Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara, a uczciwość intelektualna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:37, 23 Kwi 2012    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Michał, cały układ subiektywizm – obiektywizm jest przejściem jednego stanu w drugi, posiadamy subiektywne odczucia samego siebie, które postrzegamy jako siebie, własne istnienie, potrafisz spostrzec że jakoś siebie czujesz – czyli dochodzi tu do wyodrębnienia w sobie uczucia-siebie i spostrzeżenia-siebie. To jest jakoś subiektywne w treści, ale obiektywny jest FAKT, że posiadamy odczucie siebie w ogóle każdy z nas i posiadamy zdolność postrzeżenia siebie w ogóle – NIEZALEŻNIE od treści.

Jeżeli chodzi Ci o sam fakt, że jakoś (! - użyłeś tego słowa, więc masz świadomość problemu) siebie czujemy, to wreszcie się porozumieliśmy.
Zgadzamy się zatem tutaj - jakoś (nie wiem jak, ale fakt pewnej wspólnoty jest) posiadamy odczucie siebie.

Banjankri napisał:

Aby dzielić się swoimi doznaniami, człowiek wynalazł mowę. To wysoce niedoskonałe narzędzie stara się objąć obszary wspólne tak, aby utrata informacji była jak najmniejsza. Nawet jeżeli dwie osoby urzywają tego samego słowa, mogą pod nim rozumieć zupełnie różne kwestie. Gdybym dla przykładu, zamiast czerwonego widział zielony, a jedynie nauczył się nazywać go czerwonym, język nigdy by tego nie wyłapał.
Wszelkie pojęcia są względne i nie ma takiego, które moglibyśmy uznać za ostatecznie prawdziwe i niezależne. Innymi słowy, nie tylko nie jesteśmy w stanie przekazać komuś innemu naszych doznań, ale nie jesteśmy nawet w stanie ostatecznie ich poznać samemu.
Wasza debata jest więc skazana na niepowodzenie, już u samych podstaw.

Jak się okazało, debata dała porozumienie :)
Czyli nie jest tak źle.
Zgadzam się z uwagami dotyczącymi względności pojęć. I wydaje mi się, że Marcin też - może trochę w wyniku tej dyskusji - rozszerzył swoje spojrzenie na fakt owej względności. Ja od początku chciałem właśnie wskazać na ten element, ale też czegoś się dzięki Marcinowi nauczyłem.

I na koniec.
W jednej ważnej rzeczy Marcin nie podążył za moimi myślami. Może nie chciał, może nie zauważył tej ścieżki. A sprawa jest chyba ciekawa.
Dotyczy ona KONCEPCJI SYNCHRONIZACJI.
Oto mamy niedogadanie - jak w tym wątku to było.
Teraz komunikujemy się i dogadujemy nawzajem swoje zastrzeżenia.
Co jest przyczyną rozbieżności?
- może inne konwencje językowe
- może inne mechanizmy rozumowania
- może inaczej funkcjonujące zmysły (weźmy przykład Banjankri z kolorami)
- może jeszcze coś....
Dogadując się jesteśmy w stanie jakoś wyostrzyć własne spojrzenia, oczyścić je z czysto subiektywnych oczywistości, a przejść do oglądu bardziej ogólnego - czyli np. dzielonego już przez przynajmniej dwie osoby.
Jak się to dzieje?
- Ano dwie osoby UCZĄ SIĘ nawzajem: używania języka (nikt nie używa go dla samego siebie, ale właśnie w celu porozumienia się), ujednoznaczniania przejścia język - przedmiot opisu. Przy dobrej woli stron, da się to wykonać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:38, 23 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:31, 23 Kwi 2012    Temat postu:

Mi napisał:
Jeżeli chodzi Ci o sam fakt, że jakoś (! - użyłeś tego słowa, więc masz świadomość problemu) siebie czujemy, to wreszcie się porozumieliśmy.
Zgadzamy się zatem tutaj - jakoś (nie wiem jak, ale fakt pewnej wspólnoty jest) posiadamy odczucie siebie.

Michaś, cała sprawa polega na tym że Byt skonstruowany jest w ten sposób iż ludzkość dążąc do poznania poznaje także wzajem swój subiektywizm przez jednostki które siebie poznają, w ten sposób poznawany jest obiektywizm, to co wspólne. A w wyższym senisie subiektywizm jednostek poznawany jest jako proces poznawczy Boga, bowiem Jedność absolutnej Świadomości obiera się na tym że jednostki Wyzwolone od życia cielesnego wzajemnie poznają siebie w mentalności jako Jedna Mentalność ponad cieleśnie, gdzie dusza/podmiot bezpośrednio poznaje harmonię duszy przez wgląd w nią i ich cała nieskończoność w Jedności jako Byt Boski właśnie. W ten sposób poznawane jest to "jakoś" obiektywizując się i w ten sposób znajdując koherencję pomiędzy duszami-podmiotami (istnienie obiektywnego "jakoś"), bo ona istnieje skoro Bóg jako Jedność jednostek istnieje i umożliwia ten ludzki proces poznania na ziemi.

Cytat:
Zgadzam się z uwagami dotyczącymi względności pojęć. I wydaje mi się, że Marcin też - może trochę w wyniku tej dyskusji - rozszerzył swoje spojrzenie na fakt owej względności.

Niewiele, pojęcia wystarczy wyjaśnić, zdaję sobie sprawę, że możliwy zupełny relatywizm języka konkretyzuje się do jedności przedmiotu postrzeżenia kiedy wskazujemy na doświadczenie, wtedy znajdujemy odniesienie, które uznajemy za obiektywne i relatywizm nikniE.

Cytat:
Jak się to dzieje?

Dusza dokonuje wglądu w duszę, ażeby to robić trzeba być bardzo rozwiniętym poznawczo i bardzo wyciszonym podmiotowo, Bóg tak potrafi i tak poznaje subiektywizm czyniąc go obiektywizmem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5342
Przeczytał: 35 tematów


PostWysłany: Wto 7:52, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Zakladam, że wiecie iż wasze intelektualne zapasy nie mają żadnej wartości, a konceptualizacja to zabawa klockami LEGO. Wasze role nie są niczym poza grą marionetel, które nie wiedzą co pociąga sznurki. Wiara nie różni się zbytnio od uczciwości intelektualnej, bo obie są bezpodstawne. Podobieśwo ich tkwi w naturze chwytania, a jedyną różnicą jest siła uścisku. A więc tak wirzący jak i intelektualiści trwają w ciągłym procesie okłamywania samych siebie. Panicznie zakopują tego świadomość jak kot swoje odchody, a ziemią do tego służącą jest przekonywanie innych.
A wystarczy chwila szczerości i dogłębna analiza tego co "wiemy". Dla mniej otwartych polecam proste "nie wiem" jako odpowiedź na każdą próbę werbalnego wyjaśnienia fenomenów. Szczerość i zaufanie do samego siebie, nie tylko uwalnia z łańcuchów błędnych przekonań, ale i wyzwala olbrzymi potencjał i kreatywność.
Kontynuujcie debatę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:46, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Banjankri napisał:
Zakladam, że wiecie iż wasze intelektualne zapasy nie mają żadnej wartości, a konceptualizacja to zabawa klockami LEGO.

To samo - na tej samej zasadzie - można powiedzieć o Twojej odpowiedzi.
Wartość jest czymś, co powstaje i rozwiązuje się w wyniku decyzji - wyboru, że ten właśnie element, aspekt potraktuję jako nośnik wartości. Np. wartością dysputy może być to, czy obie strony deklarują wzajemne zrozumienie.
Faktycznie wartości "ogólnej", z założenia wspólnej dla wszystkich, być może nie znajdziemy.


Banjankri napisał:
Wasze role nie są niczym poza grą marionetel, które nie wiedzą co pociąga sznurki. Wiara nie różni się zbytnio od uczciwości intelektualnej, bo obie są bezpodstawne. Podobieśwo ich tkwi w naturze chwytania, a jedyną różnicą jest siła uścisku. A więc tak wirzący jak i intelektualiści trwają w ciągłym procesie okłamywania samych siebie.

Nie widzę tu obowiązkowego elementu okłamywania się. Wiara może oznaczać swego rodzaju ZAMKNIĘCIE etapu domniemań, hipotez, przypuszczania tego, czy innego. Możemy sobie powiedzieć: od dzisiaj już poprowadzę dalsze moje rozumowania, jak by to, a to, było potwierdzone. I w ten sposób wiara uzyska swój praktyczny wymiar - wprowadzi dalszy rozwój intelektu na konkretną ścieżkę.
I to wcale nie musi być związane z żadną forma kłamstwa - wiara nie musi być totalna, ślepa na maksa, niszcząca każde pytanie i wątpliwość. Może po prostu przyjąć formę - w przypadku wątpliwości, będę się skłaniał ku opcji X.
Takie podejście stanowi swoiste rozwiązanie dylematu, który postawiłem w tytule wątku. Ale oczywiście nie każdemu musi ono odpowiadać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:48, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5342
Przeczytał: 35 tematów


PostWysłany: Wto 13:05, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Banjankri napisał:
Zakladam, że wiecie iż wasze intelektualne zapasy nie mają żadnej wartości, a konceptualizacja to zabawa klockami LEGO.

To samo - na tej samej zasadzie - można powiedzieć o Twojej odpowiedzi.

Dokładnie tak jak piszesz, chociaż może mi się tylko wydawać, bo pewności mieć nie mogę.
Cytat:
Nie widzę tu obowiązkowego elementu okłamywania się. Wiara może oznaczać swego rodzaju ZAMKNIĘCIE etapu domniemań, hipotez, przypuszczania tego, czy innego. Możemy sobie powiedzieć: od dzisiaj już poprowadzę dalsze moje rozumowania, jak by to, a to, było potwierdzone. I w ten sposób wiara uzyska swój praktyczny wymiar - wprowadzi dalszy rozwój intelektu na konkretną ścieżkę.

Czy raczej dalsze zagłębianie się w ułudzie? Ten domek z kart nie ma podstawy. Żaden z komponentów tej układanki nie jest pewny, a jedynie bazuje na zależności z innymi. Na prawdach umownych buduje się następne prawdy umowne, itd. Taki model ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, dlatego nie może być narzędziem jej opisywania. Nie można bowiem opisać prawdy, używając fałszu.
Jeżeli:
Założymy że kolory w palecie barw nazywając się: zielony, czerwony, niebieski,....
to:
to jest czerwony

Czy potrafisz wskazać element, który znasz bez zakładania niczego?
Co "czerwony" ma wspólnego z :serce: , bez wcześniejszego założenia?


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 13:07, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:58, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Nie widzę tu obowiązkowego elementu okłamywania się. Wiara może oznaczać swego rodzaju ZAMKNIĘCIE etapu domniemań, hipotez, przypuszczania tego, czy innego. Możemy sobie powiedzieć: od dzisiaj już poprowadzę dalsze moje rozumowania, jak by to, a to, było potwierdzone. I w ten sposób wiara uzyska swój praktyczny wymiar - wprowadzi dalszy rozwój intelektu na konkretną ścieżkę.

Czy raczej dalsze zagłębianie się w ułudzie? Ten domek z kart nie ma podstawy. Żaden z komponentów tej układanki nie jest pewny, a jedynie bazuje na zależności z innymi. Na prawdach umownych buduje się następne prawdy umowne, itd. Taki model ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, dlatego nie może być narzędziem jej opisywania. Nie można bowiem opisać prawdy, używając fałszu.

Dlaczego do rozumowania włączasz aspekt prawda - fałsz?...
Moim zdaniem jest to nieuprawnione. Podział prawda vs fałsz ma sens wtedy, gdy dany problem naturalnie dzieli się na dwie przeciwstawne kategorie - wtedy pytanie o jedną z nich, da nam poprawność owego rozdziału.
jeśli nie oczekuję pewności na zasadzie owego twardego podziału, to zarzut fałszu wydaje mi się bezpodstawny. Mogę w swoim umyśle "utrzymywać" obie ewentualności - jako opcje - ale zdecydować się na jedną z nich, w wyniku zastosowania wybranego kryterium (może innego, niż wspomniany podział).
W moim przekonaniu proste dzielenie opisu myśli na kategorie prawda - vs fałsz jest uproszczeniem. Moje pytania i wątpliwości nie są ani "prawdziwe", ani "fałszywe" - one są jakąś próbą ujęcia rzeczywistości. Podobnie moje opisy rzeczywistości też nie muszą być prawdziwe, bądź fałszywe - staną się takimi dopiero w obliczu ewentualnego pytania o jakiś aspekt. Czyli sam opis może sobie być i pozostawać w stanie niejako "nieokreślonym", dopiero gdy zadamy konkretne pytanie - np.: "czy w ramach tego opisu właściwość X jest zachowana", dopiero wtedy "pojawi się" kategoria do rozstrzygnięcia prawda, czy fałsz.
Można to fajnie porównać do fizyki kwantowej - w której stan obiektu jest nieokreślony do momentu pomiaru. Pomiar niejako "wyrywa" obiekt ze stanu nieokreśloności, nakazując mu "zdecydować się jaki jest". Ale brak tej decyzji wcześniej, nie oznacza, że obiektu nie było - on był, tylko w stanie nieokreślonym. Podobnie może być z opisem - on sobie jakiś jest. Nie wiadomo, czy prawdziwy, czy fałszywy. Dopiero "konkrety" - pytania, generowane w ramach opisu - modelu powodują, że sens nabiera polaryzacja prawda vs fałsz, a jednocześnie osąd rzeczywistości jakby się "materializuje".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5342
Przeczytał: 35 tematów


PostWysłany: Wto 14:17, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Własnie wpadłeś w tą pułapkę nawet tego nie zauważając.
"czy w ramach tego opisu właściwość X jest zachowana"
To jest prawda relatywna. Na niej fajnie buduje się aplikacje do telefonów komórkowych.
Masz coś co jest prawdziwe, ale nie relatywnie? Każde stwierdzenie, każde słowo, z twojego postu bazuje na relacji i niczym więcej. A jest prawdziwe, bo wskazuje na to B,C,D i E. B,C,D i E są prawdziwe, bo wskazują na nie kolejne elementy. Czy potrafisz podać X, które jest prawdziwe, nie dlatego, że wynika to z B,C,A.... ?
Bo narazie mamy kółko wspólnej adoracji, gdzie elementy wskazują się nawzajem, iluzorycznie potwierdzając w ten sposób swoją prawdziwość.

Wiem - prawda, nie wiem- fałsz. O takie zestawienie pytałem. Jeżeli nie wiesz nic, to nie możesz powiedzieć, że coś jest prawdą. Jeżeli coś wiesz, podaj to.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Wto 14:18, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:10, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Banjankri napisał:
Własnie wpadłeś w tą pułapkę nawet tego nie zauważając.
"czy w ramach tego opisu właściwość X jest zachowana"
To jest prawda relatywna. Na niej fajnie buduje się aplikacje do telefonów komórkowych.
Masz coś co jest prawdziwe, ale nie relatywnie? Każde stwierdzenie, każde słowo, z twojego postu bazuje na relacji i niczym więcej. A jest prawdziwe, bo wskazuje na to B,C,D i E. B,C,D i E są prawdziwe, bo wskazują na nie kolejne elementy. Czy potrafisz podać X, które jest prawdziwe, nie dlatego, że wynika to z B,C,A.... ?
Bo narazie mamy kółko wspólnej adoracji, gdzie elementy wskazują się nawzajem, iluzorycznie potwierdzając w ten sposób swoją prawdziwość.

Nie zrozumiałeś mnie. Zarzucasz mi błąd, wpadnięcie w pułapkę, a potem dajesz komentarz, który jest "od czapy" względem treści mojego posta.
Bo ja nawet zgadzam się z Tobą, że prawdy, które dadzą się sformułować są relatywne. Nigdy tego nie negowałem. Miałem jednak nadzieję, że uda mi się zasugerować spojrzenie ponad to.

Banjankri napisał:
Wiem - prawda, nie wiem- fałsz. O takie zestawienie pytałem. Jeżeli nie wiesz nic, to nie możesz powiedzieć, że coś jest prawdą. Jeżeli coś wiesz, podaj to.

Nie wiem skąd taka interpretacja?...
Wydaje mi się, ze ciągle myślisz wg jakiegoś własnego schematu, potem tym samym schematem interpretujesz moje słowa i wnioski znowu wyciągasz po swojemu. Przykro mi, ale ja dystansuję się od tego od początku. Twój komentarz do mojej treści ma się zupełnie nijak. Nigdzie nie twierdzę, że "Wiem - prawda, nie wiem- fałsz. " Tak samo uważam, że niekonstruktywne jest twierdzenie " Jeżeli nie wiesz nic, to nie możesz powiedzieć, że coś jest prawdą.".

Ja widzę to zupełnie z odwrotnej strony (spróbuj na chwilę przestawić się i podążyć za moją myślą).
Aspekt 1.
Jak zechcę, to prawdą nazwę cokolwiek - nawet pryszcz na czyjejś d..pie. I jeśli zechcę, to tak będzie i nie będę przyjmował odwołań. Co prawda NIE CHCĘ. Dlaczego? - Nie podoba mi się takie podejście. Ale mogę. I mam tego świadomość.
Pierwszym kryterium może być moje (arbitralne) tak chcę, tak uważam, tak wierzę, tak zadecydowałem, tak mi się wydaje. Mogę w to (swoje) kryterium zwątpić. Jak zechcę. Ale mogę też nie zwątpić i wtedy to kryterium będzie obowiązywało.
Aspekt 2.
Poszczególne małe prawdy, rozwiązują się poprzez KRYTERIA PRAWDZIWOŚCI. I znowu - jakie kryteria ustalisz, taki będziesz miał wynik. Możesz mu zaprzeczyć - np. poprzez odwrócenie kryteriów - wtedy wynik może tez Ci się odwrócić. Ja na to nie kwękam. Tak to jest. I Ty to zauważasz. I ja tez. Ale mi to wcale nie przeszkadza. Po prostu akceptuję to jako fakt.
Aspekt 3.
Jest w nas potrzeba poszukiwania większej prawdy (do tego najwyraźniej aspiruje Twój wywód, gdy narzekasz na niedomogi postępowania wg aspektu 2). I jest w tym racja. Szukamy czegoś w rodzaju MEGAKRYTERIUM. Patrząc na doświadczenie z małych kryteriów, trudno jest nam raczej uwierzyć, ze megakryterium będzie wystarczająco niepodważalne. Ale nie wiemy, czy czasem takie nie będzie. Przynajmniej dopóki ktoś owego megakryterium nie zaproponuje. Wtedy się zobaczy.
Na starcie masz następujący wybór:
opcja na tak: uwierzyć (bo nic lepszego nie ma), że takie megakryterium istnieje
opcja na nie: uwierzyć (bo też nic lepszego nie ma), że takie megakryterium NIE istnieje.
A zżymać się nie ma na co - mamy po postu wybór. Tak gdzie byłoby już jasne gotowe (owo megakryterium) nie byłoby wyboru. Wtedy nie byłoby tez tego posta...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 17:15, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5342
Przeczytał: 35 tematów


PostWysłany: Wto 17:20, 24 Kwi 2012    Temat postu:

To ty odpowiadałeś na mojego posta, w którym jedynie nawiązałem do waszej dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:46, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Banjankri napisał:
To ty odpowiadałeś na mojego posta, w którym jedynie nawiązałem do waszej dyskusji.

Zgoda. Ale pisałeś tak, jak by mój tekst prowadził w zupełnie innym kierunku, niż ja to wskazałem.
Poza tym warto zwrócić uwagę na dość ciekawą kwestie. A właściwie to mało powiedziane "ciekawą", Kwestię FUNDAMENTALNĄ!
Doszliśmy do czegoś, co gnębi ludzi dzielących się na ateistów i wierzących, czyli ten największy spór światopoglądowy o wiarę w Absolut.

Punkt wyjścia jest dokładnie ten, który przedstawiłem w poprzednim poście, a który Ty sygnalizowałeś pisząc o swobodzie wyboru kryterium prawdy.
Mamy tę swobodę!
Można ja NAZWAĆ wolnością. Można się z tego powodu ucieszyć i powiedzieć coś w stylu: jestem ateistą, mam świadomość mojego wyboru, mam tę wolność, w której praktycznie jestem panem wszystkiego (co uznam za prawdę).
Ale prędzej czy później pojawi się pewien problem, który zacznie uwierać w umyśle. Oto mogę ustalić sobie kryterium (jakieś) prawdy i sobie z nim "pomieszkać" - tzn. poużywać go przez jakiś czas. Można go mieć na dłużej, ale można się nim znudzić i powiedzieć sobie: zmieniam moje kryterium, teraz prawdą będzie coś zupełnie innego niż było do tej pory. I znowu można pomieszkać z tym nowym wyborem. I dalej można tak wiele razy. Gdyby przyszło nam żyć wiecznie, to można tak wiecznie. Można powiedzieć - fajnie, mamy wolność. Tylko, czy ona będzie cieszyć? Na pewno będzie zawsze cieszyć?... Ileż może cieszyć coś, co nic nie kosztuje, niczego nie wymaga, co - na pstryknięcie - daje się zamienić w coś zupełnie innego, nawet w zaprzeczenie?...
Bo już teraz można sobie ustalać i zmieniać kryteria, nawet nowe co godzinę. Albo i co 5 min. W sumie fajnie. Jeszcze więcej wolności.
Ale wg mnie taka wolność wychodzi bokiem. Bo bardziej prawdziwym (emocjonalnie) określeniem niż "wolność" na taką sytuację byłoby może "chaos", albo "brak stabilnych kryteriów".
Jeśli ktoś to poczuł, to być może uzna, ze to mu nie odpowiada, że szuka jakiegoś takiego kryterium (może megakryterium), aby już go nie zmieniać, aby na nim budować wzwyż, a nie ciągle się cofać i zaczynać od nowa. I znowu ta decyzja JEST WOLNA. Można chcieć ją podjąć, lub nie.
Ale widać pewien SENS w podjęciu takiej decyzji, która ograniczy nam ową wolność w jakimś sensie (piszę "wolność", choć nazwa ta nie jest w każdym aspekcie adekwatna do typowych oczekiwań, jednak nie mam tu lepszego słowa). I mogę powiedzieć sobie UWIERZĘ W ABSOLUT.
Po co?
- Choćby po to, aby już nie zmieniać, aby nie szukać, aby zdecydować się na jakiś kierunek. Oczywiście pojawi się wtedy nowy problem CO JEST owym absolutem?
Ale to już zupełnie inna historia...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 0:59, 08 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21584
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:06, 15 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Michał Dyszyński napisał:
Jacol napisał:
Im mniejszą wagę przykładamy do naszych pogladów tym jesteśmy intelektualni uczciwsi. :grin:


Tylko gdzieś tu czai się paranoja, czyli przyjęcie, że najlepszym, najuczciwszym poglądem byłby takie, do którego sami nie jesteśmy przekonani...
Jak wybrnąć z tego dylematu przekonania, vs dążenia do obiektywizmu?...


Zawsze zostawiaj furtkę!!

Furtkę tylko!!!

I szykuj argumenty!! Argumentów szukamy przez całe życie.
Uczciwy jest ten kto szuka argumentów i je potrafi przedstawić.

Jeśli ma przekonanie a nie mam argumentów - muszę ich szukać.
Jeśli nie szukam i nie przedstawiam - wiem, że nie będę traktowana poważnie.

Oczywiście można i tak!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:22, 15 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jacol napisał:
Im mniejszą wagę przykładamy do naszych pogladów tym jesteśmy intelektualni uczciwsi. :grin:


Tylko gdzieś tu czai się paranoja, czyli przyjęcie, że najlepszym, najuczciwszym poglądem byłby takie, do którego sami nie jesteśmy przekonani...
Jak wybrnąć z tego dylematu przekonania, vs dążenia do obiektywizmu?...


Zawsze zostawiaj furtkę!!

Furtkę tylko!!!

Tak. Myślę dość podobnie. Oczywiście jest tu nierozstrzygnięte pytanie o rozmiar tej furtki. Ale sama zasada jest chyba najlepszym wyjściem z tego dylematu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:25, 15 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jacol napisał:
Im mniejszą wagę przykładamy do naszych pogladów tym jesteśmy intelektualni uczciwsi. :grin:


Tylko gdzieś tu czai się paranoja, czyli przyjęcie, że najlepszym, najuczciwszym poglądem byłby takie, do którego sami nie jesteśmy przekonani...
Jak wybrnąć z tego dylematu przekonania, vs dążenia do obiektywizmu?...


Zawsze zostawiaj furtkę!!

Furtkę tylko!!!

I szykuj argumenty!! Argumentów szukamy przez całe życie.
Uczciwy jest ten kto szuka argumentów i je potrafi przedstawić.

Jeśli ma przekonanie a nie mam argumentów - muszę ich szukać.
Jeśli nie szukam i nie przedstawiam - wiem, że nie będę traktowana poważnie.

Oczywiście można i tak!!

Argumenty znajdowane na drodze doświadczania i myślenia logicznego są poprzez samo to właśnie fałszywe, a już z pewnością nie odzwierciedlają całej prawdy. Ale nie posiadamy żadnych innych "narzędzi" poszukiwawczych. A więc całe to argumentowanie, jak i całe życie człowieka, jest błądzeniem, aż czasami- bardzo rzadko- coś naprawdę rzeczywistego pierdolnie nas w te "rycerskie łby"... Ot, cała nauka!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:30, 20 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Piotr Rokubungi napisał:
Argumenty znajdowane na drodze doświadczania i myślenia logicznego są poprzez samo to właśnie fałszywe, a już z pewnością nie odzwierciedlają całej prawdy. Ale nie posiadamy żadnych innych "narzędzi" poszukiwawczych. A więc całe to argumentowanie, jak i całe życie człowieka, jest błądzeniem, aż czasami- bardzo rzadko- coś naprawdę rzeczywistego pierdolnie nas w te "rycerskie łby"... Ot, cała nauka!

Chyba nie bardzo zgodziłbym się z Twoim określeniem "argumenty fałszywe". Te argumenty - przynajmniej jak dla mnie - są nie tyle "fałszywe", co "ograniczone w możliwościach", albo - jak sam napisałeś dalej - nie odzwierciedlają całej prawdy.
Tylko czym miałaby być owa "cała prawda"?
Wg mnie, niekoniecznie musi to być "jedna prawda". Prawdziwość jest oceniana zawsze w kontekście przyjętych założeń. Przyjmując inne założenia, możemy dostać inną opcję prawdziwości.
Przykład:
Dla kogoś "dobra impreza" jest wtedy, gdy skuje się wódą na umór, tak że potem musi trzeźwieć do wieczora następnego dnia. Dla kogoś innego termin "dobra impreza" oznacza głownie to, że spotkał ciekawych ludzi i z nimi poprowadził interesująca dyskusję.
Czy ktoś ma tu "obiektywną rację"?
- Wg mnie NIE. Każdy ma prawo oceniać coś z punktu widzenia swoich potrzeb. I żadna z owych ocen nie jest bardziej "prawdziwa", czy "fałszywa".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:32, 20 Lis 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Chyba nie bardzo zgodziłbym się z Twoim określeniem "argumenty fałszywe". Te argumenty - przynajmniej jak dla mnie - są nie tyle "fałszywe", co "ograniczone w możliwościach", albo - jak sam napisałeś dalej - nie odzwierciedlają całej prawdy.
Zgoda, racja. I sorki za poprzednio niezbyt precyzyjną moją wypowiedź (trochę mnie "poniosło" emocjonalnie).
Co do dalszej części: Osobiście uważam, że nadrzędna Jedna Absolutna Prawda istnieje! Tylko takiej Prawdy można "doznać" jedynie pod pewnymi warunkami, których człowiek ze swej natury nie jest w stanie spełnić. Jednym z nich jest nieprzyjmowanie ŻADNYCH ZAŁOŻEŃ oraz nie odnoszenie się do jakiegokolwiek kontekstu.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 23:33, 20 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:57, 21 Lis 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Osobiście uważam, że nadrzędna Jedna Absolutna Prawda istnieje! Tylko takiej Prawdy można "doznać" jedynie pod pewnymi warunkami, których człowiek ze swej natury nie jest w stanie spełnić. Jednym z nich jest nieprzyjmowanie ŻADNYCH ZAŁOŻEŃ oraz nie odnoszenie się do jakiegokolwiek kontekstu.

Ano wg mnie problem jest w tym, że taka prawda, jak ją zdefiniowałeś NIE ISTNIEJE. Wszystko (!) co jesteśmy w stanie sobie pomyśleć już musi zawierać w sobie założenia. Jedynymi rzeczami w umyśle bez założeń są CZYSTE WRAŻENIA - ciepło, boli, jasno, śmierdzi...
Ale już np. stwierdzenie "śmierdzi tak samo jak wczoraj" zawiera całą masę założonych elementów (ciągłość pamięci, kalendarz, poprawność porównania wrażeń i inne...)
Nieprzyjmowanie założeń oznacza więc wg mnie po prostu nie myślenie, nie wnioskowanie, tylko gołe odczuwanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:10, 22 Lis 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Osobiście uważam, że nadrzędna Jedna Absolutna Prawda istnieje! Tylko takiej Prawdy można "doznać" jedynie pod pewnymi warunkami, których człowiek ze swej natury nie jest w stanie spełnić. Jednym z nich jest nieprzyjmowanie ŻADNYCH ZAŁOŻEŃ oraz nie odnoszenie się do jakiegokolwiek kontekstu.

Ano wg mnie problem jest w tym, że taka prawda, jak ją zdefiniowałeś NIE ISTNIEJE. Wszystko (!) co jesteśmy w stanie sobie pomyśleć już musi zawierać w sobie założenia. Jedynymi rzeczami w umyśle bez założeń są CZYSTE WRAŻENIA - ciepło, boli, jasno, śmierdzi...
Ale już np. stwierdzenie "śmierdzi tak samo jak wczoraj" zawiera całą masę założonych elementów (ciągłość pamięci, kalendarz, poprawność porównania wrażeń i inne...)
Nieprzyjmowanie założeń oznacza więc wg mnie po prostu nie myślenie, nie wnioskowanie, tylko gołe odczuwanie.
Dokładnie Michale. Bo istnieje to, co istnieje, a nie to, co pomyślane. :) Chodzi właśnie o "gołe odczuwanie", a nie o interpretowanie! W dodatku to gołe odczuwanie, czy raczej doświadczanie, musi być doświadczaniem WSZYSTKIEGO, zarówno w przestrzeni jak i w czasie! W związku z tym dla takiego Wszechdoświadczającego nie istnieje czas, ani przestrzeń; bo to są tylko twory myślowe, idee umysłów ludzkich.

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Sob 22:12, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:20, 23 Lis 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Dokładnie Michale. Bo istnieje to, co istnieje, a nie to, co pomyślane. :) Chodzi właśnie o "gołe odczuwanie", a nie o interpretowanie! W dodatku to gołe odczuwanie, czy raczej doświadczanie, musi być doświadczaniem WSZYSTKIEGO, zarówno w przestrzeni jak i w czasie! W związku z tym dla takiego Wszechdoświadczającego nie istnieje czas, ani przestrzeń; bo to są tylko twory myślowe, idee umysłów ludzkich.

Nie wiem, czy trochę nie za daleko posunąłeś tu wnioskowanie. Tzn. chodzi mi o to, że czas chyba w jakiś sposób jednak może być doświadczany. Czujemy znudzenie długim wykładem, a nie podobnym krótkim (odczuwamy czas), bardziej nas poruszy czyjaś szybka reakcja (krótki CZAS), niż wolna. To może być już ewolucyjnie wbudowane w nasz aparat odczuwania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:01, 27 Lis 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Dokładnie Michale. Bo istnieje to, co istnieje, a nie to, co pomyślane. :) Chodzi właśnie o "gołe odczuwanie", a nie o interpretowanie! W dodatku to gołe odczuwanie, czy raczej doświadczanie, musi być doświadczaniem WSZYSTKIEGO, zarówno w przestrzeni jak i w czasie! W związku z tym dla takiego Wszechdoświadczającego nie istnieje czas, ani przestrzeń; bo to są tylko twory myślowe, idee umysłów ludzkich.

Nie wiem, czy trochę nie za daleko posunąłeś tu wnioskowanie. Tzn. chodzi mi o to, że czas chyba w jakiś sposób jednak może być doświadczany. Czujemy znudzenie długim wykładem, a nie podobnym krótkim (odczuwamy czas), bardziej nas poruszy czyjaś szybka reakcja (krótki CZAS), niż wolna. To może być już ewolucyjnie wbudowane w nasz aparat odczuwania.
Ale to wciąż są jedynie ludzkie odczucia, a nie coś obiektywnego- czyli nie żadna forma energii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:48, 27 Lis 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Dokładnie Michale. Bo istnieje to, co istnieje, a nie to, co pomyślane. :) Chodzi właśnie o "gołe odczuwanie", a nie o interpretowanie! W dodatku to gołe odczuwanie, czy raczej doświadczanie, musi być doświadczaniem WSZYSTKIEGO, zarówno w przestrzeni jak i w czasie! W związku z tym dla takiego Wszechdoświadczającego nie istnieje czas, ani przestrzeń; bo to są tylko twory myślowe, idee umysłów ludzkich.

Nie wiem, czy trochę nie za daleko posunąłeś tu wnioskowanie. Tzn. chodzi mi o to, że czas chyba w jakiś sposób jednak może być doświadczany. Czujemy znudzenie długim wykładem, a nie podobnym krótkim (odczuwamy czas), bardziej nas poruszy czyjaś szybka reakcja (krótki CZAS), niż wolna. To może być już ewolucyjnie wbudowane w nasz aparat odczuwania.
Ale to wciąż są jedynie ludzkie odczucia, a nie coś obiektywnego- czyli nie żadna forma energii.

Energia z czasem jest powiązana w fizyce dość blisko - zasada nieoznaczoności właśnie te dwie wielkości łączy w niekomutującą parę. Im większa nieoznaczoność czasu, tym mniejsza energii i na odwrót. Nawet psychologicznie mamy coś takiego, ze jak robimy coś energicznie, to czas płynie nam subiektywnie szybciej.
A co jest "obiektywne"?
Czy bardziej energia, niż czas?...
- Tu bym polemizował, bo pomiar upływu czasu jest bardziej pierwotnym, prostszym, od pomiaru energii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:27, 28 Lis 2014    Temat postu:

Michale, nic chyba nie poradzę na twój sposób myślenia... Ewentualna rada: spróbuj mniej myśleć jak człowiek, a bardziej jak energia, która jest podstawową "substancją" wszystkiego. :wink: A fizyka- toż to jest znów ludzki opis, interpretacja. Czas "istnieje" tylko dla ludzi; dla niczego więcej!

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Pią 11:28, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:44, 28 Lis 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michale, nic chyba nie poradzę na twój sposób myślenia... Ewentualna rada: spróbuj mniej myśleć jak człowiek, a bardziej jak energia, która jest podstawową "substancją" wszystkiego. :wink: A fizyka- toż to jest znów ludzki opis, interpretacja. Czas "istnieje" tylko dla ludzi; dla niczego więcej!

A dlaczego właściwie miałbym "myśleć jak energia"?
I skąd wiesz, że energia jest podstawową substancją wszystkiego?

No i chyba najważniejsze: Czym jest wg Ciebie energia?

Moje wykształcenie - fizyka na UW - zapoznało mnie z pojęciem energii, ale przyznam, że nie za bardzo jestem owym zapoznaniem usatysfakcjonowany. Inaczej mówiąc wciąż nie wiem czym jest energia "tak w ogóle". Potrafię podać wzory na różne postacie energii, potrafię wskazać różne formy przemian w opisie energetycznym, ale "energia jako substancja wszystkiego" jest dla mnie postulatem wysoce niejasnym.
Miałbym tu wiele pytań - wątpliwości:
Czy oznaczać to miałoby możliwość przekształcenia wszystkiego w ruch (energię kinetyczną)?...
Czy też może wszystko na świecie miałoby móc w jakiś sposób uaktywnić się w postaci czystego położenia i pól (energia potencjalna)?...
A może chodzi Ci o to, że - z racji na kwantowy charakter przekazu energii - chcesz widzieć wszystko jako arenę incydentów będących jednocześnie pomiarem i aktem oddziaływania?...
Albo może jeszcze inna interpretacja, która mogłaby wynikać z pojęcia energii - ze wzoru E=mc2: czy wszystko co istnieje (masa) musi być powiązane ze zjawiskiem bezwładności (masa jest miarą bezwładności)?...
- Mi akurat to ujęcie się dość podoba, bo zbliża się do postulatu, że coś JEST wtedy, gdy jest trwałe, tak jak bezwładność jest formą oporu przed zmianami. Tutaj więc można by mówić o istnieniu, jako o formie "bezwładności" przed aktem zmiany w niebyt. Ale to jest raczej dość daleka analogia, bo przecież energię zwykle widzimy na przeciwstawnym biegunie niż bezwładność - w kontekście ruchu, dynamiki zmian.

Jeden z moich wykładowców na UW - dydaktyk - przedstawiał kiedyś pojęcie energii jako coś podobnego do wielogłowego smoka. Głowy owego smoka to były postacie energii: kinetyczna, potencjalna (grawitacyjna, elektryczna), jądrowa, chemiczna itd... Samej energii jako takiej nie znamy, nie widzimy wprost, ale poznajemy konkretne jej "głowy". I tak chyba fizycy traktują energię - jako swego rodzaj "wspólny mianownik" dla procesów. Tylko czy pojęcie "energia tak w ogóle" ma poprawny fizyczny sens?...
Ja mam spore wątpliwości. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:44, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21584
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:55, 28 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Michał Dyszyński napisał:
mojego?[/b]
rozsądek?...


Ja już się wczuwałam w katolików nie docenili mnie - odrzucili!!

Myślę, że zawołany katolik nie wcieli się w ateistę.

Po prostu on mocno wierzy i potrafię to zrozumieć!!

Ale nie widzę powodu aby katolicy wypowiadali się o ateistach, oceniali ich zdrowie psychiczne, oraz manipulowali ich uczuciami.

Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wierzyć w to co chce i robić co chce w ramach obowiązującego prawa, oraz swojego kodeksu moralnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21584
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:58, 28 Lis 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michale, nic chyba nie poradzę na twój sposób myślenia... Ewentualna rada: spróbuj mniej myśleć jak człowiek, a bardziej jak energia, która jest podstawową "substancją" wszystkiego. :wink: A fizyka- toż to jest znów ludzki opis, interpretacja. Czas "istnieje" tylko dla ludzi; dla niczego więcej!


Jak myśli energia?? :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:09, 28 Lis 2014    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
mojego?[/b]
rozsądek?...


Ja już się wczuwałam w katolików nie docenili mnie - odrzucili!!

Mnie - katolika - różni ateiści też odrzucili. Tak już jest na tym świecie, że ludziska nas odrzucają z róznych powodów: wyglądu, rasy, płci, poglądów. Jedni odrzucają, inni z tej samej grupy odwrotnie - wspierają. Pewno warto się przyzwyczaić do tego stanu rzeczy.
Semele napisał:
Myślę, że zawołany katolik nie wcieli się w ateistę.

Jest wiele katolików o zabetonowanym umyśle. Ale też wielu jest takich ateistów, muzułmanów, agnostyków i cyklistów.
Wielu katolików było kiedyś ateistami i wielu ateistów zostaje katolikami (np. ja). Ci przynajmniej mogą porównać oba stany umysłu i trochę się wcielać. Ja bym nie generalizował niemożliwości wcielania się w inne sposoby myślenia. O sobie np. myślę jako o katoliku, który lubi ateizm, który najpierw stara sie myśleć ateistycznie, a dopiero od pewnego etapu włącza aspekt wiary. Fajnie jest porównywać oba punkty widzenia i łączyć je w spójną całość.
Semele napisał:
Ale nie widzę powodu aby katolicy wypowiadali się o ateistach, oceniali ich zdrowie psychiczne, oraz manipulowali ich uczuciami.

Naszymi uczuciami manipuluje wszystko: reklamy, władza, partnerzy życiowi, szkoła, celebryci... Czy są na to "powody"?
- Chyba głównym powodem jest po prostu życie - to że ludzie są obok, widzą nas i, jak wszystko inne, oceniają, a potem wypowiadają się. Wypowiadają się więc wszyscy o wszystkich - np. katolicy o ateistach i ateiści o katolikach. Naturalnym jest, że oceniamy wszystko, co dostrzegamy, co m na nas jakikolwiek wpływ. Bez oceniania nie ma myślenia.
Faktycznie, może się to nam nie podobać. Ale uczciwie byłoby, jesli już takie ocenienie krytykujemy, przestać innych oceniać ze swojej strony.
Czy to się uda?...
:think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin