Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5545
Przeczytał: 14 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:53, 22 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Ale faktycznie trochę zgodzę z ostatnim Twoim zdaniem, czyli uznaję, iż dla mnie "prawdą" (tą DYSPONOWALNĄ przeze mnie, a nie jakoś postulowaną na zasadzie "gdzieś ona może i jest, ale kompletnie nie mam pojęcia, jak moje myśli się do niej mają") jest rzeczywiście "rozumiem to" (w jakimś jednym z możliwych wielu sensów "rozumienia").

Każda postulowana "prawda", która jest poza moim umysłem, jest z kolei
PO PROSTU CZYMŚ, DO CZEGO NIE MAM DOSTĘPU, ANI NAWET PRAWA DO WYPOWIADANIA SIĘ na temat tego czegoś. Nie wiem po co mi taka prawda... :think:
To jest dla mnie akurat byt myślowy pod względem możliwości skorzystania z niego będący na duuuuuużo gorszej pozycji, niż każda moja nawet najbardziej odjechana i wydumana jawna fantazja w moim umyśle. Bo taka odjechana fantazja, ma tę jedną kolosalną przewagę nad bytem, do którego nie mam dostępu ABSOLUTNIE, ta moja fantazja COŚ (cokolwiek, można się na to zżymać, można to krytykować, zrzędzić na to...) ale jednak mi oferuje, a nie kompletne, okrągłe NIC.

A jak byś wytłumaczył fakt, że rozumienie u danego człowieka się zmienia, np. wczoraj czegoś nie rozumiał, a dzisiaj rozumie bądź też rozumie daną rzecz inaczej. Skąd to się bierze?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:22, 22 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ale faktycznie trochę zgodzę z ostatnim Twoim zdaniem, czyli uznaję, iż dla mnie "prawdą" (tą DYSPONOWALNĄ przeze mnie, a nie jakoś postulowaną na zasadzie "gdzieś ona może i jest, ale kompletnie nie mam pojęcia, jak moje myśli się do niej mają") jest rzeczywiście "rozumiem to" (w jakimś jednym z możliwych wielu sensów "rozumienia").

Każda postulowana "prawda", która jest poza moim umysłem, jest z kolei
PO PROSTU CZYMŚ, DO CZEGO NIE MAM DOSTĘPU, ANI NAWET PRAWA DO WYPOWIADANIA SIĘ na temat tego czegoś. Nie wiem po co mi taka prawda... :think:
To jest dla mnie akurat byt myślowy pod względem możliwości skorzystania z niego będący na duuuuuużo gorszej pozycji, niż każda moja nawet najbardziej odjechana i wydumana jawna fantazja w moim umyśle. Bo taka odjechana fantazja, ma tę jedną kolosalną przewagę nad bytem, do którego nie mam dostępu ABSOLUTNIE, ta moja fantazja COŚ (cokolwiek, można się na to zżymać, można to krytykować, zrzędzić na to...) ale jednak mi oferuje, a nie kompletne, okrągłe NIC.

A jak byś wytłumaczył fakt, że rozumienie u danego człowieka się zmienia, np. wczoraj czegoś nie rozumiał, a dzisiaj rozumie bądź też rozumie daną rzecz inaczej. Skąd to się bierze?

To pytanie, które tu zadałaś, to właśnie jest wg mnie jeden z podstawowych powodów, dla którego właśnie sens ma jedynie taka wizja prawdziwości, jaką ja przyjmuję. Prawdziwość jest zawsze w umyśle, przy czym nie jest jedna jedyna, lecz kontekstowa!
Na pytanie "jaki jest ten samochód?" można podać dwie prawdziwe (!) choć znacząco odmienne odpowiedzi:
1. to jest samochód czerwony
2. to jest bardzo drogi samochód.
Obie są odpowiedzią na to samo pytanie i obie są (a przynajmniej mogą być) prawdziwe (w tym moim rozumieniu, gdy decyduje umysł). Przyjęcie, iż jest jedna jedyna, gdzieś w ideale rzeczywistości zawarta "ta jedyna prawdziwa" odpowiedź na pytanie "jaki jest ten samochód?" prowadzi do oczywistej kolizji z tą potoczną, stosowaną na co dzień koncepcją prawdziwości, która polega na przekazywaniu różnych informacji ZALEŻNYCH OD KONTEKSTÓW W DANEJ KOMUNIKACJI.
To jeden umysł z drugim umysłem PRÓBUJĄ SIĘ POROZUMIEĆ, w kwestii CZEGO WŁAŚCIWIE CHCĄ, jaki jest cel ich komunikacji, a potem stosownie do tego, co sobie uzgodnili, TWORZĄ KONTEKST, w którym prawda dopiero się jakoś określa. Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej. To wszystko ma sens - cały ten powyższy opis -jeśli uznamy, że gdy "chodzi o prawdę", to chodzi o rozumienie, dogadywanie się umysłów. Jeśli zignorujemy kontekst umysłów, np. uznając, iż jest tylko jedna jedyna prawda absolutna będąca odpowiedzią na pytanie: "jaki jest ten samochód?" to tu nawet nie ma jak opisać tym pojęciem całej tej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5545
Przeczytał: 14 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:04, 22 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:29, 22 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 1:46, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:08, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").


Ja inaczej to widzę. Typowy integrysta może przecież próbować zrozumieć w co ma wierzyć, gdy jego autorytety przedstawiają coś do uwierzenia. Problem integrysty jest w innym miejscu. Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Natomiast, myślę, że integrysta może próbować zrozumieć to co zapodają autorytety, jeśli to się da zrozumieć. Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:59, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").


Ja inaczej to widzę. Typowy integrysta może przecież próbować zrozumieć w co ma wierzyć, gdy jego autorytety przedstawiają coś do uwierzenia. Problem integrysty jest w innym miejscu. Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Natomiast, myślę, że integrysta może próbować zrozumieć to co zapodają autorytety, jeśli to się da zrozumieć. Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:

A ja twierdzę, że słowo "próbować zrozumieć, w co ma wierzyć" w przypadku integrysty jest słowem mylnym, nieadekwatnym. To "próbowanie" jest de facto uchylaniem się od podążania w kierunku rozumienia, a kto wie, czy nie bardziej drogą w odwrotną stronę. To wynika z samego przeciwstawienia "posłusznej wierze" tego aktu twórczego, jakim jest myśl poszukująca. Tego się bowiem nie da pogodzić bez zaprzeczenia albo jednemu, albo drugiemu.
Rozumienie czegoś jest podobne do "zwiedzania miasta myśli", jest aktywnością, w której niezwykle ważne są spontaniczne porywy ciekawości, pójścia za pojawiającą się wątpliwością, w celu jest wyjaśnienia, jest szczerym pytaniem, drążeniem W RÓWNYM STOPNIU ZA, CO I PRZECIW roboczo stawianym tezom. Nie da się sensownie niczego zrozumieć, stawiając sobie z góry paradygmat "ale w tym moim poznawaniu ma mi wyjść, że jestem ZA tą tezą". Nie stawiając sobie absolutnej szczerości i startowej neutralności pytań o to, co mamy przed oczami, nigdy się nie nie zbliżymy do poznania obiektywnego stanu tego, co mamy przed oczami. Poznanie jest istotowo przeciwne posłuszeństwu doktrynalnemu. Kto chce być bardziej posłusznym, niż badającym czujnie i bezstronnie, ten się zaparł poznania, zaparł się więc także prawdy rozumianej jako zdolność do odwzorowania w umyśle stanu będącego przedmiotem zainteresowania.
Chcenie poznania czegoś w tych warunkach jest pozorne, jest udawaniem i kłamstwem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:25, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").


Ja inaczej to widzę. Typowy integrysta może przecież próbować zrozumieć w co ma wierzyć, gdy jego autorytety przedstawiają coś do uwierzenia. Problem integrysty jest w innym miejscu. Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Natomiast, myślę, że integrysta może próbować zrozumieć to co zapodają autorytety, jeśli to się da zrozumieć. Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:

A ja twierdzę, że słowo "próbować zrozumieć, w co ma wierzyć" w przypadku integrysty jest słowem mylnym, nieadekwatnym. To "próbowanie" jest de facto uchylaniem się od podążania w kierunku rozumienia, a kto wie, czy nie bardziej drogą w odwrotną stronę. To wynika z samego przeciwstawienia "posłusznej wierze" tego aktu twórczego, jakim jest myśl poszukująca. Tego się bowiem nie da pogodzić bez zaprzeczenia albo jednemu, albo drugiemu.
Rozumienie czegoś jest podobne do "zwiedzania miasta myśli", jest aktywnością, w której niezwykle ważne są spontaniczne porywy ciekawości, pójścia za pojawiającą się wątpliwością, w celu jest wyjaśnienia, jest szczerym pytaniem, drążeniem W RÓWNYM STOPNIU ZA, CO I PRZECIW roboczo stawianym tezom. Nie da się sensownie niczego zrozumieć, stawiając sobie z góry paradygmat "ale w tym moim poznawaniu ma mi wyjść, że jestem ZA tą tezą". Nie stawiając sobie absolutnej szczerości i startowej neutralności pytań o to, co mamy przed oczami, nigdy się nie nie zbliżymy do poznania obiektywnego stanu tego, co mamy przed oczami. Poznanie jest istotowo przeciwne posłuszeństwu doktrynalnemu. Kto chce być bardziej posłusznym, niż badającym czujnie i bezstronnie, ten się zaparł poznania, zaparł się więc także prawdy rozumianej jako zdolność do odwzorowania w umyśle stanu będącego przedmiotem zainteresowania.
Chcenie poznania czegoś w tych warunkach jest pozorne, jest udawaniem i kłamstwem.


W szerszym rozumieniu pojęcia "zrozumieć coś" masz rację. Jeśli chcę coś zrozumieć to zaczynam testować ideę na wszelkie możliwe sposoby, no i na tyle, na ile stać to mój umysł. Do takiego rozumienia pojęcia "zrozumieć coś" integrysta nie ma, co startować. On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji. Ja ze swoim rozumieniem pojęcia "zrozumieć coś" jestem nieco bardziej łaskawy dla integrystów i wg mnie mają prawo przynajmniej do tych okruchów aktywności umysłowej w znaczeniu "zrozumieć coś". Integrysta przecież może próbować zrozumieć, co mówią mu jego autorytety, tak jak uczeń w szkole może próbować zrozumieć, co uczy go pani od matematyki w podstawówce na jakimś tam minimalnym poziomie jaki się od niego oczekuje. I nie oczekujemy od tego ucznia, że żeby zrozumieć to, co dziś na lekcji uczy go pani nauczycielka to on powinien od razu też ogarnąć to głębsze zrozumienie, które jest przedstawiane na studiach wyższych, bo jak nie wejdzie w taki głęboki i szeroki poziom rozumienia to nie możemy o nim powiedzieć, że rozumie to, co go pani na lekcji w podstawówce nauczyła.

Uczyłeś fizyki. Czy myślałeś o swoich uczniach w ten sposób, że dopóki ze swoim umysłem nie porwą się na szerokie wody wiedzy z zakresu studiów, to nie mają prawa mówić, że zrozumieli to, co ty im przedstawiłeś nie wychodząc poza poziom szkoły licealnej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:29, 23 Lis 2023    Temat postu:

W katolicyzmie widzę dwa skrzydła
Skrzydło skupione na umacnianiu władzy, na (totalnie nierealnych i toksycznych) żądaniach absolutnego posłuszeństwa wiernych, to skrzydło jawnie nieodpowiedzialne, pełne pychy, skupione na atrybutach władzy i dostojeństwa, to część katolicyzmu, którą ja traktuję jako po prostu zinfiltrowaną przez szatana.
Jest jeszcze na szczęście skrzydło z przeciwka - takie, w którym standardem jest pokora, odpowiedzialność, miłość, poszukiwanie prawdy (w odróżnieniu od tego, związanego z buńczucznym deklarowaniem "my i tylko my znamy prawdę, więc wszyscy się mają nas słuchać). Jest to to skrzydło katolicyzmu, w którym na pierwszy plan wysuwa się Jezusowe "nie lękajcie się", "miłujcie, jak ja was umiłowałem", "kto się wywyższa, będzie poniżony", "ten będzie pierwszym pośród was, który będzie sługą wszystkich". To skrzydło jest skrzydłem ewangelicznym, duchowym, bożym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:42, 23 Lis 2023    Temat postu:

Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").

Jeśli ktoś uzależnia prawdziwość od zrozumiałości to tak jest to pycha. Taki ktoś utrzymuje, że "prawdą jest, co ja jestem w stanie zrozumieć", a więc swój własny (z natury ograniczony rozum) rozum uczynił arbitrem.

I tak to właśnie jest!
Prawda DLA CZŁOWIEKA jest tym, co jest on w stanie zrozumieć.

Niektórzy uznają jeszcze coś w rodzaju "prawdy poza umysłem", nawet zdaje się są i tacy, że to jest ta najsłuszniejsza prawda. A ja twierdzę, że to nie jest żadna prawda, tylko miraż, złudna nadzieja, która - NAWET JEŚLI COŚ TAKIEGO MA SENS (jakoś tam, nie wnikajmy teraz jak to miałoby być) - byłaby czymś, o czym ten człowiek NIE MA PRAWA SIĘ WYPOWIADAĆ, ANI SOBIE TEGO PRZYPISYWAĆ.
Jeśli bowiem prawdą jest wyłącznie to, co jest poza umysłem, to wszystkie umysły mogą jedynie kłamać!
I ten, kto twierdzi, że prawda jest poza umysłem, sam sie przyznał tym twierdzeniem do kłamstwa, bo sam ogłosił, iż to co zakomunikował, nie jest prawdą, jeśli jakkolwiek po drodze jego umysł z tym się zetknął (a musiał się zetknąć choćby po to, aby wytworzyć frazy wypowiedzi)
Tak więc wszyscy uznający prawdy nie dające się wyrażać umysłami są - z definicji - kłamcami. I wszystko co oni głoszą jest kłamliwe na tej zasadzie, ze SAMI TO OGŁOSILI.
Tylko, że za chwilę niejawnie jakoś sugerują, iż się z tego wycofują (na nie wiadomo jakiej zasadzie). A ja tu - sorry, Batorrry - powiadam: oj nie! :nie:
Nie dam się wam tak cichaczem wycofywać, traktując sprzecznie własne deklaracje. Oto ja będę wam ZAWSZE PRZYPOMINAŁ, że sami twierdzicie, że wasz umysł nie jest w stanie tworzyć osądów prawdziwych. Jesteście kłamcami, bo sami to nawet ogłosiliście.


Jawny dowód pychy pluszowców. Prawda nie może istnieć poza umysłem pluszowca. Nawet Bóg nie ma dostępu do prawdy w religii pluszowców. Więcej dowodów nie trzeba na to, że sekta pluszowców to po prostu satanizm, pełen pychy i arogancji. W sekcie pluszowców Bóg i autorytet Jego Kościoła zostały już zdetronizowane i na miejscu dawnego tronu Boga zasiadł sam pełen pychy i arogancji pluszowiec. Wypisz, wymaluj - satanizm, z całym tym nieposłuszeństwem Bogu u węża, znanym już doskonale z rajskiego ogrodu Eden


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 9:30, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:31, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 10:32, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21679
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:48, 23 Lis 2023    Temat postu:

katolikus
Cytat:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia.


Każdy wszystko może.

Integrysta tak jak lewak wierzy tylko autorytetom... :wink: :)


czyli tym Naczelnym....


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 10:50, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:00, 23 Lis 2023    Temat postu:

Akurat co do "wiedzy", że Bóg jest miłością, to u pluszaków idzie to w parze z doświadczeniem duchowym, które skłania do przyjmowania właśnie takiego obrazu Boga, a nie jakiegoś zewnętrznie narzuconego. Dlatego często u osób, których nawrócenie było powiązane z jakimś mocnym doświadczeniem duchowy,, jest problem z przyjęciem teologii, która w ich ocenie jest nieetyczna, czy psuje obraz Boga z tego doświadczenia.

Tu np. o swoim nawróceniu mówi Brian z zespołu Korn i właśnie przedstawia tam taki opis, gdzie w pewnym momencie zaczęły się wylewać na niego strumienie miłości. Być może ten opis pozwoli lepiej zrozumieć zwolennikom Boga karzącego, surowego, co zachodzi w umyśle pluszaków i dlaczego nie potrafią już przyjąć innego obrazu Boga i zawsze będą się w swojej ocenie opierać tylko na osobistym doświadczeniu, a nie zewnętrznym narzucaniu obrazu Boga, który z tym dooświadczeniem nie współgra:

świadectwo nawrócenia - Brian Head Welch zespołu KoЯn
https://www.youtube.com/watch?v=25abdshoRXs


Oczywiście sama kwestia doświadczeń duchowych, to oddzielny temat, bo zawsze można powiedzieć, że komuś się tylko chwilowo coś w mózgu porobiło (doświadczenia duchowe są badane naukowo), no ale jest to na tyle silne, że zawsze w pierwszej kolejności człowiek będzie się na tym opierał, a potem na przesłankach zewnętrznych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:23, 23 Lis 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Akurat co do "wiedzy", że Bóg jest miłością, to u pluszaków idzie to w parze z doświadczeniem duchowym, które skłania do przyjmowania właśnie takiego obrazu Boga, a nie jakiegoś zewnętrznie narzuconego. Dlatego często u osób, których nawrócenie było powiązane z jakimś mocnym doświadczeniem duchowy,, jest problem z przyjęciem teologii, która w ich ocenie jest nieetyczna, czy psuje obraz Boga z tego doświadczenia.


Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.

Ale poczekajmy. Zwolennicy wiecznego sadyzmu uważają, że "pluszowce" wierzą w Boga miłości na podstawie autorytetu. Dajmy im się wykazać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:34, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował bo jak zwykle to wytniesz i dalej będziesz rżnął głupa. Było tak setki razy. Wszystko jest wyżej, odniosłem się do waszych dosłownie ostatnich kilku postów, gdzie wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć (wiara wyklucza wiedzę) lub za to, że uznają autorytety. Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić. Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty". Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie

Katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.


Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością" i jakiś demiurg nie bawi się tylko z tobą, choć w rzeczywistości jest tylko robiącym ci nadzieję sadystą?

Zabawne, jak wyznawcy pluszowego boga naiwnie posługują się swym rozumkiem, wyśmiewając jednocześnie "integrystę" za nieużywanie rozumu. To wy nie używacie swego rozumu

Ale w sumie potwierdziłeś tu, że jesteś już tylko deistą bo opierasz się jedynie na swoich odczuciach, a nie na żadnym autorytecie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 11:53, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:59, 23 Lis 2023    Temat postu:

Fedor, ale to co piszesz o "demiurgu" nie ma sensu przy spektakularnych nawróceniach z jakiegoś upadku związanego np z narkotykami, alkoholem, życiem przestepczym itp, gdzie ludzie na skutek takiego doświadczenia zaczynają wierzyć w Boga, zmieniają swoje życie o 180 stopni i tak naprawdę im to wisi, że ktoś z zewnątrz opisuje Boga tak czy siak, bo ich przemiana jest powiązana tylko z osobistym doświadczeniem i na tym się opierają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:04, 23 Lis 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Fedor, ale to co piszesz o "demiurgu" nie ma sensu przy spektakularnych nawróceniach z jakiegoś upadku związanego np z narkotykami, alkoholem, życiem przestepczym itp, gdzie ludzie na skutek takiego doświadczenia zaczynają wierzyć w Boga, zmieniają swoje życie o 180 stopni i tak naprawdę im to wisi, że ktoś z zewnątrz opisuje Boga tak czy siak, bo ich przemiana jest powiązana tylko z osobistym doświadczeniem i na tym się opierają.


Ale my w ogóle nie o tym
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:07, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował


:brawo: Skoro nie będziesz, skoro nie chcesz wykazać, że to co piszesz jest prawdą na temat takiego "pluszowca" jak ja, to trzeba uczciwie uznać, że obraz jaki wykreowałeś jest podany bezpodstawnie.


Cytat:
Wszystko jest wyżej


Świetnie. To sprawdzamy. :)

Cytat:
wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć


Zacytuj moje słowa, które na to wskazują.

Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Cytat:
Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić.


Ja się czepiałem, że co? Konkrety panie. Uważasz, że ja twierdzę, że Biblia nie podlega interpretacji? :rotfl: Ja twierdzę i zawsze twierdziłem, że Biblia podlega interpretacji. Tematy nawet o tym zakładałem, że Biblię trzeba interpretować, i że to od ludzkiego autora zależy do jakiej interpretacji się przychyli.
Wskaż moje słowa, że twierdzę inaczej.

Cytat:
Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty".


No i co z tego? To ma być uzasadnienie dla, którego z twoich chochołów? :think:

Cytat:
Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie


Jasne. I pisze to ktoś, kto twierdzi, że "Niczego nie będę ci "wykazywał".

Cytat:
katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.



Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością"


A gdzie ja twierdzę, że "to ma dowodzić"? :rotfl:
Nawet powyżej tworzysz chochoła. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:12, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował


:brawo: Skoro nie będziesz, skoro nie chcesz wykazać, że to co piszesz jest prawdą na temat takiego "pluszowca" jak ja, to trzeba uczciwie uznać, że obraz jaki wykreowałeś jest podany bezpodstawnie.


Cytat:
Wszystko jest wyżej


Świetnie. To sprawdzamy. :)

Cytat:
wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć


Zacytuj moje słowa, które na to wskazują.

Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Cytat:
Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić.


Ja się czepiałem, że co? Konkrety panie. Uważasz, że ja twierdzę, że Biblia nie podlega interpretacji? :rotfl: Ja twierdzę i zawsze twierdziłem, że Biblia podlega interpretacji. Tematy nawet o tym zakładałem, że Biblię trzeba interpretować, i że to od ludzkiego autora zależy do jakiej interpretacji się przychyli.
Wskaż moje słowa, że twierdzę inaczej.

Cytat:
Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty".


No i co z tego? To ma być uzasadnienie dla, którego z twoich chochołów? :think:

Cytat:
Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie


Jasne. I pisze to ktoś, kto twierdzi, że "Niczego nie będę ci "wykazywał".

Cytat:
katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.



Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością"


A gdzie ja twierdzę, że "to ma dowodzić"? :rotfl:
Nawet powyżej tworzysz chochoła. :nie:


Niczego nie będę ci "cytował" bo wszystko to i tak wytniesz, tak jak robiłeś to setki razy. A potem od nowa będziesz pytał o te same cytaty. Jesteś krętaczem i "zacytuj mi" to tylko twój wstęp do zabawy w kotka i myszkę. Wszystko jest wyżej w twoich postach i w postach Michała. I bezpośrednio z tym właśnie polemizuję. A ty już jak zwykle tylko spierdzielasz przed tym co sami piszecie. Poza tym jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że polemizuję tu bardziej z Michałem niż z tobą. Nawet to do ciebie nie dotarło więc jak coś więcej ma do ciebie dotrzeć

A co do interpretacji Biblii to zaorałeś sam siebie bo czyniłeś zarzut z tego, że "integryści" muszą interpretować Biblię, a ty sam ją interpretowałeś w przypadku wersetów wspierających twoją pluszową sektę. I z tej niekonsekwencji już nie wyjdziesz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 23:17, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:14, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował


:brawo: Skoro nie będziesz, skoro nie chcesz wykazać, że to co piszesz jest prawdą na temat takiego "pluszowca" jak ja, to trzeba uczciwie uznać, że obraz jaki wykreowałeś jest podany bezpodstawnie.


Cytat:
Wszystko jest wyżej


Świetnie. To sprawdzamy. :)

Cytat:
wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć


Zacytuj moje słowa, które na to wskazują.

Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Cytat:
Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić.


Ja się czepiałem, że co? Konkrety panie. Uważasz, że ja twierdzę, że Biblia nie podlega interpretacji? :rotfl: Ja twierdzę i zawsze twierdziłem, że Biblia podlega interpretacji. Tematy nawet o tym zakładałem, że Biblię trzeba interpretować, i że to od ludzkiego autora zależy do jakiej interpretacji się przychyli.
Wskaż moje słowa, że twierdzę inaczej.

Cytat:
Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty".


No i co z tego? To ma być uzasadnienie dla, którego z twoich chochołów? :think:

Cytat:
Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie


Jasne. I pisze to ktoś, kto twierdzi, że "Niczego nie będę ci "wykazywał".

Cytat:
katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.



Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością"


A gdzie ja twierdzę, że "to ma dowodzić"? :rotfl:
Nawet powyżej tworzysz chochoła. :nie:


Niczego nie będę ci "cytował" bo wszystko to i tak wytniesz, tak jak robiłeś to setki razy. A potem od nowa będziesz pytał o te same cytaty. Jesteś krętaczem i "zacytuj" mi to tylko twój wstęp do zabawy w kotka i myszkę. Wszystko jest wyżej w twoich postach i w postach Michała. I bezpośrednio z tym właśnie polemizuję. A ty już jak zwykle tylko spierdzielasz przed tym co sami piszecie. Poza tym jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że polemizuję tu bardziej z Michałem niż z tobą. Nawet to do ciebie nie dotarło więc jak coś więcej ma do ciebie dotrzeć


O ludziu..
;-P
To wskaż mi chociaż wyżej, że ja twierdzę, że "to ma dowodzić". Chociaż przed tym nie spierniczaj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:21, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował


:brawo: Skoro nie będziesz, skoro nie chcesz wykazać, że to co piszesz jest prawdą na temat takiego "pluszowca" jak ja, to trzeba uczciwie uznać, że obraz jaki wykreowałeś jest podany bezpodstawnie.


Cytat:
Wszystko jest wyżej


Świetnie. To sprawdzamy. :)

Cytat:
wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć


Zacytuj moje słowa, które na to wskazują.

Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Cytat:
Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić.


Ja się czepiałem, że co? Konkrety panie. Uważasz, że ja twierdzę, że Biblia nie podlega interpretacji? :rotfl: Ja twierdzę i zawsze twierdziłem, że Biblia podlega interpretacji. Tematy nawet o tym zakładałem, że Biblię trzeba interpretować, i że to od ludzkiego autora zależy do jakiej interpretacji się przychyli.
Wskaż moje słowa, że twierdzę inaczej.

Cytat:
Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty".


No i co z tego? To ma być uzasadnienie dla, którego z twoich chochołów? :think:

Cytat:
Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie


Jasne. I pisze to ktoś, kto twierdzi, że "Niczego nie będę ci "wykazywał".

Cytat:
katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.



Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością"


A gdzie ja twierdzę, że "to ma dowodzić"? :rotfl:
Nawet powyżej tworzysz chochoła. :nie:


Niczego nie będę ci "cytował" bo wszystko to i tak wytniesz, tak jak robiłeś to setki razy. A potem od nowa będziesz pytał o te same cytaty. Jesteś krętaczem i "zacytuj" mi to tylko twój wstęp do zabawy w kotka i myszkę. Wszystko jest wyżej w twoich postach i w postach Michała. I bezpośrednio z tym właśnie polemizuję. A ty już jak zwykle tylko spierdzielasz przed tym co sami piszecie. Poza tym jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że polemizuję tu bardziej z Michałem niż z tobą. Nawet to do ciebie nie dotarło więc jak coś więcej ma do ciebie dotrzeć


O ludziu..
;-P
To wskaż mi chociaż wyżej, że ja twierdzę, że "to ma dowodzić". Chociaż przed tym nie spierniczaj.


Niczego ci nie będę wskazywał bo spierdalasz przed wszystkim co ci się zacytuje, wycinasz to i pytasz od nowa o to samo. Setki razy tak było. Setki. Traciłem godziny na kompletowanie cytatów a ty to wszystko po prostu wycinałeś i pytałeś od nowa o to samo. A potem spierdzielałeś na amen z dyskusji. Jesteś po prostu nałogowym krętaczem, cierpiącym na efekt wyparcia. Wyżej po raz kolejny zaorałem wasze pluszowe brednie i była to bezpośrednia odpowiedź na kilka waszych ostatnich postów w tym wątku. Co z tym zrobiłeś? Ano to co zawsze: rozpocząłeś zabawę w "zacytuj mi". Ale kto nie dał się ogłupić twoim ściemom i czytał wątek, ten widział do czego się odnoszę. No i oczywiście nie zrozumiałeś tego, że polemizowałem głównie z Michałem


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 16:13, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:36, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:53, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.


Znowu uciekanie przed tym co sami pisaliście bo to jedyna wasza "taktyka" w sytuacji gdy ktoś zdemaskował wasze brednie i przyparł was do muru. Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
[b]W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").[/b]


Katolikus napisał:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:


Katolikus napisał:
On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 12:57, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31422
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:06, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.


Znowu uciekanie przed tym co sami pisaliście bo to jedyna wasza "taktyka" w sytuacji gdy ktoś zdemaskował wasze brednie i przyparł was do muru. Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
[b]W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").[/b]


Katolikus napisał:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:


Katolikus napisał:
On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji

W cytatach jest rzeczowa polemika. To, że jej ostrze może się integrystom nie podobać... to już ich problem. Sam fakt, że się ktoś z integrystami nie zgadza, nie jest argumentem na rzecz poglądów integrysty. Nie ma odgórnego obowiązku zgadzania się na głupotę integryzmu. Integrysta oczywiście może sobie uznawać, że on woli "wierzyć" (użyłem cudzysłowu, bo ja nawet integryście odmówiłbym tu prawa do uznania się za "wierzącego", bo on tak naprawdę jest jedynie wyznawcą - osobą deklarującą coś, zaś stanu szczerej wiary w jego umyśle nie ma, bo przecież on nawet nie ma pojęcia, w co właściwie "wierzy"), zamiast myśleć, integrysta ma prawo bezmyślność promować jako cnotę, ale niech się liczy z tym, że nie zostanie to szeroko przyjęte. Więc to, że ktoś skrytykował integryzm (a słusznie skrytykował!), nie jest żadnym argumentem w tej sprawie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:26, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Hill napisał:
Akurat co do "wiedzy", że Bóg jest miłością, to u pluszaków idzie to w parze z doświadczeniem duchowym, które skłania do przyjmowania właśnie takiego obrazu Boga, a nie jakiegoś zewnętrznie narzuconego. Dlatego często u osób, których nawrócenie było powiązane z jakimś mocnym doświadczeniem duchowy,, jest problem z przyjęciem teologii, która w ich ocenie jest nieetyczna, czy psuje obraz Boga z tego doświadczenia.


Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.


Myślę, że tutaj nie ma reguły, u jednych ludzi te doświadczenia duchowe i takie przekonanie do Boga jako miłości pojawia się pomału, stopniowo, na skutek dłuższych poszukiwań, a u niektórych jest to powiązane z konkretnym dośwadczeniem, gdzie człowiek potrafi pod wpływem takiego doświadczenia zmienić swoje życie o 180 stopni.

Przypomniała mi się taka śmieszna sytuacja związana z moim bratem. Otóż brat nie jest za bardzo wierzący, nie wiem właściwie czy w coś wierzy, jeśli już to bardziej na zasadzie agnostycyzmu, bo nie bardzo go te tematy interesują i nie jest praktykującym katolikiem. Kiedyś pojechał odwiedzić kolegę, u którego jego brat doświadczył takiego spektakularnego nawrócenia, wcześniej miał duże problemy z narkotykami i ogólnie jego życie nie było zbyt poukładane, a po doświadczeniu nawrócenia, wrócił do KK i poszło to mocno w drugą stronę, bo stał się bardzo gorliwie wierzący, ciągle mówił o Jezusie, zaczął nagrywać piosenki "rap dla Jezusa" :D, na fejsie udostępniał same Jezusy, no całkowity odlot. I mój brat z tym kolegą, jako dwójka niezbyt wierzących, tak się zastanawiali co się temu chłopakowi mogło stać, czy to po tych narkotykach, czy z głową coś mu się stało. Przyjechał do domu i zaczął o tej sytuacji opowiadać, a ja myślałam, że padnę ze śmiechu, bo czasami faktycznie u takich ludzi po nawróceniach jest właśnie taki odlot, tak im to "love love" do głowy uderza :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:31, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.


Znowu uciekanie przed tym co sami pisaliście bo to jedyna wasza "taktyka" w sytuacji gdy ktoś zdemaskował wasze brednie i przyparł was do muru. Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
[b]W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").[/b]


Katolikus napisał:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:


Katolikus napisał:
On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji

W cytatach jest rzeczowa polemika. To, że jej ostrze może się integrystom nie podobać... to już ich problem. Sam fakt, że się ktoś z integrystami nie zgadza, nie jest argumentem na rzecz poglądów integrysty. Nie ma odgórnego obowiązku zgadzania się na głupotę integryzmu. Integrysta oczywiście może sobie uznawać, że on woli "wierzyć" (użyłem cudzysłowu, bo ja nawet integryście odmówiłbym tu prawa do uznania się za "wierzącego", bo on tak naprawdę jest jedynie wyznawcą - osobą deklarującą coś, zaś stanu szczerej wiary w jego umyśle nie ma, bo przecież on nawet nie ma pojęcia, w co właściwie "wierzy"), zamiast myśleć, integrysta ma prawo bezmyślność promować jako cnotę, ale niech się liczy z tym, że nie zostanie to szeroko przyjęte. Więc to, że ktoś skrytykował integryzm (a słusznie skrytykował!), nie jest żadnym argumentem w tej sprawie.


Ale my nie o tym. Znowu zmieniłeś temat i w ten sposób znowu uciekłeś. Tematem było przed chwilą to, że uciekacie przed tym co sami pisaliście. Uciekanie w efekt wyparcia jest u was standardową procedurą, że tak to określę. Katolikus ucieka w zabawę w kotka i myszkę pod tytułem "zacytuj mi". A ty uciekasz od meritum w zmiany tematu. No więc meritum było to, że uciekacie przed tym co sami piszecie. Gdy pokazałem to na waszych własnych cytatach to po prostu zmieniłeś temat na to, że... masz rację. Żadnej racji nie masz. To nie ty wykazałeś "głupotę integryzmu". To ja wykazałem twoją głupotę, co zacytuję jeszcze raz:

Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").

Jeśli ktoś uzależnia prawdziwość od zrozumiałości to tak jest to pycha. Taki ktoś utrzymuje, że "prawdą jest, co ja jestem w stanie zrozumieć", a więc swój własny (z natury ograniczony rozum) rozum uczynił arbitrem.

I tak to właśnie jest!
Prawda DLA CZŁOWIEKA jest tym, co jest on w stanie zrozumieć.

Niektórzy uznają jeszcze coś w rodzaju "prawdy poza umysłem", nawet zdaje się są i tacy, że to jest ta najsłuszniejsza prawda. A ja twierdzę, że to nie jest żadna prawda, tylko miraż, złudna nadzieja, która - NAWET JEŚLI COŚ TAKIEGO MA SENS (jakoś tam, nie wnikajmy teraz jak to miałoby być) - byłaby czymś, o czym ten człowiek NIE MA PRAWA SIĘ WYPOWIADAĆ, ANI SOBIE TEGO PRZYPISYWAĆ.
Jeśli bowiem prawdą jest wyłącznie to, co jest poza umysłem, to wszystkie umysły mogą jedynie kłamać!
I ten, kto twierdzi, że prawda jest poza umysłem, sam sie przyznał tym twierdzeniem do kłamstwa, bo sam ogłosił, iż to co zakomunikował, nie jest prawdą, jeśli jakkolwiek po drodze jego umysł z tym się zetknął (a musiał się zetknąć choćby po to, aby wytworzyć frazy wypowiedzi)
Tak więc wszyscy uznający prawdy nie dające się wyrażać umysłami są - z definicji - kłamcami. I wszystko co oni głoszą jest kłamliwe na tej zasadzie, ze SAMI TO OGŁOSILI.
Tylko, że za chwilę niejawnie jakoś sugerują, iż się z tego wycofują (na nie wiadomo jakiej zasadzie). A ja tu - sorry, Batorrry - powiadam: oj nie! :nie:
Nie dam się wam tak cichaczem wycofywać, traktując sprzecznie własne deklaracje. Oto ja będę wam ZAWSZE PRZYPOMINAŁ, że sami twierdzicie, że wasz umysł nie jest w stanie tworzyć osądów prawdziwych. Jesteście kłamcami, bo sami to nawet ogłosiliście.


Jawny dowód pychy pluszowców. Prawda nie może istnieć poza umysłem pluszowca. Nawet Bóg nie ma dostępu do prawdy w religii pluszowców. Więcej dowodów nie trzeba na to, że sekta pluszowców to po prostu satanizm, pełen pychy i arogancji. W sekcie pluszowców Bóg i autorytet Jego Kościoła zostały już zdetronizowane i na miejscu dawnego tronu Boga zasiadł sam pełen pychy i arogancji pluszowiec. Wypisz, wymaluj - satanizm, z całym tym nieposłuszeństwem Bogu u węża, znanym już doskonale z rajskiego ogrodu Eden


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 13:42, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 22, 23, 24  Następny
Strona 7 z 24

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin