowe odczytanie, które sprowadza tekst do jakiejś dowolnej symboliki, otwiera drzwi do całkowitej relatywizacji Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
I w tym miejscu właśnie pojawia się rozumieli pewne wypowiedzi Pisma, to okaże się, że poganie są bardziej szlachetni aniżeli ci, którym powierzono Objawienie: „Wstydzę się powiedzieć i przyznać, że Bóg nadał takie prawa. Bo wtedy bardziej szlachetne i bardziej rozumne okażą się prawa ludzkie [magis elegantes et rationabiles hominum leges], na przykład prawa Rzymian, Ateńczyków, Lacedemończyków” (VII, 5).
|
Ten cytat, nawet jeśli pochodzi od Orygenesa, to nie zasługuje na nic poza potępieniem. Jeżeli ktoś „wstydzi się” Prawa Bożego, to nie zasługuje na miano chrześcijanina. Święty Paweł mówi wprost: „Nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem mocą Bożą ku zbawieniu” (Rz 1,16). Hryniewicz cytuje słowa, które stawiają ludzkie prawa nad Boskim Objawieniem. To jest bluźnierstwo. Prawa Boże, choć wymagające, są sprawiedliwe i dobre, jak naucza Psalm 119: „Sprawiedliwe są Twoje przykazania, Panie”. Ludzkość, która odrzuca Boże prawo, nie staje się bardziej cywilizowana — lecz ginie w chaosie relatywizmu i anarchii moralnej, czego jesteśmy świadkami w naszych czasach
| Wacław Hryniewicz napisał: |
No więc zacząłem szukać u Orygenesa. W końcu znalazłem — pamiętam ten dzień: 14 lutego 1999 roku. Chodzi o siódmą homilię do Księgi Kapłańskiej.
|
Fakt, że Hryniewicz wspomina tę datę z taką nabożnością, jakby odkrył natchnioną prawdę, pokazuje jego całkowite oderwanie od katolickiej Tradycji. Orygenes, jak już wspomniano, został jednoznacznie potępiony przez Magisterium — nie za „zbyt duchowe” podejście do Pisma, ale za fałszywe poglądy teologiczne i gnozę oderwaną od rzeczywistości. Szukanie w jego tekstach fundamentu pod interpretację Pisma Świętego, to jak szukać moralności w pismach Nietzschego — intelektualna pycha i duchowa ślepota
| Wacław Hryniewicz napisał: |
... trudno się dziwić, że do tej właśnie Księgi [Kapłańskiej] — moc tu tekstów pełnych okrucieństwa.
|
To sformułowanie to zniewaga wobec Boga, który sam dał Prawo Mojżeszowi. Księga Kapłańska to nie zbiór „tekstów pełnych okrucieństwa”, tylko część świętego i natchnionego Pisma Świętego, uświęconego przez samego Ducha Świętego. Hryniewicz nie tylko deprecjonuje Objawienie, ale obraża świętość Boga, nazywając Jego działanie „okrucieństwem”. To protestancka, a wręcz liberalno-ateistyczna perspektywa, całkowicie nie do pogodzenia z wiarą katolicką. Bóg nie jest „okrutny” — Bóg jest święty, sprawiedliwy i nieskończenie mądry. A człowiek, który się buntuje przeciw Jego Prawu, nie ma prawa Go sądzić
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Inne z Pięcioksięgu też im nie ustępują. Oto przykład, jeden z wielu, z Księgi Liczb, mówiący o ślubowaniu klątwy, tj. przeznaczenia na całkowitą zagładę [...] Mówi dalej Księga Liczb: „Rzekł Jahwe do Mojżesza: «Zbierz wszystkich [winnych] przywódców ludu i powieś ich dla Jahwe wprost słońca, a wtedy odwróci się gniew Jahwe od Izraela»”.
|
Tu mamy absolutną granicę bluźnierstwa: cytowanie tekstów Pisma Świętego nie po to, by je wyjaśnić i zrozumieć, lecz by oskarżyć Boga o przemoc, nieludzkość, a nawet moralne zło. Tego rodzaju rozumowanie jest identyczne z argumentami oświeceniowych wrogów Kościoła — Diderota, Voltaire’a, a dziś – teologów progresywnych i ideologów ateizmu. Tymczasem wszystkie te wydarzenia — klątwy, kary, sądy — miały głęboki sens pedagogiczny, duchowy i eschatologiczny. Izrael nie był zwykłym narodem: był narzędziem w ręku Boga, narodem wybranym, który miał być święty i oddzielony. Bóg przez czystość rytualną i posłuszeństwo Prawu przygotowywał go na przyjście Mesjasza. Odrzucenie tego wymiaru to odrzucenie całej ekonomii zbawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
A oto cytat z Księgi Powtórzonego Prawa [...] Wytępisz wszystkie narody, które ci daje twój Bóg, Jahwe. Nie zlituje się Twoje oko nad nimi.
|
Ten fragment jest cytowany z pretensją do Boga. Czy Hryniewicz chce powiedzieć, że Bóg niesłusznie nakazał zniszczenie tych ludów? A może zapomniał, że te ludy uprawiały dzieciobójstwo, ofiary z ludzi, bestialskie rytuały seksualne i bałwochwalstwo? Czy Bóg nie ma prawa wydać sądu nad narodami pogrążonymi w zbrodni? Gdzie tu „okrucieństwo”? Przecież w Nowym Testamencie św. Paweł mówi jasno: „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23). Czy zatem Bóg, który wymierza karę, przestaje być miłosierny? Oczywiście, że nie. To właśnie miłość domaga się sprawiedliwości, bo inaczej staje się przyzwoleniem na zło
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Niektórzy bibliści wyjaśniają, że tego rodzaju fakty w rzeczywistości nie miały miejsca, że są to tylko późniejsze interpretacje.
|
To typowy modernistyczny wykręt: kiedy Pismo mówi coś niewygodnego, trzeba je uznać za „legendę”, „interpretację” lub „mit historyczny”. Ale to przecież otwarte zaprzeczenie dogmatu o natchnieniu i bezbłędności Pisma Świętego, który został potwierdzony m.in. przez Sobór Watykański I (Dei Filius) i Sobór Watykański II (Dei Verbum, pkt 11). Kościół zawsze nauczał, że Pismo Święte jako całość — także Stary Testament — zawiera prawdę zbawczą, a opisy historyczne wydarzeń mają rzeczywisty, realny charakter, chyba że jasno wynika co innego z gatunku literackiego. Odrzucanie prawdy tych opisów z powodów ideologicznych to herezja historycznego rewizjonizmu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Wstydzę się powiedzieć i przyznać, że Bóg nadał takie prawa. Bo wtedy bardziej szlachetne i bardziej rozumne okażą się prawa ludzkie.
|
To już nie tylko błąd. To świadoma, arogancka odmowa uznania Bożej mądrości. Jeśli ktoś się „wstydzi” Bożych praw, to stoi po stronie świata, nie po stronie Boga. Chrystus mówi wprost: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego i Ja zaprę się przed Ojcem moim” (Mt 10,33). Człowiek, który uznaje prawa ateńczyków czy rzymian za lepsze od Bożego prawa, dokonuje bałwochwalczego wyniesienia rozumu ponad Objawienie. To grzech Lucyfera — który nie chciał służyć Bogu, bo uznał, że wie lepiej. A jak to się skończyło, wiemy
| Wacław Hryniewicz napisał: |
A ten cytowany katecheta na tym poprzestał?
Nie, pisał również o wyobrażeniach i prawdach chrześcijańskich. „Idź, bardzo ci radzę, opowiedzieć to w trzynastej klasie, z mocnym zamiarem przekonania słuchaczy o prawdziwości tego (łatwe są modlitwy, nabożeństwa, kazania, które już wszystko zakładają lub jakoś ponad tym się unoszą). Wtedy będziesz widział, jak beznadziejnie trudna jest religia chrześcijańska. Pomyśl tylko na przykład o tajemnicy Trójcy, zbawienia, Eucharystii, unii hipostatycznej... W imię tych «prawd» tysiące, może miliony ludzi masakrowano, bito i zabijano. To przecież wszystko — jeśli pomyślisz jako hipotetycznie stojący poza Kościołem — makabryczne”. Czyżby i to było późne żniwo rozumienia starotestamentalnych tekstów?
|
To otwarcie przypuszczenie ataku nie na pojedyncze wypaczenia czy błędne interpretacje, ale na sam fundament objawionej wiary katolickiej. Hryniewicz, nie mając odwagi powiedzieć wprost, że odrzuca naukę Kościoła, usiłował podważyć jej sens poprzez ironię i grę intelektualną. Łącząc niepodważalne dogmaty — takie jak Trójca Święta, Eucharystia czy unia hipostatyczna — z pojęciem „makabryczności”, sugerował, że ich realność i boskie pochodzenie są nie do przyjęcia dla rozumu współczesnego człowieka. To nic innego jak echo modernistycznej zarazy, która pragnie poddać weryfikacji Objawienie Boże za pomocą ludzkiego doświadczenia i wrażliwości. Przez takie ujęcie zaciera się granica między tym, co jest objawione przez Boga, a tym, co może być reinterpretowane pod dyktando psychologii czy współczesnych standardów moralnych
Dogmaty nie są „makabryczne” – są tajemnicami objawionymi przez Boga, który sam jest Prawdą (J 14,6). Użycie argumentu o „masakrowaniu” ludzi w imię tych prawd to tani chwyt emocjonalny, który ma wywołać u odbiorcy poczucie winy, jakoby wiara sama w sobie była źródłem przemocy. A przecież to nie prawdy wiary, ale ich wypaczenia przez ludzi były przyczyną przemocy. Bóg nie jest winny zbrodni, których dopuszczali się ludzie. Apostoł Paweł w 2 Tym 4,3 ostrzegał, że „przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią”. Ten czas właśnie opisywał Hryniewicz – i niestety, był jego uczestnikiem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Czy nie lepiej było — jak Marcjon — odrzucić Stary Testament? O ileż łatwiejsze mielibyśmy, my — chrześcijanie, życie.
Wydaje się, że trzeba by jeszcze raz wrócić do trudności wczesnego chrześcijaństwa ze Starym Testamentem. W każdym razie postawa Marcjona, jakkolwiek nie do przyjęcia, wcale nie była całkowicie bezzasadna.
|
To bluźnierstwo w czystej postaci. Porównanie z heretykiem Marcjonem, który został potępiony przez Kościół już w II wieku, i próba jego rehabilitacji przez Hryniewicza to zamach na natchnienie Pisma Świętego. Sobór Florencki w dekrecie „Cantate Domino” jednoznacznie stwierdził, że całe Pismo Święte, Stary i Nowy Testament, pochodzi od jednego i tego samego Boga. Kto odrzuca Stary Testament, ten zaprzecza integralności Bożego Objawienia. Jezus sam mówił: „Nie przyszedłem znieść Prawa ani Proroków, ale je wypełnić” (Mt 5,17). A więc Chrystus sam uwiarygodnił Stary Testament. Marcjon, który głosił dualizm i przeciwstawiał „okrutnego Boga Żydów” „miłosiernemu Bogu Chrystusa”, został słusznie wyklęty. Hryniewicz idzie w jego ślady, usprawiedliwiając herezję jako „niecałkowicie bezzasadną”. To już nie tylko herezja, to diabelska perfidia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Bóg, który nakazuje okrucieństwa — jak to pojąć? Jak się z tym pogodzić?
|
To pytanie jest źle postawione. Hryniewicz nie szuka odpowiedzi, lecz sugeruje, że taka wizja Boga nie jest do pogodzenia z Jego istotą. Ale Bóg nie jest naszą projekcją! Nie człowiek ocenia Boga, ale Bóg sądzi człowieka. Czyż nie powiedział sam Pan: „Moje drogi nie są waszymi drogami, ani moje myśli — waszymi myślami” (Iz 55,8)? Bóg, który karze, to Bóg sprawiedliwy. I Jego sprawiedliwość jest równie święta jak Jego miłosierdzie. Hryniewicz, idąc tropem modernistów, próbuje przeciąć ten boski balans, promując jednostronne, zdeformowane rozumienie Boga jako wyłącznie „miłosiernego”, pozbawionego atrybutu Sędziego. Taka teologia jest niebiblijna, niekatolicka i wewnętrznie sprzeczna
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Czy te straszliwe obrazy Boga nie są wyrazem niezdolności autorów biblijnych do zrozumienia objawiającego się im Boga?
|
To bluźnierstwo przeciwko natchnieniu Pisma Świętego. Hryniewicz sugeruje, że autorzy Biblii przypisywali Bogu swoje uczucia, jakby nie byli narzędziami Ducha Świętego, tylko niezależnymi opowiadaczami ludowych legend. Tymczasem Sobór Watykański I jasno stwierdził, że „Pismo Święte zostało napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, a więc Bóg jest jego autorem” (por. Dei Filius). Takie kwestionowanie wiarygodności Pisma to otwarte kwestionowanie wiary katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nie umiem uwierzyć w Boga, który nakazywałby tego rodzaju okrucieństwa — zagładę, szoa.
|
Właśnie tu leży problem: Hryniewicz nie potrafił uwierzyć w Boga takim, jakim On jest, lecz próbował Go przerobić na własne wyobrażenie. Tym samym popadł w idolatrię intelektualną – stworzył własnego boga, który odpowiada jego wrażliwości. Ale Bóg Objawienia nie jest wygodny, nie jest „pluszowy”. Bóg jest ogniem trawiącym (Hbr 12,29), Bogiem sądu (Mt 25), Bogiem, który karze nieprawość (Rz 2,5). Holocaust to dramat ludzki, ale nie może być używany jako broń teologiczna przeciwko Objawieniu. Bóg nie jest oskarżonym na ławie sądowej ludzkości – to człowiek zostanie przez Niego osądzony
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nie umiem naprawdę uwierzyć, że ten sam Bóg (w tych samych księgach, w których pojawiają się teksty pełne okrucieństwa) ofiarował ludziom swoje przykazania, a wśród nich przykazanie: „Nie zabijaj”.
|
To wypowiedź pełna wewnętrznej sprzeczności. Skoro nie potrafił wierzyć w Boga, który dał przykazanie „Nie zabijaj”, to znaczy, że jego wiara była ukształtowana nie przez objawienie, ale przez emocje i subiektywizm. Tymczasem przykazanie „Nie zabijaj” dotyczy morderstwa, a nie sądu Bożego. Sam Bóg jako Dawca życia ma prawo je odebrać. Gdy Bóg zsyłał kary na narody, czynił to w ramach sprawiedliwości – co uznawali nawet prorocy (por. Iz 10,5-19; Jr 25). Hryniewicz zdaje się tego zupełnie nie rozumieć
| Wacław Hryniewicz napisał: |
To, co w Biblii nie jest podług krzyża Chrystusa, nie może się ostać.
|
Fałszywa teologiczna dyrektywa, która chce filtrować całe Objawienie przez jeden wybrany aspekt. Owszem, krzyż Chrystusa to centrum historii zbawienia, ale nie może służyć jako narzędzie eliminacji „niewygodnych” fragmentów Pisma. Chrystus przyszedł nie znieść, ale wypełnić prawo. Krzyż nie unieważnia starotestamentalnego objawienia, lecz je uwieńcza. Apostołowie, głosząc Ewangelię, wielokrotnie cytowali Stary Testament jako niepodważalny autorytet (np. Dz 2,17-21; Rz 9–11). Próba eliminacji niektórych natchnionych fragmentów jako „niepodlegających krzyżowi” to herezja selektywnego objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Uważam, że Bóg jest bardziej Wybawicielem, Zbawicielem, Nauczycielem aniżeli Sędzią.
|
Nie ma żadnego „bardziej”. Bóg nie jest częściowy ani wybiórczy. Jest w pełni Zbawicielem i w pełni Sędzią. Apokalipsa św. Jana mówi o „Baranku jakby zabitym”, który jednak „otworzy księgi” i dokona sądu nad narodami (Ap 5–20). Hryniewicz przeciwstawiał Boże atrybuty, próbując wybrać z Boga tylko to, co pasowało do jego wyobrażenia. Taki zabieg to redukcjonizm – i herezja antropocentryzmu, która czyni z człowieka miarę Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Sprawiedliwość Boga nie pozostaje — powiedziałbym — w stanie czystym: jako sprawiedliwość mszcząca, odpłacająca, bezwzględna.
|
To wypaczenie objawienia. Bóg w Piśmie objawia się wielokrotnie jako Ten, który odpłaca – „Pomsta do Mnie należy, Ja odpłacę” (Rz 12,19; por. Pwt 32,35). Bóg odpłaca zarówno dobrem, jak i karą. To nie znaczy, że nie jest miłosierny – ale sprawiedliwość i miłosierdzie w Nim współistnieją w sposób doskonały, nieprzeciwstawny. Każda próba odarcia Boga z Jego sądowniczej godności to herezja sentymentalizmu. Taki bóg, pozbawiony miecza sprawiedliwości, nie jest Bogiem Biblii – tylko idolem nowoczesnej, rozcieńczonej duchowości
Cały ten wywód Hryniewicza to przykład teologicznego rewizjonizmu, który nie prowadzi do głębszego poznania Boga, lecz do jego zniekształcenia. Próby reinterpretacji Objawienia w świetle współczesnej wrażliwości kończą się zawsze relatywizmem, subiektywizmem i w efekcie – zdradą wiary katolickiej. Ksiądz Hryniewicz zamiast zgłębiać tajemnicę Boga objawionego, próbował ukształtować nową religię — miłosierdzia bez sprawiedliwości, zbawienia bez sądu, Biblii bez Starego Testamentu, Chrystusa bez Krzyża. A to wszystko — jak przypomina św. Paweł — to „inna Ewangelia, która nie jest Ewangelią” (Ga 1,6–9)
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ale teologowie mają problemy.
Mają. Jakże często, jeżeli mówią o Bożym miłosierdziu dla ludzi, to ograniczają je do czasu ziemskiego życia człowieka. W śmierci klamka już zapada. Dalej Bóg ma mieć dla ludzi tylko sprawiedliwość. W świecie, do którego zmierzamy, ma obowiązywać wyłącznie sprawiedliwość. To dziwny podział.
|
To nie jest „dziwny podział”, tylko nauczanie samego Chrystusa i niezmiennej Tradycji Kościoła. Po śmierci człowieka jego los jest ostatecznie przesądzony – potwierdza to zarówno Pismo Święte, jak i nauczanie Magisterium. W Liście do Hebrajczyków 9,27 czytamy: „A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd”. Klamka rzeczywiście zapada – i to nie z kaprysu teologów, lecz z ustanowienia samego Boga. Po śmierci nie ma już zasługiwania, nie ma już wzrastania w łasce – zostaje sąd. To nie jest „arbitralny” schemat, ale święty porządek Boży. Próba jego relatywizacji jest zamachem na całą soteriologię chrześcijańską
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Sądzę, że tak. Jestem przekonany, że bez perspektywy nadziei nie będziemy potrafili rozwiązać tego dylematu. Dlaczego po śmierci nie ma już miejsca na miłosierdzie? Osobiście w swoim wnętrzu nie noszę tego dylematu: sprawiedliwy czy miłosierny? Jest i jedno, i drugie. A dialektyka przymiotów Boskich przechyla się na korzyść człowieka, nawet winnego, grzesznego i upadłego. Prorocy często powtarzają, że Bóg potrafi uderzyć w człowieka, ale go podnosi. Jeśli zadaje rany, to leczy. Jedno i drugie. Bóg jest miłosiernie sprawiedliwy i sprawiedliwie miłosierny.
|
To klasyczna próba przemontowania Bożego objawienia według ludzkich uczuć. Hryniewicz wymazuje granicę między czasem łaski a czasem sądu. Miłosierdzie Boże nie kończy się w sensie jakościowym, lecz w sensie czasowym – kończy się czas jego ofiarowania. I to nie z ograniczenia Boga, ale z faktu, że człowiek ma wolną wolę i może ją raz na zawsze odrzucić. Jezus wielokrotnie mówi o ostatecznym potępieniu – używa słów takich jak „ogień nieugaszony” (Mk 9,43), „płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 8,12), „wieczna kara” (Mt 25,46). Próba rozciągnięcia miłosierdzia na zaświaty jest zaprzeczeniem Bożego sądu. Mówienie, że „dialektyka przymiotów Boskich przechyla się na korzyść człowieka” to nic innego jak antropocentryczny sentymentalizm – herezja antropolatrii, której fundamentem jest nie Bóg, lecz człowiek. W konsekwencji nie prowadzi do nawrócenia, tylko do samozakłamania i moralnego rozkładu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nie, nie obawiam się. Próbuję rozumieć intencje Papieża. Jest zatroskany o moralny porządek w świecie — o to, by nie powtórzyły się straszliwe zbrodnie XX wieku, które nosimy w pamięci. Czy te zbrodnie uchodzą bezkarnie? A kto powiedział, że one ujdą bezkarnie? Człowiek za grzeszne czyny — po śmierci — musi przejść przez swoją gehennę, zanim stanie się godny przybliżenia do Boga. Człowiek może się zatracić. Straszliwe zbrodnie w dziejach ludzkich wołają o oczyszczenie, o wyrównanie. Wołają o przebaczenie ze strony ofiar
|
To już jawne flirtowanie z teorią apokatastazy – czyli powszechnego zbawienia. Hryniewicz używa dwuznacznego języka, jakoby „gehennę” można było przejść, przetrwać i z niej wyjść. Tymczasem Jezus mówi jasno: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25,41). Nie ma tu mowy o oczyszczającej gejzerze łaski, lecz o wiecznym odrzuceniu. Sobór Konstantynopolitański II (553 r.) potępił pogląd Orygenesa, jakoby nawet demony mogły być zbawione, a kara piekła miała charakter tymczasowy. Takie myślenie, jak u Hryniewicza, jest odgrzewaną herezją potępioną przez Kościół 15 wieków temu. Po śmierci nie ma żadnego „procesu stawania się godnym Boga”. Jeśli ktoś umiera w grzechu śmiertelnym, idzie na wieczne potępienie – to dogmat, a nie opinia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Zresztą, nie chciałbym stwarzać pozoru, że głoszę jedynie „czysto” miłosiernego Boga. Ten Bóg jest wymagający — dla dobra człowieka. Ten Bóg upomina się „o swoje”, domaga się, aby człowiek postępował w prawdzie, dobru i pięknie. Ale jeżeli się upomina, to jednak mając na uwadze dobro człowieka. Broni człowieka nawet przed nim samym.
|
To próba ratowania wizerunku „pluszowego Boga” dodatkiem wymagającego tonu. Jednak jest to tylko pozór. Skoro Bóg „broni człowieka nawet przed nim samym”, to co z wolną wolą? Czy piekło przestaje istnieć, bo człowiek sam siebie nie może ostatecznie skrzywdzić? To właśnie odebranie człowiekowi odpowiedzialności za własne decyzje jest największym złem teologicznym tej narracji. Człowiek może wiecznie odrzucić Boga – i to nie dlatego, że Bóg go nie obronił, ale dlatego, że go stworzył wolnym. Bóg nie gwałci wolności człowieka, nawet jeśli ta wolność prowadzi do zguby. Hryniewicz w praktyce tworzy obraz Boga, który zbawia człowieka wbrew jego decyzji – to jawna sprzeczność z nauką o sądzie szczegółowym i wiecznym
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Utożsamienie się Chrystusa z najmniejszymi — w przypowieści o Sądzie Ostatecznym — jest braniem w obronę pokrzywdzonych, tych, którym się źle wiedzie, którzy cierpią. Warto pamiętać o tym, że do kategorii tych najmniejszych braci (i sióstr!!!) Chrystusa należą więźniowie. Więźniowie to nie są niewiniątka trzymane w odosobnieniu. Można sobie wyobrazić więźniów niesprawiedliwie osądzonych, ale też można zobaczyć w nich prawdziwych przestępców, wręcz zbrodniarzy. Chrystus nazywa ich swoimi „braćmi najmniejszymi”, utożsamia się z nimi...
|
To nadużycie przypowieści o Sądzie Ostatecznym. Jezus mówi tam wyraźnie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych – Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Ale kontekst wskazuje, że chodzi o uczynki miłosierdzia – a nie o jakiekolwiek utożsamienie z moralnymi zbrodniarzami. To nie jest carte blanche dla złoczyńców. Jeśli ktoś trwa w grzechu, nie jest „bratem Chrystusa” tylko z definicji bycia więźniem. Bóg miłuje każdego człowieka, ale nie utożsamia się z każdym postępowaniem. Taka egzegeza jak u Hryniewicza jest nie tylko błędna, ale duchowo niebezpieczna – prowadzi do bagatelizowania grzechu i tworzenia fałszywego obrazu Boga jako nieodróżniającego dobra od zła
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Co jest fundamentem etyki? Czy etyka opiera się tylko na sankcjach i karze? I to karze ostatecznej, której wymaga ostateczna sprawiedliwość? A gdzie jest ostateczna miłość? Gdzie jest ostateczne miłosierdzie? Zresztą sam Papież niczego nie twierdzi z pewnością, raczej stawia przejmujące pytania. Nie ma pewności. Sam stwierdza: „Problem jednak pozostał”.
|
To pytanie retoryczne jest źle postawione. Fundamentem etyki nie jest ani kara, ani nagroda – lecz prawo Boże. Kara jest konsekwencją jego naruszenia. Miłość i sprawiedliwość nie są sprzeczne – są dwiema stronami tej samej monety. Bóg nie byłby miłością, gdyby nie nienawidził zła. Pieśń Mojżesza mówi: „Dzieło Jego doskonałe, bo wszystkie drogi Jego sprawiedliwe. Bóg wierny, nie ma w Nim nieprawości; On sprawiedliwy i prawy” (Pwt 32,4). Co więcej, twierdzenie, że Jan Paweł II niczego nie twierdzi „z pewnością”, to manipulacja. Papież pytał, ale czynił to z pozycji ortodoksyjnej, nigdy nie kwestionując istnienia wiecznego potępienia. Hryniewicz stawia pytania, których celem jest podważenie dogmatów – to jest strategia pod pozorem teologicznej „otwartości”, prowadząca wprost do relatywizmu
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Należy głosić takiego Boga w imię prawdy, w imię wierności Ewangelii. Z całą pewnością nie od razu wszyscy zaczną garnąć się do Kościoła. Różnorodność i pluralizm światopoglądów, które ścierają się ze sobą, każe być realistą i pod tym względem. Wizja Boga życzliwego człowiekowi, Boga miłosiernego jest propozycją i zaproszeniem. Mówi: „Bóg kocha grzeszących ludzi. Bóg kocha błądzących, beznadziejnie marnujących, gmatwających życie swoje i innych. Bóg kocha wszystkich”. Sądzę, że ta nowina nie dociera do ludzi. Jest coś w nauczaniu chrześcijaństwa i w jego postawie, co przesłania tę podstawową prawdę Ewangelii. Dla mnie najbardziej wstrząsające jest to, że młodzi ludzie uciekają daleko od chrześcijaństwa, choćby do sekt.
|
To właśnie głoszenie wypaczonej wizji Boga – sentymentalnej, bezkarnej, rozmytej – sprawia, że młodzi uciekają. Nie uciekają od Chrystusa – uciekają od karykatury Ewangelii, która nie stawia wymagań i nie oferuje siły do nawrócenia. Prawdziwa Dobra Nowina nie brzmi: „jesteś kochany, więc wszystko jedno, co robisz” – lecz: „jesteś kochany, więc się nawróć i żyj”. Jezus rozpoczyna publiczną działalność od słów: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Nie: „czujcie się akceptowani”, ale: „zmieńcie życie”. Głoszenie jednostronnego miłosierdzia bez sprawiedliwości jest nie tylko niepełne – jest fałszywe. Kościół ma głosić Boga takiego, jakim On jest, a nie jakim ludzie chcieliby Go widzieć
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Dlaczego do nich uciekają?
Bo szukają w nich tego, czego brakuje u nas i w nas: sensu, wspólnoty, intymności i ciepła religii, bliskości Boga. Myślą, że tam znajdą więcej akceptacji siebie, Boga bardziej łaskawego. Nie sądzę, że głoszenie Boga bardziej życzliwego i miłosiernego sprawi, iż ludzie od razu wrócą tłumnie do chrześcijaństwa. Niemniej głoszenie takiego właśnie Boga zmienia wiele, wyznacza inną optykę. Wizja Boga zmienia, i to bardzo radykalnie, spojrzenie człowieka na śmierć. Ułatwia przejście na drugą stronę, obdarza nadzieją. A to z kolei zmienia spojrzenie na życie...
|
Hryniewicz myli przyczynę z objawem. Młodzi nie uciekają dlatego, że w Kościele brak „ciepła” czy „intymności religii”, ale dlatego, że Kościół – przynajmniej ten, który reprezentuje jego nurt – przestał głosić Chrystusa Ukrzyżowanego. Przestał głosić grzech, sąd i potrzebę nawrócenia. Ucieczka do sekt i new age'u to reakcja na pustkę po zrelatywizowanej teologii. To nie brak „Boga bardziej łaskawego” wypędza ludzi, lecz brak Boga prawdziwego – Boga, który wymaga i zbawia. Owszem, wizja Boga „bardziej życzliwego” zmienia optykę, ale na jaką? Na optykę samozadowolenia, samozbawienia, braku pokuty i zgody na każde odchylenie moralne. Nie jest to Ewangelia, lecz jej karykatura. Jezus nigdy nie mówił, że mamy się dobrze czuć. Mówił: „Weź swój krzyż i naśladuj Mnie” (Łk 9,23). To jest Jego „optyka”
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Rzeczywiście, raczej rzadko. W swoim czasie zajmowałem się myślą religijną Julianny z Norwich. Właśnie u niej znalazłem wizję Chrystusa jako Matki, Boga jako Matki. Ale wątek Bożego macierzyństwa jest w Biblii dyskretny. Mimo wszystko przekaz biblijny stawia przed oczy obraz Boga Ojca o rysach matczynych, Ojca o sercu czułym. Jeszcze raz zacytuję Izajasza: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (49, 15). Ten wątek jest w Piśmie Świętym dyskretny, ale obecny. Niezrównany jest pod tym względem prorok Ozeasz: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę” (11, 4).
|
Hryniewicz manipuluje obrazem Boga, mieszając metaforę z teologią fundamentalną. Bóg może mówić o Sobie w obrazach macierzyńskich, ale nigdy nie objawił się jako Matka. Ani razu. Kiedy Bóg mówi o Sobie – mówi: „Ojciec”, nie „Matka”. Sam Chrystus – wcielony Bóg – uczy: „Ojcze nasz”, nie „Matko nasza”. To nie przypadek. To nie „kulturowa uwarunkowana konstrukcja męskości”, tylko objawiona rzeczywistość. Cytaty z proroków, które przywołuje Hryniewicz, są antropomorficznymi obrazami czułości, nie podstawą do zmiany języka teologicznego. Biblia nie zna Boga-Matki – zna Boga-Ojca, który czasami zachowuje się z czułością, ale nigdy nie przestaje być Ojcem. Wciskanie w to teologii feministycznej jest w najlepszym razie nadużyciem, w najgorszym – bluźnierstwem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Mogę być tylko wdzięczny teologii feministycznej, że podkreśla macierzyńskie oblicze Boga. Moją teologię sporo łączy z taką wizją. Zresztą, jeżeli dzisiaj dokonuje się w teologii czy nauczaniu Kościoła jakieś złagodzenie wizji Boga, to w dużej mierze zawdzięczamy to — nawet jeżeli o tym nic się nie wspomina — teologii feministycznej. Nie zamykam się na najlepsze intuicje teologii feministycznej.
|
Jeżeli „teologia” feministyczna inspiruje do zmiany obrazu Boga, to nie jest to żadna „intucja”, tylko skażenie objawienia ideologią. To nie Ewangelia, tylko projekt kulturowy, który chce wykreować Boga na nowo w imię „akceptacji” i „czucia się dobrze”. Kościół nie ma prawa „łagodzić” wizji Boga objawionej w Piśmie Świętym. To Bóg objawia się człowiekowi – nie człowiek Bogu dyktuje, kim Bóg ma być. Mówienie o „wdzięczności” wobec nurtu, który wprowadza terminologię „Matki-Boga” i podważa ojcostwo Boże, to herezja w czystej postaci. Apostoł Paweł nie głosił „łagodniejszej wizji Boga”, lecz mówił o surowości i dobroci Boga (Rz 11,22). Głoszenie tylko dobroci jest zwodzeniem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Jan Paweł I nie wahał się powiedzieć: „Bóg jest naszym Ojcem, więcej: Bóg jest naszą Matką”. [...] W hebrajskiej Biblii Boże miłosierdzie wyraża się też słowem hesed [czułość] oraz rahamim [miłosierne wnętrzności]. To ostatnie pochodzi od rehem — „łona matczynego”. Oznacza zdolność do wzruszenia się i współczucia. Trudno się dziwić, że współcześnie wracamy do tego języka.
|
Wyciąganie pojedynczych zdań z kontekstu (jak to z Janem Pawłem I) i używanie ich do uzasadniania całej heretyckiej zmiany języka teologicznego to nie jest uczciwość teologiczna – to manipulacja. Jan Paweł I nigdy nie domagał się zmiany imienia Boga. Bóg nie objawił się jako „Matka” ani w języku, ani w działaniu. Słowo rahamim rzeczywiście pochodzi od łona, ale to nie oznacza, że Bóg ma płeć żeńską. To oznacza tylko, że Jego współczucie jest głębokie. Równie dobrze można by nazywać Boga „Wnętrznością” albo „Macicą”, skoro chcemy się opierać na etymologii. To absurd. Język teologii nie może być tworzony według logiki emocji, tylko według objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Kościół anglikański [...] do jednej z modlitw eucharystycznych wprowadził słowa: „Jak matka z czułością gromadzi swoje dzieci [...]”. Dalej poszło siedem tysięcy wspólnot Kościoła metodystycznego w Wielkiej Brytanii, wprowadzając do modlitewnika: „W imię Ojca i Matki, i Syna, i Ducha Świętego”.
|
I to ma być argument? Kościoły, które się zlaicyzowały, które utraciły wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, które błogosławią związki homoseksualne i kapłaństwo kobiet, są teraz wzorem do naśladowania? To właśnie zmiana języka i odejście od Tradycji doprowadziły je do upadku. Jeśli Kościół katolicki zacznie podążać tą drogą, skończy dokładnie tak samo – pustymi świątyniami i brakiem powołań. Chrystus nauczył nas mówić: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” – i to zamyka temat. Kto mówi inaczej, ten nie jest uczniem Chrystusa, tylko uczniem ducha tego świata
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa w kobieco-macierzyńskim języku odnoszonym do Boga. Jest to raczej szansa dla naszej teologii i Kościoła. Zyskuje na tym obraz Boga miłosiernego i łagodnego. [...] o Bogu, który chce doprowadzić całe stworzenie do siebie, przygarnąć do siebie niczym troskliwa i przebaczająca matka.
|
Niebezpieczeństwo jest ogromne: zamiana obrazu Boga objawionego w Jezusa Chrystusie na obraz stworzony przez emocjonalne potrzeby współczesnego człowieka. Nie ma zgody na taką redefinicję Boga. Hryniewicz posuwa się dalej – jego wizja to już nie tylko „język”, ale nowa soteriologia: Bóg jako matka, która nikogo nie odrzuca, która wszystkich przygarnia – niezależnie od wiary, nawrócenia, grzechu. To nie jest Bóg Biblii. To jest bożek XXI wieku – miękki, bezsilny, bez sądu, bez krzyża, bez prawdy
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Nie odczuwam potrzeby zwracania się do Boga jako Matki, bo mówiąc do Niego: Ojcze, mam na myśli i w sercu zawsze coś więcej — Jego matczyną troskę, czułość, delikatność, podatność na zranienie.
|
To nie chodzi o „potrzebę” subiektywną. Teologia nie jest psychoterapią. Chodzi o to, co Bóg sam objawił. A objawił się jako Ojciec – i to Ojciec, który posyła Syna, by umarł za grzechy świata, nie „matka” pełna zranionej czułości. Ujmowanie Boga jako istoty „podatnej na zranienie” prowadzi do sentymentalizmu i zniekształca Jego istotę. To nie Bóg jest zraniony grzechem – to my jesteśmy. A Bóg przyszedł nas uzdrowić, nie przez czułe gesty, ale przez krzyż, który jest skandalem dla świata
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiele rzeczy w głoszeniu Dobrej Nowiny stawało się nieraz nośnikiem przesłania, które z dobrem nie miało wiele wspólnego. |
To rozmycie pojęcia „Dobrej Nowiny” jest pierwszym krokiem do jej relatywizacji. Hryniewicz nie rozróżnia między błędami indywidualnych ludzi a samą doktryną Kościoła. Ewangelia nie jest przesłaniem subiektywnie „dobrym” według ludzkiego odczucia, ale jest obiektywnym objawieniem Boga – świętego, sprawiedliwego i miłosiernego. Twierdzenie, że Dobra Nowina „stawała się nośnikiem zła” sugeruje, że sam Chrystus i Jego nauka mogły być wypaczone w swoim rdzeniu, co jest herezją przeciwko natchnieniu i nieomylności Bożego Objawienia. Kościół głosi Dobrą Nowinę nie według widzimisię, ale wierności Ewangelii — „biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9,16), mówi św. Paweł. Ewangelia jest zawsze dobra, a problem leży nie w niej, ale w grzesznym sercu człowieka, który ją odrzuca lub wypacza
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W ciągu historii obraz Boga w chrześcijaństwie stopniowo się zmieniał. Każda epoka miała swoje wyobrażenia, co wiązało się z konkretnymi warunkami, w jakich żyli ludzie. |
To klasyczna próba uczynienia z Objawienia Bożego produktu kultury — to modernistyczna herezja potępiona jednoznacznie przez papieża św. Piusa X w Pascendi dominici gregis. Bóg nie jest tworem świadomości epok, ale wiecznym, niezmiennym Bytem — „Jestem, który jestem” (Wj 3,14). To nie obraz Boga się zmienia, tylko ludzkie błędy i uprzedzenia zaciemniają Jego prawdziwe oblicze. Hryniewicz myli Objawienie z historycznym odbiorem, a tym samym otwiera drzwi do reinterpretacji dogmatów podług ducha czasu — co jest sprzeczne z całą Tradycją Kościoła, który „nie jest panem Objawienia, ale jego sługą” (Dei Verbum, 10)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z jednej strony głoszono Go jako Miłość, ale z drugiej często robiono niemal wszystko, aby temu zaprzeczyć. Bóg miłości i miłosierdzia przybierał oblicze surowego moralisty, sędziego, wymierzającego grzesznikom ciężkie kary, czyhającego na najdrobniejsze potknięcie człowieka, niewahającego się całe rzesze ludzi posyłać do piekła. |
Tu wyraźnie widać fałszywy dualizm — jakby sprawiedliwość była zaprzeczeniem miłości. To typowy błąd pseudoewangelicznej retoryki, która wyrywa Boga z kontekstu Jego świętości. Tymczasem Pismo mówi wyraźnie: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego” (Hbr 10,31), a także „Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić” (Ga 6,7). Kościół nie „czyhał” na potknięcia człowieka, ale ostrzegał go przed ich konsekwencjami. Piekło to nie kaprys Boga, lecz sprawiedliwa kara za dobrowolne i ostateczne odrzucenie Jego łaski — nauka ta została potwierdzona dogmatycznie przez Sobór Laterański IV i Florencki. Głoszenie Boga jedynie jako „pluszowego miśka” to herezja fałszywego miłosierdzia, która usuwa krzyż i sąd — a tym samym odbiera powagę ofierze Chrystusa
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Akceptacja wymaga pogodzenia się z tym, jakim się jest, chociaż człowiek zdaje sobie sprawę, że powinien dążyć do czegoś lepszego. |
To typowa półprawda, która prowadzi do zguby. Chrystus nie przyszedł, by „pogodzić” człowieka z jego grzechem, ale by go od grzechu uwolnić. „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13,3). Prawdziwa akceptacja siebie musi zaczynać się od uznania własnej grzeszności i potrzeby łaski. Nie ma świętości bez pokuty, nie ma zbawienia bez nawrócenia. Hryniewicz głosi tu ewangelię taniej łaski — złudną i zgubną
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Istotne jest, że Jezus w Ewangelii według Mateusza dodaje do słów o miłosierdziu i ofierze znamienne polecenie: „Idźcie i nauczcie się zrozumieć” (9, 13). Zrozumieć, uczyć się — to jest przecież wzniosła droga religii. |
Hryniewicz próbuje zrobić z religii filozofię — drogę samorozwoju intelektualnego. Tymczasem religia katolicka nie jest efektem „uczenia się” według ludzkich standardów, ale odpowiedzią wiary na Objawienie Boże. Owszem, Jezus mówi: „Idźcie i nauczcie się”, ale mówi to faryzeuszom, którzy nie rozumieli, czym jest miłosierdzie wobec grzeszników, nie negując przy tym konieczności nawrócenia. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” — ale lekarz nie daje choremu usprawiedliwienia w chorobie, tylko lekarstwo. Rozumienie jest owocem wiary, nie jej podstawą. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy” (Rz 10,17), a nie z redefinicji Bożego Objawienia
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Taki Bóg mści się za grzechy na swoim Synu. Znajdowano na to argumenty w Nowym Testamencie. (...) Syn bierze na siebie ogrom ludzkich win i niemal przejmuje na siebie całe piekło odrzucenia. To jest swoisty odwet Boga. Taka jest cena ludzkiego grzechu. Dlatego i wina tym większa. Niedaleko stąd do sankcji ostatecznej — wiecznego piekła. Oto konsekwencja radykalizmu i wygórowanych wymagań. |
To bluźnierstwo. Hryniewicz sugeruje, że męka Chrystusa była „odwetem” Boga Ojca — a nie, jak naucza Kościół, najwyższym aktem miłości i sprawiedliwości. Jezus sam mówi: „Nikt mi życia nie odbiera, lecz ja sam od siebie je oddaję” (J 10,18). Ojciec nie „mścił się” na Synu, lecz „tak umiłował świat, że dał Syna swego Jednorodzonego” (J 3,16). Cała Tradycja katolicka, począwszy od św. Anzelma i jego „Cur Deus Homo?”, aż po Katechizm Kościoła Katolickiego (pkt 613–623), mówi jasno: Chrystus dobrowolnie ofiarował się za grzechy, aby pojednać ludzkość z Bogiem. Na tej podstawie Hryniewicz odrzuca również wieczne piekło, co jest jawnym zaprzeczeniem słów samego Jezusa: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny” (Mt 25,41)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wieczne szczęście czy potępienie uzależniano — na przykład — od kilku gramów zjedzonego czy niezjedzonego mięsa w dniu postu. Wystarczyło bodaj o minutę przekroczyć eucharystyczny post, by znaleźć się na krawędzi piekła. |
To karykatura teologii i przejaw taniego szyderstwa wobec dyscypliny Kościoła. Nikt rozsądny i wierny Tradycji nie nauczał, że potępienie zależy wyłącznie od zjedzenia mięsa — chodziło zawsze o świadome, dobrowolne i ciężkie naruszenie prawa Bożego. Kiedy człowiek z premedytacją gardzi przykazaniami, to gardzi Bogiem. Święty Jakub pisał: „Kto zachowuje całe Prawo, a przekroczy jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie” (Jk 2,10). Ironizowanie z powagi grzechu śmiertelnego to nie błyskotliwość, ale pycha i pogarda dla moralnego porządku ustanowionego przez Boga
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tego rodzaju religijność wpędzała ludzi — i nadal ich wpędza — w nerwice. |
Kolejne fałszywe utożsamienie: zdrowa bojaźń Boża i sumienie nazywane są „nerwicą”. To narracja świecka, psychologizująca, niekatolicka. Pan Jezus mówi wyraźnie: „Bójcie się raczej tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28). Strach przed grzechem i potępieniem to nie nerwica, ale cnota bojaźni Bożej — dar Ducha Świętego. Święci, którzy codziennie medytowali nad piekłem, byli najbardziej wolnymi i spokojnymi ludźmi. Twierdzenie, że nauka Kościoła wpędza w choroby psychiczne, to w istocie atak na całe duchowe dziedzictwo ascetyki katolickiej
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bo widać w nich Boga, który staje się niemalże przeciwnikiem, wrogiem człowieka. Boga, który z jakąś niewiarygodną konsekwencją wygasza ludzką radość, optymizm i śmiech. Który potrafi się mścić. |
To kolejna obrazoburcza insynuacja. Hryniewicz tworzył własnego bożka „optymistycznego humanizmu”, który nie ma nic wspólnego z Bogiem objawionym w Biblii. Radość, optymizm i śmiech nie są wartościami samymi w sobie, jeśli prowadzą do lekceważenia grzechu. Chrystus płakał nad Jerozolimą, nie „śmiał się” z nią. Święty Jan pisał: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie” (1 J 2,15). To nie Bóg jest wrogiem człowieka — to człowiek przez grzech staje się wrogiem Boga. I tylko ci, którzy się nawrócą, mogą wejść do Jego radości. Szeroka droga prowadzi na zatracenie (Mt 7,13), a nie do wiecznego uśmiechu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Biblijna symbolika słowa Bożego, które potrafi dotrzeć — niczym miecz obosieczny (por. Hbr 4, 12) — do najgłębszych głębi ludzkiego serca, przekształciła się w Bożą zemstę, karę i groźbę. Nie wahałbym się mówić — za Paulem Evdokimovem — o narodzinach sadystycznego, penitencjarnego obrazu Boga w chrześcijaństwie; Boga, który w swojej nieubłaganej sprawiedliwości dopadnie kiedyś człowieka, odpowiednio go rozliczy i ukarze. |
To bluźniercze zrównanie Bożej sprawiedliwości z sadyzmem i „zemstą” jest jawnym zniekształceniem zarówno Pisma Świętego, jak i Tradycji katolickiej. Hryniewicz podaje tu karykaturę obrazu Boga — nie jako świętego sędziego, ale jako opresyjnego potwora. Tymczasem Bóg sam objawił się jako „sprawiedliwy i miłosierny” (Ps 116,5). Prawdziwa miłość nie istnieje bez sprawiedliwości — i nie ma miłosierdzia tam, gdzie nie ma uznania winy. Jezus mówi wprost: „Wypędźcie go na zewnątrz, w ciemności zewnętrzne” (Mt 22,13) — o kim? O tym, kto nie spełnił warunków łaski. Nie można oddzielać miecza Słowa Bożego od jego funkcji sądzącej — bo sam Jezus mówi: „Słowo, które powiedziałem, ono będzie go sądzić w dniu ostatecznym” (J 12,48). Kościół nie stworzył „penitencjarnego” obrazu Boga — on tylko głosi to, co Bóg sam o sobie objawił. Odrzucenie tego objawienia to nie rewizja, ale herezja
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Psychiatra stopniowo odkrywał, skąd brały się depresyjne i lękowe stany pacjentki. Jedna z przyczyn kryła się w wychowaniu religijnym. Wpojono jej obraz Boga karzącego, szczególnie surowego w odniesieniu do spraw ludzkiej cielesności i seksu. Dziewczyna bała się Go, ratując się systemem tysięcy modlitw — powtarzała je w kółko niczym nakręcony mechanizm. U podstaw choroby legło nauczanie religijne oraz niezdolność do samodzielnego myślenia. |
Ten argument emocjonalny nie ma żadnej wartości teologicznej. Używanie jednostkowej historii psychicznego zaburzenia jako narzędzia do podważenia doktryny Kościoła jest intelektualnie nieuczciwe. To tak, jakby ktoś uznał, że medycyna jest błędna, bo pacjent dostał nerwicy z powodu lęku przed operacją. Objawienie Boże nie podlega sądowi psychiatry — podlega mu człowiek, który nie potrafi przyjąć prawdy. Seksualność nie jest tabu w nauczaniu Kościoła — jest święta, ale musi być podporządkowana rozumowi i łasce, nie pożądliwości. Jeśli ktoś powtarza modlitwy mechanicznie, to nie jest to wina Kościoła, tylko braku życia duchowego. Święty Paweł pisał: „Niechaj nikt was nie zwodzi próżnymi słowami, bo z powodu tych rzeczy nadchodzi gniew Boży” (Ef 5,6) — i mówi to właśnie o grzechach cielesnych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W Kościele rzadko uczy się ludzi samodzielnego i odważnego myślenia. Mają słuchać autorytetu. |
Tak — bo Kościół nie jest miejscem demokratycznej dyskusji nad objawioną prawdą, ale depozytariuszem tej prawdy. Jezus nie mówi: „Zastanawiajcie się i wyciągajcie wnioski według własnego sumienia”, ale „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). Wiara nie jest owocem spekulacji, ale posłuszeństwa — „wiara rodzi się ze słuchania” (Rz 10,17). To nie Kościół blokuje myślenie, ale herezja zaburza prawidłowy porządek poznania: najpierw Bóg mówi — potem człowiek rozumie. Hryniewicz odwraca ten porządek, stawiając rozum ponad wiarą — co również jest potępioną herezją modernizmu (Pascendi)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wizja Boga strasznego, groźnego, bezwzględnie sprawiedliwego przeżyła całe wieki, a nawet dzisiaj ma się często całkiem dobrze. |
I słusznie, że „ma się dobrze” — bo jest prawdziwa. Nie dlatego, że Kościół lubi straszyć, ale dlatego, że Jezus sam objawił taką wizję: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego... Wtedy im powiem: Idźcie precz ode Mnie, wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (Mt 7,21–23). Bóg jest sprawiedliwy w sposób absolutny — dlatego święci drżeli przed sądem Bożym. A dziś Hryniewicz szydzi z tej bojaźni. Tymczasem bojaźń Pańska jest początkiem mądrości (Prz 1,7), a nie jej zaprzeczeniem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Lęk nie jest najgłębszym czy najbardziej właściwym fundamentem moralności. Tu Kościół ma jeszcze wiele do zrobienia. |
To nie lęk jest fundamentem moralności, ale bojaźń Boża jest jej początkiem. Kościół uczy o trzech rodzajach motywacji moralnej: z bojaźni kary, z nadziei nagrody i z miłości. Ten, kto boi się piekła, ma przynajmniej początek mądrości. Hryniewicz myli dziecięcą miłość z naiwnością. Miłość bez respektu dla sprawiedliwości nie jest cnotą, tylko samowolą. Katechizm mówi wyraźnie: „Lęk przed potępieniem może być początkiem nawrócenia” (KKK 1453)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wierzę, że Kościół przyszłości będzie się nadal uczył mądrości Ewangelii, że potrafi nadrobić zapóźnienia i jednostronne odczytanie jej przesłania. |
To typowa modernistyczna projekcja: „Kościół przyszłości”, który nadrobi rzekome „błędy przeszłości”. Tymczasem Jezus obiecał: „Duch Święty was doprowadzi do całej prawdy” (J 16,13) — nie powiedział: „z biegiem czasu się douczycie”. Dogmaty nie ewoluują, a Objawienie jest zakończone. Kościół nie nadrobi „zapóźnień”, bo nie głosił własnych poglądów, ale to, co otrzymał od Apostołów (por. 1 Kor 15,3)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z etycznego punktu widzenia już lepiej widzimy, że Kościół zawiódł, że posługiwał się siłą i przemocą w głoszeniu Ewangelii, że nie zawsze w pełni ufał sile i mocy samej prawdy. |
W tym zdaniu miesza się część prawdy z fundamentalnym błędem. Tak – niektórzy członkowie Kościoła w historii nadużywali swojej władzy. Ale Hryniewicz nie mówi o nadużyciach jednostek, tylko oskarża cały Kościół – mistyczne Ciało Chrystusa – o rzekome systemowe zło. To nie tylko niesprawiedliwe, ale i teologicznie błędne. Chrystus powiedział o swoim Kościele: „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Oznacza to, że Kościół jako instytucja założona przez Boga nie może „zawieść” w tym sensie, że jego nauczanie moralne czy głoszenie Ewangelii byłoby istotowo sprzeczne z wolą Bożą. Kościół zawsze ufał prawdzie – dlatego właśnie ponosili męczeństwo Apostołowie, święci i papieże. Hryniewicz próbuje zamazać tę rzeczywistość, sugerując, że ewangelizacja była oparta na przemocy. Tymczasem sam Jezus zapowiadał miecz nie w ręku Kościoła, ale jako znak sprzeciwu wobec świata: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ale wciąż tematem tabu pozostaje sprawa odejść od Ewangelii w doktrynie i teologii. |
Nie – to nie jest temat tabu. To temat herezji. Gdy Kościół rozpoznaje odejścia od Ewangelii, nie milczy, ale potępia. Sobory ekumeniczne – Nicejski, Trydencki, Watykański I – wszystkie precyzyjnie określały, co jest ortodoksją, a co jej zaprzeczeniem. Doktryna katolicka nie „odchodzi” od Ewangelii, lecz rozwija się organicznie i niezmiennie – jak nauczał św. Wincenty z Lerynu: „Rozwój dogmatu nie jest zmianą, lecz wzrostem w tym samym znaczeniu i tej samej treści” (Commonitorium, 23). Hryniewicz podważa cały mechanizm Tradycji i Magisterium, w imię subiektywnego „ducha Ewangelii”, który utożsamia z własnym światopoglądem
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Właśnie ten katecheta naprowadził mnie na pewien ważny trop, pisząc dalej: „Bardzo mi się podoba uwaga Orygenesa, że greccy filozofowie wstydziliby się takiego myślenia. Takie teksty biblijne są nie do pomyślenia w ustach Platona lub Arystotelesa. Oni bez Objawienia mieli lepsze rozumienie Boga niż Izraelici z Objawieniem.” |
To zdanie jest niemal bluźniercze. Oskarżanie Boga – który objawił się Izraelowi – o niższość wobec pogańskich filozofów to jawna herezja i pogarda dla Bożego Objawienia. Izraelici nie „myśleli” sobie o Bogu – oni słuchali Boga mówiącego. Pan Bóg nie przemawiał przez Platona, lecz przez Mojżesza i proroków. Sam Jezus mówi: „Zbawienie bierze początek od Żydów” (J 4,22). Grecy, choć intuicyjnie doszli do niektórych prawd filozoficznych, byli – jak mówi św. Paweł – „błąkającymi się w ciemności” (Dz 17,27). To nie filozofia jest miarą Objawienia, ale Objawienie jest światłem rozumu. Postawienie pogan nad prorokami Izraela jest nie tylko absurdalne – to otwarte zaprzeczenie historii zbawienia
CDN
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16301
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:42, 22 Wrz 2025 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy poprzedniej polemiki
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiadomo, że Orygenes nawoływał do duchowego rozumienia Pisma. Litera Biblii potrafi zabijać, uśmiercać wiarę w człowieku. Trzeba zatem podejść do tych tekstów inaczej. |
Orygenes był myślicielem, który sam popadł w szereg błędów i został potępiony częściowo przez Sobór Konstantynopolitański II (553 r.). Jego podejście do „duchowego” sensu Pisma, choć cenne w pewnych aspektach, nie daje prawa do odrzucania sensu literalnego. Hryniewicz wykorzystuje tę koncepcję jako alibi dla subiektywnej reinterpretacji całych partii Biblii – w rzeczywistości pozbawiając Pismo Święte jakiejkolwiek mocy normatywnej. Św. Tomasz z Akwinu nauczał, że sens literalny Pisma Świętego jest podstawowy i najważniejszy (STh I, q.1, a.10). Odrzucenie litery to odrzucenie samego Boga mówiącego. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione” (2 Tm 3,16) – nie tylko to, co nam się wydaje „duchowe”
| Wacław Hryniewicz napisał: | | I w tym miejscu właśnie pojawia się [...] że poganie są bardziej szlachetni aniżeli ci, którym powierzono Objawienie: „Wstydzę się powiedzieć i przyznać, że Bóg nadał takie prawa. Bo wtedy bardziej szlachetne i bardziej rozumne okażą się prawa ludzkie.. |
To wyraźna herezja. To zdanie mówi wprost, że poganie przewyższają Boga w moralności. To nie tylko bezbożność, to czyste bluźnierstwo. Hryniewicz zdaje się mówić: „Wstydzę się Boga”. Ale Jezus powiedział: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego i Ja zaprę się przed Ojcem moim” (Mt 10,33). Jeśli Bóg nadał prawa – to są one sprawiedliwe, nawet jeśli człowiek ich nie rozumie. W Biblii nie ma ani jednego przykazania, które byłoby niemoralne. Przeciwnie – prawo Boże jest doskonałe (Ps 19,8). Hryniewicz, w imię filozofii, stawia Boga w stan oskarżenia – a to nie filozofia jest światłem zbawienia, tylko Słowo Wcielone
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To jest przedziwne w Biblii, że płyną w niej różne nurty obrazów Boga. Te nurty czasami są od siebie nieskończenie dalekie. |
Nie, w Biblii nie ma sprzecznych „nurtów” Boga. Jest jeden Bóg, który objawia się stopniowo – ale konsekwentnie i w tym samym duchu: świętości, sprawiedliwości i miłosierdzia. To, co Hryniewicz nazywa „różnymi nurtami”, to po prostu rozwój Objawienia – od Starego do Nowego Przymierza – ale w tej samej ekonomii zbawienia. Katechizm mówi jasno: „Nowe Przymierze nie unieważnia Starego, ale je dopełnia” (KKK 1964). Gdy mówi się o Bogu, który „zmienia się” lub ma „sprzeczne oblicza”, popełnia się poważny błąd teologiczny – podważa się tożsamość i jedność Boga. Sam Chrystus mówi: „Nie przyszedłem znieść Prawa, ale je wypełnić” (Mt 5,17)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czy te niepokojące teksty o okrucieństwie to nie owoc mentalności Wschodu, mentalności semickiej, która przypisuje Bogu wszystko jako Ostatecznej Przyczynie, pomijając przyczyny wtórne, ludzkie, drugorzędne? Ale w takiej sytuacji istnieje niebezpieczeństwo przypisywania Bogu tego, co przynależy tylko ludziom — przenoszenia tego, co ludzkie, na to, co Boskie. |
To klasyczny zabieg racjonalizacji: kiedy objawienie nie pasuje do współczesnego humanistycznego sentymentu, zaczyna się szukać winy w „mentalności semickiej”, czyli – mówiąc bez eufemizmów – w samym źródle Objawienia. Ale to właśnie Bóg wybrał Izrael jako lud objawienia, i to właśnie język, kultura, mentalność semicka stały się narzędziem Bożego Słowa. Jeśli Bóg postanowił przemawiać w konkretnym kontekście historyczno-kulturowym, to znaczy, że ten kontekst nie przeszkadzał Jego zamiarowi zbawczemu. Przeciwnie – był wybrany. Apostoł Paweł stwierdza wprost: „Do nich należy przybrane synostwo, chwała, przymierza, nadanie Prawa, kult, obietnice. Do nich należą patriarchowie i z nich, według ciała, pochodzi Chrystus” (Rz 9,4–5). Zatem odrzucenie mentalności Objawienia to odrzucenie samego Objawienia. Tu nie ma miejsca na kulturowy relatywizm
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czy te straszliwe obrazy Boga nie są wyrazem niezdolności autorów biblijnych do zrozumienia objawiającego się im Boga? Czy taki przerażający Bóg nie jest owocem ludzkiej krótkowzroczności i złych uczuć? |
To fundamentalna herezja odrzucająca natchnienie Pisma Świętego. Jeśli autorzy biblijni „nie zrozumieli” Boga, to jakim cudem Bóg dał nam nieomylne Pismo Święte? Kościół naucza jasno: „Pismo Święte zostało spisane pod natchnieniem Ducha Świętego” (KKK 105) i że „to, co autorzy natchnieni podali do napisania, należy uważać za napisane przez Ducha Świętego” (Dei Verbum, 11). Z kolei święty Paweł napisał: "Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne do nauczania3, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - 17 aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu" (2 Tm 3,16-17). Hryniewicz tymczasem traktuje autorów biblijnych jak nieświadomych mitotwórców, niezdolnych do zrozumienia tego, co zapisali. To modernizm w czystej postaci: podważenie historyczno-objawionego charakteru Biblii
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie umiem uwierzyć w Boga, który nakazywałby tego rodzaju okrucieństwa — zagładę, szoa. Dzisiaj „problem” szoa powrócił — i to tym bardziej woła o nowy interpretacyjny trud spojrzenia na niektóre teksty Biblii. |
Nie chodzi o to, w co Hryniewicz „umie uwierzyć”, tylko w to, co Bóg objawił. To subiektywistyczne „nie umiem” jest znów narzędziem rekonstrukcji Objawienia według uczuć człowieka. Holokaust (szoa) był ludobójczą zbrodnią przeciwko Bogu i człowiekowi – nie Bożym nakazem. Próba utożsamiania sądu Bożego z działaniem nazistów to obraza Boga i fałszywe utożsamienie Bożej kary z ludzkim szaleństwem. Pismo Święte wielokrotnie pokazuje, że Bóg działa przez narzędzia (np. Asyryjczyków czy Babilończyków), ale również karze tych, przez których przyszła kara (por. Iz 10,5–19). Nic w Bożym sądzie nie jest arbitralne – a każde „okrucieństwo” ma charakter sprawiedliwości, nie zemsty
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Biblia wymaga myślenia. Pan Bóg dał nam po to rozum, by stale toczył on spór z wiarą. Ze swej strony wiara poszukuje zrozumienia. |
Biblia wymaga myślenia w posłuszeństwie wierze, a nie „sporu z wiarą”. Hryniewicz fałszywie przeciwstawia rozum i wiarę, sugerując, że rozum ma być narzędziem rewizji Objawienia. Tymczasem św. Anzelm jasno określa to, co Kościół zawsze uznawał: „Fides quaerens intellectum” – wiara poszukuje zrozumienia, ale nigdy nie kwestionuje Objawienia. Gdy rozum podważa wiarę, nie staje się mądry – staje się zarozumiały. Wiara i rozum są dwoma skrzydłami prowadzącymi do prawdy (Fides et Ratio, 1) – ale tylko wtedy, gdy nie konkurują, lecz współpracują
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Cokolwiek byśmy powiedzieli o Bogu, to On i tak pozostaje wciąż ukryty i nieznany. |
To półprawda, a półprawda to często maska błędu. Owszem, Bóg w pełni jest niepojęty – ale dał się poznać. Objawił się w historii Izraela, w słowach proroków, w Jezusie Chrystusie – Słowie Wcielonym, które jest „odbiciem Jego istoty” (Hbr 1,3). Kościół nie głosi „ukrytego Boga”, tylko Boga, który przemówił i dał się poznać. Tajemnica nie jest niepoznawalnością, ale głębią poznania – a Hryniewicz z tej tajemnicy czyni zasłonę dla kwestionowania Bożych cech objawionych. Bóg się objawił – i nie możemy Go teraz reinterpretować jako „nieznanego”, tylko dlatego, że nie pasuje do naszych wyobrażeń
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wulgata ostatnią frazę przetłumaczyła jeszcze mocniej: „Perfecta caritas foras mittit timorem” — „doskonała miłość precz wyrzuca lęk”. |
Tak, ale trzeba czytać w kontekście – a nie wycinać wersety jak slogany. Ten fragment pochodzi z 1 J 4,18 i dotyczy doskonałej miłości w zjednoczeniu z Bogiem. To nie znosi lęku jako takiego, tylko lęk niewolniczy – u kogo? U tych, którzy trwają w miłości Boga, czyli są zbawieni. Sam Jezus mówi wyraźnie: „Bójcie się raczej Tego, który może duszę i ciało zatracić w piekle” (Mt 10,28). Bojaźń Boża nie jest brakiem miłości – jest jej początkiem (Prz 1,7), a doskonała miłość wypiera lęk w tych, którzy osiągnęli świętość. A nie w tych, którzy żyją w grzechu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Uważam, że Bóg jest bardziej Wybawicielem, Zbawicielem, Nauczycielem aniżeli Sędzią. |
„Uważam, że…” – i znowu prywatne przekonanie zamiast Objawienia. Tymczasem Jezus mówi: „Ojciec nikogo nie sądzi, lecz cały sąd przekazał Synowi” (J 5,22). I dalej: „Ja was sądzić nie będę – Słowo, które wypowiedziałem, ono was osądzi w dniu ostatecznym” (J 12,48). Bóg jest Sędzią – a zatem sprowadzanie Go głównie do roli Wybawiciela to jednostronna deformacja Jego natury. Owszem, Bóg kocha – ale kocha w prawdzie, a nie sentymentalnie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jakże często, jeżeli mówią o Bożym miłosierdziu dla ludzi, to ograniczają je do czasu ziemskiego życia człowieka. W śmierci klamka już zapada. Dalej Bóg ma mieć dla ludzi tylko sprawiedliwość. |
Owszem – „klamka zapada”. Tego naucza Jezus, Kościół i Tradycja. „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27). Po śmierci nie ma już czasu zasługi – to dogmat Kościoła. Miłosierdzie jest dostępne tylko za życia. Po śmierci jest sąd – i wieczne przeznaczenie. Mówienie o „dalszym miłosierdziu” po śmierci to czysta apokatastaza – herezja potępiona przez Kościół
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Ale jeżeli się upomina, to jednak mając na uwadze dobro człowieka. Broni człowieka nawet przed nim samym. |
To z pozoru niewinne, ale znów wypacza prawdę: Bóg nie jest niańką. Jeśli człowiek odrzuca Boga, to Bóg go nie zmusza do miłości – to człowiek sam siebie potępia. Bóg nie broni grzesznika przed jego wiecznym wyborem, jeśli ten wybór jest świadomy i uporczywy. To właśnie miłość Boga szanuje wolność człowieka – nawet jeśli skutkiem tej wolności jest wieczne odrzucenie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Nie odczuwam potrzeby zwracania się do Boga jako Matki, bo mówiąc do Niego: Ojcze, mam na myśli i w sercu zawsze coś więcej — Jego matczyną troskę, czułość, delikatność, podatność na zranienie. |
Bóg nie jest „matką”. Jezus nauczył nas modlitwy „Ojcze nasz”, nie „Matko nasza”. Wszelkie próby feminizacji Boga to nie tylko deformacja języka – to deformacja objawienia. Bóg nie ma „matczynej podatności na zranienie” – to czysta projekcja emocjonalna, nie teologia. Bóg objawił się jako Ojciec – nie dlatego, że brakuje Mu „delikatności”, ale dlatego, że tak zechciał się objawić. „Ojciec” nie oznacza płci, ale autorytet, źródło, moc, troskę i sprawiedliwość – w sensie biblijnym i teologicznym. Wszystko inne to herezja New Age
Hryniewicz w swojej wypowiedzi plącze i zaciemnia prawdę, wykraczając daleko poza ortodoksyjne nauczanie Kościoła katolickiego, głosząc herezje apokatastazy i relatywizując Boży wymiar sprawiedliwości i miłosierdzia. Po pierwsze, jego twierdzenie, że miłosierdzie Boże ma trwać poza życiem ziemskim jest sprzeczne z nauką Kościoła, który jasno naucza, że po śmierci następuje nieodwracalny sąd ostateczny, jak potwierdził Sobór Trydencki (Session VI, Decree on Justification) oraz Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 1021-1022), gdzie jest mowa o nieodwołalności sądu po śmierci. Miłosierdzie Boże na ziemi jest przestrzenią pokuty i nawrócenia, a po śmierci człowiek zostaje na wieki przyjęty do nieba, czy też potępiony na wieczność w piekle – nie ma tam żadnej "szansy" na korektę czy dalsze zmiłowanie
Hryniewicz wypacza pojęcie sprawiedliwości Bożej, sprowadzając ją do ludzkiej wrażliwości i arbitralności, podczas gdy Jan Paweł II w „Przekroczyć próg nadziei” jasno mówi o Bożej sprawiedliwości jako ostatecznym wymiarze prawdy i miłości (KKK 1035), bez kompromisów co do zła i grzechu. Sprawiedliwość Boża nie jest kaprysem, lecz koniecznym aspektem Jego świętości i doskonałości, bez której nie ma zbawienia. Przypisywanie Bogu, że „miłosierdzie przechyla się na korzyść człowieka” po śmierci, jest heretyckim złagodzeniem prawdy o piekle i wiecznym potępieniu. Biblia mówi jasno: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16) oraz „Piekło jest miejscem wiecznego oddzielenia od Boga” (Mt 25,41)
Hryniewicz mówi o „gehennie” po śmierci jako oczyszczeniu przed zbliżeniem do Boga, co jest błędne i sprzeczne z nauką Kościoła o czyśćcu jako miejscu tylko dla tych, którzy zginęliby bez oczyszczenia, ale nigdy jako etapie „przed zbliżeniem do Boga” dla wszystkich grzeszników czy przestępców, co on sugeruje. W jego wizji zdaje się brakować kary wiecznej, co jest herezją apokatastazy, czyli fałszywego nauczania o ostatecznym zbawieniu wszystkich dusz. Sobór Laterański IV (1215) oraz Sobór Trydencki potępiają to stanowczo
Odwołania Hryniewicza do „utraty nadziei” czy rozmywania sądu ostatecznego to próba zastąpienia prawdy Bożej o wiecznym potępieniu ludzką „życzliwością” i fałszywym „miłosierdziem”, które jest de facto zaprzeczeniem Bożego planu zbawienia i Jego prawdziwej sprawiedliwości
Co do „miłosiernego Boga” jako tylko zaproszenia, a nie rzeczywistości wymagającej nawrócenia i posłuszeństwa – to kolejny fałsz. Ewangelia i nauka Kościoła wymagają od nas nawrócenia, pokuty i trwania w łasce (Łk 13,3; Dz 17,30). Głoszenie tylko „miłosiernego Boga” bez wezwania do świętości prowadzi do błędu i zamętu duchowego
Co do więźniów jako „braci najmniejszych” i utożsamiania ich z Chrystusem – jest to użyte poprawnie, lecz nie znaczy, że Kościół ma lekceważyć winę i prawdę o sądzie sprawiedliwym. Przeciwnie, Chrystus utożsamia się z każdym człowiekiem, ale także naucza o piekle jako realnym miejscu wiecznego potępienia (Mt 10,28)
Wreszcie, odwoływanie się do teologii feministycznej, a tym bardziej gloryfikowanie „macierzyńskiego oblicza Boga” to niebezpieczne odchylenie od tradycyjnej katolickiej teologii. Bóg jest Ojcem, co jest fundamentalnym objawieniem biblijnym i Kościoła (Mt 6,9; Rz 8,15). Choć Pismo używa obrazów macierzyńskich, nie wolno z nich czynić podstawowej kategorii Bożej natury, a zwłaszcza nie wolno kłaść na nich nacisku, który by zakłócał objawienie Trójjedynego Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Apelowanie do „teologii feministycznej” to w istocie próba relatywizacji i deformacji Bożego objawienia, co jest herezją
Wacław Hryniewicz, choć był duchownym, siał herezję, która rozmywa Bożą sprawiedliwość i prawdę o piekle, a także promuje antropocentryczne, fałszywe wyobrażenie Boga jako „pluszowego” i podporządkowanego ludzkim kaprysom. Jego nauczanie jest sprzeczne z Biblią, Tradycją i nauczaniem Magisterium Kościoła katolickiego
| Tomasz Terlikowski napisał: | | "Upadek" Alberta Camus może być czytany z Listem do Rzymian. Oba te teksty przypominają - przynajmniej mi - że wbrew temu, co się nam czasem wydaje, to nie sąd, osądzanie jest istotą religii, że istotą religijności nie jest wiara w to, że ktoś nas osądzi, bo akurat doświadczenie osądzania przez innych mamy wszystkich. I są to sądy często ostateczne, nie znoszące usprawiedliwienia, nie dopuszczające łaski. |
To jest typowy przykład manipulacji polegającej na zrównaniu ludzkiego sądzenia z Bożym sądem, jakby jedno było przedłużeniem drugiego. Camus mówi o sądzie człowieka nad człowiekiem – bez miłości, bez kontekstu, bez nadziei. Natomiast Bóg sądzi w prawdzie, sprawiedliwości i miłości. Przeciwstawianie „sądu” i „miłosierdzia” to fałszywa alternatywa. Święty Paweł wyraźnie pisze: „Wszyscy bowiem staniemy przed trybunałem Boga” (Rz 14,10). I dodaje: „Każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rz 14,12). Chrześcijaństwo nie polega na wyparciu sądu, tylko na usprawiedliwieniu grzesznika przez Chrystusa – ale pod warunkiem, że ten grzesznik pokutuje i żyje w łasce. Twierdzenie, że sąd „nie jest istotą religii”, to niechrześcijańska naiwność zbudowana na filozofii egzystencjalnej, a nie na Ewangelii
| Tomasz Terlikowski napisał: | | "...religie mylą się od chwili, gdy zaczynają moralizować i zasypywać przykazaniami. Nie potrzeba Boga, żeby wymyślić winę czy karać. Wystarczą do tego bliźni, wspomagani przez nas. Mówił pan o Sądzie Ostatecznym. Z całym szacunkiem, ale pozwoli pan, że się rozesmieję. Czekam nań że spokojem: poznałem to, co najgorsze, ludzkie wyroki. Dla nich nie ma okoliczności łagodzących, nawet dobra wola jest poczytywana za zbrodnię" - mówi tu Camus sędzia-pokutnik. I to są, przynajmniej dla mnie, najbardziej wstrząsające słowa tej książki. |
To nie są „wstrząsające” słowa, to nihilistyczna kpina z Objawienia i sądu Bożego. Hryniewicz przytacza herezję wprost: jakoby religia się myliła, gdy „zasypuje przykazaniami”. Tylko że Bóg sam mówi: „Jeśli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14,15). A św. Jan: „Po tym poznajemy, że Go znamy – jeżeli zachowujemy Jego przykazania” (1 J 2,3). To nie religia „zasypuje przykazaniami” – to Bóg daje przykazania jako drogę życia i miłości. Camus śmiejący się z Sądu Ostatecznego? Chrystus mówi o nim nie jako metaforze, ale o rzeczywistości: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny” (Mt 25,41). Terlikowski przez cytowanie Camusa nie protestuje – on rezonuje z tą szyderczą postawą, co jest niegodne teologa katolickiego
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Odpowiedzią na niej, realną nadzieją w świecie, który - co by nie mówić - bywa dokładnie taki jak ten opisany w "Upadku" są inne słowa, słowa św. Pawła z Listu do Rzymian. "Kto będzie oskarżał wybranych Boga? Bóg jest Tym, który usprawiedliwia. Kto potępi? Chrystus jest Tym, który umarł, więcej, zmartwychwstał, jest po prawicy Boga i wstawia się za nami." (Rz 8, 33-34) - przypomina Paweł. |
Zgoda – to piękny fragment, ale Terlikowski wyrwał go z kontekstu. Ten sam św. Paweł wcześniej mówi: „Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą” (Rz 8,8) i że „jeśli według ciała żyjecie, pomrzecie” (Rz 8,13). Również: „Gniew Boży objawia się z nieba przeciw wszelkiej bezbożności” (Rz 1,18). Więc nie jest tak, że „Chrystus nie potępia nikogo” – Chrystus usprawiedliwia wybranych, ale są też potępieni – i to jasno wskazane przez Pismo i Tradycję. Terlikowski uprawia herezję selektywnego cytowania, by stworzyć obraz Ewangelii bez piekła, bez sądu, bez kary. To nie Ewangelia – to deformacja
| Tomasz Terlikowski napisał: | | Istotą chrześcijaństwa nie jest osądzanie, nie jest skazywanie, ale przebaczenie, przygarnięcie, Krzyż. Bóg jest radykalnie inny od nas. On nie przychodzi, by osądzić, ale by zbawić. I to jest cała nowość Ewangelii. Camus uświadamia z ogromną siłą. |
Kolejny raz herezja miesza się z półprawdą. Owszem, Chrystus przyszedł „nie po to, by świat potępić, ale by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17) – ale zaraz dalej: „Kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18). Bóg przychodzi, by zbawić – ale ci, którzy Go odrzucają, są potępieni. Krzyż nie usuwa sądu – Krzyż jest sądem nad grzechem. Św. Paweł mówi jasno: „Zostaniemy zbawieni – jeśli trwamy w Ewangelii” (1 Kor 15,2). Chrześcijaństwo nie jest „religią niesądu” – jest religią, w której Bóg jako miłosierny Sędzia daje nam czas na pokutę. Ale sąd nastąpi, a kara może być wieczna – to nie pogląd, to dogmat wiary (DS 409, DS 801)
Terlikowski, zafascynowany literaturą egzystencjalną, zamienił Ewangelię w psychologiczną pociechę, w której sąd Boży ma zostać zniesiony przez emocje i ludzką krzywdę. Tymczasem Bóg objawiony w Piśmie i Tradycji to Bóg miłości i sprawiedliwości, który „nie zostawia winy bez kary” (Wj 34,7), ale też „nie chce śmierci grzesznika” (Ez 18,23). Dlatego prawdziwa odpowiedź na Camusa nie brzmi: „nie ma sądu” – tylko: jest sąd, ale i krzyż, który może cię ocalić – jeśli się nawrócisz
| Ks. Grzegorz Kramer napisał: |
Za dużo w tym świecie Ciemności, by na końcu Miłość nie zwyciężyła. Tak, na końcu Bóg powie ostatnie słowo, będzie nim: Miłość. A na samym końcu Bóg przekona tych, którzy dziś mówią, że trzeba spełnić warunki. Przekona każdego. Przekona Miłością jakiej na tym świecie nie widzieliśmy.
|
Taka wizja Boga i Jego sądu jest fałszywa i sprzeczna z nauką Kościoła oraz Pismem Świętym. Po pierwsze, Pan Bóg nie jest „przekonywaczem” do swej woli w sposób, który miałby zniweczyć sprawiedliwość. Nie można ani lekceważyć, ani zniekształcać Bożej sprawiedliwości, by uczynić Go jedynie „miłością” w ludzkim, sentymentalnym rozumieniu. Św. Jan Paweł II w encyklice Veritatis Splendor przypomina, że Boża miłość nie może być rozdzielana od Bożej sprawiedliwości — to nie jest miłość „pluszowa”, ale święta, wymagająca, dająca łaskę, ale również żądająca odpowiedzi od człowieka
W Biblii wielokrotnie czytamy o konieczności spełnienia warunków, aby otrzymać zbawienie. Jezus mówił: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie” (Mt 16,24). Nie jest to kwestia przekonywania do miłości, lecz nawrócenia, skruchy i wiary połączonej z uczynkami. Apostoł Paweł ostrzega: „Nikt nie wejdzie do królestwa Bożego, jeśli nie narodzi się z wody i Ducha” (J 3,5), co wymaga wysiłku człowieka i jego współpracy z łaską
Pomysł, że Bóg na końcu „przekona każdego” do zbawienia bez względu na ich decyzje, to czysta herezja apokatastazy, która została odrzucona przez Kościół jako sprzeczna z Pismem Świętym, Tradycją i Magisterium. Sobór Trydencki jednoznacznie potępił takie poglądy, podkreślając, że wieczne potępienie za grzechy jest rzeczywistością, o której Kościół naucza z mocą
Nie ma żadnej „miłości”, która zaprzeczałaby Bożej sprawiedliwości i niosła fałszywą nadzieję, że człowiek może zostać zbawiony mimo świadomego odrzucenia warunków zbawienia. Kramer, przedstawiając Boga jako kogoś, kto na końcu „przekona każdego”, degraduje Bożą suwerenność i autorytet, wprowadza antropocentryzm i relatywizm, które rozbijają cały fundament katolickiego nauczania o życiu wiecznym, sądzie ostatecznym i piekle
Jego „miłość” to nie miłość Boga, lecz zgoda na grzech i sprzeciwienie się Bożemu porządkowi. To herezja, która musi być jednoznacznie odrzucona
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Pytanie, czy to możliwe towarzyszy wielu ludziom. Także wybitnym filozofom. Oto jedna z dosadnych wypowiedzi Leszka Kołakowskiego: (…) nie mogę zrozumieć, jak jest możliwe w chrześcijańskim obrazie świata, by ludzie, którzy są zbawieni, a wobec tego nie tylko żadnego niedostatku nie odczuwają, ale oddaleni są od wszelkiego zła i cierpienia, nic w ogóle o istnieniu zła nie wiedzieli. Przecież nie mogą nie wiedzieć o cierpieniach innych! A skoro wiedzą, czy to możliwe, żeby to ich w ogóle nie poruszało? Jak to jest? Nie wiem i nie spotkałem się z żadnym wyjaśnieniem tej kwestii u chrześcijańskich pisarzy, oprócz tego, że mamy uwagę świętego Tomasza z Akwinu, iż zbawieni będą się radować na widok męczarni potępieńców – to straszne przecież, co Nietzsche też podkreśla. Mam nadzieję, że tak nie jest, że oni jednak się nie radują. Ale nie o to mi chodzi, tylko o to, czy oni mogą żyć w wiecznym weselu, zapominając w ogóle o tym, że świat doczesny jest tak pełen cierpienia. Nie znam odpowiedzi na to pytanie ze strony myślicieli katolickich. Może to rozważano, ale ja się z takimi rozważaniami nie zetknąłem |
Hryniewicz powtarza tu myśl Kołakowskiego, który wątpi, czy zbawieni mogą być szczęśliwi i niewzruszeni, znając cierpienie potępionych. Wciela w siebie fałszywą opozycję między wiecznym szczęściem w niebie a świadomością piekielnego cierpienia, sugerując, że obie rzeczy są nie do pogodzenia. Ucieka się do fałszywego przekonania, że święci muszą odczuwać współczucie, a jeśli tak, to ich szczęście jest zagrożone. Nie widzi jednak, że według Kościoła zbawieni uczestniczą w pełni w Bożej naturze, a Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny – oni trwają w Jego radości, która jest absolutna i niezmącona
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Radość z cierpienia potępionych często dawała znać o sobie w ciągu wieków. Już pod koniec II wieku Tertulian pisał w sposób daleko odbiegający od ducha Ewangelii. Jego słowa tchnęły pragnieniem pozagrobowej zemsty względem prześladowców i pogańskich władców tego świata. Był przekonany, że boski sąd nad niegodziwymi będzie kiedyś wielkim widowiskiem, którego oglądanie sprawi chrześcijanom wielką radość (De spectaculis,30). Nie jest to świadectwo odosobnione. Św. Augustyn sądził, że zbawieni nie będą w ogóle zdolni do odczuwania współczucia dla potępionych (De civitate Dei XXI,18). Wielu autorów usiłowało w ciągu wieków wykazywać, że wieczne cierpienie grzeszników nie tylko nie naruszy szczęścia zbawionych, ale wręcz przeciwnie – posłuży nawet do jego intensyfikacji. Postawa zbawionych, argumentowano, musi utożsamić się ze sprawiedliwością karzącego Boga. Patrząc na mękę potępionych będą odczuwać tym większą wdzięczność wobec Chrystusa, swego Zbawiciela. |
Hryniewicz przyznaje, że w historii pojawiły się poglądy, które jawnie wykraczały poza ducha Ewangelii — jak pragnienie zemsty Tertuliana. Przypisywanie świętym radości z cierpienia innych jest jednak herezją sprzeczną z katolicką nauką o miłości Boga i bliźniego. Św. Augustyn wcale nie twierdził, że święci się cieszą z cierpienia potępionych, lecz że nie odczuwają współczucia, bo w niebie zło jest już całkowicie zwyciężone, a sprawiedliwość Boża bez skazy. Nie oznacza to, że mają serca z kamienia — ich radość bierze się z jedności z Bogiem, a nie z nienawiści do innych. Hryniewicz zdaje się mylić sprawiedliwość z okrucieństwem, wyciągając z historycznych rozważań nieuzasadnione wnioski
| Wacław Hryniewicz napisał: |
W rozumowaniu tym przejawia się swoista logika. Postawa niewrażliwości i obojętności wobec losu potępionych łączy się w niej z poczuciem triumfu Boga nad Jego przeciwnikami i ostatecznego zwycięstwa Jego sprawiedliwości. Jeżeli Bóg odnosi zwycięstwo, trzeba się z tego cieszyć. Radość zbawionych jest Jego radością. Zapomnijmy zatem o losie potępionych, choćby to byli nawet nasi najbliżsi! Cieszmy się wraz z Bogiem! Św. Tomasz z Akwinu uważał, iż Bogu zgoła nie przystoi smucić się z czyjejś nędzy. W cierpieniu potępionych widział jedynie ciemne tło, na którym jeszcze wspanialej jaśnieją radość i szczęście świętych (STh I q. 21, a. 3; q. 23, a. 5 ad 3; SThSuppl. III,q. 97, a. 2). |
Hryniewicz próbuje wykpić katolicką naukę o wiecznym piekle, sugerując, że święci są bezdusznie obojętni na los potępionych. To fałsz. Św. Tomasz jasno pokazuje, że Bóg jest sprawiedliwy i Jego sprawiedliwość jest nieodłączna od miłości. Bóg nie smuci się z powodu grzechu potępionych, bo Jego wola jest doskonała, a cierpienie złych jest owocem ich własnego odrzucenia miłości Bożej. Święci cieszą się z Bożego triumfu i z własnego zbawienia, które jest pełne i doskonałe, a nie z cierpienia innych. Hryniewicz stawia fałszywy wybór między współczuciem a radością — prawdziwa radość zbawionych pochodzi z Boga i jest poza ludzkim, ograniczonym rozumieniem
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Niebo tradycyjnej doktryny jest nieczułe na cierpienie zagubionych istnień ludzkich. Zatraca się wtedy całkowicie poczucie międzyludzkiej solidarności losów. Na bramie piekła w „Boskiej komedii” Dantego widnieje napis: „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie” Gdyby tradycyjna doktryna wiecznego piekła była prawdziwa, wówczas na bramie nieba należałoby również umieścić kategoryczne słowa: „Porzućcie wszelką miłość i współczucie wy, którzy tu wchodzicie!” |
To żenujące uproszczenie i bluźniercze zestawienie. „Boska komedia” to dzieło literackie, nie dogmatyczne wyznanie wiary. Hryniewicz nie rozumie, że niebo jest stanem udziału w Bogu, gdzie miłość i prawda osiągają pełnię. Miłość nie jest tu ograniczona przez ziemskie uczucia, lecz przemieniona. Święci w niebie są w jedności z Bożą miłością, która przenika wszystko, a solidarność w wieczności przybiera formę doskonałej komunii, nie ograniczonej przez ludzkie cierpienie czy brak. Jego argument jest prostackim porównaniem fikcji literackiej do rzeczywistości duchowej
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Poglądy o (dodatkowej) radości zbawionych z wiecznej kary dla niegodziwych pojawiają się również w argumentacji wielu późniejszych, a także współczesnych teologów różnych wyznań. Dowodzą oni, że relacje między ludźmi w życiu pozagrobowym różnić się będą całkowicie od obecnych. W rzeczywistości jest to argument zwodniczy. Miłość Boga obala nasze ludzkie wyobrażenia o Jego sprawiedliwości karzącej grzeszników wieczną męką. Nie kieruje się On logiką obrażonego honoru: nieskończona obraza, a więc także nieskończona i wieczna kara. Tymczasem sprawiedliwość Boga wyraża się najpełniej przez miłosierdzie i przebaczenie. Nie jest na miarę naszych ludzkich wyobrażeń. Bóg sprawiedliwy jest Bogiem miłującym i miłosiernym. Ludzkie poczucie sprawiedliwości karzącej łatwo przeradza się w uczucie zemsty, okrucieństwa i nienawiści. Skłania do tego, aby bez oporu godzić się z myślą o wiecznej karze, a nawet znajdować z tego powodu dodatkową radość. |
Hryniewicz tutaj uderza w fałszywą nutę: próbuje podważyć naukę o wiecznym piekle, podszywając się pod miłosierdzie. Prawda jest taka, że Boża sprawiedliwość nie jest sprzeczna z miłosierdziem — to nasza ludzka ograniczona percepcja odbiera ją błędnie. Sprawiedliwość Boża jest absolutna, a kara wieczna wynika z wolnego wyboru człowieka, który odrzuca Boga na zawsze. To nie jest zemsta ani okrucieństwo, ale konsekwencja ludzkiej decyzji. Przypisywanie Bogu „logiki obrażonego honoru” jest herezją godzącą w Bożą doskonałość
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Świadomość chrześcijańska nie została jeszcze do głębi przeobrażona duchem Ewangelii. Motyw lęku przed potępieniem łączy się w niej z zadowoleniem z wiecznej kary należnej niegodziwym. Ginie wówczas najpiękniejsza i najśmielsza z ludzkich nadziei – nadzieja na ostateczne pojednanie wszystkich istot rozumnych. Zamiera wówczas także dar współczucia, współczującego serca człowieka i modlitwy wstawienniczej, aby wszyscy zostali zbawieni, czyli uratowani i ocaleni. |
Tym fragmentem Hryniewicz jawnie prezentuje herezję uniwersalizmu, czyli przekonanie, że wszyscy zostaną zbawieni. Kościół katolicki od wieków potępia to błędne i niezgodne z Pismem Świętym nauczanie. Apokalipsa, Ewangelie i Tradycja jednoznacznie uczą, że wybór odrzucenia Boga pociąga za sobą potępienie wieczne (Mk 9,43-48; Mt 25,41-46). Nadzieja na powszechne zbawienie jest marzeniem ludzkim, a nie nauką Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Obrońcy wiecznych mąk nie są w stanie wyjaśnić, jak zbawieni mogą bez końca cieszyć się szczęściem nieba, podczas gdy ich najbliżsi – matki i ojcowie, córki i synowie, żony i mężowie – oraz przyjaciele i znajomi będą wiecznie znosić straszliwe męki w piekle. Nie sposób wówczas mówić, że Bóg będzie prawdziwie „wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28), skoro istnieje wieczne piekło, a w nim ludzie przeklinający Boga, który, mieniąc się ich Ojcem, opuścił ich na zawsze w stanie zatracenia. |
Hryniewicz ujawnia emocjonalne rozterki, które nie mają nic wspólnego z prawdą Objawienia. Bóg jest „wszystkim we wszystkich” w swoim nieskończonym bycie i doskonałej miłości. Potępieni nie są opuszczeni przez Boga jako Tego, który ich stworzył, lecz sami się oddalili od Niego na wieczność, wybierając odrzucenie. Ich cierpienie jest skutkiem własnego grzechu, a nie zaniedbania Bożej miłości. Hryniewicz zapomina, że wolność człowieka jest nieodłącznym darem Boga, i to ona determinuje wieczne konsekwencje
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Ci ludzie to nie martwe przedmioty, lecz żywe osoby stworzone na obraz i podobieństwo Boga, które pomimo swoich win zachowują przecież swój rozum, wolę i uczucia. Mają one swoich bliskich i za życia łączyły je więzi przyjaźni z wielu innymi. Sam Bóg, ich Stwórca, zapewniał, że umiłował świat i że z miłości Jego Syn oddał swoje życie dla ich ocalenia. W rzeczywistości tak wielu ludzi na świecie nie miało nawet szansy przekonać się, że Bóg jest miłością, gdyż prawdziwej miłości sami nigdy w życiu nie zaznali. |
To prawda, że ludzie są stworzeni na obraz Boga, ale ich wybory pociągają za sobą skutki wieczne. Życie w stanie potępienia jest konsekwencją ich wolnej decyzji, a nie porzuceniem przez Boga. Hryniewicz uprawia tu emocjonalne rozumowanie, które próbuje przesłonić surową prawdę o sprawiedliwości Bożej. Kościół naucza, że Boża miłość nie przestaje wzywać każdego człowieka do nawrócenia, ale respektuje wolność osoby. Brak poznania Boga za życia nie usprawiedliwia świadomego odrzucenia Go w stanie łaski
| Wacław Hryniewicz napisał: |
Odnoszę często wrażenie, iż żarliwi głosiciele wiecznego piekła nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich przekonań. Wydają się uspokajać myślą, że cokolwiek się zdarzy, Bóg i tak uczyni to, co dla człowieka najlepsze. Czy wieczna męka może być czymś najlepszym? Ten sposób myślenia poniża Boga i czyni Go pod tym względem istotą moralnie niższą od człowieka. Czy Bóg przedstawiany w takim świetle zasługuje na miłość? Jezus nie ukazywał takiego oblicza Stwórcy wszechświata. Kazał zwracać się do Niego jako do troskliwego i dobrego Ojca wszystkich ludzi. |
Hryniewicz kompromituje się zarzutem, że wiara w piekło poniża Boga i czyni Go moralnie niższym od człowieka. To świętokradztwo i fałsz. Bóg jest miłością (1 J 4,8), ale także sprawiedliwością (Ps 89,15). Jego miłość nie znosi sprawiedliwości, ani sprawiedliwość nie znosi miłości. Wieczne potępienie jest owocem wolnego odrzucenia Boga, a nie Jego kaprysu czy okrucieństwa. Jezus jasno nauczał o piekle i sądzie, pokazując pełne współczucia, ale nieugięte oblicze Bożej sprawiedliwości (Mt 25,46). Przedstawianie Boga jako „dobrego Ojca”, który toleruje grzech bez konsekwencji, to zaprzeczenie Jego boskiej natury
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Z doświadczenia znamy zdumiewający paradoks miłości. Z jednej strony to ona stanowi o największym szczęściu człowieka, z drugiej zaś czyni go najbardziej podatnym na zranienie, uwrażliwia na nieszczęście i cierpienie innych. Im więcej mam w sobie miłości do najbliższych mi ludzi, tym bardziej obchodzi mnie ich życie oraz ich los ostateczny. Nie mógłbym być szczęśliwy wiedząc, że spotyka ich największe nieszczęście i ostateczne zatracenie. Nic nie jest w stanie zrekompensować człowiekowi utraty kogoś, z kim łączyły go więzi ludzkiej miłości i przyjaźni. To właśnie miłość uniemożliwiałaby wtedy przeżywanie prawdziwego szczęścia. Łączy ona ludzi ze sobą najbardziej intymnie, przenika w głąb całe ich jestestwo. Szczęście jednej osoby jest wtedy złączone ze szczęściem drugiej. |
Pojęcie miłości rozumiane w tym fragmencie przez Hryniewicza jest bardzo ludzkie i emocjonalne, co samo w sobie nie jest błędem, lecz staje się niebezpieczne, gdy próbuje się na tej podstawie podważyć wieczność piekła i prawdę o ostatecznym losie człowieka. Miłość Boża i miłość ludzka nie są tożsame w swojej naturze i skutkach. Miłość Boga jest bezwarunkowa, sprawiedliwa i święta, nie pozwala na zrównanie dobra z grzechem czy na umniejszanie prawdy o sądzie ostatecznym. Bóg kocha każdego człowieka, ale nie znaczy to, że zniweczy sprawiedliwość i prawdę. Prawdziwa miłość, także Boża, nie może pominąć sprawiedliwości, jak jasno podkreśla Pismo Święte: „Niech wasze serce nie będzie miękkie, abyście nie odstąpili od Pana, Boga waszego, i nie zginęli” (5 Mojż. 4,9). Wieczne szczęście zbawionych nie jest zależne od współcierpienia z potępionymi, gdyż w wieczności nie będzie już cierpienia czy zazdrości, lecz pełnia radości w Bogu (Ap 21,4). Przenikanie się szczęścia jednej osoby ze szczęściem drugiej jest cechą życia ziemskiego, ale w życiu wiecznym, gdzie jest pełnia miłości i sprawiedliwości, nie ma miejsca na cierpienie z powodu potępionych. Błędne jest więc rozumowanie Hryniewicza, że prawdziwa miłość wymaga, aby zbawieni ciągle cierpieli duchowo z powodu potępionych, bo to zaprzecza doktrynie o nieprzemijającym pokoju i szczęściu w niebie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W przeciwnym razie Stwórca musiałby zmienić ludzką jaźń i tożsamość, ukształtowane w ciągu życia przez wzajemne relacje osobowe. Musiałby dokonać jakiejś eschatologicznej LOBOTOMII, czyli wycięcia pewnych części mózgu na wzór operacji medycznej. W ten sposób wymazałby z umysłu i pamięci zbawionych wszelką wiedzę o potępionych na zawsze osobach, aby nie doświadczały bólu ani wyrzutów sumienia z ich powodu. Jest to wszakże przypuszczenie bezpodstawne i niegodne Boga. W przypadku całej rodziny skazanej na wieczne męki znaczyłoby to, że Stwórca usunie na zawsze wszelką pamięć o rodzicach i najbliższych, jakby w ogóle nigdy nie istnieli… Trudno pomyśleć, że ukryje On przed zbawionymi rzeczywistą porażkę zbawienia. Nie byłoby to Jego prawdziwe zwycięstwo nad złem i grzechem. Kto rzeczywiście miłuje, nie chciałby pozostawać w niewiedzy co do losu ukochanych osób. Nie chciałby, żeby zostały całkowicie usunięte z jego pamięci. Wszelka myśl o eschatologicznym okaleczeniu umysłu jest zgoła niedorzeczna. |
To, co przedstawia Hryniewicz jako „przypuszczenie bezpodstawne i niegodne Boga”, jest w rzeczywistości kompletne nieporozumienie co do natury życia wiecznego i pamięci w niebie. Nie jest prawdą, że zbawieni będą cierpieć z powodu pamięci o potępionych. Biblia i Tradycja uczą, że w niebie nie ma miejsca na ból, wyrzuty sumienia ani cierpienie (Ap 21,4). Pamięć zbawionych jest przemieniona i oczyszczona w miłości Boga, a nie ograniczona czy „wycinana” w sposób medyczny, jak sugeruje Hryniewicz. To wyobrażenie jest prymitywne i niezgodne z nauką Kościoła, który naucza, że niebo to pełnia życia i szczęścia, a nie traumy i cierpienia duchowego. Ponadto, twierdzenie, że Bóg miałby „usunąć” pamięć o potępionych, aby ukryć „porażkę zbawienia”, jest herezją negującą wszechmoc i mądrość Bożą. Zbawienie jest Jego prawdziwym zwycięstwem i nie ma w nim miejsca na ukrywanie czegokolwiek. Kościół naucza, że wszyscy ludzie ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory, a wieczne potępienie jest skutkiem dobrowolnego odrzucenia Bożej łaski (Katechizm Kościoła Katolickiego 1033-1037). Hryniewicz pokazuje tu myślenie antyteologiczne i antropocentryczne, niegodne kapłana, który powinien bronić prawdy objawionej, a nie ją relatywizować
| Wacław Hryniewicz napisał: | | To prawda, że ludzka pamięć, wrażliwość i wyobraźnia mogą podsuwać na myśl osoby, które trudno miłować. Czy można miłować tych, którzy wyrządzili innym nieodwracalną krzywdę i pogrążyli miliony ludzi w rozpaczy i cierpieniu? Mistrz z Nazaretu przypomniał w Kazaniu na Górze o nakazie samego Boga: „Miłujcie waszych wrogów” (Mt 5,44). „Najwyższy” jest „dobry dla niewdzięcznych”. A z tego wniosek: „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest wasz Ojciec” (Łk 6,35-36). Nakaz miłowania nieprzyjaciół sprawia nam od wieków najwięcej trudności. Jego urzeczywistnienie, bez pomocy Bożej byłoby praktycznie niemożliwe. Jeśli Bóg nakazuje, sam czyni tak pierwszy. Wszyscy jesteśmy Jego dziećmi. Jego miłość nikogo nie wyłącza. Jest Zbawicielem wszystkich. Nie przestanie przyciągać ku sobie także najbardziej zatraconych w swoim człowieczeństwie. Jeśli prawdziwie miłuje wszystkich ludzi, uczyni wszystko, by wszystkich wyzwolić i ocalić. Ta nadzieja otwiera serce i wyzwala od koncentracji jedynie na własnym szczęściu. |
Hryniewicz fałszuje naukę Kościoła, kiedy na podstawie chrześcijańskiego nakazu miłowania wrogów oraz Bożej miłości usiłuje wyprowadzić ideę, że wszyscy ludzie muszą ostatecznie zostać zbawieni. To jest klasyczna herezja apokatastazy, która została potępiona przez Kościół (Sobór Konstantynopolitański II 553 r., Katechizm Kościoła Katolickiego 1037). Miłość Boga jest rzeczywiście bezwarunkowa i pociąga do zbawienia, ale nie likwiduje wolnej woli człowieka, który może zdecydować się na odrzucenie Bożej łaski i skazać się na wieczne potępienie. Twierdzenie, że Bóg „uczyyni wszystko, by wszystkich wyzwolić i ocalić” w sensie gwarancji ostatecznego zbawienia wszystkich jest sprzeczne z Pismem Świętym, które jasno mówi o wiecznym potępieniu: „A jeśli ręka twoja jest dla ciebie powodem grzechu, utnij ją; lepiej dla ciebie wejść do życia kaleką, niż mając dwie ręce, pójść do ognia wiecznego” (Mt 18,8), „I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi do życia wiecznego” (Mt 25,46). Kościół naucza, że Boża miłość szanuje wolną wolę człowieka, ale nie zmienia prawdy o sądzie i karze ostatecznej. Idea „pluszowego Boga”, który miałby wszystkich ratować bez względu na ich decyzje i stan moralny, jest herezją sprzeczną z objawieniem i Tradycją. Hryniewicz wypacza prawdziwą naukę o miłosierdziu, które nie jest zaprzeczeniem sprawiedliwości, lecz jej dopełnieniem. Taką bezkompromisową naukę Kościoła winien bronić, a nie niszczyć w imię fałszywej „nadziei” i sentymentalizmu
Cały ten fragment Hryniewicza to błędna, antropocentryczna i herezetycka próba redefinicji Bożej miłości, pamięci i eschatologii według subiektywnych odczuć i humanistycznych projekcji, niezgodna z Pismem Świętym i nauką Kościoła. Jego wypowiedzi sprzeciwiają się fundamentalnym prawdom wiary katolickiej o wiecznym piekle, sądzie ostatecznym i niezłomnej prawdzie objawionej, która nie podlega zmianom według ludzkich kaprysów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Będę się cieszył, że Bóg jest tak wielki, tak dobry, tak łaskawy, tak mądry, że potrafi pojednać tych ludzi, których uważamy za tyranów, którzy położyli się cieniem na życiu milionów ludzi. Będę się cieszył, że w nowej rzeczywistości, przerastającej nasze wyobrażenia, Bóg potrafił pojednać ofiary z tymi, którzy ludzkie życie uczynili gehenną. Nie będzie to dla mnie powodem do zgorszenia. Wręcz przeciwnie, myślę już teraz, że stanowi to tym większy powód do sławienia Boga. |
Takie myślenie jest jawnym zaprzeczeniem nauki Kościoła katolickiego. Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny, ale te dwie cechy nie mogą być ze sobą pomieszane w sposób, który zrównuje dobro z złem, a ofiary z ich oprawcami. Kościół naucza jasno, że grzech ciężki, pozostający w nieodpokutowaniu, prowadzi do wiecznego potępienia (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1033-1037). Nie można upraszczać i mówić o "pojednaniu wszystkich", nie uwzględniając wolnej woli człowieka i jego odrzucenia Boga, które pociąga za sobą wieczne potępienie. Sławienie Boga nie polega na negowaniu sprawiedliwości czy umniejszaniu winy złoczyńców. To jest herezja apokatastazy — błędna i odrzucona przez Kościół idea, że wszyscy ludzie ostatecznie zostaną zbawieni bez względu na swoje decyzje
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Kategoria „potępienia” pojawia się raczej z powodu niedobrego przekładu niektórych wyrażeń biblijnych. Jezus nie wspomina o potępieniu. Jezus mówi o sądzie i stanie, który nazywa Gehenną... Przekład „będzie potępiony” rozbija wręcz logikę tekstu akcentującego miłość Boga... Wolę posługiwać się terminologią biblijną i mówić, że ktoś „zatraca się” lub „gubi się” w swoim człowieczeństwie... Bóg nikogo nie przeklina ani nie potępia. To człowiek wprowadza się w stan zatracenia z powodu grzesznego zamknięcia się w sobie. W tym sensie sam sprowadza na siebie karę. Ze strony Boga jest to kara terapeutyczna... |
To kolejny błąd i próba relatywizacji prawdy o piekle i potępieniu. Jezus Chrystus jasno mówi o piekle jako o miejscu wiecznego potępienia (Mk 9,43-48; Mt 25,41). Gehenna jest symbolem ognia sądu ostatecznego i wiecznego oddzielenia od Boga. Potępienie jest realne i wieczne, o czym Kościół uczy od najdawniejszych czasów (Sobór Florencki, Dekret "Benedictus Deus", 1336). Nie jest to kwestia złego tłumaczenia, lecz jasno określonej doktryny. Owszem, człowiek sam się potępia przez swój grzech i odrzucenie Bożej miłości, ale konsekwencją jest nieodwracalne, wieczne potępienie, nie żadna "kara terapeutyczna" czy czasowe oczyszczenie. Piekło nie jest stanem lecz miejscem wiecznego rozdzielenia od Boga. Jego wieczność nie jest „tymczasowa” ani „terapeutyczna”, jak próbuje fałszywie przedstawiać Hryniewicz
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Piekło, czyli Gehenna w nazewnictwie Jezusa, jest stanem strasznym, bolesnym, którego kresu człowiek nie może przewidzieć... Wieczności Boga nie można postawić na równi z „wiecznością” stanu zagubienia czy zatracenia. Zatracenie to stan przejściowy i tymczasowy... |
Taka interpretacja jest sprzeczna z dogmatami Kościoła. Katechizm Kościoła Katolickiego jasno stwierdza, że piekło to "wieczne potępienie" (KKK 1035) — to nie jest stan tymczasowy czy przejściowy, lecz trwałe oddzielenie od Boga. Zatracenie nie jest chwilowe, a wieczność potępienia jest konsekwencją wolnego wyboru odrzucenia Boga. Próba rozdzielania "wieczności Boga" od "wieczności piekła" w celu przedstawienia piekła jako czegoś co kiedyś się skończy to herezja, zaprzeczająca nauce soborowej i Magisterium Kościoła. Hryniewicz dokonuje manipulacji, które mają na celu rozmycie prawdy o piekle i są sprzeczne z Tradycją i Pismem Świętym
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Pewne orzeczenia Kościoła czekają na reinterpretację... Trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na kontekst historyczny niektórych decyzji doktrynalnych... Mam nadzieję, że w przyszłości ortodoksja katolicka będzie bardziej otwarta na perspektywę nadziei na powszechne zbawienie... |
Takie twierdzenia są jawnym buntowniczym podważaniem nieomylnego nauczania Kościoła. Nauka o wiecznym potępieniu jest niezmienna i została potwierdzona przez sobory oraz papieży (Sobór Trydencki, Sobór Watykański I). Nie ma tu miejsca na "reinterpretacje" czy "otwarcie się" na herezję apokatastazy. Nadzieja na powszechne zbawienie nie może stać się podstawą do negowania prawdy o wiecznym potępieniu — to jest sprzeczne z magisterium i stawia naukę Kościoła na głowie. Taka postawa jest herezją i zagrożeniem dla dusz wiernych
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Tradycja Wschodu chrześcijańskiego jest bardziej elastyczna i przedłuża proces dojrzewania, leczenia ludzkiej wolności także na drugą stronę życia... Wolność może być rzeczywiście zdegenerowana, zaślepiona, jednakże oddziaływanie Boże od wewnątrz trwające nawet – po ludzku mówiąc – przez „wieki wieków”, sprawia, że ta wolność może podlegać terapii i uzdrowieniu. |
To, co Hryniewicz próbuje przedstawić jako "elastyczność" Tradycji Wschodu, to w rzeczywistości odstępstwo od katolickiej jedności doktryny. Kościół Katolicki nie może zaakceptować żadnej nauki, która podważa nieodwracalność wyboru człowieka, ani tego, że po śmierci można "leczyć" wolność w nieskończoność. To nonsens i herezja, która przeczy objawieniu i Magisterium. Wolność jest dana, ale jeśli zostanie odrzucona na wieczność, to nie ma powrotu — to nie jest kwestia "terapii" po śmierci, lecz ostatecznego wyboru
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Bóg oddziałuje na ludzką wolę nie swoją wszechmocą (wtedy by ją zniszczył!), lecz przez uniżenie i ofiarną miłość swojego Syna... Człowiek będzie opierał się tak długo, jak będzie chciał, tyle że jest to wówczas ciągłe zniewolenie samego siebie. Jak długo człowiek nie chce przyjąć Boga, przedłuża się stan jego gehenny. Nie wiemy, jak długo trwają losy stworzenia zbuntowanego. Można jednak mieć nadzieję na to, że istota wolna zostanie uszanowana do końca w swojej wolności. Stwórca i Zbawiciel nie przestanie jednak pociągać jej ustawicznie ku sobie, leczyć i przemieniać. |
Te słowa są pełne iluzji i fałszywej nadziei, które w praktyce mogą prowadzić do minimalizowania piekła i negowania wiecznego potępienia. Bóg nie jest ograniczony w swojej mocy — to herezja sugerować, że nie może „zniszczyć” złej woli, gdy chce. Jednakże szanuje wolę człowieka, który decyduje się odrzucić Go wiecznie. Naukę o tym potwierdza św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu i Magisterium Kościoła. Wieczne potępienie nie jest wynikiem braku miłosierdzia, lecz konsekwencją wolnego i ostatecznego odrzucenia Boga. Nadzieja na „powszechne zbawienie” nie może stać się doktryną, bo jest to sprzeczne z objawioną prawdą
Wypowiedzi Hryniewicza są przesiąknięte herezją apokatastazy i ideą "pluszowego Boga", który nie wymaga od człowieka prawdziwej pokuty ani respektowania boskiego porządku. Przekręca on i relatywizuje naukę o wiecznym piekle, co jest sprzeczne z Pismem Świętym, Tradycją i Magisterium Kościoła katolickiego. Jego koncepcje to niebezpieczne błędy, które należy stanowczo odrzucić
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Czy Jezus swoją śmiercią zbawił Szatana? Czy zatem Szatan może pojednać się z Bogiem? Nadzieja, o której mówię, nie wyklucza żadnego rozumnego stworzenia. Nie wyklucza również Szatana. Ten, którego nazwano Kyriosem (Panem), któremu jest dana wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28,18), wstępuje również w niezbadane głębie tego, co nazywamy satanizmem. Boży Duch, który przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (1 Kor 2,10), ma dostęp do tajników wolności swoich stworzeń. Trudno, rzecz jasna, wyciągać z tego daleko idące wnioski, bo wypowiedzi Biblii na temat losów Szatana są bardzo oszczędne. Nadzieja na ocalenie demonów żyje w tradycji chrześcijańskiej. Głosili ją wielcy Ojcowie Kościoła wschodniego, tej miary co Grzegorz z Nyssy oraz Izaak Syryjczyk. Kto wczyta się w ich śmiałe wypowiedzi, nie oprze się myśli, jak niezwykły i wspaniały jest Bóg, który również istot najbardziej godnych politowania nie pozostawia ich własnemu losowi. |
Hryniewicz jawnie wypacza katolicką naukę o wiecznym potępieniu i naturze Szatana. Biblia i Tradycja Kościoła jasno uczą, że Szatan jest upadłym aniołem, który z własnej woli wybrał zło i pozostanie w wiecznym potępieniu (Mt 25,41; Obj 20,10). Nadzieja na zbawienie Szatana jest herezją apokatastazy, odrzuconą przez Kościół, gdyż podważa prawdę o wiecznym sądzie. To nie jest „wspaniałość” Boga, lecz wypaczenie Jego sprawiedliwości. Bóg jest miłosierny, ale i sprawiedliwy. Zbawienie jest darem dla ludzi, którzy przyjmują łaskę, a nie dla istot, które świadomie odwróciły się od Niego na zawsze. Ksiądz Hryniewicz manipuluje cytatami i mylnie interpretuje tradycję, bo nawet Ojcowie Kościoła wschodniego nigdy nie stwierdzili, że Szatan zostanie zbawiony — ich wypowiedzi muszą być rozumiane w kontekście nauki Kościoła, a nie wybiórczo. Twierdzenie, że „nadzieja nie wyklucza Szatana”, jest kłamstwem sprzecznym z katechizmem Kościoła (KKK 393, 395), który naucza o wiecznym potępieniu Szatana i jego demonów
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Jeżeli Jezus mówi o miłości nieprzyjaciół, to czy ona nie zobowiązuje także do tego, by wstawiać się za Nieprzyjacielem, którego ludzie wykluczają z wszelkiej modlitwy? W tradycji Wschodu spotykamy świętych, którzy mieli odwagę modlić się za Złego, ażeby – o ile to możliwe – i on został pojednany, żeby i on zobaczył swoją ślepotę, granice swojej dumy i uznał się za istniejące z dobroci Boga stworzenie. |
Taki pogląd jest z gruntu fałszywy i nie do przyjęcia w katolickiej wierze. Miłość nie oznacza przecież zaprzeczenia sprawiedliwości ani zrównania dobrego z złym. Modlitwa wstawiennicza ma sens jedynie dla tych, którzy mogą się nawrócić. Szatan jest istotą duchową, która dokonała nieodwracalnego wyboru buntu przeciw Bogu i nie ma już nad sobą nadziei na nawrócenie (Hbr 6,4-6). Modlenie się za Szatana to herezja, która umniejsza wielkość Bożej sprawiedliwości i prawdę o wiecznym potępieniu. Kościół modli się o nawrócenie ludzi, ale nigdy nie o zbawienie Szatana lub demonów. To zwykłe bluźnierstwo duchowe, by sądzić, że upadły anioł może zostać pojednany
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Pojawiają się także w naszej literaturze, m.in. w pismach Stanisława Vincenza. To, co się dokonało w śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu jest obietnicą dla wszechświata, dla wszystkich istot, dla całego kosmosu, także dla tego materialnego i nieożywionego. |
To, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są źródłem zbawienia, jest prawdą, ale Hryniewicz rozciąga ją w sposób absurdalny, sugerując powszechne zbawienie wszystkich istot, w tym materii nieożywionej. Kościół naucza, że zbawienie dotyczy tylko ludzi oraz istot rozumnych zdolnych do grzechu i nawrócenia (KKK 1996-1998). Nie ma mowy o „zmartwychwstaniu” materii czy zwierząt w sensie zbawienia wiecznego, a już tym bardziej o zbawieniu Szatana czy demonów. Wprowadzanie takiego poglądu to zamazywanie doktryny zbawienia i radykalna herezja pantheistyczna lub panteistyczna, która stoi w sprzeczności z nauką Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Odpowiednie miejsce na tę modlitwę jest chyba w Ojcze nasz, kiedy mówimy „i zbaw nas ode złego”. W tym miejscu wschodni mistycy i Ojcowie Kościoła chętnie dodawali: i samego Złego zbaw od jego złości. Ocal go, on jest także Twoim stworzeniem. |
To jest jawne zaprzeczenie prawdy o wiecznym potępieniu Szatana. Modlitwa „i zbaw nas ode złego” odnosi się do zbawienia ludzi od wpływu zła, ale nigdy do zbawienia Szatana czy demonów. Taka interpretacja jest herezją, która podważa prawdę o zbawczym sądzie i Bożej sprawiedliwości. Szatan nie jest „tylko stworzeniem”, które trzeba „ocalić”, lecz zbuntowanym przeciwko Bogu duchem, skazanym na wieczne potępienie (Mt 25,41; Ap 20,10). Nie ma nic wspólnego z miłosierdziem w sensie zbawienia. Próbując nadać Szatanowi rolę podmiotową modlitwy zbawczej, Hryniewicz idzie w zaparte przeciwko Objawieniu
| Wacław Hryniewicz napisał: | | W Ewangelii Jezus nazywa Szatana księciem „tego świata” (por. J 12,31). Czas jego działania jest ograniczony do tego świata. |
Choć Szatan jest nazywany księciem tego świata, nie oznacza to, że jego panowanie jest nieograniczone lub że jego czas działania jest nieskończony. Pismo Święte i Tradycja uczą, że po ostatecznym sądzie zostanie na wieki strącony do jeziora ognia (Ap 20,10). Jego panowanie jest tymczasowe i skończy się wraz z Paruzją. Hryniewicz manipuluje tym cytatem, by podważyć prawdę o wiecznym potępieniu i wiecznym piekle
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trzeba się modlić tak, jak serce dyktuje, bez wymyślania specjalnych formułek. Jak prosimy o ocalenie nas, jak zwracamy się w Zdrowaś Maryjo do Matki Bożej, aby w godzinie śmierci wstawiała się za nami, tak możemy równocześnie, choćby błyskiem myśli, poszerzać modlitwę o ten właśnie wątek. |
Tego rodzaju subiektywne podejście do modlitwy i doktryny jest herezją, która prowadzi do relatywizmu religijnego i odrzuca jasne nauczanie Kościoła. Modlitwa nie jest polem do eksperymentów, lecz wyrazem wiary i pokory wobec prawdy Objawionej. Modlitwa za tych, którzy nie mogą się nawrócić, to kłamstwo i herezja. Kościół jasno naucza, że modlimy się o nawrócenie ludzi, a nie istot, które są na wieczne potępienie
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Opór bierze się stąd, że krzywdy i cierpienia przesłaniają oczy człowieka. Nie zwalajmy wszystkiego na Szatana, bo sam człowiek potrafi wyzwalać w swoim człowieczeństwie jego ciemną stronę. |
To zdanie jest częściowo prawdziwe, ale Hryniewicz używa go, by umniejszyć zło i odpowiedzialność Szatana jako źródła grzechu i zła w świecie. Kościół naucza, że Szatan jest faktycznym i osobowym przeciwnikiem Boga i ludzi, głównym sprawcą zła duchowego (KKK 395). Nie można zrównywać ludzkich grzechów z bezpośrednim działaniem Złego, ani umniejszać roli Szatana. Przerzucanie winy wyłącznie na człowieka to fałsz i zaprzeczenie nauce Kościoła
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Wiele rzeczy łączymy z grzechem pierworodnym, choć nie umiemy precyzyjnie wyjaśnić, na czym on polega. Jeżeli wziąć poważnie ewolucyjną perspektywę wyłaniania się gatunków i powstania człowieka, to śmierć była jeszcze przed pojawieniem się człowieka. Jest to normalna wymiana pokoleń. |
Takie podejście to jawne sprzeniewierzenie się wierze katolickiej i dogmatom Kościoła. Grzech pierworodny to rzeczywisty, historyczny grzech pierwszych ludzi, skutkujący utratą pierwotnej niewinności i wprowadzeniem śmierci do świata (Rdz 3,19; Rz 5,12). Próba pogodzenia tego z teorią ewolucji to nadużycie i herezja, która podważa prawdziwość Objawienia i fundamentalną naukę o grzechu pierworodnym. Kościół naucza, że śmierć jest konsekwencją grzechu pierworodnego, nie zaś naturalnym etapem ewolucji przed człowiekiem (KKK 390-398)
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Trzeba nadziei! Trzeba spojrzenia na to, że przed nami tylu ludzi odchodziło i po nas tylu jeszcze odejdzie. Nie lękajmy się Boga! Ufajmy, że On poradzi sobie z naszymi „zaległościami”, jeżeli my nie zdążymy. |
Nadzieja jest cnotą teologiczną, ale Hryniewicz ją wypacza, sugerując, że Bóg automatycznie zrekompensuje ludzkie grzechy po śmierci bez nawrócenia czy pokuty. To zaprzecza nauce Kościoła o konieczności życia w łasce, nawrócenia i przyjęcia sakramentów (Mk 16,16; KKK 1813-1814). Nie ma gwarancji zbawienia bez wolnego aktu człowieka i jego współpracy z Bożą łaską. Takie ujęcie podważa powagę Sądu Ostatecznego i prawdę o piekle
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Całe stworzenie będzie brało udział w odnowieniu świata, więc co się stanie z moim pieskiem i kotkiem? [...] Niezwykły 8 rozdział Listu św. Pawła do Rzymian mówi, że całe stworzenie oczekuje wyzwolenia dzieci Bożych, aby uczestniczyć w ich chwale. |
Hryniewicz myli pojęcia. Katolicka doktryna mówi o zbawieniu ludzi, istot rozumnych, które mają duszę nieśmiertelną. Zwierzęta, choć stworzone przez Boga, nie mają duszy rozumnej i nie uczestniczą w zbawieniu w tym sensie (KKK 2415-2418). Wysławianie idei, że zwierzęta będą w niebie, to pogańska i niekatolicka spekulacja, nie mająca podstaw w Objawieniu. List do Rzymian mówi o oczekiwaniu całego stworzenia na odnowienie przez dzieci Boże, lecz nie oznacza to powszechnego zbawienia zwierząt w sensie wiecznym
| Wacław Hryniewicz napisał: | | Paruzja w świetle współczesnej teologii, także katolickiej, łączy się ze śmiercią. Istnieją dwa sposoby widzenia spraw ostatecznych. Jeden – linearny, który wydłuża bieg ludzkich dziejów i widzi Paruzję gdzieś na ich końcu, daleko w przyszłości. Z tego punktu widzenia oczekiwanie na rychłe przyjście Pana traci na swej realności. [...] Wedle innej wizji, wchodząc w śmierć, wchodzimy w świat, w którym nie obowiązują już prawa czasu ziemskiego. Taka koncepcja widzi Paruzję w śmierci człowieka i skraca oczekiwanie na przyjście Chrystusa. |
Takie pojmowanie Paruzji to modernistyczna herezja zaprzeczająca literalnemu i historycznemu przyjściu Chrystusa na końcu czasów, jak naucza Kościół (KKK 671-682). Paruzja jest realnym, osobowym przyjściem Chrystusa, które zakończy dzieje świata i dokona sądu ostatecznego. Redukowanie jej do „śmierci człowieka” jest pomniejszaniem prawdy eschatologicznej i odchodzeniem od wiary katolickiej. Kościół naucza, że po śmierci jest stan pośredni, a prawdziwe spotkanie z Chrystusem nastąpi przy Paruzji
CDN
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|