Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość Boga jest bezwarunkowa
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 4:29, 08 Sty 2024    Temat postu: Miłość Boga jest bezwarunkowa

W innym temacie, przy okazji innej dyskusji trochę się napracowałem wyszukując wypowiedzi papieża i tłumacząc nowy dokument, który pojawił się w Kościele. Szkoda by było, aby mój wysiłek został przykurzony nadmiarem różnych dyskusji. Chciałbym, aby nikt nie miał wątpliwości, że w Kościele papież wierzy w Boga, który jest bezwarunkową miłością.

papież Franciszek napisał:
Bóg nie kocha cię, ponieważ zachowujesz się dobrze; kocha cię i tyle. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie.

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego (...) Człowiek może mieć fałszywe wyobrażenia, może robić nie wiadomo co, ale Bóg nie przestaje go kochać. – Miłość Boga jest darmowa –

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Boża sprawiedliwość nie mierzy miłości na skali naszych dokonań, naszych osiągnięć czy naszych niepowodzeń: Bóg po prostu nas miłuje, kocha nas, ponieważ jesteśmy dziećmi, i czyni to miłością bezwarunkową i bezinteresowną

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Nikt z nas nie może żyć bez miłości. Jednym z najstraszliwszych zniewoleń, w jakie możemy popaść jest przekonanie, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. (...) Pierwszym krokiem, jaki Bóg czyni ku nam jest miłość uprzedzająca i bezwarunkowa. Bóg nas kocha jako pierwszy. Bóg nie kocha nas dlatego, bo jest w nas jakaś przyczyna, wzbudzająca miłość. Bóg nas kocha, ponieważ On sam jest miłością, a miłość ze swej natury skłonna jest do rozprzestrzeniania się, do dawania siebie. Bóg nie wiąże nawet swojej życzliwości z naszym nawróceniem: najwyżej jest ono konsekwencją miłości Boga. Święty Paweł mówi to doskonale: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8). Gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Miłość bezwarunkowa. Byliśmy „dalecy”, jak syn marnotrawny z przypowieści: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko...” (Łk 15,20). Ze względu na miłość do nas Bóg dokonał wyjścia z samego siebie, aby nas nawiedzić na tej ziemi, gdzie niedorzeczne było, by przeszedł. Bóg nas miłował nawet wówczas, gdy byliśmy pogrążeni w błędzie.

Któż z nas miłuje w ten sposób, jak nie ten, kto jest ojcem lub matką? Matka nadal kocha swojego syna, nawet jeśli trafi on do więzienia. Pamiętam jak wiele matek stało w kolejce, aby wejść do więzienia, w mojej poprzedniej diecezji, wiele matek i nie wstydziły się. Syn był w więzieniu, ale to był ich syn. Znosiły wiele upokorzeń, gdy kontrolowano je przed wejściem do więzienia. „Ależ proszę pani, Pani syn jest przestępcą! - Ale to mój syn”. Tylko ta miłość matki i ojca pozwala nam zrozumieć jaka jest miłość Boga. Matka nie prosi o anulowanie ludzkiej sprawiedliwości, bo każdy błąd wymaga odkupienia, ale matka nigdy nie przestaje cierpieć z powodu swego dziecka. Kocha je, nawet gdy jest ono grzesznikiem. Bóg czyni to samo z nami: jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi! Nie rzuca jakiegokolwiek przekleństwa na nasze życie, a tylko życzliwe słowo Boga, który uczynił nas z nicości. Prawdą o tym wszystkim jest owa relacja miłości, która wiąże Ojca i Syna przez Ducha Świętego, relacja, w którą jesteśmy przyjęci przez łaskę. W Nim, w Jezusie Chrystusie, byliśmy chciani, umiłowani, upragnieni. Istnieje ktoś, kto wyrył w nas pierwotne piękno, którego żaden grzech, żadna błędna decyzja nigdy nie może całkowicie przekreślić. Zawsze jesteśmy w oczach Bożych małymi fontannami uczynionymi po to, aby tryskać dobrą wodą. Powiedział o tym Jezus do Samarytanki: „woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,14).

Co trzeba, aby przemienić serce człowieka nieszczęśliwego? Jakie jest lekarstwo aby przemienić serce człowieka nieszczęśliwego? Trzeba przede wszystkim wziąć go w ramiona. Sprawić, by poczuł, że jest potrzebny, ważny, a przestanie być smutny. Miłość przywołuje miłość, silniej niż nienawiść przywołuje śmierć. Jezus nie umarł i zmartwychwstał dla siebie samego, ale dla nas, aby nasze grzechy zostały odpuszczone. Jest to więc czas zmartwychwstania dla wszystkich: czas, aby podnieść ubogich z przygnębienia, zwłaszcza tych, którzy leżą w grobie znacznie dłużej niż trzy dni. Niech tu zawieje, na naszych obliczach wiatr wyzwolenia. Niech rozkwitnie tutaj dar nadziei. A nadzieją jest Bóg Ojciec, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Kocha nas zawsze, wszystkich, dobrych i złych. Dziękuję!

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Franciszek zaznaczył, że Boże Narodzenie przypomina nam, że Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego. – Bóg cię kocha nie dlatego, że słusznie myślisz i dobrze postępujesz; po prostu cię kocha. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie – powiedział i przestrzegł, aby nie traktować Boga jako dobrego, jeśli jesteśmy dobrzy i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. – Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa. Oto dar, jaki znajdujemy w Boże Narodzenie: ze zdumieniem odkrywamy, że Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością – zaznaczył.

[link widoczny dla zalogowanych]

Benedykt XVI napisał:
Sam Bóg ukazał się nam w Chrystusie, objawił swoje oblicze i stał się rzeczywiście bliskim wobec każdego z nas. Co więcej, Bóg objawił, że Jego miłość wobec człowieka, względem każdego z nas jest bez miary: na Krzyżu Jezus z Nazaretu, Syn Boży, który stał się człowiekiem, ukazuje nam w najjaśniejszy sposób, jak daleko posuwa się ta miłość – aż do daru z siebie, aż do całkowitej ofiary. (…) Wiara jest uwierzeniem w tę miłość Boga, która nie słabnie w obliczu niegodziwości człowieka, w obliczu zła i śmierci, ale jest zdolna do przekształcania wszelkiej formy zniewolenia, dając możliwość zbawienia

[link widoczny dla zalogowanych]

Jan Paweł II napisał:
Prawdziwa miłość nigdy nie wygasa. Staje się źródłem siły i wierności małżeńskiej. Rodzina chrześcijańska, wierna swemu sakramentalnemu przymierzu, staje się autentycznym znakiem bezinteresownej i powszechnej miłości Boga do ludzi. Ta miłość Boga stanowi duchowe centrum rodziny i jej fundament.

[link widoczny dla zalogowanych]


papież Franciszek napisał:
Jezus jest Synem Bożym, który nas zbawia, stając się człowiekiem, takim jak my, ogołacając się z chwały i uniżając samego siebie (por. Flp 2,7-8). Tę tajemnicę widzimy konkretnie w centralnym punkcie szopki, czyli w Dzieciątku leżącym w żłobie. To «znak», który Bóg nam daje na Boże Narodzenie: był nim wtedy dla pasterzy w Betlejem (por. Łk 2, 12), jest nim dzisiaj i będzie nim zawsze – podkreślił Papież. – Kiedy aniołowie zwiastują narodziny Jezusa: «Idźcie i znajdźcie Go»; a znak macie taki: znajdziecie Dzieciątko w żłobie. To jest znak. Tron Jezusa stanowi żłóbek lub droga – za Jego życia, gdy głosił – albo krzyż na końcu Jego życia: to jest tron naszego Króla. Ten znak pokazuje nam «styl» Boga. A jaki jest styl Boga? Nie zapominaj tego, nigdy nie zapominaj: styl Boga stanowią bliskość, współczucie i czułość. Nasz Bóg jest bliski, współczujący i czuły. W Jezusie widzimy ten styl Boga. Poprzez ten swój styl Bóg przyciąga nas do siebie. Nie bierze nas siłą, nie narzuca nam swojej prawdy i sprawiedliwości, nie uprawia z nami prozelityzmu, nie: chce nas pociągnąć miłością, czułością i współczuciem.

[link widoczny dla zalogowanych]


Fragment encykliki "Dives in misericordia" napisał:
Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem


Fragment homilii napisał:
Krzyż przypomina nam cenę naszego zbawienia. Mówi o tym, jak wielką wartość ma w oczach Bożych człowiek — każdy człowiek! — skoro Bóg umiłował go aż po krzyż: „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Jak wiele mówi nam to „do końca!” Tak miłuje Bóg — On miłuje człowieka „do końca”, czego dowodem jest właśnie Chrystusowy krzyż. Czy można pozostać obojętnym wobec takiego dowodu miłości?

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Krzyż Chrystusa jest największym dowodem miłosierdzia i miłości Boga do nas: Jezus umiłował nas «do końca» (J 13, 1), to znaczy nie tylko aż do ostatniej chwili swojego ziemskiego życia, ale aż do ostatecznej granicy miłości. Jeżeli podczas stworzenia Ojciec dał nam dowód swojej wielkiej miłości, dając nam życie, w męce i w śmierci swego Syna dał nam dowód nad dowodami: przyszedł, aby za nas cierpieć i za nas umrzeć. Tak wielkie jest Boże miłosierdzie: On nas miłuje, przebacza nam; Bóg wszystko przebacza i Bóg zawsze przebacza.

[link widoczny dla zalogowanych]

Już jest. Ostatnio jest bardzo głośno w Kościele za sprawą wydania oficjalnego dokumentu Dykasterii Nauki Wiary, zatwierdzoną przez papieża. Ten dokument to "Fiducia supplicans":

[link widoczny dla zalogowanych]

W punkcie 12 czytamy:
"Si deve altresì evitare il rischio di ridurre il senso delle benedizioni soltanto a questo punto di vista, perché ci porterebbe a pretendere, per una semplice benedizione, le stesse condizioni morali che si chiedono per la ricezione dei sacramenti. Tale rischio esige che si ampli ulteriormente questa prospettiva. Infatti, vi è il pericolo che un gesto pastorale, così amato e diffuso, sia sottoposto a troppi prerequisiti di carattere morale, i quali, con la pretesa di un controllo, potrebbero porre in ombra la forza incondizionata dell’amore di Dio su cui si fonda il gesto della benedizione."

Tłumaczenie:

"Musimy także unikać ryzyka sprowadzania znaczenia błogosławieństw tylko do tego punktu widzenia, ponieważ prowadziłoby to do żądania, w przypadku zwykłego błogosławieństwa, takich samych warunków moralnych, jakie są wymagane przy przystępowaniu do sakramentów. Ryzyko to wymaga dalszego poszerzenia tej perspektywy. W rzeczywistości istnieje niebezpieczeństwo, że gest duszpasterski, tak umiłowany i powszechny, zostanie poddany zbyt wielu przesłankom moralnym, które w przypadku żądania kontroli mogłyby przyćmić bezwarunkową siłę miłości Bożej, na której opiera się gest błogosławieństwa."

W punkcie 22 czytamy:
"Come ci insegna santa Teresa di Gesù Bambino, al di là di questa fiducia «non c’è un’altra via da percorrere per essere condotti all’Amore che tutto dona. Con la fiducia, la sorgente della grazia trabocca nella nostra vita […]. L’atteggiamento più adeguato è riporre la fiducia del cuore fuori di noi stessi: nell’infinita misericordia di un Dio che ama senza limiti […]. Il peccato del mondo è immenso, ma non è infinito. Invece, l’amore misericordioso del Redentore, questo sì, è infinito»."

Tłumaczenie:

"Jak uczy nas Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, poza tym zaufaniem „nie ma innej drogi, którą można podążać, aby zostać prowadzonym do Miłości, która wszystko daje. Dzięki ufności źródło łaski wkracza w nasze życie […]. Najwłaściwszą postawą jest złożenie ufności serca poza sobą: w nieskończonym miłosierdziu Boga, który kocha bez granic […]. Grzech świata jest ogromny, ale nie jest nieskończony. Przeciwnie, miłosierna miłość Odkupiciela jest nieskończona”."

W punkcie 27 czytamy:
"Nella catechesi citata all’inizio di questa Dichiarazione, Papa Francesco ha proposto una descrizione di questo tipo di benedizioni che si offrono a tutti, senza chiedere nulla. Vale la pena leggere con cuore aperto queste parole che ci aiutano a cogliere il senso pastorale delle benedizioni offerte senza condizioni: «È Dio che benedice. Nelle prime pagine della Bibbia è un continuo ripetersi di benedizioni. Dio benedice, ma anche gli uomini benedicono, e presto si scopre che la benedizione possiede una forza speciale, che accompagna per tutta la vita chi la riceve, e dispone il cuore dell’uomo a lasciarsi cambiare da Dio […]. Così noi per Dio siamo più importanti di tutti i peccati che noi possiamo fare, perché Lui è padre, è madre, è amore puro, Lui ci ha benedetto per sempre. E non smetterà mai di benedirci. Un’esperienza forte è quella di leggere questi testi biblici di benedizione in un carcere, o in una comunità di recupero. Far sentire a quelle persone che rimangono benedette nonostante i loro gravi errori, che il Padre celeste continua a volere il loro bene e a sperare che si aprano finalmente al bene. Se perfino i loro parenti più stretti, li hanno abbandonati, perché ormai li giudicano irrecuperabili, per Dio sono sempre figli».[19]"

Tłumaczenie:

"W katechezie przytoczonej na początku tej Deklaracji Papież Franciszek zaproponował opis tego rodzaju błogosławieństw, które są udzielane każdemu, bez proszenia o nic. Warto z otwartym sercem przeczytać te słowa, które pomagają nam zrozumieć duszpasterski sens błogosławieństw ofiarowanych bezwarunkowo: «To Bóg błogosławi. Na pierwszych stronach Biblii znajdujemy ciągłą powtarzalność błogosławieństw. Bóg błogosławi, ale błogosławią także ludzie i wkrótce okazuje się, że błogosławieństwo ma szczególną moc, która towarzyszy tym, którzy je otrzymują, przez całe życie i usposabia serce ludzkie do tego, aby pozwoliło się przemienić Bogu [...]. Jesteśmy więc dla Boga ważniejsi niż wszystkie grzechy, jakie możemy popełnić, ponieważ On jest ojcem, jest matką, jest czystą miłością, pobłogosławił nas na wieki. I nigdy nie przestanie nas błogosławić. Mocnym przeżyciem jest lektura biblijnych tekstów błogosławieństw w więzieniu lub we wspólnocie resocjalizacyjnej. Niech ci ludzie, którzy mimo poważnych błędów pozostają błogosławieni, poczuli, że Ojciec niebieski nadal pragnie ich dobra i ma nadzieję, że w końcu otworzą się na dobro. Jeśli nawet najbliżsi ich opuścili, bo teraz uważają, że są nie do odzyskania, dla Boga nadal są dziećmi”."


W punkcie 29 czytamy:
"Dal punto di vista della dimensione ascendente, quando si prende coscienza dei doni del Signore e del suo amore incondizionato, anche in situazioni di peccato, particolarmente quando una preghiera trova ascolto, il cuore del credente innalza a Dio la sua lode e lo benedice. Questa forma di benedizione non è preclusa ad alcuno. Tutti – singolarmente o in unione con altri – possono innalzare a Dio la loro lode e la loro gratitudine."

Tłumaczenie:

"Z punktu widzenia wymiaru wznoszącego się, gdy uświadomimy sobie dary Pana i Jego bezwarunkową miłość, nawet w sytuacjach grzechu, zwłaszcza gdy zostanie wysłuchana modlitwa, serce wierzącego wznosi swą chwałę do Boga i błogosławi jego. Ta forma błogosławieństwa nie jest nikomu zabroniona. Każdy – indywidualnie lub w jedności z innymi – może wznosić swoje uwielbienie i wdzięczność wobec Boga."

W punkcie 43 czytamy:
"La Chiesa è così il sacramento dell’amore infinito di Dio. Perciò, anche quando il rapporto con Dio è offuscato dal peccato, si può sempre chiedere una benedizione, tendendo la mano a lui, come fece Pietro nella tempesta quando gridò a Gesù: «Signore, salvami!» (Mt 14, 30). Desiderare e ricevere una benedizione può essere il bene possibile in alcune situazioni. Papa Francesco ci ricorda che «un piccolo passo, in mezzo a grandi limiti umani, può essere più gradito a Dio della vita esteriormente corretta di chi attraversa le sue giornate senza affrontare importanti difficoltà».[28] In questo modo, «ciò che risplende è la bellezza dell’amore salvifico di Dio manifestato in Gesù Cristo morto e risorto»."

Tłumaczenie:

"Kościół jest zatem sakramentem nieskończonej miłości Boga.Dlatego nawet wtedy, gdy więź z Bogiem jest przyćmiona grzechem, zawsze można prosić o błogosławieństwo, wyciągając do Niego rękę, jak to uczynił Piotr podczas burzy, krzycząc do Niego. Jezus: «Panie, ratuj mnie!» (Mt 14, 30). W niektórych sytuacjach życzenie błogosławieństwa i jego otrzymanie może być najlepszą możliwą rzeczą. Papież Franciszek przypomina nam, że „mały krok pośród wielkich ludzkich ograniczeń może bardziej podobać się Bogu niż pozornie poprawne życie kogoś, kto przeżywa swoje dni bez większych trudności”[28]. W ten sposób „jaśnieje piękno zbawczej miłości Boga, objawionej w Jezusie Chrystusie, umarłym i zmartwychwstałym”."

Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 4:36, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

Katolikus napisał:
W innym temacie, przy okazji innej dyskusji trochę się napracowałem wyszukując wypowiedzi papieża i tłumacząc nowy dokument, który pojawił się w Kościele. Szkoda by było, aby mój wysiłek został przykurzony nadmiarem różnych dyskusji. Chciałbym, aby nikt nie miał wątpliwości, że w Kościele papież wierzy w Boga, który jest bezwarunkową miłością.

papież Franciszek napisał:
Bóg nie kocha cię, ponieważ zachowujesz się dobrze; kocha cię i tyle. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie.

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego (...) Człowiek może mieć fałszywe wyobrażenia, może robić nie wiadomo co, ale Bóg nie przestaje go kochać. – Miłość Boga jest darmowa –

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Boża sprawiedliwość nie mierzy miłości na skali naszych dokonań, naszych osiągnięć czy naszych niepowodzeń: Bóg po prostu nas miłuje, kocha nas, ponieważ jesteśmy dziećmi, i czyni to miłością bezwarunkową i bezinteresowną

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Nikt z nas nie może żyć bez miłości. Jednym z najstraszliwszych zniewoleń, w jakie możemy popaść jest przekonanie, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. (...) Pierwszym krokiem, jaki Bóg czyni ku nam jest miłość uprzedzająca i bezwarunkowa. Bóg nas kocha jako pierwszy. Bóg nie kocha nas dlatego, bo jest w nas jakaś przyczyna, wzbudzająca miłość. Bóg nas kocha, ponieważ On sam jest miłością, a miłość ze swej natury skłonna jest do rozprzestrzeniania się, do dawania siebie. Bóg nie wiąże nawet swojej życzliwości z naszym nawróceniem: najwyżej jest ono konsekwencją miłości Boga. Święty Paweł mówi to doskonale: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8). Gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Miłość bezwarunkowa. Byliśmy „dalecy”, jak syn marnotrawny z przypowieści: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko...” (Łk 15,20). Ze względu na miłość do nas Bóg dokonał wyjścia z samego siebie, aby nas nawiedzić na tej ziemi, gdzie niedorzeczne było, by przeszedł. Bóg nas miłował nawet wówczas, gdy byliśmy pogrążeni w błędzie.

Któż z nas miłuje w ten sposób, jak nie ten, kto jest ojcem lub matką? Matka nadal kocha swojego syna, nawet jeśli trafi on do więzienia. Pamiętam jak wiele matek stało w kolejce, aby wejść do więzienia, w mojej poprzedniej diecezji, wiele matek i nie wstydziły się. Syn był w więzieniu, ale to był ich syn. Znosiły wiele upokorzeń, gdy kontrolowano je przed wejściem do więzienia. „Ależ proszę pani, Pani syn jest przestępcą! - Ale to mój syn”. Tylko ta miłość matki i ojca pozwala nam zrozumieć jaka jest miłość Boga. Matka nie prosi o anulowanie ludzkiej sprawiedliwości, bo każdy błąd wymaga odkupienia, ale matka nigdy nie przestaje cierpieć z powodu swego dziecka. Kocha je, nawet gdy jest ono grzesznikiem. Bóg czyni to samo z nami: jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi! Nie rzuca jakiegokolwiek przekleństwa na nasze życie, a tylko życzliwe słowo Boga, który uczynił nas z nicości. Prawdą o tym wszystkim jest owa relacja miłości, która wiąże Ojca i Syna przez Ducha Świętego, relacja, w którą jesteśmy przyjęci przez łaskę. W Nim, w Jezusie Chrystusie, byliśmy chciani, umiłowani, upragnieni. Istnieje ktoś, kto wyrył w nas pierwotne piękno, którego żaden grzech, żadna błędna decyzja nigdy nie może całkowicie przekreślić. Zawsze jesteśmy w oczach Bożych małymi fontannami uczynionymi po to, aby tryskać dobrą wodą. Powiedział o tym Jezus do Samarytanki: „woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,14).

Co trzeba, aby przemienić serce człowieka nieszczęśliwego? Jakie jest lekarstwo aby przemienić serce człowieka nieszczęśliwego? Trzeba przede wszystkim wziąć go w ramiona. Sprawić, by poczuł, że jest potrzebny, ważny, a przestanie być smutny. Miłość przywołuje miłość, silniej niż nienawiść przywołuje śmierć. Jezus nie umarł i zmartwychwstał dla siebie samego, ale dla nas, aby nasze grzechy zostały odpuszczone. Jest to więc czas zmartwychwstania dla wszystkich: czas, aby podnieść ubogich z przygnębienia, zwłaszcza tych, którzy leżą w grobie znacznie dłużej niż trzy dni. Niech tu zawieje, na naszych obliczach wiatr wyzwolenia. Niech rozkwitnie tutaj dar nadziei. A nadzieją jest Bóg Ojciec, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Kocha nas zawsze, wszystkich, dobrych i złych. Dziękuję!

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Franciszek zaznaczył, że Boże Narodzenie przypomina nam, że Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego. – Bóg cię kocha nie dlatego, że słusznie myślisz i dobrze postępujesz; po prostu cię kocha. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie – powiedział i przestrzegł, aby nie traktować Boga jako dobrego, jeśli jesteśmy dobrzy i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. – Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa. Oto dar, jaki znajdujemy w Boże Narodzenie: ze zdumieniem odkrywamy, że Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością – zaznaczył.

[link widoczny dla zalogowanych]

Benedykt XVI napisał:
Sam Bóg ukazał się nam w Chrystusie, objawił swoje oblicze i stał się rzeczywiście bliskim wobec każdego z nas. Co więcej, Bóg objawił, że Jego miłość wobec człowieka, względem każdego z nas jest bez miary: na Krzyżu Jezus z Nazaretu, Syn Boży, który stał się człowiekiem, ukazuje nam w najjaśniejszy sposób, jak daleko posuwa się ta miłość – aż do daru z siebie, aż do całkowitej ofiary. (…) Wiara jest uwierzeniem w tę miłość Boga, która nie słabnie w obliczu niegodziwości człowieka, w obliczu zła i śmierci, ale jest zdolna do przekształcania wszelkiej formy zniewolenia, dając możliwość zbawienia

[link widoczny dla zalogowanych]

Jan Paweł II napisał:
Prawdziwa miłość nigdy nie wygasa. Staje się źródłem siły i wierności małżeńskiej. Rodzina chrześcijańska, wierna swemu sakramentalnemu przymierzu, staje się autentycznym znakiem bezinteresownej i powszechnej miłości Boga do ludzi. Ta miłość Boga stanowi duchowe centrum rodziny i jej fundament.

[link widoczny dla zalogowanych]


papież Franciszek napisał:
Jezus jest Synem Bożym, który nas zbawia, stając się człowiekiem, takim jak my, ogołacając się z chwały i uniżając samego siebie (por. Flp 2,7-8). Tę tajemnicę widzimy konkretnie w centralnym punkcie szopki, czyli w Dzieciątku leżącym w żłobie. To «znak», który Bóg nam daje na Boże Narodzenie: był nim wtedy dla pasterzy w Betlejem (por. Łk 2, 12), jest nim dzisiaj i będzie nim zawsze – podkreślił Papież. – Kiedy aniołowie zwiastują narodziny Jezusa: «Idźcie i znajdźcie Go»; a znak macie taki: znajdziecie Dzieciątko w żłobie. To jest znak. Tron Jezusa stanowi żłóbek lub droga – za Jego życia, gdy głosił – albo krzyż na końcu Jego życia: to jest tron naszego Króla. Ten znak pokazuje nam «styl» Boga. A jaki jest styl Boga? Nie zapominaj tego, nigdy nie zapominaj: styl Boga stanowią bliskość, współczucie i czułość. Nasz Bóg jest bliski, współczujący i czuły. W Jezusie widzimy ten styl Boga. Poprzez ten swój styl Bóg przyciąga nas do siebie. Nie bierze nas siłą, nie narzuca nam swojej prawdy i sprawiedliwości, nie uprawia z nami prozelityzmu, nie: chce nas pociągnąć miłością, czułością i współczuciem.

[link widoczny dla zalogowanych]


Fragment encykliki "Dives in misericordia" napisał:
Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem


Fragment homilii napisał:
Krzyż przypomina nam cenę naszego zbawienia. Mówi o tym, jak wielką wartość ma w oczach Bożych człowiek — każdy człowiek! — skoro Bóg umiłował go aż po krzyż: „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Jak wiele mówi nam to „do końca!” Tak miłuje Bóg — On miłuje człowieka „do końca”, czego dowodem jest właśnie Chrystusowy krzyż. Czy można pozostać obojętnym wobec takiego dowodu miłości?

[link widoczny dla zalogowanych]

papież Franciszek napisał:
Krzyż Chrystusa jest największym dowodem miłosierdzia i miłości Boga do nas: Jezus umiłował nas «do końca» (J 13, 1), to znaczy nie tylko aż do ostatniej chwili swojego ziemskiego życia, ale aż do ostatecznej granicy miłości. Jeżeli podczas stworzenia Ojciec dał nam dowód swojej wielkiej miłości, dając nam życie, w męce i w śmierci swego Syna dał nam dowód nad dowodami: przyszedł, aby za nas cierpieć i za nas umrzeć. Tak wielkie jest Boże miłosierdzie: On nas miłuje, przebacza nam; Bóg wszystko przebacza i Bóg zawsze przebacza.

[link widoczny dla zalogowanych]

Już jest. Ostatnio jest bardzo głośno w Kościele za sprawą wydania oficjalnego dokumentu Dykasterii Nauki Wiary, zatwierdzoną przez papieża. Ten dokument to "Fiducia supplicans":

[link widoczny dla zalogowanych]

W punkcie 12 czytamy:
"Si deve altresì evitare il rischio di ridurre il senso delle benedizioni soltanto a questo punto di vista, perché ci porterebbe a pretendere, per una semplice benedizione, le stesse condizioni morali che si chiedono per la ricezione dei sacramenti. Tale rischio esige che si ampli ulteriormente questa prospettiva. Infatti, vi è il pericolo che un gesto pastorale, così amato e diffuso, sia sottoposto a troppi prerequisiti di carattere morale, i quali, con la pretesa di un controllo, potrebbero porre in ombra la forza incondizionata dell’amore di Dio su cui si fonda il gesto della benedizione."

Tłumaczenie:

"Musimy także unikać ryzyka sprowadzania znaczenia błogosławieństw tylko do tego punktu widzenia, ponieważ prowadziłoby to do żądania, w przypadku zwykłego błogosławieństwa, takich samych warunków moralnych, jakie są wymagane przy przystępowaniu do sakramentów. Ryzyko to wymaga dalszego poszerzenia tej perspektywy. W rzeczywistości istnieje niebezpieczeństwo, że gest duszpasterski, tak umiłowany i powszechny, zostanie poddany zbyt wielu przesłankom moralnym, które w przypadku żądania kontroli mogłyby przyćmić bezwarunkową siłę miłości Bożej, na której opiera się gest błogosławieństwa."

W punkcie 22 czytamy:
"Come ci insegna santa Teresa di Gesù Bambino, al di là di questa fiducia «non c’è un’altra via da percorrere per essere condotti all’Amore che tutto dona. Con la fiducia, la sorgente della grazia trabocca nella nostra vita […]. L’atteggiamento più adeguato è riporre la fiducia del cuore fuori di noi stessi: nell’infinita misericordia di un Dio che ama senza limiti […]. Il peccato del mondo è immenso, ma non è infinito. Invece, l’amore misericordioso del Redentore, questo sì, è infinito»."

Tłumaczenie:

"Jak uczy nas Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, poza tym zaufaniem „nie ma innej drogi, którą można podążać, aby zostać prowadzonym do Miłości, która wszystko daje. Dzięki ufności źródło łaski wkracza w nasze życie […]. Najwłaściwszą postawą jest złożenie ufności serca poza sobą: w nieskończonym miłosierdziu Boga, który kocha bez granic […]. Grzech świata jest ogromny, ale nie jest nieskończony. Przeciwnie, miłosierna miłość Odkupiciela jest nieskończona”."

W punkcie 27 czytamy:
"Nella catechesi citata all’inizio di questa Dichiarazione, Papa Francesco ha proposto una descrizione di questo tipo di benedizioni che si offrono a tutti, senza chiedere nulla. Vale la pena leggere con cuore aperto queste parole che ci aiutano a cogliere il senso pastorale delle benedizioni offerte senza condizioni: «È Dio che benedice. Nelle prime pagine della Bibbia è un continuo ripetersi di benedizioni. Dio benedice, ma anche gli uomini benedicono, e presto si scopre che la benedizione possiede una forza speciale, che accompagna per tutta la vita chi la riceve, e dispone il cuore dell’uomo a lasciarsi cambiare da Dio […]. Così noi per Dio siamo più importanti di tutti i peccati che noi possiamo fare, perché Lui è padre, è madre, è amore puro, Lui ci ha benedetto per sempre. E non smetterà mai di benedirci. Un’esperienza forte è quella di leggere questi testi biblici di benedizione in un carcere, o in una comunità di recupero. Far sentire a quelle persone che rimangono benedette nonostante i loro gravi errori, che il Padre celeste continua a volere il loro bene e a sperare che si aprano finalmente al bene. Se perfino i loro parenti più stretti, li hanno abbandonati, perché ormai li giudicano irrecuperabili, per Dio sono sempre figli».[19]"

Tłumaczenie:

"W katechezie przytoczonej na początku tej Deklaracji Papież Franciszek zaproponował opis tego rodzaju błogosławieństw, które są udzielane każdemu, bez proszenia o nic. Warto z otwartym sercem przeczytać te słowa, które pomagają nam zrozumieć duszpasterski sens błogosławieństw ofiarowanych bezwarunkowo: «To Bóg błogosławi. Na pierwszych stronach Biblii znajdujemy ciągłą powtarzalność błogosławieństw. Bóg błogosławi, ale błogosławią także ludzie i wkrótce okazuje się, że błogosławieństwo ma szczególną moc, która towarzyszy tym, którzy je otrzymują, przez całe życie i usposabia serce ludzkie do tego, aby pozwoliło się przemienić Bogu [...]. Jesteśmy więc dla Boga ważniejsi niż wszystkie grzechy, jakie możemy popełnić, ponieważ On jest ojcem, jest matką, jest czystą miłością, pobłogosławił nas na wieki. I nigdy nie przestanie nas błogosławić. Mocnym przeżyciem jest lektura biblijnych tekstów błogosławieństw w więzieniu lub we wspólnocie resocjalizacyjnej. Niech ci ludzie, którzy mimo poważnych błędów pozostają błogosławieni, poczuli, że Ojciec niebieski nadal pragnie ich dobra i ma nadzieję, że w końcu otworzą się na dobro. Jeśli nawet najbliżsi ich opuścili, bo teraz uważają, że są nie do odzyskania, dla Boga nadal są dziećmi”."


W punkcie 29 czytamy:
"Dal punto di vista della dimensione ascendente, quando si prende coscienza dei doni del Signore e del suo amore incondizionato, anche in situazioni di peccato, particolarmente quando una preghiera trova ascolto, il cuore del credente innalza a Dio la sua lode e lo benedice. Questa forma di benedizione non è preclusa ad alcuno. Tutti – singolarmente o in unione con altri – possono innalzare a Dio la loro lode e la loro gratitudine."

Tłumaczenie:

"Z punktu widzenia wymiaru wznoszącego się, gdy uświadomimy sobie dary Pana i Jego bezwarunkową miłość, nawet w sytuacjach grzechu, zwłaszcza gdy zostanie wysłuchana modlitwa, serce wierzącego wznosi swą chwałę do Boga i błogosławi jego. Ta forma błogosławieństwa nie jest nikomu zabroniona. Każdy – indywidualnie lub w jedności z innymi – może wznosić swoje uwielbienie i wdzięczność wobec Boga."

W punkcie 43 czytamy:
"La Chiesa è così il sacramento dell’amore infinito di Dio. Perciò, anche quando il rapporto con Dio è offuscato dal peccato, si può sempre chiedere una benedizione, tendendo la mano a lui, come fece Pietro nella tempesta quando gridò a Gesù: «Signore, salvami!» (Mt 14, 30). Desiderare e ricevere una benedizione può essere il bene possibile in alcune situazioni. Papa Francesco ci ricorda che «un piccolo passo, in mezzo a grandi limiti umani, può essere più gradito a Dio della vita esteriormente corretta di chi attraversa le sue giornate senza affrontare importanti difficoltà».[28] In questo modo, «ciò che risplende è la bellezza dell’amore salvifico di Dio manifestato in Gesù Cristo morto e risorto»."

Tłumaczenie:

"Kościół jest zatem sakramentem nieskończonej miłości Boga.Dlatego nawet wtedy, gdy więź z Bogiem jest przyćmiona grzechem, zawsze można prosić o błogosławieństwo, wyciągając do Niego rękę, jak to uczynił Piotr podczas burzy, krzycząc do Niego. Jezus: «Panie, ratuj mnie!» (Mt 14, 30). W niektórych sytuacjach życzenie błogosławieństwa i jego otrzymanie może być najlepszą możliwą rzeczą. Papież Franciszek przypomina nam, że „mały krok pośród wielkich ludzkich ograniczeń może bardziej podobać się Bogu niż pozornie poprawne życie kogoś, kto przeżywa swoje dni bez większych trudności”[28]. W ten sposób „jaśnieje piękno zbawczej miłości Boga, objawionej w Jezusie Chrystusie, umarłym i zmartwychwstałym”."

Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:


To jest tylko twoje klasyczne manipulowanie tekstami kościelnymi. Kościół odwołał gdzieś naukę Jezusa o wiecznym piekle dla zatwardziałych grzeszników? Czekam na cytaty

A w kwestii "bezwarunkowości", którą to kwestią znowu manipulujesz, przytoczę to co już pisałem na ten temat:

Znowu wczytujesz swoje pluszowe chciejstwo w oświadczenia kościelne, które zresztą i tak masz w dupie bo gdy ten sam Watykan naucza już o wiecznym i nieodwołalnym piekle (cytaty podam niżej), to już wtedy to olewasz. Jesteś totalnie niekonsekwentny. A ja powtórzę już to co pisałem na temat "bezwarunkowej miłości" Boga, bo to najlepiej pokazuje jak wczytujesz swoje pluszowe chciejstwo w dokumenty kościelne. Zajrzyjmy więc do wypowiedzi papieskich:

"Jednakże w sensie teologicznym piekło jest czymś innym: jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia (...) piekło jest miejscem ostatecznej kary, nie dopuszczającym możliwości powrotu ani złagodzenia cierpień. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło'» (n. 1033). Dlatego «potępienia» nie można przypisać inicjatywie Boga, ponieważ w swej miłosiernej miłości pragnie On jedynie zbawienia istot stworzonych przez siebie. W rzeczywistości to istota stworzona sama zamyka się na Jego miłość. «Potępienie» polega właśnie na ostatecznym oddaleniu się od Boga, które człowiek dobrowolnie wybrał i potwierdził ten wybór ostateczną pieczęcią w chwili śmierci. Wyrok Boży jedynie ratyfikuje ten stan"

(Jan Paweł II, Audiencja generalna 28 lipca 1999)

A więc papieże wcale nie rozumieją terminu "miłość bezwarunkowa" w takim znaczeniu jak ty, że każdy bezwarunkowo pójdzie do nieba, czy tego chce, czy nie. I to jest pełne nauczanie papieży. Manipulujesz wypowiedziami papieży po wyrwaniu ich z kontekstu. Powtórzę co pisałem:

To nie jest oficjalne nauczanie kościelne, to po pierwsze. Po drugie jak zwykle wyrwałeś wypowiedzi kościelne z kontekstu i wczytujesz w nie swoje zachcianki. Miłość Boga do człowieka jest "bezwarunkowa" tylko w tym sensie, że Bóg pierwszy przychodzi do człowieka z ofertą zbawienia, bez względu na zasługi człowieka. Uczy o tym święty Paweł:

"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" (Ef 2,8-9)

Ale to, że Bóg wychodzi do człowieka bezwarunkowo z ofertą zbawienia nie oznacza, że dalsze relacje człowieka z Bogiem są bezwarunkowe. Dalej już tak nie jest i ten sam święty Paweł uczy o tym wyraźnie:

"Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,22)

Uczy o czym też Jezus, który wyraźnie przestrzega:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

"Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?" (Mt 23,33)

"A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami" (Mt 23,15)



Przestrzega też o tym Nowy Testament w wielu innych miejscach:

"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10,26-27)

"Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie zachował się wobec Ducha łaski" (Hbr 10,29)

"Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego" (Hbr 10,31)

"Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje" (Hbr 12,6)

"Strzeżcie się, abyście nie stawiali oporu Temu, który do was przemawia. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, ponieważ odwrócili się od Tego, który na ziemi mówił, o ileż bardziej my, jeśli odwrócimy się od Tego, który z nieba przemawia" (Hbr 12,25)

"Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią! Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym" (Hbr 12,28-29)

"Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta" (Rz 1,18)

"Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią" (Rz 1,32)

"Wiemy zaś, że sąd Boży według prawdy dosięga tych, którzy się dopuszczają takich czynów" (Rz 2,2)

"Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga" (Rz 2,5)

"tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości - gniew i oburzenie. Ucisk i utrapienie spadnie na każdego człowieka, który dopuszcza się zła, najpierw na Żyda, a potem na Greka" (Rz 2,8-9)

"Czy Bóg jest niesprawiedliwy, gdy okazuje zagniewanie? Żadną miarą!" (Rz 3,5-6)

"Takich czeka sprawiedliwa kara" (Rz 3,8)

"Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan" (Rz 12,19)

"Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg" (1 Kor 3,17)

"Lecz gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, upomnienie otrzymujemy, abyśmy nie byli potępieni ze światem" (1 Kor 11,32)

"Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie" (2 Kor 2,15)

"A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie" (2 Kor 4,3)

"Boga się bójcie, czcijcie króla!" (1 P 2,17)

"Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej? A jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik?" (1 P 4,17-18)

"Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu1 tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. dla zaspokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprzedadzą ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mocy, a zguba ich nie śpi. także miasta Sodomę i Gomorę obróciwszy w popiół skazał na zagładę dając przykład [kary] tym, którzy będą żyli bezbożnie" (2 P 2,1.3.6)

"to wie Pan, jak pobożnych wyrwać z doświadczenia, niesprawiedliwych zaś jak zachować na ukaranie w dzień sądu" (2 P 2,9)

"Ci zaś, jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę, wypowiadając bluźnierstwa na to, czego nie znają, podlegną właśnie takiej zagładzie jak one, otrzymując karę jako zapłatę za niesprawiedliwość" (2 P 2,12-13)

"A to samo słowo zabezpieczyło obecnie niebo i ziemię jako zachowane dla ognia na dzień sądu i zguby bezbożnych ludzi" (2 P 3,7)

"Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć.
W takim wypadku nie polecam, aby się modlono
" (1 J 5,16)

Tych cytatów w Biblii jest tak dużo, że ich nie wyprzesz. Możesz je jedynie zignorować i to właśnie robisz



I jeszcze przypomnę nauczanie Katechizmu o karze wiecznego piekła, które to nauczanie pozostaje nadal aktualne:

"Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki" (KKK, 1035)

Skoro tak nagle pokochałeś dokumenty kościelne, to sobie ten cytat zakonotuj

Czy więc miłość Boga jest "bezwarunkowa"? Jedynie w tym sensie, że Bóg przychodzi do człowieka z ofertą miłości bez względu na to co człowiek czyni. Pisze o tym wyraźnie święty Paweł (Ef 2,8-9). Ale to nie oznacza, że człowiek może w nieskończoność lekceważyć miłość Boga. Tu już bezwarunkowości nie ma i święty Paweł też wyraźnie o tym naucza (Rz 11,22). I to jest pełne i komplementarne nauczanie Kościoła o bezwarunkowej miłości Boga, bez wczytywania w to nauczanie własnego pluszowego chciejstwa

I pozamiatane

PS Wkrótce zrobię wątek, w którym wypiszę wszystkie niepluszowe teksty z Nowego Testamentu. Bóg nie jest pluszowym misiem. Nie będzie się pluszowa sekta panoszyła po forum :fight:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 4:42, 08 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:46, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

Katolikus napisał:
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:

Fajnie zebrałeś.
Fedora oczywiście nie przekonasz, bo w jego logice najwyraźniej wystarczy zamieścić jakieś cytaty świadczące o surowości Boga, a to, co napisałeś staje się...
nieprawdziwe... :shock:
nieistniejące, znika... :shock:
jakoś inaczej się "nie odbyło". :shock:
Po prostu parę cytatów o surowości ma tę magiczną moc anulowania Biblii, dokumentów kościelnych, wypowiedzi papieży, które są niewygodne dla linii surowości.

Tu jest ciekawa pewna bardzo głęboka filozoficzna kwestia - co zrobić z sytuacjach, gdy mamy jakieś przesłanki, które są mocno niejednoznaczne - część ich jest "za", część jest "przeciw". Umysł ludzki staje na rozdrożu, nie wie co z takim fantem zrobić.
Można z problemem postąpić "fedorowo", czyli zwyczajnie uznać, iż tamta niewygodna dla niego wersja sprawy jest jakoś tajemniczo zniknięta, a dodatkowo jeszcze pomoże wylanie na nią jakiegoś kubła pomyj. I po sprawie...
Można chcieć próbować nie zakłamywać tego, że jednak owe teksty SĄ. No sorry, ale "nic ich nie znikło"! To, że istnieje jakiś tekst o przeciwnej wymowie nie kasuje teksu z nim sprzecznego, czy jakoś tam polemizującego. Tu mamy PROBLEM. Mamy dla umysłu, uczuć, intuicji zagwozdkę. To jest ta intelektualnie "wąska brama", która jest związana z surowym postanowieniem sobie: nie będę zakłamywał faktów! Nie będę udawał, że preferowana przeze mnie aktualnie interpretacja skasowała tę z przeciwnego bieguna. Kto nie zakłamuje, nie powie, że niewygodne dla niego teksty można pominąć, albo że jakoś inaczej nie są istotne.
Tylko co z tym zrobić? W jakiego Boga wierzyć?... :shock:

Ja wierzę, że także te surowe fragmenty z Biblii są potrzebne. Każdy powinien sobie je postawić pod osąd umysłu i serca, jakoś kontrastując jest z fragmentami o miłości. Gdyby w Biblii były tylko teksty o miłości, gdyby też nauczanie autorytetów było wyłącznie o miłości, to większość umysłów by się w tym pogubiła. Nieprzygotowana umysłowość wzięłaby bowiem tę miłość jednostronnie, naiwnie, głupio. Każda idea jest związana z jakimś jang - yin. Nie kontrastując w umyśle tendencji z jej przeciwtendencją, nie zrozumiemy ani jednej, ani drugiej. Boga miłości nie zrozumiemy, jeśli w jakimś stopniu nie otrzemy się myślowo o Jego zaprzeczenie, czyli o rozumienie boskości jako twardą, okrutną dominację okazywaną przez istotę o niewyobrażalnej mocy i władzy. Gdyby nie było tego surowego alter ego, nie zrozumielibyśmy znaczenia, wartości a właściwie to nawet sensu tej miłości prawdziwej, jaką jest Bóg. Pokonanie aspektu surowości w naturze świadomości nie może dokonać się aktem zignorowania go. Tą surowością, cierpieniem trzeba w pewien sposób (przynajmniej przejściowo) "posolić" miłość i przebaczenie.
Miłości nie zrozumie w pełni ten, kto nie przeszedł przez czas tęsknoty. Sukcesu nie posmakuje na dobre ten, komu przyszedłby ów sukces od razu, bez najmniejszego trudu, bez śladu porażki.
Ostatecznie milość zwycięży, ale powiedzenie tylko "miłość zwycięży" byłoby puste, nijakie, jeśli nie bylibyśmy w stanie wskazać, poczuć, dać jakieś przykłady ŚCIEŻEK owego zwyciężania, czyli pokazani jak W KONKRETNYCH OKOLICZNOŚCIACH DO ZWYCIĘSTWA MIŁOŚCI DOSZŁO. A żeby miłość zwyciężyła, musi MIEĆ CO zwyciężać!

Dobrze jest wierzyć, że miłość zwycięży, ale nie jest dobrze wierzyć, że przyjdzie to automatycznie, ot tak, na pstryk, bez zaangażowania się każdej osoby, w której miłość ma zwyciężyć. To zwycięstwo miłości nie jest z góry dane, jest WYZWANIEM.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:16, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:

Fajnie zebrałeś.
Fedora oczywiście nie przekonasz, bo w jego logice najwyraźniej wystarczy zamieścić jakieś cytaty świadczące o surowości Boga, a to, co napisałeś staje się...
nieprawdziwe... :shock:
nieistniejące, znika... :shock:
jakoś inaczej się "nie odbyło". :shock:
Po prostu parę cytatów o surowości ma tę magiczną moc anulowania Biblii, dokumentów kościelnych, wypowiedzi papieży, które są niewygodne dla linii surowości.


Nie "nieprawdziwe" ale jego "cytaty" są po prostu zmanipulowane. Żaden z nich nie mówi, że miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników. Nie ma nic takiego i moje cytaty pokazują, że tak właśnie nie jest. A jego cytaty mówią, że Bóg wychodzi do nas bezwarunkowo pierwszy ze swoją ofertą miłości. Ale to coś zupełnie innego niż tolerowanie zatwardziałych grzeszników w nieskończoność. A on tego właśnie oczekuje i dlatego ucieka w herezję apokatastazy i desperacko szuka wszystkiego co mu jakoś potwierdzi, że Bóg nigdy nie pociągnie grzesznika do odpowiedzialności. On trwa w swoich grzechach i nie chce się przed Bogiem ukorzyć. Dlatego jedyny bóg jakiego jest w stanie zaakceptować to pluszowa ciamajda, która z niczego go nie rozliczy. Tak więc zmanipulował cytaty ale u niego to normalka


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 23:21, 08 Sty 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:27, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:

Fajnie zebrałeś.
Fedora oczywiście nie przekonasz, bo w jego logice najwyraźniej wystarczy zamieścić jakieś cytaty świadczące o surowości Boga, a to, co napisałeś staje się...
nieprawdziwe... :shock:
nieistniejące, znika... :shock:
jakoś inaczej się "nie odbyło". :shock:
Po prostu parę cytatów o surowości ma tę magiczną moc anulowania Biblii, dokumentów kościelnych, wypowiedzi papieży, które są niewygodne dla linii surowości.


Nie "nieprawdziwe" ale jego "cytaty" są po prostu zmanipulowane. Żaden z nich nie mówi, że miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników. Nie ma nic takiego i moje cytaty pokazują, że tak właśnie nie jest.

A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
Bo nawet się zgodzę z ty, że nie ma takiego tekstu. Tylko nie udawaj, że tym chochołem polemizujesz z autorem posta wprowadzającego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:49, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:

Fajnie zebrałeś.
Fedora oczywiście nie przekonasz, bo w jego logice najwyraźniej wystarczy zamieścić jakieś cytaty świadczące o surowości Boga, a to, co napisałeś staje się...
nieprawdziwe... :shock:
nieistniejące, znika... :shock:
jakoś inaczej się "nie odbyło". :shock:
Po prostu parę cytatów o surowości ma tę magiczną moc anulowania Biblii, dokumentów kościelnych, wypowiedzi papieży, które są niewygodne dla linii surowości.


Nie "nieprawdziwe" ale jego "cytaty" są po prostu zmanipulowane. Żaden z nich nie mówi, że miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników. Nie ma nic takiego i moje cytaty pokazują, że tak właśnie nie jest.

A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
Bo nawet się zgodzę z ty, że nie ma takiego tekstu. Tylko nie udawaj, że tym chochołem polemizujesz z autorem posta wprowadzającego.


Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze. Zrób sobie prosty test: zapytaj go czy Bóg kiedykolwiek ukarze grzesznika, który nigdy się nie nawróci. Jemu przez klawiaturę nie przejdzie słowo "kara" w kontekście Boga. Jedyne co on jest w stanie napisać w swym obłędzie to "Bóg jest miłością" i hulaj dusza piekła nie ma:

Katolikus napisał:
A co może być tak splątane w człowieku, aby Bóg nie mógł tego "rozplątać"?
Więcej wiary! Nasz Bóg nie tylko jest miłością, ale jest też i wszechmocny!

(...)

Nie ma żadnych zagrożeń, bo Bóg jest miłością i jest wszechmocny.
Bóg jest miłością
. Bóg jest wszechmocny.


http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/sprawiedliwosc-karania-a-moze-sprawiedliwosc-nagrody,23369.html#772381

Bóg jest miłością, hulaj dusza, piekła nie ma. Nic innego mu przez klawiaturę nie przejdzie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 22:51, 08 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:51, 08 Sty 2024    Temat postu: Re: Miłość Boga jest bezwarunkowa

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:

Fajnie zebrałeś.
Fedora oczywiście nie przekonasz, bo w jego logice najwyraźniej wystarczy zamieścić jakieś cytaty świadczące o surowości Boga, a to, co napisałeś staje się...
nieprawdziwe... :shock:
nieistniejące, znika... :shock:
jakoś inaczej się "nie odbyło". :shock:
Po prostu parę cytatów o surowości ma tę magiczną moc anulowania Biblii, dokumentów kościelnych, wypowiedzi papieży, które są niewygodne dla linii surowości.


Nie "nieprawdziwe" ale jego "cytaty" są po prostu zmanipulowane. Żaden z nich nie mówi, że miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników. Nie ma nic takiego i moje cytaty pokazują, że tak właśnie nie jest.

A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
Bo nawet się zgodzę z ty, że nie ma takiego tekstu. Tylko nie udawaj, że tym chochołem polemizujesz z autorem posta wprowadzającego.


Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze. Zrób sobie prosty test: zapytaj go czy Bóg kiedykolwiek ukarze grzesznika, który nigdy się nie nawróci. Jemu przez klawiaturę tnie przejdzie słowo "kara" w kontekście Boga. Jedyne co on jest napisać to "Bóg jest miłością" i hulaj dusza piekła nie ma:

Katolikus napisał:
A co może być tak splątane w człowieku, aby Bóg nie mógł tego "rozplątać"?
Więcej wiary! Nasz Bóg nie tylko jest miłością, ale jest też i wszechmocny!

(...)

Nie ma żadnych zagrożeń, bo Bóg jest miłością i jest wszechmocny.
Bóg jest miłością
. Bóg jest wszechmocny.


http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/sprawiedliwosc-karania-a-moze-sprawiedliwosc-nagrody,23369.html#772381

Bóg jest miłością, hulaj dusza, piekła nie ma. Nic innego mu przez klawiaturę nie przejdzie

To faktycznie niech on tu się wypowie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:43, 09 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
fedor napisał:
Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze.


W tym samym temacie, z którego wziąłeś ten cytat, napisałem do Michała:

Marsz rację. Trochę przesadziłem twierdząc, że "nie ma żadnych zagrożeń".
Wycofałem się z twierdzenia, że "nie ma zagrożeń".

Więc jest tak, jak Michał pisze, że to twój chochoł, że ktoś tu stawia tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników. O zagrożeniach dla naszego zbawienia pisałem też w wielu innych dyskusjach z tobą, które wcześniej były między nami.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 1:44, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:23, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
fedor napisał:
Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze.


W tym samym temacie, z którego wziąłeś ten cytat, napisałem do Michała:

Marsz rację. Trochę przesadziłem twierdząc, że "nie ma żadnych zagrożeń".
Wycofałem się z twierdzenia, że "nie ma zagrożeń".

Więc jest tak, jak Michał pisze, że to twój chochoł, że ktoś tu stawia tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników. O zagrożeniach dla naszego zbawienia pisałem też w wielu innych dyskusjach z tobą, które wcześniej były między nami.


Pierdu pierdu. Znowu lawirujesz i wycofujesz się rakiem po tym jak przycisnąłem cię cytatami. A jaki jest twój pierwszy post wyżej w niniejszym wątku każdy widzi. Czysty pluszowizm. I nie napisałbyś tego co teraz napisałeś gdybym cię wyżej nie przycisnął cytatami

Mój powyższy zarzut pozostaje aktualny: nie przejdzie ci przez klawiaturę zdanie: "Bóg ukarze zatwardziałych grzeszników", jak o tym setki razy pisze Biblia. To ci przez klawiaturę nie przejdzie. Zamiast tego będziesz bredził o "pomocy" i inne takie. A Bóg już pomógł grzesznikom wystarczająco, wychodząc do nich pierwszy i umierając na krzyżu za grzechy świata. I to jest ta bezwarunkowa miłość, o której mówią papieże w zmanipulowanych przez ciebie cytatach, którymi robisz z papieży wyznawców apokatastazy, której wyznawcami nigdy nie byli


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 7:39, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:13, 09 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
fedor napisał:
Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze.


W tym samym temacie, z którego wziąłeś ten cytat, napisałem do Michała:

Marsz rację. Trochę przesadziłem twierdząc, że "nie ma żadnych zagrożeń".
Wycofałem się z twierdzenia, że "nie ma zagrożeń".

Więc jest tak, jak Michał pisze, że to twój chochoł, że ktoś tu stawia tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników. O zagrożeniach dla naszego zbawienia pisałem też w wielu innych dyskusjach z tobą, które wcześniej były między nami.


Pierdu pierdu. Znowu lawirujesz i wycofujesz się rakiem po tym jak przycisnąłem cię cytatami. A jaki jest twój pierwszy post wyżej w niniejszym wątku każdy widzi. Czysty pluszowizm. I nie napisałbyś tego co teraz napisałeś gdybym cię wyżej nie przycisnął cytatami


Nie wiem co ty "widzisz". Napisałem wyżej odpowiedź, bo manipulujesz cytatami, nie przytoczyłeś mojej wypowiedzi do Michała, że się wycofałem z twierdzenia.

Natomiast ty twierdzisz, że przytoczyłem nauczanie papieży, by twierdzić, że "miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników." - to jest chochoł. Nie potrafisz tego wykazać. Nawet Michał zwrócił na to uwagę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:57, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A ktoś tu głosił (poza Tobą) taką tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników?... :shock:
fedor napisał:
Ty po prostu nie czytasz tego co on pisze.


W tym samym temacie, z którego wziąłeś ten cytat, napisałem do Michała:

Marsz rację. Trochę przesadziłem twierdząc, że "nie ma żadnych zagrożeń".
Wycofałem się z twierdzenia, że "nie ma zagrożeń".

Więc jest tak, jak Michał pisze, że to twój chochoł, że ktoś tu stawia tezę o anulowaniu bezwarunkowo zatwardziałości grzeszników. O zagrożeniach dla naszego zbawienia pisałem też w wielu innych dyskusjach z tobą, które wcześniej były między nami.


Pierdu pierdu. Znowu lawirujesz i wycofujesz się rakiem po tym jak przycisnąłem cię cytatami. A jaki jest twój pierwszy post wyżej w niniejszym wątku każdy widzi. Czysty pluszowizm. I nie napisałbyś tego co teraz napisałeś gdybym cię wyżej nie przycisnął cytatami


Nie wiem co ty "widzisz"


Widzę twoje ściemy. Jest ich bardzo dużo

Katolikus napisał:
Napisałem wyżej odpowiedź, bo manipulujesz cytatami, nie przytoczyłeś mojej wypowiedzi do Michała, że się wycofałem z twierdzenia.


To, że się z niego niby "wycofałeś" (to też tylko zmyłka) nie przekreśla tego co napisałeś. Tym bardziej, że szybko wrócisz do powtarzania tego od nowa. Setki razy tak było. Jeśli się z czegoś "wycofujesz" to tylko dlatego, że zostałeś przez kogoś przyciśnięty (najczęściej przeze mnie). A gdy nacisk ustanie to wracasz od nowa do starych pluszowych herezji. Tak więc to co ty nazywasz "wycofaniem się" jest tylko zmyłką taktyczną. Prosty dowód - nie będziesz w stanie sam z siebie wypowiedzieć takiego zdania: "Bóg karze zatwardziałych grzeszników". Nigdy nie napisałeś czegoś takiego. Pokaż mi jeden swój wpis gdzie coś takiego napisałeś. Jeden. Nie istnieje taki wpis

Katolikus napisał:
Natomiast ty twierdzisz, że przytoczyłem nauczanie papieży, by twierdzić, że "miłość Boga bezwarunkowo ignoruje zatwardziałość grzeszników." - to jest chochoł. Nie potrafisz tego wykazać. Nawet Michał zwrócił na to uwagę.


No to zweryfikujmy znowu te twoje kolejne manipulacje. W całym twoim poście (pierwszy post w tym wątku) poza starannie wyselekcjonowanymi (zmanipulowanymi) cytatami o miłości Boga była tylko taka treść:

Katolikus napisał:
w Kościele papież wierzy w Boga, który jest bezwarunkową miłością.
Nauczanie Kościoła zakłada "bezwarunkową miłość" Boga. :pidu: Niech się teraz wszystkie fedory tego świata cmokną w pupę.
:gitara:


Jakież to słodkie. Takie maxi pluszowe

A tymczasem nigdzie nie wyjaśniłeś, że:

1. Miłość Boga jest bezwarunkowa ale zbawienie już nie

2. Wierzysz w herezję apokatastazy potępioną oficjalnie przez Kościół, a więc u ciebie "bezwarunkowa miłość" Boga oznacza właśnie bezwarunkowe zbawienie, czyli bez względu na to co człowiek nie zrobi i tak będzie zbawiony, z szatanem włącznie. A tymczasem żaden z zacytowanych przez ciebie papieży już tak nie naucza. Nauczają wręcz odwrotnie:

"Jednakże w sensie teologicznym piekło jest czymś innym: jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia (...) piekło jest miejscem ostatecznej kary, nie dopuszczającym możliwości powrotu ani złagodzenia cierpień. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło'» (n. 1033). Dlatego «potępienia» nie można przypisać inicjatywie Boga, ponieważ w swej miłosiernej miłości pragnie On jedynie zbawienia istot stworzonych przez siebie. W rzeczywistości to istota stworzona sama zamyka się na Jego miłość. «Potępienie» polega właśnie na ostatecznym oddaleniu się od Boga, które człowiek dobrowolnie wybrał i potwierdził ten wybór ostateczną pieczęcią w chwili śmierci. Wyrok Boży jedynie ratyfikuje ten stan"

(Jan Paweł II, Audiencja generalna 28 lipca 1999)

Święty Paweł wyraźnie zaś nauczał, że o ile miłość Boga jest nam bezwarunkowo dana to zbawienie już nie jest nam dane bezwarunkowo i jest uzależnione właśnie od tego co zrobimy:

"Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,22)

Żaden papież tego nauczania świętego Pawła nie anulował. Nie można anulować nauczania pisarza natchnionego

W czym więc przejawia się bezwarunkowa miłość Boga do nas? W tym co znowu tłumaczy nam święty Paweł:

"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" (Ef 2,8-9)

I tyle. Bóg posłał Syna na krzyż aby nas wybawił od mocy Złego. Nie była to w żaden sposób nasza zasługa lecz dobrowolny akt Boga, ofiarowany z Jego miłości. Ale to nie znaczy, że wszyscy będą zbawieni bo zbawienie trzeba jeszcze przyjąć i w nim wytrwać, o czym uczy ten sam święty Paweł (Rz 11,22). I to jest właśnie pełnia nauczania Kościoła w tej sprawie, którego to nauczania już w pełni nie naświetliłeś, manipulując tym nauczaniem tak, aby każdy pomyślał, że papieże nauczają tego samego co ty. Ale to jest właśnie manipulacja bo papieże twojej herezji apokatastazy już nie nauczają. Selekcjonujesz więc tendencyjnie "cytaciki" i manipulujesz nimi jak typowy sekciarz, który robi tak samo


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 11:21, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:55, 09 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
To, że się z niego niby "wycofałeś" (to też tylko zmyłka) nie przekreśla tego co napisałeś. Tym bardziej, że szybko wrócisz do powtarzania tego od nowa. Setki razy tak było.


Nigdy poza tym jednym wątkiem, który przytoczyłeś i zmanipulowałeś, bo nie przytoczyłeś też późniejszej mojej wypowiedzi do Michała, w której wycofałem się z wcześniejszej wypowiedzi o "braku zagrożeń", nie twierdziłem, że nie ma zagrożeń. Wręcz przeciwnie wielokrotnie w dyskusjach z tobą podkreślałem, że człowiekowi grozi doświadczenie potępienia, gdy człowiek stanie w prawdzie na temat swojego życia, bo zrozumie, że to kim się stał za życia czyni go istotą wadliwą. Uważasz, że tak nie twierdziłem?

Cytat:
Prosty dowód - nie będziesz w stanie sam z siebie wypowiedzieć takiego zdania: "Bóg karze zatwardziałych grzeszników". Nigdy nie napisałeś czegoś takiego. Pokaż mi jeden swój wpis gdzie coś takiego napisałeś. Jeden. Nie istnieje taki wpis


To czy przejdzie mi to przez klawiaturę zależy od tego, co w istocie miałoby znaczyć to zdanie. Tak więc odpowiem ci, czy mi to przejdzie przez klawiaturę, jak najpierw wyjaśnisz, czy zdanie "Bóg karze zatwardziałych grzeszników" znaczy:

a) Bóg karze, bo kieruje się w swoich motywacjach logiką urażonego despoty, który nie pozwoli sobie na bluźnierstwa, łamanie jego praw (np. Dekalog) i jeśli, grzesznik nie ukorzy się to Bóg takiego człowieka pokarze np. wiecznym cierpieniem.

b) Bóg karze, bo kieruje się w swoich motywacjach dobrem człowieka. Bóg "karze ku poprawie". Celem jest uzdrowienie i przywrócenie właściwego spojrzenia na życie, relacje i siebie samego.

Krótko, czy karanie Boga ma charakter pedagogiczny, twórczy, przeobrażający i wskrzeszający grzesznego człowieka, czy raczej ma charakter odpłaty?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:24, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
To, że się z niego niby "wycofałeś" (to też tylko zmyłka) nie przekreśla tego co napisałeś. Tym bardziej, że szybko wrócisz do powtarzania tego od nowa. Setki razy tak było.


Nigdy poza tym jednym wątkiem, który przytoczyłeś i zmanipulowałeś, bo nie przytoczyłeś też późniejszej mojej wypowiedzi do Michała, w której wycofałem się z wcześniejszej wypowiedzi o "braku zagrożeń", nie twierdziłem, że nie ma zagrożeń. Wręcz przeciwnie wielokrotnie w dyskusjach z tobą podkreślałem, że człowiekowi grozi doświadczenie potępienia, gdy człowiek stanie w prawdzie na temat swojego życia, bo zrozumie, że to kim się stał za życia czyni go istotą wadliwą. Uważasz, że tak nie twierdziłem?


To nie jest żadne "zagrożenie". W tym jest właśnie cały problem, że ty karę Bożą sprowadzasz do tego, że ktoś coś "zrozumie". To są brednie podłapane od Dyszyńskiego, któremu chrześcijaństwo pomyliło się z kozetką u psychoterapeuty. Ale Biblia i Kościół niczego takiego nie nauczają. To są tylko czyjeś prywatne wymysły, nauka ludzka, którą święty Paweł wyraźnie potępił:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

Katolikus napisał:
Cytat:
Prosty dowód - nie będziesz w stanie sam z siebie wypowiedzieć takiego zdania: "Bóg karze zatwardziałych grzeszników". Nigdy nie napisałeś czegoś takiego. Pokaż mi jeden swój wpis gdzie coś takiego napisałeś. Jeden. Nie istnieje taki wpis


To czy przejdzie mi to przez klawiaturę zależy od tego, co w istocie miałoby znaczyć to zdanie.


A nie mówiłem :mrgreen: No i już zaczyna się kombinowanie bo nie jesteś w stanie przepuścić przez klawiaturę zdania, że Bóg ukarze zatwardziałych grzeszników. Jest więc dokładnie tak jak przewidziałem

Katolikus napisał:
Tak więc odpowiem ci, czy mi to przejdzie przez klawiaturę, jak najpierw wyjaśnisz, czy zdanie "Bóg karze zatwardziałych grzeszników" znaczy:

a) Bóg karze, bo kieruje się w swoich motywacjach logiką urażonego despoty, który nie pozwoli sobie na bluźnierstwa, łamanie jego praw (np. Dekalog) i jeśli, grzesznik nie ukorzy się to Bóg takiego człowieka pokarze np. wiecznym cierpieniem.

b) Bóg karze, bo kieruje się w swoich motywacjach dobrem człowieka. Bóg "karze ku poprawie". Celem jest uzdrowienie i przywrócenie właściwego spojrzenia na życie, relacje i siebie samego.

Krótko, czy karanie Boga ma charakter pedagogiczny, twórczy, przeobrażający i wskrzeszający grzesznego człowieka, czy raczej ma charakter odpłaty?


Biblia to wyjaśnia:

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

Krótko i konkretnie. Żadne "karanie ku poprawie". Poniosą wieczną karę i to nie jest żadne "przywracanie ku właściwemu rozumieniu". Nigdzie Biblia takich bredni nie naucza. To są już tylko wasze prywatne wymysły, które dodajecie do Pisma. W innych miejscach też Biblia naucza krótko i konkretnie:

"Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem - zagłada" (Flp 3,18-19)

Zagłada, a nie żadne "pedagogiczne przywracanie ku zrozumieniu". Dalej:

"Z powodu nich nadchodzi gniew Boży na synów buntu" (Kol 3,6)

"Bóg jest mścicielem tego wszystkiego" (1 Tes 4,6)

Krótko i konkretnie u świętego Pawła. Nie ma tu ani śladu tych wszystkich psychoterapeutycznych bredni, które podłapałeś od Dyszyńskiego ale które nic wspólnego z chrześcijaństwem nie mają. Pan Jezus naucza tak samo konkretnie jak święty Paweł:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

"Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?" (Mt 23,33)

"A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami" (Mt 23,15)

Krótko i konkretnie. Nic tutaj nie ma o "karaniu ku poprawie". Czas na poprawę już był i niektórzy nigdy się niczego nie nauczą:

"tacy, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy" (2 Tm 3,7)


Tak więc dodajesz nauki ludzkie do Biblii bo nie jesteś w stanie znieść nauki Pisma. A Pismo wprost potępia dodawanie do niego czegoś od siebie:

"nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane" (1 Kor 4,6)

Święty Paweł konkretnie objaśnił, że nie naucza ludzkich nauk ale tylko naukę Chrystusa. I my mamy robić tak samo:

"Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus" (Ga 1,11-12)

Tak więc uciekasz w nauki ludzkie bo nie jesteś w stanie znieść nauki Bożej. Dokładnie tak jak zapowiedział święty Paweł:

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 12:46, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:44, 09 Sty 2024    Temat postu:

katolikus napisał:
Nigdy poza tym jednym wątkiem, który przytoczyłeś i zmanipulowałeś, bo nie przytoczyłeś też późniejszej mojej wypowiedzi do Michała, w której wycofałem się z wcześniejszej wypowiedzi o "braku zagrożeń", nie twierdziłem, że nie ma zagrożeń. Wręcz przeciwnie wielokrotnie w dyskusjach z tobą podkreślałem, że człowiekowi grozi doświadczenie potępienia, gdy człowiek stanie w prawdzie na temat swojego życia, bo zrozumie, że to kim się stał za życia czyni go istotą wadliwą. Uważasz, że tak nie twierdziłem?
fedor napisał:
To nie jest żadne "zagrożenie".


Co może być większym zagrożeniem od doświadczenia wadliwości własnej natury? Co może być większym zagrożeniem od przeświadczenia, że człowiek okazał się być nikim? Co może być większym zagrożeniem od wewnętrznej pustki i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka? Co może być większym zagrożeniem od doświadczenia w sobie intensywnego cierpienia z powodu nieurzeczywistnionej miłości, świadomości własnej winy i pozbawienia się szczęścia?

Cytat:
Biblia to wyjaśnia:


Czy te fragmenty należy interpretować w ramach modelu zakładającego, że Bóg chce pogrążyć grzesznika, czy w ramach modelu zakładającego, że Bóg chce człowieka wyzwolić z jego najgorszego koszmaru, ale z punktu widzenia zatwardziałego grzesznika, Bóg będzie się jawił jako Ten, który "wymierza karę w płomienistym ogniu"???
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:56, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
katolikus napisał:
Nigdy poza tym jednym wątkiem, który przytoczyłeś i zmanipulowałeś, bo nie przytoczyłeś też późniejszej mojej wypowiedzi do Michała, w której wycofałem się z wcześniejszej wypowiedzi o "braku zagrożeń", nie twierdziłem, że nie ma zagrożeń. Wręcz przeciwnie wielokrotnie w dyskusjach z tobą podkreślałem, że człowiekowi grozi doświadczenie potępienia, gdy człowiek stanie w prawdzie na temat swojego życia, bo zrozumie, że to kim się stał za życia czyni go istotą wadliwą. Uważasz, że tak nie twierdziłem?
fedor napisał:
To nie jest żadne "zagrożenie".


Co może być większym zagrożeniem od doświadczenia wadliwości własnej natury? Co może być większym zagrożeniem od przeświadczenia, że człowiek okazał się być nikim? Co może być większym zagrożeniem od wewnętrznej pustki i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka? Co może być większym zagrożeniem od doświadczenia w sobie intensywnego cierpienia z powodu nieurzeczywistnionej miłości, świadomości własnej winy i pozbawienia się szczęścia?


Nie interesują mnie twoje widzimisię i psychoterapeutyczne baśnie, które podłapałeś od Dyszyńskiego. Pokaż mi gdzie Pismo tak naucza

Katolikus napisał:
Cytat:
Biblia to wyjaśnia:


Czy te fragmenty należy interpretować w ramach modelu zakładającego, że Bóg chce pogrążyć grzesznika, czy w ramach modelu zakładającego, że Bóg chce człowieka wyzwolić z jego najgorszego koszmaru, ale z punktu widzenia zatwardziałego grzesznika, Bóg będzie się jawił jako Ten, który "wymierza karę w płomienistym ogniu"???


Znowu jakieś pierdoły wypisujesz, które nic wspólnego z Pismem nie mają. Pokaż mi gdzie tu jest coś o "wyzwoleniu od najgorszego koszmaru":

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)


Kara wieczna i koniec. Nic o żadnym "wyzwalaniu się" z tego nie ma w Biblii. Ani słowa. Pismo mówi jedno a ty mówisz drugie. Wychodzisz poza to co zostało napisane, wbrew zaleceniu świętego Pawła:

"nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane" (1 Kor 4,6)

Nauczasz nauk ludzkich, które z nauką Pisma nie mają nic wspólnego, co święty Paweł też potępił i przewidział, że będą tacy jak ty:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 13:00, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:18, 09 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Nie interesują mnie twoje widzimisię i psychoterapeutyczne baśnie, które podłapałeś od Dyszyńskiego. Pokaż mi gdzie Pismo tak naucza


Pisałeś, że to nie jest żadne zagrożenie to co ja napisałem. To pytam się, co jest tym gorszym zagrożeniem?

Cytat:
Znowu jakieś pierdoły wypisujesz, które nic wspólnego z Pismem nie mają. Pokaż mi gdzie tu jest coś o "wyzwoleniu od najgorszego koszmaru":

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)


Kara wieczna i koniec. Nic o żadnym "wyzwalaniu się" z tego nie ma w Biblii. Ani słowa.


Czyli mam to interpretować, że Bóg chce pogrążyć grzesznego człowieka? Cierpieniem wiecznym go dobić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:01, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Nie interesują mnie twoje widzimisię i psychoterapeutyczne baśnie, które podłapałeś od Dyszyńskiego. Pokaż mi gdzie Pismo tak naucza


Pisałeś, że to nie jest żadne zagrożenie to co ja napisałem. To pytam się, co jest tym gorszym zagrożeniem?


Kara wiecznej męki, dokładnie tak jak naucza Pismo i Jezus:

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

Krótko i konkretnie. Żadnych psychoterapeutycznych pierdół tu nie ma. Tymczasem według ciebie są i chodzi o:

-doświadczenie wadliwości własnej natury

-przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

-wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

Itd. Itp. Pokaż mi gdzie Pismo naucza, że tak właśnie należy rozumieć karę wiecznego piekła. Bo póki co to ty i Dyszyński tak nauczacie ale nie Pismo. A ty to już w ogóle odleciałeś w opary absurdu:

Katolikus napisał:
piekło ma charakter nie kary, a pomocy


http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/do-mnie-nalezy-pomsta-co-w-tym-tekscie-mowi-biblia,24635.html#773415

Ale apostoł Paweł w powyższym cytacie z 2 Tes nazwał piekło właśnie karą (2 Tes 1,6.8-9). Tak więc Pismo swoje a ty swoje. Przekręcasz nauki Pisma dokładnie tak jak ci o których wspomina święty Paweł:

"Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową" (Ga 1,7)

Święty Piotr też przed takimi jak ty ostrzega:

"ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę" (2 P 3,16)

Katolikus napisał:
Cytat:
Znowu jakieś pierdoły wypisujesz, które nic wspólnego z Pismem nie mają. Pokaż mi gdzie tu jest coś o "wyzwoleniu od najgorszego koszmaru":

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

Kara wieczna i koniec. Nic o żadnym "wyzwalaniu się" z tego nie ma w Biblii. Ani słowa.


Czyli mam to interpretować, że Bóg chce pogrążyć grzesznego człowieka? Cierpieniem wiecznym go dobić?


To już twoja chocholasta karykatura. Zatwardziali grzesznicy nigdy się nie nawrócą i sami się pogrążą i dobiją. A tacy będą i Pismo wyraźnie to mówi:

"tacy, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy" (2 Tm 3,7)

Wszechświat istnieje już 13 miliardów lat i szatan nadal nie ukorzył się przed Bogiem i skruchy nie okazał, pomimo tego, że głupi nie jest i wie, iż czeka go piekło. On po prostu kocha zło. I tacy są też niektórzy ludzie. Musisz wypierać te fakty bo inaczej zawali się twój zbudowany na iluzji i kłamstwie pluszowy światopogląd, bez którego nie będziesz mógł dalej żyć w grzechu. I wiesz o tym tak samo dobrze jak ja


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 14:26, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:58, 09 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Kara wiecznej męki


Czy to należy rozumieć tak, że "kara wiecznej męki" polega w swej istocie na tym, że Bóg umieści człowieka w prawdziwym ogniu i ten będzie w tym ogniu smażyć się sprawiedliwie za karę przez całą wieczność?

To faktycznie byłoby gorszym zagrożeniem. :think:
Proszę potwierdź mi, czy tak to należy rozumieć.


Cytat:
Żadnych psychoterapeutycznych pierdół tu nie ma. Tymczasem według ciebie są i chodzi o:

-doświadczenie wadliwości własnej natury

-przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

-wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

Itd. Itp. Pokaż mi gdzie Pismo naucza, że tak właśnie należy rozumieć karę wiecznego piekła. Bo póki co to ty i Dyszyński tak nauczacie ale nie Pismo.


Jeszcze zapomniałeś dodać, że chodzi o
- nieurzeczywistnioną miłość
- świadomości własnej winy
- pozbawienie się szczęścia
Ok. Wprost w Piśmie tego chyba nie znajdziesz. A nie znajdziesz, bo w tamtych czasach natchnieni autorzy nie dysponowali odpowiednimi pojęciami i nie mieli świadomości problemów ludzkiej umysłowości, które dziś udało się zrozumieć. Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadcza w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek doświadcza z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to przenosi to też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''.

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.

Cytat:
A ty to już w ogóle odleciałeś w opary absurdu


Wyrwałeś moje słowa z kontekstu. To nie jest stwierdzenie, tylko fragment pytania. Ja się tam zastanawiam, bo to dla mnie jest ciekawe. Ale oczywiście ty musiałeś zmanipulować moją wypowiedź, dlatego nie przytoczyłeś całości wraz ze znakiem zapytania na końcu. To dużo o tobie mówi.

Cytat:
Zatwardziali grzesznicy nigdy się nie nawrócą i sami się pogrążą i dobiją.


A jaka jest rola Boga w tej układance? Patrzy się na nich bezradnie? Pomoże im się dobić, bo umieści ich w wiecznym ogniu? Jaka jest tu rola Boga?

Cytat:
A tacy będą i Pismo wyraźnie to mówi:

"tacy, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy" (2 Tm 3,7)


Skoro się uczą, a nie mogą osiągnąć celu (poznanie prawdy) to może trzeba im pomóc?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 15:04, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:37, 09 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Kara wiecznej męki


Czy to należy rozumieć tak, że "kara wiecznej męki" polega w swej istocie na tym, że Bóg umieści człowieka w prawdziwym ogniu i ten będzie w tym ogniu smażyć się sprawiedliwie za karę przez całą wieczność?


Tak właśnie mówi Pismo i nic nie wskazuje na to, że piekło będzie czymś innym. Nieprzyjemna wizja, co? Może więc nawróć się wreszcie i przestań grzeszyć

Katolikus napisał:
To faktycznie byłoby gorszym zagrożeniem. :think:
Proszę potwierdź mi, czy tak to należy rozumieć.


Tak mówi Pismo i nic nie wskazuje na to, że należy to rozumieć inaczej. A to samo Pismo mówi żeby nie rozumieć więcej niż napisano:

"nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane" (1 Kor 4,6)

Katolikus napisał:
Cytat:
Żadnych psychoterapeutycznych pierdół tu nie ma. Tymczasem według ciebie są i chodzi o:

-doświadczenie wadliwości własnej natury

-przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

-wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

Itd. Itp. Pokaż mi gdzie Pismo naucza, że tak właśnie należy rozumieć karę wiecznego piekła. Bo póki co to ty i Dyszyński tak nauczacie ale nie Pismo.


Jeszcze zapomniałeś dodać, że chodzi o
- nieurzeczywistnioną miłość
- świadomości własnej winy
- pozbawienie się szczęścia


To nie są żadne problemy dla zatwardziałych grzeszników i nikczemników. Mają coś takiego po prostu w dupie. Przy okazji widać jaki ty naiwny jesteś

Albert Fish czerpał przyjemność z zabijania, torturowania i zjadania dzieci. Psychiatrzy uznali go za poczytalnego

[link widoczny dla zalogowanych]

A ty piszesz, że coś takiego jak to niżej będzie dla niego "piekłem"?:

- doświadczenie wadliwości własnej natury

- przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

- wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

- nieurzeczywistnioną miłość

- świadomości własnej winy

- pozbawienie się szczęścia

Jesteś po prostu naiwny

Katolikus napisał:
Ok. Wprost w Piśmie tego chyba nie znajdziesz. A nie znajdziesz, bo w tamtych czasach natchnieni autorzy nie dysponowali odpowiednimi pojęciami i nie mieli świadomości problemów ludzkiej umysłowości, które dziś udało się zrozumieć.


Jak najbardziej dysponowali odpowiednimi pojęciami bo pisali po grecku a filozofia grecka i język grecki były już wtedy wystarczająco bogate na tyle żeby stwierdzić, że piekło nie jest fizyczną męczarnią ale chwilową psychoterapeutyczną niewygodą. Nic takiego jednak nie stwierdzili. Tak więc znowu uciekasz w jakieś bezsensowne wymówki. To wszystko są tylko twoje tanie wykręty

Katolikus napisał:
Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadcza w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek doświadcza z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to przenosi to też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.


Pismo nic takiego nie naucza. Znowu uciekłeś w jakieś odklejone fantazje i swoje widzimisię, które nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Myli ci się chrześcijaństwo z psychoterapią i to jest cały czas ten sam problem. Zatrułeś się tymi głupotami od Dyszyńskiego i już z tego nie wyjdziesz. Nic dziwnego, dzięki temu możesz nadal żyć w swoim grzechu i mieć przeświadczenie, że Bóg nic ci nie zrobi bo to tylko twój pluszowy psychoterapeuta. Ale to tylko twoja iluzja. Tak więc nauczasz ludzkich nauk i przed takimi jak ty ostrzegał właśnie święty Paweł:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)

Katolikus napisał:
Cytat:
A ty to już w ogóle odleciałeś w opary absurdu


Wyrwałeś moje słowa z kontekstu. To nie jest stwierdzenie, tylko fragment pytania. Ja się tam zastanawiam, bo to dla mnie jest ciekawe. Ale oczywiście ty musiałeś zmanipulować moją wypowiedź, dlatego nie przytoczyłeś całości wraz ze znakiem zapytania na końcu. To dużo o tobie mówi


Zacytowałem to w takiej postaci bo i tak w to wierzysz. Wyżej to potwierdzasz we wszystkim co piszesz

Katolikus napisał:
Cytat:
Zatwardziali grzesznicy nigdy się nie nawrócą i sami się pogrążą i dobiją.


A jaka jest rola Boga w tej układance? Patrzy się na nich bezradnie? Pomoże im się dobić, bo umieści ich w wiecznym ogniu? Jaka jest tu rola Boga?


Jest Stwórcą wszystkiego i wszystkim zarządza ale też drogo się ceni bo oddał życie za nas na krzyżu. Po coś to było, dla zabawy tego nie zrobił. Jednak z tego co piszesz wynika, że było to kompletnie niepotrzebne bo piekło będzie i tak puste. Robisz z Boga ciamajdę, który właściwie sam nie wie po co coś robi. Na szczęście jesteś w błędzie

Katolikus napisał:
Cytat:
A tacy będą i Pismo wyraźnie to mówi:

"tacy, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy" (2 Tm 3,7)


Skoro się uczą, a nie mogą osiągnąć celu (poznanie prawdy) to może trzeba im pomóc?


Ten cytat właśnie stwierdza, że pomaganie nic w takiej sytuacji nie daje i widać to najlepiej po tym, że do ciebie nic nie dociera i nigdy nie dotrze pomimo lat spędzonych z tobą na dyskusjach o tym wszystkim. Jak widać, problem nie jest w zbyt małej ilości rozmów ale właśnie w zatwardziałym trwaniu w buncie i wyparciu. Tak więc rozmowy z takimi jak ty nic nie dadzą i właśnie dlatego musi być piekło. Nawet ten cytat do ciebie nie dotarł bo go przekręciłeś o sto osiemdziesiąt stopni i tym samym potwierdziłeś to co ten cytat mówi: uczysz się i uczysz i nic nie jesteś w stanie się nauczyć. Nie zrozumiałeś nawet tego, że ten cytat mówi o tobie. A to właśnie dlatego, że zatwardziałość w grzechu i buncie to jest coś, czego nie uleczy żadna rozmowa. I sam dowodzisz lepiej niż cokolwiek, że jesteś w błędzie gdy wierzysz w to, że przemyślenia i rozmowy coś dają. Są tacy jak ty, którym nic to nie daje i dlatego właśnie Bóg wie co robi gdy dla takich zatwardziałych buntowników przewidział piekło

Katolikus napisał:
Skoro się uczą, a nie mogą osiągnąć celu (poznanie prawdy) to może trzeba im pomóc?


Z chęcią popatrzę jak będziesz "pomagał" szatanowi zrozumieć, że jest w błędzie i przez 13 miliardów lat obcowania z nieskończenie mądrym Stwórcą do tego nie doszedł ale ty z nim porozmawiasz i wtedy zrozumie :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 16:48, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:05, 09 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Tak właśnie mówi Pismo i nic nie wskazuje na to, że piekło będzie czymś innym. Nieprzyjemna wizja, co? Może więc nawróć się wreszcie i przestań grzeszyć


Tak właśnie to interpretujesz. Twoje podejście: "tak właśnie mówi Pismo" przypomina trochę myślenie uczonych i ludzi prostych, co żyli w czasach, gdy dominował geocentryzm. Oni też pewnie mówili "no przecież widać, że Słońce zmienia położenie. No proszę spojrzeć..". A tu trzeba było głębszego, bardziej zaawansowanego myślenia.. I pogląd, na który nic nie wskazywało okazał się prawdą.

Ale ok. Skoro wg ciebie "tak mówi Pismo", czyli "kara wiecznej męki" w postaci materialnego ognia pali przez wieczność człowieka, bo to mu się należy to niestety nie, "nie przejdzie mi przez klawiaturę", że "Bóg karze zatwardziałych grzeszników". Nie uwierzę, że Bóg jest zdolny do takiego sadyzmu. Bóg w którego ja wierzę przyciągnie wszystkich do siebie. Mogę więc powiedzieć, że Bóg ukarze zatwardziałych grzeszników, ale to dlatego, że na celu ma uleczenie człowieka z choroby jego grzechu. Bóg musi zaaplikować człowiekowi coś, co ten odbierze jako karę, ale Bóg wie, że to człowiekowi pomoże i tak naprawdę motywacją jest pragnienie przywrócenia człowiekowi prawdziwej zdrowej wolności, która nie będzie już zniewolona grzechem.

A cytaty, które przytoczyłeś z 2 Tes 1,6.8-9; Mt 25,41.46; Ap 20,10 interpretuję w ramach szerszego myślenia zakładającego, że motywacją Boga jest zbawienie wszystkich, ale z punktu widzenia zatwardziałego grzesznika, Bóg będzie się jawił jako Ten, który "wymierza karę w płomienistym ogniu".


Cytat:
To nie są żadne problemy dla zatwardziałych grzeszników i nikczemników. Mają coś takiego po prostu w dupie. Przy okazji widać jaki ty naiwny jesteś

Albert Fish czerpał przyjemność z zabijania, torturowania i zjadania dzieci. Psychiatrzy uznali go za poczytalnego

[link widoczny dla zalogowanych]

A ty piszesz, że coś takiego jak to niżej będzie dla niego "piekłem"?:

- doświadczenie wadliwości własnej natury

- przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

- wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

- nieurzeczywistnioną miłość

- świadomości własnej winy

- pozbawienie się szczęścia

Jesteś po prostu naiwny


W J 8, 31-34 Jezus mówi do grzeszników, że są w niewoli grzechu, a oni się temu dziwią, co Jezus mówił, bo byli przekonani, że oni w żadnej niewoli się nie znajdują. Nie mieli jednak tego rozeznania, które posiadał Jezus. Dzieciobójca z powyższego przykładu prawdę na temat tego, kim się stał zrozumie po śmierci. Po drugiej stronie nie ma ucieczki przed prawdą, ów morderca zrozumie, że to co robił było złe, zrozumie ból swoich ofiar. Wtedy to, co jest wyżej wypisane od myślników da o sobie znać.

Jest artykuł, opisano w nim, że pewien człowiek "Przyszedł do Komendy Stołecznej Policji, bo jak później przyznał śledczym "męczyły go wyrzuty sumienia i dlatego po 18 latach postanowił się przyznać"."
[link widoczny dla zalogowanych]. Zabił człowieka, ale wyrzuty sumienia już na tym świecie zaczęły się odzywać. Można się domyślać, że piekło opisane przeze mnie wyżej, przeżywał już po tej stronie życia.

Inny przykład:
"Joachim Knychała, którego można uznać za modelowy przykład psychopatycznego seryjnego mordercy, w pamiętniku i listach opisywał jak (...) Odczuwał wyzuty sumienia po zabójstwie malej dziewczynki: „Pamiętam, że po dokonaniu tego morderstwa okropnie bałem się nocy, gdy nie byłem w pracy, tylko w domu, bałem się snu. Czułem, że po tym mordzie dzieje się coś dziwnego ze mną – widziałem tamte małe ofiary, a w domu moją córeczkę i mimo to, że między moją córką a nimi była duża rozpiętość wiekowa, dręczyło i gnębiło mnie to, że jestem mordercą dzieci (…) Wtedy stwierdziłem, że prawdą jest, że każdego zbrodniarza gryzie sumienie” (ibidem, s. 136)."
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym samym źródle opisane są inne przypadki takich seryjnych morderców.
Co więcej, dowodzi się, że u seryjnych morderców występują zaburzenia osobowości, czyli nie są to zdrowi ludzie, bo emocjonalnie niestabilni, z zaburzeniami popędu, upośledzonym ośrodkiem odpowiadającym za empatię itd. tobie łatwo napisać "mają to w dupie", bo jesteś naukowym ignorantem i nie bierzesz pod uwagę szerszego kontekstu.

Seryjny morderca, o którym napisałeś też do zdrowych nie mógł należeć:
"Fish urodził się w 1870 roku, w rodzinie, której wielu członków cierpiało na choroby psychiczne."
[link widoczny dla zalogowanych]

Dzisiejsza psychologia coraz lepiej rozumie czynniki, które deformują osobowość.
I ludzie (konkretnie specjaliści lekarze) stawiają sobie cel leczenia, takich ludzi, tworzy się różne programy, terapie, które mają za zadanie pomóc, jeśli jest to możliwe. Ludzie mają więcej miłosierdzia i dobroci od Boga, który najlepiej rozumie prawdziwe przyczyny zachowania ludzi?






Odpowiedź mi na pytanie: dlaczego w objawieniu tak bardzo duży nacisk jest kładziony na doskonalenie się pod względem miłości, przebaczenia, rozeznawania grzechów, pokory, wyrozumiałości?..


Cytat:
Jak najbardziej dysponowali odpowiednimi pojęciami bo pisali po grecku a filozofia grecka i język grecki były już wtedy wystarczająco bogate na tyle żeby stwierdzić, że piekło nie jest fizyczną męczarnią ale chwilową psychoterapeutyczną niewygodą. Nic takiego jednak nie stwierdzili. Tak więc znowu uciekasz w jakieś bezsensowne wymówki. To wszystko są tylko twoje tanie wykręty


Co?! Nawet dziś jest trudno to opisać. Jakie pojęcia masz konkretnie na myśli, którymi już wtedy autorzy natchnieni mogli się posługiwać?

Cytat:
Pismo nic takiego nie naucza.


Naucza i to właśnie w tych fragmentach i naukach Jezusa, które sam przytaczasz, ale trzeba je interpretować w szerszym kontekście, nie odrywając ich od realiów tego, co rozumiemy o człowieku, jego umysłowości, osobowości itd.

Cytat:
Tak więc nauczasz ludzkich nauk i przed takimi jak ty ostrzegał właśnie święty Paweł:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)


Gdy Paweł formułował swój przekaz to wtedy nie istniały nauki takie jak dziś, chociażby właśnie psychologia, neuronauka itd.

Cytat:
Jest Stwórcą wszystkiego i wszystkim zarządza


No więc jaka jest konkretnie Jego rola w przypadku ludzi, którzy sami się pogrążają i dobijają? Patrzy się na nich bezradnie? Pomoże im się dobić, bo umieści ich w wiecznym ogniu?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 23:08, 09 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:32, 10 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Tak właśnie mówi Pismo i nic nie wskazuje na to, że piekło będzie czymś innym. Nieprzyjemna wizja, co? Może więc nawróć się wreszcie i przestań grzeszyć


Tak właśnie to interpretujesz. Twoje podejście: "tak właśnie mówi Pismo" przypomina trochę myślenie uczonych i ludzi prostych, co żyli w czasach, gdy dominował geocentryzm. Oni też pewnie mówili "no przecież widać, że Słońce zmienia położenie. No proszę spojrzeć..". A tu trzeba było głębszego, bardziej zaawansowanego myślenia.. I pogląd, na który nic nie wskazywało okazał się prawdą.


Twoje nieudolne wianie w wykręt, że to tylko "moja interpretacja" już przerabialiśmy i po tym jak dostałeś zadanie wskazania alternatywnej interpretacji względem mojego bezpośredniego odczytu, to zawsze kończyło się tak samo i nie byłeś w stanie tej alternatywnej interpretacji wskazać. A więc lecimy od nowa - skoro mój odczyt bezpośredni poniższych tekstów to tylko "moja interpretacja", to pokaż mi równie uprawnioną interpretację alternatywną poniższych tekstów. Wraz z sensownymi argumentami za twoim odczytem. Czekam z niecierpliwością - czas start:

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

Katolikus napisał:
Ale ok. Skoro wg ciebie "tak mówi Pismo", czyli "kara wiecznej męki" w postaci materialnego ognia pali przez wieczność człowieka, bo to mu się należy to niestety nie, "nie przejdzie mi przez klawiaturę", że "Bóg karze zatwardziałych grzeszników". Nie uwierzę, że Bóg jest zdolny do takiego sadyzmu.


Znowu bluźnisz Bogu. To nie jest żaden "sadyzm" ale sprawiedliwa kara. Każdy kto nie przyjmuje zbawienia Jezusa umiera w grzechu. A niespłacony grzech wobec nieskończenie świętego Boga zaciąga nieskończoną karę. To zupełnie logiczne. Nie podoba ci się to ale nikogo to nie interesuje. Bóg ma swoje zasady i według nich rządzi światem, a nie według twoich zasad

Jezus powiedział krótko na odchodnym:

"I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,15-16)

"Kto nie uwierzy będzie potępiony" - krótko i konkretnie. Nic więcej

Katolikus napisał:
Bóg w którego ja wierzę przyciągnie wszystkich do siebie.


Problem w tym, że ty nie wierzysz w Boga Biblii ale w pluszową imitację, która nic wspólnego z Bogiem Biblii nie ma. Wierzysz w demona, który cię zwiódł i oszukał pod pozorem bycia Bogiem prawdziwym. To właśnie robi szatan:

"Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków" (2 Kor 11,14-15)

"Jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość" - to jest wypisz wymaluj o tobie. Pismo wszystko ładnie zapowiedziało

Katolikus napisał:
Mogę więc powiedzieć, że Bóg ukarze zatwardziałych grzeszników, ale to dlatego, że na celu ma uleczenie człowieka z choroby jego grzechu. Bóg musi zaaplikować człowiekowi coś, co ten odbierze jako karę, ale Bóg wie, że to człowiekowi pomoże i tak naprawdę motywacją jest pragnienie przywrócenia człowiekowi prawdziwej zdrowej wolności, która nie będzie już zniewolona grzechem


To tylko opis twoich widzimisiów i twoje prywatne nauki. To co się tobie wydaje jest nieistotne. Liczy się wyłącznie to co naucza Biblia i oficjalna nauka Kościoła. A one zgodnie uczą o karze wiecznego piekła dla zatwardziałych grzeszników. Ty zaś nauczasz jedynie nauk ludzkich i przed takimi jak ty przestrzegał święty Paweł apostoł:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)

"Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową" (Ga 1,7)

Właśnie po to mamy Biblię i oficjalną naukę Kościoła bo Bóg wiedział, że każdy będzie bredził co mu się wydaje. Tak jak robisz to ty. A Biblia i oficjalna nauka Kościoła jest właśnie po to żeby takie brednie i widzimisię jak twoje korygować

Katolikus napisał:
A cytaty, które przytoczyłeś z 2 Tes 1,6.8-9; Mt 25,41.46; Ap 20,10 interpretuję w ramach szerszego myślenia zakładającego, że motywacją Boga jest zbawienie wszystkich, ale z punktu widzenia zatwardziałego grzesznika, Bóg będzie się jawił jako Ten, który "wymierza karę w płomienistym ogniu".


To jest tylko twoja kolejna pokrętna ucieczka przed tym co mówią teksty biblijne. Po prostu nie jesteś w stanie zaakceptować nauki Pisma. Ale nawet z tego co tu napisałeś wynika, że zatwardziałych grzeszników spotka kara wiecznego ognia. Pomimo wykrętów nie dałeś rady uciec przed tym co mówi Pismo o piekle. Aż tak dobitna i jednoznaczna jest to nauka

Katolikus napisał:
Cytat:
To nie są żadne problemy dla zatwardziałych grzeszników i nikczemników. Mają coś takiego po prostu w dupie. Przy okazji widać jaki ty naiwny jesteś

Albert Fish czerpał przyjemność z zabijania, torturowania i zjadania dzieci. Psychiatrzy uznali go za poczytalnego

[link widoczny dla zalogowanych]

A ty piszesz, że coś takiego jak to niżej będzie dla niego "piekłem"?:

- doświadczenie wadliwości własnej natury

- przeświadczenie, że człowiek okazał się być nikim

- wewnętrzną pustkę i rozdwojenia w samym wnętrzu człowieka

- nieurzeczywistnioną miłość

- świadomości własnej winy

- pozbawienie się szczęścia

Jesteś po prostu naiwny


W J 8, 31-34 Jezus mówi do grzeszników, że są w niewoli grzechu, a oni się temu dziwią, co Jezus mówił, bo byli przekonani, że oni w żadnej niewoli się nie znajdują. Nie mieli jednak tego rozeznania, które posiadał Jezus. Dzieciobójca z powyższego przykładu prawdę na temat tego, kim się stał zrozumie po śmierci. Po drugiej stronie nie ma ucieczki przed prawdą, ów morderca zrozumie, że to co robił było złe, zrozumie ból swoich ofiar. Wtedy to, co jest wyżej wypisane od myślników da o sobie znać.


Znowu uciekłeś w jakieś naiwne brednie. Nie jesteś w stanie pogodzić się z tym, że pewni ludzie nigdy nie zejdą z drogi zła. A że tak będzie naucza właśnie Pismo mówiąc o wiecznym piekle. Tak więc to co piszesz jest jawnym fałszem i efektem wyparcia w świetle nauki Pisma. Oszukujesz samego siebie i przestałeś wierzyć już Bogu i Jego słowu. Zwiódł cię demon, co zresztą widać po zgniłych owocach jakie z siebie wydajesz (wyzywasz Boga od "sadystów")

Katolikus napisał:
Jest artykuł, opisano w nim, że pewien człowiek "Przyszedł do Komendy Stołecznej Policji, bo jak później przyznał śledczym "męczyły go wyrzuty sumienia i dlatego po 18 latach postanowił się przyznać"."
[link widoczny dla zalogowanych]. Zabił człowieka, ale wyrzuty sumienia już na tym świecie zaczęły się odzywać. Można się domyślać, że piekło opisane przeze mnie wyżej, przeżywał już po tej stronie życia.

Inny przykład:
"Joachim Knychała, którego można uznać za modelowy przykład psychopatycznego seryjnego mordercy, w pamiętniku i listach opisywał jak (...) Odczuwał wyzuty sumienia po zabójstwie malej dziewczynki: „Pamiętam, że po dokonaniu tego morderstwa okropnie bałem się nocy, gdy nie byłem w pracy, tylko w domu, bałem się snu. Czułem, że po tym mordzie dzieje się coś dziwnego ze mną – widziałem tamte małe ofiary, a w domu moją córeczkę i mimo to, że między moją córką a nimi była duża rozpiętość wiekowa, dręczyło i gnębiło mnie to, że jestem mordercą dzieci (…) Wtedy stwierdziłem, że prawdą jest, że każdego zbrodniarza gryzie sumienie” (ibidem, s. 136)."
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym samym źródle opisane są inne przypadki takich seryjnych morderców.


Dwie jaskółki wiosny nie czynią

Katolikus napisał:
Co więcej, dowodzi się, że u seryjnych morderców występują zaburzenia osobowości, czyli nie są to zdrowi ludzie, bo emocjonalnie niestabilni, z zaburzeniami popędu, upośledzonym ośrodkiem odpowiadającym za empatię itd. tobie łatwo napisać "mają to w dupie", bo jesteś naukowym ignorantem i nie bierzesz pod uwagę szerszego kontekstu.

Seryjny morderca, o którym napisałeś też do zdrowych nie mógł należeć:
"Fish urodził się w 1870 roku, w rodzinie, której wielu członków cierpiało na choroby psychiczne."
[link widoczny dla zalogowanych]


Kombinujesz jak koń pod górę ale nic ci to nie da. Choroby psychiczne nie są dziedziczne a Fish był badany przez psychologów i ci orzekli, że jest poczytalny. Poza tym jest wielu innych morderców, którzy są zdrowi psychicznie i są wręcz dumni ze swoich zbrodni. Poczytaj sobie choćby o Breiviku. Tkwisz w efekcie wyparcia w tych kwestiach

Katolikus napisał:
Dzisiejsza psychologia coraz lepiej rozumie czynniki, które deformują osobowość.
I ludzie (konkretnie specjaliści lekarze) stawiają sobie cel leczenia, takich ludzi, tworzy się różne programy, terapie, które mają za zadanie pomóc, jeśli jest to możliwe. Ludzie mają więcej miłosierdzia i dobroci od Boga, który najlepiej rozumie prawdziwe przyczyny zachowania ludzi?


To co mają na ten temat do powiedzenia ludzie jest nieistotne. Liczy się to co ma do powiedzenia Bóg przez swoje słowo. A słowo Boga mówi, że w wiecznym piekle wylądują grzesznicy. Koniec kropka. Ale ty wolisz słuchać ludzi zamiast Boga. Jakże inna jest twoja postawa od postawy apostołów:

"Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi - odpowiedział Piotr i Apostołowie" (Dz 5,29)

Katolikus napisał:
Odpowiedź mi na pytanie: dlaczego w objawieniu tak bardzo duży nacisk jest kładziony na doskonalenie się pod względem miłości, przebaczenia, rozeznawania grzechów, pokory, wyrozumiałości?


W tym życiu. A nie dopiero w piekle, jak sobie wmówiłeś. Bóg już to zrobił w życiu doczesnym każdego człowieka i jak ktoś to odrzucał przez całe życie to już tego nie przyjmie. A potem klamka zapada, kto zaprzepaścił swoją szansę w tym życiu ten zostanie potępiony i tak naucza Jezus:

"Panie, panie, otwórz nam! Lecz on odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was" (Mt 25,11)

"kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,16)

Nauka Jezusa jest bardzo jasna, konkretna i dobitna w kwestii spraw ostatecznych. Dlatego masz tak niewielkie pole do lawirowania

Katolikus napisał:
Cytat:
Jak najbardziej dysponowali odpowiednimi pojęciami bo pisali po grecku a filozofia grecka i język grecki były już wtedy wystarczająco bogate na tyle żeby stwierdzić, że piekło nie jest fizyczną męczarnią ale chwilową psychoterapeutyczną niewygodą. Nic takiego jednak nie stwierdzili. Tak więc znowu uciekasz w jakieś bezsensowne wymówki. To wszystko są tylko twoje tanie wykręty


Co?! Nawet dziś jest trudno to opisać.


Nie ma żadnej trudności aby to opisać. Kombinujesz jak koń pod górę ale znowu ci nie idzie

Katolikus napisał:
Jakie pojęcia masz konkretnie na myśli, którymi już wtedy autorzy natchnieni mogli się posługiwać?


Język grecki ma bardzo bogate słownictwo. Nie było żadnego problemu aby napisać, że piekło to tylko alegoria i chodzi tu niby o kategorie związane tylko z psyche. Słowo psyche pochodzi zresztą z greki. Tak jak całe obecne słownictwo psychologiczne też pochodzi z greki. Poczytaj sobie co greccy Ojcowie Kościoła wyprawiali z przenośniami i alegoriami biblijnymi. A ty piszesz głupoty, że autorzy piszący po grecku nie byliby w stanie psychoterapeutycznych dyrdymałów Dyszyńskiego wyrazić w swoim języku. Weź się do reszty nie ośmieszaj

Katolikus napisał:
Cytat:
Pismo nic takiego nie naucza.


Naucza i to właśnie w tych fragmentach i naukach Jezusa, które sam przytaczasz, ale trzeba je interpretować w szerszym kontekście, nie odrywając ich od realiów tego, co rozumiemy o człowieku, jego umysłowości, osobowości itd.


Nie interesują mnie twoje karkołomne nadinterpretacje nauk Pisma o piekle. Interesuje mnie tylko to co o piekle naucza Pismo plus oficjalna nauka Kościoła. A z tym nauczaniem jesteś sprzeczny. Reszta to już tylko bicie piany

Katolikus napisał:
Cytat:
Tak więc nauczasz ludzkich nauk i przed takimi jak ty ostrzegał właśnie święty Paweł:

"Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko nauce, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Kol 2,8)

"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom" (2 Tm 4,3-4)


Gdy Paweł formułował swój przekaz to wtedy nie istniały nauki takie jak dziś, chociażby właśnie psychologia, neuronauka itd.


To nie ma znaczenia. Ostrzeżenie autora natchnionego odnosi się do wszystkich czasów i jest uniwersalne. Odnosi się też do ciebie bo nauczasz nauki ludzkiej, która z Pismem nic wspólnego nie ma i jest z nim do tego sprzeczna. Psychologia i neuronauki to właśnie nie są nauki Boże. Tobie i Dyszyńskiemu teologia biblijna pomyliła się właśnie z psychologią. I to jest poważny problem

Katolikus napisał:
Cytat:
Jest Stwórcą wszystkiego i wszystkim zarządza


No więc jaka jest konkretnie Jego rola w przypadku ludzi, którzy sami się pogrążają i dobijają? Patrzy się na nich bezradnie? Pomoże im się dobić, bo umieści ich w wiecznym ogniu?


Nie będzie pomagał komuś, kto nie chce sam sobie pomóc. A tacy będą. Biblia wyraźnie tego naucza i ja wierzę jej a nie temu co się tobie zdaje. Poza tym czas na nawrócenie jest ograniczony:

"postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd" (Hbr 9,27)

Tak samo naucza też Katechizm Kościoła Katolickiego:

"Śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie" (KKK, 1021)

A to co się tobie wydaje i zachciewa jest nieistotne bo tkwisz w wyparciu i sam siebie oszukujesz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 11:16, 10 Sty 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:08, 11 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Twoje nieudolne wianie w wykręt, że to tylko "moja interpretacja" już przerabialiśmy i po tym jak dostałeś zadanie wskazania alternatywnej interpretacji względem mojego bezpośredniego odczytu, to zawsze kończyło się tak samo i nie byłeś w stanie tej alternatywnej interpretacji wskazać.


Nic nie muszę wskazywać i dobrze to rozumiesz. Jak polemizowałeś z ateistami nt. ewolucji i żądali wskazania alternatywnego wyjaśnienia danych, które oni wyjaśniają ewolucją to pisałeś im, że nie musisz podawać żadnego alternatywnego wyjaśnienia.

Cytat:
"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)


Dosłowna interpretacja powyższego fragmentu sprawia, że nie jest prawdą ten fragment z Biblii:

"Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy"
- Mdr 11:23

"Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!"
- Mdr 11:26

"Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła."
- Ps 145,9

"On jest dobry dla niewdzięcznych i złych"
- Łk 6,35

"Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny."
- Ps 103,8

"Ja, Pan, chcę być twym lekarzem"
- Wj 15,26

"Miłość nie unosi się gniewem, nie pamięta złego"
- 1 Kor 5

"Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku."
- Iz 42,3


Cytat:
A więc lecimy od nowa - skoro mój odczyt bezpośredni poniższych tekstów to tylko "moja interpretacja", to pokaż mi równie uprawnioną interpretację alternatywną poniższych tekstów. Wraz z sensownymi argumentami za twoim odczytem. Czekam z niecierpliwością - czas start:

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną karę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)


Już podawałem alternatywną interpretację wraz z sensownymi argumentami. Ale ty masz inny system założeń, różnimy się w kryteriach i w rozumieniu wielu ważnych pojęć więc dla ciebie, cokolwiek bym nie napisał to będzie to bez "sensownych argumentów", bo moja interpretacja nie spełnia kryteriów, które ty przyjmujesz.
Ale z chęcią powtórzę. Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek potrafi doświadczyć z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to taki przechodzi też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Prawda na swój temat może okazać się bardzo bolesna. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''.

Po "drugiej stronie życia" zostanie przeniknięta cała głębia ludzkiego jestestwa. Wtedy otworzą nam się oczy (coś na wzór apostołów z Łk 24,31 :wink:). Rozpoznamy samych siebie. Doświadczymy czegoś, co nieporadnie nazywamy "sądem", sąd odsłoni wszystkie tajniki serca, całą prawdę o nas samych. Człowiek stanie przed Bogiem wraz z dziejami całego życia. Każdy pojmie, kim był, jaki jest i kim mógł być. Dostrzeżemy w mgnieniu oka wszystkie jasne i ciemne strony swego życia. Do istoty sądu należy wgląd w prawdę o własnym życiu. Człowiek stanie jakby w obliczu żniwa całego życia. Może zbierać to, co zostało zasiane. Celem, istotą "sądu" nie jest "odpłata" ze strony Boga, lecz ocalenie "jakby przez ogień". Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. Z powodu poczucia winy może on być przeżyciem bardzo bolesnym. Na "sądzie" staną ludzie z różną historią swojego życia. Jeżeli stanie tam naprawdę "zatwardziały grzesznik" i zderzy się z całą prawdą na swój temat to piekłem będzie doświadczenie swojego rozdartego człowieczeństwa. Niewykluczone, że cały pośmiertny proces oczyszczenia będzie on postrzegał też jako atak jakiejś "wyższej istoty" na niego samego. Boga (który jest dobrem, pięknem i kocha swoje stworzenie) będzie postrzegał jako Tego, który "odpłaca uciskiem", "mści się", "wymierza karę w plomienistym ogniu". Ten proces oczyszczenia będzie interpretował jako "mękę wieczną", cierpienie, które będzie kartuszami "we dnie i w nocy".

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.

Mnie to się spina wszystko sensownie w ten właśnie sposób. Jest piekło, jest zagrożenie, sąd i przede wszystkim nie ma poniżenia miłości i wszechmocy Boga. Bóg (już pierwsze rozdziały Biblii tchną taką interpretacją) kocha swoje dzieło, a więc cierpienie z perspektywy Boga Miłości nie może być niekończącym się odwetem za grzechy, bo w ten sposób miałoby być "sprawiedliwie". Dosłowna interpretacja wskazanych przez ciebie fragmentów buduje obraz cierpienia tępego i sadystycznego. Cierpienie musi być sensowne. Celowe. Ukierunkowane na głęboką przemianę człowieka, a nie chorym odwetem za złe życie. Ktoś, kto jest w niewoli grzechu potrzebuje uleczenia, a nie wiecznego potępienia go. W ten sposób fragmenty o "wiecznych karach" i fragmenty o niewyobrażalnej miłości idealnie się ze sobą spajają, harmonizują, łączą. Układanka staje się sensowna.

Widziałem wiele prób interpretacji fragmentów mrocznych z tymi o miłości i akurat interpretacja, którą ty przedstawiasz jest najbardziej odrażająca, niegodna Boga wszechmocy i Miłości, totalnie wypaczające sens miłości. Dlatego ja jej nie przyjmuję i wszystkie argumenty, które dotąd mi w różnych dyskusjach przedstawiałeś to widziałem i widzę w nich mnóstwo przeróżnych słabości. Dlatego ja czcicielem wiecznego sadyzmu nie zostanę.
:nie: :nie: :nie:

I jeszcze jedno. Owszem jest kilka mrocznych fragmentów, których na dzień dzisiejszy nie rozumiem, albo rozumiem bardzo słabo, ale wiele fragmentów, które dziś rozumiem, kiedyś też nie rozumiałem, nie mogłem odnaleźć dla nich sensu. Wiara to proces, doskonalenie, poszukiwanie zrozumienia. Ja w tej drodze nie zamierzam się zatrzymywać. Nie wszystko na początku musi być jasne i układać się w jakiś sens. Ale wierzę, że "wszystko będzie dobrze".
:pidu:

Cytat:
Znowu bluźnisz Bogu. To nie jest żaden "sadyzm" ale sprawiedliwa kara. Każdy kto nie przyjmuje zbawienia Jezusa umiera w grzechu. A niespłacony grzech wobec nieskończenie świętego Boga zaciąga nieskończoną karę. To zupełnie logiczne. Nie podoba ci się to ale nikogo to nie interesuje. Bóg ma swoje zasady i według nich rządzi światem, a nie według twoich zasad

Jezus powiedział krótko na odchodnym:

"I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,15-16)

"Kto nie uwierzy będzie potępiony" - krótko i konkretnie. Nic więcej


Nie, wsadzanie kogoś do prawdziwego ognia w ramach wiecznej kary, bo nie przyjął zbawienia to jest czysty sadyzm, okrucieństwo w czystej postaci. Tak czynią bożki i potwory w bajkach, a nie Bóg, który jest Miłością wszechmocną.

Mk 16,15-16 - wszystko się zgadza, kto nie uwierzy w Dobrą Nowinę, która szczerze przyjęta do swojego serca, umysłu i życia przemienia człowieka, jego człowieczeństwo, "będzie potępiony", bo nie stanie się kimś, kto jest zdolny zaistnieć w Królestwie Boga (J 3,1-21).

Cytat:
A niespłacony grzech wobec nieskończenie świętego Boga zaciąga nieskończoną karę. To zupełnie logiczne


Absurd, a nie logika. Bóg, który jest dobrem i pięknem, miałby być obrażonym majestatem?! Bóg, który musiał zobaczyć niewinną krew własnego Syna, aby móc się odbrazić to nie Bóg, tylko pogański bożek, który ma jakiś nieład we własnych emocjach, takich bogów jest pełno w różnych mitach.

Skoro to jest "logiczne" to na mocy samej tylko logiki wykaż, to wynikanie, bo równie dobrze ja mogę napisać tak:

A jeden, choćby minimalny osiągnięty dobry uczynek wobec nieskończenie świętego Boga wysługuje nam wieczną nagrodę. To zupełnie logiczne.

Oczywiście ja nie wierzę w to, bo zarówno to moje "logiczne" jak i twoje oparte jest na pogańskich założeniach, ale chcę pokazać, jak łatwo to skontrować twoje rozumowanie w ramach twoich własnych pogańskich i sadystycznych założeń. Nieskończony Bóg jest nieskończenie dobry i miłosierny, nieskory do obrazy, mądry i wolny od wszelkiego egoistycznego narcyzmu.

Cytat:
Problem w tym, że ty nie wierzysz w Boga Biblii ale w pluszową imitację, która nic wspólnego z Bogiem Biblii nie ma. Wierzysz w demona, który cię zwiódł i oszukał pod pozorem bycia Bogiem prawdziwym. To właśnie robi szatan:

"Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków" (2 Kor 11,14-15)

"Jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość" - to jest wypisz wymaluj o tobie. Pismo wszystko ładnie zapowiedziało


Problem w tym, że nie jesteś chodzącą wszechwiedzącą wyrocznią tylko omylnym śuśkiem, który ma jakiejś swoje zwidy i domysły. ; )

fedor napisał:
katolikus napisał:
powiedzieć, że Bóg ukarze zatwardziałych grzeszników, ale to dlatego, że na celu ma uleczenie człowieka z choroby jego grzechu. Bóg musi zaaplikować człowiekowi coś, co ten odbierze jako karę, ale Bóg wie, że to człowiekowi pomoże i tak naprawdę motywacją jest pragnienie przywrócenia człowiekowi prawdziwej zdrowej wolności, która nie będzie już zniewolona grzechem



To tylko opis twoich widzimisiów i twoje prywatne nauki. To co się tobie wydaje jest nieistotne. Liczy się wyłącznie to co naucza Biblia i oficjalna nauka Kościoła. A one zgodnie uczą o karze wiecznego piekła dla zatwardziałych grzeszników.


Liczy się to, że zanim dojdziemy do wniosku "co Biblia naucza" to przed ten każdy musi ją zinterpretować własnymi założeniami, kryteriami. Tak więc twoja demagogia kompletnie nie robi na mnie wrażenia. Doedukuj się nt. podstaw epistemologii.

fedor napisał:
katolikus napisał:
A cytaty, które przytoczyłeś z 2 Tes 1,6.8-9; Mt 25,41.46; Ap 20,10 interpretuję w ramach szerszego myślenia zakładającego, że motywacją Boga jest zbawienie wszystkich, ale z punktu widzenia zatwardziałego grzesznika, Bóg będzie się jawił jako Ten, który "wymierza karę w płomienistym ogniu".



To jest tylko twoja kolejna pokrętna ucieczka przed tym co mówią teksty biblijne. Po prostu nie jesteś w stanie zaakceptować nauki Pisma. Ale nawet z tego co tu napisałeś wynika, że zatwardziałych grzeszników spotka kara wiecznego ognia. Pomimo wykrętów nie dałeś rady uciec przed tym co mówi Pismo o piekle. Aż tak dobitna i jednoznaczna jest to nauka


Nie jestem wstanie przyjąć interpretacji Biblii wyznawców wiecznych męczarni, bo ta interpretacja jest niezgodna z wszechmocą i miłością Boga.
I nie, nie wynika. Cały czas wczytujesz w moje twierdzenia (i tak samo w Biblię) swoje pogańskie i sadystyczne założenia.

fedor napisał:
katolikus napisał:
W J 8, 31-34 Jezus mówi do grzeszników, że są w niewoli grzechu, a oni się temu dziwią, co Jezus mówił, bo byli przekonani, że oni w żadnej niewoli się nie znajdują. Nie mieli jednak tego rozeznania, które posiadał Jezus. Dzieciobójca z powyższego przykładu prawdę na temat tego, kim się stał zrozumie po śmierci. Po drugiej stronie nie ma ucieczki przed prawdą, ów morderca zrozumie, że to co robił było złe, zrozumie ból swoich ofiar. Wtedy to, co jest wyżej wypisane od myślników da o sobie znać.



Znowu uciekłeś w jakieś naiwne brednie. Nie jesteś w stanie pogodzić się z tym, że pewni ludzie nigdy nie zejdą z drogi zła. A że tak będzie naucza właśnie Pismo mówiąc o wiecznym piekle. Tak więc to co piszesz jest jawnym fałszem i efektem wyparcia w świetle nauki Pisma. Oszukujesz samego siebie i przestałeś wierzyć już Bogu i Jego słowu. Zwiódł cię demon, co zresztą widać po zgniłych owocach jakie z siebie wydajesz (wyzywasz Boga od "sadystów")


Twoja wypowiedź w ogóle nie odnosi się do tego, co uwzględnia moja argumentacja. Odpisujesz byle co i byle jak. Przyjmuję twoją kapitulację w dyskusji. :brawo:

Cytat:
Dwie jaskółki wiosny nie czynią


Te dwa przykłady wyszukane na szybko potwierdzają to, co wcześniej pisałem. Znowu nie potrafisz się z tym sensownie skonfrontować. Przyjmuję twoją kapitulację w dyskusji. :brawo:

Cytat:
Kombinujesz jak koń pod górę ale nic ci to nie da. Choroby psychiczne nie są dziedziczne a Fish był badany przez psychologów i ci orzekli, że jest poczytalny. Poza tym jest wielu innych morderców, którzy są zdrowi psychicznie i są wręcz dumni ze swoich zbrodni. Poczytaj sobie choćby o Breiviku. Tkwisz w efekcie wyparcia w tych kwestiach


Nie, że "nie są dziedziczone", tylko "nie ma jeszcze wyczerpującej wiedzy":
[link widoczny dla zalogowanych]
Poza tym, na jakiej podstawie zakładasz, że badania psychologów tego sadysty w latach 1930 był wiarygodne?
A po drugie i najważniejsze, to nie ma znaczenia, że był poczytalny. Mógł mieć zaburzenia osobowości typu socjopatycznego, psychopatycznego i to nie wyklucza bycia poczytalnym (wie co robi; jest w stanie zadecydować, że podejmie jakieś działanie, czy też go w ogóle nie podejmie). Ktoś, kto jest sadystą, masochistą, seryjnym morderca, kanibalem itd., może być poczytalny, ale to nie znaczy, że jest zdrowy. Tacy ludzie mają wynaturzenia na poziomie:
- emocji (np. bardzo wysoki poziom agresji, nadpobudliwość)
- nieuporządkowanych pożądań, potrzeb
- ośrodków w mózgu odpowiedzialnych za np. empatię
- uczuciowości
- umiejętności radzenia sobie z traumatycznymi doświadczeniami
- poczucia własnej wartości
- kontrolowania gniewu i złości
- systemu wartości
- reagowania na stresy
- sumienia
- więzi emocjonalnych z najbliższymi (niewłaściwie ukształtowane)
- fantazji (np. fantazje o krzywdzeniu, upokarzaniu, dręczeniu)
...

Osobowość człowieka, który nosi w sobie kombinację powyższych problemów, nie jest zdrowa. A ty chyba próbujesz sugerować, że jak człowiek będący zarazem seryjnym mordercą, kanibalem, sadystą, masochistą, jest poczytalny to znaczy, że to zdrowy człowiek. :rotfl:

A z punktu wiary, ktoś kto chociażby, jest gniewny i odwetowy to już nie jest zdrowy na swej duszy.

fedor napisał:
katolikus napisał:
Dzisiejsza psychologia coraz lepiej rozumie czynniki, które deformują osobowość.
I ludzie (konkretnie specjaliści lekarze) stawiają sobie cel leczenia, takich ludzi, tworzy się różne programy, terapie, które mają za zadanie pomóc, jeśli jest to możliwe. Ludzie mają więcej miłosierdzia i dobroci od Boga, który najlepiej rozumie prawdziwe przyczyny zachowania ludzi?



To co mają na ten temat do powiedzenia ludzie jest nieistotne. Liczy się to co ma do powiedzenia Bóg przez swoje słowo. A słowo Boga mówi, że w wiecznym piekle wylądują grzesznicy.


Czyli znów odsuwasz od siebie niewygodne pytanie (wcześniej w innych dyskusjach przy podobnym pytaniu, też nie chciałeś odpowiedzieć). Więc powtórzę swoje pytanie, czy ludzie mają więcej miłosierdzia i dobroci od Boga, który najlepiej rozumie prawdziwe przyczyny zachowania ludzi? Według twego rozumowania wychodzi, że ludzie mają więcej miłosierdzia i dobroci.


fedor napisał:
katolikus napisał:
Odpowiedź mi na pytanie: dlaczego w objawieniu tak bardzo duży nacisk jest kładziony na doskonalenie się pod względem miłości, przebaczenia, rozeznawania grzechów, pokory, wyrozumiałości?



W tym życiu.


Tak, pytam się mając na myśli to życie. Więc odpowiesz? Bo kładzenie nacisku na te sprawy idealnie wpasowuje się w mojej interpretacji, a jaki sens to ma w twojej?

fedor napisał:
katolikus napisał:
Jakie pojęcia masz konkretnie na myśli, którymi już wtedy autorzy natchnieni mogli się posługiwać?



Język grecki ma bardzo bogate słownictwo. Nie było żadnego problemu aby napisać, że piekło to tylko alegoria i chodzi tu niby o kategorie związane tylko z psyche. Słowo psyche pochodzi zresztą z greki. Tak jak całe obecne słownictwo psychologiczne też pochodzi z greki. Poczytaj sobie co greccy Ojcowie Kościoła wyprawiali z przenośniami i alegoriami biblijnymi. A ty piszesz głupoty, że autorzy piszący po grecku nie byliby w stanie psychoterapeutycznych dyrdymałów Dyszyńskiego wyrazić w swoim języku. Weź się do reszty nie ośmieszaj


Nie, wtedy jeszcze nawet nie było świadomości problemów ludzkiej umysłowości, które dziś udało się lepiej zrozumieć. Jak w tamtych czasach wyrazić przekonująco do PROSTYCH ludzi ideę, że piekło to nie kara wymierzona od Boga, bo się sprzeniewierzyło boskim nakazom, a to obraża Boga i Bóg takiego nie nawróconego grzesznika wrzuci do piekła, tylko piekło to zatracenie się w swoim człowieczeństwie, wewnętrznne skonfliktowanie we własnym jestestwie, pojawienie się na ekranie świadomości napisu "error" i brak wiedzy jak sobie z tym poradzić - coś takiego było nie do przekazania w tamtych czasach. Zostałoby to wyśmiane, zlekceważone, uznane za dziwactwo.. My dziś ledwo tego dotykamy własnymi pojęciami. Tak więc nie masz racji pisząc, że "nie byłoby problemu", aby to wtedy doslownie przekazać.


fedor napisał:
katolikus napisał:
Naucza i to właśnie w tych fragmentach i naukach Jezusa, które sam przytaczasz, ale trzeba je interpretować w szerszym kontekście, nie odrywając ich od realiów tego, co rozumiemy o człowieku, jego umysłowości, osobowości itd.


Nie interesują mnie twoje karkołomne nadinterpretacje nauk Pisma o piekle. Interesuje mnie tylko to co o piekle naucza Pismo plus oficjalna nauka Kościoła.


A mnie nie interesuje twoja ignorancja i brak szerszego spojrzenia na interpretację Biblii.

Cytat:
Cytat:
Gdy Paweł formułował swój przekaz to wtedy nie istniały nauki takie jak dziś, chociażby właśnie psychologia, neuronauka itd.



To nie ma znaczenia. Ostrzeżenie autora natchnionego odnosi się do wszystkich czasów i jest uniwersalne. Odnosi się też do ciebie bo nauczasz nauki ludzkiej, która z Pismem nic wspólnego nie ma i jest z nim do tego sprzeczna. Psychologia i neuronauki to właśnie nie są nauki Boże. Tobie i Dyszyńskiemu teologia biblijna pomyliła się właśnie z psychologią. I to jest poważny problem


Ma znaczenie, bo autor wyrażał pewne prawdy na miarę swoich czasów, czyli był wstanie wyrazić pewne idee tak jak mu na to pozwalało jego słownictwo, poziom rozumienia rzeczywistości. A przekaz przede wszystkim był kierowany do prostych ludzi. Autor przekazywał pewne ważne prawdy, tak jak mu na to pozwalały jego czasy.

Cytat:
Cytat:
No więc jaka jest konkretnie Jego rola w przypadku ludzi, którzy sami się pogrążają i dobijają? Patrzy się na nich bezradnie? Pomoże im się dobić, bo umieści ich w wiecznym ogniu?



Nie będzie pomagał komuś, kto nie chce sam sobie pomóc.


Nie będzie pomagał, ale za to chętnie dobije, bo umieści w wiecznym ogniu?


-----


A teraz chciałbym jeszcze wrócić do początku tematu, a więc czy miłość Boga jest bezwarunkowa.

fedor napisał:
To jest tylko twoje klasyczne manipulowanie tekstami kościelnymi. Kościół odwołał gdzieś naukę Jezusa o wiecznym piekle dla zatwardziałych grzeszników?


A co ma piernik do wiatraka? Kościół swojej nauki nie odwołał, co nie oznacza, że miłość Boga nie jest bezwarunkowa, bo wg INTERPRETACJI Kościoła to człowiek odrzuca Boga, a nie Bóg człowieka. Bóg kocha nawet tego człowieka, który go odtrąca. To jest inna interpretacja relacji Bóg - człowiek niż ta, którą żywisz na forum, co jeszcze niżej wykażę.

Cytat:
Znowu wczytujesz swoje pluszowe chciejstwo w oświadczenia kościelne, które zresztą i tak masz w dupie bo gdy ten sam Watykan naucza już o wiecznym i nieodwołalnym piekle (cytaty podam niżej), to już wtedy to olewasz. Jesteś totalnie niekonsekwentny.


Jestem konsekwentny, bo prymat daje swojemu sumieniu, sercu, poczuciu sensowności. Jeśli np. papież naucza coś, co w moim oglądzie spraw jest sensowne to jestem gotów się pod tym podpisać. Niekonsekwentny byłbym, gdybym deklarował, że prymat tego w co mam wierzyć daję Watykanowi, aby oni za mnie ustalali jak mam wierzyć. Nie, to ja mam się rozwijać, doskonalić i dla tego rozwój wiary to mój obowiązek, co nie wyklucza tego, że w swojej drodze wiary będę rozważał też nauczanie Watykanu.

Cytat:
A ja powtórzę już to co pisałem na temat "bezwarunkowej miłości" Boga, bo to najlepiej pokazuje jak wczytujesz swoje pluszowe chciejstwo w dokumenty kościelne. Zajrzyjmy więc do wypowiedzi papieskich:

"Jednakże w sensie teologicznym piekło jest czymś innym: jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia (...) piekło jest miejscem ostatecznej kary, nie dopuszczającym możliwości powrotu ani złagodzenia cierpień. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło'» (n. 1033). Dlatego «potępienia» nie można przypisać inicjatywie Boga, ponieważ w swej miłosiernej miłości pragnie On jedynie zbawienia istot stworzonych przez siebie. W rzeczywistości to istota stworzona sama zamyka się na Jego miłość. «Potępienie» polega właśnie na ostatecznym oddaleniu się od Boga, które człowiek dobrowolnie wybrał i potwierdził ten wybór ostateczną pieczęcią w chwili śmierci. Wyrok Boży jedynie ratyfikuje ten stan"

(Jan Paweł II, Audiencja generalna 28 lipca 1999)

A więc papieże wcale nie rozumieją terminu "miłość bezwarunkowa" w takim znaczeniu jak ty, że każdy bezwarunkowo pójdzie do nieba, czy tego chce, czy nie. I to jest pełne nauczanie papieży. Manipulujesz wypowiedziami papieży po wyrwaniu ich z kontekstu
.

Ja też nie rozumiem terminu "miłość bezwarunkowa" w znaczeniu "każdy BEZWARUNKOWO pójdzie do nieba". Budujesz chochoła.

Cytat:
Czy więc miłość Boga jest "bezwarunkowa"? Jedynie w tym sensie, że Bóg przychodzi do człowieka z ofertą miłości bez względu na to co człowiek czyni. Pisze o tym wyraźnie święty Paweł (Ef 2,8-9). Ale to nie oznacza, że człowiek może w nieskończoność lekceważyć miłość Boga. Tu już bezwarunkowości nie ma i święty Paweł też wyraźnie o tym naucza (Rz 11,22). I to jest pełne i komplementarne nauczanie Kościoła o bezwarunkowej miłości Boga, bez wczytywania w to nauczanie własnego pluszowego chciejstwa


Nie, papież widzi bezwarunkową miłość Boga w ogóle inaczej niż ty tu przedstawiasz. Wystarczy wczytać się uważnie w wypowiedzi papieża.

Cytat:
Miłość Boga do człowieka jest "bezwarunkowa" tylko w tym sensie, że Bóg pierwszy przychodzi do człowieka z ofertą zbawienia, bez względu na zasługi człowieka.


No to jesteś w niezgodzie z papieżem, bo wg papieża takie rozumienie bezwarunkowej miłości nie wyczerpuje rozumienia tej idei. Wystarczy przeczytać, jak wypowiada się papież o bezwarunkowej miłości Boga. Nie sprowadza tej miłości do tego sensu, co ty przedstawiasz na forum.

Zrobię pewną analizę porównawczą twoich i papieża wypowiedzi. Poniżej przedstawiam analizę nauczania papieża i twojego na temat bezwarunkowej miłości Boga. To jak ty wierzysz prywatnie jest totalnie niezgodne z tym, jak wierzy papież. :nie:

Taki jest Bóg wg fedora:

Cytat:
A Pismo wyraźnie mówi, że takich bluźnierców czeka kara wieczna. Przejrzyj sobie choćby końcowe rozdziały Apokalipsy, gdzie znajdziesz wyjątkowo dużo tekstów o bluźniercach i wyjątkowo srogich karach jakie ich czekają. I jest to zupełnie logiczne. Nieskończenie święty i potężny Bóg nie powinien pozostawiać bez konsekwencji takich bluźnierstw bo gdyby tak zrobił to zanegowałby własną potęgę, sprawiedliwość i świętość. Bóg nie jest frajerem i miękiszonem, który pozwoli sobie ubliżać. Taki Bóg nie zasługiwałby na szacunek

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/kara-piekla,21837.html#678253

A to Bóg wg papieża:
"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego (...) Człowiek może mieć fałszywe wyobrażenia, może robić nie wiadomo co, ale Bóg nie przestaje go kochać."

"Boża sprawiedliwość nie mierzy miłości na skali naszych dokonań, naszych osiągnięć czy naszych niepowodzeń: Bóg po prostu nas miłuje, kocha nas, ponieważ jesteśmy dziećmi, i czyni to miłością bezwarunkową i bezinteresowną"

"Bóg nie wiąże nawet swojej życzliwości z naszym nawróceniem: najwyżej jest ono konsekwencją miłości Boga."

"Matka nadal kocha swojego syna, nawet jeśli trafi on do więzienia. (...) Tylko ta miłość matki i ojca pozwala nam zrozumieć jaka jest miłość Boga."

"Matka nie prosi o anulowanie ludzkiej sprawiedliwości, bo każdy błąd wymaga odkupienia, ale matka nigdy nie przestaje cierpieć z powodu swego dziecka. Kocha je, nawet gdy jest ono grzesznikiem. Bóg czyni to samo z nami: jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi!"

"Zawsze jesteśmy w oczach Bożych małymi fontannami uczynionymi po to, aby tryskać dobrą wodą. Powiedział o tym Jezus do Samarytanki"

"A nadzieją jest Bóg Ojciec, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Kocha nas zawsze, wszystkich, dobrych i złych."

"Franciszek (...) przestrzegł, aby nie traktować Boga jako dobrego, jeśli jesteśmy dobrzy i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. – Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa."

"Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością"

"Tron Jezusa stanowi żłóbek lub droga – za Jego życia, gdy głosił – albo krzyż na końcu Jego życia: to jest tron naszego Króla. Ten znak pokazuje nam «styl» Boga. A jaki jest styl Boga? Nie zapominaj tego, nigdy nie zapominaj: styl Boga stanowią bliskość, współczucie i czułość. Nasz Bóg jest bliski, współczujący i czuły. W Jezusie widzimy ten styl Boga."


Taki jest Bóg wg fedora:

Cytat:
Biblia wyraźnie uzależnia dobroć Boga od tego czy ktoś wytrwa. A więc miłość Boga nie jest bezwarunkowa.

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1025.html#770509

A to Bóg wg papieża:

"A nadzieją jest Bóg Ojciec, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Kocha nas zawsze, wszystkich, dobrych i złych."

"Franciszek (...) przestrzegł, aby nie traktować Boga jako dobrego, jeśli jesteśmy dobrzy i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. – Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa."

"Nie zapominaj tego, nigdy nie zapominaj: styl Boga stanowią bliskość, współczucie i czułość."

A co jeśli chodzi o Biblię?
"Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!"
- Mdr 11:26

"Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła."
- Ps 145,9

"On jest dobry dla niewdzięcznych i złych"
- Łk 6,35

"Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny."
- Ps 103,8

"Ja, Pan, chcę być twym lekarzem"
- Wj 15,26

"Miłość nie unosi się gniewem, nie pamięta złego"
- 1 Kor 5

"nie wiedzie sporów do końca i nie plonie gniewem na wieki"
- Ps 103,9

"Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku."
- Iz 42,3

Taki jest Bóg wg fedora:

Cytat:
miłość Boga nie jest bezwarunkowa i trzeba na nią zasłużyć. Biblia mówi o tym wyraźnie: Rz 11,22

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-950.html#769693

A to Bóg wg papieża:

"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego (...) Człowiek może mieć fałszywe wyobrażenia, może robić nie wiadomo co, ale Bóg nie przestaje go kochać."

"Boża sprawiedliwość nie mierzy miłości na skali naszych dokonań, naszych osiągnięć czy naszych niepowodzeń: Bóg po prostu nas miłuje, kocha nas, ponieważ jesteśmy dziećmi, i czyni to miłością bezwarunkową i bezinteresowną"

"Bóg nie wiąże nawet swojej życzliwości z naszym nawróceniem: najwyżej jest ono konsekwencją miłości Boga."

"Matka nadal kocha swojego syna, nawet jeśli trafi on do więzienia. (...) Tylko ta miłość matki i ojca pozwala nam zrozumieć jaka jest miłość Boga."

To jest Bóg wg fedora:

Cytat:
Nie ma miłości bezwarunkowej. Miłość Boga też nie jest bezwarunkowa.

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-950.html#769693

A to Bóg wg papieża:

"Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością"

To jest Bóg wg fedora:

Cytat:
ci, którzy się nie ukorzą przed Bogiem będą podlegać wiecznej karze

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-875.html#768505

A to Bóg wg papieża:

"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego (...) Człowiek może mieć fałszywe wyobrażenia, może robić nie wiadomo co, ale Bóg nie przestaje go kochać."

"Matka nie prosi o anulowanie ludzkiej sprawiedliwości, bo każdy błąd wymaga odkupienia, ale matka nigdy nie przestaje cierpieć z powodu swego dziecka. Kocha je, nawet gdy jest ono grzesznikiem. Bóg czyni to samo z nami: jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi!"

"Istnieje ktoś, kto wyrył w nas pierwotne piękno, którego żaden grzech, żadna błędna decyzja nigdy nie może całkowicie przekreślić."

To jest interpretacja Boga (na podstawie Biblii) wg fedora:

fedor napisał:
katolikus napisał:
Jakie słowa Jezusa świadczą o tym, że Bóg kocha, miłuje tylko tych, którzy są Mu posłuszni, a nie całe swoje stworzenie?


Cała Biblia o tym świadczy i jej kompleksowe nauczanie.

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-875.html#768505

A to jest interpretacja Boga (na podstawie Biblii) wg papieża:

"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego"

To jest Bóg wg fedora:

Cytat:
Jezus kocha zatwardziałych grzeszników? Nigdy ich nie znał. Sam to mówi. To mówi Biblia. A ty to jak zwykle wyparłeś

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-875.html#768569

A to wg papieża:

"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego"

"Matka nie prosi o anulowanie ludzkiej sprawiedliwości, bo każdy błąd wymaga odkupienia, ale matka nigdy nie przestaje cierpieć z powodu swego dziecka. Kocha je, nawet gdy jest ono grzesznikiem. Bóg czyni to samo z nami: jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi!"

Jak widzimy z powyższej analizy, papież i fedo mają totalnie inny obraz Boga i Jego miłości.



Na koniec. Zostało mi zarzucone, że "Jedyne co on jest w stanie napisać w swym obłędzie to "Bóg jest miłością" i hulaj dusza piekła nie ma".

Poniżej zebrałem moje wypowiedzi z ostatnich kilku dyskusji, które trwają od roku:

katolikus napisał:
ci którzy nie zmienią swojego życia, nie uwierzą w zbawczą moc Jezusa, nie narodzą się na nowo, grozi stan zatracenia własnego jestestwa (potępienie).

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-bog-czegos-od-czlowieka-chce,22131-150.html#730393

katolikus napisał:
Jeżeli z naszej strony (ze strony człowieka grzesznego) nie nastąpi przemiana i zwrot ku Panu Bogu to faktycznie, nasze grzechy zostaną z nami, a następstwem tego będzie dezintegracja osobowości. Jeżeli ktoś całe życie nasiąka pychą, chciwością, nienawiścią, kłamstwem to staje się istotą zepsutą na poziomie myśli, emocji, uczuć, relacji, ogólnie osobowości. W takim stanie człowiek nie jest wstanie funkcjonować jako istota naprawdę szczęśliwa, wolna itd., bo grzech będzie zatruwał jego prawdziwą naturę tę stworzoną na Boży obraz i podobieństwo. Grzechy prowadzą do wewnętrznego skonfliktowana osoby. To jest sytuacja zgrzytu, ułomności, nieprawidłowości własnej osoby. To Bóg jest ostatecznym źródłem i gwarantem wszelkiej radości, mądrości i miłości. Ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga to tylko w Jego obecności będziemy się rozwijać, rozkwitać i zrealizujemy cały swój potencjał. Dlatego tak ważne jest, aby odrzucić grzech i ukierunkować się na Boga całym swoim sercem i całym swoim umysłem. I w tym kontekście interpretuje cytaty, które przytoczyłeś - są one ważnym ostrzeżeniem przed tym, co może mnie zgubić

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-bog-czegos-od-czlowieka-chce,22131-125.html#729407

katolikus napisał:
Ja nie interpretuję Mt 7,23 tak jak ty. W moim przekonaniu Bóg kocha całe swoje stworzenie i z miłości oddaje własne życie, aby doprowadzić każdego do zbawienia. Słowa Jezusa "nigdy was nie znałem" to ostrzeżenie o tym, że ktoś, kto buduje swoje życie na nieprawości nie będzie nadawał się do Królestwa Bożego. Jezus w ten sposób ostrzega jakich postaw w swoim życiu powinniśmy się wystrzegać, bo one niszczą nas od środka, duchowo.

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-925.html#769525

katolikus napisał:
Mamy pokutować i nawracać się, bo to jest nam potrzebne abyśmy nie zatracili własnego jestestwa, czyli nie popadli w stan piekła, czyli najgorszy z możliwych stanów, jaki może nas spotkać. I oczywiście, że mamy nawracać się do Boga, no bo przecież do kogo innego? To On jest naszym najlepszym lekarzem, pedagogiem, miłością, która pomoże nam stanąć w prawdzie na temat swojego życia i zrobi, co w swojej mocy, aby nas wyleczyć z choroby duszy! Bóg jak Dobry Pasterz nie przestanie poszukiwać wszystkich zagubionych w swoim człowieczeństwie "aż znajdzie" (Łk 15,4.8).
Wj 15,26: "Ja, Pan, chcę być twym lekarzem." - pisze autor Księgi Wyjścia.

Ps 103,4: "On życie twoje wybawia od zguby"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-bog-czegos-od-czlowieka-chce,22131-125.html#727611


Polemizuję z obrazem Boga surowego, mściwego, karzącego "bo tak się grzesznikowi należy", ale nie przedstawiam "cukierkowatego" obrazu Boga, który nie stawia ważnych wymagań człowiekowi na jego drodze do doskonałości.
:nie:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 15:55, 11 Sty 2024, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:51, 11 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek potrafi doświadczyć z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to taki przechodzi też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Prawda na swój temat może okazać się bardzo bolesna. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''.

Po "drugiej stronie życia" zostanie przeniknięta cała głębia ludzkiego jestestwa. Wtedy otworzą nam się oczy (coś na wzór apostołów z Łk 24,31 :wink:). Rozpoznamy samych siebie. Doświadczymy czegoś, co nieporadnie nazywamy "sądem", sąd odsłoni wszystkie tajniki serca, całą prawdę o nas samych. Człowiek stanie przed Bogiem wraz z dziejami całego życia. Każdy pojmie, kim był, jaki jest i kim mógł być. Dostrzeżemy w mgnieniu oka wszystkie jasne i ciemne strony swego życia. Do istoty sądu należy wgląd w prawdę o własnym życiu. Człowiek stanie jakby w obliczu żniwa całego życia. Może zbierać to, co zostało zasiane. Celem, istotą "sądu" nie jest "odpłata" ze strony Boga, lecz ocalenie "jakby przez ogień". Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. Z powodu poczucia winy może on być przeżyciem bardzo bolesnym. Na "sądzie" staną ludzie z różną historią swojego życia. Jeżeli stanie tam naprawdę "zatwardziały grzesznik" i zderzy się z całą prawdą na swój temat to piekłem będzie doświadczenie swojego rozdartego człowieczeństwa. Niewykluczone, że cały pośmiertny proces oczyszczenia będzie on postrzegał też jako atak jakiejś "wyższej istoty" na niego samego. Boga (który jest dobrem, pięknem i kocha swoje stworzenie) będzie postrzegał jako Tego, który "odpłaca uciskiem", "mści się", "wymierza karę w plomienistym ogniu". Ten proces oczyszczenia będzie interpretował jako "mękę wieczną", cierpienie, które będzie kartuszami "we dnie i w nocy".

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.

Mnie to się spina wszystko sensownie w ten właśnie sposób. Jest piekło, jest zagrożenie, sąd i przede wszystkim nie ma poniżenia miłości i wszechmocy Boga. Bóg (już pierwsze rozdziały Biblii tchną taką interpretacją) kocha swoje dzieło, a więc cierpienie z perspektywy Boga Miłości nie może być niekończącym się odwetem za grzechy, bo w ten sposób miałoby być "sprawiedliwie".

Pięknie to wyraziłeś. :brawo: :*
Bardzo podobnie to czuję i z grubsza tak myślę, tak mi się to "spina".
W tym kontekście Biblię można postrzegać jako księgę "malującą ostrzegawcze obrazy" przed świadomością, która ma się przygotować na WEWNĘTRZNE rozliczenie siebie, na gruncie wiedzy o sobie, jaką zdobędzie dzięki rozlicznym testom, którym jesteśmy poddani w naszym życiu.
Biblia wprowadza osąd zewnętrzny (osąd Boga) jako tego, który sądzi, ale w gruncie rzeczy jest to tylko zabieg opisowy, którego celem jest niedopuszczenie do zrelatywizowania owych ostrzeżeń, jakie dla świadomości są formułowane. Bo gdyby typowemu człowiekowi powiedzieć "sam się osądzisz", to taki człowiek zapewne by sobie pomyślał "to ja taki głupi przecież nie będę, aby się osądzić źle, bo przecież ja mam instynkt samozachowawczy, cwany jestem, z zasady osądzam się dobrze, więc jeśli ja mam się osądzać, to nie mam się czego bać, czyli hulaj dusza, piekła nie ma".
Tymczasem właśnie to się nie da na owym "sądzie", ta możliwość zostanie przyblokowana, że ktoś arbitralnie się uzna za tego, który dobrze zrobił, nawet jeśli rzeczywiście robił źle. W pewnym sensie będzie tu wkład Boga, czyli wkład osądu ze strony Boga - ale o tyle tylko "w pewnym sensie", że Bóg zagwarantuje poszanowanie prawdy, uniemożliwi jakąkolwiek formę mataczenia, wybielanie się samowolnego, bez podstaw. Grzech przeciw Duchowi Świętemu - Duchowi Prawdy - nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym, co oznacza, iż na sądzie nikt nie będzie mógł oszukiwać. W tych warunkach sąd przez samego siebie nad sobą wcale nie będzie z zasady łagodniejszy, niż sąd zewnętrzny. Wręcz może być tak, iż dusza skonfrontowana z własną małością, z tym jak śmieszne, małostkowe były jej motywy, jak bardzo się oszukiwała w sytuacji, gdy prawda leżała tuż obok w jasnej postaci, będzie bardziej zdruzgotana, będzie się oskarżała w sposób bardziej bezkompromisowy, niż oceniałby ją ktoś z zewnątrz - a już szczególnie oceniał ją miłosierny Bóg.

Ale ludzie tu na Ziemi myślą, że są cwani. Te oszustwa w osądzie ludzi i siebie, jakie sobie na co dzień wmontowują w oceny traktują jako coś danego im na zawsze. Wyszkoleni w naciąganiu, podmieniający obiektywne okoliczności na własne chciejstwa o nich, coraz bardziej się przyzwyczajają do tego, że ów życzeniowy obraz siebie, jaki sobie skonstruowali, jest tym prawdziwym. Tym większe będzie ich przerażenie, gdy zobaczą, iż owa atrapa ich osobowości, którą hołubili przez całe życie, spłonie na sądzie w ułamku sekundy, a jej miejsce zajmie niedająca się zablokować świadomość prawdy o tym, jak rzeczywiście sprawy się miały. Wszystkie zasłony dymne osobowości zostaną rozwiane. Wszystkie wewnętrzne retoryki, jakie stosujemy, aby wybraniać swoje ego, okażą się żałosne i bez mocy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 175 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:21, 11 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek potrafi doświadczyć z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to taki przechodzi też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Prawda na swój temat może okazać się bardzo bolesna. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''.

Po "drugiej stronie życia" zostanie przeniknięta cała głębia ludzkiego jestestwa. Wtedy otworzą nam się oczy (coś na wzór apostołów z Łk 24,31 :wink:). Rozpoznamy samych siebie. Doświadczymy czegoś, co nieporadnie nazywamy "sądem", sąd odsłoni wszystkie tajniki serca, całą prawdę o nas samych. Człowiek stanie przed Bogiem wraz z dziejami całego życia. Każdy pojmie, kim był, jaki jest i kim mógł być. Dostrzeżemy w mgnieniu oka wszystkie jasne i ciemne strony swego życia. Do istoty sądu należy wgląd w prawdę o własnym życiu. Człowiek stanie jakby w obliczu żniwa całego życia. Może zbierać to, co zostało zasiane. Celem, istotą "sądu" nie jest "odpłata" ze strony Boga, lecz ocalenie "jakby przez ogień". Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. Z powodu poczucia winy może on być przeżyciem bardzo bolesnym. Na "sądzie" staną ludzie z różną historią swojego życia. Jeżeli stanie tam naprawdę "zatwardziały grzesznik" i zderzy się z całą prawdą na swój temat to piekłem będzie doświadczenie swojego rozdartego człowieczeństwa. Niewykluczone, że cały pośmiertny proces oczyszczenia będzie on postrzegał też jako atak jakiejś "wyższej istoty" na niego samego. Boga (który jest dobrem, pięknem i kocha swoje stworzenie) będzie postrzegał jako Tego, który "odpłaca uciskiem", "mści się", "wymierza karę w plomienistym ogniu". Ten proces oczyszczenia będzie interpretował jako "mękę wieczną", cierpienie, które będzie kartuszami "we dnie i w nocy".

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.

Mnie to się spina wszystko sensownie w ten właśnie sposób. Jest piekło, jest zagrożenie, sąd i przede wszystkim nie ma poniżenia miłości i wszechmocy Boga. Bóg (już pierwsze rozdziały Biblii tchną taką interpretacją) kocha swoje dzieło, a więc cierpienie z perspektywy Boga Miłości nie może być niekończącym się odwetem za grzechy, bo w ten sposób miałoby być "sprawiedliwie".

Pięknie to wyraziłeś. :brawo: :*
Bardzo podobnie to czuję i z grubsza tak myślę, tak mi się to "spina".
W tym kontekście Biblię można postrzegać jako księgę "malującą ostrzegawcze obrazy" przed świadomością, która ma się przygotować na WEWNĘTRZNE rozliczenie siebie, na gruncie wiedzy o sobie, jaką zdobędzie dzięki rozlicznym testom, którym jesteśmy poddani w naszym życiu.
Biblia wprowadza osąd zewnętrzny (osąd Boga) jako tego, który sądzi, ale w gruncie rzeczy jest to tylko zabieg opisowy, którego celem jest niedopuszczenie do zrelatywizowania owych ostrzeżeń, jakie dla świadomości są formułowane. Bo gdyby typowemu człowiekowi powiedzieć "sam się osądzisz", to taki człowiek zapewne by sobie pomyślał "to ja taki głupi przecież nie będę, aby się osądzić źle, bo przecież ja mam instynkt samozachowawczy, cwany jestem, z zasady osądzam się dobrze, więc jeśli ja mam się osądzać, to nie mam się czego bać, czyli hulaj dusza, piekła nie ma".
Tymczasem właśnie to się nie da na owym "sądzie", ta możliwość zostanie przyblokowana, że ktoś arbitralnie się uzna za tego, który dobrze zrobił, nawet jeśli rzeczywiście robił źle. W pewnym sensie będzie tu wkład Boga, czyli wkład osądu ze strony Boga - ale o tyle tylko "w pewnym sensie", że Bóg zagwarantuje poszanowanie prawdy, uniemożliwi jakąkolwiek formę mataczenia, wybielanie się samowolnego, bez podstaw. Grzech przeciw Duchowi Świętemu - Duchowi Prawdy - nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym, co oznacza, iż na sądzie nikt nie będzie mógł oszukiwać. W tych warunkach sąd przez samego siebie nad sobą wcale nie będzie z zasady łagodniejszy, niż sąd zewnętrzny. Wręcz może być tak, iż dusza skonfrontowana z własną małością, z tym jak śmieszne, małostkowe były jej motywy, jak bardzo się oszukiwała w sytuacji, gdy prawda leżała tuż obok w jasnej postaci, będzie bardziej zdruzgotana, będzie się oskarżała w sposób bardziej bezkompromisowy, niż oceniałby ją ktoś z zewnątrz - a już szczególnie oceniał ją miłosierny Bóg.

Ale ludzie tu na Ziemi myślą, że są cwani. Te oszustwa w osądzie ludzi i siebie, jakie sobie na co dzień wmontowują w oceny traktują jako coś danego im na zawsze. Wyszkoleni w naciąganiu, podmieniający obiektywne okoliczności na własne chciejstwa o nich, coraz bardziej się przyzwyczajają do tego, że ów życzeniowy obraz siebie, jaki sobie skonstruowali, jest tym prawdziwym. Tym większe będzie ich przerażenie, gdy zobaczą, iż owa atrapa ich osobowości, którą hołubili przez całe życie, spłonie na sądzie w ułamku sekundy, a jej miejsce zajmie niedająca się zablokować świadomość prawdy o tym, jak rzeczywiście sprawy się miały. Wszystkie zasłony dymne osobowości zostaną rozwiane. Wszystkie wewnętrzne retoryki, jakie stosujemy, aby wybraniać swoje ego, okażą się żałosne i bez mocy.


Bardzo pogłębiona interpretacja. Bardzo dziękuję. :szacunek:
Ale z racji na to, że tematem wątku jest bezinteresowna Miłość Boga to może warto ten powyższy przekaz dopełnić jakąś nadzieją? Może warto też pochylić się z refleksją nad tym, że Bóg w swoim objawieniu zawarł ważne wskazówki, nauki o tym, co robić, aby stan potępienia nas nie dosięgnął?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 16:22, 11 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:58, 11 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Kiedy człowiek nie oczyści się i nie wyzwoli od zła, wówczas doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia (tego już człowiek potrafi doświadczyć z większą lub mniejszą intensywnością po tej stronie życia). Jeśli nasze życie nie kończy się na tym doczesnym życiu tylko istnieje jego kontynuacja, to logicznym jest, że to kim człowiek stał się za życia doczesnego to taki przechodzi też na tę drugą stronę życia, gdzie będzie musiał stanąć w prawdzie. Prawda na swój temat może okazać się bardzo bolesna. Tę bolesną prawdę na swój temat (która w niektórych przypadkach ludzi już tu była trochę doświadczana) człowiek będzie przeżywał jako niekończącą się, ''wieczną mękę'' i ''wieczny ogień''.

Po "drugiej stronie życia" zostanie przeniknięta cała głębia ludzkiego jestestwa. Wtedy otworzą nam się oczy (coś na wzór apostołów z Łk 24,31 :wink:). Rozpoznamy samych siebie. Doświadczymy czegoś, co nieporadnie nazywamy "sądem", sąd odsłoni wszystkie tajniki serca, całą prawdę o nas samych. Człowiek stanie przed Bogiem wraz z dziejami całego życia. Każdy pojmie, kim był, jaki jest i kim mógł być. Dostrzeżemy w mgnieniu oka wszystkie jasne i ciemne strony swego życia. Do istoty sądu należy wgląd w prawdę o własnym życiu. Człowiek stanie jakby w obliczu żniwa całego życia. Może zbierać to, co zostało zasiane. Celem, istotą "sądu" nie jest "odpłata" ze strony Boga, lecz ocalenie "jakby przez ogień". Z istoty swej ukierunkowany jest on na zbawienie człowieka. Z powodu poczucia winy może on być przeżyciem bardzo bolesnym. Na "sądzie" staną ludzie z różną historią swojego życia. Jeżeli stanie tam naprawdę "zatwardziały grzesznik" i zderzy się z całą prawdą na swój temat to piekłem będzie doświadczenie swojego rozdartego człowieczeństwa. Niewykluczone, że cały pośmiertny proces oczyszczenia będzie on postrzegał też jako atak jakiejś "wyższej istoty" na niego samego. Boga (który jest dobrem, pięknem i kocha swoje stworzenie) będzie postrzegał jako Tego, który "odpłaca uciskiem", "mści się", "wymierza karę w plomienistym ogniu". Ten proces oczyszczenia będzie interpretował jako "mękę wieczną", cierpienie, które będzie kartuszami "we dnie i w nocy".

Bóg jest tym, który pragnie zbawić człowieka, a więc wyciągnąć go z jego najgorszego koszmaru w jakim ten człowiek się znalazł. Dlatego też w objawieniu tak mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Inaczej istnieje poważne ryzyko, że człowiek pogrąży się, nie będzie wstanie dojść do ładu sam ze sobą.

Mnie to się spina wszystko sensownie w ten właśnie sposób. Jest piekło, jest zagrożenie, sąd i przede wszystkim nie ma poniżenia miłości i wszechmocy Boga. Bóg (już pierwsze rozdziały Biblii tchną taką interpretacją) kocha swoje dzieło, a więc cierpienie z perspektywy Boga Miłości nie może być niekończącym się odwetem za grzechy, bo w ten sposób miałoby być "sprawiedliwie".

Pięknie to wyraziłeś. :brawo: :*
Bardzo podobnie to czuję i z grubsza tak myślę, tak mi się to "spina".
W tym kontekście Biblię można postrzegać jako księgę "malującą ostrzegawcze obrazy" przed świadomością, która ma się przygotować na WEWNĘTRZNE rozliczenie siebie, na gruncie wiedzy o sobie, jaką zdobędzie dzięki rozlicznym testom, którym jesteśmy poddani w naszym życiu.
Biblia wprowadza osąd zewnętrzny (osąd Boga) jako tego, który sądzi, ale w gruncie rzeczy jest to tylko zabieg opisowy, którego celem jest niedopuszczenie do zrelatywizowania owych ostrzeżeń, jakie dla świadomości są formułowane. Bo gdyby typowemu człowiekowi powiedzieć "sam się osądzisz", to taki człowiek zapewne by sobie pomyślał "to ja taki głupi przecież nie będę, aby się osądzić źle, bo przecież ja mam instynkt samozachowawczy, cwany jestem, z zasady osądzam się dobrze, więc jeśli ja mam się osądzać, to nie mam się czego bać, czyli hulaj dusza, piekła nie ma".
Tymczasem właśnie to się nie da na owym "sądzie", ta możliwość zostanie przyblokowana, że ktoś arbitralnie się uzna za tego, który dobrze zrobił, nawet jeśli rzeczywiście robił źle. W pewnym sensie będzie tu wkład Boga, czyli wkład osądu ze strony Boga - ale o tyle tylko "w pewnym sensie", że Bóg zagwarantuje poszanowanie prawdy, uniemożliwi jakąkolwiek formę mataczenia, wybielanie się samowolnego, bez podstaw. Grzech przeciw Duchowi Świętemu - Duchowi Prawdy - nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym, co oznacza, iż na sądzie nikt nie będzie mógł oszukiwać. W tych warunkach sąd przez samego siebie nad sobą wcale nie będzie z zasady łagodniejszy, niż sąd zewnętrzny. Wręcz może być tak, iż dusza skonfrontowana z własną małością, z tym jak śmieszne, małostkowe były jej motywy, jak bardzo się oszukiwała w sytuacji, gdy prawda leżała tuż obok w jasnej postaci, będzie bardziej zdruzgotana, będzie się oskarżała w sposób bardziej bezkompromisowy, niż oceniałby ją ktoś z zewnątrz - a już szczególnie oceniał ją miłosierny Bóg.

Ale ludzie tu na Ziemi myślą, że są cwani. Te oszustwa w osądzie ludzi i siebie, jakie sobie na co dzień wmontowują w oceny traktują jako coś danego im na zawsze. Wyszkoleni w naciąganiu, podmieniający obiektywne okoliczności na własne chciejstwa o nich, coraz bardziej się przyzwyczajają do tego, że ów życzeniowy obraz siebie, jaki sobie skonstruowali, jest tym prawdziwym. Tym większe będzie ich przerażenie, gdy zobaczą, iż owa atrapa ich osobowości, którą hołubili przez całe życie, spłonie na sądzie w ułamku sekundy, a jej miejsce zajmie niedająca się zablokować świadomość prawdy o tym, jak rzeczywiście sprawy się miały. Wszystkie zasłony dymne osobowości zostaną rozwiane. Wszystkie wewnętrzne retoryki, jakie stosujemy, aby wybraniać swoje ego, okażą się żałosne i bez mocy.


Bardzo pogłębiona interpretacja. Bardzo dziękuję. :szacunek:
Ale z racji na to, że tematem wątku jest bezinteresowna Miłość Boga to może warto ten powyższy przekaz dopełnić jakąś nadzieją? Może warto też pochylić się z refleksją nad tym, że Bóg w swoim objawieniu zawarł ważne wskazówki, nauki o tym, co robić, aby stan potępienia nas nie dosięgnął?

Źródeł nadziei jest przynajmniej kilka:
1. Miłość Boga.
2. Moc Boga.
3. Mądrość Boga, a z niej też płynąca nadzieja, że stwarzając człowieka, Bóg "wiedział, co robi", więc chyba jakoś zabezpieczył swoje ukochane dzieło przed absolutną destrukcją.
4. Nasza zdolność do wzbudzenia w sobie POKORY.
Może i piekło jest "wieczne" dla tych, którzy chcą zachować w sobie postawę pychy. Jednak w momencie, w którym pych się wypali piekielnym cierpieniem, pyszałka już nie ma. Wtedy nie ma kogo w piekle trzymać. Pytaniem kłopotliwym jest, jak wiele musi wycierpieć pyszałek, zanim pycha się w nim wypali. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin