Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wywyższanie się - jaki w tym sens?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:00, 03 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Dyskurs napisał:
Pomijając fakt, że sobie zaprzeczasz, bo powody preferencji Twojej kultury narodowej obiektywne nie są, warto być szczyptę counter-cultural/kontrkulturowym, bo inaczej jest się więźniem własnej kultury narodowej.

Są obiektywne - niezależne ode mnie. Ja sobie nie wybrałam rodziców, miejsca urodzenia, momentu dziejowego. Moja preferencja kulturowa nie jest efektem mojego widzimisię, tylko mojej natury ukształtowanej przez kulturę.

Kontrkulturowość jest o tyle przydatna, że pozwala zrozumieć swoją własną kulturę i ją świadmie wybrać, a w zasadzie - zgodzić się na nią, pogodzić się z nią.

Czasem trzeba trochę czasu spędzić za granicą, żeby zrozumieć swoją tożsamość narodową. Tak samo jest z kulturą. Trzeba liznać trochę obcej kultury, żeby pojąć, że najlepsza jest kultura ojczysta :)
Na dziwaczkę wyjdę, bo (1) w kulturze PRL "dusiłam się"; (2) od przybycia do USA (emigracja) 7 listopada 1985 to okres sprintu do aklimatyzacji w środowisku wielokulturowym z poznawaniem języka angielskiego (poziom perfekcji) i języka hiszpańskiego (podstawowy poziom konwersacyjny - teraz porozumiewamy się z młodszym Synem w tym języku w domu); i (3) tolerancją na różnice, bo mamy ich tutaj multum nawet w najmniejszym stanie w którym mieszkam.

Czy tęsknię za polską kulturą narodową? Do pewnego stopnia nostalgicznie tak, ale kultura którą zostawiłam za sobą już nie istnieje a z obecną się nie identyfikuję. Znam język polski, bo nad nim pracuję na tym forum, ale nie znam realiow życia codziennego w Polsce, bo nie mam z nimi kontaktu.

Ostatnio przeprowadziłam badanie jakościowe o możliwości adaptacji przewodnictwa usług w Polsce według modelu Patterson (2003) i Winston (2003) i znajmosc kultury narodowej PRL'u nie przeszkadzała mi z byciem obiektywną, bo nauczyłam się z publikacji w języku angielskim (w języku polskim takich publikację nie znajdę) autorstwa zagranicznych naukowców we współpracy z polskimi wiele o kulturze Polski współczesnej.

Po 34 latach, moim krajem jest USA. Polska jest krajem gdzie sie urodzilam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:29, 03 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Najlepszy warzywniak na mieście to nie musi być zaraz idealny warzywniak bez wad, tylko warzywniak relatywnie najlepszy spośród wszystkich warzywniaków w mieście.

Najlepszy warzywniak jest względnie łatwo zdefiniować - tam gdzie jest tanio, towar świeży, a sprzedawca uprzejmy i sympatyczny. Ale "najlepsza kultura"?...
Aby to ocenić muszę na start POCZYNIĆ ZAŁOŻENIA. Bardzo liczne założenia:
- który element kultury (jest ich tak wiele) będzie tym dominującym, albo ważny, a który mniej istotnym.
- co jest owym "miastem" (odpowiednikiem przykładu z warzywniakami) - czy inne kultury europejskie, światowe?... Ile należałoby poznać kultur, aby stwierdzenie "ta konkretnie jest najlepsza" było jakoś uzasadnione?...
- jakie kryteria oceny przyjąć? - to już jest sprawa światopoglądowa,. określenie, co jest dobre, a co złe. W jednej kulturze samobójstwo jest czynem złym, w innej chwalebnym, w jednej zemsta jest powinnością, w innej nalezy się jej wyrzec itd. - Wybór jest światopoglądowy.
- wreszcie trzeba ocenić KTÓRA KULTURA JEST TĄ, O KTÓREJ MÓWIMY, bo zachowań, całkiem licznych, w kulturach jest wiele i właściwie często nie ma jasnego wskazania (albo występują na raz sprzeczne), która opcja jest tą właściwą.
towarzyski.pelikan napisał:
Np. żyjemy w kulturze, w której to mężczyzna jest tym głównym odpowiedzialnym za utrzymanie rodziny, a kobieta za wychowanie dziecka.
Wyobraźmy sobię młodą parę, która dopiero się zaczyna ze sobą spotykać, jeszcze nie mają nawet w planach zakładania rodziny.
Mimo to, że to tak odległa kwestia, to większość kobiet będzie oczekiwać, że ten mężczyzna już na tym etapie wykaże się jako taki utrzymujący, np. płacąc za kobetę w restauracji.
Rozum mówi: z jakiej racji, skoro oboje są równouprawnieni, niech każdy płaci za siebie. I niejedna kobieta rozumowo się z tym zgodzi i wcale nie będzie oczekiwać (świadomie), że męzczyzna będzie ją teraz zdobywał prezentami etc. Tylko jest taki problem, że tak będzie tylko świadomie, natomiast podświadomie będzie się czuć z tym źle, ponieważ jej natura oczekuje czegoś innego niż jej rozum. I prędzej czy później prawdopodobnie pod byle pretekstem zrezygnuje ze związku, w którym jej naturalna potrzeba nie zostanie spełniona.

No właśnie, w tej chwili mamy już kulturę (aktualną) mocno zdywersyfikowaną. Wg niektórych kobieta powinna płacić za siebie, wg innych nie. Czy kobieta ma zarabiać na siebie? - tez nie wiadomo. Nawet patrząc wstecz (XIX wiek) widać wiele przykładów kobiet, które (np. po śmierci męża) brały w garść gospodarowanie i dawały radę. Polska historia, kultura dostarcza wiele przykładów bardzo zaradnych, przedsiębiorczych kobiet. I nie było w tym nic dziwnego. I to, że one były w mniejszości, nie oznacza wcale, ze przedsiębiorcza kobieta jest "przeciw kulturze" - ona po prostu robi to, co słuszne.
Wreszcie mamy takie pytanie: nawet jeśli jakieś tam z kultury wskazanie daje się wyróżnić jako oczywiste - na ile ma ono być uznane za absolutne?

Czy przepuszczanie kobiety pierwszej w drzwiach jest takie ważne, takie absolutne i wokół niego powinniśmy budować dalsze konstrukcje umysłu?...


Dla mnie kultura to nic innego, tylko PEWIEN, HISTORYCZNIE UKSZTAŁTOWANY ZBIÓR TRADYCJI. On też kiedyś powstał! On też kiedyś się zmieniał!
Więc teraz nie wolno go zmieniać?... :shock:
Bo co, bo "teraz" jest tak wyróżnione?... :shock:
Ale za 10 lat dzisiejsze "teraz", stanie się "tamtym czasem".

Nasze zasady zmieniają się - czasem w stronę dobrą, czasem w złą - ale zmieniają, wciąż ewoluując. Jak tu przygwoździć, uznać za te niepodważalny, absolutny pewien zbiór zasad z owej kultury?...
W końcu jakoś go trzeba wybrać. A czasem wystarczy zmienić dzielnicę, albo województwo, a już kultura się zmienia.
Moja jest najlepsza?...
Czyli ta z Warszawy (ja akurat Warszawiak jestem)?...
To kultura z poznańskiego już pewnie będzie ta nie doskonała?
I ja NA PEWNO to mam wiedzieć?... Tak?...

A co by z tego miało np. dla mnie wynikać, że moja warszawska kultura jest najlepsza (dla mnie! poradzisz mi?...)? Może mam zacząć tępić jakies zwyczaje pochodzące z Podlasia?...
A już zwyczaje pochodzące z Gruzji (czy z jeszcze dalej) na 100% mam uważać za bezsensowne (powiedzmy, że w każdym aspekcie, w którym są różne)?...
A ja sobie cenię np. uprzejmość i grzeczność Japończyków. Co prawda trochę im tej (wg mnie przesadnej) uprzejmości współczuję, ale ją lubię i cenię u innych.
Teraz postawię sobie pytanie: to jaki poziom grzeczności jest tym właściwym, tym, który powinenem wdrożyć w moim życiu?
- Ja Warszawiak mam do wyboru: grzeczność chłopaków z Kercelaka, czy moze ta grzeczność z Pragi, może z Woli?... Jeśli jedni dają przechodniowi w mordę po pierwszym nieprawidłowym słowie, a inni dopiero po trzecim takim słowie, to co mam wybrać?...
Oczywiście trochę tu koloryzuję, bo raczej dzisiaj w Warszawie tak szybko w mordę nie biją, ale chodzi o sam problem.
Co właściwie znaczy określenie "najlepsza kultura"?

Określenie "najlepszy młotek" oznacza coś wyraźnie innego, niż "najlepsza czekolada". Co się składa na "najlepszość kultury"? I gdzie jest granica, której nie wolno jest przekroczyć, jeśli się ową najlepszość mojej kultury miałoby kultywować?...
Wybacz, ale dla mnie właściwie określenie "najlepsza kultura" jest stwierdzeniem bez wyrazistej treści. W nim nie wiadomo o co konkretnie komuś chodzi - czy o literaturę, czy o zasady savoir vivre, o to co mamy mówią dzieciom że "należy" (ale różne mamy różne rzeczy mówią swoim dzieciom), bo tak usłyszały od swoich matek, albo tak im kazał ich mąż?...

Weźmy taki prosty przykład - kulturowo mąż powinien wziąć na siebie ciężar utrzymania rodziny. Czy wynika z tego, że jak się rozchoruje, albo ma inny gorszy okres w życiu to NALEŻY obowiązkowo kopnąć go w 4 litery i wyrzucić na ulicę? A może w tej kulturze/historii narodu trzeba znaleźć przykład ofiarnej żony, która pielęgnuje męża - nieudacznika?...
Co właściwie tak konkretnie TRZEBA. Gdzie ta kultura tak jawnie dowiedzie swojej wartości, najlepszości?...

Zdradzę może moje pewne odkrycie życiowe, które poczyniłem ze statystyki cech i zachowań osób, które najchętniej wskazuję jakieś takie oczywiste "najlepszości", albo i "konieczności i powinności". Jakoś tak "dziwnie" mi w życiu się zdarzało, że osoby szermujące owymi "naj", "koniecznie", "absolutnie prawdziwe" okazują się być osobami...
...najbardziej arbitralnymi w wyborach! To INNYM LUDZIOM owe osoby wskazują tak absolutnie i tak "naj" co mają robić. W odniesieniu do samych siebie, owe osoby z reguły znajdują sto powodów, aby zrobić to, co im się po prostu chce i wydaje. A nawet jeśli rzeczywiście pewnych wzorców trochę się trzymają, to w zdecydowanej większości są to pokazówki, tzn. to robią, upierają się przy tym, głośno krzyczą, jak to właśnie ten element jest najważniejszy, tylko że jak przychodzi co do czego konkretnie, jak np. pojawia się konflikt z ważnym własnym celem, interesem, to owe osoby bardzo chętnie do własnych zasad odstępują. I tylko z łatwością znajdują sobie na to sto ważnych uzasadnień, że "to się tak nie stosuje, bo. ...".
I ja nawet się tym osobom nie dziwię - bo rzeczywiście większość owych zasad kulturowych jest mocno umowna, wymaga obróbki przez rozsądek. Tylko po co jeszcze wcześniej cała ta hipokryzja? Po co to udawanie, że jest się absolutnym strażnikiem absolutnie niepodważalnych zasad?...

Powiem jeszcze inaczej: uważam, że aby być uczciwym intelektualnie, trzeba naprawdę "mieć jaja".
Właściwie to chyba "największe jaja ze wszystkich" mają właśnie Ci, co w swoim życiu umieją zbudować takie zasady, których potem nie muszą łamać, udając, że ich nie łamią.
Dlatego uważam, ze ze słowami/radami zaczynającymi się od "naj..." jest bardzo, bardzo śliska sprawa. Jeśli ktoś ma nie być wewnętrznie sprzeczny, to lepiej jak tych słów będzie unikał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:50, 04 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Najlepszy warzywniak jest względnie łatwo zdefiniować - tam gdzie jest tanio, towar świeży, a sprzedawca uprzejmy i sympatyczny. Ale "najlepsza kultura"?...

No właśnie cały problem w tym, że same kryteria oceny kultury są uwarunkowane kulturowo. Gdybyśmy przeprowadzili ankietę wśród osób pochodzących z różnych obszarów kulturowych, prosząc o wymienie kryteriów najlepszego warzywniaka, to te kryteria z grubsza by się pokrywały. Być może byłby jakieś rozstrzały, że jedni bardziej się kierują ceną niż jakością albo jedni bardziej się kierują twardymi danymi (cena, jakość), a inni bardziej atmosferą,sentymentem etc, ale kryteria by się powielały.
A gdybyśmy zapytali ludzi z rożnych obszarów kulturowych o kryteria najlepszej kultury, to ten rozstrzał byłby już wyrazisty, ponieważ każdy za punkt odniesienia obierałby swoją własną kulturę, niekoniecznie w sposób świadomy. My nawet sobie sprawy nie zdajemy, ile rzeczy, ktore bierzemy za oczywiste to efekt kulturowego ukształtowania, np. koncepcja czasu (Zachód - linearna, postępująca; Wschód - kołowa, powracająca), nacisk na indywidualizm/kolektywizm, kult nauki i sztuki (nacisk na świat ducha)/ kult natury (nacisk na zaspokajanie naturalnych potrzeb). Żeby sobie to uświadomić trzeba łyknąć trochę innego świata, najlepiej trochę popodróżować albo poczytać, wgłębić się w inne kultury. Wyjść poza obcowanie z folklorem (płytką fascynację estetyczną) i rzeczywiście ugryźć tę kulturę od strony ideowej (fundamentalnej). Dopiero po takim rozeznaniu zaczynamy dostrzegać fundamentalne różnice pomiędzy kulturami, zaczynamy rozumieć swoją własną kulturę i to, że cały sposób myślenia zawdzięczamy kulturze.
Cytat:
Aby to ocenić muszę na start POCZYNIĆ ZAŁOŻENIA. Bardzo liczne założenia:
- który element kultury (jest ich tak wiele) będzie tym dominującym, albo ważny, a który mniej istotnym.
- co jest owym "miastem" (odpowiednikiem przykładu z warzywniakami) - czy inne kultury europejskie, światowe?... Ile należałoby poznać kultur, aby stwierdzenie "ta konkretnie jest najlepsza" było jakoś uzasadnione?...
- jakie kryteria oceny przyjąć? - to już jest sprawa światopoglądowa,. określenie, co jest dobre, a co złe. W jednej kulturze samobójstwo jest czynem złym, w innej chwalebnym, w jednej zemsta jest powinnością, w innej nalezy się jej wyrzec itd. - Wybór jest światopoglądowy.
- wreszcie trzeba ocenić KTÓRA KULTURA JEST TĄ, O KTÓREJ MÓWIMY, bo zachowań, całkiem licznych, w kulturach jest wiele i właściwie często nie ma jasnego wskazania (albo występują na raz sprzeczne), która opcja jest tą właściwą.

Częściowo na Twoje pytania odpowiedziałam powyżej:
- takimi elementami muszą być fundamenty, jeśli chcemy mówić o kulturze, a nie o folklorze
W przypadku naszej łacińskiej kultury są trzy główne filary:
etyka chrześcijańska
filozofia grecka
rzymskie prawo

- tym miastem są rzecz jasna inne kultury, dla ułatwienia można się posłużyć właśnie podziałem cywilizacji Feliksa Konecznego, który wyróżnia cztery cywilizacje starożytne: bramińska, żydowska,chińska i turańska oraz trzy średniowieczne: bizantyjska, łacińska oraz arabska
Krótki opis w pigułce 7 cywilizacji pod linkiem:
[link widoczny dla zalogowanych]

- Koneczny przyjmuje następujące kryteria różnicujące:
1. personalizm – gromadność (kreatyzm i emanatyzm);
Personalizm - osoba ludzka jako podmiot i cel wszystkich działań, najwyższa wartość ziemska
Kolektywizm - człowiek sam w sobie nie ma żadnej wartości, liczy się tylko jako część kolektywu, najwyższym celem jest zbiorowość
2. aposterioryzm – aprioryzm (historyzm racjonalny i historyzm potoczny);
aposterioryzm - oparcie się na doświadczeniu, tradycji, faktach, metoda indukcyjna, czas jako kategoria moralna;
„Kto chce przyszłość uczynić niezależną od przeszłości, ten stawia zamki na lodzie” F. Koneczny
aprioryzm - rzeczywistość nagina się do założonych z góry teorii; nie ważne co jest, ważne jest jak być powinno (inżynieria społeczna), totalitaryzmy, "raje na ziemi" biorą się właśnie z aprioryzmu; dedukcja, metoda spekulatywna
3. organizm – mechanizm;
organizm - jednostki jako komórki w organizmie społecznym, współdziałanie we wspólnym celu, zrzeszone dobrowolnie, oddolnie, bez przymusu
mechanizm - sztucznie narzucona dyscyplina, bezwzględne posłuszeństwo, człowiek jako trybik w machinie
4. jedność w rozmaitości – jednostajność;
jedność w różnorodności - elementem jednoczącym jest etyka, życie zbiorowe jest zróżnicowane
jednostajność - ujednolicenie życia zbiorowego, jednostki są do siebie podobne i tworzą masę, uniformizacja narzucona z góry
5. dualizm prawa – monizm prawa;
dualizm prawa: istniej dwa powiązane porządki prawne: prawo prywatne i prawo publiczne. Podmiotem prawa prywatnego jest jednostka i rodzina, a prawa publicznego społeczeństwo i państwo
monizm prawa: albo monizm prawa prywatnego - państwo i mieszkańcy własnością władcy (turanizm), monizm prawa publicznego: życie obywateli uzależnione od państwa z rozbudowanym systemem biurokracji (bizantynizm)
6. supremacja sił duchowych – supremacja sił fizycznych
supremacja sił duchowych: upodmiotowienie jednostki i społeczeństwa, rozwój sztuki i nauki, religii; człowiek w ciągu swojego życia pnie się ku górze
supremacja sił fizycznych: ucisk obywateli przez aparat państwowy, brak swobód obywatelskich, zastój w rozwoju
Więcej pod linkiem:
[link widoczny dla zalogowanych]

Cywilizacja łacińska opiera się na tych tendencjach wymienionych po lewej stronie. Wg Konecznego tylko cywilizacja łacińska łączy w sobie te pozytywne jego zdaniem tendencje, wszystkie inne są gromadnościowe. Stąd uważa ją za najlepszą. Problem w tym, że:
a) sam ten podział jest uwarunkowany kulturowo. Gdyby Chińczyk miał poklasyfikować cywilizację toby pewnie wymienił zupełnie inne kryteria
b) sama narzucająca się preferencja dla tendencji wymienionych po lewej stronie jest uwarunkowana kulturowo
c) sam sposób rozumienia tych poszczególnych cywilizacji jest uwarunkowany kulturowo
Dla Konecznego to było oczywiste, że cywilizacja łacińska jest najlepsza, mnie też się tak wydaje, ale ja jestem świadoma, że Chińczyk by się raczej nie zgodził. Czy to znaczy, że nie ma najlepszej cywilizacji? Czy może jesteśmy skazani na relatywizm kulturowy - uznanie swojej kultury za najlepszą przy poszanowaniu cudzej preferencji dla innej kultury?

Jeśli nadrzędnym celem jest dobro człowieka (ten wniosek jest uwarunkowany kulturowo), to moim zdaniem z samej cywilizacji łacińskiej wynika to poszanowanie dla odmienności kulturowej, dla korzeni każdego jednego człowieka. Imperializm, narzucanie swojej kultury siłą innym społecznością byłoby zaprzeczeniem naszej kultury.
Cytat:
No właśnie, w tej chwili mamy już kulturę (aktualną) mocno zdywersyfikowaną. Wg niektórych kobieta powinna płacić za siebie, wg innych nie. Czy kobieta ma zarabiać na siebie? - tez nie wiadomo. Nawet patrząc wstecz (XIX wiek) widać wiele przykładów kobiet, które (np. po śmierci męża) brały w garść gospodarowanie i dawały radę. Polska historia, kultura dostarcza wiele przykładów bardzo zaradnych, przedsiębiorczych kobiet. I nie było w tym nic dziwnego. I to, że one były w mniejszości, nie oznacza wcale, ze przedsiębiorcza kobieta jest "przeciw kulturze" - ona po prostu robi to, co słuszne.
Wreszcie mamy takie pytanie: nawet jeśli jakieś tam z kultury wskazanie daje się wyróżnić jako oczywiste - na ile ma ono być uznane za absolutne?

I to też jest kwestia kultury. W kulturze personalistycznej, do której przynależymy, tego absolutyzmu nie ma. Promujemy pewne wzorce (kobiety matki, przedsiębiorczego mężczyzny), dając jednak przestrzeń dla wyjątków. W centrum stawiamy osobę ludzką i jej dobro. Nie chcemy uniformizować społeczeństwa, żeby wszyscy byli tacy sami, jednakowi. Zauważ, że w tę stronę idzie ta feministyczna antykultura (a de facto bizantynizm). Na ustach mają, że chcą kobiety wyzwolić z roli krowy rozpłodowej, a za tym liberalizmem kryje się tak naprawdę pogarda dla takich tradycyjnych wyborów. Kobieta, która świadomie chce się poświęcić rodzinie poddawana jest ostracyzmowi. Wszystkie kobiety mają być takie same - wyzwolone, przebojowe, nastawione na karierę.
Cytat:
Czy przepuszczanie kobiety pierwszej w drzwiach jest takie ważne, takie absolutne i wokół niego powinniśmy budować dalsze konstrukcje umysłu?...

Oczywiście, że nie, ale jak się to potraktuje jako część większej układanki, czyli to przepuszczanie w drzwiach się oceni w szerszym kontekście (jako wyraz ogólnej dżentelmenskosci), to trochę zmienia postać rzeczy. Jeśli mężczyzna mnie przepuszcza w drzwiach, to ja naturalnie to odbieram właśnie jako taką rycerskość. Niby głupie symboliczne zachowanie, ale tak to odbieram. I co ciekawe, wraz z zarzuceniem tych "kulturowych pierdołek" niestety znika również ta rycerskość pragmatyczna, np. kiedy się wchodzi do pociągu z walizką i mało który mężczyzna zaproponuje pomoc. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy mężczyzna musi być od razu siłaczem, ale większość mężczyzn jednak siłą przewyższa przeciętną kobietę. Widać, idee silniej na mężczyzn działają niż taka zwykła empatia. Upadek ideałów rycerskości u mężczyzn zwiastuje upadek ludzkich odruchów z ich strony.
Cytat:
Dla mnie kultura to nic innego, tylko PEWIEN, HISTORYCZNIE UKSZTAŁTOWANY ZBIÓR TRADYCJI. On też kiedyś powstał! On też kiedyś się zmieniał!
Więc teraz nie wolno go zmieniać?... :shock:
Bo co, bo "teraz" jest tak wyróżnione?... :shock:
Ale za 10 lat dzisiejsze "teraz", stanie się "tamtym czasem".

Ja bym powiedziała, że nie tyle zbiór tradycji, tylko ciąg, sensowna, celowa kontynuacja. Kultura jest jak osobowość człowieka. Świadomość/tożsamość. Zmienia się całe życie, ale nie chaotycznie, nie poprzez wypieranie jakiejś cechy i zastępowanie nową, tylko poprzez stopniową ewolucję. Każdy jeden etap rozwoju człowieka pozostawia ślad, determinuje ciąg dalszy.
Nikt wobec tego nie twierdzi, że tradycja nie ma się zmieniać, ewoluować, ale ta zmiana musi być przeprowadzana z głową, właśnie ewolucyjnie. Dzisiejsi wrogowie kultury zachodniej natomiast chcą tę ciągłość tradycji przerwać. Wywalić to co było na śmietnik historii i wstawić w jej miejsce .... nowy wspaniały świat, gdzie wszyscy są równi, keine grenzen, no countries and no religion too. Wszyscy się kochajmy, Bądźmy tacy sami... i umrzyjmy z nudów. Fukuyama pisał o końcu historii, który miała przynieść liberalna demokracja. Koniec historii to koniec rozwoju, to zamach na linearną (łacińską) koncepcję czasu, na ideę doskonalenia się. Przypadek, że wraz z rozwojem demokracji liberalnej nastała moda na duchowość wschodnią (buddyzm, new age)? Prawda, że są ze sobą kompatybilne? Wschodni kolektywizm już nas w dużej mierze pożarł.
Cytat:
Weźmy taki prosty przykład - kulturowo mąż powinien wziąć na siebie ciężar utrzymania rodziny. Czy wynika z tego, że jak się rozchoruje, albo ma inny gorszy okres w życiu to NALEŻY obowiązkowo kopnąć go w 4 litery i wyrzucić na ulicę? A może w tej kulturze/historii narodu trzeba znaleźć przykład ofiarnej żony, która pielęgnuje męża - nieudacznika?...
Co właściwie tak konkretnie TRZEBA. Gdzie ta kultura tak jawnie dowiedzie swojej wartości, najlepszości?...

Oczywiście, że nie. Wzorce mają pewne postawy kształtować. Mimo że zmieniły się czasy i sposób życia mężczyzny już nie różni się w takim stopniu od sposobu życia kobiety, to wciąż istnieją naturalne różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami. Kobieta po prostu lepiej się obiektywnie nadaje do pewnych czynności niż mężczyzna i na odwrót, a podział ról jest bardziej efektywny niż rozmycie wszelkich podziałów i teraz każdy zajmuje się wszystkim. Zobacz, że rynek pracy idzie w zupełnie odwrotnym kierunku - stajemy się coraz bardziej wyspecjalizowani. A antykulturowcy promują równość. Chłop do przedszkola, a baba na wózek widłowy. Owszem, są wyjątki, ale świat tak w swoim schemacie nie wygląda. Po co robić z czegoś marginalnego normę? W jakim celu?
Cytat:
Zdradzę może moje pewne odkrycie życiowe, które poczyniłem ze statystyki cech i zachowań osób, które najchętniej wskazuję jakieś takie oczywiste "najlepszości", albo i "konieczności i powinności". Jakoś tak "dziwnie" mi w życiu się zdarzało, że osoby szermujące owymi "naj", "koniecznie", "absolutnie prawdziwe" okazują się być osobami...
...najbardziej arbitralnymi w wyborach! To INNYM LUDZIOM owe osoby wskazują tak absolutnie i tak "naj" co mają robić. W odniesieniu do samych siebie, owe osoby z reguły znajdują sto powodów, aby zrobić to, co im się po prostu chce i wydaje. A nawet jeśli rzeczywiście pewnych wzorców trochę się trzymają, to w zdecydowanej większości są to pokazówki, tzn. to robią, upierają się przy tym, głośno krzyczą, jak to właśnie ten element jest najważniejszy, tylko że jak przychodzi co do czego konkretnie, jak np. pojawia się konflikt z ważnym własnym celem, interesem, to owe osoby bardzo chętnie do własnych zasad odstępują. I tylko z łatwością znajdują sobie na to sto ważnych uzasadnień, że "to się tak nie stosuje, bo. ...".
I ja nawet się tym osobom nie dziwię - bo rzeczywiście większość owych zasad kulturowych jest mocno umowna, wymaga obróbki przez rozsądek. Tylko po co jeszcze wcześniej cała ta hipokryzja? Po co to udawanie, że jest się absolutnym strażnikiem absolutnie niepodważalnych zasad?...

Pobawię się w adwokatkę diabła i wyrażę pochwałę tej hipokryzji. Kiedyś mnie to strasznie drażniło, np. zakaz aborcji mimo istnienia podziemia, potępienie pornografii mimo korzystania z niej w domowym zaciszu, ale teraz zupełnie inaczej na to patrzę. Ci ludzie, świadomie lub nie, bronią fundamentów. Może być tak, że to ich absolutyzowanie to taki krzyk "na pomoc", sam nie daję rady walczyć z pokusami tego świata, z tą moralną zgnilizną, bądźcie ludzie dobrzy, zachowujcie się jak trzeba, postawcie mnie do pionu. Moralność się tak naprawdę bierze z imitowania cudzych zachowań. Uznajemy za moralne to, co inni w naszym otoczeniu uznają za moralne. Jeśli ogół społeczeństwa akceptuje aborcję (teraz to już ani wstyd, ani hańba, aborcja jest ok i w ogóle), to przeciętny Kowalski też ją zaakceptuje. Jeśli ogół społeczeństwa jawnie korzysta z pornografii, specjalnie się z tym nie kryjąc, to dla Kowalskiego to zielone światło do tego, by sobie do woli poużywać.
I dzięki tym krzykaczom (nawet jeśli hipokrytom) społeczeństwo jeszcze zachowuje resztki przyzwoitości. To dzięki nim w tym owczym pędzie jeszcze potrafimy się zatrzymać i pomyśleć "Quo vadis"? Jeszcze niedawno na pomysł, że homoseksualiści będą brać śluby czy adoptować dzieci, przeciętny Kowalski puknąłby się w głowę. Dzisiaj nawet pokolenie 50-60-latków te pomysły przejmuje z zupełną obojętnością. W serialach TV promuje się gejowskie związki jako zupełnie normalne. Żaba została ugotowana.
Do niedawna osoby broniące tych tradycyjnych wartości, również w sferze obyczajności, postrzegałam jako zacofanych fanatyków, ale jak trochę poczytałam, pogłówkowałam, pokwestionowałam te ponowoczesne brednie, które mi nawtykano do głowy, to mi wyszło, że ten "ciemnogród" ma rację. Bo rozum (myślenie długofalowe i etyczne) jest po jego stronie.
Cytat:
Powiem jeszcze inaczej: uważam, że aby być uczciwym intelektualnie, trzeba naprawdę "mieć jaja".
Właściwie to chyba "największe jaja ze wszystkich" mają właśnie Ci, co w swoim życiu umieją zbudować takie zasady, których potem nie muszą łamać, udając, że ich nie łamią.
Dlatego uważam, ze ze słowami/radami zaczynającymi się od "naj..." jest bardzo, bardzo śliska sprawa. Jeśli ktoś ma nie być wewnętrznie sprzeczny, to lepiej jak tych słów będzie unikał.

Tylko od takiej postawy krótka droga do równania w dół. Ponieważ zasady tradycyjne mnie przerastają to sobie ustalę takie prymitywnie proste zasady, że będę się ich konsekwentnie trzymać. Ja jednak postrzegam wychowawczą rolę zasad. One są po to, by mnie pociągać do góry. Chcę żyć w społeczeństwie, które będzie się tych zasad trzymało. To pomoże mnie samej się przełamać. Można spokojnie pogodzić uczciwość z promocją zasad nawet dla nas samych trudnych do utrzymania. Wystarczy się pozbyć ambicji bycia idealnym, jednocześnie nie rezygnując z rozwoju. Do tego to trzeba mieć dopiero jaja. Doskonalić się ze świadomością, że nigdy się nie będzie doskonałym. Stawiać sobie zawsze poprzeczkę wyżej niż aktualnie jesteśmy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:13, 04 Maj 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Dyskurs napisał:
Pomijając fakt, że sobie zaprzeczasz, bo powody preferencji Twojej kultury narodowej obiektywne nie są, warto być szczyptę counter-cultural/kontrkulturowym, bo inaczej jest się więźniem własnej kultury narodowej.

Są obiektywne - niezależne ode mnie. Ja sobie nie wybrałam rodziców, miejsca urodzenia, momentu dziejowego. Moja preferencja kulturowa nie jest efektem mojego widzimisię, tylko mojej natury ukształtowanej przez kulturę.

Kontrkulturowość jest o tyle przydatna, że pozwala zrozumieć swoją własną kulturę i ją świadmie wybrać, a w zasadzie - zgodzić się na nią, pogodzić się z nią.

Czasem trzeba trochę czasu spędzić za granicą, żeby zrozumieć swoją tożsamość narodową. Tak samo jest z kulturą. Trzeba liznać trochę obcej kultury, żeby pojąć, że najlepsza jest kultura ojczysta :)
Na dziwaczkę wyjdę, bo (1) w kulturze PRL "dusiłam się"; (2) od przybycia do USA (emigracja) 7 listopada 1985 to okres sprintu do aklimatyzacji w środowisku wielokulturowym z poznawaniem języka angielskiego (poziom perfekcji) i języka hiszpańskiego (podstawowy poziom konwersacyjny - teraz porozumiewamy się z młodszym Synem w tym języku w domu); i (3) tolerancją na różnice, bo mamy ich tutaj multum nawet w najmniejszym stanie w którym mieszkam.

Czy tęsknię za polską kulturą narodową? Do pewnego stopnia nostalgicznie tak, ale kultura którą zostawiłam za sobą już nie istnieje a z obecną się nie identyfikuję. Znam język polski, bo nad nim pracuję na tym forum, ale nie znam realiow życia codziennego w Polsce, bo nie mam z nimi kontaktu.

Ostatnio przeprowadziłam badanie jakościowe o możliwości adaptacji przewodnictwa usług w Polsce według modelu Patterson (2003) i Winston (2003) i znajmosc kultury narodowej PRL'u nie przeszkadzała mi z byciem obiektywną, bo nauczyłam się z publikacji w języku angielskim (w języku polskim takich publikację nie znajdę) autorstwa zagranicznych naukowców we współpracy z polskimi wiele o kulturze Polski współczesnej.

Po 34 latach, moim krajem jest USA. Polska jest krajem gdzie sie urodzilam.



Tylko, że Polska to taki mały chyba najmniejszy stan USA.

Sama Kalifornia ma tyle ludności co Polska.

Amerykanie chca nas zgarnąć dzis jako przeciwwage dla Europy a moze i dla Rosji.

Naiwność ludzi nie ma granic.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 143 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:15, 04 Maj 2019    Temat postu:

Może dusilas sie w kulturze polskiej bo mieszkalas na glebokiej prowinncji. Moze dopiero w USA masz szansę na realizacje swych potrzeb edukacyjnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5906
Przeczytał: 72 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:31, 04 Maj 2019    Temat postu:

Michale, mamy się Uniżać ale nie POniżać!
Przykład z Tajlandii:
[link widoczny dla zalogowanych]
Król się wywyższa a inni się przed nim poniżają. Wstyd!

W starożytnym Rzymie, gdy wszyscy traktowali jakiegoś cesarzynę jak boga, chrześcijanie jedyni na to się nie zgadzali i byli przez to prześladowani.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:21, 04 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
...
Ponieważ zasady tradycyjne mnie przerastają to sobie ustalę takie prymitywnie proste zasady, że będę się ich konsekwentnie trzymać. Ja jednak postrzegam wychowawczą rolę zasad. One są po to, by mnie pociągać do góry. Chcę żyć w społeczeństwie, które będzie się tych zasad trzymało. To pomoże mnie samej się przełamać. Można spokojnie pogodzić uczciwość z promocją zasad nawet dla nas samych trudnych do utrzymania. Wystarczy się pozbyć ambicji bycia idealnym, jednocześnie nie rezygnując z rozwoju. Do tego to trzeba mieć dopiero jaja. Doskonalić się ze świadomością, że nigdy się nie będzie doskonałym. Stawiać sobie zawsze poprzeczkę wyżej niż aktualnie jesteśmy.


Ogólnie spodobał mi się ten Twój tekst (nawet podlajkowałem).
Wciąż w owej dyskusji z Tobą zastawiam się, dlaczego widzę taki efekt, iz co do bardzo wielu spostrzeżeń i przesłanek bardzo dobrze się zgadzamy, to jednak w ostatecznym rozrachunku mamy znacząco odmienne przekonania na temat wartości kultury. Co prawda nie jest tu odmienność absolutna, bo do pewnego stopnia ja kulturę też doceniam, ale inaczej - jako coś podrzędnego, niższej rangi.
Co do opisu bytu myślowego, który Ty określiłaś "kulturą", ja bym chyba jednak użył słowa "światopogląd". Dla mnie "kultura" raczej z grubsza kończy się na tradycjach, języku, literaturze, porzekadłach, zwyczajach.
Ale z grubsza z opisem się zgadzam.
Skomentuję tylko nieco ten zacytowany fragment.
Oczywiście rola zasad jest i jest ważna. Sam też owe lewacko - feministyczne odchyły w dużym stopniu traktuję jako "komuś od...ało, stracił kontrlę nad rozsądkiem". Tyle że to też nie jest takie proste - szukamy swojej tożsamości, próbując różne opcje. Naturalne jest, że niejeden raz się przeholuje. Bo szukanie jest procesem zawierającym w sobie silną domieszkę chaosu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:25, 04 Maj 2019    Temat postu:

Wydaje mi się, że to odmienne zdanie co do wartości kultury wynika z tego, że Ty uważasz, że światopogląd człowieka jest albo chociaż być może niezależny od kultury. Można powiedzieć,że takie utkwienie w jednej kulturze tłamsi Twój umysł i ogranicza światopogląd. Natomiast ja jestem zdania, że światopogląd człowieka jest uzależniony od kultury. Nie da się od tego uciec tak jak nie da się uciec od swojej biologii. Jak to się mówi, wyżej dupy nie podskoczysz. Kiedy sobie to uświadomiłam, początkowo było mi przykro i nieswojo. Wcześniej wyobrażałam sobie siebie jako podmiot (ducha) istniejącego niezależnie od jakichś przypadkowych uwarunkowań. Jednak przełamałam w sobie ten opór, dokonałam autowiwisekcji, w wyniku której zidentyfikowałam w sobie źródło tego kim jestem. Otóż, jestem bytem zdeterminowanym przez biologię i kulturę. Nie ma żadnego JA-obserwatora, który jest oderwany od swojego otoczenia materialnego, nie ma żadnej mitycznej "soby", "czystej natury", którą rzekomo kultura ma tłamsić. To JA zostało stworzone przez tę kulturę. Ja jestem urzeźbiona dłutem tej kultury. Z przyrodzenia patrzę na świat przez okulary kultury, która MNIE stworzyła. I nawet jeśli w toku życia próbowałam się wyrwać z tej kultury, tak jak próbowałam się oderwać od swojej płci (fazę feminizmu też zaliczyłam) czy temperamentu, to potrafiłam się oddalić tylko na tyle, na ile mi te wszystkie uwarunkowania pozwalały. W pewnym momencie trafiłam zawsze na mur nie do przeskoczenia. Nawet bunt przeciwko kulturze był wpisany w moje kulturowe JA. Kiedyś pisałam, że chrześcijaństwo to religia, która tworzy najwięcej ateistów. Można powiedzieć, że w ogóle cywilizacja łacińska to kultura, która tworzy najwięcej buntowników. W sposób naturalny robi przestrzeń dla swojej antytezy, która na niej pasożytuje, ale ostatecznie nie może jej zdławić, bo jej egzystowanie jest uzależnione od kultury macierzystej. Nie można być buntownikiem, kiedy nie ma żadnych granic. Żadnych nakazów i zakazów. Żadnych ograniczeń, uwarunkowań.
Zawsze się postrzegałam jako buntownika. I chyba nadal się postrzegam. Tylko tyle, że obecnie jestem buntownikiem paradoksalnym. Otóż walczę na rzecz wzmocnienia fundamentów mojej kultury, bo jestem świadoma, że one warunkują moje funkcjonowanie jako buntownika. Istoty wolnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:22, 04 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Wydaje mi się, że to odmienne zdanie co do wartości kultury wynika z tego, że Ty uważasz, że światopogląd człowieka jest albo chociaż być może niezależny od kultury. Można powiedzieć,że takie utkwienie w jednej kulturze tłamsi Twój umysł i ogranicza światopogląd. Natomiast ja jestem zdania, że światopogląd człowieka jest uzależniony od kultury. Nie da się od tego uciec tak jak nie da się uciec od swojej biologii. Jak to się mówi, wyżej dupy nie podskoczysz. Kiedy sobie to uświadomiłam, początkowo było mi przykro i nieswojo. Wcześniej wyobrażałam sobie siebie jako podmiot (ducha) istniejącego niezależnie od jakichś przypadkowych uwarunkowań. Jednak przełamałam w sobie ten opór, dokonałam autowiwisekcji, w wyniku której zidentyfikowałam w sobie źródło tego kim jestem. Otóż, jestem bytem zdeterminowanym przez biologię i kulturę. Nie ma żadnego JA-obserwatora, który jest oderwany od swojego otoczenia materialnego, nie ma żadnej mitycznej "soby", "czystej natury", którą rzekomo kultura ma tłamsić.

I tak, i nie... (po mojemu)
W moim modelu to działa nieco odmiennie (oczywiście będzie też sporo podobieństw.
Tak - JEST kultura.
Tak - DZIAŁA biologia
Tak - FUNKCJONUJĄ INSTYNKTY
Tak - mamy jakichś rodziców, dziadków, wujków, którzy wywrą na nas pietno swoim wychowaniem
Tak - mamy historię unikalną swojego życia, które stworzy nam unikalny zbiór doświadczeń
Tak - rodzimy się w różnych miejscach, czasach, wśród innych ludzi, z inną pogodą, mikrobiotą, rozwojem płodowym
tak, tak, tak...
Wszystko to razem nas jakoś tworzy.
Wszystko!
Powtórzę - wszystko (!) to co opisałem i kupa innych rzeczy, których nie wpisałem na listę.
Powiedzenie w tym układzie "stworzyła mnie kultura" jest dla mnie jakimś dziwnym postępowaniem: a to pozostałe czynniki akurat dla mnie znikły, nie miały znaczenia?...

Ja powiem inaczej WSPÓŁtworzyła mnie kultura. I współtworzyło mnie wiele innych wpływów - niektóre z nich w ogóle nie mają nazwy, są przez ludzi niezbadane, nieznane. Nie widzę powodu, dla którego miałbym się czuć dzieckiem kultury bardziej, niż dzieckiem genów (nie tylko komórek własnych, ale np. też mitochondriów, czy mikrobiomu), bądź unikalnych zdarzeń z mojego życia. Dlaczego niby o innych rzeczach miałbym zapomnieć?... :shock:
Gdzieś jest tego wszystkiego SYNTEZA. Ja jestem tą syntezą!
W tej samej rodzinie pojawia się para bliźniąt. Szybko okazuje się, że mimo iż mają tych samych rodziców, chodzą do tych samych szkół, mają podobne środowisko, to poglądy bliźniaków stają się różne, rozjeżdżają się. Więc każdy czynnik z osobno NIE DETERMINUJE - wpływa, ale nie w sposób absolutny. Bo determinacja oznacza konieczność i absolutność wpływu.
Powtórzę: ja jestem tą syntezą - stworzoną na unikalny sposób. Nawet jeślibym miał idealnego genetycznie brata bliźniaka, to padną na mój mózg inne cząsteczki promieniowania kosmicznego, uszkadzając inne neurony, zawieje inny wiatr, przynoszący bakterie chorobotwórcze, więc inaczej, niż mój bliźniak będziemy chorować. A choroby z dzieciństwa mogę mnie uczynić kompletnie innym człowiekiem - np. mogę stać się autystykiem, bądź nie.
Nie widzę tej kultury jako czegoś, co mnie determinuje - jest ona tylko JEDNYM Z WIELU CZYNNIKÓW WPŁYWAJĄCYCH. Może nawet jest to istotny czynnik, ale na pewno zostanie on wpleciony w niesłychanie złożoną układankę z pozostałymi czynnikami, aktami mojej woli, przebłyskami świadomości, odruchami, przypadkami życiowymi. COŚ się ostatecznie z tego ukształtuje. Lecz trudno jest sensownie mówić o tym, że którykolwiek z czynników wpływu po prostu mnie ukształtował ogólnie, tak jak by był jedynym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 8:47, 05 Maj 2019    Temat postu:

Pozwoliłam sobie, Panie Barycki, zacytować Pelikankę w całości, ale pomimo, będę poniżej wyrywał fragmenty, aby zaakcentować marksistowskie objawienie Pelikanki.
towarzyski.pelikan napisał:
Wydaje mi się, że to odmienne zdanie co do wartości kultury wynika z tego, że Ty uważasz, że światopogląd człowieka jest albo chociaż być może niezależny od kultury. Można powiedzieć,że takie utkwienie w jednej kulturze tłamsi Twój umysł i ogranicza światopogląd. Natomiast ja jestem zdania, że światopogląd człowieka jest uzależniony od kultury. Nie da się od tego uciec tak jak nie da się uciec od swojej biologii. Jak to się mówi, wyżej dupy nie podskoczysz. Kiedy sobie to uświadomiłam, początkowo było mi przykro i nieswojo. Wcześniej wyobrażałam sobie siebie jako podmiot (ducha) istniejącego niezależnie od jakichś przypadkowych uwarunkowań. Jednak przełamałam w sobie ten opór, dokonałam autowiwisekcji, w wyniku której zidentyfikowałam w sobie źródło tego kim jestem. Otóż, jestem bytem zdeterminowanym przez biologię i kulturę. Nie ma żadnego JA-obserwatora, który jest oderwany od swojego otoczenia materialnego, nie ma żadnej mitycznej "soby", "czystej natury", którą rzekomo kultura ma tłamsić. To JA zostało stworzone przez tę kulturę. Ja jestem urzeźbiona dłutem tej kultury. Z przyrodzenia patrzę na świat przez okulary kultury, która MNIE stworzyła. I nawet jeśli w toku życia próbowałam się wyrwać z tej kultury, tak jak próbowałam się oderwać od swojej płci (fazę feminizmu też zaliczyłam) czy temperamentu, to potrafiłam się oddalić tylko na tyle, na ile mi te wszystkie uwarunkowania pozwalały. W pewnym momencie trafiłam zawsze na mur nie do przeskoczenia. Nawet bunt przeciwko kulturze był wpisany w moje kulturowe JA. Kiedyś pisałam, że chrześcijaństwo to religia, która tworzy najwięcej ateistów. Można powiedzieć, że w ogóle cywilizacja łacińska to kultura, która tworzy najwięcej buntowników. W sposób naturalny robi przestrzeń dla swojej antytezy, która na niej pasożytuje, ale ostatecznie nie może jej zdławić, bo jej egzystowanie jest uzależnione od kultury macierzystej. Nie można być buntownikiem, kiedy nie ma żadnych granic. Żadnych nakazów i zakazów. Żadnych ograniczeń, uwarunkowań.
Zawsze się postrzegałam jako buntownika. I chyba nadal się postrzegam. Tylko tyle, że obecnie jestem buntownikiem paradoksalnym. Otóż walczę na rzecz wzmocnienia fundamentów mojej kultury, bo jestem świadoma, że one warunkują moje funkcjonowanie jako buntownika. Istoty wolnej.

http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/wywyzszanie-sie-jaki-w-tym-sens,13129-25.html#448589

Jak Pan widzi, Panie Barycki, jak tylko ślepiec ma dość opukiwania białą laską otaczającej go stęchlizny i odrzuca laskę aby wybiec na świeże powietrze, i tak pędzi w nieznane, to w którą stronę by nie pobiegł, zawsze wpadnie do marksistowskiego dołu, jako i wpadła Paelikanka.

towarzyski.pelikan napisał:
Otóż walczę na rzecz wzmocnienia fundamentów mojej kultury, bo jestem świadoma, że one warunkują moje funkcjonowanie jako buntownika. Istoty wolnej.

No i Panie Barycki, pisze nam tu Peikanka o marksistowskiej definicję wolności – wolność, to uświadomiona konieczność.

towarzyski.pelikan napisał:
Otóż, jestem bytem zdeterminowanym przez biologię i kulturę. Nie ma żadnego JA-obserwatora, który jest oderwany od swojego otoczenia materialnego, nie ma żadnej mitycznej "soby", "czystej natury", którą rzekomo kultura ma tłamsić. To JA zostało stworzone przez tę kulturę. Ja jestem urzeźbiona dłutem tej kultury. Z przyrodzenia patrzę na świat przez okulary kultury, która MNIE stworzyła.

A tu, Panie Barycki, Pelikanka odkrywa przed nami marksistowską definicję człowieka – człowiek jest istotą społeczną wykreowaną przez kulturę społeczną. I zapewnia nas Pelikanka, że nie ma żadnego świętego sacrum tłamszonego przez diabelski byt materialny, z którym dusza ludzka musi się zmagać, aby utrzymać swoją czystość świętą. Toż sam Engels nie ująłby tego lepiej.

towarzyski.pelikan napisał:
Można powiedzieć, że w ogóle cywilizacja łacińska to kultura, która tworzy najwięcej buntowników. W sposób naturalny robi przestrzeń dla swojej antytezy, która na niej pasożytuje, ale ostatecznie nie może jej zdławić, bo jej egzystowanie jest uzależnione od kultury macierzystej. Nie można być buntownikiem, kiedy nie ma żadnych granic. Żadnych nakazów i zakazów. Żadnych ograniczeń, uwarunkowań.

Tu znowuż, Pelikanka nawiązuje do marksistowskiej definicji wolności - wolność, to uświadomiona konieczność. Ale i wyróżnia cywilizację europejską spośród wszystkich innych, jako tę jedyna, która kreuje rozwój społeczny, a tym i osobowy, w odróżnieniu od wszystkich innych cywilizacji, które przez tysiąclecia pozostawały w zastoju. Niestety, Panie Barycki, jeszcze Pelikanka nie dostrzega związku przyczynowoskutkowego generującego ów rozwój, miejmy jednak nadzieję, że i dojdzie do tego, iż rozwój ów był i jest skutkiem socjalizacji społecznej we wszystkich etapach rozwoju cywilizacji europejskiej.

No i Panie Barycki, mamy Pelikankę mówiącą prozą marksistowską, z tym, że ona, jako i ten mieszczanin u Moliera, jeszcze nie wie, że mówi prozą marksistowską. Miejmy jednak nadzieję, że jako i ten mieszczanin dowiedział się w końcu, że mówi prozą, tak i nasza Pelikanka dowie się w końcu, że mówi prozą marksistowską.


Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 8:53, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:05, 05 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński

Mówiąc, że kultura mnie stworzyła miałam na myśli to, że kultura stanowi pewne ramy doświadczenia podobnie jak biologia. Mam na myśli to, że moje JA/świadomość (ego) ukształtowało się w konkretnym kontekście kulturowym, kiedy miałam kilka lat i później jako dziecko też się wychowywałam w konkretnej kulturze. Największy wpływ na te ramy naszego doświadczenia mają pierwsze lata życia no i okres prenatalny. Wszystko co będzie później będzie już w mniejszym stopniu mnie determinować.

Dobrą analogią jest płeć. To że mam taką płeć a nie inną nie znaczy, że jestem taka sama jak każda inna osoba tej samej płci, bo jest mnóstwo innych czynników, które mnie kształtują, ale to co mnie łączy z osobnikami tej samej płci to pewna rama doświadczenia, poza którą nigdy nie wyskoczę. Jest to sztywna, biologiczna rama. Kulturowe uwarunkowania zdają się być mniej sztywną ramą, ale czy tak jest w istocie?

Weźmy język. Sam język determinuje sposób, w jaki postrzegamy świat. W każdym języku znajdą się pojęcia, które nie występują w innych językach, często te różnice wynikają z odmiennych uwarunkowań środowiskowa naturalnego (np. Eskimosi mają ileś tam określeń na śnieg, a Norwegowie mają jedno słowo na "prosto do góry", ponieważ Norwegia jest pagórkowata), ale niekiedy te różnice wynikają z kultury. W językach germańskich zwracamy się praktycznie zawsze do obcej nam osoby na "Ty", a w języku polskim cały czas jest w użyciu "Pan, Pani" i do starszej osoby spotkanej face to face raczej nie wypada zwrócić się na "Ty". W języku japońskim innych słów/zwrotów grzecznościowych się używa zależnie od tego, jak wysoko w hierarchii postawiona jest osoba, do której się zwracamy. Człowiek pochodzący z innego obszaru kulturowego chcąc wysłowić się w obcym języku w pewnych sytuacjach natrafi na mur, bo zabraknie mu środków na wyrażenie tego, co chce powiedzieć. Będzie miał jakieś alternatywy, ale podporządkowując się im, będzie musiał właśnie zmienić na czas formułowania wypowiedzi swój światopogląd. Będzie musiał myśleć w języku obcym, a to jest równoznaczne z myśleniem z obcej kulturowo perspektywy. Czyli np. ja żyję w kulturze, gdzie wszyscy są hierarchicznie równi, ew. wyższość hierarchiczna może dotyczyć sprawowanych urzędów jak prezydent czy papież albo właśnie wspomnianego wieku, natomiast chcąc się wysłowić po japońsku (i nie narazić się na gafę) będę musiała myśleć jak Japończycy żyjący w świecie silnie skolektywizowanym i zhierarchizowanym społecznie.

Różnimy się tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie całkowicie przeniknąć i zrozumieć naszej odmienności. Po ponad 10 latach wielu podróży i dłuższych pobytów w Japonii zaczynam rozumieć pewne zachowania i przejmuję je kiedy tam jestem. Jednakże wiele spraw pozostaje dla mnie nadal absolutną tajemnicą i chyba nie przekroczę nigdy pewnej niewidzialnej bariery. Ponad 700 lat kultury samurajskiej zrobiło swoje. Współcześni Japończycy nadal pozostają samurajami, choć pozornie przypominają Europejczyków w swoich czarnych garniturach.
[link widoczny dla zalogowanych]

Tak więc, zgadzam się z Tobą, że my jako jednostki jesteśmy syntezą rożnych wpływów i doświadczeń, ale moim zdaniem kultura (w swoich fundamentach) nie tyle jest po prostu jednym z wielu czynników, które na nas wpływają, tylko stanowi ona fundament na którym budujemy siebie, tak samo jak temperament (głęboka, wrodzona część osobowości)/płeć. To będzie ten filtr, przez który te wszystkie doświadczenia życiowe przepuszczamy, pewien klucz interpretacyjny. Stąd sądzę, że kultura ma fundamentalny wpływ na światopogląd, sposób doświadczania rzeczywistości.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Nie 9:07, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:05, 05 Maj 2019    Temat postu:

dubel, do usunięcia

Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Nie 9:06, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 9:32, 05 Maj 2019    Temat postu:

Wikipedia – definicja kultury:
„całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa. Kulturę można określić jako ogół wytworów ludzi, zarówno materialnych, jak i niematerialnych: duchowych, symbolicznych, takich jak wzory myślenia i zachowania.”

A tu gaworzenie obskuranta o kulturze:
Michał Dyszyński napisał:
Dla mnie "kultura" raczej z grubsza kończy się na tradycjach, języku, literaturze, porzekadłach, zwyczajach.


Gdyby, Panie Barycki, głupota miała skrzydła, fruwałbyś Pan, jak gołębica. Przez lata pisałeś Pan do Dyszyńskiego z nadzieją, że choć ogólną wiedzę posiada, a to obskurant pospolity jeno i grochem w ścianę rzucałeś, jełopie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:56, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
Pozwoliłam sobie, Panie Barycki, zacytować Pelikankę w całości, ale pomimo, będę poniżej wyrywał fragmenty, aby zaakcentować marksistowskie objawienie Pelikanki.

To nie jest marksizm, tylko komunitaryzm. Ale nie będę udawać, że jestem zdziwiona taką interpretacją. Teraz wszystkim się wszystko kojarzy z Marksem. Wystarczy być heglistą albo antyliberałem, żeby posądzono człowieka o marksizm.

Cytat:
Podstawowa teza komunitaryzmu głosi, że tożsamość jednostki jest pochodną tradycji, przyswajanych przez nią w toku socjalizacji, i funkcji społecznych, jakie pełni. W odróżnieniu od liberalizmu, komunitaryzm kładzie nacisk nie tyle na niezależność i prawa jednostki, ile na jej związki i obowiązki społeczne, a także wspólne wartości, które są niezbędne do przetrwania społeczeństwa. To, kim jesteśmy, zależy nie tylko od nas, nie jest jedynie kwestią indywidualnego wyboru, jak twierdzą liberałowie, ale jest uwarunkowane wielością związków łączących nas z innymi członkami wspólnoty, „horyzontem wspólnych znaczeń” (Taylor). Ta wspólna przestrzeń wyznacza również sens pojęć, jakimi się posługujemy. Nie sposób zrozumieć, czym jest sprawiedliwość, tolerancja, wolność poza kontekstem znaczeniowym właściwym każdej wspólnocie. Ochrona kultury i tożsamości zbiorowej jest niezbędna do ochrony i rozwoju „ja” osadzonego w zbiorowych praktykach. Utożsamienie obywateli z państwem i wspólnotą polityczną dokonać się może tylko tam, gdzie są cenione „wspólnotowe formy życia”, a ich trwanie i kondycja mają jedynie znaczenie wyłącznie instrumentalne i nie służą zaspokojeniu indywidualnych potrzeb. Wspólnota jest dobrem koniecznym dla jednostek i dlatego, zdaniem komunitarian, powinna być chroniona przez państwo. Komunitarianie dostrzegają we współczesnym społeczeństwach zachodnich silne tendencje atomizacyjne, obywatelską apatię, wycofanie się w prywatność, głębokie rozwarstwienia kulturowo-społeczne. Uważają, że dla zachowania tożsamości zbiorowej i wzmocnienia społecznych więzi jest niezbędne przywrócenie ducha demokratycznego współuczestnictwa przez ożywienie i rozwój społeczeństwa obywatelskiego oraz decentralizację struktur państwowych

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32704
Przeczytał: 43 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:47, 05 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
evaj23 napisał:
Pozwoliłam sobie, Panie Barycki, zacytować Pelikankę w całości, ale pomimo, będę poniżej wyrywał fragmenty, aby zaakcentować marksistowskie objawienie Pelikanki.

To nie jest marksizm, tylko komunitaryzm. Ale nie będę udawać, że jestem zdziwiona taką interpretacją. Teraz wszystkim się wszystko kojarzy z Marksem. Wystarczy być heglistą albo antyliberałem, żeby posądzono człowieka o marksizm.

Nie wszystkim, tylko Evaj23 której mózg opanował zły duch, Pan Barycki, co widać na obrazku.
Środowisko bezdyskusyjnie kształtuje młodego człowieka.
Mam pytania do Evaj23.
Czy młodych fanatyków faszyzmu za Hitlera też kształtowała ideologia Marksistowska?
Czy młodych fanatyków twardogłowego Islamu, wysadzających się w autobusie pełnym Żydów, też kształtowała ideologia Marksistowska?
etc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 10:47, 05 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
To nie jest marksizm

Jakżebym mogła zaprzeczyć, skoro mnie zapewniasz, że to nie jest marksizm, toteż w żadnym razie nie pozwolę sobie na bezczelne domaganie się od ciebie, abyś w mojej analizie twoich wypowiedzi wykazała sprzeczność z marksizmem. Takie domaganie się byłoby ze wszech miar bezczelnym chamstwem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:28, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
To nie jest marksizm

Jakżebym mogła zaprzeczyć, skoro mnie zapewniasz, że to nie jest marksizm, toteż w żadnym razie nie pozwolę sobie na bezczelne domaganie się od ciebie, abyś w mojej analizie twoich wypowiedzi wykazała sprzeczność z marksizmem. Takie domaganie się byłoby ze wszech miar bezczelnym chamstwem.

Najpierw byś musiał jakąś analizę przedstawić. To pojękiwanie powyżej nie nosi znamion analizy. To myślenie asocjacyjne, coś tam Ci się kojarzy i przez pryzmat tych skojarzeń interpretujesz moją wypowiedź. Wkładasz mi w usta słowa, których nie powiedziałam i sobie z nimi dyskutujesz. Przeczytaj jeszcze raz swoją poprzednią wypowiedź i porównaj z cytatami ze mnie, jak trzeba to powtórz czynność, aż do skutku. Może za którymś razem zatrybisz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 12:16, 05 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Najpierw byś musiał

No cóż, Panie Barycki, Pan tu od lat, jako ten dzid z obrazem, gaworzył sobie z tutejszymi Mamamuszi i wprawę ma, ale ja z Mamamuszi gaworzyć, ani nie potrafię, ani nie zamierzam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32704
Przeczytał: 43 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:42, 05 Maj 2019    Temat postu:

Innymi słowy:
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/czy-jestesmy-sztuczni,13017-50.html#448191
evaj23 napisał:
No i na tym, Panie Barycki, kończę swoje uczestnictwo w tej ściśle matematycznie naukowej debacie, już i tak schyliłam się pod stół, ale debata wymaga wejścia pod szafę, a temu mój kręgosłup nie podoła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:03, 05 Maj 2019    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Czy młodych fanatyków faszyzmu za Hitlera też kształtowała ideologia Marksistowska?

Nie ideologia, dwunastolatku, a procesy społeczne odkryte przez marksizm i opisane w metodologii dialektyki marksistowskiej. Ano niestety, Kubusiu (a i Pelikanki też się to tyczy, że o innych tu już nie wspomnę), ideologia, jak i metodologia, to abstrakcje, których ty nie rozróżniasz, a biologia tak nas uwarunkowała, że mózg do myślenia abstrakcyjnego musi dojrzeć i dojrzewa po dwunastym roku życia, ale niestety, pewne patologiczne procesy kulturowe potrafią wstrzymać ten rozwój i pozostawić niezdolnym do myślenia abstrakcyjnego, czego ty, Kubusiu, jesteś sztandarowym przykładem, ale nie jesteś tu sam w swoim infantylizmie umysłowym, masz tu wokół siebie grono serdecznych przyjaciół, rozwojem umysłowym równych tobie.


Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 13:14, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32704
Przeczytał: 43 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:26, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
rafal3006 napisał:
Czy młodych fanatyków faszyzmu za Hitlera też kształtowała ideologia Marksistowska?

Nie ideologia, dwunastolatku, a procesy społeczne odkryte przez marksizm ..

... ale co tu jest do odkrywania? :shock:
Co ma twój gówno-marksizm do faktu znanego od zawsze iż każde młode, żywe stworzenie, jest kształtowane na obraz i podobieństwo rodzica?
Twój gówno-marksizm zna każde żywe stworzenie od pchły poczynając na słoniu kończąc - tak więc to nie twój zakichany Marks odkrył to prawo natury tzn. algebrę Kubusia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:44, 05 Maj 2019    Temat postu:

Nic nie poradzisz Kubusiu na moją durnotę, ale i Dyszyński nie mniej durny ode mnie, ten głupek od pchły durniejszy, absolutnie nie zgadza się z tym, że na obraz i podobieństwo rodziców, a na obraz i podobieństwo boga, a z kolei nasz dobry Wuj, zaparł się w swojej durnocie i z uporem maniaka zapewnia nas tu wszystkich, że to nie my kształtujemy się na obraz i podobieństwo rodziców, a odwrotnie, to nasze odczucia kształtują naszych rodziców na obraz i podobieństwo nasze. Ale bardzo się cieszę, że piętnujesz durnotę Dyszyńskiego i Wuja naszego dobrego, bo to plugawe kanalie durniejsze od pchły nawet, jak to cudownie określiłeś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:45, 05 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
evaj23 napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
To nie jest marksizm

Jakżebym mogła zaprzeczyć, skoro mnie zapewniasz, że to nie jest marksizm, toteż w żadnym razie nie pozwolę sobie na bezczelne domaganie się od ciebie, abyś w mojej analizie twoich wypowiedzi wykazała sprzeczność z marksizmem. Takie domaganie się byłoby ze wszech miar bezczelnym chamstwem.

Najpierw byś musiał jakąś analizę przedstawić. To pojękiwanie powyżej nie nosi znamion analizy. To myślenie asocjacyjne, coś tam Ci się kojarzy i przez pryzmat tych skojarzeń interpretujesz moją wypowiedź. Wkładasz mi w usta słowa, których nie powiedziałam i sobie z nimi dyskutujesz. Przeczytaj jeszcze raz swoją poprzednią wypowiedź i porównaj z cytatami ze mnie, jak trzeba to powtórz czynność, aż do skutku. Może za którymś razem zatrybisz.

Pięknie Pelikanka skomentowała. :brawo:
Evaj/Barycki ogólnie tworzy swoją narrację następująco:
- głosi hasło "marksizm"
- potem gada co się tam skojarzy, co komu się w myślach nawinie
- a na koniec podsumowuje kwestię używając słów "udowodnienie", "wyjaśnienie", "analiza".
Ma to wszystko, zapewne, w odbiorcach stworzyć wrażenie, że rzeczywiście jakaś analiza była, że coś wyjaśniono. W rzeczywistości napisano cokolwiek, a tylko pod koniec użyto w opisie owego cokolwieka nieadekwatnych określeń. Być może mało rozgarniętych odbiorców taka taktyka będzie myliła, ale - nie łudźmy się - to działa tylko na określoną grupę ludzi.

Wracając do marksizmu. Ja do pewnego stopnia nawet marksizm cenię - jako pewną, podjętą w określonych warunkach historycznych, próbę opisu zjawisk społecznych i ekonomicznych. Ona pewnie coś tam nawet wniosła do języka, jakieś pojęcia ukształtowała, kierunki myślowe zaznaczyła. Czy jednak cokolwiek NAPRAWDĘ WYJAŚNIŁA?...
- W moim przekonaniu NIE WYJAŚNIŁA. Nie wyjaśniła, bo nie mogła, nie miała na to szans. Marksistowskie bajania są tak do wszystkiego i do niczego zarazem. Np. stwierdzenie, że "byt kształtuje świadomość" jest banałem do szpiku kości. Ano pewnie, że kształtuje - życie/byt nas kształtuje, więc taką genialną mądrość zna średnio rozgarnięty pięciolatek, który załapał, że czegoś tam w zyciu się nauczył, a więc to go jakoś ukształtowało. Stwierdzenie, że procesy społeczne nas kształtują też jest banałem bliskim śmieszności, gdy ktoś to próbuje ogłosić jako jakąś objawioną prawdę. I generalnie cały marksizm jest dość sztandarowym przykładem koncepcji kompletnie niefalsyfikowalnej, takich luźno pływających stwierdzeń. Zgadzam się z Popperem, w tej krytyce marksizmu:
Wikipedia, marksizm napisał:
Według Poppera marksizm ma charakter pseudonaukowy i niefalsyfikowalny[41]. Popper stwierdził, że wyznawcy marksizmu "stosują klasyczne zabiegi z arsenału metod pseudonaukowych w celu jego obrony" — prognozy o charakterze tak ogólnikowym, że każde zdarzenie zdaje się je potwierdzać; częste zmiany teorii w celu dopasowania do zdarzeń do niej nie pasujących; stosowanie dialektyki jako swoistej alternatywy dla logiki, w której każdą sprzeczność można wyjaśnić zmieniając znaczenie stosowanych pojęć (nowomowa)[42]. Równocześnie jednak zarówno sam Marks jak i marksiści na każdym kroku podkreślali "naukowy" charakter marksizmu, ale według Poppera nie odnosząc się jednak do żadnej z uznanych definicji nauki i metody naukowej.

Nie wiem co niezwykłego da się stwierdzić, odkryć, udowodnić, opierając się na marksizmie, a co nie dałoby się po prostu podpiąć pod dowolne zdroworozsądkowe stwierdzenie, możliwe do sformułowania przez przeciętnie rozgarniętego nastolatka. Może ktoś zna jakieś tezy marksizmu, które rzeczywiście byłyby w ewidentny sposób nowatorskie?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3136
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 14:08, 05 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Np. stwierdzenie, że "byt kształtuje świadomość" jest banałem do szpiku kości. Ano pewnie, że kształtuje - życie/byt

Matko boska, jakiegoż to rozwojowi umysłowemu rozpędu nadała polityka edukacyjna PiS-u, jeszcze wczoraj za rządów PO, Dyszyński zapierał się, że świadomość bóg nam kształtuje, a dziś, proszę, już nie bóg, a byt i do tego w trymiga stało się to dla Dyszyńskiego trywialne. Ciekawe, co na to nasz dobry Wuj, czy też za przykładem Dyszyńskiego, od dzisiaj, to już stojące na podłodze krzesło będzie kształtowało jego świadomość, czy jednak pozostanie przy wczorajszym i dalej będzie świadomością kształtował stanie krzesła na podłodze, drwiąc sobie tym z marksistowskich banałów?


Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 14:10, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31317
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:40, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Np. stwierdzenie, że "byt kształtuje świadomość" jest banałem do szpiku kości. Ano pewnie, że kształtuje - życie/byt

Matko boska, jakiegoż to rozwojowi umysłowemu rozpędu nadała polityka edukacyjna PiS-u, jeszcze wczoraj za rządów PO, Dyszyński zapierał się, że świadomość bóg nam kształtuje, a dziś, proszę, już nie bóg, a byt i do tego w trymiga stało się to dla Dyszyńskiego trywialne. Ciekawe, co na to nasz dobry Wuj, czy też za przykładem Dyszyńskiego, od dzisiaj, to już stojące na podłodze krzesło będzie kształtowało jego świadomość, czy jednak pozostanie przy wczorajszym i dalej będzie świadomością kształtował stanie krzesła na podłodze, drwiąc sobie tym z marksistowskich banałów?

Zadam proste pytanie, Panie Barycki: czy zna Pan osobę, która twierdzi, że byt osobowości NIE kształtuje?
Czy w ogóle stwierdzenie, że nasz byt kształtuje naszą świadomość ma JAKĄKOLWIEK SZANSĘ NA POLEMIKĘ?
Jeżeli tej polemiki nie widać, to znaczy, że coś oczywistością. To równie dobrze marksizm mógłby "genialnie" ogłosić, ze 2+2=4. Odkrycie, zaiste godne (marksistowskiego) filozofa... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin