Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:04, 14 Mar 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Skąd w ogóle integrysta miałby ustalić, czy jego postawa jest "posłuszeństwem", jeśli nie może użyć do tego własnego rozumu?... :shock:


Dam na to swoją odpowiedź: integrysta W OGÓLE NIE USTALA, BO ON TYLKO STWIERDZA.
Integrysta swoje "posłuszeństwo" religijnej władzy po prostu ogłasza, albo się go domaga od innych, ale nijak go nie weryfikuje, właściwie nie zastanawia się nad nim. Jeśli się przyjrzymy szerszemu spektrum wypowiedzi integrystów na temat owego "posłuszeństwa", to praktycznie nie spotka się tam żadnej próby ustalenia, na czym konkretnie owo posłuszeństwo miało polegać, jakie kryteria (ścisłe) miałoby spełniać. Bo w istocie owo integrystyczne "posłuszeństwo autorytetom" jest formą luźnej intencji, a dalej niczym konkretnym.
Owo "posłuszeństwo" służy do tego, aby generować niekonstruktywne, emocjonalnie ocenne wypowiedzi, które potępiają niesfornych (tych, co się ośmielili samodzielnie myśleć), nawołują do jedności w religijnym stadzie, plus ewentualnie (w zasadzie jedyny konkret) szczególnie surowo potępiają niektóre wyróżnione postawy i zachowania (przykład: aborcja), które są w jakiś sposób sztandarowe, po nich się rozpoznaje przynależność do grupy.
W pozostałych kwestiach będzie rozmycie, niejasność, emocje, obwinianie, zabiegi dyscyplinujące, nawołujące do jedności z grupą, ale zabraknie większości tych funkcjonalności myśli, które powodują, że da się odróżnić realne zastosowanie idei od pozorowanego.
W integryzmie na pierwszym planie jest owa ocenność, personalne wartościowanie, potępianie, wykluczanie jednych, a nawoływanie do przynależności do swoich. Ten emocjonalny, a w kontekście rozmyty, niejasny charakter jest cechą charakterystyczną postawy integryzmu. Integrysta nie pragnie ustalać zasad obowiązujących go, także dlatego, że stosowanie takich zasad okazałoby się przecież jego myśleniem. A on przecież swój intelekt złożył jako ofiarę na ołtarzu bożka uległosci autorytetom. Więc nie wolno jest mu myśleć, czyli nie wolno jest ustalić, czy jego zadeklarowane "posłuszeństwo" jest w ogóle jakkolwiek spójną postawą. On będzie to posłuszeństwo STWIERDZAŁ, a poza tym arbitralnie, a do tego intuicyjnie i emocjonalnie jego aspekty ogłaszał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:19, 25 Mar 2025    Temat postu:

Integryzm jest postawiony na skrajnej naiwności. Żeby to miało sens, naiwność musi być po każdej ze stron.
Najpierw sam wierny, musi naiwnie założyć, że wszystko, co mu powiedzą autorytety jest nieomylne, słuszne, niewymagające czujności w przyjmowaniu. Naiwnie też musi założyć, że z samej jego strony - niezależnie od tego, czy integrysta ma 5 lat, 15 lat, czy 50 lat i niezależnie od swoich życiowych doświadczeń, przyjmie światłe rady swoich autorytetów w poprawny sposób (wszak w odwrotnej opcji wnioskiem byłoby, że powinien jednak w jakimś stopniu samodzielnie dociekać choćby poprawności własnego rozumienia tego, co autorytety głoszą).
Naiwnie też trzeba założyć, że wszystkie zmiany, jakie dokonywały się wcześniej w Kościele na przestrzeni wieków, już się zakończyły, że teraz już nic się nie zmieni, więc na pewno to, co autorytety głoszą, jest słuszne.
Naiwny i bezradny w tym układzie jest szatan, który wszystkich niby ma kusić, ale akurat autorytetów, głoszących nauki na wiernych nie skusi - pewnie przestraszy się tych doktrynalnych sugestii, że autorytety mają władzę od samego Boga i są nieomylne. Diabeł Jezusa (w końcu boskiego syna) kusić mogł, ale już autorytetów na pewno nie skusi... :rotfl:
A na koniec naiwnym czyni też integryzm samego Boga, który najwyraźniej ma nie wnikać w to, że sami wierni, którzy kopiują stwierdzenia swoich autorytetów, już tu się nie pomylą, wszak ich wiara - nijak nienadzorowana pod żadnym względem umysłem samego wiernego - z racji na to, że ma być literalnym odwzorowaniem stwierdzeń autorytetów, musi tą wersją wiary Boga satysfakcjonującą.
Tu całą tę życzeniową postać religijności, bazującą na uwielbieniu władzy autorytetów trzeba wziąć za dobrą monetą, licząc naiwnie, że nic temu nie będzie zagrażało, że autorytaryzm przekaz dla wiernych przed wszystkimi zagożeniami zabezpieczył, bo sami wierni mają się przed swoimi błędami nijak nie zabezpieczać. Tu naiwnie koniecznie trzeba przyjąć, że przecież wystarczy im, że są "posłuszni autorytetom".
A owo samo posłuszeństwo autorytetom... też trzeba naiwnie przyjąć, jako samo z siebie dobrze zrozumiane. Bo skoro sprawdzić jego poprawności nie ma jak (bo by wtedy musiał użyć własnego rozumu, czego nie powinien robić, bo będzie samodzielny w myśleniu, czyli nieposłuszny), musi naiwnie uznawać w tej pierwszej, najprostszej wersji, jaka do niego dotrze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:00, 08 Kwi 2025    Temat postu:

Podejrzewam, że ta nadzwyczajna dawka arbitralności, jaką integryści zawarli w swoich światopoglądowych koncepcjach, jest od strony psychologicznej nieprzypadkowa. Integrysta nie jest do końca tego świadomy, ale w jakimś stopniu przeczuwa, że ta dawka gniewu, niechęci do inności w rozumieniu, braku podporządkowania "jedynym" autorytetom, jaką zawarł w swoich przekonaniach religijnych nie daje szansy na odczuwanie trwałego szczęścia. Integryzm bowiem psychologicznie jest nagromadzeniem opresji i frustracji. A z takich mentalnych "klocków" jak gniew, frustracja, złość na innych, żądanie absolutnego podporządkowania w posłuszeństwie, uległość łamiąca wolę nie da się sklecić psychologicznie niczego poza dyssatysfakcją, żalem, rozpaczą. Integrysta gdzieś w głębi trochę chyba podejrzewa, że natura tej osobowości, jaką wprowadza ideał religijności przez niego wspieranej, jest bliższa piekłu niż rajowi. Dlatego jedynym tu ewentualnie ratunkiem jest ARBITRALNE ODKRĘCENIE WSZYSTKIEGO, co integrysta przez swoje ziemskie buduje i wspiera. Tu zatem Bóg musi być tym, który wszystko poodkręca - nie tylko w świecie zewnętrznym, ale przede wszystkim w tej zniszczonej opresją uczuciowości, osobowości integrysty. Bez tego, nawet gdyby go wstawić w rzeczywistość pokoju, radości, miłości, to integrysta się nie zaadaptował, bo od razu musiałby "wejść w swoje buty", czyli zacząłby budować tę po ichniemu "idealną" rzeczywistość - bazującą na twardym posłuszeństwie, łamiącym wszelką wolę, na gniewie, na wymuszaniu i bezwzględnych rygorach. Integrysta od rzeczywistości, w której normą jest miłość, akceptacja, przebaczenie, przyjaźń, odbiłby się bardzo szybko, bo jego psychika jest ukształtowana na dokładnie przeciwną modłę.
Więc jedyną możliwością dla zbawienia integrysty byłoby to, że Bóg tak pozamienia relacje w samej tej zniszczonej opresją umysłowości, iż owa osobowość stanie się kompatybilna z satysfakcją. Bez takiej wolty nie byloby szans na zbawienie.
Tyle, że owa wolta, na tak wielką skalę zrealizowana byłaby tożsama z uśmierceniem (tego właściwego) integrysty i po prostu stworzeniem na jej miejscu osobowości nowej - już bez tego opresyjnego bagażu mentalnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:13, 09 Kwi 2025    Temat postu:

Integryści, ortodoksi, fundamentaliści wchodzą na ścieżkę redukcji religii do opresyjnej emocji.
Opresja tu staje się wartością samą w sobie, jest tym "prawdziwym bogiem", oprócz niej nic się już nie liczy. Wszelkie intelektualne argumenty są do integrysty nieistotne, gdy zestawi się z opresją jako taką - z tym lękiem, z tym poczuciem bycia stłamszonym, uległym, zdominowanym. Wdeptany mentalnie w glebę integrysta stara się zaakceptować, jakoś wręcz pokochać to, co degraduje, będzie głosił, że to tak ma być, że to właśnie o to przecież chodzi, aby być tym zdegradowanym, poniżonym, stłamszonym. Poza tym stłamszeniem nic już nie jest wartością, nic się nie liczy...
Gdy przychodzi do rozważenia jakiejś kwestii, to integrysta w tyle głowy ma pytanie: czy nie wystarczająco się tu ograniczyłem, poniżyłem?...
Ale przecież idealnym poniżeniem byłby zanik do zera - skończenie się bytu, śmierć, unicestwienie. To by jednak automatycznie anulowało samo owo poniżenie, zaprzeczyłoby samo sobie. Więc integrysta stara się uniknąć tej konsekwencji, która się wyłania z idei zdominowania go przez autorytety i presję zewnętrzną. Unika tej konsekwencji, budując alternatywę w postaci CHAOSU. W tej alternatywie byt mentalny ma trwać, ale trwać zawsze w przerażeniu, opresji i mentalnej stagnacji. Tą "cnotą" jest tu ciągłe przeżywanie swojego stłamszenia, ciągłe (masochistyczne) się degradowanie, choć nie do poziomu, gdy wszystko zaczęłoby zanikać, bo wtedy zanikłaby sama opresja. Opresja tutaj ma zostać, ma trwać na wieki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:05, 14 Kwi 2025    Temat postu:

W myśleniu (choć w znacznej części raczej w emocjach, niż myślowym modelowaniu) integrysta dokonuje zadziwiającej mentalnej konwersji znaczeń idei posłuszeństwa i kary. Konwersja ta działa następująco:
1. Bazą reakcji mentalnej jest lęk przed karą boską z tytułu grzeszności, czy ogólniej sądu dokonywanego nad duszą. Tutaj biblijne sformułowania, które ową karę głoszą, są odbierane jako zagrożenie, a dalej też oczywiście skłaniają do reakcji, które miałyby uchronić naszą duszę przed ową straszną okolicznością dostania się na wieczne męki do piekła.
ale...
2. Ów lęk przed karą pochodzi od GŁOSICIELI, czyli od autorytetów wspólnoty. Kara miałaby być wymierzana przez moce wyższe, choć głoszą ją ludzie tu i teraz - konkretne osoby ze wspólnoty, jaką integrysta uznał za swoją.
3. Teraz do układu dochodzi ASPEKT POSŁUSZEŃSTWA. Integrysta staje przed bardzo podstawowym pytaniem: KOMU jestem winny posłuszeństwo - Bogu, czy głosicielom?

Tu warto zauważyć, że myślenie ścisłe logicznie, czyli myślenie separujące znaczenia, wpływy, źródła sugestii jest dość mocno zaawansowaną umiejętnością mentalną. Większości ludzi takie myślenie jest prawie niedostępne, większość ludzi miesza w swoich reakcjach i wnioskowaniu emocje, z sugestiami zewnętrznymi, własnymi domysłami, wątpliwościami. W typowym odbiorze to posłuszeństwo, jakie jest w religii postulowane wobec samego Boga "rozlewa się" na posłuszeństwo ludziom, którym do boskości jest daleko. Autorytety religijne są przecież omylnymi, grzesznymi ludźmi. Jednak te autorytety mają tę przewagę nad Bogiem (któremu teoretycznie najbardziej jesteśmy winni posłuszeństwo), że są tu i teraz, że to ONE GŁOSZĄ, a nie to Bóg bezpośrednio coś głosi. W emocjach, w reakcjach odbiorcy z reguły następuje bezwiedne utożsamienie posłuszeństwa Bogu z posłuszeństwem autorytetom. W narracji integrystów też do utożsamienia bezwiednego dochodzi do utożsamienia jawnego - bo integrystyczna ideologia wręcz głosi obowiązek bycia posłusznym ludzkim autorytetom na tych zasadach, jakie to posłuszeństwo przyznaje się Bogu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:29, 24 Kwi 2025    Temat postu:

W integrystycznych wskazaniach moralnych regularnie pojawia się termin "uległość", której kontekstem jest wymagalność posłuszeństwa wobec autorytetów religijnych. W tej narracji uległość jest wielką cnotą, jest czymś oczekiwanym i słusznym, zaś nieuległy, "buntownik" jest traktowany jako niemal z góry skazany na piekło odstępca.
Integryści nie rozważają kwestii, jak wdrażanie do uległości wpływa ogólnie na świadomość człowieka. Bo czy człowiek ma jakieś naturalne zdolności do ODSEPAROWANIA OD SIEBIE ULEGŁOŚCI DOBREJ I ZŁEJ?...
- Patrząc na to, jak ulegli Hitlerowi oprawcy "tylko wykonywali rozkazy", czyniące ich zbrodniarzami, albo na to, jak wychowywani w środowiskach patologicznych, złodziejskich, bandyckich ludzie sami stają się przestępcami raczej nie wskażemy takiej mocy w człowieku. Człowiek "ogólnie uległy", jest automatycznie uległy wszystkim naciskom zewnętrznym, czyli też POKUSOM I MANIPULACJOM.

Wdrażając do uległości, wdraża się jednocześnie do bezbronności wobec manipulacji ze strony duchowego zła, wobec szatana.


Człowiek boży nie jest uległy z zasady. Sam Jezus nie był uległy, a jednym z Jego przykazań dla ludzi było przecież naśladowanie Go. Nie byli ludźmi ogólnie uległymi apostołowie, nie byli ulegli męczennicy, święci. Wręcz przeciwnie - byli to ludzie, którzy okazywali swoją wolę, bazowali na swoich rozpoznaniach rzeczywistości, a nie tym, co im próbowano wmanipulować.
Kurs na wychowywanie sobie uległych wyznawców znamionuje złą władzę, jest typowy dla ludzi, którzy chcą manipulować społeczeństwami w celu użycia ich do złych celów - jak tyrani, despoci. Uległość z zasady jest słabością i źródłem krzywd, bo przecież pierwszym chętnymi do "zagospodarowania" sobie uległych postaw ludzkich są wszystkie żądne kapryśnej władzy typy spod ciemnej gwiazdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:22, 25 Kwi 2025    Temat postu:

Integrystyczny wymóg bierności osobistej (na zasadzie "nie należy myśleć, decydować nic samemu, tylko trzeba być posłusznym") w istocie jest zdaniem się na to, aby "samo się zrobiło, samo się wszystko naprawiało", jest postawą "niech ktoś coś z tym zrobi, niech inni ...". Integrysta blokujący samodzielność rozpoznawania spraw, ostatecznie pasożytuje na tych, którzy swoimi decyzjami naprawiają to, co się psuje, leczą choroby, pomagają potrzebującym - przynoszą swoim życiem owoce dobra.
Integrysta zaś, wpatrzony w zasadę "nie spojrzę, nie pomyślę, nie zadecyduję, bo przecież to nie ja powinienem decydować, lecz mam być posłuszny autorytetom" będzie tkwił w stagnacji, a dalej w też w narastającej frustracji z tytułu tego, że świat go wyprzedził, że wszystko poszli do przodu, a on wciąż czeka i czeka... (aż jego autorytety mu coś rozkażą, albo przynajmniej zezwolą na coś). I tak integryści wiodą swoje gnuśne, sfrustrowane życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:21, 27 Kwi 2025    Temat postu:

Hill napisał:
Semele napisał:


Ok. Ale spójne jest czy nie? :wink: :)


Semele jakiś czas temu sama udostępniałaś filmy, w których Wybrańczyk krytykuje o. Szustaka np. za jego opinię o pustym piekle, która jest niegodna z oficjalną nauką KK, więc dziwi mnie to Twoje nierozumienie tego, że zgadzam się z fedorem co do nauk KK. Jak Wybrańczyk wykaże katolikom głoszenie herezji według nauki KK, to też będziesz mu mówić, że go fedor wykorzystuje, albo, że jego postawy są niespójne? No bo według tego co piszesz wyżej, to ateistom powinnaś to samo mówić, jeśli takie herezje wykazują, a nie widać, żebyś za nimi krążyła po forum i takie zarzuty stawiała.


Ateisci też czesto są niespójni
Nie ma ludzi w 100 % spójnych. Niedawno spotkałam ateistę. Matematyka. Stwierdzil w pierwszym zdaniu, że jest 100 % ateistą.

Pytałam dalej. Stwierdził że nie ma absolutnie żadnej duchowości. Myślę, że nie tylko on utożsamia duchowość z religijnoscią. Tu jest pies pogrzebany.

Czy osoba mieniąca się chrzescijaninem nie powinna być przyjazna ludziom. Może ja coś źle rozumiem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:01, 27 Kwi 2025    Temat postu:

Integrystyczna wizja religijności jest właściwie ideą ZBĘDNOŚCI CZŁOWIEKA.
Jeśliby to tak było, że wierzący ma "nie dodawać nic od siebie", a jedynie literalnie głosić to, co jego autorytety, to pierwszym pytaniem jest: TO PO CO SAM TEN CZŁOWIEK JEST?
Po co człowiekowi osobowość, indywidualność, skoro ona tylko "przeszkadza do zbawienia"? :shock:
Wtedy (w integrystycznej wizji religijności) przecież najlepszym wypełnieniem ideału jest brak człowieka, a jedynie głoszenie chrześcijaństwa przez automaty - te bowiem idealnie nic od siebie nie dodają. :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:42, 27 Kwi 2025    Temat postu:

Pohukiwania na mnie ze strony integrystów, ich grożenie mi piekłem, bo powinienem "uwierzyć" w to, co tam głoszą, ja odbieram jako w rzeczywistości próbę wymuszenia na mnie postawy: skoro my zakłamujemy sobie stan swojego umysłu, aby zachować przeświadczenie o zgodności z grupą religijnych "swojaków", to ty też masz obowiązek tak to zakłamać!.
Niedoczekanie! :nie:
Wasze wezwania do powszechnego udawania przed sobą i światem, że czemuś, o czym się nie ma pojęcia, co jest dla świadomości mętne w całej rozciągłości, przysługuje termin "wierzę w to" zostaną przeze mnie odrzucone. Po prostu nie namówicie mnie na współudział w waszej hipokryzji. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:59, 14 Maj 2025    Temat postu:

Integryzm jest w istocie sprowadzeniem religii i duchowości do wiernopoddańczych deklaracji uległości autorytetom.

Szczera, osobista odpowiedź, związana z poszukiwaniem i indywidualnymi reakcjami na wezwanie do wiary, miłości jest przez integryzm traktowana jako objaw nieposłuszeństwa.

Integryści przedefiniowali pojęcia na sposób, który promuje ich wizję religijności:
- "wiarą" nazywają okazywanie uległości autorytetom, dystansując się, odchodząc od domyślnego rozumienia tego pojęcia, czyli określającego OSOBISTY STAN UMYSŁU W KONTEKŚCIE PRZEKONAŃ O CZYMŚ.
- "posłuszeństwem" nazywają stan biernego wyczekiwania na dyrektywy autorytetów, a nie poszukiwanie (osobiste) dróg, jak zrealizować stan, który jest postulowany.
- "nawrócenie" to dla integrystów udział w aktywnościach grupowych (rytuałach, wspólnych przedsięwzięciach) nakazanych przez autorytety, a nie (jak to było pierwotnie i jak jest traktowane w Biblii) podjęcie wewnętrznej przemiany w celu pokonania swojej słabości mentalnej, grzeszności, w celu zwalczenia złych postaw i nawyków.
- "potępienie" zostało zawłaszczone przez obraz wiecznych mąk piekielnych, w sytuacji, gdy w Biblii jest używany raczej kontekst bliższy idei osądzania, rozstrzygania, co nie zawsze musi prowadzić do (a już niekoniecznie wiecznej) kary. Przez to ten groźny, opresyjny obraz oceny ludzkiej duchowości został mentalnie "zepchnięty do skrajności", utrudniając zrozumienie ludzkiej natury, duchowości, określenia się jako człowieka, blokując myślenie i odczuwanie na przeżywaniu przerażenia niewyobrażalną, wieczną męką.
- "sąd boski" został skrajnie na sztywno powiązany z odrzuceniem, karą, potępiającą na wieki opresją, a nie po prostu UCZCIWĄ, NIEOPRESYJNĄ OCENĄ ŻYCIA. Tu aspekt pozytywny osądzania - np. uznanie czyichś dobrych uczynków, intencji prawie się w dyskursie nie pojawia, bo tenże dyskurs jest skrajnie mocno zdominowany przez domniemanie wiecznej kary z tytułu nieskończonej obrazy majestatu Boga przez każdy nieudany akt oceny spraw, będący przecież naturalnym objawem ludzkich życiowych poszukiwań sensu i celu.
Integryzm zatem jest jednym wielkim wezwaniem dla wiernych: skupiajcie się na wszystkim, co jest opresyjne w religii, przeżywajcie swoja grzeszność, winę i perspektywę kary, mając co najwyżej okruch nadziei, że może nieubłagany sędzia się nad wami zlituje, jeśli tylko okażecie ślepą uległość swoim ludzkim religijnym autorytetom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:43, 21 Maj 2025    Temat postu:

Nieraz, szukając różnych opcji i narracji opisowych idei zbawienia, stawiam sobie pytanie: a może się mylę w tym, że integrystyczna wizja zbawienia bazująca na posłuszeństwie autorytetom jest nieskuteczna?...
Inaczej stawiając pytanie, mielibyśmy do rozstrzygnięcia: a może integrysta jest w stanie niejako skryć się przed ostrzem sądu boskiego z całą tą swoją człowieczą małością za wielkością instytucji, której integrysta oddał wszystko - scedował na instytucję swoje sumienie, rozumienie, emocje?... Może instytucja, autorytety, doktryny rzeczywiście mają taką (w jakimś sensie chyba zbawczą) moc?...
Nie byłbym uczciwy w swoim osądzie, gdybym tej opcji szczerze nie rozważył. Czy coś za nią przemawia?...

W jakim stopniu prawdopodobne jest, że tej wielkiej doskonałej istocie, jaką jest Bóg, w istocie najbardziej zależy na tym, aby to jego stworzenie (cała ludzkość) miało się skupić na ograniczeniu swojej twórczości, rozwoju swoich umiejętności, zdolności, bo wobec Boga realnie liczy się POŚREDNICTWO, które sprawują autorytety religijne i doktryny. To owo pośrednictwo tu miałoby być "wszystkim" - pośrednictwo, a nie (zwykli ludzie... bo jest tu jeszcze osobna kwestia, jak owa wyjątkowość autorytetów miałaby być uzasadniona, szczególnie w tak silnej postaci) ludzie jako tacy, miałoby uczynić ludzi zbawionymi. Tutaj "pełniącymi wolę Boga" mieliby być ludzie, którzy do relacji Bóg - człowiek "od siebie nic, albo jak najmniej dołożyli", Byliby to ludzie, którzy względem samego Boga niczym się nie okazywali, trochę na podobnej zasadzie, gdy oskarżony o zły czyn powiada policjantom na przesłuchaniu "odmawiam tu osobistego komentarza, proszę się zwrócić do mojego adwokata". Wiec owym "adwokatem", tym który się wypowiada za człowieka, jest instytucja i jej autorytety, zaś sam człowiek uchyla się od udziału w osądzającej relacji.
Jakie właściwie motywy miałyby kierować Bogiem, który by oczekiwał, że ludzkość wobec niego stanie jako - realna dyskusja jest tylko z "adwokatem" - pośrednikiem - instytucją, a cała reszta wiernych jest właściwie armią mentalnych zombie - ludzi bez poglądów, bez prawa do osobistego, szczerego przeżywania relacji z Bogiem?...
Czyżby Bóg miał się osobistej relacji z samymi ludźmi bać, może brzydzić?...
Ale w takim razie, po co by dusze tych ludzi stwarzał?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:04, 23 Maj 2025    Temat postu:

Wszelkie uczynkowe dobro ma sens tylko wtedy, gdy osąd co w danej sytuacji należy zrobić jest adekwatny do przesłanek w sprawie. Przykładowo mierzymy temperaturę ciała, gdy powstaje zagrożenie chorobą, a potem odnosimy wynik tego pomiaru do stanu zdrowia, który to stan jest AKTUALNY I UNIKALNY. Poprawne rozpoznanie tego, co jest aktualne, unikalne, czyli też NIEPRZEWIDYWALNE jest możliwe tylko wtedy, gdy tego rozpoznania dokonuje na bieżąco bezpośrednio zaangażowana w sytuację osoba. Doktryny są ogólne, porady moralne ze strony autorytetów są "teoretyczne" w tym sensie, że nazywają pewne sytuacje, które przypisania do konkretnych okoliczności życia dokonuje sam człowiek. Jeśli ktoś nie wkłada wysiłku w doskonalenie tej swojej zdolności rozpoznawania, jeśli ten "interfejs" zmysły - świat, funkcjonuje u danej osoby na poziomie pierwotnym, dziecięcym, naiwnym, to błędy rozpoznania będą normą.
Integrysta jest tym, który nie chce, aby "cokolwiek było od niego", bo on w całości się deklaruje jako "posłuszny autorytetom". A to oznacza, iż integrysta zaniedbuje w rozwoju, czy w ogóle doprowadzeniu go do poprawności funkcjonowania ten obszar swojego funkcjonowania mentalnego, który z jednej strony jest niezbędny do funkcjonowania w ogóle, ale już wykracza poza możliwość kształtowania go nakazami i posłuszeństwem, bo przecież żaden autorytet nie powie komuś, z której strony ma chwycić w tej konkretnej sytuacji narzędzie, w jaki sposób jest ustawić, na jakie aspekty styku tego narzędzia z powierzchnią należy zwrócić uwagę, aby osiągnąć dobry efekt. Jest obszar działania, w którym poprawność można uzyskać tylko treningiem, tylko OSOBISTYM ZMAGANIEM SIĘ NA STYKU ROZPOZNANIA - DZIAŁANIA - ŚWIAT.
Integrysta ma klapki na oczach, myśli życzeniowo, a do tego wciska sam sobie "legendę", jak to sama jego intencja bycia posłusznym już musi być skuteczna w życiu. Integrysta żyje w zafałszowaniu, nie postrzega ważnych aspektów rzeczywistości, ignoruje istotne fakty i okoliczności, tylko po to, aby odgrywać sobie przed samym sobą taką mentalną "szopkę", w której owa intencja posłuszeństwa miałaby załatwiać sprawę. W istocie integrysta oszukuje i siebie, i innych, bo ta intencja albo w rzeczywistym życiu jest wyraźnie przekraczana (niejeden integrysta, głoszący tę potrzebę posłuszeństwa po prostu robi realnie, co chce, nie oglądając się na żadne autorytety, a jedynie owo "posłuszeństwo" slowami deklaruje), albo w jakiejś części będzie sprowadzała się do sztucznego dodawania do swojego życia chaosu, bezradności, zaniechania związanego z intencją OCZEKIWANIA NA STOSOWNĄ DYREKTYWĘ, której i tak integrysta nie dostanie, bo dyrektywy ze strony autorytetów przecież z zasady są ogólnikowe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:41, 24 Maj 2025    Temat postu:

Integryzm bazuje na instynktach, lękach i intuicyjnym (a nie twardym rozumowym) uznawaniu przesłanek. Sama teza o tym (do absurdalnego poziomu wyniesionym) obowiązku rzekomej uległości i posłuszeństwa ludzkim autorytetom właściwie wynika jedynie ZE SŁABYCH SUGESTII. Jak się przyjrzymy strukturze mentalnej przekazu integrystów, to dostrzeżemy tam sugestie typu:
- Patrz człowieku, jakaż nieodwołalna, groźna, przerażająca jest perspektywa boskiego sądu! Patrz i bój się!
- Patrz, ile w Biblii jest potępienia dla grzeszników! Patrz i bój się!
- Uznaj perspektywę wiecznej męki w piekle dla tych, którzy nie spełniają woli Boga. Patrz i bój się jeszcze bardziej!
już się boisz?...
- Pewnie boisz się za mało! Poczuj się tym małym, tym godnym wzgardy! I bój się!
Czy z tego wynika jednak konieczność bezwarunkowego zawierzenia jakimś SFORMUŁOWANYM PRZEZ LUDZI doktrynom, jakiegoś zlekceważenia głosu rozumu w sobie, a przylgnięcie do LUDZKICH autorytetów?...
- Nie widać takiego wynikania! Tak naprawdę to nawet z tego lęku, który udało się zaszczepić w duszy, wcale jeszcze nie wynika, że jakimkolwiek ratunkiem może tu okazać się zrezygnowanie z własnych osądów (w tym - co najważniejsze - OSĄDOWI SZCZEREGO SUMIENIA)!
Jeśli tu jeszcze dodamy, że Jezus ostrzegał przed fałszywymi prorokami, że Biblia wspomina o tym, że szatan podaje się za anioła światłości, to wręcz nielogiczne jawi się tu rezygnowanie z tych szans, jakie daje w odsiewaniu dobra od zła nasz umysł. Bo jeśli boski sąd ma być nieodwołalny, to dlaczego właściwie nie miałby objąć też kwestii: a czy pragnąłeś szczerze przeciwstawić się wygodnictwu mentalnemu, polegającemu na wyborze pierwszego, jaki się nadarzył z osób, głoszących się dla ciebie prorokami?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:45, 03 Cze 2025    Temat postu:

Integryści zdają się być przekonani, że bronią siebie, albo bronią "swojej wiary". Ale oni niczego tak naprawdę SWOJEGO ani nie bronią, ani nawet nie mają. Integryści bronią wyłącznie wizerunku i systemu hierarchicznych zależności w grupie.

Bo żeby coś było "swoim", trzeba to sformułować, trzeba wiedzieć, czym to jest. Tymczasem integrysta nie uruchamia w sobie uświadomienia (w głębszym, czyli wykraczającym poza intuicyjne powierzchowne rozpoznanie), co miałoby być tym "jego" albo tym "naszym". Integrysta przyjmuje tylko wizerunek - tylko to, co widać bezpośrednio, co stanowi prostą deklaracje.
Integrysta krzyczy o potrzebie "wiary", ale on nie wie, w co (rzekomo) wierzy, bo zastępuje osobisty stosunek do przedmiotu owej "wiary" tylko agitatorskimi deklaracjami, które skopiował od swoich autorytetów. Integrysta tylko gada - jego wiarą, są słowa, słowa, słowa... Za tymi słowami jest pustka, albo chaos. Za integrystycznymi deklaracjami w trwałym znaczeniu słowa nie ma nic.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:46, 03 Cze 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:26, 08 Cze 2025    Temat postu:

Integryzm postrzegam jako postawę absurdalną, sprzeczną wewnętrznie.
Gdyby wziąć za dobrą monetę to, czego się domagają integryści od ludzi, którzy są "prawowiernymi wyznawcami", to przecież najlepszym zrealizowaniem tych postulatów, aby "nie myśleć samemu", aby "nie okazywać nic od siebie tylko być posłusznym autorytetom" byłoby stworzenie automatu, robota, może chochoła z zaszytym w nim systemem odtwarzającym, który by w przecież w idealnej formie, absolutnie nie myśląc (to jest idealna realizacja postulatu niemyślenia samodzielnie) powtarzałby w kółko to, co autorytety ogłosiły. To jest ideał, w którym człowiek po prostu jest zbędny! Ale to - z niejasnych (choć za chwilę jednak rzeczy wyjaśnię) powodów - jednak integrystów nie satysfakcjonuje. Żaden z integrystów nie postuluje tworzenia armii automatów głoszących doktryny, które ich autorytety ogłosiły. Żaden z integrystów nie chce idealnej realizacji posłuszeństwa, polegającej na ściśle zaprogramowanej formie pseudoosobowości!
Dlaczego integryści nie chcą owej idealnej formy zrealizowania się tego, co z uporem głoszą?...
- Sami integryści na to nie odpowiedzą, albo odpowiedzą niesatysfakcjonująco, podając pretekst, który nie będzie wynikał z tego, co głosili wcześniej, tylko będzie mentalną wrzutką do układu - od hoc arbitralnym ogłoszeniem typu "bo tego tu nie można". Więc integrysta może ogłosi coś w stylu "bo tu musi być żywy człowiek, a nie automat". Będzie "wyjaśnienie" z gatunku "nie, bo nie", ewentualnie "tak, bo tak". Integryści z autorefleksją mają ogólnie na bakier, więc nie należy oczekiwać, że wykażą się taką wnikliwością w swoje głębsze, ukryte przed świadomością intencje, aby je przedstawić. Dlatego wyjaśnię ten powód tutaj ja.
Powodem, dla którego kompletne wypełnienie postulatów nie usatysfakcjonuje integrystów jest to, że w istocie, W EMOCJACH, w warstwie już wolitywno - intuicyjnej, podstawą integryzmu jest PARADYGMAT OKAZYWANIA DOMINACJI. Integryzm jest do głębi przeniknięty duchem przemocy, duchem łamania osobowości, wykazywania nadrzędności, dominacji.
Integryście nie spodoba się automat jako "idealny wyznawca", bo ten automat nie został OSOBOWO ZŁAMANY, nie wystąpił tu aspekt DESTRUKCJI, INWAZJI, NISZCZENIA WOLI I ŁAMANIA SUMIEŃ.


W istocie bowiem w integrystycznym myśleniu o to chodzi - o to, że z góry chodzi o wywyższenie owych mocniejszych, twardszych, dominujących nad słabszymi, nad tymi, którzy mają ulec. Tu jest gdzieś w tle aspekt mentalnego sadyzmu, o to, żeby POCZUĆ ZADAWANY BÓL, ROZTERKĘ, ROZPACZ tego, kogo się zdominowało, któremu się okazało wyższość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:49, 14 Cze 2025    Temat postu:

Mottem (nieuświadamianym, ale tym szczerze w sercu uznanym) integrysty jest: wierzę w Boga, co oznacza, że absolutnym priorytetem dla mnie jest trzymanie z naszymi, lojalność wobec mojej grupy wyznaniowej.
Ja się opowiadam po stronie mojego motta: wierzę w Boga, czyli gotów jestem w Jego imię porzucić wszystkich "swoich", "naszych", niemal dowolną ludzką lojalność, utożsamienia z kimkolwiek, albo czymkolwiek doczesnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:05, 20 Cze 2025    Temat postu:

Gdyby opisać możliwie najkrótszym sformułowaniem istotę integrystycznego podejścia do siebie i świata, to proponowałbym taką jego formę: religijność integrysty polega na procedowaniu władzy i władczości jako takiej.
Integrysta widzi świat i siebie przez pryzmat zdobywania, utrwalania i celebrowania władzy silniejszych nad słabszymi, zaś najwyższą cnotą jest tu posłuszeństwo rozumiane jako uległość władzy.
Tu na poziomie ludzi najwyżej cenione jest podporządkowanie zwykłych wiernych władzy religijnej, doktrynalnej.
Na poziomie boskim najwyżej zaś cenione są takie postacie relacji człowiek - Bóg, które podkreślają władczość ze strony boskości, a korzenie się przed boskim władcą po stronie człowieka. Tu też "logiką" jest akcentowanie możliwie największej separacji - największego dystansu pomiędzy absolutnym, nieskończonym, władczym i arbitralnym Bogiem, a grzesznym, słabym, podporządkowanym, godnym potępienia człowiekiem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 16:54, 20 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 20 Cze 2025    Temat postu:

W rodzinie często są takie problemy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:11, 20 Cze 2025    Temat postu:

Semele napisał:
W rodzinie często są takie problemy

Bo instynktowna część naszej ludzkiej natury jest "chora na potrzebę władzy". To jest o tyle naturalne, że sama sprawczość jako tako - a sprawczość jest absolutnie niezbędna, aby przeżyć, bo musimy być sprawczy w poszukiwaniu pożywienia, chronienia się przed niebezpieczeństwami, znajdowania sobie partnerów itp - jest już bardzo mentalnie podobna do władczości. Sprawczość jest władaniem swoimi mocami. A dodając do samej sprawczości instynkt rywalizowania, zdobywania hierarchii w stadzie, to otrzymujemy komplet mentalny do uznania władzy jako podstawę motywacji i funkcjonowania świadomego bytu. I nawet do pewnego stopnia (!) to zdaje się mieć sens. Ale...
Tak jest tylko do pewnego stopnia.
Tu trzeba postawić sobie głębsze pytania o siebie, o świat o jestestwo, aby dostrzec nieperspektywiczny charakter mentalnego uczepienia się władzy i dominacji. Trzeba jakiejś formy wglądu w siebie, aby zauważyć, że Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? (Ewangelia Mateusza 16:26)
Zdobywanie przewagi nad innymi ludźmi, w obliczu tego, że na start nie znamy siebie, że nie potrafimy opanować własnych negatywnych reakcji, dajemy się oszukać instynktom, emocjom, ulegamy lękom i frustracjom - to zdobywanie przewagi przecież i tak nie zmienia stanu tego, co jest dla nas ważne.
Ludzie instynktowni gonią za władzą, albo wokół władzy budują swoje znaczenia, nie rozumiejąc tego, że bycie wyżej, wywyższanie się wobec innych to ułuda, to "nic". Potem też wokół tego wywyższania się i poniżania, wokół pytania "kto rządzi?" część z nich konstruuje swój światopogląd, swoją religię. A nie umieją przecież rządzić samymi sobą! Pytają się kompulsywnie, kto rządzi innymi, albo kto góruje nad jakimś drugim człowiekiem, a nie rządzą własnymi emocjami, pragnieniami, poprawnością osądów, tylko biorą rzeczy bezwiednie, impulsywnie, na bazie emocjonalnej i instynktownej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3147
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:59, 20 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ludzie instynktowni gonią za władzą, albo wokół władzy budują swoje znaczenia, nie rozumiejąc tego, że bycie wyżej, wywyższanie się wobec innych to ułuda, to "nic". Potem też wokół tego wywyższania się i poniżania, wokół pytania "kto rządzi?" część z nich konstruuje swój światopogląd, swoją religię. A nie umieją przecież rządzić samymi sobą! Pytają się kompulsywnie, kto rządzi innymi, albo kto góruje nad jakimś drugim człowiekiem, a nie rządzą własnymi emocjami, pragnieniami, poprawnością osądów, tylko biorą rzeczy bezwiednie, impulsywnie, na bazie emocjonalnej i instynktownej


"Nic"? Ten, kto ma władzę może cię zniszczyć, zdeptać z błotem, odebrać ci to, co cenisz, upokorzyć. On z tobą się nie liczy, robi to, co chce, a ty musisz się podporządkowywać w przeciwnym razie doznasz represji, a ty jemu nic nie możesz, bo.. nie masz władzy.

Jeśli istnieje Bóg to możesz jeszcze się pocieszyć, że ty zostaniesz wynagrodzony i uszczęśliwiony, a władca ukarany. A jeśli Boga nie ma? To kto wtedy lepiej wyszedł w tym życiu? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:04, 21 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ludzie instynktowni gonią za władzą, albo wokół władzy budują swoje znaczenia, nie rozumiejąc tego, że bycie wyżej, wywyższanie się wobec innych to ułuda, to "nic". Potem też wokół tego wywyższania się i poniżania, wokół pytania "kto rządzi?" część z nich konstruuje swój światopogląd, swoją religię. A nie umieją przecież rządzić samymi sobą! Pytają się kompulsywnie, kto rządzi innymi, albo kto góruje nad jakimś drugim człowiekiem, a nie rządzą własnymi emocjami, pragnieniami, poprawnością osądów, tylko biorą rzeczy bezwiednie, impulsywnie, na bazie emocjonalnej i instynktownej


"Nic"? Ten, kto ma władzę może cię zniszczyć, zdeptać z błotem, odebrać ci to, co cenisz, upokorzyć. On z tobą się nie liczy, robi to, co chce, a ty musisz się podporządkowywać w przeciwnym razie doznasz represji, a ty jemu nic nie możesz, bo.. nie masz władzy. :

Ale ja piszę o perspektywie wewnętrznej - samego krzywdziciela. On nie zyskuje niczego wartościowego na tym, że gnębi innych. Zewnętrznie może i realnie tworzy krzywdy ludziom. Ale to nie przybliża go do stanu szczęścia.
Tu jest właśnie to zwycięstwo szatana, który kiedyś stanie jako oskarżyciel przed krzywdzicielem i wskaże: nie tylko zewnętrznie niczego nie osiągnąłeś! Ty jesteś tak głupim, tak bezużytecznym umysłem, że nie tylko innym szkodzisz, ale i samemu sobie!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:05, 21 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3147
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:55, 21 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Tu jest właśnie to zwycięstwo szatana, który kiedyś stanie jako oskarżyciel przed krzywdzicielem i wskaże: nie tylko zewnętrznie niczego nie osiągnąłeś! Ty jesteś tak głupim, tak bezużytecznym umysłem, że nie tylko innym szkodzisz, ale i samemu sobie!


Przyganiał kocioł garnkowi. ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35605
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:13, 21 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tu jest właśnie to zwycięstwo szatana, który kiedyś stanie jako oskarżyciel przed krzywdzicielem i wskaże: nie tylko zewnętrznie niczego nie osiągnąłeś! Ty jesteś tak głupim, tak bezużytecznym umysłem, że nie tylko innym szkodzisz, ale i samemu sobie!


Przyganiał kocioł garnkowi. ;-P

Pewnie tak. Ale (z tego co mówi tradycja) szatan uważa się za tego lepszego - szczyci się tym, że człowiek dał się mu zmanipulować i uległ. A im bardziej głupio, beznadziejnie, w im bardziej prostacki sposób szatan ten swój cel zmanipulowania człowieka osiągnął, tym większa z jednej strony dla szatana satysfakcja, a z drugiej tym większe poniżenie człowieka i człowieczeństwa. Bo jak tradycja głosi, szatan jest zazdrosny o człowieka przed Bogiem, więc szatan próbuje wykazać małość, słabość, głupotę człowieka. Im bardziej głupi, beznadziejny - nawet w zdawałoby się tak prostych do rozszyfrowania kwestiach - człowiek daje się zmanipulować szatanowi, tym wyraźniej szatan osiąga swój cel - poniża człowieka, aby przed Bogiem głosić: to nie człowiek, tylko ja, powinienem być Twoją ukochaną osobowością!

Zadziwiające jest, jak bardzo integryzm - z jego odrzuceniem sprawczości, doskonalenia się w duchowości i mądrości przez człowieka (w imię "bycia posłusznym", czyli "nie robienia nic samodzielnie") jest po linii strategii szatana. Integryści wręcz za cnotę przyjęli postawę, w ramach której człowiek ma nie być krytyczny, ma nie starać się rozpoznawać spraw samodzielnie, bo - rzekomo - to maksymalne i pełne posłuszeństwo autorytetom jest tą jedynie słuszną postawą.
Zresztą i w innym aspekcie integryzm i szatan są zaskakująco zgodni - w uznawaniu, iż człowiek jest tym godnym potępienia, tym małym i grzesznym. Integryści w duchowej łączności z szatanem postrzegają człowieczeństwo jako coś niskiego, godnego potępienia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:12, 21 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3147
Przeczytał: 139 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:03, 21 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zadziwiające jest, jak bardzo integryzm - z jego odrzuceniem sprawczości, doskonalenia się w duchowości i mądrości przez człowieka (w imię "bycia posłusznym", czyli "nie robienia nic samodzielnie") jest po linii strategii szatana. Integryści wręcz za cnotę przyjęli to, że człowiek nie jest krytyczny, że nie staraj się rozpoznawać spraw samodzielnie, bo - rzekomo - to maksymalne i pełne posłuszeństwo autorytetom jest tą jedynie słuszną postawą.


Pewnie masz tu na myśli szeroko pojętą sprawczości osoby wierzącej więc moja uwaga pewne będzie trochę obok, ale kiedyś wierząca koleżanka powiedziała mi, że to teolodzy i autorytet Kościoła mają kompetencje, by interpretować Biblię i przedstawiać do wierzenia jej prawdziwą interpretację. Nie wiem, czy ona jest integrystką, ale trochę rozumiem jej postawę. Człowiek tak na co dzień może nie mieć czasu i odpowiedniego umysłu, aby głęboko wnikać w interpretację Biblii więc zdaje się na autorytety swojej religii.

Cytat:
Zresztą i w innym aspekcie integryzm i szatan są zaskakująco zgodni - w uznawaniu, iż człowiek jest tym godnym potępienia, tym małym i grzesznym. Integryści w duchowej łączności z szatanem postrzegają człowieczeństwo jako coś niskiego, godnego potępienia.


Skoro już jesteśmy przy argumencie z tradycji, to warto zauważyć, że to chyba tradycja twierdzi, że człowiek jest godny potępienia, bo buntuje się przeciwko Bogu, znieważa swojego Stwórcę ciężkimi grzechami. Człowiek niegodny jest łaski Boga, a Bóg i tak w swoim miłosierdziu tej łaski człowiekowi udziela.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 37, 38, 39  Następny
Strona 38 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin