Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:10, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
...

W pewnym sensie ciekawa jest dla mnie Twoja osobowość... :think:
Tak bardzo odmienna w pewnych aspektach - np. w aspekcie WIARY W UPÓR JAKO TAKI.
W tym - czysto funkcjonalnym, psychicznym - aspekcie jakoś najbardziej dramatycznie się różnimy.
Ty kiedyś szczyciłeś się swoim fanatyzmem - traktujesz go najwyraźniej jako (pozytywnie rozumianą) wierność.
Dla mnie fanatyzm jest aberracją myślenia odbierającą myśleniu wolność, jest opowiedzeniem się o stronie bycia zdeterminowanym wcześniejszymi założeniami i zaprzeczeniem idei wyboru oraz wolności woli.

Dla Ciebie powtórzenie tego samego najwyraźniej jawi się jako potwierdzenie tego.
Dla mnie powtarzanie w kółko tego samego kojarzy się raczej z mentalnością autystyczną, z zafiksowaniem się, z chorobą.

Dla Ciebie uparte ataki na osobę oponenta najwyraźniej jawią się jako coś, co wspiera argumentację merytoryczną w sprawie, która jest omawiana z tym oponentem.
Dla mnie atak na osobę jawi się jako desperacja dyskutanta, wywieszenie białej flagi w aspekcie merytorycznym.

Przez Ciebie arbitralny ton wypowiedzi najwyraźniej jest odbierany pozytywnie, jako trwałość i moc przekonań w danej kwestii.
U mnie zaś epatowanie arbitralnością jest odbierane jako próba przykrycia wewnętrznej niepewności, jako chęć skrycia się za pozorami, czyli jest dowodem trapiących osobowość wątpliwości i rozterek.

Dla Ciebie powołanie się na przynależność do grupy, na utożsamienia z czymś wyznawanym zdaje się być argumentem w dyskusji. Dla ciebie konstrukcja argumentacyjna „skoro należysz do …, to masz obowiązek wyznawać …” jest zasadna.
Dla mnie zaś dyskusja w sensie docierania do jakiejkolwiek obiektywnej prawdy powinna zacząć się od zablokowania w sobie wszystkich grupowych identyfikacji, uprzedzeń związanych z przynależnością, lubieniem, albo i nie lubieniem kogoś, czy jakiejś grupy ludzi. Dopiero bowiem ocena z pozycji bezstronnego, nieuprzedzonego osądzającego ma szansę być wiarygodną, zbliżającą osądy prawdy. Dla mnie zaś konstrukcja argumentacyjna „skoro należysz do …, to masz obowiązek wyznawać …” jest zdemaskowaniem stronniczości w rozumowaniu, co oznacza, iż związaną z nią osąd z góry skreślam jako poznawczo bezwartościowy.



Ależ mamy przeciwne (chyba w znacznym stopniu bezwiedne) reakcje mentalne…


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:48, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:49, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
W pewnym sensie ciekawa jest dla mnie Twoja osobowość... :think: Tak bardzo odmienna w pewnych aspektach - np. w aspekcie WIARY W UPÓR JAKO TAKI. W tym - czysto funkcjonalnym, psychicznym - aspekcie jakoś najbardziej dramatycznie się różnimy. Ty kiedyś szczyciłeś się swoim fanatyzmem - traktujesz go najwyraźniej jako (pozytywnie rozumianą) wierność. Dla mnie fanatyzm jest aberracją myślenia odbierającą myśleniu wolność, jest opowiedzeniem się o stronie bycia zdeterminowanym wcześniejszymi założeniami i zaprzeczeniem idei wyboru oraz wolności woli.


Twoja próba podważenia mojej postawy przez określenie jej mianem „fanatyzmu” to klasyczny chwyt słabych umysłów, które nie potrafią obronić prawdy i w ten sposób próbują ją zdyskredytować. Wierność prawdzie, nawet gdy wymaga nieustępliwości, nie jest aberracją, lecz cnotą niezbędną w walce duchowej (Ef 6,13). Wolność prawdziwego człowieka nie polega na kapryśnym zmienianiu poglądów jak chorągiewka na wietrze, lecz na trwaniu w prawdzie mimo trudności (J 8,32). To ty odrzucasz wolność rozumu, bo chcesz interpretować ją jako chaos i kaprys, a nie jako odpowiedzialne przyjęcie prawdy

Michał Dyszyński napisał:
Dla Ciebie powtórzenie tego samego najwyraźniej jawi się jako potwierdzenie tego. Dla mnie powtarzanie w kółko tego samego kojarzy się raczej z mentalnością autystyczną, z zafiksowaniem się, z chorobą.


Twoje porównanie jest nie tylko obraźliwe, ale też całkowicie nietrafione. Trwałość w prawdzie to cnota, a nie „choroba”. Biblia mówi: „Bądźcie nieugięci, niewzruszeni, zawsze pełni nadziei” (1 Kor 15,58). Ty próbujesz zredukować tę postawę do „zafiksowania”, co jest tylko wymówką dla twojego braku odwagi, by stanąć twarzą w twarz z prawdą

Michał Dyszyński napisał:
Dla Ciebie uparte ataki na osobę oponenta najwyraźniej jawią się jako coś, co wspiera argumentację merytoryczną w sprawie, która jest omawiana z tym oponentem. Dla mnie atak na osobę jawi się jako desperacja dyskutanta, wywieszenie białej flagi w aspekcie merytorycznym.


Twoja próba usprawiedliwienia własnego błędnego toku rozumowania i braku argumentów poprzez oskarżanie o „atak na osobę” jest słabym wybiegiem intelektualnym. Prawda nie boi się krytyki, a kiedy jest wystawiona na próbę, wymaga zdecydowanej obrony. Biblia mówi wyraźnie: „Każde słowo chwytajcie i sprawdzajcie” (1 Tes 5,21), a ty zamiast tego próbujesz uniknąć konfrontacji, grając na emocjach i personalnych atakach

Michał Dyszyński napisał:
Przez Ciebie arbitralny ton wypowiedzi najwyraźniej jest odbierany pozytywnie, jako trwałość i moc przekonań w danej kwestii. U mnie zaś epatowanie arbitralnością jest odbierane jako próba przykrycia wewnętrznej niepewności, jako chęć skrycia się za pozorami, czyli jest dowodem trapiących osobowość wątpliwości i rozterek.


Twoja interpretacja arbitralności jako słabości to kolejne fałszywe założenie. Prawdziwa moc przekonań pochodzi z poznania prawdy i doświadczenia łaski Bożej, a nie z ulegania wewnętrznym wątpliwościom. Kto jest pewny prawdy, ten nie musi się kryć za poprawnością czy koncyliacyjnością wobec błędu. „Nie bój się i nie lękaj, bo Ja jestem z tobą” (Iz 41,10). Twoja niepewność jest dowodem duchowej słabości, nie zaś mądrości

Michał Dyszyński napisał:
Ależ mamy przeciwne (chyba w znacznym stopniu bezwiedne) reakcje mentalne… :think:


Tak, mamy – ty wybierasz drogę zwątpienia, pychy i buntu, a ja drogę pokory, wierności i prawdy. Biblia wprost przestrzega przed takimi jak ty: „Nie ustawajcie w zapalczywości, ale bądźcie duchowo gorliwi” (Rz 12,11). Jeśli nie chcesz tego zrozumieć, pozostaniesz w swoim zamknięciu, a prawda nadal będzie świecić dla tych, którzy mają oczy otwarte
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:10, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Tak, mamy – ty wybierasz drogę zwątpienia, pychy i buntu, a ja drogę pokory, wierności i prawdy.

Brakuje jeszcze tu bardziej jednoznacznej deklaracji typu: ja - fedor - jestem najskromniejszy i najpokorniejszy na świecie!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:11, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:30, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tak, mamy – ty wybierasz drogę zwątpienia, pychy i buntu, a ja drogę pokory, wierności i prawdy.

Brakuje jeszcze tu bardziej jednoznacznej deklaracji typu: ja - fedor - jestem najskromniejszy i najpokorniejszy na świecie!


Twoje brednie to nic innego jak przejaw pychy i braku pokory, która jest fundamentem wiary chrześcijańskiej. Ja bronię Kościoła przed twoimi manipulacjami i herezjami. Nie masz żadnego prawa pouczać innych o prawdzie, skoro twoje słowa pełne są buntowniczego ducha, który Biblia jednoznacznie potępia (Rz 16,17-18; 2 Tm 3,1-5). Twoje próby relatywizowania nauk biblijnych i rozmywania znaczeń to droga prowadząca donikąd, a ja nie dam sobie wmówić, że można śmiać się z tego pod płaszczykiem „własnego rozumowania”. Pokora nakazuje ci jako rzekomemu katolikowi przyjąć Kościół jako „filar i podporę prawdy” (1 Tm 3,15), a nie być ofiarą własnych próżnych rozważań. Ty zaś w swojej pysze stajesz się przykładem tych, o których święty Paweł mówi: „Nie będą znosić zdrowej nauki, lecz według własnych zachcianek będą się gromadzić nauczycieli” (2 Tm 4,3)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 14:35, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:59, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tak, mamy – ty wybierasz drogę zwątpienia, pychy i buntu, a ja drogę pokory, wierności i prawdy.

Brakuje jeszcze tu bardziej jednoznacznej deklaracji typu: ja - fedor - jestem najskromniejszy i najpokorniejszy na świecie!


Twoje brednie to nic innego jak przejaw pychy i braku pokory, która jest fundamentem wiary chrześcijańskiej. Ja bronię Kościoła przed twoimi manipulacjami i herezjami. Nie masz żadnego prawa pouczać innych o prawdzie, skoro twoje słowa pełne są buntowniczego ducha, który Biblia jednoznacznie potępia (Rz 16,17-18; 2 Tm 3,1-5). Twoje próby relatywizowania nauk biblijnych i rozmywania znaczeń to droga prowadząca donikąd, a ja nie dam sobie wmówić, że można śmiać się z tego pod płaszczykiem „własnego rozumowania”. Pokora nakazuje ci jako rzekomemu katolikowi przyjąć Kościół jako „filar i podporę prawdy” (1 Tm 3,15), a nie być ofiarą własnych próżnych rozważań. Ty zaś w swojej pysze stajesz się przykładem tych, o których święty Paweł mówi: „Nie będą znosić zdrowej nauki, lecz według własnych zachcianek będą się gromadzić nauczycieli” (2 Tm 4,3)

Ty zaś masz tu absolutne prawo nauczania, wypowiadania się i zamykania ust innym.
Kto przyznał to prawo?...
Fedor jest sobie przyznał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:15, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tak, mamy – ty wybierasz drogę zwątpienia, pychy i buntu, a ja drogę pokory, wierności i prawdy.

Brakuje jeszcze tu bardziej jednoznacznej deklaracji typu: ja - fedor - jestem najskromniejszy i najpokorniejszy na świecie!


Twoje brednie to nic innego jak przejaw pychy i braku pokory, która jest fundamentem wiary chrześcijańskiej. Ja bronię Kościoła przed twoimi manipulacjami i herezjami. Nie masz żadnego prawa pouczać innych o prawdzie, skoro twoje słowa pełne są buntowniczego ducha, który Biblia jednoznacznie potępia (Rz 16,17-18; 2 Tm 3,1-5). Twoje próby relatywizowania nauk biblijnych i rozmywania znaczeń to droga prowadząca donikąd, a ja nie dam sobie wmówić, że można śmiać się z tego pod płaszczykiem „własnego rozumowania”. Pokora nakazuje ci jako rzekomemu katolikowi przyjąć Kościół jako „filar i podporę prawdy” (1 Tm 3,15), a nie być ofiarą własnych próżnych rozważań. Ty zaś w swojej pysze stajesz się przykładem tych, o których święty Paweł mówi: „Nie będą znosić zdrowej nauki, lecz według własnych zachcianek będą się gromadzić nauczycieli” (2 Tm 4,3)

Ty zaś masz tu absolutne prawo nauczania, wypowiadania się i zamykania ust innym.
Kto przyznał to prawo?...
Fedor jest sobie przyznał.


Michał Dyszyński napisał:
Ty zaś masz tu absolutne prawo nauczania, wypowiadania się i zamykania ust innym.
Kto przyznał to prawo?...
Fedor jest sobie przyznał.


Nie, to nie Fedor sobie coś „przyznał”. To Kościół — Mistyczne Ciało Chrystusa — ma ustanowiony przez samego Chrystusa autorytet nauczania, a każdy wierny ma obowiązek bronić Kościoła, jeśli jest on atakowany (1 P 3,15). Nie ty, nie ja, ale sam Chrystus powiedział: „Jeśli Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). To nie jest arbitralne „przyznanie sobie prawa”, ale posłuszeństwo wobec ustanowionego Chrystusowego porządku

A ty? Ty próbujesz to odwrócić — jakby każdy miał sobie sam wybierać, co chce uznać za „prawdę”, a co nie. Jakby nauka i dogmaty Kościoła były jakimś wolnym rynkiem opinii. To nie jest katolicyzm, to jest liberalna gnoza podszyta anarchią

Co więcej, to nie „zamykam usta” – ty sam się wykluczasz z dyskusji na gruncie wiary, kiedy odrzucasz podstawy tejże wiary. Bo jeśli twoim źródłem prawdy nie jest już Biblia, nie jest Kościół, nie jest Tradycja — tylko twój rozum i twoje „autentyczne przeżycie”, to nie prowadzisz rozmowy teologicznej, tylko psychologiczną wiwisekcję własnego wnętrza

To nie jest argumentacja. To subiektywizm podniesiony do rangi dogmatu

„Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swoim bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie” (Kol 3,16)

A kiedy ktoś trwa w błędzie i mąceniu – jak ty – wtedy należy przypomnieć słowa świętego Pawła, który pokazuje gdzie jest autorytet w Kościele:

„Biskup powinien trzymać się wiernej nauki zgodnej z nauczaniem, by mógł zarówno pouczać w zdrowej nauce, jak i zawstydzać przeciwników” (Tt 1,9)

Słuchasz biskupów? A gdzie tam. Dla ciebie ich głos to "opresja i przemoc"

Jeśli więc masz problem z tym, że ktoś staje w obronie nauki Kościoła, to twój spór nie jest z człowiekiem – to twój spór z Biblią, z Kościołem i ostatecznie z Chrystusem. Więc nie rzucaj ironicznymi insynuacjami, jakoby ktoś sobie „przyznawał prawo”. Bo to ty, niby jako "katolik", uzurpujesz sobie prawo do tego, by być ponad Kościół – a to już jest twoja pycha, która zawsze prowadzi do upadku (Prz 16,18)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 15:24, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:25, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ty zaś masz tu absolutne prawo nauczania, wypowiadania się i zamykania ust innym.
Kto przyznał to prawo?...
Fedor jest sobie przyznał.


Nie, to nie Fedor sobie coś „przyznał”. To Kościół — Mistyczne Ciało Chrystusa — ma ustanowiony przez samego Chrystusa autorytet nauczania, a każdy wierny ma obowiązek bronić Kościoła, jeśli jest ona atakowany.

Odjechałeś. Nie jesteś Kościołem.

Ale tak w ogóle to chyba wypada się zająć kwestią ZAMYKANIA UST INNYM przez integrystów. W przeszłości integryści nawet na stos skazywali za poglądy.
Teraz już nie mają takiej władzy, ale jeszcze próbują zabraniać krytykowania ich po prostu protestując, wpierając światu, że to oni są tymi jedynymi reprezentującymi chrześcijaństwo.
Co mają na potwierdzenie tego?...
- Własne kwieciste uparte deklaracje.
Fakt, są owe deklaracje rozbudowane, brzmią raz groźnie, raz podniośle. W wychwalaniu i wywyższaniu samych siebie są bowiem integryści niezrównani.
Kto jest wrażliwy na emocjonalny ton i samochwalstwo, ten się może nabierze. Pozostali poprzestaną na konstatacji, że skoro te wyniosłe integrystyczne roszczenia do lepszej części chrześcijaństwa zarządził sędzia we własnej sprawie, to jego wyrok - z zasady - nie obowiązuje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:21, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:27, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Odjechałeś. Nie jesteś Kościołem.


Nie, to ty odjechałeś – od Ewangelii, od Tradycji, od sensu bycia katolikiem. Twój pierwszy błąd to przeciwstawienie jednostki Kościołowi, jakby każdy wierny nie był jego częścią. A przecież sam św. Paweł pisze: „Wy zaś jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi [jego] członkami” (1 Kor 12,27). Skoro wierny jest członkiem Kościoła, to ma też obowiązek bronić jego nauczania. Nie jest to żadna „uzurpacja”, tylko posłuszeństwo nakazowi Chrystusa. Kościół to nie jakiś amorficzny twór, który można ignorować. To Mistyczne Ciało Chrystusa, o którym Jezus mówi: „A jeśli i Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Chrystus założył Kościół jako realny, widzialny organizm, z autorytetem do nauczania i osądzania. Twoja pogarda wobec tego faktu pokazuje, że nie uznajesz słów samego Zbawiciela

Michał Dyszyński napisał:
Ale tak w ogóle to chyba wypada się zająć kwestią ZAMYKANIA UST INNYM przez integrystów.


To jest klasyczna projekcja. To właśnie ty próbujesz zamykać usta Kościołowi, twierdząc, że nie ma prawa nauczać z autorytetem. A Kościół mówi wyraźnie: „Biskupi jako następcy apostołów przyjmują od Pana, któremu dana jest wszelka władza w niebie i na ziemi, misję nauczania wszystkich narodów oraz obowiązek głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu” (por. Mt 28,18-20; KKK 888). To nie tradycjonaliści zamykają usta, tylko bronią prawdy przed rozkładem relatywizmu i liberalnego anarchizmu, jaki ty reprezentujesz. Prawda katolicka nie jest do dyskusji – jest do przyjęcia z wiarą i posłuszeństwem

Michał Dyszyński napisał:
W przeszłości integryści nawet na stos skazywali za poglądy.


Manipulujesz historią jak uczniowie Woltera. Wyciągasz czyny z kontekstu epoki, by obarczyć winą dzisiejszych wiernych, którzy po prostu wierzą w to, czego Kościół nauczał zawsze, wszędzie i wszystkich. Poza tym twoje uogólnienie to tania erystyczna zagrywka. Święty Tomasz z Akwinu jasno pisał o konieczności ochrony wspólnoty przed zgubnymi herezjami (Suma teologiczna, II-II, q. 11, a. 3), a to, że dzisiejsi katolicy nie mają już władzy świeckiej, nie znaczy, że nie mają obowiązku potępiać fałszu. Ty chcesz fałsz ukryć pod płaszczykiem tolerancji i dialogu, które stały się dla ciebie bożkami

Michał Dyszyński napisał:
Teraz już nie mają takiej władzy, ale jeszcze próbują zabraniać krytykowania ich po prostu protestując, wpierając światu, że to oni są tymi jedynymi reprezentującymi chrześcijaństwo.


Kolejna manipulacja. Katolicy nie „wpierają światu”, że są jedynymi chrześcijanami – to sam Chrystus ustanowił Kościół jako jedyny autorytet w sprawach wiary i moralności. „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). I dalej: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). Jeśli ktoś głosi inne chrześcijaństwo niż to, które głosi Kościół – to nie jest chrześcijaństwo, lecz parodia. Ty zaś najwyraźniej chcesz wykreować nową ewangelię – według Michała Dyszyńskiego, a nie według Jezusa Chrystusa

Michał Dyszyński napisał:
Co mają na potwierdzenie tego?... - Własne kwieciste uparte deklaracje.


Nie, mamy coś więcej niż „kwieciste deklaracje” – mamy Urząd Nauczycielski Kościoła, o którym Pismo mówi: „Kościół Boga żywego, filar i podpora prawdy” (1 Tm 3,15). A także: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, bo oni czuwają nad waszymi duszami i zdadzą z tego sprawę” (Hbr 13,17). Ty wolisz opierać się na sobie, własnym rozumie, emocjach i odczuciach – czyli na piasku. My zaś stoimy na Skale – Chrystusie i Jego Kościele

Michał Dyszyński napisał:
Fakt, są owe deklaracje rozbudowane, brzmią raz groźnie, raz podniośle. W wychwalaniu i wywyższaniu samych siebie są bowiem integryści niezrównani.


To nie integryści się wywyższają, tylko Kościół oddaje chwałę Chrystusowi, głosząc Jego Prawdę z mocą. Jeśli coś ci się wydaje „groźne”, to dlatego, że twoje sumienie się buntuje wobec autorytetu, któremu nie chcesz być posłuszny. Święty Jan pisze: „Kto nie jest z Boga, nie słucha nas. W ten sposób poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu” (1 J 4,6). Ty jesteś głuchy na głos Kościoła, bo twoim bożkiem jest „wolność” rozumiana jako anarchia – czyli bunt, a bunt to matka wszystkich herezji

Michał Dyszyński napisał:
Kto jest wrażliwy na emocjonalny ton, wrzaskliwość i samochwalstwo, ten się może nabierze. Pozostali poprzestaną na konstatacji, że skoro te wyniosłe integrystyczne roszczenia do lepszej części chrześcijaństwa zarządził sędzia we własnej sprawie, to jego wyrok - z zasady - nie obowiązuje.


Tu wychodzi cała twoja pogarda dla Tradycji i Kościoła. Nazywasz „wrzaskiem” głos proroków, apostołów i Ojców Kościoła. Zapominasz, że Chrystus nauczał „jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22). Twoja fałszywa pokora to maska pychy – bo to ty chcesz być sędzią w sprawie Kościoła. Ale nie jesteś sędzią. Chrystus już wydał wyrok: „Kto nie słucha Kościoła, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Ty chcesz podważyć autorytet tego wyroku – co jest nie tylko pychą, ale i herezją

Dyszyński, twoje tezy to duchowy sabotaż – podszyty neognozą, pychą i protestanckim duchem buntu. Twoja „krytyka” nie jest troską o prawdę, ale agresją wobec Świętej Matki Kościoła. Gdybyś miał w sobie choć odrobinę pokory, drżałbyś na myśl, że występujesz przeciw Oblubienicy Chrystusa. Pamiętaj, że „kto gardzi Kościołem, gardzi Chrystusem” (por. Łk 10,16). A z Chrystusem nikt jeszcze nie wygrał


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 22:28, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:47, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
A z Chrystusem nikt jeszcze nie wygrał

A ja niecierpliwie czekam określenia się Chrystusa, czy postawa z nas dwóch Jemu się bardziej spodoba. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:11, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
A z Chrystusem nikt jeszcze nie wygrał

A ja niecierpliwie czekam określenia się Chrystusa, czy postawa z nas dwóch Jemu się bardziej spodoba. :think:


To nie jest niewinna prowokacja, to nie jest żart. To bluźniercza ironia w stylu faryzeuszy, którzy także „niecierpliwie czekali”, aż Chrystus im udowodni, że ma rację. Ty nie „czekasz” na Chrystusa – ty stawiasz siebie obok Niego jako równorzędnego sędziego. Mówisz wprost: „Niech Jezus rozstrzygnie między mną a tobą” – jakbyśmy mieli równe prawa do własnych Ewangelii, własnych nauk, własnych standardów. Ale nie mamy

Chrystus już się określił. I nie będzie ci odpowiadał na żarty w stylu „:think:”. On powiedział:

„Nie każdy, który Mi mówi: ‘Panie, Panie’, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca” (Mt 7,21)

Powiedział też: „Kto was słucha, Mnie słucha; a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16) – i odnosił to do apostołów i ich następców, czyli do hierarchii Kościoła. Ty zaś gardzisz głosem Kościoła, więc według samego Chrystusa gardzisz Nim

Chrystus nie przyjdzie jako mediator twojej duchowej gierki, w której próbujesz ustawić siebie jako mędrca, który „czeka na werdykt z góry”. On przyjdzie jako Sędzia, którego słowa już są znane, i to do bólu jednoznaczne:

„A kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18)

„Jeśli Kościoła nie usłucha – niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17)

„Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Mt 12,30)

Nie będzie więc żadnego „rozważania”, żadnego filozoficznego „rozstrzygania”, żadnej subtelnej debaty, o której ty sobie marzysz – będzie sąd, wyrok i wieczność. A na tym sądzie Chrystus nie zapyta cię, czy miałeś „własny rozum” i „zrównoważoną postawę”, tylko: czy byłeś posłuszny wierze, którą dał Kościołowi

Zadajesz pytanie: „Która postawa bardziej spodoba się Chrystusowi?” – jakby to była sprawa otwarta. A przecież to już rozstrzygnął święty Paweł:

„Czy chcę się podobać ludziom? Gdybym nadal chciał się podobać ludziom, nie byłbym sługą Chrystusa” (Ga 1,10)

I święty Juda:

„Niektórzy wkradli się pomiędzy was, ci, którzy od dawna są przeznaczeni na to potępienie, bezbożnicy, którzy łaskę Boga naszego obracają w rozpustę i samego Pana naszego, Jezusa Chrystusa, się zapierają” (Jud 1,4)

Dyszyński, ty nie czekasz na Chrystusa. Ty Go już odrzuciłeś, ustawiając swój własny rozum ponad Jego Kościół. Jesteś dokładnie tym, o kim mówi św. Paweł:

„Nadęty, nic nie wie, choruje na dociekania i spory o słowa, z których rodzą się zawiść, spory, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe utarczki ludzi spaczonych na umyśle i pozbawionych prawdy” (1 Tm 6,4-5)

I uważaj, bo ten, który powiedział: „Zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18), nie będzie się pytał ciebie o zdanie, kiedy przyjdzie w chwale. Ty masz już teraz się określić – po której stronie jesteś: po stronie Chrystusa i Jego Kościoła, czy po stronie własnego ego i pseudo-intelektualnych konstrukcji

Wobec Chrystusa nie czeka się ironicznie. Przed Nim się klęka. Albo się Go uznaje jako Pana – w Kościele, który założył, i w którym przemawia – albo się idzie do ciemności. Wybór należy do ciebie. Ale skutki już zostały powiedziane:

„Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy – będzie potępiony” (Mk 16,16)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 17:17, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:45, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
A z Chrystusem nikt jeszcze nie wygrał

A ja niecierpliwie czekam określenia się Chrystusa, czy postawa z nas dwóch Jemu się bardziej spodoba. :think:


To nie jest niewinna prowokacja, to nie jest żart.

To rzeczywiście nie jest żart ani prowokacja. Pisałem to z mojej 100% szczerości, bo głęboko wierzę, że moja postawa wobec Boga jest tą wiernością, która się Jemu bardziej spodoba, niż postawa integrystów.
Niewielu rzeczy w moim życiu jestem tak pewny, jak tego, że integryzm jest w znacznym stopniu dziełem diabła, którego celem jest ośmieszenie umysłowości człowieka, w celu pokazania Bogu: widzisz, kogo stworzyłeś? Przecież już dawno mówiłem, że człowieczeństwo jest wadliwe. To teraz patrz na integrystów - na to towarzystwo mentalnych "figur woskowych" - takich bez indywidualności, bez szczerości, niczym roboty, które ani serca, ani własnych myśli nie posiadają, a jeszcze z tej swojej mizerii mentalnej są dumni i pragną ją narzucać innym! Czyż nie mówiłem, że ludzie są wadliwi?...
- Wierzę, że ostatecznie takie z grubsza oskarżenie wygłosi na temat integrystów szatan przed Bogiem. A tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:22, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To rzeczywiście nie jest żart ani prowokacja. Pisałem to z mojej 100% szczerości, bo głęboko wierzę, że moja postawa wobec Boga jest tą wiernością, która się Jemu bardziej spodoba, niż postawa integrystów.


Czyli jednak ostatecznie postawiłeś siebie w roli sędziego dusz, proroka i teologa w jednej osobie. Mówisz, że jesteś „100% szczery”? Ale szczerość nie jest miarą prawdy — Judasz też był szczery, kiedy odchodził z Wieczernika. Heretycy zawsze byli szczerzy — i potępieni. Wierność Bogu nie jest mierzona emocjami i subiektywnym „czuciem”, tylko posłuszeństwem Objawieniu, przekazanemu przez Chrystusa Jego Kościołowi:

„Kto was słucha, Mnie słucha; kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16)

A ty otwarcie gardzisz — nie tylko głosem Kościoła, ale i samym pojęciem posłuszeństwa. Przecież to właśnie o to chodziło w buncie Lucyfera: „Non serviam” — „Nie będę służył”. I ty, z całą swoją „szczerością”, kroczysz dokładnie tą samą drogą

Michał Dyszyński napisał:
Niewielu rzeczy w moim życiu jestem tak pewny, jak tego, że integryzm jest w znacznym stopniu dziełem diabła, którego celem jest ośmieszenie umysłowości człowieka, w celu pokazania Bogu: widzisz, kogo stworzyłeś?


Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Nazywasz wierność tradycyjnej nauce Kościoła — czyli wierność Objawieniu — dziełem diabła. To już nie jest tylko błędna opinia — to jest bezpośrednie bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu, który prowadzi Kościół w prawdzie (por. J 16,13). Dziełem diabła nie jest integryzm, tylko dokładnie to, co ty robisz — rozbijanie jedności Kościoła, podważanie autorytetu Magisterium, wprowadzanie subiektywnego osądu w miejsce wiary

„A gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którąśmy wam głosili – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8)

Michał Dyszyński napisał:
To teraz patrz na integrystów - na to towarzystwo mentalnych "figur woskowych" - takich bez indywidualności, bez szczerości, niczym roboty, które ani serca, ani własnych myśli nie posiadają, a jeszcze z tej swojej mizerii mentalnej są dumni i pragną ją narzucać innym!


Czysty pogardliwy bełkot, w którym odsłaniasz swoją wewnętrzną nienawiść do tych, którzy po prostu wierzą tak, jak wierzył Kościół przez wieki. Czy święty Atanazy był „figurą woskową”? Czy święty Tomasz z Akwinu był „robotem bez serca”? Czy święty Maksymilian Kolbe, który oddał życie w Auschwitz, był „mizerią mentalną”? To ich nazywasz „integrystami”, bo wyznawali wiarę jasno, bez kompromisów, bez filozoficznego rozmydlania. A ty się pysznisz swoją „indywidualnością”, jakby było czym się chwalić przed Bogiem. „Bóg pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6). Ty nie chcesz Kościoła, który naucza — chcesz takiego, który cię poklepie po plecach i nie będzie wymagał. A to nie jest Kościół Chrystusa

Michał Dyszyński napisał:
Czyż nie mówiłem, że ludzie są wadliwi?...


Ty się właśnie wpisujesz w szatański schemat oskarżyciela — dokładnie tak, jak w Ap 12,10: „oskarżyciel braci naszych został strącony”. Próbujesz powiedzieć Bogu: „zobacz, co stworzyłeś, to wadliwe”. Kogo ty w tej scenie reprezentujesz? Bo nie świętych i nie Kościół. Tylko tego, który od początku był oskarżycielem, buntownikiem i ojcem kłamstwa (por. J 8,44). Ludzie są grzeszni, ale Kościół jest święty, bo jego Głową jest Chrystus. A „integryści” — czyli ci, którzy bronią wiary przekazanej raz na zawsze — to właśnie ci, którzy walczą o prawdziwe człowieczeństwo, o to, by nie zginąć w kłamstwie modernizmu. Ty zaś chcesz, żeby ludzkość szła za tobą, nie za Chrystusem — i mówisz: „jestem pewny, że moja postawa bardziej podoba się Bogu”. To już jest jawna megalomania duchowa. Prawdziwi święci drżeli przed Bożym sądem — ty jesteś pewny, że wygrasz z całym Kościołem

Michał Dyszyński napisał:
- Wierzę, że ostatecznie takie z grubsza oskarżenie wygłosi na temat integrystów szatan przed Bogiem. A tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.


To już nie jest opinia. To herezja i fałszywe proroctwo, podszyte pogardą i duchową pychą. Oskarżasz braci w wierze przed Bogiem i przypisujesz słowa szatanowi, których nawet on by się nie powstydził. W twojej wizji świata to szatan ma być tym, który ma „rację” w ocenie integrystów, a Bóg ma niby „zobaczyć”, że ci katolicy wierni Tradycji są „wadliwi”? To bluźnierstwo wobec Kościoła — Mistycznego Ciała Chrystusa, które jest „filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15)

I tak, będzie płacz i zgrzytanie zębów — ale nie dla tych, którzy trwali w wierności Tradycji, tylko dla tych, którzy ją odrzucili. „A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,30). I „jeśli Kościoła nie usłucha – niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Chrystus już cię ostrzegł — teraz ty masz się nawrócić

Dyszyński otwarcie występuje przeciwko Kościołowi i jego Tradycji, bluźni przeciw Duchowi Świętemu prowadzącemu Magisterium, i z pychą stawia siebie jako miarę tego, co Bogu się „bardziej podoba”. To nie jest „szczerość”, tylko duchowy bunt ubrany w pseudointelektualne frazesy. I tak jak Lucyfer, który upadł z powodu „non serviam”, tak i ty upadasz, bo nie chcesz służyć Kościołowi — chcesz, żeby Kościół służył tobie

Ale Chrystus jest Panem, nie twoim „wrażeniem”, i Jego Kościół przetrwa wszystko. „Bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). I to nie „integryści” staną przed Bogiem z winą, tylko ci, którzy zdradzili wiarę przekazaną raz na zawsze (Jud 1,3). Jeszcze jest czas, by się nawrócić — ale nie ma czasu na filozoficzne kpiny. Czas jest krótki. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 22:47, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:52, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To rzeczywiście nie jest żart ani prowokacja. Pisałem to z mojej 100% szczerości, bo głęboko wierzę, że moja postawa wobec Boga jest tą wiernością, która się Jemu bardziej spodoba, niż postawa integrystów.


Czyli jednak ostatecznie postawiłeś siebie w roli sędziego dusz, proroka i teologa w jednej osobie. Mówisz, że jesteś „100% szczery”? Ale szczerość nie jest miarą prawdy — Judasz też był szczery, kiedy odchodził z Wieczernika.

Nie twierdzę, że szczerość jest prawdy miarą. Ale twierdzę, że jest ważnym warunkiem, jak w poszukiwaniach prawdy nie zejść na manowce. Ci, co ze szczerości zrezygnowali, co mają?...
- Oportunizm, wybieranie tego, kto silniej naciska, mocniej manipuluje, głośniej krzyczy?
- Korzyść finansową, jako miarę?
Tak nas Bóg ustawił na tym świecie, żebyśmy prawdy poszukiwali, a nie dostali ją na tacy. Zresztą... Nawet jeśli ktoś dostaje prawdę na tacy w postaci jej najlepszego z możliwych sformułowania ogólnie, to jest jeszcze pytanie: czy umie z niej jakkolwiek skorzystać?
Bo prawda, której czyjś umysł nie ogarnia, jest jak najwspanialsze działo i zbawienna instrukcja, jednak napisana w obcym zupełnie języku, jest niczym szyfrogram bez klucza. A to oznacza, iż w realnym zastosowaniu taka prawda jest tyle samo warta, co bełkot.
Prawda, której umysł nie jest w stanie zrozumieć, czyli dalej użyć, jest niczym informacja o leku, który może nawet ratuje życie, ale zamkniętym w betonowym sejfie, do którego nie mamy klucza. Wtedy nawet coś o wiele gorszego od owej niedostępnej dla człowieka prawdy, ale choć trochę użyteczne, okazuje się więcej warte dla niego, to może wręcz być dla tego człowieka ratunkiem.
Ja traktuję prawdę nieodłącznie z możliwością jej przyjęcie i użycia przez umysł. Prawda, nawet ta największa, najwspanialsza, ale które jest "gdzieś tam", a nie jest dostępna po prostu, aby jej użyć, w praktycznym rozumieniu jest bezwartościowa, co oznacza, iż nawet nie do końca jest sens uznawać ją za prawdę.
Prawda o rzeczywistości, która "jest jakaś" jest zawarta w tej rzeczywistości - rzeczywistość już jest, a więc to, co jest samą prawdą o niej, niejako też już jest, zawsze jest, ale jest gdzieś "tam". A to "bycie prawdy" w postaci "gdzieś tam", niedostępnej, niedającej się zintegrować z ludzkim życiem, bo ona wciąż jest tylko "tam", jest tylko obietnicą, być może taką obietnicą czczą, która nigdy się nie spełni.
Wierzę, że ta boska, ta zbawcza prawda, ta związana z objawieniem jest też nieodłącznie związana z możliwością jej przetworzenia przez umysł i serce człowieka. Stąd też bierze się pojęcie tej wiary żywej - bo wzrastającej w człowieku niczym z ziarnka gorczycy - od postaci początkowej, drobnej, do formy drzewa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:09, 17 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie twierdzę, że szczerość jest prawdy miarą. Ale twierdzę, że jest ważnym warunkiem, jak w poszukiwaniach prawdy nie zejść na manowce. Ci, co ze szczerości zrezygnowali, co mają?...

Oportunizm, wybieranie tego, kto silniej naciska, mocniej manipuluje, głośniej krzyczy?

Korzyść finansową, jako miarę?


Zaczynasz od rzekomego wywyższania szczerości jako warunku koniecznego poszukiwania prawdy, ale nie dostrzegasz, że sam twoją własną „szczerość” stawiasz ponad prawdą obiektywną, nad Objawieniem, nad autorytetem Kościoła. Twoje słowa to nie szczerość, to subiektywistyczna pycha podszyta wzniosłym frazesem. Mylisz szczerość z samozadowoleniem i indywidualizmem. To nie szczerość prowadzi do prawdy, ale Chrystus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Nie twoja szczerość jest miarą – ale Jezus Chrystus, Jego Słowo i Jego Kościół: „Jeśli Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Nie ma tu miejsca na twoje filozoficzne fantazje

Michał Dyszyński napisał:
Tak nas Bóg ustawił na tym świecie, żebyśmy prawdy poszukiwali, a nie dostali ją na tacy.


Kolejna bzdura. Bóg właśnie dał nam prawdę – na tacy – w Chrystusie i Jego Kościele. „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Dał nam Objawienie, dał Urząd Nauczycielski Kościoła – nie po to, żebyśmy się błąkali w filozoficznym chaosie, ale żebyśmy mieli fundament. „Kościół żywego Boga, filar i podpora prawdy” (1 Tm 3,15). A ty? Kwestionujesz ten fundament, kpisz z niego, udajesz, że go nie ma, bo wolisz własne spekulacje niż pokorne posłuszeństwo

Michał Dyszyński napisał:
Zresztą... Nawet jeśli ktoś dostaje prawdę na tacy w postaci jej najlepszego z możliwych sformułowania ogólnie, to jest jeszcze pytanie: czy umie z niej jakkolwiek skorzystać?


Nieudolnie próbujesz podważyć wagę doktryny, Objawienia i nauczania Kościoła, sugerując, że skoro nie każdy z niej korzysta, to może nie ma sensu. To jakbyś mówił, że skoro nie każdy umie czytać, to nie ma sensu mieć książek. Śmieszna sofistyka. Czyż Chrystus nie głosił Ewangelii, wiedząc, że wielu jej nie przyjmie? Czy to unieważniało Ewangelię? Nie. To odbiorca ma się otworzyć na prawdę – nie prawda ma się dostosować do jego poziomu. „Posłuszni bądźcie waszym przełożonym i bądźcie im ulegli; oni bowiem czuwają nad waszymi duszami i zdadzą z tego sprawę” (Hbr 13,17)

Michał Dyszyński napisał:
Bo prawda, której czyjś umysł nie ogarnia, jest jak najwspanialsze działo i zbawienna instrukcja, jednak napisana w obcym zupełnie języku, jest niczym szyfrogram bez klucza.


Wiesz, co jest tym „kluczem”? Pokora. Posłuszeństwo Kościołowi. Żywa wiara. Ty natomiast, jak rasowy gnostyk, uprawiasz kult rozumu i poznania dostępnego tylko wybranym, którzy „ogarną”, „zrozumieją”, „przetworzą”. A Kościół nie jest szyfrogramem – Chrystus mówił jasno: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie” (Mt 5,3). To nie ci, co rozumieją najwięcej, lecz ci, którzy wierzą i są posłuszni, znajdą zbawienie

Michał Dyszyński napisał:
A to oznacza, iż w realnym zastosowaniu taka prawda jest tyle samo warta, co bełkot.


Nie masz prawa nazywać Objawienia „bełkotem”, tylko dlatego, że nie pasuje do twojej gnostyckiej wizji poznania. To bluźnierstwo. Chrystus nie dał Kościołowi bełkotu, ale jasne nauczanie. „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,18-19). Skoro ty uważasz to nauczanie za „bełkot”, problem jest w tobie, nie w prawdzie

Michał Dyszyński napisał:
Prawda, której umysł nie jest w stanie zrozumieć, czyli dalej użyć, jest niczym informacja o leku, który może nawet ratuje życie, ale zamkniętym w betonowym sejfie, do którego nie mamy klucza.


Prawda zbawcza nie jest w sejfie – została objawiona przez Chrystusa i przekazana przez Kościół. Ale trzeba najpierw przyjąć postawę dziecka, nie pyszałkowatego filozofa. „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego” (Mt 18,3). Kościół daje ci ten klucz, ale ty wolisz sam kombinować, bo klucz dany przez Magisterium ci nie pasuje – bo wymaga posłuszeństwa i pokory, a ty wybierasz anarchię i sceptycyzm

Michał Dyszyński napisał:
Wtedy nawet coś o wiele gorszego od owej niedostępnej dla człowieka prawdy, ale choć trochę użyteczne, okazuje się więcej warte dla niego, to może wręcz być dla tego człowieka ratunkiem.


Kolejny raz zrównujesz prawdę obiektywną z subiektywnym „użyciem”. To czysty pragmatyzm, nie chrześcijaństwo. Użyteczność nie jest miarą prawdy. Gdyby tak było, to Judasz, który „użytecznie” sprzedał Jezusa, miałby rację. A jednak sam Chrystus mówi: „Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy jest wydany; lepiej by mu było, gdyby się nie narodził” (Mt 26,24). To jest twoje myślenie – zdradź prawdę, jeśli nie działa. Chrześcijaństwo mówi odwrotnie: umieraj dla prawdy, nawet jeśli cię to nic nie „uczy”

Michał Dyszyński napisał:
Ja traktuję prawdę nieodłącznie z możliwością jej przyjęcia i użycia przez umysł.


Czyli znowu: twoja miara to twój własny rozum. Jeśli nie ogarniasz, to nie uznajesz. Typowa gnoza – poznanie dla wybranych, dostępne tylko wtedy, gdy twój rozum się zgodzi. To antyteza wiary. „Przez wiarę rozumiemy” (Hbr 11,3) – nie odwrotnie. Ty chcesz rozumieć, żeby uwierzyć, ale chrześcijanin najpierw wierzy, żeby móc zrozumieć

Michał Dyszyński napisał:
Prawda, nawet ta największa, najwspanialsza, ale które jest "gdzieś tam", a nie jest dostępna po prostu, aby jej użyć, w praktycznym rozumieniu jest bezwartościowa, co oznacza, iż nawet nie do końca jest sens uznawać ją za prawdę.


Teraz już idziesz pełną herezją: jeśli prawda jest poza twoim zasięgiem, to nie uznajesz jej za prawdę. Czyli: twoje „ja” jest jedynym kryterium prawdy. To herezja gnozy, czysty subiektywizm, który zaprzecza samemu pojęciu Objawienia. A co z tajemnicą Bożą? Co z dogmatami? Co z Trójcą Świętą? To wszystko też „gdzieś tam”, prawda? Więc chcesz je odrzucić? Kościół naucza inaczej: „Wiara jest przedsmakiem poznania, a nie jego skutkiem” (por. Dei Verbum 5). Twoje „myślenie” jest zaprzeczeniem wiary katolickiej

Michał Dyszyński napisał:
Wierzę, że ta boska, ta zbawcza prawda, ta związana z objawieniem jest też nieodłącznie związana z możliwością jej przetworzenia przez umysł i serce człowieka.


Więc znowu: jeśli człowiek nie „przetworzy”, to prawda nie działa? Czyli prawda zależy od człowieka, nie od Boga? To błąd antropocentryzmu, a nie wiary katolickiej. Prawda jest prawdą niezależnie od tego, czy ją ogarniasz, czy nie. Objawienie nie jest z tobą negocjowalne. Albo wierzysz i jesteś posłuszny, albo trwasz w herezji i pysze. „Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6)

Michał Dyszyński napisał:
Stąd też bierze się pojęcie tej wiary żywej - bo wzrastającej w człowieku niczym z ziarnka gorczycy - od postaci początkowej, drobnej, do formy drzewa.


Cytujesz przypowieść o ziarnku gorczycy, ale robisz to instrumentalnie. Ta wiara nie wzrasta w odrzucaniu nauczania Kościoła, ale w jego przyjęciu. To Kościół, jako Matka i Nauczycielka, prowadzi w wierze: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). Ty natomiast nie słuchasz Kościoła – wolisz słuchać siebie. Twoja „wiara żywa” to pycha żywa – a z pychy nie wzrasta drzewo życia, tylko zatracenia

W całym twoim wywodzie pobrzmiewa pogarda dla prostoty Ewangelii, dla pokory wobec Objawienia i dla hierarchii ustanowionej przez samego Chrystusa. Nie jesteś uczniem, tylko samozwańczym guru, który próbuje podporządkować prawdę swoim filozoficznym spekulacjom. A Słowo Boże mówi jasno: „Niech nikt nie będzie mądry u siebie” (Rz 12,16). Twój bunt to nie szukanie prawdy – to ucieczka od niej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:58, 17 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie twierdzę, że szczerość jest prawdy miarą. Ale twierdzę, że jest ważnym warunkiem, jak w poszukiwaniach prawdy nie zejść na manowce. Ci, co ze szczerości zrezygnowali, co mają?...

Oportunizm, wybieranie tego, kto silniej naciska, mocniej manipuluje, głośniej krzyczy?

Korzyść finansową, jako miarę?


Zaczynasz od rzekomego wywyższania szczerości jako warunku koniecznego poszukiwania prawdy, ale nie dostrzegasz, że sam twoją własną „szczerość” stawiasz ponad prawdą obiektywną, nad Objawieniem, nad autorytetem Kościoła. Twoje słowa to nie szczerość, to subiektywistyczna pycha podszyta wzniosłym frazesem. Mylisz szczerość z samozadowoleniem i indywidualizmem.

Nic nie wiesz o tym, jak traktuję w istocie szczerość, tylko ZAKŁADASZ sobie coś, aby stworzyć chochoła, którego będziesz mógł siekać, domniemując przy tym moich najgorszych uczuć i intencji. Nie stawiam szczerości nad prawdę obiektywną, nie znajdziesz u mnie sformułowania, które by potwierdzało taką diagnozę. To jest jedynie Twój wymysł.
Bronię szczerości jako mechanizmu, który stanowi pomost pomiędzy tym, co jest w mentalności człowieka intuicyjne, a tym już modelowalnym, może wyrażalnym logicznie. Jeśli nie ma szczerości, to sfery działają osobno, a umysłowość się rozprzęga. Dalszym tego efektem jest chaos myślenia i odczuwania, niespójność, a dalej postępujące sfrustrowanie.
Nieszczery człowiek nie rozumie, kim jest, tak naprawdę to właściwie to nie ogarnia tego, co myśli i czuje, chaotycznie jedynie pobierając emocje i odczucia na zasadzie "liczy się to, co samo wyskoczyło na wierzch". Nie chcę tu teraz opisywać jakiejś teorii szczerości, ale w skrócie powiem, że to szczerość jest warunkiem prawdy na poziomie już praktycznie funkcjonującego umysłu, czyli jest dla prawdy niezbywalna.
Kto zaniedba szczerość, będzie coraz bardziej się wewnętrznie plątał, frustrował, coraz mniej będzie ogarniał sam siebie. Bo się rozprzęgą w nim te moce mentalne, jakie ma do dyspozycji, bo będzie go opanowywała coraz większa niepewność, czy jego własne odczucia są spójne, zgodne z tym, co w innych obszarach świadomości uznał za ważne.
To co prawda niewiele ma wspólnego z samym integryzmem (ten jest tylko przykładem aberracji na tym polu), ale tak jest ogólnie, bo tu mamy do czynienia z bardzo ogólną funkcją psychiczną, z narzędziem mentalnym integrującym myślenie, intuicje i odczuwanie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 23:59, 17 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 6:46, 18 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nic nie wiesz o tym, jak traktuję w istocie szczerość, tylko ZAKŁADASZ sobie coś, aby stworzyć chochoła, którego będziesz mógł siekać, domniemując przy tym moich najgorszych uczuć i intencji.


Nie, to nie są żadne "chochoły", to trafna diagnoza twojej postawy – relatywistycznej, antyhierarchicznej i podszytej pogardą wobec autorytetu Kościoła. Twoje słowa, twoje deklaracje i sposób, w jaki piszesz, mówią same za siebie. Ty nie bronisz szczerości – ty ją ubóstwiasz. Tworzysz z niej bożka, stawiając ją wyżej niż posłuszeństwo wobec prawdy objawionej i Kościoła, który jest jej depozytariuszem. Jesteś ofiarą własnej gnozy, gdzie subiektywne przeżycie i psychiczna "spójność" staje się ostateczną normą prawdy. To nie jest chrześcijaństwo, to jest psychologizm w czystej postaci

Michał Dyszyński napisał:
Nie stawiam szczerości nad prawdę obiektywną, nie znajdziesz u mnie sformułowania, które by potwierdzało taką diagnozę. To jest jedynie Twój wymysł.


Przeciwnie – cały twój wywód jest jednym wielkim ukłonem w stronę subiektywizmu. Gdybyś naprawdę wierzył w prawdę obiektywną, to byś jej szukał nie w "intuicjach" i "wewnętrznej spójności", tylko tam, gdzie Chrystus ją ustanowił – w Kościele. "Kościół jest filarem i podporą prawdy" (1 Tm 3,15), nie twoje przemyślenia i „mentalne moce”, jak to nazywasz. Gdybyś szanował prawdę, uznałbyś słowa Chrystusa: "Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi" (Łk 10,16). Tymczasem ty Kościoła nie słuchasz, tylko siebie – jak klasyczny gnostyk. A potem zdziwienie, że ktoś to widzi

Michał Dyszyński napisał:
Bronię szczerości jako mechanizmu, który stanowi pomost pomiędzy tym, co jest w mentalności człowieka intuicyjne, a tym już modelowalnym, może wyrażalnym logicznie. Jeśli nie ma szczerości, to sfery działają osobno, a umysłowość się rozprzęga. Dalszym tego efektem jest chaos myślenia i odczuwania, niespójność, a dalej postępujące sfrustrowanie.


Zatem znowu: to nie jest chrześcijańskie myślenie, tylko psychoterapeutyczna nowomowa. Nie ma tu ani słowa o łaskach sakramentalnych, o darach Ducha Świętego, o modlitwie, o krzyżu, o ascetycznym wysiłku, o grzechu – tylko jakieś „moce mentalne”, „modelowalność”, „sfera intuicji”. Twoje kategorie są czysto naturalistyczne, a przez to wprost przeciwne nauce Chrystusa. Ty próbujesz zbawić człowieka przez samopoznanie, przez „szczerość” rozumianą jako mentalna koherencja. To czysta pycha intelektu. Tymczasem Chrystus mówi wprost: „Jeśli Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Ale ty Kościoła nie słuchasz – jesteś zafiksowany na sobie. I to nie prowadzi do prawdy, tylko do duchowej ślepoty

Michał Dyszyński napisał:
Nieszczery człowiek nie rozumie, kim jest, tak naprawdę to właściwie to nie ogarnia tego, co myśli i czuje, chaotycznie jedynie pobierając emocje i odczucia na zasadzie "liczy się to, co samo wyskoczyło na wierzch".


Nie, to człowiek oderwany od łaski, od nauki Kościoła i od modlitwy nie rozumie, kim jest. Człowiek nie jest zdefiniowany przez to, co „ogarnia”, tylko przez to, kim jest wobec Boga. A „początkiem mądrości jest bojaźń Pańska” (Ps 111,10), nie „szczerość” w twoim rozumieniu. Ty zupełnie pomijasz fakt, że prawdziwa tożsamość człowieka rodzi się z wiary, z nawrócenia, z posłuszeństwa Objawieniu – nie z „mentalnych integracji”. To czysty pelagianizm ubrany w psychologiczne frazesy. Twoje podejście nie różni się wiele od typowego myślenia New Age – tylko że dorzucasz do tego pozory intelektualnej głębi

Michał Dyszyński napisał:
Nie chcę tu teraz opisywać jakiejś teorii szczerości, ale w skrócie powiem, że to szczerość jest warunkiem prawdy na poziomie już praktycznie funkcjonującego umysłu, czyli jest dla prawdy niezbywalna.


Nie, to posłuszeństwo Bogu i Kościołowi jest warunkiem prawdy. Chrystus nie powiedział: „bądź szczery”, tylko: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie” (Mt 16,24). A ty zamiast zaparcia się siebie proponujesz wpatrywanie się w siebie. To jest karykatura duchowości. Biblia nie zna takiego myślenia. Święty Paweł nie mówi: „integruj swoją mentalność”, tylko: „nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście rozpoznali, jaka jest wola Boża” (Rz 12,2). A wolę Bożą rozpoznaje się we wspólnocie Kościoła, nie w prywatnym laboratorium własnych „szczerości”

Michał Dyszyński napisał:
Kto zaniedba szczerość, będzie coraz bardziej się wewnętrznie plątał, frustrował, coraz mniej będzie ogarniał sam siebie. Bo się rozprzęgą w nim te moce mentalne, jakie ma do dyspozycji, bo będzie go opanowywała coraz większa niepewność, czy jego własne odczucia są spójne, zgodne z tym, co w innych obszarach świadomości uznał za ważne.


Kto zaniedba modlitwę, pokutę, posłuszeństwo Kościołowi, ten popadnie w chaos – tak, masz rację, ale zupełnie od złej strony. Ty w miejsce nawrócenia dajesz autorefleksję. Zamiast duszy widzisz „moce mentalne”. Zamiast łaski – „spójność odczuć”. To zupełne odwrócenie porządku chrześcijańskiego. Jezus mówi: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). A ty mówisz, że szczerość cię zbawi. Kościół naucza jasno: „Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4), ale tą prawdą nie jesteś ty sam – tylko Chrystus w Kościele

Michał Dyszyński napisał:
To co prawda niewiele ma wspólnego z samym integryzmem (ten jest tylko przykładem aberracji na tym polu), ale tak jest ogólnie, bo tu mamy do czynienia z bardzo ogólną funkcją psychiczną, z narzędziem mentalnym integrującym myślenie, intuicje i odczuwanie.


Nie, Dyszyński – to właśnie ma wszystko wspólnego z integryzmem, ponieważ twoje puste gadanie o „funkcjach psychicznych” jest przykładem dokładnie tego, przed czym przestrzegał św. Paweł: „Czas bowiem nadejdzie, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według swoich upodobań będą sobie mnożyć nauczycieli, bo ich uszy świerzbią” (2 Tm 4,3). Ty jesteś dokładnie takim nauczycielem – oferującym świeżo brzmiące, miękkie, gładkie słówka zamiast twardej prawdy objawionej. Twoje kpiny z integryzmu to atak na tych, którzy mają odwagę trwać przy tym, co Kościół nieustannie głosił przez wieki – i to jest właśnie twoja największa zbrodnia intelektualna. Bo uderzasz nie tylko w ludzi, ale w samą strukturę Objawienia

„Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, bo oni czuwają nad waszymi duszami i zdadzą z tego sprawę” (Hbr 13,17). Twoje wywody pokazują dokładnie odwrotne podejście – pychę, bunt, pogardę dla autorytetu, który Chrystus ustanowił. Kościół nie jest twoim dyskusyjnym klubem. To mistyczne Ciało Chrystusa. A kto je lekceważy – lekceważy Zbawiciela


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 7:13, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:28, 18 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nic nie wiesz o tym, jak traktuję w istocie szczerość, tylko ZAKŁADASZ sobie coś, aby stworzyć chochoła, którego będziesz mógł siekać, domniemując przy tym moich najgorszych uczuć i intencji.


Nie, to nie są żadne "chochoły", to trafna diagnoza twojej postawy – relatywistycznej, antyhierarchicznej i podszytej pogardą wobec autorytetu Kościoła.

Zawsze na start ta negacja...
I praktycznie zawsze przeniesienie uwagi na domniemania intencji piszącego.

Wtedy już TREŚĆ rzekomo można pominąć, bo jest usprawiedliwienie — jest to "nie, bo nie" i jeszcze "patrzcie! Ja wam mówię, co oponent sobie myśli!".
Teraz, dzięki odwróceniu uwagi, „nie dyskutujemy już” teraz o tym, co było poruszone, ale możemy się pławić w wymyślaniach jakie intencje, czy cechy osobiste mógł mieć oponent. Już tylko o tym sobie pogadamy...

No przecież wiem, że integrysta nie chce dyskutować o tych kwestiach, które podnoszę. Jasne jest, że temat „jak to miałoby być możliwe, że wiarą jest coś, co nie zostało w umyśle wdrożone, co nie ma w tym umyśle żadnej instancji” będzie dla integrysty nie do zniesienia. Więc rozumiem, że integrysta zrobi wszystko, co może, aby zwekslować kwestię rozwalającą w puch podstawy integryzmu, a potem zamienić dyskusję na jałową gadaninę o rzekomych intencjach oponenta, zawalić wzniosłymi sformułowaniami o nadrzędności hierarchii nad ludźmi, a nawet można dorzucać cytaty z Biblii, tak sprytnie wykrojone, że mogą sugerować wsparcie dla integryzmu. Ale dyskusji z integrystą nad istotą postawionego integryzmowi zarzutu nie należy oczekiwać.

Ale ja się nie będę tu zrażał. Zamierzam drążyć tę niewygodną dla integrystów kwestię propagowania przez nich religii degradujących samych wyznawców, sprowadzających ich do maksymalnie biernej roli kukiełek, które są poddawane zewnętrznym naciskom i działaniom, a które nawet nie mają jak wykazać swojej (sensownie rozumianej) wiary, bo właśnie ta moc mentalna, która wiarę normalnie w człowieku konstruuje, została temu człowiekowi przez integrystów zakazana.
Integryzm stawia kwestię wiary w wewnętrznej sprzeczności – tu wierzyć oczywiście „trzeba”, ale należy wierzyć tak, aby owa wiara nigdy nie stała się czymś konkretnym, czymś osadzonym w świadomości, umysłowości, rozumieniu. Owa „wiara” w pomyśle integrystów jest takim „czymś, nie wiadomo czym”, a co najważniejsze w jej tworzeniu sam „wierzący” nie ma nic do powiedzenia, bo to jakoś tajemniczo tylko „łaska” mu tę wiarę stwarza. Ale sam „wierzący” ma być bierny, bo tu „coś popsuje”.
Wierzącemu integrystycznie nawet nie wolno jest się uczciwie spytać „CZY rzeczywiście wierzę?”, bo gdyby to pytanie szczerze zadał, to już by samodzielnie pomyślał, okazując nieposłuszeństwo i autorytetom, i „łasce” (czymkolwiek by ona nie była). Wiec wiara integrysty pozostaje na etapie niejasnego motywowania go do uległości władzy doktrynalnej, czekania co mu powiedzą i… bania się.
Bo element lęku w integryzmie jest nieprzypadkowy. Lęk w pewnym sensie mentalnie stabilizuje ten układ, w którym celem jest uległość władzy. Bez lęku, bez częstego powoływania się na męki piekielne, sąd i potępienie umysły naturalnie by zaczęły coś robić. Bo w naturze umysłu jest zapisana poszukiwawczość, ciekawość „co tam dalej?”. Więc umysły by tej poszukiwawczości uległy, a potem może porównały jedno z drugim, dodałby dwa do dwóch i może zorientowały się, że były przez integryzm robione w wała. Dlatego integryzm musi tym lękiem ściągać emocje swoich ofiar sugestiami: „bój się, siedź cicho!”, „zaraz przyjdzie sąd i kara, więc nie wychylaj się z własną aktywnością!”. „jest opresja, więc nie myśl, nie analizuj, nie bądź krytyczny, bo nie ma na to czasu w obliczu rychłego sądu!”.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 13:29, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:45, 18 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zawsze na start ta negacja... I praktycznie zawsze przeniesienie uwagi na domniemania intencji piszącego. Wtedy już TREŚĆ rzekomo można pominąć, bo jest usprawiedliwienie — jest to "nie, bo nie" i jeszcze "patrzcie! Ja wam mówię, co oponent sobie myśli!". Teraz, dzięki odwróceniu uwagi, „nie dyskutujemy już” teraz o tym, co było poruszone, ale możemy się pławić w wymyślaniach jakie intencje, czy cechy osobiste mógł mieć oponent. Już tylko o tym sobie pogadamy...


To jest typowy sposób myślenia buntownika i człowieka pozbawionego pokory, który nie potrafi znieść faktu istnienia autorytetu i hierarchii jako takiej. Ty nie dyskutujesz, ty prowadzisz zamęt, odwracając uwagę od meritum na nieistotne kwestie, by uciec od jasnej odpowiedzi. Twoja taktyka jest podła i dziecinna — gdy nie masz argumentów, zarzucasz oponentowi rzekome „domniemania intencji”. Biblia jasno naucza, że trzeba się podporządkować prawowitej władzy i nie mieszać w sprawy, których się nie rozumie (1 Tm 3,15: „Kościół Boga żywego jest filarem i podwaliną prawdy”). Twoje ciągłe odwracanie tematu to właśnie mącenie i zniechęcanie do prawdziwej dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
No przecież wiem, że integrysta nie chce dyskutować o tych kwestiach, które podnoszę. Jasne jest, że temat „jak to miałoby być możliwe, że wiarą jest coś, co nie zostało w umyśle wdrożone, co nie ma w tym umyśle żadnej instancji” będzie dla integrysty nie do zniesienia.


Nie masz pojęcia, czym jest wiara i czym jest rozumienie wiary. Twoja krytyka jest pusta i bezmyślna, bo mieszasz wiarę z rozumowym pojęciem, które jest jedynie częścią procesu poznawczego, ale nie całością wiary. Wiara nie jest „czymś, co ma być wdrożone w umysł”, lecz relacją z Bogiem, która wychodzi poza czysto intelektualne zdolności człowieka (Hbr 11,1: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem rzeczy niewidzialnych”). To, że nie rozumiesz, jak wiara działa, nie znaczy, że ona nie istnieje ani że można ją zredukować do tego, co ty nazywasz „wdrożeniem”. To jest twoje ograniczone, buntownicze myślenie, które z zasady odrzuca to, co nie mieści się w twojej arbitralnej wizji

Michał Dyszyński napisał:
Więc rozumiem, że integrysta zrobi wszystko, co może, aby zwekslować kwestię rozwalającą w puch podstawy integryzmu, a potem zamienić dyskusję na jałową gadaninę o rzekomych intencjach oponenta, zawalić wzniosłymi sformułowaniami o nadrzędności hierarchii nad ludźmi, a nawet można dorzucać cytaty z Biblii, tak sprytnie wykrojone, że mogą sugerować wsparcie dla integryzmu.


To ty próbujesz manipulować, a nie integrysta. Hierarchia i autorytet Kościoła nie są wymysłem ludzi, lecz ustanowieniem Bożym (Mt 16,18-19, gdzie Chrystus powierza Piotrowi klucze Królestwa). To ty uważasz się za ponad Kościołem i samym Bogiem, a twoje słowa są świadectwem pychy i buntu. Biblia nie jest „sprytnym wykrojem” lecz Słowem Żywego Boga, które trzeba przyjmować z pokorą, a nie interpretować według własnych kaprysów. Każdy buntownik i mąciciel, taki jak ty, zostanie napiętnowany (Tt 3,10: „Niech będzie odtrącony po drugim upomnieniu”)

Michał Dyszyński napisał:
Ale ja się nie będę tu zrażał. Zamierzam drążyć tę niewygodną dla integrystów kwestię propagowania przez nich religii degradujących samych wyznawców, sprowadzających ich do maksymalnie biernej roli kukiełek, które są poddawane zewnętrznym naciskom i działaniom, a które nawet nie mają jak wykazać swojej (sensownie rozumianej) wiary, bo właśnie ta moc mentalna, która wiarę normalnie w człowieku konstruuje, została temu człowiekowi przez integrystów zakazana.


Twoje oszczerstwa są bezpodstawne i świadczą o tym, że nie rozumiesz katolickiej doktryny. Integryzm to nie „religia kukiełek”, lecz droga świętości i posłuszeństwa wobec Boga, które wymagają wolności, nie bierności. Każdy wierny jest powołany do rozeznania duchowego i samodzielnej odpowiedzi, lecz w ramach prawowitej hierarchii i nauczania Kościoła (Hbr 13,17: „Słuchajcie waszych przewodników i poddawajcie się im; bo oni czuwają nad duszami waszymi”). Nie masz prawa oskarżać katolików o brak „sensownej wiary”, skoro sam nie pojmujesz jej istoty

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm stawia kwestię wiary w wewnętrznej sprzeczności – tu wierzyć oczywiście „trzeba”, ale należy wierzyć tak, aby owa wiara nigdy nie stała się czymś konkretnym, czymś osadzonym w świadomości, umysłowości, rozumieniu.


To jest twój zmyślony fałsz. Katolicka wiara wymaga intelektualnego zaangażowania, ale jest też darem łaski, który przekracza czysto rozumowe rozumienie. Zignorowałeś podstawowe nauczanie Kościoła o wierze rozumnej (Rz 12,1-2), a zamiast tego usiłujesz zredukować wiarę do „czegoś niekonkretnego”, co jest całkowitą bzdurą. Twoja krytyka to wyraz ignorancji i pychy

Michał Dyszyński napisał:
Owa „wiara” w pomyśle integrystów jest takim „czymś, nie wiadomo czym”, a co najważniejsze w jej tworzeniu sam „wierzący” nie ma nic do powiedzenia, bo to jakoś tajemniczo tylko „łaska” mu tę wiarę stwarza. Ale sam „wierzący” ma być bierny, bo tu „coś popsuje”.


To, że nie rozumiesz działania łaski, nie czyni tego nieprawdą. Łaska jest fundamentem zbawienia i jest darem od Boga, który przemienia człowieka, a nie wymaga bierności, lecz aktywnego współdziałania (Flp 2,12-13). To ty mylisz bierną bezsilność z ufnością i pokorą, które są cnotami chrześcijańskimi. Ktoś taki jak ty, brnący w pychę, nie jest w stanie pojąć, jak działa łaska

Michał Dyszyński napisał:
Wierzącemu integrystycznie nawet nie wolno jest się uczciwie spytać „CZY rzeczywiście wierzę?”, bo gdyby to pytanie szczerze zadał, to już by samodzielnie pomyślał, okazując nieposłuszeństwo i autorytetom, i „łasce” (czymkolwiek by ona nie była).


To twoje kłamstwo i manipulacja. Kościół nie zakazuje rozeznawania wiary, przeciwnie, wzywa do życia w prawdzie i walce duchowej (Jk 1,5-6). Posłuszeństwo nie wyklucza rozumu, tylko go porządkuje względem prawdy objawionej. Ty natomiast próbujesz podważyć całą strukturę Kościoła, by ugruntować własny anarchizm

Michał Dyszyński napisał:
Wiec wiara integrysty pozostaje na etapie niejasnego motywowania go do uległości władzy doktrynalnej, czekania co mu powiedzą i… bania się.


To jest twój tendencyjny i bezczelny osąd, który pokazuje twoją słabość duchową i intelektualną. Katolicka wiara opiera się na miłości i zaufaniu do Boga i Jego Kościoła, a nie na lęku. To ty, człowieku pełen buntu i pychy, jesteś więźniem własnych lęków i anarchii, nie Kościół. Biblijne potępienie buntowników (Rz 13,1-2; 2 Tes 3,14-15) powinno cię nauczyć pokory, której brak ci najbardziej

Michał Dyszyński napisał:
Bo element lęku w integryzmie jest nieprzypadkowy. Lęk w pewnym sensie mentalnie stabilizuje ten układ, w którym celem jest uległość władzy. Bez lęku, bez częstego powoływania się na męki piekielne, sąd i potępienie umysły naturalnie by zaczęły coś robić.


Lęk przed Bogiem to początek mądrości (Ps 111,10). To nie jest tchórzostwo, lecz zdrowy duchowy fundament. Bez lęku przed Bogiem i Jego sprawiedliwością człowiek pogrąży się w grzechu i anarchii. To ty chcesz wyeliminować ten lęk, bo boisz się autorytetu i prawdy. Kościół naucza prawdy, a nie ułudy twojej pseudoreligijnej wolności

Michał Dyszyński napisał:
Bo w naturze umysłu jest zapisana poszukiwawczość, ciekawość „co tam dalej?”. Więc umysły by tej poszukiwawczości uległy, a potem może porównały jedno z drugim, dodałby dwa do dwóch i może zorientowały się, że były przez integryzm robione w wała.


Twój „rozum” jest skażony pychą i buntowniczą nieufnością wobec Boga. To nie umysły wiernych są „robione w wała”, lecz ty sam jesteś ofiarą własnego szatańskiego oszustwa, który podszywa się pod „wolność” i „świadomość”. Biblia jasno mówi, że bez posłuszeństwa Bogu i Jego Kościołowi człowiek błądzi (Mt 18,16; 1 Tm 3,15; Iz 53,6; Ps 1,1-3). Twoje herezje są potępione i odrzucone przez Kościół od zawsze

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego integryzm musi tym lękiem ściągać emocje swoich ofiar sugestiami: „bój się, siedź cicho!”, „zaraz przyjdzie sąd i kara, więc nie wychylaj się z własną aktywnością!”. „jest opresja, więc nie myśl, nie analizuj, nie bądź krytyczny, bo nie ma na to czasu w obliczu rychłego sądu!”.


Ty sam jesteś tym, kto zasiewa zamęt i anarchię, strasząc Kościół oszczerstwami o „opresji” i „zakazie myślenia”. Kościół wzywa do modlitwy, pokory i wierności, a nie do bezmyślnego buntu i rozpasanej wolności. Nie wolno ci stawiać się ponad Chrystusem i Jego namiestnikiem na ziemi (Mt 18,17). Twoja herezja jest zgorszeniem i powinna zostać odrzucona z mocą


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 14:52, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:18, 18 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Zawsze na start ta negacja... I praktycznie zawsze przeniesienie uwagi na domniemania intencji piszącego. Wtedy już TREŚĆ rzekomo można pominąć, bo jest usprawiedliwienie — jest to "nie, bo nie" i jeszcze "patrzcie! Ja wam mówię, co oponent sobie myśli!". Teraz, dzięki odwróceniu uwagi, „nie dyskutujemy już” teraz o tym, co było poruszone, ale możemy się pławić w wymyślaniach jakie intencje, czy cechy osobiste mógł mieć oponent. Już tylko o tym sobie pogadamy...


To jest typowy sposób myślenia buntownika i człowieka pozbawionego pokory, który nie potrafi znieść faktu istnienia autorytetu i hierarchii jako takiej. Ty nie dyskutujesz, ty prowadzisz zamęt, odwracając uwagę od meritum na nieistotne kwestie, by uciec od jasnej odpowiedzi. Twoja taktyka jest podła i dziecinna — gdy nie masz argumentów, zarzucasz oponentowi rzekome „domniemania intencji”.

Każdy może się sam przekonać, jakie problemy podnoszą Twoje odpowiedzi — czy postawioną kwestię uczciwości o realności wiary, czy rozwodzeniem się nad tym, jakimi słowami można określić oponenta i co mu arbitralnie przypisać jako jego (złe) intencje. Nazywanie oponenta "buntownikiem" oczywiście może zmylić tych, którzy szybko zapominają, co właściwie jest omawianym zagadnieniem, ale osoby z większą dyscypliną intelektualną szybko się zorientują, że takie uwagi są wekslowaniem tematu na kwestie personalne.
A ja znowu wrócę do zagadnienia realności wiary i posłuszeństwa.

Integryzm wprowadza postulaty, które w istocie są tylko ZMYŁKĄ. To, aby „wierzyć” jak i „być posłusznym”, o czym tak krzyczą integryści, wcale NIE MA DOCZEKAĆ SIĘ ŻADNEJ KONKRETNEJ REALIZACJI!
To jest bowiem zmyłka, robienie odbiorców w wała gadaniną, zaś do skonkretyzowania się nawet tych postulatów i tak integryści nie dopuszczą!
Gdyby zadać pytanie w stylu: mam uwierzyć?… No dobra. Chcę tego. Teraz powiedzcie mi, jakie funkcje mentalne mam w sobie uruchomić, aby ów postulat wiary został przeze mnie rzeczywiście zrealizowany?
Albo: mam być „posłuszny”? – Ok. zgadzam się. Więc teraz powiedzcie mi w czym, na jakich zasadach mam owo posłuszeństwo okazać, co jest do wykonania. Ja to wtedy zrealizuję i będziemy mieli sprawę zaliczoną… Więc oczekuję teraz konkretnych wskazówek realizacyjnych.
Ale naiwny jest ten, kto by sobie pomyślał, że takie – konkretyzujące – podejście do wiary czy posłuszeństwa z integrystami przejdzie!
- Bo w integryzmie wcale nie chodzi o to, aby coś się zrealizowało, aby wykonać jakieś zadanie, zaliczyć stan, w którym cel został osiągnięty! Integryzm w istocie ma cel dokładnie odwrotny – zablokować aktywność, sparaliżować działania!
Jak się przyjrzymy temu, jak w tekstach funkcjonuje w integryzmie termin „posłuszeństwo” i „wiara”, to zobaczymy zaskakującą mglistość i niejasność. Teksty będą oczywiście rozbudowane, często obfitujące w poboczne sugestie (wśród których prym bierze intencja wciskania poczucia winy i wzbudzania lęków), ale nie pojawią się tam żadne jasne wskazówki, czego konkretnie integryści oczekują, jako spełnienia tego, co ludziom głoszą. Nie będzie to więc np. stwierdzenie typu: jak zaliczysz te i te nabożeństwa, to obowiązek posłuszeństwa spełnisz, a dalej możesz zająć się swoimi sprawami. Nie będzie to rada dotycząca wiary w stylu „uwierzysz w tę doktrynę wtedy, gdy dobrze odpowiesz na następujących 20 pytań, które sprawdzają, czy nie mylisz tej doktryny z typowymi błędnymi jej rozumieniami, a więc że wierzysz rzeczywiście w to, o co tu chodzi. Tak nie będzie!
„Posłuszeństwo” i „wiara” w integryzmie są celowo niekonkretne i praktycznie nierealizowalne, bo gadanie o nich ma zupełnie inny cel. Tym celem jest utrzymywanie ofiar integryzmu w bierności, poczuciu winy, zastraszeniu, zależności od władzy. Ta niekonkretność wymagań jest zaplanowana. Jej celem jest bowiem właśnie utrzymywanie ofiar integryzmu w niepewności i poczuciu winy, na zasadzie: człowieku! Ty nigdy nie zrealizujesz swojego posłuszeństwa i swojej wiary! Jesteś wiecznie winny! Więc tym bardziej masz siedzieć cicho i nie mędrkować!
A może to jest nieprawda?… Może „niesłusznie oskarżam” integryzm, który jest samym, najprawdziwszym okazaniem wierności Bogu i Ewangelii?…,
- Kto nie wierzy, niech zrobi sobie posty test – zadając integrystom pytanie o ten właśnie konkrety: jak powstaje w człowieku ta poprawna wiara, co konkretnie należałoby zrobić, aby zrealizować posłuszeństwo, jak przetestować jego poprawność, odróżnić poprawne rozumienie wiary w dogmat, od wiary w inny dogmat i mieć już sprawę dokonaną…
Tu nagle się okażę, że tego się nie da wyjaśnić, bo to jest...
tajemnicą. :shock:
Tylko jak wierzyć w "tajemnicę"?... Jak nazwać "wiarą" coś, co się odnosi do czegoś, o czym nie wiadomo, czym jest?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:19, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:10, 18 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Każdy może się sam przekonać, jakie problemy podnoszą Twoje odpowiedzi — czy postawioną kwestię uczciwości o realności wiary, czy rozwodzeniem się nad tym, jakimi słowami można określić oponenta i co mu arbitralnie przypisać jako jego (złe) intencje.


Nie, nie „arbitralnie”. Twoje własne słowa cię zdradzają, twoja pogarda dla posłuszeństwa i autorytetu Kościoła, twoje obsesyjne ataki na „integryzm” (czyli w praktyce: katolicką ortodoksję) to nie są „złe intencje przypisane”, tylko jawnie głoszony bunt. Twoja maska „uczciwego pytającego” pęka w każdym akapicie, w którym próbujesz zdyskredytować katolicką wiarę, przedstawiając ją jako opresję. To nie jest uczciwość — to manipulacja podszyta pysznym przekonaniem o własnej wyjątkowości

Michał Dyszyński napisał:
Nazywanie oponenta "buntownikiem" oczywiście może zmylić tych, którzy szybko zapominają, co właściwie jest omawianym zagadnieniem, ale osoby z większą dyscypliną intelektualną szybko się zorientują, że takie uwagi są wekslowaniem tematu na kwestie personalne.


Buntownik to precyzyjne określenie twojej postawy względem Kościoła. I nie, to nie jest „personalne”, tylko rzeczowe, bo sam atakujesz fundamentalne zasady katolickiego życia duchowego — wiarę i posłuszeństwo. „Dyscyplina intelektualna” nie polega na relatywizowaniu i rozpuszczaniu prawdy w psychologizmach, tylko na podporządkowaniu rozumu Objawieniu i Urzędowi Nauczycielskiemu, który „jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15)

Michał Dyszyński napisał:
A ja znowu wrócę do zagadnienia realności wiary i posłuszeństwa.


Nie wracasz do żadnego realnego zagadnienia, tylko próbujesz podważyć ich samą istotę. W twoim ujęciu wiara to produkt psychiczny, który ma być jasny, mierzalny i możliwy do samodzielnej weryfikacji. Ale to nie jest katolicka wiara, tylko liberalna iluzja. „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). To coś nadprzyrodzonego, co zakorzenione jest w Tajemnicy, a nie twoim subiektywnym „testowaniu poprawności”

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm wprowadza postulaty, które w istocie są tylko ZMYŁKĄ. To, aby „wierzyć” jak i „być posłusznym”, o czym tak krzyczą integryści, wcale NIE MA DOCZEKAĆ SIĘ ŻADNEJ KONKRETNEJ REALIZACJI!


Nie, to ty wprowadzasz zmyłkę. Twoja definicja „konkretnej realizacji” jest całkowicie świecka i immanentna — jakby posłuszeństwo było wykonaniem zadania z Excela. Tymczasem Pismo mówi wyraźnie: „Jeśli Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Posłuszeństwo Kościołowi jest konkretne: podporządkowanie się nauczaniu Urzędu Nauczycielskiego, sakramentom, dyscyplinie i hierarchii. „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, bo oni czuwają nad waszymi duszami” (Hbr 13,17). To nie jest „zmyłka”, tylko święty porządek Boży

Michał Dyszyński napisał:
Gdyby zadać pytanie w stylu: mam uwierzyć?… No dobra. Chcę tego. Teraz powiedzcie mi, jakie funkcje mentalne mam w sobie uruchomić, aby ów postulat wiary został przeze mnie rzeczywiście zrealizowany?


Nie jesteś w stanie sam „uruchomić” wiary. Wiara jest łaską, darem Boga, nie wytworem twoich „funkcji mentalnych”. „Nikt nie może powiedzieć: Panem jest Jezus, chyba że w Duchu Świętym” (1 Kor 12,3). Już sama twoja pretensjonalna fraza „uruchomić funkcje mentalne” dowodzi, że zupełnie nie rozumiesz czym jest wiara. Chcesz ją zredukować do poznawczej operacji, podczas gdy wiara to odpowiedź całego człowieka — woli, rozumu, serca i ciała — na Boże Objawienie

Michał Dyszyński napisał:
mam być „posłuszny”? – Ok. zgadzam się. Więc teraz powiedzcie mi w czym, na jakich zasadach mam owo posłuszeństwo okazać, co jest do wykonania.


Na jakich zasadach? Na tych, które obowiązują każdego katolika: podporządkowanie się Kościołowi, jego nauczaniu i dyscyplinie. To nie jest jakiś mistyczny absurd, tylko fundament wiary: „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Posłuszeństwo to konkret: życie według nauczania Kościoła, trwanie w łasce uświęcającej, przyjmowanie sakramentów, akceptacja dogmatów, przyjęcie moralności katolickiej. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie dlatego, że integryści nie tłumaczą, tylko dlatego, że nie chcesz słuchać

Michał Dyszyński napisał:
Ale naiwny jest ten, kto by sobie pomyślał, że takie – konkretyzujące – podejście do wiary czy posłuszeństwa z integrystami przejdzie!


To nie jest „naiwność”, tylko twoje mylne założenie, że wszystko musi być zredukowane do twojego racjonalizmu. Bóg nie jest twoim klientem ani terapeutą. On jest Panem, a twoim zadaniem nie jest testowanie Jego przykazań, tylko posłuszne ich wypełnianie. Kościół nie jest forum do twoich „konkretyzujących podejść”, tylko Mistycznym Ciałem Chrystusa. Jeśli chcesz przeprowadzać testy i eksperymenty, idź do laboratorium, a nie do Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
Jak się przyjrzymy temu, jak w tekstach funkcjonuje w integryzmie termin „posłuszeństwo” i „wiara”, to zobaczymy zaskakującą mglistość i niejasność.


Kłamstwo. Kościół przez wieki wypracował spójną i precyzyjną definicję wiary (por. Katechizm KK, pkt 150-165) oraz posłuszeństwa (pkt 144-149). Problem nie leży w „mglistości”, tylko w twoim odrzuceniu tego nauczania. Posłuszeństwo to cnota — nie ideologia. A ty, odrzucając ją, sam wpisujesz się w biblijną kategorię buntu: „Nieposłuszeństwo jest bowiem grzechem wróżbiarstwa, a upór — bałwochwalstwem i oddawaniem czci obrazom” (1 Sm 15,23)

Michał Dyszyński napisał:
Nie będzie to więc np. stwierdzenie typu: jak zaliczysz te i te nabożeństwa, to obowiązek posłuszeństwa spełnisz, a dalej możesz zająć się swoimi sprawami.


Oczywiście, że nie będzie. Bo katolicyzm to nie transakcja ani „zaliczanie”, tylko przylgnięcie do Boga całym sercem. Twoje infantylne oczekiwanie, że wiara ma ci „dać święty spokój”, demaskuje twój duchowy egoizm. Chrystus nie przyszedł dać „spokoju”, tylko miecz (por. Mt 10,34). Wzywa cię do radykalnej przemiany, nie do realizowania twoich wygodnych schematów

Michał Dyszyński napisał:
„Posłuszeństwo” i „wiara” w integryzmie są celowo niekonkretne i praktycznie nierealizowalne, bo gadanie o nich ma zupełnie inny cel.


To kolejny twój fałszywy osąd i zarzut bez podstaw. Mówisz jak rewolucjonista, który nie może znieść porządku, który go przerasta. Posłuszeństwo i wiara są jak najbardziej realizowalne, ale wymagają pokory — a to cnota, której boisz się jak ognia. Przeciwieństwo twojej pychy

Michał Dyszyński napisał:
A może to jest nieprawda?… Może „niesłusznie oskarżam” integryzm, który jest samym, najprawdziwszym okazaniem wierności Bogu i Ewangelii?…


Tak, dokładnie tak — oskarżasz niesłusznie. Integryzm to po prostu wierność Objawieniu i Tradycji katolickiej. A twoje ataki są nie tylko nieuczciwe intelektualnie, ale także duchowo zgubne

Michał Dyszyński napisał:
Tu nagle się okażę, że tego się nie da wyjaśnić, bo to jest... tajemnicą. :shock:


Tak, tajemnicą — i dobrze, że nią jest. Bo Bóg nie podlega twojej potrzebie kontrolowania rzeczywistości. „Wielka jest tajemnica wiary!” (1 Tm 3,16). I ta tajemnica nie podlega twoim testom laboratoryjnym

Michał Dyszyński napisał:
Tylko jak wierzyć w "tajemnicę"?... Jak nazwać "wiarą" coś, co się odnosi do czegoś, o czym nie wiadomo, czym jest?...


Właśnie na tym polega wiara: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). Wiara zakłada zaufanie — nie kontrolę. Ty nie chcesz wierzyć, ty chcesz zarządzać, weryfikować, oceniać. A to nie jest postawa ucznia Chrystusa, tylko oświeceniowego sceptyka z pychą gnostyka

Twoje wywody są próbą zredukowania wiary katolickiej do zestawu psychologicznych technik samopomocy. Tworzysz fałszywy obraz Kościoła jako systemu opresji, bo nie chcesz uznać jego autorytetu. Ale „kto was słucha, Mnie słucha; kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). I to nie „integryzm” jest herezją, tylko twoje duchowe oszustwo, które w przebraniu „uczciwych pytań” ukrywa jawne odrzucenie Magisterium.

Nie masz racji w niczym. Ani w diagnozie, ani w metodzie, ani w duchu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:10, 18 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A ja znowu wrócę do zagadnienia realności wiary i posłuszeństwa.


Nie wracasz do żadnego realnego zagadnienia, tylko próbujesz podważyć ich samą istotę. W twoim ujęciu wiara to produkt psychiczny, który ma być jasny, mierzalny i możliwy do samodzielnej weryfikacji. Ale to nie jest katolicka wiara, tylko liberalna iluzja. „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). To coś nadprzyrodzonego, co zakorzenione jest w Tajemnicy, a nie twoim subiektywnym „testowaniu poprawności”

Integrystyczna wiara to takie coś, co "jest zakorzenione", a nie jest subiektywne, nie testuje się tego poprawności.
W zasadzie pod takie ujęcie podpada wszystko.
"Wiara" integrystyczna jest w swojej istocie realizowana za pomocą GADANINY o posłuszeństwie autorytetom i właśnie mieleniem jakimś sloganów typu "bycie zakorzenionym". Ale aby konkretnie wskazać, jaki to ma związek z samym wyznawcą, co ten wyznawca ma przedsięwziąć, aby choćby ODRÓŻNIĆ SIĘ DO TEGO, KTÓRY WIARY NIE MA, tego się dowiemy.
Integrystyczni wierzący i niewierzący nie różnią się od siebie. Każdy bowiem może wysłuchać tych sformułowań o posłuszeństwie, zakorzenieniu wiary, łasce, czy usłyszeć jeszcze innego ogólne wyrażenia, a potem pokiwać nad tym głową i... załatwione.
Stan umysłowości "wierzącego" i "niewierzącego" tu nic nie różnicuje, bo istotą tu jest ta gadanina o tym wszystkim dziejąca się i tak poza tymi umysłowościami.

Wierzący integrystycznie nic nie musi wdrożyć, przedsięwziąć, postarać się. Tak samo dobra "wiara" będzie przypisana do idioty, człowieka w katatonii, niemowlaka, papieża, biskupów, ateistów, modernistów, liberałów. Wszyscy są tu równi - bo żaden z nich nie musiał wykonać niczego świadomie. A wygłaszać te komunały i inne górnolotne sformułowania można przecież nad każdym.

Integrystyczne pojmowanie jest w istocie wyciągnięciem w lekko zmodyfikowanej formie starej protestanckiej koncepcji predystynacji - tu też człowiek nie ma nic do gadania w kwestii swojej wiary, tylko albo jest, albo nie jest predystynowany do wiary, czy do zbawienia. Łaskę na niego wleją, albo nie, ale on nic nie ma do gadania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:23, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:56, 18 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczna wiara to takie coś, co "jest zakorzenione", a nie jest subiektywne, nie testuje się tego poprawności.
W zasadzie pod takie ujęcie podpada wszystko.


Bzdura. „W zasadzie wszystko” nie podpada pod katolickie rozumienie wiary, bo wiara katolicka nie jest zbiorem ogólników, tylko konkretną, widzialną rzeczywistością – przekazaną, przechowywaną i wyjaśnianą przez Kościół, który jest „filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15). Zakorzenienie wiary nie oznacza jakiegoś „odklejenia” od rozumu, ale jej obiektywność – że nie zależy od tego, co sobie w danym momencie o niej pomyślisz, czujesz lub nie czujesz. Wiara to odpowiedź człowieka na objawienie, a nie projekt mentalny wyrażony przez psychologiczne „odczuwanie sensu”

Michał Dyszyński napisał:
"Wiara" integrystyczna jest w swojej istocie realizowana za pomocą GADANINY o posłuszeństwie autorytetom i właśnie mieleniem jakimś sloganów typu "bycie zakorzenionym".


Nie, to ty cały czas uprawiasz pustosłowie, nazywając „gadaniem” wszystko, co nie pasuje do twojego emocjonalno-intelektualnego wzorca religijnego. Mówienie o posłuszeństwie nie jest „mieleniem sloganów”, tylko fundamentem Nowego Przymierza. Posłuszeństwo wiary to nie jest wymysł „integrystów”, tylko wymóg Ewangelii: „Przez którego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby dla imienia Jego pozyskać posłuszeństwo wiary wśród wszystkich narodów” (Rz 1,5). Ale ty najwyraźniej pogardzasz posłuszeństwem. A tym samym pogardzasz samym rdzeniem misji apostolskiej

Michał Dyszyński napisał:
Ale aby konkretnie wskazać, jaki to ma związek z samym wyznawcą, co ten wyznawca ma przedsięwziąć, aby choćby ODRÓŻNIĆ SIĘ DO TEGO, KTÓRY WIARY NIE MA, tego się dowiemy.


Już dawno ci to powiedziano – ty po prostu nie chcesz tego słyszeć. Wierzący od niewierzącego różni się właśnie tym, że zawierza Chrystusowi i Jego Kościołowi, czyli wchodzi w posłuszeństwo wiary (Hbr 13,17), uczestniczy w sakramentach, zachowuje przykazania, uznaje dogmaty, wyznaje Credo i żyje życiem łaski. To są konkretne rzeczy, których ty zdajesz się nie widzieć, bo dla ciebie jedynym dowodem prawdziwości wiary jest jakieś wewnętrzne, subiektywne poczucie, że „przemyślałeś wszystko na serio”. To nie jest wiara, tylko psychologiczna autorefleksja

Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczni wierzący i niewierzący nie różnią się od siebie. Każdy bowiem może wysłuchać tych sformułowań o posłuszeństwie, zakorzenieniu wiary, łasce, czy usłyszeć jeszcze innego ogólne wyrażenia, a potem pokiwać nad tym głową i... załatwione.


To są tylko twoje złośliwe uogólnienia. Oczywiście, że się różnią. Katolik uczestniczy w sakramentach, spowiada się, przystępuje do Komunii, słucha Kościoła, uznaje jego nauczanie, oddaje cześć Bogu zgodnie z Tradycją i objawieniem. A niewierzący tego nie robi. Mylisz zewnętrzne podobieństwa słów z wewnętrzną realnością łaski i posłuszeństwa. A przecież sam Chrystus mówi: „Po owocach ich poznacie” (Mt 7,16). Ale ty chcesz poznać wszystko „po intencji wewnętrznej”, najlepiej dostępnej tylko tobie samemu

Michał Dyszyński napisał:
Wierzący integrystycznie nic nie musi wdrożyć, przedsięwziąć, postarać się. Tak samo dobra "wiara" będzie przypisana do idioty, człowieka w katatonii, niemowlaka, papieża, biskupów, ateistów, modernistów, liberałów. Wszyscy są tu równi - bo żaden z nich nie musiał wykonać niczego świadomie.


Po pierwsze: znowu insynuujesz, jakoby wiara katolicka niczego nie wymagała – to absurd. „Bez uczynków martwa jest wiara” (Jk 2,26). Ale twoja kpina z wiary niemowląt czy niepełnosprawnych odsłania coś bardzo niepokojącego: ty uzależniasz zbawienie od sprawności intelektualnej, a nie od łaski Boga. To czysta pelagiańska herezja. Wiara dziecka jest aktem wspólnoty – dlatego właśnie chrzest dzieci jest możliwy i konieczny. To Kościół wyznaje wiarę z nimi i za nich – dopóki nie będą mogli wyznać jej sami. I to właśnie dowód, że wiara to realność nadprzyrodzona, nie psychiczny samorozwój, którego ty domagasz się jako warunku „prawdziwej” relacji z Bogiem

Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczne pojmowanie jest w istocie wyciągnięciem w lekko zmodyfikowanej formie starej protestanckiej koncepcji predystynacji - tu też człowiek nie ma nic do gadania w kwestii swojej wiary, tylko albo jest, albo nie jest predystynowany do wiary, czy do zbawienia. Łaskę na niego wleją, albo nie, ale on nic nie ma do gadania.


Tu już całkowicie przekraczasz granice rzetelności. Porównywanie katolickiej doktryny łaski i wiary do protestanckiego determinizmu Kalwina to kompletny fałsz. Kościół naucza jasno, że „człowiek współpracuje z łaską” – nie zdobywa zbawienia sam, ale odpowiada na zaproszenie Boga. Sobór Trydencki: „Jeśli ktoś mówi, że wolna wola człowieka poruszana i pobudzana przez Boga nie współdziała z Bogiem, gdy Bóg ją porusza i pobudza, aby przygotowała się do przyjęcia łaski usprawiedliwiającej (…) niech będzie wyklęty” (Dekret o usprawiedliwieniu, kanon 4)

Ty znowu fałszujesz – tym razem dogmatycznie – żeby uderzyć w „integrystów”, czyli po prostu katolików, którzy przyjmują Tradycję i nauczanie Kościoła bez twoich mentalnych wykrętów. Ale Kościół cię prostuje. I Słowo Boże cię prostuje:

„Jeśli Kościoła nie usłucha — niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17)

„Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18)

„Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli” (Hbr 13,17)

„Kościół jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15)

Wiara katolicka to nie twoje wewnętrzne filozofowanie. To słuchanie Boga przemawiającego przez Kościół. To sakramenty, posłuszeństwo, Tradycja, doktryna i łaska. Jeżeli tego nie przyjmujesz — odrzucasz sam fundament, na którym Bóg buduje swoje królestwo

I nie mydl oczu, że to „integryści” są problemem. Problemem jest twoja pycha — że chcesz rozliczać Kościół z jego języka, zamiast siebie z braku pokory. Ale nie „integryści” będą się tłumaczyć, że nie przyjęli Objawienia. Ty będziesz musiał to wyjaśnić. I wtedy nie wystarczy powiedzieć: „nie rozumiałem, bo mówili nie tak, jak chciałem”


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 6:45, 19 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36480
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:45, 18 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
"Wiara" integrystyczna jest w swojej istocie realizowana za pomocą GADANINY o posłuszeństwie autorytetom i właśnie mieleniem jakimś sloganów typu "bycie zakorzenionym".


Nie, to ty cały czas uprawiasz pustosłowie, nazywając „gadaniem” wszystko, co nie pasuje do twojego emocjonalno-intelektualnego wzorca religijnego. Mówienie o posłuszeństwie nie jest „mieleniem sloganów”, tylko fundamentem Nowego Przymierza. Posłuszeństwo wiary to nie jest wymysł „integrystów”, tylko wymóg Ewangelii: „Przez którego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby dla imienia Jego pozyskać posłuszeństwo wiary wśród wszystkich narodów” (Rz 1,5). Ale ty najwyraźniej pogardzasz posłuszeństwem. A tym samym pogardzasz samym rdzeniem misji apostolskiej

Czyli znowu w odpowiedzi są slogany i domysły na temat moich emocji.

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ale aby konkretnie wskazać, jaki to ma związek z samym wyznawcą, co ten wyznawca ma przedsięwziąć, aby choćby ODRÓŻNIĆ SIĘ DO TEGO, KTÓRY WIARY NIE MA, tego się dowiemy.


Już dawno ci to powiedziano – ty po prostu nie chcesz tego słyszeć. Wierzący od niewierzącego różni się właśnie tym, że zawierza

Tiaaaa... Wierzący tym się różni od niewierzącego, że zawierza...
A masło tym się różni od niemasła, że jest maślane
Ryba zaś tym się różni od nieryby, że jest rybą, zamiast być nierybą...
:rotfl:
Ciekawe jest, że "wierzący" w Boga i w doktryny w istocie "zawierza" czemuś innemu, niż to w co wierzy...
Czyżby o to właśnie chodziło? - Odciągnąć od wiary w SAMEGO BOGA, a skupić wierzących na czczeniu instytucji?...
fedor napisał:
Wierzący o... uczestniczy w sakramentach, zachowuje przykazania, uznaje dogmaty, wyznaje Credo i żyje życiem łaski.

Czym się różni uwierzenie w dogmat X od uwierzenia dogmat Y, jeśli "wierzący"
- uczestniczy w sakramentach
- zachowuje przykazania
- uznaje dogmaty (tu od razy pytanie: a co to właściwie znaczy "uznaje dogmaty", skoro właśnie o to jest pytanie - o wiarę, czyli formę uznawania)
- żyje życie łaski (czyli CO ROBI?)
Właśnie o to chodzi, integrystyczna wiara jest robieniem mnóstwa innych rzeczy, a nie zainteresowanie się tym, w co (rzekomo) wierzący "wierzy".

Pytaniem tu stawianym jest: jak to się dzieje, że "wierzymy", co się wtedy w człowieku uruchamia, a także dlaczego można mówić, że "wierzymy w to coś A", a nie "w to coś B". Więc nie jest na to odpowiedzią "wierzymy" w coś, jeśli "zawierzamy" jakiemuś czemuś innemu. Bo zarówno jedno, jak i drugie jest nieokreślone, dopóki nie ustalimy, jak wygląda ta funkcja psychiczna, która jest "wierzeniem".

W pozostałych kontekstach słowa "wierzyć w coś", oczekiwane jest, że "wierzący" kuma o co w jego "wierze" chodzi - jeśli wierzy, że zda egzamin, to wie czym jest sam egzamin, zdawanie, po co mu to wszystko. Jeśli ktoś wierzy w życie na Marsie, to z grubsza jest w stanie podać opis tego, jak sobie wyobraża przedmiot swojej wiary - może opowie coś o mikrobach, może porostach, może wskaże na inne formy życia.
Tylko integrystyczna "wiara", to takie dziwo, w którym wykonuje się co najwyżej różne niezwiązane z tym, co się "wierzy" czynności, okazuje posłuszeństwo ludziom, a już sam sens doktryny, w którą ktoś rzekomo "wierzy" może być kompletnie niejasny dla "w tę doktrynę wierzącego".

fedor napisał:
„Jeśli Kościoła nie usłucha — niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17)

„Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18)

„Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli” (Hbr 13,17)

„Kościół jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15)

No właśnie - wiara integrystyczna to ta uległość władzy, czczenie ludzi wysoko postawionych i samej instytucji. "Odpowiedzią" znowu jest nowa porcja agitacji za inegryzmem, a nie zajęcie się postawionym problemem.
O Bogu i prawdzie już zapomniano...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:33, 18 Wrz 2025, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24863
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:38, 18 Wrz 2025    Temat postu:

Przegląd od AI



+5
Badania pokazują, że osoby introwertyczne częściej wykazują wyższy poziom religijności niż ekstrawertycy, ponieważ introwertycy skupiają się na doznaniach wewnętrznych, refleksji i głębszej analizie, co może sprzyjać poszukiwaniu sensu i duchowości, podczas gdy ekstrawertycy kierują swoją energię na interakcje z otoczeniem i światem zewnętrznym.
Co oznacza religijność w kontekście introwersji i ekstrawersji?
Introwersja a religijność:
Introwertycy mają tendencję do skupiania się na własnych myślach i uczuciach, co może prowadzić do głębszego zaangażowania w życie duchowe i refleksji nad kwestiami wiary. Badania sugerują, że osoby introwertyczne mogą być bardziej religijne, ponieważ ich wewnętrzna orientacja sprzyja rozwojowi postaw religijnych.
Ekstrawersja a religijność:
Ekstrawertycy czerpią energię z kontaktów z ludźmi i świata zewnętrznego, co może skutkować mniejszym skupieniem na duchowości na rzecz życia społecznego i aktywności. Chociaż mogą być członkami wspólnot religijnych, ich motywacje i sposób doświadczania wiary mogą być inne niż u introwertyków.
Dlaczego introwertycy mogą być bardziej religijni?
Skierowanie na wnętrze:
Introwertycy kierują swoje postrzeganie i aktywność do wewnątrz, na własne myśli i emocje, co ułatwia refleksję nad głębszymi, filozoficznymi i duchowymi aspektami życia.
Potrzeba głębszej analizy:
W przeciwieństwie do ekstrawertyków, którzy poszukują nowych doświadczeń i dużej stymulacji, introwertycy angażują się w ciche, głębokie rozmowy lub samotne rozważania, co sprzyja poszukiwaniu sensu i duchowego spełnienia.
Mniejsza wrażliwość na bodźce zewnętrzne:
Introwertycy są bardziej wrażliwi na bodźce zewnętrzne i potrzebują ich mniej, podczas gdy ekstrawertycy potrzebują ich więcej. To może wpływać na ich sposób zaangażowania w praktyki religijne, gdzie introwertycy mogą odnajdować więcej spokoju i głębi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15705
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:37, 19 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czyli znowu w odpowiedzi są slogany i domysły na temat moich emocji.


Nie, to nie są slogany, tylko nazywanie rzeczy po imieniu — dokładnie tak, jak czynił to Chrystus, gdy mówił do faryzeuszy: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy!” (Mt 23,27). On też nie owijał w bawełnę, nie udawał, że chodzi wyłącznie o „idee”. Ty natomiast próbujesz narzucić narrację, w której każda krytyka twoich błędów to rzekomo „slogany” lub „atak na emocje”. W ten sposób uciekasz od istoty sprawy, bo nie masz argumentów, tylko sofistykę, która ma służyć wybieleniu twojego nieposłuszeństwa wobec Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

A emocje? Jeśli ktoś z pasją i wyraźną niechęcią do Tradycji Kościoła, do hierarchii, do katolickiego posłuszeństwa i pokory pisze całe elaboraty przeciwko nim, to nie potrzeba specjalnej psychologii, by zauważyć, że ten bunt ma źródło we wnętrzu. Gdy piszesz z pogardą o „integryzmie” i przedstawiasz hierarchię jako niemal opresyjny reżim, nie robisz tego na zimno, „bez emocji” — robisz to z wyraźnym afektem, z furią, którą próbujesz przykryć intelektualnym tonem. Ale treść zdradza wszystko

I znowu: nie chodzi tu o jakiekolwiek „emocje”, tylko o prawdę. A prawda brzmi: „Kościół jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15), a nie twoje subiektywne przemyślenia, które stawiasz ponad depozyt wiary. Jeśli czujesz się dotknięty tym, że twoje błędy są punktowane jasno i bezkompromisowo, to nie jest to problem mojego języka, tylko twojej pychy, która nie znosi napomnienia. A przecież „głupiec nie kocha tego, kto go upomina, mądry natomiast dziękuje za naganę” (por. Prz 9,8). Więc jeśli chcesz być mądry, uznaj swój błąd i podporządkuj się Kościołowi — zamiast zarzucać tym, którzy cię prostują, że są „sloganowi”

To właśnie ty uprawiasz puste slogany, gdy próbujesz przedstawić Kościół jako zbiór „opresyjnych struktur”, a tradycyjnych katolików jako „bezmyślnych”. Twoje uogólnienia są tanie, retoryczne i pełne pogardy — a kiedy zostają ci wyciągnięte na światło dzienne, zaczynasz krzyczeć o „sloganach”. Hipokryzja i podwójne standardy. Nie obronisz nimi swoich herezji

Michał Dyszyński napisał:
Tiaaaa... Wierzący tym się różni od niewierzącego, że zawierza...
A masło tym się różni od niemasła, że jest maślane
Ryba zaś tym się różni od nieryby, że jest rybą, zamiast być nierybą...
:rotfl:


Twoja kpina z aktu zawierzenia pokazuje całkowity brak zrozumienia podstaw wiary chrześcijańskiej. To nie są żarty z języka — to szyderstwo z samego rdzenia wiary, która bez aktu zawierzenia nie istnieje. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6). A wiara nie jest suchym intelektualnym uznaniem faktu istnienia Boga, tylko aktem ufności, który obejmuje całe istnienie człowieka, jego rozum, wolę, serce i działanie. Wiara to nie filozoficzna opinia ani psychiczna ciekawostka. To posłuszne przylgnięcie do Tego, który powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14,6)

Twoje „ryba i nieryba” to tani erystyczny wykręt, który ma ośmieszyć prawdę, że wierzący zawierza Bogu, a nie sobie. Ale ty nie możesz tego znieść, bo sam nie zawierzasz — ty kalkulujesz, analizujesz, rozbijasz na definicje i kończysz w karykaturze wiary. „Zbliżają się do Mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode Mnie” (Iz 29,13) — to o tobie, Dyszyński. Ty operujesz pojęciami, ale unikasz żywej relacji z Bogiem, która zakłada poddanie się Jego woli

Michał Dyszyński napisał:
Ciekawe jest, że "wierzący" w Boga i w doktryny w istocie "zawierza" czemuś innemu, niż to w co wierzy...


To klasyczna manipulacja — podsunięcie fałszywej opozycji między wiarą w Boga a wiarą w doktrynę. A przecież to Chrystus sam powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16), i „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody [...] ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28,19–20). To znaczy, że doktryna — czyli nauczanie Kościoła — nie jest czymś obok Boga, ale Jego autorytetem wyrażonym i przekazanym w historii. Kto odrzuca doktrynę, ten odrzuca Chrystusa. Bo „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17), głoszone przez Kościół, nie przez prywatne sumienie

Zawierzenie Bogu obejmuje zawierzenie temu, co On objawił — a objawił to przez proroków, przez Syna, i przez Apostołów, którym dał władzę nauczycielską. „Kto nie słucha Kościoła, niech będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Ty natomiast budujesz sztuczny dualizm: Bóg kontra Kościół, Chrystus kontra doktryna. To herezja rozszczepienia, która zawsze kończy się osobistym kultem „Boga w mojej głowie”, czyli bałwochwalstwem. W rzeczywistości nie wierzysz w Boga objawionego, tylko w obraz Boga, który sam sobie zbudowałeś. A ten obraz służy ci do krytykowania wszystkiego, co nie pasuje do twoich koncepcji

Michał Dyszyński napisał:
Czyżby o to właśnie chodziło? - Odciągnąć od wiary w SAMEGO BOGA, a skupić wierzących na czczeniu instytucji?...


To pytanie brzmi jak bluźnierstwo. Jakim prawem insynuujesz, że Kościół założony przez samego Chrystusa ma rzekomo „odciągać” od Niego? Chrystus powiedział: „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję mój Kościół” (Mt 16,18). To nie jest „instytucja” jak bank czy partia polityczna. To Mistyczne Ciało Chrystusa, którego On sam jest Głową, a my — członkami. Jeśli gardzisz Kościołem, gardzisz samym Chrystusem. To nie Kościół odciąga ludzi od Boga — to twoje teorie próbują odciągnąć ludzi od Kościoła i tym samym od Boga

Czcimy nie „instytucję” samą w sobie, ale Tego, który w niej działa i przez nią prowadzi swoje owce. Ty chcesz być owcą bez pasterza, co w Biblii jest zawsze znakiem zagubienia: „Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26,31). A twoje słowa dokładnie temu służą — by uderzyć w pasterzy, zakwestionować ich autorytet i pozostawić owce na pastwę wilków. Wilków takich jak relatywizm, subiektywizm i duchowy egoizm, które udajesz, że są „autentycznym poszukiwaniem Boga”

Nie, Dyszyński. Nie odciąga się od Boga przez wiarę w Kościół. To właśnie przez Kościół Bóg przychodzi do człowieka, w Słowie, w sakramentach, w nauczaniu. Odrzucenie Kościoła jest odrzuceniem Boga. Ty próbujesz budować inne chrześcijaństwo — bez hierarchii, bez dogmatów, bez Tradycji — ale ono już ma nazwę: protestantyzm. I to nie ten, który walczy o prawdę, tylko ten rozkładający się w nihilizmie, gdzie każdy jest papieżem i prorokiem dla siebie

To jest pycha, która nie zna granic. I to ona, a nie Kościół, odciąga cię od wiary w prawdziwego Boga

Michał Dyszyński napisał:
Czym się różni uwierzenie w dogmat X od uwierzenia dogmat Y, jeśli "wierzący"

uczestniczy w sakramentach

zachowuje przykazania

uznaje dogmaty (tu od razu pytanie: a co to właściwie znaczy "uznaje dogmaty", skoro właśnie o to jest pytanie - o wiarę, czyli formę uznawania)

żyje życie łaski (czyli CO ROBI?)


To pytanie jest tak oderwane od katolickiej rzeczywistości, że aż ociera się o gnozę. Różnica między wiarą w dogmat X a dogmat Y polega na przedmiocie, ale wiara jako akt — fides qua — jest jeden i ten sam: to nadprzyrodzony akt rozumu, wspomaganego łaską, który przyjmuje prawdę objawioną przez Boga ze względu na autorytet Boga, który się nie myli i nie może w błąd wprowadzić. „Wiara tedy rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Ty tymczasem próbujesz sprowadzić wiarę do jakiejś „funkcji psychicznej” — jakby chodziło o subiektywne doznanie albo proces poznawczy. To nie jest chrześcijaństwo, tylko filozoficzna psychologia udająca teologię

To właśnie herezja modernizmu, która rozcieńcza wiarę do indywidualnej świadomości. Ale Kościół jednoznacznie potępił takie podejście. Papież święty Pius X w Pascendi dominici gregis nauczał: „Wiara [...] jest uczuciem religijnym powstającym w podświadomości pod wpływem jakiejś potrzeby boskiej. To uczucie, a nie objawienie zewnętrzne, jest według modernistów początkiem wiary.” A ty, Dyszyński, dokładnie to robisz — redukujesz akt wiary do „funkcji psychicznej”, do subiektywnego przeżycia. To nie tylko błąd — to zatruwanie źródła wiary

Michał Dyszyński napisał:
Właśnie o to chodzi, integrystyczna wiara jest robieniem mnóstwa innych rzeczy, a nie zainteresowanie się tym, w co (rzekomo) wierzący "wierzy".


Nie, to twoje rozumienie wiary jest zafałszowane. Ty chcesz wyprodukować jakąś wewnętrzną „autentyczność” oderwaną od zewnętrznych aktów posłuszeństwa i rytuału — czyli właśnie od tego, co Chrystus ustanowił. „Kto Mnie miłuje, będzie zachowywał moją naukę” (J 14,23). To nie jest „mnóstwo innych rzeczy”, tylko nieodzowne owoce wiary, która działa przez miłość (por. Ga 5,6). Wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2,26). Ty natomiast gloryfikujesz wiarę bez widzialnych czynów, bez sakramentów, bez dogmatycznego trzymania się Objawienia — czyli wiarę czysto emocjonalną, subiektywną i bezowocną. Taka „wiara” nie zbawia

Poza tym sugerujesz, że „integrysta” nie rozumie, w co wierzy, tylko mechanicznie wykonuje praktyki. To kłamstwo i insynuacja. Nie masz żadnej podstawy, by oskarżać tysiące wiernych ludzi, którzy codziennie walczą o świętość, o ścisłe trzymanie się nauki Kościoła, o obecność na Mszy świętej i wierność modlitwie, że są jakimiś bezmyślnymi automatami. Jeśli ktoś naprawdę wierzy, to nie może być obojętny na to, w co wierzy, bo wiara żywa i nadprzyrodzona otwiera serce na całą rzeczywistość Objawienia — nie tylko jego „psychiczne odczucie”

Michał Dyszyński napisał:
Pytaniem tu stawianym jest: jak to się dzieje, że "wierzymy", co się wtedy w człowieku uruchamia, a także dlaczego można mówić, że "wierzymy w to coś A", a nie "w to coś B". Więc nie jest na to odpowiedzią "wierzymy" w coś, jeśli "zawierzamy" jakiemuś czemuś innemu. Bo zarówno jedno, jak i drugie jest nieokreślone, dopóki nie ustalimy, jak wygląda ta funkcja psychiczna, która jest "wierzeniem".


A więc znów redukcja do funkcji psychicznej. To czyste immanentyzowanie Objawienia. Tak jakby wiara miała swoje źródło w psychice, a nie w łasce Boga działającego w duszy. Takie podejście to wywrócenie całej katolickiej antropologii do góry nogami. Kościół nie naucza, że „uruchamia się funkcja psychiczna” i bum — mamy wiarę. Kościół naucza, że wiara jest łaską: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to nie pochodzi od was, lecz jest darem Boga” (Ef 2,8). Ty tymczasem chcesz analizować akt wiary jak operację mentalną, jakbyśmy byli maszynami poznawczymi, a nie duszami odkupionymi i uzdolnionymi do aktu wiary mocą łaski

Twoje pytanie — „dlaczego wierzymy w to, a nie w tamto?” — zawiera ukryty relatywizm: jakby prawdy wiary były arbitralne, jakby można było „równie dobrze” wierzyć w A albo B, zależnie od konfiguracji psychicznej. Ale przecież wiara katolicka jest odpowiedzią na Objawienie, które Bóg sam przekazał i którego treść nie podlega negocjacjom ani analizom psychologicznym. „Jeśli nawet my lub anioł z nieba głosiłby wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy — niech będzie przeklęty” (Ga 1,8). Tu nie ma miejsca na eksperymentowanie z przedmiotem wiary. Jest jedna wiara, jeden chrzest, jeden Pan (por. Ef 4,5)

Michał Dyszyński napisał:
W pozostałych kontekstach słowa "wierzyć w coś", oczekiwane jest, że "wierzący" kuma o co w jego "wierze" chodzi - jeśli wierzy, że zda egzamin, to wie czym jest sam egzamin, zdawanie, po co mu to wszystko. Jeśli ktoś wierzy w życie na Marsie, to z grubsza jest w stanie podać opis tego, jak sobie wyobraża przedmiot swojej wiary - może opowie coś o mikrobach, może porostach, może wskaże na inne formy życia.


Nie ma nic bardziej nieuczciwego intelektualnie niż porównywanie wiary nadprzyrodzonej — która ma za przedmiot prawdy objawione przez Boga — do wiary w życie na Marsie. To są pojęcia z zupełnie różnych porządków epistemologicznych. Katolicka wiara nie jest przypuszczeniem ani hipotezą. To nie jest „być może, coś jest na Marsie”. To przyjęcie objawionej prawdy przez łaskę. I nie polega ona na „wymyślaniu sobie” obrazu przedmiotu wiary. Wiara nie jest „produktem wyobraźni”, ale przylgnięciem do tego, co Bóg powiedział

Twoje porównania są nie tylko absurdalne, ale pokazują kompletny brak szacunku dla świętości wiary. Gdybyś znał Katechizm, wiedziałbyś, że „wiara jest odpowiedzią człowieka daną Bogu, który się objawia” (KKK 142). Nie Marsowi, nie egzaminowi, tylko Bogu. I to odpowiedzią opartą nie na psychologicznej analizie, tylko na zaufaniu Temu, który jest „Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14,6)

Michał Dyszyński napisał:
Tylko integrystyczna "wiara", to takie dziwo, w którym wykonuje się co najwyżej różne niezwiązane z tym, co się "wierzy" czynności, okazuje posłuszeństwo ludziom, a już sam sens doktryny, w którą ktoś rzekomo "wierzy" może być kompletnie niejasny dla "w tę doktrynę wierzącego".


Tu wychodzi twoje całkowite niezrozumienie, a może i pogarda wobec mistyki posłuszeństwa. Ty pogardzasz tymi, którzy są posłuszni, bo sam jesteś zbuntowany. Ale Chrystus był posłuszny Ojcu „aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Posłuszeństwo nie jest niewolą, lecz najczystszym wyrazem miłości i wiary. To nie jest „okazywanie posłuszeństwa ludziom” w sensie ziemskiego poddaństwa, ale wyraz zaufania Bożej obietnicy, że „Duch Święty będzie prowadził Kościół do całej prawdy” (por. J 16,13). Ty zaś buntujesz się przeciw temu prowadzeniu i nazywasz je „dziwactwem integryzmu”

Ale ten „integryzm”, którym tak pogardzasz, to po prostu katolicka ortodoksja — wierność Objawieniu, Tradycji i Urzędowi Nauczycielskiemu. Jeśli uważasz, że ktoś wierzy, a nie rozumie sensu doktryny, to może warto zamiast drwić — pomóc mu zrozumieć. Ale nie — ty wybierasz drogę osądu, wyśmiewania i wyższości. To nie jest droga Chrystusa. To droga faryzeusza, który mówi: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie...” (Łk 18,11)

I właśnie to jest clou całej twojej postawy, Dyszyński: duchowa pycha, która ukrywa się za fasadą intelektualnej refleksji. Nie ma w niej miejsca na pokorę, na uległość wobec nauczania Kościoła, na dziecięcą ufność. Tylko analiza, dekonstrukcja, wątpliwość — a wszystko podlane ironicznym tonem, jakbyś był ponad prostą wiarą ludu Bożego. Tylko że to właśnie taka wiara zbawia. Nie twoja

Michał Dyszyński napisał:
No właśnie - wiara integrystyczna to ta uległość władzy, czczenie ludzi wysoko postawionych i samej instytucji.


Nie, to ty pomyliłeś pokorę wobec Objawienia z „czczeniem ludzi”. To nie jest uległość wobec „ludzi wysoko postawionych”, tylko wobec tego, co przekazał sam Chrystus przez Apostołów i ich następców. „Kto słucha was, Mnie słucha, a kto was odrzuca, Mnie odrzuca” (Łk 10,16). W twoich ustach słowa „instytucja” i „władza” mają brzmieć jak obelgi — ale Kościół to nie korporacja, tylko Mistyczne Ciało Chrystusa. To Chrystus założył Kościół hierarchiczny, z Piotrem jako Opoką. „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój” (Mt 16,18). Od momentu, gdy Chrystus wypowiedział te słowa, każdy atak na hierarchię ustanowioną przez Boga jest atakiem na samego Boga

Zarzucasz „czczenie instytucji”? A kogo czcisz ty, Dyszyński? Siebie samego i swój rozum, który stawiasz ponad wszystko. Ty jesteś papieżem własnej prywatnej religii — bez ołtarza, bez kapłanów, bez doktryny, ale za to z nieograniczonym kultem własnego wnętrza. To nie jest chrześcijaństwo. To gnostycko-liberalna herezja, która chce czynić z wiary jedynie narzędzie samorealizacji i psychicznego komfortu. Ty nie oddajesz chwały Bogu — ty ją przyjmujesz. Stajesz się własnym bożkiem, a ludzi wiernych Kościołowi nazywasz pogardliwie „integrystami”

Michał Dyszyński napisał:
"Odpowiedzią" znowu jest nowa porcja agitacji za integryzmem, a nie zajęcie się postawionym problemem.


Nie. Odpowiedzią jest odwieczna nauka Kościoła, która pozostaje niezmienna niezależnie od twoich filozoficznych gierek i erystycznych uników. Ty nie stawiasz problemu — ty stawiasz zasłonę dymną, za którą ukrywasz bunt wobec autorytetu. Odpowiedź jest prosta: nie ma wiary bez posłuszeństwa. „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, bo oni czuwają nad waszymi duszami i zdadzą z tego sprawę” (Hbr 13,17). To nie „agitacja za integryzmem”, tylko czyste Słowo Boże. A jeśli cię ono razi — to nie dlatego, że jest błędne, tylko dlatego, że nie pasuje do twojej mentalności duchowego anarchisty

Michał Dyszyński napisał:
O Bogu i prawdzie już zapomniano...


Kłamstwo. To właśnie ty próbujesz oderwać Boga od prawdy. Mówisz o Bogu, ale gardzisz dogmatem, sakramentem, Tradycją, Kościołem — czyli wszystkim, przez co Bóg objawił prawdę. To nie ja zapomniałem o Bogu i prawdzie. To ty zamieniłeś Boga żywego w konstrukcję mentalną, której nie da się odróżnić od twoich osobistych odczuć. I masz czelność zarzucać innym, że zapomnieli o Bogu?

Prawda jest jedna. „Ja jestem prawdą” — powiedział Chrystus (J 14,6). A ten sam Chrystus powiedział: „Jeśli cię brat twój nie posłucha, powiedz Kościołowi. A jeśli Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Kogo dziś nie słuchasz, Dyszyński? Kościoła. Kogo czcisz? Swoje myśli. Gdzie szukasz prawdy? W analizie „funkcji psychicznej” zamiast w Objawieniu

Ty nie tylko zapomniałeś o Bogu i prawdzie. Ty ich już nie szukasz — ty chcesz je definiować na nowo według własnych kategorii. Ale Bóg się nie mieści w twoich koncepcjach. „Nauka bowiem krzyża jest głupstwem dla tych, którzy idą na zatracenie, ale mocą Bożą dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1 Kor 1,18). A ty robisz wszystko, by naukę krzyża zamienić w pogadankę o emocjach i procesach poznawczych

Wierzysz więc nie w Boga, tylko w „wierzenie”. I dlatego to nie „integryści” zapomnieli o Bogu. To ty wyrzuciłeś Go poza nawias swojej koncepcji duchowości — i próbujesz wmówić, że to wyższy poziom religii. Nie, to tylko upadek


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 3:34, 19 Wrz 2025, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
Strona 11 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin