Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pytanie o JA - jeszcze inne spojrzenie na sprawę
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:57, 28 Paź 2018    Temat postu:

Do poprzedniej analizy rozdziału na ja i "nie ja" chyba jednak muszę dodać jeszcze jeden komentarz. Dotyczy on dwóch, dość istotnie różniących się, trybów pracy umysłu. Są to:
A. tryb obserwacji - bierny
B. tryb wyboru/działania - aktywny.
Te tryby są ważne dla prawidłowego ustalenia rozdziału "ja - reszta".
Tryb działania różni się od trybu obserwacji przede wszystkim aspektem celowości. Tryb obserwacji ma celowość na niskim poziomie, właściwie to im mniej celowości w obserwacji, tym ta obserwacja jest pod pewnym względem czystsza. Obserwowanie czegoś z odgórnym nastawieniem, oznacza wprowadzenie do tej obserwacji filtra, który może odsiać niektóre doznania i rozpoznania, zgubić część danych. Z kolei tryb działania/wyboru jest trybem silnie nacechowanym celowością, z celu wynika jego kształt. Działanie aktywne jest tym bardziej skuteczne, im wyraziściej odwzorowuje cel, im bardziej pomija to, co z celem jest niezgodne.
Ja poznaje siebie vs reszta właśnie poprzez dość wyraźne rozróżnienie w tym aspekcie - to co wewnętrzne zwykle poddaje się celowości, aktywność jest w stanie względnie łatwo nadążać za celami, łatwo się aspektami wewnętrznymi (rozumianymi jako fantazje, własne przekonania, symulacje luźne) zarządza, przestawiając je niczym klocuszki (co ja stwierdza, jako ocenę).
To co zewnętrzne, co poza ja, jest dostępne głównie w trybie obserwacji - biernym, bardzo wiele działań celowych jest tam niemożliwych, natrafiając na bariery, których ja często nie rozumie, nie potrafi ich pokonać (co ja stwierdza, jako ocenę).
Ten podział jest zgrubny - nie wszystko łatwo daje się w jego ramach zaklasyfikować. Jednak to co bez wyjątku odpowiada owemu podziałowi właściwie z małym ryzykiem błędu (czyli konieczności wycofania się ze swojego stanowiska w przyszłości) klasyfikuje się w opisywanej regule.
Problem może być z doznaniami, akcjami na pograniczu, mających cechy zarówno pewnego ulegania naszej woli i podporządkowywania się celowości, jak też wyraźnie opierających się w jakimś innym aspekcie.
Nie wszystko daje się łatwo klasyfikować, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że w jakiejś części daje się klasyfikować. Z tym co trudne do sklasyfikowania, ja ma zagwozdkę - musi rozpracować problem. I - w różny sposób - to rozpracowanie ja, się udaje. A tam gdzie się nie uda?...
- Cóż, jak wcześniej pisałem, podział na "ja - reszta" nie jest ostry, występuje w nim rozmycie. I te nierozstrzygnięte aspekty ja będzie zaliczało do właśnie owej rozmytej strefy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:14, 29 Paź 2018    Temat postu:

Cytat:
Staram się być elastyczny. Jeśli w jakimś konkretnym przypadku podpadałbym pod własne zarzuty, to powinienem to rozważyć, a potem spróbować zlikwidować niespójność - albo poprzez zmianę stanowiska, albo poprzez zmianę postawy na taką, która będzie z owym stanowiskiem zgodna



Może za bardzo...

Zacznij byc bardziej ja.. :wink:


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 5:15, 29 Paź 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:12, 29 Paź 2018    Temat postu:

Semele napisał:
Cytat:
Staram się być elastyczny. Jeśli w jakimś konkretnym przypadku podpadałbym pod własne zarzuty, to powinienem to rozważyć, a potem spróbować zlikwidować niespójność - albo poprzez zmianę stanowiska, albo poprzez zmianę postawy na taką, która będzie z owym stanowiskiem zgodna



Może za bardzo...

Zacznij byc bardziej ja.. :wink:

"Jestem ja", jeśli sam sobie nie przeczę. Im bardziej jestem niesprzeczny, tym bardziej "jestem ja".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 144 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:24, 29 Paź 2018    Temat postu:

Niby słusznie...
Jednak ludzie często popadają w sprzeczności....Może warto im to wybaczac

Sobie samemu też
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:06, 29 Paź 2018    Temat postu:

Semele napisał:
Niby słusznie...
Jednak ludzie często popadają w sprzeczności....Może warto im to wybaczac

Sobie samemu też

Ludzie mają różne powody do stresu i zgryzot. Ja akurat tam mam, że bardzo mnie złości, irytuje, jest powodem zgryzoty, gdy przekonuję się, że gdzieś zrobiłem coś, co sam zadeklarowałem jako niewłaściwe, albo gdy odkryję, że stosuję podwójną miarę względem siebie i innych.
W swoim czasie postawiłem sobie pytanie: czym "wolno mi" się stresować, co jest takim zarzutem wobec mnie, któremu mam prawo (wewnętrzne) się przejmować?
Były tu dwie główne możliwości:
1. Tym co zarzucają mi inni ludzie
2. Tym co zrozumiem jako nieprawidłowe ja sam i zarzucę coś sobie sam.
Wybór opcji 1 oznacza zależność od ludzi, zdanie się na ich oceny. Obserwując jak bardzo kapryśnie, nieraz prowokacyjnie, nieraz kompletnie w oderwaniu od realiów ludzie stawiają zarzuty, doszedłem do wniosku, iż ewidentnym brakiem rozwagi byłoby jakieś szczególne przejmowanie się ich opiniami. Wystarczy też spojrzeć na polityków w telewizji, wystarczy dostrzec jak często ludzie sami się plączą w swoich uwagach, przekonaniach, aby "wyleczyć się" z uznawania cudzych opinii za warte większego stresu, czy uwagi. Chociaż też...
... nie wolno jest się całkiem odwrócić od tego, co ludzie mówią, jak nas krytykują (czasem chwalą). Kto cudzych opinii w ogóle nie akceptuje, pozbawia się cennej możliwości spojrzenia na siebie z zewnętrznej perspektywy, uzyskania niezależnego potwierdzenia dla tego co sam myśli. Jednak zasadą jest: ja mam ostatnie słowo! Czyli: przyjmę zarzut, rozważę go, ale ostatecznie moja decyzja co do jego przyjęcia będzie tą wiążącą.
Ta strategia jednak działa poprawnie, gdy ja sam umiem w miarę poprawnie klasyfikować sporne zagadnienia. Czyli ten rdzeń decyzji, jaki stanowi mój osąd wymaga szczególnego starania, "dopieszczania", wysiłku w celu utrzymania go w najlepszej postaci. Tu nie powinno być sprzeczności, niespójności. Absolutnym obowiązkiem jest minimalizowanie fałszywych rozpoznań, błędów rozumowania. Muszę "czyścić moje mentalne szkła", muszę być coraz precyzyjniejszy w rozumowaniu, odczytywaniu i klasyfikowaniu prawd i fałszów świata.
Niektórzy w tej sytuacji zdają się całkowicie na intuicję - co im w danym momencie się wyda, co im tam "zaświta", staje się absolutnym rozstrzygnięciem. Ja też cenię sobie intuicję, ale jej tak nie ufam. Przekonałem się wielokrotnie, że intuicje wyprowadziły mnie w pole, że ulegając im ściągałem na siebie kłopoty i cierpienie. Jednocześnie przekonałem się, że gdy połączy się intuicję i intelekt, to taki melanż funkcjonuje znacznie lepiej - kłopoty wynikające z moich decyzji są rzadsze, błędów jest znacząco mniej. Oczywiście ilość tych błędów nie schodzi do zera, ale jest wyraźnie mniejsza, niż dla opcji z czystą intuicją.
A opcja z czystym intelektem...
- Ta w moim przekonaniu w ogóle nie jest możliwa. Intuicja uczestniczy właściwie w każdym rozpoznaniu i rozumowaniu. Można minimalizować intuicyjność do pewnej granicy, ale to sprawdza się tylko dla niektórych zastosowań; jako reguła zawodzi. Trzeba - możliwie najefektywniej - łączyć to co w nas pierwotne, intuicyjne, nieraz emocjonalne, z tym co intelektualne, łączące nas dokonaniami myślowymi innych ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 15:46, 29 Paź 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
może na razie tu przerwę wywód, bo sporo napisałem, pewnie niewielu przetrawi, dotrwa z narracją dotąd, a wyjaśnienia dalsze też wymagają sporo uwagi no i sporego wysiłku w postaci produkcji tekstu.

No dużo tekstu produkujesz. Problem w tym, że trochę cię ponosi w tych założeniach i sam się nakręcasz, a tutaj nie ma miejsca na pomyłki. Lekka niedokładność daje zupełnie inny efekt i kończysz z bardzo ogólnymi definicjami. Co ciekawe, na tyle wyprodukowanego tekstu, nie ma nic o istnieniu, które leży u samych podstaw problemu i cała reszta praktycznie nie ma znaczenia, jeżeli fundamenty są błędne.

Cytat:
- Cóż, jak wcześniej pisałem, podział na "ja - reszta" nie jest ostry, występuje w nim rozmycie.

Ostrość/rozmycie czego?

Cytat:
"Jestem ja", jeśli sam sobie nie przeczę. Im bardziej jestem niesprzeczny, tym bardziej "jestem ja".

A co to znaczy sobie przeczyć? Czy jesteś sobą, jeśli chcesz być kimś innym niż jesteś? Czy intencja, nie jest właśnie wypaczeniem siebie? Chcieć czegoś, to znaczy dążyć do bycia posiadającym, czyli różnym od siebie o to posiadanie. Innymi słowy, porzucamy siebie, dla siebie+coś. Zanim jednak osiągniesz cel, staniesz się nowym sobą, to kim jesteś? Aktorem, starającym się być kimś innymi niż jest. Co więcej, intencjonalna chęć bycia sobą, jest oparta o własne wyobrażenie siebie, a nie siebie, co jest wypaczeniem. Aby być sobą, nie można chcieć być sobą, bo wtedy chcesz być taki jak twoje wyobrażenie o sobie, które jest błędne (niekompletne) - z definicji istnienia, jako projekcji.
Paradoksalnie jesteś Sobą, nie będąc sobą, nie starając się sobą być, nie mówiąc sobie kim masz być. Takie " prawdziwe Ja" nie istnieje, tzn. nie ma istnienia.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 16:13, 29 Paź 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:29, 29 Paź 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
- Cóż, jak wcześniej pisałem, podział na "ja - reszta" nie jest ostry, występuje w nim rozmycie.

Ostrość/rozmycie czego?

Rozmycie granicy pomiędzy tymi kategoriami.

Banjankri napisał:
Cytat:
"Jestem ja", jeśli sam sobie nie przeczę. Im bardziej jestem niesprzeczny, tym bardziej "jestem ja".

A co to znaczy sobie przeczyć? Czy jesteś sobą, jeśli chcesz być kimś innym niż jesteś? Czy intencja, nie jest właśnie wypaczeniem siebie? Chcieć czegoś, to znaczy dążyć do bycia posiadającym, czyli różnym od siebie o to posiadanie. Innymi słowy, porzucamy siebie, dla siebie+coś. Zanim jednak osiągniesz cel, staniesz się nowym sobą, to kim jesteś? Aktorem, starającym się być kimś innymi niż jest. Co więcej, intencjonalna chęć bycia sobą, jest oparta o własne wyobrażenie siebie, a nie siebie, co jest wypaczeniem. Aby być sobą, nie można chcieć być sobą, bo wtedy chcesz być taki jak twoje wyobrażenie o sobie, które jest błędne (niekompletne) - z definicji istnienia, jako projekcji.
Paradoksalnie jesteś Sobą, nie będąc sobą, nie starając się sobą być, nie mówiąc sobie kim masz być. Takie " prawdziwe Ja" nie istnieje, tzn. nie ma istnienia.

Nie muszę chcieć posiadać, nie muszę sobie przeczyć, aby chcieć. Mogę chcieć zjeść ciastko, które stoi przede mną. Nie ma w tym rozdźwięku pomiędzy mną, a celem do wykonania, czy projekcją (widzę siebie jedzącego ciastko).
Oczywiście jest problem utożsamień i chceń sprzecznych z ja. Ale na razie zostawmy tę (zaawansowaną dla tych rozważań) kategorię i skupmy się na prostych, nie posiadających dodatkowych konotacji, intencji.
Rozważmy taką intencję, w ramach której osiągamy coś względnie oczywistego - właśnie jak zjedzenie ciastka. Z ciastkiem nie ma kwestii identyfikacji, nie ma jakichś dodatkowych interpretacji. Natomiast jest coś, co przy planach intencjach występuje zawsze: kwestia CZY UDAŁO SIĘ CEL OSIĄGNĄĆ. Jest względnie czytelna sytuacja - ciastko zostało zjedzone, albo nie byliśmy w stanie go zjeść. Jeśli intencją było zjedzenie ciastka, ale to się nie udało, to ocena skuteczności umysłu/osoby jest negatywna. Jeśli cel został osiągnięty - ocena będzie pozytywna.
Teraz ja robi sobie statystykę: miałem 100 celów, które próbowałem osiągać. Osiągnąłem 90, podczas gdy w 10 przypadkach chybiłem (cały czas względem subiektywnej oceny).
Inne ja na 100 celów osiągnęło 20, a chybiło w 80ciu (też subiektywnie).
Pierwsze ja ocenia siebie jako względnie skuteczne.
Drugie ja musi uznać kiepską swoją skuteczność.

Pierwsze ja zatem wyciąga wniosek o tym, że POTRAFI OCENIAĆ siebie i otaczającą rzeczywistość, potrafi dzielić tę rzeczywistość i siebie na takie kategorie, które zapewniają spójność rozpoznawania celów, okoliczności i dokonań.
Drugie ja może o sobie powiedzieć: pogubiłem się w tych ocenach, formułowaniu celów, podziałach mentalnych; nie wychodzi mi.

Pierwsze ja mówi sobie - to jest ok., cel który przed sobą stawiam - prawidłowe (za mojej własnej perspektywy) ustawienie mnie względem świata. Uważam, że potrafię (w różnych sytuacjach) dokonywać podziału na takie kategorie, które sprawdzą się w ostatecznej ocenie. Zatem JESTEM DOBRYM WYŁANIACZEM KATEGORII MENTALNYCH - funkcjonuję poprawnie jako umysł, dowiodłem siebie.
Drugie ja nie ma podstaw do stwierdzenia tego, co pierwsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 17:58, 29 Paź 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Rozmycie granicy pomiędzy tymi kategoriami.

Czym są granice w doświadczeniu, jak się objawiają?

Cytat:
Nie muszę chcieć posiadać, nie muszę sobie przeczyć, aby chcieć. Mogę chcieć zjeść ciastko, które stoi przede mną. Nie ma w tym rozdźwięku pomiędzy mną, a celem do wykonania, czy projekcją (widzę siebie jedzącego ciastko).

Widziałeś kiedyś dziecko wrzeszczące w sklepie, bo chce ciastko?
Cytat:
Teraz ja robi sobie statystykę: miałem 100 celów, które próbowałem osiągać. Osiągnąłem 90, podczas gdy w 10 przypadkach chybiłem (cały czas względem subiektywnej oceny).
Inne ja na 100 celów osiągnęło 20, a chybiło w 80ciu (też subiektywnie).
Pierwsze ja ocenia siebie jako względnie skuteczne.
Drugie ja musi uznać kiepską swoją skuteczność.

Takie rzeczy się po prostu nie dzieją. Ja nie robi statystyk o swojej skuteczności.

Cytat:
Pierwsze ja mówi sobie - to jest ok., cel który przed sobą stawiam - prawidłowe (za mojej własnej perspektywy) ustawienie mnie względem świata. Uważam, że potrafię (w różnych sytuacjach) dokonywać podziału na takie kategorie, które sprawdzą się w ostatecznej ocenie. Zatem JESTEM DOBRYM WYŁANIACZEM KATEGORII MENTALNYCH - funkcjonuję poprawnie jako umysł, dowiodłem siebie.
Drugie ja nie ma podstaw do stwierdzenia tego, co pierwsze.

To też kompletnie z czapy. W dyskusji nie ma miejsca na takie fantazje, bo one nic nie tłumaczą. Są specyficznymi scenariuszami, a nie zasadami funkcjonowania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:43, 29 Paź 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Teraz ja robi sobie statystykę: miałem 100 celów, które próbowałem osiągać. Osiągnąłem 90, podczas gdy w 10 przypadkach chybiłem (cały czas względem subiektywnej oceny).
Inne ja na 100 celów osiągnęło 20, a chybiło w 80ciu (też subiektywnie).
Pierwsze ja ocenia siebie jako względnie skuteczne.
Drugie ja musi uznać kiepską swoją skuteczność.

Takie rzeczy się po prostu nie dzieją. Ja nie robi statystyk o swojej skuteczności.

Nie chodzi o matematyczne działania, ale o ogólną ocenę. Ja ocenia to, na ile mu się udaje ogarniać rzeczywistość w kontekście własnych potrzeb. Nie musi robić tego formalnie, nie musi zapisywać w excelu, ale jednak - wraz z każdym udanym, bądź nie udanym w kontekście celu działaniem - skłania się ku ostatecznej konkluzji, na ile jest skuteczne w tym swoim "byciu". Bo "byciem" umysłu jest właśnie ocenianie, oddzielanie kategorii, a potem używanie ich w ramach dalszych działań. Można to czynić chaotycznie, albo nieskutecznie (co na jedno wychodzi), a można też zyskiwać przekonanie, że coraz to kolejne oceny i działania są celowe, realizują potrzeby, mogą być ocenione jako sukces.

Banjankri napisał:
Cytat:
Pierwsze ja mówi sobie - to jest ok., cel który przed sobą stawiam - prawidłowe (za mojej własnej perspektywy) ustawienie mnie względem świata. Uważam, że potrafię (w różnych sytuacjach) dokonywać podziału na takie kategorie, które sprawdzą się w ostatecznej ocenie. Zatem JESTEM DOBRYM WYŁANIACZEM KATEGORII MENTALNYCH - funkcjonuję poprawnie jako umysł, dowiodłem siebie.
Drugie ja nie ma podstaw do stwierdzenia tego, co pierwsze.

To też kompletnie z czapy. W dyskusji nie ma miejsca na takie fantazje, bo one nic nie tłumaczą. Są specyficznymi scenariuszami, a nie zasadami funkcjonowania.

Czyli takie ogólne Twoje "nie, bo nie", nie spodobało Ci się.
Ja przedstawiam pewną koncepcję, która mi się wydaje spójna. Owe "fantazje" (wszystko co myślimy kreatywnie jakoś na miano fantazji zasługuje) budują pewną koncepcję. Ja uważam, że jest to koncepcja spójna, formułująca ideę ja. Może nie jest jakaś absolutnie przekonywująca, ale jednak pewną moc posiada. Nie przekonałem Ciebie, może przekonam kogoś innego, a może pozostanę jedynym, który tę właśnie koncepcję podziela. Zobaczymy...
Bez względu na to, czy się zgadzasz ze mną, czy nie, mam nadzieję, że choć trochę rozumiesz, dlaczego w ogóle idei JA bronię, jako czegoś co ma uzasadnienie (nawet jeśli to uzasadnienie Ciebie nie przekonuje).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:15, 29 Paź 2018    Temat postu:

Myślę, że temat ja dość dobrze naświetli nieco inna symulacja myślowa.
Zadajmy sobie pytanie: co by było, jak przebiegałoby myślenie, gdyby funkcjonalność JA z owego myślenia została wyrugowana?
- Ja taką sytuację widzę jako TOTALNY CHAOS MYŚLI, brak celu, brak spójności. Dlatego piszę o ja jako o ochronnej funkcji rozumowania. Bez JA myślenie, zamiast wracać co chwila do przeszłych wspomnień, obszarów znanych i opracowywanych mentalnie, robiłby wszystko co się nawinie. Raz by pomyślało o górce, za chwilę o kocie, potem - bez powodu (bo powody właśnie od myśli zostałyby odcięte) - myśl skierowałaby się na dom, potem na liczby pierwsze, potem od razu na ryż, dalej marsa, koszenie, czerwony itd.

Brak ja to totalny brak celu dla myśli!
Rozpięcie się wszystkich sekwencji, asocjacyjność absolutna. Wspomnienia mieszałyby się z doznaniami, ocenami, modelami. Taki umysł można by porównać do komputera karmionego losowymi danymi.
Do tego, aby myśli spinała się w sekwencję, aby wracała do wspomnień, aby coś rozpoznawała, musi mieć powód, musi posiadać mechanizm. Tym mechanizmem właśnie jest ja. Temu ja "na drugie, trzecie, czwarte... imię" jest: spójność, odniesienie do czegoś, nawiązanie, podążanie...

Bez konstruowania ja, pojęcia, język, odniesienia, rozpoznania nie miałyby się nawet jak wytworzyć, bo nie miałyby się do czego odnosić. To wszystko powstaje razem - w wyniku polaryzacji doznań, rozpoznań, odczuć, myśli na kategorię zarządzającą i zarządzaną, na podmiot i przedmiot, jang i yin, na dziedzinę i wskazywany element, na zbiór i element zbioru.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:17, 29 Paź 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Wto 16:19, 30 Paź 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja ocenia to, na ile mu się udaje ogarniać rzeczywistość w kontekście własnych potrzeb. Nie musi robić tego formalnie, nie musi zapisywać w excelu, ale jednak - wraz z każdym udanym, bądź nie udanym w kontekście celu działaniem - skłania się ku ostatecznej konkluzji, na ile jest skuteczne w tym swoim "byciu".

Czasem sobie człowiek zadaje pytanie, jak sobie w tym życiu radzi, ale nie jest to jakimś uniwersalnym mechanizmem, tylko kolejnym konceptem.

Cytat:
Ja taką sytuację widzę jako TOTALNY CHAOS MYŚLI, brak celu, brak spójności. Dlatego piszę o ja jako o ochronnej funkcji rozumowania. Bez JA myślenie, zamiast wracać co chwila do przeszłych wspomnień, obszarów znanych i opracowywanych mentalnie, robiłby wszystko co się nawinie. Raz by pomyślało o górce, za chwilę o kocie, potem - bez powodu (bo powody właśnie od myśli zostałyby odcięte) - myśl skierowałaby się na dom, potem na liczby pierwsze, potem od razu na ryż, dalej marsa, koszenie, czerwony itd.

Z jednego wydawania się, w drugie. Najpierw definiujesz sobie "JA", a potem z tej definicji wyprowadzasz chaotyczne zachowania przy braku ja, po to aby wyciągnąć kolejny wniosek, że JA to ochronna funcja rozumowania.
Mylisz się, już na samym początku.

Ja jest konceptem aplikowanym na doznanie, również myślenia. Tobie się wydaje, że to ty myślisz, że to dzięki "ja" myśli powstają, mają cel i sens. Nieprawda. JA funcjonuje jako opornik na wychodzące myśli, który je jedynie modyfikuje. W zależności od sytuacji, czasem bardziej, czasem wcale. Myśli są o wiele bardziej koherentne bez "ja", zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Cała moja przygoda z ontologią pochodzi od doświadczenia braku nadzoru nad myślami, a co za tym idzie i mową. Bez ingerencji JA w myśli, osoba wyłaniająca się z wyrażanej treści jest zupełnie inna. Nie skacze, tak jak pisałeś, z ryżu na marsa, a jej tok myślenia jest bardzo płynny, precyzyjny i mocno zlokalizowany w tym, co się obecnie dzieje. Mnie najbardziej zaskoczyła zdolność to metodycznego myślenia w kwestiach technicznych, które wprowadzało rozwiązania zupełnie inne i czasami dużo lepsze niż te, które ja stosowałem od lat.
Tam "pod spotem", pod "Ja", jest coś czemu daleko do niespójnego świra. Działa precyzyjnie, konkretnie i bezwysiłkowo, a w relacjach społecznych jest po prostu wirtuozem.

Cytat:
Brak ja to totalny brak celu dla myśli!

To są tylko puste deklaracje, którymi sam próbujesz siebie przekonać. Brak zdefiniowanego celu, nie oznacza, że myśl do niczego nie prowadzi.

Cytat:
Do tego, aby myśli spinała się w sekwencję, aby wracała do wspomnień, aby coś rozpoznawała, musi mieć powód, musi posiadać mechanizm.

"Ja", poprzez relację, buduje świadomość obiektową, która z czasem generuje intencję. Intencja nie jest jednak potrzebna do funkcjonowania. Zamiast forsować pragnienia idąć pod prąd, można korzystać z siły rzeki płynąc z prądem.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 16:23, 30 Paź 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:25, 30 Paź 2018    Temat postu:

Aby móc ocenić czy brak ja to totalny brak celu dla myśli czy wręcz przeciwnie trzeba w ramach eksperymentu pozbyć się ja i zobaczyć co się stanie - serio 'ja' to tylko zaimek wygodny w konwersacji... Pozbywając się ja nie przestajesz być podmiotem, może właśnie to sprawia że się nim stajesz, bo nagle odkrywasz że 'ja' to przedmiot, maska i że coś jest pod spodem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:58, 14 Lis 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Ja jest konceptem aplikowanym na doznanie, również myślenia. Tobie się wydaje, że to ty myślisz, że to dzięki "ja" myśli powstają, mają cel i sens. Nieprawda. JA funcjonuje jako opornik na wychodzące myśli, który je jedynie modyfikuje. W zależności od sytuacji, czasem bardziej, czasem wcale. Myśli są o wiele bardziej koherentne bez "ja", zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Cała moja przygoda z ontologią pochodzi od doświadczenia braku nadzoru nad myślami, a co za tym idzie i mową. Bez ingerencji JA w myśli, osoba wyłaniająca się z wyrażanej treści jest zupełnie inna. Nie skacze, tak jak pisałeś, z ryżu na marsa, a jej tok myślenia jest bardzo płynny, precyzyjny i mocno zlokalizowany w tym, co się obecnie dzieje. Mnie najbardziej zaskoczyła zdolność to metodycznego myślenia w kwestiach technicznych, które wprowadzało rozwiązania zupełnie inne i czasami dużo lepsze niż te, które ja stosowałem od lat.
Tam "pod spotem", pod "Ja", jest coś czemu daleko do niespójnego świra. Działa precyzyjnie, konkretnie i bezwysiłkowo, a w relacjach społecznych jest po prostu wirtuozem.

Jeśli to Twoje ja rzeczywiście buduje dla myśli spójność, to jest jednocześnie moim ja.
W takim razie Twoja diagnoza dotycząca mojego ja, odnosi się nie do tego, o czym pisałem, zapewne do jakiegoś Twojego osobnego wyobrażenia, czy projekcji, na temat tego "co sobie Michał myśli (choć nie myśli tego w istocie), gdy pisze o ja".


Ircia napisał:
Aby móc ocenić czy brak ja to totalny brak celu dla myśli czy wręcz przeciwnie trzeba w ramach eksperymentu pozbyć się ja i zobaczyć co się stanie - serio 'ja' to tylko zaimek wygodny w konwersacji... Pozbywając się ja nie przestajesz być podmiotem, może właśnie to sprawia że się nim stajesz, bo nagle odkrywasz że 'ja' to przedmiot, maska i że coś jest pod spodem...

Jeśli pozbywając się ja (jakiegoś tam, nawet nie za bardzo wiem, o czym byłaby wtedy mowa) zostaje nam spójność rozumowania, zostaje możliwość jakiegoś odkrycia, myślenia, to to ja, którego się pozbyliśmy NIE JEST TYM, O CZYM PISAŁEM.

Tak w ogóle ciekawi mnie w takim razie o czym piszesz Ty, o czym pisze Banjankri w tym kontekście. Może o jakimś naiwnym utożsamieniu?...
Może o przywiązaniu do jakiegoś konkretnego tu i teraz?...
- Właściwie nie wiem. Dawno już nie myślałem o ja w tym stylu, aby było to coś, co byłoby możliwe do pozbycia się, bez zniszczenia totalnie możliwości myślenia i odczuwania. W każdym razie nie potrafię sobie nawet wyobrazić, o czym piszecie, w tym czymś, co miałoby być owym ja, a bez którego myślenie może się obejść. Pewnie tego rzeczywiście nie ma, albo to jest złudzeniem. Tylko kto w sobie utrzymuje tego rodzaju złudzenie?... :think:

Żeby zatem nie było wątpliwości - ja DEFINIUJĘ ja, jako między innymi (w głównym swoim rdzeniu) te aspekty świadomego umysłu, które są niezbędne dla poprawnego myślenia i odczuwania, które integrują owo myślenie i odczuwanie w całość, nie pozwalając umysłowi "czepiać się" coraz to innych, przypadkowych doznań, wspomnień, schematów, czy co tam jeszcze umysł miałby w sobie mieć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:03, 15 Lis 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:10, 23 Lis 2018    Temat postu:

Po pobieżnym przeczytaniu tego tematu wydaje mi się, że Banjankri ma w tych kwestiach tu bardzo dużo racji. Odnoszę to głównie do tego, iż coraz dobitniejsze przesłanki sugerują mi, że właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia (a może bardziej będzlenia mentalnego), doznaniem wyraźnie pozazmysłowym [jesli chodzi o zmysły fizyczne], doznaniem bez odniesień, poza odniesieniem się nawet nie do podmiotu własnego, a raczej do Jedni, do Niebytu, do boga(?).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:26, 23 Lis 2018    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Po pobieżnym przeczytaniu tego tematu wydaje mi się, że Banjankri ma w tych kwestiach tu bardzo dużo racji. Odnoszę to głównie do tego, iż coraz dobitniejsze przesłanki sugerują mi, że właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia (a może bardziej będzlenia mentalnego), doznaniem wyraźnie pozazmysłowym [jesli chodzi o zmysły fizyczne], doznaniem bez odniesień, poza odniesieniem się nawet nie do podmiotu własnego, a raczej do Jedni, do Niebytu, do boga(?).
Nie zachodzi. "Jednia, niebyt, bog" to konstrukcje psychiczne czlowieka. Nie ma zyjacego czlowieka, nie ma konstrukcji psychicznych czlowieka.

Mózg może przetrwać do około sześciu minut po zatrzymaniu serca. Podstawą resuscytacji krążeniowo-oddechowej (CPR) jest fakt, że jeśli CPR rozpocznie się w ciągu 2 minut od zatrzymania krążenia, mózg może przetrwać brak tlenu bez urazu. Po 2 minutach ryzyku trwalego urazu jest wysokie. Po około sześciu minutach bez tlenu mózg zaczyna umierać a wraz z nim konstruktcje psychiczne czlowieka.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 15:35, 23 Lis 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:48, 23 Lis 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Po pobieżnym przeczytaniu tego tematu wydaje mi się, że Banjankri ma w tych kwestiach tu bardzo dużo racji. Odnoszę to głównie do tego, iż coraz dobitniejsze przesłanki sugerują mi, że właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia (a może bardziej będzlenia mentalnego), doznaniem wyraźnie pozazmysłowym [jesli chodzi o zmysły fizyczne], doznaniem bez odniesień, poza odniesieniem się nawet nie do podmiotu własnego, a raczej do Jedni, do Niebytu, do boga(?).
Nie zachodzi. "Jednia, niebyt, bog" to konstrukcje psychiczne czlowieka. Nie ma zyjacego czlowieka, nie ma konstrukcji psychicznych czlowieka.

Mózg może przetrwać do około sześciu minut po zatrzymaniu serca. Podstawą resuscytacji krążeniowo-oddechowej (CPR) jest fakt, że jeśli CPR rozpocznie się w ciągu 2 minut od zatrzymania krążenia, mózg może przetrwać brak tlenu bez urazu. Po 2 minutach ryzyku trwalego urazu jest wysokie. Po około sześciu minutach bez tlenu mózg zaczyna umierać a wraz z nim konstruktcje psychiczne czlowieka.
Ot, głupia ty! Ja o czymś innym, a ty o czymś innym (chociaż może nie do końca mogą to być niezależne rzeczy, ale tego nie wiadomo).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:49, 23 Lis 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Pozbywając się ja nie przestajesz być podmiotem, może właśnie to sprawia że się nim stajesz, bo nagle odkrywasz że 'ja' to przedmiot, maska i że coś jest pod spodem...
Nie jest to mozliwe, bo czlowiek przetwarza mysli na bazie zawartosci podswiadomosci, ktora konstruuje cale zycie wraz ze swoim srodowiskiem. Poniewaz nie posiadamy pamieci z okresu narodzin i wczesnego dziecinstwa (mniej wiecej do wieku 3 lat), to nie jestesmy w stanie wiedziec "co jest pod spodem" czyli okresu gwaltownego rozwoju mozgu, bo niewiele z tego okresu utrwalone jest w naszej podswiadomosci. Najwiecej, jak dla przykladu dlaczego nie nalezy dotykac przedmiotow goracych - czyli funkcji mozgu najnizszego a nie intelektu i intuicji. Szukanie w sobie "drugiego dna" do najwieksze cierpienie jakie czlowiek moze sobie zgotowac w trakcie podrozy poznania zwanej ludzkim zyciem. Nie wyobrazam sobie istniec w ten sposob gdy taki czlowiek caly czas szuka w sobie "dziury w calym" a tym samym nie jest w stanie byc empatycznym w stosunku do siebie i akceptowac siebie jakim jest w danej chwili dajac za przyklad, ze nasza osobowosc jest relatywnie stabilnymi emocjalmi, uczuciami, myslami, slowami. i czynami w miejscu i czasie. Tak jka w Stanach uzywamy terminow autentycznosci i transparencji, ktore nie maja nic wspolnego ze znieksztalconymi wersjami tych teminow w Polsce, waznym jest aby miec spojnosc osobowosci we wszyskich aspektach zycia. Ale waznym jest rowniez znac "jadro" swojej osobowosci czyli wartosci, ktore czynia nas wlasnie takim a nie innym czlowiekiem i zyc tymi wartosciami w srodowiskach w ktorych te wartosci maja pierwszenstwo. I to jest zycie w pelnii. Czlowiek ogranicza sie psychicznie sam. Tak jak jeden czlowiek jest w stanie uniesc sie w nieskonczone "stepy" kreatywnej wyobraznii, inny czlowiek sam wrzuca siebie do lochu "ciemnosci", gdzie cierpiac nie zyje lecz czeka na smierc.

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 15:59, 23 Lis 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 15:55, 23 Lis 2018    Temat postu:

Cytat:
właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia

Gdyby dusza była doznaniem istnienia, to pojawiała by się i znikała razem z doznaniami, co czyniłoby ją kolejnym tworem wyłaniającym się z konstruktów istnienia. Temat zawsze redukuje się do problemu istnienia, wszystko inne to detale.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 23 Lis 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Temat zawsze redukuje się do problemu istnienia, ...
Istnienie nie jest problemem lecz naturalnym procesem. Fenomen istnienia ma potencjal stac sie problemem u jednostki cierpiacej a takich jest na swiecie wiekszosc - osob ktore nie sa w stanie odpowiedziec sobie na pytanie: "Kim jestem?" Za to niepytani, wiedza z poziomu ego kim sa inni a ekstrawertycy glosno i kolektywnie o tym mysla.

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 16:05, 23 Lis 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:09, 23 Lis 2018    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Dyskurs napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Po pobieżnym przeczytaniu tego tematu wydaje mi się, że Banjankri ma w tych kwestiach tu bardzo dużo racji. Odnoszę to głównie do tego, iż coraz dobitniejsze przesłanki sugerują mi, że właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia (a może bardziej będzlenia mentalnego), doznaniem wyraźnie pozazmysłowym [jesli chodzi o zmysły fizyczne], doznaniem bez odniesień, poza odniesieniem się nawet nie do podmiotu własnego, a raczej do Jedni, do Niebytu, do boga(?).
Nie zachodzi. "Jednia, niebyt, bog" to konstrukcje psychiczne czlowieka. Nie ma zyjacego czlowieka, nie ma konstrukcji psychicznych czlowieka.

Mózg może przetrwać do około sześciu minut po zatrzymaniu serca. Podstawą resuscytacji krążeniowo-oddechowej (CPR) jest fakt, że jeśli CPR rozpocznie się w ciągu 2 minut od zatrzymania krążenia, mózg może przetrwać brak tlenu bez urazu. Po 2 minutach ryzyku trwalego urazu jest wysokie. Po około sześciu minutach bez tlenu mózg zaczyna umierać a wraz z nim konstruktcje psychiczne czlowieka.
Ot, głupia ty! Ja o czymś innym, a ty o czymś innym (chociaż może nie do końca mogą to być niezależne rzeczy, ale tego nie wiadomo).


Wiadomo. Poslugujac sie tezami naukowymi, budujemy miedzy innymi samoloty aby szybko sie przemieszczac na globie. Poslugujac sie spekulacjami (jak Twoja wersja "duchow"), powodujemy miedzy innymi krachy na globalnej gieldzie. Ale taki wlasnie naturalnie paradoksalny jest stan ludzki :)

[link widoczny dla zalogowanych] ->
Tomasello et al,, 2017 napisał:
Neuroobrazowanie i badania pacjentów pokazują, że różne obszary kory mozgowej odpowiednio specjalizują się w ogólnym i selektywnym lub specyficznym dla kategorii przetwarzaniu semantycznym. Dlaczego istnieją zarówno węzły semantyczne, jak i specyfika kategorii, i dlaczego pojawiają się w różnych regionach kory mózgowej? Czy przebieg czasowy aktywacji tych obszarów można przewidzieć i wyjaśnić za pomocą modeli sieci podobnych do mózgu? W niniejszej pracy rozszerzamy neurokomputacyjny model funkcji ludzkiej kory mozgowej, aby dokonac symulacji przebieg procesów korowych w rozumieniu konkretnych słów. Model angazuje obszary czołowe i czasowe kory mozgowej odpowiedzialne za uzywanie języka, percepcji i funkcjonowanie w ich łączności. Użylismy nauki hebbijskiej do semantycznego umiejscownienia słów w aspekcie ich odniesienia do przedmiotu i znaczenia związanego z działaniem. W porównaniu z wcześniejszymi propozycjami, niniejszy model zawiera dodatkowe połączenia neuroanatomiczne wspierane przez badania łączności i obniżonej wagi synaptycznej w celu kontrolowania funkcjonalnych różnic między obszarami wyłącznie ze względu na liczbę ogniw wejściowych lub wyjściowych obszaru. Pokazujemy, że uczenie się semantycznych związków między słowami a przedmiotami i działaniami, o których mówią te symbole, prowadzi do powstawania obwodów rozproszonych, które obejmują materiał neuronowy w obszarach koncentracji łączących je z sensorycznymi i motorycznymi układami korowymi. Dlatego te obszary koncentrują się jako węzły semantyczne. Różniczkowo sięgając do obszarów motorycznych lub wzrokowych, rozkłady korowe wyłaniających się "obwodów semantycznych" odzwierciedlają aspekty znaczenia symboli reprezentowanych, wyjaśniając w ten sposób specyfikę kategorii. Ulepszona struktura łączności naszego modelu wiąże się z pewnym stopniem specyfiki kategorii, nawet w "węzłach semantycznych" modelu. Względny przebieg czasowy aktywacji tych obszarów jest zwykle szybki i niemal równoczesny, z aktywnoscia semantycznych obwodow koncentracji w centralnej strukturze sieci aktywującej sie przed ruchem preferencyjnych obszarow niosące informację semantyczną.


Milej lektury "Wakacje z duchami" Adama Bahdaja :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 16:51, 23 Lis 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 16:09, 23 Lis 2018    Temat postu:

Tylko wróżka myśli, że nazwanie czegoś naturalnym procesem jest rozwiązaniem. Pozwól, że cię oświecę, wszystko jest naturalnym procesem, a taka odpowiedź nic nie wnosi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:23, 23 Lis 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Tylko wróżka myśli, że nazwanie czegoś naturalnym procesem jest rozwiązaniem. Pozwól, że cię oświecę, wszystko jest naturalnym procesem, a taka odpowiedź nic nie wnosi.
Co napisalam to fakt, ze stan ludzki jest naturalnie paradoksalny i nosi w sobie potencjal niskich i wysokich intencji. twojej nie trzeba charakteryzowac, bo jej ekspresja lingwistyczna spotegowana twoimi emocjami, i uczuciami jes wyzej. Jak kazdy czlowiek, posiadasz wolna wole i mogles w "wyrwie" (ulamek sekundy, kiedy pokusa miala najnizsza energie) miedzy myslami dokonac innego wyboru czego ci nastepnym razem serdecznie zycze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:56, 23 Lis 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
właśnie czysta dusza- o ile zachodzi poza funkcjonującym ciałem- może być takim dziwacznym trochę doznaniem istnienia

Gdyby dusza była doznaniem istnienia, to pojawiała by się i znikała razem z doznaniami, co czyniłoby ją kolejnym tworem wyłaniającym się z konstruktów istnienia. Temat zawsze redukuje się do problemu istnienia, wszystko inne to detale.
Istnienie jest do pewnego stopnia równoważne samoświadomości; dusza być może równoważna jest będzleniu, nie-świadomości zbiorowej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 21:36, 23 Lis 2018    Temat postu:

Samoświadomość jest jedynie szczególnym przypadkiem istnienia. Tworem powstałym z doznania. To samo tyczy się duszy, boga, czy czego tam sobie nie wymyślisz. Tobie się wydaje, że są istnienia będące czymś innymi niż konstruktami. Nie ma. Wszystko sobie wymyślasz. Istnienie, jako takie, jest trybem działania, a nie naturą przedmiotu. Szukanie jej (natury) jest więc absurdalne, bo czego byś nie znalazł, to samo to właśnie stworzyłeś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:47, 24 Lis 2018    Temat postu:

W mojej definicji JA można by określić czysto funkcjonalnie. Właściwie mało mnie interesuje, na ile ono "istnieje" w jakimś sensie, który ktoś odczuwa, czy wymyśla sobie. Widzę pewne FAKTY OBSERWACYJNE:
- ludzie reagują w różny sposób - np. ktoś bojący się psów, na wzmiankę o psie, czy szczekanie dużego psa, odczuje niepokój, ktoś będzie w tej sytuacji dalej zrelaksowany
- ludzie mają różny bagaż wspomnień - ktoś kto się nauczył łapać piłkę, widząc lecącą na niego piłkę tenisową z większym prawdopodobieństwem ją złapie, niż się uchyli. Odruchowo zareaguje inaczej, niż gdyby z takimi piłkami nie miał do czynienia
- ludzie mają swoje indywidualne cechy wrodzone, a dalej wynika stąd inny zakres umiejętności, zdolności, wytworzonych odruchów warunkowych. Np. ktoś kto urodził się z upośledzeniem słuchu, będzie się w życiu opierał bardziej na innych zmysłach, np. będzie miał większą skłonność do obserwowania mimiki ludzi, aby zrozumieć co mówią, będzie starał się skompensować swoją wadę. To skutkuje wytworzeniem się innego rodzaju zachowań.
Ogólnie można powiedzieć, że ludzie wytwarzają sobie INDYWIDUALNY ZESTAW PREZENTOWANYCH ODRUCHÓW, REAKTYWNOŚCI, UMIEJĘTNOŚCI.
Każdy człowiek ma swój charakter, osobowość - składające się na jego JA.

Człowiek bez JA mógłby być tylko w jednej postaci - to ktoś z absolutną amnezją, a do z totalnie upośledzoną pamięcią krótkotrwałą - taki człowiek patrzyłby na rzeczy i zdarzenia nie odnosząc ich do żadnej BAZY WSPOMNIEŃ. W moim modelu świadomości, JA jest praktycznie tożsame z posiadaniem owej bazy wspomnień, a także wrodzonych i nabytych reaktywności, połączonych uświadomionymi celami działania.
Wydaje mi się, że coś takiego każdy nieupośledzony człowiek posiada.
Czy JA tym właśnie "jest"?
- Ja tak JA DEFINIUJĘ. Jest tu niewątpliwie arbitralność przypisania, więc ktoś może moją definicję odrzucić, mówiąc że jest ona niewłaściwa z jakiegoś powodu (o ile ktoś potrafi podać powód).
Jedynym zasadnym i merytorycznym mechanizmem ataku na moją definicję, jaki byłbym w stanie zaakceptować, jest odwołanie się do czegoś co ma wyższy priorytet w definiowaniu. Czy coś takiego jest?
- Ewentualnie mogłaby to być UTRWALONA PRAKTYKA JĘZYKOWA, czyli już istniejący w języku zestaw desygnatów, reaktywności połączonych ze słowem JA. Z tym chyba też jest problem, bo jak na razie JA jest używane intuicyjnie - z grubsza ludzie używają tego zaimka, gdy odnoszą się do wskazania źródła celów działania, bądź też dowiązuje się do ciała, właściwego wypowiadającemu kwestię. Mówi się "ja robię to ...", bo decyzje na temat wykonywanych czynności powstają z konkretnej bazy wspomnień, wyuczonych umiejętności.

Kiedy można by powiedzieć, że "ja nie istnieje"?
- Dla mnie takie stwierdzenie oznaczałoby, że ludzie nagle stracili wszystkie swoje wspomnienia, umiejętności, indywidualne preferencje i zdolność wytyczania celów działania powiązanych z tymi wspomnieniami. Nie byłoby też ja tylko wtedy, gdyby - jak w niektórych powieściach fantastycznych - panowała świadomość zbiorowa. Co jakiś czas twórcy sci-fi eksploatują tę koncepcję - świadomości zbiorowej, w ramach której poszczególne jednostki współdzielą wspomnienia, cele, odczucia. W takim układzie można by mówić, o braku ja, albo o jakimś totalnie skomplikowanym, wieloaspektowym jednym ja. Dopóki jednak mamy sytuację, że
cele działania - dają się przypisać konkretnej jednostce
charakter - daje się przypisać konkretnej jednostce
wspomnienia - dają się przypisać konkretnej jednostce.
itp...
to właśnie SAM FAKT SPÓJNOŚCI OWEGO PRZYPISANIA i (SAMO)ŚWIADOMOŚĆ z tymi przypisaniami związaną będę traktował jako dowód słuszności nazywania tego zbioru przypisań, formułowany zwrotnie słowem "ja".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:48, 24 Lis 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin