Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:58, 29 Sty 2024    Temat postu:

W tym kontekście Michał spowiedź praktykowana w kościele katolickim bylaby czymś nadmiarowym. Bóg przeciez wszystlo widzi a nawet ponoć wie co zaraz zrobimy (chyba skrajne stanowisko). Jednak to ksiądz decyduje i daje wiernym jakieś wytyczne oraz rozgrzesza.

Uzupełnienie

Wolna wola a wszechwiedza Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]

Molinizm


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 7:06, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:20, 29 Sty 2024    Temat postu:

Uważam, że nie byłbym uczciwy, gdybym przynajmniej kontrolnie, tak co jakiś czas, nawet krytykując postawy (jak tu postawy integrystyczne), nie zmusił się do wynalezienia czegoś pozytywnego o obiekcie mojej krytyki. Dlatego tutaj będzie post o tym, co pozytywnego umiem dostrzec w integryzmie. Piszę ten post także i po to, aby każdy, kto by tę dyskusję śledził, sam się naocznie przekonał, że pozostałe moje uwagi, które tu o integryzmie zamieściłem nie były jednostronną agitacją, nie były grą do jednej bramki. Chciałbym zilustrować to, że (w odróżnieniu od fanatyków) mój osąd negatywny integryzmu WZIĄŁ SIĘ Z WIEDZY CAŁOŚCIOWEJ, czyli nie tylko z agitowania się wewnętrznego w jednym wybranym początkowo kierunku, lecz z WAŻENIA ZA I PRZECIW. Chcę, aby to było jawne, a także widoczne jako FUNDAMENTALNA RÓŻNICA z samą postawą integryzmu, w której to ostatniej postawie nie ma rozważań, nie ma ważenia osądów, a wyłącznie jest agitacja za swoim, połączona z odrzucaniem z góry niepasującym do założonej wizji przesłanek, poglądów. I chcę tę różnicę też zaakcentować, chcę, aby też postawić pytanie: czy Szanowny Czytelnik tych słów w ogóle spotkał się z sytuacją, w której integrystycznie nastawiony wyznawca wykazuje się czymś więcej niż z góry odrzucaniem przeciwnych poglądów, a np. rozpatrzył jakiś przeciwny swemu pogląd czy przesłankę, uznając jej moc i znaczenie. Widział ktoś taką postawę u integrysty?...
Jeśli ktoś widział, to jest to szczęściarz. Bo znani mi integryści nie tyle myślą (z postrzeganiem zarówno za, jak i przeciw poglądowi), lecz wyłącznie agitują za swoim.

Co widzę zatem pozytywnego w integryzmie, integrystach?...
Po pierwsze powiem, że ze znanych mi osób o integrystycznym podejściu do życia i religii, żadnej nie nazwałbym osobą jawnie złą. Znani mi integryści, co prawda złe rzeczy (wg mnie są one złe) deklarują, ale nie widzę w nich jakiejś żądzy krzywdzenia kogoś, oszukiwania. Najczęściej są to ludzie, którzy przestrzegają norm społecznych, nawet kto wie, czy nie przestrzegają ich w większym stopniu niż średnia.
Znani mi integryści to w zdecydowanej większości osoby inteligentne. Co prawda nie powiedziałbym, że są to osoby "mądre", bo są wewnętrznie zaplątani i skłóceni sami w sobie na maksa, ale bystrości postrzegania, a już szczególnie DOBREJ PAMIĘCI nie mogę im odmówić. To jest sam w sobie dość ciekawy aspekt psychologiczny, który może kiedyś zostanie wyjaśniony na gruncie neurobiologii - że znani mi integryści potrafią odtworzyć z pamięci takie szczegóły spraw i zdarzeń, często sprzed lat, że mi często po prostu szczęka opada...
Integryści mają silną emocjonalność, potrafią się mocno wzruszać, prawie wszystko "biorą do siebie", są więc drażliwi. Można się spierać, czy jest to cecha dobra, czy zła, ale tutaj chcę podkreślić ten dobry aspekt sprawy - to nie są bezduszni psychopaci, lecz osoby wrażliwe emocjonalnie. Ja to liczę im na plus (pomimo tego, że nieraz wychodzi kontrowersyjna strona ich emocjonalności, polegająca na drażliwości, łatwym wpadaniu w złość).
- Znani mi integryści są osobami w większości pracowitymi.

A co na plus o samym integryzmie - jako idei - bym napisał?...
Przede wszystkim to, że wyrasta ona z całkiem dobrej intencji - bycia oddanym Bogu, pokonywania swoich chciejskich, życzeniowych stron rozpoznawania spraw (inna kwestia, że to życzenie już w realizacji właściwie zamienia się w swoje przeciwieństwo, ale tu piszę o intencji, a nie o tym, jak intencję zrealizowano).
Na poziomie startu w życie integryzm uważam za naturalny. Można by powiedzieć nawet, że integryzm jest czymś w rodzaju uznania wiernych za "wieczne dzieci", czyli za jednostki, które mają się słuchać starszych, a nie mieć swoje zdanie. Mamy tu jakby nowe wydanie zasady "dzieci i ryby głosu nie mają".
Pozytywną stroną integryzmu jest wg mnie swoista forma SZACUNKU DLA ŚWIĘTOŚCI. Integrysta (raczej...) nie będzie bluźnił Bogu, będzie starał się o Nim wypowiadać z maksymalnym szacunkiem i czcią. To jest jak najbardziej cenne i słuszne.
Integryści potrafią też przydać się przy przechowywaniu oryginalnej formy pisma, to z integrystycznego myślenia, w którym literalność, wierność oryginałowi jest szanowaną ideą, bierze się to, że np. treść Biblii, czy innych ważnych ksiąg w religii została przechowana.
Doceniam w pewnym stopniu integrystów za próby tworzenia ŁADU SPOŁECZNEGO. Przynajmniej w intencji integrysta jest tu "dobry". To, że sama idea "ładu" opartego o skrajne formy uległości autorytetom jest w ogóle wadliwa w szerszym rozumieniu, to już inna sprawa. Integrysta tego nie ogarnie, nie jest w stanie przeanalizować nieco dalej konsekwencji wdrożenia pewnych wzorców społecznych. Więc ogólności tu mamy powód, na którym integryzm się totalnie wywala od strony rozumowej, choć...
... w społeczeństwach bardziej dzikich, wojowniczych, tam gdzie jest dużo agresji i złych emocji, integrystyczne pojmowanie stosunków społecznych nawet jest w stanie się sprawdzić.
Bo integryzm (co wyżej zasygnalizowałem) właściwie można by uznać za pomysł na religijność pasującą do ludzi na niskim poziomie rozumienia, a w szczególności niepanujących nad emocjami, pragnieniami, ogólnie nad sobą. Integryzm jest religijnością dla dzieci, wojowników, trochę też emocjonalnych wykolejeńców, czyli dla ludzi, których rozumienie świata jest jeszcze na tyle nieporadne, wręcz często destrukcyjne, że faktycznie lepiej będzie, jak oni "nie będą za wiele kombinowali", lecz skupią się na tym, co im z góry się nakazuje. Wraz z rozwojem społeczeństw, czy rozwojem indywidualnym umysłowości człowieka, integrystyczne pojmowanie relacji z Bogiem i ludźmi staje się anachronizmem, głupotą, a po zastosowaniu ma destrukcyjny wpływ na rozwój społeczeństw. Bo W CAŁOŚCIOWYM BILANSIE, czyli UWZGLĘDNIAJĄC PEŁNIĘ PRZESŁANEK integryzm, filozofia władzy tak w religii, jak i ogólnie w organizowaniu życia społeczności to poroniona idea, głupota do szóstej potęgi. A wynika to z tego, że dobrem jest URUCHOMIENIE LUDZKIEJ AKTYWNOŚCI, INWENCJI, ZAANGAŻOWANIA, co prowadzi do ROZWOJU, jest ścieżką ku DOSKONAŁOŚCI.

Na koniec jeszcze raz przypomnę ten aspekt sprawy, że JAWNIE DEKLARUJĘ, iż są pewne dobre strony integryzmu. Pewnie nie wszystkie tutaj wypisałem, z dużym prawdopodobieństwem należy uznać, iż tę moją listę dobrych stron integryzmu należałoby jeszcze uzupełnić. Jednak jeśliby ktoś chciał kiedyś bazować na moich opiniach, osądach w jakiejś sprawie, to niniejszym chciałbym, aby potraktował te moje osądy ze świadomością, iż dokonują się one z zasady PO ROZPOZNANIU ARGUMENTÓW ZARÓWNO ZA, JAK I PRZECIW. Być może komuś bardziej pasuje to podejście do osądu spraw, jakie mają moi koledzy integryści, którzy nie widzą żadnych przeciw swoim poglądom, a jedynie to "za". Więc z góry uprzedzam osoby zainteresowane jednostronnym osądzaniem, że u mnie to nie przechodzi. Jeśli ktoś miałby mi kiedyś uwierzyć na słowo, to chciałbym, aby wiedział, że biorę pod uwagę przesłanki w każdą ze stron, bilansuję je, dopiero z tego bilansu bierze się mój osąd. Jeśli ktoś woli osądzanie spraw, jako "grę do jednej bramki", to ja będę dla niego mało wiarygodny, bo przy osądzaniu staram się uwzględniać wszystkie istotne aspekty sprawy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:46, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:56, 30 Sty 2024    Temat postu:

Integryści blokują w swoim postrzeganiu kojarzenie spraw i idei. Dla nich jakby wszystko było osobno - osobno jest Bóg, osobno autorytety, osobno sąd, osobno człowieczeństwo.

W rozmowie z integrystą doznaje się wrażenia: czy ten człowiek niczego nie kojarzy?
- Bo on chyba rzeczywiście nie kojarzy, nie wyciąga żadnych wniosków, nie pyta...
Tzn. tak naprawdę to integrysta chyba trochę kojarzy i pyta, ale gdzieś stara się te pytania, jakie się w nim pojawią spacyfikować, upchnąć w uznanych za gorsze aspektach umysłowości.
Integryście bardzo niewiele da się wytłumaczyć, bo tłumaczenie polega na tym, aby KOJARZYĆ, a integrysta kojarzenie właśnie sobie zablokował, albo ograniczył je do bardzo życzeniowej, zdegradowanej wersji.
Integrysta będzie z wielkim uporem i autorytatywnie stwierdzał, że coś "jest!", albo że "obowiązuje!", ale nie wyjaśni powodów dla tego bycia obowiązywania, tzn. "wyjaśni je" tylko w ten sposób, że arbitralnie stwierdzi, iż "tak właśnie trzeba".
Integrysta nie kojarzy, nie łączy, nie buduje systemów odniesień, które by jakoś wspierały racje, tylko ad hoc agituje za posłuszeństwem autorytetom. Niby ma tu jakieś potwierdzenia, że owo posłuszeństwo jest niezbędne, ale proste pytanie o to, dlaczego wyciągnięta przez integrystę okoliczność, cokolwiek miałaby potwierdzać w szerszym rozumieniu, a nie tylko w arbitralnym stwierdzeniu - takie pytanie spotka się najpewniej z reakcją zniecierpliwienia, złości, braku wyjaśnienia czegokolwiek.
Integrysta nie wyjaśnia tego, co głosi, on "głosi samą siłą głoszenia" i wpierania swego. Nie wyjaśnia niczego, bo sam w swoim umyśle ma to nie wyjaśniona, więc nawet gdyby chciał wyjaśnić, to nie miałby do czego sięgnąć. A do tego sam sobie wyjaśnienie rozumiane jako coś bardziej uporządkowanego niż prosta agitacja, zbanował jako "objaw pychy rozumu". Dlatego nawet jeśli ten integrysta ogólnie jest dość inteligentny, to gdy schodzi na kwestie światopoglądowe, to najczęściej rozmowa z nim będzie przypominała rozmowę z debilem, z osobą, które nie kojarzy, co się do niej mówi, nie kojarzy całkiem prostych okoliczności w dyskusji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:13, 30 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:51, 01 Lut 2024    Temat postu:

Michał napisał:
I chcę tę różnicę też zaakcentować, chcę, aby też postawić pytanie: czy Szanowny Czytelnik tych słów w ogóle spotkał się z sytuacją, w której integrystycznie nastawiony wyznawca wykazuje się czymś więcej niż z góry odrzucaniem przeciwnych poglądów, a np. rozpatrzył jakiś przeciwny swemu pogląd czy przesłankę, uznając jej moc i znaczenie. Widział ktoś taką postawę u integrysty?...


Nie. Widziałem natomiast w ich postawie pogardę wobec poglądów im przeciwnych. Fundamentalista, integrysta, u takiego człowieka, jest to poza jego porządkiem myślenia, że ktoś może myśleć w oparciu o jakieś inne przesłanki i kryteria. Samemu boi się wchodzić w podstawy własnego myślenia, gdyż na pytanie o kryteria reaguje bardzo nerwowo i agresywnie. Jeśli integrysta coś przemyślał to i tak jest to zrobione "po łebkach". To nie są ludzie otwarci na dialog, głębsze rozkminy. Jeżeli, ktoś w ich otoczeniu zacznie kwestionować, zastanawiać się nad zastanymi poglądami, to taki ktoś zacznie być postrzegany jako wróg, ktoś kto robi ferment.

Cytat:
Pozytywną stroną integryzmu jest wg mnie swoista forma SZACUNKU DLA ŚWIĘTOŚCI. Integrysta (raczej...) nie będzie bluźnił Bogu, będzie starał się o Nim wypowiadać z maksymalnym szacunkiem i czcią.


"Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie."
Co z tego, że integrysta będzie pełen "szacunku i czci" skoro on przez to nigdy nie postawi w swoim życiu wielu kluczowych pytań związanych ze swoją egzystencja, bo będzie się bał, że w ten sposób obraża Boga, albo że grzeszy (czyli w sumie obraża Boga).

Cytat:
To jest jak najbardziej cenne i słuszne.


Nie, bo ich "szacunek i oddawanie czci" motywowane jest strachem. Boją się zgrzeszyć, boją się, że stracą poważanie w oczach Boga. Zaryzykowałbym i stwierdził, że w centrum ich życia nie Bóg jest, a oni sami, bo oddawany szacunek i cześć ma im wyjednać niebo. Chcą się pokazać jako ci wyjątkowi, którzy zasługują na dobroć i łaskę Boga, który otworzy im "bramy nieba". Los ludzi, którzy - w ich mniemaniu - zmierzają do piekła jest albo obojętny, albo twardo tego domagają się dla "bluźnierców". Są nieczuli, brak im wyrozumiałości dla ludzi, którzy zeszli na złą drogę.

Oczywiście powyższy opis nie musi stosować się do każdego integrysty. Są pewnie i integryści umiarkowani.

Cytat:
Przede wszystkim to, że wyrasta ona z całkiem dobrej intencji - bycia oddanym Bogu, pokonywania swoich chciejskich, życzeniowych stron rozpoznawania spraw


Czyli taka totalna uległość.

Cytat:
Integryści potrafią też przydać się przy przechowywaniu oryginalnej formy pisma, to z integrystycznego myślenia, w którym literalność, wierność oryginałowi jest szanowaną ideą, bierze się to, że np. treść Biblii, czy innych ważnych ksiąg w religii została przechowana.


Przydają się też, gdy sami chcemy przetestować własne przekonania, własne emocje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:21, 01 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
I chcę tę różnicę też zaakcentować, chcę, aby też postawić pytanie: czy Szanowny Czytelnik tych słów w ogóle spotkał się z sytuacją, w której integrystycznie nastawiony wyznawca wykazuje się czymś więcej niż z góry odrzucaniem przeciwnych poglądów, a np. rozpatrzył jakiś przeciwny swemu pogląd czy przesłankę, uznając jej moc i znaczenie. Widział ktoś taką postawę u integrysty?...


Nie. Widziałem natomiast w ich postawie pogardę wobec poglądów im przeciwnych. Fundamentalista, integrysta, u takiego człowieka, jest to poza jego porządkiem myślenia, że ktoś może myśleć w oparciu o jakieś inne przesłanki i kryteria. Samemu boi się wchodzić w podstawy własnego myślenia, gdyż na pytanie o kryteria reaguje bardzo nerwowo i agresywnie. Jeśli integrysta coś przemyślał to i tak jest to zrobione "po łebkach". To nie są ludzie otwarci na dialog, głębsze rozkminy. Jeżeli, ktoś w ich otoczeniu zacznie kwestionować, zastanawiać się nad zastanymi poglądami, to taki ktoś zacznie być postrzegany jako wróg, ktoś kto robi ferment.

Integrysta rzeczywiście z zasady reaguje złością. Prawdopodobnie wciąż kłębią się w nim emocje frustracji i żądania wywyższenia swoich, a jak coś jest nie po myśli integrysty, to albo jest blisko "pęknięcia tamy", ale ta tama pęka.

Katolikus napisał:
Cytat:
Pozytywną stroną integryzmu jest wg mnie swoista forma SZACUNKU DLA ŚWIĘTOŚCI. Integrysta (raczej...) nie będzie bluźnił Bogu, będzie starał się o Nim wypowiadać z maksymalnym szacunkiem i czcią.


"Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie."
Co z tego, że integrysta będzie pełen "szacunku i czci" skoro on przez to nigdy nie postawi w swoim życiu wielu kluczowych pytań związanych ze swoją egzystencja, bo będzie się bał, że w ten sposób obraża Boga, albo że grzeszy (czyli w sumie obraża Boga).

Cytat:
To jest jak najbardziej cenne i słuszne.


Nie, bo ich "szacunek i oddawanie czci" motywowane jest strachem. Boją się zgrzeszyć, boją się, że stracą poważanie w oczach Boga. Zaryzykowałbym i stwierdził, że w centrum ich życia nie Bóg jest, a oni sami, bo oddawany szacunek i cześć ma im wyjednać niebo. Chcą się pokazać jako ci wyjątkowi, którzy zasługują na dobroć i łaskę Boga, który otworzy im "bramy nieba". Los ludzi, którzy - w ich mniemaniu - zmierzają do piekła jest albo obojętny, albo twardo tego domagają się dla "bluźnierców". Są nieczuli, brak im wyrozumiałości dla ludzi, którzy zeszli na złą drogę.

Oczywiście powyższy opis nie musi stosować się do każdego integrysty. Są pewnie i integryści umiarkowani.

Ale, przynajmniej porównując z typowymi bluźniercami, integrysta tu jest na plus. To, że motywy owego szacunku są przede wszystkim lękowe, a poza tym, że stosunku integrysty do Boga de facto nie ma szczerej miłości, tylko postawa okazywania swojej podległości wobec dominatora (Bóg prawdziwy oczywiście nie jest dominatorem, ale integrysta tak Boga postrzega), nie zmienia jednak samego tego zewnętrznego faktu, że przynajmniej na zewnątrz szacunek jest okazywany. I akurat (już abstrahując od pobudek) ja zaliczam to integryście na plus.

Katolikus napisał:
Cytat:
Przede wszystkim to, że wyrasta ona z całkiem dobrej intencji - bycia oddanym Bogu, pokonywania swoich chciejskich, życzeniowych stron rozpoznawania spraw


Czyli taka totalna uległość.

Można by tu jednak zadać pytanie, czy "totalna uległość" w kontekście Boga nie jest czasem czymś, co należy okazywać.


Katolikus napisał:
Cytat:
Integryści potrafią też przydać się przy przechowywaniu oryginalnej formy pisma, to z integrystycznego myślenia, w którym literalność, wierność oryginałowi jest szanowaną ideą, bierze się to, że np. treść Biblii, czy innych ważnych ksiąg w religii została przechowana.


Przydają się też, gdy sami chcemy przetestować własne przekonania, własne emocje.

To co podałeś jest chyba największą zaletą istnienia integrystów, patrząc z punktu widzenia ludzi, którzy chcą rozwijać szczerze, uczciwie, z zaangażowaniem swoją duchowość. Integrysta jest takim "krzywym zwierciadłem" poprawnej religijności, jest jej wynaturzeniem, karykaturą. Patrząc na integrystę, człowiek może się zorientować, kim nie powinien być, jakiej formy kształtowania relacji z Bogiem trzeba się pilnie wystrzegać. I warto się głęboko zastanowić nad tym, czym integryzm jest, bo z tego zastanowienia się - niczym odbicie się od dna - płynie niejedna cenna nauka życiowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:58, 01 Lut 2024    Temat postu:

Lubię sobie czasem zajrzeć do tego wątku żeby poczytać bajki Dyszyńskiego o "integrystach", którzy nie istnieją

To taki sposób na odreagowywanie lęków jego gryzącego go sumienia


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 16:17, 01 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:29, 01 Lut 2024    Temat postu:

Semele napisał:
W tym kontekście Michał spowiedź praktykowana w kościele katolickim bylaby czymś nadmiarowym. Bóg przeciez wszystlo widzi a nawet ponoć wie co zaraz zrobimy (chyba skrajne stanowisko). Jednak to ksiądz decyduje i daje wiernym jakieś wytyczne oraz rozgrzesza.

Uzupełnienie

Wolna wola a wszechwiedza Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]

Molinizm


Michał. Nie odpowiedziałeś. Sam chodzisz do spowiedzi?

Masz swego spowiednika?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:35, 01 Lut 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Semele napisał:
W tym kontekście Michał spowiedź praktykowana w kościele katolickim bylaby czymś nadmiarowym. Bóg przeciez wszystlo widzi a nawet ponoć wie co zaraz zrobimy (chyba skrajne stanowisko). Jednak to ksiądz decyduje i daje wiernym jakieś wytyczne oraz rozgrzesza.

Uzupełnienie

Wolna wola a wszechwiedza Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]

Molinizm


Michał. Nie odpowiedziałeś. Sam chodzisz do spowiedzi?

Masz swego spowiednika?

Tu nie jest temat o tym, co robi Michał. Wciąż ciągniesz mnie za język w prywatnych moich sprawach. Moja prywatna postawa jest nie na temat tu poruszany.

Na temat zaś jest coś innego. Mam takie ciekawe spostrzeżenie, że wielcy orędownicy posłuszeństwa, a nawet właściwie absolutnego posłuszeństwa, gdy przychodzi do posłuszeństwa ICH SAMYCH, jakoś dziwnie szukają sobie pretekstów, aby już takowego posłuszeństwa nie okazać.
Weźmy wypowiedzi papieża Franciszka i stosunek do nich u integrystów. Okazuje się, że papieżowi Franciszkowi integryści jakoś tak nie potrzebują ufać, nie muszą być posłuszni. Niemało tu wypowiedzi mamy od piewców posłuszeństwa Kościołowi, którzy a końcu - było, nie było - największego (!) autorytetu KRK, jakim jest papież, słuchać się nie zamierzają.
Więc może wyjaśnijmy sobie, o co chodzi w tych żądaniach posłuszeństwa Kościołowi i autorytetom religijnym w wydaniu integrystów. Stawiając sprawę wprost: integrystom chodzi o to, aby TO INNI BYLI POSŁUSZNI, zaś oni sami... jak im się spodoba, to będą, a jeśli znajdą sobie powód, aby nie być posłusznymi, to nie będą posłuszni...

To, że integryści z zasady są hipokrytami, to oczywiście widać. Są hipokrytami na setki sposobów - tak w zakresie etyki seksualnej Kościoła (wielu ma partnerów seksualnych, z którymi współżyją bez ślubu kościelnego), jak i w zakresie posłuszeństwa postanowieniom soboru Watykańskiego II, jak i w tysiącach innych spraw. Bo hipokryzja jest po prostu DNA integrysty. Bo cała ta gadka o posłuszeństwie służy jedynie do straszenia nim innych, a nie stosowania się samemu. Zupełnie tak jak to było u faryzeuszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:35, 01 Lut 2024    Temat postu:

To nie było osobiste pytanie. Po prostu spowiedź mnie zadziwia. Jestem ciekawa jak katolicy to przeżywają, czy to lubią. Czy naprawdę wierzą w to, że ksiądz ma jakiś kontakt z Bogiem.

Tu troche danych, które mnie zadziwiły. Mało osób przystępuje do komunii.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:41, 01 Lut 2024    Temat postu:

Integrysta, jakby był konsekwentny w swoich poglądach, w których najważniejsze jest posłuszeństwo absolutne autorytetom, albo ograniczające do maksimum samodzielne osobiste myślenie i analizowanie sytuacji, powinien być w stanie dostrzec, że przy takich założeniach jego indywidualna strona osobowości jest zwyczajnie zbędna, jest tylko problemem. Zamiast niego, znacznie lepiej rolę wyznawcy Boga przecież spełniłby dowolny automat, robot, który już z definicji nie myśli, nie pyta, nie jest krytyczny, a mógłby przecież wyznawać, czyli recytować frazy, które autorytety - programiści wmontowali mu jako zestaw zadań i wykonywane operacje.
Jeśli ideałem czczenia Boga miałoby być jak najbardziej literalne, ślepe posłuszeństwo, to indywidualność człowieka jest błędem. Dlaczego Bóg miałby ten błąd popełnić?...
Czy Bóg miał jakiś problem ze stworzeniem sobie armii automatów, którzy okazaliby się najlepszymi Jego wyznawcami?...
Po co człowiek został wyposażony w wolność, indywidualność, osobiste pragnienia i właściwe tylko jego osobowości pomysły na ocenę rzeczywistości?...
Żaden integrystycznie nastawiony dyskutant nigdy mi na to pytanie nie odpowiedział. Ale to akurat nie jest dziwne, bo integryści wyjątkowo rzadko są w stanie jakoś wytłumaczyć się z powodów, dla których w ich światopoglądzie coś się pojawia. Najczęściej jedynym powodem jest tu stwierdzenie, że tak trzeba, ewentualnie wskazanie jakiegoś specjalnie dobranego pod tezę cytatu z Biblii. Konfrontacja z innymi cytatami z Biblii jednak u integrysty nie nastąpi - on bowiem wybrał tę swoją tezę (częściej pewną ograniczoną grupę tez, z bardzo wybiórczo dobranymi pod nie cytatami) i ten do niej pasujący cytat i na nim się w całości skupia. Jeśli coś ma na potwierdzenie tego swego w dyskusji, to znowu wyciągnięcie tego samego cytatu i tej samej tezy, ale przecież nie połączenie ich z jakimś szerszym rozumowaniem. Na to nie ma co liczyć. :nie:
Gdy integrystę zaczniemy przyciskać, to zaczną się z jego strony "zwody", czyli wmawianie, że czarne jest białe, a białe czarne, straszenie, personalne uwagi, ale nie dyskusja o podnoszonych kwestiach.
I w tym chyba jest swego rodzaju konsekwencja, polegająca na tym, że integrysta od początku "wypiął się" na rozum, na logikę. Od początku przecież zadecydował, że on sam decydować nie może, a tylko ma prawo powtarzać za swoimi autorytetami. Więc jak teraz miałby być logiczny i twórczy w rozumowaniu, skoro on tylko w ślepe powtarzanie wierzy?... To by była z jego strony niekonsekwencja. Więc tu akurat jest zgodny ze sobą - od początku rozum był zbanowany i takim jest dalej, czyli zostaje zamiast niego...
chaos myślenia, połączony z desperackim powtarzaniem za autorytetami jakichś fraz, których znaczenia i tak dla głoszącego są wyłącznie "czarną magią".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:20, 02 Lut 2024    Temat postu:

Lubię sobie czasem zajrzeć do tego wątku żeby poczytać bajki Dyszyńskiego o "integrystach", którzy nie istnieją

To taki sposób na odreagowywanie lęków jego gryzącego go sumienia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:27, 02 Lut 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Lubię sobie czasem zajrzeć do tego wątku żeby poczytać bajki Dyszyńskiego o "integrystach", którzy nie istnieją

To taki sposób na odreagowywanie lęków jego gryzącego go sumienia

Można znaleźć sobie pretekst do zaprogramowanego "nie rozumienia", o co chodzi w tych zarzutach wobec ideologii religijnej władzy, wmawiając sobie, iż głównym problemem jest użycie nazwy "integrysta".
Ludziska, aby nie przyjąć niewygodnych prawd pretekstów chwytają się najróżniejszych, więc ten "pretekst na użycie nieakceptowanej nazwy" jest dobry jak każdy inny. Jak ktoś nie chce ROZWAŻYĆ SAMEGO ZAGADNIENIA, to fajnie można sobie upichcić "niezwykle istotny powód", czyli to, że użyto tej nazwy, a my takiej nazwy nie akceptujemy i...
po sprawie. :) Już władza sprawowana za pomocą jakichś doktrynalnych sformulowań została wybroniona, już jest na pewno dobra, słuszna, już nie trzeba się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno to ma sens.
Ja oczywiście mógłbym tu ustąpić ze stosowania nazwy integrysta, a bezpośrednio odwoływać się do sformułowań, jakie padły w obronie ideologii religijnej władzy i ślepego posłuszeństwa, ale tego nie zrobię z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki, że skoro nie mam wątpliwości, że to czepianie się nazwy jest tylko pretekstem, to automatycznie znaczy, że nawet jak ten pretekst stanie się nieaktualny, to zostanie wymyślony następny pretekst, z którym znowu musiałbym kombinować, jak pokazać, iż jest tylko pretekstem, a nie realnym argumentem. A tu przecież z daleka widać, że tu chodzi wyłącznie o to, aby niewygodnych kwestii po prostu móc sobie nie dostrzegać, nie zajmować się nimi.
Drugi powód, dla którego nie chcę rezygnować z użycia nazwy "integrysta" jest taki, że językowo jest to chyba najbardziej adekwatna nazwa, historycznie jakoś już posadowiona w języku, zrozumiała przez większość czytających. A że piszę tutaj nie tylko z jedną osobą, to nawet jeśli jednej osobie ta nazwa przeszkadza, to w komunikacji z innymi osobami, już będzie na miejscu. Inne osoby, które akurat nie mają interesu w tym, aby tworzyć sobie preteksty do odrzucania samych uwag na temat sensowności podchodzenia do religii, jako konieczności okazywania ślepego posłuszeństwa władzy religijnej, będą ten termin dobrze rozumiały, z nimi komunikacja będzie skuteczna. Zaś samo określenie jest wygodne też i z tego powodu, że jest krótkie i węzłowate.

Nie zamierzam się zatem wycofywać z wygodnej nazwy, tylko dlatego, że ktoś próbuje ją blokować, bo musi mieć pretekst do ignorowania podnoszonych problemów. Mi się ta nazwa podoba. Nawet jeśli nie jest idealna (nie twierdzę, że jest idealna), to jest wystarczająca, aby z jej użyciem przekazywać te idee, które mam ochotę przekazać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:41, 02 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Lubię sobie czasem zajrzeć do tego wątku żeby poczytać bajki Dyszyńskiego o "integrystach", którzy nie istnieją

To taki sposób na odreagowywanie lęków jego gryzącego go sumienia

Można znaleźć sobie pretekst do zaprogramowanego "nie rozumienia", o co chodzi w tych zarzutach wobec ideologii religijnej władzy, wmawiając sobie, iż głównym problemem jest użycie nazwy "integrysta".
Ludziska, aby nie przyjąć niewygodnych prawd pretekstów chwytają się najróżniejszych, więc ten "pretekst na użycie nieakceptowanej nazwy" jest dobry jak każdy inny. Jak ktoś nie chce ROZWAŻYĆ SAMEGO ZAGADNIENIA, to fajnie można sobie upichcić "niezwykle istotny powód", czyli to, że użyto tej nazwy, a my takiej nazwy nie akceptujemy i...
po sprawie. :) Już władza sprawowana za pomocą jakichś doktrynalnych sformulowań została wybroniona, już jest na pewno dobra, słuszna, już nie trzeba się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno to ma sens.
Ja oczywiście mógłbym tu ustąpić ze stosowania nazwy integrysta, a bezpośrednio odwoływać się do sformułowań, jakie padły w obronie ideologii religijnej władzy i ślepego posłuszeństwa, ale tego nie zrobię z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki, że skoro nie mam wątpliwości, że to czepianie się nazwy jest tylko pretekstem, to automatycznie znaczy, że nawet jak ten pretekst stanie się nieaktualny, to zostanie wymyślony następny pretekst, z którym znowu musiałbym kombinować, jak pokazać, iż jest tylko pretekstem, a nie realnym argumentem. A tu przecież z daleka widać, że tu chodzi wyłącznie o to, aby niewygodnych kwestii po prostu móc sobie nie dostrzegać, nie zajmować się nimi.
Drugi powód, dla którego nie chcę rezygnować z użycia nazwy "integrysta" jest taki, że językowo jest to chyba najbardziej adekwatna nazwa, historycznie jakoś już posadowiona w języku, zrozumiała przez większość czytających. A że piszę tutaj nie tylko z jedną osobą, to nawet jeśli jednej osobie ta nazwa przeszkadza, to w komunikacji z innymi osobami, już będzie na miejscu. Inne osoby, które akurat nie mają interesu w tym, aby tworzyć sobie preteksty do odrzucania samych uwag na temat sensowności podchodzenia do religii, jako konieczności okazywania ślepego posłuszeństwa władzy religijnej, będą ten termin dobrze rozumiały, z nimi komunikacja będzie skuteczna. Zaś samo określenie jest wygodne też i z tego powodu, że jest krótkie i węzłowate.

Nie zamierzam się zatem wycofywać z wygodnej nazwy, tylko dlatego, że ktoś próbuje ją blokować, bo musi mieć pretekst do ignorowania podnoszonych problemów. Mi się ta nazwa podoba. Nawet jeśli nie jest idealna (nie twierdzę, że jest idealna), to jest wystarczająca, aby z jej użyciem przekazywać te idee, które mam ochotę przekazać.


Nazwa "integrysta" to tylko taka etykietka, która jest jedynie kryptonimem twojej walki z wiatrakami, czyli z poglądami i ludźmi istniejącymi jedynie w twojej głowie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 16:27, 02 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:28, 02 Lut 2024    Temat postu:

Żeby być uczciwym w tym temacie (a ja akurat mam taką swoją zasadę, że uczciwość intelektualną cenią WYJĄTKOWO, co też oznacza, że W SOBIE, w swoich rozumowaniach szukam nieustannie "dziur w całym", próbując testować się pod kątem tych dziur, a nawet przyznawać otwarcie do nich), to chyba muszę tu przyznać, iż instynktownie, już na poziomie bezwiednym, emocjonalnym mam w sobie niechęć (nawet chyba z domieszką jakby wstrętu) do władzy. Nie dotyczy to może tych ograniczonych, wynikających z pewnych konieczności organizacyjnych form władz. Za to szczególną niechęć odczuwam do takiej władzy, która się wywyższa, próbuje tłamsić innych, dominować, kosztem cudzych emocji. To dla mnie jest jednoznacznie wstrętne.
Więc raczej władzy nie poważam, nie cenię z zasady, podejrzewając, że mogę trafić na władców właśnie się wywyższających. Takich władców mam w mojej osobistej hierarchii za niższych, niż standardowo pogardzanych w odczuciu społecznym postaci - np. wykolejonego pijaczka, czy prostytutkę. Jeśli o kimś myślę, że może "jest ludzkim zerem", to z dużym prawdopodobieństwem najbliżej tego mojego odczucia byłby jakiś władca, który po trupach swoją władzę osiągał, a teraz nadyma się z tytułu tego, że może krzywdzić innych, kaprysić swoimi żądaniami. To jest dla mnie właśnie ktoś najbardziej godny pogardy, mały, żałosny, najbliżej idei "ludzkiego śmiecia".
Ponieważ bezwiednie i spontanicznie takie odczucia doznaję, gdy moja myśl styka się z ludźmi władzy, to - jako chrześcijanin, który nie powinien nikim pogardzać - intencjonalnie się zmuszam do tłumaczenia sobie, że przecież pewne formy władzy są na tym skomplikowanym świecie niezbędne, że natury się nie przeskoczy itp... Jakoś nawet tych wywyższających się władców staram się usprawiedliwić w swoich oczach. Choć emocje krzyczą "popatrz - ten się wywyższa! - To śmieć!".

Nie czynię wyjątków w krytycznym potraktowaniu względem żadnej władzy. Władze religijne zatem też nie mają u mnie taryfy ulgowej. Patrząc na historię Kościoła widać tam wiele wątków związanych właśnie z władzą, a do tego "niezbyt chwalebnych" wątków. Nie mogę powiedzieć, abym miał nadzieję, że jakiekolwiek władze wyłonione z ludzkich społeczności miały być wyjątkowe pod względem podlegania pokusom pychy, korupcji, ściągania do siebie jednostek nieodpowiedzialnych. Nie znajduję też w Biblii wystarczająco silnych w wymowie cytatów, które by mogły sugerować, iż Bóg dał następcom apostołów jakiś rodzaj szczególnej ochrony przed zdeprawowaniem, korupcją, pychą. W związku z tym nie widzę powodów, aby zasadne było żądanie od wiernych zaufania do poziomu aż bliskiego wycofania krytycyzmu, czy osądu osobistego sumienia. Te sformułowania w Biblii, które mogą niektórym sugerować taką interpretację, że władze religijne są wyjątkowo chronione przed błędami, wg mnie sugerują co najwyżej standardowe formy zaufania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 19:17, 02 Lut 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:01, 04 Lut 2024    Temat postu:

Czego nie jest w stanie dostrzec typowy integrysta?
- Integrysta przeoczył to, że realnie działa chaotycznie tak naprawdę NIE SPEŁNIŁ WŁASNYCH WYMOGÓW (co prawda nieświadomie oczekiwanych), tylko cały czas "jedzie na pozorach".

Integrysta będzie głośno krzyczał za "byciem posłusznym", nie widząc tego, że on sam nie jest posłuszny, ani nawet, że nikt w ten sposób, który integrysta sugeruje NIE MA SZANS BYĆ POSŁUSZNYM,
Integryście może się wydawać, że sobie uporządkował swoją przestrzeń życiowych celów, gdy zapostulował posłuszeństwo autorytetom. Prawda jest jednak odwrotna - nastąpił większy chaos, utracono znaczną część szans na uporządkowanie, "entropia mentalna" (miara nieuporządkowania) się tylko zwiększyła.
Jaki tu jest mechanizm?...
- Mechanizm związany z jest tym, że porządkować realnie może coś, co jest wystarczająco konkretne i rozpoznane.

Przykładowo, postulat "zrób coś!" nie uporządkuje nikomu problemów związanych z tym, że on nie wie, co konkretnie ma robić, jako że "robienie coś", nie ogranicza puli celów, a jedynie samym swoim paradygmatem rozkazu, wprowadzenia emocjonalnej formy rozliczalności (ktoś będzie nas rozliczał, bo ktoś czegoś tu żąda!), wprowadza tylko ferment, sugeruje działanie w pośpiechu, działań po łebkach, łapania się za pierwsze z brzegu działanie, które się nawinie.

Zapostulowanie twardego posłuszeństwa w sytuacji, gdy brakuje bardziej konkretnych informacji, jak owo posłuszeństwo zrealizować w danych okolicznościach, sprowadzi się do uznania, iż pierwsza lepsza, pierwsza z brzegu wyłaniająca się opcja, jest tą jedyną słuszną i wyłącznie na niej należy się skupiać.

Trochę inaczej mówiąc: postulat posłuszeństwa bez dobrej dyskusji o tym, jak się w danych warunkach posłuszeństwo ma najlepiej zrealizować, naturalnie ewoluuje do działań, w ramach których realizujemy wyłącznie najbardziej przypadkowe, powierzchowne, nieprzemyślane strategie działania, czyli po prostu działamy w najmniej rozsądny sposób!

I nie ma jak być inaczej! Bo jak ktoś sobie nie da szansy refleksji, zastanowienia się nad tym, co robi, to będzie robił pierwsze lepsze z brzegu, co mu na myśl przyjdzie, czyli będzie działał jak głupek.

Ostatecznym efektem jest, że choć integrysta bardzo agituje za posłuszeństwem autorytetom, to sam tego postulatu nie jest w stanie wypełnić, bo nie jest w stanie ustalić, na czym by to wypełnienie w konkretnych sytuacjach miałoby polegać. Czyli na samej agitacji (skierowanej ku innym, nie ku sobie) musi się skończyć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 17:44, 04 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:34, 05 Lut 2024    Temat postu:

To, co piewcy religii skupiającej się na władzy kościelnej nazywają terminami wiara i posłuszeństwo w znaczeniu bardziej adekwatnym do tego, czym ostatecznie stają się w ich realnym zastosowaniu, byłoby czymś zupełnie innym:
To, co piewcy religijnej władzy próbują zasugerować jako poprawną postawę, związaną ze słowem "wiara" w istocie powinno się nazywać: rażące zaniedbanie w zakresie uczynienia z przedmiotu rzekomej "wiary" czegoś, co by miało wpływ na myśli i życie, a dla zmyłki tylko bezmyślne powtarzanie fraz ową "wiarę" reprezentujących.

Z kolei słowo przez piewców religii władzy propagowane jako "posłuszeństwo" w swoim realnym zastosowaniu sprowadza się na pierwszym miejscu do bałwochwalczego czczenia i namawiania innych ludzi do uległości autorytetom, które ogłaszają jakieś dyrektywy, przy braku zainteresowania tym, w jaki sposób należałoby w najbardziej poprawny i skuteczny sposób, wprowadzać sens owych dyrektyw w życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 2:54, 05 Lut 2024    Temat postu:

Przyznam, że żal mi integrystycznie myślących ludzi. Wydaje mi się, że większość z nich po prostu cierpi psychicznie. Cierpią z powodu lęku, że z dużym prawdopodobieństwem dosięgnie ich boska kara. Cierpią niepewność związaną z utratą zaufania do własnych mocy poznawczych. A ten plaster na owe niepokoje, jakim jest agitowanie za władzą, chyba nie ma szansy być skutecznym, nie uspokoi emocji.

Gdyby integrystycznie myślącego stać było na szczerą analizę siebie, na samokrytycyzm, a do tego na szczerą rozmowę o tym, co odkrył to hipotetycznie, mogłaby to być następująca rozmowa:
Integrysta: jest mi źle! Głęboko wierzę, że to dominacja emocjonalna, przemoc nad innymi jest tą ostateczną nadrzędną siłą i instancją. Nie jestem w stanie uwierzyć w moc prawdy przybliżanej za pomocą logicznego myślenia i dobrych reguł metodologicznych. Nie wierzę w moc umysłu poszukującego. A to jednocześnie sprawia, iż wiem, że szczęścia nie będę w stanie osiągnąć. Muszę wierzyć w wieczne piekło, bo tylko jego istnienie odpowiada temu, co czuję w głębi swojej duszy.
Partner integrysty w rozmowie: nie dostrzegasz mocy matematycznej dedukcji? Nie widzisz tego, jak wiele modelowanie umysłem jest w stanie wydedukować o świecie, przewidzieć bardzo wiele, opisać skutecznie świat?
Integrysta: ja temu wszystkiemu nie dowierzam. :nie: Tak naprawdę, to nie dowierzam niczemu, co nie ma w sobie pierwiastka osobowej dominacji, przemocy, co nie daje w mordę każdemu, kto by się ośmielił sądzić inaczej, niż to dominator podaje. Dla mnie prawda musi być osobowa i musi wiązać się rywalizacją, z tym, że ktoś wygrał, bo umiał okazać swoją przewagę nad innymi. Dlatego prawdę zawsze "coś głęboko we mnie" zwiąże prędzej z tyranem, despotą, niż jajogłowym myślicielem. Ja w myślenie "tam we mnie w środku" zwyczajnie nie potrafię uwierzyć. "Coś we mnie", niezależnie od wszelkich intelektualnych racji, głęboko odrzuca po prostu logikę rozumowania, gardzi tym, co (zbyt) łagodne, co nie potrafi wyzwać do starcia, w którym przeciw sobie stają dwa egoizmy, coraz bardziej eskalujące ból i krzywdy, aż jeden z nich ulegnie. I ten, który ulegnie, zostanie uznany za tego, który nie miał racji, niezależnie od wszelkich jego rozumowych argumentów, a zwycięzca po prostu "będzie miał rację". Tak "coś we mnie głęboko" wierzy. I ja z tym czymś nie negocjuję, nie zamierzam tego przekonywać, bo ono mną rządzi, a nie ja tym czymś. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:39, 05 Lut 2024    Temat postu:

Integryzm, fundamentalizm chrześcijański jest w swoim profilu podobny do islamu i judaizmu w ich ortodoksyjnych postaciach (w hinduizmie i buddyzmie też się można dopatrzyć podobnych postaw u niektórych wyznawców). Występują tu bardzo podobne elementy:
- silny akcent położony na posłuszeństwo autorytetom religijnym i księgom
- surowość obyczajowa
- mocny związek ze wspólnotą, nieakceptowanie indywidualizmu, wrogość wobec laickiego świata
- ogólnie wojownicze nastawienie wobec innowierców, ekumenizmu, jakiegokolwiek łączenia się, bratania z innymi wyznaniami, czy nawet grupami wyznaniowymi w łonie tej samej religii.
- odrzucenie, albo przynajmniej silne zdegradowanie mentalne wnioskowania logicznego, analitycznego, krytycznego.
- przeświadczenie o absolutnej i jedynej słuszności własnego ugrupowania religijnego i jego autorytetów.
- rytualizm, silne zwracanie uwagi na symbole

Ortodoksi praktycznie wszystkich religii są do siebie bardzo podobni. Wszyscy tak samo uważają się za jedynych sprawiedliwych i tak samo są zamknięci na perswazję, rozumowanie. Dla nich "ma być, tak jak my głosimy i kropka!".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:36, 05 Lut 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:56, 05 Lut 2024    Temat postu:

Każdy, kto styka się nieco bardziej niż powierzchownie z zagadnieniami światopoglądowymi, po zapoznaniu się z integrystycznym, fundamentalistycznym myśleniem nieraz zada sobie pewnie pytanie: a co jeśli integryści, fundamentaliści, ortodoksi po prostu mają rację?...
A może to właśnie tak jest, że Bóg miałby oczekiwać od ludzi zaparcia się tych różnorakich form zdrowego rozsądku, krytycznego myślenia i tak uwierzyć na maksa, tak wierzyc...
... nawet nie wiedząc w co, tylko "po prostu wierzyć", tak "po prostu być głęboko przekonanym"... Co jeśli tak właśnie miałoby być?...

Jeden z epizodów polskiego kultowego filmu "Miś" polega na tym, że bohater dostaje puchar zwycięzcy dla syna. Na pucharze jest napisane "za zajęcie pierwszego miejsca". Zdziwione spojrzenie bohatera pozostaje bez odpowiedzi - w tym absurdzie przecież tak właśnie może być! Można ogłosić, uczcić "zajęcie pierwszego miejsca" w...
... niczym. Tak po prostu dostaje się puchar za zajęcie pierwszego miejsca. :rotfl: :shock:

Dla mnie takim absurdem jest "głęboka wiara" ortodoksów i fundamentalistów maści wszelakiej (i wyznań wszelakich), mamy tu "głęboką i fanatyczną wiarę w ...". No nie pytajmy w co tak do końca. Nie pytajmy... :shock:
Bo przecież ważne jest, aby po prostu WIERZYĆ. Wierzyć bez wątpliwości, wierzyć głęboko. Baaaa... nawet fanatycznie!
To jest cel! Wierzyć i już... :rotfl:

Przyjście to takiego "bardzo głęboko wierzącego" z prostym pytaniem: no dobra, fajnie że wierzysz, ale powiedz mi W CO właściwie wierzysz?... - to jest jakieś złamanie tabu! :shock: To jest jak puszczenie śmierdzącego i głośnego bąka na przyjęciu w królową i całym dostojnym dworem! :shock:
Pytać się W CO SIĘ WIERZY?... (a przy okazji nie dać się zbyć jakimś ogólnikowym, czy enigmatycznym sformułowaniem...)
- No niedopuszczalne... :rotfl:
W świecie absurdu to jest właśnie niedopuszczalne.

Ja też uważam się za wierzącego. Wierzą w Boga, wierzę w świat duchowy ponad tą materialnością, jakiej doznajemy tu na ziemi. Ale jednocześnie wybrałem światopoglądowo drogę DOKŁADNIE PRZECIWNĄ ABSURDOWI WIARY W WIARĘ SAMĄ W SOBIE. Ja czynię coś dokładnie odwrotnego od tej postawy - wciąż DOCIEKAM, W CO POWINIENEM WIERZYĆ! Dociekam uparcie, angażując całą mi dostępną pomysłowość, uczciwość, rozsądek. Właśnie wierzę nie "w ogóle wierząc", tylko wierzę w POSZUKIWANIE, wierzę w to, że jest sens W ROZWOJU ŚWIADOMOŚCI, do czego impulsem jest właśnie ciągłe stawianie sobie przed oczy: A W CO WŁAŚCIWIE MIAŁBYM WIERZYĆ?
Dla mnie wiara w coś nieokreślonego jest fałszywą wiarą, jest wiarą w nic, jest niewiarą. Wierzyć można w coś, co się częściowo objawiło, ale co nie objawiło się w pełni, jednak:
- po pierwsze już jakieś minimalne COŚ musi być
- a po drugie owo coś powinny WYTYCZYĆ KIERUNEK, w którym się jest ZAANGAŻOWANYM, można prowadzić POSZUKIWANIA.
Nie jest dla mnie żadną wiarą przymuszanie się do powtarzania niezrozumiałych fraz, tylko po to, aby okazać posłuszeństwo jakimś ludziom, którzy ogłosili się dla mnie autorytetami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:54, 06 Lut 2024    Temat postu:

Integrystyczne skrzydło w katolicyzmie osłabiło Kościół także w kontekście działalności apostolskiej, związanej z propagowaniem chrześcijaństwa. Osłabiło w ten sposób, że postulatem literalnego posłuszeństwa ZAMKNĘŁO USTA ZWYKŁYM WIERNYM.

Zwykły wierny, przygnieciony mentalnie obowiązkiem bycia posłusznym, a nie samodzielnym...
... nie jest samodzielny, co sprowadza się do tego, że UMYWA RĘCE.
Wszędzie tam, gdzie np. toczy się dyskusja w kwestii wiary, to ten najbardziej posłuszny autorytetom zwykły wierny NIE MA PRAWA SIĘ ODEZWAĆ inaczej, jak tylko cytując ewentualnie swój autorytet. Ale już nie ma prawa OD SIEBIE tu nic głosić, bronić sprawy Kościoła, bo wtedy to by "on sam decydował jak bronić sprawy w konkretnym momencie, jakich argumentów użyć", co by oznaczało, iż jest nieposłuszny temu Kościołowi, wedle niektórych "grzeszy pychą", bo sam zadecydował, co ma powiedzieć. Jedyną jako tako zgodną z postulatem silnego posłuszeństwa autorytetom, jest postawa zaniechania, ewentualnie ograniczenia się do prezentowania literalnie ściśle tego, co autorytety ogłosiły. I niczego więcej!

Tutaj integrystycznie agitujący apologeta, każdym aktem SWOJEJ WŁASNEJ DECYZJI, jak zinterpretować wypowiedź oponenta, czy jak sformułować wypowiedź inną, niż wziętą od magisterium czy inną dykasterię kościelną, będzie nieposłuszny! Będzie sam decydował, a przecież nie powinien!
Wszyscy apologeci, optujący za twardym posłuszeństwem autorytetom inaczej, niż tylko ograniczając się do cytowania tych autorytetów, dają swoją postawą przykład zaprzeczenia temu, co głoszą!
Właściwie to nawet jak by cytowali tylko wypowiedzi swoich autorytetów, to z kolei decydowaliby SAMI, w którym miejscu dyskusji dany cytat umieścić. Czyli TEŻ BY SAMI DECYDOWALI, okazując tym swoją samowolę, czyli brak posłuszeństwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:27, 06 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczne skrzydło w katolicyzmie osłabiło Kościół także w kontekście działalności apostolskiej, związanej z propagowaniem chrześcijaństwa. Osłabiło w ten sposób, że postulatem literalnego posłuszeństwa ZAMKNĘŁO USTA ZWYKŁYM WIERNYM.

Zwykły wierny, przygnieciony mentalnie obowiązkiem bycia posłusznym, a nie samodzielnym...
... nie jest samodzielny, co sprowadza się do tego, że UMYWA RĘCE.
Wszędzie tam, gdzie np. toczy się dyskusja w kwestii wiary, to ten najbardziej posłuszny autorytetom zwykły wierny NIE MA PRAWA SIĘ ODEZWAĆ inaczej, jak tylko cytując ewentualnie swój autorytet. Ale już nie ma prawa OD SIEBIE tu nic głosić, bronić sprawy Kościoła, bo wtedy to by "on sam decydował jak bronić sprawy w konkretnym momencie, jakich argumentów użyć", co by oznaczało, iż jest nieposłuszny temu Kościołowi, wedle niektórych "grzeszy pychą", bo sam zadecydował, co ma powiedzieć. Jedyną jako tako zgodną z postulatem silnego posłuszeństwa autorytetom, jest postawa zaniechania, ewentualnie ograniczenia się do prezentowania literalnie ściśle tego, co autorytety ogłosiły. I niczego więcej!

Tutaj integrystycznie agitujący apologeta, każdym aktem SWOJEJ WŁASNEJ DECYZJI, jak zinterpretować wypowiedź oponenta, czy jak sformułować wypowiedź inną, niż wziętą od magisterium czy inną dykasterię kościelną, będzie nieposłuszny! Będzie sam decydował, a przecież nie powinien!
Wszyscy apologeci, optujący za twardym posłuszeństwem autorytetom inaczej, niż tylko ograniczając się do cytowania tych autorytetów, dają swoją postawą przykład zaprzeczenia temu, co głoszą!
Właściwie to nawet jak by cytowali tylko wypowiedzi swoich autorytetów, to z kolei decydowaliby SAMI, w którym miejscu dyskusji dany cytat umieścić. Czyli TEŻ BY SAMI DECYDOWALI, okazując tym swoją samowolę, czyli brak posłuszeństwa.


Zgadzam sie z Tobą Michale. Jednak unikasz odpowiedzi na podstawowe pytania. Te dotyczace spowiedzi.

Procesji Bożego Ciała. Dla mnie to kluczowe święto katolickie. W nim się przejawia autentyczna wiara i przynalezność do kościoła. Wuj w procesji nie idzie a Ty?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:02, 06 Lut 2024    Temat postu:

Semele napisał:
...unikasz odpowiedzi na podstawowe pytania. Te dotyczace spowiedzi.

Procesji Bożego Ciała. Dla mnie to kluczowe święto katolickie. W nim się przejawia autentyczna wiara i przynalezność do kościoła. Wuj w procesji nie idzie a Ty?

Unikam odpowiedzi na te pytania, bo to nie jest temat tego wątku. I tak zostanie. Przynajmniej w tym wątku.
Dodam jeszcze, że bardzo mnie wkurza, gdy np. sam czytam jakąś dyskusję, która mnie zaciekawiła w jakimś wątku, a w niej nagle jest kilkanaście postów kompletnie niezwiązanych z ciekawym dla mnie tematem, bo akurat jakimś dwom czy trzem osobom "zeszło się" na pogaduchy o tym, co kto jadł, kiedy się wypróżnia i czy lubi małe pieski. Nie lubię takich wtrętów jako czytelnik dyskusji, a więc też sam nie chcę ich produkować. Na przyszłość raczej spodziewaj się, że odpowiem na takie nietematyczne pytania nawet w takiej postaci jak teraz, gdy rzecz tłumaczę. Tylko to zignoruję i nie będę odpowiadał na monity. Bo tego po prostu nie lubię, nie chcę, uważam takie mieszanie tematyki poważnej z osobistą za niemerytoryczne. Z tego samego powodu też nie lubię, gdy dyskusja schodzi na pretensje personalne. Z tego samego powodu zamykam wątki na swoim blogu. Bo szanuję czas i nerwy osób, czytających moje teksty, uważając, iż powinni ode mnie dostawać to, czego się można spodziewać z zakresu wątku. Sam przerywam czytanie jakiegoś wątku na sfinii, gdy zaczynam dostrzegać, że rozmowa zeszła na pierdoły.
Co prawda czasem uczestniczę w zmianach kierunku dyskusji, ale też staram się, aby przynajmniej taka zmiana była dyskusją o sprawach, a nie o osobach. A tu mnie pytasz o rzeczy prywatne. Czyli jest o osobach. Czyli ja się na to nie godzę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:20, 07 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:15, 07 Lut 2024    Temat postu:

Ok. To odpowiedz mi na pv.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:06, 14 Lut 2024    Temat postu:

To, że trzeba być przede wszystkim posłusznym autorytetom jest idealną wymówką w sytuacji, gdy trzeba świadczyć jakieś dobro, WYKAZUJĄC SIĘ OSOBISTĄ WRAŻLIWOŚCIĄ. Oto spotyka taki orędownik posłuszeństwa autorytetom na swojej drodze życia kogoś potrzebującego, normalnie wrażliwy człowiek by w tej sytuacji starał się pomóc, pocieszyć, nakarmić, napoić, przyjąć przybysza, ale...
... nie wiadomo, czy to jest akurat ten przypadek, że tak trzeba. A... jakoś tak się składa, że nie ma autorytetu w pobliżu, który by powiedział, że pomóc trzeba. :shock: Samowolna decyzja o pomaganiu?...
- Toż to byłby grzech pychy samowolnego myślenia!... :shock: To byłaby forma odstąpienia od twardego posłuszeństwa! Toż to dopiero byłoby występek... :shock:

Jest taka bardzo dobrze znana przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. W niej poranionego przez zbójców człowieka mijają i nie pomagają mu dwie osoby związane z władzą religijną – kapłan i lewita. Obaj przecież „nie mieli prawa” pomagać. Jednemu zabraniało prawo religijne dotykać się człowieka pokrwawionego (zbrukałoby to świętą funkcję takiego kapłana), drugi też nie mógł pomóc, bo struktura obowiązków, konieczność bycia posłusznym (!) jakimś tam ustalonym w społeczności wymogom sprawiła, że miłość bliźniego stała się nie pierwszym, a którymś tam z rzędu w hierarchii ważności przykazaniem.
Piewca posłuszeństwa autorytetom musi się pięć razy zastanowić, zanim ulegnie swojej wrażliwości, temu co zobaczył, a potem miałby coś z owego tytułu zadecydować. Bo by samowolnie zadecydował. Tymczasem w znanej scenie sądu ostatecznego akurat WSZYSTKIE WYMIENIONE POWODY, dla których owce są zbawione, a kozły potępione dotyczą tego, czy dana osoba była WRAŻLIWA NA POTRZEBY INNYCH: głodnego nakarmić, spragnionego napoić, przybysza przyjąć, nagiego odziać, opuszczonego, bo chorego, czy w więzieniu odwiedzić… Wszystkie podane w tej scenie powody potępienia dotyczą zaniedbań z tytułu przykazania miłości i bycia wrażliwym, a do tego nie wskazano ŻADNEGO POWODU Z TYTUŁU BRAKU POSŁUSZEŃSTWA AUTORYTETOM.
Ciekawe jest, że w owej scenie sądu ostatecznego jakoś piewcy posłuszeństwa widzą ten aspekt, że potępienie w ogóle będzie, a tak kompletnie są ślepi w zakresie tego ZA CO miałoby owo potępienie być. :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31335
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:01, 16 Lut 2024    Temat postu:

Apologeci absolutnego posłuszeństwa władzy religijnej nie dostrzegają podstawowej niekonsekwencji tkwiącej w odrzuceniu indywidualności człowieka, w imię bycia maksymalnie posłusznym władzy, czyli tego, że przecież gdyby taka postawa nieindywidualności, bezmyślności była Bogu do czegokolwiek potrzebna, to już dawno ten cel byłby zrealizowany. Zwierzęta z tych najbardziej bezmyślnych, a za to bardzo skutecznie sterowane instynktami już są owym instynktom posłuszne. Już tu mamy ideał. Wystarczy zaimplementować różnym prostym istotom taki, czy inny instynkt, który ma zmuszać istoty do jakiegoś działania, a myślenie się wtedy nie pojawi, posłuszeństwo będzie pełne.
Stworzenie ideału bezmyślności jest dużo dużo prostsze, niż stworzenie istot indywidualnie, twórczo, celowo, krytycznie myślących. Automaty umieją tworzyć od dawna już ludzie, a automat jest właśnie ideałem posłuszeństwa - robi dokładnie to, co ma robić, nie myśląc, nie stawiając pytań.

Jeśli to posłuszeństwo związane z wycofaniem indywidualnych krytycznych osądów i poszukiwań byłoby ideałem, to tworzenie ludzkości, w której trafiają się mądrzy, twórczy ludzie należałoby uznać za kompletnie niecelowe.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:03, 16 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23, 24  Następny
Strona 22 z 24

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin