Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

mam wiarę w...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:40, 01 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
[link widoczny dla zalogowanych]
ateizm [gr. a- ‘nie’, theós ‘Bóg’],
filoz. poglądy teoretyczne lub postawy praktyczne, negujące istnienie Boga.
Rozróżnia się: 1) ateizm dogmatyczny, 2) ateizm sceptyczny, 3) ateizm praktyczny, negujący ważność samego problemu istnienia Boga. Powyższe formy ateizmu znajdują swoje dopełnienie odpowiednio w: 1) ateizmie polemicznym, 2) ateizmie semiotycznym, 3) ateizmie antropologicznym, negującym istnienie Boga w imię pełnej afirmacji człowieka.


Co najmniej 6 różnych ateizmów wymienionych z brzegu. A dopiero co Azael zarzucił mi w poprzednim poście, że taka wielość ateizmów nie istnieje i to tylko mój "wymysł"

Uwielbiam te momenty gdy to co pisze jeden ateista wprost zaprzecza temu co pisze inny ateista. Istna ateistyczna wieża Babel sprzeczności


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 13:41, 01 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:05, 01 Cze 2018    Temat postu:

Jest tak dlatego że podstawą ateizmu jest nie wiara w Boga/bogów a poza tym każdy ateista ma prawo do dowolnych poglądów, stwierdzeń i przekonań - nie istnieją ateistyczne dogmaty, czy inne założenia niż brak wiary w Boga.
Tych rozróżnień można by zrobić tyle ilu jest ateistów.
Tak samo jak teista to osoba wierząca w Boga i to Boga osobowego , ingerującego w świat. Definicja jest jedna, ale mimo to teiści dzielą się na wiele wyznań i podejść do teizmu - inne są poglądy teisty katolika, inne teisty islamisty , inne teisty hinduisty.
Ateista to osoba nie wierząca w Boga/bogów - jedna definicja, ale też można jak komuś to potrzebne robić podziały np na wojujących i niewojujących ateistów, słabych i silnych, religijnych, areligijnych i antyreligijnych .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:17, 01 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Jest tak dlatego że podstawą ateizmu jest nie wiara w Boga/bogów


Przy czym na razie poza wciskającymi ten kit internetowymi ateistami żaden słownik nie ogranicza ateizmu do takiej definicji. A nawet jakby ograniczał to i tak nic by z tego nie wynikało bo sto innych słowników i tak definiuje ateizm jako zaprzeczający istnieniu Boga/bogów. Sama taki słownik przytoczyłaś razem ze swym kolegą gimboateistą Azaelem, który nawet nie zrozumiał, że to co on przytoczył zaprzeczyło temu co on napisał

Tak więc jak na razie teza, że ateizm to jedynie "brak wiary w bogów" okazuje się jedynie wymysłem internetowych ateistów i prymitywnym chwytem socjotechnicznym. Nie wspominając już o tym, że jest to kategorialny błąd polegający na pomyleniu agnostycyzmu z ateizmem


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 5:37, 03 Cze 2018, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:37, 01 Cze 2018    Temat postu:

A czym jeszcze jest? Może napiszesz i mnie oświecisz?

Przy okazji zakładam że najprawdopodobniej także nieprawidłowo definiuję teizm, więc przedstaw swoją definicję.
Jeśli opierasz się na jakimś konkretnym źródle napisz dlaczego właśnie je uznajesz jako najbardziej wiarygodne - ja nie ukrywam - wyborów dokonuję totalnie arbitralnie i według tego co mi pasuje względem moich totalnie subiektywnych założeń, czyli z założenia dla mnie moja definicja jest najlepsza, o ile sprawdza się w danej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:59, 01 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
A czym jeszcze jest? Może napiszesz i mnie oświecisz?

Przy okazji zakładam że najprawdopodobniej także nieprawidłowo definiuję teizm, więc przedstaw swoją definicję.
Jeśli opierasz się na jakiś konkretnym źródle napisz dlaczego właśnie je uznajesz jako najbardziej wiarygodne

Nie ma takich źródeł, co właśnie próbuję wam bezskutecznie wyperswadować od kilkunastu postów. Dlatego wreszcie chyba zrozumiałaś, że nic w tej kwestii nie możecie narzucić i jedyne co wam pozostaje to:

Ircia napisał:
- ja nie ukrywam - wyborów dokonuję totalnie arbitralnie i według tego co mi pasuje względem moich totalnie subiektywnych założeń, czyli z założenia dla mnie moja definicja jest najlepsza, o ile sprawdza się w danej sytuacji.


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 16:00, 01 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:58, 01 Cze 2018    Temat postu:

Poczytaj moje dużo starsze posty - twierdzę tak od dawna i jak jakiś ateista twierdzi że kieruje się czymś całkowicie obiektywnym to będę go naciskać aby to jakoś wykazał.

Jeżeli sam twierdzisz że nie ma dobrych źródeł, bo nawet jeśli są lepsze i gorsze to nadal to ludzie na podstawie subiektywnych kryteriów je oceniają, to w czym problem z definicją że ateizm jest nie wiarą w Boga/bogów? Mi się podoba bo jest krótka,konkretna i jako tako obejmuje to co oznacza takie stanowisko - jak trafię na lepszą i wygodniejszą w użyciu to po prostu sobie ją zmienię, nie widzę sensu upierać się przy jednej konkretnej definicji, szczególnie że są sytuacje gdy sprawdza się inna, lub gdy warto uznać definicję rozmówcy za obowiązującą.
O tyle często proszę rozmówcę o zdefiniowanie czegoś bo to potrafi bardzo ułatwić dyskusję - mi jest wygodnie na potrzeby rozmowy uznać kogoś definicję jako najużyteczniejszą, bo likwiduje to sporo problemów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Nie 12:56, 03 Cze 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Zrównujesz wiarę religijną ze wszystkim, co nie jest w 100% udowodnione.
Czyli dla ciebie wiara w to, że się chodnik pod tobą nie zapadnie jest IDENTYCZNA pod kątem uzasadnień z wiarą w dowolną bzdurę.

Założenia o owej identyczności nikt nie czyni.
Wszyscy zakładamy zaś że SĄ WIARY LEPSZE I GORSZE. Trzeba ROZUMOWANIEM WYŁONIĆ, która jest lepsza, a która gorsza. Tego nie kwestionujemy!

Ty to rozumiesz, ale kierowałem swój post do gimboteisty, który kwestionuje wszystko by tylko móc zrównać z tym swoją wiarę i wyskoczyć z "ty TAK SAMO wierzysz!".
Poza tym dyskutujemy o tym w wątku obok.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:24, 03 Cze 2018    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Zrównujesz wiarę religijną ze wszystkim, co nie jest w 100% udowodnione.
Czyli dla ciebie wiara w to, że się chodnik pod tobą nie zapadnie jest IDENTYCZNA pod kątem uzasadnień z wiarą w dowolną bzdurę.

Założenia o owej identyczności nikt nie czyni.
Wszyscy zakładamy zaś że SĄ WIARY LEPSZE I GORSZE. Trzeba ROZUMOWANIEM WYŁONIĆ, która jest lepsza, a która gorsza. Tego nie kwestionujemy!

Ty to rozumiesz, ale kierowałem swój post do gimboteisty, który kwestionuje wszystko by tylko móc zrównać z tym swoją wiarę i wyskoczyć z "ty TAK SAMO wierzysz!".
Poza tym dyskutujemy o tym w wątku obok.

Ok. Ciekaw w takim razie jestem odpowiedzi fedora.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:17, 08 Cze 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ok. Ciekaw w takim razie jestem odpowiedzi fedora


Ale na co ja mam "odpowiadać". Ten obłąkany troll powtarza już tylko w amoku te same idiotyzmy, które były tu już obalane tysiące razy (w tym i przez ciebie) ale on dalej pierdoli w kółko to samo w swej naiwnej wierze, że ktoś może się jeszcze na to nabierze. Sam wiesz, że bez względu na to co nie napiszesz to troll i tak przeklei bezmyślnie od nowa te same bzdury do następnego posta bo jemu nie chodzi o dyskutowanie tylko o rozjebywanie każdej dyskusji. Szkoda czasu na karmienie tego trolla i "dyskutowanie" z magnetofonem. O.K. też już dawno temu zdemaskował tego trolla tutaj. Natomiast jeśli chodzi o ciebie to nie widzę przeszkód żebyśmy mogli sobie porozmawiać, tylko, że już wyjaśniałem tu na forum i to chyba nawet w dyskusji z tobą, że zagadnienie stopniowalności wiar jest czystą iluzją ponieważ samo to założenie opiera się też przecież jedynie na kolejnej wierze, że wiary są jakoś stopniowalne. Już to wyjaśnialiśmy i ostatecznie zgodziłeś się z tym wnioskiem ale teraz wracasz jak widzę ponownie do jakiejś formy tej iluzji, że wiary można stopniować. Wiara to wiara i tyle. Jedynie arbitralność będąca sama w sobie tylko kolejną wiarą może wprowadzić do umysłu iluzję o rzekomej stopniowalności wiar. To tylko takie subiektywne złudzenie, że "mojsza" wiara jest "lepsza". Po usunięciu prawd absolutnych nic z tego złudzenia nie zostaje i wszystko jest zrelatywizowane jedynie do lokalnych konwencji o charakterze tymczasowym. Gadaliśmy o tym więc co nowego się urodziło od tamtej pory? Nic poza kolejnymi złudzeniami i wiarami w stopniowalność wiar. Jeśli zgodzimy się, że brak jest dostępu do prawdy absolutnej to konsekwencje logiczne tego są nieubłagane i nie istnieje jakikolwiek permanentny wyróżnik jednej wiary na niekorzyść innej wiary bo każdy taki wyróżnik może być oparty wyłącznie na kolejnej wierze. Przecież nie trzeba być żadnym orłem intelektu aby to ogarnąć. Nie pamiętam czy dyskutowałem o tym na pewno z tobą, raczej dyskutowałem, pamiętam natomiast na pewno, że pisałem o tym z matem ale miał on na tyle dużo rozumu, że szybko zorientował się, że nic tu nie wskóra i pospiesznie nawiał z tamtej dyskusji


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 14:55, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:55, 08 Cze 2018    Temat postu:

fedor napisał:
Już to wyjaśnialiśmy i ostatecznie zgodziłeś się z tym wnioskiem ale teraz wracasz jak widzę ponownie do jakiejś formy tej iluzji, że wiary można stopniować. Wiara to wiara i tyle. Jedynie arbitralność będąca sama w sobie tylko kolejną wiarą może wprowadzić do umysłu iluzję o rzekomej stopniowalności wiar.

Wydaje mi się jednak, że jest coś nieco wyższego, niż czysta arbitralność. Myślę tu choćby o UZGODNIENIU.
Sytuację widzę następująco:
1. W pozycji bazowej wiar mamy chaos - każdy sobie może uwierzyć, w co mu się tam zachce, a choćby według nas wierzył absolutnie bez sensu, to nie ma żadnego decydującego argumentu, jeśli się przy swoim uprze.
2. Można jednak powołać do "gry" coś takiego jak PRZESTRZEŃ DYSKUSJI, w ramach której TWORZYMY UZGODNIENIA. Uzgodnienia oczywiście nie będą absolutnym rozstrzygnięciem. Ale "jakimś"...
3. Ostatecznie uzgodni pogląd każdy dyskutant - z jednej strony biorąc za wzorzec WŁASNE ROZUMIENIE (czynnik subiektywny jest niezbywalny), ale z drugiej strony mamy tu też efekt pewnej statystyki podobnych uzgodnień dla innych (choć jakoś podobnych!) umysłów.

Patrzę na to nie z perspektywy absolutu prawdy, ale z odwrotnej strony - czyli próby choćby minimalnego odbicia się od chaosu. Chaos mnie nie satysfakcjonuje. Jeśli uznam, że tak samo mądra jest moja wiara w religię chrześcijańską, jak muzułmańską (którą jednak odrzuciłem), to znaczy, że jestem albo chaotyczny w wyborach (bo było absolutnie wszystko jedno, wybrałem bez realnego powodu), albo oszukuję. Chcę mieć zatem coś więcej jako argument, niż czystą arbitralność, czegoś szukam. Niech to będzie nawet najsłabsze, nawet w wielu wypadkach wadliwe, ale choć trochę niech przechyla szalę.
Ja widzę przestrzeń dyskusji jako właśnie coś takiego, co ostatecznie tę szalę mi przechyli. Jesteśmy tu bliscy koncepcji prawdy "powszechnej zgody". Nie twierdzę, aby powszechna zgoda była (przynajmniej już teraz, z tymi ludźmi, jakich znamy) ostatecznym kryterium prawdziwości. Ale jest jakimś WSTĘPNYM KRYTERIUM.
Dochodzimy tu też w jakimś stopniu do konsensualnej koncepcji prawdy.
Wikipedia napisał:
Konsensualna koncepcja prawdy – jedna z nieklasycznych koncepcji prawdy, pojmująca prawdziwość jako wynik hipotetycznej idealnej dyskusji.

Można sobie wyobrazić dyskusję prowadzoną na coraz to bardziej zaawansowanych zasadach, utrącającą wszelkie niespójności, z coraz to bardziej inteligentnymi dyskutantami. Czysto teoretycznie można też rozważyć dyskusję toczoną przez nieskończony czas, cały czas doskonaloną. Efektem takiej dyskusji byłaby jakaś tam postać prawdy.
Idąc tym tropem - choć też jest to wybór arbitralny - uzyskujemy coś co wyłoni nam wiary jednostkowe - jedne przeciw drugim. Jeśli w ramach długiej dyskusji za wiarą typu A jest 10 dyskutantów, a za - konkurencyjną - wiarą typu B opowie się 1 milion dyskutantów, to wiara B została wyróżniona na plus.
Dlatego ja osobiście uważam, że idea prawdziwości ma sens jedynie w pewnym OTOCZENIU SPOŁECZNYM. Będąc zupełnie samotnym (np. jako kosmonauta na statku, wybudzony z hibernacji, który przekonał się, że inni załoganci zmarli), nie mogąc konfrontować swoich pomysłów z cudzym rozumieniem, właściwie nie mam mentalnego punktu podparcia.
To dlatego też niektórzy dopiero opowiadając komuś swoją ideę, konfrontując ją choćby z minimalnym pytaniem, zainteresowaniem ostatecznie weryfikują ją w jakimś stopniu, sami zaczynają ją pełniej czuć.

Czym w istocie jest taka koncepcja wyłaniania lepszych wiar poprzez dyskusję?
- Jest odwołaniem się do WSPÓLNEJ NATURY dyskutantów (wspólnej natury człowieczeństwa). Dyskutując w gronie ludzi tworzymy stweirdzenia/prawdy na sposób ludzki. Być może jaki,ś kosmita kompletnie nie umiałby dzielić z ludźmi jakieś części idei. Bo może jego umysł jest kompletnie z ludzkim myśleniem (w jakimś zakresie) niekompatybilny. Są obszary, w których się nie zrozumiemy - np. ja w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić skąd zdolny rysownik bierze swoją umiejętność tworzenia celnych karykatur. Dla mnie jest to umiejętność totalnie tajemnicza, choć efekt jestem w stanie rozpoznać, widzę wyraźnie, że mamy i podobieństwo do osoby, i jednocześnie to intrygujące przerysowanie pewnych cech wizerunku. Pewne rzeczy umiem postrzegać jako efekt, choć zasady, model na jakich powstają są dla mnie zakryte.
W podobny sposób, gdy okaże się, że duża grupa ludzi jednak stwierdzi zgodność w swoim postrzeganiu pewnych stwierdzeń, jeśli jest w stanie dzielić pewne wiary, daje im pierwszeństwo względem wiar konkurencyjnych, to jest to jakaś form wyróżnienia owych wiar - tym mechanizmem zbiorowego "utrzęsienia się" koncepcji.

To może jest nieco zaskakujące dla Czytelników tego wątku moje (kolejne) odejście od polemiki w poprzednim stylu, lecz uczciwie patrząc na sprawę nie potrafię tu nic lepszego zaproponować. Zgadzam się bowiem z Fedorem, że w zasadzie tak na twardo nie jestem w stanie obalić żadnej wiary. Jednocześnie jednak widzę sens różnicowaniu wiar; inaczej nie byłbym zgodny sam ze sobą, musiałbym uznać, że swoje poglądy wylosowałem, a nie wynikły one z czegoś. Stąd też jest w tym odejście od polemiki z Irbisolem (wiem, że mógłbym się upierać, albo "skubać" dyskusję wskazując na jakieś małe błędy, czy nieścisłości, ale to wydaje mi się jałowe, szkoda na to czasu). W pewnym sensie "mam gdzieś" to dyskusyjne "przeciąganie liny", więc się zamierzam tu jawnie wycofać z paradygmatu, że w ogóle mam szansę OSTATECZNIE WYGRAĆ DYSKUSJĘ/PRZEKONAĆ kogokolwiek (nigdy tego nie miałem, co mam wpisane w stopkę, ale roboczo, akceptowałem taki paradygmat). Uważam, że realnie można co najwyżej wiary lepiej, albo gorzej UZGODNIĆ.

Tu warto też dodać, że nie traktuję dyskutantów, którzy tworzą ową dyskusję wyłaniającą lepsze wiary w sposób równoprawny. Raczej stosuję tu pewien system WAG. Aby nie mataczyć staram się owe wagi oderwać od wskaźników wyrózniających na plus moją wiarę. Szukam wskaźników OGÓLNOINTELEKTUALNYCH. Wśród nich najważniejszymi będą:
- otwartość na pytania, także te trudne, szukanie zrozumienia, nowych dróg myśli
- uczciwość (przyznawanie się do błędów)
- odpowiadanie na pytania (a nie zmyłki i udawanie, że nic się nie dzieje).
- wiedza ogólna (kto więcej problemów przetrawił, ten ma większe szanse na to, ze rozpozna podobne rozwiązania, albo zdiagnozuje błłędy)

Negatywnymi wskaźnikami są:
- ataki ad personam (sugerują, że osoba nie panuje nad emocjami, a przy tym nie potrafi inaczej pozbyć się zarzutów, jak atakując tego, kto jest stawia)
- powoływanie się na autorytet (prawdziwy, czy rzekomy). Bo albo ktoś wie, co ma do powiedzenia, umie argumentować, albo nie. W pierwszym przypadku może argument wskazać, a jeśli nie wskazuje, to pewnie tego argumentu nie ma)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:31, 08 Cze 2018    Temat postu:

Sam więc doszedłeś do tego, że poza kontekstualnym społecznie wyborem jednej wiary względem innej nie da się w zasadzie zaproponować nic więcej. Ale ten czynnik zawodził wiele razy. Przypomnij sobie choćby powszechny Geocentryzm w Średniowieczu. I masz rację, że pewnej arbitralności można tu nieco uniknąć ale tylko wtedy jeśli uznamy rolę czynnika kontekstualnego. A gdy ktoś zapyta o jego zasadność to zaczynają się znowu schody i wracamy do punktu wyjścia

Wybór kryteriów w każdej wierze nie jest stricte losowy i oczywiście wchodzą tu w grę zawsze jakieś preferencje. Chciejstwo. Chciejstwo rozumiem jako korespondowanie struktury osobowej z określoną preferencją kryteriów. Wybieramy te kryteria, które korespondują z naszą strukturą osobową. Nasza struktura osobowa może ignorować nawet kontekst społeczny jakiemu podlega ale nigdy się od niego nie uwolni do końca. Nie ma światopoglądu bez chciejstwa. Kryteria w światopoglądach zawsze są brane na wiarę. Nawet jak ktoś mówi, że nie ma światooglądu to już konstruuje jakiś światopogląd. Już sam język jest nasycony światopoglądami i teoriami, a językiem posługujemy się wszyscy. Piszę rzeczy oczywiste ale to one właśnie są tu tak uporczywie negowane i wypierane przez trolli


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 22:34, 08 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:28, 08 Cze 2018    Temat postu:

fedor napisał:
Sam więc doszedłeś do tego, że poza kontekstualnym społecznie wyborem jednej wiary względem innej nie da się w zasadzie zaproponować nic więcej. Ale ten czynnik zawodził wiele razy. Przypomnij sobie choćby powszechny Geocentryzm w Średniowieczu. I masz rację, że pewnej arbitralności można tu nieco uniknąć ale tylko wtedy jeśli uznamy rolę czynnika kontekstualnego. A gdy ktoś zapyta o jego zasadność to zaczynają się znowu schody i wracamy do punktu wyjścia

Zasadność oczywiście też będzie tutaj założona arbitralnie. Z drugiej strony obroni się ona też... własnym mechanizmem!
Tzn. ci, którzy uznają ten czynnik za zasadny mogą się zacząć dogadywać w celu uzgodnienia swoich wiar, stanowisk, podejść do sprawy.
Ci, co kontekstualny społecznie czynnik zignorują, uznają za niezasadny zostaną...
... sami ze sobą!
Tzn. mogą sobie roić, że ich prawda jest najwspanialsza na świecie, mogą ogłaszać, jak to wszyscy się mylą, a oni sami nie muszą się przed nikim tłumaczyć. Problem w tym, ze nawet takie ogłoszanie byłoby sprzecznością z ich założeniami - wszak to tylko oni decydują, więc właściwie po co im jeszcze jakikolwiek inny umysł w tym układzie?... Nie mogą ogłosić KOMUŚ, bo "komusiów" nie uznają (nie mylić z komuchami...).

Zabawne jest, że większość ludzi jest przekonana, że ich zdanie jest lepsze od zdania innych ludzi OBIEKTYWNIE! Problem w tym, ze potwierdzenia na to mają zawsze SUBIEKTYWNE, a jeśli coś za obiektywne uważają, to też... subiektywnym osądem.
Zabrzmi to paradoksalnie, ale jaką taką szansę na prawdę ma według mnie wyłącznie taki ktoś kto...
sam sobie zaprzecza! Tylko taki ktoś!
Oczywiście nie chodzi o zaprzeczanie w ostatecznym sensie, lecz zaprzeczanie robocze.
Jak z wiersza Szymborskiej "tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono", tak i w epistemologii będziemy mieli odpowiednim "na tyle nasze stwierdzenie możemy uznać za prawdziwe, na ile go poddaliśmy NIEZALEŻNYM TESTOM". Trochę można próbować swoim umysłem budować niezależność testowania, ale mamy tu ten problem, że oceniamy tą samą instancją (umysłu) co poddajemy pod ocenę, więc jeśli błąd jest w tym układzie zawarty, to go nie dostrzeżemy - on jest zbyt "natywny". Jedyną rzeczywiście jakoś tam niezależną instancją testującą jest INNY UMYSŁ. Nic lepszego nie ma.
To z resztą działa w nauce - muszą być NIEZALEŻNI RECENZENCI pracy, aby była ona uznana, muszą być NIEZALEŻNE OŚRODKI powtarzające eksperyment, aby jego wynik został zaakceptowany przez społeczność naukową. Niezależność, dociekliwość, KRYTYCYZM jest w tym układzie DAREM ze strony społeczności, a nie (jak sobie niektórzy myślą) problemem, przeszkodą "bo krytykują".
Cały problem jest własnie w tym, że jesteśmy skazania albo na respektowanie innych, albo na alienację, formę solipsyzmu, samotność w znaczeniu nie tylko emocjonalnym, ale głębszym epistemologicznym.
Kto samotnie ustala swoją prawdziwość z jednej strony ma "plus" - bo wszystko może. Ale to jest jednocześnie największy minus - bo skoro może wszystko, to i odwołać może z taką samą mocą, czyli nie jest w stanie wybić samodzielnie żadnego swojego stwierdzenia poza arbitralność na poziomie zera skali.
To jest paradoks epistemologiczny, że zasadność możemy wybudować jedynie pozbywając się pełni władzy nad sądem o prawdziwości. Im więcej owej władzy sobie zostawimy, tym bardziej wynikłe z naszej decyzji prawdy będą subiektywne, własne, zamknięte w egotycznej kapsule.
Prawdziwą (bo potwierdzoną niezależnie, a nie stwierdzona arbitralnie) moc może mieć dopiero ten, kto zrzekł się mocy orzekania o swojej prawdzie i oddał ją niezależnym umysłom do oceny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:22, 09 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:21, 09 Cze 2018    Temat postu:

Ładnie to Michał opisałeś.
Krytyka to cenny dar, pod warunkiem że to konstruktywna krytyka - wskazanie słabych punktów, podzielenie się swoim punktem widzenia a nie atak. Samemu bardzo trudno z odpowiedniego dystansu spojrzeć na własne pomysły, poglądy , dzieła, jest się ograniczonym przez własne założenia, opinie, nawyki. Chcąc nie chcąc żyjemy w bańce własnych ograniczeń, o tyle uważam że opinie ludzi patrzących z zupełnie innej perspektywy, mających inne podejście i poglądy są bardzo wartościowe.
To trochę tak jakbyśmy budowali dom mogąc patrzeć tylko na wprost wejścia - informacje jak to wygląda z innej strony mogą być kluczowe, choć np nie koniecznie informacja od kreta czy mrówki, ale wysłuchać z uwagą należy każdej bo nie wiemy kto patrzy z jakiej perspektywy dopóki go nie wysłuchamy i nie przemyślimy jego opinii, czasem duża grupa patrzy z jednej konkretnej strony , ale to nie oznacza że to jedyny właściwy punkt widzenia, choć gdy ogromna liczba osób wymieniając się informacjami, zmieniając swoje punkty widzenia ustaliła że ten dom ma taki a taki wygląd to prawdopodobnie coś w tym jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rabbit-raubritter
Mediator



Dołączył: 19 Mar 2007
Posty: 128
Przeczytał: 10 tematów


PostWysłany: Czw 19:10, 14 Cze 2018    Temat postu:

Dyskusję fedorowo-irbisolową można znaleźć w Gwiezdnych Wojnach.
Zabrały się przy okazji posty innych, ale niestety z technicznego punktu widzenia trudno się coś przenosi, jeżeli jest na więcej niż jednej stronie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:01, 15 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Ładnie to Michał opisałeś.
Krytyka to cenny dar, pod warunkiem że to konstruktywna krytyka - wskazanie słabych punktów, podzielenie się swoim punktem widzenia a nie atak. Samemu bardzo trudno z odpowiedniego dystansu spojrzeć na własne pomysły, poglądy , dzieła, jest się ograniczonym przez własne założenia, opinie, nawyki. Chcąc nie chcąc żyjemy w bańce własnych ograniczeń, o tyle uważam że opinie ludzi patrzących z zupełnie innej perspektywy, mających inne podejście i poglądy są bardzo wartościowe.
To trochę tak jakbyśmy budowali dom mogąc patrzeć tylko na wprost wejścia - informacje jak to wygląda z innej strony mogą być kluczowe, choć np nie koniecznie informacja od kreta czy mrówki, ale wysłuchać z uwagą należy każdej bo nie wiemy kto patrzy z jakiej perspektywy dopóki go nie wysłuchamy i nie przemyślimy jego opinii, czasem duża grupa patrzy z jednej konkretnej strony , ale to nie oznacza że to jedyny właściwy punkt widzenia, choć gdy ogromna liczba osób wymieniając się informacjami, zmieniając swoje punkty widzenia ustaliła że ten dom ma taki a taki wygląd to prawdopodobnie coś w tym jest.
Krytyka z definicji nie jest konstruktywna, bo niesie z sobą ładunek ujemnej energii. My używamy terminu constructive feedback/konstruktywna informacja zwrotna i w połączeniu z przyjemną intonacją głosu oraz pozytywnym "językiem ciała" czyli ruchami i gestami - buduje pomosty komunikacyjne.

Kris Carr napisał:
Czasami jedyną osobą, która może cię ocalić, jesteś ty. Nie mówię, że nie powinniśmy otrzymywać porad od innych. Pomocną radą może być różnica między sukcesem a porażką. Ale częściej niż nie, zbyt wiele rad zabija naszą misję. Nie ma sposobu, żeby podwinąć rękawy i wykonać pracę. Może potrzebujesz treningu (ja to zrobiłam). Możesz upaść i upaść (wciąż to robię), ale jeśli masz pasję i wizję, droga do sukcesu jest łatwiejsza niż myślisz.


Logicznie, po co budowac dom, ktory podoba sie mrowce :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:54, 15 Cze 2018    Temat postu:

Jakoś w polskiej psychologi obecne jest sformułowanie 'konstruktywna krytyka' oraz sformułowanie 'informacja zwrotna' i znaczą coś zupełnie innego - nic nie poradzę na różnice językowe, pewnie amerykanie też inaczej nazywają pozytywny egoizm bo im się egoizm źle kojarzy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:12, 15 Cze 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Ircia napisał:
Ładnie to Michał opisałeś.
Krytyka to cenny dar, pod warunkiem że to konstruktywna krytyka - wskazanie słabych punktów, podzielenie się swoim punktem widzenia a nie atak. Samemu bardzo trudno z odpowiedniego dystansu spojrzeć na własne pomysły, poglądy , dzieła, jest się ograniczonym przez własne założenia, opinie, nawyki. Chcąc nie chcąc żyjemy w bańce własnych ograniczeń, o tyle uważam że opinie ludzi patrzących z zupełnie innej perspektywy, mających inne podejście i poglądy są bardzo wartościowe.
To trochę tak jakbyśmy budowali dom mogąc patrzeć tylko na wprost wejścia - informacje jak to wygląda z innej strony mogą być kluczowe, choć np nie koniecznie informacja od kreta czy mrówki, ale wysłuchać z uwagą należy każdej bo nie wiemy kto patrzy z jakiej perspektywy dopóki go nie wysłuchamy i nie przemyślimy jego opinii, czasem duża grupa patrzy z jednej konkretnej strony , ale to nie oznacza że to jedyny właściwy punkt widzenia, choć gdy ogromna liczba osób wymieniając się informacjami, zmieniając swoje punkty widzenia ustaliła że ten dom ma taki a taki wygląd to prawdopodobnie coś w tym jest.
Krytyka z definicji nie jest konstruktywna, bo niesie z sobą ładunek ujemnej energii. My używamy terminu constructive feedback/konstruktywna informacja zwrotna i w połączeniu z przyjemną intonacją głosu oraz pozytywnym "językiem ciała" czyli ruchami i gestami - buduje pomosty komunikacyjne.

Kris Carr napisał:
Czasami jedyną osobą, która może cię ocalić, jesteś ty. Nie mówię, że nie powinniśmy otrzymywać porad od innych. Pomocną radą może być różnica między sukcesem a porażką. Ale częściej niż nie, zbyt wiele rad zabija naszą misję. Nie ma sposobu, żeby podwinąć rękawy i wykonać pracę. Może potrzebujesz treningu (ja to zrobiłam). Możesz upaść i upaść (wciąż to robię), ale jeśli masz pasję i wizję, droga do sukcesu jest łatwiejsza niż myślisz.


Logicznie, po co budowac dom, ktory podoba sie mrowce :)


Problem jest w tym, że nie zawsze do końca potrafimy w pełni rozpoznać CO NAPRAWDĘ CHCEMY, co jest dobre na dłuższą metę, czasem jak w ogóle oceniać rzeczywistość. Nie startujemy z poziomu idealnej, pewnej wiedzy.
Interakcja z innymi ludźmi, w tym krytyka z ich strony pomaga nam przyjrzeć się sprawom inaczej. Tak jak pisze Ircia - zobaczyć coś z innej strony.
Oczywiście jeśli ktoś uważa swoje aktualne chcenia za idealne, nigdy się nie sparzył na stanowisku jakie miał w oparciu o określony stan przekonań na jakiś temat, jeśli ma stuprocentową pewność swojej racji wynikłej z tego, co właśnie dostrzega, to rzeczywiście każda krytyka będzie dla niego wyłącznie mąceniem w tym, co na pewno słuszne.
Ja akurat taki nie jestem - mam świadomość wielu błędów, które popełniłem kiedyś, a także tego, że z dużym prawdopodobieństwem mogę jakieś popełnić w przyszłości. Więc akceptuję krytykę, wręcz jej... oczekuję (byle była rzeczowa, zasadna, oparta o rozeznanie, a nie o grymasy i bezpodstawne krytykanctwo).
Tak, w jednym zgodzę się z Dyskurs - krytyka odbiera nam jakąś część naszej energii, stwarza tak dyskomfort psychiczny. Czy jednak na pewno należy traktować ten odpływ energii jako ostateczny?
Czy jest sens traktować krytykę jako coś z zasady przeciw nam?...
W ogóle nauka czegokolwiek (!), zdobywanie jakichś nieco bardziej złożonych umiejętności, to przecież następujące po sobie epizody krytycznego i akceptującego traktowania naszych działań. Nauczyciel, który uczy dziecko dodawania ułamków będzie najpierw krytykował niewłaściwie działania: "tutaj źle robisz, nie możesz dodawać do siebie mianowników", za chwilę powie "znowu źle, dodajesz liczniki, przy różnych mianownikach", ale potem "o dobrze, teraz robisz poprawnie!" i znowu "świetnie! wreszcie umiesz dodawać ułamki, nawet jeśli na początku miały różne mianowniki". Krytyka jest po prostu NIEZBYWALNYM ELEMENTEM KAŻDEGO ROZWAŻANIA, uczenia się. Krytykujemy też się sami (!), gdy czujemy, że coś zrobiliśmy niewłaściwie, a potrafimy to zdiagnozować. Skoro sami się i tak musimy nieraz skrytykować, to może warto jest i przyjąć jakąś krytykę z zewnątrz?...
Lęk przed krytyką tak w ogóle, to ścieżka w neurotyzm, w stan nieokreślony względem rozpoznań świata. Jeśliby krytyka miałaby być uznana za jakoś złą, wrogą w ogólności, to nie mielibyśmy prawa skorzystać z żadnej rady, która jakkolwiek różni się od naszego pierwotnego stanowiska, nie byłoby w ogóle sensu pytać się kogokolwiek o cokolwiek, modyfikować cokolwiek w swoim postępowaniu. Bo przecież taki ktoś mógłby wyrazić się krytycznie...
Stan bez krytyki jest właściwie trudny do wyobrażenia od strony komunikacyjnej, bo gdy można się wypowiadać wyłącznie pozytywnie, to wielu rzeczy zwyczajnie nie ma jak wyjaśnić.

Krytykuję się sam - gdy dostrzegam niespójności w moim działaniu. Przyjmuję krytykę od innych ludzi - gdy oni coś dostrzegają, patrząc z innej perspektywy. Oczywiście nie zawsze krytyka jest tą w dobrej wierze. Są krytykanci z natury - którzy krytykują wszystko i wszystkich, jakby mając przekonanie, iż w ten sposób dowiodą swojej ważności i mądrości. Takich ludzi krytyka najczęściej (choć też nie zawsze) jest bezwartościowa. Są jednak też ludzie, których krytyka jest bezcenna - bo jest oparta o rzetelną wiedzę, uczciwe rozeznanie sprawy, mądrość i doświadczenie.
Umiejętność zaakceptowania krytyki ja osobiście traktuję jako DOWÓD MOCY OSOBOWEJ. Ci, co krytyki się boją, to słabeusze uczuć, przedkładający incydentalne własne dobre samopoczucia nad poszukiwanie prawdy, czyli trwałych rozpoznań rzeczy. Tacy ludzie szacunku swoim rozumem nie wzbudzają - są żałośni w tej swojej desperackiej obronie uczuć, które i tak są ulotne, za chwilę się zmienią w jakieś inne.
Z kolei ktoś, kto umie psychicznie znieść ów dysonans wiążących się z przyjętą krytyką emocji, kto ma w sobie moc, zdolność, umiejętność rozpatrywania rzeczy trudnych PO PROSTU WIDZI WIĘCEJ, ROZUMIE WIĘCEJ. Bo on wkracza myślą także w te obszary rozpoznania rzeczy, które ktoś unikający krytyki, lękliwie ominął.
Każdy ma wybór tego dokąd jest w stanie mentalnie sięgnąć. Ten wybór jest świadectwem jego mocy, dowodzi potęgi jego osobowości. Jedni będą lękliwie dreptali w obszarach emocjonalnego komfortu, inni zaś z podniesionym czołem dotrą na przeróżna "pustynie i bezdroża" myśli i uczuć, przyjmą ciosy, ale wytrzymają je, zobaczą więcej, zrozumieją więcej, rozpoznają siebie w większej klasie sytuacji.
Krytyka jest też darem. Czasem bardzo cennym darem. Niejedna krytyka uratowała ludzkie życie, zdrowie, szczęście. Bo ktoś coś zauważył z boku - jakieś zagrożenie, błąd.
Każdy pewnie zna ludzi bezkrytycznych - ci ani nie są wartościowymi współpracownikami (będą robić błędy, a nie będzie jak ich od tych błędów odwieść), ani fajnymi kompanami w rozrywce, kontaktach towarzyskich. Bo to "beton" jest, niereformowalne twardogłowe sobki, które najlepiej jest omijać szerokim łukiem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:39, 15 Cze 2018    Temat postu:

Krytyka jak praktycznie wszystko ma swoje skrajności - nadmierna krytyka , nieuzasadniona krytyka, koncentrowanie się tylko na wadach i pomyłkach niczym dobrym nie są, ale wieczne głaskanie po główce, koncentrowanie się tylko na plusach też do niczego dobrego nie prowadzą - merytoryczna krytyka, uwzględniająca indywidualizm danej sytuacji są jak najbardziej wskazane, to właśnie konstruktywna krytyka. Sztuką jest przyjmowanie krytyki - dosłownie krytyczne podejście do krytyki, nie sceptyczne a właśnie krytyczne
Warto też zwrócić uwagę na zwrot 'krytyczna sytuacja' i co to ma wspólnego z krytykowaniem kogoś lub czegoś...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:18, 15 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Krytyka jak praktycznie wszystko ma swoje skrajności - nadmierna krytyka , nieuzasadniona krytyka, koncentrowanie się tylko na wadach i pomyłkach niczym dobrym nie są, ale wieczne głaskanie po główce, koncentrowanie się tylko na plusach też do niczego dobrego nie prowadzą - merytoryczna krytyka, uwzględniająca indywidualizm danej sytuacji są jak najbardziej wskazane, to właśnie konstruktywna krytyka. Sztuką jest przyjmowanie krytyki - dosłownie krytyczne podejście do krytyki, nie sceptyczne a właśnie krytyczne
Warto też zwrócić uwagę na zwrot 'krytyczna sytuacja' i co to ma wspólnego z krytykowaniem kogoś lub czegoś...

Racja. Po prostu trzeba chyba zaakceptować ten oczywisty fakt, że świat stwarza nam wyzwania, zaś nie zawsze pierwszy pomysł na rozwiązanie jakiegoś problemu jest tym najlepszym, czy w ogóle dobrym, nawet minimalnie satysfakcjonującym. Jeśli ktoś z zasady odrzuca to, co krytyczne, to taki ktoś nie daje sobie szansy na szukanie lepszych rozwiązań - zawsze będzie bronił tego, co się pojawiło pierwotnie (wszak każda alternatywa, jest podważeniem, czy krytyką tego pierwszego rozwiązania).
Dopuszczenie (nawet poszukiwanie, nadanie wysokiego statusu) krytyki jest de facto niczym innym tylko zdjęcie klapek myślowych ze swoich oczu i umożliwienie sobie ujrzenie szerszego kontekstu.
Poza tym (ważne!) krytykę nie musimy przyjmować; będziemy mieli dalej wybór, ale warto ją ROZWAŻYĆ. Nawet jeśli jakiś krytyczny głos ostatecznie odrzucimy, to i tak wzięcie pod uwagę proponowanych w nim myśli, będzie z pewną korzyścią dla rozumienia - może uświadomimy sobie w ten sposób, jak inni mogą odbierać te koncepcje, albo zwrócimy uwagę na dodatkowe elementy zagadnienia. Dobrze jest znać szerszy kontekst dla wielu problemów, nie tylko znać odpowiedź na bieżące pytanie. Bo ścieżka myśli, nawet błędna w odniesieniu do koncepcji ostatecznej, ale dodatkowo przetrenowana umysłem, często daje dodatkowe korzyści. One mogą ujawnić się, gdy problem pojawi się powtórnie, choć w nieco innej odmianie - wtedy np. szybko będziemy w stanie zareagować na coś, co wiemy, że jest błędne - wiemy, bo się wcześniej nad tym zastanawialiśmy, sprowokowani czyjąś krytyką.

W ogóle lęk przed krytyką jest postawą infantylną. To dzieciom w pierwszych klasach podstawówki mówi się same zachęty, aby się nie zniechęciły, stawia się same najwyższe oceny, albo bardzo wysokie - wtedy ocena "tylko" wysoka robi się naganą...
Wraz z rozwojem emocji u dziecka pojawia się umiejętność akceptowania krytyki, młody umysł już nie reaguje neurotycznie, ale umie wyciszyć destrukcję krytycznej emocji, by skorzystać z merytorycznego aspektu - po prostu dowiaduje się, co wedle czyjejś tam oceny można zrobić lepiej, co komuś wydaje się błędem.
A w ogóle z ludźmi nie tolerującymi krytyki trudno jest żyć. To takie duże dzieci, z którymi trzeba "jak z jajkiem", omijać trudniejsze tematy, nie mówić pełnej prawdy. To takie "osoby specjalnej troski" - de facto intelektualnie i mentalnie niepełnosprawne. Czyli intelektualnie i mentalnie "niższa liga", niż osoby z którymi można bez cackania się mówić po prostu o sprawach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:37, 16 Cze 2018    Temat postu:

fedor napisał:
pisałem o tym z matem ale miał on na tyle dużo rozumu, że szybko zorientował się, że nic tu nie wskóra i pospiesznie nawiał z tamtej dyskusji

To chyba tylko dla trolla ostatni post świadczy o "zwycięstwie".
A dyskusja na temat "nie można stopniować wiar" jest zwyczajnie nudna, nawet ci co ją głoszą w nią nie wierzą i stopniowanie wiar stosują co dzień.
Jedyny plus tego tematu, ze orze ładnie samych teistów ergo wiara w śmierdzącego kapcia jest taka sama jak wiara np. w Jezusa Chrystusa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Sob 7:45, 16 Cze 2018    Temat postu:

mat napisał:
A dyskusja na temat "nie można stopniować wiar" jest zwyczajnie nudna, nawet ci co ją głoszą w nią nie wierzą i stopniowanie wiar stosują co dzień.

Nie byłbym taki pewien - taki np. fedor dostał piany, gdy zdemaskowałem, do czego prowadzi brak stopniowania wiar.
Więc wg mnie jest to prawdziwy wyznawca braku stopniowania.
http://www.sfinia.fora.pl/gwiezdne-wojny,61/wojny-fekaliowe,11113.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:38, 16 Cze 2018    Temat postu:

Irbisol napisał:
Nie byłbym taki pewien - taki np. fedor dostał piany, gdy zdemaskowałem, do czego prowadzi brak stopniowania wiar.
Więc wg mnie jest to prawdziwy wyznawca braku stopniowania.
http://www.sfinia.fora.pl/gwiezdne-wojny,61/wojny-fekaliowe,11113.html

Jak mocny w języku wyznawca braku stopniowania wiar nie będzie faworyzował wiary w naciskanie pedału hamulca w aucie przed czerwonymi światłami, to wtedy będzie można stwierdzić, że wierzy w to co mówi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:08, 16 Cze 2018    Temat postu:

Po prostu niektórzy nie są świadomi że stopniują wiary, bo wiara to linia od 0%-100% i gdy ktoś twierdzi że albo wierzy na 0% albo na 100% nie dostrzega aspektów po środku,dla niego to dwa odległe punkty, bez pośrednich opcji, które stają się oczywiste gdy się odrzuci opcje związane z pewnością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:43, 16 Cze 2018    Temat postu:

mat napisał:
fedor napisał:
pisałem o tym z matem ale miał on na tyle dużo rozumu, że szybko zorientował się, że nic tu nie wskóra i pospiesznie nawiał z tamtej dyskusji

To chyba tylko dla trolla ostatni post świadczy o "zwycięstwie".
A dyskusja na temat "nie można stopniować wiar" jest zwyczajnie nudna, nawet ci co ją głoszą w nią nie wierzą i stopniowanie wiar stosują co dzień.
Jedyny plus tego tematu, ze orze ładnie samych teistów ergo wiara w śmierdzącego kapcia jest taka sama jak wiara np. w Jezusa Chrystusa.

Ja tam stosuję jak najbardziej stopniowanie wiar i wcale to stopniowanie mojej religii mi nie "orze". Właśnie "wystopniowałem" sobie chrześcijaństwo jako ten słuszny światopogląd.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Sob 12:16, 16 Cze 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Właśnie "wystopniowałem" sobie chrześcijaństwo jako ten słuszny światopogląd.

Że najlepszy ze wszystkich - to rozumiem.
Ale dlaczego uznałeś, że jest wystarczająco dobry?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 5 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin