Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:11, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Z pewnością siebie stwierdzasz - co pogrubione.
To teraz, jeśli ja przytoczę dowolny jeden przykład mojego dogmatycznego posłuszeństwa Kościołowi (w następnym poście to zamierzam uczynić), to oczekiwałbym od Ciebie:
- posypania głowy popiołem, PRZYZNANIA SIĘ, że formułujesz swoje zarzuty bez zastanowienia się, w trybie życzeniowym, nawet nie próbując choćby przez moment przetestować w umyśle, czy aby na pewno nie napisałeś kłopoty, którą da się obalić prostym stwierdzeniem oponenta.
Tak więc oczekuję od Ciebie, że uznasz swoją głupotę W CHWILI, W KTÓREJ OPUBLIKOWANY ZOSTANIE JAWNY PRZYKŁAD MOJEGO DOGMATYCZNEGO POSŁUSZEŃSTWA KOŚCIOŁOWI (tak na marginesie takowe przykłady już to na forum są, ale dla tych, widzą tylko to, CO CHCĄ widzieć, za trudne jest tego dostrzeżenie.

No to jak - przyznajesz teraz, że podanie przeze mnie przykładu mojego posłuszeństwa dogmatycznego kościołowi jest DOWODEM TWOJEJ DYSKUSYJNEJ NIEKOMPETENCJI?...
- proszę o jasną deklarację.

Co do reszty Twoich uwag - są nie na temat. W kółko piszesz o mnie, a nie o tym, czy poprawna jest postawa religijna, które przedkłada wiarę w stado nad wiarę w Boga. To, czy ja jestem taki, siaki, czy nawet owaki nic nie ma do tej sprawy. Spróbuj sobie założyć opcję najwygodniejszą dla Ciebie z punktu widzenia co tam chciałbyś o mnie napisać, uznajmy, że tak nawet jest (wisi mi kalafiorem to uznanie, więc niech sobie nawet tu po Twojemu będzie), a potem może...
spróbuj coś napisać NA TEMAT, a nie twórz tekstów, które tylko do Gwiezdnych Wojen, a nie działów merytorycznych się nadają. Ale obawiam się, że będzie z tym u Ciebie problem, bo od dawna już nie umiesz pisać na temat. :nie: :(


Piszę również o tobie ale nie tylko bo piszę też na temat twoich dyrdymałów i chochołów o innych katolikach. To ty piszesz o tym jacy są inni i jednocześnie czynisz z tego zarzut. A tymczasem to nauka Kościoła stoi ci kością w gardle bo to nie żadni urojeni "integryści" wymyślili sobie żeby być posłusznym Kościołowi, ale to Kościół głosi tak od początku i obecnie:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Właśnie dlatego stworzyłem ten zbiór wypowiedzi doktrynalnych Kościoła, żeby pokazać jak bardzo odleciałeś. Nie ma żadnych "integrystów". Istnieje tylko oficjalna nauka Kościoła od której odpadłeś. To nie żadni "integryści" wymyślili dogmat o nieomylności papieża ale ogłosił go papież i zatwierdziło ten dogmat Kolegium Biskupów Rzymskich. To dobrze pokazuje jak robisz ludziom wodę z mózgu

To, że wynajdziesz teraz na siłę jakiś przykład posłuszeństwa Kościołowi w jednej czy drugiej sprawie nic tu specjalnie nie zmieni w tym, że generalnie Kościołowi nieposłuszny jesteś. Wyjątek potwierdza regułę. Ja pisałem o tym, że do tej pory nie byłeś w stanie takiego przykładu podać, choć gadamy o tym już z rok


Twoje dwa stwierdzenia zaznaczyłem na niebiesko. W jednym jest:
nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki.
Tu nadmienię, że w j. polskim słowo "żadne" oznacza "nie istnieje ani jeden przypadek".
Stwierdzenie drugie: To, że wynajdziesz teraz na siłę jakiś przykład posłuszeństwa Kościołowi w jednej czy drugiej sprawie nic tu specjalnie nie zmieni w tym, że generalnie Kościołowi nieposłuszny jesteś.
Cóż w tym drugim nagle się objawiło?...
że jak znajdę taki przypadek, to...
nic tu specjalnie nie zmieni w tym...
Czyli piszesz bez odpowiedzialności za swoje słowa. Chaotycznie. Szkoda mojego czasu na dyskusję z osobą, która nawet własnych słów nie jest w stanie potraktować poważnie.
:nie:

PS.
Co do uwag, które są znowu tylko używaniem nazw na określanie (epitetów), odnoszących się do mnie osobiści, czy do tego co piszę, to uważam takie pisanie za spam i eksapizm od merytorycznej strony dyskusji.

A na koniec mam jeszcze jedno, wg mnie ciekawe spostrzeżenie na temat tego, jak bardzo, nawet na podświadomym poziomie fedor i ja różnimy się w kwestii CO JEST WAŻNE NA TYLE, ABY STANOWIŁO ARGUMENT. Ze strony fedora pojawiają się wobec mnie "argumenty" z przynależności. Dla mnie to są argumentacyjne śmiecie, bo aspekt przynależności do czegokolwiek uważam za bardzo formalny, techniczny. Z kolei najwyraźniej jak ja piszę o kwestiach ideowych, świadomościowych, o prawdzie, o niesprzeczności postaw człowieka, to to w ogóle nie wywołuje zainteresowania u fedora, który "w odpowiedzi" będzie wskazywał znowu na swoje oceny, czy ja przynależę, czy nie, czy jestem posłuszny, czy nie.
Ja tu mogę jawnie zadeklarować, że POSŁUSZEŃSTWO INSTYTUCJOM NIE JEST W OGÓLE DLA MNIE ŻADNĄ WARTOŚCIĄ. Jeśli fedor wskaże na to, że nie jestem posłuszny, to może mieć z dużym prawdopodobieństwem rację, bo ja nie zamierzam być posłuszny w niczym, co byłoby sprzeczne z moim sumieniem. Wręcz jawnie to głoszę, że w przypadku jakichkolwiek kolizji dyrektywy jakiegokolwiek autorytetu z moim sumieniem, pierwszeństwo dam swojemu sumieniu. I nie trzeba mi tego nijak wykazywać, bo to ja głoszę i się z tym zgadzam.
Warto zauważyć, iż to nie znaczy, że w ogóle niczemu nie jestem posłuszny. Bowiem w przypadkach, w których nie ma konfliktu z moim sumieniem, mogę być jak najbardziej posłuszny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 22:30, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:22, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Z pewnością siebie stwierdzasz - co pogrubione.
To teraz, jeśli ja przytoczę dowolny jeden przykład mojego dogmatycznego posłuszeństwa Kościołowi (w następnym poście to zamierzam uczynić), to oczekiwałbym od Ciebie:
- posypania głowy popiołem, PRZYZNANIA SIĘ, że formułujesz swoje zarzuty bez zastanowienia się, w trybie życzeniowym, nawet nie próbując choćby przez moment przetestować w umyśle, czy aby na pewno nie napisałeś kłopoty, którą da się obalić prostym stwierdzeniem oponenta.
Tak więc oczekuję od Ciebie, że uznasz swoją głupotę W CHWILI, W KTÓREJ OPUBLIKOWANY ZOSTANIE JAWNY PRZYKŁAD MOJEGO DOGMATYCZNEGO POSŁUSZEŃSTWA KOŚCIOŁOWI (tak na marginesie takowe przykłady już to na forum są, ale dla tych, widzą tylko to, CO CHCĄ widzieć, za trudne jest tego dostrzeżenie.

No to jak - przyznajesz teraz, że podanie przeze mnie przykładu mojego posłuszeństwa dogmatycznego kościołowi jest DOWODEM TWOJEJ DYSKUSYJNEJ NIEKOMPETENCJI?...
- proszę o jasną deklarację.

Co do reszty Twoich uwag - są nie na temat. W kółko piszesz o mnie, a nie o tym, czy poprawna jest postawa religijna, które przedkłada wiarę w stado nad wiarę w Boga. To, czy ja jestem taki, siaki, czy nawet owaki nic nie ma do tej sprawy. Spróbuj sobie założyć opcję najwygodniejszą dla Ciebie z punktu widzenia co tam chciałbyś o mnie napisać, uznajmy, że tak nawet jest (wisi mi kalafiorem to uznanie, więc niech sobie nawet tu po Twojemu będzie), a potem może...
spróbuj coś napisać NA TEMAT, a nie twórz tekstów, które tylko do Gwiezdnych Wojen, a nie działów merytorycznych się nadają. Ale obawiam się, że będzie z tym u Ciebie problem, bo od dawna już nie umiesz pisać na temat. :nie: :(


Piszę również o tobie ale nie tylko bo piszę też na temat twoich dyrdymałów i chochołów o innych katolikach. To ty piszesz o tym jacy są inni i jednocześnie czynisz z tego zarzut. A tymczasem to nauka Kościoła stoi ci kością w gardle bo to nie żadni urojeni "integryści" wymyślili sobie żeby być posłusznym Kościołowi, ale to Kościół głosi tak od początku i obecnie:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Właśnie dlatego stworzyłem ten zbiór wypowiedzi doktrynalnych Kościoła, żeby pokazać jak bardzo odleciałeś. Nie ma żadnych "integrystów". Istnieje tylko oficjalna nauka Kościoła od której odpadłeś. To nie żadni "integryści" wymyślili dogmat o nieomylności papieża ale ogłosił go papież i zatwierdziło ten dogmat Kolegium Biskupów Rzymskich. To dobrze pokazuje jak robisz ludziom wodę z mózgu

To, że wynajdziesz teraz na siłę jakiś przykład posłuszeństwa Kościołowi w jednej czy drugiej sprawie nic tu specjalnie nie zmieni w tym, że generalnie Kościołowi nieposłuszny jesteś. Wyjątek potwierdza regułę. Ja pisałem o tym, że do tej pory nie byłeś w stanie takiego przykładu podać, choć gadamy o tym już z rok


Twoje dwa stwierdzenia zaznaczyłem na niebiesko. W jednym jest:
nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki.
Tu nadmienię, że w j. polskim słowo "żadne" oznacza "nie istnieje ani jeden przypadek".
Stwierdzenie drugie: To, że wynajdziesz teraz na siłę jakiś przykład posłuszeństwa Kościołowi w jednej czy drugiej sprawie nic tu specjalnie nie zmieni w tym, że generalnie Kościołowi nieposłuszny jesteś.
Cóż w tym drugim nagle się objawiło?...
że jak znajdę taki przypadek, to...
nic tu specjalnie nie zmieni w tym...
Czyli piszesz bez odpowiedzialności za swoje słowa. Chaotycznie. Szkoda mojego czasu na dyskusję z osobą, która nawet własnych słów nie jest w stanie potraktować poważnie.
:nie:

PS.
Co do uwag, które są znowu tylko używaniem nazw na określanie (epitetów), odnoszących się do mnie osobiści, czy do tego co piszę, to uważam takie pisanie za spam i eksapizm od merytorycznej strony dyskusji.

A na koniec mam jeszcze jedno, wg mnie ciekawe spostrzeżenie na temat tego, jak bardzo, nawet na podświadomym poziomie fedor i ja różnimy się w kwestii CO JEST WAŻNE NA TYLE, ABY STANOWIŁO ARGUMENT. Ze strony fedora pojawiają się wobec mnie "argumenty" z przynależności. Dla mnie to są argumentacyjne śmiecie, bo aspekt przynależności do czegokolwiek uważam za bardzo formalny, techniczny. Z kolei najwyraźniej jak ja piszę o kwestiach ideowych, świadomościowych, o prawdzie, o niesprzeczności postaw człowieka, to to w ogóle nie wywołuje zainteresowania u fedora, który "w odpowiedzi" będzie wskazywał znowu na swoje oceny, czy ja przynależę, czy nie, czy jestem posłuszny, czy nie.
Ja tu mogę jawnie zadeklarować, że POSŁUSZEŃSTWO INSTYTUCJOM NIE JEST W OGÓLE DLA MNIE ŻADNĄ WARTOŚCIĄ. Jeśli fedor wskaże na to, że nie jestem posłuszny, to może mieć z dużym prawdopodobieństwem rację, bo ja nie zamierzam być posłuszny w niczym, co byłoby sprzeczne z moim sumieniem. Wręcz jawnie to głoszę, że w przypadku jakichkolwiek kolizji dyrektywy jakiegokolwiek autorytetu z moim sumieniem, pierwszeństwo dam swojemu sumieniu. I nie trzeba mi tego nijak wykazywać, bo to jak głoszę i się z tym zgadzam.
Warto zauważyć, iż to nie znaczy, że w ogóle niczemu nie jestem posłuszny. Bowiem w przypadkach, w których nie ma konfliktu z moim sumieniem, mogę być jak najbardziej posłuszny.


Czyli znowu uciekłeś z dyskusji, wymyślając sobie kolejne marne preteksty. Wszystkie moje wcześniejsze zarzuty z tej dyskusji pozostają zatem w mocy. Przy okazji potwierdziłeś po raz kolejny, że od Kościoła odpadłeś przez akt nieposłuszeństwa jego oficjalnej doktrynie. Taki miły akcent na koniec, z którym nawet nie mam zamiaru polemizować. Przynajmniej raz się zgadzam


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 21:23, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:50, 29 Sty 2024    Temat postu:

Zostawiam na boku komentarze jaki jest Michał, którymi próbowano ostatnio zdominować, znacznie ciekawszy wg mnie problem pytania: czy poprawna wiara religijna jest raczej wiarą w Boga, czy wiarą w konieczność bycia w swojej religijną wspólnotę?

Wielu tego najwyraźniej nie odróżnia. Ponieważ swoją religię zaczynali od wspólnoty, poznawali ją członek konkretnego kościoła, to może nigdy tego nie różnicowali?...
Może dla wielu to jest jedno i to samo - wiara w Boga stała się dla nich w 100% wiarą w ludzkie relacje we wspólnocie, w twierdzenia autorytetów z ich grupy religijnej, wykonywaniem wyuczonych we wspólnocie rytuałów. :think:

Ja, jako członek wspólnoty katolickiej, zawsze widziałem te dwie rzeczy osobno. Bóg dla mnie zawsze był tym KIMŚ PONAD I DUŻO DALEJ, niż to, co powiedzieli, napisali, twierdzą o nim ludzie. A nawet jeśli ci ludzie aspirują do bycia dużo ważniejszymi od innych ludzi, to przepaść pomiędzy tym, co mogą na temat Boga stwierdzić nawet najbardziej kompetentni w sprawie ludzie, a tym JAK JEST, jaką rzeczywistość przedstawia sobą Bóg, dla mnie jawi się jako tak ogromna, tak trudna do ogarnięcia, że tu właściwie nikt nie powinien żadnego swojego przekonania, sformułowania, wywyższać nad inne. Wszystkie te sformułowania są bowiem rażąco ułomne wobec rzeczywistości Boga.

Jednak swoista "logika walki o posłuch w społeczności" sugeruje części osób na temat Boga się wypowiadających, iż powinni jakoś wywyższyć siebie i swoje stwierdzenia w tej kwestii, że należy im się jakaś wielka uległość zwykłych ludzi. Ja tego zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć... :shock: Przecież Boga i tak nie obejmie żadne sformułowanie!
Więc może tym wywyższającym się wcale nie o Boga tak naprawdę chodzi?... Może to jest po prostu walka o władzę, o posłuch, bycie na szczycie, wywyższenie się?...
- Taka myśli mi do głowy przychodzi właściwie zawsze gdy skieruję swój mentalny wzrok na tę różnicę pomiędzy rzeczywistością Boga i ducha, tak nieskończoną i niekonceptualną w większości swoich aspektów (a więc niedającą się wyrazić żadnym językiem), a próbą wywyższenia jakichś tam sformułowań doktrynalnych jako jedynych i absolutnie słusznych...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 23:38, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:57, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Pomijając już to, że nie ma tego wszystkiego co tu zadeklarowałeś w Biblii i znowu jedynie wczytujesz swoje chciejstwo w Pismo


:think: Grasz tu jakiegoś ułomnego, niezdolnego do głębszego rozeznawania Biblii? Myślisz, że jak będziesz mantrować takie zdanka, jak to powyżej, to.. W sumie, co chcesz osiągnąć? Chcesz pokazać jaki jesteś świetny w arbitralnym deklarowaniu swoich twierdzeń?..
Może kogoś taką "argumentacją" przekonasz, ale z mojego punktu widzenia to jesteś po prostu umysłowo sprawny inaczej. :think:

W każdym razie mnie z Biblii wynika obraz Boga, który chce w człowieku dokonać wielkiej, głębokiej wewnętrznej przemiany ku prawdziwej wolności. Nie zależy Mu na ślepym posłuszeństwie, nie chce niewolników i marionetek. Chce człowieka wywyższyć i dać mu chwałę poprzez przemianę jego natury.

Jeżeli tobie wychodzi inny obraz i sens całego przesłania.. To twoja sprawa. Każdy interpretuje Biblię tak jak mu to się wydaje najsensowniej.

Cytat:
zachowujesz się jak niekonsekwentny hipokryta bo dopiero co dyskredytowałeś Biblię jako zbiór ludzkich nauk pogańskiego pochodzenia, a teraz nagle cytujesz ją jako źródło wiedzy o Bogu. Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Przypomnę co pisałeś, bo masz bardzo krótką pamięć. O apostole Pawle wprost napisałeś, że myli się w sprawie Boga:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Skoro nawet natchnieni autorzy Nowego Testamentu mylą się twoim zdaniem w kwestii Boga, to po co się na nich powołujesz w dyskusji? Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Tak właśnie kończy się modernizm i kopiowanie od Wujka liberalnego podejścia do Biblii, co dla Biblii może skończyć się jedynie destrukcyjnie


Już papież Benedykt XVI przestrzegał przed mechanicznym posługiwaniem się w interpretacji Biblii kryterium bezbłędności. I tę cenną uwagę papieża uważam za zasadną. Interpretując Biblię uczciwie uwzględniam też to, że pisali ją ludzie, a więc osoby, które też potrafią się mylić, mają jakiś swój poziom rozwoju duchowego i intelektualnego no i są ludźmi swoich czasów. Nie mogę tego zignorować i udawać, że ten problem nie istnieje. Krótko mówiąc, moje podejście nie pomija roli ludzkiego autora, nie pomija historii, uwzględnia kulturę i stopnień dojrzałości ludzi w czasach, kiedy dane fragmenty zostały napisane.
Muszę to wyzwanie, w postaci ludzkiej omylności, podjąć podczas interpretowania Biblii. Są takie fragmenty w Biblii, które będę odczytywał literalnie, są takie, które będę odczytywał niedosłownie i takie, które uznam, że są przede wszystkim odbiciem ludzkiej natury, przesiąknięte kulturą w jakiej dany autor wzrastał. I moim obowiązkiem, jest rozeznać, co jest czym i jak to wszystko spójnie poukładać, zrozumieć. Jest to celowe, zamierzone przez Boga, dlatego Biblia jak najbardziej jest natchniona przez Boga, bo cała ta Księga, jest Bożym pomysłem dla człowieka.

Cytat:
To Dyszyński się tak zachowuje.


Nie, to ty twierdzisz z całą stanowczością, że:
"Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy"

Więc pytam się, czy znasz wszystkich ludzi na świecie, aby twierdzić z mocą fanatyka, że "nikt tak nie robi"? Masz dostęp do umysłów wszystkich ludzi?

Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem. Zakwestionowałeś definicję Michała stwierdzając, że "Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy", a wystarczy chwila refleksji, aby dojść do wniosku, że się mylisz. Jak najbardziej ludzie tak robią, tacy ludzie istnieją, i są takie problemy, ale jeśli to wszystko jest nieprawdą to i nauczanie Jezusa trafia w próżnię, a ty masz rację, co do istnienia idealnej ludzkości. :rotfl:

fedor napisał:
O żadnym takim rozwoju duchowym Dyszyński nie mówi.


Czytam Michała od wielu lat, dyskutuję z nim na forum w tematach i prywatnie. Mam zdecydowanie lepsze rozeznanie od ciebie, co Michał myśli, gdy pisze o rozwoju osobistym w kontekście chrześcijaństwa. Wielokrotnie na ten temat z Michałem dyskutowałem. To ty się swoim omylnym i grzesznym umysłem mylisz.

Tak czy owak Biblia jak najbardziej naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany.

Cytat:
Cytat:
A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.



Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda.


Piszesz jak potłuczony integrysta. Nie dyskutujemy o tym, czy "Dyszyński słucha nie Jezusa, a wyłącznie siebie", tylko czy Biblia naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany. I jak najbardziej naucza, co uzasadniłem pisząc to:
Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę.

Kompletnie się na ten temat nie zająknołeś i stworzyłeś pozór odpowiedzi.

Cytat:
Tak w zasadzie robicie z całą Biblią. Gdy Biblia ci nie pasuje to po prostu zaczynasz ją dyskredytować jako omylne nauki ludzkie:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Stary Testament dyskredytujesz jeszcze bardziej, wieszając na nim wręcz psy i traktujesz go jedynie jako barbarzyństwo, które jest pogańskim plagiatem. Po co więc powołujesz się teraz na Dekalog ze Starego Testamentu? Znowu nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie


Mam prawo po głębszej refleksji dojść do wniosku, że w pewnych wypowiedziach na temat Boga, ten czy inny autor danej wypowiedzi w tej konkretnej kwestii się pomylił, albo że to było jego widzenie Pana Boga, bo takie było jego rozeznanie i ja po prostu dochodzę do innych wniosków, mam swoje rozeznanie. Mam prawo tak uważać, bo jestem wolnym człowiekiem, który ma osobiste doświadczenia, kryteria, które uważam za sensowne i którymi interpretuję Biblię.

Cytat:
Cytat:
No chyba, że to posłuszeństwo wiąże się z podporządkowaniem sobie woli i rozumu wiernego poprzez wpajanie przekonania, że "masz słuchać autorytetu". Masz słuchać i nie wątpić. A więc po pierwsze ​już na samym starcie jest niszczona zdolność do samodzielnego myślenia, do szukania, zastanawiania się. Dalej, jeśli zaczniesz samodzielnie i odważnie myśleć o tym, co ci autorytety podają do wyznawania (twoja rola sprowadza się do wyznawania) to będzie to bardzo ciężki grzech, a tym samym obrażanie samego Boga, co może skończyć się piekłem. Tak więc po drugie, mamy destrukcyjną pedagogię lęku i strachu, która niszczy osobowość człowieka, co zresztą jest udokumentowane przez samych psychiatrów.



To są chocholaste brednie, które już tylko bezmyślnie powtarzasz za Dyszyńskim.


Czyli widzę, że nie jesteś wstanie merytorycznie się do tego ustosunkować. Ok. I nie, to nie są "chocholaste brednie", tylko to jest to, co zebrałeś w formie cytatów z oficjalnej nauki Kościoła.

Cytat:
Jeśli Kościół jest depozytariuszem prawdy to wątpienie w prawdę jest przejawem dysonansu poznawczego.


Po pierwsze, gdyby Kościół był depozytariuszem samej tylko prawdy, to ta prawda nie niszczyła by życia i rozwoju duchowego ludzi, a niestety jest mnóstwo dowodów na to, że jednak pewne doktryny wymuszane władzą Kościoła wywierały negatywny wpływ na ludzkie życie. Opisuje to np. katolicki psychiatra w książce M. Scott Peck Droga mniej uczęszczana, ludzie zostają wpędzeni w nerwicę, bo wpojono im obraz Boga karzącego, szczególnie surowego w odniesieniu do spraw ludzkiej cielesności i seksu. Ludzie zaczynają się bać Boga, ratując się systemem tysięcy modlitw, które zaczynają powtarzać w kółko niczym nakręcony mechanizm. To jak spustoszenie w duchowości i psychice człowieka zrobiły doktryny Kościoła sprzedawane jako "prawda" opisane też jest w książkach Jean'a Delumeau.

Po drugie, bycie "depozytariuszem prawdy", a to jak się zachęca do zgłębienia i zrozumienia tej prawdy to dwie różne sprawy. To co Kościół często przedstawia jako nieomylne prawdy, które każdy wierzący powinien wyznawać, jest niejasne, nieprecyzyjne, nie bardzo wiadomo w oparciu o co uzasadnione i gdy się te "pewne nauki" czyta to powstaje jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Ale zwykły wierny nie powinien w to wątpić tylko powinien przylgnąć swoim rozumem w posłuszeństwie wiary do tego, co ogłaszają. Niestety, ale wątpliwości pojawiają się i pojawiać się będą, a odpowiedzią Kościoła jest: "masz nie wątpić, bo to grzech". To jest niszczenie rozwoju duchowego i samodzielnego myślenia. Sam jesteś tego najlepszym przykładem.

Cytat:
Ja zawsze dochodzę niezależnie do tych samych prawd co Kościół i nikt mnie do tego nie przymusza, żaden autorytet. Na tym polega bycie katolikiem i właśnie dlatego nim jestem. Będąc w zgodzie ze sobą jestem zarazem w zgodzie z kościelnymi autorytetami. Wszystko jest tu w pełni kompatybilne. Nie ma tu żadnego konfliktu, ślepego posłuszeństwa autorytetom. To są tylko wasze histeryczne chochoły.


Chcesz mi powiedzieć, że do całego nauczania, do którego Kościół dochodził setki lat, ty sam doszedłeś niezależnie od Kościoła?
:shock:
Przez stulecia kara śmierci była przez Kościół dopuszczana, dziś oficjalnie naucza się, że "Kościół w świetle Ewangelii naucza, że kara śmierci jest niedopuszczalna". A ty do "prawdy", którego Kościoła doszedłeś - tego przed franciszkowego, czy papieża Franciszka?

Papież Bonifacy VIII doszedł oficjalnie do wniosku, że posłuszeństwo Biskupowi Rzymu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia. Jak niezależnie od Bonifacego doszedłeś do tej prawdy? Czy da się porównać twoje dojście do takiego wniosku z wnioskiem papieża Bonifacego?

Pamiętam też, że pisałeś w jednej z dyskusji, że na miłość Boga trzeba sobie zasłużyć, ale przecież oficjalne nauczanie Kościoła nic takiego nie uczy. Wręcz przeciwnie:
"Te słowa objawiają nam istotę Boga jako misterium nieskończonej miłości, a jednocześnie stanowią fundament etyki chrześcijańskiej, której syntezą jest przykazanie miłości" (Jan Paweł II, Watykan, 6 października 1999 r.). Tak więc oficjalne nauczanie nie potwierdza twoich "prawd".

Pamiętam też, że pisałeś w jednej z dyskusji, że nie istnieje coś takiego jak miłość bezwarunkowa, tymczasem oficjalne nauczanie Kościoła plus nauczanie papieży wzmiankuje, że taka miłość istnieje:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703.html

Pamiętam też, że w jednej z dyskusji pisałeś, o tak: "Jezus kocha zatwardziałych grzeszników? Nigdy ich nie znał. Sam to mówi. To mówi Biblia."
Tymczasem oficjalne nauczanie Kościoła jest takie:
KKK 342: "Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia,"

A nawet sam obecny papież stwierdził w swoim nauczaniu, że:
"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego"


fedor napisał:
katolikus napisał:
fedor napisał:
Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła.


Ten Kościół, który założył Jezus był wolny od tak rozumianej władzy:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

Spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego.

- Angelizm..
- Traktowanie ciała człowieka jako siedlisko grzechów..
- stawianie zwykłym ludziom maksymalistycznych wymagań religijnych..
- pedagogia lęku i strachu..
- cierpiętnictwo, pogarda dla ludzkiej płciowości..

..i wiele innych zagrożeń dla duchowości, rozwoju człowieka.

Wszystko to i więcej ma swoje miejsce w historii władzy Kościoła.



To są tylko twoje protestantyzujące poglądy na Kościół, które nic wspólnego z realiami historycznymi nie mają. A realia historyczne są takie, że posłuszeństwo władzy kościelnej było ideą pochodzącą już od Jezusa i apostołów:

"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)

Pisma apostolskie Nowego Testamentu:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tych tekstów nie zakłamiecie swoim wyparciem. One nadal w Biblii będą


Ale to posłuszeństwo od Jezusa było wolne od tak rozumianego posłuszeństwa:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

No i spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego o czym wyżej pisałem, ale to wyparłeś.

Cytat:
Cytat:
Cytat:
No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina.


Rozwój osobisty rozumiany jako głęboki rozwój duchowy i całościowa przemiana człowieka to właśnie cel każdego człowieka:
Mt 5,48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


J 3,3 napisał:
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego».


Żaden z tych fragmentów nie mówi o rozwoju w tym znaczeniu co Dyszyński. A Dyszyński mówi już tylko o rozwoju psychologicznym. Biblia niczym takim się nie zajmuje. Wczytujesz jak zwykle swoje chciejstwo w teksty biblijne i tym samym manipulujesz nimi. To u ciebie "standard". Wystarczy zresztą zajrzeć do kontekstu fragmentu z Mt 5,48, aby zobaczyć jak zmanipulowałeś te teksty. Jezus nie mówi tam o żadnej doskonałości w kontekście rozwoju osobistego w takim znaczeniu jak rozumie to Dyszyński. Tak więc jak zwykle wczytujesz w teksty biblijne swe chciejstwo zamiast słuchać co one w rzeczywistości mówią.


Michał pisze o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i całościowej przemiany człowieka. Powyższe dwa fragmenty potwierdzają to, co pisze Michał.


----

Michał Dyszyński napisał:
Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jest tak jak piszesz. Wystarczy przeanalizować dowolną odpowiedź fedora na to twoje merytoryczne argumenty. Np.

Ty piszesz Michał tak:
Michał napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


A o to odpowiedź fedora :rotfl: :

fedor napisał:
Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł


Analiza z mojego punktu widzenia:
Przedstawiłeś konkretny merytoryczny argument za "sukcesją ducha", którą podstawą jest miłość, a uzasadnileś to fragmentem z J 21,15. W odpowiedzi na to dowiedzieliśmy się, że:

- nie chcesz uznać hierarchii kościelnej (ale to nie polemizuje z twoim argumentem, możesz sobie nie chcieć uznać, a twój argument dalej jest zasadny)
- ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji (ale to nie podważa twojego argumentu, tak to zinterpretowałeś, bo masz na to merytoryczne uzasadnienie, kolejna uwaga twojego polemisty w ogóle nie rusza twojego argumentu)
- dalej sama erystyka ad hominem (czyli atak w osobę, a więc znów zero odniesienia do twojego merytorycznego argumentu)
- stwierdza na koniec integrysta, że nikt tak nigdy nie interpretował..
(No to ostatnie zdanie najbardziej mnie rozbawiło. To tak jakby, ktoś zarzucił np. Kopernikowi, że nikt nigdy nie interpretował danych naukowych o relacji Słońce-Ziemia, a zatem jego teoria nie może być zasadną.. Kolejna uwaga, która nie polemizuję z twoim merytorycznym argumentem).

Tak możnaby przeanalizować każdą jego "odpowiedź" i wyjdzie tak jak to wyżej. Widać totalną bezradność w jego odpowiedziach, duchową pustkę i wzburzone emocje.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 0:18, 30 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:35, 30 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Cytat:
A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.



Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda.


Piszesz jak potłuczony integrysta. Nie dyskutujemy o tym, czy "Dyszyński słucha nie Jezusa, a wyłącznie siebie", tylko czy Biblia naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany. I jak najbardziej naucza, co uzasadniłem pisząc to:
Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę.

Kompletnie się na ten temat nie zająknołeś i stworzyłeś pozór odpowiedzi.

To jest w tej chwili ostatnia deska ratunku przed totalną kompromitacją u fedora - wekslowanie niewygodnych dla jego ideologii uwag na osobę. Jego "odpowiedzią" na pytanie: czy Bóg oczekuje od człowieka rozwoju osobistego?" jest fyfset uwag o Dyszyńskim, albo i innym Iksińskim. Może mu się wydaje, że taka zmiana tematu nie zostanie odczytana jako eskapizm, ale się myli. Bo to po prostu jest TOTALNY ESKAPIZM FEDORA Z MERYTORYCZNEJ DYSKUSJI.
Już ostatnio on od wielu postów nie napisał nic W SPRAWIE. Wszystkie jego zabrania głosu są albo czczymi deklaracjami tylko przedstawionymi bardzo arbitralnym tonem, ale ocenami osób. Jakby to kogo interesowało w tym miejscu, jakim epitetem czy oceną jakąś tam prywatną osobę ktoś (tutaj fedor) miałby określać.
Przedstawiasz tu wypowiedzi i papieży, i księży, i cytaty z dokumentów kościelnych, ale to wszystko jest ignorowane, pod pretekstem, że niby dyszyński to ci wcisnął?... To już teksty dyszyńskiego wstawiają zamiast wypowiedzi papieża?... :shock: (Franciszk, Benedykta).

Mam wrażenie, że fedor tak uwierzył w moc arbitralności swoich stwierdzeń, a także, że jak to samo 20 razy powtórzy, to do umysłów odbiorców to tajemniczo przepchnie, że już kompletnie przekręca wszystko, rżnie głupa tak jawnie, że pięciolatek by się zorientował, że poprzekręcał wszystko, co jego oponent napisał. Może na niego kiedyś to podziałało?...
- Może sam się ugiął pod jakąś masywną tresurą, czy innym praniem mózgu, złamał się więc wierzy, że taka sama metoda na upór w stwierdzaniu czegokolwiek, przepycha u innych dowolną tezę. Wygląda na to, jakby wierzył w tę oślego uporu, skoro już zupełnie zrezygnował z ambicji intelektualisty, z krytycznego myślenia, ideałów obiektywizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:08, 30 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
Cytat:
A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.



Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda.


Piszesz jak potłuczony integrysta. Nie dyskutujemy o tym, czy "Dyszyński słucha nie Jezusa, a wyłącznie siebie", tylko czy Biblia naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany. I jak najbardziej naucza, co uzasadniłem pisząc to:
Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę.

Kompletnie się na ten temat nie zająknołeś i stworzyłeś pozór odpowiedzi.

To jest w tej chwili ostatnia deska ratunku przed totalną kompromitacją u fedora - wekslowanie niewygodnych dla jego ideologii uwag na osobę. Jego "odpowiedzią" na pytanie: czy Bóg oczekuje od człowieka rozwoju osobistego?" jest fyfset uwag o Dyszyńskim, albo i innym Iksińskim. Może mu się wydaje, że taka zmiana tematu nie zostanie odczytana jako eskapizm, ale się myli. Bo to po prostu jest TOTALNY ESKAPIZM FEDORA Z MERYTORYCZNEJ DYSKUSJI.
Już ostatnio on od wielu postów nie napisał nic W SPRAWIE. Wszystkie jego zabrania głosu są albo czczymi deklaracjami tylko przedstawionymi bardzo arbitralnym tonem, ale ocenami osób. Jakby to kogo interesowało w tym miejscu, jakim epitetem czy oceną jakąś tam prywatną osobę ktoś (tutaj fedor) miałby określać.
Przedstawiasz tu wypowiedzi i papieży, i księży, i cytaty z dokumentów kościelnych, ale to wszystko jest ignorowane, pod pretekstem, że niby dyszyński to ci wcisnął?... To już teksty dyszyńskiego wstawiają zamiast wypowiedzi papieża?... :shock: (Franciszk, Benedykta).

Mam wrażenie, że fedor tak uwierzył w moc arbitralności swoich stwierdzeń, a także, że jak to samo 20 razy powtórzy, to do umysłów odbiorców to tajemniczo przepchnie, że już kompletnie przekręca wszystko, rżnie głupa tak jawnie, że pięciolatek by się zorientował, że poprzekręcał wszystko, co jego oponent napisał. Może na niego kiedyś to podziałało?...
- Może sam się ugiął pod jakąś masywną tresurą, czy innym praniem mózgu, złamał się więc wierzy, że taka sama metoda na upór w stwierdzaniu czegokolwiek, przepycha u innych dowolną tezę. Wygląda na to, jakby wierzył w tę oślego uporu, skoro już zupełnie zrezygnował z ambicji intelektualisty, z krytycznego myślenia, ideałów obiektywizmu.


Jak widać, Dyszyński znowu uciekł w tę samą wyświechtaną mantrę o 'arbitralności", choć nikt na tym forum nie jest bardziej arbitralny niż on. A jeśli ktoś zajmuje się Dyszyńskim to właśnie dlatego, że to jaki jest Dyszyński wpływa na to co on myśli i pisze (lewicowo-anarchistyczne poglądy Dyszyńskiego są właśnie powodem tego, że nie uznaje on autorytetu Kościoła). Wiele razy miał to Dyszyński tłumaczone ale to do niego po prostu nie dociera. I nie dotrze. A Katolikus to cytatami papieskimi manipuluje i wykazywałem to setki razy


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 9:54, 30 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:52, 30 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Pomijając już to, że nie ma tego wszystkiego co tu zadeklarowałeś w Biblii i znowu jedynie wczytujesz swoje chciejstwo w Pismo


:think: Grasz tu jakiegoś ułomnego, niezdolnego do głębszego rozeznawania Biblii? Myślisz, że jak będziesz mantrować takie zdanka, jak to powyżej, to.. W sumie, co chcesz osiągnąć? Chcesz pokazać jaki jesteś świetny w arbitralnym deklarowaniu swoich twierdzeń?..


Póki co żadnej "arbitralności" mi nie wykazałeś. Arbitralność to jest non stop u ciebie i zwłaszcza u Dyszyńskiego, który zarzuca wszystkim innym głównie to co sam robi. Szczególnie arbitralność

Katolikus napisał:
Może kogoś taką "argumentacją" przekonasz, ale z mojego punktu widzenia to jesteś po prostu umysłowo sprawny inaczej


Te akrobacje sofistyczne nic ci nie pomogą. Pomijając już to, że nie ma tego wszystkiego co tu zadeklarowałeś w Biblii i znowu jedynie wczytujesz swoje chciejstwo w Pismo, to ponownie zachowujesz się jak niekonsekwentny hipokryta bo dopiero co dyskredytowałeś Biblię jako zbiór ludzkich nauk pogańskiego pochodzenia, a teraz nagle cytujesz ją jako źródło wiedzy o Bogu. Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Przypomnę co pisałeś, bo masz bardzo krótką pamięć. O apostole Pawle wprost napisałeś, że myli się w sprawie Boga:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Skoro nawet natchnieni autorzy Nowego Testamentu mylą się twoim zdaniem w kwestii Boga, to po co się na nich powołujesz w dyskusji? Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Tak właśnie kończy się modernizm i kopiowanie od Wujka liberalnego podejścia do Biblii, co dla Biblii może skończyć się jedynie destrukcyjnie

Katolikus napisał:
W każdym razie mnie z Biblii wynika obraz Boga, który chce w człowieku dokonać wielkiej, głębokiej wewnętrznej przemiany ku prawdziwej wolności. Nie zależy Mu na ślepym posłuszeństwie, nie chce niewolników i marionetek. Chce człowieka wywyższyć i dać mu chwałę poprzez przemianę jego natury


Nikogo nie interesuje co tobie "wynika" z Biblii bo ty w Biblię wczytujesz jedynie swoje pluszowe chciejstwa i w ogóle się jej nie słuchasz, każąc jej mówić jedynie to co się tobie zachce. A tam gdzie Biblia już nie mówi tego co ci się zachce, to ją po prostu cenzorujesz i dyskredytujesz. Podłapałeś to od Dyszyńskiego i Wujka. Oni robią dokładnie to samo (choć Dyszyńskiemu trzeba akurat przyznać, że Biblię co prawda olewa ale jej nie dyskredytuje, tak jak ty i Wujek)

Katolikus napisał:
Jeżeli tobie wychodzi inny obraz i sens całego przesłania.. To twoja sprawa. Każdy interpretuje Biblię tak jak mu to się wydaje najsensowniej


Tobie z Biblii nie wychodzi żaden "obraz" i "sens" bo ty w Biblię wpychasz jedynie swoje chciejstwo i pod to ją podpasowujesz, zamiast słuchać co ona do ciebie mówi. Widać to najlepiej właśnie po tym, że gdy Biblia mówi coś, co ci już nie pasuje, to po prostu ją zaczynasz cenzorować i zniesławiać. Proszę bardzo, oto przykłady. O apostole Pawle wprost napisałeś, że myli się w sprawie Boga:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Wszystko to zrobiłeś oczywiście dlatego, że po prostu nie pasowało ci już co Biblia mówi. Jawny dowód na to, że ty nie słuchasz Biblii ale słuchasz jedynie swoich zachcianek pod które Biblia ma się podporządkowywać. A jak się nie podporządkuje - to biada jej. To jest twoja "metoda", a nie żadna "interpretacja"

Katolikus napisał:
Cytat:
zachowujesz się jak niekonsekwentny hipokryta bo dopiero co dyskredytowałeś Biblię jako zbiór ludzkich nauk pogańskiego pochodzenia, a teraz nagle cytujesz ją jako źródło wiedzy o Bogu. Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Przypomnę co pisałeś, bo masz bardzo krótką pamięć. O apostole Pawle wprost napisałeś, że myli się w sprawie Boga:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Skoro nawet natchnieni autorzy Nowego Testamentu mylą się twoim zdaniem w kwestii Boga, to po co się na nich powołujesz w dyskusji? Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Tak właśnie kończy się modernizm i kopiowanie od Wujka liberalnego podejścia do Biblii, co dla Biblii może skończyć się jedynie destrukcyjnie


Już papież Benedykt XVI przestrzegał przed mechanicznym posługiwaniem się w interpretacji Biblii kryterium bezbłędności. I tę cenną uwagę papieża uważam za zasadną. Interpretując Biblię uczciwie uwzględniam też to, że pisali ją ludzie, a więc osoby, które też potrafią się mylić, mają jakiś swój poziom rozwoju duchowego i intelektualnego no i są ludźmi swoich czasów. Nie mogę tego zignorować i udawać, że ten problem nie istnieje. Krótko mówiąc, moje podejście nie pomija roli ludzkiego autora, nie pomija historii, uwzględnia kulturę i stopnień dojrzałości ludzi w czasach, kiedy dane fragmenty zostały napisane.
Muszę to wyzwanie, w postaci ludzkiej omylności, podjąć podczas interpretowania Biblii. Są takie fragmenty w Biblii, które będę odczytywał literalnie, są takie, które będę odczytywał niedosłownie i takie, które uznam, że są przede wszystkim odbiciem ludzkiej natury, przesiąknięte kulturą w jakiej dany autor wzrastał. I moim obowiązkiem, jest rozeznać, co jest czym i jak to wszystko spójnie poukładać, zrozumieć. Jest to celowe, zamierzone przez Boga, dlatego Biblia jak najbardziej jest natchniona przez Boga, bo cała ta Księga, jest Bożym pomysłem dla człowieka.


Nie manipuluj znowu wypowiedziami papieży. To co tu napisałeś tylko potwierdza moje powyższe zarzuty i jak widać szukasz pretekstu dosłownie wszędzie żeby wybierać z Biblii tylko to co pasuje do twojego chciejstwa. Dokładnie tak jak pisałem wyżej: ty nie słuchasz Biblii ale słuchasz jedynie swoich zachcianek pod które Biblia ma się podporządkowywać. A jak się nie podporządkuje - to biada jej. To jest twoja "metoda", a nie żadna "interpretacja"

Katolikus napisał:
Cytat:
To Dyszyński się tak zachowuje.


Nie, to ty twierdzisz z całą stanowczością, że:
"Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy"

Więc pytam się, czy znasz wszystkich ludzi na świecie, aby twierdzić z mocą fanatyka, że "nikt tak nie robi"? Masz dostęp do umysłów wszystkich ludzi?


Już na to odpowiadałem i jak zwykle to olałeś. Metoda wyparcia to jedyna metoda jaką posiadasz. Przypomnę więc co na to odpowiedziałem bo jak zwykle to wyciąłeś i wyparłeś: Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński

Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem.


Odniosłem się ale jak zwykle to wyparłeś. Podważyłem u samych podstaw twoją sofistykę i pokazałem, że powtarzasz tylko chochoły i fejki za Dyszyńskim, które są jedynie bezpodstawnym oczernianiem katolików. Nic więcej nie macie

Katolikus napisał:
Zakwestionowałeś definicję Michała stwierdzając, że "Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy", a wystarczy chwila refleksji, aby dojść do wniosku, że się mylisz. Jak najbardziej ludzie tak robią, tacy ludzie istnieją, i są takie problemy, ale jeśli to wszystko jest nieprawdą to i nauczanie Jezusa trafia w próżnię, a ty masz rację, co do istnienia idealnej ludzkości.


Póki co przypadki jakie opisuje Dyszyński istnieją jedynie w jego urojeniach i widzę, że zaczynają też istnieć już i w twoich urojeniach. Nie istnieją tak naprawdę żadni opisywani przez Dyszyńskiego "integryści". To co on etykietkuje jako "integrystów" to tak naprawdę ludzie posłuszni Kościołowi, dokładnie tak jak Kościół tego wymaga, a że Dyszyński Kościołowi posłuszny nie jest (ty zresztą tak samo), to pozostaje mu już tylko oczerniać i demonizować katolików, którzy po prostu chcą być Kościołowi posłuszni dla osiągnięcia zbawienia

Katolikus napisał:
fedor napisał:
O żadnym takim rozwoju duchowym Dyszyński nie mówi.


Czytam Michała od wielu lat, dyskutuję z nim na forum w tematach i prywatnie. Mam zdecydowanie lepsze rozeznanie od ciebie, co Michał myśli, gdy pisze o rozwoju osobistym w kontekście chrześcijaństwa. Wielokrotnie na ten temat z Michałem dyskutowałem. To ty się swoim omylnym i grzesznym umysłem mylisz.


Problem w tym, że ja go czytam dłużej od ciebie, co najmniej o kilka lat dłużej i jeszcze pamiętam co on pisał na pl.soc.religia. I też z nim dyskutuję. I lepiej od ciebie widzę co on pisze, tym bardziej, że ty jesteś przez niego zmanipulowany więc tego nie widzisz. A ja nie jestem przez niego zmanipulowany i widzę dużo lepiej jego różne głupoty, efekty wyparcia, samooszukiwanie się i tak dalej. Najgorsze jest to, że ty od niego wszystkie te wady podłapałeś

Katolikus napisał:
Tak czy owak Biblia jak najbardziej naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany


I nie ma to nic wspólnego z rozwojem osobistym o jakim pisze Dyszyński bo on stawia w centrum wyłącznie siebie i Bóg jest w tym wszystkim marginalizowany. Dyszyński uprawia wyłącznie psychologizowanie w niczym nie różniące się od świeckich systemów rozwoju osobistego, które nic wspólnego z Bogiem już nie mają. Laicki humanizm i nic więcej - to jedynie uprawia Dyszyński. Tak jak już do niego pisałem w tej kwestii: "To co ty uprawiasz to jest psychologizowanie, które nic wspólnego z duchowością nie ma. Duchowość jest kontemplowaniem Boga, który jest zawsze w centrum, a ty rozwodzisz się jedynie nad samym sobą i to zawsze ty jesteś w centrum. Bóg jest tu tylko przy okazji i najlepiej żeby ci się do niczego nie wtrącał, bo i z Niego zrobisz zaraz "integrystę". Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła. To takie proste ale jakoś nie wpadłeś na to, choć całe elaboraty płodzisz, w których zachwycasz się swoją rzekomą "mądrością". Proste rzeczy ci umykają. Dlatego właśnie Jezus przyszedł do prostaczków, a nie do takich jak ty. No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina. Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo". Koniec cytatu

Katolikus napisał:
Cytat:
Cytat:
A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.


Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda.


Piszesz jak potłuczony integrysta.


Piszę jak jest i dlatego tak cię to wpienia. Żadni "integryści" nie istnieją. To tylko wasze urojenia. Istnieją ludzie posłuszni Biblii i nauce Kościoła, a że wy do nich nie należycie to ich z zawiści obrażacie i wyzywacie od "integrystów" i różnych takich. Jest to podłość i składanie fałszywego świadectwa o bliźnich

Katolikus napisał:
Nie dyskutujemy o tym, czy "Dyszyński słucha nie Jezusa, a wyłącznie siebie",


Właśnie o tym dyskutujemy bo jeśli Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie to oznacza to, że jego nauki o "rozwoju osobistym" nie mają nic wspólnego z Jezusem i Jego nauczaniem

Katolikus napisał:
tylko czy Biblia naucza o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany. I jak najbardziej naucza


Ale nie w takim znaczeniu jak nauczasz ty i Dyszyński. Dla was "rozwój osobisty" to ignorowanie Biblii, nauczania Jezusa i oficjalnej nauki Kościoła. Tak więc wasz "rozwój osobisty" nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. To jest co najwyżej deizm, choć jeszcze prędzej ateizm bo jesteście w zasadzie lewicowymi ateistami, tak jak zresztą Wujek, który dodatkowo jest antyklerykałem. Co to wszystko ma wspólnego z chrześcijańskim rozwojem duchowym? Absolutnie nic. To jest co najwyżej realizowanie ideałów laickiego humanizmu

Katolikus napisał:
, co uzasadniłem pisząc to:
Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę.


Dekalog to ty dopiero co wyśmiewałeś w dyskusji obok

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1100.html#771325

gdzie wieszałeś psy na Biblii Starego Testamentu, tylko dlatego, że ci akurat Stary Testament nie pasował, więc się do reszty nie ośmieszaj powołując się teraz na niego

Katolikus napisał:
Kompletnie się na ten temat nie zająknołeś i stworzyłeś pozór odpowiedzi.


Pisze się "zająknąłeś", wtórny analfabeto. Jak najbardziej się zająknąłem ale to jak zwykle wyciąłeś i na to nie odpisałeś. Powtórzę więc to co wyciąłeś:

Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda. A jak Jezus wam nie pasuje w czymś to Go odrzucacie. Tak w zasadzie robicie z całą Biblią

Koniec cytatu. Rzeczowego ustosunkowania się nie było

Katolikus napisał:
Cytat:
Tak w zasadzie robicie z całą Biblią. Gdy Biblia ci nie pasuje to po prostu zaczynasz ją dyskredytować jako omylne nauki ludzkie:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Stary Testament dyskredytujesz jeszcze bardziej, wieszając na nim wręcz psy i traktujesz go jedynie jako barbarzyństwo, które jest pogańskim plagiatem. Po co więc powołujesz się teraz na Dekalog ze Starego Testamentu? Znowu nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie


Mam prawo po głębszej refleksji dojść do wniosku, że w pewnych wypowiedziach na temat Boga, ten czy inny autor danej wypowiedzi w tej konkretnej kwestii się pomylił, albo że to było jego widzenie Pana Boga, bo takie było jego rozeznanie i ja po prostu dochodzę do innych wniosków, mam swoje rozeznanie. Mam prawo tak uważać, bo jestem wolnym człowiekiem, który ma osobiste doświadczenia, kryteria, które uważam za sensowne i którymi interpretuję Biblię.


Co nie zmienia tego, że zaprzeczasz sam sobie i raz traktujesz Biblię jako źródło wiedzy o Bogu tam gdzie ci Biblia akurat pasuje, a tam gdzie już ci ona nie pasuje to traktujesz ją jako omylne źródło ludzkie i dyskredytujesz ją. To pokazuje jak bardzo niekonsekwentny jesteś i pokazuje to też, że każesz Biblii dopasowywać się do swojego chciejstwa. W tej sytuacji nie słuchasz jej ale jedynie siebie. To jest brak konsekwencji ale oczywiście masz do tego prawo. A tak swoją drogą, to skoro ważniejsze jest to co ty masz do powiedzenia, a nie Biblia, to w ogóle nie powinieneś Biblii używać. Ale używasz jej i to właśnie pokazuje brak konsekwencji u ciebie. Oczywiście do tego też masz prawo. Każdy ma prawo do bycia nawet idiotą, jak zechce

Katolikus napisał:
Cytat:
Cytat:
No chyba, że to posłuszeństwo wiąże się z podporządkowaniem sobie woli i rozumu wiernego poprzez wpajanie przekonania, że "masz słuchać autorytetu". Masz słuchać i nie wątpić. A więc po pierwsze ​już na samym starcie jest niszczona zdolność do samodzielnego myślenia, do szukania, zastanawiania się. Dalej, jeśli zaczniesz samodzielnie i odważnie myśleć o tym, co ci autorytety podają do wyznawania (twoja rola sprowadza się do wyznawania) to będzie to bardzo ciężki grzech, a tym samym obrażanie samego Boga, co może skończyć się piekłem. Tak więc po drugie, mamy destrukcyjną pedagogię lęku i strachu, która niszczy osobowość człowieka, co zresztą jest udokumentowane przez samych psychiatrów.


To są chocholaste brednie, które już tylko bezmyślnie powtarzasz za Dyszyńskim.


Czyli widzę, że nie jesteś wstanie merytorycznie się do tego ustosunkować.


Właśnie się merytorycznie ustosunkowałem: to są chocholaste brednie

Katolikus napisał:
Ok. I nie, to nie są "chocholaste brednie", tylko to jest to, co zebrałeś w formie cytatów z oficjalnej nauki Kościoła.


Nigdzie Kościół nie naucza, że stosuje destrukcyjną pedagogikę lęku i strachu, "co zresztą jest udokumentowane przez samych psychiatrów". To są właśnie twoje chocholaste brednie bo to na pewno nie są psychiatrzy uprawomocnieni przez Kościół. Prawda jest taka, że jesteś grzesznikiem i bardziej niż prawdę umiłowałeś grzech i bunt wobec Boga Biblii i Kościoła. Dlatego zniesławiasz Kościół gdy cię ostrzega przed tym jakie będą konsekwencje twojego grzechu. I to wszystko, nic więcej tu nie ma

Katolikus napisał:
Cytat:
Jeśli Kościół jest depozytariuszem prawdy to wątpienie w prawdę jest przejawem dysonansu poznawczego.


Po pierwsze, gdyby Kościół był depozytariuszem samej tylko prawdy, to ta prawda nie niszczyła by życia i rozwoju duchowego ludzi, a niestety jest mnóstwo dowodów na to, że jednak pewne doktryny wymuszane władzą Kościoła wywierały negatywny wpływ na ludzkie życie. Opisuje to np. katolicki psychiatra w książce M. Scott Peck Droga mniej uczęszczana, ludzie zostają wpędzeni w nerwicę, bo wpojono im obraz Boga karzącego, szczególnie surowego w odniesieniu do spraw ludzkiej cielesności i seksu. Ludzie zaczynają się bać Boga, ratując się systemem tysięcy modlitw, które zaczynają powtarzać w kółko niczym nakręcony mechanizm. To jak spustoszenie w duchowości i psychice człowieka zrobiły doktryny Kościoła sprzedawane jako "prawda" opisane też jest w książkach Jean'a Delumeau.


No jasne, jakiś Delumeau, który zniesławia Kościół, jest dla ciebie ważniejszy niż to co naucza sam Kościół. To tylko po raz kolejny potwierdza moją powyższą diagnozę twojego upadłego stanu grzesznika: jesteś grzesznikiem i bardziej niż prawdę umiłowałeś grzech i bunt wobec Boga Biblii i Kościoła. Dlatego zniesławiasz Kościół gdy cię ostrzega przed tym jakie będą konsekwencje twojego grzechu. I to wszystko, nic więcej tu nie ma

Katolikus napisał:
Po drugie, bycie "depozytariuszem prawdy", a to jak się zachęca do zgłębienia i zrozumienia tej prawdy to dwie różne sprawy. To co Kościół często przedstawia jako nieomylne prawdy, które każdy wierzący powinien wyznawać, jest niejasne, nieprecyzyjne, nie bardzo wiadomo w oparciu o co uzasadnione i gdy się te "pewne nauki" czyta to powstaje jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Ale zwykły wierny nie powinien w to wątpić tylko powinien przylgnąć swoim rozumem w posłuszeństwie wiary do tego, co ogłaszają. Niestety, ale wątpliwości pojawiają się i pojawiać się będą, a odpowiedzią Kościoła jest: "masz nie wątpić, bo to grzech". To jest niszczenie rozwoju duchowego i samodzielnego myślenia. Sam jesteś tego najlepszym przykładem.


To wszystko są tylko twoje żałosne preteksty żeby po prostu Kościoła nie słuchać. Takie same brednie będziesz wygadywał na Sądzie Bożym. I dostajemy już tylko kolejne potwierdzenie tego, że przeciwko nauce Kościoła się zbuntowałeś, bo bardziej niż prawdę umiłowałeś swój grzech. Wszystko co piszesz to potwierdza

Katolikus napisał:
Cytat:
Ja zawsze dochodzę niezależnie do tych samych prawd co Kościół i nikt mnie do tego nie przymusza, żaden autorytet. Na tym polega bycie katolikiem i właśnie dlatego nim jestem. Będąc w zgodzie ze sobą jestem zarazem w zgodzie z kościelnymi autorytetami. Wszystko jest tu w pełni kompatybilne. Nie ma tu żadnego konfliktu, ślepego posłuszeństwa autorytetom. To są tylko wasze histeryczne chochoły.


Chcesz mi powiedzieć, że do całego nauczania, do którego Kościół dochodził setki lat, ty sam doszedłeś niezależnie od Kościoła?


Najważniejsze nauczanie i doktryny Kościoła są zawarte w Katechizmie. To wszystko można zweryfikować w ciągu jednego życia. Ty nawet nigdy nie zacząłeś tego robić i dlatego takie głupoty i herezje pleciesz na tym forum od lat. Kościół zresztą sam zachęca do weryfikacji swoich nauk

Katolikus napisał:
Przez stulecia kara śmierci była przez Kościół dopuszczana, dziś oficjalnie naucza się, że "Kościół w świetle Ewangelii naucza, że kara śmierci jest niedopuszczalna". A ty do "prawdy", którego Kościoła doszedłeś - tego przed franciszkowego, czy papieża Franciszka?


Znowu wyszukujesz sobie preteksty żeby nauczanie Kościoła ignorować. Nie jesteś żadnym katolikiem. Nauczanie o karze śmierci nie jest póki co kwestią zdogmatyzowaną w Kościele. Może się więc zmieniać i pewnie jeszcze nie raz się zmieni. Bergoglio to zresztą jest bardzo słaby pontyfikat. Nawet w postępowym kościele holenderskim mają go już dość:

Biskup pyta, czy papież Franciszek jest katolikiem.

"Czy papież jest katolikiem? — było do niedawna pytaniem retorycznym. W dzisiejszych czasach to się zmienia. Co robić? Ten pontyfikat w naturalny sposób dobiegnie końca. Czy jest on ważnym papieżem? Tak. Czy powinniśmy być mu posłuszni? Nie. Pozostańcie w Kościele! Nie opuszczajcie Kościoła! To jest Kościół Chrystusowy. Ten Kościół jest święty. Personel nie" — konkluduje hierarcha"

[link widoczny dla zalogowanych]

Kłania się mafia z Sankt Galen

Katolikus napisał:
Papież Bonifacy VIII doszedł oficjalnie do wniosku, że posłuszeństwo Biskupowi Rzymu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia. Jak niezależnie od Bonifacego doszedłeś do tej prawdy? Czy da się porównać twoje dojście do takiego wniosku z wnioskiem papieża Bonifacego?


Bardzo łatwo dojść do takiego wniosku analizując historię prymatu Rzymu od początku:

[link widoczny dla zalogowanych]

Oczywiście nie masz zielonego pojęcia o takich analizach bo nigdy ich nawet nie zacząłeś robić. Wymóg posłuszeństwa Piotrowi, którego następcą jest każdy papież, było widać już w słowach Jezusa:

"Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»" (Mt 16,18-19)

Katolikus napisał:
Pamiętam też, że pisałeś w jednej z dyskusji, że na miłość Boga trzeba sobie zasłużyć, ale przecież oficjalne nauczanie Kościoła nic takiego nie uczy. Wręcz przeciwnie:
"Te słowa objawiają nam istotę Boga jako misterium nieskończonej miłości, a jednocześnie stanowią fundament etyki chrześcijańskiej, której syntezą jest przykazanie miłości" (Jan Paweł II, Watykan, 6 października 1999 r.). Tak więc oficjalne nauczanie nie potwierdza twoich "prawd".


Znowu wczytujesz swoje pluszowe chciejstwo w nauczanie papieży, którym manipulujesz. Te słowa papieża nie mówią nic o tym co ty mówisz. Za to święty Paweł mówi o tym co ja mówię:

"Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,22)

"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10,26-27)

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)



Krótko i na temat - kto nie sprosta wymogom Boga będzie wycięty i pójdzie w ogień. Jezus nauczał tak samo:

"Lecz on odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was" (Mt 25,12)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)



To jest jasna i klarowna nauka Pisma. A ty od niej już odpadłeś. Kościół naucza dokładnie tak samo:

"Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki" (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1035)

"Grzech śmiertelny (...) Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle" (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1861)

"Dusze zaś tych, którzy umierają w grzechu śmiertelnym natychmiast zstępują do piekła, gdzie podlegają karom" (Sobór Powszechny Lyoński)

"Jeśli zaś ktoś bez pokuty umiera w grzechu śmiertelnym, to bez wątpienia cierpi na zawsze męki wieczystego piekła" (papież Innocenty IV)

"Tak samo Pan Jezus zapowiada wieczną nagrodę lub wieczne męki zależne od sądu wiążącego zasługi tego życia" (Sobór Powszechny Laterański)

"Wierzymy również w ogień wieczny i płomienie piekła zgotowane dla grzechów ciężkich" (Synody w Arles i w Lyonie)

"źli będą takimi przez własną złość i otrzymają wiekuiste potępienie z Jego sprawiedliwości" (Synod w Valence)

"Jeśli ktoś sądzi lub twierdzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi apokatastaza dla diabłów i bezbożnych ludzi - niech będzie wyklęty" (Synod Konstantynopolitański)

"Jednakże w sensie teologicznym piekło jest czymś innym: jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia (...) piekło jest miejscem ostatecznej kary, nie dopuszczającym możliwości powrotu ani złagodzenia cierpień. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło'» (n. 1033). Dlatego «potępienia» nie można przypisać inicjatywie Boga, ponieważ w swej miłosiernej miłości pragnie On jedynie zbawienia istot stworzonych przez siebie. W rzeczywistości to istota stworzona sama zamyka się na Jego miłość. «Potępienie» polega właśnie na ostatecznym oddaleniu się od Boga, które człowiek dobrowolnie wybrał i potwierdził ten wybór ostateczną pieczęcią w chwili śmierci. Wyrok Boży jedynie ratyfikuje ten stan"

(Jan Paweł II, Audiencja generalna 28 lipca 1999)

Katolikus napisał:
Pamiętam też, że pisałeś w jednej z dyskusji, że nie istnieje coś takiego jak miłość bezwarunkowa, tymczasem oficjalne nauczanie Kościoła plus nauczanie papieży wzmiankuje, że taka miłość istnieje:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosc-boga-jest-bezwarunkowa,24703.html


Żadnych takich herezji jak twoje Kościół nie naucza. Miłość bezwarunkowa według nauki Kościoła to miłość ofiarowana jako propozycja, a nie jako niezmienna postawa Boga niezależna od tego co grzesznik zrobi. Bo to jest już apokatastaza a Kościół herezję apokatatstazy potępił:

"Jeśli ktoś sądzi lub twierdzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi apokatastaza dla diabłów i bezbożnych ludzi - niech będzie wyklęty" (Synod Konstantynopolitański)



Ty sobie chcesz grzeszyć do woli, wyzywać latami na tym forum Boga od sadystów z konta Kruchy04, licząc na to, że Bóg ci i tak to odpuści bez twojego żalu i lęku za to. Ale tak nie będzie. Odpadłeś i będziesz za to surowo osądzony, dokładnie tak jak zapowiada święty Paweł:

"Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,22)

"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10,26-27)

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

Katolikus napisał:
Pamiętam też, że w jednej z dyskusji pisałeś, o tak: "Jezus kocha zatwardziałych grzeszników? Nigdy ich nie znał. Sam to mówi. To mówi Biblia."
Tymczasem oficjalne nauczanie Kościoła jest takie:
KKK 342: "Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia,"

A nawet sam obecny papież stwierdził w swoim nauczaniu, że:
"Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego"


Ale do czasu i wyraźnie naucza o tym Nowy Testament i sam Jezus:

"Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,22)

"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10,26-27)

"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)

"Lecz on odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was" (Mt 25,12)

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)

"i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42)

"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

Nie będzie żadnej apokatastazy, cwaniaczku z bańką w nosie. Chcesz sobie grzeszyć całe życie a potem pójść do nieba. Ale tak nie będzie. Ze wszystkiego będziesz drobiazgowo rozliczony i z tego wyzywania Boga od "sadystów" na tym forum też będziesz rozliczony

Katolikus napisał:
fedor napisał:
katolikus napisał:
fedor napisał:
Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła.


Ten Kościół, który założył Jezus był wolny od tak rozumianej władzy:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

Spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego.

- Angelizm..
- Traktowanie ciała człowieka jako siedlisko grzechów..
- stawianie zwykłym ludziom maksymalistycznych wymagań religijnych..
- pedagogia lęku i strachu..
- cierpiętnictwo, pogarda dla ludzkiej płciowości..

..i wiele innych zagrożeń dla duchowości, rozwoju człowieka.

Wszystko to i więcej ma swoje miejsce w historii władzy Kościoła.


To są tylko twoje protestantyzujące poglądy na Kościół, które nic wspólnego z realiami historycznymi nie mają. A realia historyczne są takie, że posłuszeństwo władzy kościelnej było ideą pochodzącą już od Jezusa i apostołów:

"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)

Pisma apostolskie Nowego Testamentu:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tych tekstów nie zakłamiecie swoim wyparciem. One nadal w Biblii będą


Ale to posłuszeństwo od Jezusa było wolne od tak rozumianego posłuszeństwa:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

No i spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego o czym wyżej pisałem, ale to wyparłeś.


A kto by się twoimi zachciankami przejmował skoro to są tylko twoje prywatne rojenia, które nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. Wyznawany przez ciebie pluszowy deizm nic wspólnego z chrześcijaństwem nie ma ale jest kultem demona, który cię zwiódł już dawno temu

Katolikus napisał:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina.


Rozwój osobisty rozumiany jako głęboki rozwój duchowy i całościowa przemiana człowieka to właśnie cel każdego człowieka:
Mt 5,48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


J 3,3 napisał:
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego».


Żaden z tych fragmentów nie mówi o rozwoju w tym znaczeniu co Dyszyński. A Dyszyński mówi już tylko o rozwoju psychologicznym. Biblia niczym takim się nie zajmuje. Wczytujesz jak zwykle swoje chciejstwo w teksty biblijne i tym samym manipulujesz nimi. To u ciebie "standard". Wystarczy zresztą zajrzeć do kontekstu fragmentu z Mt 5,48, aby zobaczyć jak zmanipulowałeś te teksty. Jezus nie mówi tam o żadnej doskonałości w kontekście rozwoju osobistego w takim znaczeniu jak rozumie to Dyszyński. Tak więc jak zwykle wczytujesz w teksty biblijne swe chciejstwo zamiast słuchać co one w rzeczywistości mówią.


Michał pisze o rozwoju osobistym w kontekście duchowości i całościowej przemiany człowieka.


Nie interesuje mnie to co pisze Dyszyński o "rozwoju", bo to co on pisze o "rozwoju" nie ma nic wspólnego z Biblią i nauką Kościoła. Jemu już od dawna myli się wiara chrześcijańska z psychologią. Tobie zresztą też

Katolikus napisał:
Powyższe dwa fragmenty potwierdzają to, co pisze Michał


Nie potwierdzają. To jest tylko wyrywanie tekstów biblijnych z kontekstu i podciąganie ich pod wasze chciejstwo

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jest tak jak piszesz. Wystarczy przeanalizować dowolną odpowiedź fedora na to twoje merytoryczne argumenty. Np.

Ty piszesz Michał tak:
Michał napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


A o to odpowiedź fedora :rotfl: :

fedor napisał:
Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł


Analiza z mojego punktu widzenia:
Przedstawiłeś konkretny merytoryczny argument za "sukcesją ducha", którą podstawą jest miłość, a uzasadnileś to fragmentem z J 21,15. W odpowiedzi na to dowiedzieliśmy się, że:

- nie chcesz uznać hierarchii kościelnej (ale to nie polemizuje z twoim argumentem, możesz sobie nie chcieć uznać, a twój argument dalej jest zasadny)
- ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji (ale to nie podważa twojego argumentu, tak to zinterpretowałeś, bo masz na to merytoryczne uzasadnienie, kolejna uwaga twojego polemisty w ogóle nie rusza twojego argumentu)
- dalej sama erystyka ad hominem (czyli atak w osobę, a więc znów zero odniesienia do twojego merytorycznego argumentu)
- stwierdza na koniec integrysta, że nikt tak nigdy nie interpretował..
(No to ostatnie zdanie najbardziej mnie rozbawiło. To tak jakby, ktoś zarzucił np. Kopernikowi, że nikt nigdy nie interpretował danych naukowych o relacji Słońce-Ziemia, a zatem jego teoria nie może być zasadną.. Kolejna uwaga, która nie polemizuję z twoim merytorycznym argumentem).

Tak możnaby przeanalizować każdą jego "odpowiedź" i wyjdzie tak jak to wyżej. Widać totalną bezradność w jego odpowiedziach, duchową pustkę i wzburzone emocje.


Chochoły Dyszyńskiego to nie są żadne "merytoryczne argumenty". Nie są też żadnymi "argumentami merytorycznymi" wersety jakie on "przytacza", bo on robi dokładnie to samo co ty i po prostu wczytuje swoje chciejstwa w wersety biblijne, bez uwzględniania ich kontekstu. Przykład? Proszę bardzo. Jezus w Mt 25 mówi bardzo wyraźnie, że będzie na Sądzie Ostatecznym sądził grzeszników. Jak "zinterpretował" to Dyszyński? Ano tak żeby "zgadzało" się to z jego chciejstwem: Jezus nikogo nie będzie sądził, każdy będzie sądził się sam. Ha ha ha. Super. Pozamykajmy sądy i niech wszyscy przestępcy sądzą się sami. Wiadomo jakie będą wyroki. Same uniewinnienia. To co robicie z naukami Jezusa i Biblią to jest po prostu kabaret. I jeszcze sobie wmawiacie bzdury, że wy się "opieracie na Biblii". To jest bullshit. Wy się opieracie jedynie na swoim chciejstwie i Biblia jest tu tylko nadużywana. A jak już nie da się jej wpasować w wasze brednie to wtedy ją odrzucacie, ignorujecie i dyskredytujecie (choć akurat Dyszyński nie dyskredytuje Biblii tak jak ty z Wujkiem - tu trzeba oddać Dyszyńskiemu sprawiedliwość). No i to by było na tyle jeśli chodzi o "merytoryczne argumenty" Dyszyńskiego. Coś ci się więc znowu pomyliło ale u ciebie to "standard"


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 10:41, 30 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5545
Przeczytał: 14 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:27, 01 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i ułomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:03, 01 Lut 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem.


Odniosłem się ale jak zwykle to wyparłeś. Podważyłem u samych podstaw twoją sofistykę i pokazałem, że powtarzasz tylko chochoły i fejki za Dyszyńskim, które są jedynie bezpodstawnym oczernianiem katolików. Nic więcej nie macie

Kwintesencja fedorystycznych "odpowiedzi".
Czyli BRAK JAKIEGOKOLWIEK ODNIESIENIA SIĘ do kwestii, czy postawa władzy w religii w ogóle występuje, brak JAKIEGOKOLWIEK PODJĘCIA PORUSZONYCH ZAGADNIEŃ (kwestia faryzeuszy, fundamentalizmu islamskiego).
A co jest w odpowiedzi?...
- Mamy uwagi o tym, jaki jest katolikus, jaki jest dyszyński. :rotfl:
Mamy "w odpowiedzi" zbiór nazw OGÓLNIE PEJORATYWNYCH (sofistyka, chochoły, fejki) i ogólnie PRETENSJA I NEGACJA, tylko nie ma ani słowa o poruszonym zagadnieniu.
Powtórzę, z wyróżnieniem: nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!
To się oczywiście nie przedrze do świadomości, ale aby nie było wątpliwości, co jest tezą, zastosuję większą czcionkę i kolorowanie fontu:
W odpowiedzi fedora nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!

Ale dalej fedor będzie się upierał, że "udzielił odpowiedzi" na poruszane zagadnienia. Przecież to można tylko wyśmiać. :rotfl:
Jeśli mamy dyskutanta, który uważa, że "odpowiedzią" na pytanie "czy w religiach występuje problem traktowania ich za bardzo od strony władzy i uległości autorytetom", jest barwne opisywanie osób, które problem stawiają, to powstaje pytanie: czy taki człowiek w ogóle rozumie, co się do niego pisze?...
Najwyraźniej nie rozumie, że postawiony problem - nie tylko w katolicyzmie, bo i w judaizmie, i w islamie - i jeszcze pewnie w innych religiach się pojawia, PISZĄ O NIM PUBLICYŚCI (nie tylko dyszyński i katolikus), nie jest kwestią typu "Jaki jest dyszyński?, "jaki jest katolikus?". Jaką barwną nazwą można ich obu określić?... To nie jest ten problem!
Dyskutować sensownie można z osobą, która rozumie, znaczenie formułowanych zagadnień. Jak ktoś nie wie, czego dotyczyła wypowiedź (mimo, że ją sam cytuje, a w tym cytacie jest wyraźnie opisane, o czym pisze oponent), zaś jako "odpowiedź" podaje wymyślane przez siebie różne określenia na temat osób piszących, a NAWET JEDNYM SŁOWEM NIE ZAJĄKNIE SIĘ O PORUSZANEJ KWESTII, to powstaje pytanie: czy mamy do czynienia z kimś rozumnym?...
Czy można aż tak nie rozumieć znaczenia tekstu, na który się odpowiada?...

Potem są różne ubawne deklaracje fedora, że rzekomo na poruszane kwestie "udzielał odpowiedzi". Tylko parsknąć śmiechem, że wszystkie te jego uwagi personalne, które są totalnie nie na temat, on próbuje sprzedać jako "odpowiedzi". :rotfl:
To już się ociera chyba psychiatrię - tak bardzo nie rozumieć sensu przedstawianych treści, upierając się, że barwne nazywanie osób, miałoby jakimkolwiek podjęciem kwestii, które poruszają te osoby np. w obszarze oceny skrajnie posuniętego posłuszeństwa władzom ogólnie, a władzom religijnym w szczególności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:33, 01 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem.


Odniosłem się ale jak zwykle to wyparłeś. Podważyłem u samych podstaw twoją sofistykę i pokazałem, że powtarzasz tylko chochoły i fejki za Dyszyńskim, które są jedynie bezpodstawnym oczernianiem katolików. Nic więcej nie macie

Kwintesencja fedorystycznych "odpowiedzi".
Czyli BRAK JAKIEGOKOLWIEK ODNIESIENIA SIĘ do kwestii, czy postawa władzy w religii w ogóle występuje, brak JAKIEGOKOLWIEK PODJĘCIA PORUSZONYCH ZAGADNIEŃ (kwestia faryzeuszy, fundamentalizmu islamskiego).
A co jest w odpowiedzi?...
- Mamy uwagi o tym, jaki jest katolikus, jaki jest dyszyński. :rotfl:
Mamy "w odpowiedzi" zbiór nazw OGÓLNIE PEJORATYWNYCH (sofistyka, chochoły, fejki) i ogólnie PRETENSJA I NEGACJA, tylko nie ma ani słowa o poruszonym zagadnieniu.
Powtórzę, z wyróżnieniem: nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!
To się oczywiście nie przedrze do świadomości, ale aby nie było wątpliwości, co jest tezą, zastosuję większą czcionkę i kolorowanie fontu:
W odpowiedzi fedora nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!

Ale dalej fedor będzie się upierał, że "udzielił odpowiedzi" na poruszane zagadnienia. Przecież to można tylko wyśmiać. :rotfl:
Jeśli mamy dyskutanta, który uważa, że "odpowiedzią" na pytanie "czy w religiach występuje problem traktowania ich za bardzo od strony władzy i uległości autorytetom", jest barwne opisywanie osób, które problem stawiają, to powstaje pytanie: czy taki człowiek w ogóle rozumie, co się do niego pisze?...
Najwyraźniej nie rozumie, że postawiony problem - nie tylko w katolicyzmie, bo i w judaizmie, i w islamie - i jeszcze pewnie w innych religiach się pojawia, PISZĄ O NIM PUBLICYŚCI (nie tylko dyszyński i katolikus), nie jest kwestią typu "Jaki jest dyszyński?, "jaki jest katolikus?". Jaką barwną nazwą można ich obu określić?... To nie jest ten problem!
Dyskutować sensownie można z osobą, która rozumie, znaczenie formułowanych zagadnień. Jak ktoś nie wie, czego dotyczyła wypowiedź (mimo, że ją sam cytuje, a w tym cytacie jest wyraźnie opisane, o czym pisze oponent), zaś jako "odpowiedź" podaje wymyślane przez siebie różne określenia na temat osób piszących, a NAWET JEDNYM SŁOWEM NIE ZAJĄKNIE SIĘ O PORUSZANEJ KWESTII, to powstaje pytanie: czy mamy do czynienia z kimś rozumnym?...
Czy można aż tak nie rozumieć znaczenia tekstu, na który się odpowiada?...

Potem są różne ubawne deklaracje fedora, że rzekomo na poruszane kwestie "udzielał odpowiedzi". Tylko parsknąć śmiechem, że wszystkie te jego uwagi personalne, które są totalnie nie na temat, on próbuje sprzedać jako "odpowiedzi". :rotfl:
To już się ociera chyba psychiatrię - tak bardzo nie rozumieć sensu przedstawianych treści, upierając się, że barwne nazywanie osób, miałoby jakimkolwiek podjęciem kwestii, które poruszają te osoby np. w obszarze oceny skrajnie posuniętego posłuszeństwa władzom ogólnie, a władzom religijnym w szczególności.


Zabawne. Zarzucasz mi "brak odpowiedzi" po tym jak skasowałeś całą dyskusję i z niej uciekłeś :rotfl:

To ty nie odpowiadasz. Jesteś po prostu bezczelny. Poniżej wklejam moją odpowiedź do której to ty się nie ustosunkowałeś:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jak już nie wiesz co odpisać to zawsze przecież jeszcze zostaje ci sloganik, że twój oponent ucieka w "arbitralność". Ale to tylko taki twój pusty sloganik. Takie twoje ostatnie koło ratunkowe. Ale i tak toniesz. Wszystkie tematy pociągnąłem do końca ale prawda jest taka, że nie było tam co ciągnąć bo twoja odpowiedź była jednym wielkim unikiem i powtarzaniem tych samych chochołów, które zostały zakwestionowane nie tylko przeze mnie, ale i przez Pelikanicę. Poniżej przypominam to na co nie odpowiedziałeś, aby każdy mógł zobaczyć jak unikasz dyskusji. Już na to nie odpowiedziałeś. Robię to dlatego żebyś sobie teraz nie wciskał kitu o tym jak to było naprawdę:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach
‐---‐------------------------------------

Koniec cytatu. Teraz niech każdy oceni sobie kto tu się miga od dyskusji i ucieka w arbitralność


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 14:34, 01 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:52, 01 Lut 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem.


Odniosłem się ale jak zwykle to wyparłeś. Podważyłem u samych podstaw twoją sofistykę i pokazałem, że powtarzasz tylko chochoły i fejki za Dyszyńskim, które są jedynie bezpodstawnym oczernianiem katolików. Nic więcej nie macie

Kwintesencja fedorystycznych "odpowiedzi".
Czyli BRAK JAKIEGOKOLWIEK ODNIESIENIA SIĘ do kwestii, czy postawa władzy w religii w ogóle występuje, brak JAKIEGOKOLWIEK PODJĘCIA PORUSZONYCH ZAGADNIEŃ (kwestia faryzeuszy, fundamentalizmu islamskiego).
A co jest w odpowiedzi?...
- Mamy uwagi o tym, jaki jest katolikus, jaki jest dyszyński. :rotfl:
Mamy "w odpowiedzi" zbiór nazw OGÓLNIE PEJORATYWNYCH (sofistyka, chochoły, fejki) i ogólnie PRETENSJA I NEGACJA, tylko nie ma ani słowa o poruszonym zagadnieniu.
Powtórzę, z wyróżnieniem: nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!
To się oczywiście nie przedrze do świadomości, ale aby nie było wątpliwości, co jest tezą, zastosuję większą czcionkę i kolorowanie fontu:
W odpowiedzi fedora nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!

Ale dalej fedor będzie się upierał, że "udzielił odpowiedzi" na poruszane zagadnienia. Przecież to można tylko wyśmiać. :rotfl:
Jeśli mamy dyskutanta, który uważa, że "odpowiedzią" na pytanie "czy w religiach występuje problem traktowania ich za bardzo od strony władzy i uległości autorytetom", jest barwne opisywanie osób, które problem stawiają, to powstaje pytanie: czy taki człowiek w ogóle rozumie, co się do niego pisze?...
Najwyraźniej nie rozumie, że postawiony problem - nie tylko w katolicyzmie, bo i w judaizmie, i w islamie - i jeszcze pewnie w innych religiach się pojawia, PISZĄ O NIM PUBLICYŚCI (nie tylko dyszyński i katolikus), nie jest kwestią typu "Jaki jest dyszyński?, "jaki jest katolikus?". Jaką barwną nazwą można ich obu określić?... To nie jest ten problem!
Dyskutować sensownie można z osobą, która rozumie, znaczenie formułowanych zagadnień. Jak ktoś nie wie, czego dotyczyła wypowiedź (mimo, że ją sam cytuje, a w tym cytacie jest wyraźnie opisane, o czym pisze oponent), zaś jako "odpowiedź" podaje wymyślane przez siebie różne określenia na temat osób piszących, a NAWET JEDNYM SŁOWEM NIE ZAJĄKNIE SIĘ O PORUSZANEJ KWESTII, to powstaje pytanie: czy mamy do czynienia z kimś rozumnym?...
Czy można aż tak nie rozumieć znaczenia tekstu, na który się odpowiada?...

Potem są różne ubawne deklaracje fedora, że rzekomo na poruszane kwestie "udzielał odpowiedzi". Tylko parsknąć śmiechem, że wszystkie te jego uwagi personalne, które są totalnie nie na temat, on próbuje sprzedać jako "odpowiedzi". :rotfl:
To już się ociera chyba psychiatrię - tak bardzo nie rozumieć sensu przedstawianych treści, upierając się, że barwne nazywanie osób, miałoby jakimkolwiek podjęciem kwestii, które poruszają te osoby np. w obszarze oceny skrajnie posuniętego posłuszeństwa władzom ogólnie, a władzom religijnym w szczególności.


Zabawne. Zarzucasz mi "brak odpowiedzi" po tym jak skasowałeś całą dyskusję i z niej uciekłeś :rotfl:

To ty nie odpowiadasz. Jesteś po prostu bezczelny. Poniżej wklejam moją odpowiedź do której to ty się nie ustosunkowałeś:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jak już nie wiesz co odpisać to zawsze przecież jeszcze zostaje ci sloganik, że twój oponent ucieka w "arbitralność". Ale to tylko taki twój pusty sloganik. Takie twoje ostatnie koło ratunkowe. Ale i tak toniesz. Wszystkie tematy pociągnąłem do końca ale prawda jest taka, że nie było tam co ciągnąć bo twoja odpowiedź była jednym wielkim unikiem i powtarzaniem tych samych chochołów, które zostały zakwestionowane nie tylko przeze mnie, ale i przez Pelikanicę. Poniżej przypominam to na co nie odpowiedziałeś, aby każdy mógł zobaczyć jak unikasz dyskusji. Już na to nie odpowiedziałeś. Robię to dlatego żebyś sobie teraz nie wciskał kitu o tym jak to było naprawdę:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach
‐---‐------------------------------------

Koniec cytatu. Teraz niech każdy oceni sobie kto tu się miga od dyskusji i ucieka w arbitralność

Nawet się nie zorientowałeś, czego dotyczyły moje uwagi. :rotfl:
Dyskusja z Toba, jest jak zabawa w głuchy telefon.
Zatraciłeś umiejętność wypowiadania się na temat. Co by może nie było jeszcze niczym złym, gdybyś z góry określał swoje fantazje, jako swoje fantazje. Tylko po co zamieszczasz te fantazje pod czyjś odpowiedzią, co do której każdy może się przeknać czego tekst oponenta dotyczył?...
Chyba, że masz zupełnie inny cel - skompromitowania się jako tego, kto nie wie, co do niego napisano.
Jeśli taki jest Twój cel - pokazania, że umiesz "odpowiadać" pisząc rzeczy zupełnie od czapy, to może i ten cel wypełniasz.

Jakbyś przeczytał zaś moją wypowiedź, to zorientowałbyś się, że dotyczyła ona WYŁĄCZNIE kwestii poruszonej przez katolikusa i do jego odpowiedzi się odnosiła. Czyli kompletnie np. nie na temat jest Twoja uwaga, co ja skasowałem czy nie. Bo ja na żadne "skasowane", czy nie skasowane kwestie w tamtej mojej wypowiedzi nie odpowiadałem. Twoja pretensja, że ja skasowałem jakąś inną dyskusję, odpowiadając w zupełnie innej kwestii przypomina pretensję, że nie wziąłem dowolnego innego Twojego tekstu do odpowiedzi na temat, które dotyczył czegokolwiek innego.
Czyli znowu się tylko objawiłeś jako ten, który NIE ROZUMIE CZEGO DOTYCZYŁA WYPOWIEDŹ PRZEDPISCY.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:12, 01 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:
fedor napisał:
Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński


W ogóle nie odniosłeś się do tego, co napisałem.


Odniosłem się ale jak zwykle to wyparłeś. Podważyłem u samych podstaw twoją sofistykę i pokazałem, że powtarzasz tylko chochoły i fejki za Dyszyńskim, które są jedynie bezpodstawnym oczernianiem katolików. Nic więcej nie macie

Kwintesencja fedorystycznych "odpowiedzi".
Czyli BRAK JAKIEGOKOLWIEK ODNIESIENIA SIĘ do kwestii, czy postawa władzy w religii w ogóle występuje, brak JAKIEGOKOLWIEK PODJĘCIA PORUSZONYCH ZAGADNIEŃ (kwestia faryzeuszy, fundamentalizmu islamskiego).
A co jest w odpowiedzi?...
- Mamy uwagi o tym, jaki jest katolikus, jaki jest dyszyński. :rotfl:
Mamy "w odpowiedzi" zbiór nazw OGÓLNIE PEJORATYWNYCH (sofistyka, chochoły, fejki) i ogólnie PRETENSJA I NEGACJA, tylko nie ma ani słowa o poruszonym zagadnieniu.
Powtórzę, z wyróżnieniem: nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!
To się oczywiście nie przedrze do świadomości, ale aby nie było wątpliwości, co jest tezą, zastosuję większą czcionkę i kolorowanie fontu:
W odpowiedzi fedora nie ma ani jednego słowa o poruszanym zagadnieniu!

Ale dalej fedor będzie się upierał, że "udzielił odpowiedzi" na poruszane zagadnienia. Przecież to można tylko wyśmiać. :rotfl:
Jeśli mamy dyskutanta, który uważa, że "odpowiedzią" na pytanie "czy w religiach występuje problem traktowania ich za bardzo od strony władzy i uległości autorytetom", jest barwne opisywanie osób, które problem stawiają, to powstaje pytanie: czy taki człowiek w ogóle rozumie, co się do niego pisze?...
Najwyraźniej nie rozumie, że postawiony problem - nie tylko w katolicyzmie, bo i w judaizmie, i w islamie - i jeszcze pewnie w innych religiach się pojawia, PISZĄ O NIM PUBLICYŚCI (nie tylko dyszyński i katolikus), nie jest kwestią typu "Jaki jest dyszyński?, "jaki jest katolikus?". Jaką barwną nazwą można ich obu określić?... To nie jest ten problem!
Dyskutować sensownie można z osobą, która rozumie, znaczenie formułowanych zagadnień. Jak ktoś nie wie, czego dotyczyła wypowiedź (mimo, że ją sam cytuje, a w tym cytacie jest wyraźnie opisane, o czym pisze oponent), zaś jako "odpowiedź" podaje wymyślane przez siebie różne określenia na temat osób piszących, a NAWET JEDNYM SŁOWEM NIE ZAJĄKNIE SIĘ O PORUSZANEJ KWESTII, to powstaje pytanie: czy mamy do czynienia z kimś rozumnym?...
Czy można aż tak nie rozumieć znaczenia tekstu, na który się odpowiada?...

Potem są różne ubawne deklaracje fedora, że rzekomo na poruszane kwestie "udzielał odpowiedzi". Tylko parsknąć śmiechem, że wszystkie te jego uwagi personalne, które są totalnie nie na temat, on próbuje sprzedać jako "odpowiedzi". :rotfl:
To już się ociera chyba psychiatrię - tak bardzo nie rozumieć sensu przedstawianych treści, upierając się, że barwne nazywanie osób, miałoby jakimkolwiek podjęciem kwestii, które poruszają te osoby np. w obszarze oceny skrajnie posuniętego posłuszeństwa władzom ogólnie, a władzom religijnym w szczególności.


Zabawne. Zarzucasz mi "brak odpowiedzi" po tym jak skasowałeś całą dyskusję i z niej uciekłeś :rotfl:

To ty nie odpowiadasz. Jesteś po prostu bezczelny. Poniżej wklejam moją odpowiedź do której to ty się nie ustosunkowałeś:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jak już nie wiesz co odpisać to zawsze przecież jeszcze zostaje ci sloganik, że twój oponent ucieka w "arbitralność". Ale to tylko taki twój pusty sloganik. Takie twoje ostatnie koło ratunkowe. Ale i tak toniesz. Wszystkie tematy pociągnąłem do końca ale prawda jest taka, że nie było tam co ciągnąć bo twoja odpowiedź była jednym wielkim unikiem i powtarzaniem tych samych chochołów, które zostały zakwestionowane nie tylko przeze mnie, ale i przez Pelikanicę. Poniżej przypominam to na co nie odpowiedziałeś, aby każdy mógł zobaczyć jak unikasz dyskusji. Już na to nie odpowiedziałeś. Robię to dlatego żebyś sobie teraz nie wciskał kitu o tym jak to było naprawdę:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach
‐---‐------------------------------------

Koniec cytatu. Teraz niech każdy oceni sobie kto tu się miga od dyskusji i ucieka w arbitralność

Nawet się nie zorientowałeś, czego dotyczyły moje uwagi. :rotfl:
Dyskusja z Toba, jest jak zabawa w głuchy telefon.
Zatraciłeś umiejętność wypowiadania się na temat. Co by może nie było jeszcze niczym złym, gdybyś z góry określał swoje fantazje, jako swoje fantazje. Tylko po co zamieszczasz te fantazje pod czyjś odpowiedzią, co do której każdy może się przeknać czego tekst oponenta dotyczył?...
Chyba, że masz zupełnie inny cel - skompromitowania się jako tego, kto nie wie, co do niego napisano.
Jeśli taki jest Twój cel - pokazania, że umiesz "odpowiadać" pisząc rzeczy zupełnie od czapy, to może i ten cel wypełniasz.

Jakbyś przeczytał zaś moją wypowiedź, to zorientowałbyś się, że dotyczyła ona WYŁĄCZNIE kwestii poruszonej przez katolikusa i do jego odpowiedzi się odnosiła. Czyli kompletnie np. nie na temat jest Twoja uwaga, co ja skasowałem czy nie. Bo ja na żadne "skasowane", czy nie skasowane kwestie w tamtej mojej wypowiedzi nie odpowiadałem. Twoja pretensja, że ja skasowałem jakąś inną dyskusję, odpowiadając w zupełnie innej kwestii przypomina pretensję, że nie wziąłem dowolnego innego Twojego tekstu do odpowiedzi na temat, które dotyczył czegokolwiek innego.
Czyli znowu się tylko objawiłeś jako ten, który NIE ROZUMIE CZEGO DOTYCZYŁA WYPOWIEDŹ PRZEDPISCY.


Doskonale się zorientowałem. Po prostu piszę, że uciekasz z dyskusji i jednocześnie zarzucasz to mi (nieważne w jakiej kwestii, to nie ma znaczenia). Moje powyższe uwagi pozostają więc jak najbardziej aktualne. Zaś co do totalnego pogubienia się w dyskusji to nikt nie przebije ciebie po tym gdy raz stwierdziłeś tuż pod linkiem z twoją wypowiedzią, że żadnego linku tam "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768835

Tego nic i nikt nie przebije
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2233
Przeczytał: 160 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:14, 01 Lut 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i ułomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.


Czy w ogóle dopuszczasz myślenie, że jest taka forma posłuszeństwa, która staje się destrukcyjna dla człowieka? Jak najbardziej jestem za tym, aby w rozeznawaniu własnych słabości/ułomności brać pod uwagę głos duszpasterza, zwłaszcza mądrego duszpasterza, który potrafi pokierować, zwrócić uwagę na problemy, które sami, być może, byśmy nie zwrócili uwagi. Natomiast czymś destrukcyjnym, totalnie niszczącym duchowość człowieka jest okazywanie "szczególnej uległości woli i rozumu" ludziom, którzy czynią się bogami na ziemi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:39, 01 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i ułomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.


Czy w ogóle dopuszczasz myślenie, że jest taka forma posłuszeństwa, która staje się destrukcyjna dla człowieka? Jak najbardziej jestem za tym, aby w rozeznawaniu własnych słabości/ułomności brać pod uwagę głos duszpasterza, zwłaszcza mądrego duszpasterza, który potrafi pokierować, zwrócić uwagę na problemy, które sami, być może, byśmy nie zwrócili uwagi. Natomiast czymś destrukcyjnym, totalnie niszczącym duchowość człowieka jest okazywanie "szczególnej uległości woli i rozumu" ludziom, którzy czynią się bogami na ziemi.

Czy hitlerowscy mordercy, jakżeż ochoczo posłuszni swojemu fuhrerowi byli pokorni, czy pyszni?...
Z tego, co liczne relacje ukazują, hitlerowcy (nie wszyscy tak samo oczywiście, nie o każdym jest ta uwaga) byli butni, okrutni i chyba właśnie oni okazywali pychę. To, że byli posłuszni wodzowi nie tylko nie zabezpieczyło ich przed pychą, ale chyba tę cechę w nich wzmogło - przynajmniej w odniesieniu do tych ludzi, których wódz im wskazał jako wroga.

I chyba to nie jest przypadek. :nie: :think:
Patrząc na ludzi, którzy silnie byli ulegli strukturom władzy, widać u tych ludzi szczególny rodzaj pychy okazywany ludziom niżej w hierarchii. Tacy byli np. faryzeusze - pyszni, zadufani w sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21677
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:25, 01 Lut 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i umołomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.


Wymień dziesieciu duszpasterzy, którym katolik powinien być posluszny lub przynajmniej traktować tych księży jako autorytet.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:36, 01 Lut 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Doskonale się zorientowałem. Po prostu piszę, że uciekasz z dyskusji i jednocześnie zarzucasz to mi (nieważne w jakiej kwestii, to nie ma znaczenia). Moje powyższe uwagi pozostają więc jak najbardziej aktualne. Zaś co do totalnego pogubienia się w dyskusji to nikt nie przebije ciebie po tym gdy raz stwierdziłeś tuż pod linkiem z twoją wypowiedzią, że żadnego linku tam "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768835

Tego nic i nikt nie przebije

Dobra.. Odpisałeś COKOLWIEK, wpierając, jak to się zorientowałeś i racja jest Twoja.
Tak zawsze możesz, jako że i nawet debil, który posiadł zdolność pisania, tak może, bo to nie wymaga ani inwencji, ani zrozumienia tego, co się czyta.
W mojej ocenie Twoja odpowiedź świadczy, że uznałeś wypisywanie swoich deklaracji o rzekomej kompetencji, połączonych z agitacyjnymi tyradami, za dobrą reakcję na każdy rodzaj uwagi ze strony oponenta, że za najważniejsze uznałeś wstawienie dowolnego swojego tekstu, byle po czyjejś odpowiedzi. Taką metodologię dyskusji oczywiście można sobie założyć, wtedy masz dużą szansę być "zwycięzcą" z każdym jako tako rozsądnym oponentem, który nie chce się błaźnić pisząc cokolwiek, na cokolwiek, byle tylko być ostatnim w ciągu wypowiedzi.
Jak dla mnie to po prostu przestałeś się nadawać do dyskusji, w której standardem jest odpowiadanie na to, co się cytuje, a nie pisanie cokolwiek, szczególnie personalnie, szczególnie mantrując w kółko swoje. Politycy taką metodologię stosują od lat w dyskusjach z dziennikarzami, więc może ją stąd podłapałeś. Jak dla mnie to jest ona poniżej akceptowalnego poziomu, jest błaźnieniem się (czyli porażką), a nie sukcesem w dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:48, 01 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Doskonale się zorientowałem. Po prostu piszę, że uciekasz z dyskusji i jednocześnie zarzucasz to mi (nieważne w jakiej kwestii, to nie ma znaczenia). Moje powyższe uwagi pozostają więc jak najbardziej aktualne. Zaś co do totalnego pogubienia się w dyskusji to nikt nie przebije ciebie po tym gdy raz stwierdziłeś tuż pod linkiem z twoją wypowiedzią, że żadnego linku tam "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768835

Tego nic i nikt nie przebije

Dobra.. Odpisałeś COKOLWIEK, wpierając, jak to się zorientowałeś i racja jest Twoja.
Tak zawsze możesz, jako że i nawet debil, który posiadł zdolność pisania, tak może, bo to nie wymaga ani inwencji, ani zrozumienia tego, co się czyta.
W mojej ocenie Twoja odpowiedź świadczy, że uznałeś wypisywanie swoich deklaracji o rzekomej kompetencji, połączonych z agitacyjnymi tyradami, za dobrą reakcję na każdy rodzaj uwagi ze strony oponenta, że za najważniejsze uznałeś wstawienie dowolnego swojego tekstu, byle po czyjejś odpowiedzi. Taką metodologię dyskusji oczywiście można sobie założyć, wtedy masz dużą szansę być "zwycięzcą" z każdym jako tako rozsądnym oponentem, który nie chce się błaźnić pisząc cokolwiek, na cokolwiek, byle tylko być ostatnim w ciągu wypowiedzi.
Jak dla mnie to po prostu przestałeś się nadawać do dyskusji, w której standardem jest odpowiadanie na to, co się cytuje, a nie pisanie cokolwiek, szczególnie personalnie, szczególnie mantrując w kółko swoje. Politycy taką metodologię stosują od lat w dyskusjach z dziennikarzami, więc może ją stąd podłapałeś. Jak dla mnie to jest ona poniżej akceptowalnego poziomu, jest błaźnieniem się (czyli porażką), a nie sukcesem w dyskusji.


Niczego nie "uznałem". Po prostu wiecznie uciekasz od dyskusji i wymyślasz tylko chochoły i preteksty żeby nie dyskutować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:16, 02 Lut 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Doskonale się zorientowałem. Po prostu piszę, że uciekasz z dyskusji i jednocześnie zarzucasz to mi (nieważne w jakiej kwestii, to nie ma znaczenia). Moje powyższe uwagi pozostają więc jak najbardziej aktualne. Zaś co do totalnego pogubienia się w dyskusji to nikt nie przebije ciebie po tym gdy raz stwierdziłeś tuż pod linkiem z twoją wypowiedzią, że żadnego linku tam "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768835

Tego nic i nikt nie przebije

Dobra.. Odpisałeś COKOLWIEK, wpierając, jak to się zorientowałeś i racja jest Twoja.
Tak zawsze możesz, jako że i nawet debil, który posiadł zdolność pisania, tak może, bo to nie wymaga ani inwencji, ani zrozumienia tego, co się czyta.
W mojej ocenie Twoja odpowiedź świadczy, że uznałeś wypisywanie swoich deklaracji o rzekomej kompetencji, połączonych z agitacyjnymi tyradami, za dobrą reakcję na każdy rodzaj uwagi ze strony oponenta, że za najważniejsze uznałeś wstawienie dowolnego swojego tekstu, byle po czyjejś odpowiedzi. Taką metodologię dyskusji oczywiście można sobie założyć, wtedy masz dużą szansę być "zwycięzcą" z każdym jako tako rozsądnym oponentem, który nie chce się błaźnić pisząc cokolwiek, na cokolwiek, byle tylko być ostatnim w ciągu wypowiedzi.
Jak dla mnie to po prostu przestałeś się nadawać do dyskusji, w której standardem jest odpowiadanie na to, co się cytuje, a nie pisanie cokolwiek, szczególnie personalnie, szczególnie mantrując w kółko swoje. Politycy taką metodologię stosują od lat w dyskusjach z dziennikarzami, więc może ją stąd podłapałeś. Jak dla mnie to jest ona poniżej akceptowalnego poziomu, jest błaźnieniem się (czyli porażką), a nie sukcesem w dyskusji.

Niczego nie "uznałem". Po prostu wiecznie uciekasz od dyskusji i wymyślasz tylko chochoły i preteksty żeby nie dyskutować

Przykro mi, ale to, co prezentujesz w tych rozmowach wg mnie nie kwalifikuje się na miano dyskusji. Nie podejmujesz prawie prezentowanych Ci problemów, tylko wpierasz na żywca, że "odpowiedzią" na nie jest wklejane po raz n-ty mantrowanie agitacyjne, w którym nie sposób dopatrzyć się żadnej formy odniesienia się do przedstawianych ci zagadnień i pytań w sprawie. Całości Twojej postawy dyskusyjnej dopełnia potem tylko UPORCZYWE WPIERANIE, że taka właśnie postawa jest zajmowaniem stanowiska w sprawie. To jest po prostu niepoważne. Trudno powiedzieć, czy bardziej w ten sposób robisz durnia ze swojego oponenta, czy z siebie, ale to nie ma nic wspólnego z dyskusją, w której strony prezentują nawzajem stanowiska w jakiejś sprawie, podejmują zastrzeżenia, wyjaśniają kwestie wątpliwe, ciągnąc obraz problemu ku konkluzji.
W tym trybie nie ma żadnej dyskusji z Tobą, bo są tylko wklejane z Twojej strony manifesty - powtarzane w kółko agitatorskie teksty, których główną siłą ma być chyba właśnie to, że są w kółko powtarzane, a do tego, że dodajesz do nich uparte deklarowanie, iż to właśnie one stanowią (na nieokreślonej zasadzie...) "odpowiedź" na to, co podał oponent. To jest zwyczajnie niepoważne, to się kwalifikuje na miano trolingu, a nie dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:22, 02 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Doskonale się zorientowałem. Po prostu piszę, że uciekasz z dyskusji i jednocześnie zarzucasz to mi (nieważne w jakiej kwestii, to nie ma znaczenia). Moje powyższe uwagi pozostają więc jak najbardziej aktualne. Zaś co do totalnego pogubienia się w dyskusji to nikt nie przebije ciebie po tym gdy raz stwierdziłeś tuż pod linkiem z twoją wypowiedzią, że żadnego linku tam "nie ma":

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-300.html#768835

Tego nic i nikt nie przebije

Dobra.. Odpisałeś COKOLWIEK, wpierając, jak to się zorientowałeś i racja jest Twoja.
Tak zawsze możesz, jako że i nawet debil, który posiadł zdolność pisania, tak może, bo to nie wymaga ani inwencji, ani zrozumienia tego, co się czyta.
W mojej ocenie Twoja odpowiedź świadczy, że uznałeś wypisywanie swoich deklaracji o rzekomej kompetencji, połączonych z agitacyjnymi tyradami, za dobrą reakcję na każdy rodzaj uwagi ze strony oponenta, że za najważniejsze uznałeś wstawienie dowolnego swojego tekstu, byle po czyjejś odpowiedzi. Taką metodologię dyskusji oczywiście można sobie założyć, wtedy masz dużą szansę być "zwycięzcą" z każdym jako tako rozsądnym oponentem, który nie chce się błaźnić pisząc cokolwiek, na cokolwiek, byle tylko być ostatnim w ciągu wypowiedzi.
Jak dla mnie to po prostu przestałeś się nadawać do dyskusji, w której standardem jest odpowiadanie na to, co się cytuje, a nie pisanie cokolwiek, szczególnie personalnie, szczególnie mantrując w kółko swoje. Politycy taką metodologię stosują od lat w dyskusjach z dziennikarzami, więc może ją stąd podłapałeś. Jak dla mnie to jest ona poniżej akceptowalnego poziomu, jest błaźnieniem się (czyli porażką), a nie sukcesem w dyskusji.

Niczego nie "uznałem". Po prostu wiecznie uciekasz od dyskusji i wymyślasz tylko chochoły i preteksty żeby nie dyskutować

Przykro mi, ale to, co prezentujesz w tych rozmowach wg mnie nie kwalifikuje się na miano dyskusji. Nie podejmujesz prawie prezentowanych Ci problemów, tylko wpierasz na żywca, że "odpowiedzią" na nie jest wklejane po raz n-ty mantrowanie agitacyjne, w którym nie sposób dopatrzyć się żadnej formy odniesienia się do przedstawianych ci zagadnień i pytań w sprawie. Całości Twojej postawy dyskusyjnej dopełnia potem tylko UPORCZYWE WPIERANIE, że taka właśnie postawa jest zajmowaniem stanowiska w sprawie. To jest po prostu niepoważne. Trudno powiedzieć, czy bardziej w ten sposób robisz durnia ze swojego oponenta, czy z siebie, ale to nie ma nic wspólnego z dyskusją, w której strony prezentują nawzajem stanowiska w jakiejś sprawie, podejmują zastrzeżenia, wyjaśniają kwestie wątpliwe, ciągnąc obraz problemu ku konkluzji.
W tym trybie nie ma żadnej dyskusji z Tobą, bo są tylko wklejane z Twojej strony manifesty - powtarzane w kółko agitatorskie teksty, których główną siłą ma być chyba właśnie to, że są w kółko powtarzane, a do tego, że dodajesz do nich uparte deklarowanie, iż to właśnie one stanowią (na nieokreślonej zasadzie...) "odpowiedź" na to, co podał oponent. To jest zwyczajnie niepoważne, to się kwalifikuje na miano trolingu, a nie dyskusji.


Znowu tylko ta sama papka, która jest jedynie opisem twoich efektów wyparcia i pretekstów do tego, żeby nie dyskutować. To co ty nazywasz" agitacją" jest po prostu demaskowaniem twoich wykrętów. Nic dziwnego, że ci to nie pasuje i wymyśliłeś sobie na to idiotyczne nazwy. Ale nie zakłamiesz tego. Zarzucasz mi "brak odpowiedzi" po tym jak skasowałeś całą dyskusję i z niej uciekłeś :rotfl:

To ty nie odpowiadasz. Jesteś po prostu bezczelny. Poniżej wklejam moją odpowiedź do której to ty się nie ustosunkowałeś:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jak już nie wiesz co odpisać to zawsze przecież jeszcze zostaje ci sloganik, że twój oponent ucieka w "arbitralność". Ale to tylko taki twój pusty sloganik. Takie twoje ostatnie koło ratunkowe. Ale i tak toniesz. Wszystkie tematy pociągnąłem do końca ale prawda jest taka, że nie było tam co ciągnąć bo twoja odpowiedź była jednym wielkim unikiem i powtarzaniem tych samych chochołów, które zostały zakwestionowane nie tylko przeze mnie, ale i przez Pelikanicę. Poniżej przypominam to na co nie odpowiedziałeś, aby każdy mógł zobaczyć jak unikasz dyskusji. Już na to nie odpowiedziałeś. Robię to dlatego żebyś sobie teraz nie wciskał kitu o tym jak to było naprawdę:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach
‐---‐------------------------------------

Koniec cytatu. Teraz niech każdy oceni sobie kto tu się miga od dyskusji i ucieka w arbitralność, chochoły, agitkę i wykręty
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5545
Przeczytał: 14 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:10, 04 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i ułomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.


Czy w ogóle dopuszczasz myślenie, że jest taka forma posłuszeństwa, która staje się destrukcyjna dla człowieka?

Jak najbardziej, m.in. taki destrukcyjny wpływ ma ślepe posłuszeństwo wobec samego siebie polegające na uczynieniu autorytetem własnego widzimisię. Znamienne, że pluszowiec rozumie, że traktowanie człowieka jak boga jest czymś złym i należy się tego wystrzegać, ale wobec samego siebie chce robić wyjątek :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:42, 04 Lut 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:
W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

No właśnie, w rozeznawaniu swoich słabości i ułomności, co m.in. przejawia się w postawie posłuszeństwa wobec nauczania KK. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę z tego, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrzebuje wobec tego autorytetu duszpasterskiego. Ty zaś proponujesz uleganie najgorszej z możliwych słabości jaką jest PYCHA.


Czy w ogóle dopuszczasz myślenie, że jest taka forma posłuszeństwa, która staje się destrukcyjna dla człowieka?

Jak najbardziej, m.in. taki destrukcyjny wpływ ma ślepe posłuszeństwo wobec samego siebie polegające na uczynieniu autorytetem własnego widzimisię. Znamienne, że pluszowiec rozumie, że traktowanie człowieka jak boga jest czymś złym i należy się tego wystrzegać, ale wobec samego siebie chce robić wyjątek :think:


Niepluszowiec samo zorientowanie się czy jest posłuszny autorytetowi musi w oparciu o coś oprzeć (chyba, że robi to totalnie losowo, co jednak jest też oparciem się, ale o losowy wybór). I tak trzeba SAMODZIELNIE na pewnym etapie zadecydować, czy to jak traktuję sprawy jest (już) tym zgodnym z autorytetem, czy może wciąż jest tym własnym (czyli terminologii tutaj użytej przez wciąż "traktowaniem pluszowym", bo własnym).
Można udawać przed sobą, że decyzje, które się de facto podejmuje "nie są żadnymi moimi decyzjami", tylko uznać sobie optymistycznie, iż skoro ktoś ma taką intencję bycia posłusznym, to już samo to oznacza, że jest posłusznym i żadnego problemu z pytaniami "Jak być?, "czy już na pewno jestem?" posłusznym nie ma. Bo rzekomo takiego problemu "po prostu nie ma", bo tu już wystarczy zachcieć, a dowolnego integryście, czy fundamentaliście to już MUSI SIĘ UDAĆ, skoro on to sobie założył, a taką intencję miał.
Myślę, że nie uda mi się przekonać nikogo, kto uważa, że jemu sama intencja czegoś wystarcza, bo on już uważa, że przecież sama ta jego intencja wystarcza i jest po problemie... To przecież (rzekomo) tylko inni (nigdy sam integrysta) może mieć ten problem, że intencję ma, ale nie udaje mu się jej realizować, z tytułu tego, że źle się wziął za sprawę, że głupio rozpoznał przesłanki i okoliczności. Nie... - to się integryście przecież zdarzyć nie może!... :rotfl: On przecież, jak mówi, że jest posłusznym, a do tego agituje za posłuszeństwem, to się zrobiło jakieś "czary mary" i tu nie ma błędnych realizacji! NIe ma i już! A tylko ci wredni pluszowcy się "czepiają". Bo przecież integrysta dawno już ustalił, że on się nie myli, tylko inni mogą się mylić, czyli jak integrysta intencję posłuszeństwa, to zupełnie nie musi sobie zaprzątać głowy, czy ona realnie została zrealizowana. Z resztą...
integrysta przecież ma "ważniejsze sprawy na głowie" jak zastanawianie się, czy już cel realnie osiągnął - integrysta jest zajęty tropieniem CUDZYCH ZANIEDBAŃ w owym zakresie.

Tymczasem...
To, CO BEZPOŚREDNIO KAŻDY Z NAS ROZPOZNAJE jest bowiem i tak i tak, z konieczności osobisty. I tak musi się pojawić ten aspekt gdy to my stwierdzamy, co widzimy i co w związku z tym konkretnie wobec tego jest wypełnieniem idei posłuszeństwa w takim właśnie przypadku. To, że jego osobistego rozpoznania przy jakiejś tam decyzji nie było, bo ktoś miał intencję bycia posłusznym, w istocie i tak jest myśleniem życzeniowym.
Nie występuje coś takiego jak czyste posłuszeństwo!
Każde posłuszeństwo w istocie jest mieszaniną wkładu rozpoznania własnego z próbą zintegrowania efektów owego rozpoznania z sugestią autorytetu i stworzenia razem decyzji, która OBA te aspekty jakoś uwzględnia.


Dlatego od pewnego poziomu próby degradowania wkładu własnych rozpoznań w posłuszeństwo, pojawi się efekt aplikowania owego posłuszeństwa na chaos, na błędnie rozpoznane sytuacje, na często przeciwne intencji autorytetu zachowania.

Wuj podał dobry przykład takiego błędnego rozpoznania w dyskusji z fedorem - gdy przywołał stwierdzenie Jezusa "musisz wziąć swój krzyż". Przy braku tego wkładu własnego rozpoznania, przy literalnym potraktowaniu słów, należałoby chyba kupić sobie jakiś krzyżyk i go nosić I NIC WIĘCEJ. To, że rozpoznajemy postulat Jezusa "wziąć swój krzyż", jako wezwanie do determinacji na płaszczyźnie walki z własnymi słabościami, z trudami życia jakie na nas spadają, jest efektem INTERPRETACJI. A nawet jeśli ktoś by uznał, że on tu - jak ten, który sam nie chce rozpoznawać - o co chodzi w sformułowaniu "weź swój krzyż" i chce (jeszcze raz?...) usłyszeć interpretację tych słów Jezusa od autorytetu (Jezus to za mało?... Samemu Jezusowi niedowierzając?...), to gdy usłyszy potwierdzenie tej idei brania się za bary z trudami życia już np. od autorytetu kościelnego, to znowu będzie miał problem: ALE CO TO ZNACZY KONKRETNIE W MOIM ŻYCIU?
- Znaczy to, że mam się zająć chorą ciotką, czy nie znaczy?...
- Znaczy to, że muszę akurat tę chorobę, jaka na mnie spadła znosić cierpliwie?...
itp. itd....
Zawsze (!) jeśli CZEMUKOLWIEK mielibyśmy być REALNIE posłuszni ("realnie" oznacza, iż mają być jakieś konsekwencje, a nie tylko gadanie, że mamy taką luźną intencję, która i tak do niczego nas nie zobowiązuje) posłuszeństwo musi być związane z wkładem własnego rozpoznania, rozumienia sprawy, aby to, czemu mamy być posłuszni (a co zwykle ma postać OGÓLNEJ dyrektywy), musi się ubrać w rozpoznania konkretnego człowieka i jego konkretnych sytuacji życiowych.
Dlaczego uczciwie postawione zagadnienie posłuszeństwa jest ściśle związane z tym, aby zastanowić się nad tym JAK ROZWIJAĆ WŁASNE MOCE POZNAWCZE, aby w ogóle posłusznym mieć szansę być!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 18:22, 04 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5545
Przeczytał: 14 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:16, 06 Lut 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Nie występuje coś takiego jak czyste posłuszeństwo!
Każde posłuszeństwo w istocie jest mieszaniną wkładu rozpoznania własnego z próbą zintegrowania efektów owego rozpoznania z sugestią autorytetu i stworzenia razem decyzji, która OBA te aspekty jakoś uwzględnia.


O tym kto jest autorytetem, a więc komu jesteśmy posłuszni, decyduje to, za czyją sugestią pójdziemy w sytuacji, kiedy jest rozdźwięk między poszczególnymi rozpoznaniami. Pluszowiec jest posłuszny Kościołowi tylko w zakresie, w którym nie ma konfliktu między jego rozpoznaniem a zalceniami Kościoła, a więc de facto to nie Kościołowi jest posłuszny, tylko sobie, a zbieżność z Kościołem w pewnych aspektach jest wykorzytstywana przez niego instrumentalnie do zobiektywizowania swoich przekonań.

Warto przy tym nadmienić, że postawa pluszowa jest tak naprawdę egzemplifikacją bardziej ogólnej postawy subiektywistycznej, u podstaw której tkwi przekonanie, że prawdę poznaje się nade wszystko od środka, co uzasadnia kierowanie się w kwestiach religijnych autorytem wewnętrznym i odrzucenie Kościoła albo traktowanie go w sposób instrumentalny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21677
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:40, 06 Lut 2024    Temat postu:

Czy prawdy nie poznaje się nade wszystko "od środka"?
Jeśli z tym się zgodzimy, to możemy przyznać że dotyczy to nie tylko religii, kościoła ale i innych segmentów: psychologii, ludzi, ideologii itp itd🤔🙂
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31420
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:45, 06 Lut 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie występuje coś takiego jak czyste posłuszeństwo!
Każde posłuszeństwo w istocie jest mieszaniną wkładu rozpoznania własnego z próbą zintegrowania efektów owego rozpoznania z sugestią autorytetu i stworzenia razem decyzji, która OBA te aspekty jakoś uwzględnia.


O tym kto jest autorytetem, a więc komu jesteśmy posłuszni, decyduje to, za czyją sugestią pójdziemy w sytuacji, kiedy jest rozdźwięk między poszczególnymi rozpoznaniami. Pluszowiec jest posłuszny Kościołowi tylko w zakresie, w którym nie ma konfliktu między jego rozpoznaniem a zalceniami Kościoła, a więc de facto to nie Kościołowi jest posłuszny, tylko sobie, a zbieżność z Kościołem w pewnych aspektach jest wykorzytstywana przez niego instrumentalnie do zobiektywizowania swoich przekonań.

Warto przy tym nadmienić, że postawa pluszowa jest tak naprawdę egzemplifikacją bardziej ogólnej postawy subiektywistycznej, u podstaw której tkwi przekonanie, że prawdę poznaje się nade wszystko od środka, co uzasadnia kierowanie się w kwestiach religijnych autorytem wewnętrznym i odrzucenie Kościoła albo traktowanie go w sposób instrumentalny.

Zgodzę się z diagnozą, że "pluszowiec" widzi prawdę "od środka". Ale cały czas jakoś nie potrafię się przebić z tezą, że on w tym PO PROSTU MA RACJĘ.

Wyobraź sobie świat, na którym nie ma już świadomości (bo wojny unicestwiły wszelkie świadome życie, a na razie nie rozważamy aspektu życia po śmierci). Nie ma nikogo - nie ma nikogo, kto by coś stwierdzał, albo tego słuchał. Nie ma nikogo, kto by stawiał pytania, albo coś negował. Nie ma ani jednego drgnienia świadomości, które by postawiło cokolwiek w dualnej postaci "czy to jest może tak, czy inaczej". Powiedzmy, że zostały planety, asteroidy, gwiazdy i inne bryły materii, które kręcą się wokół siebie, czasem zderzają, czasem łączą, czasem rozpadają. Ale nikt o nic nie pyta, nikt nie uruchamia najmniejszej formy zaciekawienia "czy mogłoby być inaczej?". Wszystko jest, jak jest - trwa w bezmyślnym, bezosobowym, niewartościującym, nieocenialnym "tańcu", gdzie ani piękno, ani dobro, ani w ogóle nic nie aplikuje się na to, bo to przecież nie ma znaczenia, czy jakaś grupa nieświadomych kompletnie atomów porusza się w stronę tą, czy inną, czy jest tam, czy w innym miejscu.
Nawet jeśli na ten martwy, bezosobowy świat spojrzałaby w końcu jakaś świadomość (która np. z zewnątrz przybyła), to też ona miałaby percepcję tego świata jak "jedno wielkie chaotyczne, bo niewyróżniające żadnej idei, żadnego sensu nieustanne zmienianie swoich nikomu do niczego nie potrzebnych, niemających znaczenia stanów". Ot, obojętny i bez znaczenia stan A, zamienia się na jakiś w tym samym stopniu obojętny i bez znaczenia stan B, a potem tak samo obojętny stan C, D, E...

Podobna sytuacja występuje, gdy degradujemy stronę odbioru idei, maksymalnie wywyższając autorytet, który wygłasza jakąś tezę - np. ogłasza doktrynę. Oto są jakieś słowa, które publiczność ma przyjąć "dokładnie jak są, nie dodając nic od siebie". Jest to równoważne sytuacji, gdy to ogłoszenia spływa po odbiorcach "jak woda po kaczce". Bo wycofując swoje indywidualne podejście, nie pytając, nie odnosząc do jakichś alternatyw, nie konstruując przestrzeni, w której stawiamy dodatkowe pytania, aby to ocenić, aby wyłaniać jakieś nowe kwestie, rozwiązywać wątpliwości - mamy dokładnie taki stan, że owa "wielce ważna teza doktrynalna" MUSI "wpaść jednym uchem i wypaść drugim uchem"! Bo skoro zabroniono (aby to "nie on decydował, nie on myślał nad tym") komuś jego tej spontanicznej, osobistej, związanej z grą wątpliwości, także potencjalnych błędów i prób reakcji, to NIE BĘDZIE REAKCJI.
To, że nie będzie reakcji oznacza nic innego funkcjonalnie jak tylko ZIGNOROWANIE.

Postawa posłuszeństwa, jest de facto postawą zaniechania, cofnięcia zaangażowana osoby. Czy właściwe może być odmówienie Bogu tego osobistego wkładu w relację z Nim?
- Każdy sobie sam odpowie na to pytanie. Moja odpowiedź jednak jest tu jednoznaczna: za swój grzech, błąd, winę miałbym uznanie, iż mam prawo odrzucić wezwanie Boga do osobistej relacji z Nim.

Na koniec dodam, iż postulat zaawansowanego posłuszeństwa uważam za LOGICZNIE NIEMOŻLIWY DO ZREALIZOWANIA. Biorąc dowolną dyrektywę, pochodzącą od autorytetu i tak zawsze muszę ustalić, CO KONKRETNIE MAM Z NIĄ ZROBIĆ, w tym moim życiu, w moich warunkach. Prosty postulat niedopuszczalności aborcji będzie już w realnym zastosowaniu rozpościerał spektrum zachowań:
- od przeczytałem, zaakceptowałem, a dalej nie robię nic
poprzez
- staram się tak działać, aby problem aborcji mnie osobiście nie dotknął
poprzez dalej
- działalność agitatorską wśród znajomych
dalej poprzez
- zaangażowanie w grupach typu pro life
aż do
- działania typu podpalenia klinik aborcyjnych, czy zamachy na personel aborcje dokonujący i ataki na kobiety pragnące poddać się zabiegowi.
Właściwie jedyną jako taką "czystą od wkładu własnego" reakcją byłoby to pierwsze - nie robienie kompletnie nic. Każda inna reakcja domagałaby się (aby nie była "moja", nie była moim pomysłem, co mam przecież zabronione, jako że mam być tym posłusznym) się chyba wzięcia skądś DOKŁADNEJ, LITERALNEJ INSTRUKCJI DZIAŁANIA KROK PO KROKU. Tylko gdybym niczym automat realizował wprost od autorytetu twardy program literalnego trzymania się bardzo konkretnych i ścisłych, NIE DOPUSZCZAJĄCYCH NAJMNIEJSZEJ WĄTPLIWOŚCI INTERPRETACYJNEJ wskazówek pochodzących od autorytetu, mógłbym powiedzieć, że teraz "jestem posłuszny i nic od siebie nie dodaję".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:37, 06 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21677
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:00, 07 Lut 2024    Temat postu:

"pluszowiec" widzi prawdę "od środka".

Integrysta w istocie też. Każdy ma inny środek . Bywa,ze grupa ludzi jakimś cudem ma podobne środki...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin