Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy kobiety żyją?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:35, 17 Sty 2016    Temat postu:

JanelleL. napisał:
bo ktoś tak kiedyś gdzieś napisał .............a jak jest to ani Izraelici, ani Piotr, ani ja nie wiemy. Z tym przeciwieństwem chodziło mi o to, co z tego wynika tu na ziemi na takiej zasadzie, że "po owocach go poznacie" , bo że niby ta sama istota to na tyle liznęłam teorii ;-P ....i w czym mam być gorsza od jakichś Izraelitów niby...o co Boga nie poproszę to jest mi dane, to chyba i wiem komu mam wierzyć bardziej.
Skąd wiesz, kto co wie? Może Piotr wie- tylko ludzkość nie jest gotowa na taką wiedzę jeszcze... ;-P :wink:
To, co ludzie poczynają sobie, podpierając się różnorakimi ideologiami- w tym religijnymi- często niewiele ma cokolwiek wspólnego z rozumieniem lub choćby odczuwaniem boga [obojętnie jakiego- ale takiego, który "prowadzi świat ku zgodności"].
Nie jesteś w niczym gorsza od Izraelitów. Podobnie islam gorszy od chrześcijaństwa nie jest... A, że ludzie obojętnie jakiego pochodzenia nieraz nie chcą rozumieć Natury, czyli boga i postępować z Nią w zgodzie- to zawsze przeciwko nim się obraca...


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Nie 23:36, 17 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:11, 18 Sty 2016    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
JanelleL. napisał:
a być dobrym dla muzułmanina i chrześcijanina to nie znaczy zapewne to samo, i sam "człowiek" to nie jest to samo dla jednego i dla drugiego. Wcale też nie sądzę, bo skąd mam to wiedzieć, że więcej jest dobrych ludzi wśród dzisiejszych chrześcijan niż obecnych muzułmanów....ale ja jestem chrześcijanką i z mojego punktu widzenia Islam jest Złem, bo nienawidzi naszych wartości, inności....a nienawiść jest Złem!


Mylisz się tu i to bardzo... Wiadomo już chyba wszystkim śfiniakom, a tobie może szczególnie, że narwany ze mnie osobnik i nie mam cierpliwości tłumaczyć oczywistych bredni. Dla ciebie tu raczej też nie zrobię wyjątku. ;-P Może kiedyś wujzboj napisze na temat pewnej równości religii- szczególnie tych abrahamowych, a także np. sikhizmu... A szczególnie co do równości dobra oraz zła w odniesieniu do wszystkich ludzi.
Co do nienawiść- bierze się właśnie z mylnego pojmowania na zasadzie "przynależności stadnej"- którą w ostatnich słowach cytowanego powyżej postu "ślicznie" prezentujesz- pozornej odmienności ludzi, stawiania w opozycji "my- oni". I nie zapominaj, że to przejawia się z każdej strony w tak długich okresach czasu, jak historyczne... Nie zapominaj o krucjatach, o inkwizycji, i t. p.


Wiadomo mi, wiadomo ;-P ....i bardzo bym sobie życzyła, aby Piotr dla mnie tutaj też nie robił wyjątku ;-P
Wcale nie uważam, że chrześcijaństwo było zawsze dobrem. Pewnie, że było ZŁEM - wcale o tym nie zapominam... i że ścięcie głowy przy tych wymyślnych sposobach zadawania katuszy to jest bardzo humanitarny sposób uśmiercania niewiernych....tyle, że czasy już nie te. Co do równości religii- chętnie przeczytam, jeśli Wuj napisze....ja sama nie stawiam wcale jednej religii ponad drugą, ani poniżej też ;) . To właśnie jak to Piotr określił Zło bierze się z mylnego pojmowania na zasadzie "przynależności stadnej"...a że my jesteśmy teraz w rozsypce a oni w stadzie... bo odnaturzony to w sumie nie wiem kto jest bardziej..."oni czy my" ;)


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Pon 9:31, 18 Sty 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:35, 18 Sty 2016    Temat postu:

@ Piotr nie masz za grosz poczucia humoru.

@lucek- w innym wątku pisałeś, że Bóg to rzeczywistość duchowa

@Błażej Ja nie wiem.
Szukam definicji osoby.

Wiem, że Jezus jest osobą, lub nią był.
w religiach ewangelicznych to on wysuwa się na plan pierwszy.
Nawet u trynitarian.
To naturalna dla ludzi próba uczłowieczania "Boga".

Tu ktoś napisał: "Widać teraz wyraźnie, że Bóg osobowy czy nie to tylko koncepcje, uwikłanie we właściwy nam dualizm. Bo Bóg oczywiście może trwać w bezruchu, albo działać. Jest poza dualizmem, jest Jednią (znów Hipostaza Archontów). Nie ruch czy bezruch Go definiują, jest ponad tym, to Go nie dotyczy po prostu.

A więc Bóg osobowy czy nie to tylko koncepcja, koncepcja potrzebna nam zanurzonym i uwikłanym w dualizm. Paradoksalnie z Bogiem nie ma wiele wspólnego…"

[link widoczny dla zalogowanych]

Wuj zbój nie odpowiada!

Puk puk Wuju zbóju
:cry: :)


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 9:44, 18 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:07, 18 Sty 2016    Temat postu:

Semele napisał:
Puk puk Wuju zbóju

Jużem jest.

Semele napisał:
Co to znaczy iż Bóg jest osobą?

To samo, co znaczy, że ty czy ja jesteśmy osobami.

Semele napisał:
Czy uważasz, że Allah jest inna osobą niż Bóg chrześcijański?

Bóg to Bóg. Ani On chrześcijański, ani islamski, ani mojżeszowy, ani hinduistyczny. To tylko przymiotniki określające sposób, w jaki o Nim konkretni ludzie myślą i mówią. I tutaj całkowicie popieram to, co napisał Prosiak:

Prosiak napisał:
Gdybym już miał wierzyć w Boga to wierzyłbym, że jest taki jak ja uważam, a nie jak mi wmawiają.

Tylko takie podejście do wiary w Boga ma sens! Gdyby było inaczej, wszyscy ludzie wiedzieliby, że Bóg istnieje i wiedzieliby o Nim dokładnie to samo. Skoro jednak zdania są podzielone, to znaczy, że każdy ma mieć swój własny stosunek do Boga. W tym - ma prawo nie wierzyć w Jego istnienie. A ta niewiara może (choć nie musi) brać się także stąd, że mu wmawiano takie rzeczy o Bogu, które są niezgodne z jego rozumem i sumieniem.

Semele napisał:
Zdaje się iż Newton mówił o tym iż racjonalność przyrody to jej matematyczność?

Bo na tym racjonalność (praw) przyrody właśnie polega.

Semele napisał:
/Heller/ jest monistą. To mi trochę nie pasuje do jego katolicyzmu. Katolicyzm jest religią wyraźnie dualistyczną. Ciało i duch czy dusza.

Pasuje. Katolicyzm nie jest religią dualistyczną. Dualistyczny jest (w pewnym sensie) tomizm, bo to adaptacja arystotelizmu do potrzeb chrześcijaństwa. Ale to tylko powierzchowna powłoka językowa, gdyż człowiek jest traktowany jako jedność, a nie jako dwa kawałki, dusza i ciało, mogące istnieć oddzielnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:34, 18 Sty 2016    Temat postu:

wujzbój napisał:
A ta niewiara może (choć nie musi) brać się także stąd, że mu wmawiano takie rzeczy o Bogu, które są niezgodne z jego rozumem i sumieniem.


U mnie bierze się z wyciągnięcia wniosków na temat Boga na podstawie świata. Jeszcze z czasów małolackich, kiedy nie przyszło mi do głowy podważenie istnienia Boga (przyszło w przedszkolu, to dostałem za to opieprz za zadawanie "złych" pytań), stwierdziłem, że Bóg na pewno nie jest taki jakiego próbują mi wmówić w kościele i szkole. Na podstawie obserwacji świata wywnioskowałem, że Bóg jest zły lub nieudolny, a potem dowiedziałem się, że mój pogląd wymyślił kiedyś Epikur. Religie poodrzucałem, bo nie pasował mi do mojej woli i chęci życia, z którą kłóciłaby się wizja każdej religii. Jako ostatni odrzuciłem buddyzm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:41, 18 Sty 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
Czy można poczynić jakieś twierdzenia, które nie wymagają wiary według twojego rozumienia pojęcia "wiara" ? Bo jeśli wszystko by wymagało wiary to chyba to pojęcie nic nie znaczy, rozmywa się..

To zależy.

W sensie absolutnym, faktycznie wszystko sprowadza się do wiary, bo każde stwierdzenie opiera się w ostateczności na czymś niemożliwym do udowodnienia.

Właśnie dlatego wspomniałem, że przed słowem "wiedza" stoi zawsze przymiotnik (zwykle jest on tylko domyślny, wynikający z kontekstu). Przymiotnik ten określa, o jakie nieudowadnialne podstawy tutaj chodzi.

Takimi podstawami mogą być na przykład aksjomaty jakiejś konkretnej teorii matematycznej (łącznie z przyjętą w niej metodologią dowodzenia). Wiedzą jest wszystko, co na bazie tych aksjomatów (czyli w ramach tej teorii) zostało udowodnione.

Takimi podstawami mogą być też założenia metodologiczne nauk przyrodniczych.

Gdy mówimy o matematyce czy o naukach przyrodniczych, nie określamy ich mianem "wiary", z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, założenia te są przyjmowane przez wszystkich zainteresowanych i z góry wiadomo, jak one wyglądają. Nie ma tutaj więc żadnej arbitralności - a termin "wiara" podkreśla arbitralność. Po drugie, ani matematyka ani nauki przyrodnicze nie tworzą systemu światopoglądowego; to tylko pewien fragment większej całości, a na dodatek - fragment akceptowany, z praktycznych powodów, w zasadzie przez wszystkich ludzi. Wyjątki są, ale szczególnie w tym przypadku potwierdzają regułę, bo biorą się stąd, że niektórzy ludzie nie mają pojęcia, co to jest matematyka czy co to są nauki przyrodnicze.

W szczególności, nauki przyrodnicze i matematykę przyjmują w dokładnie tej samej postaci zarówno ludzie wierzący w Boga jak i ateiści. To, co ich różni, jest metafizyką; to INTERPRETACJA tych dziedzin, z konieczności ponad te dziedziny wykraczająca i dlatego zasługująca na JAWNE określenie terminem "wiara".

Tutaj właśnie przejawia się ów abóg, o którym mówiłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hushek
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: umiłowany kraj
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:45, 18 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
wujzbój napisał:
A ta niewiara może (choć nie musi) brać się także stąd, że mu wmawiano takie rzeczy o Bogu, które są niezgodne z jego rozumem i sumieniem.


U mnie bierze się z wyciągnięcia wniosków na temat Boga na podstawie świata. Jeszcze z czasów małolackich, kiedy nie przyszło mi do głowy podważenie istnienia Boga (przyszło w przedszkolu, to dostałem za to opieprz za zadawanie "złych" pytań), stwierdziłem, że Bóg na pewno nie jest taki jakiego próbują mi wmówić w kościele i szkole. Na podstawie obserwacji świata wywnioskowałem, że Bóg jest zły lub nieudolny, a potem dowiedziałem się, że mój pogląd wymyślił kiedyś Epikur. Religie poodrzucałem, bo nie pasował mi do mojej woli i chęci życia, z którą kłóciłaby się wizja każdej religii. Jako ostatni odrzuciłem buddyzm.
Odrzuciłeś więc znane Tobie religie. A jakby jednak znalazła się taka, która pasowałaby jednak do Twojej woli i chęci życia - to co wtedy ?

Więc w co w końcu wierzysz, czy tam nie wierzysz - w Boga, czy po prostu uważasz, że zostały źle opisane i zdefiniowane "funkcje" Boga przez znane religie...?

Mogę sobie z łatwością wyobrazić religię, która nie ograniczałaby Twojej woli i chęci życia... :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:50, 18 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Na podstawie obserwacji świata wywnioskowałem, że Bóg jest zły lub nieudolny

Ja swojego czasu też doszedłem do podobnego wniosku. Z tym, że wiele lat później znalazłem alternatywne rozwiązanie, czyniące ten wniosek niekonkluzywnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:04, 18 Sty 2016    Temat postu:

hushek napisał:
Mogę sobie z łatwością wyobrazić religię, która nie ograniczałaby Twojej woli i chęci życia... :wink:


Nie istnieje taka i nie może istnieć w materii i w świecie przyczynowo-skutkowym, w którym żyjemy. Musiałaby więc to być taka religia, w której moje życie jest eksperymentem wykonanym w realnym życiu. Teraz wszedłem do komputera i śpię istniejąc w tym programie. Nie wyszedłem z niego, bo podpisałem w realu klauzulę, że muszę dotrwać do końca misji po to żeby osiągnąć profity w realnym życiu - tam to taka szkoła przetrwania i forma sportu, oraz szlifowania charakteru. W realnym świecie życie tutaj to także sposób terapii na habituację, czyli znudzenie znanymi bodźcami. Po jedzeniu przez pół roku w szpitalu człowiek je potem kotleta schabowego jakby to było wykwintne danie z najlepszej restauracji. To życie ma być doświadczeniem zła, które muszę poznać po to żeby później w realnym życiu móc przywołać to w pamięci na wypadek gdyby coś mi się nie podobało.

Niestety raczej nie umiem sobie wyobrazić tego idealnego świata, który wg mojej religii byłby dobrym realem.

wujzboj napisał:
Ja swojego czasu też doszedłem do podobnego wniosku. Z tym, że wiele lat później znalazłem alternatywne rozwiązanie, czyniące ten wniosek niekonkluzywnym.


Jakie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:26, 19 Sty 2016    Temat postu:

@ JanelleL.: "Oni" wcale nie są tak bardzo w stadzie- jest tam bardzo dużo różnic i podziałów...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:23, 19 Sty 2016    Temat postu:

wujzboj napisał:
Semele napisał:
Puk puk Wuju zbóju

Jużem jest.

Semele napisał:
Co to znaczy iż Bóg jest osobą?

To samo, co znaczy, że ty czy ja jesteśmy osobami.

Semele napisał:
Czy uważasz, że Allah jest inna osobą niż Bóg chrześcijański?

Bóg to Bóg. Ani On chrześcijański, ani islamski, ani mojżeszowy, ani hinduistyczny. To tylko przymiotniki określające sposób, w jaki o Nim konkretni ludzie myślą i mówią. I tutaj całkowicie popieram to, co napisał Prosiak:

Prosiak napisał:
Gdybym już miał wierzyć w Boga to wierzyłbym, że jest taki jak ja uważam, a nie jak mi wmawiają.


Jednak większość katolików coś o duszach ciągle mówi.
Pojęcie osoby jest nadal dla mnie niejasne. Czyżby Bóg był wielkim matematykiem, wielkim psychologiem, wielkim prezydentem

Semele napisał:
Zdaje się iż Newton mówił o tym iż racjonalność przyrody to jej matematyczność?

Bo na tym racjonalność (praw) przyrody właśnie polega.

Semele napisał:
/Heller/ jest monistą. To mi trochę nie pasuje do jego katolicyzmu. Katolicyzm jest religią wyraźnie dualistyczną. Ciało i duch czy dusza.

Pasuje. Katolicyzm nie jest religią dualistyczną. Dualistyczny jest (w pewnym sensie) tomizm, bo to adaptacja arystotelizmu do potrzeb chrześcijaństwa. Ale to tylko powierzchowna powłoka językowa, gdyż człowiek jest traktowany jako jedność, a nie jako dwa kawałki, dusza i ciało, mogące istnieć oddzielnie.
:(


Jednak większość katolików coś o duszach ciągle mówi.
Pojęcie osoby jest nadal dla mnie niejasne. Czyżby Bóg był wielkim matematykiem, wielkim psychologiem, wielkim prezydentem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:04, 19 Sty 2016    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
@ JanelleL.: "Oni" wcale nie są tak bardzo w stadzie- jest tam bardzo dużo różnic i podziałów...


Sprawy "wewnętrzne" to sprawy wewnętrzne, a polityka "zagraniczna" to polityka zagraniczna....i w obliczu wspólnego "wroga" ważne zwykle co nas łączy, a nie dzieli...choć czasem bywa i odwrotnie :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:38, 20 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Niestety raczej nie umiem sobie wyobrazić tego idealnego świata, który wg mojej religii byłby dobrym realem.

A jeśli świat nie jest ani idealny, ani nie jest żadnym sprawdzianem, lecz jest po prostu realnym etapem na drodze człowieka do samorealizacji?

wuj napisał:
alternatywne rozwiązanie, czyniące ten wniosek /że Bóg jest zły lub nieudolny/ niekonkluzywnym.
Prosiak napisał:
Jakie?

W uproszczeniu, sprowadza się ono do twierdzenia, że Bóg stworzył wszystkie możliwe istoty, co do których był pewien, że z czasem osiągną stan pełnej samorealizacji. Są wobec tego na świecie zarówno istoty, których natura (rozumiana jako niezmienne jądro odpowiedzialne m.in. za charakter wymagań, jakie dana osoba stawia sobie i światu i jak postrzega siebie i świat w świetle tych wymagań) - a więc są istoty, których natura jest taka, że już od momentu stworzenia mogą tę naturę realizować będąc w z resztą świata w wolnych relacjach. Wolnych od innych ograniczeń, niż te wynikające z natury takiej istoty i dlatego nie odbieranych prze daną istotę jako ograniczenie wolności. I są poza tym na świecie także istoty, których natura jest taka, że muszą do takiego stanu wolności dochodzić samodzielnie.

Ludzie są to te z tych istot, które do osiągnięcia tego stanu potrzebują życia tutaj. Teologia (przynajmniej ta katolicka) nazywa tę potrzebę "grzechem pierworodnym", podkreślając przy tym, że ten "grzech" nie jest żadną winą. Nazwa "grzech" oznacza tu w efekcie tylko tyle, że jest się w stanie oddalenia od Boga, zaś przymiotnik "pierworodny" zwraca uwagę na to, że oddalenie to nie jest skutkiem własnej decyzji, lecz leży gdzieś u samych podstaw. W moim zrozumieniu, są to właśnie te podstawy, które czynią człowieka człowiekiem; Bóg nie mógł mnie stworzyć bez mojego grzechu pierworodnego, bo wtedy nie mógłby mieć pewności, że moja wolność z czasem nie zniszczy mnie i/lub innych. Muszę przejść samodzielną drogę od doświadczenia buntu do wolności; innej możliwości moja natura na dłuższą metę nie zaakceptuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:06, 20 Sty 2016    Temat postu:

wuj napisał:
Teizm nie istnieje, a raczej istnieje tylko jako mem w umyśle ateisty.

Teizm to zbiór wszystkiego innego niż ateizm, a ateizm to niepotrzebny i bezsensowny pogląd
:P
Prosial napisał:
Ale ateisty nie interesuje Bóg, bo to ktoś kto nie wierzy w Boga. To teista wprowadza pojęcie Boga, a zarazem pojęcie ateizmu, które jest odwrotnością tego wprowadzonego poglądu (naturalna konsekwencja dualizmu).

Ale teisty nie interesuje abóg, bo to ktoś kto nie wierzy w aboga. To ateista wprowadza (nie werbalnie, ale praktycznie) pojęcie aboga, a zarazem pojęcie teizmu, które jest odwrotnością tego wprowadzonego poglądu (naturalna konsekwencja dualizmu).


Semele napisał:
większość katolików coś o duszach ciągle mówi.

Tak. I ja przecież też mówię od duszy.

Semele napisał:
Pojęcie osoby jest nadal dla mnie niejasne. Czyżby Bóg był wielkim matematykiem, wielkim psychologiem, wielkim prezydentem

Osoba może być prezydentem, ale prezydentem być nie musi. Ty prezydentem nie jesteś. Mój gołąb też prezydentem nie jest, ale przypuszczam, że osobą jest jak najbardziej. Osoba od nie-osoby różni się tym, czym istotnym różnisz się ty od kamienia. Osoba to jakieś "ja istnieję". Osoba ma swój własny świat swojego "ja", podobnie jak ty taki własny świat masz. Prezydent, genialny matematyk, półgłówek, przeciętny szary człowiek, niemowlę, pies, gołąb - to osoby. Taką samą osobą jest Bóg. To nie kwestia potęgi, zdolności, pola widzenia, czy głębi wiedzy. To kwestia samopostrzegania, to kwestia "istnieję", choćby nie wyrażało się ono żadną myślą wyrażoną słowem, nawet tylko słowem pomyślanym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:53, 20 Sty 2016    Temat postu:

JanelleL. napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
@ JanelleL.: "Oni" wcale nie są tak bardzo w stadzie- jest tam bardzo dużo różnic i podziałów...


Sprawy "wewnętrzne" to sprawy wewnętrzne, a polityka "zagraniczna" to polityka zagraniczna....i w obliczu wspólnego "wroga" ważne zwykle co nas łączy, a nie dzieli...choć czasem bywa i odwrotnie :mrgreen:
Jest tak jak napisałaś..czasem..trochę. A czasem bywa i odwrotnie. ;-P :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:02, 20 Sty 2016    Temat postu:

@Wuju gołąb tez jest osobą,?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:46, 20 Sty 2016    Temat postu:

@wujzboj:

Cytat:
A jeśli świat nie jest ani idealny, ani nie jest żadnym sprawdzianem, lecz jest po prostu realnym etapem na drodze człowieka do samorealizacji?


Nie sądzę. Raczej na odwrót - życie obdziera z marzeń i zastępuje fajność przymusami. Jest to odwrotność samorealizacji i motywacja "od". Realna samorealizacja byłaby motywacją "do", ale do tego potrzeba zaspokoić wszystkie niższe potrzeby. Większość osób nie ma takiej możliwości, a już na pewno nie ma logicznej możliwości żeby wszyscy mogli się samorealizować, bo wtedy gospodarka by nie działała.

Cytat:
W uproszczeniu, sprowadza się ono do twierdzenia, że Bóg stworzył wszystkie możliwe istoty, co do których był pewien, że z czasem osiągną stan pełnej samorealizacji.


Czyli reinkarnacja? Przerażające, wolałbym żeby Bóg mnie wtedy nie tworzył, bo sama droga przekreśla cel.

Cytat:
więc są istoty, których natura jest taka, że już od momentu stworzenia mogą tę naturę realizować będąc w z resztą świata w wolnych relacjach. Wolnych od innych ograniczeń, niż te wynikające z natury takiej istoty i dlatego nie odbieranych prze daną istotę jako ograniczenie wolności. I są poza tym na świecie także istoty, których natura jest taka, że muszą do takiego stanu wolności dochodzić samodzielnie.


Nie rozumiem co to znaczy. Mógłbyś wytłumaczyć to na przykładzie? Desygnaty słów, które użyłeś są zbyt niejednoznaczne.

Cytat:
Nazwa "grzech" oznacza tu w efekcie tylko tyle, że jest się w stanie oddalenia od Boga, zaś przymiotnik "pierworodny" zwraca uwagę na to, że oddalenie to nie jest skutkiem własnej decyzji, lecz leży gdzieś u samych podstaw


W takim razie ludzie cierpią przez to, że Bóg ich stworzył. Ale w takim razie coś tu nie gra - za mało jest możliwości pomocy cierpiącym, Bóg nie daje żadnych sensownych wskazówek i pogrąża ludzi, którzy zamiast dążyć do samorealizacji dążą do samozagłady, a niektórzy rodzą się już z góry na to skazani, bo mają niekorzystny zestaw cech, złe wychowanie, choroby itd.

Cytat:
W moim zrozumieniu, są to właśnie te podstawy, które czynią człowieka człowiekiem; Bóg nie mógł mnie stworzyć bez mojego grzechu pierworodnego, bo wtedy nie mógłby mieć pewności, że moja wolność z czasem nie zniszczy mnie i/lub innych.


Tzn w jaki sposób miałaby zniszczyć? W związku z tym nie rozumiem też jak rozumiesz wolność. Czym jest ona dla Ciebie?

Cytat:
Muszę przejść samodzielną drogę od doświadczenia buntu do wolności; innej możliwości moja natura na dłuższą metę nie zaakceptuje.


Znów tzn?
Wg mnie wolność jest iluzją i w czystej formie nie istnieje w przyrodzie (podobnie jak dobro).

Cytat:
Ale teisty nie interesuje abóg, bo to ktoś kto nie wierzy w aboga. To ateista wprowadza (nie werbalnie, ale praktycznie) pojęcie aboga, a zarazem pojęcie teizmu, które jest odwrotnością tego wprowadzonego poglądu (naturalna konsekwencja dualizmu).


Ale pojęcia teizmu nie ma dopóki teista go nie wymyślił. Ateista nie wierzy ani w Boga, ani w aboga. Nie wierzę w apotwora spaghetti. A co do Twojej definicji aboga jako "co innego niż Bóg", to tak samo apotwór to co innego niż Potwór :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:35, 20 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak, Ty się złapałeś na religie w przedszkolu. Taki młody jesteś?

Wuju: Antyczni Grecy widzieli w nim dominację duszy nad ciałem (w alchemii gołąb w ołowiu oznaczał ducha w materii), a wiele cywilizacji uznawało go za przewodnika dusz po śmierci. Ptak z różdżką oliwną stanowił oznakę pokoju, a także harmonii. W mitologii grecko-rzymskiej pod postacią gołębicy ukazywano Afrodytę, Wenus – boginię miłości. Sanktuarium Afrodyty w Pafos na Cyprze znane było z gołębi, które określano mianem „ptaków pafijskich”. Inne wierzenia widziały w nim symbol arcykobiecej bogini płodności: babilońskiej Isztar, kananejskiej Aszery, fenickiej Tanit, syryjskiej Atargatis, a także małoazjatyckiej Wielkiej Macierzy Bogów Kybele. Zapoznanie Greków z tą rozpowszechnioną wschodnią symboliką tłumaczy mit opowiadający o tym, jak z egipskich Teb miał przylecieć gołąb i usiadłszy na dębie w Dodonie, przemówił ludzkim głosem polecając założyć tam wyrocznię.


Osoba to jest przenośnia, czy traktujesz to jakoś dosłownie?

Gdy mam do czynienia z osobą chora na Alzhaimera i widzę jak traci on swoją osobowość, zastanawiam się nad tym w jakim stopniu jest ona osobą. Jej jaźń coraz bardziej się rozmywa. Akurat słucham konferencji o chrzcie Polski 1050 rocznica. To temat z pewnych względów bliski mi, ale w istocie w wielu aspektach polityczny;-).

Na pewno nie wierzę w memy. T o pojęcie do niczego niepotrzebne.

Tutaj Dennet sobie pofantazjował :wink:


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 12:38, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:14, 20 Sty 2016    Temat postu:

wuju, co do aboga to jeszcze mam taką analogię: niegranie w piłkę nie jest sportem :) Przed chwilą przeczytałem coś takiego na racjonaliście i pozwoliłem sobie użyć tego argumentu.

Semele, wtedy xiądz przyszedł i można było mu zadawać pytania. To był jeden z pierwszych ataków na moją psychikę i wtedy to odparłem myśląc, że xięża to jacyś debile. Pamiętam nawet o co zapytałem:
- skąd xiądz wie, że istnieje Bóg?
- czymże jest ten Bóg?
- kto stworzył Boga?
- jak jest możliwa wolność jeśli Bóg stosuje kary?

Xiądz próbował mnie zmanipulować, ale ja byłem nauczony w domu żeby nie wierzyć obcym, a rodzice uczyli mnie, że motłoch najczęściej nie ma racji i trzeba pytać o argumenty. Tę moją cechę charakteru rodzice chwalili. Nie miałem powodu żeby uwierzyć xiędzu, a do tego on ubierał się w sukienkę, więc był dla mnie frajerem. Mógłbym powiedzieć, że do dziś się to nie zmieniło, choć wizerunek xiędza uległ zmianie odkąd dowiedziałem się, że oni też dymają, chodzą do burdelu, piją wódkę i potem śmigają na AA. Czyli normalni ludzie, a do tego często sprytni, bo potrafią manipulować tłumem, nic nie robić w życiu i żyć na koszt innych i do tego być cenionym u dużej części społeczeństwa.

Później przyszła podstawówka i indoktrynacja religijna, której się już nie oparłem, bo zacząłem się bać szatana i piekła. Ale i tak w to nie wierzyłem do końca i bałem się, że Bóg wie, że nie wierzę i choćbym nie wiadomo co robił, to mam przerąbane. Moja natura to ateizm i jestem tego pewien. W dzieciństwie instynktownie bałem się ciemności i kojarzyłem ją z pustką. Wyobrażałem sobie, że po śmierci będzie czarna i cicha nicość przez wieczność i wtedy myślałem sobie "a może rzeczywiście ten Bóg?". Uwierzyłem też rodzicom w świętego Mikołaja, więc moja naturalna dociekliwość została naruszona. Do mojego światopoglądu doszedł element "istnieją rzeczy, których nie można wyjaśnić", a wcześniej myślałem, że wszystko można wyjaśnić i "jak będę duży to będę to wyjaśniał, bo nie może być tak, że czegoś nie wiadomo". W podstawówce myślałem, że inne religie niż katolicyzm, to wytwór szatana, a tamci wierzący są biedni, bo pójdą do piekła, ale należy im się, bo są źli. Takie myślenie to zamach na moje własne cechy, które są "złe" i w tym momencie nauczyłem się, że trzeba udawać posiadanie tych "dobrych" cech, bo inaczej jest się złym człowiekiem i zasługuje się na to żeby być tępionym, a przecież sam musiałem tępić tych "złych". Ale im więcej zastanawiałem się nad dobrem i złem i nad obiektywnym sposobem miary dobra, oraz nad wolną wolą, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to bzdury.

To wymusiło moje zainteresowanie filozofią i psychologią, ale w międzyczasie rozważałem jeszcze intelektualnie możliwości istnienia idealnego Boga w zestawieniu z tym, że mamy taki świat jaki mamy. Tutaj tworzy się mechanizm zwany w psychiatrii i psychologii rozszczepieniem. Oznacza to sztywny podział na "dobro" i "zło" w odniesieniu do aksjomatów wymyślonych przez daną grupę lub osobę tworzącą takie zasady. Odrzucam świadomie taki dualizm, ale jako dziecko miałem z tym problem. Wtedy (to już było liceum) najbardziej logiczna wydawała mi się karma, która działa na zasadzie bezmyślnego oddawania skutków naszych decyzji, a nauka (czyli rozwój duchowy) to wyciąganie wniosków z doświadczeń, więc stwierdziłem, że do zasad duchowych dochodzi się rozumem. Następnie stwierdziłem, że rozum może prowadzić na manowce, a różne sprzeczne poglądy mogą po części być prawdą. W tym momencie ostatecznie zrozumiałem, że przyjęcie metody naukowej jest optymalnym sposobem mierzenia znanej nam rzeczywistości, a tę nieznaną nam należy odrzucić a priori w kontekście stwierdzeń, które są bezsensowne logicznie jak np wolna wola, dusza, Bóg, sens życia w sensie absolutnym. I okazuje się, że korzystanie z tej metody naukowej poprawia zdrowie psychiczne, ponieważ model doświadczanej rzeczywistości (a mamy dostęp tylko do tego modelu, a nie do rzeczywistości) staje się spójny, jasny, łatwy do obrony, zgodny z empirycznym doświadczeniem. Nadal nie rozwiązuje to problemów nierozwiązywalnych, ale przynajmniej takie podejście nie tworzy dodatkowych problemów i sprzeczności. Podobnie jak np wolny rynek nie rozwiązuje problemów ludzi, ale nie tworzy dodatkowych (tak jak socjalizm).

A co to znaczy "być sobą"? Nie wiem. Myślę, że to puste stwierdzenie, twór "osoby" to tylko kategoria umysłu, która jest tym samym co skrót na pulpicie w windowsie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:16, 20 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
wuju, co do aboga to jeszcze mam taką analogię: niegranie w piłkę nie jest sportem :) Przed chwilą przeczytałem coś takiego na racjonaliście i pozwoliłem sobie użyć tego argumentu.

Z drugiej strony, jak ktoś nie pije wódki (hehe, bo tam jest "spirytus" - czyli duch), to wcale nie znaczy, że niczego nie pije. Nawet jak pija soczki, to czasem lekko się sfermentują, a jak pija tylko wodę, to też COŚ musi żłopać, żeby nie umrzeć z pragnienia.
Światopoglądowo zaś - można nie wierzyć w Boga, ale trzeba uwierzyć w kupę rzeczy, aby normalnie żyć - nawet w to, że nam przed każdym przebudzeniem się nie resetują pamięci, podstawiając cudze wspomnienia, a my wstajemy jako inni ludzie. :rotfl:
Nauka wierzy w swoją metodologię, w swoje aksjomaty (co do niektórych się spiera - jak np. pewnik wyboru), my wierzymy naukowcom (a przynajmniej części z nich), bliskim osobom w różnych sprawach życiowych, zegarkowi na pulpicie, że wskazuje dobrą godzinę.

Przeanalizuj sobie czym jest dowód CZEGOKOLWIEK. To przecież nic innego, tylko powołanie się na jakieś okoliczności, co do których nie mamy wątpliwości, a które są logicznie i ściśle powiązane z dowodzoną kwestią.
Teraz spytajamy: te okoliczności są do dowodzenia, czy nie?
- Jeśliby wszystko miało dać się dowieść, to musimy przekazać pałeczkę jakimś jeszcze nowym, innym okolicznościom - teraz one sa dowodzone, czyli trzeba wskazać na jakieś jeszcze głębiej umocowane okoliczności, które są dla nas niepodważalne. Ale dlaczego one są niepodważalne?... Skoro wszystkiego trzeba dowieść, to łańcuszek wskazywania się nie kończy. I można/trzeba tak dalej.
Teraz pytanie: czy zbiór okoliczności/twierdzeń bezspornych znanych człowiekowi jest skończony, czy nieskończony?
- W moim przekonaniu skończony, bo już liczba słów w języku jest skończona, a więc w skończonym czasie da się z nich zbudować tylko skończoną liczbę sformułowań (np. tych będących podstawami dowodzenia - okolicznościami). Czyli przekazywanie pałeczki do coraz bardziej podstawowych okoliczności/zdań twierdzących, na których opieramy dowody gdzieś musi się skończyć. Coś musi być przyjęte bez dowodu. Czyli na wiarę/konsensus/wyobrażenie/widzimisię (jak zwał, tak zwał).
Czyli żeby w ogóle logicznie rozumować, trzeba mieć swojego Boga/aboga - coś, co przyjmujemy, a czego dowodzić nie będziemy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:04, 20 Sty 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Światopoglądowo zaś - można nie wierzyć w Boga, ale trzeba uwierzyć w kupę rzeczy, aby normalnie żyć - nawet w to, że nam przed każdym przebudzeniem się nie resetują pamięci, podstawiając cudze wspomnienia, a my wstajemy jako inni ludzie. :rotfl:


No właśnie nie.

Nie muszę wierzyć w tego typu rzeczy, bo po prostu w nie nie wierzę.

Dlaczego nie wierzę? Bo nie mam powodu żeby w to wierzyć.

Wiary nie ma, dopóki coś jej nie zaimplikuje. Nic nie implikuje mi wiary w to, że mam cudze wspomnienia i budzę się rano ze zresetowanym mózgiem, więc nie mam powodu żeby wierzyć w odwrotność tego stwierdzenia.

Cudze stwierdzenia, które są jedynie wyrażeniem wątpliwości, nie mają władzy nad moim życiem. Gdyby tak było, to musiałbym być bardzo chwiejny. Światopogląd opieram na racjonalnych przesłankach i odrzucam tezy a priori, dopóki ktoś mi nie udowodni swoich, ale nie posługuję się dowodami o pewności 1 w sensie absolutnym, tylko opieram się na badaniu doświadczanej rzeczywistości, a to odrzuca wiarę w to co jest nieracjonalne (choć logicznie poprawne). Poza logiczną poprawnością teoria musi spełniać kryterium użyteczności i falsyfikacji.

Cytat:
Nauka wierzy w swoją metodologię, w swoje aksjomaty (co do niektórych się spiera - jak np. pewnik wyboru), my wierzymy naukowcom (a przynajmniej części z nich), bliskim osobom w różnych sprawach życiowych, zegarkowi na pulpicie, że wskazuje dobrą godzinę.


Tutaj opisałeś wiarę w wersji a), a jest jeszcze wiara w wersji b), czyli przyjęcie cudzej tezy a priori, tylko dlatego, że nie umie się jej obalić w 100%. Klucz jest więc w tych procentach - nie oceniamy oczywiście dokładnie, bo nie mamy odpowiednich danych i metod, ale pewne skrajności możemy odrzucić na zasadzie prostego rachunku prawdopodobieństwa, który jest wbudowanym narzędziem ludzkiego umysłu.

Cytat:
Przeanalizuj sobie czym jest dowód CZEGOKOLWIEK. To przecież nic innego, tylko powołanie się na jakieś okoliczności, co do których nie mamy wątpliwości, a które są logicznie i ściśle powiązane z dowodzoną kwestią.
Teraz spytajamy: te okoliczności są do dowodzenia, czy nie?
- Jeśliby wszystko miało dać się dowieść, to musimy przekazać pałeczkę jakimś jeszcze nowym, innym okolicznościom - teraz one sa dowodzone, czyli trzeba wskazać na jakieś jeszcze głębiej umocowane okoliczności, które są dla nas niepodważalne. Ale dlaczego one są niepodważalne?... Skoro wszystkiego trzeba dowieść, to łańcuszek wskazywania się nie kończy. I można/trzeba tak dalej.
Teraz pytanie: czy zbiór okoliczności/twierdzeń bezspornych znanych człowiekowi jest skończony, czy nieskończony?
- W moim przekonaniu skończony, bo już liczba słów w języku jest skończona, a więc w skończonym czasie da się z nich zbudować tylko skończoną liczbę sformułowań (np. tych będących podstawami dowodzenia - okolicznościami). Czyli przekazywanie pałeczki do coraz bardziej podstawowych okoliczności/zdań twierdzących, na których opieramy dowody gdzieś musi się skończyć. Coś musi być przyjęte bez dowodu. Czyli na wiarę/konsensus/wyobrażenie/widzimisię (jak zwał, tak zwał).
Czyli żeby w ogóle logicznie rozumować, trzeba mieć swojego Boga/aboga - coś, co przyjmujemy, a czego dowodzić nie będziemy.


Mówisz o udowodnieniu czegoś w sensie całościowym i absolutnym, czyli mówisz o czymś z góry nieznanym i nie do poznania (noumeny). Nasze mózgi muszą tworzyć taką rzeczywistość, w której coś odwołuje się do czegoś i coś wynika z czegoś, bo inaczej nie moglibyśmy niczego postrzegać. I tu przychodzi z pomocą proste szufladkowanie, tzn nie rozdrabnianie wszystkiego, bo wtedy podważa się sens myślenia i udowadniania. To co najracjonalniej jest przyjąć za pewnik, to to co nas otacza i czego doświadczamy, oraz wyjaśnienia tych zjawisk, które już zbadaliśmy. Jest mnóstwo takich rzeczy, choć mówienie o tym wydaje się trywialne, a wiele innych rzeczy po prostu odgadujemy. Tylko, że odgadywanie to nie to samo co uwierzenie w jakiś światopogląd i kurczowe trzymanie się go! Jednak dzięki ciągłemu odgadywaniu, poznawaniu nowych informacji, analizowaniu nowych wątków, podważaniu starych przekonań, człowiek rozwija swój światopogląd i to nie jest tak, że "nic nie wiemy". Nie wiemy tylko i wyłącznie w odniesieniu do prawdy absolutnej i całościowej, a tu nie ma pewności, że takie poznanie byłoby w ogóle możliwe. Czyste gdybanie i tworzenie błędnych kół. Wiara w Boga musi być protezą, tym opium usypiającym te wątpliwości. Ja w zamian proponuję coś odwrotnego - proponuję przestać potrzebować wiary i przestać tworzyć błędne koła przyczynowo-skutkowe poprzez ograniczenie się do tego co wiemy, ale także umiejętność podważania tego i zastępowania gorszych poglądów lepszymi. Umysł w ten sposób oczyszcza się z niepotrzebnych wątpliwości, ale to nie znaczy, że przestaje się nad tym zastanawiać. Wręcz przeciwnie - myśli stają się wtedy lepszej jakości, bo nie angażujemy swoich emocji w obronę dotychczasowego światopoglądu. Kiedy pojawiają się nowe argumenty i lepsza perspektywa to warto zmienić zdanie. Wiara w jakiegoś Boga lub aboga byłaby dla mnie uboga dla "ducha".


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Śro 17:05, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:04, 20 Sty 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Wiary nie ma, dopóki coś jej nie zaimplikuje. Nic nie implikuje mi wiary w to, że mam cudze wspomnienia i budzę się rano ze zresetowanym mózgiem, więc nie mam powodu żeby wierzyć w odwrotność tego stwierdzenia.

To jest psychologiczne, a nie epistemologiczne znaczenie pojęcia "wiara". Ja nie mówię o psychologii. Ja mówię o epistemologii.

Prosiak napisał:
co do aboga to jeszcze mam taką analogię: niegranie w piłkę nie jest sportem :)

A ja myślałem, że ten temat mamy za sobą. Ale trudno. Musimy się na nim skupić, bo w praktyce to jest podstawa. Tak mówi mi doświadczenie, także samego ze sobą. Inne rzeczy zostawmy więc chwilowo na boku. Czyli:

Prosiak napisał:
co do aboga to jeszcze mam taką analogię: niegranie w piłkę nie jest sportem :)

W poprawnej formie ta analogia brzmi: niegranie w piłkę nie jest sportem, ale jest spędzaniem czasu. Niegranie w piłkę to wszystkie inne sposoby spędzania czasu, poza graniem w piłkę. To samo jest z abogiem: abóg to wszystkie inne podstawy ontologii, poza Bogiem.

Nie jest istotne, czy spędzasz czas w sposób zorganizowany, czy też może w ogóle nie zwracasz uwagi na swoje zajęcia. Tak czy owak, czas spędzasz.

Nie jest istotne, czy formułujesz swoją ontologię w sposób systematyczny, czy też może w ogóle nie zwracasz na nią uwagi. tam czy owak, na czymś się opierasz.

A nie opierasz się na faktach, lecz na prywatnych interpretacjach faktów - na wierze, że interpretacje te są bardziej godne zaufania, niż dostępne ci interpretacje alternatywne. Dowodów nie masz. Jeśli zaś masz, to ponawiam moje żądanie: dostarcz je proszę.

Jeżeli zaś alternatywnymi interpretacjami zbytnio się nie zajmujesz, bo nie widzisz po temu powodów? W takim razie udowodnij mi, że "świat według Prosiaka" istnieje także poza twoją fantazją.

Dokonasz tego = uzasadnisz, że nie ma symetrii Bóg - abóg. Ja wtedy uznam, że twój światopogląd jest poprawniejszy od mojego i będę go popierał.

Nie dokonasz tego = zilustrujesz symetrię Bóg - abóg. Poproszę cię wtedy o uznanie, że i ty i ja wierzymy. Będziemy gotowi do dalszej dyskusji o alternatywach dla aboga.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Śro 21:06, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:12, 20 Sty 2016    Temat postu:

Semele napisał:
@Wuju gołąb tez jest osobą,?

Tak.

Semele napisał:
Osoba to jest przenośnia, czy traktujesz to jakoś dosłownie?

Dosłownie.

Semele napisał:
Gdy mam do czynienia z osobą chora na Alzhaimera i widzę jak traci on swoją osobowość, zastanawiam się nad tym w jakim stopniu jest ona osobą. Jej jaźń coraz bardziej się rozmywa. Akurat słucham konferencji o chrzcie Polski 1050 rocznica. To temat z pewnych względów bliski mi, ale w istocie w wielu aspektach polityczny;-).

Osoba to nie myśl. Osoba to nie pamięć. Osoba to nie emocje. Osoba to bycie. Istnieję.

Istnieję nie rozmywa się; ono albo jest, albo go nie ma. Albo jeden, albo zero. Pół nie ma tu sensu.

Myśli, emocje, pamięć - to wszystko ulega stopniowaniu. Ale nie istnienie.

Jesteś. Nie bywasz tylko trochę; nie znasz takiego przypadku, gdy byłaś tylko trochę, albo gdy ciebie nie było.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Śro 21:13, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:30, 20 Sty 2016    Temat postu:

wujzboj napisał:
...nie opierasz się na faktach, lecz na prywatnych interpretacjach faktów - na wierze, że interpretacje te są bardziej godne zaufania, niż dostępne ci interpretacje alternatywne. Dowodów nie masz.

Fajne sformułowanie. Chciałem pochwalić, ale się nie da bo już 2 pochwały ostatnio uczyniłem.
To jest właśnie to, o co się "bijemy" PRECYZJA SFORMUŁOWAŃ, a za nią precyzja rozumowania. Cały czas chodzi właśnie o to, że nie mamy bezpośredniego dostępu do faktów (czymkolwiek by one nie były...), tylko do własnych odczuć, interpretacji, wreszcie doznań z owymi faktami związanych.
Stwierdzenie "opieram się tylko na faktach" należy uznać w tym kontekście po prostu za samooszukiwanie się.
Właściwie to stopień zgodności naszego odbioru faktu (powtórzę, czymkolwiek by on nie był, bo właściwie to nie wiadomo czym jest w swojej istocie) jest nieokreślony w wysokim stopniu. Zakładając nawet, że fakt jest czymś co się jasno daje wyłonić z tła, że operator obiektowości w jego kontekście działa jakoś 100% precyzyjnie, to jeszcze pozostaje kwestia zmysłów, czy ogólniej percepcji po drodze. Właściwie to "opieranie się na faktach" w istocie oznacza "postulowanie, że coś tam jest, co mi się wydało, że jest, ale co to jest, to nie wiadomo, bo na pewno wiadomo jedynie to, że mi się to wydało". :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:32, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agent Tomek
Proszę oczyść posty w DR



Dołączył: 12 Mar 2015
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:38, 20 Sty 2016    Temat postu:

wujzboj napisał:
W poprawnej formie ta analogia brzmi: niegranie w piłkę nie jest sportem, ale jest spędzaniem czasu.
Jaja se robisz - granie w piłkę jest sportem, ale jest spędzaniem czasu.
Czy spędzanie czasu jest sportem, czy nie jest?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin