Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sens życia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:06, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
decir napisał:
Jak dla mnie sens życia ,zawiera się już w samym istnieniu życia. W tym ,że raz (tu na Ziemi) zapoczątkowany proces chemiczny ,później biochemiczny ,dał tą wspaniałą różnorodność.Od najprostszych wirusów (jeśli klasyfikować je jako przejaw życia ) aż do nas samych ludzi .

Osobiście ,nie mam żadnego problemu z akceptacją istnienia życia ,jako efektu "przypadku" czy chaosu .

Co innego jeśli ,przez sens życia rozumie się tylko życie ludzkie - jako jednostki otoczonej innymi jednostkami ,zanurzonymi w rzeczywistość .

W takim przypadku ,raczej trudno o jeden ,wspólny "sens życia".


Z życiem biologicznym nie mam problemu - tu chodzi o kontynuację, o powielanie informacji. Jesteśmy samopowielającą się informacją wchodzącą w interakcje ze środowiskiem oraz zmieniającą się losowo aby móc kopiować wersje coraz bardziej kompatybilne z środowiskiem. To mi w zupełności wystarcza , ale w takim razie jako gatunek jesteśmy 'zepsuci', bo wiedząc że sensem mojego życia jest powielanie genów jakich jestem nośnikiem powinnam się skupić na prokreacji a nie pisaniu na śfini...A przekornie twierdzę że 2 dzieci rodzonych a 4 na wychowaniu w zupełności mi wystarczy. Mam jakiś błąd systemu - jakieś pragnienie samorealizacji, które ewolucyjnie mało się przekłada na ciągłość mojej linii genetycznej.
Jako gatunek też powinniśmy się skupić na kombinowaniu abyśmy mogli rozmnażać się w nieskończoność, a my tu mamy jakieś zapędy do ochrony innych gatunków, nawet takich które nic nam nie dają - serio - po co nam pandy wielkie? bo są słodkie???
Biologicznie dobro to to co mi przynosi korzyść zwiększając rozpowszechnianie się moich genów - fakt faktem wpisują się tu zachowania altruistyczne, bo to opłacalne ewolucyjnie. Mogę wykazać ewolucyjny sens homoseksualizmu, empatii, wzajemnego szacunku, nawet budowy piramid. Dociera do mnie że nawet jak przysiądę to wykażę że powstanie religii i wiary w Boga dałoby się uzasadnić ewolucyjnie, ale problemem jest fakt że nie chcę mieć więcej dzieci, mimo że posiadanie następnego nie zmniejszy szans obecnych na rozmnażanie i że chcę aby pandy wielkie istniały. I do tego nikt na tej podstawie nie uzna że moje myślenie jest jakieś nieracjonalne ,ale biologicznie i ewolucyjnie właśnie takie jest - to jakieś nieprzystosowanie, błąd systemu biologicznego ;-P Serio z punktu widzenia ewolucji nasze zachowanie to absurd- pisać o sensie życia zamiast kombinować jak tu się rozmnażać...
Mozna debatowac kwestie z punktu widzenia Teorii Ewolucji Darwina opartej na obserwacji paru jaszczurek na Wyspach Galapagos (Darwinowi Krk nie podkladal klod pod nogi jak La Marck, bo ten ostatni postulowal teorie ewolucji oparta na przetrwaniu najbardzje adaptujacych sie, ale nie pasowala do demagogii Krk, ktora sie niewiele zmienila) ale jak udowodnilo badanie Robert Sapolsky, Ph. D. z Uniwersytetu Standford szympansy w badanym stadzie z osobowoscia agresywna zarazily sie bakteriami ze smieci pozostawionych nieuwaznie przez naukowcow i bijac sie miedzy soba i atakujac szympansy nieagresywne, wyginely wszystkie meskie osobniki stada. Na szczescie, szympansice bedace "przy nadziei" urodzily szympansy rodzaju meskiego i bedac ich "srodowiskiem" nauczyly ich adaptacji. Wracajac do Hierarchii Potrzeb Maslowa, kiedy mam pelny zoladek, nie goni mnie tygrys szablisty, i mam dach nad glowa to przytule czlonkow rodziny; naucze sie czegos; i zadam sobie kwestie egzystencyjne. Mimo, iz odpowiedzi na nie moge nie uzyskac, to kwestie beda zycie konstruktywnie "uwierac" i zaczne kosztowac roznych czynnosci starajac sie nadac mojemu zyciu sens. A wowczs, Eureka, zaczne myslec o samorealizacji :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:11, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Ok, Aluś - dla Ciebie życie nie ma celu, a moim zdaniem ma - jego celem jest śmierć, prędzej czy później tak to się skończy.

Co do sensów roboczych, co sądzicie o takich:
-rozwijanie się
-zrozumienie siebie i świata
-doznawanie przyjemności
- dbanie o jak największe dobro własne,a tym samym dobro otoczenia, bo to idzie w parze
-tworzenie i testowanie modeli rzeczywistości
-gromadzenie jak największej puli doświadczeń
-szeroko pojęta twórczość
-skupienie się na jakiejś dziedzinie nauki i próba znalezienia odpowiedzi na frapujące pytania
-weryfikacja własnego światopoglądu


oj, Irciu ;)
nic podobnego, nie napisałem że nie ma celu!
napisałem, że jest celem samo w sobie, a sens nadajemy mu sami, tu i teraz
nie spodziewając się nagrody w niebie czy gdzieś tam :)

ps. jak widać gdy dwoje mówi to samo
nie zawsze mówi o tym samym


Ostatnio zmieniony przez Aluś dnia Nie 21:12, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:14, 04 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs - nigdy tak się nie zaangażowałaś w jakieś 'badania' czy coś takiego że jedzenie, picie, spanie ,czy poczucie bezpieczeństwa przestały się liczyć? Może ja żyję w specyficznym światku ,ale dowodów na olewanie 'potrzeb niższego rzędu' dla realizacji samej góry owej piramidy potrzeb Maslowa mam aż za dużo:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:51, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Dyskurs - nigdy tak się nie zaangażowałaś w jakieś 'badania' czy coś takiego że jedzenie, picie, spanie ,czy poczucie bezpieczeństwa przestały się liczyć? Może ja żyję w specyficznym światku ,ale dowodów na olewanie 'potrzeb niższego rzędu' dla realizacji samej góry owej piramidy potrzeb Maslowa mam aż za dużo:P
Moze i bym sie zaangazowala ale sa pewne przeszkody natury urodzenia. Nazwijmy to rownowaga energii.

Strzelec = osobowosc znana najblizszym = znak slonca, element ognia, energia zmienna, planeta Jowisz, pol czlowiek/pol pegaz, filozof, humanista, altruista, filantrop, i wojownik o suwerennosc czlowieka, chcialaby gonic po swiecie.

Koziorozec = osobowosc profesjonalna = planeta, ktora "wschodzila" Ascendant w trakcie moich urodzin to Saturn, element ziemi, energia kardynalna/wiodaca, korzenie, stalosc, zelazna dyscyplina, rozwaga, linearnosc, uwaga na szczegoly, analiza, logiczna dedukcja.

Ryby = Dusza = znak Ksiezyca czyli "ja daje aby Strzelec i Koziorozec mogli zyc", element woda, energia zmienna, planeta Neptun, mistyczna, empatyczna, odczuwajaca gleboko, humanitarna, etc. to Strzelcowi wybacza za pragnienie "hulania" a Koziorozcowi za "dyrygowanie" a robota zawsze zrobiona i kasa nie rozpruta.

Nie mam wyjscia, Ircia, jesli chodzi o cele zyciowe to jestem task master czyli mistrzem czynnosci i organizacji/zarzadzania, bo planete Saturn mam w wielu czlonach wykresu urodzenia i to trump/atut mojej osobowosci - konsekwencja w dzialaniu. Korzenii nie da rady wyrwac i nie jestem w stanie przestac byc soba :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 21:56, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:19, 04 Mar 2018    Temat postu:

Aluś napisał:
Ircia napisał:
Ok, Aluś - dla Ciebie życie nie ma celu, a moim zdaniem ma - jego celem jest śmierć, prędzej czy później tak to się skończy.

Co do sensów roboczych, co sądzicie o takich:
-rozwijanie się
-zrozumienie siebie i świata
-doznawanie przyjemności
- dbanie o jak największe dobro własne,a tym samym dobro otoczenia, bo to idzie w parze
-tworzenie i testowanie modeli rzeczywistości
-gromadzenie jak największej puli doświadczeń
-szeroko pojęta twórczość
-skupienie się na jakiejś dziedzinie nauki i próba znalezienia odpowiedzi na frapujące pytania
-weryfikacja własnego światopoglądu


oj, Irciu ;)
nic podobnego, nie napisałem że nie ma celu!
napisałem, że jest celem samo w sobie, a sens nadajemy mu sami, tu i teraz
nie spodziewając się nagrody w niebie czy gdzieś tam :)

ps. jak widać gdy dwoje mówi to samo
nie zawsze mówi o tym samym


Często tak właśnie jest - dlatego warto rozmawiać i starać się jakoś doprecyzować definicje :serce:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:25, 04 Mar 2018    Temat postu:

Zakladajac, ze sa robocze (id est na potrzeby stworzenia kontekstu dyskusji) a nie "betonowe" :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:03, 05 Mar 2018    Temat postu:

Banjankri:
Cytat:
Bezsens jest wyzwoleniem. To co jest niszczycielskie to równoczesna wiara w istnienie sensu i brak nadziej w jego odnalezienie. Jeśli masz nadzieję, to będziesz się wypalał w ciągłej batalii, ze sobą i z innymi.

To z innego wątku ale pasuje do tego tematu i coś mi to uświadomiło: czy wierzę że sens życia istnieje? Taki narzucony, jeden dla wszystkich - mam nadzieję że nie. W coś takiego że sensem obecnego życia jest zasłużenie na jakieś inne lepsze nie wierzę, szczerze wolę opcję że następuje śmierć a z nią koniec, totalna nicość...
Za to wierzę że można go odnaleźć jakby w sobie, stworzyć samemu. Rzeczy same w sobie nie mają ani sensu ani znaczenia, dopiero możemy ten sens i znaczenie sami nadać.


Ostatnio zmieniony przez Ircia dnia Pon 16:05, 05 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 16:41, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Za to wierzę że można go odnaleźć jakby w sobie, stworzyć samemu. Rzeczy same w sobie nie mają ani sensu ani znaczenia, dopiero możemy ten sens i znaczenie sami nadać.

Racja. Czym jest taki sens?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:28, 05 Mar 2018    Temat postu:

Aktualnie za sens życia uznałam badania nad sensem życia, aktualnie skłaniam się w stronę że tym sensem jest doświadczanie, rozwój, pogłębianie zrozumienia o co w tym wszystkim chodzi, a jeśli nie stanowi to samego sensu to przynajmniej stanowi to drogę którą staram się iść.
Może to jak z wędrówką po górach? - jako cel mogę sobie postawić wejście na taką czy inną górkę,celem końcowym i tak jest koniec wędrówki; ale sensem chodzenia po górach jest chodzenie - doświadczanie, pogłębianie zrozumienia, rozwój umiejętności...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 19:12, 05 Mar 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Za to wierzę że można go odnaleźć jakby w sobie, stworzyć samemu. Rzeczy same w sobie nie mają ani sensu ani znaczenia, dopiero możemy ten sens i znaczenie sami nadać.

Racja. Czym jest taki sens?

Ideą.
To, czego ta idea będzie dotyczyć, nie ma większego znaczenia.
Trzeba również pamiętać, że sens determinuje poszukiwanie, w pewnym stopniu definiuje cel, a więc zabija ciekawość i kreatywność. Wypierasz to co nie służy poznaniu sensu, to co nie pasuje.
Jeśli nie szukasz sensu, nie masz powodu, żeby wypierać cokolwiek. Widzisz rzeczy takimi jakie są, po prostu.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 19:14, 05 Mar 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:27, 05 Mar 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Jeśli nie szukasz sensu, nie masz powodu, żeby wypierać cokolwiek. Widzisz rzeczy takimi jakie są, po prostu.

Jeśli nie szukasz sensu, to nie masz też powodu, aby widzieć cokolwiek, myśleć cokolwiek, wartościować cokolwiek, aby... cokolwiek "tak w ogóle". Jeśli nie narzucisz na rozpoznania jakiegoś minimum sensu/celu to nie widzisz drzew, domów, ludzi tylko piksele, nie słyszysz słów, tylko drgania drażnią Twój aparat słuchowy. Wtedy cała ta (bezsensowna z istoty) magma bodźców tylko torturuje Twój system nerwowy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:28, 05 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 19:36, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Jeśli nie szukasz sensu, to nie masz też powodu, aby widzieć cokolwiek, myśleć cokolwiek, wartościować cokolwiek, aby... cokolwiek "tak w ogóle".

Od kiedy to człowiek musi mieć powód, żeby widzieć?
Odnoszę wrażenie, że brak zrozumienia wywołuje u ciebie frustrację, która szybko się eskaluje.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 19:39, 05 Mar 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:51, 05 Mar 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Banjankri napisał:
Cytat:
Za to wierzę że można go odnaleźć jakby w sobie, stworzyć samemu. Rzeczy same w sobie nie mają ani sensu ani znaczenia, dopiero możemy ten sens i znaczenie sami nadać.

Racja. Czym jest taki sens?

Ideą.
To, czego ta idea będzie dotyczyć, nie ma większego znaczenia.
Trzeba również pamiętać, że sens determinuje poszukiwanie, w pewnym stopniu definiuje cel, a więc zabija ciekawość i kreatywność. Wypierasz to co nie służy poznaniu sensu, to co nie pasuje.
Jeśli nie szukasz sensu, nie masz powodu, żeby wypierać cokolwiek. Widzisz rzeczy takimi jakie są, po prostu.


Nie wiem czym jest ten sens, nie potrafię go konkretnie sprecyzować i wątpię abym kiedykolwiek potrafiła. Niczego nie wypieram ( przynajmniej świadomie) bo nie wiem co służy poznaniu sensu a co nie, bo ten sens nijak zdeterminowany nie jest, więc zakładam że cokolwiek doświadczam może mieć to coś wspólnego z moim luźno założonym celem jakim jest poszukiwanie sensu.

Nigdy nie widzę rzeczy takimi jakimi są, bo mam ludzkie ciało z ludzkim aparatem poznawczym,a jego mechanizmy działania są dostosowane do sensu ewolucyjnego. Obiektywna rzeczywistość nie ma kolorów, to mój mózg tak interpretuje informacje płynące z wąziutkiego pasma fali elektromagnetycznej, nie ma dźwięków - to interpretacja mózgu dokonana na podstawie drgań powietrza...
Jest tylko doświadczanie - jedyne co mamy a co jest skrajnie subiektywne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:55, 05 Mar 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Jeśli nie szukasz sensu, to nie masz też powodu, aby widzieć cokolwiek, myśleć cokolwiek, wartościować cokolwiek, aby... cokolwiek "tak w ogóle".

Od kiedy to człowiek musi mieć powód, żeby widzieć?

Powód "dzieje się" w nieświadomych mechanizmach - spoglądasz tam, skąd dobiegł dźwięk - mimowolnie. Twoje oczy (też mimowolnie) omiatają widok w pewnych (biologicznie ukształtowanych) sekwencjach. Te sekwencje wynikają z powodu (!), którym jest ocena sytuacji w kontekście życiowych potrzeb i zagrożeń.
Może lepiej to widać na przykładzie zwierząt. Zając staje słupka - powód: chce mieć lepszy widok. Rozgląda się - powód: czuje, że powinien sprawdzić, czy nie ma zagrożenia. Nagle skręca łepek - powód: podejrzany szelest, który powinien zostać oceniony.
Człowiek robi podobnie - widzi "sterowany powodami", które tkwią w jego biologii, odruchach, mechanizmach sensorycznych. To nadaje widzeniu sens. Czytałem kiedyś, że jeżeli unieruchomimy narząd wzroku, to po jakimś czasie widok się rozmywa. Bez zmian, bodźców (czyli powodów), sugerujących sprawdzenie czegoś, bycie zaciekawionym, mającym jakiś cel poznawczy widzenie się rozmyje, piksele utracą kontekst, staną się nieinterpretowalne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 19:59, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Nie wiem czym jest ten sens, nie potrafię go konkretnie sprecyzować i wątpię abym kiedykolwiek potrafiła. Niczego nie wypieram ( przynajmniej świadomie) bo nie wiem co służy poznaniu sensu a co nie, bo ten sens nijak zdeterminowany nie jest, więc zakładam że cokolwiek doświadczam może mieć to coś wspólnego z moim luźno założonym celem jakim jest poszukiwanie sensu.

Ograniczają się tylko do tego stwierdzenia możemy wnioskować, że bezsens jest wypierany, czyli w centrum zainteresowania jest to, co sensowne, logiczne, mentalne. Jako ktoś, kto miał do czynienia z różnymi substancjami psychoaktywnymi, powinnaś wiedzieć, że istnieje cały uniwersum zjawisk nijak sensem nieopisywalnych. Małość intelektu i logicznych narzędzi jakimi włada nie jest częścią twojego doświadczenia?

Cytat:
Nigdy nie widzę rzeczy takimi jakimi są, bo mam ludzkie ciało z ludzkim aparatem poznawczym,a jego mechanizmy działania są dostosowane do sensu ewolucyjnego. Obiektywna rzeczywistość nie ma kolorów, to mój mózg tak interpretuje informacje płynące z wąziutkiego pasma fali elektromagnetycznej, nie ma dźwięków - to interpretacja mózgu dokonana na podstawie drgań powietrza...
Jest tylko doświadczanie - jedyne co mamy a co jest skrajnie subiektywne.

To jak mózg odbiera bodźce to jedno, a to jak ten przekaz dalej filtrujemy, jest zupełnie czym innym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:13, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Ograniczają się tylko do tego stwierdzenia możemy wnioskować, że bezsens jest wypierany, czyli w centrum zainteresowania jest to, co sensowne, logiczne, mentalne. Jako ktoś, kto miał do czynienia z różnymi substancjami psychoaktywnymi, powinnaś wiedzieć, że istnieje cały uniwersum zjawisk nijak sensem nieopisywalnych. Małość intelektu i logicznych narzędzi jakimi włada nie jest częścią twojego doświadczenia?


A dlaczego miałabym sądzić że to co nielogiczne, pozornie bezsensowne i nieopisywalne nie prowadzi do poznania sensu? Ten mój mityczny poszukiwany sens wcale nie musi być sensowny z logicznego punktu widzenia, zwyczajnie zakładam że jakiś sens jest, bo tak mi wygodnie i mam świadomość że to założenie tylko na tym się opiera, no i na jakimś nieopisywalnym przeświadczeniu podpartym subiektywnymi nieopisywalnymi doświadczeniami.


Cytat:
To jak mózg odbiera bodźce to jedno, a to jak ten przekaz dalej filtrujemy, jest zupełnie czym innym.


Liczy się to co odbiera świadomość, a ona odbiera interpretacje mózgu dokonane na podstawie bodźców docierających do receptorów zmysłowych - bodźce nie trafiają bezpośrednio do mózgu ( chyba że rozmawiamy o telepatii ;-P )

Z oczu do wzgórza trafia 1porcja informacji, będąca max 1/10 tego co teoretycznie odebrały receptory siatkówki, ze wzgórza do kory wzrokowej już 3 takie porcje... W korze wzrokowej szaleje sobie system obróbki danych, do tego trwa ich dopasowywanie do informacji z innych źródeł - to jakoś trafia do czegoś co nazywamy świadomością, świadomość doświadcza tylko tych przetworzonych danych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pon 20:46, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
A dlaczego miałabym sądzić że to co nielogiczne, pozornie bezsensowne i nieopisywalne nie prowadzi do poznania sensu? Ten mój mityczny poszukiwany sens wcale nie musi być sensowny z logicznego punktu widzenia, zwyczajnie zakładam że jakiś sens jest, bo tak mi wygodnie i mam świadomość że to założenie tylko na tym się opiera, no i na jakimś nieopisywalnym przeświadczeniu podpartym subiektywnymi nieopisywalnymi doświadczeniami.

Jeżeli szukasz sensu, a go nie ma, to go nigdy nie znajdziesz. Będziesz bezskutecznie szukać do końca swych dni.

Cytat:
Liczy się to co odbiera świadomość, a ona odbiera interpretacje mózgu dokonane na podstawie bodźców docierających do receptorów zmysłowych

A co steruje świadomością, jak i dlaczego? Skup się na dowolnym przedmiocie i zwróć uwagę na to, co się stało z całą resztą. Dociera zmysłami, ale jest wygłuszana, po to aby nie odciągać uwagi od obiektu skupienia. Bardzo prosty eksperyment, wiele mówiący.

Cytat:
Z oczu do wzgórza trafia 1porcja informacji, będąca max 1/10 tego co teoretycznie odebrały receptory siatkówki, ze wzgórza do kory wzrokowej już 3 takie porcje... W korze wzrokowej szaleje sobie system obróbki danych, do tego trwa ich dopasowywanie do informacji z innych źródeł - to jakoś trafia do czegoś co nazywamy świadomością, świadomość doświadcza tylko tych przetworzonych danych.

Mnie interesuje akcja na ekranie świadomości. To co sobie mózg filtruje, to nie moja działka.Punktem startowym nie jest zewnętrzny świat materialny, a świadomość. To jest dane, reszta to dorobiona teoria.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 20:47, 05 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:26, 05 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Jeżeli szukasz sensu, a go nie ma, to go nigdy nie znajdziesz. Będziesz bezskutecznie szukać do końca swych dni.

Nawet jeśli tak to przynajmniej mam jakiś powód aby żyć i kombinować, mi on jest potrzebny, tak jak niektórym potrzebna jest nadzieja na życie po śmierci. Z tym że ja wiem że szukam czegoś co do czego nie mam pewności że istnieje( na pewno nie istnieje jako coś materialnego czy energetycznego, to raczej idea), zakładam że nie istnieje jako coś narzuconego dla wszystkich, raczej szukam swojego osobistego sensu,w sumie wręcz dążę ustalenia jaki sens mi pasuje i do nadania go całemu życiu w 'akcie stwórczym'

Cytat:
A co steruje świadomością, jak i dlaczego? Skup się na dowolnym przedmiocie i zwróć uwagę na to, co się stało z całą resztą. Dociera zmysłami, ale jest wygłuszana, po to aby nie odciągać uwagi od obiektu skupienia. Bardzo prosty eksperyment, wiele mówiący.


Ja piszę o świadomości nie potrafiąc jej nawet zdefiniować jak należy...
Pasuje mi dość dobrze : 'ja' jestem świadomością, reszta to to czego doświadczam. Aktualnie ta świadomość jest niejako przypisana do konkretnego mózgu, który przetwarza informacje jakie otrzymuje ze świata, choć równie dobrze może być to tylko symulacja.

Cytat:
Mnie interesuje akcja na ekranie świadomości. To co sobie mózg filtruje, to nie moja działka.Punktem startowym nie jest zewnętrzny świat materialny, a świadomość. To jest dane, reszta to dorobiona teoria.


Zgadzam się z tym, jedyne czym dysponujemy to to co odbiera świadomość, reszta to tylko zgadywanki, teorie, i zgadzam się że fakt istnienia obiektywnego świata zewnętrznego nie jest faktem który może zostać w 100% udowodniony, a raczej wygodnym w użyciu założeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwiczoł




Dołączył: 21 Sty 2015
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 10:31, 07 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Gdybym z góry założyła że życie sensu nie ma, że chodzi w nim tylko o przekazywanie genów [...]


Tak tylko napomknę, że ta cała sprawa z przekazywaniem genów nie ma najmniejszego pokrycia w biologii (o filozofii nie wspominając).

„Kamieniem węgielnym metody naukowej – pisze Monod – jest obiektywność Natury. Oznacza to systematyczne odrzucanie – jako nie mogącej prowadzić do „prawdziwego” poznania – wszelkiej interpretacji podanej w kategoriach celowości, czyli realizacji jakichś programów”

Cyt. za [link widoczny dla zalogowanych]

Mimo wszystko popularność tego poglądu zasługuje na oddzielne opracowanie w ramach psycho/socjologii. Większość jego wyznawców prawdopodobnie nie potrafiłaby stwierdzić, gdzie to pierwszy raz usłyszeli (i czemu uznali za prawdę), a mimo wszystko jest wszechobecny. Jego źródeł doszukiwałbym się w zdyskredytowanej dziś hipotezie doboru grupowego, albo jeszcze wcześniej, wśród darwinistów społecznych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:12, 07 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:

Tak tylko napomknę, że ta cała sprawa z przekazywaniem genów nie ma najmniejszego pokrycia w biologii (o filozofii nie wspominając).

Tylko że cała biologia jest jakby o geny oparta, to może błędne założenie, ale jakoś tak się składa że wszystko co żywe ( a nawet uznane za nieżywe a jednak się rozmnażające wirusy) mają geny, mają kod , który może być powielany i przekazywany a cała ewolucja opata jest o zmiany w kodzie ( oczywiście nie ma tu mowy o celowości, tylko przeżywalności organizmów których kod koduje cechy zwiększające szanse na przeżycie i dalszą reprodukcję)
Cytat:

„Kamieniem węgielnym metody naukowej – pisze Monod – jest obiektywność Natury. Oznacza to systematyczne odrzucanie – jako nie mogącej prowadzić do „prawdziwego” poznania – wszelkiej interpretacji podanej w kategoriach celowości, czyli realizacji jakichś programów”


No tak, założenie jakiejkolwiek celowości jest interpretacją, ale tak się chyba składa że cała nauka jest oparta na modelach będących interpretacjami informacji do których obiektywnie nie mamy dostępu, bo zawsze uzyskujemy je jakby przez pryzmat subiektywnego mechanizmu poznawczego ( nazwijmy to umysłem bez wnikania w szczegóły).
Umysł interpretuje dane ( i to nie bezpośrednie obiektywne a przefiltrowane przez zmysły lub wręcz aparaturę badawczą dostosowującą dane z rzeczywistości do naszych zmysłów), doszukuje się przyczyn i skutków, rzeczywiście zakładanie celowości można uznać za dużą nadinterpretację, ale serio czy gdy badam jakieś zachowanie zwierząt założenie że małpa szuka odpowiednich patyków w celu wykorzystania ich do łapania termitów, co czyni w celu zaspokojenia głodu należy odrzucić, bo zawiera kategorie celowości? Tak samo może jednak mogę mówić o tym że intensywne ubarwienie i rozmiar ogona pawia służy zaprogramowanemu celowi czyli reprodukcji, powielania genów tego konkretnego pawia, szczególnie że generalnie taki ogon utrudnia mu życie i jedynym celem, sensem jego istnienia są zwyczaje godowe....

Po co ja się produkuję?
To dalszy fragment z publikacji do której podałeś linka:
Cytat:
Sam Monod przyznaje, że brak celowości i programu w przyrodzie nigdy nie zost a n i e udowodniony, ponieważ nie jest możliwe wyobrażenie sobie doświadczenia, które mogłoby
dowieść, że to, co powstało, nie zostało zaprogramowane. Natomiast słuszny jest podnoszony przez Monoda postulat niewprowadzania do wyjaśnień naukowych czynników
niesprawdzalnych takich, jak: „dusza”, „siła ewolucyjna”, „energia rozwoju” czy „siła życia”, obecnych w różnych form a c h witalizmu, a przede wszystkim unikania tłumaczenia zjawisk przyrodzonych, które badamy, przyczynami nadprzyrodzonymi, z zasady
deterministycznymi.

Całkowicie się z tym zgadzam.

Cytat:
Mimo wszystko popularność tego poglądu zasługuje na oddzielne opracowanie w ramach psycho/socjologii. Większość jego wyznawców prawdopodobnie nie potrafiłaby stwierdzić, gdzie to pierwszy raz usłyszeli (i czemu uznali za prawdę), a mimo wszystko jest wszechobecny. Jego źródeł doszukiwałbym się w zdyskredytowanej dziś hipotezie doboru grupowego, albo jeszcze wcześniej, wśród darwinistów społecznych.

Ja chyba kojarzę "Samolubny gen" który czytałam gdzieś na poziomie wczesnej podstawówki... Potem zajęcia z biologii oraz własne eksperymenty na rybkach i myszkach niejako to potwierdziły, choć jak wielokrotnie tu już podkreślałam dla mnie wszystko co uznaję za 'prawdziwe' to tylko założenia robocze i w obliczu nowych danych, przemyśleń, użyteczności itd, wykazuję gotowość do modyfikacji, zmian, przyjęcia zupełnie innych założeń...

Nie mam problemu z przyjęciem założenia o bezcelowości natury ale założenie o celowości pewnych zjawisk wydaje mi się użyteczne, tak samo jak założenie że mimo iż nie osiągnę 100% obiektywizmu i potrzebuję pewnych założeń wstępnych, to jednak warto odsuwać na bok ile się da subiektywnych poglądów, oczekiwań i założeń, które mogą rzutować na wyniki , tak aby badania miały sens i można je uznać za bardziej obiektywne, ale uznanie że istnieje opcja poznania 100% obiektywnej prawdy to moim zdaniem tylko oszukiwanie się, choć oczywiście mogę się mylić i wręcz chciałbym aby tak było...[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:29, 17 Maj 2018    Temat postu:

Zakładam że życie ma wbudowany cel biologiczny ( przetrwanie i przekazanie życia dalej).

Temu podporządkowana jest większość naszego życia, nasze zachowania są sensowne gdy dążą do realizacji tego celu, np zachowania autodestrukcyjne uważamy za bezsensowne, za objaw choroby psychicznej, chyba że ktoś poświęca się tak że celem jest przetrwanie innych - wówczas nie mówimy o chorobie a o poświęceniu, bohaterstwie itd

Problem pojawia się gdy to nam nie wystarcza,gdy czujemy że samo przedłużanie istnienia gatunku jakoś nas nie zadowala, dlatego potrzebujemy sami wyznaczać sobie cele i nasze zachowania są sensowne lub nie gdy prowadzą lub nie do realizacji danego celu.

Cele same w sobie mogą być uznawane za bezsensowne, wówczas gdy są sprzeczne z celami osoby która to ocenia - np gdy ktoś uważa karierę za swój główny cel nie ma problemu z uznaniem że rzucenie studiów i pracy aby pojechać zwiedzać kraje trzeciego świata jest bezsensowne.
Można mieć także cele sprzeczne z innymi własnymi celami - wtedy robi się problem.

Problematyczne są bardzo ogólne cele - typu : chcę być szczęśliwy, bo co to w sumie znaczy? co da mi szczęście? Potrzeba bardziej szczegółowych celów.
Z tym że bardzo konkretne cele też mają wadę - np zbuduję taki a taki dom - ok, ale co potem gdy go zbuduję? Potrzebuję kolejnych celów... Z tym że chyba byłoby dobrze gdyby prowadziły do jakiś celów nadrzędnych?

Ostatnio dochodzę do wniosku że najlepsze cele nadrzędne to cele do których można dążyć, mieć satysfakcję z kolejnych kroków, z postępów, oceniać sensowność zachowań w kontekście podążania w określonym kierunku, ale równocześnie cele które się nie skończą, typu : poznawanie siebie. Taki cel na mój gust potrafi nadać sens życiu, bo cokolwiek by się nie działo zawsze będzie to w sumie do tego prowadziło, mogę błądzić, robić pomyłki ale jeśli tylko wyciągam z nich wnioski to ma to sens...

Tylko ciekawe czy mi to pomoże gdy znów odczuję totalny absurd i bezsens życia? Choć analizując takie stany dochodzę do wniosku że problemem nie jest utrata celu ani sensu a znaczenia życia...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:24, 25 Maj 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Ostatnio dochodzę do wniosku że najlepsze cele nadrzędne to cele do których można dążyć, mieć satysfakcję z kolejnych kroków, z postępów, oceniać sensowność zachowań w kontekście podążania w określonym kierunku, ale równocześnie cele które się nie skończą, typu : poznawanie siebie. Taki cel na mój gust potrafi nadać sens życiu, bo cokolwiek by się nie działo zawsze będzie to w sumie do tego prowadziło, mogę błądzić, robić pomyłki ale jeśli tylko wyciągam z nich wnioski to ma to sens...

Tylko ciekawe czy mi to pomoże gdy znów odczuję totalny absurd i bezsens życia? Choć analizując takie stany dochodzę do wniosku że problemem nie jest utrata celu ani sensu a znaczenia życia...

Czuję podobnie.
Kiedyś, w młodości czytałem artykuł jakiegoś psychologa o zjawisku nudy. Wtedy jeszcze miałem mocno uproszczone spojrzenie na świat, więc myślałem sobie: nuda, co w tym ciekawego? - jak ktoś nie wie, co ma robić, to ja mu mogę wyszukać robotę... Ale artykuł przeczytałem do końca i przyznam, że mnie on mocno oświecił. Główna jego teza była taka, że nuda nie polega na braku zajęcia (w końcu jakby jej rozproszenie było możliwe po prostu zajęciem się czymkolwiek, to można zacząć sprzątać, czy nawet liczyć od 1 do 1000), ale na BRAKU POZYTYWNYCH EMOCJI, MOTYWACJI, CHĘCI DO DANEGO ZAJĘCIA. To się liczy, czy robienie czegoś coś dla nas znaczy, czy wiążemy z tym nadzieję, może plany, może jakieś pozytywne doznania. Nadawanie znaczeń...
Gdzieś kiedyś nawet o nadawaniu znaczeń w życiu zainicjowałem wątek. Trochę komentarzy było, ale ostatecznie temat umarł.
Poza tym - znowu - widzę sprawę też na płaszczyźnie... religijnej.
Mam hipotezę, w której nawet grzech pierworodny można by tłumaczyć jako sytuację, gdy umysł człowieka zatracił naturalną zdolność do uznawania znaczenia tego co robi i kim jest. A gdy to się stało, to już nie wiedział co robić, co kochać, czemu poświęcać czas. Wszystko zrobiło się szare, nijakie, puste. Więc ten człowiek zaczął nadawać znaczenia chaotycznie, po przypadkowych atrybutach - na początek uznał, że to źle, iż jest nagi, a więc powinien się osłaniać przed spojrzeniami. Dlaczego tak uznał?... Może sam nie wiedział, bo już znaczenia w nim pojawiające się straciły wewnętrzną spójność, stały się chaotyczne. Gdy taki proces raz się już rozpoczął, to dalej byłoby tylko staczanie się umysłu po równie pochyłej - coraz to nowe rzeczy ten umysł by próbował, będąc z nich za chwilę tak samo nieusatysfakcjonowany. Aż do totalnej depresji i zaprzeczenia swojego jestestwa.

Rozwiązanie tej sytuacji (ze strony Boga) było w takim układzie całkiem "logiczne". Co, nie potrafisz, człowieku, nadać swoim wyborom i celom sensownych znaczeń?...
- To dostaniesz pewne znaczenia na start - wymuszone, do treningu. Będą to ból, rozterka, zagrożenie utraty wartości, nawet życia, zdrowia, bliskich osób. Na nich przekonasz się w końcu, że nei wszystko jest dowolne, że istnieje realna wartość, bo też istnieje realne zło. Człowiek rzucony w dualizm dobra i zła dostaje od uczuć, odczytów rzeczywistości naturalny kierunek - unikać cierpienia, wzrastać w rozumieniu, aby chronić się przed zagrożeniami, bronić siebie i swoich bliskich. A wszystko WBREW TRUDNOŚCIOM, czasem nawet w cierpieniu - bo ono UKAZUJE RÓŻNICĘ, stwarza "pole sił" w którym staje się widoczna wyraźna wartość.
Gdy już umysł zapozna się z tą konstatacją, że z jednej strony mamy dobro i zło, a z drugiej mamy też MOŻLIWOŚĆ REAGOWANIA/DZIAŁANIA/WYBORU względem tych kategorii, będzie mógł zacząć budować swoją mentalną hierarchię na nowych zasadach - JUŻ Z PUNKTEM ODNIESIENIA. Ten punkt odniesienia to właśnie ból i cierpienie, które doznał - ono zakorzenia wartość szczęścia w realiach, szczęście, pokój, dobro przestaje być mało znaczącym, bo zawsze obecnym, czyli nie cenionym, elementem istnienia, lecz STAJE SIĘ DAREM.
Dopiero gdy człowiek nauczy się widzieć stan dobra i szczęścia jako dar - może nawet wielki dar, godny aby go cenić i chronić, dopiero wtedy taki człowiek będzie w stanie tworzyć cele dla swoich działań, które przestaną być kaprysami znudzonego pięknoducha, lecz będą zakorzenione głęboko w uczuciach.
Życie - takie właśnie jakie jest, czyli z cierpieniem, niepewnością, trudem zdobywania rzeczy wartościowych - dobrze spełnia to zadanie budowania w naszych umysłach świadomości znaczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:02, 04 Kwi 2019    Temat postu: Re: Sens życia

Ircia napisał:
Jak wątek już był to proszę o scalenie, niestety nie potrafiłam go odnaleźć... choć praktycznie większość wątków kręci się wokół tego tematu.

Czy życie ma sens? Czy sens życia jest do czegoś potrzebny, poza moim może chorym pragnieniem poznania go?
Jeśli ma to jaki?
A może go nie ma i należy sobie go stworzyć?
Po co żyjemy?
Jak w ogóle zdefiniować życie, bo definicja typowo biologiczna moim zdaniem się nie do końca sprawdza...

Roboczo przyjęłam że sensem życia będzie dla mnie zrozumienie kwestii owego sensu życia.
Wiem że brzmi to jak masło maślane, ale serio nic lepszego mi nie przychodzi do głowy,bo niby co?

Żyjemy tylko jako pojemniki na geny mające zapewnić im nieśmiertelność?
Żyjemy aby się rozwijać? Ok, ale po co???
Aby doświadczać? Ok, ale po co?
A może wszystko to tylko złudzenie? Tylko czyje? ... i po co?

Serio rozumiem ludzi wierzących w Boga, bo to sporo ułatwia w kwestii sensu - Bóg jest odpowiedzią i daje to poczucie sensu... ( a może jednak tylko celu?...)

Mogę przyjąć że sensem życia jest poznanie boga i wtedy ten bóg będzie sensem życia - tylko czy to cokolwiek zmieniło? Czy czasem zwyczajnie nie zdefiniowałam sobie boga jako sensu życia a sensu życia jako boga?

Uprzedzając pytania i domysły - nie, nie wybieram się do psychiatryka aby leczyć moją ciężką deprechę ;-P :rotfl:

Zwyczajnie pytanie o sens życia ciągle do mnie wraca i praktycznie z biegiem lat czuję że rozumiem coraz mniej...
Że nie potrafię w stopniu zadowalającym zdefiniować ani pojęcia życia, ani śmierci, ani sensu życia ani jego celu, nie zadowala mnie stwierdzenie że żyjemy dla samego życia, przeżywania czy doświadczania.

Rodzina, szczęście, przyjemność, poznanie - jako cele ok, ale jakoś nie pasują mi jako sens...

Cokolwiek robię lubię wiedzieć po co - gotuję obiad, aby jeść, jem aby nie być głodna, czuję głód abym miała potrzebę jedzenia w celu zachowania swojego życia... i tak wszystko wraca do kwestii sensu życia... Wszystko co robię robię po to aby lepiej mi się żyło, tylko nadal nie wiem po co żyję... aby umrzeć? ...

Może źle stawiam pytanie, może warto pytać o sens istnienia? Tylko że wtedy można uznać że sensem istnienia jest życie - i co to zmienia????? pytanie jak było tak jest...

I dlaczego kiedy tylko poruszę temat sensu życia z góry padają pytania o mój stan psychiczny? Czy to aż tak nienormalne że chcę wiedzieć po co żyję?
Może serio moja córka ma rację i żyjemy po to aby żyć a pytanie o sens nie ma sensu :think:
Po pierwsze, to po raz już któryś pochwalę Ircię za jej cechy osobowości, charakteru i intelektu.:)

A po drugie, to teraz odpowiem na tytułowe pytanie tak, jak sam uważam w tej kwestii. Może będzie to nieco banalne, ale szczere i przypuszczam, że słuszne. Wg mnie sensem życia jest szczęście.:) Bez znaczenia są moim zdaniem jakiekolwiek ludzkie działania czy też zaniechania- bez znaczenia dla będzlenia. Ale nie bez znaczenia dla osób: dla jednostki ludzkiej oraz dla grup, społeczności. Nawet, jeżeli nie ma innego istnienia, poza tym w takiej człowieczej formie [również] biologicznej, i nie czeka po tym życiu żadna nagroda ani kara, to i tak warto właśnie to życie przeżyć w szczęściu. Ale to i tego sens musi każdy odnaleźć sam/a mimo, że największe, „ostateczne” szczęście jest i tak jedno, to samo dla każdego. Przypuszczam, że Sidharta Śakjamuni to dobrze zrozumiał i zaakceptował, a również Chrystus [choć to nieco „inna bajka”], jak i wielu innych „oświeconych”, np. cadyków i t. p. Tak więc obojętnie jak postępujemy, to nie ma znaczenia dla świata, ale ma wielkie dla nas samych i otoczenia, dla innych ludzi.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 1:03, 04 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Advaita




Dołączył: 04 Kwi 2019
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:09, 04 Kwi 2019    Temat postu:

Dla mnie życie jest poza sensem i jego brakiem, Bo jak chmura ma zdefiniować niebo ? Nasze myśli tylko spłaszczają życie do konceptu i wyobrażenia i na tej podstawie budują sobie sensy itp
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:43, 04 Kwi 2019    Temat postu:

Advaita napisał:
Dla mnie życie jest poza sensem i jego brakiem, Bo jak chmura ma zdefiniować niebo ? Nasze myśli tylko spłaszczają życie do konceptu i wyobrażenia i na tej podstawie budują sobie sensy itp
Oczywiście, że jest tak, jak napisałeś. Aczkolwiek chmura jest częścią składową nieba; więc bez niej niebo nie ma kompletnego sensu.:) Życie to biologiczne jest „po prostu”, więc faktycznie jakiekolwiek jego sensy znikają wraz z jego ustaniem. Jednak dusze czują, co jest nadrzędnym sensem i kanalizują emocje ku zgodności z Wszechduszą, czyli z Wolą, z Siłą Życiową...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin