Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bóg naszej realnej wiary
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1395
Przeczytał: 25 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:10, 24 Kwi 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Ziemię ludzi....


Nie rozumiem co masz na myśli pisząc Ziemię ludzi.

Bóg Stwórca wszystkiego ma swoje niepowtarzalne imię. JHWH. ( Jehowa) Inni bogowie to wymysł i fantazja ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35480
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:05, 24 Kwi 2025    Temat postu:

Religie instytucjonalne stawiają sprawę wiary za pomocą nacisku mentalnego na ludzi, w którym utożsamiane są dwa aspekty:
- społeczny, lojalnościowy, przynależnościowy, związany z posłuszeństwem religijnej władzy
- wewnętrzny, duchowy, w którym termin "wiara" dotyczy STANU SZCZEROŚCI, jaki odczuwa dana osoba w kontekście stawianych przed nią zagadnień religijnych, światopoglądowych, duchowych, osobistych.

Pomiędzy tymi aspektami występuje z zasady napięcie, bo to "co człowiek w sobie rzeczywiście czuje, do czego jest SZCZERZE PRZEKONANY", nie działa na zasadzie prostego zarządzania przez autorytety zewnętrzne.
Można zadać pytanie: czy gdyby największy, całkowicie przez daną osobę uznany ludzki (a może i nie tylko ludzki) autorytet zażądał od nas, aby od teraz uwierzyć, iż 2+2=5, to czy bylibyśmy to w stanie zrealizować?...
Chodzi mi konkretnie o to, czy bylibyśmy w stanie tak realnie WPŁYNĄĆ NA WEWNĘTRZNE SZCZERE PRZEKONANIA w owej kwestii arytmetycznej, że nasze myślenie w wielu różnych, nadchodzących, nieprzewidywalnych aspektach ZACZNIE DZIAŁAĆ tak, że faktycznie np. biorąc 2 razy 2 jabłka, będziemy szczerze przekonani, iż mamy 5 jabłek?...
- Ja raczej stawiam na to, że nie uda się przekształcić na żądanie autorytetu swojego STANU ŚWIADOMOŚCI do takiej postaci, w której osoba pobierająca 2 razy po 2 jabłka będzie szczerze przekonana, iż pobrała 5 jabłek.
Można by w tym kontekście zadać pytanie: to, co się właściwie stanie ze stanem świadomości, odczuciami, myśleniem osoby, jeśli jest ona przekonana, iż powinna być posłuszna danemu nakazowi uznanego przez siebie autorytetu, jednak WEWNĘTRZNIE NIE POTRAFI ZESTAWIĆ POWIĄZAŃ ZNACZENIOWYCH?
Z moich obserwacji ludzkich zachowań wynika, że domyślna reakcja na żądanie autorytetów, które jest WEWNĘTRZNIE LOGICZNIE NIEREALIZOWALNE będzie polegała na:
- ustanowieniu w umyśle stanu swoistego "ogólnego zamieszania" w tematyce danej kwestii, czyli dana osoba REALNIE ustawi sobie stan "totalnie nie wiem, o co tu chodzi", nie będzie w stanie wykorzystywać żadnych konkretnych właściwości swoich przekonań.
- jednocześnie w obszarze ZEWNĘTRZNYCH PRZEJAWÓW (głównie składają się na nie deklaracje wobec ludzi), taka osoba taka osoba zwykle zakotwiczy się na wybranych konkretnych aktach opowiadania się za czymś, czasem wykonywania jakichś symbolicznych czynności.

Efekt ostateczny będzie taki, że ROZUMOWANIE ZOSTANIE ZDEWASTOWANE w swojej logicznej warstwie, jednak dana osoba będzie na zewnątrz wykazywała różne, w znacznym stopniu przypadkowe agitatorskie, deklaratywne aktywności, będzie wykazywała ZEWNĘTRZNE OBJAWY związania się z danym poglądem, ideologią. Ale "tam w środku - w umyśle" nie będzie mentalnego "rdzenia", będzie jedynie chaos, brak wewnętrznych powiązań, brak logiki. Taki rodzaj rozumienia "wiary" wpycha "wierzących" w powierzchowność, w ucieczkę od logicznego traktowania rzeczywistości, a zamiast stanu świadomości, rozwija stan LOJALNEJ DEKLARATYWNOŚCI, która intuicyjnie próbuje nawiązać kontakt z powierzchownym rozumieniem owej "idei" (to często nie jest do końca idea, bo jest wewnętrznie sprzeczna).

Czym jest ta nasza realna wiara?...
- Stanem naszych deklaracji wobec ludzi, powiązanym bardziej z tym "z kim trzymamy", skupionym na poszukiwaniu okruchów wspólnoty ze swoją grupą i jej liderami...
czy
- Stanem naszych WEWNĘTRZNYCH POWIĄZAŃ ZNACZENIOWYCH, którym się posługujemy szczerze i spontanicznie na różnych poziomach powiązań z tym, czymś co nazwano jako "w to wierzę"
?...

Z moich doświadczen wynika, że instytucje religijne tworzą narracje, w których jest wyraźna presja na to, aby za "wiarę" wyznawcy uznawali ten stan lojalności i deklaracji powiązania z grupą, a nie to, co umysł wyznawcy był w stanie skonstruować jako trwały, spójnie działający zestaw procedur mentalnych.
To każdy chyba sobie sam powinien wewnętrznie określić,
- czy jego "wiara" to stan generowanych przeze mnie deklaracji, krążących wokół wsparcia "swoich", czy wiara to "łapanie okruchów wspólnotowości i posłuszeństwa liderom", co jednak MUSI ZDEWASTOWAĆ ROZUMIENIE I SPÓJNOŚĆ REAKCJI MENTALNYCH
- czy "wiara", to ten wewnętrzny stan umysłu, który objawia się szczerymi, spontanicznymi, wewnętrznymi powiązaniami mentalnymi, ujawniającymi się w reakcji na zagadnienia, w które "wierzymy" - stan, w którym nie powinno być poważnych rozdźwięków, bo on opisuje "to co jest", a jeśli coś "jest", to nie ma prawa być swoim zaprzeczeniem.
... :think:

W tym opowiedzeniu się za wewnętrznym zdefiniowaniem wiary jest też i opowiedzenie się za tym, KIM JESTEM.
Czy jestem tym, czym mnie uczyni zbiorowość - wspólnotowość?...
Czy jestem tym, co tworzy spójność moich reakcji mentalnych?...
:think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:09, 24 Kwi 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35480
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:49, 24 Kwi 2025    Temat postu:

Integryści i fundamentaliści religijni z kręgu judeochrześcijańskiego ogniskują swoje postrzeganie relacji Bóg - człowiek, wokół zagadnienia władzy i okazywania przez człowieka uległości, posłuszeństwa. Jednocześnie "gdzieś z boku" wspomina się o miłości, ale jest to takie wspominanie "a muzom", ta miłość praktycznie nie ma wpływu na organizowanie sobie mentalne stosunku człowieka do Boga.
A co, jeśli w istocie jest odwrotnie?... A co jeśli Bogu zupełnie na okazywaniu władzy wobec człowieka nie zależy, zaś żywotnie Bogu zależy na okazaniu człowiekowi maksimum miłości?...

Ortodoksi i fundamentaliści nie biorą pod uwagę owej opcji z priorytetem miłości, bo ONI SAMI W SWOICH SERCACH SĄ PRZEMOCOWCAMI. Dla przemocowca najwyższą wartością jest okazywanie przewagi, władczości, dominacji. Niewyobrażalne jest dla przemocowca, aby coś tak delikatnego jak miłość, szczerość, wrażliwość zajęło w relacji Bóg - człowiek to pierwsze, najważniejsze miejsce. Więc przemocowcy z ducha i serca zawsze w swoim myśleniu i odczuwaniu będą grawitowali do postrzegania tej relacji w duchu udowadniania przez Boga ludziom, jaki to On miałby być dominujący, władczy, gniewny wobec najmniejszych oznak nieposłuszeństwa. A przecież moc Boga jest tak wielka, że zagrożenie dla niej ze strony człowieka jest praktycznie zerowe. Więc właściwie dlaczego Bogu miałoby zależeć na podkreślaniu tej swojej władczości, dlaczego miałby jeszcze eskalować coś, w czym i tak Bóg jest w 100% spełniony - tak spełniony, że aż "jest nudno", że aż normalnie prosiłoby się czasem o to, aby ten słabiutki człowiek jakiś okruch własnej sprawczości i osobistego zdania pokazał...
Przemocowcy z ducha jednak tak nie pomyślą. Nie pomyślą tak, bo ich emocje są przepełnione procedowaniem kwestii opresji i dominacji, one wciąż krążą wokół pytań: kto - kogo? Kto zwycięża? Kto niszczy wrogów?
Dlatego to samo wyobrażenie sobie relacji Bóg - człowiek w duchu głębokiej miłości i wrażliwości jest nie do wykonania dla fundamentalistów, integrystów i innych z ducha przemocowych osobowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:52, 24 Kwi 2025    Temat postu:

Litek napisał:
Semele napisał:
Ziemię ludzi....


Nie rozumiem co masz na myśli pisząc Ziemię ludzi.

Bóg Stwórca wszystkiego ma swoje niepowtarzalne imię. JHWH. ( Jehowa) Inni bogowie to wymysł i fantazja ludzi.


Skad wiesz, że JHWH nie jest też wymysłem ludzi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:23, 24 Kwi 2025    Temat postu:

Cytat:

A co jeśli Bogu zupełnie na okazywaniu władzy wobec człowieka nie zależy, zaś żywotnie Bogu zależy na okazaniu człowiekowi maksimum miłości?...


Czytam tylko czasem urywki.

Miłość jest to siła jednocząca z Bogiem. Pole grawitacyjne w kierunku woli Bożej.
Miłość Boga polega na tym by wola człowieka dokonywała najlepszych wyborów. A najlepsze wybory to są te, które zna i sugeruje Bóg. (właściwie rozpoznane) Więc miłość Boga polega na tym by człowiek chciał robić to co jest najlepsze dla człowieka, czyli to co sugeruje Bóg człowiekowi aby ten robił. (i aby nie pomylił tego z kimś innym)

Masz cytat z Biblii:

1 Jan 5
3 albowiem miłość względem Boga
polega na spełnianiu Jego przykazań,

A podstawą tego jest coraz lepsze rozumienie, że:

Jan 15
beze Mnie nic nie możecie uczynić.

Rolą człowieka jest to uznawać coraz bardziej. Opinia przeciwna jest oszukiwaniem się. Aby zaś zjednoczyć się z Bogiem (czyli Prawdą), a na tym polega Miłość by się z Bogiem jednoczyć, należy stopniowo uznawać, że "beze mnie nic nie możecie uczynić", czyli uznawać Prawdę. (pokora) Nie można jednoczyć się z Prawdą trwając w fałszu. Jest to wewnętrznie sprzeczne. Pycha (nieprawda) jest źródłem wszystkich grzechów (chorób psychicznych, których efektem są czyny wybrakowane w dobru).

I tutaj wchodzi wypaczanie znaczenia słowa "wolność". (odwracanie pojęć jako choroba językowa)

Katechizm
1733 Im więcej człowiek czyni dobra, tym bardziej staje się wolnym. Prawdziwą wolnością jest tylko wolność w służbie dobra i sprawiedliwości. Wybór nieposłuszeństwa i zła jest nadużyciem wolności i prowadzi do "niewoli grzechu" .

Jeżeli wolność miałaby polegać na nieskończonym "posiadaniu opcji", tzn. że zło byłoby nieskończone, albo wybory byłyby obojętne. (równorzędne) A wolność polega na uwolnieniu się od błędów. Celem ostatecznym człowieka jest szczęście, a nie "wolność" (rozumiana w sposób wypaczony). "Wolność" może ewentualnie być środkiem do tego celu. (tymczasowym) Jeżeli ktoś woli być "wolny" (w sensie wypaczonym) ale nieszczęśliwy to odwraca kierunek sensu, czyli przedkłada środki nad cel. Jest to działanie nielogiczne. Tak jakby ktoś mówił: "albo będę szczęśliwym na moich warunkach, albo wolę być nieszczęśliwym, bo to nieszczęście jest moim szczęściem". Wtedy ktoś stawia się w roli Pierwszej Przyczyny, czyli stawia się na miejscu Boga. Jak wiadomo kto.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:57, 03 Maj 2025    Temat postu:

TS7 napisał:
Miłość Boga polega na tym by wola człowieka dokonywała najlepszych wyborów. A najlepsze wybory to są te, które zna i sugeruje Bóg. (właściwie rozpoznane) Więc miłość Boga polega na tym by człowiek chciał robić to co jest najlepsze dla człowieka, czyli to co sugeruje Bóg człowiekowi aby ten robił. (i aby nie pomylił tego z kimś innym)

Niewątpliwie. Miłość polega bowiem na pragnieniu wyłącznie dobra dla osoby obdarzanej miłością.

Pytanie brzmi więc: w jaki sposób miłość Boga do człowieka przejawia się w obecności zła? Oraz w konsekwencjach, jakie zło niesie dla ludzkiego losu, dla przyszłości człowieka? Każdego konkretnego człowieka. I w ogóle dla losu stworzenia. Każdego konkretnego stworzenia.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Sob 22:59, 03 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:53, 03 Maj 2025    Temat postu:

Zło jest brakiem dobra. Brakiem doskonałości.
Całkiem doskonały z natury jest Istnienie. (Jahwe - Trójca)

===
Tutaj zaczyna się sfera hipotez częściowych luźnych:

Jedna hipoteza jest taka, że wszystkie istoty nie będące Bogiem nie mają natury, która jest tak doskonała jak Bóg (choćby dlatego, że gdyby miały to byłyby tożsame z Bogiem?), są wybrakowane względem Boga w naturalnej konstrukcji i w związku z tym jedyny sposób by mogły dociągnąć na tyle na ile się da do tej doskonałości Bożej to jest uzyskiwanie łaski (forma przypadłościowa (nieistotowa/niesubstancjalna/nadprzyrodzona) istoty duszy).

Ta łaska jest to dar od Boga, nie sposób aby ktokolwiek ją zdobył jakimikolwiek środkami sam. Pokorna ("widząca prawdę") dusza widzi swoje niedobory i zwraca się do Boga o łaskę by Bóg uzupełnił te braki.

Jeżeli dusza ma w sobie pychę (nieprawdę, czyli grzech, który jest korzeniem wszystkich) i przypisuje sobie autorstwo swojej dobroci (kłamstwo, bo całe dobro pochodzi od Pierwszej Przyczyny), to nie może się zjednoczyć z Prawdą, bo żyje w fałszu. A przez zjednoczenie z Bogiem osiąga szczęście. Szczęście wymaga pokory (prawdy).

Ale jak sprawić, by dusza zechciała uznać, że nie jest autorem swojego dobra?

Mamy 4 rodzaje pychy wg św. Tomasza z Akwinu:
1) ja mam
2) ja zdobyłem
3) ja zasłużyłem
4) tylko ja

ad. 1) fałsz, zostanie Ci pokazane, że nie masz
ad. 2) fałsz, zostanie Ci pokazane, że to jest dar
ad. 3) fałsz, zostanie Ci pokazane, że to nie za zasługi, tylko z miłości Boga
ad. 4) fałsz, zostanie Ci pokazane, że nie tylko Ty się liczysz, kto się wywyższa...

Wiara, nadzieja, miłość, są to cnoty wlane. Bóg może je dać i odebrać.

Wiara jest darem Boga.
Miłość jest darem Boga.

Za pychę (korzeń grzechów) mogą zostać odebrane. Bo bez pokory (prawdy) szczęścia nie będzie.

1 Koryntian 4
i niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego. Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał

Łukasz 1
51 On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich.
52 Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.
53 Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. 


Jak ktoś się upiera przy fałszu to cierpi. Nie może się zjednoczyć z Prawdą.

Wtedy może właściwe podejście:
"Nie mam nic Boże. Proszę pożycz na wieczność."


Ostatnio zmieniony przez TS7 dnia Sob 23:54, 03 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:09, 04 Maj 2025    Temat postu:

TS7 napisał:
Zło jest brakiem dobra. Brakiem doskonałości.
Całkiem doskonały z natury jest Istnienie. (Jahwe - Trójca)

Gdyby było po prostu tak i nic poza tym, to stworzenie musiałoby być z definicji złe, bo doskonałe być nie może - doskonały może być jedynie Bóg. Czyli czegoś tu brakuje.

Brakuje prostej rzeczy. Otóż zło jest KONSEKWENCJĄ braku doskonałości, może nawet konsekwencją nieuchronną, ale nie jest ona nieuchronna na dłuższą metę, lecz jedynie na PEWIEN CZAS. W przeciwnym wypadku obecność zła byłaby w bezpośredniej sprzeczności z wszechmocną miłością Boga.

Innymi słowy, wszelkie zło jest tymczasowe i bierze się stąd, że istoty niedoskonałe nie są w stanie "na dzień dobry" rozpoznać Boga i potrzebują czasu, żeby zebrać doświadczenia pozwalające im na to.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Nie 23:14, 04 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:06, 05 Maj 2025    Temat postu:

Dużo tego zła.

Mamy to zło olewać bo według Ciebie czeka nas za to nagroda w niebie?

Zrymowało mi się 😉🙂😘
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:37, 05 Maj 2025    Temat postu:

wuj napisał:
dlaczego wszechmocny Bóg pozwala na zło?
Semele napisał:
Dlaczego nam pozwala na zło.

Bo gdyby stworzył tylko takie istoty, które natychmiast, bez uczenia się na własnych i cudzych błędach, umieją rozpoznać Boga, to nikt z nas nie załapałby się na istnienie.

Semelwe napisał:
Mamy to zło olewać bo według Ciebie czeka nas za to nagroda w niebie?

Czy ja kiedykolwiek powiedziałem, żeby zło olewać? Czy kiedykolwiek sugerowałem jakąś nagrodę albo jakąś karę? Nie. A skoro nie, to dlaczego zadajesz pytanie w sposób, który czytelnikowi sugeruje, jakobym coś takiego robił?

Nie, nie mamy zła olewać, mamy starać się go unikać i z nim walczyć. A "niebo" to nie żadna nagroda, tylko naturalna ostateczna konsekwencja bycia stworzonym przez Boga. Na wszelki wypadek zaznaczę, że Bóg jest jedynym stworzycielem czegokolwiek. Jeśli istnieje.

Semele napisał:
Zrymowało mi się 😉🙂😘

Na dobrym rymie wszystko się trzymie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:57, 05 Maj 2025    Temat postu:

Ok. Ja nie wierzę. Dlatego jestem zwolenniczką załatwiania różnych spraw w życiu doczesnym. Wiem, że nie wszystko się uda. Ale jak najmniej czekania na opatrzność.
Fakt, że bywamy bezradni, wtedy zdać się na los i mieć nadzieję.

Zawsze liczę na pomoc innych ludzi. I nie chodzi tu o zawieszanie się na nich.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:30, 05 Maj 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Ok. Ja nie wierzę. Dlatego jestem zwolenniczką załatwiania różnych spraw w życiu doczesnym. Wiem, że nie wszystko się uda. Ale jak najmniej czekania na opatrzność.

Wiara w Boga nie ma nic wspólnego z pomysłem, aby nie załatwiać "różnych spraw w życiu doczesnym", lecz "czekać na opatrzność". Jeśli poprzednio nie napisałem tego dostatecznie wyraźnie, to chyba teraz już tak?

To samo dotyczy pomocy innych ludzi. Pomagać sobie powinniśmy i już. Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w Boga, czy w cokolwiek innego.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Pon 12:31, 05 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:13, 05 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
Semele napisał:
Ok. Ja nie wierzę. Dlatego jestem zwolenniczką załatwiania różnych spraw w życiu doczesnym. Wiem, że nie wszystko się uda. Ale jak najmniej czekania na opatrzność.

Wiara w Boga nie ma nic wspólnego z pomysłem, aby nie załatwiać "różnych spraw w życiu doczesnym", lecz "czekać na opatrzność". Jeśli poprzednio nie napisałem tego dostatecznie wyraźnie, to chyba teraz już tak?

To samo dotyczy pomocy innych ludzi. Pomagać sobie powinniśmy i już. Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w Boga, czy w cokolwiek innego.


Czyli brak wiary w Boga nie jest czymś złym?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:06, 05 Maj 2025    Temat postu:

Sam w sobie - nie. Powiedziałbym (jako wierzący w Boga), że to wyraz zaufania udzielonego przez Boga ateiście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
linoskoczek




Dołączył: 13 Lip 2013
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:20, 06 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
Pomagać sobie powinniśmy i już.

Dlaczego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:09, 06 Maj 2025    Temat postu:

linoskoczek napisał:
wujzboj napisał:
Pomagać sobie powinniśmy i już.

Dlaczego?


A dlaczego nie?

Jeśli tak lub nie to w jaki sposób?

Zaskoczyło mnie bardzo Twoje pytanie.
Mam nadzieję że nie przyznajesz się do ateizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3118
Przeczytał: 149 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:01, 06 Maj 2025    Temat postu:

Semele napisał:
wujzboj napisał:
Semele napisał:
Ok. Ja nie wierzę. Dlatego jestem zwolenniczką załatwiania różnych spraw w życiu doczesnym. Wiem, że nie wszystko się uda. Ale jak najmniej czekania na opatrzność.

Wiara w Boga nie ma nic wspólnego z pomysłem, aby nie załatwiać "różnych spraw w życiu doczesnym", lecz "czekać na opatrzność". Jeśli poprzednio nie napisałem tego dostatecznie wyraźnie, to chyba teraz już tak?

To samo dotyczy pomocy innych ludzi. Pomagać sobie powinniśmy i już. Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w Boga, czy w cokolwiek innego.


Czyli brak wiary w Boga nie jest czymś złym?


Zależy kogo zapytać.
Nauka Kościoła jest bardziej tu pokręcona.
W ortodoksyjnej logice jeśli znasz Ewangelię i nauczanie Kościoła o Bogu, grzechu, Dobrej Nowinie itd. a mimo to odrzucasz wiarę to jest to grzech ciężki.
Tak chyba się naucza: ci którzy znają Ewangelię i właściwe nauczanie Kościoła, a mimo to odrzucają to wszystko, to popełniają grzech śmiertelny. Na sfini chyba wszyscy ateiści znają Ewangelię i nauczanie Kościoła o istnieniu Boga, grzechu, Dobrej Nowinie itd.

Nieznajomość Ewangelii lub niepełne poznanie Boga może być niezawinione. Ale może też być zawinione. W Katechizmie czytamy, że "nastąpi wtedy potępienie zawinionej niewiary, która lekceważyła łaskę ofiarowaną przez Boga" ​(KKK 678).

"Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu." (KKK 2140).

Niewiara ateisty jest zawiniona, gdy ateista zapozna się z właściwą nauką Kościoła o istnieniu Boga, sakramentach, zbawieniu, Jezusie Chrystusie, który założył Kościół, ustanowił apostołów jako tych, którzy później mają iść na cały świat i głosić to, co ich Jezus nauczył, co im objawił itd., a mimo to odrzuci to. Czyli właśnie ta niewiara ateisty jest niewiarą zawinioną, bo odrzuca wiarę.
Nie popełnia grzechu, ktoś kto nie wierzy, bo np. nigdy o wierze nie słyszał, nikt mu jej w wystarczająco przekonujący sposób nie przedstawił.
Ks. Bańka mówi w jednym z swoich filmów tak: "Św Tomasz rozróżnia zwykłą niewiarę człowieka, który nie usłyszał o wierze i po prostu nie wierzy, od niewiary czlowieka, który już w jakiś sposób odrzucił wiarę, która mu została przedstawiona w wystarczająco przekonywający sposób, sposób który jest dostateczny już dla rozumu żeby ją przyjąć."

Nie ma również winy ten komu wiara została przedstawiona w sposób mocno niewłaściwy, zafałszowany, niezgodny z Objawieniem i prawdziwą nauką Kościoła, wtedy, ktoś, kto odrzuci taką wiarę to kwalifikuje się do człowieka, nie wierzy, bo nie ma świadomości tej prawdziwej wiary. Ale jeśli właśnie np. komuś została przedstawiona wiara w wystarczająco przekonywujący sposób do tego, by ktoś mógł poznać, ale on np. nie chce jej poznać, odrzuca ją to jest to ignorancja zawiniona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:17, 06 Maj 2025    Temat postu:

Cytat:
Na sfini chyba wszyscy ateiści znają Ewangelię i nauczanie Kościoła o istnieniu Boga, grzechu, Dobrej Nowinie itd.[


Widać, że omijasz moje posty. Niejednokrotnie pisałam o swoim laickim wychowaniu. Nie chodziłam też na żadne katechezy.

Okazyjne wizyty w Kościele, pogrzeby śluby pozwoliły mi na zapoznanie się z fragmentami ewangelii. Trochę poczytałam samą.

Trochę interesowałam się religią jako zjawiskiem społecznym.

Wydaje mi się jednak, że w oczach Boga bardziej winnym.jest osobnik, który został nauczany a nie łyknął. :) :wink:

Może tu na forum zrobić mały kursik ale nie z zamiarem nawracania a raczej zapoznania.

Wielokrotnie pytałam o dogmat o niepokalanym poczęciu o Boże Ciało. Bez odzewu.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 13:29, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:54, 09 Maj 2025    Temat postu:

linoskoczek napisał:
Pomagać sobie powinniśmy i już.

Empatia. Postępuj z innymi tak, jakbyś chciał, żeby postępowano z tobą.



Semele napisał:
Czyli brak wiary w Boga nie jest czymś złym?
Katolikus napisał:
Nauka Kościoła jest bardziej tu pokręcona.

Jest pokręcona kompletnie. Ale nie jest to węzeł gordyjski, da się rozplątać bez rozcinania.

Katolikus napisał:
W ortodoksyjnej logice jeśli znasz Ewangelię i nauczanie Kościoła o Bogu, grzechu, Dobrej Nowinie itd. a mimo to odrzucasz wiarę to jest to grzech ciężki.

Nawet to stanowisko da się utrzymać, jeśli się zauważy, że znać brzmienie słów i rozumieć istotę treści to kompletnie różne rzeczy. Również nauczanie wyrażone słowami przez oficjalne czynniki kościelne może mieć formę sugerującą znaczenie daleko odbiegające w istotnych sprawach od prawdy, oraz koncentrującą się na kwestiach nieistotnych lub fałszywie naświetlonych, zarówno na skutek niefortunnych lub przestarzałych sformułowań, jak i na skutek grzeszności autorów tekstu. O ile u źródła tego nauczania stoi Duch Święty, to nauczanie to da się naprostować, ale odpowiedzialność za skutki błędnego rozumienia ponoszą nauczający, nie uczniowie.

Katolikus napisał:
jeśli właśnie np. komuś została przedstawiona wiara w wystarczająco przekonywujący sposób do tego, by ktoś mógł poznać, ale on np. nie chce jej poznać, odrzuca ją to jest to ignorancja zawiniona.

Co jest do utrzymanie pod dodatkowym warunkiem (dodatkowym, czyli poza tym, że "właściwe" znaczy nie "takie, jak je rozumie nauczający", lecz "takie, jakie zamierzał przekazać Duch Święty"), że "wystarczająco przekonujący sposób" oznacza "sposób na tyle dobrze dopasowany do potrzeb nauczanej osoby, żeby treść trafiła do rozumu i sumienia tej osoby". Z czego wynika wprost, że jedynym sposobem sprawdzenia, że ten warunek został spełniony, jest stwierdzenie, że nauczany został przekonany. Ergo, nieprzekonany ateista jest świadectwem przeciwko nauczaniu, z którym się do tej pory spotkał, a nie przeciwko swojemu rozumowi i sumieniu. Nauczanie to mogło być błędne w treści (tej odebranej lub tej, którą chciano przekazać), albo w sposobie (psychologicznie i/lub intelektualnie niedopasowane do słuchacza), albo w jednym i drugim.


Semele napisał:
Wielokrotnie pytałam o dogmat o niepokalanym poczęciu o Boże Ciało. Bez odzewu.

Ależ nie raz o tym rozmawialiśmy. Z tobą też. Po prostu trzeba do tego wracać. I pamiętać, że nie każdy wpis spotka się z reakcją, bo nie każdy zostaje zauważony, a w tych zauważonych nie każde zdanie zostaje odczytane jako istotne albo pasujące do kontekstu rozmowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35480
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:12, 09 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
Katolikus napisał:
W ortodoksyjnej logice jeśli znasz Ewangelię i nauczanie Kościoła o Bogu, grzechu, Dobrej Nowinie itd. a mimo to odrzucasz wiarę to jest to grzech ciężki.

Nawet to stanowisko da się utrzymać, jeśli się zauważy, że znać brzmienie słów i rozumieć istotę treści to kompletnie różne rzeczy.

To jest clou!
Dodałbym jeszcze podkreślenie różnicy pomiędzy:
- DEKLAROWAĆ wiarę w coś
- MIEĆ W SWOIM UMYŚLE STAN wiary w owo coś.

Do deklarowania fraz można być kompletnym idiotą, który zielonego pojęcia nie ma, co znaczą deklarowane słowa - można się ich wręcz wyuczyć, nie rozumiejąc ani jednego słowa (bo są one np. w obcym języku), ale posłusznie artykułować dźwięki, czy odtwarzać z pomięci litery, tworzące frazy rzekomej "wiary" w coś.
Bo według mnie pojęcie wiary jest w tym aspekcie kompletnie różne (o ile nie nawet w znacznym stopniu przeciwstawne). Ktoś traktujący WIARĘ JAKO STAN UMYSŁU w danej kwestii, będzie tę wiarę (czyli pomniejsze stany swojego umysłu w kontekście STRUKTURY ROZUMIENIA):
- rozbudowywał
- sprawdzał, czy jest poprawny (niesprzeczny)
- modyfikował (gdy uzna, że coś niepoprawnego tam wystąpiło)
- opisywał różnymi słowami (bo jak się rozumie ZNACZENIE można opisać różnymi słowami, niekoniecznie zawsze tą samą frazą).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24192
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:43, 09 Maj 2025    Temat postu:

Czy ateiści przychodzący na świnię powinni znać nauczanie Kościoła?

Skąd przypuszczenie, że je znają, jeśli tego nauczania nie znają we wszystkim także katolicy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:06, 09 Maj 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Czy ateiści przychodzący na świnię powinni znać nauczanie Kościoła?

Czemu mieliby mieć jakieś powinności? Poza chęcią dyskutowania o kwestiach światopoglądowych, rzecz jasna.

Semele napisał:
Skąd przypuszczenie, że je znają, jeśli tego nauczania nie znają we wszystkim także katolicy?

W zasadzie to zwykle jest tak, że biorący udział w dyskusji zakładają u współuczestników pewien pi razy oko dostateczny poziom zorientowania w temacie. Co podczas poważnej, kulturalnie prowadzonej dyskusji ulega weryfikacji. Kiedy jest to weryfikacja negatywna, wtedy douczyć się może sam niedouczony (jeśli to zauważy na czas), albo może uzyskać brakującą informację od dyskutantów (jeśli tego nie zauważy i coś chlapnie - mnie też się przydarzało). Najważniejsze jest, żeby rozmowa była prowadzona w kulturalny sposób, co między innymi oznacza zrozumienie dla ewentualnych pomyłek merytorycznych i poprawianie tych pomyłek bez używania tego jako pretekst to ataków osobistych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35480
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:12, 09 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
Semele napisał:
Skąd przypuszczenie, że je znają, jeśli tego nauczania nie znają we wszystkim także katolicy?

W zasadzie to zwykle jest tak, że biorący udział w dyskusji zakładają u współuczestników pewien pi razy oko dostateczny poziom zorientowania w temacie. Co podczas poważnej, kulturalnie prowadzonej dyskusji ulega weryfikacji. Kiedy jest to weryfikacja negatywna, wtedy douczyć się może sam niedouczony (jeśli to zauważy na czas), albo może uzyskać brakującą informację od dyskutantów (jeśli tego nie zauważy i coś chlapnie - mnie też się przydarzało). Najważniejsze jest, żeby rozmowa była prowadzona w kulturalny sposób, co między innymi oznacza zrozumienie dla ewentualnych pomyłek merytorycznych i poprawianie tych pomyłek bez używania tego jako pretekst to ataków osobistych.

Ja bym postulat kultury w dyskusji uzupełnił o (może częściowo w kulturze zawarty, ale może, w innym rozumieniu poza ściśle pojętą "kulturę" wykraczający) postulat UNIKANIA ROSZCZENIOWOŚCI, POWIĄZANY Z SAMOKRYTYCYZMEM (tym rozsądnie rozumianym, czyli niemającym prawie nic wspólnego z uleganiem kapryśnemu ocenianiu przez innych, czy jakiejkolwiek postaci z góry zakładania swojej winy). Konkretnie chodzi o mi o ZDOLNOŚĆ MENTALNĄ ROZPATRYWANIA WŁASNEJ WINY NA RÓWNI Z WINAMI CUDZYMI (może nawet niekoniecznie będzie to ściśle wina, może tylko przyczyna, niedogadanie, nieporozumienie). Ja staram się tak ten postulat wprowadzać w życie, że jak widzę tekst niedostosowany do percepcji, którą ja operuję, to nie zaczynam od uznania, iż winny musi być twórca tekstu (bo rzekomo jego psim obowiązkiem jest być idealnie dostosowanych do moich potrzeb... :nie: ), to rozważam jeszcze takie opcje jak:
- może to ja powinienem się doszkolić, zdobyć dodatkową wiedzę
- może to ja powinienem włożyć większy wysiłek w skupienie się nad tekstem, który ktoś stworzył
- może powinienem być po prostu wyrozumiały dla niektórych cudzych błędów, skoro sam jakieś błędy nieraz popełniał, a wtedy zwykle oczekuję, że z tytułu najdrobniejszego z nich nie zostanę od razu uznany za totalnego głupka i osobą, z którą się w ogóle nie powinno mieć kontaktu...
Jest w tym aspekt kultury, ale jest też jakby coś więcej - coś wykraczającego poza to, co jest ową kulturalną poprawnością kontaktowania się, bo jest tu też aspekt WOLI, POWIĄZANEJ Z NIEWYWYŻSZANIEM SIĘ, ŻYCZLIWOŚCIĄ I WYROZUMIAŁOŚCIĄ.

Z grubsza chodzi mi o to, że gdy ktoś w dyskusji bardzo łatwo przechodzi na pozycję roszczeniowego oceniającego, na pozycję "tego, który ma w dyskusji rolę ostatecznego sędziego", czyli on już nie negocjuje ocen, skoro te jego oceny traktuje po prostu jako obowiązujące i ostateczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24040
Przeczytał: 7 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:40, 09 Maj 2025    Temat postu:

W sumie sprowadza się do to (technicznie uściślonego) wymogu dopasowania sposobu prowadzenia argumentacji do rozpoznanych potrzeb odbiorcy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35480
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:10, 10 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
W sumie sprowadza się do to (technicznie uściślonego) wymogu dopasowania sposobu prowadzenia argumentacji do rozpoznanych potrzeb odbiorcy.

Problem jest z rozpoznaniem owych potrzeb, w szczególności kontekście iluzji polegającej na uznaniu okazywanej uległości (niesprzeciwiania się) za ten właściwy cel w dyskusji, zaś zlekceważenie kwestii CZY UMYSŁ RZECZYWIŚCIE COKOLWIEK TU MODELUJE.

Ludzki umysł kształtuje się na bazie biologicznych, instynktownych schematów. Te schematy odnoszą się do wzorców zwierząt stadnych - do celów typu: osiąganie wyższej pozycji w grupie, dominowanie oponentów, promowanie swojej grupy wobec grup konkurencyjnych. Ta grupa celów, które można określić "celami społeczno - agitacyjnymi" jest w skrajnym przypadku kompletnie niezależna od celu poznawczego, związanego ze zdolnością do modelowania, opisywania problemów, o których myślimy, dyskutujemy, co MOŻEMY PÓŹNIEJ TWÓRCZO WYKORZYSTAĆ. Dla wielu dyskutantów "sprawa się kończy" na przyznaniu im racji, na "zapisaniu się" do ich grupy, w ostateczności do niesprzeciwianiu się sloganom, jakie agitacyjnie myślący osobnicy raczyli w dyskusji wytworzyć. Agitacyjnie myśląca osoba tak naprawdę w minimalnym stopniu rozważa sam dyskutowany problem, bo bezwiednie od razu przeskakuje myślowo skupienia się na kwestiach: czy partner w dyskusji jest z "naszych", czy okazuje w tym uległość/wyższość/niższość/posłuszeństwo.
Właściwie to czasem jest prawie tak, że agitujący dyskutanci jakby prawie nie myśleli (w znaczeniu myślenia o sprawie, którą umysł miałby modelować) - oni nie myślą, tylko od razu wskakują w kwestie personalne, w promowanie ego, w gry "kto - kogo?, w ogłaszanie "kto z naszych, a kto przeciw nam?".
Jeśli ktoś ma umysłowość silnie związaną właśnie z tym agitacyjnym celem, jeśli tak naprawdę zawsze kończy się na osiąganiu dominacji jednych nad innymi, to cel poznawczy (modelowanie, opis sprawy) schodzi bardzo szybko na dalszy plan, zaś na koniec jest uznawany za "rozwiązany" ( :rotfl: ) nie wtedy, gdy okazało się, iż modelowanie zagadnienia osiągnęło większą precyzję, lepsze powiązanie z wcześniej wyobrażanymi ideami, lecz wtedy gdy "przyznano rację i zapisano się do naszych".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin