Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Grzech śmiertelny - co za tym przemawia?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Pon 9:00, 05 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:


anbo napisał:
Mnie interesuje jakie według wuja i Katolikusa jest minimum poglądów religijnych, żeby kogoś można było nazwać katolikiem?

Poza "wierzę w Boga" widzę tu tylko warunek podobny do warunku bycia Polakiem: jak ktoś uważa się za niego, to można go nim nazwać.

Według takich kryteriów za katolika należaloby uznać na przykład wyznawcę judaizmu uważającego się za katolika, a przecież judaizm odrzuca znaczną część nauk będących nie tylko istotą katolicyzmu ale w ogóle chześcijaństwa. Warunek pierwszy jest zdecydowanie za szeroki, a drugi... Drugi powoduje, że o tym kto jest katolikiem nie decyduje to, jakie ma przekonania, ale to za kogo się uważa. Według takiej zasady za poetę należałoby uznawać kogoś kto na murze napisał cokolwiek i stwierdził, że jest poetą bo napisał coś, co według niego jest poezją. Uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Pon 9:14, 05 Maj 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Niewidomy z Ewangelii Łukasza 18 nie wierzył w żadnego papieża, nie wierzył w dogmaty ustanowione na soborach, a jednak miał prawdziwą wiarę. To by znaczyło, że prawdziwa wiara obywa się bez papieża, dogmatów, soborów.

Zależy kiedy. Obecnie się nie obywa. Według TS7 kryteria pistis zmieniały się w czasie tak samo jak zakres objawienia. Zawsze jednak istaniała właściwa nauka o Bogu i ten kto ją znał, a mimo to coś z niej odrzucał albo dodawał, ten nie miał pistis. (W dodatku taką wiarę TS7 nazywa katolicką niezależnie od tego, jakiego czasu - przed Jezusem czy po - dotyczy). To jest w oczywisty sposób sprzeczne z tym jak pistis postrzegał Jezus skoro uzdrowił córkę Samarytanki z powodu jej wiary, a jak wiadomo Samarytan Jezus - jak i inni Żydzi - uważał za pogan (Samarytanie zresztą wyznawców judaizmu za apostatów). Jezus najwyraźniej określenia pistis używał w stosunku do głębokiej wiary w Boga (niekoniecznie rozumianej dokładnie jak w judaizmie jego czasów) połączonej z zaufaniem do Boga. No ale z takimi ludźmi jak TS7 już tak jest, że chcą być bardziej papiescy od samego papieża.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Pon 9:24, 05 Maj 2025    Temat postu:

TS7 napisał:
Anbo,

Ponieważ powtarzam parę razy te same wyjaśnienia jaki jest pogląd katolicki, a Ty dalej nie rozumiesz treści tego co piszę (tu nawet nie chodzi, że nie uznajesz, po prostu nie rozumiesz tego co piszę) i kręcimy się w kółko,

Podejrzewam, że nie przeczytałeś moich odpowiedzi. Albo nie umiesz sobie z nimi poradzić. A może nie zrozumiałeś? No to jeszcze raz: Jezus uzdrowił córkę Samarytanki ze względu na jej wiarę chociaż nie była ona wiarą pistis w twoim rozumieniu gdyż ponieważ wiara samarytan to nie judaizm wyznawany przez Jezusa czy też nauczany w czasach Jezusa w formie, którą ty uważasz za pistis. Tak więc Jezusa kryteria pistis były inne niż twoje i w zasadzie ograniczały się do dwóch punktów: głębokiej wiary w Boga i zaufaniu do Boga, przy czym wiara w Boga nie musiala być dokładnie zgodna z judaizmem w formie objawionej Żydom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23981
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:12, 05 Maj 2025    Temat postu:

wuj napisał:
Z założenia "istnieje Bóg wszechmocny, miłujący swoje stworzenia" wynika wprost, że czynu złego nie da się popełnić "z pełną świadomością i całkowitą zgodą".
Katolikus napisał:
A jednak ludzie trafiają do piekła i to licznie (Mt 7,13-14).

Załóżmy, że faktycznie trafiają. Z tego nie wynika, że popełnili jakieś zło "z pełną świadomością i całkowitą zgodą". Wynika z tego tylko tyle, że do postępowania "z dostateczną świadomością istotnych konsekwencji własnych czynów" potrzebne im jest doświadczenie pod tytułem "trafiłem do piekła".

Katolikus napisał:
A po drugie, pomyślmy nad konkretnym przykładem życiowym. Wyobrażam sobie mężczyznę, który jest żonaty i nie pod wpływem chwili, czy impulsu, ale z namysłem, jako zaplanowana opcja życia, zdradza swoją żonę z inną kobietą. Nikt go do tego nie przymusza. I ma świadomość, że to jest złe dla jego żony, a nawet załóżmy, że ma świadomość, że wg nauczania Kościoła jest to grzech ciężki, bo ślub brał w Kościele i składał przysięgę małżeńska, a na kursach przedmałżeńskich wszystko mu wyjaśniono, tak iż niewiedzą zasłonić się nie może. A mimo tego wszystkiego i tak zdradza, chce to robić i takie życie mu pasuje.

To, że komuś coś wyjaśniano, nie oznacza, że ten ktoś to zrozumiał zgodnie z intencjami wyjaśniającego. Ani, że wyjaśniający rzeczywiście rozumiał, co wyjaśnia. Ani, że wyjaśniono mu to w sposób adekwatny do sytuacji, w której się znalazł, lub do cech jego charakteru.

Normalny, zdrowy psychicznie człowiek nie ma tendencji do wyrządzania nikomu krzywdy; przeciwnie, już na poziomie neurologicznym człowiek ma wbudowany mechanizm empatii, zdolność stawiania siebie w sytuacji kogoś innego. To jest ewolucyjnie uzasadniony czynnik niezbędny do utrzymania spójności grupy oraz wspierający proces uczenia się z zaobserwowanych wzorów zachowań innych członków grupy, a nawet z zachowań przedstawicieli innych gatunków. Kiedy ktoś zdrowy psychicznie wyrządza z premedytacją krzywdę komuś innemu, to jego umysł przygotowuje przedtem dogłębne wyjaśnienie, dlaczego to co zamierza jest wyborem lepszego rozwiązania. W tym przypadku może to być obarczanie żony winą za rozwój wydarzeń i ostateczne uznanie, że rozwiązanie "niech żona cierpi a kochanka się cieszy" jest w sumie bardziej sprawiedliwe (lub mniej niesprawiedliwe) od rozwiązania "niech żona się cieszy a kochanka cierpi". Natomiast o ile mamy do czynienia z zaburzeniami psychiki, o tyle przedmiot dyskusji zmienia się całkowicie.



Semele napisał:
Nie wiem czy wierzacą żonę pocieszy fakt, że jej wiarołomny mąż zostanie ukarany przez Boga. :cry:

Obawiam się, że pocieszy. Mściwość to ciężki grzech powszedni.



anbo napisał:
Mnie interesuje jakie według wuja i Katolikusa jest minimum poglądów religijnych, żeby kogoś można było nazwać katolikiem?
wuj napisał:
Poza "wierzę w Boga" widzę tu tylko warunek podobny do warunku bycia Polakiem: jak ktoś uważa się za niego, to można go nim nazwać.
anbo napisał:
Według takich kryteriów za katolika należaloby uznać na przykład wyznawcę judaizmu uważającego się za katolika, a przecież judaizm odrzuca znaczną część nauk będących nie tylko istotą katolicyzmu ale w ogóle chześcijaństwa. Warunek pierwszy jest zdecydowanie za szeroki, a drugi... Drugi powoduje, że o tym kto jest katolikiem nie decyduje to, jakie ma przekonania, ale to za kogo się uważa. Według takiej zasady za poetę należałoby uznawać kogoś kto na murze napisał cokolwiek i stwierdził, że jest poetą bo napisał coś, co według niego jest poezją. Uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś.

Oraz uznać za Polaka Chińczyka, któremu akurat odbiło i sam uznał się za Polaka, bo przeczytał opowiadanie Lema i mu się cholernie spodobało. Tak, istotne jest kto się uważa za katolika, za Polaka, czy za poetę. Z reguły prowadzi to tak czy owak do podziału na grupy w sposób zgodny z szerokimi wyobrażeniami większości, natomiast nie skutkuje agresywnym wykluczaniem oraz ułatwia działanie mechanizmom korekcyjnym. Zarówno tym nakierowującym zachowania niestandardowych jednostek w stronę preferencji grupy, jak i tym zmieniającym wyobrażenia większości członków grupy co do czynników, które tę grupę konstytuują.

Sztuka to działalność, którą zajmują się artyści. Artyści to ludzie zajmujący się sztuką. To nie tyle błędne koło, ile sprzężenie zwrotne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23995
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:27, 05 Maj 2025    Temat postu:

Wujek zbójek
Cytat:
Semele napisał:
Nie wiem czy wierzacą żonę pocieszy fakt, że jej wiarołomny mąż zostanie ukarany przez Boga. :cry:

Obawiam się, że pocieszy. Mściwość to ciężki grzech powszedni
.

Może tę, która wierzy w niebo i piekło lub miłościwego Boga.
Tę, która tylko uwierzyła człowiekowi zapewne nie.

Co nie znaczy, że taka osoba nie jest zdolna do wybaczania.

Myślę jednak, że jest mniej naiwna. Wcześniej zauważy i obroni się przed nieuczciwym mężem.
Może kobiety wierzące w Boga są bardziej oszukiwane przez
mężczyzn. Może im się to podoba nawet. Bo w niebie czeka je nagroda?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 13:34, 05 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3071
Przeczytał: 118 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:13, 05 Maj 2025    Temat postu:

anbo napisał:
Katolikus napisał:
Niewidomy z Ewangelii Łukasza 18 nie wierzył w żadnego papieża, nie wierzył w dogmaty ustanowione na soborach, a jednak miał prawdziwą wiarę. To by znaczyło, że prawdziwa wiara obywa się bez papieża, dogmatów, soborów.

Zależy kiedy. Obecnie się nie obywa. Według TS7 kryteria pistis zmieniały się w czasie tak samo jak zakres objawienia. Zawsze jednak istaniała właściwa nauka o Bogu i ten kto ją znał, a mimo to coś z niej odrzucał albo dodawał, ten nie miał pistis. (W dodatku taką wiarę TS7 nazywa katolicką niezależnie od tego, jakiego czasu - przed Jezusem czy po - dotyczy). To jest w oczywisty sposób sprzeczne z tym jak pistis postrzegał Jezus skoro uzdrowił córkę Samarytanki z powodu jej wiary, a jak wiadomo Samarytan Jezus - jak i inni Żydzi - uważał za pogan (Samarytanie zresztą wyznawców judaizmu za apostatów). Jezus najwyraźniej określenia pistis używał w stosunku do głębokiej wiary w Boga (niekoniecznie rozumianej dokładnie jak w judaizmie jego czasów) połączonej z zaufaniem do Boga. No ale z takimi ludźmi jak TS7 już tak jest, że chcą być bardziej papiescy od samego papieża.


Myślenie TS7 jest takie jak wszystkich ortodoksyjnych katolików: tylko u nas jest cała prawda, która została objawiona w gotowej postaci. Przy takim podejściu to nic dziwnego, że TS7 uważa, że kto odrzuca choćby jeden artykuł wiary to już nie jest prawdziwym wierzącym tylko jakimś błądzącym. :think:

----

Wujzboj napisał:
Załóżmy, że faktycznie trafiają. Z tego nie wynika, że popełnili jakieś zło "z pełną świadomością i całkowitą zgodą". Wynika z tego tylko tyle, że do postępowania "z dostateczną świadomością istotnych konsekwencji własnych czynów" potrzebne im jest doświadczenie pod tytułem "trafiłem do piekła".


Moim zdaniem największy błąd tradycyjnej nauki o potępieniu bierze się z tego, że człowiekowi przypisuje się posiadanie wolnej woli. Skoro Bóg stworzył człowieka z wolną wolą to człowiek może dobrowolnie wybrać trwanie w jakimś ciężkim grzechu/ach. Dlatego ja bardziej akcentuje to, że człowiek nie ma wolnej woli. Oczywiście też nie chcę popaść w drugi radykalny pogląd o całkowitym braku wolnej woli. :think:
Jakaś cząstkowa wolność jest na starcie. Cząstkowa, bo zakłócona różnymi czynnikami tego świata. Może powinno się więcej mówić o tych czynnikach, które mają wpływ na wolność człowieka tak, aby nie stwarzać narracji "Bóg stworzył człowieka z wolną wolą" i tyle.. Taka narracja pomija głębsze wejście w sprawę, czyli to że nasza wolność nie jest niczym niezakłócona.

Cytat:
Normalny, zdrowy psychicznie człowiek nie ma tendencji do wyrządzania nikomu krzywdy; przeciwnie, już na poziomie neurologicznym człowiek ma wbudowany mechanizm empatii, zdolność stawiania siebie w sytuacji kogoś innego. To jest ewolucyjnie uzasadniony czynnik niezbędny do utrzymania spójności grupy oraz wspierający proces uczenia się z zaobserwowanych wzorów zachowań innych członków grupy, a nawet z zachowań przedstawicieli innych gatunków. Kiedy ktoś zdrowy psychicznie wyrządza z premedytacją krzywdę komuś innemu, to jego umysł przygotowuje przedtem dogłębne wyjaśnienie, dlaczego to co zamierza jest wyborem lepszego rozwiązania. W tym przypadku może to być obarczanie żony winą za rozwój wydarzeń i ostateczne uznanie, że rozwiązanie "niech żona cierpi a kochanka się cieszy" jest w sumie bardziej sprawiedliwe (lub mniej niesprawiedliwe) od rozwiązania "niech żona się cieszy a kochanka cierpi". Natomiast o ile mamy do czynienia z zaburzeniami psychiki, o tyle przedmiot dyskusji zmienia się całkowicie.


A może tak: jeśli mowa o człowieku z zaburzeniami psychiki to sprawa jest jasna - nie ponosi odpowiedzialności. Katechizm zresztą w jednym z punktów naucza, że są pewne sytuacje, które odpowiedzialność umniejszają. No, ale jeśli człowiek nie jest chory psychicznie, a czyni coś co interpretujemy jako zło no to sprawa robi się dyskusyjna. Jeśli mężczyzna z mojego przykładu posiada wolną wolę to mógł nie wybrać zdradzania żony, bo jako istota posiadająca wolną wolę ma możliwość decydowania i panowania nad swoimi czynami. No, ale skoro dobrowolnie wybiera trwać w grzechu.. :think:

A co np. z takim Hitlerem, czy on miał wolną wolę? :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 16:15, 05 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 561
Przeczytał: 15 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:00, 05 Maj 2025    Temat postu:

Katolikus,

Odnoszę więc i do Ciebie wpis do Anbo, skoro również jak on nie rozumiesz tego co piszę i wypaczasz to co piszę. Weź sobie ten pdf wklej w ChatGPT i niech Ci tłumaczy ze starożytnego na Twoją wersję języka polskiego. Jak nie naściemnia to może Ci coś wyjaśni. Może to co napisze też wypaczysz pod swoją ideologię. Albo sobie poszukaj na forum katolickim rozmówców, którzy Ci wyjaśnią tak byś pojął.

Piszę Ci wyraźnie, sprawność (wlana, nie nabyta, ani wrodzona), a nie to co obecnie ktoś ma ujawnione słowami, ani do jakiego kręgu kulturowego należał choćby jeszcze minutę temu. Jeżeli nie rozumiesz tego co piszę, a wypaczasz, wmawiając mi różne rzeczy oszczerczo z Twojej wyobraźni, to szukaj tłumaczeń gdzie indziej.

Cytat:

To też jest fikcja. Dziś już wiemy, że funkcje, jakie dawniej przypisywano duszy, a więc samoświadomość, rozumność, wolna wola, charakter, jaźń, umysł, pamięć itp. - są dziś dobrze opisanymi i coraz lepiej poznawanymi czynnościami mózgu i ludzkiej psychiki.


Wypaczasz również wyniki neuronauk nazywając Twoje wyobrażenia wiedzą, ale mi się również nie chce dyskutować z ideologią naukową.

Może dla Ciebie Bóg Ojciec ma mózg materialny.

Cytat:

Jeśli dalej będziesz mnie zasypywał cytatami średniowiecznych teologów to po prostu zakończymy dyskusję, bo nie widzę sensu jej kontynuowania. Mnie się nie chce przedzierać przez średniowieczne cytaty, które ty tylko wklejasz i w zasadzie z twojej strony prawie nie ma żadnego wyjaśnienia.


To zakończmy, bo mi się nie chce wysłuchiwać ani Twoich ani Anbo odzywek, oszczerczych urojeń, ani dawać Ci pożywki do wypaczeń.

Cytat:

Dziękuję, że potwierdzasz to, co napisałem.


Nie wiem co sam sobie potwierdzasz w wyobraźni, ale jeżeli chcesz wykorzystywać błędne interpretowanie moich słów w celu dalszego topienia się w głębszej herezji, to tym bardziej kończymy rozmowę. Ja Twoich błędnych wyobrażeń nie potwierdzam.

Cytat:

Co? To nie mój problem, że nauki katechizmie są "niejasne, nieprecyzyjne". Gdy chcę się zastanowić nad zasadnością grzechu ciężkiego to do czego mam się odwołać, jeśli nie do oficjalnego nauczania Kościoła, które jest w Katechizmie?


Szukasz do skutku. Idziesz po poradę do wielu różnych księży spowiedników. (tak żeby sobie nie szukać wymówki, że znajdziesz jakiegoś księdza heretyka) Idziesz na forum katolickie i rozmawiasz do skutku, aż zrozumiesz. Nigdzie nie jest napisane, że możesz sobie przeczytać niejasny katechizm przez filtr swojej wyobraźni i już możesz głosić, że "byłem nieświadomy". Jeżeli wybierasz sobie coś czego nie rozumiesz i na tym chcesz budować wyobraźnią, to masz ZŁĄ WOLĘ, która szuka fałszywego usprawiedliwienia, by móc czynić zło "bezkarnie". Odmowa szukania źródła informacji pod Twoje rozumienie to zawiniona ignorancja.

A jak chcesz się łudzić, że takie podejście da Ci usprawiedliwienie to łudź się dalej.
Jesteście niewierzący, wypaczacie wiarę i moralność. I taka moja opinia. Dostałeś ostrzeżenie, dalej zrobisz z tym co uznasz. Chcesz ryzykować, wystawiać Boga na próbę, to spada na Ciebie.

Na zakończenie wkleję rzekomą historię z życia Ojca Pio:



"Ojcu Tarcisio wyjawił Ojciec Pio, że spotkał szatana w ludzkiej postaci i to zdarzenie miało miejsce w konfesjonale. Tak opowiadał Ojciec Pio: „Pewnego ranka, kiedy spowiadałem mężczyzn, przyszedł do mnie jakiś wysoki, smukły pan, ubrany z wyszukaną elegancją, niezwykle uprzejmy w obyciu. Nieznajomy uklęknął i zaczął wyznawać grzechy. A były to grzechy wszelkiego rodzaju: przeciwko Bogu, bliźniemu, przeciwko moralności, wszelkie wynaturzenia. Na wszystkie moje zarzuty, nawet po moim pouczeniu, w którym powołałem się na słowo Boże, nauczanie Kościoła, moralność świętych, ten enigmatyczny penitent ripostował, niezwykle zręcznie i z przesadną uprzejmością usprawiedliwiając wszelkiego rodzaju grzechy jako nieumyślne, a zarazem przedstawiając wszelkie grzeszne czyny jako normalne, naturalne, moralnie obojętne. Dotyczyło to nie tylko przerażających grzechów przeciwko Bogu Ojcu, Jezusowi, Matce Bożej i świętym, których nigdy nie nazywał wprost, a jedynie posługując się bezczelnymi peryfrazami, ale i najobrzydliwszych, najohydniejszych grzechów sięgających dna. Zacząłem się zastanawiać: Kto to? Skąd przychodzi? Któż to może być? Przyglądałem mu się uważnie, próbując odczytać coś z rysów twarzy, a zarazem nadstawiałem uszu na każde słowo, tak by nic nie uronić i w pełni je zrozumieć. Zdecydowanym i władczym głosem rozkazałem mu: Powiedz: niech żyje Jezus, niech żyje Maryja. Jak tylko wypowiedziałem te najsłodsze i najpotężniejsze imiona, szatan natychmiast zniknął w błysku ognia, pozostawiając po sobie nieznośny, obrzydliwy fetor”".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9235
Przeczytał: 7 tematów


PostWysłany: Pon 17:06, 05 Maj 2025    Temat postu:

Cytat:
Myślenie TS7 jest takie jak wszystkich ortodoksyjnych katolików: tylko u nas jest cała prawda, która została objawiona w gotowej postaci. Przy takim podejściu to nic dziwnego, że TS7 uważa, że kto odrzuca choćby jeden artykuł wiary to już nie jest prawdziwym wierzącym tylko jakimś błądzącym. :think:


może po prostu jeśli ktoś deklaruje się katolikiem, a odrzuca zasadnicze dogmaty katolicki, nie zaznaczając tego np. blisko mi do katolicyzmu, jednak w kwestii aborcji mam inne zdanie ..., budzi naturalną reakcję kwestionowania jego katolicyzmu, gdy rozmówca od deklarującego jako katolika, o jego poglądach nt. aborcji dowiaduje się przy innej okazji :)

.... i jedynie w kontekście jego deklaracji, tłumaczy temu, że to nie wiara katolicka, bo gdyby nie było takiej deklaracji być może nie byłoby tematu ....

w końcu deklarującemu ateizm mało kto zarzuca brak katolickiej wiary, herezję czy błądzenie ....

KrK, nie odrzuca błądzących, czy nie rozumiejących w pełni nauczania kościoła, bo takich nie brakuje, a chyba wprost przeciwnie :) ... co innego odwrotnie, gdy człowiek świadomie z jednej strony odrzuca dogmaty wiary, czy nauczanie kościoła, a jednocześnie, uznając się bez zastrzeżeń za katolika, deklaruje faktycznie, że w pełni się z nim identyfikuje.

To trochę dziwne :)


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pon 17:09, 05 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9235
Przeczytał: 7 tematów


PostWysłany: Pon 18:54, 05 Maj 2025    Temat postu:

PS

ChatGPT

Powiedziałeś(-aś):

"... pistis postrzegał Jezus skoro uzdrowił córkę Samarytanki z powodu jej wiary, a jak wiadomo Samarytan Jezus - jak i inni Żydzi - uważał za pogan (Samarytanie zresztą wyznawców judaizmu za apostatów)"
"pistis" - co znaczy? o co chodziło z uzdrowieniem córki Samarytanki ?


ChatGPT powiedział:

Słowo *„pistis”* to grecki termin, który w Nowym Testamencie najczęściej
tłumaczy się jako *„wiara”*, ale ma ono szersze znaczenie: oznacza
*zaufanie, lojalność, wierność, przekonanie* – nie tylko intelektualne
„wierzenie”, ale głęboką postawę zaufania i oddania.


Uzdrowienie córki kobiety z Syrofenicji (nie Samarytanki)

Odnosząc się do drugiej części pytania – *chodzi o wydarzenie opisane w
Mk 7,24-30 i Mt 15,21-28*, w którym *Jezus uzdrawia córkę kobiety
kananejskiej (lub Syrofenicjanki)*. To ważne: *nie była Samarytanką*,
lecz *poganinką* z terenów Fenicji (dzisiejszy Liban).


Kontekst wydarzenia:

*

Kobieta prosi Jezusa, by uzdrowił jej córkę opętaną przez demona.

*

Jezus początkowo odmawia, mówiąc: „Nie dobrze jest zabrać chleb
dzieciom i rzucać szczeniętom” (czyli priorytetem są dzieci Izraela).

*

Kobieta odpowiada z pokorą: „Ale i szczenięta jedzą okruchy, które
spadają ze stołu ich panów”.

*

Jezus reaguje na jej *„pistis”* – wiarę, pokorę, wytrwałość – i
mówi: „O kobieto, wielka jest twoja wiara! Niech ci się stanie, jak
chcesz” (Mt 15,28).


Znaczenie tego wydarzenia:

*

*Jezus przekracza granice etniczne i religijne*, odpowiadając na
*autentyczną wiarę*, a nie przynależność narodową.

*

Pokazuje, że *„pistis”* nie zależy od pochodzenia, ale od *relacji
zaufania do Boga*.

*

To również *zapowiedź otwarcia zbawienia na pogan*.

Czy chcesz, bym porównał to z rozmową Jezusa z *Samarytanką przy studni
(J 4)*? Tam także pojawia się wątek przekraczania granic etniczno-
religijnych.


Powiedziałeś(-aś):

bardziej interesuje mnie relacja pomiędzy pojęciem "pistis" a "wiarą" i def. wiary np. w kontekście niewiernego Tomasza ?


ChatGPT powiedział:

Świetne pytanie – poruszasz kluczowy problem Nowego Testamentu: *co
naprawdę znaczy „wiara” (pistis)* i jak różni się to od współczesnego,
często spłyconego rozumienia jako „przekonania bez dowodu”.

------------------------------------------------------------------------


1. *„Pistis” w Nowym Testamencie – znaczenie*

Greckie *„pistis”* (πίστις) oznacza:

*

*zaufanie* (do osoby, autorytetu),

*

*lojalność* (wierność relacji, jak w przymierzu),

*

*oddanie się komuś lub czemuś*,

*

oraz dopiero w dalszej kolejności – *przekonanie, że coś jest prawdą*.

To *dynamiczna relacja*, nie tylko intelektualne „wierzenie, że coś
istnieje”.

------------------------------------------------------------------------


2. *„Wiara” a Tomasz (J 20,24–29)*

Tomasz mówi: „Jeśli nie zobaczę... nie uwierzę”.
Jezus pozwala mu dotknąć ran, po czym mówi:

*„Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli,
a uwierzyli”*

Tu „uwierzyli” to forma od „pisteuō” – czasownika od „pistis”. Jezus nie
gani Tomasza za chęć dowodu, ale *stawia wyżej tych, którzy zaufali bez
fizycznego dowodu*, bo:

*

chodzi *nie tylko o „uznanie faktów”*, ale o *zaufanie Osobie*,
której się nie widzi – zaufanie relacyjne, nie tylko epistemiczne;

*

*Tomasz „uwierzył” dopiero po dotyku – a więc wtedy, gdy już
„wiedział”*, czyli nie okazał wiary w sensie pistis jako *zaufania
uprzedniego*.

------------------------------------------------------------------------


3. *Wniosek: pistis ≠ „wiara bez dowodów”*

W Nowym Testamencie:

*

*pistis to akt relacyjny* – zawierzenie komuś, kto jest godny
zaufania (czyli Bogu lub Jezusowi jako Mesjaszowi),

*

nie chodzi o „wiedzę bez dowodu”, ale o *postawę lojalności,
otwartości i zaufania*, nawet gdy nie ma pełnego poznania.

Dlatego też Jezus mógł pochwalić *pogankę* lub *setnika* za ich „wielką
wiarę” – bo *zaufali Jego osobie*, mimo że nie należeli do „religijnych
elit” ani nie mieli teologicznego wykształcenia.

------------------------------------------------------------------------

Chcesz, żebym zestawił to z listami Pawła, gdzie pistis ma też znaczenie
teologiczne (usprawiedliwienie przez wiarę)?

4o


Powiedziałeś(-aś):

tak, proszę


ChatGPT powiedział:

Świetnie! Zestawienie *pojęcia „pistis” u Jezusa* (np. w historii
Tomasza czy uzdrowień pogan) z *„pistis” u Pawła* (szczególnie w
kontekście usprawiedliwienia) pokazuje, jak bogate i wielowymiarowe jest
to słowo. Przejdźmy przez kluczowe elementy.

------------------------------------------------------------------------


🔹 1. „Pistis” u Jezusa – *zaufanie, odpowiedź serca*

U Jezusa:

*

*pistis to postawa człowieka wobec Boga*: ufność, że Bóg jest dobry
i godny zawierzenia.

*

Jezus *reaguje na wiarę jako akt relacyjny* – nie na doktrynalną
poprawność, ale na zaufanie do Jego osoby.

*

Przykłady:

o

Kobieta cierpiąca na krwotok: „Twoja wiara (pistis) cię
uzdrowiła” – Mt 9,22.

o

Setnik: „Tak wielkiej wiary nie znalazłem w Izraelu” – Mt 8,10.

o

Niewierny Tomasz: pokazuje raczej *brak zaufania niż brak dowodu*.

Jezus *nie definiuje wiary*, ale *ukazuje ją w działaniu* – jako postawę
człowieka wobec objawionego Boga.

------------------------------------------------------------------------


🔹 2. „Pistis” u Pawła – *relacja zaufania i przynależności*

U Pawła (np. w Rz 3–5; Ga 2–3):

*

*pistis to droga do usprawiedliwienia*: „Człowiek zostaje
usprawiedliwiony przez wiarę, nie przez uczynki Prawa” (Rz 3,28).

*

Tu *pistis to zaufanie i zawierzenie Bogu*, *kontra* „poleganie na
uczynkach” (czyli religijnej przynależności i Prawie Mojżesza).

*

Paweł pokazuje, że *wiara Abrahama* (Rdz 15,6) – jeszcze przed
obrzezaniem i Prawem – jest *wzorem wiary jako relacji zaufania*.

*

W Ga 2,16 używa konstrukcji: „wiara Jezusa Chrystusa” (pistis Iēsou
Christou), co część biblistów rozumie jako *„wiarę Jezusa” (Jego
lojalność wobec Ojca)*, inni jako *„wiarę w Jezusa”* – i obie
interpretacje współgrają z ideą zaufania i wierności w relacji.

U Pawła pistis to:

*

*postawa zaufania wobec Boga objawionego w Chrystusie*,

*

*porzucenie polegania na sobie (Prawie, przynależności, uczynkach)*,

*

*wejście w przymierze łaski przez wierność i odpowiedź serca*.

------------------------------------------------------------------------


🔹 3. Wiara – nie intelektualna zgoda, ale przynależność

Wniosek z syntezy Jezusa i Pawła:

*

*„Wiara” to nie przekonanie, że coś istnieje*, ale *relacyjne
zawierzenie Bogu*.

*

To *reakcja człowieka na łaskę*, która objawia się w Jezusie – nie
po prostu „wiara w Boga”, ale *wiara Bogu*.

*

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” – to nie pochwała
ślepoty, ale *pochwała zaufania mimo niepełnego poznania*.

------------------------------------------------------------------------


🔹 Podsumowanie porównania

Aspekt Jezus Paweł
Kontekst Cuda, spotkania, postawy ludzkie Teologia zbawienia,
usprawiedliwienia
Znaczenie „pistis” Zaufanie, wiara jako relacja i akt Zawierzenie
Chrystusowi, wejście w przymierze
Przeciwieństwo Brak zaufania, lęk Uczynki Prawa, poleganie na sobie
Przykład pozytywny Setnik, kobieta kananejska Abraham, wierzący poganie
Przykład negatywny Tomasz (początkowo), faryzeusze Judaizanci, ci,
którzy chcą być zbawieni przez uczynki

------------------------------------------------------------------------

Jeśli chcesz, mogę też pokazać, jak reformatorzy (Luter, Kalwin)
interpretowali „pistis” Pawłową w kontekście usprawiedliwienia z wiary –
często upraszczając pierwotne znaczenie. Czy chcesz kontynuować w tym
kierunku?

4o


Powiedziałeś(-aś):

kontynuuj


ChatGPT powiedział:

Świetnie – teraz przejdźmy do tego, jak *reformatorzy*, szczególnie
*Marcin Luter* i *Jan Kalwin*, interpretowali *„pistis” (wiarę)* w
kontekście usprawiedliwienia. Ich lektura listów Pawłowych miała
*ogromny wpływ na teologię chrześcijańską*, ale też doprowadziła do
*przesunięcia znaczenia słowa „wiara”* – z relacyjnego i dynamicznego
zaufania w stronę bardziej *intelektualnego i osobistego przekonania*.

------------------------------------------------------------------------


🔹 1. Marcin Luter – „sola fide” (tylko przez wiarę)

Luter, czytając Pawła (zwłaszcza List do Rzymian i Galatów), stwierdził:

*Człowiek zostaje usprawiedliwiony jedynie przez wiarę, nie przez
uczynki*.


U niego:

*

„wiara” to *osobiste zaufanie Bogu*, który usprawiedliwia grzesznika;

*

ale też *subiektywne przekonanie o łasce*, dane przez Ducha Świętego;

*

*nie „wiara w istnienie Boga”*, ale *„ufność, że Bóg mnie przyjął,
mimo mojej niegodności”*.

Luter wyraźnie oddzielał:

*

*wiarę (jako zaufanie)* – jako jedyną drogę zbawienia,

*

od *uczynków* – które nie mają wartości zbawczej *bez tej wiary*.

⚠️ Jednak: *Luter zaczął podkreślać wewnętrzny akt duszy*, co z czasem
przesunęło „pistis” w stronę *przekonania indywidualnego*.

------------------------------------------------------------------------


🔹 2. Jan Kalwin – „wiara jako poznanie i ufność”

Kalwin (w „Institutio”) zdefiniował wiarę jako:

„stałe i pewne poznanie woli Bożej względem nas, zakorzenione w
Ewangelii”.


U Kalwina:

*

Wiara jest *darem Boga*, nie decyzją człowieka.

*

To *poznanie (notitia), zgoda (assensus) i ufność (fiducia)* –
wszystkie trzy są konieczne.

*

Kluczowe: *Chrystus jako przedmiot wiary* – nie tylko Bóg, ale Bóg
objawiony w Chrystusie.

Kalwin był bardziej intelektualny niż Luter. Dla niego „wiara” jest:

*

*poznawcza (poznaję prawdę o Bogu)*,

*

*ufna (przyjmuję Jego obietnicę)*,

*

*całościowa (obejmuje całą osobę)*.

Ale i u niego widać odejście od *biblijnego, semickiego znaczenia wiary
jako „wierności i relacji”*.

------------------------------------------------------------------------


🔹 3. Zmiana znaczenia „wiary” po reformacji

Po reformacji (zwłaszcza w protestantyzmie ewangelikalnym):

*

*„wiara” staje się synonimem „przyjęcia zbawienia” przez akt decyzji*;

*

silne podkreślenie: *„wiara w to, że Jezus umarł za mnie”*;

*

zanika pierwotne, *relacyjne i przymierzne znaczenie „pistis” jako
wierności, lojalności wobec Boga*.

To prowadzi do uproszczenia: „uwierz, a będziesz zbawiony” = „uznaj, że
Jezus umarł za twoje grzechy”. Tymczasem *biblijna pistis* to *odpowiedź
całym życiem*, nie tylko intelektem.

------------------------------------------------------------------------


🔹 4. Powrót do pierwotnego znaczenia?

W XX–XXI w. wielu teologów i biblistów (np. N.T. Wright, Matthew Bates,
Teresa Morgan) postuluje *powrót do rozumienia pistis jako
„wierności” (faithfulness)*:

*

*„Pistis Christou” u Pawła to nie tylko „wiara w Chrystusa”, ale
także „wierność Chrystusa” Ojcu*;

*

*wiara to wejście w lojalną relację przymierza z Bogiem przez
Chrystusa*;

*

Zbawienie nie dzieje się przez „moment przekonania”, ale przez
*całościową odpowiedź życia* – lojalność, wierność, posłuszeństwo
wypływające z zaufania.

------------------------------------------------------------------------


🔹 Podsumowanie

Tradycja Znaczenie „pistis” Akcent główny
Jezus Zaufanie, relacja, odpowiedź serca Osobowa relacja z Bogiem
Paweł Zawierzenie, lojalność przymierza Usprawiedliwienie przez zaufanie
Luter Zaufanie i pewność łaski Zbawienie jako dar przyjęty przez serce
Kalwin Poznanie + zaufanie Wiara jako akt rozumu i duszy
Współczesne badania Wierność, lojalność Relacja przymierza i odpowiedź życia

------------------------------------------------------------------------

Chcesz, żebym pokazał konkretne wersety, gdzie można odczytać „pistis”
jako „wierność” lub „lojalność” – nawet jeśli tradycyjnie tłumaczy się
je jako „wiara”?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23981
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:05, 05 Maj 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Może kobiety wierzące w Boga są bardziej oszukiwane przez mężczyzn. Może im się to podoba nawet. Bo w niebie czeka je nagroda?

Może tak być. Wszystko zależy od tego, kto jak wierzy i w co tak na prawdę wierzy. Jak widzisz już tylko nawet po tym forum, "wierzę w Boga" potrafi zawierać u różnych osób krańcowo różne treści.




Katolikus napisał:
Moim zdaniem największy błąd tradycyjnej nauki o potępieniu bierze się z tego, że człowiekowi przypisuje się posiadanie wolnej woli. Skoro Bóg stworzył człowieka z wolną wolą to człowiek może dobrowolnie wybrać trwanie w jakimś ciężkim grzechu/ach. Dlatego ja bardziej akcentuje to, że człowiek nie ma wolnej woli. Oczywiście też nie chcę popaść w drugi radykalny pogląd o całkowitym braku wolnej woli. :think:

Jednym z największych błędów tej tradycyjnej nauki jest wewnętrzna sprzeczność (i to żeby tylko jedna). Nauka ta stwierdza z jednej strony, że grzech jest niewolą, a z drugiej - uważa, że się go dokonuje z wolnego wyboru. I broni się potem, że chodzi o wolny wybór niewoli. Zupełnie jakby wybór grzechu nie był sam w sobie grzechem, czyli właśnie już niewolą.

Jeśli o mnie chodzi, to unikałbym też stawiania sprawy w postaci "człowiek nie ma wolnej woli". Raczej zwracałbym uwagę na ograniczenia wolności wyboru, biorące się z ograniczeń ludzkiej wiedzy. Wolność wyboru ma dwa składniki: jeden to zdolność wybierania (czyli posiadanie kryteriów i centrum decyzyjnego), drugi to zbiór danych, do których te kryteria się stosuje. Nawet idealne kryteria prowadzą na manowce, jeśli za ich pomocą podejmuje się decyzje na bazie fałszywych danych. Jak w logice: GIGO. Garbage In, Garbage Out.

Katolikus napisał:
Jakaś cząstkowa wolność jest na starcie. Cząstkowa, bo zakłócona różnymi czynnikami tego świata. Może powinno się więcej mówić o tych czynnikach, które mają wpływ na wolność człowieka tak, aby nie stwarzać narracji "Bóg stworzył człowieka z wolną wolą" i tyle.. Taka narracja pomija głębsze wejście w sprawę, czyli to że nasza wolność nie jest niczym niezakłócona.

Chyba problem bierze się, jak to często bywa, z braku precyzyjnej terminologii. Kiedy mowa o wolnej woli, zwykle nie bardzo wiadomo, o czym mowa. Argumentujący w ogóle się nie zastanawia nad tym, co to ma być ta wolna wola, lecz rozumuje na bazie wolnych skojarzeń, działających raz w tę a inny raz w przeciwną stronę. Robi się z tego klasyczny błąd ekwiwokacji, a przymusić do zastanowienia się nad tym jest zwykle prawie nie sposób, bo przecież mowa o oczywistościach i nie ma się nad czym zastanawiać, a jak ktoś domaga się zastanawiania, to z pewnością manipuluje, kręci, robi uniki i nie chce spojrzeć prawdzie w twarz.

Katolikus napisał:
Jeśli mężczyzna z mojego przykładu posiada wolną wolę to mógł nie wybrać zdradzania żony, bo jako istota posiadająca wolną wolę ma możliwość decydowania i panowania nad swoimi czynami. No, ale skoro dobrowolnie wybiera trwać w grzechu.. :think:

Nawet idealne kryteria prowadzą na manowce, jeśli za ich pomocą podejmuje się decyzje na bazie fałszywych danych. Mechanizm wolnej woli może u tego mężczyzny działać perfekcyjnie, ale dane wprowadzane do niego przez otaczający go świat są nie tylko niekompletne, lecz do tego na tyle zafałszowane, że facet podejmuje decyzje mające skutki, których chciałby uniknąć, gdyby miał niezafałszowany obraz sytuacji. To czy on ma wolną wolę, czy nie? Z jednej strony ma, bo maszyneria działa poprawnie. Z drugiej strony nie ma, bo ta maszyneria buksuje w błocie.

Katolikus napisał:
A co np. z takim Hitlerem, czy on miał wolną wolę? :think:

Spróbuj wyobrazić sobie, jak cię powoli wciąga bagno nacjonalizmu, ksenofobii, rasizmu. Nietrudno sobie wyobrazić takie bycie wciąganym, może właśnie nietrudno dziś, gdy widać, jak to bagno działa i jaką ma siłę wciągania niezauważalnego dla ofiary. Ofiara jest w każdej chwili przekonana, że robi to, co należy. To, co trzeba robić, żeby ratować rodzinę, naród, wreszcie nawet świat. W pewnym momencie zaczyna się spirala przemocy - też postrzeganej jako konieczność i też oswajanej milimetr po milimetrze, aż do momentu, gdy człowieka przerzuci przez kolejną barierę na drugą stronę praktycznie bez możliwości powrotu, bo ten obwarowany jest oczywistościami, a nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje przecież oczywistości. Należy kwestionować? Nawet jeśli zdaję sobie z tego sprawę, to nie mogę bez przerwy kwestionować każdej oczywistości, bo bym nie wyrobił. Dostatecznie ugruntowana oczywistość wymaga potężnego impulsu motywacyjnego, żeby została zakwestionowana. Jak się ma szczęście, to taki impuls nadejdzie. Jak się szczęścia nie ma, to nie nadejdzie i z czasem wyląduje się za kolejną barierą. Im dalej, im więcej mam za sobą barier o pionowych ścianach, tym bardziej jest to droga bez powrotu. A potem dochodzi jeszcze jeden aspekt: efekt inwestycji. Skoro zainwestowałem całe życie w coś, to jak może to coś być głupie, złe, wymagające odrzucenia? Od pewnego momentu trzeba być tytanem, żeby się cofnąć nawet w obliczu niepodważalnych danych. Nie, raczej po prostu odrzuca się te dane na zasadzie pana Smitha. Pamiętasz? Pan Smith nie wierzył istnienie żyraf, bo to niemożliwe, żeby zwierzęta miały tak długą szyję. Kiedy go zaprowadzono do ZOO i pokazano żyrafę, to ją starannie obejrzał, a potem oświadczył, że to niemożliwe. I nadal nie wierzy w istnienie żyraf.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Wto 10:04, 06 Maj 2025    Temat postu:

TS7 napisał:


Odnoszę więc i do Ciebie wpis do Anbo, skoro również jak on nie rozumiesz tego co piszę i wypaczasz to co piszę. Weź sobie ten pdf wklej w ChatGPT i niech Ci tłumaczy ze starożytnego na Twoją wersję języka polskiego. Jak nie naściemnia to może Ci coś wyjaśni. Może to co napisze też wypaczysz pod swoją ideologię. Albo sobie poszukaj na forum katolickim rozmówców, którzy Ci wyjaśnią tak byś pojął.

Piszę Ci wyraźnie, sprawność (wlana, nie nabyta, ani wrodzona), a nie to co obecnie ktoś ma ujawnione słowami, ani do jakiego kręgu kulturowego należał choćby jeszcze minutę temu. Jeżeli nie rozumiesz tego co piszę, a wypaczasz, wmawiając mi różne rzeczy oszczerczo z Twojej wyobraźni, to szukaj tłumaczeń gdzie indziej.

Ewidentnie pistis łączyłeś z dogmatyzmem. Świadczy o tym odmawianie przez ciebie Katolikusowi pistis z powodu rozbieżności jego przekonań z tym, czego naucza Krk oraz takie twoje słowa jak te:
wiara musi być zgodna z poznaną przez daną osobę prawdę. W 2025 to jest Kościół Katolicki.

W przypadku innych okoliczności (np. przed założeniem "chrześcijaństwa") to jest to co zostało udostępnione.


Tymczasem Jezus pistis nie łączył z dogmatyzmem tylko z szczerością, głębokością wiary w Boga i ufaniem mu, co pokazują wskazane przeze mnie przykłady. Sa takie powiedzenia "świętszy od papieża" itp. - one dobrze opisują twoje podejście do pistis.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Wto 10:11, 06 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:


anbo napisał:
Mnie interesuje jakie według wuja i Katolikusa jest minimum poglądów religijnych, żeby kogoś można było nazwać katolikiem?
wuj napisał:
Poza "wierzę w Boga" widzę tu tylko warunek podobny do warunku bycia Polakiem: jak ktoś uważa się za niego, to można go nim nazwać.
anbo napisał:
Według takich kryteriów za katolika należaloby uznać na przykład wyznawcę judaizmu uważającego się za katolika, a przecież judaizm odrzuca znaczną część nauk będących nie tylko istotą katolicyzmu ale w ogóle chześcijaństwa. Warunek pierwszy jest zdecydowanie za szeroki, a drugi... Drugi powoduje, że o tym kto jest katolikiem nie decyduje to, jakie ma przekonania, ale to za kogo się uważa. Według takiej zasady za poetę należałoby uznawać kogoś kto na murze napisał cokolwiek i stwierdził, że jest poetą bo napisał coś, co według niego jest poezją. Uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś.

Oraz uznać za Polaka Chińczyka, któremu akurat odbiło i sam uznał się za Polaka, bo przeczytał opowiadanie Lema i mu się cholernie spodobało. Tak, istotne jest kto się uważa za katolika, za Polaka, czy za poetę.

No właśnie nie jest. Powtarzam: uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś. Iksem czyni danego człowieka to kim/czym faktycznie jest, czyli jego faktyczne zachowanie i jego faktyczne poglądy. To one określają kim/czym jest, czyli czy spełnia kryteria bycia iksem, bo iks jest przez to zdefiniowany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Wto 10:30, 06 Maj 2025    Temat postu:

TS7 napisał:
Jahwe to jest cała Trójca Święta.


To nie jest pogląd wyrażony gdziekolwiek w Biblii. To jest jedynie element twojej wiary religijnej wynikający z przyjęcia dogmatu o Trójcy, który to dogmat został przyjęty przez niektórych chrześcijan w wyniku wcześniejszego uznania boskości Jezusa. W Biblii (konkretnie w niektórych fragmentach ST) określenie Eolohim odnoszące się do Boga (domyślnie Jahwe) nie oznacza wielości lecz boskość, bóstwo, a w innych wielość ale rozumianą nie na sposób katolicki, ale jako radę/zgromadzenie bogów albo dwór niebiański (Jahwe i aniołowie). Interpretowanie tego pod Trójcę to daleko idąca nadinterpretacja nie mająca uzasadnienia ani w biblijnym tekście, ani w rozumieniu pojęcia elohim w czasach powstawania biblijnych tekstów. Natomiast wiadomo, że pierwotnie elohim oznaczalo bogów, wielość, ewentualnie pojedyncze bóstwo dwupłciowe (stąd stworzenie na podobieństwo jako kobietę i mężczyznę).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23995
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:34, 06 Maj 2025    Temat postu:

anbo napisał:
wujzboj napisał:


anbo napisał:
Mnie interesuje jakie według wuja i Katolikusa jest minimum poglądów religijnych, żeby kogoś można było nazwać katolikiem?
wuj napisał:
Poza "wierzę w Boga" widzę tu tylko warunek podobny do warunku bycia Polakiem: jak ktoś uważa się za niego, to można go nim nazwać.
anbo napisał:
Według takich kryteriów za katolika należaloby uznać na przykład wyznawcę judaizmu uważającego się za katolika, a przecież judaizm odrzuca znaczną część nauk będących nie tylko istotą katolicyzmu ale w ogóle chześcijaństwa. Warunek pierwszy jest zdecydowanie za szeroki, a drugi... Drugi powoduje, że o tym kto jest katolikiem nie decyduje to, jakie ma przekonania, ale to za kogo się uważa. Według takiej zasady za poetę należałoby uznawać kogoś kto na murze napisał cokolwiek i stwierdził, że jest poetą bo napisał coś, co według niego jest poezją. Uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś.

Oraz uznać za Polaka Chińczyka, któremu akurat odbiło i sam uznał się za Polaka, bo przeczytał opowiadanie Lema i mu się cholernie spodobało. Tak, istotne jest kto się uważa za katolika, za Polaka, czy za poetę.

No właśnie nie jest. Powtarzam: uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś. Iksem czyni danego człowieka to kim/czym faktycznie jest, czyli jego faktyczne zachowanie i jego faktyczne poglądy. To one określają kim/czym jest, czyli czy spełnia kryteria bycia iksem, bo iks jest przez to zdefiniowany.


Myślę że minimum katolika jest w moim poście chyba w kawiarni

http://www.sfinia.fora.pl/kawiarnia-script-src-http-wujzboj-com-sfinia-desec-js-script,17/kto-jest-katolikiem,27673.html


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 10:36, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3071
Przeczytał: 118 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:08, 06 Maj 2025    Temat postu:

Wujzboj napisał:
Jednym z największych błędów tej tradycyjnej nauki jest wewnętrzna sprzeczność (i to żeby tylko jedna). Nauka ta stwierdza z jednej strony, że grzech jest niewolą, a z drugiej - uważa, że się go dokonuje z wolnego wyboru. I broni się potem, że chodzi o wolny wybór niewoli. Zupełnie jakby wybór grzechu nie był sam w sobie grzechem, czyli właśnie już niewolą.


No właśnie towarzyski.pelikan kiedyś mi wyjaśniała (podobny tok myślenia też widziałem u innych myślicieli), że człowiek zanim został zniewolony przez grzech to uciekał się do złych czynów dokonując wolnego wyboru.

towarzyski.pelikan tak mi przedstawiała proces zniewolenia człowieka grzechem:

Zastanów się poza tym, jak wygląda taka destrukcja człowieka, który brnie w grzech. Na początku sumienie działa poprawnie, człowiek czuje, że zrobił coś złego i zamiast wtedy się nawrócić, to po raz kolejny i kolejny przekracza granicę, ponieważ nie odczuwa żadnych negatywnych skutków. Po pewnym czasie zaczyna już odczuwać skutki swoich grzechów. Ale i na tym etapie się nie nawraca, tym razem już tłumacząc się swoimi słabościami "Nie mam nad sobą kontroli","nie mogłem się powstrzymać", "to silniejsze ode mnie". W kolejnym etapie kiedy skutki grzechu są już bardzo dotkliwe, grzesznik próbuje odkręcić kota ogonem i swoją słabość przekuć w siłę, zaczyna czuć, że to on jest tym dobrym, który sprzeciwia się temu złemu - cierpienie zostaje wyparte. Zostawia zgliszcza wokół siebie, ale i to go to nie rusza, bo sam ze sobą się czuje dobrze, to on jest "bogiem", który dyktuje warunki. A stąd to już tylko mały włos go dzieli od potępienia.
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/dlaczego-zlo-jest-nieperspektywiczne,25749.html#799375

Wg towarzyskiego.pelikana, człowiek wiedzę o dobru i złu wielokrotnie, konsekwentnie ignorował, aż w końcu ją odrzucił - wyparł. Stan niewoli jest skutkiem jego poprzednich wyborów, sam się doprowadził do tego stanu gdzie jego nawrócenie graniczy z cudem.

Podobnie sytuację zniewolenia opisuje pewien myśliciel chrześcijański w mojej książce:

Piekło zaczyna się zwykle od zrzędliwego nastroju, ale się z nim nie identyfikujesz, może nawet krytykujesz go. Jednak kiedyś, w ponurej chwili możesz zapragnąć tego nastroju, dobrowolnie go przyjąć. Wtedy jeszcze możesz żałować i podnieść się z niego, ale nadejdzie dzień, kiedy nie będziesz już wstanie tego zrobić. Nie będzie twojego ja, które mogłoby ten nastrój krytykować albo się z niego cieszyć - nie zostanie nic oprócz zrzędzenia, które jak maszyna nie będzie mogło przestać się kręcić. Bóg nie potrzebuje "wysyłać" nas do piekła. W każdym z nas rozwija się coś, co samo stanie się piekłem, o ile nie zostanie zduszone w zarodku.

Ten proces (zarówno Pelikanki jak i ten z książki) opierają się chyba na założeniu, że człowiek jakieś zło wybiera (przynajmniej na początku) dobrowolnie, a niewola powstaje na późniejszych etapach.

Jeszcze katolickie spojrzenie przedstawię, bo to wyżej to była towarzyski.pelikan, następnie myśliciel anglikańsko-protestancki, no to jeszcze katolickie dla uzupełnienia.

Ks. Bańska (tradycjonalista katolicki) tak to opisuje:

Grzech ciężki jest to świadome, dobrowolne przekroczenie przykazania Bożego w ważnej sprawie, a więc świadome i dobrowolne powiedzenie Panu Bogu 'ja wiem lepiej, co jest dobre'.
(...)
Gdy człowiek dopuści się morderstwa nie da się tego naprawić. Natomiast jak najbardziej słusznie morderca powinien zostać sprawiedliwie ukarany. I czasami po prostu sprawiedliwość domaga się pewnego zadośćuczynienia, pewnego ukarania. I w ten sposób piekło również będzie wiecznym świadectwem bożej sprawiedliwości, że ci, którzy świadomie i dobrowolnie odrzucili Boga, boże przykazania, byli zatwardziali w tym, co robią, ono trzymają sprawiedliwą karę.
(...)
Potępienie wynika z świadomej i dobrowolnej decyzji, która trwa. Ten idzie do piekła, kto świadomie i dobrowolnie złamał Boże przykazanie w ważnej sprawie i nie porzucił, nie żałował, był zatwardziały w złym do momentu swojej śmierci. A więc świadoma i dobrowolna decyzja, która trwa, która już się nie zmieni.
(...)
Co z Bożym miłosierdziem, przecież tak wiele się o nim mówi w Piśmie Świętym?
Oczywiście Boże miłosierdzie jest wielkie. Każdy grzech może zostać wybaczony w bardzo prosty sposób. Mamy spowiedź święta, a nawet żal doskonały jeśli człowiek żałuje z miłości do Pana Boga. Jest gotów skorzystać z tych środków, które Pan Bóg mu daje, ale np. nie może skorzystać z sakramentu spowiedzi to nawet ten żal doskonały wystarczy do odpuszczenia grzechów, a więc ten żal z miłości do Pana Boga. A więc mamy bardzo proste sposoby na otrzymanie odpuszczenia naszych grzechów. Jeżeli jednak my tego przebaczenia nie chcemy, jeśli jesteśmy zatwardziali w złym to musimy liczyć się ze sprawiedliwym osądem.
Ponad to jeśli chodzi o boże miłosierdzie to będzie ono również reprezentowane w piekle zgodnie z powszechnie przyjęta tezą teologów, Pan Bóg będzie karał nawet potępionych poniżej samej sprawiedliwości. Czyli nawet tam będzie okazywał pewne miłosierdzie karząc poniżej tego, na co w zasadzie ci potępieni zasłużyli.
(...)
Dlaczego potępieńcy się nie nawrócą w obliczu całej tej kary, całego tego cierpienia, jakiego doświadczają?
Otóż każdy potępiony jest z def. zatwardziały w złym. Oni żałują, że cierpią, ale nie że zgrzeszyli. Ich nieuporządkowana miłość własna nie pozwala im na nawrócenie. Na porzucenie grzechu i zwrócenie się do Pana Boga.
Jak to wytłumaczyć, że ten człowiek w obliczu tego cierpienia nadal pozostaje zatwardziały?
Otóż, tutaj za życia ziemskiego nasze decyzje są stosunkowo łatwo zmienne. Dlatego, że poznajemy poprzez zmysły to poznanie jest bardzo niedokładne, bardzo łatwo może ulec jakiejś zmianie. Jednak przyczyną tej zmienności zasadniczo jest nasze ciało. Duch jest niezmienny, duch poznaje w sposób prosty i szybki. Tam jest znacznie mniej miejsca na zmianę. Aniołowie po prostu podjęli decyzję i ta decyzja trwa już na zawsze. My z racji, że jesteśmy istotami również cielesnymi zmieniamy cały czas nasze zdanie. Jesteśmy nie stabilni, nasze decyzje zależą od hormonów, uczuć i mnóstwo różnych bardzo zmiennych spraw. Dlatego też otrzymujemy jako próbę cały okres czasu właśnie dlatego, że jesteśmy tacy nie stabilni. (...) W tym momencie, kiedy umieramy wtedy tracimy już ciało, wtedy dusza jest już czystym duchem i ona pozostaje w tej dyspozycji, w której była w momencie śmierci. To znaczy, dusza nie staje się nagle nowym bytem. Ona jest duszą tego konkretnego człowieka, który podjął te konkretne decyzje, który całym swoim życiem właśnie podjął taką, a nie inną decyzje. I potępiony, z def., jest zatwardziały w grzechu, jest tym, który świadomie i dobrowolnie odrzucił Boże przykazania i nie był gotowy za to żałować. I taki człowiek, gdy już odpadają te wszystkie czynniki zmienne, gdy jest już tylko duszą, nie jest wstanie zmienić swojej decyzji.


Z innej stronki:
Jeśli w naszym życiu zaczynamy wybierać zło, to ono coraz bardziej określa i wpływa ostatecznie na naszą naturę. Konsekwentne wybieranie grzechu prowadzi do umiłowania grzechu. A to rodzi niechęć, a nawet nienawiść do Boga. Piekło zatem jest stanem, w którym ludzka wola ostatecznie przylgnęła do grzechu i przez to gardzi Bogiem.
Z tego może wynikać, że tak naprawdę potępienie jest aktem, którego dokonuje sam człowiek poprzez swoje wybory. (...) Grzech jest aktem woli, w którym odrzucamy Boga, a wybieramy nasze egoistyczne i grzeszne pragnienia. Przez grzech zatem odwracamy się od Boga. Utrwalenie tego stanu na wieki nazywa się właśnie piekłem.


Cytat:
Chyba problem bierze się, jak to często bywa, z braku precyzyjnej terminologii. Kiedy mowa o wolnej woli, zwykle nie bardzo wiadomo, o czym mowa. Argumentujący w ogóle się nie zastanawia nad tym, co to ma być ta wolna wola, lecz rozumuje na bazie wolnych skojarzeń, działających raz w tę a inny raz w przeciwną stronę. Robi się z tego klasyczny błąd ekwiwokacji, a przymusić do zastanowienia się nad tym jest zwykle prawie nie sposób, bo przecież mowa o oczywistościach i nie ma się nad czym zastanawiać, a jak ktoś domaga się zastanawiania, to z pewnością manipuluje, kręci, robi uniki i nie chce spojrzeć prawdzie w twarz.


Słownikowa def., jest chyba taka: to zdolność do podejmowania decyzji zgodnie ze swoją wolą.

Czy ty Wuju popierasz takie rozumienie, czy masz inną definicję? Jeśli inną to dlaczego swoją uważasz za poprawną?

katolikus napisał:
Jeśli mężczyzna z mojego przykładu posiada wolną wolę to mógł nie wybrać zdradzania żony, bo jako istota posiadająca wolną wolę ma możliwość decydowania i panowania nad swoimi czynami. No, ale skoro dobrowolnie wybiera trwać w grzechu.. :think:
Wujzboj napisał:
Nawet idealne kryteria prowadzą na manowce, jeśli za ich pomocą podejmuje się decyzje na bazie fałszywych danych. Mechanizm wolnej woli może u tego mężczyzny działać perfekcyjnie, ale dane wprowadzane do niego przez otaczający go świat są nie tylko niekompletne, lecz do tego na tyle zafałszowane, że facet podejmuje decyzje mające skutki, których chciałby uniknąć, gdyby miał niezafałszowany obraz sytuacji. To czy on ma wolną wolę, czy nie? Z jednej strony ma, bo maszyneria działa poprawnie. Z drugiej strony nie ma, bo ta maszyneria buksuje w błocie.


Czy mógłbyś spróbować wyjaśnić mi to trochę prościej? Jakie to dla przykładu mogą być kryteria i jakie fałszywe dane?

Cytat:
Spróbuj wyobrazić sobie, jak cię powoli wciąga bagno nacjonalizmu, ksenofobii, rasizmu. Nietrudno sobie wyobrazić takie bycie wciąganym, może właśnie nietrudno dziś, gdy widać, jak to bagno działa i jaką ma siłę wciągania niezauważalnego dla ofiary. Ofiara jest w każdej chwili przekonana, że robi to, co należy. To, co trzeba robić, żeby ratować rodzinę, naród, wreszcie nawet świat. W pewnym momencie zaczyna się spirala przemocy - też postrzeganej jako konieczność i też oswajanej milimetr po milimetrze, aż do momentu, gdy człowieka przerzuci przez kolejną barierę na drugą stronę praktycznie bez możliwości powrotu, bo ten obwarowany jest oczywistościami, a nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje przecież oczywistości. Należy kwestionować? Nawet jeśli zdaję sobie z tego sprawę, to nie mogę bez przerwy kwestionować każdej oczywistości, bo bym nie wyrobił. Dostatecznie ugruntowana oczywistość wymaga potężnego impulsu motywacyjnego, żeby została zakwestionowana.


Chyba rozumiem. System postrzegania człowieka został tak mocno zainfekowany zgubnymi siłami świata, że samemu nie sposób z tego wyjść.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 11:09, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23995
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:12, 06 Maj 2025    Temat postu:

Szkoda, że w programie nauczania nie ma już wspaniałej lektury.

Granica

Zofia Nałkowska


Katolikus:

Cytat:
Chyba rozumiem. System postrzegania człowieka został tak mocno zainfekowany zgubnymi siłami świata, że samemu nie sposób z tego wyjść.


Jakiś skrajny defetyzm prezentujesz.

Jestem zaciekawiona Twoim spojrzeniem.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 11:20, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23981
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:37, 06 Maj 2025    Temat postu:

anbo napisał:
uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś. Iksem czyni danego człowieka to kim/czym faktycznie jest, czyli jego faktyczne zachowanie i jego faktyczne poglądy. To one określają kim/czym jest, czyli czy spełnia kryteria bycia iksem, bo iks jest przez to zdefiniowany.

Jest to opinia powszechna, czemu nie przeczę. I jest to opinia szkodliwa, z powodów, które podałem i mogę powtórzyć jeśli chciałbyś się jednak do nich ustosunkować. Do tego jest to też opinia niezgodna ze stanem rzeczy, co zaraz wyjaśnię.

Otóż "bycie Iksem" nie jest jakimś absolutnym stanem wpisanym w przyrodę (jak uważają dość często właśnie wierzący religijnie), lecz językową etykietką o treści uwarunkowanej umową społeczną. I teraz w zależności od tego, jakiego rodzaju jest to umowa, kryteria bycia Iksem mają różny charakter, o całym spektrum precyzji i wagi.

Na jednym krańcu tego spektrum są takie "bycia iksem", które związane są z wypełnianiem jakiejś funkcji w grupie czy posiadaniem jakichś praw przyznanych przez grupę. Na przykład bycie prezydentem lub obywatelem Polski, bycie bycie piłkarzem pierwszego składu WKS Legia, bycie wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego, czy bycie posiadaczem Porsche o numerze rejestracyjnym XYZ 123456. Tutaj nie ma miejsca na żadne "uważam, że nim jestem", przynależność lub jej brak są ściśle określone i nie pozostaje nic jak tylko się temu podporządkować. I te przypadki doskonale wpasowują się w to, co napisałeś.

Na drugim krańcu tego spektrum są takie "bycia iksem", które nie przypisują takich funkcji. Poeta nie pobiera pensji za swoją działalność i może publikować swoje dzieła niezależnie od tego, czy ktokolwiek poza nim uważa je za coś więcej niż grafomanię. Nikt nie rodzi się z tatuażem "artysta" na czole i nie trzeba tego tatuażu wywabiać laserem.

Pomiędzy tymi skrajnościami jest szeroka szara strefa. Polakiem staje się zazwyczaj na skutek urodzenia w polskiej rodzinie, ale narodowość jest ideą luźną i wymóg właściwego pochodzenia nie jest ścisły i ostateczny, nawet dla środowisk nacjonalistycznych, co widać z ichnich wykluczeń w rodzaju "polskojęzyczny a nie polski", "Niemiec a nie Polak", itp. Są ludzie uważający się za Polaków, urodzeni gdzieś w Ameryce i niemogący udokumentować polskości swoich przodków (co najwyżej, że pradziadek przyjechał z przeważająco polskojęzycznego obszaru Europy). Są ludzie uważający się za Polaków, posiadający polskie obywatelstwo i mieszkający w Polsce, ale albo naturalizowani albo uznający swoją polskość pomimo pochodzenia z rodziny innej narodowości (chociażby żydowskiej czy turkmeńskiej) - i nawet skrajna prawica im nie przeczy, chyba że się jej narazi ideologicznie albo że jest to patologiczny odłam prawicy. Podobnie jest z przynależnością do takich wspólnot religijnych, jak katolicy. Bycie katolikiem nie wiąże się z pełnieniem funkcji określonej umową społeczną. Określenie "katolik" niesie pewną informację o poglądach, ale jest to informacja zależna od czasów, od lokalnej społeczności. A formalne wymogi, określane w dokumentach urzędowych? Większość ludzi identyfikujących się z katolicyzmem i tak ich nie spełnia, są one im serdecznie obojętne i ich po prostu nie znają, a uważają się za katolików bo tak samo określają siebie ich znajomi i ich rodzina.

Ciekawym zjawiskiem są tu właśnie przypadki obywatela Polski i katolika, w pełni analogiczne w sensie nabywania przynależności w momencie narodzin, natomiast rozbieżne jeśli chodzi o charakter kryteriów przynależności. W obu przypadkach niemowlę nie ma nic do powiedzenia i dorosłemu zostaje ewentualność opt-out: może się zrzec obywatelstwa, może też dokonać apostazji. W obu przypadkach funkcjonariusze grupy mogą też ogłosić wygaśnięcie przynależności: mogą odebrać obywatelstwo, mogą obłożyć anatemą. Istotna różnica polega jednak na tym, że o ile utrata obywatelstwa wiąże się z odebraniem praw i obowiązków o istotnym skutku możliwym do kontrolowania (nie zagłosujesz w wyporach powszechnych, nie przekroczysz granicy na polskim paszporcie, ominą cię świadczenia pieniężne, skomplikuje się kwestia nabywania posiadłości czy prowadzenia działalności gospodarczej, itp), o tyle w państwie świeckim w przypadku anatemy urząd kościelny kontrolować może jedynie skuteczność odebrania niewielu praw (wstępowanie do stanu kapłańskiego, potwierdzenie sakramentu małżeństwa kościelnego, itp), które dla formalnie wyklętego mogą i tak nie przedstawiać żadnej istotnej wartości.



Semele (we wspomnianym poście z kawiarni) napisał:
Katolik swoim życiem ma nie tylko oddawać cześć Bogu, ale również ma on stanowić świadectwo jego wiary, miłosierdzia wobec bliźniego, wypełniać ewangelię i stanowić przykład zachęcający innych do wstąpienia na drogę Chrystusa.

No tak, ale powiedziałbym, że jest to minimum wymagań wobec katolika z wyższej półki :).


Katolikusie, tobie odpowiem wieczorem lub jutro, bo dziś będę w podróży a teraz muszę wychodzić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Wto 14:47, 06 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:
anbo napisał:
uważanie się za kogoś nie czyni nikogo tym kimś. Iksem czyni danego człowieka to kim/czym faktycznie jest, czyli jego faktyczne zachowanie i jego faktyczne poglądy. To one określają kim/czym jest, czyli czy spełnia kryteria bycia iksem, bo iks jest przez to zdefiniowany.

Jest to opinia powszechna, czemu nie przeczę. I jest to opinia szkodliwa, z powodów, które podałem i mogę powtórzyć jeśli chciałbyś się jednak do nich ustosunkować.

Chętnie usłyszę, dlaczego według ciebie szkodliwe jest stosowanie kryterium "X jest y, bo tak uważa X" skoro oczywistym jest, że X może nie spełniać kryteriów bycia y, co wskazuje na słuszność tezy, że szkodliwe byłoby stosowanie twojego kryterium.
wujzboj napisał:

Do tego jest to też opinia niezgodna ze stanem rzeczy, co zaraz wyjaśnię.

Otóż "bycie Iksem" nie jest jakimś absolutnym stanem wpisanym w przyrodę (jak uważają dość często właśnie wierzący religijnie), lecz językową etykietką o treści uwarunkowanej umową społeczną.

Pełna zgoda. Dodałbym jeszcze, że ta umowa może ulegać zmianie. Np. ktoś kiedyś uważany za haretyka dziś mógłby mieścić się w granicach normy.

wujzboj napisał:

I teraz w zależności od tego, jakiego rodzaju jest to umowa, kryteria bycia Iksem mają różny charakter, o całym spektrum precyzji i wagi.

Też pełna zgoda. Chętnie usłyszę jaką umowę społeczną masz na myśli, gdy jedynym kryterium z zakresu treści przekonań religijnych dla bycia katolikiem wymieniasz wiarę w Boga. Ja takiej umowy nie znam. O ile mi wiadomo powszechna jest umowa, że kryterium "wierzę w Boga" domyślnie określa teistów monoteistów, czyli zbiór, którego katolicy są (albo nie są, to zależy jak ktoś traktuje wiarę w Trójcę) podzbiorem, podobnie jak wyznający judaizm albo islam, które to religie są podzbiorami zbioru "wierzę w Boga", bo je coś dla nich charakterystycznego odróżnia.

wujzboj napisał:

Na drugim krańcu tego spektrum są takie "bycia iksem", które nie przypisują takich funkcji. Poeta nie pobiera pensji za swoją działalność i może publikować swoje dzieła niezależnie od tego, czy ktokolwiek poza nim uważa je za coś więcej niż grafomanię. Nikt nie rodzi się z tatuażem "artysta" na czole i nie trzeba tego tatuażu wywabiać laserem.

Jednak i tu pewne kryteria muszą być spełnione, sam wymieniłeś publikowanie (ja bym nie wymienił, można tworzyć poezję i nie publikować). Grafomania czy poezja (albo: proza czy poezja) to ocena czegoś, co musi wystąpić: napisanie albo wyrecytowanie tekstu. Oczywiście nie mówimy o przenośnym używaniu terminu "poezja" np. w stosunku do potraw (tort Pavlova dziewczyny mojego syna to poezja, S. Hacket grał wczoraj w Toruniu poezję, zwłaszcza w "Firth of Fifth"). Żeby tekst mógł zostać zaliczony do poezji też musi spełnić pewne kryteria, nie wystarczy napisać albo wyrecytować cokolwiek. Tu - zgoda - kryteria nie są ostre, często są uznaniowe. Ale tylko w pewnych granicach. Artykułu prasowego nikt nie zaliczy do gatunku "poezja".

Się dopisało, bo się przypomniało:
Wbrew temu, co twierdził Stachura, nie wszystko jest poezją, nie każdy jest poetą.


Ostatnio zmieniony przez anbo dnia Wto 15:54, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3071
Przeczytał: 118 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:03, 06 Maj 2025    Temat postu:

Wujzboj napisał:
Katolikusie, tobie odpowiem wieczorem lub jutro, bo dziś będę w podróży a teraz muszę wychodzić.


W porządku. Na spokojnie. ; )
Będę wdzięczny jeśli się odniesiesz i spróbujesz mi pewne kwestie zrozumieć. Chciałbym w sposób mądry umieć odnieść się do wiary, że człowiek w świadomy i dobrowolny sposób może czynić jakieś zło. To też, tak sobie myślę, może przełożyć się na życie osobiste, jak człowiek poukłada sobie tak ważne sprawy odnoszące się do ludzkiej wolności, grzechu, dokonywania zła, bo rozumiejąc różne mechanizmy, którym poddany jest człowiek można skuteczniej się przed nimi bronić i pomóc też innym. Dużo na ten tematy też dyskutowałem z Michałem i pomógł mi na wiele kwestii spojrzeć naprawdę z wyższej półki duchowości.
Ostatnio na forum coś go nie ma. Mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23981
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:20, 08 Maj 2025    Temat postu:

wuj napisał:
Jednym z największych błędów tej tradycyjnej nauki jest wewnętrzna sprzeczność (i to żeby tylko jedna). Nauka ta stwierdza z jednej strony, że grzech jest niewolą, a z drugiej - uważa, że się go dokonuje z wolnego wyboru. I broni się potem, że chodzi o wolny wybór niewoli. Zupełnie jakby wybór grzechu nie był sam w sobie grzechem, czyli właśnie już niewolą.
Katolikus napisał:
Wg towarzyskiego.pelikana, człowiek wiedzę o dobru i złu wielokrotnie, konsekwentnie ignorował, aż w końcu ją odrzucił - wyparł. Stan niewoli jest skutkiem jego poprzednich wyborów, sam się doprowadził do tego stanu gdzie jego nawrócenie graniczy z cudem.

Co nie ma sensu, bo jeśli ignorował to, to robił źle, czy grzeszył. Już pierwsze zignorowanie było grzechem. Czyli było zniewoleniem, a nie wolnym wyborem. I to zamyka sprawę już na dzień dobry.

wuj napisał:
Chyba problem bierze się, jak to często bywa, z braku precyzyjnej terminologii. Kiedy mowa o wolnej woli, zwykle nie bardzo wiadomo, o czym mowa. Argumentujący w ogóle się nie zastanawia nad tym, co to ma być ta wolna wola, lecz rozumuje na bazie wolnych skojarzeń, działających raz w tę a inny raz w przeciwną stronę. Robi się z tego klasyczny błąd ekwiwokacji, a przymusić do zastanowienia się nad tym jest zwykle prawie nie sposób, bo przecież mowa o oczywistościach i nie ma się nad czym zastanawiać, a jak ktoś domaga się zastanawiania, to z pewnością manipuluje, kręci, robi uniki i nie chce spojrzeć prawdzie w twarz.

Katolikus napisał:
Słownikowa def., jest chyba taka: to zdolność do podejmowania decyzji zgodnie ze swoją wolą.

Czy ty Wuju popierasz takie rozumienie, czy masz inną definicję? Jeśli inną to dlaczego swoją uważasz za poprawną?

Jak wspominałem, wolność woli ma dwa aspekty, dwa wymiary, o których trzeba pamiętać i których nie wolno ze sobą mieszać, a które miesza się ze sobą co rusz: zdolność wybierania i dostępne dane. Posiadanie zdolności wybierania, czyli posiadanie kryteriów i centrum decyzyjnego, można nazwać posiadaniem (wolnej) woli, ale nie wolno tracić wtedy z oczu faktu, że realizacja wolności woli wymaga dostępu do danych. Ten dostęp możemy nazwać (wolnym) wyborem. Możemy powiedzieć, że wola jest o tyle wolna, o ile kryteria są idealne i o ile centrum decyzyjne umie je stosować. Możemy też powiedzieć, że wybór jest o tyle wolny, o ile dane zawierają prawdziwą i kompletną informację o konsekwencjach każdej decyzji, jaką w danej sytuacji można by podjąć.

Katolikus napisał:
Jeśli mężczyzna z mojego przykładu posiada wolną wolę to mógł nie wybrać zdradzania żony, bo jako istota posiadająca wolną wolę ma możliwość decydowania i panowania nad swoimi czynami. No, ale skoro dobrowolnie wybiera trwać w grzechu.. :think:
wuj napisał:
Nawet idealne kryteria prowadzą na manowce, jeśli za ich pomocą podejmuje się decyzje na bazie fałszywych danych. Mechanizm wolnej woli może u tego mężczyzny działać perfekcyjnie, ale dane wprowadzane do niego przez otaczający go świat są nie tylko niekompletne, lecz do tego na tyle zafałszowane, że facet podejmuje decyzje mające skutki, których chciałby uniknąć, gdyby miał niezafałszowany obraz sytuacji. To czy on ma wolną wolę, czy nie? Z jednej strony ma, bo maszyneria działa poprawnie. Z drugiej strony nie ma, bo ta maszyneria buksuje w błocie.
Katolikus napisał:
Czy mógłbyś spróbować wyjaśnić mi to trochę prościej? Jakie to dla przykładu mogą być kryteria i jakie fałszywe dane?

Na przykład, facet może sobie na ubzdurać, że żona go zdradziła. Albo, że kandydatka na kochankę popadnie w depresję, jeśli nie pójdzie z nią do łóżka, a żona i tak niczego się nie dowie. Realistycznych możliwości jest wiele, można sobie zbierać i pisać romansidła :)

PS. Michał to chyba aktualnie szlaja się gdzieś po Grecji. Takiemu to dobrze.



anbo napisał:
Chętnie usłyszę, dlaczego według ciebie szkodliwe jest stosowanie kryterium "X jest y, bo tak uważa X" skoro oczywistym jest, że X może nie spełniać kryteriów bycia y, co wskazuje na słuszność tezy, że szkodliwe byłoby stosowanie twojego kryterium.

Nie rozumiem, coś ci się to napisało niejasno. Chyba miało być "dlaczego według ciebie nieszkodliwe jest".

Do tego nie zachodzi tu przypadek "oczywistym jest".

A dlaczego stosowanie kryterium "X jest Y, bo tak uważa Y" jest w niektórych przypadkach KORZYSTNE i dlaczego nie jest ono wtedy PROBLEMATYCZNE? Przypomnę, że chodzi o przypadki, w których przyporządkowanie NIE wiąże się z przyznaniem szczególnych praw. Z takim przyznaniem praw NIE wiąże się uznawanie ani za katolika, ani za Polaka, ani za poetę. Korzyść jest taka, że eliminuje agresywne wykluczaniem (do którego prowadzi podział według odgórnie narzuconych kryteriów) oraz ułatwia działanie mechanizmom korekcyjnym, dopasowującym kryteria podziału do zmian w społeczeństwie. Zarówno tym nakierowującym zachowania niestandardowych jednostek w stronę preferencji grupy, jak i tym zmieniającym wyobrażenia większości członków grupy co do czynników, które tę grupę konstytuują. A istotnych problemów to nie wprowadza, bo nie zakłóca to podziału na grupy przebiegającego w sposób zgodny z szerokimi wyobrażeniami większości. Komuś tam nie podobają się czyjeś wiersze, czyjeś pochodzenie lub akcent, czyjeś wypowiedzi o pomysłach biskupa czy o tradycyjnej interpretacji Sodomy i Gomory, i tyle. Zawsze jakieś komuś się nie podobają, i to jest pozytywne, a nie negatywne, bo tu uczy myśleć i prowadzi do rozwoju, a jeśli jest tępione to uczy automatyzmu i prowadzi do zastoju intelektualnego. Uniemożliwia też absorbowanie napięć i z czasem prowadzi do rozpadu grupy.

anbo napisał:
jaką umowę społeczną masz na myśli, gdy jedynym kryterium z zakresu treści przekonań religijnych dla bycia katolikiem wymieniasz wiarę w Boga.

Napisałem, że jest to warunek KONIECZNY. To proste: mam na myśli umowę społeczną traktującą religie jako coś, do czego ateizm nie pasuje (a są ludzie deklarujący kulturowy katolicyzm, przyjmujący tradycyjną obyczajowość ale odrzucający wiarę w Boga). Dopisywanie do tego dalszych nieprzekraczalnych warunków mija się z celem. Trudno oczekiwać, że ktoś tak dla zabawy określi się katolikiem. Jeśli to robi, to ma po temu swoje powody. I raczej nie jest to wprowadzanie kogoś w błąd ani wysadzanie w powietrze porządku społecznego.

anbo napisał:
Artykułu prasowego nikt nie zaliczy do gatunku "poezja".

I ateisty nikt nie określi katolikiem. Ale już tekst wyglądający zupełnie jak kawałek prozy może stać się poezją. Wszystko zależy od okoliczności i od pomysłowości autora. Który, zapytany o powód, zapewne będzie umiał go podać. Odbiorca może go za ten powód wyśmiać, i to jego prawo. Prawo odbiorcy i prawo autora.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 0:43, 08 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23995
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:22, 08 Maj 2025    Temat postu:

Wuj zbój

Cytat:
ateisty nikt nie określi katolikiem


Jeśli ten ateista chodzi do kościoła i chrzci dzieci oraz ma ślub kościelny to też nie?

Nigdy też głośno nie mówi, że jest ateistą.

Katolikus

Cytat:
Po drugie, chyba zakłada się, że CZŁOWIEK JAKO OSOBA rozumna i naprawdę wolna jest wstanie swoimi decyzjami wykreować jakieś zło.
- pytanie, czy aby na pewno człowiek rozumny i wolny, jest zdolny do okrutnych i potwornych rzeczy? Czy zło bierze się z rozumu i wolności? Czy decyzja popełnienia okrutnego zła (nawet jeśli przyjąć, że decyzja nie rodzi się pod wpływem chwili, impulsu, ale jest podjęta z namysłem, staje się wybraną i zaplanowaną opcją
życia) może być wyrazem wolności?


Zapoznałam się z grzechami śmiertelnymi i jest wśród nich
apostazja.
Pytanie: czy apostazja wiąże się z okrucieństwem?

Może być nawet wręcz odwrotnie: apostata może stać się lepszym i łagodniejszym człowiekiem.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 1:32, 08 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3071
Przeczytał: 118 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 5:55, 08 Maj 2025    Temat postu:

Wuju, jakiś czas temu dyskutowałem z pewnym księdzem i trochę starłem się z nim nt. zbawienia wszystkich. W swojej perspektywie wyjaśniałem, że nie zbawienie wszystkich istot powołanych do istnienia przez Boga byłoby porażką Boga w Jego planie zbawienia. On jednak twierdził, że piekło nie jest porażką Boga tylko człowieka. Starałem się temu księdzu wyjaśnić, że skoro Bóg powziął sobie za cel doprowadzenie wszystkich do stanu zbawienia to, gdy ktoś nie zostanie zbawiony to jednak Bóg nie osiąga celu czyli wychodzi jednak porażka. Ale zastanawiam się nad czymś jeszcze innym.
Zastanawiam się przy jakich założeniach odnośnie świata, twierdzenie "to człowiek poniósł porażkę, a nie Bóg" może być prawdziwym twierdzeniem?

Ps. Dzięki za odpowiedzi wcześniejsze. Później trochę się postaram odnieść. :)


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 5:56, 08 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6534
Przeczytał: 11 tematów


PostWysłany: Czw 7:56, 08 Maj 2025    Temat postu:

wujzboj napisał:

anbo napisał:
Chętnie usłyszę, dlaczego według ciebie szkodliwe jest stosowanie kryterium "X jest y, bo tak uważa X" skoro oczywistym jest, że X może nie spełniać kryteriów bycia y, co wskazuje na słuszność tezy, że szkodliwe byłoby stosowanie twojego kryterium.

Nie rozumiem, coś ci się to napisało niejasno. Chyba miało być "dlaczego według ciebie nieszkodliwe jest".

Zgadza się, miało być "nieszkodliwe"; "nie" gdzieś się zapodziało.

wujzboj napisał:

Do tego nie zachodzi tu przypadek "oczywistym jest".

Oczywiście zachodzi ponieważ X może np. błędnie przypisywać swoje poglądy do zbioru poglądów określanych jako y, czyli nie spełniać kryteriów bycia y.

wujzboj napisał:
Korzyść jest taka, że eliminuje agresywne wykluczaniem (do którego prowadzi podział według odgórnie narzuconych kryteriów)

Nie chodzi o korzyści społeczne takiego typu, jak wymieniłeś, bo nie one są tu celem ustalenia kryteriów bycia np. katolikiem. Po pierwsze termin "katolik" (i inne terminy) coś w danym języku oznaczają (mniej lub ściślej określonego) i muszą oznaczać, żeby było sens je stosować jako środek komunikacji. Jak ktoś powie, że uważa się za katolika, to tym samym przekazuje informację o swoich poglądach religijnych, które to poglądy niekoniecznie muszą się mieścić w tym, co powszechnie uważa się za katolickie.

wujzboj napisał:

oraz ułatwia działanie mechanizmom korekcyjnym, dopasowującym kryteria podziału do zmian w społeczeństwie.

Czyli to społeczeństwo decyduje o tym, co nazywać będziemy katolickim? I tak, i nie. Z jednej strony faktycznie w praktyce tak to się odbywa, że termin ma takie znaczenie, jakie nadają mu ludzie, te znaczenia się zmieniają. Jednocześnie jednak termin "katolicki" odnosi się do określonych treści wiary religijnej i gdy zacznie odnosić się do innych treści, to nie będzie dotyczył tego samego, więc w sensie zgodności z doktryną określaną jako katolicka będzie błędnie stosowany.

wujzboj napisał:

anbo napisał:
jaką umowę społeczną masz na myśli, gdy jedynym kryterium z zakresu treści przekonań religijnych dla bycia katolikiem wymieniasz wiarę w Boga.

Napisałem, że jest to warunek KONIECZNY.

Wymieniłeś tylko ten i uważanie się za, co rozumiem jako warunki wystarczające. Czy obok warunku "uważanie się za", "wierzę w Boga" jest warunkiem wystarczającym do tego, żeby kogoś określać jako katolika?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23995
Przeczytał: 75 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:07, 08 Maj 2025    Temat postu:

Katolikus
Cytując T. P.

Cytat:
Zastanów się poza tym, jak wygląda taka destrukcja człowieka, który brnie w grzech. Na początku sumienie działa poprawnie, człowiek czuje, że zrobił coś złego i zamiast wtedy się nawrócić, to po raz kolejny i kolejny przekracza granicę, ponieważ nie odczuwa żadnych negatywnych skutków. Po pewnym czasie zaczyna już odczuwać skutki swoich grzechów. Ale i na tym etapie się nie nawraca, tym razem już tłumacząc się swoimi słabościami "Nie mam nad sobą kontroli","nie mogłem się powstrzymać", "to silniejsze ode mnie". W kolejnym etapie kiedy skutki grzechu są już bardzo dotkliwe, grzesznik próbuje odkręcić kota ogonem i swoją słabość przekuć w siłę, zaczyna czuć, że to on jest tym dobrym, który sprzeciwia się temu złemu - cierpienie zostaje wyparte. Zostawia zgliszcza wokół siebie, ale i to go to nie rusza, bo sam ze sobą się czuje dobrze, to on jest "bogiem", który dyktuje warunki. A stąd to już tylko mały włos go dzieli od potępienia.
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/dlaczego-zlo-jest-nieperspektywiczne


Zastanawiam się dlaczego juz po pierwszym razie człowiek się nie ogarnia.

Czy dlatego, że nie otrzymuje informacji zwrotnej, że zrobił źle?

Czy to nie otoczenie (społeczeństwo) przyczynia się do tego dobrego samopoczucia winowajcy?

Tutaj może znowu warto przytoczyć "Granicę"

Nałkowskiej


ZOFIA NAŁKOWSKA
Zofia Nałkowska to autorka opublikowanej w dwudziestoleciu międzywojennym powieści zatytułowanej „Granica”. Przedstawia ona historię szybko rozwijającej się kariery młodego Zenona Ziembiewicza, który wdał się też w nieszczęśliwy trójkąt miłosny z Elżbietą Biecką i Justyną Bogutówną. Nałkowska przedstawia losy tych bohaterów jako refleksję nad moralnością i konsekwencjami pewnych czynów, a także odpowiedzialności za podjęte decyzje. W dziele pojawia się też wiele postaci drugoplanowych. źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 10:25, 08 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23981
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:49, 09 Maj 2025    Temat postu:

anbo napisał:
X może np. błędnie przypisywać swoje poglądy do zbioru poglądów określanych jako y, czyli nie spełniać kryteriów bycia y.

Może, ale w interesujących tu przypadkach kryteria te są nieścisłe.

anbo napisał:
Po pierwsze termin "katolik" (i inne terminy) coś w danym języku oznaczają (mniej lub ściślej określonego) i muszą oznaczać, żeby było sens je stosować jako środek komunikacji. Jak ktoś powie, że uważa się za katolika, to tym samym przekazuje informację o swoich poglądach religijnych, które to poglądy niekoniecznie muszą się mieścić w tym, co powszechnie uważa się za katolickie.

Język potoczny jest nieścisły i jest to jego istotna cecha, która w pewnym sensie utrudnia komunikację, ale w innym - właśnie ją umożliwia.

Po co ktoś ci mówi, że jest katolikiem? Dlaczego chcesz się dowiedzieć, czy ktoś jest katolikiem? To są istotne dopowiedzenia. W zależności od nich istotne i nieistotne stają się konkretne potocznie przyjmowane (lub urzędowo ogłoszone) kryteria przynależności.

anbo napisał:
Czy obok warunku "uważanie się za", "wierzę w Boga" jest warunkiem wystarczającym do tego, żeby kogoś określać jako katolika?

W praktyce obok "wierzę w Boga" i "uważam się za" ZAWSZE pojawiają się inne warunki, te są jednak niemal zawsze ZALEŻNE od konkretnej sytuacji. Niemal zawsze, bo jak dobrze poskrobać to i "prawdziwi katolicy" się nie załapią na katolicyzm, weźmy chociażby takiego biskupa, który potrafi publicznie oświadczyć, że konklawe nie powinno wybrać kogoś takiego jak Franciszek, gdyż to mogłoby doprowadzić do rozłamu, jako że prawdziwy katolik nie ma obowiązku słuchać się heretyków. Co oczywiście nie pasuje do warunku mówiącego, że katolik ma się słuchać papieża. Warunek ten jest rzecz jasna czysto abstrakcyjny i przykładów na to jest w historii i w teraźniejszości od groma i ciut-ciut. I tak jest ze wszystkim. Jedynie wiara w Boga, DEKLAROWANA wiara, jest warunkiem koniecznym. I to nie według wszystkich, bo jak poszperać po środowisku narodowców, to znajdziesz ludzi mających wiarę w Boga w tak zwanym głębokim poważaniu, ale nazywających siebie prawdziwymi katolikami i biorących co niedziela udział we mszy, chodzących do spowiedzi i przyjmujących komunię świętą - wszystko dla tradycji, bo "tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, będzie Polska Polską a Polak Polakiem".



Katolikus napisał:
Zastanawiam się przy jakich założeniach odnośnie świata, twierdzenie "to człowiek poniósł porażkę, a nie Bóg" może być prawdziwym twierdzeniem?

Na przykład, jeśli założymy, że Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący tylko w sensie "posiada moc i wiedzę znacznie powyżej od naszej mocy i naszej wiedzy". Co czyni religię wyznającą to kolejną religią pogańską, tyle że krańcowo apodyktyczną bo odrzucającą inne bóstwa, zamiast po prostu odsuwać te bóstwa na boczny tor i przypisywać lokalnie suwerenną władzę swojemu faworytowi. W ten sposób bóstwo to, zwane z powodów piarowskich Bogiem z dużej litery, staje się tragiczną ofiarą własnego błędu, a i większość z nas staje się rzecz jasna takimi ofiarami razem z nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin