Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy świat ma Stwórcę?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 51, 52, 53 ... 65, 66, 67  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:44, 16 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
anbo napisał:
Semele napisał:
anbo napisał:
Hill napisał:
anbo napisał:

Po co?


Niektórzy lubią religijność nawet jak są niewierzący, zachwycają się wystrojem kościołów, muzyką, obrzędowością, lubią przebywać wśród ludzi.
Podobnie jak katolicy zwiedzając świat mogą uczestniczyć w praktykach innych religii, zwiedzać ich miejsca kultu, poznawać tą religijność i może im się to podobać, nawet jeśli nie uznają nauk tych religii.


To nie jest przejaw religijności tylko zamiłowania do sztuki sakralnej, przejaw ciekawości innymi kulturami itp.


Może to też być chęć przeżycia sacrum. Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Co to jest sacrum?


Świętość


Taki sobie wierszyk:

[link widoczny dla zalogowanych]


"Gracze" - dziecko, aktor, hazardzista. Idea trafu nie naleźy do świata dziecka i świata człowieka pierwotnego. Równieź hazardzista czuje się zależny od nieznanej siły. Powodzenie jest tym, co pozostało z religii we współczesnym mieście, tak jak teatr, częściej kino, kult posiadania.


Za Encyklopedią PWN:
sacrum [łac., ‘to, co święte’ < sacer ‘święty’], podstawowa kategoria religioznawcza oznaczająca wszystko, co należy do sfery religijnej, przeciwstawione sferze świeckości (profanum);
Jak to się ma do twojego:
Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Sacrum zdaje się identyfikujesz z czymś nieznanym, przed czym czuje się respekt, szacunek itp. Coś takiego może poczuć w kościele osoba wierząca (chyba w takich między innymi celach tworzy się szeroko pojętą sztukę sakralną), ale dlaczego miałby to poczuć niewierzący? Gdy slucham muzyki, oglądam filmy, czytam książki, to czuję szacunek ale do artysty, którego podziwiam, nie do jakiejś nieznanej siły. Wzruszam się, mam określone stany psychiczne spowodowane odbiorem sztuki, która w kontekście moich doświadczeń i predyspozycji psychicznych oddziałuje na mnie w okreslony sposób, ale dlaczego miałbym to nazywać przeżywaniem sacrum?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:01, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
dlaczego miałbym to nazywać przeżywaniem sacrum?


Anbuś, spytaj Darwina. On ci powie

PS Hill, anbuś znowu próbuje cię podpuścić. Skończy się jak ostatnio


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 11:02, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:22, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Za Encyklopedią PWN:
sacrum [łac., ‘to, co święte’ < sacer ‘święty’], podstawowa kategoria religioznawcza oznaczająca wszystko, co należy do sfery religijnej, przeciwstawione sferze świeckości (profanum);
Jak to się ma do twojego:
Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Sacrum zdaje się identyfikujesz z czymś nieznanym, przed czym czuje się respekt, szacunek itp. Coś takiego może poczuć w kościele osoba wierząca (chyba w takich między innymi celach tworzy się szeroko pojętą sztukę sakralną), ale dlaczego miałby to poczuć niewierzący? Gdy slucham muzyki, oglądam filmy, czytam książki, to czuję szacunek ale do artysty, którego podziwiam, nie do jakiejś nieznanej siły. Wzruszam się, mam określone stany psychiczne spowodowane odbiorem sztuki, która w kontekście moich doświadczeń i predyspozycji psychicznych oddziałuje na mnie w okreslony sposób, ale dlaczego miałbym to nazywać przeżywaniem sacrum?

Ciekaw jestem, czy nigdy nie czułeś tego "czegoś", tak trudnego do wyrażenia słowami, tak nieuchwytnego?...
Właśnie chodzi o to poczucie, że dotykamy jakiejś tajemnicy rzeczy, bo nie ma słów aby to opisać, nie ma obrazów, które to przekażą komukolwiek, ale...
to jest! Właśnie takie PONAD, takie już nie związane z postacią artysty, nie opisane wzorem matematycznym w jakimś tam modelu naukowym, ale właśnie coś, czego istotą jest, iż nie da się tego ująć, wyrazić.
Może tego odczucia nigdy nie miałeś...
Jeśli tak, to Ci współczuję.
Ja tu chyba bardziej rozumiem Semele, która jednak widzi sens w nazwaniu "sacrum" tego związku naszej świadomości (i podświadomości, i tego intuicyjnego, niedoprecywanego odczuwania) z tym, co nam akurat życie dostarczyło, a co jest tak wyraziście odczuwane jako jakoś ponad zmysłowość, doczesność, materialność. Bo ja nieraz to czuję.

Moje propozycje na chwile wewnętrznego skupienia:
https://www.youtube.com/watch?v=HvMYJmO5lrE
https://www.youtube.com/watch?v=d1_b_Isdelw
https://www.youtube.com/watch?v=UMSwmDK-sTM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:38, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Semele napisał:
anbo napisał:
Semele napisał:
anbo napisał:
Hill napisał:
anbo napisał:

Po co?


Niektórzy lubią religijność nawet jak są niewierzący, zachwycają się wystrojem kościołów, muzyką, obrzędowością, lubią przebywać wśród ludzi.
Podobnie jak katolicy zwiedzając świat mogą uczestniczyć w praktykach innych religii, zwiedzać ich miejsca kultu, poznawać tą religijność i może im się to podobać, nawet jeśli nie uznają nauk tych religii.


To nie jest przejaw religijności tylko zamiłowania do sztuki sakralnej, przejaw ciekawości innymi kulturami itp.


Może to też być chęć przeżycia sacrum. Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Co to jest sacrum?


Świętość


Taki sobie wierszyk:

[link widoczny dla zalogowanych]


"Gracze" - dziecko, aktor, hazardzista. Idea trafu nie naleźy do świata dziecka i świata człowieka pierwotnego. Równieź hazardzista czuje się zależny od nieznanej siły. Powodzenie jest tym, co pozostało z religii we współczesnym mieście, tak jak teatr, częściej kino, kult posiadania.


Za Encyklopedią PWN:
sacrum [łac., ‘to, co święte’ < sacer ‘święty’], podstawowa kategoria religioznawcza oznaczająca wszystko, co należy do sfery religijnej, przeciwstawione sferze świeckości (profanum);
Jak to się ma do twojego:
Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Sacrum zdaje się identyfikujesz z czymś nieznanym, przed czym czuje się respekt, szacunek itp. Coś takiego może poczuć w kościele osoba wierząca (chyba w takich między innymi celach tworzy się szeroko pojętą sztukę sakralną), ale dlaczego miałby to poczuć niewierzący? Gdy slucham muzyki, oglądam filmy, czytam książki, to czuję szacunek ale do artysty, którego podziwiam, nie do jakiejś nieznanej siły. Wzruszam się, mam określone stany psychiczne spowodowane odbiorem sztuki, która w kontekście moich doświadczeń i predyspozycji psychicznych oddziałuje na mnie w okreslony sposób, ale dlaczego miałbym to nazywać przeżywaniem sacrum?


A ja mogę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:40, 16 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
anbo napisał:
Za Encyklopedią PWN:
sacrum [łac., ‘to, co święte’ < sacer ‘święty’], podstawowa kategoria religioznawcza oznaczająca wszystko, co należy do sfery religijnej, przeciwstawione sferze świeckości (profanum);
Jak to się ma do twojego:
Sacrum przeżywa się nie tylko w kontakcie z Bogiem ale także sztuką, poezją.

Sacrum zdaje się identyfikujesz z czymś nieznanym, przed czym czuje się respekt, szacunek itp. Coś takiego może poczuć w kościele osoba wierząca (chyba w takich między innymi celach tworzy się szeroko pojętą sztukę sakralną), ale dlaczego miałby to poczuć niewierzący? Gdy slucham muzyki, oglądam filmy, czytam książki, to czuję szacunek ale do artysty, którego podziwiam, nie do jakiejś nieznanej siły. Wzruszam się, mam określone stany psychiczne spowodowane odbiorem sztuki, która w kontekście moich doświadczeń i predyspozycji psychicznych oddziałuje na mnie w okreslony sposób, ale dlaczego miałbym to nazywać przeżywaniem sacrum?

Ciekaw jestem, czy nigdy nie czułeś tego "czegoś", tak trudnego do wyrażenia słowami, tak nieuchwytnego?...
Właśnie chodzi o to poczucie, że dotykamy jakiejś tajemnicy rzeczy, bo nie ma słów aby to opisać, nie ma obrazów, które to przekażą komukolwiek, ale...
to jest! Właśnie takie PONAD, takie już nie związane z postacią artysty, nie opisane wzorem matematycznym w jakimś tam modelu naukowym, ale właśnie coś, czego istotą jest, iż nie da się tego ująć, wyrazić.
Może tego odczucia nigdy nie miałeś...
Jeśli tak, to Ci współczuję.
Ja tu chyba bardziej rozumiem Semele, która jednak widzi sens w nazwaniu "sacrum" tego związku naszej świadomości (i podświadomości, i tego intuicyjnego, niedoprecywanego odczuwania) z tym, co nam akurat życie dostarczyło, a co jest tak wyraziście odczuwane jako jakoś ponad zmysłowość, doczesność, materialność. Bo ja nieraz to czuję.

Moje propozycje na chwile wewnętrznego skupienia:
https://www.youtube.com/watch?v=HvMYJmO5lrE
https://www.youtube.com/watch?v=d1_b_Isdelw
https://www.youtube.com/watch?v=UMSwmDK-sTM


Widzisz, że nie pasuję ani do teistów ani do ateistów?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 14:41, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:50, 16 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Widzisz, że nie pasuję ani do teistów ani do ateistów?

Ja tam swój teizm traktuję jako WIARĘ W TO CO WYŻSZE, a nie w ludzi. Czyli z tego dalej mi wychodzi, że nie to jest celem, aby "pasować do teistów", ani "pasować do ateistów", bo to byłoby dostosowywanie się do jakichś oczekiwań społecznych, stanowiąc jednocześnie formę sprzedawania swojej osobistej uczciwości.
Już bardziej wierzę, że będę zgodny z teizmem dopasowując się do...
SIEBIE! Ale chodzi nie o byle jakiego mnie - chodzi o tego "siebie", który umie trwać w prawdzie (niesprzeczności, w tym niesprzeczności z sobą) i dobrych relacjach ze światem, ludźmi dobrej woli. Wierzę, że teizm nie jest przeciw mnie, ale jest właśnie odkrywaniem tego sensownego mnie, bo Bóg nie chce mnie zniewolić, ale uwolnić. Bóg nie chce mnie wtłoczyć w jakiś koszmarny gorset zależności i nakazów, których nie rozumiem, lecz właśnie chce mnie od tego nie rozumienia i toksycznych zależności uwolnić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:56, 16 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Widzisz, że nie pasuję ani do teistów ani do ateistów?

Ja tam swój teizm traktuję jako WIARĘ W TO CO WYŻSZE, a nie w ludzi. Czyli z tego dalej mi wychodzi, że nie to jest celem, aby "pasować do teistów", ani "pasować do ateistów", bo to byłoby dostosowywanie się do jakichś oczekiwań społecznych, stanowiąc jednocześnie formę sprzedawania swojej osobistej uczciwości.
Już bardziej wierzę, że będę zgodny z teizmem dopasowując się do...
SIEBIE! Ale chodzi nie o byle jakiego mnie - chodzi o tego "siebie", który umie trwać w prawdzie (niesprzeczności, w tym niesprzeczności z sobą) i dobrych relacjach ze światem, ludźmi dobrej woli. Wierzę, że teizm nie jest przeciw mnie, ale jest właśnie odkrywaniem tego sensownego mnie, bo Bóg nie chce mnie zniewolić, ale uwolnić. Bóg nie chce mnie wtłoczyć w jakiś koszmarny gorset zależności i nakazów, których nie rozumiem, lecz właśnie chce mnie od tego nie rozumienia i toksycznych zależności uwolnić.


To trzymaj sie teizmu. Ale dlaczego na siłę chcesz zmieniać innych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:59, 16 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:

Widzisz, że nie pasuję ani do teistów ani do ateistów?


Semele a co powiesz na panenteizm?

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:02, 16 Lut 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Semele napisał:

Widzisz, że nie pasuję ani do teistów ani do ateistów?


Semele a co powiesz na panenteizm?

[link widoczny dla zalogowanych]


Tam jest dużo poglądów. A ja lubię panpsychizm.

Ale się przyjrzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:32, 16 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
To trzymaj sie teizmu. Ale dlaczego na siłę chcesz zmieniać innych.

Nie mam intencji zmieniania kogokolwiek na siłę.
Z drugiej strony, skoro żyję, jestem, to już sam ten fakt powoduje, iż inni muszą się choć trochę posunąć, zrobić mi miejsce. Nie sposób jest być "totalnie nieinwazyjnym".
Mam wrażenie, że niektórzy jakby się nie byli w stanie sami ze sobą dogadać, czego by chcieli od ludzi, z którymi się komunikują.
- czy chcą od nich wyrazistości, szczerości, wyrażania swoich oczekiwań, opinii
czy
- chcieliby mieć za partnerów w dyskusji wyłącznie potakiwaczy, ciągle zapewniających o absolutnej akceptacji, wklejających budujące linki o miłości, równości i ogólnej śliczności wszystkiego, a nie wspominający o żadnych kontrowersjach.

Tylko że...
tak "dziwnym trafem" ci, co narzekają na to, jak to ktoś wyraził swoje zdanie, oczekiwanie, czym się naraził na sugestię jakiejś namolności, agresji, intencji "zmieniania innych" za chwilę włażą nie na te pięknie ulizane dyskusje o akceptacji i śliczności wszystkiego, tylko NA WŁASNE ŻYCZENIE PAKUJĄ SIĘ W TE MIEJSCA, W KTÓRYCH SPOTKA ICH TO, NA CO BĘDĄ NARZEKAĆ.
Na własne życzenie tam włażą!
A potem narzekają, że tamci tam są tacy wredni!
Ale potem znowu tam przyłażą!
Żeby narzekać to robią?...
Nakazuje im ktoś to?... :shock:
Jest jakaś presja zewnętrzna, jakiś urząd, czy inny tyran, który wymusza na osobach niezadowolonych z kontaktu z ludźmi w jakimś miejscu, pozostawanie w tym miejscu?...
Bo ja nie słyszałem o takim urzędzie, czy tyranie w naszym internecie przynajmniej. :nie:
Jest tysiące forów w internecie, a nawet często na danym forum wiele dyskusji, gdzie nie ma akurat tych ludzi, czy tych tematów, na które ktoś narzeka (tak jak Ty narzekasz). I jakoś tam nie wchodzą.
Jest ku temu jakiś powód, aby robić coś, na co się później narzeka, a nie robić tego czegoś, na się - przynajmniej deklaratywnie - lubi i akceptuje?
Jaki to miałby być powód?...
Na jaki?

Aktualizacja:
Napiszę jaki to jest powód w Twoim przypadku: poszukiwanie akceptacji, zrozumienia, uznania, a jednocześnie...
brak wiary w to, że to się uda.

Bo aby się to udało, musiałabyś bardziej zacząć wierzyć...
w siebie!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:06, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 16:29, 16 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Ciekaw jestem, czy nigdy nie czułeś tego "czegoś", tak trudnego do wyrażenia słowami, tak nieuchwytnego?...
Właśnie chodzi o to poczucie, że dotykamy jakiejś tajemnicy rzeczy, bo nie ma słów aby to opisać, nie ma obrazów, które to przekażą komukolwiek, ale...
to jest! Właśnie takie PONAD, takie już nie związane z postacią artysty, nie opisane wzorem matematycznym w jakimś tam modelu naukowym, ale właśnie coś, czego istotą jest, iż nie da się tego ująć, wyrazić.
Może tego odczucia nigdy nie miałeś...

Nie wiem, bo nie za bardzo wiem, co chcesz powiedzieć. Nawet nie wiem, czy pytasz ogólnie, czy o to, gdy słucham muzyki itp. "Dotykam tejemnicy rzeczy" patrzac w niebo, zwłaszcza, gdy jest gwieździste. Słuchając muzyki mam różne odczucia, zależy, czy słucham Zappy, czy Metheny'ego albo Vangelisa.

Michał Dyszyński napisał:

Jeśli tak, to Ci współczuję.

Każdy czegoś nie odczuwa, co odczuwa drugi czlowiek. Jesli ty nie będziesz miał radości ze słuchania trash metalu, to powinno ci się współczuć?

Michał Dyszyński napisał:

Ja tu chyba bardziej rozumiem Semele, która jednak widzi sens w nazwaniu "sacrum" tego związku naszej świadomości (i podświadomości, i tego intuicyjnego, niedoprecywanego odczuwania) z tym, co nam akurat życie dostarczyło, a co jest tak wyraziście odczuwane jako jakoś ponad zmysłowość, doczesność, materialność. Bo ja nieraz to czuję.

A ja nie widze w tym senu skoro sacrum to pojęcie mające okreslać to, co zwiazane z religią. No chyba, że przyjęło się już w języku nazywac też to, co jest przeciwne sprawom przyziemnym. Możliwe, że niektórzy ludzie używają tego słowa w takim znaczeniu.

Michał Dyszyński napisał:

Moje propozycje na chwile wewnętrznego skupienia:
https://www.youtube.com/watch?v=HvMYJmO5lrE
https://www.youtube.com/watch?v=d1_b_Isdelw
https://www.youtube.com/watch?v=UMSwmDK-sTM

Z ciekawości sprawdziłem pierwszy link. Niestety przy muzyce poważnej zasypiam. No chyba, że to ujęcie jazzowe Bacha. Ostatnio słuchałem takich rzeczy i mi się podobało.

Myślę, ze tobie, Hill i Semele może spodobać się to:
https://www.youtube.com/watch?v=2oG19gO0XLc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:51, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Niestety przy muzyce poważnej zasypiam


To jest właśnie twój problem, anbuś. Powyżej pewnego poziomu nigdy nie wskoczysz. To jest kwestia twoich wrodzonych ograniczeń. To samo tyczy się u ciebie kwestii związanych z religią. Za krótki jesteś na to
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:51, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ciekaw jestem, czy nigdy nie czułeś tego "czegoś", tak trudnego do wyrażenia słowami, tak nieuchwytnego?...
Właśnie chodzi o to poczucie, że dotykamy jakiejś tajemnicy rzeczy, bo nie ma słów aby to opisać, nie ma obrazów, które to przekażą komukolwiek, ale...
to jest! Właśnie takie PONAD, takie już nie związane z postacią artysty, nie opisane wzorem matematycznym w jakimś tam modelu naukowym, ale właśnie coś, czego istotą jest, iż nie da się tego ująć, wyrazić.
Może tego odczucia nigdy nie miałeś...

Nie wiem, bo nie za bardzo wiem, co chcesz powiedzieć. Nawet nie wiem, czy pytasz ogólnie, czy o to, gdy słucham muzyki itp. "Dotykam tejemnicy rzeczy" patrzac w niebo, zwłaszcza, gdy jest gwieździste. Słuchając muzyki mam różne odczucia, zależy, czy słucham Zappy, czy Metheny'ego albo Vangelisa.

Michał Dyszyński napisał:

Moje propozycje na chwile wewnętrznego skupienia:
https://www.youtube.com/watch?v=HvMYJmO5lrE
https://www.youtube.com/watch?v=d1_b_Isdelw
https://www.youtube.com/watch?v=UMSwmDK-sTM

Z ciekawości sprawdziłem pierwszy link. Niestety przy muzyce poważnej zasypiam. No chyba, że to ujęcie jazzowe Bacha. Ostatnio słuchałem takich rzeczy i mi się podobało.

Myślę, ze tobie, Hill i Semele może spodobać się to:
https://www.youtube.com/watch?v=2oG19gO0XLc

Zappa (i pozostali) też mogą być. Ważne jest nie to, czego ktoś słucha, tylko CO PRZY TYM CZUJE. I bynajmniej nie chodzi o uczucie przyjemności, albo relaksacji. Z resztą granica pomiędzy muzyką klasyczną a jazzem jest płynna.
Co do linka, to rzeczywiście fajnie się słucha i jest w tym coś podniosłego, poważnego. Dodałem do subskrypcji. W pewnym stopniu jest tu też ślad skojarzenia z jakąś tajemnicą, transcendencją, czymś wykraczającym poza doczesność.
Sam z resztą ze 20 lat temu nagrałem, improwizując na gitarkach coś w tym stylu: [link widoczny dla zalogowanych]
Trochę archaiczny jest format - asf, ale VLC player go czyta (muszę zrobić konwersję do mp3jki...). Myślę, że całkiem nieźle mi się tam udało oddanie klimatu tajemnicy za pomocą muzyki.

Aktualizacja - zrobiłem jednak tę konwersję do mp3. Oprócz starego jest też nowy link do mojego utworka. [link widoczny dla zalogowanych]

anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśli tak, to Ci współczuję.

Każdy czegoś nie odczuwa, co odczuwa drugi czlowiek. Jesli ty nie będziesz miał radości ze słuchania trash metalu, to powinno ci się współczuć?

Michał Dyszyński napisał:

Ja tu chyba bardziej rozumiem Semele, która jednak widzi sens w nazwaniu "sacrum" tego związku naszej świadomości (i podświadomości, i tego intuicyjnego, niedoprecywanego odczuwania) z tym, co nam akurat życie dostarczyło, a co jest tak wyraziście odczuwane jako jakoś ponad zmysłowość, doczesność, materialność. Bo ja nieraz to czuję.

A ja nie widze w tym senu skoro sacrum to pojęcie mające okreslać to, co zwiazane z religią. No chyba, że przyjęło się już w języku nazywac też to, co jest przeciwne sprawom przyziemnym. Możliwe, że niektórzy ludzie używają tego słowa w takim znaczeniu.

Myślę, że w tym właśnie znaczeniu dość często tego słowa używają.
Można by zadać pytanie o ateistyczną formę sacrum. :think:
Dla jednych będzie to oksymoron, dla innych niekoniecznie...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:45, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:27, 16 Lut 2023    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
Niestety przy muzyce poważnej zasypiam


To jest właśnie twój problem, anbuś. Powyżej pewnego poziomu nigdy nie wskoczysz. To jest kwestia twoich wrodzonych ograniczeń. To samo tyczy się u ciebie kwestii związanych z religią. Za krótki jesteś na to

W Twoim zyciorysie jest, że lubisz muzykę poważną. Daj jakis utworek...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 19:50, 16 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Zappa (i pozostali) też mogą być. Ważne jest nie to, czego ktoś słucha, tylko CO PRZY TYM CZUJE. I bynajmniej nie chodzi o uczucie przyjemności, albo relaksacji.

Chciałeś powiedzieć, że ważne, żeby poczuł sacrum ;) Ale dlaczego miałoby to być ważne?

Michał Dyszyński napisał:

Z resztą granica pomiędzy muzyką klasyczną a jazzem jest płynna.

Nie powiedziałbym, że płynna. Jazz buja, muzyka klasyczna nie buja. Jazz to po części muzyka improwizowana, muzyka klasyczna nie. Oczywiście jazz od dawna romansuje z muzyką klasyczną:
Chopin na jazzowo: https://www.youtube.com/watch?v=g5J7J_YSEZI
I coś nowszego:
Bach na jazzowo: https://www.youtube.com/watch?v=YeLV2g-Lcj4

Z muzyką klasyczną romansuje też rock:
https://www.youtube.com/watch?v=Rz-tHZEr37I
https://www.youtube.com/watch?v=Fku7hi5kI-c
(Nie wspominając o różnych przeróbkach muzyki klasycznej na rockowo, na przykład "Bolera" Ravela, zrobił to chociażby Zappa.)

Michał Dyszyński napisał:

Myślę, że w tym właśnie znaczeniu dość często tego słowa używają.
Można by zadać pytanie o ateistyczną formę sacrum. :think:
Dla jednych będzie to oksymoron, dla innych niekoniecznie...

Być może stopniowa zmiana znaczenia tego słowa jest odbiciem czasów, w których religia przestaje pełnić w życiu poszczególnych ludzi i całych społeczeństw tak dużą rolę jak kiedyś, ale istnieją potrzeby tzw. głębszych przeżyć, nie związanych z użytecznością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:07, 16 Lut 2023    Temat postu:

Mi się podobają takie przeróbki na gitarze elektrycznej :)

Bach - Air On G String on Guitar

https://www.youtube.com/watch?v=uMaSpnUGqu0&ab_channel=Lai


Canon In D On Guitar Slow Version

https://www.youtube.com/watch?v=F-LWPs7sEjw&ab_channel=Lai


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Czw 20:26, 16 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:27, 16 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Z resztą granica pomiędzy muzyką klasyczną a jazzem jest płynna.

Nie powiedziałbym, że płynna. Jazz buja, muzyka klasyczna nie buja. Jazz to po części muzyka improwizowana, muzyka klasyczna nie.

Za czasów Bacha improwizacja była standardem. Wtedy nie było praw autorskich i całej tej prawnej komplikacji w stosowaniu cudzych utworów. Wiec się zapożyczało od innych, robiło z tym co się chciało, interpretując po swojemu.
To chyba dopiero nasze czasy obrodziły w kierunki polegające na poszukiwaniu maksymalnej wierności "oryginałowi", czy poszukiwania jednej domyślnej interpretacji. Z resztą wystarczy posłuchać konkursów chopinowskich, aby się przekonać, jak bardzo różne są te (cały czas klasyczne, a nie jazzowe) interpretacje tego samego zapisu nutowego, jak wręcz z tych odmienności stworzono formułę konkursu.
W moim odczuciu muzyka klasyczna też buja. Wcale nie mniej niż jazz buja. Choć jest też ta mniej bujająca muzyka klasyczna. Co kto lubi...

anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Zappa (i pozostali) też mogą być. Ważne jest nie to, czego ktoś słucha, tylko CO PRZY TYM CZUJE. I bynajmniej nie chodzi o uczucie przyjemności, albo relaksacji.

Chciałeś powiedzieć, że ważne, żeby poczuł sacrum ;) Ale dlaczego miałoby to być ważne?

Jakbyś poczuł, to byś zrozumiał, że to jest ważne.
Choć myślę, że gdzieś tam kątem oka/ucha/myśli to już Ci "świta", tylko paradygmatem "bycia racjonalnym" (według mnie mocno dyskusyjnie rozumianym) starasz się to blokować.
Odpowiem może dlaczego dla mnie to jest ważne, to całe sacrum.
Bo dzięki niemu chyba...
bardziej jestem. Nie jestem zamkniętym, ograniczonym do tu i teraz mało znaczącym epizodem rzeczywistości, tylko cząstką czegoś absolutnie wspaniałego, pięknego w stopniu nie dającym się opisać, otwartego na nieskończoność, genialnego, cudownego. Jeśli by tego miało nie być, to już jutro mogłoby i mnie nie być. Nie miałbym o to najmniejszej pretensji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 8:34, 17 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Za czasów Bacha improwizacja była standardem.

Masz rację, były nurty w muzyce klasycznej, w których improwizacja miała bardzo duże znaczenie (nie ma sensu ich wymieniać). Ale chyba nikt nie nazwałby muzyki klasycznej muzyką improwizowaną, za to jazz już tak, z tym się kojarzy. Dobrym przykładem na czym to w jazzie polega jest "And I Love Her" Beatlesów:
https://www.youtube.com/watch?v=ITTtH8i-eTc
Michał Dyszyński napisał:

W moim odczuciu muzyka klasyczna też buja. Wcale nie mniej niż jazz buja. Choć jest też ta mniej bujająca muzyka klasyczna. Co kto lubi...

Nie wiem, co cię tam buja. Mnie buja jazz, funky i blues. Ale lubię też King Crimson chociaż tam nic nie buja, Fripp chyba nie czuje bluesa.
Michał Dyszyński napisał:

anbo napisał:

Chciałeś powiedzieć, że ważne, żeby poczuł sacrum ;) Ale dlaczego miałoby to być ważne?

Jakbyś poczuł, to byś zrozumiał, że to jest ważne.

Odpowiedz na pytanie: dlaczego to jest ważne? Dlaczego dla słuchacza poczucie sacrum powinno być ważniejsze od przyjemności bujania? Muzyka spełnia rolę użyteczną: można przy niej tańczyć, relaksować się, uspokajać, nabierać chęci do działania... Dlaczego jedna użyteczność miałaby być lepsza od innej?

Michał Dyszyński napisał:

Choć myślę, że gdzieś tam kątem oka/ucha/myśli to już Ci "świta", tylko paradygmatem "bycia racjonalnym" (według mnie mocno dyskusyjnie rozumianym) starasz się to blokować.

Wytłumacz mi, co staram się blokować, bo nie wiem.

Michał Dyszyński napisał:

Odpowiem może dlaczego dla mnie to jest ważne, to całe sacrum.
Bo dzięki niemu chyba...
bardziej jestem. Nie jestem zamkniętym, ograniczonym do tu i teraz mało znaczącym epizodem rzeczywistości, tylko cząstką czegoś absolutnie wspaniałego, pięknego w stopniu nie dającym się opisać, otwartego na nieskończoność, genialnego, cudownego. Jeśli by tego miało nie być, to już jutro mogłoby i mnie nie być. Nie miałbym o to najmniejszej pretensji.

Jesteś jednym i drugim: jesteś zarówno epizodem jak i cząstką czegoś wielkiego. Czy cudownego i genialnego? To zależy jakie przyjąć kryteria oceny świata. Niektórzy mówią, że cierpieie jest tym dla życia czym sól i pieprz dla potrawy, ale ja myślę, że bardzo wielu ludzi ma prawo powiedzieć, że ich zupa jest tak przesolona i przepieprzona, że nie nadaje się do jedzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 8:54, 17 Lut 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Mi się podobają takie przeróbki na gitarze elektrycznej :)

Bach - Air On G String on Guitar

https://www.youtube.com/watch?v=uMaSpnUGqu0&ab_channel=Lai


Canon In D On Guitar Slow Version

https://www.youtube.com/watch?v=F-LWPs7sEjw&ab_channel=Lai


Wielu gitarzystów rockowych popisywalo się swoimi umiejętnościami grajac na koncertach coś z klasyki (np. Chopina), w tym Jimmy Page i Jeff Beck.
Ja zaproponuję połączenie poezji, rocka i klasyki:
https://www.youtube.com/watch?v=zgvOX9OLZzQ


Ostatnio zmieniony przez anbo dnia Pią 8:55, 17 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:57, 17 Lut 2023    Temat postu:

wujzboj napisał:
fedor (powtarzając ostatnio tę myśl w różnych kontekstach różnym oponentom) napisał:
I tak nic nie wiesz

"Chodzi o niemożliwość jakiekolwiek wiedzy"

W ten sposób strzelasz kulą w płot (a nawet we własną stopę). Bo niemożliwość jakiejkolwiek wiedzy oznacza po prostu niemożliwość przeprowadzenia jakiegokolwiek dowodu bez uprzedniego przyjęcia arbitralnej aksjomatyki, a takiego dowodu nie dasz rady przeprowadzić także i ty. Powtarzanie tej myśli jako argumentu przeciwko wszystkiemu, co powie oponent, staje się po paru powtórzeniach faktycznie strzałem we własną stopę: wygląda jak "ja wiem, bo po mojej stronie jest wszechwiedzący Bóg, a nie mając Boga po swej stronie nie wiesz niczego i sam to przyznajesz". Brzmiałoby to natomiast poprawnie, gdybyś celował tym spostrzeżeniem w koronne tezy: w przypadku rozmowy z ateistą "twardym" celować wypadnie w jego pewność, że Boga nie ma, a w przypadku rozmowy z ateistą "miękkim" - w jego wyobrażenie, że teista musi w coś wierzyć a ateista nie musi. Domyślam się, że coś takiego masz na myśli, ale nie widać tego po doborze słów. Niestety nie da się takiej uwagi wklepywać automatycznie, bez rzeczowego odniesienia do konkretnej wypowiedzi. Maksymalna zwięzłość jest nie zawsze górą.


Przecież ja tylko zacytowałem to co gość sam przyznał i nie ma tu żadnego "strzelania sobie w stopę". Jak zwykle nie zrozumiałeś o czym jest dyskusja i czego dotyczy cytat oraz kto jest w ogóle cytowany. Wskoczyłeś między wódkę i zagrychę jak Filip z Konopi. Nie mówiąc już o tym, że znowu walnąłeś błąd logiczny tu quoque bo nie muszę nic uzasadniać jeśli wskazuję na czyjąś niewiedzę. Nie ma to żadnego związku


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 9:59, 17 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:08, 17 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Niektórzy mówią, że cierpieie jest tym dla życia czym sól i pieprz dla potrawy, ale ja myślę, że bardzo wielu ludzi ma prawo powiedzieć, że ich zupa jest tak przesolona i przepieprzona, że nie nadaje się do jedzenia.


No i co z tego, anbuś. Przecież w twoim darwinowskim świecie brutalna walka o przetrwanie to rzecz całkowicie naturalna. Kategorie zła, dobra i cierpienia nie mają żadnego sensu w twoim ateistycznym światopoglądzie. Wszystko po prostu jest i dzieje się zgodnie z naturalnym biegiem rzeczy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:05, 17 Lut 2023    Temat postu:

To nie jest takie proste i ewidentne.

Cytat:

Postrzeganie natury i opinia na temat roli symbiozy w ewolucji zaczęły się powoli zmieniać pod koniec XX stulecia. Osobą, która w największym stopniu przyczyniła się do podkreślenia roli oddziaływań symbiotycznych jako fundamentalnych dla kształtowania się życia na naszej planecie, była Lynn Margulis, biolog amerykańska. W jednej ze swoich książek pisze: Życie na ziemi rozwinęło się nie w wyniku walki, ale współpracy (Margulis, Sagan 1996). Jest ona autorką teorii seryjnej endosymbiozy (SET), w której przyjmuje się, że współczesna komórka eukariotyczna powstała w wyniku symbiozy przodków współczesnych przedstawicieli Eucariota z przodkami współczesnych cyjanobakterii (chloroplasty) oraz bakterii purpurowych (mitochondria). Inne organella komórkowe prawdopodobnie też były kiedyś niezależnymi prokariotycznymi organizmami. Teoria ta, przyjęta początkowo krytycznie, obecnie jest powszechnie uznawana. Uczymy się o niej w liceum w ramach programu biologii.

Podobnie jak Margulis, niektórzy naukowcy są zdania, że symbioza odegrała kluczową rolę nie tylko w powstaniu komórek eukariotycznych. Ta teoria ewolucji nosi nazwę symbiogenezy. Ewolucyjne pojęcie symbiogenezy oznacza powstawanie nowych tkanek, narządów i organizmów, a nawet gatunków, poprzez ustanawianie długotrwałych lub stałych stosunków symbiotycznych (Margulis 2000). Margulis uważała, że opis ewolucji sterowanej przez konkurencję jest niekompletny.

Pogląd, że nowe gatunki powstają przez symbiotyczne połączenie gatunkowo różnych partnerów, nie jest uznawany. Warto jednak przypomnieć, że teoria SET Margulis została 15 razy odrzucona przez czasopisma naukowe. Ivan Wallin, który jako pierwszy w 1927 r. sugerował, że nowe gatunki powstają na drodze symbiozy, spotkał się z ostracyzmem ze strony poważnych środowisk naukowych i w wieku 40 lat zarzucił badania nad zjawiskiem symbiozy.

Pełne zrozumienie roli symbiotycznych interakcji w kształtowaniu ekosystemów i ich roli w procesie ewolucji dopiero przed nami. Może przyszłe pokolenia będą postrzegały przyrodę jako wielką wspólnotę green in root and flower, jak określił ją Boucher, proponując opis przyrody alternatywny w stosunku do zaproponowanego przez Tennysona (Fausto-Sterling 1993). Czy mamy jakieś „żywe” dowody na istnienie symbiogenezy? Co dzisiejsza ekologia mówi na temat znaczenia interakcji symbiotycznych dla funkcjonowania ekosystemów? O tym będziemy mówić w następnych felietonach.

Piotr Skubała
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31466
Przeczytał: 82 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:14, 17 Lut 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Dlaczego dla słuchacza poczucie sacrum powinno być ważniejsze od przyjemności bujania? Muzyka spełnia rolę użyteczną: można przy niej tańczyć, relaksować się, uspokajać, nabierać chęci do działania... Dlaczego jedna użyteczność miałaby być lepsza od innej?

Bo to poczucie sacrum jest po prostu fajniejsze, bardziej inspirujące, niezwykle, wspaniałe.


anbo napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Choć myślę, że gdzieś tam kątem oka/ucha/myśli to już Ci "świta", tylko paradygmatem "bycia racjonalnym" (według mnie mocno dyskusyjnie rozumianym) starasz się to blokować.

Wytłumacz mi, co staram się blokować, bo nie wiem.

Skoro filozofujesz, słuchasz jazzu, ogólnie zależy Ci, to znaczy, że już masz w sobie głód "tego czegoś". Nie zadowoliło Cię najedzenie, wyspanie, czy inne proste korzyści i przyjemności. Jakieś takie nieokreślone "coś" w Tobie ci cichutko szepce: jest takie duuuużo więcej! Przeczuwasz już, że są rzeczy o wiele wyższe, ważniejsze, piękniejsze, niż to co do tej pory doznawałeś.
Ale z drugiej strony... Przecież jesteś ateistą! Zaś bycie ateistą jest "racjonalne". A "racjonalne" oznacza, że się trzeba skupiać raczej na tym co widać, słychać i czuć, a nie na "fanaberiach i spekulacjach" umysłu (tak ci coś szepcze). Więc jak się pojawia sugestia, że może "coś" jednak jest, zadziałasz jak w tym dowcipie - radzie kolegów dla pracownika w firmie: gdy cię ogarnie pracowity zapał, to siądź sobie w kąciku i poczekaj aż ci przejdzie.
Jesteś więc zablokowany na tym, aby być "racjonalnym" w sposób, który Cię chroni przed dostępem do tego, co w ludzkiej egzystencji jest najbardziej super!

anbo napisał:
jesteś zarówno epizodem jak i cząstką czegoś wielkiego. Czy cudownego i genialnego? To zależy jakie przyjąć kryteria oceny świata. Niektórzy mówią, że cierpieie jest tym dla życia czym sól i pieprz dla potrawy, ale ja myślę, że bardzo wielu ludzi ma prawo powiedzieć, że ich zupa jest tak przesolona i przepieprzona, że nie nadaje się do jedzenia.

Może faktycznie jestem i jednym, i drugim, lecz pytanie jest: co jest ważniejsze?
Zupa bywa za mocno przyprawiona, ale jak przypraw nie ma wcale, to jest mdła. Znowu jest pytanie: co jest ważniejsze?...
Jednak ludzi gremialnie używają soli i pieprzu, mimo że zdarza im się z ich dodawaniem przesadzić. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21700
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:32, 18 Lut 2023    Temat postu:

Bycie teistą ma być też ponoć racjonalne. Tak przekonuje wuj.

Z drugiej strony takie święto jak Boże Ciało to czyste sacrum.
Dlatego niektórzy katolicy w nim nie uczestniczą.


[link widoczny dla zalogowanych]


Mój punkt widzenia dostrzega zawarte w filmie wołanie o sacrum. Film, który dla ciebie jest atakiem na wiarę, z perspektywy ateisty jest równie, jeśli nie bardziej, kłopotliwy. Dlaczego? Bo wiara jest w nim wręcz naturalnym mianownikiem ludzkich działań i uczuć, bo poza nią zgliszcza. Wiem, ta wiara i religia, która ukazuje film jest koślawa i wybiórcza, połamaną i wątpiąc a - ale jest. Gdzie pozytywny bohater, który świadomie umieszcza się poza wiarą i kościołem? Jakoś nie widać.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 4:44, 18 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 8:00, 18 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
anbo napisał:
Dlaczego dla słuchacza poczucie sacrum powinno być ważniejsze od przyjemności bujania? Muzyka spełnia rolę użyteczną: można przy niej tańczyć, relaksować się, uspokajać, nabierać chęci do działania... Dlaczego jedna użyteczność miałaby być lepsza od innej?

Bo to poczucie sacrum jest po prostu fajniejsze, bardziej inspirujące, niezwykle, wspaniałe.

Dla ciebie. Dla kogoś innego inspirujące i fajne może być coś innego.

Michał Dyszyński napisał:

anbo napisał:

Wytłumacz mi, co staram się blokować, bo nie wiem.

Skoro filozofujesz, słuchasz jazzu, ogólnie zależy Ci, to znaczy, że już masz w sobie głód "tego czegoś".

Bez przesady z tym jazzem; jak jest za dużo jazzu w jazzie to też odpadam. Lubię niektóre utwory Milesa Daviesa, ale wolę słuchać Steely Dan, czyli udżezowionych piosenek, albo fussion (połączenie jazzu i rocka). Ale: skoro według ciebie słuchanie jazzu i filozofowanie świadczy o potrzebie sacrum, to przecież się nie blokuję skoro słucham jazzu i filozofuję. Sacrum jest dobrze zdefuniowanie w klasycznej formie, ale w tym zaproponowanym przez Seleme i ciebie już nie. To się bardziej czuje niż wie, co przez to rozumiecie.

Michał Dyszyński napisał:

Nie zadowoliło Cię najedzenie, wyspanie, czy inne proste korzyści i przyjemności.

Słuchanie muzyki to dla mnie przyjemność, nic więcej. Słucham muzyki, żeby było mi przyjemnie. A jak ktoś słucha, żeby osiągnąć stan sacrum (tak to nazwijmy) to też po to, żeby mu było przyjemnie.

Michał Dyszyński napisał:

Jakieś takie nieokreślone "coś" w Tobie ci cichutko szepce: jest takie duuuużo więcej! Przeczuwasz już, że są rzeczy o wiele wyższe, ważniejsze, piękniejsze, niż to co do tej pory doznawałeś.

Nic mi nie musi szeptać, ja wiem, że będzie mi przyjemnie, gdy dam się wciągnąć Methenemu w klimaty, które buduje dźwiękiem. Wiem też, że poza naszym umysłem istnieje niepojęty dla nas świat. Ważność można określić tylko w oparciu o cel. Piękno to sprawa subiektywna. Dla jednych gwieździste niebo jest piękne, dla innych (znam takich) jest czymś, co budzi w nich lęk. Według mnie uwznioślasz pewne rzeczy i doszukujesz się w nich sacrum, bo patrzysz na to z teistycznego punktu widzenia.

Michał Dyszyński napisał:

Ale z drugiej strony... Przecież jesteś ateistą! Zaś bycie ateistą jest "racjonalne". A "racjonalne" oznacza, że się trzeba skupiać raczej na tym co widać, słychać i czuć, a nie na "fanaberiach i spekulacjach" umysłu (tak ci coś szepcze).

Wcale tak nie znaczy. Ze spekulacji myślowych mogą wyniknąć praktyczne korzyści, chociażby zadowolenie, jakie komuś one dają, ale nie tylko, bo może być dla kogoś ważne (inaczej nie zazna spokoju) poukładanie sobie w sposób spójny różnych poglądów. Z bycia ateistą nie wynika, że muzyka ma w jego życiu pełnić musi wyłącznie rolę czysto użyteczną (uwieść dziewczynę w tańcu), może także być środkiem do osiągnięcia zadowolenia, jakiegoś przyjemnego stanu psychicznego.


Michał Dyszyński napisał:

Więc jak się pojawia sugestia, że może "coś" jednak jest, zadziałasz jak w tym dowcipie - radzie kolegów dla pracownika w firmie: gdy cię ogarnie pracowity zapał, to siądź sobie w kąciku i poczekaj aż ci przejdzie.
Jesteś więc zablokowany na tym, aby być "racjonalnym" w sposób, który Cię chroni przed dostępem do tego, co w ludzkiej egzystencji jest najbardziej super!

Równie dobrze lubiący krewetki mógłby namawiać nielubiącego krewetek, żeby je jadł bo są pyszne.

Michał Dyszyński napisał:

anbo napisał:
jesteś zarówno epizodem jak i cząstką czegoś wielkiego. Czy cudownego i genialnego? To zależy jakie przyjąć kryteria oceny świata. Niektórzy mówią, że cierpieie jest tym dla życia czym sól i pieprz dla potrawy, ale ja myślę, że bardzo wielu ludzi ma prawo powiedzieć, że ich zupa jest tak przesolona i przepieprzona, że nie nadaje się do jedzenia.

Może faktycznie jestem i jednym, i drugim, lecz pytanie jest: co jest ważniejsze?

Malo konkretne pytanie, a odpowiedź zależy od kontekstu.
Michał Dyszyński napisał:

Zupa bywa za mocno przyprawiona, ale jak przypraw nie ma wcale, to jest mdła. Znowu jest pytanie: co jest ważniejsze?...
Jednak ludzi gremialnie używają soli i pieprzu, mimo że zdarza im się z ich dodawaniem przesadzić. :)

Czyli przesolenie i przepieprzenie to cena za to, że w ogóle są przyprawy? Wiara w wieczne szczęście w Niebie jest tego zaprzeczeniem. Poza tym Wszechwiedzący i Wszechmocny chyba umiałby ugotować zupę lekko posoloną i nie przepieprzoną, prawda? Mogę się zgodzić z tym, że życie zupełnie bez porażek i smutków nie smakowałoby tak, jak życie, w którym to się zdarza. Po prostu przyjemności lepiej smakują, gdy zna się też smak nieprzyjemności. Ale naprawdę nie trzeba zachorować na raka, zostać zgwałconym, stracić ukochane dzieci itp., żeby móc czerpać radość z nastania wiosny, smaku pomarańczy, gitary Santany...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 51, 52, 53 ... 65, 66, 67  Następny
Strona 52 z 67

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin