Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dowód na nieistnienie z milczenia Boga
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:31, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Syndrom sztokholmski?

To znaczy że odrzucasz Boga z nienawiści ? Jak cię kiedyś zapyta: "Dlaczego Mnie nienawidziłeś? co ci zrobiłem?"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:37, 23 Lut 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Głupotą na pewno postawy Andy-ego bym nie nazwał. Ale chyba jednak sam nie użyłbym takiego argumentu.
Pytanie DLACZEGO się (nie) wierzy jest bowiem skomplikowane nawet w samej teologii katolickiej. Wg tejże teologii wiara jest łaską. Więc, opierając się na owej teologii, odpowiedź Bogu mogłaby być dość prosta: bo Ty nie dałeś mi swojej łaski w tym względzie...
Ale też jest prawdą, że łaskę dostaje się nie tak zupełnie bez powodu. Coś trzeba z siebie dać. Co?...
Znowu trudne pytania...


Nazwałem to głupotą, bo to "argument" odnoszący się do aksjomatów, o których dyskutujemy i które odrzucam. Jak można więc użyć takiego argumentu?

Natomiast co do wiary i łaski, to jeśli wiara jest łaską, to implikuje to predestynację, ale przeczy to sprawiedliwości.

W ogóle nie wiadomo czy zbawienie dotyczy wiary czy uczynków, bo sama Biblia mówi nam sprzeczne rzeczy na ten temat, a obie są nielogiczne i błędnokołowe, a także sprzeczne między sobą i między Bogiem z takimi atrybutami jak sprawiedliwość i miłosierdzie.

Cytat:
Tu Cię nie rozumiem. Wg mnie wiara niczego nie niszczy. Ona jest PRZESTRZENIĄ dla uczuć, dla budowania wzajemnej relacji. Tam gdzie mamy pełną jasność, w ogóle trudno mówić o osobowych relacjach. To trochę tak jak z technologią - masz wątpliwość w kwestii wytrzymałości materiału, to zaglądasz do odpowiedniej tabelki i uzyskujesz jednoznaczną odpowiedź.


Wiara to przyjęcie pewnych założeń, które coś narzucają. To czego nie wiemy staje się czymś co niby wiemy i jest narzucone, ale mówimy o tym, że to wiara. Przykładowo jeśli wierzę w to, że z x wynika y, to jestem zniewolony przez ten mechanizm tak samo jak gdybym o tym wiedział. Jeśli w to nie wierzę, to pozostawiam sobie piękno niepewności. Życie nie miałoby sensu gdybyśmy wszystko wiedzieli i podobnie nie ma sensu kiedy wierzymy, że coś jest jakieś. Wychodzi przecież na dokładnie to samo. Wiara nie jest też przestrzenią dla uczuć - dla mnie jest czymś co zabija uczucia.

Cytat:
Dzięki temu, że jest niejednoznaczność - jest wiara i wątpliwość,


No właśnie wiara jest jakby ucieczką od niejednoznaczności, próbą usystematyzowania tego czego się nie da usystematyzować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:38, 23 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
To znaczy że odrzucasz Boga z nienawiści ? Jak cię kiedyś zapyta: "Dlaczego Mnie nienawidziłeś? co ci zrobiłem?"


Nie mogę nienawidzić czegoś w co nie wierzę. Gdyby było to bym nienawidził, ale wtedy ten Bóg wiedziałby dlaczego i co zrobił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:40, 23 Lut 2016    Temat postu:

Nie chcesz uwierzyć w dobrego Boga?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:44, 23 Lut 2016    Temat postu:

Nie, bo wtedy musiałbym uwierzyć w to, że szatan z nim wygrywa, więc ten Bóg byłby nieudolny, a tym samym nie byłby Bogiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:52, 23 Lut 2016    Temat postu:

A nie chcesz uwierzyć że ten Bóg na końcu wygra?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:53, 23 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
Nie chcesz uwierzyć w dobrego Boga?


Przestań się kompromitować tą błagalną apologetyką dewocyjną chłopie bo to jest żałosne nawet dla mnie jako wierzącego. Nie umiesz z nimi polemizować to nie polemizuj


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Wto 19:55, 23 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:34, 23 Lut 2016    Temat postu:

Lewandowski napisał:
bo to jest żałosne nawet dla mnie


Większej obelgi być nie może :D

Andy72 napisał:
Nie umiesz z nimi polemizować to nie polemizuj


Jakbyś się sam do tego zastosował to by było pięknie.

Andy72 napisał:
A nie chcesz uwierzyć że ten Bóg na końcu wygra?


Ale jak skoro nie jest Bogiem, bo jest nieudolny i przegrywa? Jak skoro stworzył chorych ludzi, którym każe "wyzdrowieć", narzucił tę koncepcję "zdrowia" i powiedział ludziom, że mają wolną wolę żeby wybrać sobie metodę zniewolenia?


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Wto 20:35, 23 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:39, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Jakbyś się sam do tego zastosował to by było pięknie.


to nie było do ciebie wioskowy głupku więc się nie fafluń


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Wto 20:39, 23 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:41, 23 Lut 2016    Temat postu:

Przestań już bredzić psychopatyczny tchórzu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:34, 28 Lut 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
1. Bóg chce aby ludzie byli świadomi jego istnienia (wynika to z koncepcji Boga chrześcijańskiego)
2. Bóg jest wszechmocny więc może dostarczyć wiarygodnych dowodów na własne istnienie (wynika to z koncepcji Boga chrześcijańskiego)
3. Jednak nie ma takich dowodów.
4. A więc, Bóg teistyczny nie istnieje.

Założenie (1): Bóg istnieje
Założenie (1a): Bóg pragnie aby ludzie byli świadomi jego istnienia
Założenie (1b): Bóg chce aby ludzie oddawali mu cześć w pewien określony sposób
Założenie (1c): Bóg ma wszelkie możliwości aby uczynić swoje istnienie oczywistym i wyjaśnić dokładnie swoje pragnienia
Przesłanka (2): Istnienie Boga nie jest oczywiste
Przesłanka (3): Wielu ludzi nie wierzy w Boga gdyż nie znajduje dowodów jego istnienia
Przesłanka (4): Ludzie, którzy wierzą w jego istnienie nie zgadzają się co do jego pragnień z braku dowodów
Przesłanka (5): Dla Boga uczynienie swojej obecności oczywistą byłoby remedium na oba (3) i (4)
Konkluzja (6): Jeżeli Bóg istniałby uczyniłby swoją obecność oczywistą (z (1),(5))
Sprzeczność: Ale nic takiego się nie stało (z (2))
Konluzja (7): Bóg nie istnieje (z (6),(2))

Punkt 4 dowodu jest "non sequitur": z "może być" nie wynika "jest".

Większość podanych w dowodzie założeń jest błędna, w sensie: nie są to jedyne możliwe założenia, a do tego nie są to założenia racjonalnej wiary w Boga.

Temat jest opracowany już na samym początku Biblii, razem z problemem istnienia zła: w Genesis. Rzecz sprowadza się do tego, że w odróżnieniu od Boga, człowiek nie jest wszechwiedzący ani wszechmocny i wobec tego tak czy owak musi albo popełniać błędy, albo ufać istocie wszechwiedzącej i wszechmocnej, albo być zniewolony do posłuszeństwa takiej istocie. Rozumowanie przestawione powyżej zakłada, że Bóg albo przymusza do posłuszeństwa, albo Boga nie ma. Pomijane jest dokładnie to rozwiązanie, które czyni Boga atrakcyjnym: Bóg daje człowiekowi wolność. Nie mniej wolności, niż jest potrzebne, aby człowiek sam przekonał się, że w jego własnej naturze leży potrzeba pełnego zaufania Bogu. I nie aż tyle wolności, żeby to przekonywanie się mogło skończyć się dla człowieka źle.

Dlatego istnienie Boga nie jest w ogólności oczywiste. W ogólności; bo jak się spytasz jednych, to powiedzą ci, że dla nich istnienie Boga jest oczywiste (i nie przekonasz ich, że nie jest oczywiste), a jak spytasz innych, to powiedzą ci, że jest ono dla nich nieoczywiste (i też ich nie przekonasz, że jest oczywiste). Każdy ma według swojej potrzeby.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:14, 28 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Cytat:
Tu Cię nie rozumiem. Wg mnie wiara niczego nie niszczy. Ona jest PRZESTRZENIĄ dla uczuć, dla budowania wzajemnej relacji. Tam gdzie mamy pełną jasność, w ogóle trudno mówić o osobowych relacjach. To trochę tak jak z technologią - masz wątpliwość w kwestii wytrzymałości materiału, to zaglądasz do odpowiedniej tabelki i uzyskujesz jednoznaczną odpowiedź.


Wiara to przyjęcie pewnych założeń, które coś narzucają. To czego nie wiemy staje się czymś co niby wiemy i jest narzucone, ale mówimy o tym, że to wiara. Przykładowo jeśli wierzę w to, że z x wynika y, to jestem zniewolony przez ten mechanizm tak samo jak gdybym o tym wiedział. Jeśli w to nie wierzę, to pozostawiam sobie piękno niepewności. Życie nie miałoby sensu gdybyśmy wszystko wiedzieli i podobnie nie ma sensu kiedy wierzymy, że coś jest jakieś. Wychodzi przecież na dokładnie to samo. Wiara nie jest też przestrzenią dla uczuć - dla mnie jest czymś co zabija uczucia.

Cytat:
Dzięki temu, że jest niejednoznaczność - jest wiara i wątpliwość,


No właśnie wiara jest jakby ucieczką od niejednoznaczności, próbą usystematyzowania tego czego się nie da usystematyzować.

Mamy najwyraźniej różne obrazy wiary - Twoje jej pojęcie jest inne, niż to, które ja uważam za słuszne. Może w ogóle to jest główny powód, dla którego Ty jesteś ateistą, a ja teistą?...

Zacznijmy od tego, że dla mnie rozumienie wiary, jako jakieś proste zastąpienie wątpliwości względem kwestii, co do której nie ma pewności, przez uznanie czegoś w sposób właściwie nieodróżnialny od wiedzy, jest uproszczeniem gubiącym istotę sprawy.
Dla mnie WIARA NIE JEST PROSTYM ROZSTRZYGNIĘCIEM JAKIEJŚ WĄTPLIWOŚCI. A już na pewno wiara w sensie religijnym jest czymś znacząco wykraczającym poza zrobienie z "nie wiem" jakiegoś "już wiem, bo mi powiedzieli, albo przeczytałem". Tzn. takie przypadki wiary niewątpliwie się też zdarzają - tzn. gdy pytam kogoś na ulicy o godzinę, to faktycznie po uzyskaniu odpowiedzi, powiem, że "wierzę" iż podał mi czas zgodny z przyjętymi zasadami. Ale to jest taka prosta sytuacja, która okazuje pojęcie wiary jako coś z bieguna trywialnego możliwości użycia.

Wiara religijna to nie jest jakieś proste uznanie faktu. Bo gdy np. ktoś mówi "wierzę w Boga", to pociąga za sobą cały szereg (często dość niejasnych i trudnych do oszacowania) konsekwencji w dalszym życiu. Gdy dziecko mówi, "wierzę mamie, gdy mi obiecuje kupno lizaka", nie myśli o czymś zaawansowanym, ale o pewnej jednostkowej sytuacji. Gdy jednak mówimy "wierzę w Boga", to oznacza już wrzucenie świadomości, życia w CAŁY SYSTEM WSPÓŁZALEŻNYCH TWIERDZEŃ, SPOSOBÓW INTERPRETOWANIA ŚWIATA, OCENY SIEBIE I INNYCH LUDZI.
Takie "wierzę w Boga" nie oznacza bowiem jakiejś naiwnej interpretacji w rodzaju gdzieś tam za chmurami siedzi wielki brodaty starzec, ale przyjęcie
- życia pozagrobowego
- koncepcji etycznych
- celu i sensu życia
- i wielu innych rzeczy
Tak więc wiara religijna bardziej powinna być porównana do jakiegoś OPOWIEDZENIA SIĘ PO PEWNEJ ZE STRON sporu o świat i życie. Nie oznacza po prostu uznania jakiegoś jednostkowego faktu, czy okoliczności.

I kluczowy w tym układzie jest jeszcze POWÓD, dla którego opowiadamy się np. po stronie teizmu - jest w nim UZNANIE SIĘ ZA BYCIEM ZGODNYM z pewnym celem życia, zbiorem zasad. Uznajemy więc np., że CHCEMY DOBRA (chcemy go "samym sobą", a nie dostosowaniem się, konformizmem).
Prawdziwa wiara jest więc niejako ODKRYCIEM SIEBIE - swojej natury. Prawdziwa wiara jest więc uznaniem czegoś, ale i jakimś (w pewnej mierze pozaintelektualnym, pozawerbalnym) ZAKORZENIENIEM tego uznania w sobie.
To trochę tak jak by mówić: wierzę w Boga, bo czuję w sobie ową wiarę, "jestem z owej wiary", uważam ją za zgodną z moją prawdziwą naturą. Czyli wiara jest formą rozpoznania samego siebie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 22:22, 28 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:49, 28 Lut 2016    Temat postu:

wujzboj napisał:
rozwiązanie, które czyni Boga atrakcyjnym: Bóg daje człowiekowi wolność. Nie mniej wolności, niż jest potrzebne, aby człowiek sam przekonał się, że w jego własnej naturze leży potrzeba pełnego zaufania Bogu. I nie aż tyle wolności, żeby to przekonywanie się mogło skończyć się dla człowieka źle.

Tyle, że odkąd istnieje człowiek kończy się źle, w skali makro (np. holocaust) i w skali mikro (np. obcięta głowa ofiary Kajetana P.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:42, 28 Lut 2016    Temat postu:

mat napisał:
Tyle, że odkąd istnieje człowiek kończy się źle, w skali makro (np. holocaust) i w skali mikro (np. obcięta głowa ofiary Kajetana P.)
Och, bluźnisz szkaradnie!
Zrozumże co wuj bełkocze: hitlerowiec miał po prostu od Boga więcej wolności do "zabić Żyda" niż Żyd do "żyć". Niezbadane wszak wyroki Jego!

I nie wiem jak to jest z ilością wolności u mnie skoro u mnie nie leży żadna potrzeba ufania wymyślonym stworom, ani bajarzom co o nich bają... za dużo jej mam czy za mało... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:07, 28 Lut 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Przestań się kompromitować tą błagalną apologetyką dewocyjną chłopie bo to jest żałosne nawet dla mnie jako wierzącego. Nie umiesz z nimi polemizować to nie polemizuj
A Tobie gówno do tego w jakiego Boga wierzy Andy i jakim kaznodziejstwem zasługuje na swoje życie wieczne.
Twój Bóg jest na pewno chamowatym bydlakiem (wypisz-wymaluj ta prymitywna krwiożercza kreatura ze Starego Testamentu) więc zasługujesz się u niego będąc chamowatym.

Mogę się przysiąc, że nawet większość znajomych mi katolików nie poczułaby zbytniego pokrewieństwa duchowego z Janem Lewandowskim, skoro nie czują go z Rydzykiem czy Oką.....


Ostatnio zmieniony przez astrotaurus dnia Nie 23:09, 28 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:32, 29 Lut 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Mamy najwyraźniej różne obrazy wiary
No popatrz, popatrz...
Różne obrazy czegoś co jest fundamentalne dla dywagacji religijnych na religijnym forum to tylko dowód waszego chorego, bezrozumnego bełkotu. Lata całe bełkoczecie i bełkoczecie i okazuje się, że tu nie jest uzgodnione nawet pojęcie wiary.
I kiedy już ktoś nawet podjął próbę takiego uzgodnienia ( http://www.sfinia.fora.pl/apologia-teizmu,5/wiara-co-to-takiego,8358.html ), to i tak bełkoczecie chaotycznie swoje po wszystkich wątkach jakby nigdy nic. Wygodniej bowiem nie odpowiadać za swoje słowa gdy słowa te mogą znaczyć cokolwiek lub zgoła nic.
Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć cytat B. Stanosz z tego posta http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/co-w-katolicyzmie-jest-prawda,4186.html#260702

Michał Dyszyński napisał:
Takie "wierzę w Boga" nie oznacza bowiem jakiejś naiwnej interpretacji w rodzaju gdzieś tam za chmurami siedzi wielki brodaty starzec, ale przyjęcie
- życia pozagrobowego
- koncepcji etycznych
- celu i sensu życia
- i wielu innych rzeczy
A we wspomnianym wątku z definiowaniem wiary powiedziałem wyraźnie i nikt nie jest w stanie tego zakwestionować:
astrotaurus napisał:
Wiara, choć dodaje się do niej różne przymiotniki, np: słaba czy silna jest zjawiskiem zerojedynkowym - jest, albo jej nie ma i może być rozpatrywana wyłącznie w odniesieniu do jednego obiektu, jednego twierdzenia.
Ponadto wiara jest zawsze sprawą indywidualną, właściwością tylko jednego konkretnego umysłu człowieka. Wprawdzie np. KRK ma w zestawie swoich zaklęć "i nie zważaj na grzechy nasze lecz na wiarę swojego Kościoła", ale nie ma czegoś takiego jak wiara Kościoła - trzeba zestaw twierdzeń podawanych do wierzenia przez system organizacyjny na wierze członków oparty odróżniać od uznawania za prawdę poszczególnych twierdzeń przez poszczególnych członków.
bo nie dość że np. raptem nieco ponad 1/3 polskich katolików wierzy w życie pozagrobowe to zestaw wierzeń pobocznych wobec wiary w Boga u ortodoksyjnego katolika i deisty to niebo a ziemia.

Michał Dyszyński napisał:
I kluczowy w tym układzie jest jeszcze POWÓD, dla którego opowiadamy się np. po stronie teizmu - jest w nim UZNANIE SIĘ ZA BYCIEM ZGODNYM z pewnym celem życia, zbiorem zasad.
Jeno że ów kluczowy POWÓD to wyłącznie indoktrynacja religijna od maleńka, choć z lubością bełkoczecie o niby intelektualnych, rozumowych wyborach.

Michał Dyszyński napisał:
Prawdziwa wiara jest więc niejako ODKRYCIEM SIEBIE - swojej natury. Prawdziwa wiara jest więc uznaniem czegoś, ale i jakimś (w pewnej mierze pozaintelektualnym, pozawerbalnym) ZAKORZENIENIEM tego uznania w sobie.
Pleć, pleciugo, byle długo - na ambonę te wypociny są jak w sam raz, ale w sporze z człowiekiem myślącym, nazywającym rzeczy po imieniu, nie bardzo.
Prawdziwa wiara (wiara nieprawdziwa wiarą jakby nie jest...) to bezrozumne uznanie za prawdę jakiegoś twierdzenia. Maskujący bełkot jaki wokół niej produkujecie (ech, te biblioteki bez jednego rozumnego zdania...!) to tylko próby racjonalizacji głupoty obejmowania wiarą niedorzeczności.


Ostatnio zmieniony przez astrotaurus dnia Pon 8:54, 29 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:12, 29 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Mamy najwyraźniej różne obrazy wiary
No popatrz, popatrz...
Różne obrazy czegoś co jest fundamentalne dla dywagacji religijnych na religijnym forum to tylko dowód waszego chorego, bezrozumnego bełkotu. Lata całe bełkoczecie i bełkoczecie
...
, to i tak bełkoczecie chaotycznie swoje po wszystkich wątkach jakby nigdy nic.
... Maskujący bełkot jaki wokół niej produkujecie (ech, te biblioteki bez jednego rozumnego zdania...!) to tylko próby racjonalizacji głupoty obejmowania wiarą niedorzeczności.

Bełkoczemy, bełkoczemy, a Przedpisca bełkocze wciąż o tym bełkotaniu. :rotfl:
Najwyraźniej taki rodzaju komunikacji najbardziej rozumie, bo jakiś taki rzeczowy dialog: teza za tezę, interpretacja vs interpretacji jest dla niego za trudny.
Za to napisanie po każdej wypowiedzi drugiej strony "bełkoczesz" łatwe już jest. Wystarczy do tego skończyć początek podstawówki, gdzie uczą pisać i czytać. A potem już górki:
Temat 1 - bełkoczesz
Wątek 2 - bełkoczesz
Sprawa 3 - bełkoczesz.
Dobrze to funkcjonuje, bo nie trzeba wysilać mózgownicy próbami zrozumienia, co ktoś ma do powiedzenia - "bełkoczesz" załatwi wszystko w mig.

Nie będę się sam wybielał. Pewnie moje wypowiedzi nie są doskonałe. Nieraz są mętne, może i bełkotliwe. Ale przynajmniej staram się PISAĆ O SPRAWIE, omawiać poglądy, które ktoś stawia, samemu jakieś stawiać. Może i nieraz nieporadnie, ułomnie. Tutaj sobie przecież dyskutujemy luźno, nie ma formy wskazanej dla publikacji naukowej, czy jakichś poważnych rygorów formalnych.
Ale Szanownemu Przedpiscy poza "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz" jakoś taka myśl, czy postawienie problemu przychodzi z wielkim wysiłkiem. Nie powiem, czasem się zdarzy - jak to powtarzanie za B. Stanosz. Tyle że odpowiedzi w tej kwestii Przedpisca ingoruje, nie odnosi się, nie komentuje. Aż się człowiek zastanawia: zrozumiał cokolwiek?...

To nie jest trudne skryć się w dyskusji za barykadą złożoną z "bełkoczesz" i paru dodatkowych określeń ad personam. Trudniej jest dochodzić do sensu wypowiedzi drugiej strony - podchwytywać istotę sprawy, dopadać przeciwnika tam, gdzie on popełnił błąd. Ale do tego należałoby właśnie najpierw zrozumieć o co komuś chodziło, a potem skonfrontować to z jakimś obrazem myślowym problemu, by na koniec jednak wygenerować odpowiedź - jakąś samodzielną analizę, jakiś dowód rozumienia czegokolwiek. A tu mamy prostą wygraną - piszemy "bełkoczesz" i po sprawie. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:59, 29 Lut 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie będę się sam wybielał. Pewnie moje wypowiedzi nie są doskonałe. Nieraz są mętne, może i bełkotliwe. Ale przynajmniej staram się PISAĆ O SPRAWIE, omawiać poglądy, które ktoś stawia, samemu jakieś stawiać.
A to tylko urojenia. Zapraszam choćby do wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/co-w-katolicyzmie-jest-prawda,4186.html. Tam chyba najwyraźniej widać jak bełkoczesz i to zupełnie nie na temat wątku mimo upomnień.
Jak idiotycznie definiujesz Boga i jak się obrażasz zamiast podziękować za uwagi i poprawić...

Cytat:
jak to powtarzanie za B. Stanosz. Tyle że odpowiedzi w tej kwestii Przedpisca ingoruje, nie odnosi się, nie komentuje. Aż się człowiek zastanawia: zrozumiał cokolwiek?...
Nie człowiek, tylko zakłamany paszkwilancki troll.
Tyle razy mówię, że bełkot wam szkodzi na umysły, bo tylko pogłębiacie tępe zadowolenie z siebie i coraz bardziej tracicie z pola widzenia gołą dupę cesarza. Ja nie mam zamiaru wam tego bełkotu legitymizować, a tam gdzie jest cokolwiek konkretniejszego do omówienia jak w tym wskazanym wątku o prawdziwości katolicyzmu czy w tym z definiowaniem wiary wychodzi jasno jak jesteście denni jako rozmówcy.

Może przyjdzie mi założyć nowy szczegółowy wątek gdzie mottem będzie cytat B. Stanosz, np: "Bóg - co to takiego?" i tam zyskasz możliwość wyłożenia kawy na ławę. Zresztą możesz to zrobić wszędzie, byle konkretnie, bo Twoja rozlazłość jest obleśna intelektualnie.

Cytat:
To nie jest trudne skryć się w dyskusji za barykadą złożoną z "bełkoczesz"
To ile razy trzeba do trolla mówić, żeby jeden raz dotarło? Jedno zdanie zza barykady bełkotu, jedno zdanie z bibliotek bełkotu, Michale. Jedno rozumne zdanie.... ech...

Cytat:
A tu mamy prostą wygraną - piszemy "bełkoczesz" i po sprawie.
A jaki temat potrafiłbyś bez bełkotu omówić, wyłożyć? Wiem jak nieuki uciekają od rozumnego podejścia do spraw związanych z ich upośledzeniem
Michał Dyszyński napisał:
Tutaj sobie przecież dyskutujemy luźno, nie ma formy wskazanej dla publikacji naukowej, czy jakichś poważnych rygorów formalnych.
, ale może byś się zmusił raz jeden jedyny i jednak sformułował temat, określił cel... tak właśnie na kształt naukowy, szkolny. I żeby to było jak najprostsze zagadnienie bez poruszania nieba i ziemi... hę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:36, 29 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie będę się sam wybielał. Pewnie moje wypowiedzi nie są doskonałe. Nieraz są mętne, może i bełkotliwe. Ale przynajmniej staram się PISAĆ O SPRAWIE, omawiać poglądy, które ktoś stawia, samemu jakieś stawiać.
A to tylko urojenia. Zapraszam choćby do wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/co-w-katolicyzmie-jest-prawda,4186.html. Tam chyba najwyraźniej widać jak bełkoczesz i to zupełnie nie na temat wątku mimo upomnień.
Jak idiotycznie definiujesz Boga i jak się obrażasz zamiast podziękować za uwagi i poprawić...

Cytat:
jak to powtarzanie za B. Stanosz. Tyle że odpowiedzi w tej kwestii Przedpisca ingoruje, nie odnosi się, nie komentuje. Aż się człowiek zastanawia: zrozumiał cokolwiek?...
Nie człowiek, tylko zakłamany paszkwilancki troll.
Tyle razy mówię, że bełkot wam szkodzi na umysły, bo tylko pogłębiacie tępe zadowolenie z siebie i coraz bardziej tracicie z pola widzenia gołą dupę cesarza. Ja nie mam zamiaru wam tego bełkotu legitymizować, a tam gdzie jest cokolwiek konkretniejszego do omówienia jak w tym wskazanym wątku o prawdziwości katolicyzmu czy w tym z definiowaniem wiary wychodzi jasno jak jesteście denni jako rozmówcy.

Może przyjdzie mi założyć nowy szczegółowy wątek gdzie mottem będzie cytat B. Stanosz, np: "Bóg - co to takiego?" i tam zyskasz możliwość wyłożenia kawy na ławę. Zresztą możesz to zrobić wszędzie, byle konkretnie, bo Twoja rozlazłość jest obleśna intelektualnie.

Cytat:
To nie jest trudne skryć się w dyskusji za barykadą złożoną z "bełkoczesz"
To ile razy trzeba do trolla mówić, żeby jeden raz dotarło? Jedno zdanie zza barykady bełkotu, jedno zdanie z bibliotek bełkotu, Michale. Jedno rozumne zdanie.... ech...

Cytat:
A tu mamy prostą wygraną - piszemy "bełkoczesz" i po sprawie.
A jaki temat potrafiłbyś bez bełkotu omówić, wyłożyć? Wiem jak nieuki uciekają od rozumnego podejścia do spraw związanych z ich upośledzeniem
Michał Dyszyński napisał:
Tutaj sobie przecież dyskutujemy luźno, nie ma formy wskazanej dla publikacji naukowej, czy jakichś poważnych rygorów formalnych.
, ale może byś się zmusił raz jeden jedyny i jednak sformułował temat, określił cel... tak właśnie na kształt naukowy, szkolny. I żeby to było jak najprostsze zagadnienie bez poruszania nieba i ziemi... hę?


Być może ja "bełkoczę". Ale przynajmniej staram się owym "bełkotem" docierać do jakichś myśli, pisać sprawie.
Szkoda, że poza techniką zdartej płyty "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz..." i upartym (choć bezpodstawnym) zapewnianiem jakoby to gdzieś (podobno...) umieściłeś Pan odniesienie do kwestii sygnalizowanych w temacie i odpowiedziałeś na uwagi pozostałych dyskutantów, jednak tego nie robisz.
Zacytowałem cały poprzedni post - żeby nie było wątpliwości, powtórnej edycji itp. Moze mi Waszmość wskażesz W KTÓRYM TO KONKRETNIE MIEJSCU odnosisz się Pan MERYTORYCZNIE do poruszanych zagadnień?

Chyba, że te swoje "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz..." rozumiesz Pan, jako merytoryczną dyskusję.... Ale jeśli już na poziomie podstawowego ROZPOZNANIA co jest, a co nie jest intelektualnym podjęciem dyskusji mamy taką rozbieżność, to chyba pora uznać Pana za szczególny rodzaj myślowego betonu i po prostu ostatecznie umieścić w szufladce "ten gość kompletnie nie kuma".

Tak więc znowu możesz Pan tak łatwo "wygrać" tę dyskusję. Wystarczy napisać znowu "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz...". Taka wizytówka umiejętności intelektualnej analizy. :rotfl:

W moim rankingu zostałeś Pan BEZAPELACYJNYM WYGRANYM, zwycięzcą w kategorii unikania wyzwań intelektualnych w dyskusji i pisania co chwila "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz..." :brawo: :brawo: :brawo:


Na koniec dodam krótki jeszcze opis metodologiczny dla pozostałych Czytających (bo na Astrotaurusa nie liczę, aby zrozumiał i wydobył swoje myślenie ponad "bełkoczesz, bełkoczesz, bełkoczesz...").
NIE JEST prawdziwą polemiką stwierdzenie "głupio napisałeś".
Nie jest żadną prawdziwa polemiką napisanie "to tylko urojenia", albo "idiotycznie definiujesz" albo i "bełkoczesz". Nawet w miarę nieagresywne "nie zgadzam się" też jeszcze nie jest polemiką, jeśli występuje samo.
Polemika (co wielokrotnie akcentuje np. regulamin forum sfinia) polega na ODNOSZENIU SIĘ DO KONKRETNYCH SFORMUŁOWAŃ, MYŚLI.
Polemika zaczyna się, gdy "nie zgadzam się" ma dalszy ciąg np. "nie zgadzam się ze sformułowaniem ..., bo jest ono... i należałoby w tym miejscu....". To jest dopiero polemika na intelektualnym poziomie, gdy jesteśmy w stanie czyjeś poglądy, przekonania, uzasadnienia ZWAŻYĆ NA SZALI, umieścić w kontekście, jeszcze raz przemyśleć.
Nie jest polemiką zapewnienie, że się coś "już dawno temu udowodniło". Nawet nie jest polemiką podanie linka do sążnistego artykułu, czy dyskusji, aby sobie ktoś poczytał i uznał (albo i nie), że faktycznie ktoś tam coś udowodnił, czy obalił. Bo zwykle w takich artykule jest wiele odniesień, wiele myśli, więc "konia z rzędem temu", kto się domyśli o co linkującemu chodziło.
Prawdziwa dyskusja jest O MYŚLACH, POJĘCIACH, ODNIESIENIACH - myśl, za myśl, argument, za argument. Tak aby można było mówić o pewnym łańcuszku uwag, o trzymaniu się konkretnej sprawy.
Ale też nie... epitet za epitet, inwektywa, za inwektywę.
Faktem jest, że nie tylko Astrotaurus się nam na sfinii "stoczył" w pustą, beztreściową retorykę. W ogóle jakoś nam na Forum ostatnio dyskusja spsiała. Inwektywy latają już bez umiaru w te i we wte w tych cześciach forum, gdzie regulamin jasno mówi o poważnej dyskusji. Nawet zupełnie ogarnięci intelektualnie dyskutanci (tak, teiści też...) zaczęli uważać za wkład w dyskusję po prostu nazwanie drugiej strony jakoś, a nie odniesienie się do zawartych w wypowiedzi myśli. Porobiło się tak...
A przecież dałoby się to zrobić sensowniej - jest dział Gwiezdne Wojny, jest Kawiarnia, Więzienie. Tam można by sobie "aleś ty głupi, jak bełkoczesz bez sensu" dawać już bez ograniczeń i w zgodzie z koncepcją Forum. Ale jakoś się nie udaje.
Ja nad tym boleję. Nie wiem na ile też mam prawo czynić się sędzią, bo pewnie też nie raz przesadziłem z emocjonalnością wypowiedzi. Choć starałem się pewnych granic nie przekraczać (kwestią sporną pewnie byłoby na ile mi się to udało, na ile ta granica nie została przekroczona).

Ewolucyjnie jesteśmy zaprogramowani na rywalizację, walkę. Jest chyba wbudowany w nas archetyp WYZWANIA. Gdy dwa bawoły konkurują o samicę, to w pewnym momencie jeden staje i wyzywająco ryczy. Jego konkurent wtedy wie, że albo stanie do walki, albo niech się zabiera z pola walki, jako pokonany. W dyskusjach też tak mamy, sprowadzamy się do mentalności bawoła - jak nam ktoś powie "głupek jesteś", to czujemy się w obowiązku dać do zrozumienia, że nie uważamy się za przegranego, często odpowiemy więc coś w stylu "a ty jeszcze większy głupek, a do tego idiota". Wycofać się nie honor. Bo się poczujemy przegranymi, bo o nas pomyślą jak o przegranych. Więc ewolucyjny program emocjonalny (trochę niczym biblijny szatan) pakuje nas w jakieś pyskówki, które - jak się potem z perspektywy spojrzy - właściwie to chwały nam nie przynoszą. Piszemy, żeby nie być przegranym, aby nie było, że ktoś ma ostatnie słowo, ale treści w owych pyskówkach brak - jest tylko świadectwo braku opanowania emocji, świadectwo, że daliśmy się sprowokować, właściwie to też chyba świadectwo tego, że aspekt intelektualny wciąż nie jest przez nas uważany za coś naprawdę rozstrzygającego, czyli że jeszcze wygrać musimy w tych emocjach.
Może w ogóle mamy małe szanse wyrastać poza zwierzęce reakcje. Może to jest dla 99% ludzi za trudne, aby opanować prosty odruch walki, skupiając się na intelekcie. Ale jak w intelekt nie wierzymy, jak dajemy wyrazisty dowód naszej wiary w wyższość "argumentu emocji ponad argumentem myśli", to trochę tak jak byśmy sami sobie nie dowierzali, jak byśmy nie byli przekonani co do znaczenia owego intelektu, jak byśmy powątpiewali w moc sensu i prawdy.

Piszę to trochę też dumając nad sobą. Też daję się nieraz sprowokować. Mam pewne usprawiedliwienia - te techniki galopu Gischa, te rozmycia sensu za pomocą właśnie zawalenia dyskusji emocjami, niepotrzebnymi uwagami i innymi śmieciami, powodują, że to uparte trzymanie się sensu, głównego wątku, omawianej myśli - to wszystko jakoś tak ginie, przywalone śmieciami. A jeszcze ludziom często te śmiecie najbardziej się podobają, bo zgrabna retoryka zwykle przyciągnie więcej uwagi, niż najtęższa nawet intelektualnie analiza. Więc tłumaczyć się można.
Poza tym można też w ogóle zlekceważyć dyskutanta (na co by pewnie zasługiwał), który od dłuższego czasu nie wykazał się żadnym wkładem w wymianę myśli na temat, ograniczając się do inwektyw i zapewnień gołosłownych w stylu "to oczywiste", wszystkim "wiadomo", "dawno udowodniłem" itp. Pewnie należałoby kończyć takie trollerskie dyskusje. Ale wtedy często baza dyskutantów zaczyna się tak drastycznie kurczyć...
Może i nasza emocjonalność wymaga czasem tej pożywki. Trudno jest być tylko merytorycznym i "logicznym", bo to jakoś tak męczy, wymusza szukania jakichś innych doznań. Tyle że jakże często to "inne" zaczyna zupełnie przykrywać zasadniczą treść...
:cry:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:40, 29 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:58, 29 Lut 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
że nie pójdzie do wątku o prawdziwości katolicyzmu by pokazać konkretnie które wypowiedziane przez niego zdania były merytorycznym wkładem do dyskusji,
że nie wykaże iż budowana tam przez niego na raty definicja Boga to nie jest bredzenie pomyleńca.

Tyle że Michał, jak to Michał, musi się nabełkotać do spodu, napopisywać przed sobą, żeby nic konkretnie nie powiedzieć. Cóż, ten typ tak ma że lubi mówić co wie, choć niekoniecznie wiedzie c co mówi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:34, 29 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
że nie pójdzie do wątku o prawdziwości katolicyzmu by pokazać konkretnie które wypowiedziane przez niego zdania były merytorycznym wkładem do dyskusji,
że nie wykaże iż budowana tam przez niego na raty definicja Boga to nie jest bredzenie pomyleńca.

Tyle że Michał, jak to Michał, musi się nabełkotać do spodu, napopisywać przed sobą, żeby nic konkretnie nie powiedzieć. Cóż, ten typ tak ma że lubi mówić co wie, choć niekoniecznie wiedzie c co mówi.

Z jednego swojego wątku Waszmość mnie sam wyprosiłeś.
A co do pozostałych moich wkładów do dyskusji, to też mam już świadomość, iż cokolwiek bym nie napisał, to zostanie to zignorowane, a ja dostanę odpowiedź w rodzaju: bełkot, bredzenie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:42, 29 Lut 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Z jednego swojego wątku Waszmość mnie sam wyprosiłeś.
Boś bełkotał jak potłuczony bez związku z tematem wątku, chachmęciłeś z definicją Boga i jeszcze puszyłeś się wkładem merytorycznym. Jeśli stać Cię na to by wyjaśnić konkretnie o co proszę to zapraszam z powrotem[/quote]

Cytat:
A co do pozostałych moich wkładów do dyskusji, to też mam już świadomość, iż cokolwiek bym nie napisał, to zostanie to zignorowane, a ja dostanę odpowiedź w rodzaju: bełkot, bredzenie...
No jeśli nie masz zamiaru nic zmieniać w swoim podejściu to obawiam się, że może słusznie wróżysz.

Jeśli zatem miałbyś znowu paplać bez sensu to nie zapraszam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:49, 29 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Boś bełkotał


To, czy coś jest bełkotem, czy nie bełkotem, zależy od przyjętych kryteriów wartościowania. Podaj proszę te kryteria. Jakim kryterium posługujesz się do rozsądzania twierdzeń ?


Ostatnio zmieniony przez Błażej dnia Pon 23:54, 29 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:07, 01 Mar 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
To, czy coś jest bełkotem, czy nie bełkotem, zależy od przyjętych kryteriów wartościowania. Podaj proszę te kryteria. Jakim kryterium posługujesz się do rozsądzania twierdzeń ?
Eeeeee..., nieeeee...
Jeśli padnie jakieś interesujące czy choćby w interesującej kwestii twierdzenie to powiem czy to bełkot i uzasadnię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:50, 01 Mar 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Jeśli padnie jakieś interesujące czy choćby w interesującej kwestii twierdzenie to powiem czy to bełkot i uzasadnię


1.Dlaczego ty masz wyrokować, co jest "bełkotem" ?
2.Na jakiej podstawie to uzasadniasz ?
3.Dlaczego mielibyśmy przyjąć twój sposób uzasadniania jako jako sensowny ?
4.Możesz przytoczyć przykład zdania z jakiejś dyskusji, gdzie dokonałeś takiego uzasadnienia i w ten sposób przedstawić według jakiego kryterium rozsądzasz czyjeś twierdzenia ? (ciebie proszę o taki przykład, bo ja nie wiem, na czym polega u ciebie "uzasadnienie" - nie znam kryteriów jakimi się posługujesz)


Ostatnio zmieniony przez Błażej dnia Wto 0:56, 01 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin