Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bóg wg ateisty - świeże spojrzenie (?)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eremita




Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1352
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:11, 06 Gru 2008    Temat postu:

Ciągle unikasz problemu, który Ci sygnalizuję.
Ślepa Moc stwarzajac światy, mogła też stworzyć świat duchowy działający na innych nieznanych nam prawach. W tym świecie przez miliardy lat mógł także wyewoluować rozymny Bóg. Taki scenariusz mieści sie w Twoich założeniach, więc czemu go odrzucasz, to chciejstwo!

Dlasze możliwości:
1. Bóg opanował Moc i stworzył świat.
2. Bóg przejął pod swoją opiekę świat materialny stworzony przez Moc.
3. Bóg jest wyższą ewolucyjnie formą Mocy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:43, 07 Gru 2008    Temat postu:

Widzę że Buddy pochwalił twój post o neurologu, mam nadzieję że Buddy się nie gniewa że tak sobie pofolgowałem w Kawiarni i bzdur do niego na wypisywałem, bo lubię jak trochę śmieszno jest, ale tu jest poważny dział i jeśli byś mógł Buddy napisać co też Cię tak urzekło, bo jak dla mnie to jasno z tego postu wynika że materializm nie ma nic do powiedzenia w dziedzinach życia czego spirytualizm by rzec nie mógł, wystarczy sparafrazoać post odpowiednio i zamiast materializm używać terminu spirytualizm a wszystko będzie tak samo pikne i godne pochwały.


---------------------------------------
Co też ja tu bym jeszcze miał napisać, no tak się elementarnie nie możemy zrozumieć że to nie wiadomo od czego zacząć. Więc niech się rozdrobnimy na drobne może coś pożytecznego z tego będzie.

Ale najpierw odchodząc od tego co napisałeś na początek napiszę co mi osobiście nie lepi się w materializmie.
Załamka, nie pierwszy raz materializm mnie zawodzi :(
Faktem jest że jeszcze wiele nie obgadaliśmy(mam nadzieję że starczy Ci do mnie cierpliwości), ale jak na razie kojarzy mi się jednoznacznie z nie domówieniami i ignorancją.

Moje ale:
Pierwsze to chowanie w piasek głowy przed problemem istnienia.
Dwa to nadużycia wobec nauki, to jasne że nauka nie mówi czym jest materia ani nawet do niej się nie odnosi w znaczeniu ontologicznym, M ma jednak to do siebie że uważa naukę za materialistyczną tylko.
Trzy to problem subiektywności która nie może być wytworzona z materii.
Cztery to dziwne podejście do solipsyzmu.
Pięć to próba opisu jak to jest możliwe że jest jedność i wielość i forma w materii, problem czasu i przestrzeni.
Sześć możność naukowania i istnienie logiki i matematyki tj. dziedziny możnej przewidywać fakty doświadczalne.

Spirytualizm rozwiązuje to za jednym zamachem, nie bez przeszkód, ale jak się czyta personalistę to się przynajmniej wie o czym mówi, a jak materialistę czyta się to nie wie się nawet czy on sam wie o czym pisał :fuj:

Oczywiście moja przygoda z filozofią jest krótka i bardzo cenić będę sobie twój najbliższy post, jak i zdanie Buddy jeśli się pojawi.

Czemu jestem taki ogólnikowy i w szczegóły tak trafnie besztające personalizm nie analizuje, bo neurolog, abstrahowanie i inne są nie zrozumiałe ,błędne z powodu nie jasności już na samym początku.
Dlatego napisałem te 6 pkt co mnie się nie podoba i dopóki tego mi nie wyjaśnisz to co mi z tego neurologa ?

No ale że o szczegóły się rozchodzi to szrajbne takie coś popełnię:
---------------------------------------
Mówi się że uśmiechnąć się do plutonu egzekucyjnego to powód do dumy, ale czy znalazł się taki co to z przestrzelonym kolanem się dalej z dumą usmiechał?
Jak ty na tej materialistycznej kobyle dojechałeś tak daleko skoro nawet nie wiesz co to jest istnienie ?
comrade napisał:
No ale jak mam argumentować jeśli ktoś mi mówi że S zakłada że nie może istnieć świat bez obserwatora, że wszystko co istnieje to nasze doznania itd itp.?
No powiem że nie każdy, ja osobiście się tu wykłócam z Tobą stojąc na stanowisku że wszystko co nam dostępne, jak by się nad moim aktualnie tu artykułowanym poglądem zastanowić to nazwał bym to materializm-spirytualistyczny.
comrade napisał:
No idź zapytaj dowolnego neurologa co odpowiada za to że się złościsz, cieszysz, za to że widzisz, słyszysz, odczuwasz dotyk, smak, za to że potrafisz liczyć, rozpoznawać kształty, pamiętać rzeczy z przeszłości itd. Myślisz że gość będzie filozofował i odpowie ci że 'bo jest pan OSOBĄ' ?
Nom albo by zaczął prawić o powszechnikach i jak to jest możliwe że coś formę ma a taką a nie inną, mylisz prostotę z ignorancją. Widzisz dlaczego uważam że nie ma sensu wnikać w takie kwiatki bez podstawowych pojęć zrozumienia.
comrade napisał:
Dochodzę po prostu do wniosku że personalista nie ma po prostu wyobraźni i jest maksymalnie antropocentryczny, nie umie abstrahować od doznań swoich (ludzkich).
No cóż, podobno 10% mężczyzn dochodzi za szybko.
comrade napisał:
Nie zgodzę się. I powtórzę: abstrahowanie jest jedną z najsilniejszych i najbardziej przydatnych operacji intelektualnych, nie będę się rozwodził już jak bardzo liczy się np. w programowaniu softu, którego celem jest przecież zamodelowanie kawałka rzeczywistości.
Ale sobie abstrahuj co chcesz, tylko pamiętaj co my tu robimy, filozofujemy, a żeby powstał konstrukt sensowny to się od niego także wymaga aby był odpowiednio zdefiniowany, tak ostro jak się tyko da
comrade napisał:
materializm mówi: istnieją tylko cząstki materialne oraz oddziaływania elementarne :) Personalista doda: tak tak, to wszystko istnieje, ale dodatkowo w tym świecie musimy dokonać rozróżnienie na osoby i nie-osoby. Czyli komplikuje całą zabawę :)
A co robi smok ?
comrade napisał:
Materializm po prostu potrafi uzasadnić CZYM tak naprawdę jest ten obserwator i jego doznania.
Materializm ?To wal śmiało wyjaśniaj! No chiba że to będzie wyjaśnienie naukowe, które jak wspomniałem notabene w ukochanym przez nas obu spirytualizmie też zachodzi. Bo nauka jest kompatybilna z każdą ontologią.
comrade napisał:
Jeśli jej nie ma to wyjaśnij mi dlaczego wg personalistów kamień nie jest osobą-obserwatorem?
Ty mi lepiej wyjaśnij skąd wiesz że anbo nie jest botem ?
comrade napisał:
Czy wirus jest osobą? Poważny personalista musi się z każdym takim pytaniem zmierzyć i odpowiedzieć tak/nie wraz z uzasadniem!
Chyba na kwasie.
comrade napisał:
Ty wciąż uwazasz że ja uważam że rozumiem co to znaczy "istnienie" ponieważ jestem OSOBĄ i że to moje subiektywne wrażenie. Natomiast ja uznałem to za wystarczające, że jeśli wykażę że rozróżnianie 'osoba' - 'nie osoba' nie ma absolutnie żadnego sensu i jest wtórne wobec przyjęcia założenia istnienia praw fizyki i materii to definicja istnienia nie ma żadnego znaczenia.
Co ?
comrade napisał:
Gdzie jest problem żeby wyabstrahować od siebie i założyć że istnienie jest wyłącznie obiektywne
Co jest obiektywne ?
comrade napisał:
Na początku tego wątku właśnie o tym pisałem, że nawet ateista musi coś przyjąć na wiarę, założyć że coś istnieje absolutnie. Sęk w tym by to założenie było jak najprostsze. No i ja zakładam właśnie że uber-prawa fizyki (umozliwiajace istnienie i trwanie materii oraz jej przekształcania w energię etc.) istnieją absolutnie, istnieją "bo tak" i to jest wszystko co istnieje. Cała reszta np 'osoby', efekt 'postrzegania', efekt 'subiektywizmu' i tak dalej są tylko manifestacją istnienia materii.
Podoba mi się w tej wypowiedzi słowa 'bo tak', tak jakbyś chciał wypowiedzieć coś subiektywnego i przekazać to intersubiektywnie, patrz nie udało się, jakie wnioski ?
Dwa to co ty z tą prostotą ? Najprostszy jest solipsyzm a jakoś nie ma chętnych.
comrade napisał:
Protestuję tylko przed tezą że 'krzesło istnieje jako doznanie osoby która je postrzega'. To nie ma żadnego sensu, bo nie ma czegoś takiego jak 'osoba', to pojęcie jest WTÓRNE.
Ja też jestem za, jak tylko mi powiesz co jest pierwsze ;P

---------------------------------------
Jedyną potrzebą głoszenia materializmu jest realizm który tak siedzi głęboko od przedszkola w naszych głowach że jak tylko coś ma być poza naszą kontrolą wpadamy w popłoch. Zarzucałeś brak wyobraźni personalistą, mogę zarzucić dokładnie to samo Tobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 12:56, 07 Gru 2008    Temat postu:

Eremita napisał:
Ciągle unikasz problemu, który Ci sygnalizuję.
Ślepa Moc stwarzajac światy, mogła też stworzyć świat duchowy działający na innych nieznanych nam prawach. W tym świecie przez miliardy lat mógł także wyewoluować rozymny Bóg. Taki scenariusz mieści sie w Twoich założeniach, więc czemu go odrzucasz, to chciejstwo!

Dlasze możliwości:
1. Bóg opanował Moc i stworzył świat.
2. Bóg przejął pod swoją opiekę świat materialny stworzony przez Moc.
3. Bóg jest wyższą ewolucyjnie formą Mocy.


Ja się zgadzam że owa moc mogła zrobić świat duchowy oraz latającego potwora spaghetti. Ale zastanów się - dlaczego mamy to przyjąć za prawdę? Zresztą, jeśli już coś takiego uznamy za prawdę to równie dobrze możemy olać Moc i przyjąć od razu że istnieje po prostu Bóg osobowy i że zawsze istniał, zgadza się?

Kluczem w całej dyskusji jest odpowiedź na pytanie czy da się odróżnić rzeczywistość bez świata duchowego od tej w którym taki świat istnieje? I czy to odróżnienie można dokonać inaczej niż przez własne chciejstwo ("bo ja wiem że swiat duchowy istnieje bo doznałem łaski / miałem objawienie / miałem wizje mistyczne/ itp.)?

Moim zdaniem zakładanie prawdziwości wszelkiego świata duchowego, świadomej uber-mocy itd. przy jednoczesnej klauzuli że to w co wierzymy wymyka się to naszym możliwościom poznania - jest paradoksem samym w sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:02, 07 Gru 2008    Temat postu:

Skupię się na odpowiedzi na kluczowe kwestie, pomijam parę odpowiedzi których nie rozumiem i w których nie widziałem zwiazku z moją wypowiedzią.

Cytat:

Moje ale:
Pierwsze to chowanie w piasek głowy przed problemem istnienia.
Dwa to nadużycia wobec nauki, to jasne że nauka nie mówi czym jest materia ani nawet do niej się nie odnosi w znaczeniu ontologicznym, M ma jednak to do siebie że uważa naukę za materialistyczną tylko.
Trzy to problem subiektywności która nie może być wytworzona z materii.
Cztery to dziwne podejście do solipsyzmu.
Pięć to próba opisu jak to jest możliwe że jest jedność i wielość i forma w materii, problem czasu i przestrzeni.
Sześć możność naukowania i istnienie logiki i matematyki tj. dziedziny możnej przewidywać fakty doświadczalne.


1. Co do istnienia, dalej nie widzę gdzie jest problem. Jeśli mówię że elektrony, protony i oddziaływania między nimi istnieją obiektywnie to co jest w tym niejasnego? Możesz to traktować jako aksjomat. W historii filozofii dyskutowano zawsze o tym co istnieje, skąd to pochodzi i skąd o tym możemy wiedzieć, natomiast samej definicji słowa "istnienie" chyba nie przedstawił w historii żaden filozof :) Także jak masz swoją definicje to dawaj.
2. Istotą nauki jest empiria. Oczywiście nauka nie wypowiada się o naturze empirii, np. naukowiec nie rozstrzyga problemu filozoficznego czy każdy człowiek widzi zielony kolor tak samo. Right? Natomiast naukowiec ma pełne prawo odpowiadać na pytania "czy można wskrzesić zmarłą osobę" albo "czy może istnieć niewidzialny facet który zna nasze myśli i widzi nasze uczynki" a w szczególności "czy doznania człowieka i kamienia mają coś wspólnego"?
3. Bardzo dobre spostrzeżenie. Tak naprawdę żadna subiektywność oczywiście nie istnieje. Słowo "subiektywny" ja osobiście stosuję w znaczeniu "nieumiejący przeprowadzać operacji abstrahowania" :) Bo jak ktoś już nauczy się porządnie abstrahować i posiądzie wyobraźnię to dostrzeże że - przykładowo - różnice między człowiekiem a kamieniem występują tylko na niższych piętrach abstrakcji, a na najbardziej ogólnym piętrze człowiek i kamień to to samo. Brzmi to jak herezja i totalna bzdura, ale jak się pomyśli dłużej to ma to sens: i człowiek i kamień to przecież kupa protonów i oddziaływań. Z tym chyba bardzo trudno się kłócić.
4. Proszę o rozwinięcie bo nie widzę zarzutu wprost.
5. Może się mylę ale na pierwszy rzut oka wydaje mi się że na te pytania odpowiada... nauka. Musisz więc skonkretyzować o co chodzi.
6. Tu też proszę o rozwinięcie bo na pierwszy rzut oka nie widzę w tym zdaniu żadnego zarzutu.

Cytat:

Spirytualizm rozwiązuje to za jednym zamachem, nie bez przeszkód, ale jak się czyta personalistę to się przynajmniej wie o czym mówi, a jak materialistę czyta się to nie wie się nawet czy on sam wie o czym pisał :fuj:


Argument ad personam drogi panie kolego. Nieładnie :nie:

Cytat:

Jak ty na tej materialistycznej kobyle dojechałeś tak daleko skoro nawet nie wiesz co to jest istnienie ?


Nie uważam żeby do tej dyskusji potrzebne było definiowanie co to jest "istnienie". Chyba ze mi wykażesz że źródło nieporozumienia istotnie wynika z tego faktu że ja nie zdefiniowałem istnienia. Możesz też wrzucić swoją definicję istnienia.

comrade napisał:
No powiem że nie każdy, ja osobiście się tu wykłócam z Tobą stojąc na stanowisku że wszystko co nam dostępne, jak by się nad moim aktualnie tu artykułowanym poglądem zastanowić to nazwał bym to materializm-spirytualistyczny.


To się chyba nazywa "skrajny empiryzm". A jakbym cię zapytał co jest źródłem twoich doznań, tj. skąd one właściwie się biorą, to co byś powiedział? Czy takie pytanie jest w ogóle wg ciebie dopuszczalne?



Cytat:

comrade napisał:
Materializm po prostu potrafi uzasadnić CZYM tak naprawdę jest ten obserwator i jego doznania.
Materializm ?To wal śmiało wyjaśniaj! No chiba że to będzie wyjaśnienie naukowe, które jak wspomniałem notabene w ukochanym przez nas obu spirytualizmie też zachodzi. Bo nauka jest kompatybilna z każdą ontologią.


No to jeśli wszyscy radośnie przyjmują wyjaśnienia naukowe jako ostateczne wyjaśnienie natury i źródła naszych doznań, to gdzie jest spór?

Cytat:

comrade napisał:
Jeśli jej nie ma to wyjaśnij mi dlaczego wg personalistów kamień nie jest osobą-obserwatorem?
Ty mi lepiej wyjaśnij skąd wiesz że anbo nie jest botem ?


Odpowiadanie pytaniem na pytanie jest OK, pod warunkiem że samemu najpierw udzieli się odpowiedzi, choćby zdawkowej. Dlatego prosze o odpowiedź na moje oryginalne pytanie.

Nie wiem kim jest anbo ale to pewnie jakiś forumowicz, tak? Jesli jest człowiekiem no to nie jest botem. Skąd o tym wiem? Doświadczenie życiowe. Nic mi nie wiadomo o botach które by przeszły test Turinga, ale może ostatnio powstał taki i pisze tu po polsku może Ty nim nawet jesteś. To wszystko możliwe, ale mogę to DO PEWNEGO STOPNIA weryfikować. Oczywiście jeśli twoje pytanie zmierza do udowodnienia że ten mój stopień weryfikacji nie może być ostateczny i nie musi być doskonały to ja się w pełni z tym zgadzam. Ale pokaż mi lepszy. Jeśli w pytaniu twoim kryje się tak naprawdę paradox matrixa ("a skąd wiesz że nie leżysz gdzieś w roku 2506 podpięty do maszyny która podaje ci doznania i tworzy ilujze percepcji świata, życia w roku 2008, posiadania wolnej woli itd.") to na takie pytanie nie ma rzeczywiście odpowiedzi innej niż 'nie wiem, ale wydaje mi się, że to wyjaśnienie jest zbyt niesamowite, zbyt skomplikowane'.

Cytat:

comrade napisał:
Czy wirus jest osobą? Poważny personalista musi się z każdym takim pytaniem zmierzyć i odpowiedzieć tak/nie wraz z uzasadniem!
Chyba na kwasie.


Dlaczego? Co w tym pytaniu jest złego? Bo BRZMI dziwacznie? Zaznaczam że tak lekceważące odpowiedzi mnie trochę zniechęcają do dyskusji.

Cytat:

Co jest obiektywne ?


Materia i oddziaływania. To chyba właśnie aksjomat materializmu.

Cytat:

comrade napisał:
Na początku tego wątku właśnie o tym pisałem, że nawet ateista musi coś przyjąć na wiarę, założyć że coś istnieje absolutnie. Sęk w tym by to założenie było jak najprostsze. No i ja zakładam właśnie że uber-prawa fizyki (umozliwiajace istnienie i trwanie materii oraz jej przekształcania w energię etc.) istnieją absolutnie, istnieją "bo tak" i to jest wszystko co istnieje. Cała reszta np 'osoby', efekt 'postrzegania', efekt 'subiektywizmu' i tak dalej są tylko manifestacją istnienia materii.
Podoba mi się w tej wypowiedzi słowa 'bo tak', tak jakbyś chciał wypowiedzieć coś subiektywnego i przekazać to intersubiektywnie, patrz nie udało się, jakie wnioski ?


Przecież każda filozofia czy światopogląd zakłada coś na dokładnie tej samej zasadzie: "bo tak". Więc co mi się miało nie udać?

Cytat:

Dwa to co ty z tą prostotą ? Najprostszy jest solipsyzm a jakoś nie ma chętnych.


Bo prostota to klucz. Jeśli można coś wyjaśnić prościej - to należy to robić prościej, inaczej wpadamy w bełkot. I nieprawdą jest że solipsyzm jest najprostszy - on jest znacznie bardziej skomplikowany. Przykładowo, solipsysta nie potrafi sensownie wyjaśnić dlaczego rzeczy w jego doznaniach zachowują się zawsze tak samo według określonych wzorców, z totalną autonomią wobec jego woli. Tak jakby widzi że musi istnieć jakiś sterownik, który sprawia że w jego doznaniach upuszczone jabłuszko zawsze spada na ziemię, ale nie potrafi powiedzieć czym ten sterownik jest.


Cytat:

comrade napisał:
Protestuję tylko przed tezą że 'krzesło istnieje jako doznanie osoby która je postrzega'. To nie ma żadnego sensu, bo nie ma czegoś takiego jak 'osoba', to pojęcie jest WTÓRNE.
Ja też jestem za, jak tylko mi powiesz co jest pierwsze ;P


Materia oczywiście jest pierwsza :)

Cytat:

Jedyną potrzebą głoszenia materializmu jest realizm który tak siedzi głęboko od przedszkola w naszych głowach że jak tylko coś ma być poza naszą kontrolą wpadamy w popłoch. Zarzucałeś brak wyobraźni personalistą, mogę zarzucić dokładnie to samo Tobie.


Ależ moment, gdzie ja twierdziłem że nie może być czegoś poza naszą kontrolą? W fizyce kwantowej np określenie położenia elektronu z prawdopodobieństwem = 1 leży całkowicie poza naszą kontrolą. :) Ale czy to obala materialistyczną wizję świata?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eremita




Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1352
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:05, 07 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:

Ja się zgadzam że owa moc mogła zrobić świat duchowy oraz latającego potwora spaghetti. Ale zastanów się - dlaczego mamy to przyjąć za prawdę? Zresztą, jeśli już coś takiego uznamy za prawdę to równie dobrze możemy olać Moc i przyjąć od razu że istnieje po prostu Bóg osobowy i że zawsze istniał, zgadza się?

Zgadza się! :brawo: Od tego zacząłeś dyskusję, pamiętasz? Moc albo "był który był" Jak widzisz, to idea osobowego Boga, który zawsze istniał, eliminuje zbędne byty :fight: Istnieje tylko "był który był". Natomiast Moc dopuszcza mnogość zbędnych bytów (potwór spaghetti itp.). Musiałbyś zrewidować swoje założenia o Mocy i mocno ją doprecyzować, ślepota działania odpada, wszechmoc odpada i wiele innych. A rozwijając koncepcję mocy niechybnie (wg mnie) zakończysz na osobowym Bogu ;P

Cytat:
Kluczem w całej dyskusji jest odpowiedź na pytanie czy da się odróżnić rzeczywistość bez świata duchowego od tej w którym taki świat istnieje? I czy to odróżnienie można dokonać inaczej niż przez własne chciejstwo ("bo ja wiem że swiat duchowy istnieje bo doznałem łaski / miałem objawienie / miałem wizje mistyczne/ itp.)?

Nie da się odróżnic moim zdaniem, tu zaczyna się wiara właśnie :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
neko




Dołączył: 15 Sty 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL, D

PostWysłany: Nie 17:12, 07 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
A dlaczego? Znów wpadasz w pułapkę subiektywizmu. Wskaż istotną OBIEKTYWNĄ różnicę w efektach modlitw do słonika i modlitw do Boga. Przecież czyjeś zdrowie to nie jest już żaden subiektywny hokus-pokus tylko realny stan który OBIEKTYWNIE widać i co do którego sporu być nie może (ktoś zostaje uzdrowiony albo nie więc jest to w pełni mierzalne i weryfikowalne i OBIEKTYWNE). Cóż więc prostszego jak nie następujące doświadczenie: jedna grupa prosi o uzdrowienie słonika, druga o to samo prosi Boga. Powtarzasz 1000 razy i masz wynik istotny statystycznie.

Puenta: wiara w Boga OBIEKTYWNIE jest takim samym przesądem jak wiara w słonika, w podkowę, w czterolistną koniczynkę, rozbite lustro i tak dalej i tak dalej, tyle że SUBIEKTYWNIE ludzie ten przesąd traktują poważniej. Z nie wiadomych celów nie potrafią zdobyć się w sprawie Boga na odrobinę obiektywizmu.
Przepraszam bardzo, ale czy jedyną cechą Boga jest to, że można się do niego modlić?
Czy modlitwa i przemawianie do słonika to synonimy? Podejrzewam, że nie podzielają tego poglądu ani wierzący w Boga, ani ci, którzy nie rozstają się ze swoim przynoszącym im szczęście słonikiem.
Obiektywna różnica jest np. taka, jak różnica pomiędzy chodzeniem do psychoterapeuty w ciężkich chwilach życia, a niechodzeniem.
Inna różnica: w wielu kościołach wystawiane są wota (niekiedy w wielkiej liczbie) - znaki wdzięczności ludzi, których modlitwy zostały - w ich przekonaniu - wysłuchane. Ja nie potrafię "obiektywnie" ocenić, czy bez modlitw ich życie potoczyłoby się inaczej, czy tak samo - ale również Ty tego nie potrafisz.
Pomysł, żeby znaleźć grupę ludzi, która prosi o uzdrowienie Boga, w celu doświadczalnego sprawdzenia, czy takie prośby działają uważam za - nie nadający się do zrealizowania. Nie sądzę, żeby dało się namówić wiele osób do oddania najbardziej intymnych przeżyć: strachu o bliską osobę i swojego (nawet, jeśli tylko wyimaginowanego) kontaktu z Bogiem - na cele statystyki.

comrade napisał:
1. A jest jakiś wyższy poziom abstrakcji co do którego możemy być pewni? Jeśli go wskażesz to ja bardzo chętnie go przyjmę! Nie mam z tym dogmatycznego problemu (w przeciwienstwie do wierzących)
Wyższy, niż cząstki elementarne? Oczywiście. Np. struny, czyli już właściwie czysta matematyka. Zatem, jako nie-dogmatyk - powinieneś przyjąć, że wszystko jest manifestacją matematyki. Tyle, że wtedy przestaniesz być materialistą, a staniesz się platonikiem.

comrade napisał:
2. Wróć do początku wątku: moja teza: każdy ateista musi wierzyć w Boga-minimum, czyli absolut (coś istniejącego absolutnie, co przyjmuje się jako aksjomat). Więc jako ateista uważam, że oddziaływania międzycząstkowe nie są manifestacją niczego. Po prostu są. Są bo są. Istnieją absolutnie, są więc jakby 'bogiem' pisanym z małej literki. Tak jak ty uważasz że Bóg osobowy jest bo jest.
Nie. Ja Bogu przypisuję stanie "poza" naszym światem, i powołanie naszego świata do istnienia. Bóg jest jakby "nadrzeczywistością", z której wywodzi się nasza rzeczywistość. Ty w żaden sposób nie możesz przypisać tych właściwości cząstkom elementarnym. One nie "są bo są", tylko są, bo powstały w pierwszych minutach po Wielkim Wybuchu. Nie są też czymś absolutnym, bo są przejawem drgań superstrun, a aksjomat, że "nie są manifestacją niczego" nie da się pogodzić z rozwojem fizyki..

comrade napisał:
3. 'bogiem' są prawa fizyki a matematyka/fizyka to po prostu drogi do boga, do poznania go. W przypadku Boga osobowego analogią matematyki i fizyki są np. "objawienia" albo "łaska wiary" czyli coś zupełnie subiektywnego. Matma jest obiektywna i każdy może boga badać bez żadnego daru łaski - to też jest przewaga, nie?
Nie. Po pierwsze, jak może bogiem być - opis. Prawa fizyki opisują nasz świat, nic więcej. Przestają obowiązywać (czyli opisywać świat) w osobliwościach (w czarnych dziurach, przed Wielkim wybuchem i w pierwszych chwilach po nim etc.). Podsumowując: przewaga Twojego boga polega na tym, że jest niekompletny, ograniczony, a jego rola w świecie sprowadza się do coraz bardziej precyzyjnego opisywania tego świata.
Być może inaczej jest z matematyką. Być może matematyka jest nie tylko językiem izyki, ale wręcz - podstawową strukturą rzeczywistości. Możesz ją uznać za boga - i zostaniesz platonikiem (jak pisze Penrose, wielu matematyków - a i on sam - skłania się ku platonizmowi).
To, że analogią fizyki ma być Objawienie, to tylko taki żarcik, prawda?

comrade napisał:
Nie zgodzę się z tą tezą. To jest typowy trik teistów wszelkich: że jeśli da się zbudować światopogląd logicznie spójny to jest on równoważny każdemu innemu logicznie spójnemu. To nie jest prawda. Lepszy jest światopogląd z mniejszą liczbą aksjomatów i jak najbardziej uniwersalny (obiektywny). Mojego boga każdy człowiek może badać i nawet dostanie takie same wyniki, do poznania twojego Boga już trzeba mieć "dar łaski" albo "objawienie" a wyniki są często sprzeczne. Dlatego nie przyjmuję tezy że światopoglądy są równorzędne jeśli tylko są logicznie spójne.
Moim zdaniem to nie jest żaden trik. Jak obiektywny nie byłby Twój światopogląd, to musisz przyznać że świat się skądś wziął (to przyznajesz), że istnieją jakieś obszary rzeczywistości nie należące do tego świata oraz że rola obserwatora w świecie jest wyróżniona.
To wszystko musisz uwzględnić w Twoim światopoglądzie. Nie twierdzę, że musisz przy tym dojść do teizmu. Ale utrzymywanie, że poza światem badalnym przez naukę istnieje jeszcze tylko jakaś mityczna zasada, która powołała wszystko (a zwłaszcza cząstki elementarne) do istnienia - wydaje mi się nie tylko mało przekonujące, zbyt uproszczone, ale nawet nie do końca spójne z poznaniem naukowym.
Widzę, co piszesz w postach do Eremity i Superstara, więc wiem, że zaprotestujesz przeciwko mojemu twierdzeniu, że rola obserwatora jest wyróżniona. Ale proszę Cię, żebyś - zanim zaprotestujesz - ustosunkował się do wypowiedzi z mojego poprzedniego postu:
neko napisał:
Wydaje mi się, że w fizyce kwantowej - w przeciwieństwie do mechaniki klasycznej - rola pomiaru (czyli obserwatora) jest kluczowa. O ile można mówić o ruchach planet nie wspominając o pomiarach (tj. o obserwatorze), to o efektach kwantowych tak się mówić po prostu nie da.


comrade napisał:
Nieprawda. Moralność została ukształtowana przez pragmatyczny rachunek zysków i strat a nie wiarę w byty nadprz. To jest nawet logiczne: gdy ludzie żyli w małych społecznościach obowiązywała prosta zasada: "bądź dobry dla każdego spotkanego człowieka bo jest bardzo duża szansa że jest to twój krewniak, a jeśli nawet nie (lub nie wiesz tego) to jest bardzo bardzo duża szansa że wkrótce spotkasz go ponownie i jeśli teraz będziesz niemiły to przy ponownym spotkaniu on będzie niemiły dla ciebie i może się to źle dla ciebie skończyć". Gdzie tu jest religijne hokus-pokus? Czysty pragmatyzm, czysta socjologia. Altruizm i współpraca między istotami rozumnymi po prostu sprzyjają przetrwaniu.
A czy znana jest jakakolwiek cywilizacja, która rozwinęła się bez związku z religią, i nie na podłożu religii? Bo jeżeli nie jest znana, to to, co piszesz, jest tylko spekulacją, dokonaną poza jakimkolwiek doświadczeniem, i niemożliwą do zweryfikowania przez doświadczenie.
Zdaje się, że przechodzenie człowieka ze stanu natury w stan "człowieczeństwa" wiązało się z dwoma czynnikami: pracą, i tabu. Przynajmniej niektórzy socjologowie i antropolodzy (np. Bataille, marksista, postmodernista) są zdania, że same zakazy społeczne nie zdołałyby powstrzymać ludzi od przekraczania tabu - potrzebne były do tego zakazy Boskie - czyli religia. Co oznacza, że moralność - ta, o której cokolwiek wiadomo - rozwijała się w swych początkach razem z religią, nierozdzielnie.

comrade napisał:
Aha czyli wyciagamy stary argument, "jeśli 90% ludzi wierzy w X, to X musi być co najmniej wysoce prawdopodobne"? Sorry, poprawka - to NIE JEST argument.
Nie jest. Ale jeśli na cyłym świecie ludzie zawsze dochodzili do jakiegoś pojęcia Boga, i ciągle jeszcze lgną do religii, i w Boga wierzą, to mam prawo chyba podejrzewać, że może jest po temu jakiś głębszy powód, niż "brak obiektywizmu" tych ludzi?

comrade napisał:
Pomyśl zanim coś napiszesz. Egipcjanie władowali miliony roboczogodzin ludzkiego wysiłku w zbudowanie grobu (piramidy) dla swojego szefa bo uważali go za boga. Widzieli w tym głęboki sens. I obecność tych wielkich piramid to ma być argument ze kurcze, coś rzeczywiście musiało w tym być i że powinniśmy uznać że ich szef chyba naprawdę musiał być bogiem no bo kto normalny by budował taką wielką piramidę przez dziesiątki lat dla zwykłego kolesia nie różniącego się niczym istotnie od innych? Bzdura! Dzieła literatury, sztuki, architektury we wszystkich kulturach i wszystkich epokach powstają niezależnie od tego czy jakikolwiek Bóg istnieje czy nie. Więc to też NIE JEST argument.
Wiem, że nie jest. Przecież piszę wyraźnie (i wielokrotnie), że w metafizyce NIE MA dowodów.
Jeśli chodzi o piramidy, to był to państwowy program propagandowy (którego nie da się porównać z niczym, co powstało w pragmatycznej Europie). Mnie chodzi o dzieła osobiste, stworzone przez pojedynczego człowieka, poruszanego swoją wiarą; takie, jak Wyznania Augustyna, oratoria i pasje Bacha, rzeźby i freski Michała Anioła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 17:16, 07 Gru 2008    Temat postu:

Eremita napisał:
comrade napisał:

Ja się zgadzam że owa moc mogła zrobić świat duchowy oraz latającego potwora spaghetti. Ale zastanów się - dlaczego mamy to przyjąć za prawdę? Zresztą, jeśli już coś takiego uznamy za prawdę to równie dobrze możemy olać Moc i przyjąć od razu że istnieje po prostu Bóg osobowy i że zawsze istniał, zgadza się?

Zgadza się! :brawo: Od tego zacząłeś dyskusję, pamiętasz? Moc albo "był który był" Jak widzisz, to idea osobowego Boga, który zawsze istniał, eliminuje zbędne byty :fight: Istnieje tylko "był który był". Natomiast Moc dopuszcza mnogość zbędnych bytów (potwór spaghetti itp.). Musiałbyś zrewidować swoje założenia o Mocy i mocno ją doprecyzować, ślepota działania odpada, wszechmoc odpada i wiele innych. A rozwijając koncepcję mocy niechybnie (wg mnie) zakończysz na osobowym Bogu ;P

Cytat:
Kluczem w całej dyskusji jest odpowiedź na pytanie czy da się odróżnić rzeczywistość bez świata duchowego od tej w którym taki świat istnieje? I czy to odróżnienie można dokonać inaczej niż przez własne chciejstwo ("bo ja wiem że swiat duchowy istnieje bo doznałem łaski / miałem objawienie / miałem wizje mistyczne/ itp.)?

Nie da się odróżnic moim zdaniem, tu zaczyna się wiara właśnie :wink:


Nie no :) Ja uznałem że moc nie jest wszechmocna, ona tylko potrafi stworzyć warunki początkowe świata. Bóg osobowy to intelektualna droga na skróty: jeśli czegoś do końca nie wiemy to na pewno zrobił to jakiś niewidzialny ktoś, taki jak ty czy ja tylko że wszechmocny. Mój rozum taką tezę odrzuca uznaję ją za wysoce nieostrożną i bardzo niesamowitą. Dokładnie na tej samej zasadzie jak odrzucam zbyt skomplikowaną hipotezę w tym przykładzie ze złodziejem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:32, 07 Gru 2008    Temat postu:

Ach gdzie tam. Bóg osobowy to alternatywa dla teorii ewolucji świadomości, pozwalająca przy tym (jeśli jest to Bóg będący wszechmocną miłością) sensownie wierzyć, że życie wieczne daje szczęście, a nie gwarancję nieszczęścia. Z żadnymi "drogami na skróty" ani zapchajdziurami nie ma to nic wspólnego. A przynajmniej mieć nie musi (bo czym jest, to zależy od konkretnego człowieka, a ludzie miewają bardzo różne pomysły).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 17:57, 07 Gru 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
Ach gdzie tam. Bóg osobowy to alternatywa dla teorii ewolucji świadomości, pozwalająca przy tym (jeśli jest to Bóg będący wszechmocną miłością) sensownie wierzyć, że życie wieczne daje szczęście, a nie gwarancję nieszczęścia. Z żadnymi "drogami na skróty" ani zapchajdziurami nie ma to nic wspólnego. A przynajmniej mieć nie musi (bo czym jest, to zależy od konkretnego człowieka, a ludzie miewają bardzo różne pomysły).


Pomijając fakt że (moim zdaniem) wiara w życie wieczne itp. to jest klasyka myślenia życzeniowego, to uważam że Bóg osobowy nie jest też równorzędną alternatywą dla żadnej teorii ewolucji. Ewolucja to powstawania struktur skomplikowanych z prostych w długim długim procesie. Co jest całkiem logiczne. Bóg? Super skomplikowana struktura która nie wyewoluowała z niczego - ot tak, była sobie. Wniosek mój prosty: jeśli już coś nie wyewoluowało z niczego, a ot tak, było sobie to to coś musi być kwintesencją prostoty i absolutnie minimalnej złożoności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 19:13, 07 Gru 2008    Temat postu:

neko napisał:
Przepraszam bardzo, ale czy jedyną cechą Boga jest to, że można się do niego modlić?
Czy modlitwa i przemawianie do słonika to synonimy? Podejrzewam, że nie podzielają tego poglądu ani wierzący w Boga, ani ci, którzy nie rozstają się ze swoim przynoszącym im szczęście słonikiem.


Po przeczytaniu pierwszego zdania miałem wrażenie że zaczynasz podążać moim tropem rozumowania (kolejne zdania trochę temu przeczą;). Wyjaśniam: oczywiście to że można się modlić nie musi być jedyną cechą Boga. Jak pisałem na początku - ja przede wszystkim udowadniam że wbrew temu co głoszą różni apologeci religii wszelakich - Bóg interweniujący oraz nauka nie są rozdzielnymi sprawami. Jeśli ktoś twierdzi że Bóg potrafi kogoś uzdrowić (np wskutek modlitwy) to nie jest to przekonanie religijne ale jest to hipoteza naukowa. Idąc więc tą ścieżką można łatwo wykazać że taki Bóg jest nie do obrony. Zostaje Bóg jako abstrakcyjnie rozumiany absolut, z którym nie mam żadnego problemu. Więc dlatego w kółko nawijam jak katarynka o tych modlitwach i wszelkich innych boskich interwencjach, bo to jest coś co najbardziej i najbardziej namacalnie wspiera racje mojego światopoglądu. Z bogiem nieinterweniującym, problemu nie mam. Kolejnym krokiem jest wykazanie że nie ma przesłanek by twierdzić że bóg nieinterweniujący jest osobą taką jak ja czy ty tylko bardziej podpakowaną i powerną.

Cytat:

Obiektywna różnica jest np. taka, jak różnica pomiędzy chodzeniem do psychoterapeuty w ciężkich chwilach życia, a niechodzeniem.


Albo wzięciem albo nie wzięciem słonika na egzamin. Nie widzisz tego?

Powtórzę po raz ostatni, bo to mnie już męczy. Nie przeczę że praktyki religijne mają wpływ na zachowanie człowieka, np. niektórych podnoszą na duchu itp. ale dokładnie na tej samej zasadzie nie przeczę że ktoś jest w stanie zdać egzamin tylko z obecnością różowego słonika. Uogólniem boga i słonika do tej samej klasy zjawisk które nazywa sie PRZESĄD.

Różnica jest w
a) skali zjawiska
b) 'kalibrze' intencji

Natomiast sam mechanizm jest co do joty taki sam.



Cytat:

Inna różnica: w wielu kościołach wystawiane są wota (niekiedy w wielkiej liczbie) - znaki wdzięczności ludzi, których modlitwy zostały - w ich przekonaniu - wysłuchane. Ja nie potrafię "obiektywnie" ocenić, czy bez modlitw ich życie potoczyłoby się inaczej, czy tak samo - ale również Ty tego nie potrafisz.


Nieprawda. Potrafię zrobić eksperyment który to udowodni i ty też potrafisz. Sprawa jest wyłącznie natury technicznej a nie - jak chcesz wmówić - elementarnej.

Cytat:

Pomysł, żeby znaleźć grupę ludzi, która prosi o uzdrowienie Boga, w celu doświadczalnego sprawdzenia, czy takie prośby działają uważam za - nie nadający się do zrealizowania. Nie sądzę, żeby dało się namówić wiele osób do oddania najbardziej intymnych przeżyć: strachu o bliską osobę i swojego (nawet, jeśli tylko wyimaginowanego) kontaktu z Bogiem - na cele statystyki.


Jak wyżej - to kwestia natury czysto technicznej, a nie żadnej innej. Zresztą, jeśli nie wiesz tego - to takie badania już robiono, zresztą wiele razy. Co do intymności na cele statystyki - przecież cel badania jest szlachetny - w końcu jeśli znalazłby się jakiś sposób na REALNE zwiększenie szans na wyzdrowienie ludzi to dlaczego nie wziąć udziału w badaniu? Może pomoże się i innym? No i co? I kiszka. Każde takie badanie wykazywało że modlitwa nie ma efektu istotnego statystycznie. I kropka.

Cytat:

comrade napisał:
1. A jest jakiś wyższy poziom abstrakcji co do którego możemy być pewni? Jeśli go wskażesz to ja bardzo chętnie go przyjmę! Nie mam z tym dogmatycznego problemu (w przeciwienstwie do wierzących)
Wyższy, niż cząstki elementarne? Oczywiście. Np. struny, czyli już właściwie czysta matematyka. Zatem, jako nie-dogmatyk - powinieneś przyjąć, że wszystko jest manifestacją matematyki. Tyle, że wtedy przestaniesz być materialistą, a staniesz się platonikiem.


I być może tak właśnie jest. Struny z tego co wiem to na razie chyba tylko teoria, może okaże się prawdziwa. Jeśli istnienie cząstki jest manifestacją drgania superstrun to jest to tym piękniejsze. Właśnie o tym mówiłem na początku wątku pisząc o absolucie. COŚ z pewnością istnieje absolutnie. Neguję tylko że tym czymś jest niewidzialny gość, podobny do ciebie czy do mnie tylko znacznie bardziej potężny i wszechwiedzący.


Cytat:

Nie. Ja Bogu przypisuję stanie "poza" naszym światem, i powołanie naszego świata do istnienia. Bóg jest jakby "nadrzeczywistością", z której wywodzi się nasza rzeczywistość.


Od początku wątku robię praktycznie to samo, tylko mówię ze lepiej
a) używać słowa absolut zamiast Bóg (albo bóg-minimum), czyli nie zakładać że ten Bóg to niewidzialny facet który widzi nasze uczynki, wyśle nas do nieba po śmierci, wysłuchuje modlitw itp. klasyczne myślenie życzeniowe
b) nie zakładać z góry że jest to nadrzeczywistość całkowicie niepoznawalna tj. nigdy nie dane będzie nam poznać. Jest bardzo duża szansa że to jest prawda ale w tej sprawie można zachować agnostycyzm.

Cytat:

Nie. Po pierwsze, jak może bogiem być - opis. Prawa fizyki opisują nasz świat, nic więcej. Przestają obowiązywać (czyli opisywać świat) w osobliwościach (w czarnych dziurach, przed Wielkim wybuchem i w pierwszych chwilach po nim etc.).


One działają tylko są poza zasięgiem naszego poznania (być może do czasu). Nie mówie że bogiem jest opis. Bogiem jest prawo, które istnieje przecież całkowicie niezależnie czy ktoś je opisał czy nie. Grawitacja istniała zanim powstał język i opisy.

BTW nie upieram się też że akurat bogiem musi byc grawitacja czy coś. To nieistotne. Bogiem jest coś co spowodowało świat, tu sie możemy zgodzić, nie zgadzamy się tylko co do tego czy ten bóg do niewidzialna osoba, taka jak ty czy ja tylko trochę bardziej potężna, i wysyłająca po śmierci nas do nieba.

Cytat:

Podsumowując: przewaga Twojego boga polega na tym, że jest niekompletny, ograniczony, a jego rola w świecie sprowadza się do coraz bardziej precyzyjnego opisywania tego świata.


Mała poprawka: jego jedyną 'rolą' (a właściwie: funkcją) jest możliwość kreowania warunków początkowych do zaistnienia rzeczywistości jaką znamy. Poza tym nie potrafi nic innego!

Cytat:

Być może inaczej jest z matematyką. Być może matematyka jest nie tylko językiem izyki, ale wręcz - podstawową strukturą rzeczywistości. Możesz ją uznać za boga - i zostaniesz platonikiem (jak pisze Penrose, wielu matematyków - a i on sam - skłania się ku platonizmowi).
To, że analogią fizyki ma być Objawienie, to tylko taki żarcik, prawda?


Jak pisałem, być może w istocie tak jest. Zastanawiam się tylko jaki jest związek między matematyką a dajmy na to grawitacją :) Matematycznie możemy opisać efekt działania grawitacji ale nie wyjaśnimy istoty skąd ona się wzięła (a nawet jak wyjaśnimy np. udowodnimy że są grawitony itede itepe, to wciąż pozostanie pytanie: ale dlaczego?). Matematyka to raczej taki klucz do opisu boga a nie sam bóg. W mojej teorii bóg nie jest po prostu meta-fizyczny. Jest czysto fizyczny.

comrade napisał:

Moim zdaniem to nie jest żaden trik. Jak obiektywny nie byłby Twój światopogląd, to musisz przyznać że świat się skądś wziął (to przyznajesz), że istnieją jakieś obszary rzeczywistości nie należące do tego świata oraz że rola obserwatora w świecie jest wyróżniona.
To wszystko musisz uwzględnić w Twoim światopoglądzie. Nie twierdzę, że musisz przy tym dojść do teizmu. Ale utrzymywanie, że poza światem badalnym przez naukę istnieje jeszcze tylko jakaś mityczna zasada, która powołała wszystko (a zwłaszcza cząstki elementarne) do istnienia - wydaje mi się nie tylko mało przekonujące, zbyt uproszczone, ale nawet nie do końca spójne z poznaniem naukowym. Widzę, co piszesz w postach do Eremity i Superstara, więc wiem, że zaprotestujesz przeciwko mojemu twierdzeniu, że rola obserwatora jest wyróżniona. Ale proszę Cię, żebyś - zanim zaprotestujesz - ustosunkował się do wypowiedzi z mojego poprzedniego postu:

Wydaje mi się, że w fizyce kwantowej - w przeciwieństwie do mechaniki klasycznej - rola pomiaru (czyli obserwatora) jest kluczowa. O ile można mówić o ruchach planet nie wspominając o pomiarach (tj. o obserwatorze), to o efektach kwantowych tak się mówić po prostu nie da.



Wydaje mi się że bóg jest czymś zupełnie normalnym, tzn na zasadzie na jakiej grawitacja jest czyms normalnym. Problem z bogiem jest taki że jest po prostu poza zasięgiem naszego poznania empirycznego (mozna go tylko próbować opisywać teoretycznie, np jak zauważasz - matematyką). To sprawia że odruchowo - nie będąc np. tak znamienitymi matematykami jak Penrose czy inni - próbujemy opisywać go nie matematyką ale 'po ludzku' np zaczynamy nadawać mu cechy: a to że jest osobą taką jak ty czy ja tylko bardziej podpakowaną i ma więcej mocy, a to że potrafi uzdrawiać, a to że ma wpływ na nasze zycie, i tak dalej i tak dalej. Ja powtarzam - naprawdę nie mam problemu z samą ideą boga jako absolutu będącego poza zasięgiem poznania (nauki), neguję tylko moment w którym próbuje się go antropomorfizować oraz dodawać mu wydumane przymioty - nie widzę żadnego sensu tylko w tym, nie w samej koncepcji.


Cytat:

A czy znana jest jakakolwiek cywilizacja, która rozwinęła się bez związku z religią, i nie na podłożu religii? Bo jeżeli nie jest znana, to to, co piszesz, jest tylko spekulacją, dokonaną poza jakimkolwiek doświadczeniem, i niemożliwą do zweryfikowania przez doświadczenie.
Zdaje się, że przechodzenie człowieka ze stanu natury w stan "człowieczeństwa" wiązało się z dwoma czynnikami: pracą, i tabu. Przynajmniej niektórzy socjologowie i antropolodzy (np. Bataille, marksista, postmodernista) są zdania, że same zakazy społeczne nie zdołałyby powstrzymać ludzi od przekraczania tabu - potrzebne były do tego zakazy Boskie - czyli religia. Co oznacza, że moralność - ta, o której cokolwiek wiadomo - rozwijała się w swych początkach razem z religią, nierozdzielnie.


Zgoda, ale to wynika tylko z braków wiedzy i inteligencji ludzi w tamtych czasach. Religia jest niewątpliwie stadium korzystnym na etapie rozwoju ludzkości. Ja jestem przekonany że jeśli cywilizacja rozwinie się przez miliony lat to osoba wierząca w Boga osobowego, który zabiera nas do nieba albo do piekła, będzie w mniejszości. To oczywiście moje zdanie tylko ale statystyki mówią że im bardziej ktoś zajmuje się nauką tym mniej wierzy w np życie pozagrobowe.


Cytat:

Nie jest. Ale jeśli na cyłym świecie ludzie zawsze dochodzili do jakiegoś pojęcia Boga, i ciągle jeszcze lgną do religii, i w Boga wierzą, to mam prawo chyba podejrzewać, że może jest po temu jakiś głębszy powód, niż "brak obiektywizmu" tych ludzi?


Prawo masz do wszystkiego, ale w tym przypadku będzie to wyciąganie złych wniosków. Nie chcę wracać do casusu różowego słonika i udowadniania dlaczego ludzie lgną do przesądu bo to omówiłem.


Cytat:

Wiem, że nie jest. Przecież piszę wyraźnie (i wielokrotnie), że w metafizyce NIE MA dowodów.
Jeśli chodzi o piramidy, to był to państwowy program propagandowy (którego nie da się porównać z niczym, co powstało w pragmatycznej Europie). Mnie chodzi o dzieła osobiste, stworzone przez pojedynczego człowieka, poruszanego swoją wiarą; takie, jak Wyznania Augustyna, oratoria i pasje Bacha, rzeźby i freski Michała Anioła.


Zauważmy jeden drobiazg: te dzieła powstałyby niezależnie czy Bóg taki jakim sobie go ci artyści wyobrażali istnieje realnie czy nie.

To w ogóle jest kluczowe pytanie: Czy świat w którym Bóg osobowy i ingerujący jest istotnie różny od świata w którym Bóg by w ogóle nie ingerował w absolutnie nic (załóżmy że ograniczyłby się tylko do wykreowania big bangu a potem ani na jotę nie dałby śladu swojej obecności) ? Czym te 2 światy by się różniły, zrób taki drobny eksperyment myślowy. Moim zdaniem powinnas odpowiedzieć że różnice byłyby ogromne! Bo jeśli powiesz że różnic by nie było to co u licha wzbrania cię przed przyjęciem wizji świata boga nieinterweniującego? [/url]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:50, 08 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
Także jak masz swoją definicje to dawaj.
Przecież sam ją podałeś, istnienie to to czym dla Ciebie ono jest. To własność subiektywnie rozumiana i nie da się jej intersubiektywnie przekazać. Z tego wynikają jasne konsekwencje a ty je ignorujesz i mówisz, patrzcie nie ma problemu mój system jest prostszy, to jest nieuczciwa nieuczciwość :cry:
Ratujesz się nauką twierdząc że skoro ona daje radę i mówi o atomach to znaczy że da się mówić o ich istnieniu, problem jest taki że nauka może sobie tak uprościć bo wisi jej i powiewa czym atom jest, ważne są dane i parametry, bo czy może coś o naturze mówić liczba 1,333eV ?
Zaproponowany przez ciebie konstrukt nie nadaje się na światopogląd, ontologię.
Osobną ciekawostką jest pytanie co robią smoki ? Smoka można sobie jedynie wyobrazić, pytanie co on robi ? Bo przecież nie istnieje ?
comrade napisał:
2. Istotą nauki jest empiria. Oczywiście nauka nie wypowiada się o naturze empirii, np. naukowiec nie rozstrzyga problemu filozoficznego czy każdy człowiek widzi zielony kolor tak samo. Right? Natomiast naukowiec ma pełne prawo odpowiadać na pytania "czy można wskrzesić zmarłą osobę" albo "czy może istnieć niewidzialny facet który zna nasze myśli i widzi nasze uczynki" a w szczególności "czy doznania człowieka i kamienia mają coś wspólnego"?
Nie rozumiem związku ze sprawą.
comrade napisał:
Tak naprawdę żadna subiektywność oczywiście nie istnieje.
Aha czyli myśli są publiczne i doznania też, spoko. Problem jednak jest poważniejszy, z materii nie wytworzysz subiektywności to fakt naukowy. Nie jest nawet wyobrażalny test na wykrycie samoświadomości, nie wiadomo czym jest i nie wiadomo jakby miało się ją stworzyć np. cyborga samoświadomego, co najwyżej arcy mądrą kamerę.
Superstar napisał:
Cztery to dziwne podejście do solipsyzmu.
Mówisz że wiesz kto ma samoświadomość i piszesz że S ma jakieś problemy z kamieniami, że musi się nad nimi zastanawiać.
comrade napisał:
Może się mylę ale na pierwszy rzut oka wydaje mi się że na te pytania odpowiada... nauka. Musisz więc skonkretyzować o co chodzi.
Nauka nic o naturze rzeczy nie mówi, a o czasie, czym miał by być, to już zupełnie.
Superstar napisał:
Sześć możność naukowania i istnienie logiki i matematyki tj. dziedziny możnej przewidywać fakty doświadczalne.
Jak to się dzieje że myślisz logicznie i świat też jest logiczny.

--- szczegóły
comrade napisał:
Argument ad personam drogi panie kolego. Nieładnie :nie:
Chodziło mi o przepasłe Tomiska filozoficzne a nie konkretnego forumowicza :mrgreen:
comrade napisał:
To się chyba nazywa "skrajny empiryzm". A jakbym cię zapytał co jest źródłem twoich doznań, tj. skąd one właściwie się biorą, to co byś powiedział? Czy takie pytanie jest w ogóle wg ciebie dopuszczalne?
Źródłem jest chaos, czyli coś o czym nic logicznego powiedzieć się nie da. :wink:
comrade napisał:
No to jeśli wszyscy radośnie przyjmują wyjaśnienia naukowe jako ostateczne wyjaśnienie natury i źródła naszych doznań, to gdzie jest spór?
Nauka nie wyjaśnia w takim sensie jakiego oczekujemy od metafizyki, nie ten poziom. Napisałem już że łączenie nauki z materializmem jest nie porozumieniem.
comrade napisał:
Nie wiem kim jest anbo ale to pewnie jakiś forumowicz, tak? Jesli jest człowiekiem no to nie jest botem. Skąd o tym wiem? Doświadczenie życiowe. Nic mi nie wiadomo o botach które by przeszły test Turinga, ale może ostatnio powstał taki i pisze tu po polsku może Ty nim nawet jesteś. To wszystko możliwe, ale mogę to DO PEWNEGO STOPNIA weryfikować. Oczywiście jeśli twoje pytanie zmierza do udowodnienia że ten mój stopień weryfikacji nie może być ostateczny i nie musi być doskonały to ja się w pełni z tym zgadzam. Ale pokaż mi lepszy. Jeśli w pytaniu twoim kryje się tak naprawdę paradox matrixa ("a skąd wiesz że nie leżysz gdzieś w roku 2506 podpięty do maszyny która podaje ci doznania i tworzy ilujze percepcji świata, życia w roku 2008, posiadania wolnej woli itd.") to na takie pytanie nie ma rzeczywiście odpowiedzi innej niż 'nie wiem, ale wydaje mi się, że to wyjaśnienie jest zbyt niesamowite, zbyt skomplikowane'.
No i właśnie dlatego kamień nie jest samoświadomy wg. personalistów.
comrade napisał:
Dlaczego? Co w tym pytaniu jest złego? Bo BRZMI dziwacznie? Zaznaczam że tak lekceważące odpowiedzi mnie trochę zniechęcają do dyskusji.
Ale się nie gniewaj. Odpowiedz jest powyżej.
Cytat:
Materia i oddziaływania. To chyba właśnie aksjomat materializmu.
Aksjomat który nie wiadomo co ma znaczyć, nieźle.
comrade napisał:
Ewolucja to powstawania struktur skomplikowanych z prostych w długim długim procesie.
A skąd się wzięło pierwsze ogniwo tego łańcuszka ? Albo co sprawia że ogniwa ewoluują ?

Resztę pomijam bo jak się do co do tego dogadamy to się dogadamy ze wszystkim :wink:

PS
No i funky chill ja może czasem coś chlapnę ale nigdy ad persona, jestem bardzo pokojowym człowiekiem :grin: , moją osobowość opisują 3 linki poniżej :pidu:


Ostatnio zmieniony przez Superstar dnia Pon 1:51, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
neko




Dołączył: 15 Sty 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL, D

PostWysłany: Wto 1:11, 09 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
Jak pisałem na początku - ja przede wszystkim udowadniam że wbrew temu co głoszą różni apologeci religii wszelakich - Bóg interweniujący oraz nauka nie są rozdzielnymi sprawami. Jeśli ktoś twierdzi że Bóg potrafi kogoś uzdrowić (np wskutek modlitwy) to nie jest to przekonanie religijne ale jest to hipoteza naukowa.
Nie. Choćby dlatego nie, że człowiek nie jest maszyną działającą wg. jednego schematu, tylko skomplikowanym organizmem, który reaguje indywidualnie, niekiedy zupełnie nie tak, jak by tego na podstawie doświadczenia z innymi organizmami oczekiwano. Nauka może rozstrzygać tam, gdzie można wskazać wyraźnie przyczynę i skutek, nie tam, gdzie panuje przypadek. Każdy lekarz Ci powie, że zdarzają się przypadki nieoczekiwanego i niewytłumaczalnego cofnięcia się choroby. Jeśli ludzie, których to spotkało, uważają swoje wyleczenie za wymodlony cud, to Ty możesz ich wiary nie podzielać, masz do tego pełne prawo, a z Twojego punktu widzenia i podstawy, ale nie masz żadnych obiektywnych argumentów na poparcie Twojego przekonania.

comrade napisał:
Więc dlatego w kółko nawijam jak katarynka o tych modlitwach i wszelkich innych boskich interwencjach, bo to jest coś co najbardziej i najbardziej namacalnie wspiera racje mojego światopoglądu.
To nawijamy jak dwie katarynki, bo ja wciąż powtarzam, że są ludzie którzy jak najbardziej namacalnie czują działanie Boga w swoim życiu (gdyby nie to, religia dawno przestałaby istnieć). Ale nie wszystko da się zmierzyć, jak kilo jabłek. Subiektywne uczucia - a do takich należy odczucie działania Boga w życiu człowieka - nie są mierzalne.
comrade napisał:
Kolejnym krokiem jest wykazanie że nie ma przesłanek by twierdzić że bóg nieinterweniujący jest osobą taką jak ja czy ty tylko bardziej podpakowaną i powerną.
Ależ oczywiście, że nie ma. Tu się zgadzamy całkowicie.

comrade napisał:
Albo wzięciem albo nie wzięciem słonika na egzamin. Nie widzisz tego?

Powtórzę po raz ostatni, bo to mnie już męczy. Nie przeczę że praktyki religijne mają wpływ na zachowanie człowieka, np. niektórych podnoszą na duchu itp. ale dokładnie na tej samej zasadzie nie przeczę że ktoś jest w stanie zdać egzamin tylko z obecnością różowego słonika. Uogólniem boga i słonika do tej samej klasy zjawisk które nazywa sie PRZESĄD.

Różnica jest w
a) skali zjawiska
b) 'kalibrze' intencji

Natomiast sam mechanizm jest co do joty taki sam.
Mnie też męczy powtarzanie, że mechanizm jest różny, bo w jednym przypadku jest tylko bierne zdanie się na "przynoszenie szczęścia" przez jakiś przedmiot (nawet jesśli by się do tego przedmiotu czule przemawiało), a w drugim przypadku jest aktywność, introspekcja, czasami nawet przeżycia mistyczne

comrade napisał:
Nieprawda. Potrafię zrobić eksperyment który to udowodni i ty też potrafisz. Sprawa jest wyłącznie natury technicznej a nie - jak chcesz wmówić - elementarnej.
Na czym taki eksperyment miałby polegać?

comrade napisał:
Jak wyżej - to kwestia natury czysto technicznej, a nie żadnej innej. Zresztą, jeśli nie wiesz tego - to takie badania już robiono, zresztą wiele razy. Co do intymności na cele statystyki - przecież cel badania jest szlachetny - w końcu jeśli znalazłby się jakiś sposób na REALNE zwiększenie szans na wyzdrowienie ludzi to dlaczego nie wziąć udziału w badaniu?
Realne? Chyba żartujesz? Modlitwa nie jest techniką poprawiania swoich szans na wyleczenie, którą można stosować jak robienie pompek czy przysiadów.

comrade napisał:
Każde takie badanie wykazywało że modlitwa nie ma efektu istotnego statystycznie.
Po pierwsze, dla ludzi, którzy wierzą, że modlitwa ich uzdrowiła, nie ma to żadnego znaczenia.
Po drugie, rzetelne przeprowadzenie takiego badania wydaje mi się niemożliwe, choćby dlatego, że trzeba byłoby uwzględnić także modlitwy tych, którzy sami nie są chorzy, ale modlą się o zdrowie swoich bliskich - może bardziej żarliwie, niż modliliby się o własne.

comrade napisał:
Neguję tylko że tym czymś jest niewidzialny gość, podobny do ciebie czy do mnie tylko znacznie bardziej potężny i wszechwiedzący.
Jak było wyżej - ja też to neguję.

comrade napisał:
Jeśli istnienie cząstki jest manifestacją drgania superstrun to jest to tym piękniejsze. Właśnie o tym mówiłem na początku wątku pisząc o absolucie. COŚ z pewnością istnieje absolutnie.
Czyli - jeśli tym abslutem, granicą, do której dochodzi nauka (na razie) miałaby być matematyka - to porzuciłbyś materializm na rzecz platonizmu?

comrade napisał:
a) używać słowa absolut zamiast Bóg (albo bóg-minimum), czyli nie zakładać że ten Bóg to niewidzialny facet który widzi nasze uczynki, wyśle nas do nieba po śmierci, wysłuchuje modlitw itp. klasyczne myślenie życzeniowe
W taki sposób Boga przedstawia może ksiądz dzieciom z pierwszej klasy na lekcjach religii, żeby te dzieci pod pojęciem Bóg mogły sobie cokolwiek wyobrazić. Innego zastosowania dla Twojej "wizji" Boga nie widzę.

comrade napisał:
One działają tylko są poza zasięgiem naszego poznania (być może do czasu). Nie mówie że bogiem jest opis. Bogiem jest prawo, które istnieje przecież całkowicie niezależnie czy ktoś je opisał czy nie. Grawitacja istniała zanim powstał język i opisy
Nie wiem. Mnie się wydaje, że istnieje pewne "zachowanie się" przyrody, a prawa fizyki przedstawiają to zachowanie się w uporządkowanej, zwięzłej formie. Prawo Newtona na przykład opisuje grawitację, ale nie jest nią, ani jej nie wyjaśnia. A w dodatku opisuje ją tylko z pewnym przybliżeniem. Znacznie lepiej (zdaje się, że w ramach dokładności pomiaru praktycznie bezbłędnie) opisuje ją ogólna teoria względności. Ale i OTW nie "działa", a jedynie opisuje zachowanie się czasoprzestrzeni, w której umieszczone są masy.

comrade napisał:
Zastanawiam się tylko jaki jest związek między matematyką a dajmy na to grawitacją
OTW jest, zdaje się, geometryczną teorią czterowymiarowej czasoprzestrzeni; wiąże masę z zakrzywieniem przestrzeni.

comrade napisał:
Matematycznie możemy opisać efekt działania grawitacji ale nie wyjaśnimy istoty skąd ona się wzięła (a nawet jak wyjaśnimy np. udowodnimy że są grawitony itede itepe, to wciąż pozostanie pytanie: ale dlaczego?). Matematyka to raczej taki klucz do opisu boga a nie sam bóg. W mojej teorii bóg nie jest po prostu meta-fizyczny. Jest czysto fizyczny.
No to najlepiej, żebyś uznał za boga pieniądze albo władzę - to byłby przynajmniej bóg praktyczny.:grin:
Jeśli chodzi o Boga (czy nawet Twojego boga), to On z definicji jest metafizyczny. Gdyby był fizyczny, to byłby częścią świata zmysłowego, badalnego.

comrade napisał:
Zauważmy jeden drobiazg: te dzieła powstałyby niezależnie czy Bóg taki jakim sobie go ci artyści wyobrażali istnieje realnie czy nie.
Naturalnie. Przy założeniu, że gdyby Boga nie było, to świat wyglądałby identycznie, jak wygląda - czyli - przy założeniu, że Boga nie ma.

comrade napisał:
To w ogóle jest kluczowe pytanie: Czy świat w którym Bóg osobowy i ingerujący jest istotnie różny od świata w którym Bóg by w ogóle nie ingerował w absolutnie nic (załóżmy że ograniczyłby się tylko do wykreowania big bangu a potem ani na jotę nie dałby śladu swojej obecności) ? Czym te 2 światy by się różniły, zrób taki drobny eksperyment myślowy.
Kiedy widzisz, tu będzie nam się trudno porozumieć, bo być może Ty nie zaakceptujesz pewnych wydarzeń, jako śladów obecności Boga. Ja mogę powiedzieć na przykład, że bez Boga ludzie może wytłukliby się nawzajem, jak wytłukli neandertalczyków; że nie powstałyby religie (np. chrześcijaństwo, bo nie objawiłby się ludziom Jezus); nie powstałyby kultury, w których jest nakaz ochrony najsłabszych (starców, ludzi bez środków do życia etc.); religie nie byłyby w stanie utrzymywać się przez tysiące lat.

comrade napisał:
Moim zdaniem powinnas odpowiedzieć że różnice byłyby ogromne!
Tak, uważam, że dla poszczególnych ludzi - najbardziej wyraźnym przykładem byliby tu mistycy - różnice byłyby ogromne.

Cytat:
Bo jeśli powiesz że różnic by nie było...
Różnic, które można byłoby zmierzyć odpowiednim miernikiem na pewno nie ma.

Cytat:
...to co u licha wzbrania cię przed przyjęciem wizji świata boga nieinterweniującego?
Oprócz innych rzeczy - przyzwyczajenie, że wszystko musi mieć sens, cel i przyczynę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:31, 10 Gru 2008    Temat postu:

Superstar napisał:
comrade napisał:
Także jak masz swoją definicje to dawaj.
Przecież sam ją podałeś, istnienie to to czym dla Ciebie ono jest. To własność subiektywnie rozumiana i nie da się jej intersubiektywnie przekazać. Z tego wynikają jasne konsekwencje a ty je ignorujesz i mówisz, patrzcie nie ma problemu mój system jest prostszy, to jest nieuczciwa nieuczciwość :cry:
Ratujesz się nauką twierdząc że skoro ona daje radę i mówi o atomach to znaczy że da się mówić o ich istnieniu, problem jest taki że nauka może sobie tak uprościć bo wisi jej i powiewa czym atom jest, ważne są dane i parametry, bo czy może coś o naturze mówić liczba 1,333eV ?
Zaproponowany przez ciebie konstrukt nie nadaje się na światopogląd, ontologię.


Nadal nie rozumiem dlaczego nauka może uprszaczać bo jej wisi czym jes atom a ja nie mogę? Mi też wisi i powiewa czym jest cząstka elementarna i oddziaływania elementarne: przyjmuję aksjomatycznie że po prostu istnieją. Dlaczego to sie nie nadaje na światopogląd?

Cytat:

Osobną ciekawostką jest pytanie co robią smoki ? Smoka można sobie jedynie wyobrazić, pytanie co on robi ? Bo przecież nie istnieje ?


Znam lepsze pytanie: jak śpisz i ci się śni że z kim rozmawiasz to z kim tak naprawdę rozmawiasz? Dobre, nie? Ani chybi rozmawiasz sam ze sobą i nawet o tym nie wiesz. Ale jaki to ma związek ze sprawą?

Cytat:

comrade napisał:
2. Istotą nauki jest empiria. Oczywiście nauka nie wypowiada się o naturze empirii, np. naukowiec nie rozstrzyga problemu filozoficznego czy każdy człowiek widzi zielony kolor tak samo. Right? Natomiast naukowiec ma pełne prawo odpowiadać na pytania "czy można wskrzesić zmarłą osobę" albo "czy może istnieć niewidzialny facet który zna nasze myśli i widzi nasze uczynki" a w szczególności "czy doznania człowieka i kamienia mają coś wspólnego"?
Nie rozumiem związku ze sprawą.


Jest istotny i już wyjaśniam: to co próbuję utłuc to teorię że Bóg jest osobą, czyli kolesiem takim jak ty czy ja, tylko bardziej podpakowanym bo wszechmocny, wszechwiedzący, zrobił wszechświat itd. OK? To jest mój punkt wyjścia, inne rzeczy to w zasadzie wątki poboczne. Jeśli Bóg jest osobą to jak o tym wiemy? Możemy sobie wyobrazić w głowie takiego wszechmocnego kogoś tak jak wyobrażamy sobie smoka. Na razie jest git. Ale co dalej? Jeśli to jest osoba, taka jak ty czy tylko ze potrafi wszystko, no to potrafi - jeśli zechce - wskrzesić moją zmarła babcię, albo zatrymać lecący pocisk. Czyli - potrafi pogwałcić wszystko to co sobie w głowie ułożyliśmy jako pewnik. Dlaczego tego nie robi? Bo nie jest osobą :)

Cytat:

Aha czyli myśli są publiczne i doznania też, spoko.


Wydaje mi się że są, tj. sprawa z dostępem do nich jest tylko techniczna.

Cytat:

Problem jednak jest poważniejszy, z materii nie wytworzysz subiektywności to fakt naukowy. Nie jest nawet wyobrażalny test na wykrycie samoświadomości, nie wiadomo czym jest i nie wiadomo jakby miało się ją stworzyć np. cyborga samoświadomego, co najwyżej arcy mądrą kamerę.


To są owszem tajemnicze sprawy, nie wiadomo czy uda się wytworzyć samoświadomego cyborga. Ale... zwróć uwage na to: jeśli kiedyś np powstanie maszyna której zachowanie itd. będzie zupełnie nieodróżnialne od zachowania człowieka (nie będzie sposobu by powiedzieć czy to człowiek czy maszyna) to co to będzie oznaczać?

1) Że ten cyborg wciąż kupa złomu: obwody, algorytmy itp. tylko tak skomplikowana że mimo zdeterminowanego programu wg któego działa po prostu ulegamy iluzji jego "człowieczeństwa"
2) Że to MY jesteśmy kupą złomu: obwodów i algorytmów (neurony, fizjologia, itd.) a tylko ulegamy iluzji że posiadamy "człowieczenstwo" a tak naprawde dzialamy wg bardzo bardzo skomplikowanego w pełni zdeterminowanego programu.

Moim zdaniem filozoficznie prawdziwsza wydaje sie odpwiedź 2 !!!!


Cytat:

Jak to się dzieje że myślisz logicznie i świat też jest logiczny.


Może własnie nie ma czegoś takiego jak logika, wszystko działa wg w pełni zdeterminowanego programu ale jest on tak skomplikowany ze nie jestesmy w stanie go zredukować, rozebrać na części i opisać ?

Cytat:

comrade napisał:
To się chyba nazywa "skrajny empiryzm". A jakbym cię zapytał co jest źródłem twoich doznań, tj. skąd one właściwie się biorą, to co byś powiedział? Czy takie pytanie jest w ogóle wg ciebie dopuszczalne?
Źródłem jest chaos, czyli coś o czym nic logicznego powiedzieć się nie da. :wink:


No i wracamy do pktu wyjścia: nie lepiej przyjąć że źródłem są te fotonki, elektronki itp? Zawsze to o 1 wyjaśnienie więcej :D

Cytat:

Nauka nie wyjaśnia w takim sensie jakiego oczekujemy od metafizyki, nie ten poziom. Napisałem już że łączenie nauki z materializmem jest nie porozumieniem.


Wg mnie nauka to powoli staje się taka stand-alone filozofia właśnie. W wielu poziomach nauka wchodzi już w takie sprawy jak: na czym polega świadomość, osobowoścć co to jestem "ja", skąd wziął się wszechświat itd. No to jest już prawie filozofia, nie?


Cytat:

No i właśnie dlatego kamień nie jest samoświadomy wg. personalistów.


Nie widzę związku! Kamień czy też dowolny element otoczenia ma doznania, tylko ich jakość jest niższa i ich przetwarzanie jest prymitywniejsze. Wszystko się zgadza. Kamien nie ma tylko układu nerwowego który przecież jest tylko kawałkiem materii, right? Jeśli jest więc związek między jakością doznań i ich przetwarzaniem a obecnością kawałka materii to świadczy to za materializmem raczej a przeciw personalizmowi.

Cytat:

Cytat:
Materia i oddziaływania. To chyba właśnie aksjomat materializmu.
Aksjomat który nie wiadomo co ma znaczyć, nieźle.


Przyjmujemy (uproszczony) aksjomat: istnieje tylko materia i oddziaływania. Co to znaczy istnieć? Personalista przecież też mi nie poda definicji tego słowa, tylko powie że coś istnieje jako subiektywne doznanie. A ja się zgadzam z tym! Tyle że redefiniuję "subiektywne doznanie" jako manifestacja materii+oddziaływania. Ergo tekst personalisty staje się wodą na mój młyn: coś istnieje jako materia i oddziaływania :)

Cytat:

comrade napisał:
Ewolucja to powstawania struktur skomplikowanych z prostych w długim długim procesie.
A skąd się wzięło pierwsze ogniwo tego łańcuszka ? Albo co sprawia że ogniwa ewoluują ?


Absolut ;) Coś co istnieje absolutnie. O tym piszę od początku. Natura tego absolutu może być na zawsze poza naszym poznaniem, nie mam z tym problemu. Mam tylko problem z teorią że to musi być PERSONA.

peace :)


Ostatnio zmieniony przez comrade dnia Śro 23:33, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 0:05, 11 Gru 2008    Temat postu:

Neko,

W twojej odpowiedzi widzę wiele wzajemnych sprzeczności: Z jednej strony zgadzasz się że Bóg nie jest osobą (i że jest to wizja dla dzieci z pierwszej klasy), a z drugiej strony dostrzegasz sens modlenia się i twierdzisz że modlitwa do Boga działa. No to przepraszam, do czego WG CIEBIE modlą się ci wszyscy ludzie? Jeśli nie do OSOBY to do czego? Modlą się do przypadku żeby akurat fartownie im się przytrafił? To nie ma sensu. Jeśli Bóg nie jest osobą, tzn nie ma w całym naszym wszechświecie żadnej nadprzyrodzonej INTENCJONALNOŚCI to modlenie się nie ma żadnego sensu. To jest podstawowa sprzeczność którą widzę w twoim poście w wielu miejscach.

Argument o cofnięciu się choroby, niemożności badan, wysuwanie żarliwosci modlitwy jako mozliwej przeszkody w badaniu itd. - proszę cię, nie bron straconej pozycji. Jest to oczywiste: doświadczenie rzetelnie przeprowadzić się da (z dobrowolnym udziałem modlących) i wyniki zebrać się da, koniec kropka. Samoczynne, 'cudowne' cofnięcia choroby następują w takich samych proporcjach u ateistów co u mega-żarliwie-szczerze-modlących-się. Kropka. Nie ma obserwowalnego związku przyczynowo-skutkowego między modlitwą a wystąpieniem jakiegokolwiek zdarzenia. Koniec kropka. Modlitwa to przesąd takiej samej klasy i o tym samym mechanizmie co słonik tylko tradycja zakorzeniona jest silniej więc w grę wchodzą poważniejsze intencje.

Argument że mechanizm jest różny bo w słoniku jest bierne zdanie się na przynoszczenie szczęścia TEŻ jest tylko świadectwem braku wyobraźni u Ciebie. Co jeśli ktoś ci POWIE że naprawdę, realnie aktywnie nawiązywał mistyczny kontakt ze słonikiem i udało mu się? Wyśmiejesz go? Nazwiesz wariatem? Że mu odbiło? A dlaczego? Bo to słonik a nie bozia? Tylko dlatego? Bo tradycja? Bo większość ma rację - także w sprawach mistycznych? Zauważ - nie masz pojęcia jak było naprawdę. Stoi przed tobą koleś i MÓWI ci że miał takie mistyczne kontakty ze słonikiem. Masz tylko to co on ci mówi, bo wiadomo - mistyka rzecz subiektywna. Wierzysz mu czy nie? A jeśli nie to dlaczego? Jaki argument masz? Spójrzmy prawdzie w oczy: nie masz żadnego poza pseudo-argumentami ('to idiotyzm', 'przecież nikt inny prócz ciebie tego nie miał' itd.)


Co do platonizmu. Nie sądzę. Dlaczego mam przyjąć że istnieje tylko matematyka? Co to znaczy w ogóle? Zauważmy: matematyka też jest materią, bo manifestuje się jako działanie materialnego mózgu, czyż nie? Bez mózgu nie ma matematyki, nie ma żadnej idei. Wszystko znajduje więc swoje ujscie jako manifestacja materii. W tym idea :) Wysil wyobraźnie: może kiedyś nasze idee bedzie dało sie kopiować między mózgami tak jak teraz kopiuje się ctrl+c ctrl+v tekst w komputerze. Co wtedy? :)

Co do (mata)fizyczności mojego 'boga'. Zgoda, możem powiedzieć że jest metafizyczny. Ja uważam że nie jest niczym bardziej nadzwyczajnym niż np. grawitacja, a cała 'nadzwyczajność' wynika z tego że permanentnie pozostaje poza zasiegiem naszego poznania. I tyle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
neko




Dołączył: 15 Sty 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL, D

PostWysłany: Sob 1:33, 13 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
Co do platonizmu. Nie sądzę. Dlaczego mam przyjąć że istnieje tylko matematyka? Co to znaczy w ogóle? Zauważmy: matematyka też jest materią, bo manifestuje się jako działanie materialnego mózgu, czyż nie? Bez mózgu nie ma matematyki, nie ma żadnej idei. Wszystko znajduje więc swoje ujscie jako manifestacja materii. W tym idea Wysil wyobraźnie: może kiedyś nasze idee bedzie dało sie kopiować między mózgami tak jak teraz kopiuje się ctrl+c ctrl+v tekst w komputerze. Co wtedy?
Wydaje mi się, że ten punkt stanowi najbardziej obiecujący przedmiot naszej rozmowy.

Zgadzam się całkowicie z twierdzeniem, że bez umysłu nie ma matematyki, nie ma żadnej idei. Ty co prawda piszesz "mózgu", a nie "umysłu", ale jeśli chodzi o człowieka to jest to prawie to samo: umysł jest niewątpliwie funkcją mózgu.

Pytasz, dlaczego przyjąć, że istnieje tylko matematyka? Może to jest zbyt mocne sformułowanie. Na pewno istnieją też stany kwantowe, elektrony, oddziaływania, cząstki chemiczne, rzodkiewki, mózgi etc. Myślę, że może rzeczywiście kiedyś "nasze idee bedzie dało sie kopiować między mózgami tak, jak teraz kopiuje się ctrl+c ctrl+v tekst w komputerze". Kto wie?

Więc nie chodzi o to, że istnieje tylko matematyka. Chodzi o to, co się znajduje, gdy coraz głębiej wnika się w materię (czy też: gdy opisuje się ją na coraz wyższym stopniu abstrakcji). Możesz na przykład pewien mózg (ale pamiętaj, że jakiś mózg musi istnieć, żeby taką operację przeprowadzić i opisać) rozłożyć na poszczególne neurony, neurony na cząsteczki chemiczne, cząsteczki na elektrony i jony, jony na protony i elektrony... jesteśmy na poziomie cząstek elementarnych. Ale teraz te cząstki podlegają mechanice kwantowej, czyli opisywane są przez funkcje falowe - przez równania matematyczne bez sensu fizycznego (dopiero kwadrat funkcji falowej oznacza prawdopodobieństwo znalezienia cząstki). A obecnie najbardziej obiecująca jest teoria strun - czyli teoria, w której cząstki pojawiają się jako pewne rozwiązania równań matematycznych. To ma Penrose na myśli, kiedy pisze, że im dogłębniej badamy materię, tym bardziej materia zanika, i pozostajemy tylko z matematyką.

Czyli można powiedzieć: cząstki są manifestacją matematyki (są rozwiązaniami równań matematycznych); cząsteczki chemiczne są manifestacją cząstek (bo się z nich składają); mózg jest manifestacją cząsteczek chemicznych (zbudowany jest z cząsteczek chemicznych, jego działanie polega na przepływie jonów w dendrytach i aksonach); a matematyka - jak sam piszesz - "matematyka [...] manifestuje się jako działanie materialnego mózgu".
I czy to nie jest piękne: matematyka jest, z jednej strony, wytworem mózgu, zaś ten mózg znajduje, że wszystko, z czego jest zbudowany, jest ostatecznie - manifestacją matematyki.

Więc co było pierwsze: jajko czy kura? Mózg czy matematyka?

Co o tym sądzisz?


Co do reszty:
comrade napisał:
W twojej odpowiedzi widzę wiele wzajemnych sprzeczności: Z jednej strony zgadzasz się że Bóg nie jest osobą (i że jest to wizja dla dzieci z pierwszej klasy), a z drugiej strony dostrzegasz sens modlenia się i twierdzisz że modlitwa do Boga działa. No to przepraszam, do czego WG CIEBIE modlą się ci wszyscy ludzie? Jeśli nie do OSOBY to do czego?
Do Boga - do "ponadnaturalnej, transcendentnej istoty". Istota transcendentna nie ma określonej płci, ani nie ma długiej brody. Natomiast może być pod pewnym względem osobą ( w sensie umysłu lub świadomości, nie ciała).
Zauważ zresztą, że ludzie modlą się przed wizerunkami Jezusa (Boga, który stał się Człowiekiem), modlą się przed wizerunkami świętych (prosząc ich o wstawiennictwo do Boga), ale nigdy nie modlą się przed jakimkolwiek wizerunkiem samego Boga (przynajmniej mnie się nie zdarzyło czegoś takiego widzieć). Choć jak najbardziej do Boga się modlą.

comrade napisał:
Kropka. Nie ma obserwowalnego związku przyczynowo-skutkowego między modlitwą a wystąpieniem jakiegokolwiek zdarzenia. Koniec kropka.
Owszem, nie ma takiego obserwowalnego związku, z tym się zgadzam. Ale nadal upieram się, że nie jest możliwe poprawne przeprowadzenie odpowiedniego doświadczenia, ponieważ nie da się obiektywne ustalić wszystkich wartości mierzalnych, istotnych dla tego doświadczenia. Możesz obiektywnie podzielić grupę na wierzących i ateistów, ale na tym koniec. Nie wiesz, czy wśród ateistów nie ma takich, za których modli się ktoś inny, nieuwzględniony w badaniu. Nie wiesz, czy wśród wierzących nie ma takich, którzy tak naprawdę modlą się nie o swoje wyzdrowienie, tylko o coś innego (np. żeby syn zdrowo wrócił z Afganistanu). Nie wiesz nawet, czy i wśród ateistów ten i ów jednak się nie modli (jak w filmie "Pieniądze to nie wszystko", gdzie Marek Konrat mówi "Panie Boże, wiem, że Cię nie ma, ale spraw, żeby ten samochód zapalił"). Zatem wynik takiego doświadczenia - jaki by nie był - nie może być miarodajny.

comrade napisał:
Argument że mechanizm jest różny bo w słoniku jest bierne zdanie się na przynoszczenie szczęścia TEŻ jest tylko świadectwem braku wyobraźni u Ciebie. Co jeśli ktoś ci POWIE że naprawdę, realnie aktywnie nawiązywał mistyczny kontakt ze słonikiem i udało mu się? Wyśmiejesz go?
Nie wyśmieję, ale mu najpewniej nie uwierzę - z pełną świadomością, że w tym przypadku mój brak wiary nie przesądza o stanie faktycznym.

comrade napisał:
A dlaczego? Bo to słonik a nie bozia? Tylko dlatego? Bo tradycja? Bo większość ma rację - także w sprawach mistycznych?
Trudno tu mówić o większości, bo większość nie zna stanów mistycznych z własnego doświadczenia. Ale ci, którzy takie stany przeżywali i o nich mówili, zawsze uważali, że nawiązali kontakt z Bogiem, a nie ze słonikiem. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak taki kontakt ze słonikiem miałby wyglądać - odczucie, że jest się pokrytym pluszem, a w środku ma się trociny?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:26, 16 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
Nadal nie rozumiem dlaczego nauka może uprszaczać bo jej wisi czym jes atom a ja nie mogę? Mi też wisi i powiewa czym jest cząstka elementarna i oddziaływania elementarne: przyjmuję aksjomatycznie że po prostu istnieją. Dlaczego to sie nie nadaje na światopogląd?
Bo nic nowego nie wnosisz :wink: Wnosisz nie zdefiniowany termin, nie określone coś, co nic sensownego nie wnosi. Może się wydawać że niczemu to nie szkodzi, bo w takim razie nauka+paradygmat o istnieniu już jest zamkniętym pełnym systemem, ale wspominałem że filozofia to zgryźliwość i czepialstwo. I tu się można czepić wszystkiego, bo skoro budujesz na terminie nie zdefiniowanym to cała piramida się wali. Tak więc to że dzięki nauce żyjesz, przewidujesz zdarzenia przyszłe, nie oznacza że wyjaśnia ona coś kolwiek ontologicznie.
Bardziej przeszkadza mi w materializmie to co się zaczyna po zdefiniowaniu istnienia, czyli rozważania na tematy rózne, podałem 6 pkt. Jak czytam np. wstęp do filozofii tomisty, to nie da się tego zrozumieć, co to za wyjaśnianie formy, materii jakieś podziały, przedziały prawa, mnożenie bytów ponad potrzebę, nic z tego nie wynika, mnożą się tylko pytania. Materia nie ucina ciągu pytań, podasz atom, to co to jest atom, podasz superstrunę, to co to jest super struna, podasz materię to co to jest, to akt, stan, forma, możność, czyli co ? itd. itp. <pkt ważny>Nie mówię nie materializmowi bo słówko istnienie mi się nie podoba, a dlatego że to słówko powoduje masę problemów.</pkt ważny>
Twardy materializm oparty jedynie na atomach jest nie do utrzymania, bo w którymś momencie musisz wejść w świat qualiów. Więc choćby minimalny podział na ja i świat, jest dla mnie bardziej sensowny niż istnienie tyko praw, czyli nie wiadomo czego nie wiadomo jak.

comrade napisał:
Znam lepsze pytanie: jak śpisz i ci się śni że z kim rozmawiasz to z kim tak naprawdę rozmawiasz? Dobre, nie? Ani chybi rozmawiasz sam ze sobą i nawet o tym nie wiesz. Ale jaki to ma związek ze sprawą?
Jak jest możliwa halucynacja? To jest ważne w temacie. I to jak to się dzieje że tylko ja doświadczam snu ? Nie widzisz problemu istnienia JA w świecie. Niesie to za sobą ważne konsekwencje, bo skoro "istnieje" tylko to co intersubiektywne to co robi to co moje, subiektywne ?

comrade napisał:
Jest istotny i już wyjaśniam: to co próbuję utłuc to teorię że Bóg jest osobą,
Żeby pewna teoria spirytualistyczna miał sens, Bogu daje to co znane nam, czyli sposób istnienia, samoświadomość, nie psychikę :rotfl:

comrade napisał:
Wydaje mi się że są, tj. sprawa z dostępem do nich jest tylko techniczna.
Dla nauki. Ale spójrz na problem głębiej, czym będzie myśl przesłana myślofonem do Ciebie z mózgu innego niż twój ?


comrade napisał:
1) Że ten cyborg wciąż kupa złomu: obwody, algorytmy itp. tylko tak skomplikowana że mimo zdeterminowanego programu wg któego działa po prostu ulegamy iluzji jego "człowieczeństwa"
2) Że to MY jesteśmy kupą złomu: obwodów i algorytmów (neurony, fizjologia, itd.) a tylko ulegamy iluzji że posiadamy "człowieczenstwo" a tak naprawde dzialamy wg bardzo bardzo skomplikowanego w pełni zdeterminowanego programu.

Moim zdaniem filozoficznie prawdziwsza wydaje sie odpwiedź 2 !!!!
1)Kluczem do każdego programu jest dobra dokumentacja. W tym problem, że dobrze wiesz co robi robot. Wiesz że nie samo uświadamiam sobie a oszukuje. Na forum na podobne pytanie odpowiedział mi inny materialista, że nie jest tak pod warunkiem jeśli algorytm jest tak skomplikowany że nie jesteśmy wstanie go zrozumieć, co oczywiście jest powrotem do stanu wyjścia, czyli tego że samoświadomość wymyka się materializmowi.
2) Nie możesz ulec złudzeniu że istniejesz :rotfl:

comrade napisał:
Może własnie nie ma czegoś takiego jak logika, wszystko działa wg w pełni zdeterminowanego programu ale jest on tak skomplikowany ze nie jestesmy w stanie go zredukować, rozebrać na części i opisać ?
Inaczej, dlaczego coś może istnieć i nie może nie istnieć jednocześnie ?

comrade napisał:
No i wracamy do pktu wyjścia: nie lepiej przyjąć że źródłem są te fotonki, elektronki itp? Zawsze to o 1 wyjaśnienie więcej :D
Gdybyś był konsekwentny to na to samo by wyszło, ale ty twierdzisz że te byty istnieją tak jak je nauka opisuje, a ja twierdzę że to ja cośkolwiek postrzegam i tak opisuję.

comrade napisał:
Wg mnie nauka to powoli staje się taka stand-alone filozofia właśnie. W wielu poziomach nauka wchodzi już w takie sprawy jak: na czym polega świadomość, osobowoścć co to jestem "ja", skąd wziął się wszechświat itd. No to jest już prawie filozofia, nie?
Może interpretacja niektórych równań jest hmm prawie metafizyczna, ale nie można zjeść ciastka i mieć ciastko :wink: Nie można czegoś wyjaśnić w obrębie jednego zbioru pojęć, dlatego ontologię nazywa się "meta" fizyką.

comrade napisał:
Nie widzę związku! Kamień czy też dowolny element otoczenia ma doznania, tylko ich jakość jest niższa i ich przetwarzanie jest prymitywniejsze. Wszystko się zgadza. Kamien nie ma tylko układu nerwowego który przecież jest tylko kawałkiem materii, right? Jeśli jest więc związek między jakością doznań i ich przetwarzaniem a obecnością kawałka materii to świadczy to za materializmem raczej a przeciw personalizmowi.
Czyli:
Cytat:
Przyjmujemy (uproszczony) aksjomat: istnieje tylko materia i oddziaływania. Co to znaczy istnieć? Personalista przecież też mi nie poda definicji tego słowa, tylko powie że coś istnieje jako subiektywne doznanie. A ja się zgadzam z tym! Tyle że redefiniuję "subiektywne doznanie" jako manifestacja materii+oddziaływania. Ergo tekst personalisty staje się wodą na mój młyn: coś istnieje jako materia i oddziaływania :)
Czyli co robi, doznaje ? Tak jak napisałeś wcześniej? A jak tak to co ? Wszystko co da się wyodrębnić? Jak monady, holony? Nie rozumiem, a po co kamienie mają być świadome ? Rozwiń to. I co to by miały być oddziaływania i jak one się jakościowo mają różnić od materii ? <zobacz pkt ważny>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:48, 21 Gru 2008    Temat postu:

neko,

Rozumiem o co ci chodzi z tą matematyką i w zasadzie mogę się zgodzić. Jeśli wrócisz do początku tego wątku to zobaczysz że zgadzam się że materializm pojmowany w sensie istnienia tylko atomów oczywiście nie wyczerpuje filozoficznie wszystkich problemów, dlatego na potrzeby ontologii zakładam istnienie absolutu, który jest nadrzędnym sterownikiem materii i znanych nam oddziaływań. Dlatego pierwsze zdanie napisałem przewrotnie że każdy ateista musi wierzyć w boga :)

Dalej rozwijam, że ów absolut może albo na zawsze wymykać się całkowicie naszemu poznaniu (nawet jeśli jest się genialnym matematykiem) albo (raczej mniej prawdopodobne) kiedyś rzeczywiście powstanie taka teoria, która wprowadzi fizykę na poziom 'meta' i ostatecznie metafizyka przestanie istnieć, zostanie włączona do kanonu nauki i świat (tzn nie tylko nasz wszechświat ale ogólnie cała rzeczywistość) stanie się całkowicie wyjaśniony.

Także w zasadzie zgadzam się, nie rozumiem dylematu co pierwsze, móżg czy matematyka, oczywiste że w tym ujęciu pierwsza jest matematyka (lub ogólniej: jakiś absolut)

Dalej, z tymi modlitwami do Boga: wiadomo że nadnaturalna transcendentna istota nie ma płci, brody itd itp. natomiast co czyniłoby ją osobą? Modlitwa nie ma żadnego sensu praktycznego, miałaby sens tylko gdyby Bóg rzeczywiście był jak kumpel, którego możesz o coś poprosić (o coś czego w inny sposób zdobyć w danej chwili nie możesz) i jest niezerowa szansa że ci to da. Jeśli natomiast chodzi o funkcję relaksującą tj modlitwa jako medytacja, uspokojenie myśli itede itepe no to owszem, to istnieje ale jest spójne z ogólnymi zasadami psychologicznymi.

Nie zgodzę się że doświadczeine z modlitwą nie da się rzetelnie przpeorwadzić. Da się. Wymyślasz pozorne przeszkody, bez związku ze sprawą. Doświadczenie może być całkowicie podstawowe, o maksymalnej prostocie. Zresztą jeśli przyznajesz że nie ma obserwowalnego zwiazku między modlitwą a wystąpieniem zdarzenia no to jest to w zasadzie przyznanie się że wszelka modlitwa należy do podzbioru praktyk na które mamy wspólną nazwę: "przesąd". I tylko dlatego mówię tu o różowym słoniku itd. - chodziło mi o wykazanie wspólnego mianownika modlitw do boga i do różowego słonika, którym jest pewien mechanizm psychologiczny i nic więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 14:59, 21 Gru 2008    Temat postu:

Superstar,

Zgadzam się że materializm oparty wyłącznie na wierze w istnienie materii nie jest do utrzymania, ale przecież od początku tego wątku o tym piszę. Moja prowokacyjna teza to taka ze ateista musi i tak uwierzyć w pewien rodzaj boga-absolutu zeby filozoficznie jego światopogląd był pełny. Czysty materialistyczny ateizm przyparty do muru zawsze popada w coś a'la panteizm ze swoją własną meta-fizyką. Nie mam z tym problemu i zgadzam się z tym.

Gdzie jest problem? Ano tu: dlaczego u licha przeprowadzać podział na zasadzie ja-świat? To dla mnie jest droga na skróty, to jest wręcz jakiś banał. To tak jakbyś zaczynał definiować swój światopogląd od na wpół-poetyckiej apostrofy "Zaiste, w świecie JA jestem wyjątkowy! JA jestem wyodrębniony od świata! Bo JA - to JA, a świat to jest poza-JA".

Ja osobiście uważam że nie jestem (ani ktokolwiek z nas) ani w żaden sposób wyjątkowy ani wyodrębniony wobec świata. Jestem jego częścią tak samo jak kamień czy cokolwiek innego, a fakt że nie mogę odczuć kamienia czy ciebie czy kogokolwiek/czegokolwiek w sposób 'immanentny' jest tylko problemem czysto technicznym, nie fundamentalnym, a więc jest to problem pozorny. Pytasz czym będzie myśl przesłana myślofonem do mnie z mózgu innego niż mój ? A czym jest dla Ciebie super-realistyczny sen który od jawy odróżniasz dopiero w momencie przebudzenia się? To byłoby coś bardzo podobnego tylko że perfekcyjny myślofon dawałby wrażenie jeszcze potężniejsze niż nawet najbardziej super-realistyczny sen. Zapewne miałbyś właśnie absolutnie doskonałe wrażenie bycia kimś innym do momentu aż ktoś wyciągnąłby wtyczkę :)

W szczególności - co jest też godne uwagi - żadnej wyjątkowości nie przydaje mi 'osobowość' bo uważam że 'osobowość' jest terminem redukowalnym do pojęć prostszych i na co mamy bardzo mocne przesłanki empiryczne. Dlatego też pojawia się problem nie dla mnie, ale dla personalisty: co to jest osoba? Ja potrafię to pojęcie zdefiniować bez problemu, redukując je i używając pojęć prostszych, tak zresztą jak zrobi to nauka. Personalista - czy zgodzi się z tą redukcją?

Kwintesencja moich poglądów: Ja stoję na stanowisku że ów absolut (co do istnienia ktorego raczej sie zgadzamy) choć nie można go empirią poskrobać, to można próbować go zrozumieć i przybliżyć przez pewne analogie. Tak jak w naszym świecie fizycznym istnieją materia plus oddziaływania elementarne (prawa: np grawitacja, oddz. jądrowe słabe i silne, elektormagnetyzm - prawdopodobnie w pierwszym ułamku sekundy istnienia wszechswiata będące jednym, zunifikowanym prawem), tak w meta-fizyce też istnieją prawa (jedno zunifikowane prawo). Prawo - NIE OSOBA.

Ktoś mógłby zapytać: a dlaczego skoro w naszym świecie fizycznym istnieją osoby jak ty czy ja, które są manifestacją istnienia elementarnych praw fizycznych itd. to dlaczego w meta-świecie nie miałaby istnieć podobna sytuacja: też są meta-prawa których manifestacją może być coś co nazywamy osobą (bóg osobowy)? Ano dlatego że jest to założenie nadmiarowe, jest to pretensja zbędna, zauważmy zresztą że nie sposób potem uzasadnić dlaczego tych osób nie miałoby być więcej itd itp. nasza cała meta-fizyka zamienia się wtedy w wiarę starożytnych greków, górę bogów na olimpie którzy są praktycznie ludzcy tyle że boscy, mają swoje charaktery, walczą ze sobą, jedni trzymają z Iksinskim drudzy z Kowalskim itp. słowem wszystko co czytamy w Iliadzie czyli nadmiar zbędnych założeń.

Samo meta-prawo o charakterze absolutu jest ontologicznie absolutnie wystarczające do spójności całego modelu, wyjaśnienia sensu istnienia absolutnie całego świata i całej rzeczywistości. Osób - nie trzeba. Osoba - to coś co powstaje jako odprysk, efekt uboczny długiej ewolucji z form prostych. Na koncu łańcucha jest Wielki Wybuch, z którego przeskakujemy do meta-fizyki i tłumaczymy jego zajście istnieniem meta-prawa które jest absolutem i kwintesencją prostoty :)

Na koniec jeszcze: problem stworzenia świadomego robota. To nie jest dowód że samoświadomość wymyka się 'materializmowi'. To tylko dowód że problem emulacji samoświadomości jest problemem o dużej złożoności obliczeniowej. Materializm nie głosi przecież że możliwe jest stworzenie "boskiego rachmistrza". Zresztą musimy ustalić o jakiej samoświadomości mówimy, przecież dobrze wiemy że samoświadomość nie jest zero-jedynkowa, tzn nie jest tak że albo ją masz albo nie. Są stadia pośrednie, przez które przechodził zarówno nasz gatunek w toku ewolucji, jak i każdy z osobna (dziecko nie ma samoświadomości takiej samej jak dorosły, ten 'efekt' dopiero powstaje w czasie!) i stadia te są skorelowane wyłącznie ze złożonością materialnego mózgu, z niczym więcej.

Co do różnicy jakościowej między oddziaływaniami a materią - to jest przecież pytanie do nauki. Np:
[link widoczny dla zalogowanych]
oraz
[link widoczny dla zalogowanych](fizyka)

:)


Ostatnio zmieniony przez comrade dnia Nie 15:16, 21 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:01, 21 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
'osobowość' jest terminem redukowalnym do pojęć prostszych i na co mamy bardzo mocne przesłanki empiryczne.

Jakie?

Zanim zaczniesz je wypisywać, sprawdź proszę w każdym przypadku, w jakim znaczeniu występuje "osobowość" w tej przesłance (aby była to przesłanka EMPIRYCZNA), a w jakim znaczeniu występuje "osobowość" w znaczeniu, jakie jest ci dostępne w twoim "ja". Dla łatwiejszego uniknięcia nieporozumień, proponowałbym zastąpić tu słowo "osobowość" słowem "świadomość", lub wręcz słowem "samoświadomość". Samo automatyczne zastąpienie jednak nie wystarczy, bo i te słowa są używane w co najmniej dwóch zupełnie różnych znaczeniach.

comrade napisał:
w meta-fizyce też istnieją prawa (jedno zunifikowane prawo). Prawo - NIE OSOBA.

Problem podstawowy polega na tym, że aby te prawa miały zrozumiałą treść, muszą odnosić się do OSÓB i do obiektów, które są redukowalne do własności OSÓB. W efekcie, prawa te stają się po prostu własnościami OSÓB.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:48, 21 Gru 2008    Temat postu:

wujzboj napisał:
comrade napisał:
'osobowość' jest terminem redukowalnym do pojęć prostszych i na co mamy bardzo mocne przesłanki empiryczne.

Jakie?

Zanim zaczniesz je wypisywać, sprawdź proszę w każdym przypadku, w jakim znaczeniu występuje "osobowość" w tej przesłance (aby była to przesłanka EMPIRYCZNA), a w jakim znaczeniu występuje "osobowość" w znaczeniu, jakie jest ci dostępne w twoim "ja". Dla łatwiejszego uniknięcia nieporozumień, proponowałbym zastąpić tu słowo "osobowość" słowem "świadomość", lub wręcz słowem "samoświadomość". Samo automatyczne zastąpienie jednak nie wystarczy, bo i te słowa są używane w co najmniej dwóch zupełnie różnych znaczeniach.


Jakie więc są te znaczenia, bo chyba czegoś nie rozumiem. Świadomość czy samoświadomość - to stan bardzo trudny do zdefiniowania, bo podlegał ewolucji w czasie zarówno dla gatuknu jak i dla każdego z nas osobno (nasza samoświadomość jako dziecko 1-miesięczne, 3-letnie, człowiek 20-letni). Twardy fakt jest jeden: jest silna korelacja rozwoju świadomości z rozwojem mózgu. I dlatego uważam że skoro każdy z nas przeżył 'rozwój' naszej świadomości wraz z rozwojem struktury mózgu, to wraz z 'redukcją' struktury mózgu wg analogicznego wzorca nasza świadomość też byłaby redukowana.

Empirycznie masz więc udowodniony rozwój świadomości skorelowany z rozwojem struktury mózgu i to jest przesłanka by przyjąć że najprawdopodobniej twoja świadomość by się też redukowała w miarę gdyby coś (powiedzmy: jakaś wyrafinowana nanotechnologia) redukowało twój mózg w drugą stronę.

Pozostałe przesłanki to wpływ na świadomość różnych interakcji z mózgiem (operacje, halucynogeny i tak dalej).

Rozumiem że z tym pojęciem świadomości/osobowości zgadzasz się, natomiast sugerujesz że jest coś więcej, jakieś inne ujęcie? Jeśli tak, to co to jest, bo ja nie do konca jestem pewien. Chodzi ci o 'duszę'? O pierwiastek meta-fizyczny w człowieku? Napisz wprost.

Cytat:

comrade napisał:
w meta-fizyce też istnieją prawa (jedno zunifikowane prawo). Prawo - NIE OSOBA.

Problem podstawowy polega na tym, że aby te prawa miały zrozumiałą treść, muszą odnosić się do OSÓB i do obiektów, które są redukowalne do własności OSÓB. W efekcie, prawa te stają się po prostu własnościami OSÓB.


Ale co ty z tymi osobami :)? W ogóle mnie nie przekonujesz tylko nie wiadomo dlaczego (!) stwierdzasz że prawa "muszą" odnosić się do osób. Przecież to właśnie osoba (czy jak wolisz: świadomość) jest pojęciem łatwo redukowalnym, kamień, delfin, bakteria i wuj zbój i comrade to na najwyższym piętrze abstrakcji to samo. Powtarzałem to pytanie wiele razy: jeśli masz jakieś racjonalne kryterium rozróżnienia co jest osobą a co nie to dawaj. Znów przychodzi mi na myśl dusza. O to chodzi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:25, 22 Gru 2008    Temat postu:

comrade napisał:
"Zaiste, w świecie JA jestem wyjątkowy! JA jestem wyodrębniony od świata! Bo JA - to JA, a świat to jest poza-JA".
Wszędobylski materializm ;P Powiem tak że ten banał rodził się przez 2300 lat na ziemi naszej europejskiej, i dopiero wtedy zaczęły się schody.
comrade napisał:
Zapewne miałbyś właśnie absolutnie doskonałe wrażenie bycia kimś innym do momentu aż ktoś wyciągnąłby wtyczkę :)
No i ? Przecie odczuwa podmiot, JA, a więc sprawa solipsyzm polipsyzm nadal pozostaje otwarta.
Cytat:
Ano dlatego że jest to założenie nadmiarowe, jest to pretensja zbędna
Problem polega na tym że to materia jest nadmiarowa, bo musisz mieć i osobę i doznanie i materię.


Dobra nie ma co się rozczłonkowywać na drobne, to co tu zrobiłeś to bardzo nie ładne kółeczku i skok przez płotki, przez 6 płotków.
Tak więc mam nadzieję że widzisz że samo pojęcie materii się nie lepi, bo nie dopowiedziałeś mi na szczegółowe pytania, a diabeł tkwi w szczegółach a nie ładnych opisach, takich banałów jak sam zauważyłeś można napisać setki :wink:
O tu jest przykład,
Cytat:
Ale co ty z tymi osobami :)? W ogóle mnie nie przekonujesz tylko nie wiadomo dlaczego (!) stwierdzasz że prawa "muszą" odnosić się do osób.
Tak jest bo sam za płytko zdefiniowałeś materializm, nie wyjaśniasz żeczy Ci nie wygodnych i mieszasz zdania czysto naukowe z ontologicznymi, dlatego my tu o osobach i myślofonach a ty o materii i prawach. Nie obraź się ale uważam że zbyt powierzchownie potraktowałeś temat!
Dlatego skupmy się na tym co Tobie widać wadzi najbardziej, czyli OSOBIE.
comrade napisał:
Osoba - to coś co powstaje jako odprysk, efekt uboczny długiej ewolucji z form prostych.
osoba naukowa, nauka opisuje pewne grupy neuronów i białek i mówi na nie OSOBA.
Ale człowiek zaczął filozofować i pomyślał, zaraz ale czym ta OSOBA jest dla mnie i wyszło na to że to byt samoświadomy, coś subiektywnego związanego z ISTNIENIEM, i o to toczy się rozchodzi, ontologiczna definicja ISTNIENIA jest związana z OSOBĄ i to jest dobry start.

comrade napisał:
Przecież to właśnie osoba (czy jak wolisz: świadomość) jest pojęciem łatwo redukowalnym, kamień, delfin, bakteria i wuj zbój i comrade to na najwyższym piętrze abstrakcji to samo. Powtarzałem to pytanie wiele razy: jeśli masz jakieś racjonalne kryterium rozróżnienia co jest osobą a co nie to dawaj. Znów przychodzi mi na myśl dusza. O to chodzi?
Chyba w języku , być może rzeczownik to faktycznie jakaś abstrakcyjna klasa, ale my tu mówimy o ontologii, a w niej natura tych bytów jest zgoła inna.

Cytat:
Rozumiem że z tym pojęciem świadomości/osobowości zgadzasz się, natomiast sugerujesz że jest coś więcej, jakieś inne ujęcie?

Chcesz powiedzieć że najlepiej twój stan istnienia tj. bycia OSOBĄ jest "grupa zorganizowanych neuronów" ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:32, 22 Gru 2008    Temat postu:

Superstar napisał:

Dlatego skupmy się na tym co Tobie widać wadzi najbardziej, czyli OSOBIE.
comrade napisał:
Osoba - to coś co powstaje jako odprysk, efekt uboczny długiej ewolucji z form prostych.
osoba naukowa, nauka opisuje pewne grupy neuronów i białek i mówi na nie OSOBA.
Ale człowiek zaczął filozofować i pomyślał, zaraz ale czym ta OSOBA jest dla mnie i wyszło na to że to byt samoświadomy, coś subiektywnego związanego z ISTNIENIEM, i o to toczy się rozchodzi, ontologiczna definicja ISTNIENIA jest związana z OSOBĄ i to jest dobry start.


Definicja istnienia związana jest ze światopoglądem. Opis światopoglądu X zaczyna się od: "X uznaje że realnie istnieje ...." w miejsce kropek wstawiamy a to umysł, a to doznania a to materię. Dlatego nie ma czegoś takiego że istnienie związane jest z osobą. Chyba tylko w poglądzie niektórych filozofów.

Cytat:

comrade napisał:
Przecież to właśnie osoba (czy jak wolisz: świadomość) jest pojęciem łatwo redukowalnym, kamień, delfin, bakteria i wuj zbój i comrade to na najwyższym piętrze abstrakcji to samo. Powtarzałem to pytanie wiele razy: jeśli masz jakieś racjonalne kryterium rozróżnienia co jest osobą a co nie to dawaj. Znów przychodzi mi na myśl dusza. O to chodzi?
Chyba w języku , być może rzeczownik to faktycznie jakaś abstrakcyjna klasa, ale my tu mówimy o ontologii, a w niej natura tych bytów jest zgoła inna.


Ontologia szmontologia :evil: ! Uciekasz od problemu. Powtarzam: dlaczego osoba ma być nieredukowalna? Językowo czy ontologicznie, czy jak chcesz. W tym akurat punkcie ja mówię o tym co realnie wiemy o świecie a nie dumam w obłokach. Nie możemy bez końca prowadzić dyskusji na zasadzie "moja ontologia jest lepsza od twojej" LOL. Musimy znaleźć jakąś wspólną płaszczyznę porozumienia. Zarzucasz mi że niedoprecyzowałem, niedodefiniowałem. No to konkretnie, co?

Ja może źle używam słowa "materializm" - jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś, to nie uważam żeby teoria że materia istnieje absolutnie była słuszna, to jest już pewne że wszystko zaczęło się od WW podczas którego nie było materii a tylko Osobliwość. Musi istnieć coś extra. Coś nadrzędnego, coś meta. Nie bronię więc materializmu w klasycznym jego rozumieniu, uważam że generalnie kierunek jest słuszny :) tylko trzeba odważnie przyznać się że popadamy w swego rodzaju panteizm: dodać pojęcie absolutu w postaci meta-prawa które określa zarządzanie warunkami istnienia materii, umożliwia początek (i koniec) istnienia wszechświata jaki znamy, i zapewne cykliczność istnień wszechświatów (bądź wielość wszechświatów).

Samej definicji istnienia nie przedstawił jak wiemy nikt - pytanie czy ta quasi-panteistyczna teoria zakłądająca absolutne istnienie prawa którego efektem jest nasz wszechświat (i materia w nim) jest WYSTARCZAJĄCA? Moim zdaniem tak.

Cytat:

Cytat:
Rozumiem że z tym pojęciem świadomości/osobowości zgadzasz się, natomiast sugerujesz że jest coś więcej, jakieś inne ujęcie?

Chcesz powiedzieć że najlepiej twój stan istnienia tj. bycia OSOBĄ jest "grupa zorganizowanych neuronów" ?


No tak. A ty to co? Nie jesteś grupą zorganizowanych neuronów? Jesteś CZYMŚ WIĘCEJ? Czym? Wracamy do pojęcia DUSZY?

Rozważ następujący eksperyment myślowy: wyobraź sobie jakiś obiekt (nie osobę) którego stan istnienia sprowadza się do bycia grupą zorganizowanych neuronów. Następnie wyobraź sobie obiekt który jest OSOBĄ. Masz już? No, to wskaż mi jakieś obserwowalne różnice między tymi dwoma obiektami. Nie ma? No, tak myślałem. "Grupa zorganizowanych neuronów" jest więc opisem WYSTARCZAJĄCYM: językowo, naukowo, ontologicznie i szmontologicznie. :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:33, 23 Gru 2008    Temat postu:

To przeskoczmy tutaj :wink: http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/czy-wuizm-jest-racjonalny,3231-60.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
neko




Dołączył: 15 Sty 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL, D

PostWysłany: Nie 23:12, 11 Sty 2009    Temat postu:

comrade napisał:
Dalej rozwijam, że ów absolut może albo na zawsze wymykać się całkowicie naszemu poznaniu (nawet jeśli jest się genialnym matematykiem) albo (raczej mniej prawdopodobne) kiedyś rzeczywiście powstanie taka teoria, która wprowadzi fizykę na poziom 'meta' i ostatecznie metafizyka przestanie istnieć, zostanie włączona do kanonu nauki i świat (tzn nie tylko nasz wszechświat ale ogólnie cała rzeczywistość) stanie się całkowicie wyjaśniony.
Czy zgadzasz się z tym, że ludzki umysł może poznawać tylko świat dostępny naszym zmysłom (i ich „przedłużeniu”, czyli mikroskopom, teleskopom, ultrasonografom etc., etc.)?
Jeśli tak, to Twoja powyższa alternatywa sprowadza się do stwierdzenia: istnieje coś poza światem materialnym, albo (raczej mniej prawdopodobne) nie istnieje.
Z takim podejściem muszę się całkowicie zgodzić.

comrade napisał:
Dalej, z tymi modlitwami do Boga: wiadomo że nadnaturalna transcendentna istota nie ma płci, brody itd itp. natomiast co czyniłoby ją osobą? Modlitwa nie ma żadnego sensu praktycznego, miałaby sens tylko gdyby Bóg rzeczywiście był jak kumpel, którego możesz o coś poprosić (o coś czego w inny sposób zdobyć w danej chwili nie możesz) i jest niezerowa szansa że ci to da.
Tutaj kręcimy się w kółko. Niewątpliwie są ludzie, którzy dokładnie tak to widzą.

comrade napisał:
Nie zgodzę się że doświadczeine z modlitwą nie da się rzetelnie przpeorwadzić. Da się.
Powiedzmy tak: ja nie wierzę, że się da, ale nie jest to wiara dogmatyczna, i zawsze możesz mnie przekonać, że nie mam racji – pokazując mi odpowiedni układ doświadczalny. Tylko musisz pamiętać, że każde sensowne doświadczenie powinno uwzględniać wszystkie czynniki, które mogą wpłynąć na wartość poszukiwanej w nim wielkości.

comrade napisał:
Zresztą jeśli przyznajesz że nie ma obserwowalnego zwiazku między modlitwą a wystąpieniem zdarzenia no to jest to w zasadzie przyznanie się że wszelka modlitwa należy do podzbioru praktyk na które mamy wspólną nazwę: "przesąd".
Niezupełnie. Jeśli masz dany układ chaotyczny, to musisz przyznać, że nie ma w nim obserwowalnego związku pomiędzy stanem wyjściowym a stanem końcowym. A mimo to nie będziesz chyba twierdził, że stan końcowy nie jest ściśle zależny od stanu wyjściowego, prawda? W przypadku modlitwy może być podobnie: osoby, które uważają, że modlitwa im pomogła, mogą mieć słuszność (subiektywnie mają słuszność), choć tej słuszności nie da się (obiektywnie) stwierdzić.

comrade do Superstara napisał:
Rozważ następujący eksperyment myślowy: wyobraź sobie jakiś obiekt (nie osobę) którego stan istnienia sprowadza się do bycia grupą zorganizowanych neuronów. Następnie wyobraź sobie obiekt który jest OSOBĄ. Masz już? No, to wskaż mi jakieś obserwowalne różnice między tymi dwoma obiektami. Nie ma? No, tak myślałem.

Hm. Takim obiektem (którego stan istnienia sprowadza się do bycia grupą zorganizowanych neuronów) może być na przykład mózg w formalinie. Różnica pomiędzy tym obiektem a osobą wydaje się być dostrzegalna gołym okiem, nie sądzisz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
comrade




Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 21:22, 15 Sty 2009    Temat postu:

neko napisał:

comrade do Superstara napisał:
Rozważ następujący eksperyment myślowy: wyobraź sobie jakiś obiekt (nie osobę) którego stan istnienia sprowadza się do bycia grupą zorganizowanych neuronów. Następnie wyobraź sobie obiekt który jest OSOBĄ. Masz już? No, to wskaż mi jakieś obserwowalne różnice między tymi dwoma obiektami. Nie ma? No, tak myślałem.

Hm. Takim obiektem (którego stan istnienia sprowadza się do bycia grupą zorganizowanych neuronów) może być na przykład mózg w formalinie. Różnica pomiędzy tym obiektem a osobą wydaje się być dostrzegalna gołym okiem, nie sądzisz?


To był skrót myślowy! Chodziło mi o taką kupę atomów które składają się na egzemplarz żywego homo sapiens. Powtórzmy eksperyment myślowy:

1) Wyobrażasz sobie człowieka który jest tylko kupą atomów - czyli w istocie niczym więcej, niż krzesło na którym siedzisz czy kamień który leży przy drodze.
2) Wyobrażasz sobie człowieka, który jest OSOBĄ (a więc nie-kamieniem czy nie-krzesłem).

I co, masz jakieś obserwowalne różnice między tymi 2 obiektami? LOL, Oczywiście że nie ma! Pojęcie człowieka w sensie 1) jest zupełnie wystarczające, a podział na osoby i nie-osoby NIE MA SENSU.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 7 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin