Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Raj, stan idealny człowieczeństwa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:56, 19 Sie 2015    Temat postu:

Dwie bariery wejścia do Raju
O tym jeszcze (chyba) nie pisałem, ale wg mnie są dwie główne bariery dostania się do Raju.
- bariera wewnętrzna
- bariera zewnętrzna

Do tej pory akcentowałem głównie barierę wewnętrzną, lekko tylko wspominając o zewnętrznej. Ale chyba warto jakoś to uporządkować.

Bariera wewnętrzna dotyczy tego, że umysł niejako SUBSTANCJALNIE, logicznie, nie potrafiąc zaakceptować samego sobie, ma zablokowane wejście do Raju. Tutaj więc najbardziej chodzi o to, aby ów umysł PRZEKONAĆ, że w ogóle jego wejście tam jest możliwe, aby uznał samą zasadność przebaczenia, aby uzyskał pewna minimalną wiarę w swoją wartość.
Czym innym jest bariera zewnętrzna. Ona dotyczy wspomnianego przeze mnie raju społecznościowego, czyli takiego, w którym umysł dzieli się przestrzenią myśli i uczuć z innymi umysłami. Tutaj, nawet gdyby ktoś jakoś przedostał się przez pierwszą barierę, musi jeszcze wykazać się umiejętnością zaakceptowania reguł świata kochających się umysłów. Bo do Raju społecznościowego ostatecznie drani i łobuzów (pozostających wciąż mentalnie draniami i łobuzami) się jednak nie przyjmie. Nawet jeśli ten drań ma sumienie na tyle giętkie, że usprawiedliwił się ze wszystkiego, co czynił.
W chrześcijaństwie mowa jest o dwóch sądach:
- sądzie szczegółowym
- sądzie ostatecznym.
Sąd szczegółowy dotyczy właśnie rozliczenia się umysłu z samym sobą. Sąd ostateczny jest dokonywany już przez Boga, który zna prawdę o człowieku, wie czy będzie on w stanie zaakceptować życie w świecie, w którym nikt nie pragnie krzywdzić nikogo, a każdy pragnie być dobrym i użytecznym dla innych.
Teoretycznie, ktoś po przejściu pierwszego sądu jest w pewien sposób wolny - nie ma problemu z samoniszczącym oskarżeniem siebie. Jeśliby taki ktoś umiał SAMODZIELNIE wprawić się w stan szczęścia, to miałby już coś w rodzaju takiego samotniczego raju. Bo Bóg nie będzie na siłę pakował delikwenta do jakiegoś złego miejsca - Bóg nie działa destrukcyjnie. Niestety, stan piekła wydaje się być stanem właściwym dla umysłu nie umiejącego nawiązywać prawidłowego kontaktu z innymi umysłami - chyba sam sobie nie poradzi. Ale jednak, gdyby sobie poradził...
To nie wiem czy nirwana nie jest jakimś odpowiednikiem takiego osobistego samotniczego raju. W każdym razie to pasuje o tyle, że w nirwanie umysł chyba jest pogrążony we własnych doznaniach, a nie w odbieraniu bodźców z zewnątrz. Przyznam więc, że nie wiem, na ile taki raj bez Boga (właśnie jakby buddystyczny) byłby możliwy, na ile buddyzm nie wskazuje pewnej pośredniej drogi pomiędzy chrześcijańskim zbawieniem, a potępieniem.
Ale jeśli byłby możliwy, to chyba tylko do umysłu bardzo dobrze wewnętrznie "posklejanego", poukładanego, nie mającego wewnętrznych niespójności. Obawiam się jednak, że taki raj nie byłby trwały (to tylko przypuszczenie). Bo coś mi mówi, że na dłuższą metę umysł potrzebuje jakiegoś zewnętrznego punktu odniesienia, że sam ze sobą nie może wymieniać wrażeń w nieskończoność...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:07, 19 Sie 2015    Temat postu:

Zamiast opisywać- dość bezpodstawnie i błędnie- czym wg ciebie niby jest nirwana, jak ją sobie wyobrażasz, to zapoznaj się dokładniej, bardziej z jej powszechnym znaczeniem, z jej "obowiązującą" definicją..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 19 Sie 2015    Temat postu:

Sorry PIotrze, niechcący wykasowałem dużą część poprzedniego Twojego posta, bo kliknął mi sie zły przycisk (zmień, zamiast cytuj). NIe wiem jak cofnąć te zmiany, bo w historii ich nie mam. Zostawiłem tylko to, co chciałem zacytować:
Piotr Rokubungi napisał:
Zamiast opisywać- dość bezpodstawnie i błędnie- czym wg ciebie niby jest nirwana, jak ją sobie wyobrażasz, to zapoznaj się dokładniej, bardziej z jej powszechnym znaczeniem, z jej "obowiązującą" definicją..


Jest jakaś definicja nirwany ogólnie przyjęta? Znaczy ta "Obowiązująca"? Przez wszystkich jest ona jednakowo przyjęta i ścisła?
Może Ty ją znasz?
To sprostuj, napisz tak jak powinno być. Bo jak piszesz tylko, że coś jest źle, a nie jak jest powinno być dobrze, to powstaje domniemanie, że tylko strzelasz krytyką w ciemno, nie wiedząc co jest poprawne.
Ja, póki co - może błędnie - ale wciąż widzę nirwanę jako stan, w którym nie ma interakcji ze światem zewnętrznym. Jeśli jest inaczej, to chętnie się oświecę w tym zakresie.

PS
Postaram się być ostrożniejszy w klikaniu. Dziś jakoś miałem ciężki dzień, więc jeszcze raz proszę o wybaczenie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:12, 19 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:22, 20 Sie 2015    Temat postu:

Cytat:
Sorry PIotrze, niechcący wykasowałem dużą część poprzedniego Twojego posta, bo kliknął mi sie zły przycisk (zmień, zamiast cytuj).
Spoko, zdarza się. Ja też nie mam tego tekstu nigdzie zapisanego, zapamiętanego więcej. Ale- z tego co pamiętam- to dużo treści tam nie było. Tak, czy siak, "nie płaczmy nad rozlanym mlekiem". :) Wybaczam! :wink:

Co do wyrazu "nirwana"- nie ma akurat w tym przypadku ścisłej, jednoznacznej definicji tego pojęcia. Jednak nie znaczy to, żebyś się posługiwał tym wyrazem tak prawie zupełnie "swobodnie" i interpretował wedle swego upodobania.
A czy to tak trudno poczytać sobie o tym [czy o innym czymś]?? Przecież masz dostęp do internetu! Więc zaczerpnij podstawowej wiedzy choćby w Wikipedii na początek... To już wiele. A nie pisz, że |możliwe wedle ciebie, iż kot jest zielonym słoniem|...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:56, 20 Sie 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Co do wyrazu "nirwana"- nie ma akurat w tym przypadku ścisłej, jednoznacznej definicji tego pojęcia. Jednak nie znaczy to, żebyś się posługiwał tym wyrazem tak prawie zupełnie "swobodnie" i interpretował wedle swego upodobania.

Czytałem o nirwanie. I jak zwykle - jak tabaka w rogu - tzn. wychodzi, że stan jest na pewno szczęścia, wyzwolenia od cierpienia itp., jednak nic nie piszą o jakichś oddziaływaniach z innymi istotami. Czy one są?
Wiesz coś na ten temat?

Ja z resztą ostatecznie mógłbym się wycofać z określenia nirwana. Wtedy okresliłbym po prostu to o czym myślę jako: stan trwałej szczęśliwości umysłu, osiągany samodzielnie, niejako wewnętrznie, bez interakcji z innymi umysłami. Czy jest to nirwana? - to jest właściwie mniej ważne w omawianiu mojej koncepcji. Jeśli komuś jednak nirwana się skojarzy, wyda podobna, to też nie będę miał nic przeciwko temu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:22, 20 Sie 2015    Temat postu:

Zupełnie zasadnicze wydaje mi się tu uważanie, twierdzenie, że- jak głoszą nauki głównie mahajany- sugatagarbha jest prezentowana jako natura wszystkich znanych zjawisk; "Natura buddy obejmuje wszystkie istoty"; "(Istoty) są nieoddzielne od takości i (One) posiadają rodowód (w naturze buddy); zatem wszyscy są zawsze z naturą buddy". W naukach o siunjacie mowa jest, że nirwana i sansara nie są przeciwieństwami- bo dualizm poznawczy uważa się za główne złudzenie w działaniu rozumu ludzkiego; tak, że samsara nie jest istnieniem, a nirwana nieistnieniem. Można uznać, że jedna i druga jest dharmą- tyle, że sansara to dharma samskrita, a nirwana jest asamskrita.
Tak więc nawet mahaparinirwana nie jest niebytem, "zaprzestaniem umysłu"- wręcz przeciwnie: nirupadhiśesza nirwana jest właśnie tathagatagarbha, czyli absolutną naturą wszystkiego, esencją umysłu nietarganego pragnieniami ego w obliczu doświadczania często "sprzecznych rozumowo" fenomenów.
Podsumowując i odpowiadając- choćby w małym stopniu- na twoje pytanie: W stanie nirwany zachodzą "oddziaływania z innymi istotami", a dokładniej zachodzi współistnienie oświeconych, wyzwolonych umysłów- jednak ani te umysły, ani to ich "współżycie", relacje nie są zbyt podobne do porównywalnych ich form wziętych z istot będących w cyklu sansary. Właściwie nie ma tam też oddzielnych umysłów- co wynika choćby z doktryny anatty w rozumieniu theravady- lecz niejako zjednoczony umysł, pozbawiony tożsamości "ja", a tożsamy z naturą Rzeczywistości, z realnym, noumenalnym dzianiem się Natury, czyli- w ujęciu buddyjskim- z Sugatagarbha, z naturą Buddy.

Na koniec może jeszcze pewne odniesienie do pojęcia siunjaty, które jest podstawowe dla odrzucenia maji i jest niejako sensem, "drogowskazem" na drodze do wyzwolenia, a potem oświecenia [umysłu]: "Kiedy fizycy mówią o polu kwantowym, zazwyczaj zawiera to całkowicie przestrzeń i jakąś energię, nawet nie cząstki. Oni mogą mówić o "cząstkach", jednak ten termin nie dotyczy jakiegoś rodzaju substancji, po prostu to statystyczne prawdopodobieństwo zależności. To jest bardzo podobne do tego co określa "pustość", wykazując że nie ma pojedynczego zjawiska (ang. phenomenon) jakiegokolwiek istniejącego niezależnie tylko w sobie. Opis "pola kwantowego" jest bardzo podobny to tego co opisuje formuła z Sutry Serca "Forma jest pustką. Pustka jest formą. Pustka nie jest niczym innym jak formą, i forma nie jest niczym innym jak pustką". Wszystko jest współzależne i ciągle zmienne w każdym momencie, jednak całkowicie nieuchwytne."- zacytowane za Wikipedią: [link widoczny dla zalogowanych].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:10, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
...samsara nie jest istnieniem, a nirwana nieistnieniem.
...W stanie nirwany zachodzą "oddziaływania z innymi istotami", a dokładniej zachodzi współistnienie oświeconych, wyzwolonych umysłów- jednak ani te umysły, ani to ich "współżycie", relacje nie są zbyt podobne do porównywalnych ich form wziętych z istot będących w cyklu sansary.

Ok. Skoro tak, to moje użycie terminu "nirwana" w tym znaczeniu byłoby niepoprawne. Czy całkiem niepoprawne? - to już inna kwestia, bo są też szkoły buddyzmu, które są dość bliskie mojej poprzedniej interpretacji słowa "nirwana". Ale postaram się jednak nie stosować tego słowa na określenie stanu, o którym pisałem wcześniej - stanu poczucia spełnienia, ale i NIEZALEŻNOŚCI umysłu.
Tu dotykamy bardzo ciekawego i ważnego aspektu - właśnie niezależności.
Czym byłby SILNY UMYSŁ?
- Umysłem niezależnym?
A może odwrotnie - umysłem NAJBARDZIEJ TWÓRCZO ZALEŻNYM?...
W tym ostatnim przypadku umysł okazywałby swoją moc poprzez genialnie zorganizowane uwikłanie się w zależności, ale późniejsze rozwiązanie wszelkich konfliktów.

Czy Bóg jest niezależny - panujący nad istotami mniej doskonałymi, czy też może w pewnym sensie wręcz przeciwnie JEST ZALEŻNYM ALE W SPOSÓB, KTÓRY DAJE OWYM UMYSŁOM MAKSIMUM SPEŁNIENIA?...
W tym ostatnim ujęciu Bóg byłby takim integratorem, animatorem szczęścia i rozwoju dla istot obdarzonych inteligencją i wolnością.
Ale może człowiek sam jest w stanie osiągnąć stan spełnienia? Może nie potrzebuje do tego Boga?
Tradycja religijna głosi, ze Szatan jest właśnie tą istotą, która uznała swoją pełną niezależność od Boga, ma się za doskonałą. Prawdopodobnie jednak nie jest w stanie w doskonałości dorównać Bogu, a obszarem starcia (ideowego) w tym zakresie jest chyba właśnie ludzkość. Bo to tylko Bóg umie tak zintegrować ludzi, aby wzrastali współnie w doskonałości. Jego przeciwnik - póki co - jedynie jest w stanie niszczyć, żerować na tym, co stwarza Bóg. Choć faktycznie mozna by też mówić o pewnym pozytywnym fermencie chaosu i destrukcji - dzięki walce z tym co złe, człowiek UDOWADNIA SWOJĄ WARTOŚĆ. I może to jest właśnie to, co człowiek powinien zdobyć przed wstępem do raju - POCZUĆ SIĘ KIMŚ, POCZUĆ SIĘ ISTOTĄ WARTOŚCIOWĄ. Chodzi o prawdziwą wartość, opartą o spójne, akceptowane reguły weryfikacyjne. Może (m.in.) dlatego ludzie muszą cierpieć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:21, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Nie będę szczegółowo komentować twego powyższego post'u, Michale. Chcę tylko zwrócić uwagę na jedną sprawę, która jakoby też przewija się "miedzy wierszami" tego twojego tekstu: Czy ludzkość może stanowić jedność umysłową, jedność jaźni? Czy kiedyś zachodził taki stan lub/i czy w przyszłości kiedyś będzie istnieć taki stan jednego połączonego umysłu, zjednoczonej jaźni wszystkich ludzi [a może i innych istot]??
Na marginesie dodam, że taka sugestia przewija się w mandze i anime "Neon Genesis Evangelion". To ma na celu Projekt Dopełnienia Ludzkości wedle scenariusza Seele i to ukazuje symbolicznie "zbiórka" wszystkich ludzkich dusz z powrotem do tzw. komnaty Gufa po utraceniu pól morfogenetycznych [tam zwanych polami AT] utrzymujących funkcjonowanie ciał- przedstawione w kilku scenach w "End of Evangelion".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:12, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Czy ludzkość może stanowić jedność umysłową, jedność jaźni? Czy kiedyś zachodził taki stan lub/i czy w przyszłości kiedyś będzie istnieć taki stan jednego połączonego umysłu, zjednoczonej jaźni wszystkich ludzi [a może i innych istot]??
Na marginesie dodam, że taka sugestia przewija się w mandze i anime "Neon Genesis Evangelion".

Nie wiem czy aż (na ile?) jedność jaźni jest tu niezbędnie potrzebna. Bo ja widzę akurat pewną wartość również w odrębności, w możliwości dopełniania się, czy nawet niezależności w jakimś zakresie (dopóki to wywołuje nieusuwalnych konfliktów). Ale niewątpliwie zbyt daleko posunięte różnice stoją na przeszkodzie pełnego rozwoju.
Najlepiej byłoby różnić się tyle, ile trzeba i być zgodnym na tyle, na ile trzeba...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 19:13, 05 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:07, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Czy ludzkość może stanowić jedność umysłową, jedność jaźni? Czy kiedyś zachodził taki stan lub/i czy w przyszłości kiedyś będzie istnieć taki stan jednego połączonego umysłu, zjednoczonej jaźni wszystkich ludzi [a może i innych istot]??
Na marginesie dodam, że taka sugestia przewija się w mandze i anime "Neon Genesis Evangelion".

Nie wiem czy aż (na ile?) jedność jaźni jest tu niezbędnie potrzebna. Bo ja widzę akurat pewną wartość również w odrębności, w możliwości dopełniania się, czy nawet niezależności w jakimś zakresie (dopóki to wywołuje nieusuwalnych konfliktów). Ale niewątpliwie zbyt daleko posunięte różnice stoją na przeszkodzie pełnego rozwoju.
Najlepiej byłoby różnić się tyle, ile trzeba i być zgodnym na tyle, na ile trzeba...
Nie pytałem o potrzebę, ale o przesłanki, czy tak było lub/i czy tak może być.
A ile to jest "tyle, ile trzeba"? I komu oraz po co "trzeba"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:41, 08 Wrz 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Czy ludzkość może stanowić jedność umysłową, jedność jaźni? Czy kiedyś zachodził taki stan lub/i czy w przyszłości kiedyś będzie istnieć taki stan jednego połączonego umysłu, zjednoczonej jaźni wszystkich ludzi [a może i innych istot]??
Na marginesie dodam, że taka sugestia przewija się w mandze i anime "Neon Genesis Evangelion".

Nie wiem czy aż (na ile?) jedność jaźni jest tu niezbędnie potrzebna. Bo ja widzę akurat pewną wartość również w odrębności, w możliwości dopełniania się, czy nawet niezależności w jakimś zakresie (dopóki to wywołuje nieusuwalnych konfliktów). Ale niewątpliwie zbyt daleko posunięte różnice stoją na przeszkodzie pełnego rozwoju.
Najlepiej byłoby różnić się tyle, ile trzeba i być zgodnym na tyle, na ile trzeba...
Nie pytałem o potrzebę, ale o przesłanki, czy tak było lub/i czy tak może być.
A ile to jest "tyle, ile trzeba"? I komu oraz po co "trzeba"?

Ano właśnie. Wg mnie potrzeba jest formą przesłanki. I to kto wie, czy nie najważniejszą, najbardziej podstawową formą.
Bo co mielibyśmy mieć lepszego niż właśnie potrzeba?
Przymus logiczny?... - jeśli jest w pełni "logiczny", to i tak nie ma tu wyboru, bo rzecz będzie taka, czy ktoś tego chce, czy nie - tu nie ma wyboru.
Prawa fizyki, biologii? - właściwie to mamy tu ten sam problem, co wyżej.
Co jeszcze?...

A z drugiej strony - działania bez potrzeby...
Jeśli coś mielibyśmy robić bez potrzeby, to wszystko jedno co zrobimy. Możemy sobie wylosować działanie rzutem kostki, czy monety, a efekt będzie ten sam, bo zabraknie mechanizmu wartościującego, który by ustalał hierarchię jednej opcji nad inną.

*Aktualizacja*
Po jakimś czasie, gdy czytałem własny wpis wyżej, doszedłem do wniosku, że warto jakoś dodatkowym komentarzem dowartościować aspekty potrzeby. Właśnie w kontekście idealnego stanu dla umysłu - raju.

Może pierwsze pytanie: czy rajem byłby stan umysłu bez potrzeb?
- Ja stawiam na NIE.
Piotr dość często pisze o "woli". Dla mnie pojęcia woli i potrzeby są dość bliskie sobie. Co prawda wola pojawia się bardziej jako efekt potrzeby, więc pewnie nie będzie to to samo, ale jednak wola bez potrzeby po prostu nie miałaby prawa zaistnieć.
W Biblii jest stwierdzenie, nad którym nieraz się zastanawiałem - Jezus mówi, "kto się napije tej wody (żywej) nie będzie pragnął" (cytuję z pamięci, przekazując sens, więc pewnie niedokładnie). Czy stan bez pragnienia może być szczęśliwy? Mi to nie pasi. Raczej sens w owym stwierdzeniu widzę nieco inaczej z dopiskiem "na próżno", czyli: kto się napije tej wody (żywej) nie będzie pragnął na próżno. I przypuszczam, że o taki sens również Jezusowi chodziło.
Uważam, że pragnienia same w sobie są napędem życia, są jego barwą i wartością, właściwie są nim samym. Miłość też jest jakąś formą pragnienia (pragnieniem zjednoczenia, dobra, wyniesienia drugiej osoby), a przecież nikt nie kwestionuje, ze w raju powinna być miłość (tym bardziej, że Bóg jest Miłością).
Ale i ateistycznie, czyli abstrahując od raju chrześcijańskiego, skupiając się tylko na pytaniu "jak umysł może być szczęśliwy?" też mamy dość podobne wnioski - tzn. pragnienia same w sobie są osią, wokół której obraca się świadomość, rozwija osobowość.
Tak więc widzę swój raj skąpany w pragnieniach. Ten raj żyje pragnieniami, które jednak SĄ NIESPRZECZNE, REALIZOWALNE, REALNE DO URZECZYWISTNIENIA. Te pragnienia powinny gdzieś się skupiać na miłości, akceptacji i rozwoju w zgodzie z innymi istotami czującymi, myślącymi.
Być może to właśnie można by uznać jako piekło i formę grzechu pierworodnego, że człowiek w pewnym momencie oddał się pragnieniom nierealnym, sprzecznym, niemożliwym do zrealizowania z powodów samej LOGIKI.
Aby wstąpić do raju musielibyśmy więc nauczyć się dobrze pragnąć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:08, 09 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:41, 09 Wrz 2015    Temat postu:

Pozwolę sobie skomentować dodatkowo swoje własne sformułowanie. Robię tak, bo uważam je za naprawdę kluczowe dla problemu.
Michał Dyszyński napisał:
widzę swój raj skąpany w pragnieniach.

Można by powiedzieć, że raj od piekła różni relatywnie niewiele. W jednym i drugim stanie mamy umysł, który czegoś pragnie. W pierwszym przypadku pragnie i dostaje to czego pragnie BO JEST TO MOŻLIWE. W przypadku piekła umysł nie ma szansy zrealizować swoich pragnień, bo są one nierealizowalne.
Z jakim powodów pragnienia mogłyby być nierealizowalne?
- bo są wzajemnie skonfliktowane (nielogiczne)
- bo są nieusuwalnie skonfliktowane z pragnieniami innych istot.
Problem z pragnieniami jest jednak szczególnego rodzaju - nie potrafimy nimi deterministycznie zarządzać. Jeśli ktoś ma złe, głupie, nierealne pragnienia, to nie ma oczywistego sposobu, aby je jakoś po prostu zamienić na dobre i rozsądne pragnienia. To coś w człowieku musi jakoś zrozumieć, jakoś przemienić NAPRAWDĘ te pragnienia (nie deklaratywnie). Od tego chyba jest też nasze życie - abyśmy się pozbywali pewnych złudzeń dotyczących naszych pragnień, abyśmy zrozumieli czego tak naprawdę chcemy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 10:58, 14 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:32, 24 Wrz 2015    Temat postu:

@ Michał Dyszyński:
Cytat:
Ano właśnie. Wg mnie potrzeba jest formą przesłanki. I to kto wie, czy nie najważniejszą, najbardziej podstawową formą.
Chodziło mi o przesłanki do racjonalnego wnioskowania, czy tak być mogło i/lub czy tak będzie może. A nie jakieś potrzeby, chciejstwa...
Cytat:
Piotr dość często pisze o "woli". Dla mnie pojęcia woli i potrzeby są dość bliskie sobie. Co prawda wola pojawia się bardziej jako efekt potrzeby, więc pewnie nie będzie to to samo, ale jednak wola bez potrzeby po prostu nie miałaby prawa zaistnieć.
Zupełnie nie taką wolę mam na myśli, gdy tak piszę i nie o takiej woli piszę. I odwrotnie- to wola jest pierwotna względem wszelkich potrzeb oraz względem wszystkiego. Potrzeby wynikają z pewnego stanu, sytuacji, okoliczności, położenia. Natomiast wola- w odniesieniu do potrzeb- sprawia, że chce się chcieć! A w odniesieniu do całego kosmosu Wola [Boska; Pierwotna Siła] sprawia, że cokolwiek się dzieje w ogóle, że cokolwiek się przejawia jako istnienie, rozróżnialne od wszystkiego innego. Zmienia Naturę z Niebytu w Rzeczywistość; "mąci" noumeny tak, że zachodzą miedzy nimi, zaczynają się dziać fenomeny.
Cytat:
W Biblii jest stwierdzenie, nad którym nieraz się zastanawiałem - Jezus mówi, "kto się napije tej wody (żywej) nie będzie pragnął" (cytuję z pamięci, przekazując sens, więc pewnie niedokładnie). Czy stan bez pragnienia może być szczęśliwy? Mi to nie pasi. Raczej sens w owym stwierdzeniu widzę nieco inaczej z dopiskiem "na próżno", czyli: kto się napije tej wody (żywej) nie będzie pragnął na próżno. I przypuszczam, że o taki sens również Jezusowi chodziło.
Nie pamiętam tego cytatu, ani choćby przybliżonego znaczenia jego treści, ale...dlaczego interpretujesz treść fragmentu Biblii, wedle tego co i jak "ci nie pasi" albo pasi?? Dodajesz słowa zmieniające znaczenie tej treści i jeszcze sugerujesz, że o takie [zmienione] znaczenie, sens chodziło Chrystusowi?.. A to nie jest wyraźna manipulacja?! :think: :shock:
Cytat:
Tak więc widzę swój raj skąpany w pragnieniach. Ten raj żyje pragnieniami, które jednak SĄ NIESPRZECZNE, REALIZOWALNE, REALNE DO URZECZYWISTNIENIA.
Czyli piszesz o rzeczywistej realizacji pragnień. A pragnienia zrealizowane, urzeczywistnione "zanikają" w umyśle; zaspokajanie pragnień prowadzi niechybnie do ustania tych pragnień... Ergo- w [takim] raju ostatecznie brak pragnień. Co w pewnym stopniu przybliża go do nirwany... :)

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 22:40, 24 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 3:17, 28 Wrz 2015    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Można by powiedzieć, że raj od piekła różni relatywnie niewiele. W jednym i drugim stanie mamy umysł, który czegoś pragnie. W pierwszym przypadku pragnie i dostaje to czego pragnie BO JEST TO MOŻLIWE. W przypadku piekła umysł nie ma szansy zrealizować swoich pragnień, bo są one nierealizowalne.


A może w piekle już się niczego nie pragnie, może nasze piekło to buddyjska nirwana?
A może piekło jest w wersji Lite, gdzie dostajemy w każdej ilości tego co pragniemy, tylko pragniemy tego co przynosi nam cierpienie a nie pragniemy tego co przynosi nam szczęście? coś w rodzaju Charlie i fabryka czekolady - jak akurat nie lubię czekolady ale niektórzy uwielbiają.
Nazywam to wersją Lite albo Demo bo powiedzieć komuś że w piekle będzie miał np. do przesytu seks to powie że się takiego piekła nie boi, a potem trafi do piekła gdzie np. będzie smażony w ogniu.

A może w Niebie pragniemy tylko tego co przynosi nam szczęście, dostajemy to, nie czujemy przesytu i nadal to pragniemy?


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Pon 3:31, 28 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:40, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Andy72 napisał:
A może w piekle już się niczego nie pragnie, może nasze piekło to buddyjska nirwana?
A może piekło jest w wersji Lite, gdzie dostajemy w każdej ilości tego co pragniemy, tylko pragniemy tego co przynosi nam cierpienie a nie pragniemy tego co przynosi nam szczęście? coś w rodzaju Charlie i fabryka czekolady - jak akurat nie lubię czekolady ale niektórzy uwielbiają.
Nazywam to wersją Lite albo Demo bo powiedzieć komuś że w piekle będzie miał np. do przesytu seks to powie że się takiego piekła nie boi, a potem trafi do piekła gdzie np. będzie smażony w ogniu.

A może w Niebie pragniemy tylko tego co przynosi nam szczęście, dostajemy to, nie czujemy przesytu i nadal to pragniemy?


To są chyba cenne pytania. Ale opisana sytuacja bardziej mi pasuje do koncepcji czyśćca, w którym ktoś ma okazję przekonać się o bezsensowności pewnych pragnień, a gdy już to zrozumie, wtedy stan jego umysłu będzie na tyle na wyższym poziomie, że przejdzie do raju.

Piotr Rokubungi napisał:
piszesz o rzeczywistej realizacji pragnień. A pragnienia zrealizowane, urzeczywistnione "zanikają" w umyśle; zaspokajanie pragnień prowadzi niechybnie do ustania tych pragnień... Ergo- w [takim] raju ostatecznie brak pragnień. Co w pewnym stopniu przybliża go do nirwany... :)

To też jest wg mnie bardzo cenna uwaga. W jakimś stopniu kluczowa dla tego co wiąże się z tematem tego wątku. Faktycznie, TYPOWE, znane nam na co dzień pragnienia i potrzeby są właśnie tego rodzaju - wynikają z braku, a po zaspokojeniu znikają, pozostawiając za sobą właściwie głownie pustkę.
Ale...
Ale wg mnie taka postać pragnień i potrzeb nie jest to doskonałą, ostateczną, właściwą dla raju. Być może właśnie to jest to w jakimś sensie NAJWAŻNIEJSZE CO MUSIMY POZNAĆ W TOKU NASZEGO ŻYCIA - zrozumieć destrukcyjność źle postanowionych pragnień!
Jednak wg mnie są pragnienia podstawowe, głównie wrodzone, jakby niższego rzędu, które nie są tymi pragnieniami właściwymi istocie oświeconej. Te niższe pragnienia są właśnie natury, o której piszesz - potrzebują stałego napięcia pomiędzy bólem, dyskomfortem, stanem cierpienia, a stanem spełniania, który też jest przejściowy, który trwa jakiś czas, a potem zanika. Ale tak być nie musi!
Istota oświecona, istota w raju nie jest taką, która wyzbyła się wszystkich pragnień i potrzeb, czyli której jest jakby wszystko jedno. Dla istoty, która zrozumiała jałowość pewnej części, niewłaściwie ustanowionych pragnień, która zna ścieżkę pragnień destrukcyjnych wyłania się WYBÓR - oto można tak właśnie głupio pragnąć, ale można też wybudować sobie STAN SPEŁNIANYCH PERMANENTNIE PRAGNIEŃ WYŻSZEGO RZĘDU.
Cóż to są za pragnienia?
Tego rodzaju pragnienia najczęściej są dość ściśle powiązane z nieegoistyczną, afirmującą miłością. Znają te pragnienia osoby żyjące od lat w harmonijnych, opartych na szacunku związkach - gdy każdego dnia budząc się, znajdując kochaną osobę u swojego boku, czują tę niezwykłą radość i wdzięczność: o znowu TA KOCHANA OSOBA JEST ZE MNĄ!! ZNOWU, JAKIE TO CUDOWNE!!! I jest w tym uczuciu pragnienie, aby ta osoba była, aby móc ją oglądać jeszcze raz (choć widzieliśmy ją już tysiące razy), a potem jeszcze raz i znowu... Takie pragnienie - potrzeba kontaktu z osobą kochaną może się nie tylko nie wypalać z latami, ale wręcz może się wzmagać, narastać.
Takie pragnienia wymagają dużej dojrzałości, chyba też pewnego doświadczenia, może nawet w tle zagrożenia stratą - oto tej kochanej osoby mogłoby nie być, pragnienie mogłoby być niezrealizowane (tak właśnie tak mogłoby być, bo miłość jest jednak pewnym WYBOREM, a więc dostępne są tu dwie opcje - również ta na NIE). Ale TYLKO M0GŁOBY być niezrealizowane, bo właśnie realizowane jest!
Ja jestem przekonany, że w prawdziwym raju świadomość (możliwej) straty, zagrożenia wciąż jest więc stale obecna. I choć do tej straty nie dochodzi, choć nie ma już lęku o życie swoje, czy kochanych osób, to jednak pozostaje świadomość, że ich obecność JEST SZCZEGÓLNYM DAREM.
Właśnie ta ŚWIADOMOŚĆ DARU jest jakimś takim niezbywalnym wyróżnikiem raju (podobnie jako pogarda, poniżenie, lekceważenie, odmawianie wartości jest wyróżnikiem piekła). Do tego trzeba jednak pewnej pokory, wyzbycia się drapieżności, w której wszystkiego chce się więcej i zawsze na moją modłę, na korzyść empatii, współodczuwania, współpracy.
Tak więc stan raju dla umysłu jest właśnie tym stanem, w którym umysł nauczy się pragnąć twórczo, nieegoistycznie, niedestrukcyjnie i w jakimś takim stałym POCZUCIU WDZIĘCZNOŚCI za to co już jest, co jest piękne i prawdziwe, ale jednocześnie co dałoby się jeszcze wzmocnić, upiększyć udoskonalić. Bo ten rodzaj doskonałości, jaką dzielą istoty oświecone nie stawia granic dla samego doskonalenia - w niej każdy wciąż wzrasta w odczuwaniu tego co piękne i szczęśliwe, z jednej strony dziękując za to, co już stało się udziałem kochającego umysłu, ale z drugiej strony widząc perspektywę rozwoju - takie ROZWOJU AŻ DO NIESKOŃCZONOŚCI.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:43, 29 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:02, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Co by nie mówić, jedno jest pewne - w Niebie będzie dobrze, grunt by się tylko do tego Nieba dostać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:52, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Andy72 napisał:
Co by nie mówić, jedno jest pewne - w Niebie będzie dobrze, grunt by się tylko do tego Nieba dostać

W sumie tak. Choć to nie jest najprecyzyjniejsze sformułowanie. Jak wcześniej pisałem, niebo to raczej stan, a nie miejsce, więc właściwie do niebo nie tyle się "dostajemy", co się do niego przekształcamy duchowo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:10, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Tylko mam nadzieję że nie ma reinkarnacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:32, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Andy72 napisał:
Tylko mam nadzieję że nie ma reinkarnacji

Ja też.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:58, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Aby się tylko dostać do Nieba! Jeszcze tylko tortury w czyśćcu i Niebo, tylko co gdy wyrok będzie brzmiał : piekło?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:32, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Andy72 napisał:
Aby się tylko dostać do Nieba! Jeszcze tylko tortury w czyśćcu i Niebo, tylko co gdy wyrok będzie brzmiał : piekło?

No cóż, byłoby wtedy niefajnie :cry:
Ale chyba należy wierzyć, że człowiek dobrej woli jednak w takie złe miejsce nie trafi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5905
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:34, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Pytanie, czy jestem człowiekiem wystarczająco dobrej woli? Po mojemu do piekła powinni trafiać jedynie psychopaci, tymczasem w różnych objawieniach mówi się że tam idą zwykli biedacy, którzy np. uprawiali seks, albo dobrzy ludzie, którzy w piekło nie wierzyli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:12, 30 Wrz 2015    Temat postu:

Andy72 napisał:
Pytanie, czy jestem człowiekiem wystarczająco dobrej woli? Po mojemu do piekła powinni trafiać jedynie psychopaci, tymczasem w różnych objawieniach mówi się że tam idą zwykli biedacy, którzy np. uprawiali seks, albo dobrzy ludzie, którzy w piekło nie wierzyli.

Nie warto chyba wierzyć wszystkim ludziom, którzy twierdzą, że mieli objawienie. A którym warto?...
- Oto jest pytanie!
Na pewno Kościół Rzymsko Katolicki jest dość ostrożny w uznawaniu objawień - nawet tych bardzo znanych. Dochodzenia w tym zakresie ciągną się latami. Mowa jest o tym, że objawienia mogą być fałszywe, wręcz tworzone przez "ciemną stronę mocy". Być może też jakaś część ludzi, nawet w dobrej wierze, próbuje umoralnić resztę ogłaszając jako objawione część twierdzeń mocno dyskusyjnych.
Oczywiście nie chcę tu twierdzić, że wiem już jak jest - np. z chrześcijańskim rozliczeniem względem nieba i piekła. Wciąż ten temat drążę. A najmądrzejsze co (jak mi się zdaje) w tej sprawie mi przychodzi do głowy, to chyba to, że kluczowe tu jest ZAUFANIE Bogu. Nawet jeśli pojawiają się wątpliwości w kwestii własnego zbawienia, to - ja tak uważam - Bóg chce, abyśmy je rozwiewali właśnie owym zaufaniem, nie jakąś "deterministyczną" koncepcją nieba i piekła, nie stwierdzeniami co tutaj "się dzieje", albo "być powinno". Istotą relacji z Bogiem jest WIĘŹ OSOBOWA i to mocą owej więzi dokonuje się zbawienie. W moim przekonaniu Ci, którym nie udało się przekroczyć progu zbawienia, mimo względnie nie najgorszego życia, zaniedbali właśnie ten aspekt sprawy - prawdziwą, szczerą więź. Tym różni się właśnie zbawienie od jakiegokolwiek innego "problemu", z którym spotykamy się w życiu, że nie mamy tu żadnego ścisłego "protokołu", żadnego stuprocentowego zestawu czynności, które po zastosowaniu, gwarantowałyby sukces. Liczy się bowiem właściwie nie tyle CO się zrobiło, ale JAKĄ MOCĄ TO SIĘ ROBIŁO. Bo okoliczności życia mogą być bardzo niesprawiedliwe względem potencjalnej oceny naszych działań. Ta sama rzecz dla jednego jest łatwa, a komuś innemu przychodzi z najwyższym trudem. Nie wiemy jak wiele nam dano, jak wiele byliśmy w stanie z tymi życiowymi darami osiągnąć. To oczywiście działa w obie strony - tzn. czasem nasze porażki w sensie typowej oceny, mogą okazać się i tak wielkimi czynami, bo mieliśmy naprawdę trudny punkt wyjścia. Z drugiej strony może być i tak, że to co sobie zaliczamy za wielki plus, za sukces, w istocie "było nam dane" - tak jakby gratis, więc właściwie to nie mamy tu zasługi. Więc jedyne co można tu "quasideterministycznie" poradzić, to właśnie UFAĆ SZCZERZE. W tym "szczerze" zawiera się jednak też zagwozdka i problem - nie jest "szczerym" działanie wyrachowane, obliczone na osiąganie po prostu celu. To jest właściwie wręcz SPRZECZNE z prawdziwym zaufaniem, bo to ostatnie oznacza jakieś takie powierzenie, oddanie sprawy w boski OSOBOWY ogląd, a nie rygor celowo - deterministyczny.
Bo w ogóle wybudowanie w sobie duchowości wymaga pewnego oderwania się właśnie od myślowego determinizmu, takiej postawy opierającej się na traktowaniu aspektów życia na zasadzie jakby "klocków", które sobie przestawiamy, aby zbliżać się do celów. Zasadniczym celem jest tu bowiem WIĘŹ JAKO TAKA, właściwie nawet wiara w Boga jest trochę jakby "wiarą w więź". Z resztą słowo "religia" pochodzi lingwistycznie właśnie od tego słowa "wieź" ("religio" = "więź").
Właściwie to pewnie można by chyba powiedzieć, że chyba dałoby się utożsamić samo zbawienie z takim głębokim uświadomieniem sobie OSOBOWEJ NATURY naszego jestestwa, czyli właśnie opartej na osobowej więzi, a nie na deterministycznej celowości. Jesteśmy człowiekiem, gdy niejako "wyrastamy ponad cele", jakie w życiu nam się pojawiają, gdy dopuszczamy te aspekty, które nie są przez nas bezpośrednio kontrolowane - właśnie zaufanie, miłość, oddanie się innym osobom, czyli gdy podstawowa kalkulacja naszych działań ustąpi jakoś miejsca duchowości (choć oczywiście ta kalkulacja całkiem nie zaniknie, bo to ona w ogóle tworzy jakieś ramy dla myślenia o świecie i sobie).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:42, 05 Paź 2015    Temat postu:

Co byście określili, jako "większe zło": czy- jak się wydaje w oparciu o naukę głównie i obserwacje- życie i postępowanie zgodnie z większą częścią Natury, która niejako dąży ku samounicestwieniu, choćby zważywszy na procesy samoistne o strzałce entropii skierowanej ku jej wzrostowi?; czy przeciwstawianie się temu, choćby tylko poprzez życie biologiczne [na wzór zwierząt], nie wspominając już o skłonności ludzkiej psychiki do ucieczki przez chaosem i umiłowaniu [zazwyczaj] porządku?
Czy życie biologiczne znane z Ziemi jest aż takim ewenementem w skali Kosmosu, i dlaczego?! Nie mówiąc już o- wydawało by się- słusznym kierunku rozwoju ludzkiej [może nie tylko ludzkiej] psychiki w kierunku wartości "wyższych", bardziej "uduchowionych"- które raczej nie przystają do tego fizykalnego świata... Czy naprawdę istnieją jakieś dwa światy: fizyczny i duchowy, które w dodatku są ze sobą w sprzeczności??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:03, 06 Paź 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Czy naprawdę istnieją jakieś dwa światy: fizyczny i duchowy, które w dodatku są ze sobą w sprzeczności??

Wg mnie sprzeczności dla tych światów nie ma. A ich "istnienie" jest nawzajem splecione. Raczej widzę tutaj jakby "starcie" pomiędzy tym co przemijająco-zlokalizowane-konkretne, a wszechogarniająco-ponadczasowo-aspektowe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin