Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5967
Przeczytał: 110 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:49, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:

Ale poczekajmy. Zwolennicy wiecznego sadyzmu uważają, że "pluszowce" wierzą w Boga miłości na podstawie autorytetu. Dajmy im się wykazać.

Nie widzę żadnego zwolennika "wiecznego sadyzmu".
Nie ma wiecznego sadyzmu, ale jest nieskończona głupota i zatwardziałość tych, którzy odrzucają nieskończoną Miłość Boga.

Wyobraź sobie że kochasz nad życie kobietę, która nie chce z Tobą być, zamiast tego woli być z łachudrą , alfonsem. Błagasz ją na klęczkach by była z Tobą. Masz zdolność zrobić magiczny eliksir, który go go jej dasz , pokocha Ciebie. Jednak jej nie dajesz, ponieważ chcesz aby była z Tobą z własnej woli. Czy będzie kto twierdził, że to Ty jesteś potworem, bo nie chcesz jej dać magicznego eliksiru?


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Czw 13:55, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:15, 23 Lis 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Katolikus napisał:

Ale poczekajmy. Zwolennicy wiecznego sadyzmu uważają, że "pluszowce" wierzą w Boga miłości na podstawie autorytetu. Dajmy im się wykazać.

Nie widzę żadnego zwolennika "wiecznego sadyzmu".
Nie ma wiecznego sadyzmu, ale jest nieskończona głupota i zatwardziałość tych, którzy odrzucają nieskończoną Miłość Boga.

Wyobraź sobie że kochasz nad życie kobietę, która nie chce z Tobą być, zamiast tego woli być z łachudrą , alfonsem. Błagasz ją na klęczkach by była z Tobą. Masz zdolność zrobić magiczny eliksir, który go go jej dasz , pokocha Ciebie. Jednak jej nie dajesz, ponieważ chcesz aby była z Tobą z własnej woli. Czy będzie kto twierdził, że to Ty jesteś potworem, bo nie chcesz jej dać magicznego eliksiru?


No i dlatego, że ta kobieta w swojej woli nie chce go pokochać, bo dostała od NIEGO taką możliwość wyboru, ma potem całą wieczność cierpieć? ;-P

To są Andy usilne próby wybraniania teologii katolickiej, bronisz takich nauk, bo wierzysz, że prawda jest w KK, gdybyś nie uznawał KK jako prawdy, to podejrzewam, że nigdy nawet by Ci do głowy takie pomysły nie wpadły :wink:


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Czw 14:16, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:48, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.


Znowu uciekanie przed tym co sami pisaliście bo to jedyna wasza "taktyka" w sytuacji gdy ktoś zdemaskował wasze brednie i przyparł was do muru. Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
[b]W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").[/b]


Katolikus napisał:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:


Katolikus napisał:
On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji

W cytatach jest rzeczowa polemika. To, że jej ostrze może się integrystom nie podobać... to już ich problem. Sam fakt, że się ktoś z integrystami nie zgadza, nie jest argumentem na rzecz poglądów integrysty. Nie ma odgórnego obowiązku zgadzania się na głupotę integryzmu. Integrysta oczywiście może sobie uznawać, że on woli "wierzyć" (użyłem cudzysłowu, bo ja nawet integryście odmówiłbym tu prawa do uznania się za "wierzącego", bo on tak naprawdę jest jedynie wyznawcą - osobą deklarującą coś, zaś stanu szczerej wiary w jego umyśle nie ma, bo przecież on nawet nie ma pojęcia, w co właściwie "wierzy"), zamiast myśleć, integrysta ma prawo bezmyślność promować jako cnotę, ale niech się liczy z tym, że nie zostanie to szeroko przyjęte. Więc to, że ktoś skrytykował integryzm (a słusznie skrytykował!), nie jest żadnym argumentem w tej sprawie.


Ale my nie o tym. Znowu zmieniłeś temat i w ten sposób znowu uciekłeś. Tematem było przed chwilą to, że uciekacie przed tym co sami pisaliście. Uciekanie w efekt wyparcia jest u was standardową procedurą, że tak to określę. Katolikus ucieka w zabawę w kotka i myszkę pod tytułem "zacytuj mi". A ty uciekasz od meritum w zmiany tematu. No więc meritum było to, że uciekacie przed tym co sami piszecie. Gdy pokazałem to na waszych własnych cytatach to po prostu zmieniłeś temat na to, że... masz rację. Żadnej racji nie masz. To nie ty wykazałeś "głupotę integryzmu". To ja wykazałem twoją głupotę, co zacytuję jeszcze raz:

Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").

Jeśli ktoś uzależnia prawdziwość od zrozumiałości to tak jest to pycha. Taki ktoś utrzymuje, że "prawdą jest, co ja jestem w stanie zrozumieć", a więc swój własny (z natury ograniczony rozum) rozum uczynił arbitrem.

I tak to właśnie jest!
Prawda DLA CZŁOWIEKA jest tym, co jest on w stanie zrozumieć.

Niektórzy uznają jeszcze coś w rodzaju "prawdy poza umysłem", nawet zdaje się są i tacy, że to jest ta najsłuszniejsza prawda. A ja twierdzę, że to nie jest żadna prawda, tylko miraż, złudna nadzieja, która - NAWET JEŚLI COŚ TAKIEGO MA SENS (jakoś tam, nie wnikajmy teraz jak to miałoby być) - byłaby czymś, o czym ten człowiek NIE MA PRAWA SIĘ WYPOWIADAĆ, ANI SOBIE TEGO PRZYPISYWAĆ.
Jeśli bowiem prawdą jest wyłącznie to, co jest poza umysłem, to wszystkie umysły mogą jedynie kłamać!
I ten, kto twierdzi, że prawda jest poza umysłem, sam sie przyznał tym twierdzeniem do kłamstwa, bo sam ogłosił, iż to co zakomunikował, nie jest prawdą, jeśli jakkolwiek po drodze jego umysł z tym się zetknął (a musiał się zetknąć choćby po to, aby wytworzyć frazy wypowiedzi)
Tak więc wszyscy uznający prawdy nie dające się wyrażać umysłami są - z definicji - kłamcami. I wszystko co oni głoszą jest kłamliwe na tej zasadzie, ze SAMI TO OGŁOSILI.
Tylko, że za chwilę niejawnie jakoś sugerują, iż się z tego wycofują (na nie wiadomo jakiej zasadzie). A ja tu - sorry, Batorrry - powiadam: oj nie! :nie:
Nie dam się wam tak cichaczem wycofywać, traktując sprzecznie własne deklaracje. Oto ja będę wam ZAWSZE PRZYPOMINAŁ, że sami twierdzicie, że wasz umysł nie jest w stanie tworzyć osądów prawdziwych. Jesteście kłamcami, bo sami to nawet ogłosiliście.


Jawny dowód pychy pluszowców. Prawda nie może istnieć poza umysłem pluszowca. Nawet Bóg nie ma dostępu do prawdy w religii pluszowców. Więcej dowodów nie trzeba na to, że sekta pluszowców to po prostu satanizm, pełen pychy i arogancji. W sekcie pluszowców Bóg i autorytet Jego Kościoła zostały już zdetronizowane i na miejscu dawnego tronu Boga zasiadł sam pełen pychy i arogancji pluszowiec. Wypisz, wymaluj - satanizm, z całym tym nieposłuszeństwem Bogu u węża, znanym już doskonale z rajskiego ogrodu Eden

Widzę tu jakieś emocjonalne narzekania na pluszowców, a nie potrafię dopatrzyć się argumentacji. Trudno dyskutować z czymś, co nawet jasnej tezy nie stawia, tylko na tych wrednych pluszowców zrzędzi i zrzędzi.

Najbliżej idei argumentu, jaką znalazłem (jeżeli w ogóle dobrze zrozumiałem intencję) w tym tekście jest wskazanie, że stwierdzenie "Bóg jest miłością" (cytat z Biblii z listu Jana) jest przecież też odwołaniem się do autorytetu (autorytet Biblii, autorytet samego Jana apostoła). Ale to też trudno nazwać sensownym argumentem, jeśli jest de facto chochołem. Oczywiście w nieskończoność integrysta może przekręcać i odwracać
Autorytet rozumiany rozśadnie: słucham, czytam, biorę pod uwagę to, co głoszą mądrzy ludzie, także uznani za autorytety, ale nie robię sobie wody z mózgu w ten sposób, że gdy następuje wyraźna kolizja sugestii autorytetu z moim rozumieniem, to rzekomo miałbym automatycznie i bez odwołania wziąć ową wersję autorytetu (której de facto nawet nie rozumiem, więc nie wiem właściwie jak ją wziąć, jak ją uwzględnić), a całkowicie wycofuję swoje rozumienie.
zamieniane jest na
Wersja stosunku do autorytetu jako chochoł na użytek ataków integrystów na rzekomą "pluszowość": całkowicie odrzucam jakikolwiek głos jakiegokolwiek autorytetu, bo samowolnie, zawsze na bazie swoich widzimisiów oceniam świat w pyszałkowatym poczuciu mojej absolutnej wiedzy i mądrości.

Oczywiście można się "bawić" takim odkręcaniem za każdym razem stanowiska osoby krytykującej integryzm, da się te chochoły za każdym razem wystawiać, aby potem je tryumfalnie rozsiec na kawałki. Można za każdym razem ignorować to, że tu nie chodzi o odrzucenie autorytetu w ogóle, ale o słuchania go w granicach możliwości rozumienia i oierania się o sumienie, jakie się ma. Ale ten chochoł już tyle raz był niszczony, więc kto się jeszcze na to nabierze?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 111 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:47, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Niestety, ale na tym polega dyskusja z osobami, które pragną swoje wcisnąć za wszelką cenę. Każdą tezę przecież można przekręcić, sugerując, iż ktoś miał coś innego na myśli. Wystarczy tylko taką tezę potraktować jako przesadzoną, albo nieuwzględniającą jakiegoś oczywistego ograniczenia, o którym się nie pisze, to jest to domyślne.
Niby "drobiazg", taka "nieistotna" róznica - czy w ogóle ktoś nie uznaje autorytetu, czy go uznaje, ale też posługuje się swoim rozumem...
A przecież, jeśli ktoś własnego rozumu by nie miał, to nawet nie ma jak uznać owego autorytetu, bo nie byłoby tego czegoś, co uznawać autorytet by mogło...
To jest właśnie z osobami, które za wszelką cenę chcą w dyskusji postawić na swoim takie upierdliwe i zniechęcające. Co chwila trzeba prostować jakieś przekłamania!
Nie da się w dyskusji zmierzać prosto do celu, tylko Ci dyskutant, który się czepi najdrobniejszej okazji, aby coś "skręcić" i rzuci jakąś kłodę pod nogi, wskazując na rzekome błędy. A te "błędy" są nadinterpretacją takiego czepiającego się na siłę, są fałszywym przedstawieniem poglądu oponenta.

To jest dość ogólnie typowy chwyt dyskusji przesadnie polemicznych, niekonstruktywnych, że się
- najpierw zakłada skrajny czarno - biały obraz świata
- potem się bierze czyjąś wypowiedź, w której wystarczy zauważyć, że coś nie jest całkiem czarne, albo całkiem białe (tylko stonowane pośrodku), aby z tego wyciągnąć opaczny wniosek, że jest z tego przeciwnego bieguna, a wtedy już można wciskać komuś chochoła, że twierdzi coś, co chciałby wciskający to twierdzenie.
Tak i tutaj mamy, że wyważone potraktowanie głosu autorytetów, czyli tak naprawdę jedynie słuszne potraktowanie, w ramach którego przecież głos autorytetu trafia do MYŚLĄCEGO ROZUMU, czyli do świadomości, która osądza i jest jakoś krytyczna, to nagle okazuje się, że to rozsądne podejście jest potraktowane, jakby w ogóle ktoś autorytety odrzucał. Bo rzekomo można tylko albo odrzucić autorytet w ogóle, albo przyjąć twierdzenie autorytetu totalnie bezkrytycznie...
Piszę o tym, bo chcę zwrócić uwagę na tę - już ogólnie dość często stosowaną - METODĘ, która polega na sprowadzaniu właśnie najpierw wypowiedzi (która zwykle jest wyważona, a więc nieskrajna) do skrajnie czarno - białego schematu, aby potem twierdzić, jak to ktoś zajął rzekomo stanowisko skrajne przeciwne, a nie to, które rzeczywiście zajął.


Znowu uciekanie przed tym co sami pisaliście bo to jedyna wasza "taktyka" w sytuacji gdy ktoś zdemaskował wasze brednie i przyparł was do muru. Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:

Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
[b]W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").[/b]


Katolikus napisał:
Integrysta nie może kwestionować tego, co mu autorytety zapodają do uwierzenia. Integrysta nie może podjąć tej aktywności umysłowej, w której mógłby zadać sobie pytanie odnośnie doktryn: "czy to w ogóle ma dobre podstawy? A co jeśli prawda, jest w innych doktrynach?" Nie ma sensu taka głębsza aktywność umysłowa integrysty, bo on ma przyjąć to, co mówią mu jego autorytety, a przecież to, co mówią mu jego autorytety to "święta i niekwestionowana prawda" więc jaki sens jest uaktywnić u siebie głębsze myślenie?

Gorzej jak autorytety karzą przyjąć coś na wiarę i twierdzą, że tego się zrozumieć nie da. Wtedy biedny i uległy integrysta nie ma nawet szans, aby odkryć, że może jednak da się te sprawy wiary zrozumieć, tylko może trzeba spojrzeć od innej strony, może trzeba coś inaczej zdefiniować, spojrzeć w ramach innych założeń itd. Biedny integrysta musi posłusznie i ulegle przyjąć, że nie da się zrozumieć i koniec kropeczka. :rotfl:


Katolikus napisał:
On nie ma prawa kwestionować tego, co mu powiedzą jego autorytety! Ma się ich wiernie trzymać nawet jeśli to coś jest niezrozumiałe to on ma przyjąć, że tego się nie da zrozumieć i koniec dyskusji

W cytatach jest rzeczowa polemika. To, że jej ostrze może się integrystom nie podobać... to już ich problem. Sam fakt, że się ktoś z integrystami nie zgadza, nie jest argumentem na rzecz poglądów integrysty. Nie ma odgórnego obowiązku zgadzania się na głupotę integryzmu. Integrysta oczywiście może sobie uznawać, że on woli "wierzyć" (użyłem cudzysłowu, bo ja nawet integryście odmówiłbym tu prawa do uznania się za "wierzącego", bo on tak naprawdę jest jedynie wyznawcą - osobą deklarującą coś, zaś stanu szczerej wiary w jego umyśle nie ma, bo przecież on nawet nie ma pojęcia, w co właściwie "wierzy"), zamiast myśleć, integrysta ma prawo bezmyślność promować jako cnotę, ale niech się liczy z tym, że nie zostanie to szeroko przyjęte. Więc to, że ktoś skrytykował integryzm (a słusznie skrytykował!), nie jest żadnym argumentem w tej sprawie.


Ale my nie o tym. Znowu zmieniłeś temat i w ten sposób znowu uciekłeś. Tematem było przed chwilą to, że uciekacie przed tym co sami pisaliście. Uciekanie w efekt wyparcia jest u was standardową procedurą, że tak to określę. Katolikus ucieka w zabawę w kotka i myszkę pod tytułem "zacytuj mi". A ty uciekasz od meritum w zmiany tematu. No więc meritum było to, że uciekacie przed tym co sami piszecie. Gdy pokazałem to na waszych własnych cytatach to po prostu zmieniłeś temat na to, że... masz rację. Żadnej racji nie masz. To nie ty wykazałeś "głupotę integryzmu". To ja wykazałem twoją głupotę, co zacytuję jeszcze raz:

Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W kwestii postawy typowego integrysty wobec doktryn, które on propaguje, chyba dobrym opisem byłoby uznanie, iż chodzi o coś w stylu:
W doktrynę powinni wyznawcy uwierzyć, a nie ją próbować ją zrozumieć swoim umysłem, bo to grozi grzechem pychy i nieposłuszeństwa wobec zwierzchności.

Zatem
Najlepszym, bo najwierniejszym wyznawcą jest ten, kto silnie wierzy w coś, czego sam nie rozumie (co by nie miała znaczyć idea "wierzyć w coś, czego się nie rozumie").

Jeśli ktoś uzależnia prawdziwość od zrozumiałości to tak jest to pycha. Taki ktoś utrzymuje, że "prawdą jest, co ja jestem w stanie zrozumieć", a więc swój własny (z natury ograniczony rozum) rozum uczynił arbitrem.

I tak to właśnie jest!
Prawda DLA CZŁOWIEKA jest tym, co jest on w stanie zrozumieć.

Niektórzy uznają jeszcze coś w rodzaju "prawdy poza umysłem", nawet zdaje się są i tacy, że to jest ta najsłuszniejsza prawda. A ja twierdzę, że to nie jest żadna prawda, tylko miraż, złudna nadzieja, która - NAWET JEŚLI COŚ TAKIEGO MA SENS (jakoś tam, nie wnikajmy teraz jak to miałoby być) - byłaby czymś, o czym ten człowiek NIE MA PRAWA SIĘ WYPOWIADAĆ, ANI SOBIE TEGO PRZYPISYWAĆ.
Jeśli bowiem prawdą jest wyłącznie to, co jest poza umysłem, to wszystkie umysły mogą jedynie kłamać!
I ten, kto twierdzi, że prawda jest poza umysłem, sam sie przyznał tym twierdzeniem do kłamstwa, bo sam ogłosił, iż to co zakomunikował, nie jest prawdą, jeśli jakkolwiek po drodze jego umysł z tym się zetknął (a musiał się zetknąć choćby po to, aby wytworzyć frazy wypowiedzi)
Tak więc wszyscy uznający prawdy nie dające się wyrażać umysłami są - z definicji - kłamcami. I wszystko co oni głoszą jest kłamliwe na tej zasadzie, ze SAMI TO OGŁOSILI.
Tylko, że za chwilę niejawnie jakoś sugerują, iż się z tego wycofują (na nie wiadomo jakiej zasadzie). A ja tu - sorry, Batorrry - powiadam: oj nie! :nie:
Nie dam się wam tak cichaczem wycofywać, traktując sprzecznie własne deklaracje. Oto ja będę wam ZAWSZE PRZYPOMINAŁ, że sami twierdzicie, że wasz umysł nie jest w stanie tworzyć osądów prawdziwych. Jesteście kłamcami, bo sami to nawet ogłosiliście.


Jawny dowód pychy pluszowców. Prawda nie może istnieć poza umysłem pluszowca. Nawet Bóg nie ma dostępu do prawdy w religii pluszowców. Więcej dowodów nie trzeba na to, że sekta pluszowców to po prostu satanizm, pełen pychy i arogancji. W sekcie pluszowców Bóg i autorytet Jego Kościoła zostały już zdetronizowane i na miejscu dawnego tronu Boga zasiadł sam pełen pychy i arogancji pluszowiec. Wypisz, wymaluj - satanizm, z całym tym nieposłuszeństwem Bogu u węża, znanym już doskonale z rajskiego ogrodu Eden

Widzę tu jakieś emocjonalne narzekania na pluszowców, a nie potrafię dopatrzyć się argumentacji. Trudno dyskutować z czymś, co nawet jasnej tezy nie stawia, tylko na tych wrednych pluszowców zrzędzi i zrzędzi.


Argumentacja wyżej jak najbardziej jest. Ale ją jak zwykle wyparłeś bo nie wiesz co z nią zrobić

Michał Dyszyński napisał:
Najbliżej idei argumentu, jaką znalazłem (jeżeli w ogóle dobrze zrozumiałem intencję) w tym tekście jest wskazanie, że stwierdzenie "Bóg jest miłością" (cytat z Biblii z listu Jana) jest przecież też odwołaniem się do autorytetu (autorytet Biblii, autorytet samego Jana apostoła). Ale to też trudno nazwać sensownym argumentem, jeśli jest de facto chochołem. Oczywiście w nieskończoność integrysta może przekręcać i odwracać
Autorytet rozumiany rozśadnie: słucham, czytam, biorę pod uwagę to, co głoszą mądrzy ludzie, także uznani za autorytety, ale nie robię sobie wody z mózgu w ten sposób, że gdy następuje wyraźna kolizja sugestii autorytetu z moim rozumieniem, to rzekomo miałbym automatycznie i bez odwołania wziąć ową wersję autorytetu (której de facto nawet nie rozumiem, więc nie wiem właściwie jak ją wziąć, jak ją uwzględnić), a całkowicie wycofuję swoje rozumienie.
zamieniane jest na
Wersja stosunku do autorytetu jako chochoł na użytek ataków integrystów na rzekomą "pluszowość": całkowicie odrzucam jakikolwiek głos jakiegokolwiek autorytetu, bo samowolnie, zawsze na bazie swoich widzimisiów oceniam świat w pyszałkowatym poczuciu mojej absolutnej wiedzy i mądrości.

Oczywiście można się "bawić" takim odkręcaniem za każdym razem stanowiska osoby krytykującej integryzm, da się te chochoły za każdym razem wystawiać, aby potem je tryumfalnie rozsiec na kawałki. Można za każdym razem ignorować to, że tu nie chodzi o odrzucenie autorytetu w ogóle, ale o słuchania go w granicach możliwości rozumienia i oierania się o sumienie, jakie się ma. Ale ten chochoł już tyle raz był niszczony, więc kto się jeszcze na to nabierze?...


Samo zrzędzenie i nie ma tu żadnego kontrargumentu. A mój zarzut jak najbardziej pozostaje w mocy i nawet go nie ruszyłeś. Przypomnę ten mój zarzut: wyśmiewaliście to, że "integrysta" przyjmuje jakąś ideę z autorytetu (Biblii lub Kościoła). A sami robicie dokładnie to samo bo ideę, że Bóg jest miłością też przyjmujecie z autorytetu. Jesteście pozbawieni elementarnej konsekwencji. I to jest zarzut, który pozostaje w mocy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:59, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 111 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:10, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.


Argumenty leżą na stole ale po prostu ponownie je wyparłeś i to co tu napisałeś jest opisem tego twojego efektu wyparcia. Zawsze tak robisz gdy już nie wiesz co zrobić z konkretnymi zarzutami orającymi twoje wypociny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:44, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.


Argumenty leżą na stole ale po prostu ponownie je wyparłeś i to co tu napisałeś jest opisem tego twojego efektu wyparcia. Zawsze tak robisz gdy już nie wiesz co zrobić z konkretnymi zarzutami orającymi twoje wypociny

Acha... czyli mamy kolejną deklarację, że "Argumenty leżą na stole". :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 111 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:52, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.


Argumenty leżą na stole ale po prostu ponownie je wyparłeś i to co tu napisałeś jest opisem tego twojego efektu wyparcia. Zawsze tak robisz gdy już nie wiesz co zrobić z konkretnymi zarzutami orającymi twoje wypociny

Acha... czyli mamy kolejną deklarację, że "Argumenty leżą na stole". :rotfl:


Leżą ale je wyparłeś. Wystarczy spojrzeć wyżej ale nie dasz rady
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:14, 23 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.


Argumenty leżą na stole ale po prostu ponownie je wyparłeś i to co tu napisałeś jest opisem tego twojego efektu wyparcia. Zawsze tak robisz gdy już nie wiesz co zrobić z konkretnymi zarzutami orającymi twoje wypociny

Acha... czyli mamy kolejną deklarację, że "Argumenty leżą na stole". :rotfl:


Leżą ale je wyparłeś. Wystarczy spojrzeć wyżej ale nie dasz rady

Cóż... Kto wątpi, zawsze może zajrzeć do dyskusji, która wciąż jest dostępna do wglądu. Niech sam sobie oceni, czy te Twoje deklaracje mają pokrycie w rzeczywistości.
Ja nie zamierzam się tu z Tobą przekomarzać na deklaracje, zostawiam ocenę osądowi czytelników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 111 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:25, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
...

Nie dostrzegam nic, co w moim odczuciu i języku zasługiwałoby na miano "argumentacji". Widzę Twoje ZAPEWNIENIA o swoich racjach. Przeciw deklaratywnemu dyskutowaniu nie mam rzeczywiście argumentów, bo nawet nie wiem, wobec czego miałbym je kierować. Nie ma tego "czegoś" z czym miałbym podjąć polemikę.


Argumenty leżą na stole ale po prostu ponownie je wyparłeś i to co tu napisałeś jest opisem tego twojego efektu wyparcia. Zawsze tak robisz gdy już nie wiesz co zrobić z konkretnymi zarzutami orającymi twoje wypociny

Acha... czyli mamy kolejną deklarację, że "Argumenty leżą na stole". :rotfl:


Leżą ale je wyparłeś. Wystarczy spojrzeć wyżej ale nie dasz rady

Cóż... Kto wątpi, zawsze może zajrzeć do dyskusji, która wciąż jest dostępna do wglądu. Niech sam sobie oceni, czy te Twoje deklaracje mają pokrycie w rzeczywistości.
Ja nie zamierzam się tu z Tobą przekomarzać na deklaracje, zostawiam ocenę osądowi czytelników.


Czyli ciąg dalszy twojego efektu wyparcia

Tak właśnie wygląda "dyskusja" z sektą pluszowego boga


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 17:26, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5546
Przeczytał: 16 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:51, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.
I teraz wyciągnij z tego wniosek, skoro rozumienie zmienia się pod wpływem poznania, to powinno być poznaniu podporządkowane. Czyli jeśli zostało coś objawione, a Ty tego nie rozumiesz, to nie powinieneś tego odrzucać tylko na tej podstawie tylko przyjąć i próbować zrozumieć, z zastrzeżeniem, że być może nieprędko to się wydarzy a może nawet nigdy, przynajmniej w pełni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:22, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5546
Przeczytał: 16 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:45, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:46, 23 Lis 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.

Od pewnego poziomu robienia chochołów z wypowiedzi dyskutanta, jedyną sensowną opcją robi się odstąpienie od dyskusji. Fedor zarzucił mi ostatnio eskapizm, czyli ucieczkę. I muszę mu przyznać rację - UCIEKAM przed dyskusją, w której oponent dyskutuje
- W TRYBIE SILNEGO NARZUCANIA
- Przekręcając nagminnie to, co się pisze (chochoły)
- wmawiając, że napisał co innego, niż rzeczywiście napisał.
- NACIĄGAJĄC praktycznie wszystko pod swoje potrzeby.
Od pewnego poziomu takich praktyk dyskusja staje się taką mordęgą, że takiemu dyskutantowi szanujący swój czas i energię człowiek może powiedzieć tylko "dziękuję za rozmowę!".
Noooo, chyba, że ktoś ma takie hobby, iż lubi się kopać z koniami. Wtedy, jego wybór...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 111 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:54, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?


Nie przejmuj się. Michał jak zwykle przegapi twoje pytanie

Woli dyskutować sam ze sobą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:58, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?

Nie muszę. Ale co to zmienia w tym układzie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5546
Przeczytał: 16 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:10, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?

Nie muszę. Ale co to zmienia w tym układzie?

Wszystko. Żeby mieć dostęp do rzeczywistości, a więc ją poznawać, nie trzeba jej wchłaniać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:12, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?

Nie muszę. Ale co to zmienia w tym układzie?

Wszystko. Żeby mieć dostęp do rzeczywistości, a więc ją poznawać, nie trzeba jej wchłaniać.

Nie rozumiem. :cry:
To co to właściwie jest ten "dostęp do rzeczywistości"?...

Czym on się różni od dowolnego widzimisia, czy fantazji?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5546
Przeczytał: 16 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:32, 23 Lis 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?

Nie muszę. Ale co to zmienia w tym układzie?

Wszystko. Żeby mieć dostęp do rzeczywistości, a więc ją poznawać, nie trzeba jej wchłaniać.

Nie rozumiem. :cry:
To co to właściwie jest ten "dostęp do rzeczywistości"?...

Czym on się różni od dowolnego widzimisia, czy fantazji?...

Wróć do przykładu z książką. Możesz poznać treść książki bez wchłaniania liter. Czyli poznanie nie jest uzależnione od wchłaniania tego, co się poznaje. Ergo: dostęp do rzeczywistości nie jest tożsamy z jej wchłanianiem

A dowolne widzimisię dla odmiany polega na tym, że w książce jest czarno na białym napisane "Za górami, za lasami mieszkał pluszowy misio, który bał się ciemności", a Ty czytasz "Tuż za krzakiem mieszka wredny wilk, który ciemną nocą wychodzi na łowy", bo bardziej Cię interesuje to co siedzie w Twoim umyśle, a nie co jest napisane w książce. Ka-Pe-Wu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:32, 23 Lis 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśliby na pytanie: "jaki jest ten samochód?", po odpowiedzi "to jest samochód czerwony" padło dodatkowe "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował...", to wtedy prawdziwość w kontekście tej komunikacji nam "przeskoczy" z opcji ogólnej, w której kolor też się łapał na odpowiedź, do bardziej uszczegółowionej.

I zostańmy przy tym przykładzie, zakładając, że ten ktoś, kto odpowiedział "to jest samochód czerwony" odpowiedział tak, ponieważ do głowy mu nie przyszło, że poprzez pytanie "jaki" można pytać o coś innego niż kolor. Ten komentarz "ale mi chodziło o to, czy on dużo kosztował..." nie pochodzi z umysłu tej osoby, tylko z rzeczywistości pozaumysłowej. I dzięki temu doświadczeniu rozumienie pytania "jaki" w kontekście samochodu u tej osoby się zmienia. Następnym razem jak zostanie zapytana o to jaki jest samochód albo dopyta, o co konkretnie rozmówca pyta (kolor, rozmiar, marke, cene), albo uwzględni szerszy kontekst - kto pyta i w jakiej sytuacji etc.
Twój przykład właśnie pokazuje, że rozumienie się zmienia wskutek poznania.

Oczywiście, że się to rozumienie wskutek poznania zmienia. I ja też to twierdzę. Bo jak inaczej?... :shock:

A jeszcze niedawno pisałeś, że nie masz dostępu do rzeczywistości poza Twoim umysłem. Jeśli poznajesz, to masz do niej dostęp.

Mam dostęp do JEJ ASPEKTÓW ale nie jej samej, jako takiej. Czytając książkę, mam dostęp do obrazu liter, za pośrednictwem fotonów, docierających do mojego oka. Jednak "liter jako takich" nie wchłaniam do umysłu. Podobnie dalej, jeśli ta książka opisuje jakieś zdarzenie, to mam dostęp do OPISU tego zdarzenia, a nie do samego zdarzenia, nie do "rzeczywistości tego zdarzenia", lecz REPREZENTACJI - OBRAZU tego zdarzenia.
Mój umysł operuje na obrazach, a nie na rzeczach, zmienia te obrazy, doskonali je pod kątem odwzorowalności kolejnych aspektów, które daje się odczytywać.
Na samej rzeczywistości mój umysł nie operuje nigdy.

A odpowiedz mi na takie pytanie: czy musisz wchłaniać litery z książki, żeby poznać jej treść?

Nie muszę. Ale co to zmienia w tym układzie?

Wszystko. Żeby mieć dostęp do rzeczywistości, a więc ją poznawać, nie trzeba jej wchłaniać.

Nie rozumiem. :cry:
To co to właściwie jest ten "dostęp do rzeczywistości"?...

Czym on się różni od dowolnego widzimisia, czy fantazji?...

Wróć do przykładu z książką. Możesz poznać treść książki bez wchłaniania liter. Czyli poznanie nie jest uzależnione od wchłaniania tego, co się poznaje. Ergo: dostęp do rzeczywistości nie jest tożsamy z jej wchłanianiem

A dowolne widzimisię dla odmiany polega na tym, że w książce jest czarno na białym napisane "Za górami, za lasami mieszkał pluszowy misio, który bał się ciemności", a Ty czytasz "Tuż za krzakiem mieszka wredny wilk, który ciemną nocą wychodzi na łowy", bo bardziej Cię interesuje to co siedzie w Twoim umyśle, a nie co jest napisane w książce. Ka-Pe-Wu?

Rzeczywistości nie wchłaniamy. A jednocześnie miewamy różne zdania o tym, co o niej powiedzieć. Czyli, jak dla mnie, upada pomysł, że jest jakaś taka jedna prawda o niej, która jest umysłowi dostępna. Czyli są jedynie obrazy w umyśle i kontekstowe rozumienie prawdziwości. Nie ma jak być inaczej. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 158 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:47, 24 Lis 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
fedor napisał:
Biedny "integrysta". Nic nie rozumie

Szczęśliwy wyznawca boga pluszowego. On już wszystko "zrozumiał". "Zrozumiał" nieskończony umysł Boga, nie ma już dla pluszowca żadnych tajemnic wiary. Zrozumiał on już tajemnicę Trójcy Świętej, tajemnicę wcielenia i przeistoczenia w czasie Mszy Świętej, tajemnicę cierpienia, z cierpieniem zwierząt włącznie. Nie ma rzeczy, której wyznawca boga pluszowego by nie zrozumiał :rotfl:

A czy ktoś wyznawcy boga pluszowego cokolwiek narzuca? Ależ skąd. Poza jego bogiem apokatastazy, który wbrew jego wolnej woli narzuca mu na siłę zbawienie, czy pluszowiec tego chce, czy nie. A można to powszechne zbawienie wszystkich na siłę kwestionować w sekcie pluszowców? Ależ skąd. Nie można. To tak jak u "integrystów", u których też "nie można" kwestionować tego co mówią autorytety :rotfl: Apokatastaza i przymuszanie człowieka do miłości to przecież święte i niepodważalne prawdy w sekcie pluszowego boga, których nie można kwestionować

A skąd pluszowiec w ogóle "wie", że Bóg jest miłością, a nie na przykład złośliwym demiurgiem? No przecież pluszowiec może to wiedzieć tylko z...... autorytetu. Ale nie, to niemożliwe. Przecież to tylko "integrysta" przyjmuje coś z autorytetu :rotfl: Pluszowiec po prostu "wie", że Bóg jest akurat miłością. Pluszowiec to "wie" bo wszystkie tajemnice nieskończonego Boga już zgłębił swym rozumem i żadnego autorytetu żeby to wiedzieć pluszowiec nie potrzebuje. On to po prostu "wie" swoim doskonałym "rozumieniem", nie odwołującym się do żadnego "autorytetu" i do żadnej "doktryny". Boże broń! Przecież pluszowiec nie wierzy w żadne "doktryny" i "dogmaty". No może poza jednym małym dogmacikiem i jedną małą doktrynką: że jego pluszowy bóg jest miłością, a nie podstępnym szatanem lub złośliwym demiurgiem, który właśnie robi go w konia :rotfl: No i może jeszcze prócz drugiego małego dogmaciku i doktrynki: apokatastazy. Takie dwa małe dogmaciki i doktrynki w sekcie pluszowego boga. Tylko takie dwa małe, czyli w zasadzie można uznać, że ich "nie ma" :rotfl:

A co to właściwie jest ta "miłość" Boga? Pluszowcy oczywiście to "rozumieją" dokładnie tak samo jak ich bóg. Przecież oni nie przyjmują nic bez zrozumienia i wszystkie tajemnice nieskończonego umysłu Boga już dawno "zrozumieli" w swej nieskończonej mądrości. Pluszowiec nic nie przyjmuje od Boga "na wiarę". Pluszowiec wszystko co Bóg mu mówi "weryfikuje" swym rozumem. A skąd pluszowiec wie, że cokolwiek poprawnie weryfikuje swym rozumem? No przecież pluszowiec swój rozum też weryfikuje swym rozumem. Mamy tu takie małe błędne kółeczko ale który pluszowiec tym by się w ogóle przejmował. Przecież to błędne kółeczko jest tylko takie małe, maciupeńkie :rotfl:

Wersety w Biblii wymagają interpretacji? Żaden to problem dla pluszowca. Pluszowiec zawsze "wie", która interpretacja spośród wielu interpretacji jest tą właściwą. Przecież pluszowiec "zrozumiał" już wszystkie tajemnice umysłu Boga i nic niezrozumialego dla pluszowca nie istnieje. Pluszowiec w nic nie wierzy. Pluszowiec wszystko po prostu "wie" :rotfl:

Ale zaraz, zaraz. Przecież Biblia to dla pluszowca tylko omylny wytwór starożytnej kultury. Jest tak zwłaszcza wtedy gdy "integrysta" cytuje pluszowcowi wersety mówiące o karach Bożych. Wtedy Biblia to dla pluszowca jedynie omylny wytwór kultury, w dodatku podlegający interpretacji. A co jak ta sama Biblia mówi, że Bóg jest miłością? Wtedy Biblia nie jest już omylnym wytworem kultury, podlegającym interpretacjom. Wtedy Biblia staje się już nagle nieomylnym autorytetem. Przy czym oczywiście wyznawca sekty pluszowego boga żadnych autorytetów nie uznaje, zwłaszcza tych nieomylnych :rotfl:

Witajcie w sekcie pluszowego boga. Witajcie w paranoi


Witajcie w świecie wyobrażeń fedora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pokaż mi (na przykład na podstawie moich słów), że:
1. "Pluszowiec" twierdzi, że wszystko zrozumiał. Które moje słowa to wskazują?
2. Z której argumentacji "pluszowca" wynika, że uważa on, że zbawienie narzucane jest na siłę?
3. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można kwestionować jego wiary?
4. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że jego wiara to wiedza?
5. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że nie można inspirować się, na swojej drodze wiary, autorytetami?
6. Gdzie pluszowiec twierdzi, że jego wiara nie posiada żadnych założeń?
7. Gdzie "pluszowiec" twierdzi, że wersety o Bogu miłości nie podlegają interpretacji?

Spróbuj to wykazać wszystko na podstawie tego, co ja twierdzę. W końcu to też o mnie więc zaczynaj uzasadnianie. Najlepiej zacytuj punkt i pod punktem podaj moje konkretne słowa, które będą miały dowodzić twoich obiekcji. Proste? Zobaczymy.


Niczego nie będę ci "wykazywał" i cytował


:brawo: Skoro nie będziesz, skoro nie chcesz wykazać, że to co piszesz jest prawdą na temat takiego "pluszowca" jak ja, to trzeba uczciwie uznać, że obraz jaki wykreowałeś jest podany bezpodstawnie.


Cytat:
Wszystko jest wyżej


Świetnie. To sprawdzamy. :)

Cytat:
wyśmiewacie "integrystów" za to, że wierzą zamiast rozumieć


Zacytuj moje słowa, które na to wskazują.

Cytat:
lub za to, że uznają autorytety


Ja stawiam obiekcie, że integryści uznają jakieś autorytety? Nie ja stawiam obiekcie na temat tego W JAKI SPOSÓB uznają autorytety. Ale ty masz mi wskazać, że ja się czepiam samego posiadania jakichś autorytetów.

Cytat:
Co do "interpretacji" to się o to czepiałeś a sam to musisz robić.


Ja się czepiałem, że co? Konkrety panie. Uważasz, że ja twierdzę, że Biblia nie podlega interpretacji? :rotfl: Ja twierdzę i zawsze twierdziłem, że Biblia podlega interpretacji. Tematy nawet o tym zakładałem, że Biblię trzeba interpretować, i że to od ludzkiego autora zależy do jakiej interpretacji się przychyli.
Wskaż moje słowa, że twierdzę inaczej.

Cytat:
Co do apokatastazy to każdego, kto tego nie uznaje nazywasz "wyznawcą wiecznych tortur" lub wyznawcą Boga "sadysty".


No i co z tego? To ma być uzasadnienie dla, którego z twoich chochołów? :think:

Cytat:
Wszystko to piszesz regularnie na forum i teraz jak zwykle przed tym spierdzielasz po tym gdy znowu jesteś pod ścianą i po tym jak znowu przyszpiliłem wasze brednie


Jasne. I pisze to ktoś, kto twierdzi, że "Niczego nie będę ci "wykazywał".

Cytat:
katolikus napisał:
Dokładnie. A ja powiem jeszcze od siebie, że przekonanie, że Bóg jest miłością nie bierze się z tego, że tak każą przyjąć odgórnie jakieś autorytety, tylko z doświadczenia miłości w swoim życiu w ogóle. I tu nie mam na myśli stricte doświadczeń duchowych (które na pewno są ważne), ale po prostu doświadczenie miłości od kogoś bliskiego już jest silnym doświadczeniem. Jeśli, ktoś doświadczył prawdziwej miłości od drugiego człowieka to ma już jakieś podstawy, aby zastanawiać się, co znaczy, że Bóg jest miłością i nie potrzebuje, aby ktoś mu coś odgórnie w tym względzie narzucał.



Ale brednie. I to ma dowodzić, że Bóg jest "miłością"


A gdzie ja twierdzę, że "to ma dowodzić"? :rotfl:
Nawet powyżej tworzysz chochoła. :nie:


Niczego nie będę ci "cytował" bo wszystko to i tak wytniesz, tak jak robiłeś to setki razy. A potem od nowa będziesz pytał o te same cytaty. Jesteś krętaczem i "zacytuj" mi to tylko twój wstęp do zabawy w kotka i myszkę. Wszystko jest wyżej w twoich postach i w postach Michała. I bezpośrednio z tym właśnie polemizuję. A ty już jak zwykle tylko spierdzielasz przed tym co sami piszecie. Poza tym jesteś tak tępy, że nie zauważyłeś, że polemizuję tu bardziej z Michałem niż z tobą. Nawet to do ciebie nie dotarło więc jak coś więcej ma do ciebie dotrzeć


O ludziu..
;-P
To wskaż mi chociaż wyżej, że ja twierdzę, że "to ma dowodzić". Chociaż przed tym nie spierniczaj.


Niczego ci nie będę wskazywał bo spierdalasz przed wszystkim co ci się zacytuje, wycinasz to i pytasz od nowa o to samo.


Nic takiego nie robię. Po drugie, mamy prosty przykład twojej erystyki (budowanie chochoła) wyżej. Miałeś mi w mojej wypowiedzi, którą kierowałem do Hill, wskazać, gdzie twierdzę, że "to ma dowodzić". I nie jesteś wstanie wykazać.

Cytat:
Setki razy tak było. Setki. Traciłem godziny na kompletowanie cytatów a ty to wszystko po prostu wycinałeś i pytałeś od nowa o to samo. A potem spierdzielałeś na amen z dyskusji. Jesteś po prostu nałogowym krętaczem, cierpiącym na efekt wyparcia.


No to spieszę ci oznajmić, że ja widzę sprawdzę dokładnie odwrotnie. To ja poświęciłem wiele godzin, aby tłumaczyć ci, że przypisujesz mi niewłaściwe intencje, że twoje poglądy na temat tego, co uważam to w ogóle nie tak, jak to przedstawiasz. Jak się na swojej wizji moich argumentów zawiesiłeś, to nie było zmiłuj, aby dotrzeć do ciebie, że nie dyskutujesz ze mną, tylko ze swoim fałszywym wyobrażeniem. Czy robiłeś to celowo, czy może naprawdę jesteś taki nie kumaty, to już trudniej ocenić. W każdym razie po jakimś czasie dawałem sobie spokój, bo ile można tłumaczyć proste rzeczy? :think:

Kilka tematów dla przykładu:
http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-wiara-powinna-byc-prywatna,24187-175.html#761437

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/zagadnienie-szczerosci-wiary,24253-50.html#761279

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/zagadnienie-szczerosci-wiary,24253-50.html#761387

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-550.html#761141

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-bog-czegos-od-czlowieka-chce,22131-125.html

Cytat:
Wyżej po raz kolejny zaorałem wasze pluszowe brednie i była to bezpośrednia odpowiedź na kilka waszych ostatnich postów w tym wątku.


Jak można coś "zaorać", skoro sam stwierdziłeś, że:
"Niczego nie będę ci "wykazywał"". :rotfl:

No więc jak zwykle stworzyłeś sobie chochoła w postaci wyznawcy pluszowego Boga, który nie istnieje, po czym tego chochoła obsesyjnie zwalczasz. To, że nie jesteś wstanie odpowiedzieć na moje pytania najlepiej pokazuje bezpodstawność twojego wyobrażenia o wyznawcach Boga, który jest miłością.

Cytat:
Co z tym zrobiłeś? Ano to co zawsze: rozpocząłeś zabawę w "zacytuj mi".


To jak inaczej sprawdzić na ile to, co piszesz odnosi się do mnie i Michała?

Cytat:
Ale kto nie dał się ogłupić twoim ściemom i czytał wątek, ten widział do czego się odnoszę. No i oczywiście nie zrozumiałeś tego, że polemizowałem głównie z Michałem


To ciekawe, bo swojego chochoła zacząłeś od takich słów:
"Biedny "integrysta". Nic nie rozumie"

A tak się dziwnie składa, że to ja do Michała pisałem o biednych integrystach. :)
Trochę przycisłem cię paroma pytaniami i już zaczynasz się wycofywać, że to nie było do mnie itd.

Cytat:
A co do interpretacji Biblii to zaorałeś sam siebie bo czyniłeś zarzut z tego, że "integryści" muszą interpretować Biblię, a ty sam ją interpretowałeś w przypadku wersetów wspierających twoją pluszową sektę. I z tej niekonsekwencji już nie wyjdziesz


Nie ma żadnej "niekonsekwencji" Jest tylko w twojej głowie i nigdzie indziej. Nigdy nie twierdziłem, że ja nie muszę interpretować Biblii. Cała Biblia podlega interpretacji i to zawsze twierdziłem i to już twierdziłem w temacie "kara piekła", gdzie łopatologicznie starałem się tobie to wytłumaczyć. Ale widać, jak rozumiesz, że nic nie rozumiesz, co się do ciebie pisze.
To co pisałem już co najmniej rok temu:

"Biblia i jej nauczanie daje się różnie interpretować i to nic nowego."
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/kara-piekla,21837-50.html#680639

I niedawno temat o interpretacji Biblii:

"Biblia podlega interpretacji"
http://www.sfinia.fora.pl/swiete-ksiegi,41/bog-biblii,24277.html#761515

Wszyscy musimy interpretować Biblię i zawsze na to wskazywałem.

Cytat:
Nie wyśmiewaliście zawierzenia autorytetom u "integrystów", co ma wykluczać używanie przez nich rozumu? Dopiero co o tym pisaliście. Kilka cytatów z tego co pisaliście wyżej w ciągu zaledwie jednej doby w tym wątku:


Nie, nie wyśmiewaliśmy samego faktu, że ktoś uznaje w swoim życiu jakieś autorytety. Tylko stawialiśmy obiekcje względem tego W JAKI SPOSÓB integrysta uznaje swoje autorytety. Ale ty najwidoczniej nie jesteś wstanie pojąć tej różnicy. Ja też przyjmuję pewne autorytety w swoim życiu, ale nie w taki sposób jak robisz to ty.

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Najbliżej idei argumentu, jaką znalazłem (jeżeli w ogóle dobrze zrozumiałem intencję) w tym tekście jest wskazanie, że stwierdzenie "Bóg jest miłością" (cytat z Biblii z listu Jana) jest przecież też odwołaniem się do autorytetu (autorytet Biblii, autorytet samego Jana apostoła). Ale to też trudno nazwać sensownym argumentem, jeśli jest de facto chochołem. Oczywiście w nieskończoność integrysta może przekręcać i odwracać
Autorytet rozumiany rozśadnie: słucham, czytam, biorę pod uwagę to, co głoszą mądrzy ludzie, także uznani za autorytety, ale nie robię sobie wody z mózgu w ten sposób, że gdy następuje wyraźna kolizja sugestii autorytetu z moim rozumieniem, to rzekomo miałbym automatycznie i bez odwołania wziąć ową wersję autorytetu (której de facto nawet nie rozumiem, więc nie wiem właściwie jak ją wziąć, jak ją uwzględnić), a całkowicie wycofuję swoje rozumienie.
zamieniane jest na
Wersja stosunku do autorytetu jako chochoł na użytek ataków integrystów na rzekomą "pluszowość": całkowicie odrzucam jakikolwiek głos jakiegokolwiek autorytetu, bo samowolnie, zawsze na bazie swoich widzimisiów oceniam świat w pyszałkowatym poczuciu mojej absolutnej wiedzy i mądrości.

Oczywiście można się "bawić" takim odkręcaniem za każdym razem stanowiska osoby krytykującej integryzm, da się te chochoły za każdym razem wystawiać, aby potem je tryumfalnie rozsiec na kawałki. Można za każdym razem ignorować to, że tu nie chodzi o odrzucenie autorytetu w ogóle, ale o słuchania go w granicach możliwości rozumienia i oierania się o sumienie, jakie się ma. Ale ten chochoł już tyle raz był niszczony, więc kto się jeszcze na to nabierze?...


Samo zrzędzenie i nie ma tu żadnego kontrargumentu. A mój zarzut jak najbardziej pozostaje w mocy i nawet go nie ruszyłeś. Przypomnę ten mój zarzut: wyśmiewaliście to, że "integrysta" przyjmuje jakąś ideę z autorytetu (Biblii lub Kościoła). A sami robicie dokładnie to samo bo ideę, że Bóg jest miłością też przyjmujecie z autorytetu. Jesteście pozbawieni elementarnej konsekwencji. I to jest zarzut, który pozostaje w mocy


:shock: Tak potężnego efektu wyparcia to chyba jeszcze nie widziałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 158 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:47, 24 Lis 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Katolikus napisał:

Ale poczekajmy. Zwolennicy wiecznego sadyzmu uważają, że "pluszowce" wierzą w Boga miłości na podstawie autorytetu. Dajmy im się wykazać.

Nie widzę żadnego zwolennika "wiecznego sadyzmu".
Nie ma wiecznego sadyzmu, ale jest nieskończona głupota i zatwardziałość tych, którzy odrzucają nieskończoną Miłość Boga.

Wyobraź sobie że kochasz nad życie kobietę, która nie chce z Tobą być, zamiast tego woli być z łachudrą , alfonsem. Błagasz ją na klęczkach by była z Tobą. Masz zdolność zrobić magiczny eliksir, który go go jej dasz , pokocha Ciebie. Jednak jej nie dajesz, ponieważ chcesz aby była z Tobą z własnej woli. Czy będzie kto twierdził, że to Ty jesteś potworem, bo nie chcesz jej dać magicznego eliksiru?


A ja widzę, Andy72 : )
Andy, skąd się bierze "nieskończona głupota" i "zatwardziałość"? Czy to nie jest coś, co domaga się usunięcia z serca człowieka? Jak do organizmu dostanie ci się trucizna, która cię coraz bardziej osłabia to czy to jest prawidłowy stan człowieka, czy odstępstwo od stanu zdrowego?
Jeżeli ktoś jest zaślepiony głupotą i zatwardziałością to odrzuci nieskończoną miłość Boga. Ale jeśli usuniemy takiemu człowiekowi to zaślepienie, które przysłania mu prawidłowe widzenie, to Boga wybierze.

Tylko w Bożej obecności możemy w pełni rozwijać naszą wolność, miłość, mądrość, radość i tylko w obecności Boga możemy zrealizować cały swój potencjał.
Jeśli zostaniemy od Boga odcięci to to wszystko, co dobre będzie w nas marnieć, niszczyć się włącznie z naszą wolnością, miłością, mądrością.. Nie będziemy się rozwijać pod żadnym względem. Doświadczymy dezintegracji.
Trucizna grzechu, która będzie zatruwać naszą naturę doprowadzi do egoizmu, rozdzierającego zgorzknienia, chorobliwej zawiści, paraliżującego strachu, psychicznego wyparcia oraz zniekształceń, które w tym stanie się pojawią. Bóg przez grzesznika może być postrzegany jako wróg, jako ktoś, kto chce nam zrobić krzywdę. Ale to jest fałszywe postrzeganie! Jest to postrzeganie w zaślepieniu grzechem!

Czy Bóg, który jest miłością może w takim stanie na wieczność zostawić swoje ukochane stworzenie?
Czy Bóg, który jest wszechmocny i wszechwiedzący może nie umieć i nie wiedzieć, jak pomóc takiej duszy?

Kobieta z twojej analogii, jeśli wybiera życie, które obiektywnie będzie dla niej gorsze, złe, krzywdzące, niszczące jej osobowość to uznam, że utraciła zdrowe zmysły, że coś jej przysłoniło prawidłowe postrzeganie świata i zrobiłbym, co w mojej mocy, aby jej POMÓC, bo ją kocham i nie pozwolę, aby zło ją zniszczyło. To byłoby wbrew miłości! :(


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 20:52, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5967
Przeczytał: 110 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:56, 24 Lis 2023    Temat postu:

Czyli dajesz magiczny eliksir, który sprawi że będzie CIę kochać ;-P

Dochodzi do tego żę jesteś właścicielem bezwolnych lalek, które zaprogramowane są na milosć do ciebie


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Pią 21:04, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31429
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:14, 24 Lis 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Czyli dajesz magiczny eliksir, który sprawi że będzie CIę kochać ;-P

Dochodzi do tego żę jesteś właścicielem bezwolnych lalek, które zaprogramowane są na milosć do ciebie

Dlaczego zaraz to musi być "magiczny eliksir"?...
Magiczny eliksir, czyli z założenia coś, co by nadpisywało świadomość, jest skrajnością. Ale jest jeszcze opcja pośrednia - taka forma zadziałania, że druga strona świadomość zachowuje, ale tez może na jakiś czas unieczynniana jest pewna forma najbardziej toksycznych tej świadomości blokerów. Gdy przynajmniej owa świadomość zapozna się z alternatywą, wróci do stanu pełnej własnej kontroli - choć już mając to nowe doświadczenie, dające szansę na porównanie.
Tak z resztą działa życie - pewne sytuacje są wobec naszej świadomości przemożne. Chcemy czy nie chcemy, z pewnymi odczuciami i myślami musimy się zapoznać, bo są przemożne. Potem znowu możemy decydować sami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5967
Przeczytał: 110 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:26, 24 Lis 2023    Temat postu:

Próbujesz wszelkie metody, które nie zmieniają wolnej woli, prosisz na klęczkach
Ale to nie działa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 22, 23, 24  Następny
Strona 8 z 24

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin