Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 22, 23, 24  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:44, 14 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja napisałem, ale ZNACZENIE tego, co tam napisałem, jest inne, niż sugerujesz.


Jasne. Jak widać to co widać to zawsze można się z tego wycofać przez stwierdzenie, że to co widać nie jest tym co widać :mrgreen:

Tak, na pewno coś STWIERDZISZ w odpowiedzi, co będzie "słuszne", bo przecież nie ma reguł, które by Cię obowiązywały w tym sensie, że czegoś mógłbyś nie móc stwierdzać, jeśli akurat taka myśl Ci do głowy przyszła. Przecież masz tu boską władzę - co ustalisz, to tak "będzie". Czy ktokolwiek to uzna, nie musi Cię to w ogóle obchodzić, bo i tak racja - z definicji - jest Twoja, jako że to Ty STWIERDZASZ.
Pod tym względem Twój udział w dyskusjach fajnie ilustruje postawę skrajnej arbitralności i niechęci do jakiejkolwiek formy dogadania się, konsensusu.
Ciekaw jestem, czy kiedyś dotrze do Ciebie, że takie "bycie bogiem" ma pewną negatywną stronę?...
Czy kiedyś pomyślałeś o tym, że postawa takiej absolutnej stwierdzalności, w której z definicji to Ty wszystko określasz, wszystkim rządzisz, nikogo nie dopuszczając do dyskusji na warunkach innych niż podporządkowanie Twoim ocenom, ma swoją bardzo ciemną stronę. Domyślasz się może, co jest tą stroną?...
Może masz jakieś minimalne przeczucie?... :think:


Gdybym cię nie znał z dyskusji to pewnie niewiele bym mógł stwierdzić. Nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jesteś wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wypieranie tego co masz przed samym nosem, włącznie z tym co sam napisałeś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:27, 15 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja napisałem, ale ZNACZENIE tego, co tam napisałem, jest inne, niż sugerujesz.


Jasne. Jak widać to co widać to zawsze można się z tego wycofać przez stwierdzenie, że to co widać nie jest tym co widać :mrgreen:

Tak, na pewno coś STWIERDZISZ w odpowiedzi, co będzie "słuszne", bo przecież nie ma reguł, które by Cię obowiązywały w tym sensie, że czegoś mógłbyś nie móc stwierdzać, jeśli akurat taka myśl Ci do głowy przyszła. Przecież masz tu boską władzę - co ustalisz, to tak "będzie". Czy ktokolwiek to uzna, nie musi Cię to w ogóle obchodzić, bo i tak racja - z definicji - jest Twoja, jako że to Ty STWIERDZASZ.
Pod tym względem Twój udział w dyskusjach fajnie ilustruje postawę skrajnej arbitralności i niechęci do jakiejkolwiek formy dogadania się, konsensusu.
Ciekaw jestem, czy kiedyś dotrze do Ciebie, że takie "bycie bogiem" ma pewną negatywną stronę?...
Czy kiedyś pomyślałeś o tym, że postawa takiej absolutnej stwierdzalności, w której z definicji to Ty wszystko określasz, wszystkim rządzisz, nikogo nie dopuszczając do dyskusji na warunkach innych niż podporządkowanie Twoim ocenom, ma swoją bardzo ciemną stronę. Domyślasz się może, co jest tą stroną?...
Może masz jakieś minimalne przeczucie?... :think:


Gdybym cię nie znał z dyskusji to pewnie niewiele bym mógł stwierdzić. Nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jesteś wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wypieranie tego co masz przed samym nosem, włącznie z tym co sam napisałeś

Ja mam całą masę wad. Zatem często zasadnie można mnie o nie oskarżać. I przyznam to wielokrotnie, że te wady posiadam, rozważę je.
Natomiast ciekaw jestem, czy Ty kiedykolwiek, poza obijaniem piłeczki zastanowiłeś się nad, że może masz jakieś swoje wady do rozważenia?...
Eeee już znam Twoją odpowiedź na to pytanie. :rotfl: Odpowiedź z grubsza brzmi: a ty, Michale jesteś taki to, a owaki... :rotfl:

Oj, co Ty byś bidoku zrobił, gdyby znikli Ci wszyscy owi, na których zawsze przenosisz uwagę... :shock: Oj jaki biedny byś był, gdybyś nagle stanął w obliczu tego, że już nie ma komu kierować tej piłeczki, a widzisz wyłącznie WŁASNE czyny, decyzje, konsekwencje...
Ojejejejej... Ale by było. :cry: :cry: :cry:
Po raz pierwszy w życiu wtedy byś stanął wobec niemożności odwrócenia uwagi od własnej osoby. :shock:
Ale teraz masz ten komfort, że możesz tę uwagę odwracać, więc ją sobie odwróć. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 4:40, 15 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja napisałem, ale ZNACZENIE tego, co tam napisałem, jest inne, niż sugerujesz.


Jasne. Jak widać to co widać to zawsze można się z tego wycofać przez stwierdzenie, że to co widać nie jest tym co widać :mrgreen:

Tak, na pewno coś STWIERDZISZ w odpowiedzi, co będzie "słuszne", bo przecież nie ma reguł, które by Cię obowiązywały w tym sensie, że czegoś mógłbyś nie móc stwierdzać, jeśli akurat taka myśl Ci do głowy przyszła. Przecież masz tu boską władzę - co ustalisz, to tak "będzie". Czy ktokolwiek to uzna, nie musi Cię to w ogóle obchodzić, bo i tak racja - z definicji - jest Twoja, jako że to Ty STWIERDZASZ.
Pod tym względem Twój udział w dyskusjach fajnie ilustruje postawę skrajnej arbitralności i niechęci do jakiejkolwiek formy dogadania się, konsensusu.
Ciekaw jestem, czy kiedyś dotrze do Ciebie, że takie "bycie bogiem" ma pewną negatywną stronę?...
Czy kiedyś pomyślałeś o tym, że postawa takiej absolutnej stwierdzalności, w której z definicji to Ty wszystko określasz, wszystkim rządzisz, nikogo nie dopuszczając do dyskusji na warunkach innych niż podporządkowanie Twoim ocenom, ma swoją bardzo ciemną stronę. Domyślasz się może, co jest tą stroną?...
Może masz jakieś minimalne przeczucie?... :think:


Gdybym cię nie znał z dyskusji to pewnie niewiele bym mógł stwierdzić. Nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jesteś wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wypieranie tego co masz przed samym nosem, włącznie z tym co sam napisałeś

Ja mam całą masę wad. Zatem często zasadnie można mnie o nie oskarżać. I przyznam to wielokrotnie, że te wady posiadam, rozważę je.
Natomiast ciekaw jestem, czy Ty kiedykolwiek, poza obijaniem piłeczki zastanowiłeś się nad, że może masz jakieś swoje wady do rozważenia?...
Eeee już znam Twoją odpowiedź na to pytanie. :rotfl: Odpowiedź z grubsza brzmi: a ty, Michale jesteś taki to, a owaki... :rotfl:

Oj, co Ty byś bidoku zrobił, gdyby znikli Ci wszyscy owi, na których zawsze przenosisz uwagę... :shock: Oj jaki biedny byś był, gdybyś nagle stanął w obliczu tego, że już nie ma komu kierować tej piłeczki, a widzisz wyłącznie WŁASNE czyny, decyzje, konsekwencje...
Ojejejejej... Ale by było. :cry: :cry: :cry:
Po raz pierwszy w życiu wtedy byś stanął wobec niemożności odwrócenia uwagi od własnej osoby. :shock:
Ale teraz masz ten komfort, że możesz tę uwagę odwracać, więc ją sobie odwróć. :rotfl:


Właśnie zrobiłeś wszystko to co mi przypisałeś :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:52, 15 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja napisałem, ale ZNACZENIE tego, co tam napisałem, jest inne, niż sugerujesz.


Jasne. Jak widać to co widać to zawsze można się z tego wycofać przez stwierdzenie, że to co widać nie jest tym co widać :mrgreen:

Tak, na pewno coś STWIERDZISZ w odpowiedzi, co będzie "słuszne", bo przecież nie ma reguł, które by Cię obowiązywały w tym sensie, że czegoś mógłbyś nie móc stwierdzać, jeśli akurat taka myśl Ci do głowy przyszła. Przecież masz tu boską władzę - co ustalisz, to tak "będzie". Czy ktokolwiek to uzna, nie musi Cię to w ogóle obchodzić, bo i tak racja - z definicji - jest Twoja, jako że to Ty STWIERDZASZ.
Pod tym względem Twój udział w dyskusjach fajnie ilustruje postawę skrajnej arbitralności i niechęci do jakiejkolwiek formy dogadania się, konsensusu.
Ciekaw jestem, czy kiedyś dotrze do Ciebie, że takie "bycie bogiem" ma pewną negatywną stronę?...
Czy kiedyś pomyślałeś o tym, że postawa takiej absolutnej stwierdzalności, w której z definicji to Ty wszystko określasz, wszystkim rządzisz, nikogo nie dopuszczając do dyskusji na warunkach innych niż podporządkowanie Twoim ocenom, ma swoją bardzo ciemną stronę. Domyślasz się może, co jest tą stroną?...
Może masz jakieś minimalne przeczucie?... :think:


Gdybym cię nie znał z dyskusji to pewnie niewiele bym mógł stwierdzić. Nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jesteś wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wypieranie tego co masz przed samym nosem, włącznie z tym co sam napisałeś

Ja mam całą masę wad. Zatem często zasadnie można mnie o nie oskarżać. I przyznam to wielokrotnie, że te wady posiadam, rozważę je.
Natomiast ciekaw jestem, czy Ty kiedykolwiek, poza obijaniem piłeczki zastanowiłeś się nad, że może masz jakieś swoje wady do rozważenia?...
Eeee już znam Twoją odpowiedź na to pytanie. :rotfl: Odpowiedź z grubsza brzmi: a ty, Michale jesteś taki to, a owaki... :rotfl:

Oj, co Ty byś bidoku zrobił, gdyby znikli Ci wszyscy owi, na których zawsze przenosisz uwagę... :shock: Oj jaki biedny byś był, gdybyś nagle stanął w obliczu tego, że już nie ma komu kierować tej piłeczki, a widzisz wyłącznie WŁASNE czyny, decyzje, konsekwencje...
Ojejejejej... Ale by było. :cry: :cry: :cry:
Po raz pierwszy w życiu wtedy byś stanął wobec niemożności odwrócenia uwagi od własnej osoby. :shock:
Ale teraz masz ten komfort, że możesz tę uwagę odwracać, więc ją sobie odwróć. :rotfl:


Właśnie zrobiłeś wszystko to co mi przypisałeś :)

Ja daję liczne przykłady, w których ZAJMUJĘ SIĘ, OMAWIAM to, co wobec mnie krytyczne. I nie chodzi o "zajęcie się" w ten sposób, że podaję własne osobne kontrprzykłady (albo przeciwne cytaty), lecz "biorę na warsztat" to zagadnienie, które przeciw mnie stoi.
Twoją jedyną strategią na podawane Ci przykłady cytatów o miłości bożej jest wyciąganie INNYCH cytatów, które "brzmią" surowo. Ale nie jesteś w stanie podać przykładów jak sam aspekt miłości bożej włączasz w swoje rozumowania. Katolikus próbował Cię wiele razy naciągnąć na jakieś zwierzenia w tej kwestii, ale było to bezskuteczne. Na temat cytatów miłości i przebaczenia w Biblii (o miłości Boga na moim blogu jest już wynalezione ponad 120 cytatów) byłeś w stanie tylko wykrzesać stwierdzenie, że one "nie są problemem" dla Ciebie. Ale nie pokazałeś ani razu, jak uwzględniasz te cytaty w swoich ocenach kwestii życiowych i religijnych.
Ja w ten sposób nie reaguję. Omówiłem m.in. dlaczego cytat "do mnie należy pomsta" tylko bardzo pozornie (i mylnie) przez kogoś może być zakwalifikowany jako świadczący o surowości Boga. Omówione zostały interpretacje, w ramach których Mt 25 (scena sądu ostatecznego) wcale nie musi oznaczać kary niekończącego się piekła i wiele innych przedstawionych przez Ciebie cytatów BYŁO OMAWIANYCH. Powtórzę: te cytaty były omawiane, jako one same! Nie było podejścia typu Twojego, ze "to ja na to wypiszę jakieś zupełnie inne cytaty, o wydźwięku, który ja wspieram, ewentualnie dorzucając jakąś uwagę personalną".
Tu jest właśnie przykład tego, czym się różni dyskusja typu "odbijanie piłeczki", czy właśnie "ignorowanie niewygodnego, aby przenieść uwagę na swoje argumenty" od takiej, w której ZARZUTY SĄ ROZPATRYWANE.

Jest ponad 120 cytatów o miłości Boga, jest pewna liczba (kilkanaście, dwadzieścia parę) cytatów, świadczących o surowości Boga. Czy jeden cytat o surowości "bije" te wszystkie cytaty o miłości Boga?... Albo może już pięć cytatów o surowości bije te 120 o miłości?...
W każdym razie można tak uważać, można tak ogłosić, że oto jest ileś tam cytatów o surowości, co już rzeko "wyjaśnia sprawę", bo ich nikt przecież nie anulował. Jeśli się nie są w stanie strony spotkać W OBSZARZE UZGODNIEŃ, czyli tam, gdzie się DOGADUJE ZASADY, to oczywiście pozostaje tylko to, co mamy - wpieranie jeden drugiemu, że jego cytaty są ważniejsze. Bo może i rzeczywiście któraś ze stron ma te cytaty ważniejsze.

Jeśli nie ma żadnych zasad, których strony musiałyby się na sztywno trzymać, to - teoretycznie - można uznać, iż decyduje coś innego. Co?...
- emocjonalność i napastliwość zachowań w dyskusji?...
- upór we wpieraniu swego?
- ogłaszanie się autorytetem?...
- pisanie po 100 razy "wszystko miałeś wytłumaczone i tylko to wyparłeś"?...
Nie ma zasad, więc może zasadą jest bycie upartym i upierdliwym w stwierdzaniu, negowaniu jakichkolwiek swoich pomyłek i napieraniu personalnym na oponenta?...
- Taka jest wtedy reguła?...
Moją odpowiedzią tutaj jest: może się KOMUŚ ZDAWAĆ, że taka reguła jest. Jeśli ktoś oprze się o intuicję, w ramach której wygrywa ten, kto jest bardziej uparty w deklaracjach na swoją stronę, to może i tak by było. Ja mam inną zasadę i inną intuicję. U mnie wygrywa ten, kto:
- podjął zarzuty wobec niego (a nie tylko pod byle pretekstem je odrzucił, bądź zlekceważył jako rzekomo nieistotne)
- przedstawił dobre argumenty za swoją opcją
- umie dalej PODNOSIĆ ZARZUTY przeciw i realnie rozprawiać się z nimi (a nie tylko STWIERDZANIEM, że gdzieś tam rzekomo to rozprawienie się nastąpiło na bliżej nieokreślonych zasadach). Mamy NIE TYLKO AUTOMATYCZNIE ODBIJANIE PIŁECZKI.
Czyli ogólnie widać, że z takim kimś jest kontakt, jest DYSKUSJA O ZNACZENIACH, a nie tylko ośli upór w deklaracjach na swoją stronę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:34, 15 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja napisałem, ale ZNACZENIE tego, co tam napisałem, jest inne, niż sugerujesz.


Jasne. Jak widać to co widać to zawsze można się z tego wycofać przez stwierdzenie, że to co widać nie jest tym co widać :mrgreen:

Tak, na pewno coś STWIERDZISZ w odpowiedzi, co będzie "słuszne", bo przecież nie ma reguł, które by Cię obowiązywały w tym sensie, że czegoś mógłbyś nie móc stwierdzać, jeśli akurat taka myśl Ci do głowy przyszła. Przecież masz tu boską władzę - co ustalisz, to tak "będzie". Czy ktokolwiek to uzna, nie musi Cię to w ogóle obchodzić, bo i tak racja - z definicji - jest Twoja, jako że to Ty STWIERDZASZ.
Pod tym względem Twój udział w dyskusjach fajnie ilustruje postawę skrajnej arbitralności i niechęci do jakiejkolwiek formy dogadania się, konsensusu.
Ciekaw jestem, czy kiedyś dotrze do Ciebie, że takie "bycie bogiem" ma pewną negatywną stronę?...
Czy kiedyś pomyślałeś o tym, że postawa takiej absolutnej stwierdzalności, w której z definicji to Ty wszystko określasz, wszystkim rządzisz, nikogo nie dopuszczając do dyskusji na warunkach innych niż podporządkowanie Twoim ocenom, ma swoją bardzo ciemną stronę. Domyślasz się może, co jest tą stroną?...
Może masz jakieś minimalne przeczucie?... :think:


Gdybym cię nie znał z dyskusji to pewnie niewiele bym mógł stwierdzić. Nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jesteś wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wypieranie tego co masz przed samym nosem, włącznie z tym co sam napisałeś

Ja mam całą masę wad. Zatem często zasadnie można mnie o nie oskarżać. I przyznam to wielokrotnie, że te wady posiadam, rozważę je.
Natomiast ciekaw jestem, czy Ty kiedykolwiek, poza obijaniem piłeczki zastanowiłeś się nad, że może masz jakieś swoje wady do rozważenia?...
Eeee już znam Twoją odpowiedź na to pytanie. :rotfl: Odpowiedź z grubsza brzmi: a ty, Michale jesteś taki to, a owaki... :rotfl:

Oj, co Ty byś bidoku zrobił, gdyby znikli Ci wszyscy owi, na których zawsze przenosisz uwagę... :shock: Oj jaki biedny byś był, gdybyś nagle stanął w obliczu tego, że już nie ma komu kierować tej piłeczki, a widzisz wyłącznie WŁASNE czyny, decyzje, konsekwencje...
Ojejejejej... Ale by było. :cry: :cry: :cry:
Po raz pierwszy w życiu wtedy byś stanął wobec niemożności odwrócenia uwagi od własnej osoby. :shock:
Ale teraz masz ten komfort, że możesz tę uwagę odwracać, więc ją sobie odwróć. :rotfl:


Właśnie zrobiłeś wszystko to co mi przypisałeś :)

Ja daję liczne przykłady, w których ZAJMUJĘ SIĘ, OMAWIAM to, co wobec mnie krytyczne. I nie chodzi o "zajęcie się" w ten sposób, że podaję własne osobne kontrprzykłady (albo przeciwne cytaty), lecz "biorę na warsztat" to zagadnienie, które przeciw mnie stoi.
Twoją jedyną strategią na podawane Ci przykłady cytatów o miłości bożej jest wyciąganie INNYCH cytatów, które "brzmią" surowo. Ale nie jesteś w stanie podać przykładów jak sam aspekt miłości bożej włączasz w swoje rozumowania. Katolikus próbował Cię wiele razy naciągnąć na jakieś zwierzenia w tej kwestii, ale było to bezskuteczne. Na temat cytatów miłości i przebaczenia w Biblii (o miłości Boga na moim blogu jest już wynalezione ponad 120 cytatów) byłeś w stanie tylko wykrzesać stwierdzenie, że one "nie są problemem" dla Ciebie. Ale nie pokazałeś ani razu, jak uwzględniasz te cytaty w swoich ocenach kwestii życiowych i religijnych.
Ja w ten sposób nie reaguję. Omówiłem m.in. dlaczego cytat "do mnie należy pomsta" tylko bardzo pozornie (i mylnie) przez kogoś może być zakwalifikowany jako świadczący o surowości Boga. Omówione zostały interpretacje, w ramach których Mt 25 (scena sądu ostatecznego) wcale nie musi oznaczać kary niekończącego się piekła i wiele innych przedstawionych przez Ciebie cytatów BYŁO OMAWIANYCH. Powtórzę: te cytaty były omawiane, jako one same! Nie było podejścia typu Twojego, ze "to ja na to wypiszę jakieś zupełnie inne cytaty, o wydźwięku, który ja wspieram, ewentualnie dorzucając jakąś uwagę personalną".
Tu jest właśnie przykład tego, czym się różni dyskusja typu "odbijanie piłeczki", czy właśnie "ignorowanie niewygodnego, aby przenieść uwagę na swoje argumenty" od takiej, w której ZARZUTY SĄ ROZPATRYWANE.

Jest ponad 120 cytatów o miłości Boga, jest pewna liczba (kilkanaście, dwadzieścia parę) cytatów, świadczących o surowości Boga. Czy jeden cytat o surowości "bije" te wszystkie cytaty o miłości Boga?... Albo może już pięć cytatów o surowości bije te 120 o miłości?...
W każdym razie można tak uważać, można tak ogłosić, że oto jest ileś tam cytatów o surowości, co już rzeko "wyjaśnia sprawę", bo ich nikt przecież nie anulował. Jeśli się nie są w stanie strony spotkać W OBSZARZE UZGODNIEŃ, czyli tam, gdzie się DOGADUJE ZASADY, to oczywiście pozostaje tylko to, co mamy - wpieranie jeden drugiemu, że jego cytaty są ważniejsze. Bo może i rzeczywiście któraś ze stron ma te cytaty ważniejsze.

Jeśli nie ma żadnych zasad, których strony musiałyby się na sztywno trzymać, to - teoretycznie - można uznać, iż decyduje coś innego. Co?...
- emocjonalność i napastliwość zachowań w dyskusji?...
- upór we wpieraniu swego?
- ogłaszanie się autorytetem?...
- pisanie po 100 razy "wszystko miałeś wytłumaczone i tylko to wyparłeś"?...
Nie ma zasad, więc może zasadą jest bycie upartym i upierdliwym w stwierdzaniu, negowaniu jakichkolwiek swoich pomyłek i napieraniu personalnym na oponenta?...
- Taka jest wtedy reguła?...
Moją odpowiedzią tutaj jest: może się KOMUŚ ZDAWAĆ, że taka reguła jest. Jeśli ktoś oprze się o intuicję, w ramach której wygrywa ten, kto jest bardziej uparty w deklaracjach na swoją stronę, to może i tak by było. Ja mam inną zasadę i inną intuicję. U mnie wygrywa ten, kto:
- podjął zarzuty wobec niego (a nie tylko pod byle pretekstem je odrzucił, bądź zlekceważył jako rzekomo nieistotne)
- przedstawił dobre argumenty za swoją opcją
- umie dalej PODNOSIĆ ZARZUTY przeciw i realnie rozprawiać się z nimi (a nie tylko STWIERDZANIEM, że gdzieś tam rzekomo to rozprawienie się nastąpiło na bliżej nieokreślonych zasadach). Mamy NIE TYLKO AUTOMATYCZNIE ODBIJANIE PIŁECZKI.
Czyli ogólnie widać, że z takim kimś jest kontakt, jest DYSKUSJA O ZNACZENIACH, a nie tylko ośli upór w deklaracjach na swoją stronę.


Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale tobie nie ma sensu nic tłumaczyć i powtarzać bo ty potrafisz wyprzeć nawet coś, co masz pod samym nosem. Tak jak raz wyparłeś linki, które ci wkleiłem, a ty tuż pod nimi napisałeś, że ich "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768833

Jeszcze zabawniejsze jest to, że nawet raz w końcu przyznałeś, że ci to w końcu wyjaśniłem. Co to dało? Ano nic. Minął zaledwie tydzień i znowu zacząłeś pisać, że przecież ci tego "nie wyjaśniłem". Zapomniałeś co było kilka dni wcześniej. Czasem już nawet zapominasz co było zaledwie dzień wcześniej lub nawet tego samego dnia. Starzejesz się

Tak więc tobie nie ma sensu nic tłumaczyć. Mija się to z jakimkolwiek celem. Na końcu i tak napiszesz, że tego "nie ma", choć masz to zaledwie linijkę wyżej. Wszystko wypierasz i potem gadasz już tylko z chochołami w swojej głowie, które nigdzie indziej już nie istnieją. Mimo to lubię sobie czasem dla poprawienia humoru poczytać o tym jak fantazjujesz na temat tego co ty niby zrobiłeś i czego inni niby nie zrobili. Tak jak to mamy po raz kolejny wyżej :mrgreen:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 23:12, 15 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:18, 15 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:36, 15 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.


Znaczenia są ale to też wypierasz. A że wypierasz to powtarzam. I jedyne co ci zostaje to mielona w kółko ta sama pusta i wyświechtana do bólu mantra, że coś jest "arbitralne", choć to ta twoja mantra jest arbitralna i stosowana jako zapchajdziura wszędzie tam, gdzie już nie wiesz co odpisać. "Znaczenia"? Kolejny twój pusty sloganik stosowany jako zapchajdziura. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o "znaczeniach". Tyle się przechwalałeś jak to ty wszystko "rozumiesz" lepiej i "głębiej" niż urojeni "integryści". No i w końcu powiedziałem "sprawdzam" i zaproponowałem dyskusję o tym co ty rzekomo zrozumiałeś "lepiej" i "głębiej". To była propozycja dyskusji właśnie o "znaczeniach". No i co? Z dyskusji uciekłeś. Zasłoniłeś się jakimś sianem a potem wróciłeś do tradycyjnej dyskusji o dyskusji, czyli do bicia piany o niczym. Bo to jedyna "dyskusja" jaką jesteś w stanie prowadzić. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. A jest tak właśnie dlatego, że nie masz nic sensownego do powiedzenia poza kilkoma arbitralnymi i wyświechtanymi sloganami. Czyli tradycyjnie zarzucasz innym to co sam robisz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 23:40, 15 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:39, 15 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.


Znaczenia są ale to też wypierasz. A że wypierasz to powtarzam. I jedyne co ci zostaj to w kółko ta sama pusta i wyświechtana do bólu mantra, że coś jest "arbitralne", choć to ta twoja mantra jest arbitralna i stosowana jako zapchajdziura wszędzie tam gdzie już nie wiesz co odpisać. Znaczenia? Kolejny twój pusty sloganik stosowany jako zapchajdziura..To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. Tyle się przechwalałeś jak to ty wszystko rozumiesz lepiej niż urojeni "integryści". No i w końcu powiedziałem "sprawdzam" i zaproponowałem dyskusję o tym co ty rzekomo zrozumiałeś "lepiej" i "głębiej". To była propozycja dyskusji właśnie o "znaczeniach". No i co? Z dyskusji uciekłeś. Zasłoniłeś się jakimś sianem a potem wróciłeś do tradycyjnej dyskusji o dyskusji, czyli do bicia piany o niczym. Bo to jedyna "dyskusja" jaką jesteś w stanie prowadzić. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. A jest tak właśnie dlatego, że nie masz nic poza kilkoma arbitralnymi sloganami. Czyli tradycyjnie zarzucasz innym to co sam robisz

Kto ma wątpliwości, kto tu ma rację, niech zajrzy do treści dyskusji. Ja swoje powiedziałem.
A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Tobie nie da się nic wykazać. Bo Ty nie uznajesz w istocie żadnych reguł, które by ograniczały Cię w deklarowaniu dowolnej rzeczy, która miałbyś ochotę zadeklarować. Więc nawet nie zamierzam próbować. W mojej klasyfikacji Twój status jako dyskutanta jest na poziomie z grubsza "dyskutant - megafon". Megafon głosi, ale niczego nie przyjmuje. Megafon tylko WYPROWADZA stwierdzenia, natomiast nie ma funkcji DOSTOSOWYWANIA SIĘ I ANALIZY. I ty właśnie tej funkcjonalności w sensie innym niż pozorowanie, udawanie odnoszenia się zwyczajnie nie posiadasz w swoim arsenale mentalnym. Sprawa zamknięta.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 0:06, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:11, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.


Znaczenia są ale to też wypierasz. A że wypierasz to powtarzam. I jedyne co ci zostaj to w kółko ta sama pusta i wyświechtana do bólu mantra, że coś jest "arbitralne", choć to ta twoja mantra jest arbitralna i stosowana jako zapchajdziura wszędzie tam gdzie już nie wiesz co odpisać. Znaczenia? Kolejny twój pusty sloganik stosowany jako zapchajdziura..To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. Tyle się przechwalałeś jak to ty wszystko rozumiesz lepiej niż urojeni "integryści". No i w końcu powiedziałem "sprawdzam" i zaproponowałem dyskusję o tym co ty rzekomo zrozumiałeś "lepiej" i "głębiej". To była propozycja dyskusji właśnie o "znaczeniach". No i co? Z dyskusji uciekłeś. Zasłoniłeś się jakimś sianem a potem wróciłeś do tradycyjnej dyskusji o dyskusji, czyli do bicia piany o niczym. Bo to jedyna "dyskusja" jaką jesteś w stanie prowadzić. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. A jest tak właśnie dlatego, że nie masz nic poza kilkoma arbitralnymi sloganami. Czyli tradycyjnie zarzucasz innym to co sam robisz

Kto ma wątpliwości, kto tu ma rację, niech zajrzy do treści dyskusji. Ja swoje powiedziałem.
A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Tobie nie da się nic wykazać. Bo Ty nie uznajesz w istocie żadnych reguł, które by ograniczały Cię w deklarowaniu dowolnej rzeczy, która miałbyś ochotę zadeklarować. Więc nawet nie zamierzam próbować. W mojej klasyfikacji Twój status jako dyskutanta jest na poziomie z grubsza "dyskutant - megafon". Megafon głosi, ale niczego nie przyjmuje. Megafon tylko WYPROWADZA stwierdzenia, natomiast nie ma funkcji DOSTOSOWYWANIA SIĘ I ANALIZY. I ty właśnie tej funkcjonalności w sensie innym niż pozorowanie, udawanie odnoszenia się zwyczajnie nie posiadasz w swoim arsenale mentalnym. Sprawa zamknięta.


I tak się kończy każda próba dyskusji z tobą. Gdy nastąpi próba dyskusji z tobą o konkretach i znaczeniach to po prostu z takiej dyskusji uciekasz, choć wcześniej przechwalasz się na prawo i lewo jak to ty konkrety i znaczenia rozkminiłeś. Z dyskusji z Szarym uciekłeś tak samo, zanim ją w ogóle zacząłeś:

"Zatem odpadam z dalszego udziału w dyskusji"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774621

Miały być wielkie rozkminy a tymczasem skończyło się na "dupa dupa bum!" Jak zwykle :mrgreen:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 8:12, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:20, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.


Znaczenia są ale to też wypierasz. A że wypierasz to powtarzam. I jedyne co ci zostaj to w kółko ta sama pusta i wyświechtana do bólu mantra, że coś jest "arbitralne", choć to ta twoja mantra jest arbitralna i stosowana jako zapchajdziura wszędzie tam gdzie już nie wiesz co odpisać. Znaczenia? Kolejny twój pusty sloganik stosowany jako zapchajdziura..To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. Tyle się przechwalałeś jak to ty wszystko rozumiesz lepiej niż urojeni "integryści". No i w końcu powiedziałem "sprawdzam" i zaproponowałem dyskusję o tym co ty rzekomo zrozumiałeś "lepiej" i "głębiej". To była propozycja dyskusji właśnie o "znaczeniach". No i co? Z dyskusji uciekłeś. Zasłoniłeś się jakimś sianem a potem wróciłeś do tradycyjnej dyskusji o dyskusji, czyli do bicia piany o niczym. Bo to jedyna "dyskusja" jaką jesteś w stanie prowadzić. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. A jest tak właśnie dlatego, że nie masz nic poza kilkoma arbitralnymi sloganami. Czyli tradycyjnie zarzucasz innym to co sam robisz

Kto ma wątpliwości, kto tu ma rację, niech zajrzy do treści dyskusji. Ja swoje powiedziałem.
A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Tobie nie da się nic wykazać. Bo Ty nie uznajesz w istocie żadnych reguł, które by ograniczały Cię w deklarowaniu dowolnej rzeczy, która miałbyś ochotę zadeklarować. Więc nawet nie zamierzam próbować. W mojej klasyfikacji Twój status jako dyskutanta jest na poziomie z grubsza "dyskutant - megafon". Megafon głosi, ale niczego nie przyjmuje. Megafon tylko WYPROWADZA stwierdzenia, natomiast nie ma funkcji DOSTOSOWYWANIA SIĘ I ANALIZY. I ty właśnie tej funkcjonalności w sensie innym niż pozorowanie, udawanie odnoszenia się zwyczajnie nie posiadasz w swoim arsenale mentalnym. Sprawa zamknięta.


I tak się kończy każda próba dyskusji z tobą. Gdy nastąpi próba dyskusji z tobą o konkretach i znaczeniach to po prostu z takiej dyskusji uciekasz, choć wcześniej przechwalasz się na prawo i lewo jak to ty konkrety i znaczenia rozkminiłeś. Z dyskusji z Szarym uciekłeś tak samo, zanim ją w ogóle zacząłeś:

"Zatem odpadam z dalszego udziału w dyskusji"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774621

Miały być wielkie rozkminy a tymczasem skończyło się na "dupa dupa bum!" Jak zwykle :mrgreen:

Czyli mamy Twoją odpowiedź, jak zawsze: ogłosiłeś autorytatywnie swoje, powtarzając poprzednio wyrażane stanowisko.
Pokazujesz znowu, że poprawną jest klasyfikacja Twojej postawy dyskusyjnej: dyskutant - megafon - co "masz nagrane", to powtarzasz. Do dyskusji w znaczeniu twórczych rozważań, rozkmin, procedowania ciekawych myśli, ODNIESIENIA SIĘ, rozwoju rozumienia zwyczajnie się nie nadajesz.
Jak by za to ktoś chciał mieć w dyskusji partnera, który z uporem tworzy kopie swoich wcześniejszych wypowiedzi, to będę Cię polecał. Świetnie się nadajesz do roli powielacza i w tej roli bijesz wszystkich na głowę. Mistrzostwo świata. :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:28, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tłumaczylem to wszystko już setki razy w szczegółach, dosłownie setki razy, nie tylko w niniejszym wątku ale i w tym wątku obok, który ma już ponad 55 stron:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1275.html#773197

A ostatnio tłumaczę to w kolejnym wątku obok:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703-50.html#774459

Tak więc tłumaczę to setki razy i to już od ponad roku ale

Tłumaczysz w kółko tak samo - ARBITRALNYM STWIERDZENIAMI.
A tymczasem nie o to chodzi CZY tłumaczysz, bo nie zarzucam Ci, że samej czynności tłumaczenia z Twojej strony zabrakło, lecz to JAK to zwykle tłumaczysz - czyli najczęściej powtarzając w kółko swoje i stwierdzajac arbitralnie swoje, a nie podnosząc znaczeń tego, co Ci się pisze.
Jeśli nawet czasem gdzieś się odnosisz, to niestety, jest to tylko kropla w morzu.


Znaczenia są ale to też wypierasz. A że wypierasz to powtarzam. I jedyne co ci zostaj to w kółko ta sama pusta i wyświechtana do bólu mantra, że coś jest "arbitralne", choć to ta twoja mantra jest arbitralna i stosowana jako zapchajdziura wszędzie tam gdzie już nie wiesz co odpisać. Znaczenia? Kolejny twój pusty sloganik stosowany jako zapchajdziura..To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. Tyle się przechwalałeś jak to ty wszystko rozumiesz lepiej niż urojeni "integryści". No i w końcu powiedziałem "sprawdzam" i zaproponowałem dyskusję o tym co ty rzekomo zrozumiałeś "lepiej" i "głębiej". To była propozycja dyskusji właśnie o "znaczeniach". No i co? Z dyskusji uciekłeś. Zasłoniłeś się jakimś sianem a potem wróciłeś do tradycyjnej dyskusji o dyskusji, czyli do bicia piany o niczym. Bo to jedyna "dyskusja" jaką jesteś w stanie prowadzić. To z tobą nie da się podjąć żadnej dyskusji o znaczeniach. A jest tak właśnie dlatego, że nie masz nic poza kilkoma arbitralnymi sloganami. Czyli tradycyjnie zarzucasz innym to co sam robisz

Kto ma wątpliwości, kto tu ma rację, niech zajrzy do treści dyskusji. Ja swoje powiedziałem.
A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że Tobie nie da się nic wykazać. Bo Ty nie uznajesz w istocie żadnych reguł, które by ograniczały Cię w deklarowaniu dowolnej rzeczy, która miałbyś ochotę zadeklarować. Więc nawet nie zamierzam próbować. W mojej klasyfikacji Twój status jako dyskutanta jest na poziomie z grubsza "dyskutant - megafon". Megafon głosi, ale niczego nie przyjmuje. Megafon tylko WYPROWADZA stwierdzenia, natomiast nie ma funkcji DOSTOSOWYWANIA SIĘ I ANALIZY. I ty właśnie tej funkcjonalności w sensie innym niż pozorowanie, udawanie odnoszenia się zwyczajnie nie posiadasz w swoim arsenale mentalnym. Sprawa zamknięta.


I tak się kończy każda próba dyskusji z tobą. Gdy nastąpi próba dyskusji z tobą o konkretach i znaczeniach to po prostu z takiej dyskusji uciekasz, choć wcześniej przechwalasz się na prawo i lewo jak to ty konkrety i znaczenia rozkminiłeś. Z dyskusji z Szarym uciekłeś tak samo, zanim ją w ogóle zacząłeś:

"Zatem odpadam z dalszego udziału w dyskusji"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774621

Miały być wielkie rozkminy a tymczasem skończyło się na "dupa dupa bum!" Jak zwykle :mrgreen:

Czyli mamy Twoją odpowiedź, jak zawsze: ogłosiłeś autorytatywnie swoje, powtarzając poprzednio wyrażane stanowisko.
Pokazujesz znowu, że poprawną jest klasyfikacja Twojej postawy dyskusyjnej: dyskutant - megafon - co "masz nagrane", to powtarzasz. Do dyskusji w znaczeniu twórczych rozważań, rozkmin, procedowania ciekawych myśli, ODNIESIENIA SIĘ, rozwoju rozumienia zwyczajnie się nie nadajesz.
Jak by za to ktoś chciał mieć w dyskusji partnera, który z uporem tworzy kopie swoich wcześniejszych wypowiedzi, to będę Cię polecał. Świetnie się nadajesz do roli powielacza i w tej roli bijesz wszystkich na głowę. Mistrzostwo świata. :brawo:


Ciąg dalszy twojego uciekania od dyskusji w przekomarzanki. Właśnie potwierdziłeś wszystko co wyżej napisałem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:00, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
mamy Twoją odpowiedź, jak zawsze: ogłosiłeś autorytatywnie swoje, powtarzając poprzednio wyrażane stanowisko.
Pokazujesz znowu, że poprawną jest klasyfikacja Twojej postawy dyskusyjnej: dyskutant - megafon - co "masz nagrane", to powtarzasz. Do dyskusji w znaczeniu twórczych rozważań, rozkmin, procedowania ciekawych myśli, ODNIESIENIA SIĘ, rozwoju rozumienia zwyczajnie się nie nadajesz.
Jak by za to ktoś chciał mieć w dyskusji partnera, który z uporem tworzy kopie swoich wcześniejszych wypowiedzi, to będę Cię polecał. Świetnie się nadajesz do roli powielacza i w tej roli bijesz wszystkich na głowę. Mistrzostwo świata. :brawo:


Ciąg dalszy twojego uciekania od dyskusji w przekomarzanki. Właśnie potwierdziłeś wszystko co wyżej napisałem

Jest tu element przekomarzania się, co wynika z tego, że na dyskusję już w bardziej merytorycznym sensie nie dajesz szans. I tak nie odniesiesz się bowiem ze zrozumieniem (zamiast przekręcania tego, co Ci się pisze, aby odpowiedzieć na coś innego, niż oponent podał w argumentacji) DO ZNACZEŃ Ci prezentowanych. Tylko oczywiście STWIERDZISZ, że się odniosłeś i wkopiujesz swoje poprzednie stanowisko. To już mamy od wielu postów, więc nie ma co tym jeszcze bardziej serwerów fora.pl zapychać. Przekomarzanie się przynajmniej ten element relacji dyskusyjnej było w stanie przekazać. To i tak jest lepsze, niż zapchanie serwera kolejną kopią (do przeskrolowania) Twoich poprzednich wypowiedzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:29, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
mamy Twoją odpowiedź, jak zawsze: ogłosiłeś autorytatywnie swoje, powtarzając poprzednio wyrażane stanowisko.
Pokazujesz znowu, że poprawną jest klasyfikacja Twojej postawy dyskusyjnej: dyskutant - megafon - co "masz nagrane", to powtarzasz. Do dyskusji w znaczeniu twórczych rozważań, rozkmin, procedowania ciekawych myśli, ODNIESIENIA SIĘ, rozwoju rozumienia zwyczajnie się nie nadajesz.
Jak by za to ktoś chciał mieć w dyskusji partnera, który z uporem tworzy kopie swoich wcześniejszych wypowiedzi, to będę Cię polecał. Świetnie się nadajesz do roli powielacza i w tej roli bijesz wszystkich na głowę. Mistrzostwo świata. :brawo:


Ciąg dalszy twojego uciekania od dyskusji w przekomarzanki. Właśnie potwierdziłeś wszystko co wyżej napisałem

Jest tu element przekomarzania się, co wynika z tego, że na dyskusję już w bardziej merytorycznym sensie nie dajesz szans. I tak nie odniesiesz się bowiem ze zrozumieniem (zamiast przekręcania tego, co Ci się pisze, aby odpowiedzieć na coś innego, niż oponent podał w argumentacji) DO ZNACZEŃ Ci prezentowanych. Tylko oczywiście STWIERDZISZ, że się odniosłeś i wkopiujesz swoje poprzednie stanowisko. To już mamy od wielu postów, więc nie ma co tym jeszcze bardziej serwerów fora.pl zapychać. Przekomarzanie się przynajmniej ten element relacji dyskusyjnej było w stanie przekazać. To i tak jest lepsze, niż zapchanie serwera kolejną kopią (do przeskrolowania) Twoich poprzednich wypowiedzi.


Znowu same chochoły. Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów. Tym samym znowu potwierdzasz wszystko to co napisałem wyżej, że do rzeczowej dyskusji tak naprawdę nie nadajesz się


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 9:30, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:43, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:33, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.


Nie na temat. Znowu piszesz o wszystkim i niczym byleby tylko nie dyskutować o konkretach, czyli tradycyjne bicie piany. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle i zamiast tego uciekłeś tylko w dyskusję o dyskusji i wycieczki personalne na temat oponenta. Standard
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:45, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.


Nie na temat. Znowu piszesz o wszystkim i niczym byleby tylko nie dyskutować o konkretach, czyli tradycyjne bicie piany. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle i zamiast tego uciekłeś tylko w dyskusję o dyskusji i wycieczki personalne na temat oponenta. Standard

Z tej odpowiedzi, rozumiem, że nigdy nie przypuściłeś nawet przez moment, że to oponent mógłby mieć w czymś rację, a Ty się mogłeś mylić, czyli że zamiast bronić do upadłego tej wersji, jaką ogłaszałeś do tej pory, warto byłoby się zastanowić, czy czasem jakiś błąd do Twojego rozumowania się nie wkradł.
To z resztą bardzo dobrze wyjaśnia Twoją postawę dyskusyjną, która jest z zasady jednostronnym napieraniem, aby akceptować "jak jest" wszystko, co głosisz, czyli akceptować to, bo to w kółko powtarzasz i ogłaszasz, że wszystko powyjaśniałeś, a co najwyżej oponencie to "wyparli". Po prostu nie ma w Twoim zbiorze epistemicznych narzędzi miejsca na samokrytycyzm, zaś 100% mocy rozumowania polega na borykaniu się z zadaniem JAK WMÓWIĆ INNYM SWOJĄ WERSJĘ SPRAW. Taki po prostu jesteś, a ja już to zaakceptowałem. I chyba nawet się trochę cieszę, że tu na forum działa taki dyskutant jak Ty, bo obserwatorzy tych dyskusji mają okazję prześledzić "na żywym organizmie" do czego taka postawa jak Twoja (a również i moja, czy każdej innej osoby) ostatecznie prowadzi. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:53, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.


Nie na temat. Znowu piszesz o wszystkim i niczym byleby tylko nie dyskutować o konkretach, czyli tradycyjne bicie piany. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle i zamiast tego uciekłeś tylko w dyskusję o dyskusji i wycieczki personalne na temat oponenta. Standard

Z tej odpowiedzi, rozumiem, że nigdy nie przypuściłeś nawet przez moment, że to oponent mógłby mieć w czymś rację, a Ty się mogłeś mylić, czyli że zamiast bronić do upadłego tej wersji, jaką ogłaszałeś do tej pory, warto byłoby się zastanowić, czy czasem jakiś błąd do Twojego rozumowania się nie wkradł.
To z resztą bardzo dobrze wyjaśnia Twoją postawę dyskusyjną, która jest z zasady jednostronnym napieraniem, aby akceptować "jak jest" wszystko, co głosisz, czyli akceptować to, bo to w kółko powtarzasz i ogłaszasz, że wszystko powyjaśniałeś, a co najwyżej oponencie to "wyparli". Po prostu nie ma w Twoim zbiorze epistemicznych narzędzi miejsca na samokrytycyzm, zaś 100% mocy rozumowania polega na borykaniu się z zadaniem JAK WMÓWIĆ INNYM SWOJĄ WERSJĘ SPRAW. Taki po prostu jesteś, a ja już to zaakceptowałem. I chyba nawet się trochę cieszę, że tu na forum działa taki dyskutant jak Ty, bo obserwatorzy tych dyskusji mają okazję prześledzić "na żywym organizmie" do czego taka postawa jak Twoja (a również i moja, czy każdej innej osoby) ostatecznie prowadzi. :)


Ciąg dalszy ucieczki przed dyskusją o konkretach w wycieczki personalne. Nic innego w zasadzie nie umiesz. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle, czyli bicie piany o niczym znane u Dyszyńskiego jako "dyskusja o dyskusji"


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 12:54, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:13, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.


Nie na temat. Znowu piszesz o wszystkim i niczym byleby tylko nie dyskutować o konkretach, czyli tradycyjne bicie piany. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle i zamiast tego uciekłeś tylko w dyskusję o dyskusji i wycieczki personalne na temat oponenta. Standard

Z tej odpowiedzi, rozumiem, że nigdy nie przypuściłeś nawet przez moment, że to oponent mógłby mieć w czymś rację, a Ty się mogłeś mylić, czyli że zamiast bronić do upadłego tej wersji, jaką ogłaszałeś do tej pory, warto byłoby się zastanowić, czy czasem jakiś błąd do Twojego rozumowania się nie wkradł.
To z resztą bardzo dobrze wyjaśnia Twoją postawę dyskusyjną, która jest z zasady jednostronnym napieraniem, aby akceptować "jak jest" wszystko, co głosisz, czyli akceptować to, bo to w kółko powtarzasz i ogłaszasz, że wszystko powyjaśniałeś, a co najwyżej oponencie to "wyparli". Po prostu nie ma w Twoim zbiorze epistemicznych narzędzi miejsca na samokrytycyzm, zaś 100% mocy rozumowania polega na borykaniu się z zadaniem JAK WMÓWIĆ INNYM SWOJĄ WERSJĘ SPRAW. Taki po prostu jesteś, a ja już to zaakceptowałem. I chyba nawet się trochę cieszę, że tu na forum działa taki dyskutant jak Ty, bo obserwatorzy tych dyskusji mają okazję prześledzić "na żywym organizmie" do czego taka postawa jak Twoja (a również i moja, czy każdej innej osoby) ostatecznie prowadzi. :)


Ciąg dalszy ucieczki przed dyskusją o konkretach w wycieczki personalne. Nic innego w zasadzie nie umiesz. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle, czyli bicie piany o niczym znane u Dyszyńskiego jako "dyskusja o dyskusji"

Po prostu wyjaśniłem, dlaczego z Tobą nie wystąpi coś takiego jak dyskusja o znaczeniach, czyli dlaczego zarzut, który mi tu stawiasz jest czczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:27, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyśliłeś sobie z sufitu dyskutanta, który rzekomo "nie daje ci szans" i jest to tylko pretekst do tego żeby nie dyskutować, czyli typowa twoja strategia uciekania z dyskusji za pomocą wymyślanych na kolanie wykrętów.

Krótkie pytanie: kiedy ostatni raz zastanowiłeś się NIE nad problemem "jak pokonać oponenta?", a nad kwestią "co może mieć oponent do powiedzenia innego, niż to, co mi sugeruje pierwsze wrażenie i emocja polemiczna?".
Było coś takiego już w XXI wieku?... :shock:

Dodam, że dość często sobie kontrolnie takie zadanie stawiam: potraktować wypowiedź oponenta pozytywnie, jakby miał mi coś do powiedzenia, co może ja przeoczyłem. W końcu CHODZI O SAMO ROZWAŻENIE takiej kwestii, nie muszę od razu zgadzać się z oponentem. Nie sądzę, abym Cię w czymkolwiek przekonał, bo chyba to w ogóle nie jest możliwe względem osób o bardzo polemicznym (bojowym, ambicjonalnym, skupionym na tym, aby nigdy nie ustąpić) typie osobowości. Zatem napiszę bardziej od siebie, starając się podejść do zagadnienia w trybie samokrytycznym, jako refleksja nad samym sobą.
Bo ja STAWIAM SOBIE TAKI PROBLEM: czy moje nastawienie polemiczne nie jest czasem za silne?
Wiem nawet, że czasem JEST za silne. Zastanawiałem się nawet: po czym poznać, że jest ono za silne?...
Ale chyba ważniejsze w tym kontekście dla mnie jest inne przemyślenie - wniosek: będę, jako osoba myśląca WOLNY, jeśli nie będą mną całkowicie zarządzały moje ambicje, aby wygrać, nie pękać, okazać się takim, a nie innym. Podleganie ambicji jest BEZWIEDNE, czyli to ja jestem ambicją zarządzany, a nie ja nią rządzę. Dlatego czasem robię sobie NA PRZEKÓR - np. wymuszam na sobie podejście do jakiejś dyskusji wbrew swojej ambicji, wbrew temu stanowisku, które broniłem do tej pory. Robię to choćby tylko dla zabawy, dla testu, czy potrafię się z tym odnaleźć. Wtedy pojawiają się całkiem ciekawe odkrycia.
Ale to już nie tyle do Ciebie piszę (nie chcę nic sugerować), tylko taką sobie a muzom osobistą refleksję strzeliłem.

Przyznam też, że jest taki przypadek dyskusji, gdy nie stosuję reguły "czasem, choćby dla higieny psychicznej, zaprzeczyć swojemu stanowisku, na siłę zgadzając się z oponentem". To jest przypadek, gdy oponent nie daje punktu zaczepienia do zgody, bo TYLKO DEKLARUJE, NIC NIE WYJAŚNIAJĄC. Wtedy muszę odpuścić z przyczyn obiektywnych: NIE MA O CZYM nawet dyskutować, jako o stanowisku do przyjęcia, bo stanowisko takowe de facto nie zostało mi zaprezentowane. Odnosi się to do sytuacji, gdy mój partner w dyskusji przedstawia mi tylko nazwę jakiejś idei/tezy, a nie umie wytłumaczyć minimum szczegółów, jak owa nazwa przekłada się na znaczenia.


Nie na temat. Znowu piszesz o wszystkim i niczym byleby tylko nie dyskutować o konkretach, czyli tradycyjne bicie piany. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle i zamiast tego uciekłeś tylko w dyskusję o dyskusji i wycieczki personalne na temat oponenta. Standard

Z tej odpowiedzi, rozumiem, że nigdy nie przypuściłeś nawet przez moment, że to oponent mógłby mieć w czymś rację, a Ty się mogłeś mylić, czyli że zamiast bronić do upadłego tej wersji, jaką ogłaszałeś do tej pory, warto byłoby się zastanowić, czy czasem jakiś błąd do Twojego rozumowania się nie wkradł.
To z resztą bardzo dobrze wyjaśnia Twoją postawę dyskusyjną, która jest z zasady jednostronnym napieraniem, aby akceptować "jak jest" wszystko, co głosisz, czyli akceptować to, bo to w kółko powtarzasz i ogłaszasz, że wszystko powyjaśniałeś, a co najwyżej oponencie to "wyparli". Po prostu nie ma w Twoim zbiorze epistemicznych narzędzi miejsca na samokrytycyzm, zaś 100% mocy rozumowania polega na borykaniu się z zadaniem JAK WMÓWIĆ INNYM SWOJĄ WERSJĘ SPRAW. Taki po prostu jesteś, a ja już to zaakceptowałem. I chyba nawet się trochę cieszę, że tu na forum działa taki dyskutant jak Ty, bo obserwatorzy tych dyskusji mają okazję prześledzić "na żywym organizmie" do czego taka postawa jak Twoja (a również i moja, czy każdej innej osoby) ostatecznie prowadzi. :)


Ciąg dalszy ucieczki przed dyskusją o konkretach w wycieczki personalne. Nic innego w zasadzie nie umiesz. Miała być dyskusja o "znaczeniach" a wyszło jak zwykle, czyli bicie piany o niczym znane u Dyszyńskiego jako "dyskusja o dyskusji"

Po prostu wyjaśniłem, dlaczego z Tobą nie wystąpi coś takiego jak dyskusja o znaczeniach, czyli dlaczego zarzut, który mi tu stawiasz jest czczy.


Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 13:28, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:34, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:52, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:31, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Te wyświechtane i puste frazesy już nie działają. Masz ich zresztą tylko kilka na krzyż. Zobacz ile już czasu bijesz pianę o niczym a dyskusji o konkretach i "znaczeniach" jak nie było, tak nie ma. To pokazuje jak puste i bez pokrycia były twoje przechwałki, że ty tak wszystko "głęboko" rozumiesz i niby rozważasz "znaczenia"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:39, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Te wyświechtane i puste frazesy już nie działają. Masz ich zresztą tylko kilka na krzyż. Zobacz ile już czasu bijesz pianę o niczym a dyskusji o konkretach i "znaczeniach" jak nie było, tak nie ma. To pokazuje jak puste i bez pokrycia były twoje przechwałki, że ty tak wszystko "głęboko" rozumiesz i niby rozważasz "znaczenia"

Za to Twoje podejście działa. Zniechęcająco do dyskusji działa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:50, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Te wyświechtane i puste frazesy już nie działają. Masz ich zresztą tylko kilka na krzyż. Zobacz ile już czasu bijesz pianę o niczym a dyskusji o konkretach i "znaczeniach" jak nie było, tak nie ma. To pokazuje jak puste i bez pokrycia były twoje przechwałki, że ty tak wszystko "głęboko" rozumiesz i niby rozważasz "znaczenia"

Za to Twoje podejście działa. Zniechęcająco do dyskusji działa.


No i kolejny wykręt od dyskusji. Będziesz miał to wytykane do oporu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:15, 16 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Te wyświechtane i puste frazesy już nie działają. Masz ich zresztą tylko kilka na krzyż. Zobacz ile już czasu bijesz pianę o niczym a dyskusji o konkretach i "znaczeniach" jak nie było, tak nie ma. To pokazuje jak puste i bez pokrycia były twoje przechwałki, że ty tak wszystko "głęboko" rozumiesz i niby rozważasz "znaczenia"

Za to Twoje podejście działa. Zniechęcająco do dyskusji działa.


No i kolejny wykręt od dyskusji. Będziesz miał to wytykane do oporu

W to nie wątpię - że będziesz właśnie wytykał poprzez nazywanie czegoś po swojemu. Po to w ogóle wchodzisz w dyskusje, aby czuć ten ogień walki i mieć poczucie sprawczości, że napierasz, głosisz, stwierdzasz, oceniasz. Czujesz się wtedy ważniejszy, okazujący moc, czujesz się sędzią, który włada ocenami i ludźmi. W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! :brawo: ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był. :->
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:55, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:10, 16 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nie jest "czczy" bo wszystko co piszesz jest tylko opisami twoich wykrętów w kwestii tego czemu o znaczeniach nie jesteś w stanie dyskutować. Wszystkie te teksty to u ciebie jedynie puste etykietki. Szary cię zresztą bardzo trafnie podsumował przed chwilą w innym wątku:

"Ktoś tu się bardzo boi krytyki swoich założeń i ich spójności"

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wszechmocna-istota-czy-zonaty-kawaler,24743.html#774627

Tak więc w dyskusjach z innymi stosujesz dokładnie tę samą strategię ucieczki i pozorowania, że niby masz coś sensownego i konkretnego do powiedzenia, choć tak naprawdę nie masz

Tak to sobie STWIERDZIŁEŚ w trybie subiektywnej oceny.


Te wyświechtane i puste frazesy już nie działają. Masz ich zresztą tylko kilka na krzyż. Zobacz ile już czasu bijesz pianę o niczym a dyskusji o konkretach i "znaczeniach" jak nie było, tak nie ma. To pokazuje jak puste i bez pokrycia były twoje przechwałki, że ty tak wszystko "głęboko" rozumiesz i niby rozważasz "znaczenia"

Za to Twoje podejście działa. Zniechęcająco do dyskusji działa.


No i kolejny wykręt od dyskusji. Będziesz miał to wytykane do oporu

W to nie wątpię - że będziesz właśnie wytykał poprzez nazywanie czegoś po swojemu. Po to w ogóle wchodzisz w dyskusje, aby czuć ten ogień walki i mieć poczucie sprawczości, że napierasz, głosisz, stwierdzasz, oceniasz. Czujesz się wtedy ważniejszy, okazujący moc, czujesz się sędzią, który włada ocenami i ludźmi. W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! :brawo: ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był. :->
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da.


Nadal pustka, chochoły istniejące jedynie w twojej głowie i same wycieczki personalne. A miała być dyskusja o "znaczeniach". Ale nie ma

Po co w ogóle wchodzę w dyskusję? Zarzekałeś się jak to ty "głęboko" wszystko "rozumiesz" i ile to ty możesz dyskutować o "znaczeniach". No to powiedziałem "sprawdzam". I okazało się, że za tymi twoimi deklaracjami stoi tylko pustka. To było do przewidzenia


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 17:12, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 22, 23, 24  Następny
Strona 18 z 24

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin