Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:10, 21 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Człowiek tak na co dzień może nie mieć czasu i odpowiedniego umysłu, aby głęboko wnikać w interpretację Biblii więc zdaje się na autorytety swojej religii.

Jest różnica pomiędzy sytuacją, w której ktoś, kto nie ma czasu wspomoże się w rozumowaniu radą kogoś, kto dane zagadnienia zgłębiał, a sytuacją, w której ktoś sam się wzbrania od samodzIelnego myślenia, wiązania w swojej szczerości spraw i idei, bo rzekomo "trzeba być posłusznym autorytetom". Gdyby autorytety pełniły rolę doradczą, to bym tylko takiemu postawieniu sprawy przyklasnął. Ale w sytuacji gdy funkcją autorytetów staje się blokowanie samodzielności myślenia, odczuwania, a dalej nawiązywania osobistej (!) relacji z treścią Biblii i samym Bogiem, to jest to zupełnie inna sprawa.

Katolikus napisał:
Skoro już jesteśmy przy argumencie z tradycji, to warto zauważyć, że to chyba tradycja twierdzi, że człowiek jest godny potępienia, bo buntuje się przeciwko Bogu, znieważa swojego Stwórcę ciężkimi grzechami. Człowiek niegodny jest łaski Boga, a Bóg i tak w swoim miłosierdziu tej łaski człowiekowi udziela.

Która tradycja tak twierdzi?...
Jeśli Bóg wcielony poświęca się dla grzesznego człowieka, to twierdzenie, że jednak ten człowiek "jest godny potępienia" brzmi jak zarzucanie Bogu błędu w akcie zbawiania ludzkości.
Trzeba odróżnić dwie zupełnie inne rzeczy - sam fakt, że błędy w człowieku są, w stosunku do uznania tego człowieka za niegodnego zbawienia, za potępionego jakoś obiektywnie.
Tu oczywiście jest pewien problem z dwuznacznością słów bycia (nie)godnym czegoś. Bo ma ono dwa, chyba konkurujące ze sobą znaczenia:
- być niegodnym czegoś AKTUALNIE - w bieżącej ocenie, która jednak ostateczną nie jest
- być niegodnym OSTATECZNIE - czyli po prostu potępionym.
Wobec Jezusa setnik mówi: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. (Ewangelia Mateusza 8:8)
Tu jest idea "bycia (nie)godnym" zastosowana w tym bardziej aktualnym znaczeniu, związanym z przekroczeniem progu domu setnika.
Ale sugestia integrystyczna (i szatańska zarazem) odnosi się do "bycia niegodnym" przez człowieka w bardziej ostatecznym znaczeniu. Szatan chce sobie usunąć konkurenta do łaski Boga, więc tego konkurenta przedstawia jako po prostu całościowo (obiektywnie) niegodnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3142
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:03, 22 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Która tradycja tak twierdzi?...


To urywki ze strony protestanckiej:

Cytat:
Człowiek został stworzony bez grzechu, ale w momencie buntu Adama także i my zostaliśmy obciążeni winą. W nim upadliśmy w grzech i jesteśmy częścią potępionego rodzaju ludzkiego.


Cytat:
Bóg prowadzi szczegółowy rejestr dotyczący naszego ziemskiego życia. Są nim „księgi”, które zostaną otwarte w dniu sądu [8]. Zapisana jest w nich każda myśl, każdy motyw, każdy zamiar, każdy czyn i każdy wymiar ludzkiego doświadczenia, który sprzeciwia się wymogom Bożego prawa. Jesteśmy więc winni nie tylko z powodu naszego złego dziedzictwa, ale także z powodu naszych własnych wykroczeń łamiących prawo Boże. Właśnie dlatego Biblia mówi, że cały rodzaj ludzki jest winny wobec Wszechmogącego Boga [9].



Cytat:
Golgota była miejscem, w którym Bóg zrzucił grzechy ludzkości na swego Syna. Na krzyżu dokonało się zastępcze wykonanie kary za ludzkie przestępstwa. Apostoł Paweł podsumował to następująco: Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem [23];


Cytat:
Wyznajemy, że święty Bóg widzi nasze nieczyste uczynki i złe myśli pochodzące z serca. Wówczas możemy powiedzieć: „O Boże, jedynie Ty jesteś sprawiedliwy, a ja przez moje grzechy zasługuję na potępienie i nie czeka mnie nic, poza gniewem i sądem! Ale Ty, Jezu, w swojej łasce możesz mi przebaczyć i tylko wtedy nie będę musiał iść w otchłań, tam gdzie już się znajdują zbuntowani aniołowie”.


[link widoczny dla zalogowanych]

To też protestanckie:

Cytat:
Dlaczego Jezus musiał umrzeć na krzyżu? Dlatego, że był to jedyny sposób, by Bóg w swojej sprawiedliwości nie posłał nas wszystkich do piekła. Jezus musiał wziąć to, co należało się nam, czyli musiał ponieść karę równowartości piekła – czego dokonał na krzyżu. To nie znaczy, że Jezus był wtrącony do piekła. Ale oznacza to, że gwoździe i ciernie były tylko początkiem cierpienia Jezusa. Szczyt Jego cierpienia nastąpił, gdy Bóg wylał na niego swój gniew. Ciemność zapadła nie tylko dlatego, że Bóg, jak twierdzą niektórzy, zasłaniał cierpienie swojego Syna. Była to ciemność przekleństwa, gniewu Bożego. Była to ciemność piekła. W tej właśnie chwili Jezus znosił Jego pełną siłę – siłę gniewu Boga Wszechmogącego.

Gdy zrozumiesz krzyż w tym świetle, to zaczynasz lepiej rozumieć, jak nadzwyczajna jest Boża łaska wobec ciebie, chrześcijanina. Misja odkupienia, którą wypełnił Jezus, uwzględniała poniesienie Bożego gniewu, który należał się tobie. By wziąć na siebie piekło, na które ty zasłużyłeś. Cóż za wspaniały wyraz miłości i łaski! A dostrzeżesz i zrozumiesz ten wyraz miłości, gdy zrozumiesz, przyjmiesz i zadrżysz z powodu grozy piekła.


[link widoczny dla zalogowanych]

W katolicyzmie (tym tradycjonalistycznym) chyba też podkreśla się to, że Jezus oddaje za nas życie, abyśmy mogli uniknąć wiecznej śmierci, na którą zasługujemy po buncie pierwszych rodziców.

Mam też taką wypowiedź papieża Grzegorza Wielkiego:

Cytat:
Niektórzy bowiem pozbawieni bywają doczesnego światła, zanim jeszcze osiągną możliwość zasługiwania życiem czynnym na dobro czy zło. […] Lecz skoro po śmierci następuje także śmierć wieczna, na mocy ukrytego i sprawiedliwego sądu ich rany pomnażają się nawet bez powodu. Wieczne męki znoszą nawet ci, którzy niczym nie zgrzeszyli z własnej woli. […] Według Bożej surowości jest rzeczą słuszną, by śmiertelne potomstwo, jak drzewo nie dające owocu, zachowało również w gałęziach tę [winę pierworodną – EP], którą bierze z korzenia11.


Grzegorz Wielki, Moralia, 9, XXI, 32, s. 275.

A tu z katolickiej stronki:

Cytat:
Krzyżowa Męka Chrystusa pokazuje nam, jak człowiek traktuje Boga, gdy grzeszy. Przez swoje złe czyny nie tylko zaciąga winę, lecz także zasługuje na karę, która według sprawiedliwości powinna być wielka. W jednej z przypowieści Chrystus mówi o długu wielkości dziesięciu tysięcy talentów, którego dłużnik nie potrafi spłacić. Jeszcze bardziej przemawiająca jest lekcja krzyża. Nie potrafimy własnymi siłami zadośćuczynić Bogu za to, co uczyniliśmy z Chrystusem na Golgocie. Znając jednak Boże miłosierdzie i niezliczone czyny miłości Maryi i świętych, możemy prosić Ojca o darowanie nam kary, na którą wobec Niego zasłużyliśmy. Ojciec niebieski zawsze gotów jest to uczynić, jeśli nasza postawa jest odpowiednia. Określają ją warunki zyskania odpustu.


[link widoczny dla zalogowanych]

Zresztą w normalnej katolickiej nauce przez wieki było nauczanie, że osoby nieochrzczone nie mogą dostąpić nieba, bo nie został zamazany grzech pierworodny, dlatego w praktyce Kościoła, Kościół pozwala, by nawet małe dzieci w sytuacji zagrożenia życia mógł ochrzcić zwykły świecki.

Wg mnie jest tak, gdyż w domyśle człowiek na starcie jest godny potępienia, dopiero różne praktyki (np. chrzest) i postawy (np. odrzucenie grzechu, spowiedź, trzymanie się nauczania kościoła) ten domyślny start zmieniają. :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 1:15, 22 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:04, 22 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Bóg prowadzi szczegółowy rejestr dotyczący naszego ziemskiego życia. Są nim „księgi”, które zostaną otwarte w dniu sądu [8]. Zapisana jest w nich każda myśl, każdy motyw, każdy zamiar, każdy czyn i każdy wymiar ludzkiego doświadczenia, który sprzeciwia się wymogom Bożego prawa. Jesteśmy więc winni nie tylko z powodu naszego złego dziedzictwa, ale także z powodu naszych własnych wykroczeń łamiących prawo Boże. Właśnie dlatego Biblia mówi, że cały rodzaj ludzki jest winny wobec Wszechmogącego Boga [9].

...
jest tak, gdyż w domyśle człowiek na starcie jest godny potępienia, dopiero różne praktyki (np. chrzest) i postawy (np. odrzucenie grzechu, spowiedź, trzymanie się nauczania kościoła) ten domyślny start zmieniają. :think:


Po co wielkiemu, wszechmocnemu Bogu miałaby być taka procedura, w której ludzie będą wykonywali jakieś rytualne czynności, aby Go przebłagiwać?...
Bóg i tak zagląda w każdy umysł i emocje. Bóg wie, co jest szczere, a co tylko na pokaz. Dlaczego jakaś karność ludu, który posłusznie wykonuje polecenia religijnych autorytetów, miałaby mieć jakikolwiek pozytywny wpływ na to, jak taka Istota postrzega poszczególnych wiernych?... :shock:
Przecież i tak Bóg ma dostęp bezpośredni do umysłu człowieka, co oznacza, że np. szczera skrucha od razu jest dla Boga widoczna - niezależnie od tego, czy ktoś spowiadał, czy wykonywał religijne rytuały.
Tradycyjne pojmowanie grzechu jako przede wszystkim obrazę Boga czyni jednocześnie Boga istotą (nieskończenie) obrażalską. Ludzie, albo inne istoty (anioły) mogą się obrazić za jakiś despekt, albo nie, ale (w tym tradycyjnym rozumieniu) Bóg wręcz MUSI się bardzo obrazić, nieskończenie się musi obrazić (inaczej "nie byłby sprawiedliwy"), a potem wyciągnąć karę najstraszniejszą z możliwych do pomyślenia...
Jaką przerażającą istotę z Boga czyni taka teologia... :shock:
I w całym zbawieniu tylko jakby o to obrażanie chodziło, jakby nie było innego problemu ze zbawieniem człowieka, jak tylko owo boskie obrażenie się... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:27, 23 Cze 2025    Temat postu:

39 stron absurdalnego bełkotu w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie ucieka on w tanie wykręty i załgane usprawiedliwienia przed samym sobą, odnośnie tego, że jest za słaby, żeby być katolikiem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:56, 23 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
39 stron absurdalnego bełkotu w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie ucieka on w tanie wykręty i załgane usprawiedliwienia przed samym sobą, odnośnie tego, że jest za słaby, żeby być katolikiem

Tak to Twój atak czysto personalny potwierdził, że w kwestii merytorycznej nie masz najmniejszego argumentu. Dzięki Ci zatem za ten głos potwierdzający moje tezy. :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:52, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
39 stron absurdalnego bełkotu w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie ucieka on w tanie wykręty i załgane usprawiedliwienia przed samym sobą, odnośnie tego, że jest za słaby, żeby być katolikiem

Tak to Twój atak czysto personalny potwierdził, że w kwestii merytorycznej nie masz najmniejszego argumentu. Dzięki Ci zatem za ten głos potwierdzający moje tezy. :*


Z twoim zmanipulowanym do granic możliwości bełkotem, który sprowadza się jedynie do karykaturowania i wypaczania istoty rzeczy, żadna "merytoryczna" dyskusja nie ma racji bytu. Pokazują to choćby dobitnie przykłady moich prób dyskusji z tobą wyżej w niniejszym wątku, z których to dyskusji po prostu uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

Żadna merytoryczna dyskusja z tobą nie jest możliwa, bo z każdej takiej dyskusji uciekasz. Interesuje cię jedynie monolog, gdzie dyskutujesz sam ze sobą w świecie urojonych tez, które nie istnieją nigdzie indziej poza twoją chorą głową, czego dobitnym przykładem jest niniejszy wątek. Tak więc to, że sobie nazwałeś swój bełkot "merytoryką" nic nie zmienia i merytoryki z niego nie czyni. Nadal jest to tylko bełkot. Na przykład regularne porównywanie przez ciebie władzy kościelnej do rządów państw totalitarnych to czysta manipulacja i bełkot. Ot cała twoja "merytoryka" w pigułce. U lewackich anarchistów twojego pokroju takie erystyczne manipulacje są normą. O czym więcej pisałem w tej dyskusji w niniejszym wątku, z której też zresztą uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Dopuszczasz do siebie jedynie głosy osób, które ci przytakują


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 5:36, 24 Cze 2025, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:53, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
39 stron absurdalnego bełkotu w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie ucieka on w tanie wykręty i załgane usprawiedliwienia przed samym sobą, odnośnie tego, że jest za słaby, żeby być katolikiem

Tak to Twój atak czysto personalny potwierdził, że w kwestii merytorycznej nie masz najmniejszego argumentu. Dzięki Ci zatem za ten głos potwierdzający moje tezy. :*


Z twoim zmanipulowanym do granic możliwości bełkotem, który sprowadza się jedynie do karykaturowania i wypaczania istoty rzeczy, żadna "merytoryczna" dyskusja nie ma racji bytu. Pokazują to choćby dobitnie przykłady moich prób dyskusji z tobą wyżej w niniejszym wątku, z których to dyskusji po prostu uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

Żadna merytoryczna dyskusja z tobą nie jest możliwa, bo z każdej takiej dyskusji uciekasz. Interesuje cię jedynie monolog, gdzie dyskutujesz sam ze sobą w świecie urojonych tez, które nie istnieją nigdzie indziej poza twoją chorą głową, czego dobitnym przykładem jest niniejszy wątek. Tak więc to, że sobie nazwałeś swój bełkot "merytoryką" nic nie zmienia i merytoryki z niego nie czyni. Nadal jest to tylko bełkot. Na przykład regularne porównywanie przez ciebie władzy kościelnej do rządów państw totalitarnych to czysta manipulacja i bełkot. Ot cała twoja "merytoryka" w pigułce. U lewackich anarchistów twojego pokroju takie erystyczne manipulacje są normą. O czym więcej pisałem w tej dyskusji w niniejszym wątku, z której też zresztą uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Dopuszczasz do siebie jedynie głosy osób, które ci przytakują

Czyli produkujesz kolejna odpowiedź z samym arbitralnymi ocenami - epitetami, zamiast argumentów. Wszystko to, co podlinkowałeś, podtrzymuję w części, w której jest moja wypowiedź. Uważasz, iż rozsądny odbiorca jak najbardziej zrozumie, o co tam chodziło i przyzna mi rację. Są w moich tam tekstach dalej aktualne argumenty. Nazywanie tego "bełkotem" oczywiście nic nie kosztuje, więc każdy może takiego określenia używać, a nawet łudzić się, iż użycie tego określenia jest polemiką. Ale to żadna polemika nie jest, podobnie jak płaczliwy epitet ze strony dziecka "mama jest głupia", gdy dostało reprymendę z powodu nierozważnego zachowania, przez nikogo rozsądnego nie jest rozważany, jako zasadny. Produkowanie pejoratywnych określeń nie jest argumentem w dyskusji.
W tej dyskusji, gdzie rozważane są kwestie, czy poprzez władzę i wymaganie bezrefleksyjnego posłuszeństwa wyraża się poprawna religijność, też nigdy argumentem się nie stanie napisanie jakiejś kolejnej frazy o "złym Michale", nawet "złym Błażeju". Wszystkie niepodejmujące zagadnienia "czy domaganie się posłuszeństwa ponad sumieniem i zdolnością rozumienia przez doktrynalne władze religijne jest postawą, która jakkolwiek może wynikać z Ewangelii" uwagi na temat "wredności", nieprzynależenia osób biorących udzial w dyskusji zwyczajnie NIE SĄ ŻADNYM ARGUMENTEM. One są co najwyżej oznaką braku argumentów, okazaniem swojej bezradności wobec uwag oponenta.
Czy coś w tej sprawie MOGŁO BYĆ (kontr)ARGUMENTEM?... (wobec tych moich tezy)
Szczerze mówiąc, to nawet trudno jest mi sobie takie coś wyobrazić. Ilość wypowiedzi Jezusa potępiających postawę wywyższania się, zabiegania o uprzywilejowaną pozycję w społeczności, krytyka postawa faryzejskich jest na tyle przytłaczajaca, że tu nie ma jak się bronić. Po prostu dążenie do postaw władzy jest z gruntu nieewangeliczne.
Jeśli do tego dodamy wielokrotne wezwania ze strony Jezusa aby: rozwijać talenty, przynosić plon swojego życia, aktywnie przeciwstawiać się słabościom (w tym słabości pod postacią postawy pychy szukającej bezpodstawnego wywyższenia), ogólnie narodzić się na nowo, to wychodzi na to, że faktycznie jest tu bardzo trudno skonstruować rozumną kontrargumentację wobec tego, co tu pisze.
Tylko czy takie zastępcze wobec argumentacji uwagi ad personam mogą poprawić sprawę?....
- Odpowiedź na to pytanie już chyba zależy od paradygmatów oceny. Dla ludzi oceniających wszystko przez pryzmat personalności, a niezwracających uwagi na rozumność argumentacji, zastosowanie epitetu wobec osoby będzie wydawało się podjęciem polemiki. Ale tak uzna chyba szczególny typ człowieka - bazujący na osobowości bezwiednej, instynktownej, jeszcze zwierzęcej w reakcjach psychicznych, bo bo sprowadzających myślenie do wspinania się po szczebelkach hierarchii. Z kolei osobowość mentalnie wolna, bazuje na rozumie i dystansuje się od niewolniczego tkwienia w instynktach stadnych. Ta ostatnia osobowość uzna personanlnie nacechowane wypowiedzi jako po prostu nie na temat, czyli do zignorowania.

A tak na koniec jeszcze pytanie do ostatniej frazy: gdzie tu jest jakiekolwiek moje nie "dopuszczanie"?...
- Czy ja mam jakieś przywileje administracyjne w tych podlinkowanych wątkach, aby czyjejś wypowiedzi (oczywiście myślę o osobie z uprawnieniami do pisania w DR) tu nie dopuścić?...:shock:
Znany jest przypadek jakiejś postaci zablokowania przeze mnie kogokolwiek?... Jakim mechanizmem miałoby się to dokonać?... :shock:
Przecież ja nie mam tu żadnych nadrzędnych uprawnień. Pisze tu każdy, kto ma aktywne konto na sfinii. I pisze, co mu się żywnie podoba. Ja mogę co najwyżej się z czyimś pisaniem nie zgodzić. Ktoś może się nie zgodzić ze mną, ja zaś z nim - nikt tu nie jest wyróżniony, ani uprawniony do (mniej czy bardziej) "dopuszczania" innych.
Ale chyba trzeba odróżnić zgadzanie się z uwagami oponenta w stosunku do "niedopuszczania" w dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:05, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
39 stron absurdalnego bełkotu w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie ucieka on w tanie wykręty i załgane usprawiedliwienia przed samym sobą, odnośnie tego, że jest za słaby, żeby być katolikiem

Tak to Twój atak czysto personalny potwierdził, że w kwestii merytorycznej nie masz najmniejszego argumentu. Dzięki Ci zatem za ten głos potwierdzający moje tezy. :*


Z twoim zmanipulowanym do granic możliwości bełkotem, który sprowadza się jedynie do karykaturowania i wypaczania istoty rzeczy, żadna "merytoryczna" dyskusja nie ma racji bytu. Pokazują to choćby dobitnie przykłady moich prób dyskusji z tobą wyżej w niniejszym wątku, z których to dyskusji po prostu uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

Żadna merytoryczna dyskusja z tobą nie jest możliwa, bo z każdej takiej dyskusji uciekasz. Interesuje cię jedynie monolog, gdzie dyskutujesz sam ze sobą w świecie urojonych tez, które nie istnieją nigdzie indziej poza twoją chorą głową, czego dobitnym przykładem jest niniejszy wątek. Tak więc to, że sobie nazwałeś swój bełkot "merytoryką" nic nie zmienia i merytoryki z niego nie czyni. Nadal jest to tylko bełkot. Na przykład regularne porównywanie przez ciebie władzy kościelnej do rządów państw totalitarnych to czysta manipulacja i bełkot. Ot cała twoja "merytoryka" w pigułce. U lewackich anarchistów twojego pokroju takie erystyczne manipulacje są normą. O czym więcej pisałem w tej dyskusji w niniejszym wątku, z której też zresztą uciekłeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Dopuszczasz do siebie jedynie głosy osób, które ci przytakują

Czyli produkujesz kolejna odpowiedź z samym arbitralnymi ocenami - epitetami, zamiast argumentów. Wszystko to, co podlinkowałeś, podtrzymuję w części, w której jest moja wypowiedź. Uważasz, iż rozsądny odbiorca jak najbardziej zrozumie, o co tam chodziło i przyzna mi rację. Są w moich tam tekstach dalej aktualne argumenty. Nazywanie tego "bełkotem" oczywiście nic nie kosztuje, więc każdy może takiego określenia używać, a nawet łudzić się, iż użycie tego określenia jest polemiką. Ale to żadna polemika nie jest, podobnie jak płaczliwy epitet ze strony dziecka "mama jest głupia", gdy dostało reprymendę z powodu nierozważnego zachowania, przez nikogo rozsądnego nie jest rozważany, jako zasadny. Produkowanie pejoratywnych określeń nie jest argumentem w dyskusji.
W tej dyskusji, gdzie rozważane są kwestie, czy poprzez władzę i wymaganie bezrefleksyjnego posłuszeństwa wyraża się poprawna religijność, też nigdy argumentem się nie stanie napisanie jakiejś kolejnej frazy o "złym Michale", nawet "złym Błażeju". Wszystkie niepodejmujące zagadnienia "czy domaganie się posłuszeństwa ponad sumieniem i zdolnością rozumienia przez doktrynalne władze religijne jest postawą, która jakkolwiek może wynikać z Ewangelii" uwagi na temat "wredności", nieprzynależenia osób biorących udzial w dyskusji zwyczajnie NIE SĄ ŻADNYM ARGUMENTEM. One są co najwyżej oznaką braku argumentów, okazaniem swojej bezradności wobec uwag oponenta.
Czy coś w tej sprawie MOGŁO BYĆ (kontr)ARGUMENTEM?... (wobec tych moich tezy)
Szczerze mówiąc, to nawet trudno jest mi sobie takie coś wyobrazić. Ilość wypowiedzi Jezusa potępiających postawę wywyższania się, zabiegania o uprzywilejowaną pozycję w społeczności, krytyka postawa faryzejskich jest na tyle przytłaczajaca, że tu nie ma jak się bronić. Po prostu dążenie do postaw władzy jest z gruntu nieewangeliczne.
Jeśli do tego dodamy wielokrotne wezwania ze strony Jezusa aby: rozwijać talenty, przynosić plon swojego życia, aktywnie przeciwstawiać się słabościom (w tym słabości pod postacią postawy pychy szukającej bezpodstawnego wywyższenia), ogólnie narodzić się na nowo, to wychodzi na to, że faktycznie jest tu bardzo trudno skonstruować rozumną kontrargumentację wobec tego, co tu pisze.
Tylko czy takie zastępcze wobec argumentacji uwagi ad personam mogą poprawić sprawę?....
- Odpowiedź na to pytanie już chyba zależy od paradygmatów oceny. Dla ludzi oceniających wszystko przez pryzmat personalności, a niezwracających uwagi na rozumność argumentacji, zastosowanie epitetu wobec osoby będzie wydawało się podjęciem polemiki. Ale tak uzna chyba szczególny typ człowieka - bazujący na osobowości bezwiednej, instynktownej, jeszcze zwierzęcej w reakcjach psychicznych, bo bo sprowadzających myślenie do wspinania się po szczebelkach hierarchii. Z kolei osobowość mentalnie wolna, bazuje na rozumie i dystansuje się od niewolniczego tkwienia w instynktach stadnych. Ta ostatnia osobowość uzna personanlnie nacechowane wypowiedzi jako po prostu nie na temat, czyli do zignorowania.

A tak na koniec jeszcze pytanie do ostatniej frazy: gdzie tu jest jakiekolwiek moje nie "dopuszczanie"?...
- Czy ja mam jakieś przywileje administracyjne w tych podlinkowanych wątkach, aby czyjejś wypowiedzi (oczywiście myślę o osobie z uprawnieniami do pisania w DR) tu nie dopuścić?...:shock:
Znany jest przypadek jakiejś postaci zablokowania przeze mnie kogokolwiek?... Jakim mechanizmem miałoby się to dokonać?... :shock:
Przecież ja nie mam tu żadnych nadrzędnych uprawnień. Pisze tu każdy, kto ma aktywne konto na sfinii. I pisze, co mu się żywnie podoba. Ja mogę co najwyżej się z czyimś pisaniem nie zgodzić. Ktoś może się nie zgodzić ze mną, ja zaś z nim - nikt tu nie jest wyróżniony, ani uprawniony do (mniej czy bardziej) "dopuszczania" innych.
Ale chyba trzeba odróżnić zgadzanie się z uwagami oponenta w stosunku do "niedopuszczania" w dyskusji.


Znowu monolog i lament, czyli tradycyjnie odleciałeś w świat swojego odklejenia, który nie ma nic wspólnego z czymkolwiek rzeczywistym. Dałem linki do dyskusji, z których uciekłeś i na nie nie odpowiedziałeś - to jest fakt, wystarczy tam zajrzeć. Bo twoje puste zaklęcia, że napisałem coś "arbitralnego", to jest właśnie bełkot, a nie dyskusja. Te puste zaklęcia nie działają. A dyskusji nie prowadzisz, bo twój monolog nie jest żadną dyskusją. Uciekasz od konkretów w puste ogólniki i walkę z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie, bo konkretów boisz się jak ognia, co już nawet anbuś ostatnio zauważył. Czekam na odpowiedzi na podlinkowane przeze mnie posty, gdzie były konkretne i bardzo szczegółowe merytoryczne zarzuty z mojej strony (nie ad personam, jak kłamiesz). Tych dyskusji nigdy nie podjąłeś i jestem realistą - nigdy ich nie podejmiesz, bo konkretów boisz się jak ognia. Ale to właśnie będę punktował

Pomijając już to, że poza tym w całym tym wątku uprawiasz jałowy monolog i polemizujesz jedynie ze swoimi urojeniami i z chochołami, niczym Dok Kiszot. Dom bez klamek. 39 stron bełkotu Dyszyńskiego i walki z wiatrakami - nic więcej, a tak naprawdę jest to jedynie usprawiedliwianie się przed samym sobą, że Dyszyński jest anarchistą, który jest za słaby i zbyt lękliwy na to, żeby dać posłuch jakiejkolwiek idei poza swoim anarchizmem. Tym bardziej komicznie brzmią twoje deklaracje, że ty niby czegoś "szczerze poszukujesz". Tak naprawdę niczego szczerze nie poszukujesz, bo jesteś do szpiku kości załgany i wypełniony pychą oraz samozachwytem nad samym sobą. Gdybym zapytał, co ty niby szczerze znalazłeś dzięki tym poszukiwaniom, to nie byłbyś w stanie wskazać ani jednej rzeczy, bo to tylko pic na wodę jest


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 10:37, 24 Cze 2025, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:35, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Znowu monolog i lament, czyli tradycyjnie odleciałeś w świat swojego odklejenia, który nie ma nic wspólnego z czymkolwiek rzeczywistym. Dałem linki do dyskusji, z których uciekłeś i na nie nie odpowiedziałeś - to jest fakt, wystarczy tam zajrzeć. Bo twoje puste zaklęcia, że napisałem coś "arbitralnego", to jest właśnie bełkot, a nie dyskusja. Te puste zaklęcia nie działają. A dyskusji nie prowadzisz, bo twój monolog nie jest żadną dyskusją. Uciekasz od konkretów w puste ogólniki i walkę z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie, bo konkretów boisz się jak ognia, co już nawet anbuś ostatnio zauważył. Czekam na odpowiedzi na podlinkowane przeze mnie posty, gdzie były konkretne i bardzo szczegółowe merytoryczne zarzuty z mojej strony (nie ad personam, jak kłamiesz). Tych dyskusji nigdy nie podjąłeś i jestem realistą - nigdy ich nie podejmiesz, bo konkretów boisz się jak ognia. Ale to właśnie będę punktował

Pomijając już to, że poza tym w całym tym wątku uprawiasz jałowy monolog i polemizujesz jedynie ze swoimi urojeniami i z chochołami, niczym Dok Kiszot. Dom bez klamek. 39 stron bełkotu Dyszyńskiego i walki z wiatrakami - nic więcej, a tak naprawdę jest to jedynie usprawiedliwianie się przed samym sobą, że Dyszyński jest anarchistą, który jest za słaby i zbyt lękliwy na to, żeby dać posłuch jakiejkolwiek idei poza swoim anarchizmem. Tym bardziej komicznie brzmią twoje deklaracje, że ty niby czegoś "szczerze poszukujesz". Tak naprawdę niczego szczerze nie poszukujesz, bo jesteś do szpiku kości załgany i wypełniony pychą oraz samozachwytem nad samym sobą. Gdybym zapytał, co ty niby szczerze znalazłeś dzięki tym poszukiwaniom, to nie byłbyś w stanie wskazać ani jednej rzeczy, bo to tylko pic na wodę jest

Nazwanie moich uwag "monologiem" nie jest argumentem w sprawie. Podobnie użycie terminu "odleciałeś" pozostałych uwag, które SĄ JEDYNIE SUBIEKTYWNYMI OCENAMI, a nie odnoszą się do meritum sprawy.

Z drugiej strony muszę się tu przyznać do pewnej mojej słabości w dyskusji. W jednym masz przewagę nade mną - W PRACOWITYM ZAWALANIU DYSKUSJI WIELKĄ MASĄ UWAG, CYTATÓW, EMOCJI, OSKARŻEŃ. Wrzucasz masywne bloki tekstu, w którym jest "wszystko". Z tym nie sposób jest polemizować, bo tu kompletnie GINIE TEZA, ROZPŁYWAJĄ SIĘ SENSY. Normalny odbiorca sobie oczywiście z taką nawałą uwag nie jest w stanie poradzić. Dlatego ja rzeczywiście nie odpowiadam pracowicie na każdą z tych kilkudziesięciu uwag, które do dyskusji wrzucasz. Rozsądek mi mówi, że to się mija z celem. Ale też zdaję sobie sprawę, że to z kolei może ci dać pretekst to uznania, iż "nie odpowiedziałem" na Twoje "argumenty" (dałem tu cudzysłów, bo osobną jest kwestią, czy np. użycie epitetu ma cokolwiek współnego z argumentacją). Jest to znana manipulacyjna technika dyskusyjna - nosi nazwę "galop Gisha". [link widoczny dla zalogowanych]
Cóż mogę na te Twoje galopy odpowiedzieć?...
- Chyba zaapelować do ewentualnych obserwatorów, aby nie ulegali powierzchownym odbiorom sprawy i spojrzeli na dyskusję z jakąś postacią zdrowego rozsądku.
Ale, będąc uczciwym, muszę przyznać, że twardej mojej odpowiedzi na każde sformułowanie z galopów fedora nie jestem w stanie udzielić. Jeśli ktoś uzna, że przez to taką dyskusję "przegrywam", to ja tylko zauważę, że przecież nie do utrzymania konsekwentnie w żadnej rozsądnej dyskusji byłaby konieczność odniesienia się do puchnącego w postępie wykładniczym zbioru uwag. Z matematyki wynika bowiem, że już po kilku(nastu) krokach ilość tekstu, który powstałaby w takiej dyskusji, przekroczyłaby pojemność pamięcią na serwerach całej ludzkości.
Ale uczciwie przyznam, że biorąc sprawę czysto formalnie, faktycznie nie podjąłem dyskusji na każdą uwagę z tych galopów, jakie tu w wielu wątkach pracowicie wstawiłeś (nawet w jakimś stopniu podziwiam trochę Twoją wytrwałość, wkład pracy w to, aby owe kolejne megabajty tekstu zamulającego dyskusje tworzyć). Liczę na to, że rozsądny odbiorca właściwie oceni owo moje nieodniesienie się do tych setek uwag z Twojej strony. :think:
Na koniec jeszcze tylko potwierdzę, że rzeczywiście: od pewnego poziomu wygenerowanego chaosu, emocjonalności, braku ustrukturyzowania i skupienia się na priorytetach, a za to szafowania samą masywnością tekstu NIE ODPOWIEM (a na pewno nie na wszystkie uwagi). Biorę na klatę to, że ktoś mi tę moją postawę poczyta tak, czy inaczej. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:42, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu monolog i lament, czyli tradycyjnie odleciałeś w świat swojego odklejenia, który nie ma nic wspólnego z czymkolwiek rzeczywistym. Dałem linki do dyskusji, z których uciekłeś i na nie nie odpowiedziałeś - to jest fakt, wystarczy tam zajrzeć. Bo twoje puste zaklęcia, że napisałem coś "arbitralnego", to jest właśnie bełkot, a nie dyskusja. Te puste zaklęcia nie działają. A dyskusji nie prowadzisz, bo twój monolog nie jest żadną dyskusją. Uciekasz od konkretów w puste ogólniki i walkę z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie, bo konkretów boisz się jak ognia, co już nawet anbuś ostatnio zauważył. Czekam na odpowiedzi na podlinkowane przeze mnie posty, gdzie były konkretne i bardzo szczegółowe merytoryczne zarzuty z mojej strony (nie ad personam, jak kłamiesz). Tych dyskusji nigdy nie podjąłeś i jestem realistą - nigdy ich nie podejmiesz, bo konkretów boisz się jak ognia. Ale to właśnie będę punktował

Pomijając już to, że poza tym w całym tym wątku uprawiasz jałowy monolog i polemizujesz jedynie ze swoimi urojeniami i z chochołami, niczym Dok Kiszot. Dom bez klamek. 39 stron bełkotu Dyszyńskiego i walki z wiatrakami - nic więcej, a tak naprawdę jest to jedynie usprawiedliwianie się przed samym sobą, że Dyszyński jest anarchistą, który jest za słaby i zbyt lękliwy na to, żeby dać posłuch jakiejkolwiek idei poza swoim anarchizmem. Tym bardziej komicznie brzmią twoje deklaracje, że ty niby czegoś "szczerze poszukujesz". Tak naprawdę niczego szczerze nie poszukujesz, bo jesteś do szpiku kości załgany i wypełniony pychą oraz samozachwytem nad samym sobą. Gdybym zapytał, co ty niby szczerze znalazłeś dzięki tym poszukiwaniom, to nie byłbyś w stanie wskazać ani jednej rzeczy, bo to tylko pic na wodę jest

Nazwanie moich uwag "monologiem" nie jest argumentem w sprawie


Jak najbardziej jest, bo nic poza monologiem nie uprawiasz. Nawet teraz to robisz

Michał Dyszyński napisał:
Podobnie użycie terminu "odleciałeś" pozostałych uwag, które SĄ JEDYNIE SUBIEKTYWNYMI OCENAMI, a nie odnoszą się do meritum sprawy.


Jak najbardziej się odnoszą, bo są właśnie stwierdzeniem istoty rzeczy. A w subiektywnych ocenach to ty jesteś mistrzem. Jak zwykle robisz to co zarzucasz innym. Klasyka

Michał Dyszyński napisał:
Z drugiej strony muszę się tu przyznać do pewnej mojej słabości w dyskusji. W jednym masz przewagę nade mną - W PRACOWITYM ZAWALANIU DYSKUSJI WIELKĄ MASĄ UWAG, CYTATÓW, EMOCJI, OSKARŻEŃ. Wrzucasz masywne bloki tekstu, w którym jest "wszystko". Z tym nie sposób jest polemizować, bo tu kompletnie GINIE TEZA, ROZPŁYWAJĄ SIĘ SENSY. Normalny odbiorca sobie oczywiście z taką nawałą uwag nie jest w stanie poradzić. Dlatego ja rzeczywiście nie odpowiadam pracowicie na każdą z tych kilkudziesięciu uwag, które do dyskusji wrzucasz. Rozsądek mi mówi, że to się mija z celem. Ale też zdaję sobie sprawę, że to z kolei może ci dać pretekst to uznania, iż "nie odpowiedziałem" na Twoje "argumenty" (dałem tu cudzysłów, bo osobną jest kwestią, czy np. użycie epitetu ma cokolwiek współnego z argumentacją). Jest to znana manipulacyjna technika dyskusyjna - nosi nazwę "galop Gisha". [link widoczny dla zalogowanych]
Cóż mogę na te Twoje galopy odpowiedzieć?...
- Chyba zaapelować do ewentualnych obserwatorów, aby nie ulegali powierzchownym odbiorom sprawy i spojrzeli na dyskusję z jakąś postacią zdrowego rozsądku.
Ale, będąc uczciwym, muszę przyznać, że twardej mojej odpowiedzi na każde sformułowanie z galopów fedora nie jestem w stanie udzielić. Jeśli ktoś uzna, że przez to taką dyskusję "przegrywam", to ja tylko zauważę, że przecież nie do utrzymania konsekwentnie w żadnej rozsądnej dyskusji byłaby konieczność odniesienia się do puchnącego w postępie wykładniczym zbioru uwag. Z matematyki wynika bowiem, że już po kilku(nastu) krokach ilość tekstu, który powstałaby w takiej dyskusji, przekroczyłaby pojemność pamięcią na serwerach całej ludzkości.
Ale uczciwie przyznam, że biorąc sprawę czysto formalnie, faktycznie nie podjąłem dyskusji na każdą uwagę z tych galopów, jakie tu w wielu wątkach pracowicie wstawiłeś (nawet w jakimś stopniu podziwiam trochę Twoją wytrwałość, wkład pracy w to, aby owe kolejne megabajty tekstu zamulającego dyskusje tworzyć). Liczę na to, że rozsądny odbiorca właściwie oceni owo moje nieodniesienie się do tych setek uwag z Twojej strony. :think:
Na koniec jeszcze tylko potwierdzę, że rzeczywiście: od pewnego poziomu wygenerowanego chaosu, emocjonalności, braku ustrukturyzowania i skupienia się na priorytetach, a za to szafowania samą masywnością tekstu NIE ODPOWIEM (a na pewno nie na wszystkie uwagi). Biorę na klatę to, że ktoś mi tę moją postawę poczyta tak, czy inaczej. :)


Dyszyński właśnie wytłumaczył wszystkim dlaczego nie podejmie dyskusji z moimi merytorycznymi zarzutami w tym wątku, do których podałem linki i na które nigdy nie odpowiedział. No i tradycyjnie dorobił do tego masę wykrętów, bo inaczej by mu to przez klawiaturę nie przeszło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:53, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Dyszyński właśnie wytłumaczył wszystkim dlaczego nie podejmie dyskusji z moimi merytorycznymi zarzutami w tym wątku, do których podałem linki i na które nigdy nie odpowiedział. No i tradycyjnie dorobił do tego masę wykrętów, bo inaczej by mu to przez klawiaturę nie przeszło

Przeceniasz wg mnie swoją zdolność zmanipulowania dyskusji samym nazywaniem czegoś "merytorycznym". Nazywać sobie swoje galopy możesz, jak chcesz. Uwierzą Ci w to jednak tylko naiwni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:02, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Dyszyński właśnie wytłumaczył wszystkim dlaczego nie podejmie dyskusji z moimi merytorycznymi zarzutami w tym wątku, do których podałem linki i na które nigdy nie odpowiedział. No i tradycyjnie dorobił do tego masę wykrętów, bo inaczej by mu to przez klawiaturę nie przeszło

Przeceniasz wg mnie swoją zdolność zmanipulowania dyskusji samym nazywaniem czegoś "merytorycznym". Nazywać sobie swoje galopy możesz, jak chcesz. Uwierzą Ci w to jednak tylko naiwni.


Znowu kłamiesz, Dyszyński. Tu są moje próby dyskusji z tobą w tym wątku, gdzie sformułowałem bardzo merytoryczne zarzuty, i z których to dyskusji oczywiście zwiałeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Wystarczy tam zajrzeć, aby przekonać się, że kłamiesz. Ale ty jesteś tak załgany, że już nawet sam siebie oszukujesz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:20, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Dyszyński właśnie wytłumaczył wszystkim dlaczego nie podejmie dyskusji z moimi merytorycznymi zarzutami w tym wątku, do których podałem linki i na które nigdy nie odpowiedział. No i tradycyjnie dorobił do tego masę wykrętów, bo inaczej by mu to przez klawiaturę nie przeszło

Przeceniasz wg mnie swoją zdolność zmanipulowania dyskusji samym nazywaniem czegoś "merytorycznym". Nazywać sobie swoje galopy możesz, jak chcesz. Uwierzą Ci w to jednak tylko naiwni.


Znowu kłamiesz, Dyszyński. Tu są moje próby dyskusji z tobą w tym wątku, gdzie sformułowałem bardzo merytoryczne zarzuty, i z których to dyskusji oczywiście zwiałeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Wystarczy tam zajrzeć, aby przekonać się, że kłamiesz. Ale ty jesteś tak załgany, że już nawet sam siebie oszukujesz

Rozumiem, że wracasz do taktyki zapychania serwerów kopiami swoich tekstów. Bez wzgledu na to jak zaklasyfikujesz moje nieprzyłączenie się do takiej zabawy, nie zamierzam tracić czasu na generowanie odpowiedzi, których sensu nie widzę.

Uznajmy tu Twoją wygraną - ty skopiowałeś swój tekst, ja na to NIE ODPOWIEDZIAŁEM. Gratuluję. :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:23, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Dyszyński właśnie wytłumaczył wszystkim dlaczego nie podejmie dyskusji z moimi merytorycznymi zarzutami w tym wątku, do których podałem linki i na które nigdy nie odpowiedział. No i tradycyjnie dorobił do tego masę wykrętów, bo inaczej by mu to przez klawiaturę nie przeszło

Przeceniasz wg mnie swoją zdolność zmanipulowania dyskusji samym nazywaniem czegoś "merytorycznym". Nazywać sobie swoje galopy możesz, jak chcesz. Uwierzą Ci w to jednak tylko naiwni.


Znowu kłamiesz, Dyszyński. Tu są moje próby dyskusji z tobą w tym wątku, gdzie sformułowałem bardzo merytoryczne zarzuty, i z których to dyskusji oczywiście zwiałeś:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-725.html#807485

Wystarczy tam zajrzeć, aby przekonać się, że kłamiesz. Ale ty jesteś tak załgany, że już nawet sam siebie oszukujesz

Rozumiem, że wracasz do taktyki zapychania serwerów kopiami swoich tekstów. Bez wzgledu na to jak zaklasyfikujesz moje nieprzyłączenie się do takiej zabawy, nie zamierzam tracić czasu na generowanie odpowiedzi, których sensu nie widzę.

Uznajmy tu Twoją wygraną - ty skopiowałeś swój tekst, ja na to NIE ODPOWIEDZIAŁEM. Gratuluję. :brawo:


Skopiowałem to, na co nigdy nie odpowiedziałeś (i właśnie dlatego, że na to nie odpowiedziałeś), przy okazji kłamałeś, że nie było tam merytoryki, choć wystarczy otworzyć moje posty, aby zobaczyć, że kłamałeś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:38, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Skopiowałem to, na co nigdy nie odpowiedziałeś (i właśnie dlatego, że na to nie odpowiedziałeś), przy okazji kłamałeś, że nie było tam merytoryki, choć wystarczy otworzyć moje posty, aby zobaczyć, że kłamałeś

Świetnie. Więc niech każdy zainteresowany sobie otworzy i sam się przekona, jakie argumenty tam padały. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:45, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Skopiowałem to, na co nigdy nie odpowiedziałeś (i właśnie dlatego, że na to nie odpowiedziałeś), przy okazji kłamałeś, że nie było tam merytoryki, choć wystarczy otworzyć moje posty, aby zobaczyć, że kłamałeś

Świetnie. Więc niech każdy zainteresowany sobie otworzy i sam się przekona, jakie argumenty tam padały. :)


Ja to zrobię. Oto treść mojego postu z drugiego linku od góry, który był bardzo merytoryczny i na który nigdy tak naprawdę nie odpowiedziałeś, a teraz przy okazji kłamiesz, że nie był to merytoryczny wpis. Oto jaki "nie był to merytoryczny" wpis:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"?


Użyłem akurat takiego słowa i akurat o to musiałeś się przyczepić. Możesz sobie je zamienić na inne. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że jakaś zasada jest w Biblii wystarczająco często przywoływana w trybie normatywnego nakazu, aby uznać, że jest dla chrześcijan obowiązująca. Wystarczyłby zresztą tylko jeden przykład pojedynczego występowania normatywnego nakazu, aby uznać, że jest obowiązujący. W przypadkach, w których ty jesteś w sprzeczności z normatywnymi nakazami lub zasadami Biblii (wymieniłem kilka przykładów), nie tylko zachodzi zasada wielokrotności występowania nakazu normatywnego lub zasady, ale także kategoryczności. Przykład posłuszeństwa zwierzchnikom jest w twoim przypadku akurat najbardziej jaskrawym przypadkiem niezgodności z tym co piszesz, ale nie jedynym

Czyli ogólnie pytasz o przesłanki, które mnie skłaniają ku temu, żeby uznać, iż grzesznicy wymierzają sobie karę.
Jest tych przesłanek kilka. Nie chce mi się teraz szukać dokładnie każdego cytatu, ale z grubsza świadczy o tym:
- to, że jest napisane, iż Ojciec nikogo nie sądzi


Zatrzymam się w tym miejscu bo tu jest dobra ilustracja tego jak manipulujesz Pismem, wyrywasz teksty z kontekstu i robisz sobie wybiórczy cherry picking, czyli wszystko to o czym pisałem. Tak, jest napisane w Ewangelii Jana, w rozdziale 5, że Ojciec nie sądzi nikogo:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo," (J 5,22)

Ale czy z tego tekstu wynika, że Boski Sąd Ostateczny został odwołany i każdy będzie siebie samego sądził, jak chce Dyszyński? Nie. To zdanie bowiem Dyszyński urywa w połowie, niczym świadek Jehowy. Zobaczmy więc co jest w drugiej połowie tegoż zdania. Zaznaczam to na niebiesko:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5,22)

A więc z tego tekstu wcale nie wynika, że Sądu Ostatecznego Boga nad grzesznikami nie będzie. Wręcz przeciwnie, będzie, tyle tylko, że to Syn będzie sądził grzeszników, a nie Ojciec. Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy. Progres jest tu zerowy

"Michał Dyszyński napisał:
- jest też napisane, że Syn nie przyszedł na świat po to, aby świat (czyli ludzi) potępić, ale aby świat zastał przez niego zbawiony.


Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

Michał Dyszyński napisał:
I jest też napisane, że syn też nie sądzi.


Wyżej przytoczyłem całą masę tekstów z Biblii, gdzie jest wyraźnie i jasno napisane, że Syn sądzi. No ale ty czytasz Biblię wybiórczo, jak sekciarz, więc już tych tekstów w Biblii oczywiście nie widzisz. To się nazywa cherry picking. Sam tej nazwy lubisz używać, Dyszyński

Michał Dyszyński napisał:
- jest napisane, że każdemu "oddadzą" według jego miary


Z tego w żaden sposób nie wynika, że grzesznik będzie sądził siebie samego. Nawet to co ty sam piszesz temu przeczy. "Oddadzą" to liczba mnoga. A więc grzesznik nie będzie sądził się sam

Michał Dyszyński napisał:
- jest napisane, że:

Jan Ewangelista,3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.


Mamy tu powtórkę więc i ja powtórzę:

Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

I to na razie tyle. Reszta później. Ale wyżej już wystarczająco dobitnie obnażyłem, że Dyszyński czyta sobie Pismo wybiórczo i nadinterpretowuje je jak sekciarz, wybierając sobie z Pisma tylko to co mu wygodne, a resztę odrzucając. To się nazywa cherry picking. Dyszyński jedynie wczytuje w Pismo swoje chciejstwo i wybiera sobie z Biblii to co mu pasuje. Czasem wręcz mamy sytuację, tak jak z tekstem z J 5,22, gdzie Dyszyński czyta zdanie tylko do połowy i dalej już go nie czyta, bo wprost zaprzecza ono temu co Dyszyński wyczytuje z pierwszej połowy zdania. To jest metoda świadków Jehowy. Najbardziej zabawne jest jednak to, że już kiedyś Dyszyńskiemu wytknąłem te manipululacje na tekstach o sądzie w Biblii. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz od nowa robi to samo

Edit, 28 czerwca, 10:11. Poniżej obiecany ciąg dalszy, który jest odpowiedzią na resztę ostatniego wpisu Dyszyńskiego:

Michał Dyszyński napisał:
Kto spelnia wymagania zbliża się do prawdy - SAM się zbliża.


A co ma zbliżanie się do prawdy wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy

Michał Dyszyński napisał:
Kto się dopuszcza nieprawości, nie zbliza się do światla - SAM się nie zbliża do światła.


Znowu - a co ma zbliżanie się do światła wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy

Michał Dyszyński napisał:
Przekladając to na inne sformułowania, TO SAMO TO KIM JESTEŚMY - NASZA OSOBOWOSĆ zbliża nas do Światła - Boga.


Z czego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie nas rozliczał. Wyciągasz całkowicie nieuprawnione wnioski

Michał Dyszyński napisał:
Są też i inne sformułowania biblijne, które sugerują taką interpretację:
- wątek szaty weselnej, które chroni przed potępieniem - jak w Ew. Mateusza 22: Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. (12) Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. (13) Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Szata jest tym, czym człowiek się PREZENTUJE, czyli osobowością człowieka. Nie jest szata zewnętrznym nadaniem (osądem sędziego), lecz tym, co jest z niego, z człowieka. Ta szata, ten strój musi być "weselny", czyli zgodny z tym, co jest właściwie Królestwu Niebieskiemu.


I z tego wyciągnąłeś nadprogramowy i zupełnie nieuzasadniony wniosek, że sądu ostatecznego nie będzie (wniosek wprost sprzeczny z Biblią) i każdy będzie się sądził sam? Gdzie tu Rzym a gdzie tu Krym?

Michał Dyszyński napisał:
Jest jeszcze pośredni nieco wątek rozumowania, związany z pytaniem: dlaczego w ogóle żyjemy? Po co jest test tego życia?...
- Gdyby tylko arbitralna decyzja Sędziego, czyli Boga wystarczała do zbawienia, to - zakładając, iż Bóg chce dla swojego stworzenia jak najlepiej - zbawiony mógłby być każdy. Jeśli jednak w ogóle człowiek ma się czyms tu wykazać, skoro życie to jednak test (o czym świadczą choćby przypowieści o polowie ryb, czy zbiorze pszenicy i oddzielanie jej od chwastu) to automatycznie oznacza, że coś człowiek musi sobie wypracować. I to "tym czymś" człowiek daje (przynajmniej ze swojej strony) wkład do zbawienia. Czym jest owo "coś"?...
- Może jest ścisłą rachubą dobrych i złych czynów?...
- Raczej nie. Świadczy o tym przypowieść o robotnikach w winnicy, w której okazuje się, że ci pracowali od rana dostają tyle, co pracujący tylko godzinę. Liczy się to, CZY OSIĄGNĘLI PEWIEN MINIMALNY STAN, w ogóle pracowali, a Bóg to uznał. Świadczy o tym też i ten cytat: (47) Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. (Ewangelia Łukasza 7:47) Czyli miłość, szczególnie ta wielka miłość jest powodem "odpuszczenia licznych grzechów".
To nie jakaś ścisła rachuba, nie księgowość win (jak wcześniej w większości uważali Żydzi) decyduje o wstępie do Królstwa, lecz MIŁOŚĆ, czyli STAN DUSZY - UCZUĆ (nie jednostkowy uczynek, ani nawet bilans uczynków).
Poza tym jest jeszcze tu istotną poszlaką to, co Jezus mówi o nieodpuszczeniu grzechu przeciw Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy. Grzechem przeciw prawdzie jest zakłamanie. Postawa zakłamania też jest STANEM UMYSŁU/DUSZY. To ona, to stan duszy blokuje w tym i w przyszłym życiu odpuszczenie, a nie blokuje ją czyjaś arbitralna decyzja.
Wreszcie kolejną przesłanką jest zwrócenie uwagi na rolę WIARY. Czym jest wiara?
- Znowu jest STANEM UMYSŁU. Jeśli wiara zbawia, to znaczy, że stan umysłu zbawia. To nie zewnętrzna decyzja jest tu kluczowa, lecz to jaki jest ten umysł - czy ma w sobie wiarę.

Przy czym...
... nie przejdzie tu udawanie i mataczenie, polegające na samym deklarowaniu, że się wierzy. (List Jakuba, 2) (17) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. ... (19) Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą.(26) Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.
Nie przejdzie taktyka "na przynależność", czyli na udawanie swojaka (bycie ze "słusznej" religii), bo: (25) Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. (26) Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. (27) Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! (Ewangelia Łukasza 13)
A także: (21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

Wszystko to razem świadczy o tym, że nic nie da udawanie, wkupianie się w łaski sędziego, kombinowanie formalną przynależnością do religii jeśli się nie ma stanu duszy uprawniającego do zbawienia. To realnym stanem swojej duszy ta dusza dostępuje zbawienia.


Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043

Tak więc jesteś po prostu kłamcą, Dyszyński


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 12:45, 24 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:33, 24 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy.
Tak więc jesteś po prostu kłamcą, Dyszyński

Dyszyński, Dyszyński, Dyszyński...
Ileż odśmiecenia trzeba zastosować, zanim z tych galopów się dotrze do czegoś związanego z omawiana sprawą, a nie personalnymi emocjami dyskutanta... :cry:
Choć...
Akurat w tym poście, jak na Ciebie, zaskakująco dużo było odniesienia się do sprawy. :shock: Ale oczywiście "przekładaniec" z uwagami personalnymi u Ciebie jest obowiązkowy. :wink:
Skoro jednak trochę merytorycznego aspektu włożyłeś (nie będę cytował, bo wyżej jest cały tekst, a i tak tezy są tam rozrzucone, więc t nie do pojedynczych sformułowań chcę się odnieść).
Znowu SKUPIĘ SIĘ na zasadniczej sprawie - JEDNEJ.
Czym jest ów "sąd", o którym mówi Biblia?...
Integryści właściwie sami nie wiedzą, tylko intuicjami się czepiają - raz emocji gniewu, raz idei sprawiedliwości, za chwilę obrazów piekielnych, potem jednak kwestii skruchy. Jest w tym bałagan totalny, brak zdecydowanie się. Aby zaś przykryć sobie to, że tak naprawdę to w głowie integrysta ma tu totalny groch z kapustą i tylko przerzucanie się frazami, do których własnego stosunku tak naprawdę integrysta nie ma (pytanie: czy mu w ogóle to zdanie wolno jest mieć, skoro on chce być "posłuszny" i nie dodawać nic od siebie - czyli nawet nie dodawać swojego rozumienia... :rotfl: )
To dodawanie do dyskusji emocji, oskarżeń oponenta, oskarżeń wobec tych czy owych jeszcze oczywiście ten chaos pogłębia. Mam hipotezę, że tu pewnie jest intencja typu "w mętnej wodzie łatwiej się łapie ryby", co się przekłada na przekonanie, że jak się tak nawrzuca do rozważań wszystkiego, to da się z tech upichcić "uzasadnienie" dla dowolnie arbitralnej tezy (także rozmyć i zamulić słuszny głos oponenta).
Więc wracam do kwestii merytorycznej - sądu boskiego.
Fraza, że Ojciec "nie sądzi" w Biblii jest. Synowi Ojciec "sąd przekazał", a co dalej z tym przekazem syn robi?
- Ano najwyraźniej, zamiast oskarżać i karać, Syn...
sam się (zastępczo, zamiast ludzi) poddaje karze, dobrowolnie idąc na krzyżową mękę. :shock:
Ale powstaje tu pytanie: co dalej?
- Czy kara zastępcza, która spadła na Syna ratuje każdego?
Biblia jasno tłumaczy, że NIE KAŻDEGO. Jest warunek - WIARA:
Jan Ewanglista, 3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego

Jest potrzebna wiara?...
Ale właściwie JAKA wiara?
- Czy taka "wiara" jak u integrystów, czyli czyli skupiająca się na aktywności upartego deklarowania, że się wierzy i piętnowania tych, którzy nie są w tym samym religijnym stadzie?...
W co konkretnie "wierzy" integrysta?
- W zbawienie, miłosierdzie Boga, w to, że "Bóg zbawia" (znaczenie imienia Jezus)?...
No jednak nie! Integrysta ma inna wiarę - wiarę w religijną stadność.
Integrysta sprzedaje swoje sumienie za "bycie ze swoimi". Integrysta nie pogłębia swojego osobistego stosunku z Bogiem, tylko zwala zadanie zbawienia na swoich przedstawicieli, na autorytety. On sam nie musi niczego wiedzieć, niczego rozumieć, może mieć swoje zbawienie w d..pie, bo (rzekomo) "od tego ma swojego prawnika", który na pewno doktrynami i władzą miałby go na sądzie wybronić. Integrysta nie wierzy w Boga, wierzy w stado. Dlatego taka wiara nie ma prawa integrysty zbawić. :nie:

(21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

(22) Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? (Ewangelia Mateusza 7:22)


Bo zbawić da się tylko CZŁOWIEKA - minimalnie narodzoną z ducha, czyli ustabilizowaną w spójności osobowość.
Ja nie ma samego człowieka do zbawienia, a zamiast niego jest tylko to bezradne, niekompletne "coś", co chce wystawić na sądzie "swojego prawnika - ludzkie autorytety religijne" na sądzie, to brakuje podmiotu do zbawienia. Więc zbawienia nie będzie.

Bo wierzyć - OSOBIŚCIE wierzyć!
Ci, co wierzą "zastępczo" - czyli sami w sobie nie dają odzewu na wezwanie od Boga, a odsyłają do "prawników - autorytetów", nie mają podstaw do ubiegania się o zbawienie. I ich sąd obejmie w tej najtwardszej postaci. To nieporadne "coś", co nie stało się człowiekiem, nie narodziło się z ducha, będzie właśnie uznane za niegodne. I żadne deklaracje posłuszeństwa tego nie odwrócą.
Jest NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE, z którego rozliczani są ludzie pod kątem ich wiary.
Miał wiarę ten, kto życiem dawał świadectwo, czemu wierzył. Jak ktoś nie wierzy w to, co jest NAJWAŻNIEJSZE w tym testamencie danym mu od Boga, to jak może mówić, że wierzy w ogóle?... Taki ktoś, na sądzie SAM ZOBACZY, ŻE NIE WIERZYŁ, że TYLKO PUSTO WIARĘ DEKLAROWAŁ.
Nie każdy, który mówi Panie, Panie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:48, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy.
Tak więc jesteś po prostu kłamcą, Dyszyński

Dyszyński, Dyszyński, Dyszyński...
Ileż odśmiecenia trzeba zastosować, zanim z tych galopów się dotrze do czegoś związanego z omawiana sprawą, a nie personalnymi emocjami dyskutanta... :cry:
Choć...
Akurat w tym poście, jak na Ciebie, zaskakująco dużo było odniesienia się do sprawy. :shock: Ale oczywiście "przekładaniec" z uwagami personalnymi u Ciebie jest obowiązkowy. :wink:
Skoro jednak trochę merytorycznego aspektu włożyłeś (nie będę cytował, bo wyżej jest cały tekst, a i tak tezy są tam rozrzucone, więc t nie do pojedynczych sformułowań chcę się odnieść).
Znowu SKUPIĘ SIĘ na zasadniczej sprawie - JEDNEJ.
Czym jest ów "sąd", o którym mówi Biblia?...
Integryści właściwie sami nie wiedzą, tylko intuicjami się czepiają - raz emocji gniewu, raz idei sprawiedliwości, za chwilę obrazów piekielnych, potem jednak kwestii skruchy. Jest w tym bałagan totalny, brak zdecydowanie się. Aby zaś przykryć sobie to, że tak naprawdę to w głowie integrysta ma tu totalny groch z kapustą i tylko przerzucanie się frazami, do których własnego stosunku tak naprawdę integrysta nie ma (pytanie: czy mu w ogóle to zdanie wolno jest mieć, skoro on chce być "posłuszny" i nie dodawać nic od siebie - czyli nawet nie dodawać swojego rozumienia... :rotfl: )
To dodawanie do dyskusji emocji, oskarżeń oponenta, oskarżeń wobec tych czy owych jeszcze oczywiście ten chaos pogłębia. Mam hipotezę, że tu pewnie jest intencja typu "w mętnej wodzie łatwiej się łapie ryby", co się przekłada na przekonanie, że jak się tak nawrzuca do rozważań wszystkiego, to da się z tech upichcić "uzasadnienie" dla dowolnie arbitralnej tezy (także rozmyć i zamulić słuszny głos oponenta).
Więc wracam do kwestii merytorycznej - sądu boskiego.
Fraza, że Ojciec "nie sądzi" w Biblii jest. Synowi Ojciec "sąd przekazał", a co dalej z tym przekazem syn robi?
- Ano najwyraźniej, zamiast oskarżać i karać, Syn...
sam się (zastępczo, zamiast ludzi) poddaje karze, dobrowolnie idąc na krzyżową mękę. :shock:
Ale powstaje tu pytanie: co dalej?
- Czy kara zastępcza, która spadła na Syna ratuje każdego?
Biblia jasno tłumaczy, że NIE KAŻDEGO. Jest warunek - WIARA:
Jan Ewanglista, 3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego

Jest potrzebna wiara?...
Ale właściwie JAKA wiara?
- Czy taka "wiara" jak u integrystów, czyli czyli skupiająca się na aktywności upartego deklarowania, że się wierzy i piętnowania tych, którzy nie są w tym samym religijnym stadzie?...
W co konkretnie "wierzy" integrysta?
- W zbawienie, miłosierdzie Boga, w to, że "Bóg zbawia" (znaczenie imienia Jezus)?...
No jednak nie! Integrysta ma inna wiarę - wiarę w religijną stadność.
Integrysta sprzedaje swoje sumienie za "bycie ze swoimi". Integrysta nie pogłębia swojego osobistego stosunku z Bogiem, tylko zwala zadanie zbawienia na swoich przedstawicieli, na autorytety. On sam nie musi niczego wiedzieć, niczego rozumieć, może mieć swoje zbawienie w d..pie, bo (rzekomo) "od tego ma swojego prawnika", który na pewno doktrynami i władzą miałby go na sądzie wybronić. Integrysta nie wierzy w Boga, wierzy w stado. Dlatego taka wiara nie ma prawa integrysty zbawić. :nie:

(21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

(22) Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? (Ewangelia Mateusza 7:22)


Bo zbawić da się tylko CZŁOWIEKA - minimalnie narodzoną z ducha, czyli ustabilizowaną w spójności osobowość.
Ja nie ma samego człowieka do zbawienia, a zamiast niego jest tylko to bezradne, niekompletne "coś", co chce wystawić na sądzie "swojego prawnika - ludzkie autorytety religijne" na sądzie, to brakuje podmiotu do zbawienia. Więc zbawienia nie będzie.

Bo wierzyć - OSOBIŚCIE wierzyć!
Ci, co wierzą "zastępczo" - czyli sami w sobie nie dają odzewu na wezwanie od Boga, a odsyłają do "prawników - autorytetów", nie mają podstaw do ubiegania się o zbawienie. I ich sąd obejmie w tej najtwardszej postaci. To nieporadne "coś", co nie stało się człowiekiem, nie narodziło się z ducha, będzie właśnie uznane za niegodne. I żadne deklaracje posłuszeństwa tego nie odwrócą.
Jest NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE, z którego rozliczani są ludzie pod kątem ich wiary.
Miał wiarę ten, kto życiem dawał świadectwo, czemu wierzył. Jak ktoś nie wierzy w to, co jest NAJWAŻNIEJSZE w tym testamencie danym mu od Boga, to jak może mówić, że wierzy w ogóle?... Taki ktoś, na sądzie SAM ZOBACZY, ŻE NIE WIERZYŁ, że TYLKO PUSTO WIARĘ DEKLAROWAŁ.
Nie każdy, który mówi Panie, Panie...


Znowu odleciałeś Dyszyński w polemikę z własnym chochołem. Przecież nikt nie polemizuje z tym, że wiara jest potrzebna do zbawienia. Z tobą naprawdę nie ma kontaktu, po prostu ty dialogujesz sam ze sobą nie wiadomo o czym. Nie byłeś w stanie zanegować tego, że Syn i Ojciec będą sądzić na końcu czasów, o czym przytoczone przeze mnie wersety mówią jasno i dobitnie - a reszta to już tylko rozmydlanie przez ciebie tematu i spychanie go na wątki poboczne, o które nikt się nie spierał. A clou jest tutaj i od tego uciekłeś:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5,22)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

I to jest clou. Reszta to bicie przez Dyszyńskiego piany nie na temat. Przypominam jakie jest meritum: Dyszyński twierdzi, że Bóg nie będzie nikogo sądził i każdy sam będzie siebie sądził na sądzie ostatecznym, co oczywiście jest tylko Dyszyńskiego fantazją
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15390
Przeczytał: 32 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:48, 24 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy.
Tak więc jesteś po prostu kłamcą, Dyszyński

Dyszyński, Dyszyński, Dyszyński...
Ileż odśmiecenia trzeba zastosować, zanim z tych galopów się dotrze do czegoś związanego z omawiana sprawą, a nie personalnymi emocjami dyskutanta... :cry:
Choć...
Akurat w tym poście, jak na Ciebie, zaskakująco dużo było odniesienia się do sprawy. :shock: Ale oczywiście "przekładaniec" z uwagami personalnymi u Ciebie jest obowiązkowy. :wink:
Skoro jednak trochę merytorycznego aspektu włożyłeś (nie będę cytował, bo wyżej jest cały tekst, a i tak tezy są tam rozrzucone, więc t nie do pojedynczych sformułowań chcę się odnieść).
Znowu SKUPIĘ SIĘ na zasadniczej sprawie - JEDNEJ.
Czym jest ów "sąd", o którym mówi Biblia?...
Integryści właściwie sami nie wiedzą, tylko intuicjami się czepiają - raz emocji gniewu, raz idei sprawiedliwości, za chwilę obrazów piekielnych, potem jednak kwestii skruchy. Jest w tym bałagan totalny, brak zdecydowanie się. Aby zaś przykryć sobie to, że tak naprawdę to w głowie integrysta ma tu totalny groch z kapustą i tylko przerzucanie się frazami, do których własnego stosunku tak naprawdę integrysta nie ma (pytanie: czy mu w ogóle to zdanie wolno jest mieć, skoro on chce być "posłuszny" i nie dodawać nic od siebie - czyli nawet nie dodawać swojego rozumienia... :rotfl: )
To dodawanie do dyskusji emocji, oskarżeń oponenta, oskarżeń wobec tych czy owych jeszcze oczywiście ten chaos pogłębia. Mam hipotezę, że tu pewnie jest intencja typu "w mętnej wodzie łatwiej się łapie ryby", co się przekłada na przekonanie, że jak się tak nawrzuca do rozważań wszystkiego, to da się z tech upichcić "uzasadnienie" dla dowolnie arbitralnej tezy (także rozmyć i zamulić słuszny głos oponenta).
Więc wracam do kwestii merytorycznej - sądu boskiego.
Fraza, że Ojciec "nie sądzi" w Biblii jest. Synowi Ojciec "sąd przekazał", a co dalej z tym przekazem syn robi?
- Ano najwyraźniej, zamiast oskarżać i karać, Syn...
sam się (zastępczo, zamiast ludzi) poddaje karze, dobrowolnie idąc na krzyżową mękę. :shock:
Ale powstaje tu pytanie: co dalej?
- Czy kara zastępcza, która spadła na Syna ratuje każdego?
Biblia jasno tłumaczy, że NIE KAŻDEGO. Jest warunek - WIARA:
Jan Ewanglista, 3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego

Jest potrzebna wiara?...
Ale właściwie JAKA wiara?
- Czy taka "wiara" jak u integrystów, czyli czyli skupiająca się na aktywności upartego deklarowania, że się wierzy i piętnowania tych, którzy nie są w tym samym religijnym stadzie?...
W co konkretnie "wierzy" integrysta?
- W zbawienie, miłosierdzie Boga, w to, że "Bóg zbawia" (znaczenie imienia Jezus)?...
No jednak nie! Integrysta ma inna wiarę - wiarę w religijną stadność.
Integrysta sprzedaje swoje sumienie za "bycie ze swoimi". Integrysta nie pogłębia swojego osobistego stosunku z Bogiem, tylko zwala zadanie zbawienia na swoich przedstawicieli, na autorytety. On sam nie musi niczego wiedzieć, niczego rozumieć, może mieć swoje zbawienie w d..pie, bo (rzekomo) "od tego ma swojego prawnika", który na pewno doktrynami i władzą miałby go na sądzie wybronić. Integrysta nie wierzy w Boga, wierzy w stado. Dlatego taka wiara nie ma prawa integrysty zbawić. :nie:

(21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

(22) Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? (Ewangelia Mateusza 7:22)


Bo zbawić da się tylko CZŁOWIEKA - minimalnie narodzoną z ducha, czyli ustabilizowaną w spójności osobowość.
Ja nie ma samego człowieka do zbawienia, a zamiast niego jest tylko to bezradne, niekompletne "coś", co chce wystawić na sądzie "swojego prawnika - ludzkie autorytety religijne" na sądzie, to brakuje podmiotu do zbawienia. Więc zbawienia nie będzie.

Bo wierzyć - OSOBIŚCIE wierzyć!
Ci, co wierzą "zastępczo" - czyli sami w sobie nie dają odzewu na wezwanie od Boga, a odsyłają do "prawników - autorytetów", nie mają podstaw do ubiegania się o zbawienie. I ich sąd obejmie w tej najtwardszej postaci. To nieporadne "coś", co nie stało się człowiekiem, nie narodziło się z ducha, będzie właśnie uznane za niegodne. I żadne deklaracje posłuszeństwa tego nie odwrócą.
Jest NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE, z którego rozliczani są ludzie pod kątem ich wiary.
Miał wiarę ten, kto życiem dawał świadectwo, czemu wierzył. Jak ktoś nie wierzy w to, co jest NAJWAŻNIEJSZE w tym testamencie danym mu od Boga, to jak może mówić, że wierzy w ogóle?... Taki ktoś, na sądzie SAM ZOBACZY, ŻE NIE WIERZYŁ, że TYLKO PUSTO WIARĘ DEKLAROWAŁ.
Nie każdy, który mówi Panie, Panie...


Znowu odleciałeś Dyszyński w polemikę z własnym chochołem. Przecież nikt nie polemizuje z tym, że wiara jest potrzebna do zbawienia. Z tobą naprawdę nie ma kontaktu, po prostu ty dialogujesz sam ze sobą nie wiadomo o czym. Nie byłeś w stanie zanegować tego, że Syn Boży będzie sądzić ludzkość na końcu czasów, o czym przytoczone przeze mnie wersety mówią jasno i dobitnie - a reszta to już tylko rozmydlanie przez ciebie tematu i spychanie go na wątki poboczne, o które nikt się nie spierał. A clou jest tutaj i od tego uciekłeś:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5,22)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

I to jest clou. Reszta to bicie przez Dyszyńskiego piany nie na temat. Przypominam jakie jest meritum: Dyszyński twierdzi, że Bóg nie będzie nikogo sądził i każdy sam będzie siebie sądził na Sądzie Ostatecznym, co oczywiście jest tylko Dyszyńskiego fantazją

A tak na marginesie to ciekaw jestem, jakie byłyby wyroki w sądach, gdyby zwolnić wszystkich sędziów i pozostawić przestępcom możliwość sądzenia siebie samych bez udziału osób trzecich

Jak myślicie, jakie wtedy byłyby wyroki? :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 5:21, 25 Cze 2025, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:08, 25 Cze 2025    Temat postu:

fedor napisał:
...Dyszyński,... Dyszyński,... Dyszyński...

To nie jest temat o osobach. Nie będę ciągnął tego offtopa, który tutaj się pojawia.
Jak mój partner w dyskusji nie umie się skupić na omawianym temacie, bo "go nosi", aby co chwila pisać personalnie, to przestaje być moim partnerem w dyskusji. I to tyle...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35593
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:13, 26 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...Dyszyński,... Dyszyński,... Dyszyński...

To nie jest temat o osobach. Nie będę ciągnął tego offtopa, który tutaj się pojawia.
Jak mój partner w dyskusji nie umie się skupić na omawianym temacie, bo "go nosi", aby co chwila pisać personalnie, to przestaje być moim partnerem w dyskusji. I to tyle...


Jeszcze to skomentuję personalnie, aby wyjaśnić rzecz w jakiś sposób "techniczną" dyskusji. Ludzie dyskutują różnie - jedni bardziej emocjonalnie, inni, skupiając się na sprawie, niektórzy traktują dyskusję jako pretekst do bycia w kontakcie z ludźmi, do czucia jakiejś postaci relacji z ludźmi - czasem mieć odczucie więzi, a czasem odwrotnie, bo lubując się w tych więzi niszczeniu, wykazywaniu swojej dominacji, władczości, przewagi nad drugą stroną.

Ja, po ponad 60 latach mojego życia WYBRAŁEM. Już wiem, czego chcę w kontekście dyskusji. I wiem też, czego nie chcę, co traktuję jako śmieć mentalny - rzecz do zignorowania, separowania się od tego. Mam tego pełną świadomość, a nawet mam też przy tym świadomość, że ZAWSZE JEST "COŚ ZA COŚ".
Wybrałem drogę mentalną separowania się od chaotycznych form emocjonalności, a szczególnie od nadmiarowych konfliktów.
Żeby to wyrazić bardziej dobitnie, użyję formy emocjonalnej: nienawidzę atmosfery agresji, indukowanej konfliktowości! Gardzę (potencjalnym) sobą, który by się miał wikłać w jakieś ambicyjki wygrywania śmiesznych, żałosnych emocji typu "ale mu przygadałem, w pięty mu puszło!". Z pełną premedytacją odrzucam postawę, która chyba jest może nawet treścią życia typowego człowieka - postawę rozgrywania sobie tych gniewnych, dominacyjnych emocji, tego nękania się małym napastliwościami, kąsania, krytykanctwa dla samej przyjemności "ale mu dogryzłem". Gardziłbym sobą, który by takiej postawie ulegał; uznałbym wtedy siebie za niedojrzałego mentalnie, za w sensie rozwoju duchowego pozostającego zwierzątkiem, a nie świadomą istotą ludzką.
W odrzuceniu tego dyskusyjnego podgryzania się, generowania napastliwych sformułowan, podszczypywania, ironizowania jest u mnie silna emocja odrzucajaca - naprawdę głęboko w sobie nie chcę tego! Nie zamierzam uczestniczyć, nie godzę się na to, abym dał się wmanewrować w taki typ dyskutowania, w którym często padają przytyki osobiste. Tu jestem pryncypialny, to mam swoje twarde "nie, bo nie!". Emocjonalnie napiszę jeszcze: w dupie mam to, czy ktoś uzna za porażkę to, że skoro nie podejmuję jego rzuconej rękawicy do napastliwych wycieczek w dyskusji. Problem bycia uznanym za przegranego w takiej rywalizacji jest dla mnie o wiele rzędów wielkości niższej wartości, niż problem, że uwikłałbym się w procedowanie wewnętrzne jakichś aktów niechęci, agresji, pogardy wobec drugiego człowieka - a tak by się zaczęło dziać, gdybym podjął rzuconą mi rękawicę i zaczał odpowiadać wszystkim agresywnym oponentom w ich stylu.
Z drugiej strony jest tu w tle inny problem - nie chcę uciekać w nadstawianie drugiego policzka w nieskończoność. Co prawda uznaję słuszność jezusowego sformułowania o tym nadstawianiu policzka, ale...
... uważam, że ma ono sens ograniczony do tej fazy kontaktu z drugą osobą, w której jest jakaś nadzieja, że ustępstwo dobrowolnie okazane STANIE SIĘ PRZEDMIOTEM REFLEKSJI tej drugiej strony. Niestety, stałe prezentowanie się jako ten wiecznie cierpliwy, nigdy nie oddający ciosów, tłumaczący kwestie merytoryczne, a nie odpowiadający na żadne zaczepki - to jest odbierane przez większość ludzi jako jeśli nie głupota i słabość, to postawa niezrozumiała, nieszczera. Nie chcę w dyskusji wyjść na takiego anachronicznego osobnika, który ten drugi (trzeci, czwarty... oj... już brakuje tych policzków) policzek nadstawia i nadstawia. Nie chcę też dawać sygnału, że akceptuję zachowania i postawy, które jednak już dawno temu świadomie odrzuciłem. A kontynuowanie "jakby nigdy nic" dyskusji z kimś, kto ma agresję jako stały element wypowiedzi wyraźnie sugeruje, iż pasuje mi taki rodzaj dyskusji. Tymczasem ja zdecydowanie nie chcę dawać takiego sygnału. Dlatego przyjmuję z zasady strategię wobec agresywnie się odzywających dyskutantów:
1. Ograniczyć się do nielicznych, jednoznacznie wyrażonych wyrazów nieakceptacji agresywnych form dyskusji.
2. W obliczy kontynuowania agresji przez mojego oponenta - zrezygnować z dyskusji z nim.
3. Czasem zrobię jakiś wyjątek, czasem mogę się odrobinę złamać w tej strategii, ale to musi być rzeczywiście wyjątek.
Dodam, że zasadę separowania się od agresywnych form kontaktu i dyskusji stosuję od lat, a do tego nie tylko w kontaktach internetowych. Wiele mnie kosztowało wyuczenie się pewnych form dyscypliny wewnętrznej, w ramach której ucinam takie formy kontaktu w rozmowach z osobami z rodziny, czy grona znajomych. Wyuczenie się tego odcinania się od agresywnie prowadzonych rozmów wymagało od mnie wiele energii, dociekliwości w ustalaniu "co mną z ukrycia, emocjonalnie powoduje, że tracę kontrolę nad sobą". Ale w końcu pewnych umiejętności w tym się dopracowałem. I też wynikło z tego postanowienie: w obliczu agresji ku mnie skierowanej:
1. Najpierw rygorystycznie narzucam sobie nakaz: Michale, odzyskaj kontrolę! Ani jednego kroku dalej, jeśliby miał on powstawać na bazie złości, gniewu i im podobnych emocji!
2. Gdy już czuję, że mam tę kontrolę nad sobą, realizuję cel drugi: wymiksować się z układów, które drenują moją energię, mitrężą mój czas na procedowanie (puste) agresywnych emocji.
3. Dalej blokuje w sobie wszelkie potencjalne uznania, że w agresji wobec oponentów w dyskusji miałbym cokolwiek do wygrania. Przyjmuję zasadę, że dla mnie wobec agresywnych jest tylko przegrana! A największą przegraną z mojego punktu widzenia jest sytuacja, w której daję się prowokować do "gry" na zasadzach, które narzuca mi agresywny oponent. I liczy się już dla mnie tylko ten rodzaj przegranej!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 10:16, 26 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39
Strona 39 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin